Strony

czwartek, 2 stycznia 2025

108. Welcome to St. Tropez!

Była ciemna noc, kiedy Thomas kilka dni potem wrócił do swojego mieszkania. Zmęczony zarówno fizycznie jak i psychicznie po spędzeniu kilku dni na treningach w polskim miasteczku Zakopane, wchodził właśnie z niejedną torbą na ramieniu do swego mieszkania. Z wycieńczenia nie zwrócił uwagi na brak włączonego alarmu. Dosłownie niczym w autopilocie wykonywał ruchy ledwie widząc na oczy. Rzucił bagaże w kąt i włócząc nogami ruszył w głąb domu. Nagle w salonie zaświeciło się delikatne światło. Zmrużył oczy i zauważył jak z kanapy podnosi się jakaś postać. Po niedługiej chwili stała przed nim Madlen. Boso, z odkrytymi nogami, mając na sobie zaledwie jego koszulkę, którą mu sprezentowała na walentynki. Nie… nie może być. Bezwiednie ruszył w jej stronę. Dziewczyna z delikatnym uśmiechem również poczyniła kilka kroków w jego kierunku. Po chwili Morgi chwycił jej twarz w dłonie, a serce wykonało kilka wesołych fikołków w jego piersi. Ona naprawdę tu była… To nie był sen.
- Skąd się tu wzięłaś? – zapytał.
- Czekałam na ciebie. – odrzekła. – Bardzo za tobą tęskniłam. – dodała i złączyła ich usta w pocałunku, obejmując go za szyję.
Dłonie chłopaka pomknęły na jej talię, a potem niżej na biodra. Koszulka Leny uniosła się do góry, dzięki czemu Thomas dotknął jej pośladków skrytych pod koronkowymi figami. Zamruczał jej w usta.
- Co powiedziałaś rodzicom? – zapytał biorąc ją na ręce.
- Że idę podlać ci kwiatki. – uroczo zachichotała obejmując go w pasie nogami i lekko przegryzła wargę.
- Jesteś niemożliwa. – Thomas zaśmiał się w głos, po czym ponownie ją pocałował i zaczął kierować się ku swojej sypialni.
Po niedługim czasie Lena leżała już w pościeli. Morgi ściągnął z siebie odzienie wierzchnie i uśmiechnął się półprzytomnie z wymalowanym szczęściem na twarzy. Bez ceregieli objął drobne ciało blondynki w niedźwiedzim uścisku, układając swą głowę na jej piersiach.
- Nie mogłaś zrobić mi większego prezentu. – powiedział sennie nawet nie unosząc głowy. – Nie ma nic lepszego niż zalegnąć w twoich ramionach… - ziewnął. – Tak bardzo cię kocham Madlen. – wyszeptał i złożył delikatny pocałunek w okolicy jej serca.
Lena uśmiechnęła się czule i zaczęła pieszczotliwie głaskać go po włosach, przez co ciało Thomasa rozluźniło się w ułamku sekundy. Po następnej już spał. Na twarzy Madlen zagościł błogi uśmiech.
- Kocham cię. – wyszeptała, lekko się poprawiła i nadal gładząc go po głowie sama zasnęła.
Rankiem, pierwsza z łóżka wyskoczyła Lena. Thomas, zmęczony po długiej trasie powrotnej z Polski oraz po wyczerpujących treningach dalej słodko sobie spał. Dziewczyna nie miała serca go budzić, więc delikatnie wyswobodziła się z jego uścisku i cicho zeszła na dół. Dzień zapowiadał się przecudownie. Słońce już dawno górowało na bezchmurnym niebie, rozświetlając salon oraz kuchnię. Blondynka nie namyślając się długo, rozsunęła drzwi balkonowe i pozwoliła czerwcowemu wiaterkowi owiać jej ciało. Nabrała głęboko do płuc chłodnego, letniego powietrza i z uśmiechem na ustach pomknęła do kuchni. Załączyła radio na swoją ulubioną stację, nastawiła ekspres i zajrzała do lodówki. Jak dobrze, że zrobiła wczoraj zakupy… Kawaler śpiący u góry chyba ciągle myślał, że lodówka w jakiś magiczny sposób sama się uzupełnia. Cały Thomas, przerzuciła oczami, po czym jednak uśmiechnęła się czule. Czy ona właśnie stała przed otwartą lodówką i nieprzytomnie się w nią wpatrywała? Możliwe… Czy była niemoralnie szczęśliwa? Bardzo prawdopodobne… Czy była po uszy zakochana w śpiącym blondynie? Zdecydowanie… Bezapelacyjnie i do końca świata. Pokręciła śmiesznie głową, chcąc wrócić do rzeczywistości i wyciągnęła mleko. Nalała go do spieniacza i nastawiła cappuccino. Kręcąc biodrami ruszyła w kierunku szafki, gdzie kilka dni wcześniej schowała nowy mikser. Będą placki bananowe, klasnęła w dłonie, kiedy cały sprzęt był już podłączony. Włożyła do misy wszystkie składniki i nacisnęła włącznik. Tanecznym krokiem ruszyła do kolejnej szafki, w której ukryta była patelnia do naleśników. Tymczasem na schodach pojawił się nie kto inny, tylko Thomas. W samych bokserkach, jak miał w zwyczaju, schodził z góry przecierając oczy dłońmi. Będąc na ostatnim schodku spostrzegł tańczącą blondynkę. Oparł się o barierkę, skrzyżował nogi i z rozmarzonym spojrzeniem spoglądał na jej poczynania. Dziewczyna położyła naczynie na indukcji i skierowała swe kroki do kończącego swą pracę robota kuchennego. Wyciągnęła misę i drewnianą łyżką poczęła spulchniać ciasto. Zadowolona z jego końcowej konsystencji odłożyła misę do lodówki, chcąc dać ciastu trochę odpocząć, następnie chwyciła swoją filiżankę w ręce. Prawie ją upuściła podskakując przestraszona, kiedy niespodziewanie czyjeś ręce spoczęły na jej brzuchu, a klatka piersiowa wtuliła się w jej plecy. Odprężyła się szybko, czując jak dłonie Thomasa zaczęły delikatnie błądzić po jej piersiach, a usta odnalazły drogę do jej szyi. Uśmiechnęła się błogo, przegryzła wargę i mocniej wtuliła w ciało chłopaka opierając swą głowę o jego tors. Morgi zamruczał jej do ucha.
- Piękne widoki z samego rana. – przegryzł jej małżowinę i mocniej ścisnął piersi.
Lena zamknęła oczy i cicho jęknęła. Odstawiła filiżankę na blat, kiedy dłonie Thomasa znalazły się pod jej koszulką. Widocznie dzisiejszy poranek zacznie się nieco inaczej niż wszystkie inne… Pozwoliła ściągnąć z siebie bluzkę, po czym odwróciła się do niego stając w samych koronkowych figach. Zerknęła na niego spod rzęs, a chłopak nerwowo wciągnął powietrze. Zaatakował jej usta, zanim dziewczyna w ogóle pomyślała o strofowaniu go. Wziął ją na ręce i posadził na wolnym blacie. Nie przestając jej całować, pomknął rękoma do jej bioder, by po chwili wsunąć je pod jej dolną cześć bielizny. Madlen czując coraz większe narastające w niej podniecenie, nie miała zamiaru ucinać tej jakże namiętnej chwili. Co prawda byli w kuchni… Ale raz się żyje! Czasami należy dać upust emocjom i pozwolić się ponieść. Dlatego przysunęła się na skraj blatu i chwyciła rękoma jego bokserki. Morgi oderwał się od ust dziewczyny i spojrzał zamroczony na jej poczynania. Ona zawadiacko się uśmiechnęła i przegryzła wargę. Nie musiała go dalej ponaglać. Chłopak szybko ściągnął z siebie ubranie, po czym przyciągnął jej biodra do siebie. Lena ostatni raz ucałowała jego usta i odchyliła się do tyłu lekko unosząc pośladki. Morgi mając na twarzy minę największego zwycięzcy, nie ściągając z niej bielizny, lekko przesunął materiał i powoli w nią wszedł. Madlen chwyciła go jedną ręką za szyję, drugą się lekko podparła i odchyliła do tyłu głęboko wzdychając. To… było… na… maxa… erotyczne! Jęki dziewczyny i ciche westchnienia chłopaka wypełniły kuchnię. Thomas jedną ręką podtrzymywał tułów Leny, a drugą ściskał jej prawe biodro. Patrząc na jej twarz pogrążoną w rozkoszy przyspieszył swoje ruchy. Blondynka mocniej objęła go nogami w pasie, przez co ich połączenie zmieniło kąt. Morgi warknął i ledwo nad sobą panując, jednym ruchem zerwał jej figi z ciała. Madlen otworzyła oczy i jęknęła jeszcze głośniej. Jego twarz przedstawiała totalne oderwanie się od rzeczywistości. Oczy mu wręcz płonęły…
- Lena… - wyszeptał. – Jaki masz dziś dzień cyklu? – zapytał i jednocześnie lekko zwolnił tempo.
