niedziela, 3 lipca 2016

23. Na pewne rzeczy czasem jest już za późno, ale... Lepiej późno niż później.

Thomas myślami był przy najmłodszej... Czego oni chcieli, co on jej takiego zrobił? No może faktycznie przesadził z ostatnimi słowami w windzie, ale czy o to? Przecież byli wtedy sam na sam, więc kto znał te słowa? Czyżby ona już każdemu się pochwaliła? Nie! Ona taka nie jest... Jedyną osobą, która by mogła cokolwiek wiedzieć była Ana... No właśnie pewnie i jemu by doradziła co ma robić w tej sytuacji, ale gdzie ona by mu teraz pomogła... Blondyn otrząsnął się po ostrzejszej wymianie zdań i spojrzał na zegarek. No tak już po 11, czas więc na śniadanie... Dziś czekał ich ważny dzień, a on nie ogarniał wszystkiego co powinien. Ze smutkiem wymalowanym na twarzy opuścił pokój i wraz za resztą podążył do hotelowej restauracji. Po drodze minął go Gregor, który spojrzał krzywo na kolegę. No tak więc jednak wszyscy wiedzą... Tylko gdyby on wiedział co tak naprawdę stoi im na głowie...Czymże tak zawinił, że patrzą na niego jak na skazańca? Z myśli wyrwała go blondynka zmierzająca obok niego.
- Cześć kochanie. - Kristina musnęła jego policzek.
- Tylko nie to... - pomyślał Thomas, który nie miał dziś ochoty na jakiekolwiek towarzystwo.
Usiadł przy stole, po czym patrzył krzywo na porcję jedzenia, którą miał skonsumować. Nie! Tego też nie może przełknąć... Cały czas myślami chodził gdzie indziej. A apetyt? Sam go opuścił... Nie zwracał uwagi na to co dzisiaj go czeka. Turniej? Trudno, najwyżej wypadnie najgorzej... TCS w końcu jest co roku... Teraz uganiał się z myślą co zrobić by spokojnie pogadać z Madlen... Leną, która przez ostatnie dni była mu bliższa może nawet od jego własnej dziewczyny. Chłopak wstał gwałtownie od stołu i podążył w stronę hotelowych pokoi. Całej sytuacji przyglądała się kadra Austriacka oraz sama panna K. Nie wiedziała co nagle ugryzło tego chłopaka. Czyżby ta maleńka? Nie to raczej nie byłoby możliwe po dowodach miłości jakie on dał jej ostatniej nocy. Tak to był taki piękny wieczór...


