Strony

poniedziałek, 14 lipca 2025

140. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz?

Choć Gregor pierwotnie myślał o powrocie do hotelu... Zmienił zdanie dość szybko, czując chłodne dłonie ukochanej. Zaczęło się nieco ściemniać, a dodatkowo zaczął padać śnieg. Uśmiechnął się w kierunku blondynki i pociągnął ją... w przeciwnym kierunku niż zejście. Choć mieli zjeść kolacje w hotelu, uznał, że... bezpieczniej będzie zagrzać się nieco w ciut wyżej położonym punkcie. Blondynka spojrzała niezrozumiałe na chłopaka, który obrał taki a nie inny kierunek. Mimo iż zawsze dałaby mu się prowadzić, gdzie tylko by chciał... postanowiła się zatrzymać i zadać pytanie, które ją obecnie nurtowało.
- Czy my przypadkiem nie pomyliliśmy trasy? – zaśmiała się głośniej Ana, na co Greg wzruszył ramionami miał bowiem jeszcze małą ochotę na zaliczenie jednego miejsca.
- Widzisz tamten dom? To schronisko, które pełni też rolę restauracji Drei Seen Hutte. Zrobiło się nieco chłodniej zatem... trzeba cię rozgrzać. – ponownie obdarzył ją serdecznym uśmiechem.
Dziewczyna ochoczo pokiwała głową, wchodząc do kolejnej tyrolskiej chaty tym razem całej w drewnie. Czyżby znowu mieli spędzić noc poza obiektem? Spojrzała pytająco na chłopaka, jednak nie dane było jej poznać odpowiedzi na swoje pytanie.
- Dzień dobry panie Gregorze, miło widzieć w naszych skromnych progach. Na dłużej? – spytał nieznany dotąd blondynce mężczyzna.
- Niestety nie panie Gerber, dziś tylko chwilowe odwiedziny. – skinął głową w kierunku swojej towarzyszki. – Poproszę dwie gorące czekolady. – dziewczyna z wdzięcznością się uśmiechnęła.
Przyjęła kubek z ciepłym naparem, po czym została lekko owinięta w ciepły koc przez szatyna.
- Ale masz zimne dłonie... Widać szykuje się chłodna noc...
- To skutki anemii. – westchnęła po jego stwierdzeniu. – Ale czekolada... Chyba najlepsza jaką piłam. Dziękuję. – powiedziała, po czym skradła chłopakowi szybkiego całusa w policzek by mu jeszcze w lepszy sposób okazać wdzięczność.
Szatyn poopowiadał nieco o miejscu, w którym się znajdowali. Okazało się, iż właściciel pan Gerber również jest jego dobrym znajomym stąd jego entuzjastyczna reakcja. Widząc kolejne wąsy nad jej ustami szelmowsko się uśmiechnął. Zbliżył ponownie swoje usta ku dziewczynie czule je muskając, szczególnie w miejscu, gdzie widoczne były czekoladowe ślady.
- Kocham cię Ana... – uśmiechnął wpatrując się w jej tęczówki.
- Ja Ciebie bardziej. – położyła dłoń na jego dłoni, by go w tym mocniej utwierdzić. – Zostaniemy tu na noc? – spytała nagle.
Gregor spojrzał badawczo na dziewczynę. W sumie... tego nie planował... Ale faktycznie zapowiadał się chłodniejszy wieczór niż przewidywał, a wszystko za sprawą niezapowiedzianego śniegu. Dziewczyna widząc jego skonsternowaną minę pomachała mu przed oczami dłonią śmiejąc się w głos.
- Gregor... Pytałam, czy zostajemy tu na noc... Dziwnie się zawiesiłeś... – uniosła swoje usta lekko ku górze wyrażając zaskoczenie jego milczeniem.
Szatyn potrząsnął swoją głową jakby w końcu załapał o co chodzi. Spojrzał na twarz dziewczyny, która nabrała już widocznych rumieńców... Widać było, że koc i czekolada zrobiły swoje. Odwrócił się na moment ku szybie widząc większą ilość spadających płatków śniegu. Uśmiechnął się... Może to nie był głupi pomysł? Ta jej propozycja by właśnie tu spędzić noc, a wczesnym rankiem udać się do hotelu, który mieli podczas zgrupowania. Postanowił przeprosić na moment dziewczynę i ruszył w kierunku pana Gerbera. Ten skinął twierdząco głową, po czym coś wygestykulował. Ana z ciekawością spoglądała na dyskutującego partnera, który chwilę wcześniej był nieco bardziej nieobecny? Widać było, że coś zaprzątało jego głowę. Postanowiła zapytać go co się dzieję, gdy wróci do stolika. Usłyszała nagle bicie zegara, który wisiał za ladą. Odruchowo na niego spojrzała. 20... Zaczęło się robić dość późno, a ich czekała dalsza droga... Już nie byli na kolacji i czuła... że będzie z tego niezła aferka. Kroki Gregora sprowadziły ją z powrotem na ziemię. Szatyn zbliżył się do niej, schylił się ku jej twarzy, by następnie ustami musnąć jej ucho.
- Przekonałaś mnie... Zostajemy na noc... – rzekł cicho przyciągając jednocześnie ostatnie wyrażenie.
Całe ciało blondynki na nowo pokryło się gęsią skórką. A więc jednak... Kolejna noc... Poza murami hotelu. Jej roziskrzone spojrzenie powędrowało na niego. Szeroko się uśmiechnęła podając mu dłoń i ruszając w konkretnym kierunku. Dość szybko pokonali kilka schodków, dobijając do pokoju numer 7. Szeroko otwarte drzwi same zapraszały do przekroczenia progu. Wnętrze... Było dość minimalistyczne. W stylu typowo rustykalnym. Dużo drewna... Od podłogi aż po piękne belki na suficie. Duże podwójne łóżko, mała komoda, nieco większy prostokątny stół z krzesłami, gdzie leżały skóry oraz intensywnie już pracujący za sprawą pana Gerbera kominek, który choć kamienny, idealnie pasował do tego miejsca nadając mu przytulności i domowego ciepła. Do pokoju przylegała także niewielkich rozmiarów łazienka. Ana dość szybko zaczęła lustrować wnętrze co rusz spoglądając na Gregora. Jego spojrzenie przeszywało ją na wskroś... Poczuła jak na policzki wpełzają rumieńce... Jej błękitne tęczówki zatrzymały się na jego ustach... Oblizała swoje wargi czując, że dziś... Będąc wolnym od miejsca zgrupowania na nowo pójdą na całość. Znowu zadzieję się magia...
- Dasz mi chwilę? – spytała.
Gregor uniósł swoją powiekę w zabawny sposób jakby chciał zadać pytanie, jak długo ma czekać i dlaczego aż tyle. Ana zachichotała ruszając w radosnych podskokach w kierunku łazienki. Spojrzała w lustro od razu się uśmiechając. Dotknęła palcem swoich ust, które płonęły żywym ogniem będąc złaknionymi bliskości warg Gregora. Ponownie miała kosmate myśli. Ona... On... Strzelający iskrami kominek. Ich rozgrzane nagie ciała... Poczuła jak jej serce zaczyna szybciej bić... Co się z nią działo? Czyżby na nowo żar uczuć rozpalał jej wnętrze? Bez dwóch zdań... Na nowo odkrywali siebie i swoją miłość. Mieli sposobność, więc grzechem byłoby nie wykorzystać warunków. Zaczęła dość szybko ściągać swoje ubranie by ograniczyć zbędne działania do minimum. Rozpuściła swoje związane dotąd długie włosy od razu zarzucając je na jedną stronę tak jak lubił. Ponownie spojrzała na siebie w lustrze. Miała na sobie czarną seksowną koronkową bieliznę. Przygryzła swoją wargę w duchu dziękując za to, że się tak wcześniej przygotowała. Ostatecznie, nie miała pojęcia, że nie wrócą do hotelu. Ale koronki to była kolejna rzecz, którą naprawdę lubił... Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi... Widok ją nieco zaskoczył... Obejrzała pokój z każdej strony, ale nigdzie go nie było... Ruszyła w kierunku roziskrzonego kominka zastanawiając się w co on pogrywa... Myślała, że wysłała mu jasny przekaz. Spojrzała za okno, gdzie wciąż widoczne były spadające w dalszym ciągu płatki pierwszego śniegu. Po chwili z uśmiechem wróciła oczami na intensywnie strzelające iskry w kominku dziękując, że nie muszą wracać w ten chłodny wieczór do miejsca zgrupowania. Choć przyzwyczajona była do zimna to jednak anemia zwiększała jej odczucie chłodu, a co za tym idzie i dyskomfortu. Od razu poczuła jak jej ciało spowija przyjemne ciepło. Nagle usłyszała klamkę. Odruchowo jej oczy powędrowały w stronę drzwi wejściowych do pokoju. Nie wchodząc w pełni, szatyn od razu zagwizdał na jej widok, ale... Ku jej zdumieniu zaproponował coś czego się zupełnie nie spodziewała.