Madlen oderwała ręką od blatu i objęła go za szyję, na co chłopak przyciągnął jej ciało bliżej do swojego. Zwalniając swoje ruchy do granic możliwości zaczął ją ponownie całować. Lenie zajęło chwilę by dojść do siebie na tyle, by mogła w głowie policzyć dni od swojej ostatniej miesiączki.
- W środę powinnam mieć okres. – wyszeptała w jego usta i przesunęła biodra na skraj blatu.
- Czy mogę… - zaczął łapiąc ją za pośladki.
- Musisz... – odrzekła Lena i mocniej objęła go rękoma za szyję.
Morgi westchnął przeciągle, po czym ponownie zaczął się szybciej poruszać. Madlen w odpowiedzi bezwiednie mocniej się na nim zacisnęła, na co Thomas siarczyście zaklął i jeszcze bardziej ją do siebie przysunął. Szepcząc jej w usta jak dobrze mu było, zaprowadził ją na skraj wytrzymałości. Orgazm Leny pojawił się zatem szybko i niespodziewanie. Kiedy fajerwerki zniknęły sprzed oczu i wróciła jej sprawność widzenia, z błogim uśmiechem patrzyła jak chłopak dochodzi na zmianę klnąc i wyznając jej miłość.
- Uwielbiam takie poranki. – zamruczała Madlen po niedługiej chwili, nadal tuląc się do chłopaka, kiedy on odzyskał panowanie nad swoim ciałem i umysłem.
- Uwielbiam kłaść i budzić się przy tobie. – odrzekł Morgi. – Dziękuję, że tu wczoraj byłaś. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałem cię zobaczyć… wziąć w ramiona, ucałować. Te kilka dni bez ciebie były okropne.
- Zaraz wszystko mi opowiesz o treningach w Polsce. – musnęła jego usta. – Najpierw jednak… może wspólny prysznic? – zapytała zachęcająco się uśmiechając.
Morgi na te słowa, pochwycił ją na ręce. Lena objęła go mocniej nogami w pasie i czując, że nadal tworzą jedno ponownie złączyła ich usta w czułym pocałunku. Chłopak ruszył w stronę łazienki na dole, tym samym rozpoczynając rundę numer dwa. Madlen zaśmiała się na jego poczynania, ale pozwoliła się zabrać pod prysznic, gdzie kolejny raz Thomas zafundował jej niesamowite doznania, sam biorąc od niej to samo w zamian.
***
Tymczasem tuż obok Saint Tropez druga para korzystała z uroków urlopu.
- Myślę, że na dziś... Przewiduję siedzenie w domu i korzystanie z dobrodziejstw tego miejsca. – zaśmiał się Gregor prezentując Ane miejsca z ich tymczasowej willi. 
- Kochanie, ale obiecałeś, że dziś zwiedzimy Saint Tropez... 
- Ana, od trzech dni nic innego nie robimy tylko zwiedzamy. – zaśmiał się Gregor, po czym zaczął kolejno wyliczać. – Monaco, Nicea, Cannes... Dziś zapowiadam błogie lenistwo. Mamy jeszcze możliwość spędzić tu kilka dni, więc ze wszystkim zdążymy. – dziewczyna usiadła okrakiem na jego udach, pochyliła się nad leżącym na hamaku partnerem składając czuły pocałunek na jego ustach.
- Ale obiecujesz? – szatyn przytaknął, po czym rozłożył swoją rękę by zrobić wygodne miejsce na swym ciele dla dziewczyny.
Ta ułożyła się na jego barku i po chwili uniosła oczy ku niemu.
- Nie wierzę, że twój sponsor pozwala nam korzystać z tych wszystkich udogodnień.
- Stwierdził, że to podziękowanie za udany sezon i tegoroczną współpracę. Skoro tak bardzo chciał podziękować, to czy można odmówić? – zaśmiał się Gregor bawiąc się włosami Ane. – Czerpmy do woli, bo niedługo kolejne ciężkie miesiące nas czekają. – pokazał dziewczynie drugą ręką piękny widok, który się przed nimi roztaczał.
Willa, którą mieli przyjemność zamieszkiwać znajdowała się przy brzegu samego Morza Śródziemnego. Dojście do niego z każdej strony utorowane było palmami, dzięki temu wszystko sprawiało iście rajski klimat. 
- Dziękuję, że mnie tu ze sobą zabrałeś... 
- Zasługujesz na to co najlepsze. – uśmiechnął się szatyn, muskając jej czoło.
Dziewczyna po chwili podniosła się nieco do pionu, po czym uniosła jego szyję. Przygryzła jego wargę mocniej obejmując dłońmi jego kark, złożyła szczere podziękowania w postaci pocałunku.
- Przeleżymy na tym hamaku tak cały dzień? – spytała po chwili spoglądając na partnera. 
- Nie sądzę, ale dziś będę Cię rozpieszczał... 
- Gregor, nie prowokuj, bo nie wrócimy do Austrii tylko przepadniemy z kretesem. – zaśmiała się dziewczyna.
Cieszyli się, że mogą skorzystać z kilku dni wolności poza spojrzeniami innych. Nikt ich tu nie znał, wbrew temu co mówił Thomas, nie spotykali żadnych nachalnych fanek Gregora. Wreszcie mieli spokój i pragnęli go wykorzystać w najlepszy dla siebie możliwy spokój. 
- Ja już dawno przepadłem. – powiedział Gregor zeskakując z leżaka.
Chwycił w ramiona swoją blondynkę by następnie mocniej wpić się w jej usta. Wbijając lekko paznokcie w jego szyję, dziewczyna w całości oddawała w pocałunek całe uczucie. 
- To co dziś zaplanowane na tak piękny wolny czas? – spytała patrząc w jego roziskrzone tęczówki. 
- Wskakuj w bikini, najpierw spacer piękną plażą Pampellone. A potem hmm... Niespodzianka. – powiedział tajemniczo chłopak.
Dziewczyna przygryzła mocniej wargę, ale zgodnie z jego wcześniejszym poleceniem udała się do pokoju przebrać. Przerzucając walizkę zlokalizowała ulubiony strój, po czym narzuciła na wierzch lekką, zwiewną, koronkową sukienkę w kolorze białym. Chwyciła kapelusz i okulary by następnie ruszyć do ukochanego. Gotowy, czekał już na nią przy wejściu. Blondynka zsunęła lekko okulary na nos by zlustrować szatyna jednym spojrzeniem. Chwyciła mocniej jego dłoń, po czym ze śmiechem stwierdziła.
- Para jak z magazynu modowego. 
Chłopak tylko pokiwał twierdząco głową. Szybko zamknął drzwi i zaczął prowadzić dziewczynę po najpiękniejszej piaszczystej plaży w okolicy. W połowie drogi przyjemnego spaceru puściła jego rękę i zaczęła biec przed siebie motywując go do tego samego. Dość szybko ją zapał, obrócił wokół własnej osi by po chwili legnąć na piachu. 