Tymczasem w pokoju blondynek po opuszczeniu Gregora zaległa cisza, którą postanowiła przerwać Ana.
- Lena ty nie możesz tego zrobić... - młodsza spojrzała na nią pytająco.
Domyślała się, że chodzi o powrót, ale nie miała ochoty o tym dyskutować.
- Lena nie patrz tak na mnie, wiesz o co chodzi... O Villach...
- Ane proszę, nie rozmawiajmy o tym to postanowione....
- Skarbie, ale wiesz, że nie powinnaś... Przemyślałaś to dokładnie?
- Jestem pewna Ane i nie próbuj namawiać mnie do zostania…
- Lena problem tkwi w tym, że ty uciekasz przed problemem... Tak nie można... Trzeba stawić temu czoła, a nie uciekać. Przed kim? Przed Thomem? Czy on jest tego wart? On ma odnieść nad tobą zwycięstwo? Ogarnij się Lena... - wiedziała, że słowa starszej zawierają dużo prawdy.
Ale nie potrafiła. Nie potrafiła mu spojrzeć prosto w jego twarz... Zanurzyć się znów w jego błękitnych tęczówkach. Przejść do porządku dziennego jakby nic takiego nie miało miejsca. Nie była tak silna, nie potrafiła... Szkoda, że musi ich opuścić, ale lepszego rozwiązania nie widzi. Ona nie jest aż tak mocna by patrzeć na to oczami twardej kobiety... Była zbyt wrażliwa, a słowa bardzo raniły. Widać taka kolej rzeczy, musiało tak to się skończyć. Spojrzała na chwilę na przyjaciółkę, po czym powiedziała.
- Klamka zapadła Ane, jutro wracam do Villach. No, a tak po zatem widzę, że ty jesteś bardzo szczęśliwa więc opowiadaj jak to było tamtego pięknego wieczora...
- I nocy... - poprawiła ją z uśmiechem na twarzy starsza blondynka, po czym zaczęła jej opowiadać historie jakie miały miejsce podczas jej pobytu w Fulpmes. - No i wiesz nagle ona udaję skręconą nogę to ja jej bach na glebę, a co tam... W końcu raz się żyję! - Lena mimowolnie się uśmiechnęła.
Tak radosnej przyjaciółki nie widziała już dawno... Szkoda tylko, że jej los nie był aż tak łaskawy... Po czym ponownie przełączyła radar na słuchanie.
- No i wiesz te pytanie matki czy my już się kochaliśmy. Wyobraź sobie my i sex. - zaczęła się śmiać, po czym w dalszym ciągu opowiadała jej o miłym poranku i o tych cichych marzeniach, które mogły by stać się faktem.
- Bardzo się cieszę, że jesteś szczęśliwa. - powiedziała Lena, po czym przytuliła przyjaciółkę.
Ach, że ten Thomas musiał wszystko popsuć. Wszystko kiedy już tak pięknie się układało… A najgorsze było to kłamstwo, że w końcu zerwie z Kristiną oraz ból jaki zadał jej dzisiejszego poranka. Nie, tak dłużej być nie mogło... Musi jak najszybciej uwolnić się z pęd jakie utrzymywały ją przy Thomasie... Wspomnienia, myśli oraz rozmowy to wszystko co było takie piękne musiała w końcu niczym gumką wymazać ze swej głowy. Doskonale zdawała sobie sprawę, że łatwo nie będzie... Może jak pojedzie do Villach jej się uda? To było bardzo wątpliwe... Z myśli wyrwała ją ponownie Ane.
- Już czas na nas... - tak pobyt na skoczni, a tam ponownie on, ale również i ona...
Ta sztuczna blondyna, która irytowała ją... Miała dość cierpienia, jednak nie miała zamiaru dawać mu tej satysfakcji... Wraz z Ane szybko się przygotowały i udały na dół. Tam czekali na nie wszyscy z teamu oraz Alex, który wydawał ostatnie porady.
- Pamiętajcie ostre i dość agresywne wybicie, a także precyzyjny lot i telemark. To może być naszym mocnym atutem. Pamiętajcie o tym wszystkim, bo noty mogą być kluczem do sukcesu, a nawet mogą dać wam awans. - cały team austriacki nastawiony był na ostrą walkę.
Wiedzieli czego mogą się spodziewać po sobie, a także swoich rywalach. No nic, teraz wystarczyło oddać dwa dobre skoki, ale zanim to wszystko miało nastąpić musieli zmierzyć do miejsca docelowego. Bergisel! Skocznia, która dla niektórych była bardzo bliska, a przed niektórymi odkrywała swoje tajemnice. Greg zmierzał na czele mając w jednej ręce sprzęt, a w drugiej trzymając Ane za dłoń. Za nimi podążał korowód skoczków dążących również do Bergisel. Za nimi zmierzała Lena, która była samotna w tym wszystkim... Jej zagubione myśli, zranione serce, a przede wszystkim beznadziejne poczucie pustki... Czymże ona zawiniła? Nie wiedziała... Może była głupia? Możliwe... Naiwna? Na pewno, bo co ona sobie wyobrażała? Że Thom nagle zostawi pannę K i będzie z nią raz na zawsze? Los jest taki beznadziejny dla niej... Nie mogła zaznać szczęścia? Czy aż tyle wymagała? Nie wiedziała sama już co ma myśleć... Nie dane jej było o tym głębiej wnioskować, gdyż dotarli do celu. Jednej z piękniejszych skoczni świata, gdzie miał odbyć się dzisiejszy konkurs. Jak zawsze przed konkursem, a raczej serią próbną poprzedzającą zawody, skoczkowie udali się do ich wspólnego domku aby tam się przygotować. Atmosfera była napięta. Wolfi starał się skupić, bo cóż… w głębi serca bardzo chciał wygrać TCS, ale też dobrze wiedział, że w ekipie dzieje się coś niedobrego. Koffi nie odzywał się do Thomasa. Cierpiał wraz z Len, która starała się być silna, ale jej nie wychodziło. Miał ochotę zabrać ją stąd i po prostu wyjechać. Wyjechać gdzieś, gdzie ON jest nie znajdzie i więcej nie skrzywdzi. Miał do niego ogromny żal… nie dość, że ją ranił to jeszcze spowodował jej zniknięcie. Oczywiście chodzi o wyjazd Madlen do domu. Do Villach. Czuł, że stanie się to na dniach. Nie chciał aby wyjeżdżała, ale nie chciał też by ciągle musiała znosić jego obecność. W sumie… co ona przez to osiągnie jeśli wyjedzie? Był pewny, że Tom prędzej czy później za nią pojedzie i będzie jej szukał. A pierwszym miejscem, do którego zawita będzie oczywiście dom dziewczyny. Postanowił z nią jeszcze raz o tym porozmawiać. Niestety teraz wszyscy skoczkowie musieli udać się w stronę skoczni. Musiał przełożyć tę rozmowę na późniejszy termin. Podszedł do młodszej blondynki i mocno ją przytulił. Lena wszystko odwzajemniła. Wiedziała, że na kim jak na kim, ale na Adreasie może polegać podobnie jak na Ane. Ane pożegnała czule Gregora, po czym we dwie spojrzały spode łba na Toma. Chyba on był dziś najbardziej zagubiony. Nie odzywała się do niego siostra, Gregor, Koffi, a co najgorsza sama Madlen. Wiedział, że dziś rano przesadził, ale chyba miał prawo tak stwierdzić… W końcu nie codziennie można zobaczyć Len w ramionach Koflera. Niee… oni są przyjaciółmi, tak samo jak on BYŁ przyjacielem Len. Więc nic dziwnego, że Andi ją wspierał kiedy on Tom nie mógł tego robić. Ba! Nawet sam spowodował to, że dziewczyna potrzebowała jakiegokolwiek wsparcia. No tak… dopiero teraz skojarzył fakty. On jej obiecywał… obiecywał, że zostawi pannę K, ale… jakoś nie potrafił. Z Kristiną przeżył bardzo dużo… około 4 lat są razem i nie da ich się od tak przekreślić. Sam nie wiedział czego chce. Pragnął obydwu, a mógł mieć tylko jedną… Ech… Czy to życie musi być takie trudne? W podłym nastroju, nie żegnając się z nikim ruszył samotnie w górę Bergisel. Ane objęła Len ramieniem i ruszyły w stronę trybun. Ku ich niezadowoleniu, za nimi jak cień ruszyła panna K. Razem zastanawiały się do kiedy będą musiały znosić jej obecność, do kiedy ona tu zostanie i będzie zatruwała życie wszystkim w koło.
- Dziewczyny! – usłyszały nagle wszystkie trzy blondynki.
Odwróciły się i Lena ujrzała roześmiane twarze Norwegów. Na jej ustach od razu pojawił się szczery uśmiech.
- Moi Norwegowie… jak dobrze was widzieć. – zaczęła radośnie Lena, a Ana pytająco na nią spojrzała. – I co? Smakowały grzanki i kakao?
- No nie bardzo, bo nas szybko zostawiłaś… - odrzekł Jacko udając, że płacze.
- Przepraszam, ale gorzej się poczułam… wybaczycie mi?
- No nie wiem, nie wiem… - zaczął zastanawiać się Hilde.
- Bo nie będę z wami spała! – zaśmiała się Len.
- No dobra… wybaczamy. – uśmiechnął się Evensen.
- Witaj Ane… kwitnąco wyglądasz. Ten Greg musi o Ciebie dbać. – uśmiechnął się Bardal.
- A nie narzekam. Witajcie chłopcy. Len musisz mi wszystko opowiedzieć, bo co to ma znaczyć „Moi Norwegowie”?
- A no, bo chłopcy mnie namawiali żebym zmieniła „Moich Austriaków” na „Moich Norwegów”. – odrzekła z uśmiechem Len, po czym Ana się zaśmiała.
- No to ładnie… tylko ty uważaj żeby cię czasem nie oskarżyli ponownie o zdradę narodu.
- A powracając do dbania… Lenkaaa… Ten Twój Thomas nie dba o ciebie za bardzo. Ja sobie muszę chyba z nim porozmawiać! Jak to tak można zaniedbywać moją Lenkę! – oburzył się Jacobsen.
Lena spojrzała na Ane, a ta już zawadiacko się uśmiechała.
- Spokojna wasza rozczochrana… - Ana nie zdążyła dokończyć, bo w zdanie wszedł jej Hilde.
- Ale jesteś z nim szczęśliwa? Bo wiesz… jeśli nie, to ja jestem jeszcze samotny.
- I ja! – dodał szybko Johan.
Dziewczyny spojrzały na nich, po czym na niezadowoloną minę Kristie i głośno się zaśmiały.
- Jakby co to się zgłoszę. – zaśmiała się Madlen.
- No to fajnie… no to my idziemy, bo nam kolejka ucieknie. – uśmiechnął się Hilde i każdy z Norwegów dostał po całusie od dwóch blondynek.
Kristina, która stała na uboczu coś tylko szeptała sobie pod nosem, po czym sama ruszyła w stronę trybun, a zadowolone dziewczyny przybiły piątki i ruszyły za nią. Po chwili we trzy wpatrywały się już w zeskok. Czas mijał bardzo szybko, a skoczkowie szybko się pojawiali i szybko znikali. Nim się dziewczyny obejrzały już obok nich stał Koffi. Widząc uśmiechniętą twarz młodszej, sam przesłał im szczery uśmiech.
- No proszę, proszę kogo my tu mamy. – usłyszeli nagle za swoimi plecami.
Ku czwórce kroczył nie kto inny jak sam Harri Olli i jego banda.
- Witajcie chłopcy. – powiedziały zgodnie dziewczyny.
- A co wy nie na próbnej? – zapytała Ana.
- Chyba sobie odpuścimy. – oznajmił Olli.
- Chcecie nastraszyć konkurencję? – zapytała starsza.
- No pewnie, szczególnie tych waszych…
- Naszych? – zapytała Madlen.
- Oj Len… no twojego Toma i Gregorka Ane. – powiedział Matti, a Lena mimowolnie spojrzała na Kristinę chcąc zobaczyć jej reakcję na słowo „twojego”.
Jak się spodziewała, dziewczyna się skrzywiła i gaworzyła pod nosem. Lena nie była mściwa, ale jakoś ją to satysfakcjonowało.
- Zapomniałeś wspomnieć o Wuffie. – dodała Ane, po czym zaśmiały się wraz z Len.
- A tak… dobra laski my lecimy. Na razie. – szybko powiedział Harri i tyle było widać Finów.
Ana znacząco spojrzała na przyjaciółkę i obie wybuchły śmiechem. Spojrzały na pannę K i przesłały jej złośliwy uśmieszek. Usiadły na ławce i zaczęły rozmawiać o wszystkim i o niczym. Ane ponownie starała się przekonać Madlen aby jednak została chociaż do końca TCS, ale ta była nieugięta. Nie mogła tak dłużej żyć. Ana nie była zadowolona z takiego obrotu spraw, ale nic nie mogła zrobić. Wiedziała, że przyjaciółki nie zatrzyma… choć bardzo nie chciała aby Lena miała rację… niestety młodsza ją miała. Przy nim szczęśliwa nie będzie nigdy… Ane objęła blondynką ramieniem, po czym ta oparła głowę i w ciszy śledziły skoki. Nagle podszedł do nich jeden z ochroniarzy. Ten sam, który ostatnio chciał wyprowadzić Madlen za brak przepustki.
- Witam pannę i panią Morgenstern. – powiedział na dzień dobry.
Dziewczyny od razu luk na Kristie i wielki uśmiech do organizatora.
- A no witamy, witamy… co pana do nas sprowadza? Czyżby znów któraś z nas nie miała przepustki? – zapytała Ana.
- A owszem… - oznajmił i ruszył kilka korków do przodu.
Przystanął przy Kristinie i wymownie na nią spojrzał.
- Mogę prosić pani przepustkę? – zapytał uprzejmie.
- Przepustkę? – zapytała głupkowato Kristie.
- Tak… takie małe kwadratowe… - zaczął jej tłumaczyć, a dziewczyny mało co nie padły widząc minę blondynki.
- Wiem co to jest! – warknęła dziewczyna.
- Więc czy może mi ją pani pokazać?
- Eee… jaaa… - zaczęła, ale ktoś jej nagle przerwał.
- Jakiś problem? – był to Sim.
- Znasz ją Simi? – zapytał ochroniarz.
- Powiedzmy… zostaw panią w spokoju. – rzekł uprzejmie Szwajcar podając koledze dłoń.
Facet odwzajemnił gest, po czym opuścił towarzystwo. Simon z uśmiechem spojrzał na blondynkę, po czym odwrócił się do dziewczyn, a one z szeroko otwartymi oczami wpatrywały się w jego niską osobę.
- Witam, witam drogie panie. Jak mija dzień?
- Mógłby być lepszy. – odrzekła bez namysłu Lena.
- Czyżby jakaś kłótnia z Thomasem? – zapytał szatyn.
- Jakbyś zgadł. – westchnęła Ane.
- Nie ma się czym przejmować. Jak kocha to… przeprosi?
- Oj Simon, Simon. – westchnęła Lena.
- Oj dziewczyny. Nie narzekajcie, bo… ech… Ty Len masz Toma, a widzę, że jesteście szczęśliwi… a ty Ane masz Gregora, a ja? A ja jestem sam… Czy nie ma dla mnie żadnej, ładnej, samotnej blondynki? Wszystkie jesteście zajęte… - wzdychał.
Dziewczyny delikatnie się zaśmiały. Co chwila patrzyły na minę Kristiny. Słowa Simona chyba jeszcze bardziej ją dobiły.
- A pani? Przepraszam znamy się? – skierował nagle do najstarszej z blondynek.
Kristie wymownie na niego spojrzała.
- Sorry Simon… zostaw moją dziewczynę w spokoju. – nagle zza jego pleców wyszedł Thomas.
- O cześć Tom! Twoją dziewczynę? Przecież ja do Madlen nawet nie zamrugałem.
- Madlen? Ooo… a tak… - zmieszał się Thomas, a Lena z wmalowanym na twarzy zadowoleniem spoglądała z wyższością to na chłopaka to na blondynkę.
- Kristina Cercnic, dziewczyna Thomasa… miło mi. – nagle odezwała się panna K wyciągając dłoń do Ammanna.
- Eee… jak to? – zapytał zdezorientowany chłopak widząc jak Tom obejmuje blondynkę w talii, ale patrząc na Len.
- Tak to Sim… ja nadal wolna. – uśmiechnęła się Madlen i po chwili to ona stała obejmowana przez Szwajcara spoglądając na Thomasa.
- A co tu się dzieje? – wypalił nagle ni stąd ni zowąd Gregor.
Podszedł do Sima i podał mu rękę, po czym cmoknął delikatnie Ane.
- No w końcu Kochanie… jakoś mi smutno było patrzeć jak oni się tu przytulają, a ja tak sama. – zaśmiała się starsza.
- No już jestem i cię nie zostawię… - zaczął. - Przez jakieś 15 minut. – dodał i wszyscy się zaśmiali.
- Ja już za wami nie nadążam, no ale… wybaczcie muszę już iść. – stwierdził Simon.
- No wiesz… nie zostawiaj mnie. – żachnęła się Lena oczywiście udając focha.
- Moje drugie ramię jest wolne. – zaoferował się Thomas.
Lena spojrzała w jego kierunku i ich wzrok na chwilę się spotkał. Od razu spojrzała w inną stronę.
- Wybacz Len, ale na serio muszę uciekać. Zobaczymy się po konkursie. – powiedział Ammann i odszedł, a u boku dziewczyny znalazł się nagle Koffi.
- Wiedziałam Andi, że na ciebie mogę zawsze liczyć. – uśmiechnęła się Lena i cmoknęła go w policzek.
- I na nas. – dodała szybko Ane.
- Oczywiście. – Lena przesłała im buziaka, po czym wzięła Koflera za rękę i ruszyli ku domkowi, a za nimi Ane z Gregiem.
Kristina spojrzała na swojego chłopaka.
- Czy łączy cię coś z ta małą?
- Tak. – odparł beznamiętnie Tom i sam ruszył za przyjaciółmi.
Kristie zaskoczona została sama. Thomas szedł za przyjaciółmi i czuł się dziwnie. Dziwnie zawiedziony, odtrącony, olany… było mu źle. Fakt faktem każdy mógł pomyśleć, że Lena to jego dziewczyna… czuł się głupio z tym. Konieczna była teraz szczera rozmowa z nią. Nie mógł jej pozwolić wyjechać z jego powodu. Tak zranił ją i miała prawo wyjechać i więcej nie cierpieć, ale zaprzepaścić to wszystko z jego powodu? Czy aż tak jej było ciężko? Nawet nie wiedział jak. Chodź Lena szła kilka metrów przed nim trzymając Koffiego za rękę, czuła jak wpatruje się w jej osobę. Jak śledzi każdy jej krok. Andi mocniej ścisnął jej dłoń. Ona tylko przymknęła oczy, po czym po chwili znaleźli się w domku. Jak nigdy czas przed skokami dłużył się niemiłosiernie. Wszyscy siedzieli cicho i nikt nie miał najmniejszej ochoty w ogóle się odzywać. Jako pierwszy nie wytrzymał Morgi. Wziął ekwipunek i wyszedł trzaskając drzwiami. Panna K popatrzyła po wszystkich i szybko ruszyła za nim.
- To my chyba też się będziemy zbierać. – zapowiedział Wuff.
Jak postanowili tak też było. Cała kadra opuściła domek i ruszyli na skocznie. Tam dziewczyny gorąco pożegnały chłopaków. Lena dziwnie się zachowała, bo… każdego z osobna (prócz Thomasa rzecz jasna) serdecznie wyściskała życząc udanego konkursu. Zaciekawiło to Ane. Zauważyła, że coś się kroi… Kiedy chłopcy opuścili grono dziewczyn, cała trójka ruszyła w stronę trybun.
- Och… zapomniałam czegoś z domku… Ana czemu mi nie przypomniałaś? – zaczęła nagle Lena.
- Ale o…
- To ja polecę szybko po to, a wy idźcie. – weszła jej w zdanie młodsza, po czym szybko się odwróciła i ruszyła w stronę domku.
Ana dziwnie na nią popatrzyła, ale szła dalej. Lena mając nadzieję, że przyjaciółka jej nie śledzi przyspieszyła kroku i… opuściła teren skoczni. Tak, to był idealny moment. Nikt by jej nie zatrzymywał, bez żadnych pożegnań… Świetnie! Lena chciała uciec. Wrócić do Villach. Mimo wszystko… nie miała już ochoty patrzeć na niego, rozmawiać… postanowiła nie ingerować w jego związek. Stanie się co się stanie, ale ona nie chce mieć z tym już nic wspólnego. Zamierzała wyjechać jak tylko się spakuje. Wiedziała, że nie wszystkim się to spodoba, miała na myśli Ane, ale nie miała innego wyjścia. Wolała o nim zapomnieć niż pamiętać go takiego. Czuła się okropnie, ale nie umiała inaczej. Nigdy nie lubiła pożegnań. Szybko jej tego nie wybaczą, ale… zrozumieją… miała nadzieję. Była znana z twardych postanowień, więc jak myślała tak też uczyniła. Jak burza wparowała do hotelu, a potem do pokoju. Jakby przed kimś uciekała, zabrała walizkę z szafy i zaczęła raptownie wszystko pakować.
W tym czasie na Bergisel zakończyła się właśnie pierwsza seria skoków. Ane mogła być dumna ze swoich przyjaciół jednak martwiło ją zniknięcie Leny więc nie dawała z siebie tyle ile by chciała. Zniknięciem Madlen podzieliła się tylko z Gregorem, który uspokajał ją, że pewnie jest gdzieś z Norwegami. Ane bała się, że jednak może to być mylna myśl. Spodziewała się… nie. Sama nie chciała mówić czego. Był rozdarta. Nie chciała zostawiać Gregora samego, a tym samym chciała pójść poszukać młodszej blondynki. Nie wiedziała co ma zrobić. W końcu na podium znajdowali się dwaj Austriacy. Chyba powinna zostać jednak z nimi, bo przecież Madlen… Ona jest dużą dziewczynką i sobie poradzi. Na pewno nie powinna się o nią martwić. Gdyby tylko wiedziała… ale jednak została z chłopakami. Nie tylko ona martwiła się o młodszą. Koffi… również obawiał się najgorszego, ale wiedział, że tak czy inaczej by nic nie wskórał. Nie zakwalifikował się do serii konkursowej więc postanowił wrócić do hotelu. Opuścił przyjaciół i ruszył w stronę domku po cały ekwipunek. Sam się zastanawiał gdzie podziała się Madlen.
- Dobra chłopcy, to wy migiem mi na górę, a my… to znaczy ja będę trzymać kciuki. – odezwała się Ana.
- A właśnie. Gdzie Madlen? – zapytał Tom.
- Nie musisz wszystkiego wiedzieć. – odpowiedziała mu tylko siostra, odwróciła się i poszła.
Morgi westchnął. Spojrzał tylko na Kristie.
- Zaraz po konkursie idziemy. – zażądał i nie czekając na jej reakcję, ruszył w górę skoczni.
Nie wiedział dlaczego był oziębły dla niej. Może dlatego, że to przez nią „pokłócił” się z Len. No dobra… nie do końca przez nią. Ale teraz nie było to ważne. Najważniejsza była rozmowa i przekonanie jej do zostania. I z takim postanowieniem kroczył dalej. Ana tym czasem już była na trybunach. Nagle podszedł do niej ktoś i zakrył oczy.
- Lena gdzieś ty była!? – wrzasnęła odwracając się, ale wielkie było jej zdziwienie kiedy okazało się, że to nie Madlen. – Angelika? Co ty tutaj robisz? – zapytała zaskoczona.
- Przyjechałam na konkurs syna. Dzień dobry Ane. – odpowiedziała matka szatyna i ucałowała blondynkę w policzek.
- Jak się mają sprawy? – zapytał ojciec.
- Eee… po pierwszej serii prowadzi Martin Schmitt ze skokiem na 128 metrów, a za nim jest Wuff… znaczy Wolfgang Loitzl 126,5 m. No i Gregor trzeci 126 metrów.
- A twój brat? – zapytała pani Schlierenzauer.
- Na piątym. Skoczył 124,5 metra.
- I bardzo ładnie. – podsumowała Angelika.
Ana czuła się dziwnie skrępowana. To była dziwna sytuacja. Wpadka i ten buziak…


Tym czasem w hotelu.


Lena skończyła pakowanie i postanowiła zamówić taksówkę. Zadzwoniła pod właściwy numer i zrobiła to. Niestety musiała chwilę na nią poczekać. Nie widząc co ze sobą ma zrobić, usiadła na łóżku. Postanowiła napisać krótki liścik do Ane. Szybko wzięła kartkę i długopis po czym zaczęła kreślić.


Kochana Ane ;*
Wiem, że nigdy mi tego nie wybaczysz... Ale proszę Cię! Zrozum mnie! Jak już tak dalej nie mogę :( Nie mogę chodzić obok niego, jeść z nim śniadania, trzymać kciuków gdy skacze, nie umiem mu spojrzeć w oczy, bo to tak boli... Nie proszę abyś się nie gniewała... proszę o zrozumienie. Chociaż Ty jedyna powinnaś mnie zrozumieć!
Nie szukajcie mnie...
Przepraszam...
Twoja na zawsze
Lena


Odłożyła długopis drżącą ręką i położyła karteczkę na poduszce przyjaciółki. Już miała wychodzić kiedy przypomniała sobie, że istnieje jeszcze ktoś komu bardzo złamie serce. Tym kimś oczywiście był Andreas. Westchnęła. Ponownie wyciągnęła karteczkę i zaczęła pisać.


Drogi Andi,
Ciebie chyba najbardziej powinnam przeprosić. Wiem, że nie jestem taką przyjaciółką jaką byś chciał abym była… nie… nie jestem taką dziewczyną jaką chciałbyś abym była… nie… Nie jestem tą kobietą, która da Ci szczęście i dobrze razem o tym wiemy. Przepraszam, że Cię zostawiam… że opuszczam… że się nie pożegnałam. Ale tak będzie lepiej… tak jestem egoistką, bo tylko i wyłącznie dla mnie. Nie wiem co mam pisać…
Przepraszam…
Nie umiem inaczej.
Zawsze będziesz dla mnie ważny pamiętaj!
Do zobaczenia ;*
Lena


Gdy skończyła, wzięła płaszcz, walizkę i ruszyła w stronę pokoju chłopaka. Wsunęła pod drzwiami karteczkę i szybkim krokiem ruszyła ku windzie. Drzwi się zamykały, a przez szparę dojrzała dwoje osób. Szli rozmawiając. Była to Kristie i Thomas. Co oni tu robią tak wcześnie? Czyżby było już tak późno? Zdenerwowała się. Wzięła głęboki oddech i czekała na dalszy tok wydarzeń. Co ją jeszcze dziś spotka? Chyba nikt nie umiał odpowiedzieć na to pytanie.


W tym czasie na skoczni odbywała się dekoracja. Na najwyższym stopniu podium stał ponownie jak w Gapa Wolfgang Loitzl z niewielką przewagą nad Gregorem, który uplasował się na drugim miejscu ze stratą 0.7 punktu. Tuż za nim stał Martin Schmitt więc klasyfikacja odwróciła się diametralnie. Z wszystkich oglądających, Ane była najdumniejsza. Gregor się dziś pięknie postarała. I Wuff też ładnie skakał, do tego Thomas był 5. Wszystko układało się pomyślnie. Jedynie Madlen brakowało aby zapieczętować udany konkurs. Choć Ane była bardzo szczęśliwa cały czas martwiła się nieobecnością przyjaciółki. Kiedy dekoracja się zakończyła, Gregor podbiegł do Ane i czule ją pocałował na oczach wszystkich. Szczególnie swoich rodziców, którzy stali nieopodal. Też byli dumni z syna. Kiedy zakończył on czułości z blondynką, podeszli pogratulować. Chcieli dłużej pogadać, ale Ane bardzo chciała wracać do hotelu zobaczyć co z Len, a że Greg nie chciał jej zostawiać to szybko pożegnał rodziców i razem trzymając się za ręce, ruszyli ze sprzętem w kierunku noclegowni.
- Ciekawe gdzie ona jest… co ona w ogóle sobie wyobraża?! Boję się, że… - zaczęła.
- Nie martw się… powiedz mi lepiej gdzie Tom i Kristina?? – zapytał Gregor.


Lena właśnie wychodziła z budynku. Taksówki nadal nie było. Jakby wszystko obróciło się przeciwko niej. Wiedziała, że skoki się skończyły i kadra może się pokazać w każdej chwili. Bardzo pragnęła aby ta taksówka w końcu przyjechała. Jak na złość nadal jej nie było. Ze stresu zaczęła chodzić w tę i z powrotem. Ręce jej się pociły, a serce waliło jak młotem. Jak ona chciała by teraz zniknąć. Nigdy nie zauważana, taka cicha… jakby jej nie było. A teraz? Wszyscy ją znali, podziwiali… ranili. Za co to wszystko?
- Wiesz, że będę za tobą tęsknić? – usłyszała nagle za sobą czyjś głos i ze strachem w oczach odwróciła się.
Przed nią stali zdezorientowani Thomas i Kristina. Chłopak ciągnął za sobą walizkę prawdopodobnie dziewczyny. Lepszego momentu na powrót do domu nie mogła wręcz znaleźć…
- Madlen? Co ty tutaj robisz?? – zapytał zaskoczony Tom.
- Nie widać? Stoję. – odrzekła chamsko nie starając się nawet być miłą.
Jedyną osobą, której teraz najmniej się spodziewała widzieć był właśnie on. Odwróciła się na pięcie i wpatrywała się w ulicę. Zza rogu wyjechała właśnie jedna z taksówek. Lena odetchnęła z ulgą. Jednak przy niej szybko pojawił się chłopak, a u jego boku blondynka.
- Kochanie to chyba moja taksówka. – powiedziała Kristie, a Lena tylko na nich spojrzała.
Samochód się zatrzymał. Lena puściła ją. Niech się wypcha. Chociaż na moment zejdzie ona z jej oczu. Na całe szczęście, a może i nieszczęście podjechał drugi samochód. Kierowca wysiadł, a Lena podała mu walizkę.
- Wyjeżdżasz? – zapytał Thomas stojąc między samochodami.
Kristina właśnie szykowała się do wsiadania. Czekała jednak na Morgiego by móc się z nim pożegnać.
- Dziewczyna na ciebie czeka. Na razie Tom. – odpowiedziała Madlen i wsiadła do auta.
W głębi duszy pragnęła aby kopnął tamtą w dupę, podszedł do taksówki i wyciągnął ją z niej aby nie mogła pojechać, ale wiedziała, że nic takiego się nie stanie. To, że Tom podszedł jednak do Kristiny jeszcze bardziej ją utwierdziło w przekonaniu, że powinna stąd wyjechać jak najszybciej. Spuściła głowę, bo nie chciała patrzeć jak się migdalą. Zapięła pasy i usłyszała jak taxi, a w niej panna K odjeżdża. Walcząc z pewną częścią ciała, a mianowicie sercem… nie podniosła głowy. Choć tak bardzo pragnęła go ujrzeć. Wygrała. Czekała aż i jej auto ruszy, ale… coś długo tego nie robiło.
- Dlaczego pan nie rusza? – zapytała.
- Chyba, że chce pani abym rozjechał tego chłopaka. – na te słowa Lena od razu podniosła głowę.
Thomas stał przed samochodem z rękami założonymi na piersi.
- Co ty robisz? Zejdź mi z drogi. – oznajmiła wysiadając z auta.
- Nie.
- Nie? – zapytała zaskoczona. – Może go pan rozjechać.
- Lena nie zachowujmy się jak dzieci. Porozmawiajmy.
- No przecież rozmawiamy.
- Ale… - zrobił krok w jej kierunku.
- Thomas dajmy temu spokój. Wracam do domu… a ty nie możesz mi przeszkodzić.
- Nie zejdę póki ze mną nie porozmawiasz.
- No dobra… słucham.
- Podejdziesz?
- Nie jestem na twoje rozkazy.
- To nie jest rozkaz tylko prośba.
- Nie mam ochoty do ciebie podchodzić.
- Więc ja do ciebie podejdę. – jak powiedział tak też zrobił.
Stanął naprzeciwko dziewczyny, która w tym czasie zamknęła drzwi.
- Tylko nie za blisko… - zatrzymała go ręką.
On nic sobie z tego nie zrobił. Wziął jej dłoń w ręce i przybliżył się. Jak on umiał nią manipulować. Jak czarował… kompletny bajerant.
- Thomas proszę… - starała się wyrwać rękę, ale na nic się to zdało.
- Madlen… proszę nie odchodź. Nie zostawiaj mnie. – mówił, a ona o mało co nie wybuchła śmiechem. – Wiem jestem śmieszny prosząc cię o to, ale ja naprawdę…
- Nie Tom! Wszystko co mówisz to kłamstwa dlatego lepiej nie mów nic.
- Słowami cię nie przekonam? To może tak… - chwilę się zastanowił po czym… uklęknął na oba kolana przed dziewczyną nadal trzymając jej dłoń w mocnym uścisku.
- Thomas co ty! Wstawaj!
- Proszę zostań!
- Thomas wstań!
- Lena przepraszam…
- Wstawaj!
- Madlen…
- Morgi nie rób scen i tak jesteś żałosny. Powiedziałabym co o tobie myślę, ale…
- Ja nie umiem bez ciebie. – powiedział prawie płaczliwym głosem, a Lena wybuchła śmiechem.
- Jeśli zaraz nie wstaniesz…
- To co? Odjedziesz? – zapytał i w tym momencie kierowca ruszył.
- Co?! Co to ma znaczyć?! – krzyknęła.
- To, że zostajesz ze mną… z nami czy ci się to podoba czy nie.
- Nie możesz Tom. – warknęła.
- A właśnie, że mogę. – odpowiedział wstając.
- Nienaw… - przerwała w pół zdania.
- Powiedz to.
- Nie potrafię idioto! – warknęła, a on mocno ją przytulił.
- Ej co z tą Len? – usłyszeli za sobą głosy.
- Eee… chyba już wiemy. – odrzekł Gregor.
- Co to ma znaczyć? – zapytała Ane widząc przytulającego się do dziewczyny brata.
Lena spojrzała błagalnie na Ane.
- Lena co ty? – dziewczyna zrobiła wielkie oczy widząc walizkę. – Nie wierzę, że chciałaś mi to zrobić… - powiedziała Ane i pociągnęła młodszą za rękę. – A ty brat zostaw ją w spokoju! – wyrwała przyjaciółkę z jego objęć i pociągnęła ją do środka.
Greg podszedł do blondyna ze smutkiem w oczach i bez ceregieli zabrał walizkę Leny. Po niedługim czasie wszyscy znaleźli się w restauracji. Po zmaganiach na skoczni i poza nią wszyscy zajęli miejsca przy stołach w hotelowej restauracji. Tu mieli zjeść obiad, a po nim zagospodarować resztę dnia. Większość w dobrych humorach zajęła się tą konsumpcją bowiem konkurs w Innsbrucku ukazał ich dominacje i zapowiedź walki do samego końca. Ana kątem oka obserwowała przyjaciółkę. Jak ona mogła coś takiego zaplanować? Wiedziała, że jest szalona w pozytywnym znaczeniu, ale to co robiła? Było nieprzemyślane... Już ona sobie z nią pogada w pokoju. W końcu zapanowała cisza. Posiłek dobiegł końca, a oni mogli zaplanować resztę dnia.
- Greg będę pilnie potrzebował twojej pomocy...
- Mojej? Thom chyba wiesz co powinieneś zrobić...
- Właśnie nie do końca, a ty jesteś moim przyjacielem więc chyba pomożesz?
- Za grzechy się płaci, no ale... Dobra pomogę i nawet mam pewien pomysł. Właź do pokoju zobaczysz co i jak. - po czym zgodnie z zamiarem w swoim pokoju organizowali akcję jak przekręcić blondynkę.
Gregor pokazywał Thomowi coś na komputerze.
- Chyba będzie dobre nie? Akurat twoja sytuacja.
- Chyba oszalałeś... Chodź pomysł niezły, ale idziesz ze mną...
- Co? Że niby po co?
- No wiesz, wsparcie przyjaciela i tak dalej…
- No dobra niech stracę, ale nie wiem po co ja się na to godzę... - chłopak złapał się za głowę.
No nic niech straci. Teraz liczyło się tylko to by Lena i Thom znów byli bardzo dobrymi kumplami. Taka sytuacja miała się więcej nie powtórzyć, a wręcz przeciwnie odmienić ich życie o 180 stopni. Dobrze wiedział, że Ana by również to poparła. Z uśmiechem na ustach zaczął obgadywać szczegóły akcji, którą miał rozegrać z przyjacielem.


Tymczasem u blondynek.


- Lena ja wiem, że jest ci ciężko, ale bez przesady...
- Ane ty nic nie rozumiesz... Jesteś szczęśliwa z Gregorem, a ja? - może i tu faktycznie miała rację...
Zaznała cierpienia ze strony Grega, ale pogodzili się. Thomas dalej był z Kristie i jakoś nie zanosiło się na zerwanie z nią. Starsza westchnęła... Znała się całkiem nieźle na psychologii, ale pomóc własnej przyjaciółce nie potrafiła.
- Kochanie może faktycznie nie rozumiem, ale tak bez pożegnania?
- Tak było by lepiej, ale niestety nie udało się... Chodź idziemy na kąpiel. - uśmiechnęła się młodsza co oznaczało zdecydowaną zmianę tematu.
Ana przystała, po czym obie udały się do pokojowej łazienki. Teraz liczyło się tylko odprężenie i ucieczka od beznadziejnych myśli cierpienia. Blondynki starannie zadbały o swój wizerunek. Z nałożonymi maseczkami zaległy na łóżkach.
- I jak jest? - zaśmiała się starsza patrząc na zieloną twarz Leny.
- Wyrąbanie! Tego mi było trzeba. - zaśmiały się obie.
Faktycznie totalny relax i odprężenie bez samców. Oj tak... W przypadku jednej na pewno było to najbardziej kojącym momentem... Bez Thoma, który zatruł jej życie. Obie pogrążyły się w zadumie. Lena mimo wszystko myślała o Thomasie. Skrzywdził ją, ale ona wciąż czuła do niego coś. Myślała też co by było gdyby dała szanse Koffiemu. Nie! Chyba takie coś nie miało by miejsca bytu przecież tylko by go skrzywdziła... Przecież wcale go nie kochała. No może kochała, ale jak brata... Jak przyjaciela, ale nic więcej... Tymczasem Ana myślała o Gregorze. O tak, wspólne 24 godziny dobrze im zrobiły jednak nie wszystko było tak kolorowe. Dalej nie byli razem, a więź między nimi była ogromna. Pozostawało czekać tylko i wyłącznie czekać. Z zadumy wyrwały je dziwne głosy zza okna.
- Co jest do cholery! - powiedziała Lena, po czym wraz z Ane udały się balkon.
- Wiem, że nie było mnie kiedy potrzebowałaś mnie najbardziejjjj... - po czym obie wybuchły śmiechem.
Okazało się, że na dole stali chłopcy, a słowa zostały wypowiedziane przez Thomasa, ale kontynuacja po prostu nie była możliwa. Widok dziewczyn był nie do opisania. Zielone twarze przypominające ufo. Nic dodać nic ująć.
- Robimy to? - powiedziała Ana patrząc na wiszące doniczki to na Len.
- Bardzo chętnie. - po czym uśmiechnęły się i zaczęły rzucać w chłopców kwiatkami.
I same zaczęły.
- Przepraszam za to że... - smutniej się zrobiło gdy doniczki się skończyły.
- Cholera brak sprzętu! - meldowała młodsza tym razem, po czym zaczęły się śmiać.
Tymczasem chłopcy mogli kontynuować swoją piosenkę.
- No dobra tego nie było w scenariuszu! - uśmiechnęli się obaj, po czym ponownie zaczęli. - Wiem, że nie było mnie kiedy potrzebowałaś mnie najbardziej, wiem, że nie dbałem i bałem się być tak blisko. Dzisiejszej nocy ciężko mi zasnąć, bo staje się jasne, że rozbiłem całość na części i nie mogę tego odwrócić, więc mam jeszcze jedno do powiedzenia... - zaczął od tego wszystkiego Thomas.
Jego głos brzmiał czarująco. Lena stała jak wmurowana. Wiedziała, że ta piosenka jest dla niej. Ach te głupki...
- Przepraszam za twój ból, przepraszam za twoje łzy, za wszystkie drobnostki, o których nie wiedziałem... - po czym w słowa wszedł Gregor.
Ana uśmiechnęła się szerzej, po czym wsłuchiwała się w kontynuację piosenki.
- Przepraszam za słowa, których nie wypowiedziałem, ale tym co nadal robię, jest to,
że wciąż Cię kocham... - kolejna zwrotka ponownie należała do Gregora. – Wiem, że pozwoliłem ci czekać, oddaliłem się na zbyt długo, ale teraz mogę powiązać to wszystko co zrobiłem źle. Przestaje oddychać gdy myślę, że cię trące i nie będzie usprawiedliwienia,
więc klęczę, więc posłuchaj proszę, pozwól mi trzymać cię za rękę jeszcze raz... - i ponownie nastąpiło przejście do refrenu, który obaj jednakowo podzielili.
Pierwszą część ponownie zaczął Thomas.
- Przepraszam za twój ból, przepraszam za twoje łzy, za wszystkie drobnostki, o których nie wiedziałem, przepraszam za słowa, których nie wypowiedziałem, przepraszam za kłamstwa, przepraszam za kłótnie. - reszta piosenki należała już do Gregora. - Za nie okazywanie mojej miłości tuzin razy, za rzeczy, które nazywałem moimi, ale tym co nadal robię, jest to, że wciąż Cię kocham to co zawsze będę robił... - chłopcy ukłonili się dziewczętom, która zaczęły się śmiać.
- Patrz co oni narobili... - powiedziała Ana.
- Jak dla mnie hmmm… mogło być. Jestem na TAK! - powiedziała Lena.
- Ja też jestem na Tak. - powtórzyła Ana, po czym wraz z Leną chwyciły prześcieradła.
- No chłopcy to teraz wchodzić do księżniczek. - po czym zrzuciły białe poszwy.
- Ups! To chyba nie tak miało być! - zaśmiały się jeszcze głośniej, po czym z nimi zaczęli śmiać się chłopcy.
- Schodzimy do nich? – zapytała Ane cicho.
- Nie wiem… - odpowiedziała zagubiona Lena.
- Jeśli chcesz nie musisz tam schodzić. Ja myślę, że powinnam.
- Ja też powinnam, ale… nie wiem czy potrafię.
- Widzisz… ona mi nigdy nie wybaczy. – westchnął Thomas tracąc ostatnie nadzieje.
- Spokojnie… daj im chwilę. – odrzekł Gregor.
- Dobra! Myjemy buziunie. – oznajmiła Madlen z uśmiechem, po czym dziewczyny zniknęły za oknem.
Wskoczyły do łazienki, po czym doprowadziły się do porządku. Ciepło ubrane ruszyły na dwór, a chłopcy z nadzieją czekali na swoje wybranki. Ekhm… kto na wybrankę to na wybrankę. Po chwili ukazały się one im w drzwiach budynku. Szły… dwie piękne… tak wiele dla nich znaczące. Ana spojrzała znacząco na przyjaciółkę, po czym widząc jej zgodę, puściła jej rękę i podbiegła do szatyna. Wskoczyła mu w ramiona. Chłopak zakręcił ją kilka razy po czym zaczęli się namiętnie całować. Natomiast Madlen stanęła naprzeciwko Thomasa jakieś dwa metry przed nim. Spoglądali sobie głęboko w oczy. Ona znów zatopiła się w jego niebieskich tęczówkach co wręcz uwielbiała, a on? Miał nieogarniętą ochotę podejścia do niej i… chciał się po prostu do niej przytulić i… żeby wszystko było znów tak jak dawniej. Niestety… jak to się mówi? Jak sobie naważyłeś piwa to sobie je teraz wypij. Kiedy Ane oderwała się od Gregora, razem spojrzeli na nic nie mówiącą parę. Stwierdzili, że albo będzie lepiej albo gorzej. Oni już nic nie mogą wskórać.
- Ubrana jesteś Słonko ciepło? – zapytał Greg.
- Eee… chyba tak a co?
- Mam zamiar cię gdzieś zabrać. – odrzekł tajemniczo.
- Chyba musimy porozmawiać… za 10 minut u mnie. – usłyszeli nagle słowa Leny kierowane oczywiście do Thomasa, po czym cała trójka zobaczyła oddalające się plecy blondynki.
Lena w mgnieniu oka zniknęła za drzwiami, a Tom odetchnął z ulgą.
- Spodziewałem się kolejnego policzka. – rzekł.
- Widocznie nie znasz jej do końca. – powiedziała siostra klepiąc go po ramieniu.
- Chyba wiesz co powinieneś teraz zrobić? – zapytał szatyn.
- Wiem…
- No to… bukiet kwiatów, ładny uśmiech, szczere przeprosiny i Madlen jest twoja. – oznajmiła Ane z uśmiechem.
- Chce tylko by mi wybaczyła…
- Mogą być trudności, ale wierze, że potrafisz. A Lena? Uwierz. Na kogo jak na kogo, ale na ciebie długo nie potrafi się gniewać.
- Dobra już was zostawiam. Życzę udanego wieczoru. – powiedział Tom z uśmiechem i ruszył ku drzwiom do hotelu.
- Jeśli on się nie skapnie, że ona go kocha to się chyba powieszę. – westchnęła Ane.
- No wiesz kochanie! Nie zrobisz mi tego?! – zbulwersował się Greg obejmując blondynkę w talii.
- No nie wiem, nie wiem… - zaśmiała się blondynka i cmoknęła delikatnie Schlieriego.
Gregor chwycił Ane za rękę i ruszyli drogą w stronę Bergisel. Blondynka uśmiechnęła się delikatnie. Miły wieczór z kimś na kim jej zależało. Oczywiście Greg uważał podobnie. Ona - Ane, którą cenił za wszystko, a ponad wszystko za osobowość i to kim jest oraz on człowiek bez odwagi, nie potrafiący dostatecznie długo czekać z tym wszystkim. Przemierzali dalsze metry w milczeniu. Tak niczego więcej nie trzeba było. Wystarczyło tylko ich towarzystwo. Szatyn przez chwilę wpadł w zadumę. Czy to co przygotował będzie stosowne? Czy spodoba jej się? Pewnie tak, w końcu byli do siebie bardzo podobni. Tak samo dążyli do wyznaczonych celów, romantycy, a przede wszystkim kochali się. Warto było tyle czasu czekać na tą jedyną połówkę. Dotarli w końcu do celu. Greg powiedział.
- Czy mogę prosić ciebie o zamknięcie powiek?
- No nie wiem, nie wiem. - zaśmiała się Ana, po czym musnęła wargi Gregora i uczyniła to o co ją poprosił.
W myślach powiedziała sobie tylko.
- Niech się dzieję co ma się dziać... Nie wiem co kombinujesz Greg, ale ufam ci... Niech będzie miły wspólny wieczór... - szatyn prowadził w dalszym ciągu blondynkę.
Teraz tylko pragnął by wszystko powiodło się jak trzeba. Uśmiechnął się, po czym powiedział.
- Otwórz oczy skarbie. - dziewczyna ponownie uczyniła to o co ją prosił.
Wzdrygnęła. Była w szoku... Ku jej zdziwieniu ukazał się niesamowity widok. Kilkanaście świec oświetlających drogę do nakrytego stolika. Blask księżyca w pełni podkreślał piękno tego wieczoru. Ana prowadzona przez Grega czuła niesamowity przypływ radości.
- Więc to wykombinowałeś? - powiedziała całując go blondynka.


Tym czasem gdzieś w hotelu znajdowała się para. Madlen była w swoim pokoju i chodziła w tę i z powrotem przez dłuższy czas cały będąc odwróconą tyłem do drzwi. A Morgi? Robił to samo tylko pod drzwiami do jej pokoju. Jakie ludzie mają dziwne zachowania. Dlaczego bał się tam wejść? Bał się, że znów ją skrzywdzi… zrani tym co ma zamiar powiedzieć. A co chce powiedzieć? Prawdę… A ona? Bała spojrzeć się mu w oczy. Jest w stanie wybaczyć mu wszystko i to jest najgorsze. Nie umiała go nienawidzić. Nawet na chwilę nie umiała przestać go kochać. Nie potrafiła długo się gniewać i… nie potrafiła długo bez niego wytrzymać. Choć może i ją zranił… przez te kilkanaście godzin strasznie się za nim stęskniła. Za oczami… głosem… dotykiem… oddechem… zainteresowaniem… nawet za jego niewyparzonym językiem. Ale kochała go za to wszystko. Nic nie było w stanie zmniejszyć jej miłości do niego. Westchnęła. Zastanawiała się co powinna mu powiedzieć. Może przyszedł czas na wyznania? O nie, na pewno nie. Ktoś nacisnął klamkę… spodziewała się, że wjedzie bez pukania. Zawsze tak robi. Dlaczego teraz miało by być inaczej? Stanęła tyłem do drzwi. Przekroczył próg. Czuła już jego zapach unoszący się w powietrzu… nie widziała go, a mogła stwierdzić, że jest blisko. Tak. Thomas wszedł do środka. Po walce wewnętrznej w końcu się odważył. Przekroczył próg i zamknął drzwi, co Lena usłyszała ze zdwojoną siłą. Miał ze sobą bukiet kwiatów. Tak naprawdę nic one nie znaczyły. Bo takiego czynu, którego się dopuścił nie przypłacisz byle jakimi kwiatkami…
- Dziękuję za piosenkę… była piękna, ale boję się, że nie była szczera. – odezwała się drżącym głosem jednak dość stanowczym.
- Była…
- Tom… dlaczego jesteś prawdziwy kiedy jej nie ma w pobliżu? – zapytała odwracając się.
Stał dość blisko niej. Jakieś półtora metra z czerwonymi różami w ręku. Wyglądał jak zagubiony szczeniak. Oczy mu się szkliły, był smutny.
- A może nie udajesz przy niej… może przy niej jesteś prawdziwym Tomem?
- Prawdziwy Tom stoi teraz przed tobą i błaga cię o wybaczenie.
- Wybaczenie? Czego?
- Zraniłem cię Len wiem… jestem idiotą i chamem. Nie jedna osoba mi już to udowodniła. Obiecywałem, kłamałem, robiłem straszne rzeczy… - mówił.
Lena nie mogła na niego patrzeć. Łzy same napływały do oczu. Aby nie zauważył jej słabości odwróciła się tyłem do niego.
- Madlen… jednego jestem pewny. Na nikim mi jeszcze tak nie zależało…
- Nie wierzę ci Tom… nie potrafię. – wychlipała Lena.
Thomas natychmiast do niej podszedł. Stojąc dosłownie kilka centymetrów od niej, starał się jej nie dotykać.
- Tom dlaczego mi to zrobiłeś? – nie mogła.
Odwróciła się i wybuchła płaczem. A co! Niech widzi jak strasznie ją zranił.
- Lena ja… ja nie wiedziałem… ja… nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam… - spuścił głowę.
- Po co to mówiłeś? Po co były te wszystkie słowa?
- Bo tak czułem.
- Czułeś? A teraz co?
- Nie potrafię jej zostawić…
- A mnie potrafisz?
- Niee…
- Thomas nie potrafię cię zrozumieć.
- Wiesz, że ją kocham… może nie tak jak wcześniej, ale jednak… nie mogę jej zostawić. Byłem szczęśliwy z nią przez tyle lat… nie potrafię przekreślić tego od tak.
- Jestem tym „od tak” ?
- Nie Len… ty jesteś jedynym powodem dlaczego chciałbym się z nią rozstać.
- To, to samo…
- Nie rozumiesz…
- Staram się, ale nie potrafię.
- Czego oczekujesz ode mnie?
- Sama nie wiem… szczerości? Prawdziwego Thomasa?
- Ale ja cały czas jestem prawdziwy! Tylko trochę zagubiony, bo… chcę was obu. – znów spuścił głowę.
- W takim razie ja pasuję. Wyjadę i nie będziesz musiał wybierać.
- Ale ja nie chcę abyś wyjeżdżała.
- Chcesz abym została? Skoro tak to… przykro mi Tom, ale będziesz musiał wybrać. Ja tak dłużej nie będę żyła. Też mi na tobie zależy. Na twoim szczęściu. Dlatego… albo ja albo ona.
- Lena proszę nie…
- Masz czas do końca TCS. Jeśli wybierzesz ją pozostaniemy znajomymi, bo nie będę potrafiła innych utrzymywać z tobą kontaktów. A jeśli wybierzesz mnie? Zobaczymy co czas przyniesie… - powiedziała stanowczo.
Thomas spojrzał jej w oczy. Wiedział, że mówiła szczerze i była całkiem serio. Ale jak ona mogła postawić mu ultimatum. Przecież to ostateczność. Przez dłuższą chwilę stali wpatrzeni w siebie, a dzieliło ich kilka kroków. Lena pragnęła by powiedział tylko jedno słowo… Wystarczyło jej imię wypowiedziane pewnie i by wiedziała, że wybrał ją. Ale Tom nadal milczał. Nie wiedział co ma zrobić. Chciał ją teraz po prostu przytulić, ale… nie bardzo mógł. Wiedziała, że jego cisza oznaczała jedno. Oczywiście to, że znaczyła dla niego tyle samo co panna Kristina, co oznaczało, że to co mówił kiedyś nie było prawdą. Bo w głębi serca wcale nie chciał zrywać ze swoją dziewczyną. Westchnęła, a on w tym momencie wykonał ruch w jej stronę. Drzwi się otworzyły. Lena ujrzała ciemne tęczówki i odwróciła się, a Thomas od razu cofnął dłoń.


Gregor uśmiechnął się. Więc jednak jej się podoba. To już połowa sukcesu. Odsunął krzesełko, na którym miała zasiąść Ane. Świece na stole oraz rozłożone płatki kwiatów starannie pokazywały dobre przygotowanie chłopaka. Teraz wystarczyło ponieść się chwili. Szatyn podniósł przykrywkę tego co przygotował.
- Sam to zrobiłeś? - blondynka nie kryła wrażenia.
Rzeczywiście dobrze wszystko przemyślał, a przygotowanie było wzorowe. Więc wszystko ładnie ułożone z tym co blondyn czynił w hotelu. Może nawet i lepiej, gdyż Lena miała czas na swobodną rozmowę z Thomasem. No tak znów zaczęła rzucać myślami po kątach. Uśmiechnęła się na widok rozpromienionego szatyna. Zajęła się konsumpcją tego co sam przygotował. Przez dłuższy czas spędzali czas na miłej rozmowie. Gregor uśmiechnął się i spojrzał na zegarek. Tak już czas. Wyciągnął dłoń do blondynki i zaczęli tańczyć. Było bardzo romantycznie. Chłopak zbliżył ostatecznie swą twarz do dziewczyny. Ane nie mogła zatrzymać tamtej chwili. W jej oczach lśniły jasne gwiazdy, które Greg podziwiał od samego początku wieczora. Te 2 serca biły coraz mocniej, podczas gdy oni dopełniali się w wolnym tańcu. W pewnym momencie skoczek wyciągnął kwiaty z wody. Ane spojrzała na niepewną twarz chłopaka. Każdy ruch, który robił sprawiał, że tamten dzień był dla niej rozkoszą.
- Ane... Ja cię kocham - uśmiechnął się. - Bardzo. Dłużej nie mogę tego ukrywać... Bałem się, że cię skrzywdzę jednak teraz nadeszła odpowiednia pora... Będę najszczęśliwszym facetem na świecie jeśli teraz zgodzisz się zostać moją dziewczyną - wypowiadając ostatnie słowa uśmiechnął się i podał blondynce kwiaty.
- Gregor... - oczy dziewczyny częściowo zaszkliły się łzami.
Była bezgranicznie szczęśliwa. Ostatecznie przytaknęła.
- Są śliczne, dziękuję - przyznała z zachwytem.
- To teraz mogę oficjalnie pocałować moją dziewczynę ? - zapytał Schlieri.
Ane roześmiało się głośno. Jej dłonie przywarły do umięśnionej klatki chłopaka. Po chwili ich usta zaczęły szukać wspólnej więzi. Greg pieszcząc podniebienie dziewczyny, bezpośrednio ułożył swe dłonie na jej biodrach zjeżdżając powoli coraz niżej. Blondynka objęła go zatem wzdłuż szyi, drapiąc go delikatnie w tył głowy. Oboje czuli ciepło i miłość, która wypełniała ich wnętrza pomimo śniegu, który ich otaczał.


~~~


Witajcie kochane!


Rozdział numer 23 oddajemy w Wasze rączki :)
Mamy nadzieję, że nie rozczarowane? Gregor z Ane stworzyli wreszcie parę. Zadowolone? :D
A Thomas... Haha chyba nie zostanie cytuje "przypierpuknięty" - sorki musiałam to napisać (Kolorowa Biel - dziękuję, te słowo zrobiło mój dzień hihi :D). Chłopakowi zostanie raczej darowane... Ale czy tak zostanie dalej się oczywiście okaże.
Pewnie jesteście ciekawe co dalej? My Wam tego nie powiemy :)) Bądźcie dalej na bieżąco tak jak czynicie to do teraz! Z góry dziękujemy za Wasze bijące serdecznością słowa, które nadają sens naszemu pisaniu... Dość gadania - do następnego!


Pozdrawiamy ;*


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zawsze boski, fantastyczny i romantyczny...

    Cieszę się, że Thomasowi udało się namówić Madlen by została z nimi choć szczerze mówiąc na miejscu Leny nie wybaczyłabym mu starając się o nim zapomnieć mimo, że serce nie sługa, ale mam wielką nadzieję, że tym razem Thom naprawdę wszystko sobie przemyśli i przynajmniej więcej nie zrani dziewczyny...

    Nawet nie wiecie jak bardzo jestem zadowolona, że Ane i Gregor wreszcie są oficjalnie ze sobą. Super wymyślił całą tą romantyczną sytuację chłopak. Mam nadzieję, że teraz już zawsze będą szczęśliwi i nic nie stanie na ich drodze...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem!
    To już 23 rozdział? Jejku, jak to leci O.o Ale jest naprawdę świetnie, mogłabym czytać i czytać. I tak, jesteśmy zadowolone, przynajmniej ja :D
    Nareszcie doczekałyśmy się momentu, kiedy Ana i Gregor oficjalnie zostają parą. W końcu! Mam nadzieję, że między nimi już zawsze będzie tylko dobrze i nic im nie przeszkodzi w tym szczęściu.
    A Thomas... cóż, nie umiem się określić, jeśli chodzi o niego, ale na razie, cytując Was, "chłopakowi zostanie raczej darowane" :)
    Czekam, weny kochane!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej:* Długo mi zajęło to nadrabianie, ale w końcu wszystko przeczytałam i mam czas by zostawić jakiś ślad!
    Ohh jak ja tęskniłam za tym opowiadaniem!
    Bardzo się cieszę, że Gregorowi i Anie w końcu się udało, kibicuję im od samego początku, naprawdę to zrobiło mi dzień :)
    A co do Thomasa, to on nadal mnie w 100% nie przekonuje swoim zachowaniem, ale na razie mu odpuszczę ;)
    Czekam na więcej:)
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Skokomaniaczka5 lipca 2016 23:22

    Jestem ;)
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale dziś były wyniki matur.. także tak..
    Thomas - jakoś nie umiem o nim nic powiedzieć po tym rozdziale, nie mam pojęcia czemu. Chciałabym by wszystko było dobrze, no ale..
    Gregor i Ana - super, że nareszcie są oficjalną parą, bo.. to było trochę dziwne do tej pory xD
    Dziewczyny, wybaczcie taki krótki i bezsensowny komentarz. Nie mam nic na swoją obronę, chyba jedynie to, że padam, bo nie spałam całą poprzednią noc.. te wyniki.
    Obiecuję poprawę ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka :)

    Gregor w końcu postawił kropkę nad i w sprawie swoich relacji z Ane - duży kamień z serca, myślałam, że już się nigdy nie odważy na ten krok. Oby dalej trwała ta sielanka między nimi, zasługują na szczęście.
    Co do Thomasa to nie mam pojęcia co z nim zrobić... z jednej strony jest mega irytujący z tym swoim zachowaniem i ślepotą, na którą chyba jeszcze nie wynaleziono odpowiednich szkieł, a z drugiej jednak oboje ich ciągnie do siebie wzajemnie. Niech się chłopak w końcu określi, a nie wyskakuje z tekstami "chcę was obu". Pora wydorośleć panie Morgenstern i wybrać.

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Kolorowa Biel6 lipca 2016 12:21

    Już jestem! ^^
    Kochane, ja Was podziwiam. Tak długie rozdziały... Pisane w takim pięknym stylu... Nie nudzicie w nich, bo wiele się dzieje... Jak Wy to robicie? ^^
    Oczywiście ten rozdział, tak samo jak i pozostałe, bardzo mi się podoba. ♥
    Na samym początku zacznę od tego, co mnie irytuje, OK? Właściwie źle to napisałam... Zacznę od tego, KTO mnie irytuje. Thomas jest kompletnie zaślepiony! Miałam nadzieje, że może w tym rozdziale wydarzy się jakiś cud i chłopak wróci do normlaności, ale nie... Kurczę, teraz już nie wiem czy powinnam być na niego wściekła czy może raczej powinnam go pożałować. Jego i jego głupotę...
    Ach, proszę, proszę, proszę albo niech wszystko wróci do normy albo niech się zakończy, bo ja tego nie wytrzymam! Ja! A co dopiero Lena... No, ale tak... serce nie sługa... :(
    Co do Gregora... Bozinko, ale się cieszę! W końcu, w końcu, W KOŃCU! :D Życzę im jak najlepiej! Mam nadzieję, że ich szczęście będzie trwać i trwać. :) Jest taki mit, że jeśli się podzieli z kimś szczęściem, to ono się później mnoży, więc może daliby troszkę swojego szczęścia Thomasowi i Lenie? :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
    Buźka ;*

    OdpowiedzUsuń