Po zajęciu
miejsca w kawiarni młodzi postanowili uchylić nieco więcej rąbka tajemnicy ze
swych bieżących postanowień.
- Kochani...
Racją jest, że wiele się wydarzyło ostatnimi dniami i jedno jest pewne... Nie
zamierzamy zostawić tego bez rozwiązania. - zaczęła Ana
- Wobec tego co
planujecie? - spytał Franz, następnie jego pytanie podłapała żona dodając
kolejne.
- Podejrzewacie
kogoś? - Gregor ujął dłoń partnerki, po czym zaczął opowiadać historię z całą
batalią od początku.
- I w sumie
jeden dziennikarz wywołał nie małą medialną burzę...
- Rozmawiając z
Gregorem na Bergisel doszliśmy do wniosku, że tylko RAZEM możemy ich pokonać...
- zaznaczyła ponownie Ana, wymownie spoglądając na mieszane uczucia matki
wymalowane na twarzy.
- Doszliśmy już
do tego, iż za wszystkim stoi niejaki Stein, ale... Współpracuje on z kimś kto
ma ukryty cel w stosunku do mnie...
- Kochanie...
Chciałeś powiedzieć w stosunku do nas... Chodzi o zemstę.
Gudrun słysząc
te słowa zasłoniła usta. To czego się dowiedzieli brzmiało jak... Groźba? Tak.
Po Dominice można było się spodziewać wszystkiego. Niestety - co najgorsze.
- Okej,
ustaliliście drodzy kto jest w to zamieszany... Co dalej zamierzacie? Macie
jakieś dowody? - zaczął ponownie wyliczać pan Morgenstern szukając racjonalnego
rozwiązania.
- Zadzwoniliście
na policje? A jak coś... - ponownie można było dostrzec przejęcie na twarzy
pani Gudrun.
Widząc to Ana
ujęła ponownie dłoń matki.
- Mamo...
Obiecuje Ci, że dojdziemy prawdy.
- Pani Gudrun...
Zadbam o Ane. Będę strzegł jej jak ukrytego skarbu... Nigdy nie pozwolę by coś
jej się stało. - parka wymieniła się czułymi spojrzeniami.
Czuli, że już
niedługo wszystkie czarne chmury uciekną, a oni… Będą mogli ponownie na nowo
cieszyć się sobą i swoim szczęściem.
- Więc... Dowiem
się jaki jest plan? - ponownie dociekał Franz co spowodowało, że cały stolik
mimowolnie się zaśmiał.
- Będziemy
zdobywać dowody... - powiedziała Ana spoglądając na rodziców.
Widząc ich
szukające odpowiedzi twarze dała głos Gregorowi by uchylił więcej tajemnicy
rodzinie.
- Planujemy
wybrać się do Linzu. Tam mieszka właśnie Dominica.
- I Michael! -
dodała dumnie prezentując rządek swoich białych ząbków Ana.
- Ja już nic nie
rozumiem... Co z tą sprawą ma wspólnego Michael co? - Gudrun podrapała się po
brodzie na co Ana rzekła.
- Chyba nie
zapomniałaś, że jest przyjacielem... Pomoże nam. Ale więcej nie będziemy nic
mówić. Wszystko okaże się na miejscu.
- Kiedy
planujecie jechać?
- Jak
najszybciej. - powiedzieli jednocześnie następnie Greg dodał. - W tym roku
oboje mamy maturę... ostatnie dni nie pozwalają nam na swobodne przygotowania
więc chcemy ostatecznie skończyć te sprawę.
- Trzymamy za
Was kciuki nasze dzieci...
Ana uśmiechnęła
się do Gregora, czując, iż matka pomału zaczyna akceptować sytuację. Może przy
odrobinie szczęścia uda się wreszcie przekonać rodziców do chłopaka.
- To co ruszamy
na ciąg dalszy imprezy? - rzucił śmielej Gregor szukając aprobaty w oczach
partnerki.
- Jasne, że
tak... Bo inaczej zjedzą nam Thomasa żywcem. - zaśmiała się Ana.
- Oj córuś...
Nawet nie myśl o tym, że Lena tak łatwo odda im naszego syna. – zaśmiała się
matka skoczków, po czym w radosnych nastrojach opuścili kawiarnie w
poszukiwaniu dalszej części rodziny Morgensternów.
- No widzę, że
jednak Spittalskie piranie dały żyć Morgenowi. - uśmiechnął się Gregor.
- I jeszcze
świetnie się bawią... Bez nas?! - dodała sfoszonym głosem najmłodsza córka
Gudrun i Franza.
- Nic nie stoi
na przeszkodzie byście się dołączyli do zabawy. My tymczasem już pójdziemy do
domu prawda Franz?
Mężczyzna
wyraził aprobatę na słowa żony, po czym pozostawili parkę w pobliżu sceny na
rynku.