- Gregor, kto by pomyślał jeszcze chwilę temu, że tak błogo dane nam będzie wspólnie korzystać z urlopu... Nasz pierwszy samodzielny wyjazd z dala od wszystkich, z dala od Austrii... Bez zgiełku sławy, mając wreszcie ten czas tylko dla siebie. 
- Zatem niech ta chwila trwa jak najdłużej! – zaśmiał się chłopak, po chwili na nowo chwytając dziewczynę za rękę by doprowadzić ją do pozycji stojącej.
Pytająco spojrzała ku niemu. Gregor dłonią ruszył ku jej sukience, by dość szybkim ruchem się jej pozbyć. Jego oczom ukazała się zgrabna, muśnięta już letnim słońcem sylwetka dziewczyny w niebieskim bikini. Przegryzł mocniej wargę co ona skwitowała śmiechem.
- I kto kogo miał rozpieszczać? – spytała blondynka, rzucając cwane spojrzenie. 
- Chyba była promocja na takie doznania i się załapałem. – bez zbędnej dyskusji zaczął rozpinać kolejne guziki koszuli, którą miał na sobie, a Ana w tym czasie pomogła mu szybko pozbyć się zbędnej dolnej części garderoby.
Będąc w samych kąpielówkach, ponownie chwycili się za dłonie i śmiejąc się w głos ruszyli ku turkusowemu morzu. Po chwili wodnych szaleństw dziewczyna została wciągnięta przez chłopaka na ramiona, rozłożyła ręce. 
- Nie wracajmy Gregor, zostańmy tu dłużej! 
Chłopak głośno się zaśmiał, stwierdzając, że to opcja póki co nie do zrealizowania, po czym wyszedł niosąc swą ukochaną na koc, gdzie mogli pokorzystać z uroków zarówno pięknych widoków jak i słońca. 
- Czy są jeszcze jakieś miejsca, które chciałabyś zobaczyć? – spytał nagle szatyn.
- Mam wiele marzeń, wiele planów... Jest na świecie tyle pięknych miejsc... Ale uwzględniając to, że jesteśmy tu razem, to czyni to miejsce jeszcze bardziej wyjątkowym... 
- To prawda, we Francji jest coś urzekającego i magnetycznego. Ale bez Ciebie... Nie byłoby tu tak miło. Myślę, że już czas na kolejne niespodzianki. Idziemy? – powiedział unosząc jedną brew. 
- Prowadź zatem. – chwyciła mocniej jego dłoń, po czym ruszyli ku nowym ciekawym miejscom Prowansji.
Po zrobieniu kilku zdjęć na słonecznym wybrzeżu, dotarli do domu, który zajmowali. Czekały tam na nich już dwa rowery. Dziewczyna spojrzała pytająco na co ten tylko się uśmiechnął. 
- Przekonałaś mnie, jedziemy na rowerze na obiad do Saint Tropez.
- A znasz trasę? – zaśmiała się dziewczyna. 
- Nie bój się, wiem wszystko co niezbędne. 
Ana pokręciła ze zdumieniem tylko głową, w końcu czuła, że Gregor pragnie bardziej przy niej zabłysnąć... Ale doszła do wniosku, że nie będzie mu w tym przeszkadzać. Ona postanowiła tylko korzystać w pełni z uroków urlopu i jego towarzystwa. 
- Kochanie, to może najpierw szybki prysznic... A potem jedziemy? 
- Prysznic? A znajdzie się tam miejsce dla dwojga? – zaśmiał się tarasując jej lekko drogę wyjścia. 
- I co będziemy tak stali czy zaczniemy działać? – uniosła nieco oczy by patrzeć prosto w jego tęczówki, ten ponownie się zaśmiał przegryzając wargę.
- Najchętniej to bym... Nigdzie nie jechał. – pochylił głowę, po czym zaczął językiem pieścić jej szyję i obojczyki.
- Gregor! Obiecałeś... - śmiejąc się, zrobiła błagalne spojrzenie, po czym szybko wysunęła mu się pod ręką.
I zaczęła biec po schodach by być przed nim w ich tymczasowej łazience. Jego długie nogi dość szybko pozwoliły mu dobiec do konkretnego miejsca w jednym momencie. Wspólnie ściągnęli z siebie zbędne odzienie, po czym razem skorzystali z prysznica. Czując dotyk jego dłoni dziewczyna się uśmiechnęła. Ich ciała już dawno nie miały przed sobą tajemnic, a małe przyjemności w postaci każdego kolejnego dotyku czy też wzajemnej pieszczoty... Cóż, co by nie mówić sprawiały przyjemności. Ana ponownie ujrzała w jego oczach ogniki pełne pożądania. Delikatnie się uśmiechnęła, po czym postanowiła dłużej nie męczyć chłopaka. Musnęła czule jego usta i ruszyła w kierunku pokoju szukając stosownej garderoby na rower, jednocześnie będącej na tyle elegancką by być odpowiednią na kolejną część randki. W duchu się zaśmiała obserwując kolejne sukienki w torbie. Co ten facet z nią zrobił.... Jeszcze chwilę temu za nic nie zamieniłaby sportowego stylu na taki kobiecy. A teraz... Wyciągnęła hiszpankę do połowy ud w kolorze malachitu i ręcznikiem zaczęła ujarzmiać mokre włosy. Chwilę później tuż za nią pojawił się Gregor. Czując jego oddech na karku delikatnie wzdrygnęła. Działał tak hipnotyzująco. Chwycił jej dłoń, dość szybko zakręcając tak by ich spojrzenia na nowo się spotkały. 
- Jestem szczęściarzem... - Ana ponownie zachichotała. – Chodźmy coś zjeść... Bo jak tak dalej pójdzie to... - zaśmiała się ponownie patrząc w jego brązowe tęczówki.
- To co? – chłopak niewinnie przerzucił oczami.
- To zacznie mi burczeć w brzuchu z głodu. – parsknęli śmiechem widząc jego minę.
Doskonale widziała, że szukał innej odpowiedzi, ale prawdą było też to, że mijała właśnie pora obiadowa. Po niespełna kilkunastominutowej trasie znaleźli się przy samej zatoce niedaleko restauracji La Bouillabaisse Plage.
***
Tymczasem Lena i Thomas w wyśmienitych nastrojach zmierzali właśnie do Lieserbrücke, małej wsi nieopodal Spittal an der Drau, gdzie jak się okazało mieszka najlepszy przyjaciel blondyna – Meixner. Po zjedzeniu placków bananowych, które udało się koniec końców zrobić na śniadanie, udali się w następnej kolejności do stolarza, który powoli kompletował wszystkie meble do mieszkania Thomasa. Na mieście szybko zjedli lunch, a potem udali się do Spittal, gdzie mieli spędzić dzisiejszą noc, więc zostawili auto pod domem rodziców, a sami udali się taksówką do domu Meixnera. Madlen nie kryła oburzenia na wieść o istnieniu osoby, która była tak droga dla Morgiego. Chłopak jednak tłumaczył, że miał zamiar przedstawić ją Meixemu (bo tak go nazywał), kiedy jeszcze w kwietniu pierwszy raz przywiózł dziewczynę do Spittal. Jak wiadomo ten weekend jednak potoczył się inaczej, za sprawą imprezy zorganizowanej przez rodzinne miasto skoczka. Natomiast kilka dni później wystąpiła afera ciążowa, w związku z czym nie było możliwości do zorganizowania spotkania. Teraz jednak Lena na nowo pojawiła się w życiu Thomasa, dlatego chłopak nie miał zamiaru zwlekać i stąd te odwiedziny u Meixnera. Swoją drogą, sam zainteresowany nie mógł się doczekać poznania wybranki przyjaciela, co by nie mówić temat Madlen był w ostatnim czasie najczęściej poruszanym przez obu panów.
- Mimo wszystko Thomas… - ciągnęła znowu blondynka. – Jak mogłeś mi nie powiedzieć!? – burczała rozczarowana postawą swojego chłopaka. – I dlaczego Meixner nie był obecny na twoich urodzinach?