- Możesz się na sekundę odwrócić i zamknąć oczy? – zaskoczona przytaknęła czekając na dalsze wytyczne.
Usłyszała jego zbliżające się kroki. Szeroko się uśmiechnęła czując jego oddech na swoim karku, który wyzwolił u niej niewielką gęsia skórkę. Był tak blisko...
- Ufasz mi? – szepnął do jej ucha zapytanie, jednocześnie muskając jej odkryty fragment szyi.
Widząc skinienie lekko już nakręconej dziewczyny, poczuła materiał, którym zawiązał jej oczy.
- Gregor... Co ty... – przez moment dziewczyna zaczęła się niepewnie czuć, jednak słysząc jego lekkie uciszenie przeszył ją kolejny dreszcz.
O co mogło mu chodzić... Zagryzła swoją wargę czując narastające podniecenie, a zarazem ciekawość. Czyżby to zbliżenie... miało być inne niż wszystkie? Tajemnicze i nieznane? W pełni pod jego dyktando? Zatem niech się tak stanie... Poczuła jak ciepłe dłonie szatyna wędrują w kierunku jej stanika. Jego usta po raz kolejny pocałowały wgłębienie przy szyi dość szybko odpinając biustonosz. Ponownie językiem przesunął po jednym płatku jej ucha. Całe jej ciało przeszły dreszcze... To było takie przyjemne, ale... było dopiero początkiem zabawy. Nagle dość gwałtownie obrócił ją w swoim kierunku. Widząc jej rumieńce na policzkach lekko się uśmiechnął. Działało... Postanowił więc kontynuować swoje poczynania. Ugryzł jej wargę co spotkało się z jej delikatnym jękiem. Czując jego usta postanowiła przejąć inicjatywę w pocałunku. Jej język wesoło zaczął podrygiwać wraz z językiem Gregora. Bliskość partnera sprawiła, że jej dłonie odruchowo delikatnie dotknęły jego twarzy, by po chwili z łatwością sięgnąć jego karku. Lekko podrapała go pogłębiając jednocześnie namiętny pocałunek. Poczuła satysfakcję, bo wreszcie sama mogła się ciut bardziej zaangażować. W końcu nic nie widząc nie jest to takie proste, więc musiała zdać się na inne zmysły. Po raz kolejny poczuła, jak Gregor ciągnie lekko jej wargę. Na sekundę odsunął się od dziewczyny, by jego oczy mogły napawać się widokiem ukochanej w samych koronkowych majtkach. Oblizał usta ponownie się zbliżając się do Ane. Jego dłonie palcami posunęły się na jej obojczyki by w dość szalonym tempie zatrzymać się na jej sutkach, które z uczuciem ścisnął. Dziewczyna wydała kolejny dźwięk, który pobudzał chłopaka do dalszych działań, więc przez moment pozwolił sobie na dłuższy postój w tym rewirze ciała doprowadzając Ane przy tym do niemałego szaleństwa. Uśmiechnął się na myśl jaką przyjemność jej sprawia swoimi czynami. Pieszcząc jej usta zjechał dłońmi po całej długości jej talii. Zatrzymał się na biodrach, gdzie subtelnie zatoczył dłońmi koła na jej lekko odstających pośladkach. Sprawnie pozbył się ostatniego kawałka zbędnego materiału. W sekundę poczuła, jak traci grunt pod nogami, postanowiła więc dalej go namiętnie całując zaczepić się nogami o jego biodra. Wbiła się mocniej paznokciami w jego szyję ciągnąć jednocześnie go za włosy. Gregor zamruczał do jej ucha sprawiając wypełznięcie uśmiechu pełnego satysfakcji na jej twarzy. Uniósł jej pośladki by umożliwić sobie wykonanie kolejnych kilku kroków. Spojrzał na pokój uśmiechając się sam do siebie. Czas zacząć co wymyślił... Po chwili dziewczyna poczuła twardsze podłoże. Jej dłoń odruchowo ruszyła, by dotknąć tej przestrzeni. Stół?! Tak jej się wydawało, ale nie miała stu procentowej pewności, bo choć było troszkę twardo... To miała też odczucie, iż jest bardziej komfortowo niż na gołym stole. W mig odtworzyła w głowie obraz pokoju, który obecnie zajmowali. No tak... Wchodząc widziała skóry nie tylko na krześle, ale i właśnie stole... Co ją dość zaskoczyło. Nie wynikała jednak w temat... Teraz wiedziała, dlaczego nieprzypadkowo się tam znalazły... Czekała na dalszy rozwój wydarzeń, który przez chwilę nie następował... Jej serce gwałtownie przyspieszyło czując jednocześnie podniecenie, ale i strach. Czyżby miał przestać? Teraz? W takim momencie? Kiedy była już tak bardzo nakręcona? Myślała, że pragnie czegoś więcej niż wyłącznie erotycznej zabawy z zamkniętymi przez nią oczami... Usłyszała jakiś dziwny odgłos... Przez chwilę próbowała w głowie znaleźć odpowiedź co to jest, jednak jej myśli z powrotem powędrowały ku Gregorowi, gdy usłyszała jego kroki na skrzypiącej podłodze. To ja nieco uspokoiło... Oblizała swoją wargę czując teraz narastającą ekscytację... Więc to jednak nie był koniec...
- Jesteś gotowa? – spytał cicho lekko gryząc jej ucho.
- Na Ciebie zawsze... – rzekła dość pewnie, jednocześnie frywolnie mając nadzieję, iż dobrną wspólnie do pięknego finiszu.
