czwartek, 24 marca 2016

1. Życie w rytmie sportu.

Reaktywacja…


          Słowo, które wiele oddaje jeśli chodzi o nasz powrót. Który to raz? Chyba wiemy tylko my same… Z uśmiechem na ustach, po wieloletnich przejściach zdecydowałyśmy się na wznowienie działania. Nie chcemy być bezproduktywne, chcemy to zrobić. Dlatego po 4 latach wspólnymi siłami odradzamy bloga być-blizej-ciebie-chce. Pewnie wiele z Was się zastanawia „Po co?” czy też „Jaki jest tego sens?”. Odpowiedź brzmi: Kochamy to co robimy… Blog ma duży potencjał i możliwości jeśli chodzi o sprawianie radości. A my chcemy ludzi uszczęśliwiać. Wierzymy, że dotrwacie z nami do samego końca, dlatego zdecydowałyśmy na odtworzenie bloga i systematyczne prowadzenie Go. Zapewne część z Was miała już kiedyś sposobność zapoznać się z jego treścią, ale przez wzgląd na długą przerwę postanowiłyśmy o dodawaniu postów od samego początku dla utrwalenia w pamięci. Będzie to też dodatkowy bodziec do tego by osoby z początkowym stażem czytania miały radość z przeżywania tego co nasi bohaterowie i zagościli tu na dłużej. Cieszymy się niezmiernie z tego powrotu i wierzymy, że Wy również. Życzymy miłej i owocnej lektury!

Ania&Madziusa


1. Życie w rytmie sportu.


Środa 15.10 Villach
 
W mieszkaniu Martina Kocha od samego rana trwały intensywne przygotowania do sezonu skoków narciarskich. Dla Thomasa ten sezon miał być inny niż zwykle... Bronił Kryształowej Kuli, był mistrzem olimpijskim, a od mistrza... Cóż, oczekuję się równie świetnej formy w kolejnym sezonie. Młody austriacki zawodnik czuł presję, ale jak zawsze zachowywał pełen profesjonalizm.
- Ana, nie widziałaś może gdzieś moich gogli? – zapytał młodszą siostrę.
- Widziałam, ale nie dam ci ich gdy nie dasz mi mojego laptopa.
- Myślałem, że pójdziesz ze mną na trening poskakać?
- Poskakać? – entuzjastycznie zareagowała blondynka.
Dziewczyna tymczasowo żyła z nim w mieszkaniu kolegi z kadry. Sama postanowiła iść w ślady brata kiedy zaczął skakać... Właśnie miała zacząć swój kolejny sezon w Pucharze.
- To co, wyskoczysz razem z nami i Martinem na skocznię? – spytał blondyn.
- Jak mogłabym odmówić!
- No i to w tobie kocham siostra, moja krew. – rzekł zbijając z nią pewnie piątkę.
Oboje byli bardzo ambitni. Thomas należał do grona utytułowanych zawodników. Dla Ane był nie tylko bratem, był również bliskim przyjacielem dającym wsparcie i pomoc gdy tego potrzebowała. Szczególnie po upadku, który zabrał jej zwycięstwo w ostatnim konkursie w Oslo. Pomógł jej się nie tylko pozbierać, dał jej również wsparcie i motywację na kolejny sezon z nadzieją na lepsze wyniki. Dość szybko się pozbierała i zaczęła treningi, ale nie z kadrą żeńską tylko z bratem. To on dawał jej rady i starał się korygować jej błędy. Ane była zadowolona z tego obrotu sprawy. Teraz oboje siedzieli na kanapie i rozmawiali o ukochanym sporcie.
- I pomyśleć, że kolejny sezon przed nami... Pamiętasz mój pierwszy raz na Alpenarenie? – spytała z lekką nostalgią w głosie Ana.
- Oczywiście! Miałaś pełne gacie strachu, ale w oczach... Iskry... Miałaś 9 lat gdy zajęłaś miejsce na belce dużej skoczni. I wiesz co... Cieszę się, że poszłaś w moje ślady, bo masz potencjał. – uśmiechnął się delikatnie ją obejmując. – Wracając do tematu wiesz, gdzie te gogle?