- Lena, już ci przecież to tłumaczyłem. Meixe to osoba, o której nie chcę by dowiedziały się media. To jedna z nielicznych osób spoza skoków… To z nim mogę porozmawiać bez oceniania. Jest moją bazą, moim fundamentem. To jedyna osoba, która cię nie zna i racjonalnie pozwala mi spojrzeć na niektóre aspekty. A czemu nie było go na urodzinach? Ana podobno z nim rozmawiała, ale że to była szybka, spontaniczna akcja, to niestety nie mógł się pojawić. – tłumaczył Morgi, dziewczyna jednak nadal siedziała naburmuszona.
W pewien sposób potrafiła zrozumieć podejście Thomasa, jednak z drugiej strony… czuła się pominięta. Meixner był w końcu jego najlepszym przyjacielem, a ona nie miała o nim żadnego pojęcia.
- Uśmiechnij się kochanie, bo zaraz wysiadamy. – powiedział łapiąc ją za dłoń.
Lena westchnęła bezradnie, jednak uśmiechnęła się po chwili. Ważne co tu i teraz, a prawda była taka, że właśnie wysiadali pod domem Meixego, więc koniec końców dwie najważniejsze osoby w życiu Thomasa za chwilę miały się poznać.
- No ileż można na was czekać?! – już od progu wołał wysoki blondyn w okularach. – Nie Madlen… - kontynuował wchodząc jej w zdanie, kiedy dziewczyna prowadzona za rękę przez Thomasa miała zamiar tłumaczyć ich niewielkie spóźnienie. – Wiemy oboje, że to nie ty tak długo się szykowałaś, a nasz gwiazda… - tutaj wskazał wzrokiem Morgiego.
Madlen parsknęła śmiechem na słowa Meixnera, a Thomas zrobił zirytowaną minę. Po niedługim czasie, obaj panowie z uśmiechami na ustach witali się szczerym uściskiem.
- A to Meixe jest… - zaczął młodszy blondyn.
- Madlen… dziewczyno! Ile nocek przez ciebie zarwałem! – przerzucił oczyma Meixner wchodząc w zdanie Morgiemu. – Miejże nad nim w końcu litość! I nade mną jednocześnie! Niech on w końcu przestanie do mnie wydzwaniać i jojczyć, że nie chcesz do niego wrócić… - Lena ponownie wybuchła śmiechem.
- Przykro mi Meixner, ale jak dobrze wiesz, wszystko to jego wina. – odrzekła Madlen wzruszając ramionami. – Teraz jednak mam nadzieję, że nie niepokoi cię telefonami skoro faktycznie już do niego wróciłam?
- Dziewczyno! Teraz do mnie wydzwania i ciągle w kółko słyszę – Meixner jeśli ona mnie zostawi to… bla, bla, bla… - westchnął Meixe na co Lena tylko zachichotała. – Przytulił bym cię na powitanie, ale boję się jego morderczego wzroku. – dodał zerkając z ukosa na Thomasa.
- Dobrze, że ja się nie boję. – odrzekła Lena, ucałowała jego policzek, po czym bezceremonialnie weszła do środka.
Meixe stał jak rażony piorunem i tylko bezsensu mrugał oczami.
- Ożesz w mordę! Miałeś rację! Ona jest… niepowtarzalna! – powiedział roześmiany blondyn i poklepał Thomasa po ramieniu.
- Miałeś co do tego jakieś wątpliwości? – odrzekł młodszy, po czym obaj z uśmiechami na ustach weszli do środka.
Co się okazało, Lena zdążyła się już zadomowić, ponieważ z czułością bawiła się na podłodze w salonie z psem Meixnera rasy Border collie. Zwierzę leżało na plecach, a dziewczyna łaskotała i klepała go po brzuszku co najwidoczniej sprawiało radość pieskowi, ponieważ cały aż trząsł się z zadowolenia.
- Dora! – krzyknął Meixe na ten widok. – Ty sprzedajny psie! Miałaś być obrońcą, a nie pieszczochem! – zaśmiał się, a Dora tylko wystawiła jęzor i dalej pozwoliła się głaskać Lenie. - A ty! Przestań się tak wpatrywać w ten obrazek! Wiem, że sam byś chciał być na miejscu Dory! – skierował do Morgena.
- Ja już dziś byłem na jej miejscu. – odrzekł Thomas z dziarskim śmiechem, na co jego przyjaciel tylko pokręcił głową i zaprosił swoich gości w stronę jadalni, gdzie za chwilę planował podać obiadokolację.
***
- Gregor, ale tu prawie nikogo nie ma... Jak jest tak pustawo to najczęściej znaczy, że jakościowo jest to słaby lokal... Jesteś pewny, że chcesz tu wchodzić? – szatyn przerzucił oczami na słowa swej ukochanej, po czym szeroko otworzył drzwi wejściowe do tejże restauracji.
Ana niepewnie, ale ruszyła do przodu. Nagle kelner zaczął mówić po francusku co Gregor skwitował śmiechem, bowiem postanowił sprawnie przejść na angielski. Kelner spojrzał niepewnie na szatyna. Ana widząc jego skonsternowaną minę zbliżyła się nieco i powiedziała.
- Mam rozumieć Gregor, że rezerwowałeś wcześniej stolik? – chłopak uśmiechnął się twierdząco kiwając głową. – Mamy rezerwację stolika na nazwisko Schlierenzauer. – powiedziała Ana w języku francuskim, na co kelner pokiwał twierdząco głową na znak zgody, następnie wskazał im miejsce z pięknym widokiem na zatokę i góry.
Jak na gentelmana przystało, Gregor odsunął dziewczynie krzesło. Zbliżył się nieco do jej ucha, po czym śmiejąc się powiedział w tutejszym języku.
- Pięknie mówisz po francusku. – jej zaskoczone oczy mówiły wszystko.
Tylko czemu przy kelnerze nie był taki bystry? Widząc jej ponownie pytające spojrzenie powiedział.
- Twój francuski... Brzmi co najmniej elektryzująco. – dziewczyna głośno się zaśmiała, po czym spytała.
- W łóżku też mam mówić po francusku skoro cię tak to elektryzuje? – szatyn błyskawicznie uniósł obie powieki i szeroko się uśmiechnął.
- Wyłącznie po francusku. – wymruczał chłopak.
Ana przejechała językiem po swoich ustach, co wyraźnie nakręcało jeszcze bardziej chłopaka ku nowym doznaniom. Nie musieli czekać długo na danie, bowiem postawili na klasyczną znaną na całym świecie zupę regionalną Bouillabaisse. Teraz jeszcze lepiej rozumieli jej fenomen. Dużo ryby, owoców morza i porządny dodatek w postaci przypraw takich jak szafran. Po raz kolejny tego po południa spojrzeli sobie w oczy stukając się lampką regionalnego wina. 
- Moja miłość. – dziewczyna uśmiechnęła się na słowa, które usłyszała od chłopaka nadal w języku francuskim, chwytając go za kołnierzyk koszulki zbliżyła go do siebie.
- Kocham Cię. – po chwili ich usta na nowo złączyły się w przyjemnym pocałunku. – Wracamy do domu? – dziewczyna pomrugała zalotnie rzęsami przerywając buziaka.
- Zapłacę za nasz obiad, a potem czas na kolejną niespodziankę... - dziewczyna szeroko się uśmiechnęła po słowach chłopaka.
- Chyba jeszcze bardziej polubię te słowo.
Zobaczyła jak chłopak pakuje coś do torby, po czym ruszyła za nim. Najpierw postanowił zabrać ją na mały spacer po okolicy. Wąskie uliczki, kamienne domy wszystko w stylu typowo śródziemnomorskim. Mimo swej ceny, wciąż pełno było tu turystów chcących zaznać odrobiny luksusu. 
- Gdzie teraz mnie prowadzisz mój przewodniku? – spytała blondynka.
- Po solidnym obiadku, myślę że czas na dobry deser. Wejdziemy do Le senequier przy porcie. 
- I kolejne kilogramy do zrzucania, biorę w ciemno! – zaśmiała się Ana. 
- Przecież jesteś tak filigranowa, że nie wiem jak mógłbym cię utuczyć. 