- Ładnie to tak
bez nas się bawić? - uśmiechnęła się Ana, dołączając do ciągle fotografujących
się blondynowatych.
- Autografy
potem, czas rozkręcić to show. - rzucił tym razem szatyn pochwytując partnerkę
na scenę.
- Drodzy
przyjaciele! Chcielibyśmy Wam bardzo serdecznie podziękować za okazane wsparcie
i tę jakże cudowną fetkę, która na wiele najbliższych miesięcy utkwi w naszych
sercach... Przepraszam, ale wyduszę nic więcej... - pojedyncze krople słonej
cieczy zaczęły spływać po policzku starszej z blondynek.
- No to ja
dokończę. - uśmiechnął się Gregor przejmując mikrofon. - Mieszkańcy urokliwego
Spittal, dziękuję że jesteście z nami w trakcie tak żmudnej batalii. Fakt, że
jesteście nie tylko w chwilach dobrych z nami dużo dla nas znaczy... Obiecuję,
że zadbam o to by Wasze oczko w głowie czyli Ana... To znaczy, nasze wspólne
dobro więcej nie ucierpiało wskutek tych nie dorzecznych pomówień.
Gwarantuję... - słowa szatyna przerwał nagle starszy mężczyzna, który stał
nieopodal sceny.
- Nie gadaj tyle
tylko ją pocałuj! - parka mimowolnie się zaśmiała spoglądając ku sobie.
- No właśnie,
całuj Ane! - pochwyciło kilka kolejnych osób, co pokazało, że żadne dyskusje i
obietnice nic więcej nie wskórają bez konkretnych czynów.
Szatynowi nie
trzeba było więcej powtarzać. Kochał tę dziewczynę i tak naprawdę każdy
pocałunek, każdy gest ich wspólnych uczuć sprawiał mu wyjątkową przyjemność...
A skoro mieszkańcy Spittal chcieli być obdarzeni częścią ich szczęścia to nic
nie stało na przeszkodzie by tak właśnie było. Widząc jego nie do końca pewną,
zarazem zadumaną minę Ana delikatnie przytaknęła. Chłopak podszedł nieco bliżej
swej ukochanej. Czule spojrzał w jej błękitne tęczówki, po czym odgarniając jej
włosy pozwolił by ich wargi po raz kolejny tego dnia się połączyły w subtelnym
pocałunku. Parka dość szybko przerwała scenę by nie kusić mieszkańców na dalsze
wyznania i prezentacje uczuć zachęcając jednocześnie do dalszej zabawy,
następnie sami oddali się przyjemnym dźwiękom muzyki pozwalając swoim uczuciom
odpłynąć wraz z Morgenami w tańcu.
***
Ten wieczór był
jakiś magiczny. Zarówno dla Madlen jak i dla Thomasa. Tańcząc na środku rynku w
Spittal, oboje ogarnęła jakąś nagła nostalgia. Wpatrywali się sobie w oczy z
dziwnym błyskiem, niewypowiedzianymi słowami… Może to już przyszedł tan czas?
Morgi całkiem inaczej zaplanował sobie ten dzień oraz wieczór… Miał oprowadzić
Len po miasteczku, pokazać jej jego ulubione miejsca, szczególnie dla niego
znaczące. Chciał zabrać ją na najlepsze frytki, na pyszne piwo, pokazać, który
z sąsiadów pędzi najlepszy bimber, gdzie warto zajrzeć, gdzie pierwszy raz się
całował, chociaż nad tym nadal się zastanawiał… Chciał po prostu pokazać jej
kim jest, jaki jest… i co ona dla niego znaczy. Mieli spędzić miło czas, upoić
się alkoholem, bynajmniej on, by nabrać odwagi, a potem… potem miał jej powiedzieć, jak bardzo ją
kocha. Niestety, a może stety… ten dzień potoczył się zupełnie inaczej. Ale
przecież… nie wszystko stracone. Jeszcze może to zrobić… Przecież ona nie
potrzebuje baloników, kwiatków ani czekoladek… Zakręcił ją nagle, po czym
wciągnął z powrotem w swoje ramiona. Tak jak się spodziewał, uśmiechnęła się
delikatnie spoglądając na niego spod rzęs. Odgarnął jej włosy z policzka i
czule na nią spojrzał. Lena poczuła jak serce jej przyspiesza, bowiem jeszcze
nigdy tak na nią nie patrzył… Wiedziała, że chce jej coś powiedzieć, ale czy
była gotowa? Czy chciała to usłyszeć? O tak… Ona również miała co do tego dnia
inne plany. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Może lepiej wyznawać sobie
miłość spontanicznie? Niż przygotowywać się do tego jak gdyby było to czymś
nadzwyczajnym. A to przecież jest normalne… naturalne. Z jej strony na pewno…
od tak wielu lat. Nie pozwoliła mu więc nic powiedzieć tylko rzuciła się na
jego szyję i złączyła usta w czułym pocałunku. Thomas zaskoczony objął ją tylko
szczelniej w talii i odpowiadał na wszelkie pieszczoty. Skoro tak wolała, to
cóż… jeszcze sobie poczeka. Wraz z wypowiedzeniem w myślach tych słów z
głośników dało się słyszeć pewną piosenkę, a pierwsze jej słowa to… Na co czekasz?... Thomas pokręcił
przecząco głową. Czy cały wszechświat musiał przeciwstawić się właśnie wobec
niego? Ponownie pochwycił blondynkę w swoje ramiona i zakręcił ją kilka razy.
