Nastał
piątek, 17.10 kolejny dzień przygotowawczy do sezonu. Zgodnie z zaproszeniem
Alexa, Ana ruszyła na trening z panami. Była godzina 14:30 gdy zgromadzili się
pod skocznią prawie całą ekipą. Prawie... Bo wciąż nie było Gregora, który miał
odbyć z nimi swój pierwszy trening.
-
Cześć! – przywitali się wszyscy radosnymi uśmiechami.
-
O, a gdzie Gregor? – spytał zaciekawiony Morgenstern.
-
Pewnie się spóźni, to normalne wśród nastolatków. – odparł Loitzl wzruszając
ramionami. Ana od razu spiorunowała go wzrokiem. Sama należała do osób zawsze
punktualnych, a wśród nich była najmłodsza.
-
No dobra, nie dla każdego to norma, przepraszam. – rzekł ze skruchą
doświadczony kadrowicz.
Chwila
przyjemnej konwersacji została przerwana pojawieniem się trenera
-
A co to za obijanie? Jeszcze nie na skoczni, no już raz, raz...
Po
szybkiej odprawie w zwartym szeregu zaczęli zmierzać w kierunku Alpenareny. Z
daleka jednak ujrzeli biegnącego Gregora. Trener nie lubił spóźnień, więc
zainteresowanie wśród innych wzbudziła reakcja Pointnera. Ku ich zdziwieniu...
Alex delikatnie zwrócił słownie uwagę chłopakowi, odsyłając go szybko na
skocznie. Młodzieniec pośpiechem ruszył ku grupie. Po wymianie uprzejmości i
przywitań Gregor spojrzał na Ane. Blondynka czując jego przeszywające
spojrzenie zarumieniła się, jednocześnie obdarzając go uśmiechem.
-
Czyżbyśmy znowu mieli gościa? – zapytał chłopaków szatyn.
-
Przyzwyczaj się, bo już nie gość, a stały bywalec. Ana będzie szkolona pod
okiem Alexa. Czyżbyś miał coś przeciwko? – spytał Thomas.
-
Skoro trener tak chce... To ja jak najbardziej jestem za. – powiedział szczerze
uśmiechając się do blondynki.
-
Patrzcie panowie jaki szybki na tak, Gregor, a może ty już zakochany w naszej
Ane? – zaśmiał się Kofi puszczając oczko do blondynki.
Chłopak
delikatnie podrapał się po tyle głowy wyraźnie będąc zakłopotanym takim odbiorem
odpowiedzi. Widząc to Wolfgang postanowił zmienić temat. W końcu każdy kiedyś
zaczynał... Gregor wchodził do zgranej już ze sobą ekipy, więc z pewnością
psychologicznie nie było mu łatwo.
-
Jak nastawienie przed skokami? – spytał zatrzymując się obok nowego nabytku
austriackiej kadry.
Wszyscy
w pełnej gotowości byli nastawieni z entuzjazmem do dzisiejszych prób.
Wyznaczyli między sobą kolejność, po
czym rozpoczęli trening. Po skokach Andreasa, Wolfganga, Martina i Thomasa na
górze pozostała Ana i Gregor. Szatyn nie znając jeszcze możliwości dziewczyny
zawadiacko się uśmiechnął.
-
Powodzenia. – rzekł, na Ana odwzajemniła uśmiech, po czym zajęła miejsce na
belce startowej.
Dość
szybko się odepchnęła, solidnie jak zawsze wybiła i wylądowała eleganckim
telemarkiem. Odległość, którą zaliczyła blondynka zrobiła piorunujące wrażenie
na chłopaku. Po uprzednim przygotowaniu sprzętu pewnie ruszył by oddać swoją
próbę. Była ona gorsza od skoku dziewczyny o metr. Zmarszczył czoło wspominając
jej komentarz sprzed dwóch dni: Jeszcze
ci pokażę gdzie twoje miejsce. Po głowie zaczęła chodzić mu pewna myśl.
Podszedł pewnym krokiem do Ane, która akurat analizowała swoją próbę z bratem.
-
Taka jesteś dobra? Biorę zakład, że w pojedynku jeden na jeden będę górą! –
dumnie uniósł głowę wpatrując się pewnie w rodzeństwo.
Ana
zadziornie się uśmiechnęła. Należała do osób honorowych, ale także ciężko
pracujących na swój sukces zatem postanowiła prędko podjąć rękawice.
-
Taki jesteś pewny sukcesu panie Schlierenzauer? O co się zakładamy? – uniosła
wyżej głowę by pokazać swoją pewność blondynka.
- Przegrany stawia czekoladę? – spytał
niepewnie chłopak, na co dziewczyna głośno się zaśmiała na myśl o zakładzie.
-
Bardzo chętnie się napiję. Przyjmuję wyzwanie! – chwyciła zdecydowanie jego
dłoń. – Thomas przecinaj! – dziewczyna była wyraźnie zdeterminowana by wygrać
dzisiejsze mini zawody.
Szatyn
był zdumiony jej postawą gotowości, ale jednocześnie bardzo pewny swojej
wygranej. Morgiemu nie trzeba było powtarzać. Szybko przeciął serdeczny uścisk
młodych skoczków. Następnie przybił piątkę z siostrą na myśl o prawdopodobnej
porażce chłopaka.
-
Wpakowałeś się Gregor, jesteś zdecydowanie na straconej pozycji. – zatarł ręce
Thom.
-
Co, że niby ja przegram? To się jeszcze okaże Thomas. – odparł dumnie chłopak.
-
Da ci siotra lekcje pokory, zobaczysz będą baty. – zaśmiał się Morgi w odzewie.
-
Jeszcze nie znacie moich umiejętności. Dopiero się okaże kto tu jest mistrzem. –
rzekł prowokacyjnie Gregor.