Gregor jednak... Nie pragnął tego samego... Nie w tym momencie... Chciał napawać oczy tym co dla niej zaplanował. Jej rozkoszą... Jej pięknie wijącym się z podniecenia rozgrzanym ciałem. Przez niego i dla niego zarazem… Przez moment poczuła jego oddech na swojej szyi... Czyżby to znaczyło, że jest nad nią? Obok niej? Nie była w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Gregor dziarsko się uśmiechnął. Wziął pierwszą kostkę lodu do dłoni, sprawnie przejechał nią po swoich ustach. Zanurzył je w szampanie i ruszył ku jej wargom. Od razu lekko wzdrygnęła czując ich inny smak... Jego usta nie płonęły ogniem jak wcześniej. Były chłodniejsze, ale niemniej przyjemne. Co się dzieje? Krótki pocałunek skończył muśnięciem ust dziewczyny, by po raz kolejny wziąć kostkę zanurzoną w szampanie. Przejechał najpierw po jej górnej wardze, by następnie śmiało odchylić dolną. Dziewczyna wydała cichy jęk czując przyjemny chłód... Czyżby to był lód? Chłopak dłonią zawędrował na jej szyję i obojczyki zlizując przy tym pozostawione strużki wody. Dziewczyna poczuła dreszcze na całym ciele... Widząc to chłopak się uśmiechnął, czując jednocześnie jak i jego rozpala myśl o dominowaniu nad panią swojego serca... Wziął kolejne kostki by dotrzeć do miejsca, które go najbardziej teraz kręciło. Jej piersi... Tak pięknie sterczały... Zaczął masować je czule kolistymi ruchami zatrzymując się przez dłuższą chwilę na sutkach subtelnie wyciągając je ku górze. Jedna pierś i druga... I tak kilkukrotnie by na nowo doprowadzić ją do szaleństwa. Dziewczyna wzdrygnęła to było... Mega pobudzające doznanie. Poczuła, jak zjeżdża kostką niżej... Ugięła się mocniej czując jak zatrzymuje się na jej pępku. Jej oddech i serce nieco bardziej przyspieszyło. Widok jej wijącego się ciała działał coraz bardziej na jego wyobraźnię. Wziął zatem lampkę szampana, która do tej pory leżała we wcześniej przyniesionym wiadereczku. Uśmiechnął się szatańsko po raz kolejny pozwalając się ponieść fantazji. Upił łyk by następnie ciut alkoholu wylać na jej pępek i nieco powyżej niego. Ana lekko westchnęła, czując ponownie jego oddech na swej skórze. Celowo pokręcił kolistym ruchem kolejną kostką w tym miejscu by następnie wyrysować tam serce. Czując to dziewczyna lekko się wygięła. Po chwili poczuła w tym miejscu jego język i lekkie mlaśnięcie. Zanurzył kolejną kostkę w alkoholu i zbliżył się do jej ust. Rozchylił jej wargę by tak samo mogła poczuć odrobinę przyjemności. Czując go ponownie bliżej, ponownie oblizała usta. Czule je pocałował, by zjechać znowu niżej, kreśląc tym razem ścieżkę swoimi wargami. Widząc jej większą gotowość postanowił brnąć dalej w swoich poczynaniach. Lekko językiem musnął jej sterczące sutki wprawiając Ane w inny stan... Czyżby to była ekstaza? Jeśli ta zabawa zaraz się nie skończy to będzie bez seksu pobudzona... Tylko pytanie czy tego chciał? Czy tego pragnął? Tego nie wiedziała, bo faktyczną ocenę wciąż zaburzał szal. Choć widok jej podnieconego ciała sprawiał jemu niezwykłą przyjemność postanowił zabrać się za kończenie swych poczynań, by wzajemnie osiągnąć spełnienie i dać jej to czego na chwilę obecną pragnęła... Ukojenie... Po raz kolejny wziął lód i go położył na ustach Ane. Dłonią prędzej zjechał w strefę piersi, zakręcił na nowo kółka i sprawnie przejeżdżając nim do pępka. Przez moment tam go zostawił, by włożyć go po chwili w swoje usta torując ostatnią zaplanowaną wcześniej już ścieżkę... Wężykiem zjechał w kierunku jej kobiecości. Czując jego oddech w tym miejscu Ana głośniej jęknęła czując, że nie wytrzymuje tego działania. Poczuła jak jej biodra z automatu idą ku górze. To był obraz, który chciał widzieć i się nim napawać... Jej podniecone w pełni ciało. Nakręciło go to do kolejnych działań. Do finału... By razem mogli się tym rozkoszować. Wyrzucił z ust lód i zeskoczył ze stołu prostując jej nogi. Dłonią powędrował w kierunku jej wewnętrznej strony ud lekko je rozszerzając. Nie miał z tym najmniejszego problemu bowiem dziewczyna była solidnie podniecona, a co za tym idzie podatna na jego wszelakie działania. Nogi i tak już odmawiały posłuszeństwa. Ułożył ją tak, by jej biodra znalazły się bliżej rantu stołu. Była gotowa... Cała gorąca... Cała jego... Postanowił przejść do ostatecznego działania. Dość szybko złączył ich ciała by stanowili jedno. Jego powolne z początku ruchy zaczęły wprowadzać ją w stan spełnienia. Nie byłby jednak sobą gdyby nie ujrzał tego w jej oczach. Chwycił mocniej jej dłonie nie zatrzymując przy tym swoich miarodajnych ruchów. Podciągnął ją do pozycji siedzącej przyśpieszając nieco pracę bioder. Ana jęknęła nieco głośniej czując zmianę pozycji. Zacisnęła mocniej swoje uda, pragnąc zatrzymać ten czas na nieco dłużej. Czuł, że jeszcze trochę, a osiągnie kulminację. Pragnął napawać oczy tym słodkim widokiem, dlatego dłonią zdecydowanie ściągnął jej opaskę. Mimo fazy ekstazy w jakiej się znajdowała odruchowo wpiła się w jego usta pozwalając kontynuować to co zaczął. Przegryzła jego wargę, głośniej jęcząc w jego usta zaznała pełni rozkoszy. Gregor natomiast widząc jej zamroczone spojrzenie i słysząc miłe dla jego uszu dźwięki również osiągnął orgazm. Oboje zalegli na stole by uspokoić reakcje swojego ciała. Szatyn oparł się na łokciu wpatrując się jak zaczarowany roziskrzonymi miodowymi tęczówkami w ukochaną. Chwilę później porozumiewawczo spojrzeli na siebie. Spełnieni... To można było wyczytać na ich twarzach od razu. Szatyn dał Ane lampkę szampana, którą wykorzystywał dla sprawienia przyjemności dziewczynie. Upijając niewielki łyk, kokietowała chłopaka nadal swym wzrokiem. Pchnęła go w końcu na łóżko śmiejąc się w głos i usiadła nań okrakiem.
- I co teraz panie Schlierenzauer... Teraz będzie pan moim niewolnikiem? – zachichotała widząc jego ogniki w oczach.
- Dla miłości jestem gotów się poświęcić... To słodka niewola... – rozłożył swoją rękę by mogła wygodnie zalec na jego torsie.
Nie musiał długo czekać aż przyjmie jego zaproszenie. Czując jego dłoń na swym ramieniu czuła się niezwykle bezpieczna. Nabrała pewności, że wreszcie jest tak jak być powinno. Po prostu błogo...
- Kocham cię Gregor... – rzekła nagle, kreśląc palcami kółka wokół jego piersi.
W odpowiedzi chłopak przyciągnął ją mocniej do siebie na znak, iż... on ją także. Dalsze słowa były zbędne.
***
W związku z tym, że Villach wcale nie było dużym miastem oraz faktem, że żadne z nich nie było w stanie prowadzić auta, szóstka znajomych na kręgielnie udała się spacerkiem. Thomas idąc za radą Madlen, już po wyjściu z windy chwycił dziewczynę za rękę i nie puścił jej całą drogę do miejsca, w które się kierowali. Cieszył się, że może okazywać jej czułość, nawet jeśli miała to być tylko gra. Oczywiście z jego strony nie było mowy o udawaniu, przecież kochał dziewczynę. Zastanawiał się tylko jak daleko posunie się Lena. W głębi serca liczył, że… da ponieść się emocjom.
Pod kręgielnią zatem znaleźli się stosunkowo szybko. Panie zabierając odpowiednie obuwie od razu udały się na tor, natomiast panowie do baru po odpowiedni napitek. Po chwili Thomas stawiał przed Madlen białą margeritę. Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona, po czym skinęła z wdzięcznością głową, następnie zmierzyła wzrokiem zdziwiona jego szklankę z… wodą. Nie miała jednak zamiaru drążyć. Skoro chciał wrócić w trzeźwości, wolała to uszanować. Wstała i jako pierwsza ruszyła w stronę kul chcąc zaznajomić się z ich wagą. Przeglądała odpowiednie cyferki szukając tej najlżejszej oraz w odpowiednim kolorze.
- Rozumiem, że gramy na pary? – zapytała odwracając się do reszty dzierżąc w rękach różową kulę. – To mamy problem Thomas, bo ja kompletnie nie potrafię grać. – zachichotała figlarnie słysząc od dziewczyn odpowiedź twierdzącą.
Morgi zaśmiał się i ruszył w stronę dziewczyny. Pochylił się w jej stronę tak by tylko ona słyszała to co miał jej do powiedzenia.