- Wiszą na przedpokoju Morgi...
- Oświeć mnie gdzie, bo ich nie widziałem... - rzucił Thomas, na co Ana ruszyła za bratem we wskazanym wcześniej kierunku.
Dość szybko znalazła brakujący element sportowego sprzętu Thomasa.
- Braciszku, zaraz chyba przyjdzie inwestować wypłatę w okulary...
- Że ja niby dziadem jestem!? – rzucił w nią czapką Redbulla Thomas, po czym oboje zaczęli się śmiać co wzbudziło zainteresowanie gospodarza domu.
- A co tutaj się wyrabia? – spytał Martin.
- Thomas nie może pogodzić się z nieuchronnie upływającym czasem... Brat 22 wiosenki za pasem! – zaczęła droczyć się z nim blondynka.
- My tu gadu, gadu, a skocznia wzywa. Alex nie lubi spóźnień. Kadra nie będzie na nas czekać, jedziemy Thomas? – spytał Koch.
- Oczywiście, team w gotowości. – pokazał spakowaną torbę swoją i siostry. – Myślisz, że trener pozwoli Ane z nami poskakać? – blondyn uraczył pytaniem kadrowego kumpla.
- Oczywiście, że tak, w końcu czy Austria może stanąć na drodze do sukcesu damskiej gwieździe tego sportu? Ana jesteś gotowa? – uśmiechnął się Martin, na co skoczkini lekko się zarumieniła na myśl o miłych słowach doświadczonego zawodnika.
- Oczywiście, że gotowa, to na co czekamy?!
- Thomas, nie wyprzesz się siostry. Jej determinacja, charakterek to cały Morgenstern. – zaśmiał się Martin, po czym całą trojką w pogodnych nastrojach ruszyli w kierunku Alpenareny.
Ich oczom od razu ukazała się niewielka grupka reprezentantów Austrii.
- Chodź, przedstawię cię chłopakom! – powiedział podekscytowany Thomas na myśl o kolejnym wspólnym treningu z siostrą. – Panowie, mam zaszczyt przedstawić moją najmłodszą siostrę Ane. A to Wolfgang Loitzl, Arthur Pauli i mój serdeczny przyjaciel Andreas Koffler.
- Nareszcie będziemy mieli okazję osobiście się przekonać co potrafisz. – zatarł ręce Andreas. – Miło w końcu poznać. – dodał z uśmiechem.
- A co, aż tyle o mnie mój brat mówił? Dodał, że jestem lepsza od niego? – zaśmiała się blondynka dostając z łokcia od brata.
- Nie szczędził pochwał, ale nadal uważa, że jest lepszy. – zaśmiał się Arthur.
Miłą konwersację przerwało pojawienie się trenera. Po ustaleniu planu treningowego, zwróceniu uwagi na problemy poszczególnych zawodników polecił wszystkim zabrać się za przygotowanie do skoków.
- Trenerze... Czy ja mogę mieć nietypowe pytanie? Czy moja siostra mogłaby dziś z nami skakać? – Thomas spytał niepewnie dość zasadniczego Pointnera.
- Czyżby Ana Morgenstern, wschodząca gwiazda skoków kobiet? Miło w końcu poznać po tym co się działo w ubiegłym sezonie. Jeśli masz chęć, zapraszam... Ale ostrzegam... - przerwał na moment trener, widząc jej lekki rumieniec na twarzy. – Nie ma u mnie taryfy ulgowej ze względu na płeć. – zaśmiał się Alex na widok ich pytającego spojrzenia.
- Nie potrzebuję takowej, lubię ciężko pracować. – oznajmiła pewnie blondynka, na co trener pokiwał z uznaniem głową na słowa dziewczyny.
Od razu dostrzegł podobieństwo do trenowanego przez siebie wcześniej skoczka. Oboje młodzi, oboje zdeterminowani, oboje gotowi do ciężkiej pracy by osiągnąć założone cele.
- To na co jeszcze czekacie? Szybciutko na skocznię.
Młodym adeptom dyscypliny nie trzeba było powtarzać. Dość szybko stawili się obok pozostałych kadrowiczów by oddać swoje skoki treningowe.
 
Pokrótce…
 
- Starajcie się zlikwidować błędy, o których wam mówiłem. – powiedział trener przez mikrofon.
Zawodnicy słysząc w głośniku uwagi zabrali się do pracy. Dla Morgiego były to naprawdę ważne treningi. W tym sezonie miał bowiem bronić tytułu. Skoczkowie podążyli w kierunku belki startowej i po kolei zaczęli oddawać skoki. Ana postanowiła wystartować przed Thomasem, chciała z dołu obejrzeć skok brata i obadać w jakiej formie znajduje się obecnie. Gdy zajęła miejsce na belce, sprawdziła narty i zaczęła zjeżdżać z zeskoku. W locie poczuła przyjemny wiatr, który umożliwił jej oddanie dalekiego skoku zwieńczonego telemarkiem. Ten miała dopracowany na ostatni guzik. Była naprawdę zadowolona z próby, biorąc pod uwagę punkt konstrukcyjny Alpenareny. 98 metrów, czyli poza rozmiar skoczni. Uśmiechnęła się mimowolnie na myśl o udanym dniu. Zawodnicy pokiwali z uznaniem głową na widok jej odległości, bowiem to co powiedział o siostrze Morgi, miało odzwierciedlenie w rzeczywistości. Wszyscy jak jeden mąż unieśli oczy ku górze, bo został już ostatni skok dnia dzisiejszego. Skok jej brata. Ścisnęła kciuki gdy zaczął swoją próbę. Mimo, że był to zwykły trening oboje tak samo poważnie podchodzili do postawionych zadań.
Po treningu wszyscy tryskali energią. Z entuzjazmem patrzyli na nadchodzący sezon. Udali się do budki zespołu, gdzie zaczęli się przebierać. W pewnym momencie rozległo się pukanie. Był to trener, ale nie był sam. Przy nim stał młodzieniec, którego nigdy wcześniej nie widzieli.
- Chciałbym wam kogoś przedstawić. Od dzisiaj Gregor dołącza do kadry narodowej. Poznajcie go bliżej. – powiedział Pointner.
Skoczkowie zaczęli bacznie się przyglądać chłopakowi, który zjawił się z Alexem. Co prawda słyszeli, że w kadrze ma się zjawić ktoś nowy, ale... Nie spodziewali się takiego młodzika. Byli przekonani, że duch rywalizacji o być albo nie być nabierze innego wymiaru. Na pewno będzie chciał się wykazać... Przez chwilę zapanowała niezręczna cisza. Morgi postanowił więc rozluźnić nieco panującą gęstą atmosferę. Co prawda mieli już zgrany zespół... Ale z decyzjami trenera się nie dyskutuje.
 - Thomas jestem. – podał rękę chłopakowi by go nieco ośmielić.
W jego ślady poszła reszta kadry męskiej. Ku zaskoczeniu wszystkich dość zdecydowanie przybił piątkę z Arthurem, który okazał się być jego przyjacielem. Tymczasem z boku wszystkiemu przyglądała się Ana. Jak ma się zachować? Czy ona też jest częścią tej drużyny? Stojący u boku brata dość wysoki szatyn wyraźnie ją zaintrygował... Było w nim coś co przyciągało...
- Ana, nie powitasz nowego kompana w drużynie? – spytał nagle Martin.
Dziewczyna zrobiła zdecydowany krok do przodu. Dopiero teraz dostrzegła głębie jego spojrzenia. Brązowe, duże oczy... Poczuła, że serce nieco mocniej zabiło...
- Ana Morgenstern. – dumnie wystawiła rękę pokazując swój charakterek.
- Gregor Schlierenzauer. – przez pewien moment zaczął jej się dziwnie przyglądać, po chwili zwrócił oczy ku Thomasowi nie do końca rozumiejąc o co w tym wszystkim chodzi. – Czy ja mogę zadać nietypowe pytanie? – spytał Gregor, nie spuszczając Ane z oka.
- Wal śmiało. – powiedział Koffi.
- Ana i Thomas mają to samo nazwisko... Czy wy jesteście małżeństwem?
Wszyscy głośno zaczęli się śmiać po usłyszeniu pytania młodzika.
- Ana, może powiedz Gregorowi kim dla mnie jesteś? – powiedział ze łzami w oczach Thomas.
- Myślisz, że wytrzymałabym z nim całe życie? Wystarczy wspólne dzieciństwo! To mój starszy  brat... - po sprostowaniu blondynki na twarzy Gregora zagościł rumieniec wskazujący na zawstydzenie.
Widząc jego lekkie zakłopotanie, Wolfgang jako najstarszy zaproponował by chłopak opowiedział co nieco o sobie. Zaprosili go by usiadł wśród nich. Można powiedzieć, że Loitzl uchylił nieco wejście do reprezentacji. Ana usiadła obok Morgiego i Martina. Z tego miejsca miała dobry widok na Gregora. Od początku zainteresował ją jego sposób bycia.
- Gregor, skąd do nas przyjechałeś i jak to się stało, że skaczesz?
- Na co dzień trenuję w Innsbrucku gdzie się urodziłem niespełna 19 lat temu. W mojej rodzinie praktycznie wszyscy uprawiali jakieś sporty, więc kwestia była tego co wybiorę... Stanęło na skokach narciarskich gdy miałem lat 8. Wtedy też postanowiłem udać się do szkoły w Stams. – po dłuższej wypowiedzi zawodnika, skoczkowie wiedzieli więcej o nowym nabytku.
- Okej, my wiemy o tobie już dość dużo jak na początek... Może chciałbyś wiedzieć coś więcej o nas? – zapytał Andreas.
- O was wydaje mi się wiem wszystko... W końcu sporo mistrzów w kadrze... - powiedział Gregor co wywołało wielki uśmiech na twarzy Thomasa. – Ale... – zawiesił się na moment, kierując swoje spojrzenie ku Ane.
- Nie wiem nic o tobie... Co robi dziewczyna w naszej kadrze? – spytał zaskoczony.
- Skacze? – spytała dumnie, co Thomas zwieńczył śmiechem.
On doskonale wiedział jak zadziorna bywa jego siostra. Tęczówki młodych zawodników ponownie się spotkały.
- To długa historia. W naszej rodzinie jestem trzecim pokoleniem skoczków... Ana postanowiła udać się w moje ślady. Od roku skacze w narodowej reprezentacji kobiet i stawia dość przednie kroki w tym sporcie. Bywały wzloty i upadki jednak w dalszym ciągu trenuje, nie poddaje się co mnie bardzo cieszy. A dzisiaj po raz pierwszy miała okazję poskakać z nami.
- Czyli mam do czynienia, ze skoczkiem. Rozumiem... Ale kobieta u nas w zespole?
- Jeszcze nieraz pokaże ci gdzie twoje miejsce w szeregu panie Schlierenzauer. – rzekła pewnie Ana co wywołało u chłopaków masę śmiechu.
Od razu zaczęli prowokacyjnie bawić się w boksowanie na znak batów, które otrzymał Gregor od blondynki.
- Moja krew! – uśmiechnął się Thomas przybijając piątkę z Ane.
- Dobra, dobra panowie widzę, że macie masę niespożytkowanej energii, czyli za słabo dziś trenowaliśmy... Na dziś zarządzam koniec, a za dwa dni... Możecie się wykazać na skoczni przed nowym kolegą. Ane jeśli masz chęć dołączyć, serdecznie zapraszam. – uśmiechnął się zachęcająco Pointner.
- Dziękuję za zaproszenie, z przyjemnością skorzystam. – powiedziała blondynka, po czym udała się w kierunku Martina i Thomasa, z którymi powędrowała do domu.

***
Niebieskooka blondynka szła jedną z ulic Villach. Było dość chłodno. Owinięta czerwonym szalem, mocno przyciskała zeszyty do piersi. Był to bowiem październik. Zimny wiatr rozwiewał jej jasne włosy. Idąc tak zastanawiała się czy będzie ON. On czyli brat Ane. Ana była jej najlepszą przyjaciółką. Razem chodziły do szkoły, razem siedziały, śmiały się i płakały. Były sobie jak siostry. Tak inne, a jednak kochały się najbardziej na świecie. Kiedy jasnowłosa dotarła do owego bloku, wzięła głęboki oddech i wciskając odpowiednią kombinacje cyfr na domofonie przekroczyła próg drzwi. Szybko wybrała schody i migiem pomknęła na piętro. Stanęła przed wejściem. Miała obawy. Wejść czy nie wejść? Bała się…Wiedziała na pewno, że on tam jest. Bała się jego wzroku. Ale dlaczego? Bo potajemnie kochała go całą sobą. Jednak on nawet jej nie zauważał. Nie zdziwiłaby się gdyby nawet jej nie znał. Nieodwzajemniona miłość… to najgorsze co człowieka może spotkać. Ana wiedziała… wiedziała, że Madlen kocha Thomasa, ale była w rozterce. On miał już dziewczynę. Kristie, którą lubiła i nie chciała niszczyć ich szczęścia… ale kosztem czego? Kosztem swojej przyjaciółki. Widziała jak Lena cierpi… ale nie mogła nic poradzić. W końcu Madlen odważyła się i położyła drobną dłoń na dzwonku. Przycisnęła dwa razy. Serce coraz szybciej jej biło… żołądek podchodził do gardła. Nagle usłyszała kroki. Po chwili stał przed nią sam Thomas Morgenstern. Wiedziała, że tak będzie. Na jego widok oczy jej się zaświeciły, przez moment nic nie mówiła. Thomas coraz bardziej jej się przyglądał. Wyglądała znajomo, ale nie mógł jej skojarzyć.
- Cześć. – wydusiła z siebie w końcu Len.
- Cześć… jesteś? Skąd masz nasz adres… cóż też ludzie nie wymyślą… fankom wstęp wzbroniony. – powiedział trochę niepewnie.
Lena słysząc jego słowa delikatnie się uśmiechnęła.
- No wiesz bracie… ty myślisz, że wszystko się kręci tylko wokół ciebie. Lena akurat przyszła do mnie. – był to głos Ane.
Madlen uśmiechnęła się radośnie i wymijając w drzwiach zdezorientowanego chłopaka, poszła przywitać się z przyjaciółką. Cmoknęła blondynkę w policzek i podała jej zeszyty zaczynając się rozbierać.
- Czyli, że to jest twoja koleżanka? – zapytał Tom.
- Tak młotku. Poznaj Madlen. – powiedziała przedstawiając przyjaciółkę.
Ta niepewnie spojrzała na Morgiego. Próbowała zachowywać się normalnie, ale nie bardzo jej to wychodziło. Nagle Thomas wyciągnął do niej dłoń.
- Jak zapewne wiesz, Thomas jestem. – powiedział pewny siebie.
Lena spojrzała na jego rękę potem na jego twarz. Drżącą dłonią dotknęła jego ręki.
- Madlen… Lena dla przyjaciół. – powiedziała delikatnie się uśmiechając.
Czując jego uścisk myślała, że zaraz zemdleje. Czuła teraz taki ból w sercu… chciała jak najszybciej stąd uciec. Ana widząc jej zakłopotanie podała jej książki, a zabrała czarny płaszcz. Rzuciła go Tomowi mówiąc aby go powiesił na wieszaku. Potem znów zabrała książki, a Lenka mogła w końcu zdjąć buty. Po chwili ruszyły do góry. Młodsza blondynka czuła na sobie wzrok blondyna. W końcu miała na sobie mini spódniczkę i czarne rajstopy. Była wysoka i szczupła. Miała długie nogi i ogólnie była bardzo ładną dziewczyną. Ale jak każda nastolatka uważała inaczej. W końcu weszły do pokoju Ane i Len odetchnęła z ulgą siadając na łóżku przyjaciółki.
- Nie smutaj, bo nie warto. – odezwała się Ana.
Lena nic nie odpowiedziała tylko spojrzała na przyjaciółkę smętnymi oczami. Popatrzyła potem w podłogę i wstała. Podeszła do okna i spojrzała na skocznię, którą było widać w oddali. Westchnęła.
- W następnym tygodniu mamy sprawdzian z geografii. Z Matmy będzie zbierać zeszyty i z w-f facet się pytał o ciebie. Powiedziałam, że masz treningi. W sumie się ucieszył. – skierowała do koleżanki i nadal patrzyła w okno.
- Len… proszę cię… usiądź tu obok mnie. – Ana zignorowała ją i pokazała na miejsce obok siebie.
Jasnowłosa mozolnie usiadła obok niej zaciągając rękawy na całe dłonie.
- Nie mogę patrzeć jak cierpisz… - odezwała się Ana.
- To nie patrz. – Madlen była już tak przybita, że nawet nie zauważała jak potrafi zranić kilka słów.
Ale Ana nie była z tych co obrażają się o byle co. Objęła przyjaciółkę.
- Ja wiem jak ci jest ciężko… mnie też jest jak patrzę na ciebie. Ale wiesz, że nic nie mogę poradzić… chciałabym abyś była szczęśliwa, ale nie kosztem szczęścia brata czy Kristie… ale znów oni są szczęśliwi, a ty cierpisz… jest mi mega ciężko. Ale wierze, że kiedyś znajdziesz kogoś kto będzie na ciebie zasługiwał… mój brat choć tak wspaniały nie jest ciebie wart.
Lena miała łzy w oczach… nikomu nie życzyła tego co ona teraz przeżywa. Wtuliła się w ramiona Ane i jedna samotna łza spłynęła po jej policzku.
- Dobra… koniec smutku koniec łez moje życie jest the best! – powiedziała lekko się uśmiechając.
- I takie podejście mi się podoba. Bo teraz mam wspaniałą wiadomość. – zaśmiała się zawadiacko Ana.
Lena zrobiła pytającą minę.
- Mówię ci jakie ciacho poznałam! – krzyknęła blondynka i spojrzała zachwycona w sufit. – Mówię ci ideał… przystojny, młody, skoczek... no śliczny. – zaczęła wymieniać.
- Uuu… ktoś chyba się zakochał. – zaśmiała się Lenka.
- Ah mówię ci cud, miód i orzeszki. – zachwycała się Ana.
- Ej! Nie wychwalaj tak bo i ja się zakocham. – powiedział Lena, po czym Ane głośno się zaśmiała. – Gdyby wzrok mógł zabijać pewnie leżałabym już trupem. – powiedziała młodsza i dostała poduszką.
- Nie pozwalam ci nawet na niego patrzeć... on jest tylko mój! Z góry sobie go zaklepuję. – powiedziała Ana całkiem poważnie.
Przyjaciółka popatrzyła na nią jak na głupią.
- Wiesz, ja wiedziałam, że świrnięta jesteś, ale że aż tak… - zaśmiała się.
- Widzisz kochana... jeszcze nie raz cię zaskoczę. – dziewczyny się zaśmiały. – A wiesz co... - Ana dodała po chwili i widząc pytającą minę koleżanki dokończyła. – On najpierw pomyślał, że jestem żoną Morgiego. – Lena zrobiła wielkie oczy nie wiedząc jak na to zareagować, po czym głośno wybuchła śmiechem. – A jak on się zajebiście rumieni... no mówię ci… ach… - wzdychała blondynka.
Przez jakąś godzinę rozprawiały o biednym, nowo poznanym chłopaku. Pewnie go tak uszy piekły… ale dziewczyny nie mogły się nagadać. Kiedy po raz setny dzisiejszego dnia śmiały się w głos, usłyszały nagle ciche pukanie. Lena zbladła natychmiast. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić… to na pewno Tom. Ana widząc Len, uśmiechnęła się lekko i pozwoliła przybyszowi wejść do swojego królestwa. W drzwiach stał jej starszy brat wraz z Koffim. Jeden opierał się o jedną futrynę, a drugi o drugą. To wyglądało przekomicznie. Nawet Lena delikatnie się uśmiechnęła.
- Czego? – zapytała Ana. – Nie widzicie, że panują obrady?
- Ta… nie da się nie słyszeć... którego tak obgadujecie? – zapytał Kofi.
- Aaa… nasza słodka tajemnica. – uśmiechnęła się tajemniczo Lena.
Zaskoczona Ana spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę. Była bowiem zachwycona, że stara się być normalna przy jej braciszku. Kofi dłuższą chwilę się jej przyglądał.
- Chyba się nie znamy. – powiedział i wszedł głębiej do pokoju. – Andreas jestem… możesz mówić mi Kofi. – powiedział słodko się uśmiechając.
Lena wstała i podała mu dłoń.
- Madlen… Lena. Miło mi. – powiedziała obdarowując chłopaka serdecznym uśmiechem.
- Nie mówiłaś Ane, że masz tak ładne koleżanki. – powiedział kiedy Lena zabrała rękę.
- Bo nie pytałeś. – wystawiła mu język, a na policzkach Madlen pojawił się słodki rumieniec. – Po co tu przyszliście? Aby oceniać moje kumpele? Pewnie Thomas ci powiedział, że Lena przyszła do mnie. – rzekła wrogo patrząc na brata.
- Co złego to nie ja… a przyszliśmy tutaj aby was zaprosić na herbatę. Ale jak nie chcecie to… - powiedział Morgi, ale Lena mu przerwała.
- Z chęcią się napijemy.
- To zapraszam na dół. – powiedział i przepuścił dziewczyny w drzwiach.
Blondynki wyszły, a chłopcy przybili piątki. Po chwili cała czwórka siedziała na dole popijając gorącą herbatę. Po kilku minutach dołączył do nich gospodarz domu Martin. Siedzieli tak w piątkę i rozmawiali. Lena czuła się naprawdę dobrze w ich towarzystwie. Co chwila zerkała na Morgiego. Czasem nawet ich spojrzenia się spotkały, ale ona szybko wtedy spoglądała w inną stronę. Ana też często spoglądała na koleżankę oraz brata i co dziwne na Kofiego. Bowiem zauważyła dziwną iskrę w jego oku kiedy patrzy lub rozmawia z Leną. Lubiła go, ale przejrzała na wylot… nie był typem kobieciarza, ale nie chciała widzieć swojej przyjaciółki u jego boku. Czas szybko mijał. Nim się obejrzeli było już dobrze po 18. Lena widząc godzinę na wyświetlaczu aż podskoczyła. Natychmiast wstała.
- Co się stało? – zapytał Martin.
- Wiecie… zasiedziałam się… muszę już iść. Mam jeszcze trening o 19. – powiedziała. – Przepraszam was… było mi bardzo miło.
- Ale już musisz iść? – zapytał niezbyt zadowolony Kofi.
- No niestety… lód czeka. – uśmiechnęła się w jego stronę.
- Jeździsz na łyżwach? – usłyszała nagle pytanie z ust Toma.
Jej dusza na maxa się ucieszyła. Pokiwała głową i wraz z Ane ruszyła do drzwi. Szybko założyła płaszcz i buty i już miała wychodzić kiedy podszedł do nich Koffi.
- Może cię odprowadzić... jest już ciemno. – rzekł.
- Nie dziękuję. To tylko 20 minut drogi. – powiedziała. – Ale miło z twojej strony. – dodała i wystawiła do niego rękę.
Tak się pożegnali. Potem pocałowała przyjaciółkę i wyszła. Zeszyty jej zostawiła i szybkim krokiem pognała w stronę lodowiska. Była wesoła. W końcu Tom mógł ją poznać... tylko czy polubił? Z takim pytaniem kroczyła dalej. Nagle po drugiej stronie ulicy zauważyła Kristie. Blond lala, której serdecznie nie znosiła. Stanęła. Poczekała chwilkę i jak się spodziewała ujrzała go… całował ją. Poczuła ukłucie w sercu... nie mogła na to patrzeć. Łzy napłynęły jej do oczu. Odwróciła się i zapłakana pobiegła na trening…

6 komentarzy:

  1. Hej kochane :-)
    Dziękuje za zaproszenie na bloga. Szczerze mówiąc to pierwsze przeze mnie czytane opowiadanie o skoczkach narciarskich, ale bardzo mi się je podoba.