-
Nie na tej skoczni, a portfelik masz? Bo trzeba honorowo się zachować i kupić
siostrze czekoladę. – po raz kolejny zaśmiał się Thomas.
-
O nic się nie martw. Mam, ale z kupnem poczekam, bo może to ja będę gościem
Ane. – dumnie uniósł głowę Schlieri
-
Ane, ja niestety zostać nie mogę, zatem baw się dobrze i skop mu tyłek. –
przybił ponownie piątkę z siostrą. – Idę powiedzieć reszcie o zakładzie...
-
Thomas, nie ma takiej potrzeby. – uśmiechnęła się Ana.
-
Chyba ktoś się boi przegrać z kretesem. – zaśmiał się Gregor.
-
Widzisz, ktoś musi potwierdzić twoje zwycięstwo Ana. – słowa Thomasa spotkały
się z głośnym prychnięciem wyrażającymi dezaprobatę Gregora.
Blondyn
zawołał Kofiego i Maschta by opowiedzieć im o zakładzie dwójki.
-
Gregor, czy ty nie wiesz, że zanim się
założysz dwa razy trzeba przemyśleć sprawę? – spytał Martin.
-
Ja nie wiem co wy tacy pewni jej umiejętności. Może to właśnie ja będę zwycięzcą.
– chłopak mocniej napiął ciało.
Pewność
zawodników wobec Ane, zaczęła go nieco męczyć, a nawet irytować. Z drugiej
strony, ten jej zadziorny charakter... Ten upór i determinacja. Był bardzo
ciekawy tej rywalizacji, ale jednocześnie chciał utrzeć jej nosa. Sam bowiem
był bardzo ambitny.
-
Jest jeden plus, jako przegrany stawisz czekoladę pięknej damie i miło spędzisz
czas. – uśmiechnął się Kofi, a wraz z nim pozostali panowie.
-
Jesteś trupem! – zaśmiała się Ana.
-
To się okaże na skoczni Morgenstern. – rzucił pewnie Gregor.
-
To niech wygra lepszy! – zarządził odmarsz Martin.
Młodzi
adepci skoków dość szybko ruszyli na skocznię. Zarówno jedno jak i drugie było
rządne wygranej. Wbrew zasadzie, że panie mają pierwszeństwo Ana zarządziła, że
pierwszy ruszy Gregor. Nie chodziło o sam stres, że przegra, bardziej o
przekonanie jak daleko będzie musiała skakać by wygrać.
-
Powodzenia mój ty pyszałku. – rzekła z uśmiechem gdy zajął już miejsce na belce.
-
Raczej się nie przyda. – odparł niewzruszony szatyn.
-
Zatem do zobaczenia na dole z cieplutką czekoladą.
-
Będę czekał, ale z zakupem się wstrzymam. – puścił jej oczko co wywołało
silniejsze poruszenie serca.
Na
twarzy mimowolnie zagościł rumieniec. Chłopak na ten widok delikatnie się
uśmiechnął, po czym pewnie ruszył w dół. Niezła prędkość na progu i dość mocne
wybicie. Dopiero teraz zauważyła, że jest naprawdę utalentowany, ale to też
pozwoliło wzmóc motywację. Chłopak uzyskał 100 metrów, a skakali na skoczni o
punkcie konstrukcyjnym 90 co było wynikiem dobrym. Siedząc na belce popatrzyła
na miasto. Wyciszyła nieco głowę nastawiając się na lepszy skok od szatyna. Jej
umysł wciąż powtarzał niczym mantrę jedno zdanie: Utrzyj mu nosa i nie daj się pokonać chłopakowi. Może i jest
ambitny... Ale to ty musisz być zwycięzcą. Śmiało ruszyła z belki. Wiatr niósł
ją niczym ptaka, gdyż warunki były zdecydowanie sprzyjające. Wylądowała pięknym
telemarkiem. Stojąc obok Gregor, wyczekiwał na pomiar jej odległości. Gdy
zobaczyła 100,5 metra odetchnęła z ulgą. Była lepsza!
-
Moje gratulacje, chylę czoła przed twoim talentem. – powiedział Gregor nisko schylając
głowę.
Dziewczyna
ponownie spaliła małego buraka... Czuła się dość niekomfortowo w sytuacji sam
na sam z młodym skoczkiem.
-
Zgodnie z obietnicą za ten piękny skok, zabieram cię na czekoladę. – uśmiechnął
się zachęcająco chłopak.
Dopiero
teraz dostrzegła jak pięknie się uśmiecha... W jego obecności nie czuła się
zbytnio swobodnie. Jej pewność zdawała się ulecieć wraz ze skokiem.
-
Dziękuję, ty też byłeś świetny.
-
Przepraszam... Uniosłem się honorem. Nie powinienem się tak nakręcać. Wybaczysz
mi?
Dostrzegając
jego szczerość blondynka uśmiechnęła się.
-
Myślę, że często nowi mają taki odpał jak ty dzisiaj. Czy wybaczę? No jasne, w
końcu i tak cię ograłam. – w jeden moment wróciła pewna siebie Ana.
Jej
uśmiech wprawił w dobry nastrój chłopaka. W geście mile zakończonej rywalizacji
postanowił przytulić dziewczynę. Zaskoczona jego emocjonalnym zbliżeniem
blondynka poczuła pewną bliskość... Ale czy była gotowa na tego typu zbliżenie?
To było dopiero ich drugie spotkanie… Jego zapach w jeden moment ją
obezwładnił... Zrobiło się naprawdę miło. Chwilę wspólnej bliskości zaburzyli
sędziowie pojedynku.
-
Zobacz Martin, zostawić go na chwilę z naszą gwiazdką, a już... Zajęta? – zaśmiał
się Kofi.
-
Mój drogi Andreasie, o czym ty do mnie mówisz. – zaśmiała się Ana
-
Mój drogi? Tak powiedziałaś? – spytał rozentuzjazmowany Kofler.
Po
twierdzącym skinieniu Ane zbliżył się do blondynki i łapiąc jej twarz skradł
szybkiego cmoka w policzek.
-
Już cię kocham! – rzucił bez ceregieli przyjaciel Thomasa.
-
Dobra, dobra, starczy już tych wyznań, biorę piękną koleżankę na zasłużoną
czekoladę.
-
Zazdrosny? – zaśmiali się jednocześnie Martin z Andreasem.
-
Cześć wam! – młodzi skoczkowie zignorowali komentarz, a Gregor pokazał Ane drogę
wyjścia ze skoczni.
Po
chwili znaleźli się w kawiarni, gdzie mogli wypić zasłużoną nagrodę. Była już
godzina 16.30.
-
No kolego, mam dla ciebie mmm… dokładnie godzinkę. – zapowiedziała Ana.
-
Bardzo się cieszę, bo chłopcy mieli rację, miłe towarzystwo to już w ogóle...
-
Ty tak mi nie puckaj dobra? – zaśmiali się oboje.
Ana
nagle poczuła się bardziej swobodnie w towarzystwie Gregora. Popijając
czekoladę miło rozmawiali i bliżej się poznawali. Zaczęli od tematu skoków
oczywiście. Oboje przybliżali sobie historię zapoczątkowania kariery sportowej.
-
Więc wy wszyscy rodzinnie poszliście w skoki? - zapytał szatyn.
-
Tak, ja z Thomasem jestem już trzecim kolejnym pokoleniem skoczków wśród
Morgensternów. A ty dlaczego akurat wybrałeś skoki? – spytała blondynka upijając
kolejny łyk czekolady.
-
Na początku myślałem jak każdy chłopak o piłce nożnej, potem był etap, że pójdę
w ślady wujka w saneczkarstwo... Koniec końców wygrała skocznia gdy wybrałem
się tam z kumplami... Mario i Arthur zarazili mnie swoim zaangażowaniem więc
postanowiłem spróbować. Przepadłem po pierwszym skoku. – uśmiechnął się
odkładając kubek szatyn.
-
Zupełnie jak ja przy Thomasie. Uparłam się, że zostanę skoczkiem jak on.
-
I jak widać dobrze zrobiłaś. Naprawdę masz duży potencjał. Myślę, że Austria
będzie z ciebie niejednokrotnie dumna. – powiedział pewnie chłopak wprowadzając
dziewczynę w małe zakłopotanie.
Znów
poczuła jak na jej twarzy gości rumieniec. Oczywiście marzyła by kiedy stać się
filarem kadry narodowej, ale tylko czas mógł pokazać czy tak właśnie będzie.
-
Ty też jesteś niezły. Wierzę, że treningi z najlepszymi pomogą nam być lepszymi
sportowcami. Dobra, dość o skokach, może zmienimy temat? – zasugerowała.
-
Sama tego chciałaś. – uniósł wyżej brew szatyn. – Masz chłopaka? – spytał.
Ane
pijąca w tym momencie czekoladę zakrztusiła się, po czym ze śmiechem
powiedziała.
-
Stąpasz po cienkim lodzie Gregor, ale okej... Zaspokoję twoją ciekawość. Nie
mam. Może teraz moja kolej na pytanie z innej beczki? – zaśmiała się dziewczyna
zacierając lekko ręce. – Jak wygląda twoje życie uczuciowe? Masz dziewczynę?
Chłopak
głośniej się zaśmiał. Po chwili blondynka również do niego dołączyła. Spotkanie
było nad wyraz udane, bowiem młodzi skoczkowie wyluzowali w swoim towarzystwie
pozwalając opadać kolejnym murom.
-
Ups! – rzuciła nagle blondynka spoglądając na zegarek.
-
Coś się stało? – spytał Gregor.
-
Tak... Najlepsza kumpela mnie zabije za spóźnienie… - powiedziała Ana. –
Dziękuję za miłe spotkanie, ale muszę iść, mam już 10 minutowe spóźnienie, a
Lena nie powinna czekać. – dodała z uśmiechem w kierunku chłopaka.
-
Może cię odprowadzę? – spytał Gregor z
błyskiem w oku.
-
Dziękuję, ale dam sobie radę. – powiedziała Ane, po czym pożegnała się i
zmierzyła w stronę drzwi.
Czując
na sobie jego spojrzenie delikatnie się uśmiechnęła. To było naprawdę miłe
popołudnie.
***
W
piątkowe popołudnie szczupła blondynka wyszła z treningu zmęczona, ale w pełni
życia. Miała teraz cel, więc ruszyła w stronę nie swojego domu, ale mieszkania
swojej przyjaciółki. W stronę mieszkania Martina, w którym pokoje wynajmowali
Ane i Morgi. Znów miała obawy... bo On znów tam będzie. Znów popatrzy na nią
tymi swoimi oczyma, dotknie jej ręki. Obdarzy uśmiechem. W sumie Madlen chce
tego, chce jego uśmiechu, dotyku, ale boi się... Ona chce aby on inaczej na nią
patrzył. Za każdym razem ją to boli. Wtedy, po pamiętnym pocałunku jaki
widziała w środę przez dłuższy czas nie mogła się pozbierać, ale przecież nie
można żyć marzeniami, nie można zamykać się w sobie. Trzeba żyć dalej i tłumić
to wszystko. Len nigdy nie była osobą bardzo otwartą na ludzi. Otwierała się
tylko przed najbliższymi. Przed Ane, swoją siostrą... Miała takie mieszane
uczucia, chciała go zobaczyć, a jednak też nie chciała. To trudne... chyba
tylko ktoś nieszczęśliwie zakochany potrafiłby ją zrozumieć. Od kilku dni Lena
przynosi Ane zeszyty i notatki. Starsza blondynka trenuje, a Len jako jej
przyjaciółka przynosi jej materiały. W końcu Ana nie może sobie pozwolić na
zaległości a, że już pod koniec listopada wyjeżdża na zawody to tym bardziej.
Idąc, Madlen myślała tak o tym wszystkim. Umówiła się z przyjaciółką na 18...
było już za 10 więc przyspieszyła kroku. Powtarzała sobie w duchu aby
zachowywać się normalnie. Opanować oddech, bicie serca... być jak najbardziej
opanowaną i naturalną. Jako łyżwiarka posiadała te cechy... Opanowanie i spokój.
Kiedy chodziło o jazdę udawało jej się, ale teraz to co innego... tu chodzi o
miłość... O chłopaka. Na samą myśl śmiała się w duchu, jak można się tak
zachowywać. Przystanęła. Wzięła głęboki oddech, bardziej naciągnęła torbę i
ruszyła dalej z pogodnym uśmiechem. Na zewnątrz było dość ciepło... jeśli można
tak powiedzieć o połowie października. Niebo było bezchmurne, a lekki, zimny
wiatr rozwiewał jej włosy. Deszczu na całe szczęście nie było, chodź słońca
także nie, bo w końcu już się zmierzchało. Nie mogła narzekać, bo lubiła
spacery wieczorne, szczególnie przy ładnej pogodzie. Kiedy doszła do bloku,
przekroczyła próg i w mgnieniu oka znalazła się przed drzwiami mieszkania
Martina. Wzięła głęboki oddech i delikatnie, zimną i drżącą dłonią nacisnęła
dwa razy dzwonek. Na efekty długo czekać nie musiała. Po chwili usłyszała kroki
i się uśmiechnęła. Ku jej zdziwieniu po otwarciu drzwi ujrzała Thomasa. Na
chwilę zrzedła jej mina, ale kiedy tylko ujrzała jego radość na jej widok, odwzajemniła
gest.
-
Cześć... jest… - zaczęła, ale Morgi jej przerwał.
-
Wejdź na razie... nie będziemy rozmawiać przez próg. – uśmiechnął się słodko.
Lena
przekroczyła drzwi i szybko znalazła się w środku. Położyła torbę w przedpokoju
i zaczęła się rozbierać. W tym czasie Morgi zamknął drzwi i poszedł do kuchni.
-
Napijesz się czegoś? Wydaje mi się, że mojej siostry jeszcze długo nie będzie.
– usłyszała zdejmując płaszcz.
-
Zależy co masz. – odpowiedziała uśmiechając się sama do siebie.
Szybko
zdjęła buty i biorąc ze sobą torebkę, weszła głębiej.
-
Zależy czego byś się napiła... mogę zaoferować ci wszystko. – usłyszała z ust
opierającego się Thomasa o futrynę drzwi kuchni.
-
Herbatkę już razem piliśmy... to może kawa? O tak! Dziś kawy jeszcze nie piłam.
-
Rozpuszczalna, parzona... albo wiesz co. Zostaw tą torbę na kanapie i chodź do
kuchni, sama sobie wybierzesz. – powiedział i nim Lena zdążyła zaprotestować,
zniknął w głębi pokoju.
-
No... dobrze mi idzie. – pomyślała, położyła torbę i z uśmiechem ruszyła do
kuchni.
Kiedy
się tam znalazła ujrzała go jak się krząta. Oblukała go od dołu do góry. Oczy
jej się zaświeciły. Była sama w jednym pomieszczeniu z jej największą miłością.
Żeby tylko on odwzajemniał jej uczucie... Z westchnieniem podeszła do Thomasa i
zza jego pleców zajrzała co on tam robi. Thom od razu poczuł, że jest obok.
Używała takich ładnych perfum...
-
No więc co masz do zaoferowania? – zapytała w końcu.
-
Proszę bardzo... do wyboru do koloru. – powiedział i pokazał około pięciu rodzajów
kawy.
-
Ewidentnie espresso. – odrzekła biorąc jedną z kaw.
-
No patrz... to moja ulubiona. – powiedział Thomas.
-
Czyli napijesz się ze mną. – rzekła i usiadła do stołu, a chłopak zajął się
kawą.
Po
10 minutach razem zachwycali się jej smakiem. Przez chwilę panowała cisza i Len
zaczęła lekko się denerwować. Do tego ten jego wzrok… Tak strasznie ją peszył.
-
Od dawna jeździsz na łyżwach? – zapytał nagle.
-
Od trzynastu lat. – uśmiechnęła się.
-
A, że się tak zapytam... masz partnera... - Lena słysząc to przestraszyła się i
od razu zbladła, jednak Tom kontynuował dalej. - ... w jeździe... jeździcie w
parze czy jak?
-
Yyy... jestem, że tak powiem solistką. Chyba nie potrafiłabym mu zaufać...
jeszcze by mnie upuścił.
-
Aaa... czyli mówisz, że nieufna jesteś... coraz więcej o tobie wiem. –
powiedział uśmiechając się.
-
No ja natomiast wiem o tobie bardzo dużo... twoja sis na okrągło mi o tobie
nadaje. Thomas to Thomas tamto. – rzekła z westchnieniem, a Morgi się zaśmiał.
-
Więc widzę, że jednym słowem masz dość Thomasa Morgensterna.
-
Yyy… nie, nie, ależ skąd. – zaśmiała się.
Pierwszy
raz tak otwarcie rozmawiali, przez co czuła jak jen serce wypełnia radość.
Morgi natomiast zaczynał coraz bardziej lubić dziewczynę. Jej uśmiech go
cieszył, a miała go naprawdę prześliczny.
-
Mam nadzieję jednak, że siostra nie naopowiadała jakichś głupot o mnie? –
zapytał.
-
Nie. Same superlatywy. – powiedziała i znów się uśmiechnęła.
-
To dobrze... - rzekł i przez chwile panowała cisza.
-
Liczę, że w tym roku obronisz kryształową kulę... będę trzymać kciuki. W
poprzednim sezonie też trzymałam. – odezwała się.
-
Dziękuję. Chociaż ty jedna...
-
Morgi no co ty… nie tylko ja... wszystkie dziewczyny w Austrii i poza się w
tobie kochają, czyli mocno ściskają kciuki. I w ogóle twoje siostra i... i
Kristie. Naprawdę nie masz co narzekać.
-
Wiem... tak tylko chciałem cię podejść. – zaśmiał się nagle.
-
Ha! No wiesz! – żachnęła się.
-
Jesteś moją zagorzałą fanką... - jego czoło drgało kiedy z zawadiackim
uśmiechem poruszał swoimi brwiami.
-
Ty nie bądź taki pewny. – wystawiła mu język. – A tak właściwie to nie
powiedziałeś mi gdzie jest Ana.
-
Jestem!!! – usłyszeli głośny krzyk i po chwili trzask drzwi.
-
Na to pytanie ona ci już sama odpowie.
Madlen
się tylko delikatnie uśmiechnęła i szybko wstała. Nie chciała żeby Ana zastała
ich w takiej sytuacji. Była mega zestresowana. Po chwili jak się spodziewała,
blondynka weszła do środka.
-
Boże, Madlen tak cię przepraszam... a co tu się dzieje? – usłyszała nagle głos
koleżanki.
Lena
zmieszała się lekko.
-
A co to mi już z koleżanką kawy nie wolno wypić? – zapytał Tom uśmiechając się
w stronę młodszej blondynki.
-
To my... yyy... już pójdziemy. – powiedziała Madlen czując się wystarczająco
niezręcznie.
Teraz
czekała ją tylko zjebka od Ane. Siostra Morgiego spojrzała na niego krzywo i
ruszyła za przyjaciółką. Lena wzięła torebkę z kanapy i ruszyły do góry.
-
Mów... - powiedziała Lena, kiedy znalazły się w pokoju i Ana zamknęła drzwi.
-
Ale co mam mówić? – zapytała zdezorientowana starsza blondynka.
-
No, że nie powinnam, że on ma dziewczynę i w ogóle żebym o nim zapomniała. –
powiedziała Madlen patrząc w podłogę.
Ana
westchnęła i usiadła obok swojej przyjaciółki. Przytuliła ją i zaczęła.
-
Len... nigdy bym tak nie powiedziała... cieszę się, że przełamujesz pierwsze
lody, że potrafisz z nim normalnie rozmawiać, że chodź cierpisz, trzymasz się
nadal. On wprawdzie ma dziewczynę, ale to nie znaczy, że nie może sobie wypić
kawy z koleżanką. Ja nie jestem przeciw tobie... ja chcę dla ciebie jak
najlepiej i nigdy cię nie zostawię nawet jeśli byłabyś najgorszą z najgorszych.
– spojrzała w świecące oczy Leny.
Blondynkę
wzruszyły słowa Ane. Wiedziała, że nawet jeśli by się waliło, ona na pewno
będzie z nią. Nie wiedziała co powiedzieć. Chciało jej się płakać, ale
walczyła, bo w końcu nie mogła się rozmazać.
-
Kocham cię skarbie i zawsze tak będzie... zawsze będę po twojej stronie. –
dziewczyny się uściskały. – A teraz usiory do góry! Mam ci tyle do
opowiedzenia, a i ty mało dla mnie newsów nie masz. – zaśmiały się i zaczęło
się plotkowanie.
Najpierw
Lena opowiedziała o kawce z Thomasem, potem Ana o treningach, zakładzie i
gorącej czekoladzie. Co chwila Morgi, który próbował obejrzeć kawałek
telewizora słyszał głośne śmiechy. Za każdym razem na jego twarzy też pojawiał
się uśmiech. Cieszył się, że jego siostra ma taką przyjaciółkę. Na samą myśl o
Lenie się uśmiechał. Ta dziewczyna miała coś w sobie... Była taka niewinna, a
jednocześnie zadziorna. Pełna tajemnic... Nurtowała go. Po jakiejś godzinie
dziewczyny wymieniły się już wszystkimi najnowszymi ploteczkami. Lena
opowiedziała co jest w szkole, wyjaśniła Ane tematy, prace domowe i miała
zamiar wracać do domu.
-
A może zostaniesz jeszcze... dopiero jest przed 20. A dziś piątek... zostań
troszkę dłużej, może znów powtórzymy miłe chwile przy herbatce. – zaśmiała się
Ane.
Madlen
nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ usłyszały pukanie do drzwi.
-
A widzisz. – zaśmiała się ponownie Ana. – Proszę. – dodała pozwalając wejść do
swojego pokoju osobie, która się dobijała.
W
drzwiach stał uśmiechnięty Thomas. Dziewczyny odwzajemniły uśmiech.
-
Co się stało, że mam tą przyjemność gościć twoją osobę w moich skromnych
progach? – zapytała Ana.
-
Zapraszam na dół. – powiedział tylko tajemniczo Tom i już chciał odejść, kiedy
odezwała się Lena.
-
No to ja już będę szła...
-
O nie, nie... - słysząc słowa Leny, Tom szybko wrócił do pokoju siostry. –
Nigdzie nie idziesz...
-
No widzisz siostro... nigdzie nie idziesz, bo Thomas wielki tak powiedział. –
zaśmiała się Ana.
-
Ale ja nie chcę sprawiać kłopotu, a po drugie naprawdę muszę już iść. –
powiedziała Lena wstając.
-
No teraz to mnie zdenerwowałaś... idziemy na dół i koniec! W domu na ciebie
poczekają. – powiedziała starsza blondynka i pociągnęła przyjaciółkę.
Tom
z uśmiechem zamknął za nimi drzwi i szybko zeszli na dół. Dziewczyny były
ciekawe niespodzianki i kiedy znalazły się w "salonie" na ich ustach
pojawił się uśmiech.
-
Pijecie dziewczęta? – zapytał Wolfi.
-
Jasne! – zaśmiała się Ana.
Okazało
się, że na dole byli Andreas, Martin i Wolfi z paroma piwami. Lena z początku
była troszkę onieśmielona, ale kiedy podszedł do niej Koffi i się przywitał, a
po nim Martin i przedstawiono jej Loitzla troszkę się otworzyła. Usiedli
wszyscy na kanapach i fotelach. Morgi puścił muzykę, a Koffi rozdał po butelce
i impreza się zaczęła.
-
Chyba mi tu kogoś brakuje. – odezwał się nagle Thomas.
-
No tak, nie ma tej twojej laski. – powiedział Koffi, który siedział obok Leny.
-
A wiesz, że nie o niej myślałem. – zaśmiał się Morgi.
-
Gregora brakuje. – powiedziała uśmiechnięta Ana.
-
Noo... mogłabym go w końcu poznać. Już prawie znam całą kadrę austriacką. –
zaśmiała się Lena. – Normalnie znam same sławy.
-
My też... najlepszą, młodą łyżwiarkę w Austrii. – powiedział Koffi, a Lenę
oblał lekki rumieniec.
I
tak mijał czas. Pili, rozmawiali, bawili się. Atmosfera była wyśmienita. Lena
czuła się lubiana i nie odtrącana. Co chwila rozmawiała z kimś innym. Nawet z
Thomasem jej się super gadało. Ale wiadomo, że ludzie pod wpływem alkoholu
powoli zaczynają nie panować nad sobą. Pierwszego kopnęło Koffiego. Chłopak był
już po paru piwach i to bynajmniej nie tych niskoprocentowych, zaczął więc
przystawiać się do Leny co jej niezmiernie przeszkadzało, bowiem darzyła go jedynie
sympatią... nie chciała mu dawać jakichś żmudnych nadziei. Jeszcze co martwiło
młodszą blondynkę to, to, że Morgi cały czas pisał smsy. Madlen dobrze
wiedziała do kogo. Nie mogła ukryć niezadowolenia, bo sama była już po dwóch radlerach.
Wraz z Ane zaczęła powoli łapać głupawkę. Ze wszystkiego się śmiały i robiły
żarty. Jedynie Thomas jako tako się trzymał i próbował nad wszystkimi zapanować.
Postanowił trochę ich ogarnąć, więc włączył jakiś film. Koniec końców byli
sportowcami, a sezon był za pasem. Nie mogli więc pozwolić sobie na większe
folgowanie z alkoholem. Film okazał się komedią. Już po pierwszych minutach
wszyscy prawie leżeli ze śmiechu. Lena się popłakała, a Ana siedząc na podłodze
w sumie to tam leżała, a obok niej Wolfi. Śmiechu nie było widać końca. Około
godziny 22 wszyscy byli lekko podchmieleni. Lena co nóż nerwowo spoglądała na
zegarek. Wiedziała, że rodzicielka ją zabiję, ale wolała spędzać czas ze
znajomymi, Ane i Tomem. Film się skończył. Kiedy Len próbowała wstać, coś ją
blokowało. Spojrzała na lewo i ujrzała śpiącego Andreasa. Uśmiechnęła się i
delikatnie zdjęła jego rękę ze swojego uda. Znalazła się ona tam, gdyż
dziewczyna pół siedziała i pół leżała na kanapie, a Koffi który siedział obok
niej skorzystał z sytuacji i przytulił się do niej czego efektem był potem sen.
Kiedy poradziła sobie z jego ręką, nie wiedziała co począć dalej. Światła były
pogaszone. Jedynie telewizor świecił, a Morgi przerzucał kanały. Ana śmiała się
z resztą chłopaków.
-
Ej no! Może by mi ktoś pomógł?! – krzyknęła w końcu.
Wszyscy
nagle spojrzeli na nią. Thomas poszedł zaświecić światło i kiedy to się stało,
cała gromada wybuchła gromkim śmiechem widząc przygwożdżoną do kanapy Madlen.
-
Nie no dzięki... - powiedziała zła, ale po chwili też zaczęła się śmiać.
-
Jemu to było wygodnie, chociaż miał miękko i się do kogo przytulić. – zaśmiał
się Martin.
-
Miękko? Przecież to sama skóra i kości... trzeba cię utuczyć Len. – oznajmił
blondyn ze śmiechem.
-
Wiecie co! Przestańcie debatować na temat Madlen i jej pomóżcie. Trzeba go
wziąć do jakiegoś pokoju. – odezwała się Ana wstając z podłogi.
Na
te słowa Tomi z Wolfim podeszli do śpiącego chłopaka i zaczęli go podnosić.
Koffi coś tam mruczał przez sen, ale nijak nie mogli zrozumieć. Kiedy skoczkowie
donieśli Koflera na schody zaczęli go wnosić. Niestety na piątym schodku Morgi
potknął się i cała trójka runęła na ziemię. Dziewczyny z Martinem wybuchli
śmiechem.
-
Jakby jutro pytał czemu jest taki poobijany to ja nie miałam z tym nic
wspólnego. – zaśmiała się Ana.
-
O ty cwaniaro! Zgonimy na Lenę... powiemy, że ona go tak poturbowała. – zaśmiał
się Martin, po czym dostał od młodszej blondynki.
-
Podnoście go z tych schodów i ruszcie tyłki! Bo nas zima zastanie. –
powiedziała Ana i wróciła na kanapę.
Na
pomoc chłopakom poszedł jeszcze Martin i tak jakoś udało im się wnieść do
któregoś z pokoi wielkiego śpiocha. Dziewczyny natomiast zapuściły muzyczkę i
usiadły na kanapie. Ana podała Lenie piwo.
-
Nie kochana! Ja jeszcze muszę do domu wrócić. – zaśmiała się Madlen.
-
No weź przestań! To tylko radler.
-
Nie, naprawdę.
-
To nie... – odrzekła starsza wzruszając ramionami.
Po
chwili chłopcy wrócili i dosiedli się do dziewczyn. Pogadali jakieś 15 minut.
Kolejnym osobnikiem, który wypadł z gry był Wolfi. Zasnął leżąc na podłodze. No
i tak została czwórka wspaniałych. Ana pogłośniła muzyczkę i zawadiacko
spojrzała na Lenkę. Puściła jej oczko i po chwili wariowała z Martinem na
"parkiecie", a biedna Lena została sama z Tomem. No nieźle sobie
panna Morgenstern to wykombinowała, ponieważ przez chwilę między parą zapanowała
niezręczna cisza. Tak samo Thomas jak i Lena nie wiedzieli co mają ze sobą
zrobić. Ale jak przystało na mężczyznę, Morgi nabrał odwagi, wstał i podszedł
do blondynki z uśmiechem.
-
Zatańczy ze mną panienka? – zapytała słodko się uśmiechając.
-
Zawsze i wszędzie. – pomyślała Lena i podała rękę chłopakowi.
Po
chwili wraz z pozostałą parą zaczęli nieśmiało tańczyć. Niestety nie na długo,
gdyż po chwili usłyszeli komórkę Thomasa. Obydwoje zrezygnowani spojrzeli na
siebie.
-
Odbierz, to pewnie ważne. – powiedział Lena usiłując być wesołą.
-
Ważne... nieważne... ja teraz tańczę. – powiedział i się uśmiechnął.
Po
chwili telefon ucichł i nagle piosenka się zmieniła... na lekko wolniejszą. No
chyba nikt się nie zdziwi, że Lena była wniebowzięta. Jej serce tak strasznie
się teraz cieszyło, ale poczuła się również dziwnie skrępowana. Morgi
uśmiechnął się ciepło i trzymając dziewczynę za ręce przyciągnął ją do siebie.
Delikatnie położył jedną dłoń na biodrze dziewczyny. Byli już naprawdę blisko
siebie. Kiedy zaczęli się bujać, dosłownie po kilku sekundach znów zadzwonił
telefon Thomasa. Lena wiedziała, że to Kristie... oderwała się od chłopaka.
-
Odbierz… to na pewno ważne. Ja i tak muszę już iść. – powiedziała i ruszyła w
stronę Ane i Martina.
Pożegnała
się z nimi i ruszyła do drzwi. Morgi właśnie rozmawiał ze swoją dziewczyną. Do
oczu Leny napłynęły łzy. Chciała być silna. W mgnieniu oka się ubrała i wręcz
wybiegła z bloku. Było jej smutno. Nie wiedziała jednak, że Thomas wybiegł za
nią. Lena czując jak nieproszone łzy wydostają się z jej oczu, jak najszybciej
chciała przejść na drugą stronę ulicy. Już robiła krok, gdy nagle ktoś złapał
ją w talii. Mocna ręka trzymała jej brzuch. W sekundę potem, dosłownie kilka
centymetrów przed nią przejechał samochód. Stali tak chwilkę. Dobrze wiedziała
kto za nią stoi i trzyma dłoń na jej brzuchu. Był tak blisko... wystarczyło się
tylko odwrócić, a ich twarze dzieliłyby centymetry.
-
Patrzy się na ulicę kiedy ma się zamiar przechodzić. – szepnął jej do ucha.
-
Dziękuję... za uratowanie życia. – udało jej się wydukać.
-
A co tu się dzieje!? – usłyszeli nagle głos Kristie, przez co natychmiast od
siebie odskoczyli.
-
Kristina... kochanie... - zaczął Tom.
Lena
nie wiedziała co ma ze sobą zrobić.
-
Piłeś? – warknęła. – I do tego obściskujesz się z jakąś małolatą?! – zaczęła
się wydzierać.
-
Kristie daj spokój… - Morgi przerzucił oczami. – Wypiłem tylko dwa piwa. – zaczął
się tłumaczyć, na co Lena zaczęła się coraz bardziej denerwować.
-
Tylko dwa!? Tyle razy cię prosiłam! – krzyknęła z wyrzutem. – A ona? Co tutaj
robi? Kto to w ogóle jest?
-
To… Lena… moja… koleżanka. – Thomas z niezręcznym uśmiechem spoglądał to na
jedną to na drugą.
-
Koleżanka? – zapytała Kristina z kpiną w głosie. – Nie wiedziałam, że gustujesz
w dzieciach Morgen.
Lena
lekko się zapowietrzyła na słowa starszej, Thomas natomiast parsknął śmiechem.
-
Widać, że mama nie nauczyła się kultury… Kristie. – powiedziała nonszalancko Madlen,
ledwie mogąc zapanować nad swoim skołatanym sercem.
Kristina
zrobiła wielkie oczy na zuchwałe słowa młodszej dziewczyny i ruszyła ku niej
zaciskając pięści.
-
Madlen idź do domu... poradzę sobie. – powiedział Thomas wkraczając między
panie.
-
Dokładnie… Madlen… - odrzekła zjadliwie Kristie. – Idź do domu, bo jest już
dawno po wieczorynce. – dodała uwieszając się lekko na ramieniu blondyna.