- Uczyłem cię już gry w kręgle. – szepnął jej do ucha. – W Engelbergu.
- Naprawdę? – zapytała nie mogąc ukryć swojego zaskoczenia.
Próbowała chwilę skupić się na odszukaniu wspomnienia, nic jednak z tego. W głowie miała czarną dziurę.
- Czy to była randka? – zapytała.
- No… niekoniecznie. – zaśmiał się chłopak wracając myślami do tamtego czasu i widząc pytającą minę Leny postanowił kontynuować. – Byliśmy na kręglach z Ammanem i Jacobsenem. Wykorzystałyście ich z Ane żeby wzbudzić w nas zazdrość.
- Słucham? – zapytała z niedowierzaniem Madlen.
- Dopuściłyście się Zdrady Narodu Austriackiego. – oznajmił nonszalancko.
- Widocznie miałyśmy powód. – odrzekła wystawiając do niego język.
- Nie miałyście, ale… – tutaj łobuzersko się uśmiechnął. – Widok miny Andersa, kiedy to ja chwytałem cię za biodra… – powiedział obracając dziewczynę tyłem do siebie. – …był bezceny. – szepnął kładąc dłonie w miejsce, o którym przed chwilą wspomniał. – Stań w delikatnym rozkroku... – mówiąc te słowa, świadomie, chodź ledwo, musnął ustami ucho Leny.
Ciało dziewczyny od razu pokryło się gęsią skórką.
- Delikatnie się nachyl... I pchnij tą kulę, którą trzymasz w tamten rządek. – powiedział kierując ciałem Madlen.
Dziewczyna poczuła się przez moment lekko odurzona… Co on z nią robił?! Oboje oprzytomnieli, kiedy przyjaciele za nimi zaczęli głośno gratulować Lenie zbicia dziewięciu kręgli. Thomas więc powoli odsunął się od Madlen nie chcąc nadal przekraczać granicy jej sfery osobistej. Dziewczyna obróciła się do niego i przez ułamek sekundy ujrzał w jej oczach… zawód? Blondynka jednak szybko to zamaskowała uśmiechem, po czym chwyciła kolejną kulę by wykonać swój drugi ruch. Jak się okazało nauki Morgiego nie poszły na marne, ponieważ Madlen zbiła ostatni kręgiel jaki został na torze. W ferworze euforii zaczęła skakać jak mała dziewczynka i dając totalnie upust swoim emocjom wskoczyła w ramiona chłopaka uwieszając mu się na szyi. Thom objął ją ramionami w talii ciesząc się jej wylewnością. Od dawna brakowało mu tej bliskości i nie miał zamiaru zmarnować tej okazji, nawet jeśli blondynka tylko udawała. Ich wzrok na moment się spotkał, przez co na policzkach Leny zakwitły różowe rumieńce. Lekko odsunęła się od chłopaka, ale po chwili przegryzła wargę figlarnie się uśmiechając, po czym odskoczyła od chłopaka by nie mógł zareagować i pomknęła do przyjaciół. Morgi pokręcił głową i wrócił do wszystkich. Gra… zaczęła się na dobre… pytanie, która…
Po około godzinie zwycięską drużyną okazała się… a jakże, Lena z Thomasem! Chłopak bowiem wybitnie dobrze radził sobie w grze za sprawą umiejętności utrzymania odpowiedniej sylwetki. Wszak równowaga to była podstawa nie tylko w skokach.
- Widać, że Madlen doskonale radzi sobie w pracy z… kulami. – zachichotała Rita, na co reszta ekipy głośno się zaśmiała z jej insynuacji.
- A Thomas wcale nie gorszy we wkładaniu palców w odpowiednie dziurki. – dodała Amber, na co Madlen prawie walnęła się w twarz.
Te dwuznaczności, mimo że zabawne… były również chyba nieco nie na miejscu. Ale co zrobić, skoro procenty zaczęły już działać. Spojrzała więc ze skruchą w oczy Thomasa, na co ten tylko wzruszył ramionami. Większość czasu, poza ostatnim sezonem spędzał głównie w męskim gronie, gdzie tego typu przytyki nie były dla niego niczym nowym.
- To co teraz robimy? – zapytał nagle Roger.
- No jak to co! – zaśmiała się Rita lekko zaczynając kołysać biodrami. – Idziemy w tango! – po czym pociągnęła swojego chłopaka w stronę parkietu, gdzie do muzyki bujało się kilka osób.
Madlen zamrugała skonsternowana… Czy była gotowa na taki kontakt fizyczny z chłopakiem? Niekoniecznie, dlatego rozejrzała się szybko po sali w poszukiwaniu innej alternatywy. Po chwili już wiedziała co będą robić w następnej kolejności.
- Thomas… – zaczęła niewinnie. – Co powiesz na partyjkę bilardu? – po czym wskazała ręką na wolny stół.
Morgi uśmiechnął się od ucha do ucha, bowiem przed jego oczami pojawiło się wspomnienie ich wspólnie spędzonego wieczoru, a raczej nocy w hotelu trzydzieści kilometrów od Garmisch-Partenkirchen. To wtedy pierwszy raz ze sobą spali. W jego głowie od razu zaczął klarować się plan jak wykorzystać to dzisiejsze zrządzenie losu na swoją korzyść. Polecił więc by Lena udała się w stronę stołu, a sam poszedł wykupić bile oraz zamówić kolejne napoje. Po niedługiej chwili wybierali odpowiednie dla siebie kije, natomiast kelnerka stawiała przy ich stoliku kolejną margeritę oraz szklankę z wodą.
- Chcesz mnie upić? – zapytała podejrzliwie, jednak w kąciku jej ust błąkał się uśmiech.
Thomas wzruszył ramionami tajemniczo się uśmiechając, po czym zaczął używać kredy by zapobiec ślizganiu się kapki po gładkiej powierzchni bili.
- Czy teraz będziesz mi pokazywał, jak mam się obchodzić z… kijami? – Madlen zapytała kpiąco.
- A potrzebujesz lekcji? – odrzekł z przekornym uśmiechem drapieżnie okrążając stół.
- Ty mi powiedz. – rzuciła butnie Lena mrużąc oczy.
- Dla twojej wiadomości… nie graliśmy jeszcze razem w bilard.
- O, to nowość! Czyli jednak jest coś czego nie robiliśmy... wspólnie – zachichotała.
- Jest wiele takich rzeczy…
- Nie jestem pewna czy chcę się w to zagłębiać. – ponownie zachichotała i zanurzyła usta w swoim ulubionym drinku. – Pozwolisz, że rozbiję bile. – zamrugała kokieteryjnie rzęsami na co Thomas tylko kiwnął głową na znak zgody.
Po chwili mierzył niezrównanym wzrokiem ułożenie ciała Madlen, która pochylała się nad stołem. Kij, który dzierżyła w rękach bez problemu trafił w białą kulę, a ta spowodowała, że do łuzy wpadły dwie kule, tzw. „połówki”. Morgi spojrzał z uznaniem, natomiast Lena puściła mu figlarnie oczko. Kiedy wbiła kolejne dwie bile, blondyn stwierdził, że należy zacząć działać, ponieważ ta gra może się za chwilę skończyć. Dziewczyna okazała się bowiem trudnym przeciwnikiem.
- Madlen… – zaczął łagodnie. – Czy możesz spróbować skupić się na pewnym wspomnieniu? – zapytał przez co Lena zaciekawiona na niego popatrzyła.
Do tej pory ani razu nie poprosił jej o coś takiego… Skinęła więc głową dalej polując na kolejne bile.
- Czy pamiętasz, jak podróżowaliśmy do Garmisch-Partenkirchen na kolejny konkurs z cyklu Turnieju Czterech Skoczni? – zaczął na co dziewczyna zmarszczyła brwi. – To było pod koniec roku. Zepsuł nam się wtedy autobus i musieliśmy nocować w przydrożnym hotelu. – kontynuował zbliżając się do dziewczyny i jednocześnie obserwując jak trybiki w głowie Leny zaczynają pracować. – Dostaliśmy wtedy jeden pokój na cztery osoby… z dwoma podwójnymi łóżkami. – kontynuował, a blondynka skusiła w końcu, będąc lekko wyprowadzoną z równowagi.