Ułożył jej dłoń na swoim ramieniu, obejmując ją w talii i głęboko spojrzał jej
w oczy. Zaczęli bujać się do rytmu piosenki. Lena uśmiechnęła się znacząco,
również doskonale poznała wykonanie zespołu Nickelback. Zaśmiała się pod nosem i pozwoliła ponownie
kierować sobą w tańcu. Postanowiła jednak nie uprościć mu zadania i cicho
nuciła do jego ucha słowa piosenki.
- Czy czekasz na uderzenie pioruna?
Czy czekasz na idealną noc? Czy czekasz na właściwy moment? – pytała kpiąco się
śmiejąc. - Czekasz na dobry powód? Czekasz na jakiś znak? Na co tak naprawdę
czekasz?
Morgi kręcąc
głową przekrzywił dziewczynę w bok tak, że zawisła nad chodnikiem. Mocno ja
trzymając zaczął spoglądać w jej oczy z dziwnym błyskiem. Już otwierał buzię
kiedy…
- Ekhm… - usłyszeli
nagle, po czym Tom uniósł Len i odwrócili się. - Chcielibyśmy zapytać o wasze
plany na dzisiejszy wieczór, ale widzę, że nie trudno zgadnąć. – to Ana śmiała
się do zakochanej parki.
Thomas
przyciągnął bardziej do siebie blondynkę, a ona w odpowiedzi mocniej się
przytuliła.
- Nie mamy
planów. – odrzekł Thomas.
- Dobrze, my w
takim razie zbieramy się chyba najpierw do Fulpmes. – oświadczyła Ana. – Gregor
musi również spakować kilka najpotrzebniejszych mu rzeczy, więc stamtąd udamy
się bezpośrednio do Linzu.
- Rozmawiałaś
już z Hayboeckiem? – zapytał Tom.
- No jeszcze
nie… - odrzekła zmieszana Ana ukradkiem spoglądając na szatyna. – Nie wiem jak
przyjmie wiadomość o moim towarzyszu…
- Michelin na
pewno się ucieszy, że znowu jesteś szczęśliwa. – uśmiechnęła się przyjaźnie
Lena pocierając ramię przyjaciółki. – Jakoś się dogadają… Prawda Gregor? –
tutaj skierowała swój wzrok na kumpla, na co ten pokiwał głową ciężko
przełykając ślinę.
- No dobrze, to
życzcie nam szczęścia.
- Może chcecie
byśmy pojechali z wami?
- Nie Lenka, to
nasz problem i sami musimy go rozwiązać. – odrzekła Ana.
- Dobra Lena już
nie udawaj… - wypalił nagle Thomas. – Powiedz, że tak naprawdę chodzi o to, że
chcesz spotkać się z Michaelem. – powiedział, a najmłodsza z grona wybuchła
śmiechem.
- Racja… z
chęcią ponownie uraczyłabym się z tym przystojniutkim gówniarzem śliwowicą. –
zachichotała, a Morgi zrobił naburmuszoną minę. – Ale tym razem… Muszę zając
się moim Morgenkiem. – dodała chwytając go za ramię.
- Czyli nie
jedziecie dziś do Villach? – zapytał Gregor.
- Niee… -
zachichotała Lena. – A kto z nas miał by prowadzić, skoro oboje już wypiliśmy?
- My zostaniemy
dziś w domu z rodzicami. – oznajmił Morgi.
- W domu z
rodzicami. – zaśmiała się Ana. – Mówisz bracie, że lubisz adrenalinę… Bzykanko
kiedy matka z ojcem obok w pokoju? – nie mogła się powstrzymać.
- Przyganiał
kocioł garnkowi. – Lena wystawiła język do swej starszej przyjaciółki.
- Ana… ty lepiej
nie myśl o bzykanku tylko o tym jak rozprawić się z rudą. – powiedział Tom.
- Spokojna twoja
rozczochrana bracie. Będziemy was informować na bieżąco… A teraz, zostawiamy was. Nie naróbcie małych Morgenów.
– przy końcu wystawiła język i nim parka zdążyła zareagować pociągnęła Gegora w
stronę domu, gdzie czekał na nich jego samochód.