- Przytyję od nadmiaru szczęścia. – wyszczerzyła ząbki Ana jednocześnie dziękując za docenienie figury, którą posiadała.
Co by nie mówić... W ich sporcie sylwetka miała kolosalne znaczenie bo i nośność i kombinezony... Wszystko od tego zależało. Ale geny też miały spory wpływ na to, bowiem zarówno mama czy inni w rodzinie należeli do osób szczupłych. Dziewczyna weszła do lokalu, po czym zaczęła oglądać zdjęcia wiszące na ścianach ze znanymi gośćmi. Gwiazdy kina, muzyki, czy też inne znane osobistości francuskie. Podekscytowana spojrzała na chłopaka. 
- Nawet George Clooney tu był. Skąd ty takie miejsca wytrzaskujesz kochany? 
- Ma się dobrą bazę informacji... - zaśmiał się zagadkowo chłopak. 
- To czym jeszcze mnie zaskoczysz? Jakiś niekonwencjonalny wybór? 
- Hmmm… najchętniej zjadłbym coś z dużą ilością kremu... Tak słodko byś się brudziła, a ja... 
- Gregor... Nie prowokuj. – zaśmiała się głośniej blondynka. 
- Dobrze, że niedługo wieczór więc... 
- Więc co? – spytała mrugając uwodzicielsko oczami. 
- Myślę, że będzie hmm... Rajsko jak na naszych wakacjach. 
- Z tobą inaczej być nie może. – ponownie zachichotała obdarzając go buziakiem w policzek. 
Ostatecznie zamówili kawę i tartę tatin z jabłkami zwaną wśród tutejszych mieszkańców ciastem do góry nogami. Zasiedli przy czerwonych stolikach z takimi samymi krzesłami obserwując ludzi w porcie.
- Właśnie doszedłem do wniosku, że chyba jesteśmy jedynymi znanymi ze znanych, którzy mogą tutaj w spokoju wypić kawę. – zaśmiał się Gregor. 
- I całe szczęście Gregor, jak ja sobie przypomnę hmm... Na przykład Kraków... 
- O tak! Polska jest cudowna, jeden sezon w Pucharze Świata, a człowiek już ma fanki. – dziewczyna łokciem stuknęła go w bok głośno się śmiejąc.
- Gregorze, pamiętaj nigdy więcej fanek... 
- Jedna największa w zupełności mi wystarcza. 
- I tego się trzymaj kochany. – powiedziała grożąc palcem, po czym słodko wylizała łyżeczkę deserową. – Jak ja sobie tylko pomyślę co w ich głowach siedzi na twój widok... - spojrzała zalotnie na niego.
- Czyżby to samo co w twojej? – dość szybko odbił pałeczkę. – Zabrał bym Cię w jeszcze jedno miejsce, ale skoro twoja głowa prosi o jeszcze więcej rozkoszy... - chłopak odpiął guziczek od wakacyjnej wzorzystej koszuli delikatnie napiął mięśnie co spowodowało kolejny wybuch śmiechu dziewczyny.
Jedno było pewne – te wakacje będą najlepiej wspominane wśród tych z ostatnich lat. 
- Chodźmy już lepiej, bo jak tak dalej pójdzie to... - przegryzła wargę Ana.
- Więc jednak działam na Ciebie tak samo jak na fanki! – tryumfalnie zaśmiał się szatyn.
Przeczesała ręką jego włosy, po czym na ucho mu powiedziała.
- Na mnie... Chyba zdecydowanie lepiej jak na fanki... - po chwili przerzucając się na francuski dodała. – Ale mam coś czego one nigdy mieć nie będą... - ugryzła delikatnie jego ucho, co ten skwitował śmiechem. – Ale jak jeszcze raz przywołasz mi na myśl swoje fanki to... – powiedziała chwilę później dopijając kawę na co szatyn z wielkim uśmiechem spojrzał na jej zmarszczone czoło. 
- Tak słodko wyglądasz jak się złościsz i jesteś zazdrosna. – przybliżył się do niej, po czym złożył na jej czole czuły pocałunek w miejscu zmarszczki. 
- Ja zazdrosna? – spuściła nieco okulary trzepocząc rzęsami. 
- A nie? 
- Oczywiście, że jestem i będę, pamiętaj, że należysz tylko i wyłącznie do mnie. – powiedziała po francusku zmysłowo liżąc piankę po kawie ze swoich ust.
Szatyn napiął się jak struna. Czy ona musiała tak kokietować? Chwilę później wyciągnął dłoń ku niej, zakupił kolejny przysmak jakim był biały nugat, z którego słynęła ta kawiarnia i poprowadził ją w kierunku wzgórza widokowego.
***
Lena i Thomas po zjedzeniu przygotowanej przez Meixnera pieczonej dorady z warzywami w ziołach, wyszli na tył domu chłopaka, na taras gdzie stał ułożony zestaw wypoczynkowy. Madlen ze swoim kieliszkiem pełnym białego wina, wygodnie usadowiła się obok Morgiego i patrzyła jak jego przyjaciel bawi się ze swoim psem w ogrodzie. Co by nie mówić… Meixe okazał się bardzo fajnym chłopakiem. Widać było, że darzy Thomasa przyjaźnią i bardzo go wspiera. Lena cieszyła się na to, ponieważ po ostatnich zawirowaniach skoczno-życiowych, wiedziała, że w Kofim czy Gregorze, blondyn nie znajdzie takiego wsparcia. Andreas mimo, że był przyjacielem… miał też wiele za uszami, głównie w związku z jej osobą. Także blondynka wiedziała, że Thomas nie do końca będzie się już potrafił otworzyć przed skoczkiem. Natomiast Gregor to była druga para kaloszy. Po tym co zrobił Ane, mimo że Morgi w teorii dał mu drugą szansę… już nigdy nie będzie tak samo. Nie ma mowy o szczerych wyznaniach… o rozmowach na temat jednaj czy drugiej blondynki. Koniec końców Ana była siostrą Thomasa, a Gregor przekroczył granicę, z której nie było już powrotu. Lena z westchnieniem, ale i jednak błogim uśmiechem zerknęła na swojego chłopaka.
- Cieszę się, że masz w swoim życiu kogoś takiego jak Meixner.
- Ja również bardzo się cieszę. Wiesz… gdyby nie on to… - westchnął. – Nie wiem co by się ze mną stało przez ostatnie miesiące… Po twoim odejściu spod tej przeklętej kawiarni… Po rozmówieniu się wtedy z Kristie… Pojechałem prosto do niego. Wtedy chyba pierwszy raz w życiu… popłakałem się z niemocy… niemocy panowania nad swoim życiem. Ale to Meixe postawił mnie na nogi. Nie rozczulał się, nie pocieszał. Wylał na mnie kubeł zimnej wody i… namówił do wzięcia się w garść i przejęcia władzy nas swoim życiem. – Lenie oczy napełniły się łzami na te słowa.
Czy mogła tak pięknie mówić o Ane? O tak, gdyby nie ona i jej umiejętność odwracania uwagi od tego co złe… Madlen już dawno targnęła by się na swoje życie. Mimowolnie wyciągnęła telefon i napisała krótkiego sms do przyjaciółki, nie chcąc telefonami odrywać jej od zapewne cudownie spędzonego kolejnego dnia we Francji.
- A co wy tacy smutni? – usłyszała nagle słowa starszego blondyna.
- Meixe… muszę przyznać, że jestem zaskoczona twoimi umiejętnościami kucharskimi. – odrzekła, kiedy chłopak zasiadł w jednym z foteli uprzednio puszczając cicho nastrojową muzykę.
- A co, Thomas pewnie tylko wodę na herbatę potrafi ugotować? – parsknął chłopak.
Lena chcąc ukryć swój śmiech zanurzyła usta w winie, a Morgi prychnął.
- Wypraszam sobie…
- Madlen, abstrahując od nieumiejętności gastronomicznych Morgena… - tutaj ponownie się zaśmiał. – Powiedz proszę jakie plany masz wobec mojego przyjaciela? Rozumiem, że poważne? – uniósł pytająco brew.
- Czy muszę prosić o twoje pozwolenie zanim zdecyduję się go poślubić? – zaśmiała się łyżwiarka.