Kiedy odwróciła się od stołu z zamiarem przekazania kolejki dla Thoma… stanęła z nim twarzą w twarz. Poczuła jego oddech na ustach i nawet nie zarejestrowała, kiedy chwycił ją za biodra i posadził na stole. Nagle przed jej oczami pojawił się podobny obrazek… Ona i on… wtuleni w siebie… Spojrzała głęboko w oczy Thomasa czując jak serce zaczyna jej szybciej bić… Przymknęła powieki nie mogąc znieść jego przeszywającego wzroku. Nie była pewna czy poczuła jego czoło na swoim czy to było tylko wspomnienie… Potem było jeszcze gorzej, ponieważ jego usta dotknęły jej policzka, a jej ręce bezwiednie objęły jego szyję. Całe jej ciało zalała nagle fala uczuć… O Boże!
- Odejdź Morgeminatorze! Tak łatwo Czerwonej Wojowniczki nie uwiedziesz… – szepnęła.
- Madlen… – powiedział Thomas chwytając jej twarz w swoje dłonie czując jak serce zaczyna mu niespokojnie bić.
Przypomniała sobie… I mimo że powinno go to uszczęśliwić… zmarszczył brwi widząc w jej oczach strach. Po chwili dziewczyna lekko acz zdecydowanie odepchnęła go od siebie, zeskoczyła ze stołu i szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Blondyn odprowadził ją wzrokiem zaskoczony tokiem wydarzeń… Czyżby przesadził? Znowu uciekła… Ale przecież nie zrobił nic złego… Westchnął zrezygnowany. Co miał teraz zrobić? Pójść za nią czy jednak dać jej spokój. Och… czemu ich relacja musiała być ostatnio tak bardzo skomplikowana. Wziął głęboki oddech i wolnym krokiem ruszył za dziewczyną. Madlen natomiast stała przed wejściem na kręgielnie ciężko oddychając. Jej serce szalenie biło jej w klatce, a oczy powoli wypełniały się łzami… Ten dzisiejszy dzień to była jakaś porażka! Najpierw ten okropny sen, który już od samego raną rozchwiał ją emocjonalnie, a teraz to wspomnienie, które… mimo że miłe, potwierdzało to co wszyscy wmawiali jej od kilku tygodni. Że była szaleńczo zakochana w chłopaku. Tylko… co zrobić skoro teraz, kompletnie tego nie czuła. Och! Kogo ona próbowała oszukać! Chyba jedynie samą siebie… Uciekła od Thomasa zanim zdążyła zrobić coś na tyle głupiego co by go tylko zraniło. Nagle poczuła jak przyjemny materiał otula jej ramiona. Zadrżała czując, że faktycznie było jej zimno. Gdy się odwróciła, widok blondyna w ogóle jej nie zaskoczył. Tego, że za nią wyjdzie była pewna. To, że zabrał ze sobą jej płaszcz by nie zmarzła było… naprawdę słodkie. Uśmiechnęła się nieśmiało nie wiedząc co ma powiedzieć… Od czego zacząć. Bo przecież powinna jakoś zareagować… wytłumaczyć swoje dziwne zachowanie. Przymknęła lekko oczy i wzięła głęboki oddech.
- Wiesz… – zaczęła mocniej wtulając się w płaszcz. – Najbardziej mnie zastanawia, dlaczego paradowałeś po hotelu w samych bokserkach. – wypaliła, na co Morgi spojrzał na nią marszcząc brwi, następnie wybuchł śmiechem.
Po chwili i Madlen zaczęła chichotać. To… faktycznie było absurdalne, ale stwierdziła, że niczego nie ułatwi chłopakowi, dlatego wytrwale czekała na wyjaśnienia.
- Naprawdę tylko to cię interesuje? – dalej śmiał się Thomas.
- No cóż… nie powiesz by paradowanie po hotelu w samej bieliźnie było normalne.
- Nikt nie powiedział, że jestem normalny. – puścił jej oko.
- O tego nie musisz mi mówić… – zaśmiała się blondynka. – Nikt o zdrowych zmysłach nie związałby się ze mną. – powiedziała i przegryzła wargę czekając na jego reakcję.
- Tylko głupiec oparłby się twojemu urokowi. – odparł miękko Thomas i nie mogąc się powstrzymać czule schował krótkie pasmo włosów dziewczyny za jej ucho.
Madlen zadrżała na ten gest. Czasami jego delikatność była urzekająca. Mimowolnie kolejny dziś raz spojrzała głęboko w jego niebieskie tęczówki. Musiała po raz wtóry przyznać przed samą sobą, że były… hipnotyzujące. Dopiero po chwili zorientowała się, że chłopak wcale nie zabrał ręki. Nie była pewna kto pierwszy zmniejszył dystans między nimi, ale… gdyby nie Rita, która wypadła z budynku, ta chwila mogła zakończyć się… zdecydowanie inaczej…
- Tu jesteście! – zaświergotała lekko pijana nastolatka. – Wszędzie was szukałam! Lena, w tej chwili wracaj z nami tańczyć. – i nim Madlen zdążyła zareagować, została wciągnięta z powrotem do kręgielni i pociągnięta na parkiet.
Thomas pokręcił głową, ale sięgnął po płaszcz blondynki, który wylądował na ziemi, po czym ruszył za dziewczynami. Usiadł na hokerze przy barze i sącząc wodę, spod przymrużonych powiek obserwował bawiącą się łyżwiarkę. Mimo że jeszcze chwilę temu w jej oczach widział strach i łzy… teraz pląsała na parkiecie beztrosko, jak gdyby między nimi przed chwilą do niczego nie doszło… Ta dziewczyna naprawdę próbowała wpędzić go do grobu. W jednej minucie była zdystansowana i zagubiona… w drugiej nagle nabierała pewności siebie i zaczynała go najzwyczajniej w świecie kokietować… Ta jej chwiejność sprawiała, że nie zawsze wiedział jak z nią postępować. Wierzył jednak, że z czasem nauczą się siebie nawzajem… o ile Madlen wcześniej nie przypomni sobie tego co ich łączyło. Nagle… napiął się jak struna, bowiem przy tańczącej blondynce pojawił się nieproszony gość. Wcale go to nie zdziwiło, wszak Lena była piękną dziewczyną. W pierwszym odruchu chciał wstać i pokazać pajacowi, gdzie jest jego miejsce, ale… stwierdził, że poobserwuje poczynania blondynki. Dlatego wziął głęboki oddech i z udawanym spokojem obserwował parę z boku. Ledwie mógł nad sobą panować patrząc jak chłoptaś próbuje namówić ją do wspólnego tańca. Całe szczęście, że Madlen nie zwracała na niego większej uwagi dalej bawiąc się z dziewczynami. Miarka się przebrała, kiedy chłopak ułożył dłonie na jej biodrach. Widział, że niekoniecznie jej to pasuje, dlatego stwierdził, że odgoni nieproszone towarzystwo.
- Za chwilę połamię ci te palce… – szepnął wrogo do ucha napastliwego chłopaka, na co ten spojrzał na niego lekko zamroczony.
- Stary, wyluzuj. – odrzekł z kpiącym uśmiechem.
Nagle jednak jakby… oprzytomniał. Uniósł ręce w geście kapitulacji i zaczął się oddalać. Chyba rozpoznał Thomasa. Cóż… to wcale nie dziwiło. Byli w Villach. Tutaj chyba każdy mieszkaniec go znał.
- Rycerz na białym koniu. – zachichotała Amber i pociągnęła za rękę Ritę by blondwłosych zostawić samych.
- Zastanawiałam się jak długo wtrzymasz. – powiedziała Lena przybliżając usta do ucha Thomasa by nie próbować przekrzykiwać muzyki. – I powiem szczerze, że… wytrzymałeś nad wyraz długo. – zaśmiała się.