- Wariatka. –
skwitowała zachowanie Ane Madlen, po czym spojrzała wymownie na Thomasa. – To
co…
- To idziemy na
spacer. – przerwał jej Morgi.
- A myślałam, że
popracować nad wyżem demograficznym. – zaśmiała się.
- Jeśli będziesz
chciała nie widzę przeszkód…
- Chcę. –
rzuciła szybko, czym totalnie zaskoczyła blondyna.
- A
przespacerujesz się ze mną najpierw? Chcę ci coś pokazać.
- Z tobą nawet
na koniec świata Morgi. – musnęła jego usta, po czym wystawiła rękę.
Chłopak pokręcił
tylko głową i chwytając jej dłoń poprowadził ją w miejsce, które miał nadzieję,
będzie dla nich wyjątkowe.
Po paru chwilach
Ana wraz z Gregorem dotarli do domu, w którym można było wyczuć mniej gęstą
atmosferę niż rano.
- Wróciliśmy! -
rzuciła szybko blondynka pociągnąwszy szatyna w kierunku swojego pokoju.
- Dokąd to tak
prędziutko Ana? - zawołała tym razem Gudrun.
- Po lepsze
jutro. - uśmiechnął się przyjaźnie skoczek wchodząc do pomieszczenia, które
było dla niej oazą w tym domu.
- Ana, ale skąd
ten pośpiech... Nie zjecie kolacji?
- Mamo...
Przepraszam, ale sama powinnaś zrozumieć, że im szybciej trafimy do Linzu tym
lepiej.
- Skończymy tę
paranoje. - dokończył Gregor, pomagając w spakowaniu kilku najpotrzebniejszych
rzeczy swojej partnerce.
- Michael już
wie?
- Dowie się w
najbliższym czasie... I tak zajedziemy jeszcze do Fulpmes po rzeczy Gregora.
- Ana zostańcie
chociaż na noc... Jest ciemno, dość mroźnie...
- Nie martw się
mamo. Z Gregorem jestem bezpieczna. - uśmiechnęła się czule muskając policzek
partnera, po czym ponownie spojrzała na walizkę, która stopniowo się zapełniła
najważniejszymi rzeczami potrzebnymi na taką trasę. - Szczerze powiedziawszy
nie spodziewałam się, że tak szybko opuszczę ten dom na walizkach... Ale
niestety życie pisze inny scenariusz.
- Oby wszystko
ułożyło się po Waszej myśli Ana... Będę trzymać kciuki za pozytywne rezultaty
śledztwa. - rzekła Gudrun.
- I ja również.
Bądźcie ostrożni, Gregor... Powierzam Ci moją córkę. - uśmiechnął się Franz,
pomagając dopiąć walizkę szatynowi.
- Zatem komu w
drogę temu kopa. - uśmiechnęła się Ana jednocześnie rzucając się w czułe
ramiona matki, następnie ojca, po czym wraz z Gregorem ruszyli do samochodu.
Huk fajerwerków
pozwolił jednak na moment zapomnieć o problemie.
- To pokaz dla
naszej czwórki. - uśmiechnęła się Ana spoglądając ku górze.
- Oby zwiastował
nowe lepsze czasy... - szepnął Gregor czule obejmując partnerkę.
- Przy Tobie
może być już tylko lepiej...- rzekła błogo odpływając na dobre w silnych
ramionach chłopaka.
- Już czas
ruszać. - uśmiechnął się Gregor, po czym ruszyli w trasę prowadząca do Fulpmes.
Madlen z
Thomasem szli w ciszy. Oboje bijąc się z własnymi myślami. Lena zastanawiała
się gdzie idą, po co tam idą i… Dokąd to wszystko zmierza. Thomas natomiast walczył
z emocjami, które kotłowały się w nim od pamiętnego mistrzowskiego pokazu
łyżwiarki. Na palcach dwóch rąk nie mógłby policzyć ile razy chciał już wyznać
uczucie, jakim darzył blondynkę. To uczucie rozdzierało go od środka, ponieważ
tak bardzo chciał mieć to już za sobą… Jej reakcję. Jak to zrobić? Dlaczego to
musi być takie trudne? Dlaczego z Kristiną wszystko było prostsze, a Lena… A
Lena wywołuje w nim takie emocje, jakich nikomu nie udało się w nim wzbudzić.
Madlen poczuła
jak Morgi spina się niespokojnie. Widziała jak walczy ze sobą… Tylko… Z czym tu
walczyć? Skoro chce jej to powiedzieć to na co czeka? Może on… Może on wcale
tego nie czuje i… Nie… Niemożliwe. Nim zdążyła się powstrzymać, wyrwała się z
jego ręki i niczym sarenka, zabawnie podskakując, pognała w górę. Szli jedną z
parkowych uliczek, było dosyć stromo, ale to nie powstrzymało dziewczyny przed
cieszeniem się zaistniałą sytuacją. Postanowiła darować mu te wyznania i może
trochę, może… od stresować? Bo najwyraźniej mówienie o uczuciach przyprawiało
go o ból głowy. A to nie w tym tkwił problem. Nie to, że Thomas nie kochał
Madlen. Bo kochał… Bardziej chodziło o to w jaki sposób ona chciała by to
usłyszeć. Nie! Koniec analizowania! Po prostu to wykrzyczy.