    Strasznie jestem ciekawa jak rozwinie się cała akcja i jak potoczą się losy bohaterów.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział, na który jak mam nadzieję zaprosicie mnie.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:) Dziękuję za zaproszenie, oczywiście będę stałym bywalcem, bo jak widzę w bohaterach Thomasa i Gregora to lecę jak na skrzydłach :)
    Czekam na pierwszy rozdział i zapraszam do siebie:
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
    udowodnie-ci.blogspot.com
    Również opowiadania o Gregorze:)
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochana,miałam tydzień temu wszytsko nadrobić,ale nie dałam rady,postaram się w tym tygodniu. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że pojawiam się dopiero teraz, ale w tygodniu ciężko mi znaleźć czas na "blogowe" życie. Dziękuję za bardzo miły komentarz u mnie :) Ja dla odmiany nie czytałam jeszcze opowiadania, w którym główni bohaterowie to sportowcy ;) Historia zapowiada się ciekawie. Myślę, że z nadrabianiem zaległości nie będzie problemu, naprawdę przyjemnie się czyta ;) Muszę dodać, że bardzo lubię opowiadania, w których ukazane są relacje między rodzeństwem. Ana i Morgi wydają się sobie bliscy ;) Poza tym mamy nieszczęśliwie zakochaną przyjaciółkę głównej bohaterki, ciekawe czy brat Any zwróci na nią uwagę czy może znajdzie inny obiekt westchnień :D Ekipa skoczków wydaje się bardzo zgrana. Wyczuwa się od nich atmosferę przyjaźni ;D No, i jest jeszcze Gregor. Liczę, że uda mu się zaaklimatyzować, zawrzeć nowe przyjaźnie. Zakochać? ;)
    Pozdrawiam gorąco :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Z pewnością macie większą wiedzę niż ja na temat skoków narciarskich, ale ja wchodząc na jakiś blog, przychodzę poczytać opowiadanie i nie ma dla mnie znaczenia jakie personalia mają bohaterowie. To jak ich nazwiecie, to dla mnie tylko imię i nazwisko bohatera i nie darzę go przez to jakąś większą sympatią. Tak więc nie ma znaczenia o kim piszecie, a o czym piszecie, jak piszecie, jakie problemy poruszacie.
    Muszę wam powiedzieć, że jest bardzo słabo, bo opowiadanie składa się z niemal samych dialogów i to jeszcze źle zapisanych. Brakuje opisów, by móc sobie wyobrazić co się dzieje. Brak emocji, czegoś co by mogło poruszyć. Jest pełno nazwisk, imion, dużo postaci, co pojawiają się znikąd, nie wiadomo po co i jaką pełnią rolę. Idzie się w tym zagubić. Sam prolog, to też nie jest prolog, a przedstawienie bohaterów, czego czytelnik nie jest w stanie spamiętać. Super by było, gdyby takie coś znajdowało się w zakładce "bohaterowie", ale nie jest to coś co powinno zaczynać opowieść. Lepiej jak bohaterowie pojawiają się stopniowo, a każdy z nich ma jakąś cechę charakterystyczną. Wtedy jest przez czytelników kojarzony, coś jest mu z góry przypisywane.
    Ja wiem, że to wasze początki, że pewnie dopiero co zaczynacie i wierzę, że macie super pomysł na tę opowieść, ale pisanie wymaga pracy, wymaga szukania synonimów, koncentracji, a nie spisywania wszystkiego jak leci bez zastanowienia. U was odnoszę takie wrażenie, jakby to było pisane bez zastanowienia.
    To tyle ode mnie, a gdybyście chcieli sprawdzić co sama tworzę i w jaki sposób, to zapraszam do siebie. Linki i opisy zostawiłam w spamowniku

    OdpowiedzUsuń