- Gdybyś była moja… nikt nawet nie pomyślałby, żeby się do ciebie zbliżyć. – odrzekł spoglądając na nią nieprzeniknionym spojrzeniem.
Madlen w pierwszym odruchu chciała mu powiedzieć, że przecież jest jego, ale… nie do końca jednak tak było. Uśmiechnęła się jedynie, bowiem to, że przyszedł ją uratować, najzwyczajniej w świecie jej schlebiało. Ale teraz… stali na środku parkietu, w niemałym odstępie od siebie i zaczęło robić się… niezręcznie. Nagle z głośników dało się słyszeć piosenkę. Madlen nie rozpoznała wykonawcy, ale zachichotała słysząc śpiewane słowa. Och jak idealnie pasowały do ich sytuacji!
- Mam chłopaka, starszego od nas. Jest teraz w klubie i robi... sama nie wiem co. – chwyciła za swoje biodra i lekko nimi zafalowała jakby w ten sposób zapraszając Thomasa do tańca, na co chłopak uniósł zabawnie brew. – Oczy w kolorze oceanu patrzące prosto w moje. Czuję, że mogłabym się w nich utopić, zatonąć i umrzeć. – och jakie to było prawdziwe.
Dziewczyna przegryzła niewinnie wargę spoglądając w jego oczy w kolorze oceanu… nie trzeba było go bardziej zachęcać. Morgi chwycił jej dłoń i sprawnie zakręcił ciałem Leny. Blondynka spojrzała na niego zaskoczona lądując w jego ramionach. Czyżby był dobrym tancerzem? O to go nie podejrzewała… Ale łatwość z jaką manewrował jej ciałem, dała jej pewność, że nie raz musieli dobrze się razem bawić. Odetchnęła więc i… dała się poprowadzić, bowiem spożyty alkohol, mimo że w niezbyt dużych ilościach, dodał jej nagle odwagi. Po drugie… najzwyczajniej w świecie chciała po prostu się zabawić. I tak się właśnie stało. Śmiała się w głos, kiedy Thomas raz po raz kręcił jej ciałem. Natomiast sam chłopak nie mógł się napatrzeć na jej beztroski śmiech. Cieszył się, że w końcu go widzi… po tak długim czasie. Czuł się jeszcze lepiej wiedząc, że to za jego sprawą dziewczyna cieszy się życiem. Pod koniec kolejnej szybkiej piosenki zarzucił ją sobie na lewe ramię i opuścił prawie do samej ziemi. Kiedyś zamiotłaby swoimi długimi włosami podłogę, dziś… krótkie pasma okalały tylko jej twarz. Pociągnął ją z powrotem do góry, gdzie dziewczyna automatycznie wylądowała w jego ramionach. Ułożyła płasko dłonie na jego torsie i słodko się uśmiechnęła. On natomiast słysząc jak z głośników zaczyna lecieć wolna melodia, mocniej przyciągnął ją do siebie łącząc swe dłonie na jej plecach. Nie miał zamiaru jej puszczać by kolejny dziś raz mogła mu zwiać. Madlen jednak wcale nie miała zamiaru nigdzie uciekać. Wolnym ruchem pogładziła rękoma jego klatkę piersiową, po czym złączyła swe dłonie na jego karku. Thomas poczuł jak całe jego ciało pokrywa się dreszczem. Tak dawno nie dotykała go w ten sposób… Delikatnie, jakby pieszczotliwie. Zaczęli delikatnie się bujać spoglądając sobie głęboko w oczy. Lena musiała przyznać, że już dawno nie bawiła się tak dobrze. Tym bardziej była zdziwiona, że odbyło się to w towarzystwie Morgiego. No cóż… musiała to przyznać, ale Thomas był po prostu fajnym facetem. Spontanicznym, zabawnym, ale też bardzo opiekuńczym. Można było się w nim zakochać. Stop. Co?... Zszokowana swoją dedukcją szerzej otworzyła oczy, na co blondyn lekko się zaśmiał.
- Aż boję się do jakich wniosków doszłaś. – powiedział. – Wyraz twojej twarzy był przezabawny. – dodał, na co dziewczyna zrobiła tylko tajemniczą minę. – Rozumiem, że nie podzielisz się nimi ze mną? – zapytał co wywołało uśmiech na twarzy blondynki, pokręciła jednak przecząco głową.
- Chyba jestem już zmęczona. – odrzekła zgodnie z prawdą. – Idziemy do domu? – zapytała i widząc jak chłopak kiwa głową na znak zgody, ruszyli trzymając się za ręce w stronę baru, przy którym siedzieli Amber, Rita, Roger i Victor.
Tam dziękując za miłe popołudnie i wieczór szybko pożegnali się ze znajomymi, a jeszcze szybciej opuścili lokal. Na zewnątrz okazało się, że… idzie burza. Co prawda nie padało, błyskało się, a grzmoty pojawiały się sporadycznie, to jednak nie uspokoiło blondynki. Nie było tajemnicą, że Madlen bała się burzy… Popatrzyła lekko przestraszona na Thomasa.
- Jeśli chcesz zamówimy taksówkę. – zaproponował chłopak.
- Spróbujmy się przespacerować. Przecież do mieszkania nie jest znowu tak daleko. – odrzekła.
Stało się więc tak jak ustalili. Nadal trzymając się za ręce ruszyli w stronę domu wolnym krokiem. Oboje zaplątani w swoich myślach…
- Thomas… – zaczęła w pewnym momencie nieśmiało Madlen. – Jak długo byliście z Kristiną razem zanim władowałam wam się w związek?
- Co zrobiłaś? – zaśmiał się Morgi.
- Weszłam z buciorami i zadeptałam waszą miłość. – odrzekła beztrosko, przez co chłopak wybuchł śmiechem.
- Jeśli naprawdę musisz wiedzieć… – westchnął, mimo że po jego twarzy nadal błądził uśmiech. – Sześć lat. – Lena zagwizdała.
- To szmat czasu…
- Nie patrzę na to w ten sposób. – odrzekł, a Lena stała się nagle dziwnie milcząca.
- Thomas… – ponownie zaczęła niepewnie. – Wiem, że już poniekąd rozmawialiśmy na ten temat, ale dzisiejsze wspomnienie rzuca nowe światło na sytuację. – kontynuowała. – Wyjaśnij mi proszę jak to możliwe, że przespałeś się z Kristie… no według mojej wiedzy i obliczeń na początku roku. – tutaj blondyn nieco się zmarszczył.
Nie był pewny czy chce usłyszeć dalszą część pytania.
- Kiedy z tego co mi powiedziałeś… nasze bilardowe poczynania miały miejsce… na koniec zeszłego roku… Czegoś tu naprawdę nie rozumiem. Kręciłeś z nami obiema na raz czy jak? – wypaliła, przez co Thomas popatrzył na nią zdumiony.
Niewybredny dobór słów… Między nimi zaległa cisza. Morgi kompletnie nie wiedział, jak wyjaśnić to Madlen.
- Ana opowiadała mi, że Kristina zaszła w ciążę w momencie, gdy ratowaliście swój związek... Że to była wpadka, a my w międzyczasie zaczęliśmy układać swoją relację po zakończeniu waszego związku. – powiedziała Lena obserwując, że dla Thomasa był to niezwykle trudny temat. – Z tym, że… wspomnienie, które pojawiło się przed moimi oczami jasno mówi, że wcale nasza relacja… nie zaczęła się po zakończeniu waszego związku. – kontynuowała spoglądając na niego z ciekawością w oczach.
- Boję się, że mnie znienawidzisz, jeśli powiem ci prawdę… – odrzekł niepewnie.
- Jeśli wtedy tego nie zrobiłam, teraz za pewne będzie podobnie. – uśmiechnęła się zachęcająco.
- Ja… – zaczął niemrawo Thomas. – Chciałem się na tobie odegrać i… poniosłem za to największą karę. – nawet nie potrafił spojrzeć jej w oczy.