- Lena! – rzekł
głośniej.
Dziewczyna
jednak najwyraźniej tego nie usłyszała, ponieważ dalej w najlepsze wspinała się
do góry. Co oczywiście nie było prawdą…
- Kocham cię! –
krzyknął i zastygł w miejscu.
Ona również.
Zatrzymała się jakby coś ją trafiło. I rzeczywiście tak się stało. Łzy napłynęły
jej do oczu i stanęła jak sparaliżowana. Nie, to się nie dzieje naprawdę…
- Kocham cię
słyszysz! – skoczek począł robić kroki w stronę dziewczyny. – Jestem w tobie
cholernie zakochany… I… I nie wiem co z tym zrobić. – stanął tuż za nią.
Usłyszał nagle
jak pociąga nosem. Wbiło go w ziemię… Czy ona… Czy ona płacze? Lena nie
zastanawiając się dłużej odwróciła się do niego i głośno zapłakała, po czym
rzuciła mu się w ramiona czym totalnie zaskoczyła blondyna. Za długo na to
czekała… Zbyt dużo poświeciła… A teraz? Okazało się, że to wszystko miało sens…
Te wszystkie samotne lata… Te wszystkie odrzucone zaloty… Opłaciło się. W końcu
miała to, czego pragnęła najbardziej na świecie. Odwzajemnioną miłość. Nie
mogła tego powstrzymać… tych kotłujących się wewnątrz niej emocji. Musiała dać
im upust… Dlatego najzwyczajniej w świecie… Popłakała się jak małe dziecko.
Thomas trzymał ją mocno w ramionach zastanawiając się właśnie do czego tutaj
doszło… On mówi, że kocha, a dziewczyna płacze na te słowa. Co to ma kuźwa
znaczyć?! Że co? Że ona jego nie… I nie wie jak mu to powiedzieć? Serce waliło
mu w szaleńczym rytmie… Nigdy jeszcze nie czuł się tak niepewnie. Kamień, który
ciążył mu wcześniej na sercu, wraz z wypowiedzeniem tych dwóch słów rozpadł się
na małe kawałeczki, ale teraz… Ponownie przyprawiał go o mdłości… Nie brał w
ogóle pod uwagę, że ona mogła… by… Nim dokończył myśl, poczuł na swej szyi jej
dłonie. Delikatnie się już uspokoiła… Jej ciało opuściło napięcie… Czuł to. Po
chwili trzymała jego twarz w dłoniach. Nie wiadomo kiedy zorientował się, że ma
zamknięte oczy. Bał się ich otworzyć… Bał się co może tam zastać. Jej oddech na
jego wargach spowodował niemałe poruszenie na ciele Thoma.
- To ja cię kocham…
- szepnęła. – Od zawsze Thomas… Kocham cię tak jak jeszcze nikt nie kochał… I…
To tak cholernie boli… Czasami sprawia, że wręcz nie mogę oddychać. – słowa
wypływały z wnętrza dziewczyny.
Nie pozwolił jej
więcej mówić wpijając się w jej usta. Przeciągał pocałunek do granic
możliwości, odbierając jej jakąkolwiek możliwość przejęcia nad tym kontroli.
Chciał ją całą, tutaj i teraz… Miała być jego.
- Nie wiem Lena
co się dzieje ze mną… - rzekł wplatając dłonie w jej włosy i opierając czoło o
jej czoło. – Wywołujesz we mnie takie uczucia… Nie znam ich… Bo nikt jeszcze
nie doprowadzał mnie do takiego stanu. Kiedy cię widzę… kiedy jesteś blisko…
Serce zmienia rytm bicia w mojej piersi… Krew zaczyna mi niespokojnie krążyć w
żyłach… A każda cząstka mojego ciała woła tylko do ciebie. Obezwładniłaś mnie…
Zaczarowałaś… Zawładnęłaś nad moją duszą i ciałem. – w końcu otworzył oczy.
Łzy lały się ciurkiem po twarzy blondynki. Ona
nie mogła tego powstrzymać, a on nie wiedział dlaczego ona płacze…
- Proszę… Nie
płacz… Dlaczego…?
- Bo tak bardzo
cię kocham Thomas. Nawet nie wiesz ile czekałam… ile czekałam na te słowa. –
powiedziała lekko się uśmiechając. – To ze szczęścia. Że mam ciebie. Och… - i
tym razem to ona go pocałowała.