Lena
zagryzła ze złości wargę. Wiedziała, że jest na przegranej pozycji, dlatego
spojrzała jedynie w oczy Thomasa, który wydawał się dziwnie rozbawiony
zaistniałą sytuacją.
-
Dziękuję Morgi za miły wieczór… na razie. – rzekła w jego stronę, po czym odwróciła
się na pięcie i odeszła.
Szybkim
krokiem ruszyła przed siebie. Z jednej strony była mega dumna, że znalazła w
sobie na tyle odwagi by odszczekać się Kristie, z drugiej jednak… kątem oka
widziała jak para mimo, że rozmawia wzburzona, dochodzi do porozumienia.
Uśmiechnęła się mimo wszystko wspominając dzisiejszy bardzo udany wieczór. Może
nie dane jej będzie nigdy znaleźć się u jego boku w taki sposób w jaki
najbardziej pragnęła… przyjaźń z nim jednak, w zupełności jej wystarczy. Thomas
natomiast wprowadzając Kristie po schodach, obrócił się w stronę odchodzącej
Madlen. Na jego ustach mimowolnie zagościł uśmiech. Mimo, że wydawała się
krucha i delikatna… potrafiła pokazać swój pazur. Nagle zmarszczył wzrok… czy
powinien w ogóle o niej w ten sposób myśleć?
~~~
Nie wiem który raz poprawiam już te błędy, a ich ciągle pełno i pełno -,-
To pewnie dlatego, że ten rozdział pisany był hmm 7, 6 lat temu? Proszę więc o wyrozumiałość, gdyż wraz z Anią byłyśmy gówniarami ;D
Ania&Madziusa
Impreza!! Tak!
OdpowiedzUsuńAle od początku... Po pierwsze Gregor i Ana - myślałam, że się chłopak weźmie w garść i wygra z nią te "zawody" hahahaha tu takie rozczarowanie :P Ale w sumie czy wygra czy przegra to chyba liczyła się stawka - czyli czekolada w miłym towarzystwie, no a cel został osiągnięty. Ciekawe, jak to się dalej rozwinie.
Po drugie... ta impreza! Uśmiałam się jak nigdy hahahha pijani skoczkowie zawsze bawią i cieszą :P No i ta ostatnia scena, gdy Thomas uratował Madlen... ohh coś musi z tego być!!
Czekam na kolejny i pozdrawiam serdecznie
Verity
fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
udowodnie-ci.blogspot.com
Hej kochane :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle fantastyczny...
Fajnie, że tak zaczęły się sprawy między Georgem i Aną. Niby ze sobą rywalizowali przy tym zakładzie, ale ewidentnie widać, że tą dwójkę ciągnie do siebie i już nie mogę się doczekać jak rozwinie się ich relacja...
Super, że znaleźli czas na małe oderwanie się od codziennych spraw, choć nie chce myśleć jak niektórzy będą na następny dzień się czuć.
Thomas niczym rycerz na białym koniu ratował Madlen. Ciekawe co wyjdzie z tej znajomości...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
BU$KA <3 :*
Życzę daleszej wytrwałości i masy pomysłów! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za zaproszenie, które otrzymałam na blogu.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie czytałam już dosyć dawno temu i było ono moim ulubionym. A teraz znowu wróciłyście...i baaardzo się z tego cieszę. Co do treści, to chyba się nie będę wypowiadać, coby jakiś spoiler nie wyniknął, a zapewne pojawią się tu ludziki, które nigdy tego opowiadania nie czytały, więc napiszę tylko jedno: Wytrwałości!!! No i bardzo się cieszę, że jeszcze raz będę mogła wrócić do tej historii i się nią bawić ;)
Przy okazji zapraszam do siebie, dzisiaj z racji 1.04 bez żadnych żartów, tudzież innych zgryw, pojawiła się nowa część ;)
Pozdrawiam serdecznie, Martha :)
Witam! :)
OdpowiedzUsuńPrzybywam i tutaj. :)
Muszę przyznać, że bardzo mi się spodobało. :) Skoro rozdział pisany był 5 lat temu, to muszę powiedzieć, że byłyście utalentowanymi "gówniarami". :D
Wszystko czyta się bardzo przyjemnie. Historia pochłania od samego początku do ostatniej kropki. :)
Wydaje mi się, że Anę i Gregora ciągnie do siebie. Niby ten zakład sprawił, że zacięcie ze sobą rywalizowali, ale życie doświadczyło mnie, że nie raz takie sytuacje potrafią się przeistoczyć w coś zupełnie przeciwnego. ;) Może i tak będzie w ich przypadku? ^^
Prócz tej dwójki intryguje mnie także Thomas i Madlen... :D
Jestem ciekawa kolejnych rozdziałów. ^^
Buziaki :*
Kristie to chyba jednak, aż taka wspaniała nie jest. Od razu takie ostre słowa. Nie zrobiła na mnie pozytywnego wrażenia. Przypuszczam jednak, że nie bez powodu Ane nie chce, aby związek jej brata i Kristie się rozpadł. Lubi ją, więc i ja dam dziewczynie jeszcze szanse na zaprezentowanie się z dobrej strony ;)
OdpowiedzUsuńWidać, że Lena i Tom dobrze się dogadują. Myślę, że on także coś do niej czuje. Może i jest na razie dla niego tylko koleżanką siostry, sądzę jednak, że ma to szansę na rozwinięcie się w coś więcej ;)
Gregor i Ana - pasują do siebie. Podobał mi się ten ich zakład ;) Będąc na jego miejscu byłabym gotowa nawet specjalnie przegrać, aby spędzić czas z dziewczyną ;D
W wolnych chwilach będę tu wpadać i nadrabiać zaległości ;)
Pozdrawiam :*