- Odegrać za co? – dopytywała Madlen.
- Ja… byłem o ciebie chorobliwie zazdrosny, a ty… potrafiłaś czasem idealnie to wykorzystywać. – odrzekł. – Kiedy Kristie przyjechała wtedy na zawody do Innsbrucka, ty… poczułaś się chyba zraniona i… nie wiem, wymyśliłaś jakieś kino z Koflerem… – mówił dalej, na co Madlen raptownie się zatrzymała.
- Czekaj, co… – powiedziała unosząc głowę by spojrzeć w jego oczy. – Chcesz mi powiedzieć, że przespałeś się z Kristiną tylko dlatego, że poszłam z Andreasem do kina? – zapytała, na co blondyn ze wstydem pokiwał głową.
Między parą zaległa cisza, a po chwili… Madlen wybuchła gromkim śmiechem. Thomas patrzył na nią oszołomiony, dziewczyna natomiast długo nie mogła się uspokoić.
- Powiedz chociaż czy warto było. – chichrała się dalej. – Znaczy, no skoro Lilly jest na świecie to znaczy, że warto. – tutaj znacząco na niego popatrzyła, ale znowu zaczęła chichotać.
To naprawdę nie mieściło jej się w głowie. Thomas dostał dosłownie to na co zasłużył.
- I widzisz, jak kończy się próba utarcia mi nosa? – dalej się śmiała. – Więc uważaj sobie następnym razem. – pogroziła mu palcem.
- Dlaczego przyjmujesz to z takim spokojem? – zapytał szczerze zdziwiony.
- A co mam robić? – zapytała wzruszając ramionami. – Co się stało to się nie odstanie, a ty myślę, że faktycznie poniosłeś za to niewyobrażalną cenę.
- Moja twarz również na tym ucierpiała. – zauważył. – Dałaś mi wtedy z liścia.
- Ojojojo. – zachichotała. – Biedny pyszczek… – tutaj chwyciła buzię Morgiego w swoje dłonie i zaczęła nimi lekko pocierać.
Chłopak patrzył na nią szeroko otwartymi oczami. Co w nią dziś wstąpiło? Zachowywała się… inaczej niż zwykle. Jakoś tak… beztrosko i spontanicznie. Czy to ten alkohol? Ale przecież Madlen wcale nie wypiła jakoś za dużo… Nagle okropnie się błysnęło, a w następnej chwili grzmot był tak spektakularny, że Lena ze strachu wskoczyła praktycznie w ramiona Thomasa. Chłopak objął więc ją ciaśniej, a w związku z tym, że dziewczyna jeszcze chwilę temu trzymała w dłoniach jego twarz, zawisła w rezultacie na jego szyi. Tak blisko siebie już dawno nie byli.
- Nie bój się… – szepnął Morgi. – Ze mną nic ci nie grozi.
- No nie wiem Thomas… – nie mogła się powstrzymać ledwie panując nad mimiką. – Jak ciebie walnie piorun to i mnie się oberwie. – powiedziała i zaczęła się zanosić ze śmiechu.
- Ja już zostałem porażony… twoim blaskiem. – odrzekł z przekornym uśmiechem. – A jak wiadomo, piorun nie uderza dwa razy w to samo miejsce. – dodał, na co Madlen jeszcze mocniej zaczęła chichotać.
- Tekst typu „Hej mała, bolało, jak spadałaś z nieba?”. – odrzekła. – No naprawdę Morgen… już mogłeś się bardziej postarać. – wystawiła mu język.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia czy mam przejść jeszcze raz? – zapytał Thomas z dziarskim uśmiechem, co wywołało w Lenie kolejny wybuch radości.
- Wracajmy już lepiej do domu. – powiedziała dalej się szczerząc. – Bo jeszcze stracisz głowę… przecież wyglądam ścinająco. – tym razem oboje zanieśli się śmiechem.
W następnej kolejności ponownie łapiąc się za ręce oraz dalej przekomarzając, ruszyli w końcu w stronę mieszkania.
Jakiś czas potem Madlen leżała w swoim łóżku i… raz po raz przykrywała głowę kołdrą. Za oknem rozgrywał się prawdziwy pogodowy… armagedon. Deszcz bił po oknach, wiatr wiał tak mocno, że zdawało jej się, iż zdmuchnie zaraz ich blok, pioruny waliły jak oszalałe, a na dodatek grzmiało tak bardzo, że Lenie co rusz skakało serce do gardła. Bała się okropnie. Ten strach spowodował, że na poważnie zaczęła rozmyślać czy nie udać się spać do Thomasa. Ale strach przed dzieleniem z nim łóżka był chyba jeszcze większy… A jednak nie. Kolejny błysk i kolejny grzmot spowodował, że dziewczyna w sekundę zmieniła zdanie. Wyskoczyła z pościeli i pomknęła do drzwi. Zanim jednak nacisnęła klamkę spojrzała na siebie… Kusa, koronkowa koszula nocna to chyba nie był dobry wybór. Szybko wskoczyła do garderoby, przebrała się w satynową dwuczęściową piżamę z długimi rękawami oraz spodniami, po czym tym razem naprawdę opuściła swoją sypialnię. Na paluszkach minęła drzwi od pokoju Ane i stanęła naprzeciw drzwi prowadzących do tymczasowego królestwa starszego Morgensterna. Wzięła głęboki oddech i nieśmiało zapukała. Nie czekając na jego reakcję, zanim zdążyłaby się rozmyśleć, weszła do środka. Chłopak akurat włączał nocną lampkę. Strumień światła padł na jego nagi tors, z którego ześliznął się materiał kołdry. Lena poczuła jak na policzki wpełzają jej rumieńce, podskoczyła jednak kolejny raz z przestrachem słysząc jak pioruny dalej biją za oknem. Zaczęła nerwowo wykręcać dłonie oraz przeskakiwać z nogi na nogę.
- Lena… – szepnął Thomas. – Coś się stało?
- Czy… – zaczęła nieśmiało blondynka. – Czy mogę spać z tobą? – powiedziała spuszczając wzrok, czując się teraz jak mała dziewczynka.
Thomas patrzył na nią nie mogąc uwierzyć własnym oczom i uszom. Poczuł jak po jego klatce piersiowej zaczyna rozchodzić się przyjemne ciepło. Po chwili uśmiechnął się czule, widząc, że dziewczyna przerażona jest sytuacją za oknem. Odchylił kołdrę robiąc jej miejsce obok siebie, przez co Madlen, nie zastanawiając się nawet sekundy od razu ruszyła w jego stronę. Wspięła się na łóżko, kładąc się na samym jego brzegu automatycznie układając tyłem do chłopaka. Morgi uśmiechnął się pod nosem, ale okrył dziewczynę pościelą. Kolejny grzmot i… kolejny podskok Leny. Zacisnęła mocniej powieki. Niech to się już skończy...
- Madlen… – szepnął Thomas nie wykonując żadnych gwałtownych ruchów. – Wiem, że się boisz. Chodź się przytulić… ja przecież nie gryzę.
- Czy… – ponownie szepnęła niepewnie blondynka. – Czy to na pewno dobry pomysł… Nie chcę żebyś pomyślał sobie, że…
- Że co?
- Że to coś między nami zmienia. – odrzekła odwracając się w jego stronę.
- Lena… – nie dokończył myśli, ponieważ dało się słyszeć kolejny grzmot, przez co dziewczyna ponownie podskoczyła i automatycznie przysunęła się do chłopaka. – To między nami nic nie zmieni… – odrzekł miękko, po czym wystawił zachęcająco swoje ramię.