- I będziesz
mnie miała… Na zawsze. Bo jestem w tobie, Madlen Steward… Szaleńczo, wariacko,
na zabój… bezapelacyjnie… do końca świata… zakochany. – powiedział stanowczo,
po czym pochwycił na ręce i zaczął okręcać wokół własnej osi.
Z oczu Leny
ponownie popłynęły łzy. Mimo wszystko oboje zaczęli się głośno śmiać. Wyglądali
jak wariaci. Ba! Oni byli wariatami! Wariowali w szaleństwie swojej miłości…
- Kocham cię. –
oznajmił poważnie już Tom kiedy stopy Leny spoczęły na twardym podłożu.
- Kocham cię. –
odrzekła Madlen, a następnie kolejny już raz złączyła swoje usta z malinowymi
wargami chłopaka, które z każdym muśnięciem doprowadzały ją do coraz większej
błogości… i poddania.
Nagle usłyszeli
wystrzał. Doskoczyli do siebie jeszcze mocniej w przestrachu, jednak za chwilę na niebie pojawiły się ogromne fajerwerki. Spojrzawszy na siebie, wybuchli
niekontrolowanym śmiechem. Lena dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stoi na
sporym wzniesieniu, z którego rozprześcierał się piękny widok na miasto…
Spowite lampami ulicznymi i fajerwerkami. Fajerwerkami, które były
wystrzeliwane na ich cześć. Och, lepszej scenerii nie mogli sobie wymarzyć.
Spletli swoje dłonie w czułym uścisku.
- Och chodź
tutaj! – Lena nie mogła wytrzymać już ten dzielącej ich granicy, więc kolejny
dziś raz wciągnęła go w swoje ramiona.
- Piękna. Moja.
Lenka. – mówił Tom odgarniając jej włosy z twarzy i chowając czule za ucho.
- Chodźmy stąd.
– szepnęła przeciągle łapiąc go za poły kurtki.
- Dokąd tylko
rozkażesz moja pani. – uśmiechnął się muskając jej usta.
- Do łóżka… mój
panie. – odrzekła kokieteryjnie i nie czekając długo od razu przeszła do
konkretów dając mu posmakować rozkoszy jaką tej nocy mieli sobie razem
sprezentować.
Droga do
posiadłości Morgensternów trwała… naprawdę długo. Zakochana parka nie
szczędziła sobie czułości, co raz zatrzymując się by po raz setny dzisiejszego
dnia łączyć się w czułym pocałunku… sto pierwszy… sto drugi… Thomas co chwila
zatrzymywał się przy jednym z większym konarów i pomagał sobie opierając o nie
Madlen, bezwstydnie się do niej dobierać. Oboje mieli gdzieś czy ktoś na nich
patrzy… Liczyli się tylko oni i miłość, którą wzajemnie do siebie czuli. Mimo
wzajemnego pożądania jakoś udało im się dotrzeć do drzwi. Ich otwarcie nie było
łatwym dla Morgiego zadaniem zważywszy na to, że Lena nie pozwalała mu nawet na
moment oderwać się od jej ust. Kiedy mu się to udało, z impetem wpadli do
środka lądując na podłodze, co oczywiście zwieńczyli głośnym śmiechem. Lena
leżąc na Thomasie śmiała się do rozpuku, była teraz tak cholernie szczęśliwa.
Nie zastanawiając się znowu zaczęła obcałowywać jego usta i policzki. Tom nie
widząc przeciwwskazań zaczął pozbawiać dziewczynę kurtki, po czym zrzucił ją z
siebie i zawisł nad nią.
- A co tutaj się
wyprawia? – usłyszeli nagle głos Gudrun, która właśnie weszła na korytarz
słysząc niepokojące dźwięki.
Ona stanęła jak
wryta, a parka powstrzymując śmiech spojrzała na rodzicielkę.
- Thomas! Czyś
ty oszalał! – wykrzyknęła widząc zastaną sytuację. – Zostaw Madlen w spokoju i
podnieś ją z tej podłogi.
- Witaj kochana
mamusiu. – zaśmiał się robiąc to co matka mu kazała, czyli uniósł Len z
podłogi, po czym najzwyczajniej w świecie przełożył sobie ją przez plecy. –
Masz rację… oszalałem… z miłości! – wykrzyknął, musnął policzek Gudrun i w
podskokach ignorując sprzeciwy blondynki, pomknął do swojego pokoju.
Pani Morgenstern
patrzyła na wbiegającego po schodach syna z niepokojem, ale i zadowoleniem.
Nigdy jeszcze tak się nie zachowywał, nigdy jeszcze nie był taki szczęśliwy.
Ścisnęło się jej serce i zastawiła usta ręką, czując jak do oczu napływają jej
łzy.
- Och, co ta
dziewczyna z nim zrobiła. – westchnęła.
- Rozkochała… -
rzekł ni stąd ni zowąd Franz obejmując żonę i całując czule jej czoło.
Tymczasem parka
już dawno znalazła się w pokoju skoczka. Tom nie owijając w bawełnę od razu
rzucił panią swego serca na łóżko, po czym zawadiacko się uśmiechnął. Och, ona
należała tylko do niego… cała jego. Caluśka. Mało nie klasnął tam w ręce ze
szczęścia, ale powstrzymując się, wiedząc bowiem, że ma inne zadanie do
wykonania, bez ceregieli rozpoczął tę grę od ściągnięcia jej butów.
- Oj nieładnie
panno Steward… W butach na moje łóżko. – powiedział karcącym tonem, na co Lena
prychnęła.
- Jakbym w ogóle
miała jakiś wybór… - odrzekła.
- Chyba będzie
kara… - mówił walcząc z jednym z jej butów.
- Kara… A może
nagroda panie Morgenstern? – zapytała kokieteryjnie Madlen, po czym kiedy nie
miała już na sobie obuwia klęknęła na łóżku kładąc swe zimne dłonie na jego
torsie.
Przegryzając
wargę wsunęła ręce pod jego koszulkę. Tom zaśmiał się pod nosem. Ciekawe na jak
długo ta jej odwaga się utrzyma… Chcąc sprawdzić czy dziewczyna na pewno jest
pewna swych poczynań przyciągnął ją wręcz brutalnie do siebie jedną ręką
przytrzymując kark, a drugą kładąc na jej pośladkach, które od razu zaczął
bezwstydnie uciskać. Ona w odpowiedzi wpiła się w jego usta tym samym kierując
swe dłonie do zapięcia jego paska. Zszokowanemu Morgiemu nie pozostało nic jak
tylko poddać się ten drobnej, dominującej istocie. Pozwolił jej rzucić się na
poduszki i górować nad sobą. Ale co by nie mówić… Bardzo mu się to podobało. Po
pierwsze miał doskonały widok na jej piersi skryte jeszcze pod materiałem
stanika, a po drugie mógł bez oporów dotykać całego jej ciała. Bynajmniej tak
mu się wydawało, dopóki dziewczyna nie usiadła na nim okrakiem i nie
przygwoździła jego rąk nad głową.
- I co ci teraz
zrobić Tomi… - zapytała przeciągle miziając go po twarzy włosami.
- A na co masz
ochotę?
- Na chwileczkę
zapomnienia mój luby. – zaśmiała mu się do ucha, po czym przegryzła małżowinę
czym wywołała nieznaczne poruszenie się chłopaka.
Po mimo
posiadania niedużej wiedzy seksualnej, znała już na tyle ciało Thomas, aby
wiedzieć gdzie były jego czułe punkty. Od ucha swe usta skierowała na szyję, a
rękoma podwinęła jego koszulkę. Obcałowała cały jego tors torując sobie drogę w
dół. Morgi leżał spokojnie modląc się w duchu by dziewczyna przedwcześnie się
nie przestraszyła. Po drugie nie wiedział ile wytrzyma… Jego frustracja
seksualna i fakt, że tak dawno nie uprawiał seksu… Wcale nie napawały go
optymizmem do długiego wytrzymania przy tej pieklenie seksownej kobiecie. Nagle
napiął się jak struna… Ponieważ Lena usiłowała pozbawić go spodni razem z
bokserkami. O nieee… Tego już za wiele. Chwycił ją przejmując kontrolę nad
sytuacją i to teraz on górował nad nią. Lena zachichotała niczym mała
dziewczynka udając niewiniątko. W głębi jednak czuła ogromne podniecenie, które
domagało się zbliżenia… tutaj i teraz. Morgi jednak postanowił ostudzić jej
zapędy i zaczął łaskotać ją językiem po szyi. Tego dziewczyna nie mogła znieść.
Miała tam potworne łaskotki i zaczęła piszczeć i się wierzgać. Tom przygwoździł
ją więc do łóżka wsuwając się między jej nogi. Tak chcesz się bawić… pomyślał.
Dobrze, jedną ręką chwycił jej dłonie, a drugą począł odpinać jej spodnie. Lena
wciągnęła ostro powietrze do płuc. Ich wzrok na chwilę się skrzyżował, a potem…
Wybuch… Zaczęli się namiętnie całować wzajemnie pozbawiając się jedynie dolnej
części garderoby. Nie było to jednak takie proste… a szaleńczy rytm wcale w tym
nie pomagał. Lena obejmując Toma nogami w pasie zaczęła zsuwać z niego spodnie,
a on unosząc jej biodra do góry wyswobadzał ją z jeansów. Po chwili leżała
przed nim w samych figach (pomijając fakt, że góra została nieruszona). Jej
natomiast nie udało się uwolnić go z bokserek, jedynie zsunęła mu spodnie do
kolan. Morgi zawisł więc nad nią szukając wskazówki w jej oczach co dalej.
- Och Thomas
proszę… - Madlen zaczęła się pod nim wić nie mogąc dłużej tego znieść.