- Raczej proponowałbym ci… byś się dwa razy zastanowiła. – zakpił z przyjaciela. – A tak na poważnie… naprawdę chcę ci podziękować, że pomimo jego wybryków, ty jednak zdecydowałaś się dać mu szansę… kolejną. – tutaj zrobił zdegustowaną minę.
- Serce nie sługa… a ja chyba już dawno przestałam komunikować się z rozumem w kwestii Thomasa.
- No dobrze moi drodzy. To jakie macie plany na wakacje?
- Ja na razie robię sobie przerwę od treningów. W przyszłym tygodniu czeka nas Ogólnokrajowa Konferencja Austriackiego Związku Narciarskiego, potem jest FIS Cup i letni Puchar Kontynentalny w Villach… - w słowa Thomas weszła Lena.
- I przyjeżdża Michelin! – zaświergotała klaszcząc w dłonie.
- Hayboeck? – dopytał Meixe, na co Lena energicznie pokiwała głową, a Thomas bezradnie westchnął.
- Potem może jakiś krótki urlop. – zerknął porozumiewawczo na Madlen. – Następnie pod koniec lipca jadę z Martinem i Heinzem do Kuopio.
- Napięty grafik… - zauważył starszy blondyn. – Lena, jak Thomas nie będzie miał dla ciebie czasu, wiesz gdzie mnie szukać. – puścił dziewczynie oko, a Morgi przerzucił oczami.
- Nie martw się, moje życie nie kręci się przecież tylko wokół Morgena. Ja również muszę wrócić do treningów. Co prawda sezon zaczynam dopiero w październiku, ale pierwszy raz będę brała udział w ISU Grand Prix. I jeszcze pierwszy raz na olimpiadzie… trochę się boję.
- Na pewno dasz sobie radę! Nie myśl, że nie wygooglowałem twojej osoby. Twoje występy mają sporo wyświetleń na youtube. Choćby ten pokaz mistrzów w LA… No tylko głupiec by nie zauważył, że wyznawałaś miłość poprzez taniec. – tutaj skierował swoje oczy ku przyjacielowi. – Jestem pewien Madlen, że skradniesz wszystkie show tak jak i skradłaś wszystkie serca! Ale łyżwy łyżwami… co ze studiami? – zaśmiał się i dodał. – Nie czuję, że rymuję!
- Studia? A kiedy bym miała mieć na nie czas? – zachichotała. – Po drugie… we wrześniu pojawi się maluszka, Thomas akurat skończy Letnie Grand Prix, a pod koniec listopada już jedzie na Puchar Świata. Ktoś musi pomóc Kristinie. – powiedziała, na co panowie dziwnie po sobie popatrzyli. – Studia nie zając! Jeszcze przyjdzie na nie czas.
- Madlen… patrzę na ciebie i… zastanawiam się jak do tego doszło, że ten osioł zdobył w ogóle twoje zainteresowanie, o miłości nie wspomnę!
- Ma się ten urok osobisty. – wyszczerzył się Thomas unosząc to opuszczając brwi.
Lena mimowolnie spojrzała na swego chłopaka i czule się do niego uśmiechnęła. Wystawiła do niego dłoń, na co chłopak ją chwycił i złożył na niej szybkiego całusa. Zachichotała i przegryzła wargę, ponieważ obaj panowie nie mieli w ogóle pojęcia, że Thomas nie musiał jej zdobywać. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Letnie Grand Prix w Villach na Alpenarenie, rok chyba 2000, na mniej więcej tydzień przed 10 urodzinami Leny. Miał 14 lat, a ona 10… I pomimo tego, że był tam tylko przedskoczkiem… wskoczył do serca Leny na długie lata. I chodź oboje byli dziećmi, dziś prawie mijała dekada od tego wydarzenia, a Madlen… Nadal wariacko w nim zakochana. Zaśmiała się nie mogąc wpłynąć na swoje pozytywne emocje.
- Oj ktoś chyba ma kosmate myśli. – uśmiechnął Meixe, na co Lena zrobiła tajemniczą minę, po czym wstała, odstawiła wino i ruszyła w stronę ogrodu do biegającej Dory.
Chwyciła patyk, który wcześniej rzucał jej Meixner, po czym sama zaczęła w ten sam sposób bawić się z suczką. Thomas spoglądał z zadowoleniem na szczęśliwą blondynkę. W jego głowie pojawiła się myśl by i jej sprezentować szczeniaka, wiedział jednak, że ich życie w rozjazdach nie sprzyjałoby wychowaniu czworonoga. Ten plan musiał zostać póki co lekko przesunięty w czasie.
- Jeśli ty się z nią nie ożenisz, ja to zrobię. – z rozmyślań wyrwał go głos przyjaciela.
Spojrzał na niego z politowaniem.
- Gdybyś nie był moim kumplem… zarobiłbyś właśnie limo pod okiem.
- Nie dąsaj się. Chodzi o to…
- Wiem o co chodzi. – odrzekł Thomas i upił łyk whisky ze swej szklaneczki. – Doskonale wiem co masz na myśli. Nie pozwolę jej już nigdy ode mnie odejść.
- Myślę, że twoje pozwalanie nie ma tu zbyt dużego znaczenia. Madlen jest bardzo stanowcza, tym bardziej w twojej kwestii. Jedno twoje potknięcie i dziewczyna… zniknie z twojego życia na zawsze. – Morgi mało brakło, a warknął by na słowa przyjaciela.
Znał jednak Meixnera i wiedział, że jego słowa, chodź gorzkie, są samą prawdą. W ten brutalny sposób chciał go sprowadzić na ziemię. Morgi kołysząc swą szklanką wpatrywał się zawzięcie jak dziewczyna dalej bawi się z Dorą.
- Myślisz, że tego nie wiem? – zapytał gorzko.
- Jeśli to spieprzysz… i ona cię zostawi… nie będzie już czego zbierać.
- To się nigdy nie stanie!
- Ja cię tylko ostrzegam.
- To przestań! – warknął Thomas. – Dziękuję za twoje złote myśli przyjacielu i wspaniałe wsparcie.
- To wszystko z troski o ciebie. – puścił mu oczko starszy, po czym tym razem to on upił łyk złocistego płynu ze swej szklaneczki.
- Śmiem twierdzić, że od dziś zaczniesz się troszczyć o kogoś innego… - westchnął poirytowany Thomas.
- Czyżbyś był zazdrosny? – uniósł brew Meixe. – Mam nadzieję, że o mnie, nie o Madlen. – parsknął śmiechem.
Thomasowi zrobiło się momentalnie słabo na myśl, że Meixego i Len mogło by coś połączyć. Przeszył go dreszcz, przez co otrzepał się z niewygodnych myśli i opróżnił swoją szklankę. Po chwili mierzył niezrównanym wzrokiem postać blondynki, która kierowała się właśnie w ich kierunku. Bardzo mu się nie podobało, że jej oczy utkwione były w jego przyjacielu. Meixner parsknął śmiechem na ten widok.
- Meixe, Dora to zdrobnienie od jakiegoś dłuższego imienia? – zapytała Madlen siadając na kolanach Thoma, co lekko pozwoliło mu się odprężyć.
- Tak. Od Nimfadory. – powiedział, na co dziewczyna zrobiła wielkie oczy.
Spojrzała rozpromieniona najpierw na swego chłopaka, a potem z powrotem utkwiła wzrok w starszym blondynie.
- Nie mów, że to z Harry’ego Pottera?
- A jakże by inaczej! – uśmiechnął się Meixe. – Team Gryffindor na zawsze! – Lena zaśmiała się z podekscytowania.
- Mówiłem, że znajdziecie wspólny język. – uśmiechnął się Thomas, muskając szybko ustami odkryte ramię blondynki.
Madlen klasnęła ze szczęścia w dłonie i przysunęła się do Meixnera zaczynając szczebiotać z zapamiętaniem na temat swej ulubionej sagi. Starszy porozumiewawczo spojrzał na Morgiego, na co blondyn tylko przerzucił oczami. Już jego w tym głowa, by Madlen już zawsze patrzyła z miłością tylko na niego.