Madlen wzięła głęboki oddech, przysunęła się do chłopaka i ułożyła nieśmiało głowę na jego barku, tuż pod jego brodą. Ciepło bijące od jego ciała sprawiło, że delikatnie się rozluźniła. Poczuła się jeszcze lepiej, kiedy ręką zgarnął ją bliżej siebie. Nie mając co zrobić ze swoją dłonią, ułożyła ją delikatnie na jego torsie i wsłuchując się w dźwięk bicia serca lekko się odprężyła. Thomas natomiast swoje drugie ramię wsunął pod głowę, żeby nie poczuła się osaczona i zaczął spoglądać w sufit, aby nie mogła zobaczyć czystej radości jaka zagościła na jego twarzy. To, że przyszła przerażona świadczyło tylko o tym, że na nowo zaczęła mu ufać. Że zwróciła się do niego, bo przy nim czuła się bezpiecznie, a to… było dla niego ogromnie ważne. Dlatego nie mógł przestać się uśmiechać. Nagle zamarł, kiedy dziewczyna zaczęła kreślić kółka palcem na jego torsie. O Boże… to się nie dzieje naprawdę. Miał ochotę zacząć płakać ze szczęścia, ale w porę się opamiętał.
- Thomas… – szepnęła. – Masz jakieś informacje o tej reklamie, którą mamy kręcić w poniedziałek dla RedBulla?
- Niestety nie… – odrzekł zgodnie z prawdą. – Rzucą nas na głęboką wodę.
- Nie boisz się? – zapytała spoglądając przed siebie.
- A czego mam się bać? – zapytał.
- No nie wiem… że na przykład karzą nam się całować czy coś…
- Och, zrobię to z największą przyjemnością. – odrzekł ze śmiechem, przez co Madlen uniosła na niego swój wzrok. – Możemy poćwiczyć, jeśli chcesz? – zaproponował z głupkowatym uśmieszkiem, przez co dostał otwartą dłonią od Leny po torsie. – Ał! – pisnął.
- Przestań się wydurniać!
- Oj Madlen, to ty przestań się przejmować na zapas. – powiedział z wesołym uśmiechem. – Nie zrobimy nic czego nie będziesz chciała. Śpij już, a ja będę pilnował, żeby ta okropna burza nie zajmowała twojej pięknej główki. – powiedział i niespodziewanie czule ucałował ją w czubek głowy.
Madlen ponownie poczuła jak na policzki wpełza jej rumieniec, musiała jednak przyznać, że chłopak naprawdę potrafił być bardzo czuły. Nagle oprzytomniała… zdała sobie sprawę, że odkąd położyła się w jego ramionach, burza… przestała ją interesować. To było takie… dziwne. Stwierdziła jednak, że nie będzie się nad tym zastanawiać. Czuła się bezpiecznie, a to było najważniejsze. Wzięła głęboki oddech i ponownie się odprężyła. Zamknęła oczy. Thomas czując jak ciało Leny opuszcza napięcie, szeroko się uśmiechnął, po czym zaczął miziać ją po ramieniu wracając do wpatrywania się w sufit. Po chwili kolejny raz zamarł, kiedy dziewczyna mocniej się w niego wtuliła wsuwając swoje kolano na jego udo. Wstrzymał oddech nie wiedząc jak ma się teraz zachować. Nie był pewny na sto procent czy zasnęła i zrobiła to bezwiednie czy jednak nadal była przytomna.
- Dobranoc Madlen. – szepnął.
- Dobranoc Thomas. – odrzekła miękko, a jego serce zrobiło salto w jego piersi.
Mimo że chęć powiedzenia jej teraz tych dwóch magicznych słów w postaci „Kocham Cię” była bardzo silna, stwierdził, że na dziś może być to dla niej za dużo. Dlatego raz po raz powtarzał sobie to w myślach, wierząc, że przyjdzie jeszcze taki czas, kiedy będzie mógł jej to mówić, słysząc w odpowiedzi to samo.
~~~
OMG!! O_o A co tu się podziało w drugiej połowie dnia?! ;D
Król Lodu Gregor Pierwszy hahahahahaha xD Nie mogłam się powstrzymać hihihi ^^ To się Ane trafił figlarny egzemplarz xD
Ale za to Morgeny... nooo... zrobiło się... cieplej? Może nie gorąco, ale może gdyby Madlen jednak wypiła więcej... hihihi ;D Niby na początku znowu uciekła, ale koniec końców i tak skończyła w jego łóżku hahaha A przecież chodzi o to jak się kończy, a nie zaczyna xD
O ja… ale mam głupawkę xD To przez ten rozdział, który nie raz mnie rozbawił… Powiem, że to chyba ostatnio mój ulubiony (zaraz po Flankach i pijackim ognisku w posiadłości Stewardów xD) A Wam Dziewczyny? Podobał się? Zadowolone? Może nie ma kolacji przy świecach… może nikt nikomu nie rzucił się w ramiona, ale… mało brakło ;D Jeśli miło wspominacie jakieś inne, poprzednie rozdziały, podzielcie się nimi w komentarzach :)
Tymczasem kończę i biorę się za robotę, bo Ania jest… już dwa rozdziały przede mną! A to przecież zawsze ja byłam z przodu… to Ona zawsze mnie goniła, a teraz… Życie jest przewrotne!

Do poczytania lub popisania<3
Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Dzień dobry dzień dobry :D

    Tak to można zaczynać tydzień :D oj podziało się u Wszystkich, ale po kolei...

    Ana&Gregor - hmm no to tego się nie spodziewałam, pokazuje się druga natura skoczka - niby sporty zimowe a tu proszę jaki ogień (i to niekoniecznie w kominku) - inwencji twórczej tu nie brakowało...zaczęło się od niewinnego spaceru, planów na przyszłość a później od słów do czynów - można by rzec ona go gasi (czytaj akcja ze śnieżką), on ją rozpala? hehe Chociaż...jak widać Ana też była przygotowana na każdą możliwość - duet idealny? ;)

    Lena&Thomas - tutaj trochę na wesoło, trochę na poważnie, ale co najważniejsze wspólnie i w tym samym kierunku - może właśnie w tym szaleństwie jest metoda. Dziewczyna coraz bardziej się otwiera, śmielej sobie poczyna, czasami wręcz kokietuje i jest tego w pełni świadoma, ale oboje niejako uczą się siebie na nowo. Reakcja na rozmowę na temat Kristie - bezcenna - tego nie dało się w żaden sposób przewidzieć. Dobre rozładowanie napięcia przy niewygodnych tematach.
    Akcja burza - jak znalazł, po prostu wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że do siebie pasują idealnie, więc jak widać nawet czynniki wydawałoby się niezależne od człowieka próbują im pomóc, dobrze dobrze, a mam nadzieję za chwilę jeszcze lepiej :D W końcu nie zawsze musi być kolacja, świece itd. - czasami taki obrót spraw jak wyżej wystarcza i jest dobrą alternatywą, a co najważniejsze - działa :)

    Rozdział jak najbardziej pozytywny, nie można się nie uśmiechnąć ;)

    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń, pozdrowienia miłe Panie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Buongiorno belle signore 😘🥰

    O boże co tu się się dzieje kochane ja się pytam?
    Powiedzieć, że był 🔥 to tak jakby nic nie powiedzieć
    Dosłownie aż muszę się wachlować i nie mogę przestać się uśmiechać

    Morgeny:
    No nareszcie coś ruszyło do przodu między nimi i bardzo się cieszę z tego powodu.
    Ten wypad na pewno obojgu wyszedł na dobre i był potrzebny...
    Najlepsza i bezcenna dla mnie była reakcja Madlen na rozmowę o Kristin - co jak co, ale nie spodziewałam się tego 😄
    Akcja z burzą też super - po prostu wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiąc jedno - Madlen z Thomasem muszą być ze sobą

    Greanna:
    No co tu dużo mówić - łogień, łogień i jeszcze więcej łognia 🔥🔥🔥
    Oj nie spodziewałam się, że z Grega taki ogier, który od dziś zostaje miano króla lodu 🤭
    Dobrze, że stół wytrzymał te miłosne uniesienia 😄
    Liczę, że taka sielanka pomiędzy nimi już zostanie i tylko łogień będzie wzrastał.


    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział

    Pozdrawiam ❤️
    BU$KA 😘💗

    OdpowiedzUsuń