Czy on kiedyś
przestanie ją katować?
- Po prostu to
zrób… - westchnęła wysuwając w jego stronę swoje biodra.
Morgi zwęził
oczy… Nie. Nie tutaj i nie tak. Natarł jednak na nią będąc ciekawym jej reakcji
i otarł się o jej ciało chwytając w rękę jej biodro. Lena westchnęła odchylając
głowę do tyłu.
- Po prostu… to
zrób. – szepnęła kiedy otworzyła oczy, a nad sobą ujrzała jego twarz.
- Kocham cię. –
usłyszała w odpowiedzi i mocniej poczuła biodra Thomasa.
Ponownie syknęła
wyginając ciało w jego stronę. On naprawdę chciał ją zamordować. Jeśli teraz
czuła niesamowite doznania, to co będzie kiedy naprawdę zaczną się kochać… Nie
dokończyła myśli, ponieważ dało się słyszeć pukanie do drzwi...
~~~
Kochane nasze!
Oddajemy w Wasze łapki kolejnego świeżaka - jeden z ostatnich rozdziałów z zapasu... Ale zleciało, a tu dalej trzeba pisać :)
Piękny rozdział prawda? Taki pełen ciepła i miłości... Ana z Gregiem zaczynają czuć chemie, a Morgeny po wielu wiekach i wielu godzinach płaczu, rozpaczy WRESZCIE zdobywają się na wyznania miłosne!!! Gorąco mimo mrozów nie? :D
Kto lub co im przeszkodziło dowiecie się w następnym rozdziale... :) Zresztą tak samo jak tego czy Gregor z Ane zakończą sprawę z dopingiem... No i będzie więcej, więcej emocji - trzymajcie się mocno poręczy bo przyśpieszamy! :D
Dziękując, że jesteście serdecznie pozdrawiamy :*
Wasze,
Ania&Madziusa
Oddajemy w Wasze łapki kolejnego świeżaka - jeden z ostatnich rozdziałów z zapasu... Ale zleciało, a tu dalej trzeba pisać :)
Piękny rozdział prawda? Taki pełen ciepła i miłości... Ana z Gregiem zaczynają czuć chemie, a Morgeny po wielu wiekach i wielu godzinach płaczu, rozpaczy WRESZCIE zdobywają się na wyznania miłosne!!! Gorąco mimo mrozów nie? :D
Kto lub co im przeszkodziło dowiecie się w następnym rozdziale... :) Zresztą tak samo jak tego czy Gregor z Ane zakończą sprawę z dopingiem... No i będzie więcej, więcej emocji - trzymajcie się mocno poręczy bo przyśpieszamy! :D
Dziękując, że jesteście serdecznie pozdrawiamy :*
Wasze,
Ania&Madziusa
Tak, tak, tak!!! Nareszcie :D Thomas jak już się zebrał w sobie na wyznania to zrobił to jednocześnie w najprostszy, jak i najbardziej oryginalny sposób (to dopiero paradoks :p). Aż tyle czasu zajęło mu ogarnięcie wszystkiego i wyduszenie tych 2 magicznych słów, ale zdecydowanie warto było czekać tyle czasu żeby to przeczytać :D to teraz czas na przedmałżeński miesiąc miodowy w tym błogim stanie :)
OdpowiedzUsuńAna i Gregor - zapowiada się wyjazd pełen emocji (m. in. dzięki obecności Michiego). Mam nadzieję, że w końcu i u nich wyjaśni się cała sprawa z pseudo-dopingiem i będą mogli w końcu odpocząć, nacieszyć się sobą, swoim szczęściem i ogólnie zapanuje kraina szczęśliwości chociaż na trochę u obydwu par jednocześnie.
Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, bo akcja przybrała nieoczekiwany obrót, zaskakujecie za każdym razem, ale oczywiście pozytywnie.
Pozdrowienia i do przeczytania niedługo mam nadzieję :D
Hej :-)
OdpowiedzUsuńKochane powiedzieć, że rozdział jest piękny to moi zdaniem stanowcze niedomówienie, bo jest przecudowny, fantastyczny, ale jak mogłyście zakończyć w takim momencie, co?
Nawet nie wiecie jak cieszę, że wreszcie z ust Thoma i Lenki padły te dwa niewinne a zarazem najcudowniejsze słowa, bo w pewnym momencie bardzo bałam się, że znów do tego wyznania nie dojdzie przez co trzeba będzie na ten jakże cudowny moment jeszcze dłużej czekać… Liczę mocno, że ta gorąca sielanka pomiędzy nimi będzie trwała wiecznie…
A co do Ann i Gregora to czuje, że podczas ich wyjazdu może wiele się wydarzyć i mam wielką nadzieję, że główny cel wyprawy zostanie osiągnięty i para będzie mogła wreszcie być w pełni szczęśliwa …
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
BU$KA <3 :*