***
- Zbliża się zachód, więc chyba czas na jedną z ostatnich niespodzianek dzisiejszego dnia. – powiedział Gregor.
Widok na całe miasto z wysokości, góry i słońce chylące się ku zatoce. Ana wtuliła się mocniej w siedzącego na murze partnera. Ułożyła głowę wygodnie przy jego barku i razem delektowali się pięknym zachodem. Gregor szybko wyjął kij do selfie cykając na poczekaniu kilka wspólnych fotek oraz temu urokliwemu zakątkowi. Blondynka delikatnie odchyliła głowę w kierunku jego twarzy i patrząc prosto w oczy powiedziała.
- Po stokroć dziękuję... - piękny festiwal schodzącego ku dołowi słońca potrwał jeszcze chwilę ciesząc oczy niejednej zakochanej na wzgórzu pary.
Schlieri musnął Ane w czubek głowy, po czym zarządził powrót do domu. Mieli jeszcze niewielki odcinek do pokonania, więc czas było zakończyć dzisiejszy dzień w Saint Tropez.
- To był piękny dzień, warto było dla Twojego uśmiechu zakasać rękawy... - powiedział Gregor.
- Może skończyć się jeszcze milej. – przegryzła mocniej wargę Ana.
Gregor oparł wygodnie rękę na ścianie obserwując jak zwinnie dobiera się do jego częściowo odpiętej koszuli. Szatyn w tym momencie założył drugą rękę na drugiej stronie ściany intensywnie wpatrując się w jej roziskrzone tęczówki, zupełnie tak samo jak kilka godzin temu, gdy mieli skorzystać ze wspólnego prysznica. Ustami zaczął intensywniej pieścić jej szyję pozwalając równocześnie by mogła swobodnie skończyć ściągnąć jego koszulę. Po chwili poczuł jej dłonie na swoich rozgrzanych od słońca barkach. Górna garderoba Gregora szybko spadła na ziemię co Ana skwitowała miną niewiniątka. Teraz ona liczyła palcami wgłębienia jego wyrzeźbionego torsu, a on zajmował się sprawnym pozbyciem jej tuniki co nie było zbytnio skomplikowane. Mocno angażując się w pocałunek położył dłonie na jej obojczykach by delikatnie nimi posunąć rękawy tuniki, dość szybko znalazła się ona na podłodze. Po chwili jego usta już muskały jej szyję i świeżo ogołocone obojczyki. Zjechał dłońmi ku jej pośladkom by mogła wskoczyć na jego biodra wygodnie opleść go nogami. Ana jedną ręką delikatnie szarpnęła włosy chłopaka, by poczuć intensywniej jego oddech na swojej szyi. Językiem musnęła jego ucho by po chwili na nowo wpić się ustami w jego usta. Drapiąc jego kark, usłyszała delikatne mruczenie partnera. Chwilę później zeskoczyła z bioder chłopaka szarpiąc go w kierunku plaży znajdującej się przy domu. Stojąc przy brzegu morza, Ana zmysłowo sunęła ręką ku jego bokserkom, sprawnie pozbyła się zbędnego odzienia chłopaka muskając  dłonią jego przyrodzenie, jeszcze bardziej go pobudzając, po czym zaczęła ponownie kręcić ręką ku jego klatce piersiowej i jego sutkom. On natomiast spoglądając w jej błyszczące oczy rozwiązywał stanik chowający jej piersi. Po chwili czuła jak jego dłonie od piersi suną wzdłuż talii zatrzymując się na jej majtkach. Stojąc przed nim zupełnie naga poczuła jak lekko się pochyla, ocierając się o dolne partie jej ciała. Jego język zrobił okrąg na jednej z jej piersi, by po chwili sunąć językiem dalej i dokonać tego samego na drugiej. Ana westchnęła, pośpiesznie uniosła palcami jego brodę by na nowo byli na tej samej wysokości. Teraz ona pragnęła zaznać odrobiny rozkoszy. Otarła ustami o jego wargi, po chwili lekko je kąsając. Silne ręce Gregora ponownie ją uniosły  by mogła zaczepić się wygodnie nogami o jego biodra, ona natomiast całując jego szyję wbijała delikatnie paznokcie w jego łopatki. Chwilę później czuli jak przyjemna morska woda muska ich ciała falami. Gdy poczuła jego dłonie na pośladkach nieco mocniej się odchyliła na jego szyi co postanowił sprawnie wykorzystać. Po chwili poczuła natarcie szatyna i jego zdecydowane kołysania biodrami. Dziewczyna głośniej jęknęła, czując przyjemne drgania jego ciała. Chwilę później oboje w pełni zaznali rozkoszy wynikającej ze zbliżenia. Gregor oparł głowę na jej bark głośniej wzdychając. Po wzajemnych wodnych doznaniach, trzymając ją nadal w swoich ramionach postanowił wyjść z wody. Zatrzymał się tuż przy brzegu, by ułożyć swoją wybrankę na rozgrzanym piasku. Ana wygodnie ułożyła nogi by  po chwili delikatnie go na nowo do siebie przyciągnąć. Po raz kolejny musnęła jego spragnione wargi wbijając nieco mocniej paznokcie w jego szyję. Widząc jak wspólnie odpływają, ulegając dalszym wzajemnym rozkoszom chłopak delikatnie się odsunął. Ułożył się obok niej, trzymając ją za dłoń. Cichy miarodajny oddech i intensywne bicie serc były dobrze przez nich słyszalne w połączeniu z delikatnymi morskim falami. Dziewczyna mocniej złapała oddech, po czym odwróciła się na bok patrząc na swojego wybranka. W jego oczach dostrzegalny był wyłącznie ogień pożądania. Ten ponownie rozłożył rękę by mogła się wygodnie ułożyć na jego torsie. Cmoknął ją w czubek głowy, po czym mocniej ją objął. 
- To było... -  zaczęła Ana, bawiąc się delikatnie jego sutkiem.
- Intensywne, ale i rajskie przeżycie. – dokończył jej niewypowiedziane zdanie Gregor.
Ana zachichotała. Mocniej wtuliła się w ciało Gregora spoglądając na pięknie rozgwieżdżone niebo. Ten natomiast przez chwilę oddał się zadumie zastanawiając się nad ich wspólną przyszłością. 
- Chyba będziemy musieli zaraz wrócić do domu, jutro wybywamy. – powiedział w pewnej chwili szatyn.
Dziewczyna od razu uniosła do góry głowę napinając przy tym mocniej ciało.
- Jak to? Przecież mieliśmy zostać do środy... Nie mów, że skracamy urlop... - 
- Kochanie nic się nie zmieniło... Ale czekają Cię kolejne niespodzianki. – uśmiechnął się chłopak. 
- Jeśli będą tak miłe jak te dzisiejsze to... Nie mam nic przeciwko choć nie ukrywam, magię dzisiejszego dnia ciężko będzie przebić. – patrząc mu w oczy ponownie przegryzła wargę
Gregor ponownie obdarzył ją uśmiechem widząc jej usatysfakcjonowaną minę. Zgodnie z zapowiedzią postanowił wstać, pomógł Ane ogarnąć pozostawioną przy brzegu garderobę i ruszył wraz z nią w kierunku willi. 
- A może nie śpijmy  dziś w domu... Chodźmy na hamak... Zupełnie tak samo jak zaczęliśmy dzisiejszy dzień... - zaproponowała Ana.
Szatyn bez wahania przystał. Wziął poduszkę z domu, po czym zaległ wygodnie na wiszącym na palmach łóżku. Chwilę później dołączyła do niego Ana kładąca się wygodnie w jego ramionach. Słysząc szum morza i obserwując piękne rozgwieżdżone niebo oddali się w ręce Morfeusza marząc o kolejnych pięknych wspólnych dniach.
