Treningi z młodymi zupełnie odmieniły Ane. Zarówno Thomas jak i Lena odetchnęli z ulgą, ponieważ dziewczyna zaczęła wracać do żywych po przykrych przejściach. Ten czwartkowy wieczór sprawił, że na nowo poważnie zaczęła wracać do sportu i angażować się w treningi. Przeprosiła brata i przyjaciółkę za swoje negatywne emocje, co pozwalało mieć nadzieję, że w jej życiu zalśni na nowo słońce. Parka Morgenów zaznała wreszcie odrobiny spokoju. Chociaż Ana nadal nie czuła się pewnie na skoczni, to powoli próbowała cieszyć się z małych rzeczy. Zgodnie z propozycją Heinza, odważyła się też na wyjazd do Zakopanego w poniedziałkowy poranek na treningi. Pierwszy raz profesjonalnie od co najmniej miesiąca. Od momentu, kiedy dowiedziała się o ciąży... Powoli jednak próbowała się zebrać w sobie by nabierać pewności siebie i równowagi w tym co robi. Młodzi adepci mogli w tym jedynie pomóc. Ta ich radość, pasja i zaangażowanie w wieczorny trening w Villach były wprost zaraźliwe, zatem z radością przyjęła zaproszenie do wspólnego wyjazdu. Tak więc w poniedziałek ruszyli na podbój Zakopanego, gdzie Thomas miał szukać detali do poprawki, a Ana miała zająć się porządnym treningiem pod okiem Kuttina.
Poniedziałek minął trójce na spokojnym zakwaterowaniu i małych ćwiczeniach na siłowni. Konkretniejsza praca miała mieć miejsce dnia następnego na skoczni, gdzie każdy szlifował to co powinien. Madlen również postanowiła wykorzystywać sprzyjający czas i ruszyć na lodowisko. Co by nie mówić zbliżający się rok miał być i dla niej wymagający – w końcu pierwsze igrzyska, starty w Grand Prix, Mistrzostwa na różnym szczeblu, trzeba było więc formę doskonalić, czerpiąc nadal z tego radość.
Wtorkowy wieczór trójka spędziła na Krupówkach czerpiąc z górskich uroków miejsca, gdzie się znajdowali. Dość szybko jednak wrócili do hotelu, bowiem tłumy ludzi odwiedzających Zakopane, niestety nie gwarantowały prywatności tak znanym personom. Zabrali więc młodych adeptów skoków, z którymi tu przyjechali na hotelowy basen, gdzie oddali się roli animatorów. Dla dzieciaków była to niesamowita frajda, dla naszej skocznej trójki możliwość oderwania się od rzeczywistości. Jak się okazało Thomas fantastycznie odnalazł się w roli opiekuna, co dawało mu jako taki pogląd na rychło nadchodzące nowe wyzwanie jakim miało być ojcostwo.
Środę obudził trójkę pięknym słońcem. Pogoda sama aż zachęcała do wyjścia na skocznię i kontynuowania treningów. Dziś plan miał być wyjątkowo napięty. Założone zostało bowiem, że po śniadaniu idą na siłownię, następnie kilka skoków na skoczni i doskonalenie braków. Ana od rana wsadziła głowę w telefon oglądając skoki z minionego sezonu. Próbowała znaleźć złoty środek by wiedzieć, gdzie popełnia obecnie błąd. Zajęcie pozwalało jej odciągnąć myśli od tego co wydarzyło się w Villach. Analizując po raz wtóry skok, trzepnęła w końcu telefon na łóżko by ruszyć po zakochane Morgeny. Cieszyła się, że chociaż ich związek ma się dobrze. Westchnęła. Minął już ponad tydzień, a ona nadal w żaden sposób nie odezwała się do Gregora. Tęskniła... Ale w żaden sposób nie czuła się gotowa na rozmowy. Chciałaby wrócić do czasu, kiedy byli tacy spokojni i szczęśliwi... Tymczasem nic nie było takie jak kiedyś. Jeden moment we Francji zmienił jej życie w kołowrotek nastrojów. Kiedy znajdowała się na skoczni, zajmowała się ciężką pracą co uwalniało głowę od negatywnych myśli. Po treningu... Choć dobrze to maskowała, pojawiały się gorycz i ból po stracie nienarodzonego dziecka. Nie chciała już jednak nikogo tym dalej obarczać. Czuła, że nie dopisała w wielu kwestiach... Thomas zrezygnował ze skakania w Grand Prix by udzielić jej wsparcia, a ona... Niby ruszyła, ale nadal nie umiała znaleźć drogi do dobrych skoków. Brakowało jej treningu, ale też odnalezienia w sobie walczaka, którym zawsze była. Czuła, że nie daje z siebie tyle ile powinna. Ciężar był zbyt duży by ruszyć pełną parą... Westchnęła ponownie cicho pukając i weszła do ich pokoju.
- Dzień dobry, jak nastawienie? – spytała widząc ogarniającego się brata.
- Nastawienie doskonałe. Piękna pogoda, myślę, że to dobry czas na trening. – Thomas musnął policzek Madlen, po czym trzymając się za rękę ruszyli wraz z Ane na śniadanie.
Tam już czekała cała młodzież włącznie z Heinzem. Trener standardowo omówił z nimi plan działania i pewne oczekiwania.
- Widzę, że większość już najedzona i napita wobec tego za jakiś kwadrans zapraszam na siłownię. – uśmiechnął się Kuttin, po czym każdy udał się przygotować do wyjścia.
Zgodnie z umówieniem zawodnicy zajęli odpowiednie sprzęty oddając się treningowi, następnie każdy wykonał parę prób wybicia i samego lądowania. Ana ćwiczyła pod czujnym okiem Thomasa.
- Ana, więcej dynamiki w wybiciu, musisz poczuć rytm, wtedy będzie stabilnie. – usłyszała głos Heinza dziewczyna.
Ilekroć próbowała, ciągle nie mogła złapać odpowiedniego balansu, nie czuła siły nóg. Spojrzała bezradnie na Thomasa. Zajęła miejsce obok Madlen obserwując pracę młodych skoczków. Thomas również z wybiciem nie miał problemów. Dopiero teraz blondynka zdała sobie sprawę jakie ma tyły w jednostkach treningowych.
- Może na skoczni pójdzie ci lepiej. – uśmiechnęła się zachęcająco młodsza z blondynek, po czym oddały się dalszemu oglądaniu treningowi.
Po upływie godzinki, każdy ruszył z nowym nastawieniem na skocznię.
- To ja jak zawsze trzymam kciuki za bezpieczne lądowania. – rzekła Madlen ściskając mocniej piąstki.
- Nic się przecież nie stanie. – przytulił się do dziewczyny Morgi.
- Pamiętaj tylko o dodatkowych zabezpieczeniach... Ma być przede wszystkim bezpiecznie.
- Madlen... Myślę, że wpadek nie będzie. – uśmiechnęła się Ana na widok przestraszonych oczu przyjaciółki.
- Wiesz Ana, Morgi w Kuopio też mnie o tym zapewniał. – bezceremonialnie ruszyła temat blondynka co chłopak skwitował przewracając oczami.
Ana spojrzała pytająco na brata, ale nie zamierzała drążyć tematu przy młodzieży Heinza. Oni jednak sami doskonale wiedzieli co miało miejsce w Finlandii.
- Dobrze, dosyć gadania, śmigamy na skocznię. – zaśmiał się Thomas odrzucając niewygodny dla siebie temat. – Cieszę się, że znowu jesteśmy tu razem Ana. – poklepał po ramieniu siostrę.
Dziewczyna tylko westchnęła. Chciała na nowo osiągać szczyty, ale... Wszystko nie potrafiło się dograć. Jak wybicie było dobre, to sylwetka w skoku kulała, jak unormowała sylwetkę to lądowanie trafiało. Nie robiła tego pierwszy raz w życiu jednak ciągle tak się czuła.
- A jak tam Fischer po pierwszym skoku? – spytała udając się po raz wtóry na skocznię.
- Zaczynamy się na nowo kumplować. – uśmiechnął się Thomas. – A ty jak się czujesz? Widzę, że chyba jest trochę więcej mocy?
- Trochę? Wciąż za mało bracie... Czuję się jak dętka... Gdyby nie te dzieciaki pewnie wcale bym tu nie przyjechała...
- Dlaczego tak myślisz?
- Thomas, kto jak kto, ale ty mnie słodkimi słówkami nie poczarujesz, przecież widzisz co się dzieje... Zdobyłam Puchar Świata, a zachowuję się jak amator...
- Potrzebujesz czasu, jednak trochę nie skakałaś... – próbował pocieszyć ją blondyn.
- Myślę, że to nie tylko kwestia ilości skoków. – westchnęła, po czym puściła brata przed siebie by zrealizował kolejną próbę skoku.
Tymczasem na dole Madlen stała już w towarzystwie Gregora.
- Dobrze cię widzieć. – cmoknęła go w policzek blondynka.
- Jak wygląda sytuacja?
- Ana walczy... Jest ciężko, ale skacze, a to najważniejsze. Zresztą zaraz sam się przekonasz. – uśmiechnęła się pokazując Wielką Krokiew.
Po chwili do stojącej przy zeskoku dwójki dołączył Thomas, który oddał dość niezłą próbę. Trójka spojrzała ku górze gdzie na belce pozostała już tylko Ana.
- Heinz po tym skoku da wam wolne? – spytał szatyn.
- Tak, na dziś wystarczy treningu zatem po skoku siostry macie wolną rękę. – Morgi uśmiechnął się do kumpla obserwując próbę dziewczyny.
Tymczasem na górze blondynka poprawiała cały sprzęt patrząc niepewnie przed siebie. Czy to było miejsce, gdzie powinna być? Widząc machająca chorągiewkę Heinza zdecydowanie odepchnęła się od belki. Zjazd, wybicie, ułożenie... Wszystko szło elegancko. Czuła jak wiatr przyjemnie nią macha. Nastał czas lądowania. Nogi perfekcyjnie złożone do telemarku. Pierwszy skok, który był w miarę udany... Odetchnęła z ulgą, więc może nie jest tak źle jak myślała. Ściągnęła kask, odpięła narty, po czym spojrzała w kierunku brata i przyjaciółki. Nie byli sami... Jej wzrok zatrzymał się na brązowych tęczówkach chłopaka, którego nie widziała prawie dwa tygodnie. Jej serce wyraźnie przyspieszyło na jego widok. Chciała wskoczyć mu w ramiona, na nowo go utulić, ale wewnętrzna blokada póki co była nie do przejścia. Szatyn widząc jej brak zdecydowania uczynił krok do przodu, Ana dalej nie reagowała zastanawiając się jak ma się zachować w jego stosunku. Tak właściwie skąd on się wziął? Oskarżycielsko spojrzała na Thomasa i Madlen, którzy wysłali delikatny uśmiech w jej stronę. Wiedzieli, że nie będzie zachwycona, ale... Musieli mieć czas by zacząć wspólnie trawić minione wydarzenia. W końcu tworzyli dobrana parę... A co było... Cóż... Czas nie wróci. Po chwili z zadumy wyrwały ją usta chłopaka, które muskały jej policzek na przywitanie. Jego wargi paliły, a ona sama poczuła jak przeszywa ją dreszcz. Spojrzała na niego bolącym spojrzeniem.
- To my już sobie pójdziemy... – zaczął niepewnie wycofywać się Thomas chwytając za rękę Madlen.
Dziewczyna twierdząco pokiwała na znak zgody. Postanowili dać tej dwójce czas na swobodną dyskusję i zająć się swoimi sprawami.
- Porozmawiamy? – zaczął niepewnie Gregor.
Ana niemrawo westchnęła. Była mu to winna... Chwyciła go za rękę, po czym zaprowadziła go do domku skoczków, gdzie znajdowały się jej rzeczy.
- Powiedzieli ci gdzie jesteśmy? – spytała patrząc w jego zatroskane oczy.
- Tak, ale to był mój pomysł by tu przyjechać. Tęskniłem...
- Gregor... – zatrzymała się na moment. – Chciałabym umieć porozmawiać z tobą tak naturalnie jak zawsze, ale...
- Wystarczy mi twoja obecność. Nie musimy rozmawiać jeśli nie czujesz się gotowa.
- Gregor, nie będę ukrywać, że rozmawiałam z psychologiem. Odsuwanie problemu go samoistnie nie rozwiąże. Nie mogę tego w nieskończoność odkładać, muszę zamknąć ten etap, te drzwi... Inaczej w życiu nie ruszę... Tylko to jest cholernie trudne.
Poczuła jego dłoń na swych prawym barku. Położyła lekko głowę na jego ręce nie chcąc by odchodził. Brakowało jej tego... Wciągnęła mocniej powietrze łapiąc jego zapach.
- Ana, może zacznijmy od czegoś innego. Jak treningi?
Dziewczyna w duchu podziękowała za jego delikatność. Wiedziała, że język aż palił od pytań z cyklu jak się masz, ale on zdecydowanie tego unikał. Nie wszedł też na temat poronienia co dodatkowo chwyciło ją za serce.
- Beznadziejnie… - zaśmiała się pierwszy raz w jego towarzystwie.
- To dlaczego tu jesteś? – uśmiechnął się prowokująco, zupełnie jak wtedy kiedy zaproponował jej pierwszy pojedynek na skoczni.
- Wyobraź sobie, że kogoś inspiruję... Nie ty, nie Thomas, ale w Austrii są dziewczyny, które zapragnęły skakać z mojego powodu i to zmusiło mnie do powrotu. A ty jak sobie radzisz? Słyszałam, że treningi niczego sobie... Wracasz do kadry...
- Ja tylko grzeję dla ciebie miejsce. – uśmiechnął się czule muskając jej dłoń.
- Nie wiem tylko czy na to zasługuję... Mam totalne tyły... Jestem do bani.
- Ana, którą znam nigdy się nie poddaje... Walczy do samego końca. Zatem daj sobie czas i dalej walcz...
- Walczy do końca... Po tym jak odniosłam osobistą porażkę nie wiem czy jestem tą samą Ane. – westchnęła mimowolnie.
- Ana... Nadal nią jesteś... – chłopak położył rękę na jej sercu i spojrzał w jej rozgoryczone tęczówki. – Musisz w to tylko na nowo uwierzyć... – chwycił ją ponownie za dłoń doprowadzając na mniejszy obiekt, gdzie trenowali juniorzy. – To co, kto cię z tych młodziaków ujął za serducho?
- Ona. – Ana pokazała z dala Maritę, która była jedyną dziewczyną pośród chłopaków, po czym zaczęła opowiadać Gregorowi co działo się podczas jego nieobecności. – Kiedy Thomas zabrał mnie z Madlen na skocznię, oddałam wtedy jeden skok... – zatrzymała się na moment by następnie usłyszeć od Gregora.
- Wtedy rzuciłaś nartami i uciekłaś... – spojrzała zaskoczona na niego kiwając twierdząco głową. – Bałem się o ciebie...
- Miałam totalnego doła... Skoki nie miały dla mnie żadnej wartości, sama zresztą tego nie czułam... Kiedy jednak wróciłam w rejon skoczni, zaczęłam obserwować te dzieciaki... Ujrzałam siebie na nowo zaczynającą przygodę ze skokami... Marita, trochę mnie przypomina... Ma charakterek. – uśmiechnęła się mimowolnie Ana. – Tego wieczora nic jej nie wychodziło i wtedy usłyszałam, że chcą bym skoczyła... Bałam się tego... Czułam się jakbym pierwszy raz zajęła miejsce na belce. A te dzieciaki? Nic nie dały odczuć, że jest coś nie halo... Dla nich byłam niczym guru skoków. – zaśmiała się głośniej. – I wiesz co? Spodobało mi się to... Mimo, że nie były to dobre próby, zaczęłam wierzyć w to, że powinnam wrócić... Że muszę na nowo odnaleźć siebie na skoczni...
- I wróciłaś... – uśmiechnął się chłopak.
- Na skoczni widziałam też ciebie... Moje miejsce jest u twego boku, a ja... – przełknęła mocniej ślinę by po chwili spojrzeć mu w oczy. – Gregor... Przepraszam... – szatyn delikatnie otarł łzy, które pojawiły się na jej policzkach. – Przepraszam za słowa, które raniły... Przepraszam za to, że nie uczyniłam cię tatą... Za to, że jako kobieta dałam ciała... – zaczęła szybko wywalać to co miała na wątrobie blondynka.
- Ana zwolnij... – położył dłoń na jej ustach, na co dziewczyna spojrzała pytająco na partnera. – To że nie zostaliśmy rodzicami w żadnym wypadku nie jest twoją winą... Po prostu się stało. Kiedy powiedziałaś mi o tym, że zostaniemy rodzicami faktycznie sprawiło mi to mnóstwo radości... To się nie zmieniło mimo tej straty... Bo nadal, kiedy mam cię u swego boku czuję się tak samo... Kiedyś w przyszłości uda nam się ta sztuka. Wtedy będziesz miała Schlierenzauerów po kokardkę. – zaśmiał się Gregor.
- A jeśli nie dane nam będzie? Jeśli nigdy nie będę mogła zostać matką twego dziecka? Dasz radę z tym żyć? Będziesz potrafił? – spytała patrząc głęboko w jego oczy.
Chłopak lekko westchnął. Czuł się dziwnie skonsternowany. Naprawdę myślała, że to coś zmieni między nimi? Ana widząc jego zawahanie przekornie się zaśmiała. Czyżby miała rację?
- Skarbie... To ty dajesz mi szczęście... Owszem dzieci są ważne w związku, ale najważniejsze jest to co nas łączy... Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość, chyba że... Masz ochotę popracować nad wyżem demograficznym Austrii już teraz. – zatarł ręce na samą myśl.
- Chyba żartujesz... – przerzuciła oczami Ana. – Teraz... Ogłaszam celibat... – rzuciła dziewczyna obserwując reakcję chłopaka, na co ten zszokowany aż wzdrygnął nie wierząc w to co słyszy.
- Że co?! – spytał głośniej się śmiejąc.
- Cóż... Jeśli mnie kochasz, będziesz gotowy nieco poczekać... – blondynka zrobiła niezwykle poważną minę zbliżając się nieco do chłopaka.
- Zależy co rozumiemy przez słowo nieco... – uniósł brew prowokując ją do precyzyjnego określenia czasu.
Właściwie dlaczego pojawiła się ta kwestia? Czy on faktycznie czegoś nie potrafił zrozumieć? Może to ukryty przekaz? Przecież już ze sobą spali... Dziewczyna widząc jego napięte mięśnie w duchu się zaśmiała.
- Nieco... Według słownika oznacza trochę... – widok miny chłopaka, który stanął przez moment jak wryty był dla niej bezcenny.
- Przecież wiem co znaczy słowo nieco kochanie... – rzekł z dezaprobatą słysząc jej wymijającą odpowiedź.
- Gregor... Chwilę to potrwa zanim... – przerzuciła oczami na myśl co ma powiedzieć. – Na nowo otworze swoje bramy. – mimowolnie zachichotała.
Choć... Ciągnęło ją do szatyna, to jej głowa... Tworzyła dziwną blokadę. Nie do końca sama potrafiła to zrozumieć. Może to kwestia minionych przeżyć? Może strach, że... Znowu przeżyją rozczarowanie? Że znowu wydarzy się coś nieoczekiwanego? Ostatnie dni były przepełnione bólem i smutkiem. Nie miała najmniejszej ochoty by wrócił ten ponury czas... Już wystarczająco dużo wycierpieli wraz Gregorem.
- Ale... Celibat zostanie uchylony zanim staniemy przed ołtarzem? – usłyszała jego roześmiany głos, który wyrwał ją z zadumy.
Jego nastrój odruchowo jej się udzielił. Musiała to przed sobą przyznać, że dobrze zrobił... Że przyjechał... Pozwolił jej mimo ostatnich gorszych dni na garść uśmiechu.
- Tego nie mogę ci obiecać... Chyba jesteś gotów dla miłości na poświęcenie? – uniosła brew ku górze śmiejąc się na widok jego nie do końca zadowolonej miny.
Podrapał się po głowie zastanawiając się czy da radę być powściągliwym w jej towarzystwie skoro już nie raz... Tworzyli jedność. Widząc jego skonsternowaną minę Ana zdecydowała się już go nie katować słownymi aluzjami .
- Mam nadzieję, że tak się stanie... – odparła, a na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech, po czym uniósł dłonie ku górze w geście tryumfu co jeszcze bardziej ją rozbawiło.
Wiedziała jednak, że poważna rozmowa musi ostatecznie się odbyć. Postanowiła wrócić do tematu ciąży by raz na zawsze uporać się z bólem... Tak by pewien rozdział mógł zostać w ich życiu zamknięty, tak jak radziła jej psycholog. Wiedziała, że musi nauczyć się o tym z nim rozmawiać. Że tylko po takiej rozmowie zazna spokoju duszy.
- Usiądziemy? – Gregor pokazał ławkę stojącą nieopodal hotelu, po czym czekał na jej dalsze słowa.
- Kiedy byliśmy u Karin i usłyszeliśmy, że nie będziemy mieli dziecka poczułam, że nasz świat legł w gruzach. Zafiksowałam się na tym punkcie, mimo że mamy dopiero 19 lat... Widząc twoją radość na tą nowinę czułam, że totalnie zawiodłam... Zawiodłam jako partnerka i jako matka... Nie mogłam spojrzeć ci w oczy... Takie było rozczarowanie. Czułam gorycz, ból, a przede wszystkim wstyd. Jedna wielka pustka... W głowie wciąż szumiały pytania z cyklu Dlaczego nam nie wyszło... Nie umiem do teraz o tym rozmawiać... Czuję jak w środku się palę z każdym wspomnieniem tych pięknych chwil, z każdym wypowiedzianym słowem, a serce ciągle krwawi na myśl o niespełnionych oczekiwaniach, ale próbuję walczyć... Najgorsze jest to poczucie braku spełnienia, bezradności, że nie mogę cofnąć czasu... Tak bardzo chciałam cię uszczęśliwić... – dziewczyna poczuła jak szatyn ją przytula, w tym momencie totalnie się rozkleiła.
- Ana... Nie będę próbował mówić, że cię rozumiem... To nie jest wykonalne, nie byłem na twoim miejscu... Jednak ta strata również i mnie dotknęła. Kiedy widziałem twoje smutne oczy, czułem sztylety w piersiach. Kiedy kazałaś mi wyjść... Ból był dwa razy silniejszy... Chciałem być wsparciem dla ciebie, chciałem ukoić twoje łzy choć nie wiedziałem w jaki sposób miałbym to uczynić... Pewnie myślałaś, że spłynęło to po mnie jak po kaczce. Wcale tak nie było... Nie mogłem znieść myśli, że nie mogę ci pomóc, zabrać twego ciężaru, a kiedy mnie przegoniłaś... Odpuściłem... Choć wiem, że tego chciałaś, nie powinienem był tego robić. Przepraszam...
- Czy ty... Czy chciałeś tego dziecka? – wydukała Ana.
- Skarbie, czy to ma teraz znaczenie? Nie... Nic nie wróci jemu życia, ale my swoje możemy dalej kontynuować... Czy powinniśmy nadal żyć w krainie cierpienia i łez? Czy naszą winą jest, że ono przestało żyć? Nie...
- Myślisz, że potrafię? Przecież nie da się zapomnieć...
- Ana, nikt nie każe ci zapominać... To dziecko zawsze będzie częścią nas i naszego życia. Jedyne co musimy zrobić to...
- Zacząć żyć na nowo. – dokończyła jego niewypowiedziane zdanie Ana. – Dam radę?
- Damy radę... Razem pokonamy wszystkie trudności. Razem przez to przejdziemy. – poczuła jak mocniej ściska jej dłoń.
Uniosła oczy by na nowo zatopić się w jego tęczówkach. Jego pewność dodała jej wiary w to, że faktycznie tak będzie. Cicho westchnęła czując jak na nowo wypełnia ją spokój... Katharsis, którego potrzebowała w tym momencie... Poczuła się na nowo wolna... Z dala od negatywnych myśli... Z lepszą perspektywą przyszłości u boku ukochanego faceta.
- Dziękuję, że jesteś...
- Zawsze będę... – uśmiechnął się opierając czoło o jej czoło, po chwili pocierając nosem o jej nos.
Jej oczy wyrażały jedno – wdzięczność... Wdzięczność za miłość, którą wygrała niczym los na loterii. Zapragnęła na nowo się podnieść i zawalczyć o swoje szczęście u jego boku.
***
Tymczasem Thomas trzymając Madlen mocno za rękę, wyprowadził ją z terenu skoczni, by w następnej kolejności udać się w stronę hotelu, w którym zatrzymali się na czas treningów.
- Lena, jesteś głodna? – wypalił nagle chłopak.
- Niespecjalnie. – odrzekła. – A co, masz dla mnie jakąś propozycję?
- Co powiesz na zdobycie jednego z polskich szczytów?
- Uwielbiam zdobyć z tobą wszystkie szczyty. – odrzekła dwuznacznie się uśmiechając i przegryzła wargę, na co blondyn wybuchł radosnym śmiechem i objął ją ciaśniej ramieniem.
- Jest już trochę późno, dlatego postanowiłem, że wjedziemy kolejką na Kasprowy Wierch.
- Świetny pomysł! Nie zwlekajmy zatem! – uśmiechnęła się Lena. – Rozumiem, że bilety zamówiłeś już wcześniej?
- Nie inaczej. – puścił jej oczko, po czym przepuścił w drzwiach hotelu.
W swoim pokoju szybko się ogarnęli i udali taksówką w stronę kolei linowej, która miała ich zabrać na szczyt Kasprowego Wierchu. No cóż… niezrażeni tłumem ludzi przed sobą, para cierpliwie odstała swoje w kolejce. Koniec końców, w Polsce były jeszcze wakacje, dodatkowo w ten weekend miały odbyć się zawody z cyklu LGP, dlatego kibice dopisali, tym samym korzystając z uroków Tatr. Okulary i czapki z daszkiem nie dawały za wiele jednak, jeśli chodzi o prywatność. Thomas bardzo szybko został rozpoznany przez damskie grono oczekujące na swój wagonik. Nie obyło się bez zdjęć i autografów, ale… nie można było powiedzieć, że nie było to przyjemne. Zarówno Lena jak i Morgi liczyli się z możliwością rozpoznania, dlatego uprzejmie odpowiadali na wszystkie pytania oraz ochoczo robili sobie zdjęcia. Zbytni szum i zainteresowanie sprawiło, że pracownicy kolei linowej bardzo szybko postanowili uratować dwójkę proponując im szybsze zajęcie wagonika. Lena kręciła na to nosem… nie lubiła bowiem wykorzystywać swojej sławy w taki sposób, ale coraz większe zainteresowanie osobą Thomasa przez żeńską część tłumu spowodowało, że zgodziła się i pozwoliła poprowadzić mijając zaciekawiony tłum. Po niedługiej chwili, zajęli swoje miejsca w rogu na końcu z trzydziestoma innymi osobami.
- Ehh te twoje fanki… - westchnęła Madlen poprawiając włosy pod czapką, które spięła w koński ogon. – Widzę, że te w Polsce są szczególnie… maniakalne? – zachichotała przypominając sobie podobną sytuację w Krakowie.
Tam musiała bohatersko uratować Toma cmokając go na oczach żeńskiego tłumu. Ponownie zachichotała myśląc, że tutaj mogła zrobić podobnie, chociaż zaczęła podejrzewać, że mogłaby niekoniecznie cało z tego wyjść.
- Przestań się tym zadręczać i spójrz lepiej przez szybę. – odrzekł chłopak obracając dziewczynę w stronę okna, po czym objął ją od tytułu ramionami.
Lena mimowolnie spojrzała w dół… widok był obłędny, a przecież czekało ich jeszcze sporo drogi. Przepiękne krajobrazy na Tatry, a także Zakopane i wioski położone w okolicznych dolinach przyprawiały o szybsze bicie serca. Pogoda była idealna, niebo było bezchmurne, a słońce niesamowicie raziło swoim światłem. O tak… potęga i piękno gór porażało.
- Thomas… myślisz, że się dogadają? – wyszeptała nagle Madlen.
- Myślę, że tak. Przecież oboje się kochają.
- Czy Ana… czy wróci stara Ana?
- Ana… za pewne już nigdy nie będzie taka sama. – westchnął. – Ale wiem, że znajdzie w sobie siłę by powrócić do tego co było.
- Teraz wszystko w rękach Gregora…
- Będzie dobrze. Nie martw się. Odpręż i ciesz chwilą. – powiedział Morgi i ucałował czubek jej głowy, na co dziewczyna starając się zrelaksować oparła głowę o jego bark.
Mimo, że pod nimi była przepaść… żadne przecież nie miało lęku wysokości. Brali więc garściami z tych pięknych widoków z uśmiechem zerkając nieśmiało na przestraszone dzieci oraz próbujących przezwyciężyć swój strach innych ludzi.
- Jesteś zadowolony z tych treningów? – zapytała Lena, kiedy za ręce szli już po kamiennych stopniach w stronę Wysokogórskiego Obserwatorium Astronomicznego.
- Szczerze? W Zakopanem skacze mi się dobrze i sądzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku. W nartach Fischera mam lepsze czucie w trakcie oddawania skoków i cały czas pracuję nad błędami.
- To bardzo miłe ze strony Atomic, że zgodzili się na taką opcję, mimo że masz z nimi umowę.
- To prawda i… chyba spróbuję z nimi ją renegocjować.
- Naprawdę? – zdziwiła się Madlen.
- To właśnie na nartach Fischera odnosiłem swoje największe sukcesy, także… chyba do nich powrócę.
- Będę cię wpierać nieważne co zdecydujesz. – uśmiechnęła się. – Apropo sponsorów… wiesz, że Red Bull naprawdę złożył mi oficjalną propozycję?
- To wspaniale!
- No w sumie… w tym sezonie mam o wiele więcej wyjazdów także… czekam na tę reklamę co nam wspólnie zaproponują. – zaśmiała się.
- Red Bull doda ci skrzydeł. – Thomas wyszczerzył się do Madlen.
- Dobra, dobra… lepiej powiedz co robimy, bo z tego co zrozumiałam mamy ponad godzinę do powrotu.
- Tak, dokładnie. Najpierw popatrzymy na Wysokogórskie Obserwatorium Astronomiczne, potem przejdziemy na nieopodal znajdujący się szczyt „Beskid”, to tylko około 700 metrów w jedną stronę, a na koniec pójdziemy na pyszną herbatę do najwyżej położonej w Polsce restauracji.
- Widzę, że się przygotowałeś. – szturchnęła go łokciem w bok.
- Wszystko dla mej pięknej damy. – odrzekł i ucałował jej policzek, by następnie napawać oczy pięknymi widokami.
Tak jak zapowiedział Thomas, spacer graniami w stronę wyższego szczytu, który nazywał się „Beskid” był warty poświęconemu mu czasu, ponieważ widoki były nieziemskie. Oboje żałowali, że nie mają więcej czasu by samodzielnie zejść z gór albo przejść się gdzieś dalej. Będąc sportowcami i patrząc na swoje marne obuwie, stwierdzili, że wędrówka górska mogłaby przysporzyć niechcianych kontuzji, a na to pozwolić sobie nie mogli. Zatem zdrowy rozsądek i odpowiedzialność zwyciężyły w walce z ogromną chęcią zobaczenia tego co miały do zaoferowania polskie Tatry. Co się odwlecze to nie uciecze, dlatego trzymając się mocno za ręce ruszyli z powrotem w okolice stacji linowej, gdzie tak jak wspominał Thomas, udali się na herbatę do najwyżej położonej w Polsce restauracji. Tam oczywiście również pozostali rozpoznani, więc rozdali kilka autografów oraz zrobili sobie też kilka zdjęć. Na całe szczęście ludzie mieli w sobie na tyle ogłady by zbytnio im się nie narzucać. Lena i Morgi przyjęli to z wdzięcznością. Popijali swoją herbatę z uśmiechami spoglądając sobie w oczy. Kolejny wspólny pierwszy raz zaliczony. Co będzie następne? Wszak urodziny Madlen zbliżały się wielkimi krokami, ale Tom nie chciał dziewczynie niczego zdradzać, a ona sama nie chciała ciągnąć go za język, mimo że bardzo była ciekawa co takiego chłopak dla niej przygotował. Postanowiła zaufać mu w tej materii i pozwolić się zaskoczyć. Może wtedy to wszystko będzie smakowało jeszcze lepiej.
- Ale tu pięknie Thomas… - powiedziała Lena, kiedy powoli kierowali się już w stronę stacji kolejkowej, ponieważ czas ich powrotu nadchodził wielkimi krokami.
- Nie mogę się nie zgodzić. – odrzekł chłopak i objął dziewczynę ramieniem, po czym oddali się chwili napawania oczu tymi pięknymi widokami.
Strzelili sobie kolejnych kilka fotek, co by te wspomnienia zostały z nimi na zawsze by następnie wsiąść do wagonika, który w przeciągu 15 minut zwiózł ich z powrotem do Kuźnic. Tam wsiedli w jedną z wolnych taksówek i udali się do hotelu.
- Może wyciągniemy Ane i Gregora na jakąś pyszną kolację? – wypaliła Lena, kiedy wysiadali pod miejscem docelowym. – O ile doszli do jakiegoś porozumienia.
- Hmmm… dobry pomysł. Z chęcią zjem pysznych, polskich pierogów. – uśmiechnął się Thomas wyciągając telefon by skontaktować się ze swoją siostrą. – Halo Ana, jesteś w hotelu?
- A gdzie miałabym być? – odrzekła czym zbiła Morgiego z pantałyku swoim niemrawym humorem.
Czyżby jednak nie doszli do porozumienia?
- Dzwonię, ponieważ wraz z Leną chcielibyśmy ciebie i oczywiście Gregora, o ile sobie tego życzysz, zaprosić na kolację gdzieś na Krupówki. – powiedział otwierając przed Madlen drzwi do hotelu.
- Hmmm… w sumie czemu nie, Gregor jest tutaj ze mną, więc go zapytam, ale widzę, że kiwa głową na znak zgody. W sumie to nawet znamy jedną fajną knajpkę. To co, za 15 min na dole?
- Może za 30, bo my z Leną dopiero wróciliśmy z gór.
- Z gór? – zapytała ze dziwieniem Ana.
- Tak, byliśmy kolejką na Kasprowym Wierchu.
- Mimo tych tłumów? – zaśmiała się.
- Jakoś udało nam się przeżyć. – odrzekł z uśmiechem. – Dobrze, widzimy się za 30 minut na dole, bo wchodzimy właśnie do windy.
- Spoko. – odrzekła i się rozłączyła, a blondwłosa para ruszyła do swojego lokum.
W pokoju lekko się odświeżyli po górskich wędrówkach by w następnej kolejności przyodziać odpowiedni strój na wieczór, po czym trzymając się za ręce wymaszerowali na korytarz, a po chwili machali już do czekającej w holu Ane i Gregora.
- I jak tam moje Morgeny? Polskie Tatry zaliczone? – wypaliła szybko Ana chcąc przejąć kontrolę nad rozmową by ani brat ani przyjaciółka nie zaczęli wypytywać o niewygodne dla nich tematy.
- Ana, było przepięknie! – zaczęła zachwycać się Lena i jak gdyby nigdy nic pochwyciła swą przyjaciółkę pod rękę i wyprowadziła przez drzwi na zewnątrz.
Thomas spojrzał porozumiewawczo na Gregora na co ten tylko pokazał kciuk w górze. Uff… możliwe, że przyjdzie im w końcu spędzić miły czas we czworo jak za starach, dobrych czasów.
- To gdzie idziemy? – zapytał blondyn.
- Znamy z Gregorem jedną bardzo dobrą karczmę. – odrzekła Ana przerywając na chwilę entuzjastyczny monolog Madlen.
- O tak, podają tam wspaniałe pierogi. – podkreślił szatyn.
- No i super, bo właśnie na pierogi miałem ochotę. Prowadźcie zatem.
- A mamy rezerwację? – wtrąciła Lena.
- Może jakoś się uda. – puściła jej oczko Ana, po czym kazała dalej kontynuować opowieść o pięknych tatrzańskich krajobrazach.
Droga z hotelu na główny deptak Zakopanego nie była długa, zatem czwórka przyjaciół pod ową karczmą znalazła się bardzo szybko. Wieczór zmierzał już ku końcowi, noc zaczynała otaczać swoją tajemniczością, ale młodych ludzi na polskich Krupówkach była masa. Nieuniknionym było by tak znakomici sportowcy, mistrzowie świata nie zostali rozpoznani. Nie pozostało im nic innego niż rozdać kilkanaście autografów oraz parę razy uśmiechnąć się do aparatu. No cóż… taka cena sławy.
- Słuchajcie, o co tak właściwie chodziło z tym Kuopio? – wypaliła w pewnym momencie Ana kiedy już mieli możliwość udania się pod wejście do karczmy.
- Nie powiedziałeś jej? – Lena spojrzała pytająco na Thomasa.
- Jakoś nie było okazji. – wzruszył ramionami i stanął przed wejściem, gdzie znajdowała się tabliczka, aby w tym miejscu poczekać na kelnera, który chwilę potem się pojawił.
Widząc kto przed nim stoi, na chwilę odebrało mu mowę…
- Mają… mają… - zaczął się jąkać. – No tak… zapewne nie mają Państwo rezerwacji, ponieważ ktoś by nas uprzedził. – kontynuował w języku angielskim.
- Czy mają Państwo wolny stolik na zewnątrz? – zapytał Thomas.
- Thomas… schowajmy się do środka… ludzie z ulicy będą nas zaczepiać. – odrzekła z rozmysłem Ana.
- Ana ma racje Morgi. – odrzekł Gregor rozglądając się dookoła.
Co się okazało, ich czwórka przyciągała niejedno spojrzenie.
- Proszę za mną… - odezwał się nagle kelner, który przysłuchiwał się tej krótkiej wymianie zdań.
Koniec końców, dostali stolik na górnym balkonie, na zewnątrz, delikatnie na uboczu, co dawało jako taką prywatność. Ze szczerym uśmiechem przyjęli starania kelnera.
- No to co z tym Kuopio? – dalej dopytywała Ana biorąc do ręki menu.
- To może ja ci pokażę… - odezwała się Lena i wyciągnęła telefon, po czym zaczęła wystukiwać coś na klawiaturze.
Po niedługim czasie obie panie zaczęły wpatrywać się w wyświetlacz komórki Madlen. W pewnym momencie Ana pisnęła i zasłoniła usta ręką, po czym spojrzała z przerażeniem na brata. Thomas przerzucił oczami.
- Madlen… miałaś nie oglądać już tego filmiku. Naprawdę nie wiem kto go wrzucił na youtube. – odrzekł przeglądając kartę.
- O co chodzi? – zaczął dopytywać się Gregor.
- Powiedziałabym, że Thomas wywinął orła, ale on… nawet nie wylądował. Narta się po prostu odpięła, a on… runął w dół. Boże! To potworne! Thomas i nic ci się nie stało? – mówiła Ana, która przekazała komórkę młodszej dziewczyny szatynowi.
- Jak widzisz siedzę tu przed tobą… - westchnął poirytowany.
- Ten to ma szczęście… - zauważył zszokowany Gregor.
- Ale co tak właściwie się tam stało? – zapytała Ana z przejęciem.
- Thomas nie zapiął dodatkowych zabezpieczeń. – odrzekła zdegustowana Lena, jednak po chwili uśmiechnęła się z miną niewiniątka, wszak obiecała Morgiemu do tego nie wracać, a chłopak słał w jej stronę teraz gromy.
Ana spojrzała niezrozumiale na Gregora, a ten na nią.
- Jak to nie zapiąłeś dodatkowych zabezpieczeń? – zapytała.
- Tak to. – powiedział znowu wzdrygając ramionami. – Dajcie spokój i wybierzcie coś, bo kelner idzie. – dodał wskazując głową kierunek, gdzie faktycznie za chwilę pojawił się młody chłopak.
Cała czwórka postanowiła, że zamówi półmisek pierogów we wszystkich smakach, by razem mogli podelektować się polskim przysmakiem. Zrezygnowali z innych dań, między innymi regionalnej zupy kwaśnicy, którą szczerze polecał kelner, z uwagi na swoją dietę. Każdy wiedział, że polska kuchnia, mimo że była pyszna, słynęła również ze swojej ciężkości i tłuszczu. Do picia zamówili, nie alkohol jak mieli w zwyczaju, a pyszne malinowe lemoniady. Niedługo potem zajadli się zamówionym daniem przy akompaniamencie wesoło grającej piętro niżej góralskiej kapeli.
- Thomas, jak tam czuje się Kristina? – wypaliła nagle Ana.
Morgi spojrzał na Len, wszak siostra od dawna nie interesowała się matką swojej jeszcze nienarodzonej bratanicy.
- Dobrze, byliśmy u niej w zeszłym tygodniu. – odrzekł nakładając na talerz pieroga ze szpinakiem. – David się do niej wprowadził, jestem przez to spokojniejszy. Ważne żeby był obok, kiedy przyjdzie czas porodu.
- Spokojniejszy… - prychnęła Madlen. – Chyba dopiero, kiedy wytłumaczyłam ci, że Kristie tylko na Davida może liczyć. Możecie się domyślić jaka była pierwsza reakcja Morgena, na wieść, że dzielą wspólnie życie.
- Thomas… - Ana spojrzała na brata skonsternowana. – Chyba nie jesteś zazdrosny? – zapytała, a po chwili usłyszeli jak z ręki Madlen wypada widelec i z brzękiem upada na talerz.
- Przepraszam… - westchnęła młodsza, na co Thomas zaśmiał się pod nosem.
- Nie, nie jestem zazdrosny. – powiedział i chwycił dłoń Leny w swoją. – Chodzi o to, że… po prostu… ciężko jest mi zaakceptować fakt, że w życiu mojej córki będzie jeszcze jeden mężczyzna.
- To głupie myślenie. – zauważył Gregor. – Przecież Lilly będzie wiedziała kto jest jej prawdziwym tatą.
- Wszystko tak naprawdę bracie zależy od ciebie. – zauważyła Ana. – Od tego ile będziesz jej poświęcał uwagi. I oczywiście od Kristie. Ważne by od początku w prawidłowy sposób wychowywała małą.
- Słuchajcie… znam Kristie i Davida i jestem spokojna. – powiedziała Lena, chcąc uspokoić rozmowę, wiedziała bowiem jakie obawy ma Thomas. – Wszystko się jakoś ułoży. Wszyscy jesteśmy dorośli i całej naszej czwórce zależy tylko na dobru i szczęściu Lilly.
- Widzicie jaką mam mądrą dziewczynę? – zaśmiał się Morgi. – Karmi mnie tym pozytywnym nastawieniem już od miesiąca.
- I bardzo dobrze! – uśmiechnęła się Ana. – Lena to promyczek, który zawsze powoduje uśmiech na buzi. I nie myśl kochana, że nie doceniałam twojej opieki przez ostatnie tygodnie… - tutaj ciężko przełknęła ślinę. – Nie byłam sobą, ale teraz… mam nadzieję, że wyjdę na prostą. – powiedziała na co Gregor mocniej ścisnął jej rękę.
- Nie wracajmy do tego. – odrzekła młodsza blondynka. – Może powiecie jakie macie plany na najbliższe dni? Wszak w sobotę są moje urodziny!
- No kochana… - znowu zaśmiała się Ana. – Thomas już na pewno ma plany na sobotę wobec twojej osoby. – dodała, na co Morgi zrobił tajemniczą minę. – Gregor natomiast w sobotę i w niedzielę ma zawody, także chyba zostanę z nim. Porozmawiam jeszcze jutro z Alexem by ustalić dalsze działanie. Może pozwoli mi trochę potrenować z chłopakami.
- Jak za starych dobrych czasów. – zauważył szatyn z uśmiechem.
- No to pięknie! – klasnęła w dłonie Lena ze szczęścia, bowiem powrót Ane do skoków zwiastował jej pogodzenie się z sytuacją i zaakceptowanie życia takiego jakim jest. – Już nie mogę doczekać się naszej wspólnej walki o medale na Olimpiadzie. – dodała z rozmarzonym spojrzeniem.
- Póki co czekają nas inne zobowiązania. – zauważył Thomas i odłożył sztućce na talerz, ponieważ czuł, że więcej pierogów nie jest w stanie zjeść.
- No właśnie, Hakuba za tydzień. Lecicie? – zapytała Lena.
- Ja raczej nie. Odpuszczam już LGP. Wolę trenować do zimy i skupić się na zmianie nart. – odrzekł Morgi.
- Wracasz do Fisherów jednak? – zapytała Ana.
- Raczej tak. Zobaczymy co na to Atomic. A ty Gregor?
- To zależy co powie Alex na ewentualny powrót Ane do treningów, także nie jestem jeszcze w stanie zadeklarować co będę robił za tydzień. – zaśmiał się na koniec swej wypowiedzi. – Doszły mnie słuchy, że w połowie października będą Mistrzostwa Austrii.
- Października? – zapytała Lena i lekko się skrzywiła. – Ja zaczynam wtedy swoje pierwsze ISU Grand Prix. Kurczę… mam nadzieję, że będę mogła was wtedy dopingować. – westchnęła.
- Spokojnie… - odrzekła Ana. – Na pewno wszystko jakoś pogodzimy.
- Mogłam zostać skoczkinią, wtedy zawsze byłabym z wami. – zaśmiała się młodsza.
- A kto wtedy tak pięknie czarowałby tańcem resztę świata? – zapytała Ana.
Lena tylko lekko wzruszyła ramionami z delikatnym uśmiechem. Patrzyła na swą uśmiechniętą przyjaciółkę, a serce jej radowało się, ponieważ w ostatnim czasie to nie był częsty obrazek. Miała nadzieję, że Ana w końcu wróci do siebie. I widząc wpatrzonego w nią Gregora, była pewna, że tak właśnie będzie. Przeciągnęła się lekko i łapiąc Toma za rękę, zaproponowała by wracali już do hotelu. Dzisiejszy dzień był wyczerpujący, jutro czekała ich podróż powrotna do Villach i chciała zalegnąć już w ramionach Morgiego w ich hotelowym pokoju. Widziała również, że Gregor z Ane, mimo że trzymali siebie lekko na dystans, również pragnęli już zostać sami. Koniec końców nie widzieli się dwa tygodnie. Wiele przeszli, tym bardziej, że osobno, zatem nie dziwne, że pragnęli powrócić do tego co było. Czy miało im się udać? Czas pokaże…
~~~
Buongiorno! ;D (musiałam... to mi się tak podobało jak Thomas powitał Alexa Insama na Skokach w Punkt w Zakopanem xD)
No to już wiecie gdzie Madziusa brylowała w ostatni weekend :D Cóż mogę powiedzieć... Miałam nadzieję, że przy następnym rozdziale będę mogła wrzucić zdjęcie mojej osoby z Thomasem i Gregorem, ale... dopchanie się do nich... graniczyło z cudem :O Dlatego pozostały mi tylko wspomnienia... kilka zdjęć i filmików :) Ala wiem, że nie byłaś, ale Ty Tyśka? Daj znać pod rozdziałem :)
Co do treści... Zakopane jest lekiem na wszystko haha ;D Mimo że rozdział pisany tak dawno, nie spodziewałam się, że będziemy go publikować, kiedy ja owe miasto akurat odwiedzałam ;D Przechadzając się po Krupówkach sama się zastanawiałam, do której to Karczmy nasz skoczny kwartet poszedł na te pierogi hahaha xD A i... oczywiście się rozglądałam za znanymi twarzami... spotkałam jedynie Andi Wellingera (myślałam, że jest wyższy xD) Ale że szedł z jakąś dziewczyną to stwierdziłam, że nie będę go zaczepiać :) Po drugie... nie jestem taka, nie lubię zaczepiać ludzi, szanuję ich prywatność :) Dlatego skończyłam bez żadnego zdjęcia czy autografu hahaha xD Kurcze... miało być o treści, a ja znowu o minionym weekendzie hihi ^^ Jeszcze tylko jednym się z Wami podzielę... Co zapamiętam z tego eventu? To jak Gregor rzucał śnieżkami w Morgiego i Goldiego, kiedy udzielali wywiadu haha to mnie tak rozśmieszyło i jednocześnie rozczuliło :D Bo... Schlieri zawsze wydawał mi się (za młodu) okropnym bucem, a tymczasem... jego sposób wypowiadania się oraz rozmawiania ze swoim teamem, no jakoś tak sprawił, że spojrzałam na niego bardziej przychylnym okiem (ku uciesze Ani xD) Dobrze, teraz to już naprawdę kończę... :)
Czekamy na komentarze... Dziewczyny, nie każcie na siebie tyle czekać co pod poprzednim rozdziałem :)
Do poczytania!
Ania&Madziusa
PS Filmik, który pokazywała Madlen ----> https://www.youtube.com/watch?v=9zQi9uGnau8
PS2 Co myślicie gdybyśmy założyły grupę na np. Discord? Mogłybyśmy sobie tam zadawać pytania, pisać kiedy tylko przyszłaby nam na to ochota :)