***
Było późno w nocy, kiedy Lena z Thomasem wracali spacerem z domu Meixnera do posiadłości Morgensternów. Droga może nie była najkrótsza, bo zajmowała niespełna 4 kilometry, ale piękna pogoda i chęć przespacerowania się była silniejsza. Jutro niedziela, nie mieli większych planów, oprócz popołudniowych odwiedzin u Kristiny, dlatego mogli sobie pozwolić na późniejsze udanie się na spoczynek. Stąd nocny spacer wzdłuż rzeki Lieser.
- Polubiłam Meixnera. – oznajmiła Madlen w pewnym momencie.
- Myślę, że Meixe aż za bardzo polubił ciebie. – westchnął Thomas jednak uśmiechnął się po chwili.
- Nie bądź zazdrosny. – zachichotała dziewczyna. – Nie zabiorę ci przyjaciela.
- To nie o niego jestem zazdrosny. – spojrzał w jej kierunku.
- Nie masz powodu. – odrzekła. – Ja jestem tylko twoja, a to przecież ważne, żebym z twoim najlepszym kumplem żyła w przyjaznych stosunkach.
- Wiem, żartuję tylko. Meixe zrobił mi niemały wykład kiedy bawiłaś się z Dorą. – na co Lena wybuchła śmiechem. – Nawet stwierdził, że się z tobą ożeni jeśli ja tego nie zrobię. – dziewczyna jeszcze głośniej się zaśmiała.
- Może powinnam poznać go z Meredit. – zaczęła zastanawiać się na głos. – Mogło by być zabawnie. Moglibyśmy chodzić razem na podwójne randki skoro Ana i Gregor wyprowadzą się aż 300 kilometrów stąd.
- Hmm… a wiesz, że to niegłupi pomysł. 
- Wiem, przecież ja mam same genialne pomysły. – wyszczerzyła się.
- Po drugie… randki z moją siostrą i Schlierenzauerem to już nie to samo. Obie nasze pary są już chyba na zbyt zaawansowanych stopniach żebym spokojnie mógł z Gregorem na ten temat rozmawiać.
- Cóż… łóżkowe poczynania jednych czy drugich to niezbyt wygodny temat biorąc pod uwagę wasze pokrewieństwo z Ane. Co nie zmienia faktu, że ja mogę z nią rozmawiać o czym tylko chcę! – zaśmiała się.
Thomas przerzucił oczami, wiedział, że Ana za pewne zna wiele z ich intymnych łóżkowych poczynań. Miał nadzieję, że nie będzie sobie z tego powodu na zbyt wiele pozwalać. Westchnął bezradnie, bowiem znał swoją siostrę, którą stać było na wiele. Z rozmyślań ponownie wyciągnął go głos Leny.
- Wracając do Meixnera i Mer… Czy spokojny Meixe poradzi sobie z moją rozwydrzoną siostrą?
- Oni oboje są po jednych pieniądzach. Może być to wybuchowa parka.
- Bardziej niż my? – spojrzała na niego spod rzęs.
- Naszych wybuchowych temperamentów nikt nie przebije. – zaśmiał się Thomas i objął dziewczynę w talii.
- Panie Morgenstern… czyżby chciał pan kolejny raz nastawać na moją cnotę? – zapytała z kokieteryjnym uśmiechem.
- Co poradzić kiedy przed oczami mam ciągle… nasze kuchenne zbliżenie. – zamruczał i musnął jej wargi. – Swoją drogą… Lena, naprawdę nie myślałem, że możesz na mnie jeszcze bardziej działać.
- Doprowadzam cię do… wrzenia? – zachichotała i złapała poły jego koszuli.
- Doprowadzasz mnie na skraj mojej seksualnej frustracji. – odrzekł i wpił się w jej usta zachłannie ją całując.
Po chwili oderwał się od dziewczyny i mocno pociągnął za rękę, po czym zaciągnął szybko do domu, prosto do swojego pokoju i… ponownie dnia dzisiejszego zdominował blondynkę kolejny raz wynosząc ją na wyżyny wzajemnego sprawiania sobie rozkoszy.
~~~
Hejka! 
Kochane nasze,

Bardzo dziękujemy Wam za cierpliwość i ciepłe słowa :) po takim czasie aż człowiek nie wie co ma powiedzieć, ale... Jesteśmy :)
Okej do rzeczy... Na początku myślę, należy Wam się słowo wyjaśnienia :) razem z Madziusą gdy zaczynałyśmy nasz kolejny powrót w 2024 roku wpadłyśmy w ładny bloggerski trans - zatem rozdziały są i jest ich dość sporo do przodu. Historia trwa i nadal trwać będzie :) Zatem pytanie dlaczego nas tu nie ma? Zmieniły się nam nieco okoliczności życiowe, więc kwestia publikacji następnych rozdziałów zależy od posiadanego czasu i możliwości, które w wyniku zmian są jakby to delikatnie ująć nieco ograniczone :) mamy jednak nadzieję, że nie zniechęci Was to w żaden sposób do odwiedzin... I tu słowo postojowe do Tyśki - Kochana nasza! Żebyś Ty wiedziała jak my z Madziuską za tobą tęskniłyśmy :D widok Twojego komentarza zrobił nam dzień i stąd notka oraz info o tym co u nas ;) jeśli nadal masz chęć czytać - to zostaw namiar choćby mailowy, damy znać jak tylko coś się pojawi  :)
Dziękujemy też Ali za wytrwałość... Oraz za to że jest, bez względu na przeciągający się czas :D mamy nadzieję, że ten rozdział nieco Wam wynagrodzi nasz dłuższy brak. 
Niezmiennie czekamy na Wasze wrażenia.

Buziaki!
Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Hej Dziewczyny :) W pierwszej kolejności cieszę się, że mój komentarz sprawił Wam radochę i niedługo później pojawiła się kolejna część :D (nie ma to jak dobrze rozpoczęty rok), już nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wypadków, ale do rzeczy...

    Ana i Gregor - no cóż jak widać sielanka trwa i wakacje wyglądają jak przedsmak miesiąca miodowego, po takich zawirowaniach życiowych zdecydowanie należy im się chwila wytchnienia. Pytanie jak długo potrwa...

    Thomas i Lena - tutaj to dopiero się dzieje, kolejny blondyn pojawił się na horyzoncie i od razu (czemu mnie nie to nie dziwi) zauroczony Madlen :D oj Thomas strzeż się, bo to może być groźny przeciwnik gdyby coś, w końcu zna wiele szczegółów hehe wcale się nie dziwię, że był taki bardzo za poznaniem swojego przyjaciela z siostrą Leny. Co nie zmienia faktu, że może okazać się też niesamowitym wsparciem obecnie nie tylko dla Thomasa. Mam nadzieję, że jego postać zostanie na trochę dłużej, ale niekoniecznie jako pogotowie ratunkowe z opatrunkiem na kłopoty.
    Zaskoczyła mnie decyzja Leny o odłożeniu studiowania (swoją drogą ciekawa jestem reakcji jej rodziców), ale też duża dojrzałość w podejściu do pojawienia się małej gwiazdki na świecie i pomocy w opiece. To będzie na pewno duże wydarzenie i konieczność podzielenia się przez Lenę sercem i miłością Thomasa z kimś, kto już na zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w jego sercu - zapowiada się próba dużego kalibru, dlatego czekam z niecierpliwością i będę zaglądać regularnie :)

    PS. Patrząc na rozwój wydarzeń z chęcią przypomniałam sobie całość historii od nowa. Powstała z tego niezła książka, a przecież to jeszcze nie koniec.

    Pozdrowienia i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane :-*

    Nawet nie wiecie jak się cieszę, że pojawił się nowy rozdział, bo już się bałam, że znów znikniecie na długi czas…
    Co do samego rozdziału to jest on naprawdę przesłodki i fantastyczny kochane 😊
    Sielanka u obu par trwa w najlepsze i po wszystkich wydarzeniach u każdej z nich właśnie tego oni potrzebowali – relaksu i czasu dla siebie nie myśląc za wiele o sprawach zawodowych…
    Mam nadzieję, że taka sielanka u obu par będzie trwała w najlepsze i nie planujecie, na którąś rzucić jakiś wielkich zawirować…
    Dobra lecę czytać kolejny rozdział

    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń