czwartek, 14 lipca 2016

25. Czas na zmiany…

Wchodząc, ujrzeli siedzącą dwójkę. Żadne z nich nie wypowiadające słowa, żadne z nich nie spoglądające na nic... Byli niczym ludzie w transie. Siedzieli i nic nie robili. Ane uśmiechnęła się do Grega, po czym powiedziała.
- Ziemia do blondynowatych!!
- Czas na obiad kochani. - powtórował jej Greg, po czym oświecona dwójka ruszyła za nimi.
Blondyn co jakiś czas spoglądał w stronę blisko idącej współlokatorki, ona czuła każde jego spojrzenie... To było dziwne, a zarazem miłe... Szkoda tylko, że nie byli razem... Ane uśmiechnęła się w stronę Grega. Wiedziała, że myślą o tym co się dzieje wokół... Może w końcu coś ruszy? Nie wiedzieli tego... Mogli żyć nadzieją, ale ta sytuacja bardzo ich męczyła.
Gdy znaleźli się przy restauracyjnym stole, zaczęli obmyślać grupowo strategię jaką przejmą podczas dzisiejszego treningu i kwalifikacji. Można było dostrzec, iż jedna osoba nie dość, że praktycznie bawi się jedzeniem to jeszcze nie dołącza się do grupowej rozmowy... Był to Thom, który był zajęty całkiem innymi myślami... Czekał go nie lada trudny wybór. Nie potrafił powiedzieć już teraz, która jest mu bliższa. Lenka, była osobą, z którą spędzał wiele czasu... Jeszcze te jej ultimatum w stosunku do niego... Natomiast Kristina posiadała dwa oblicza... Była zazdrosna, ale jednak wiele lat ze sobą spędzili i się kochali... Blondyn szybko wstał od stołu i ruszył w stronę pokoju, który zajmował z młodszą blondynką. Lena podążyła za nim, gdyż uznała, że tak będzie najlepiej.
- Thomas.... – zaczęła, gdy zaczął dzwonić telefon.
Znów jego... I ten dzwonek... Dzwoniącym jak się okazało bez niespodzianek była Kristina. Blondyn spojrzał to na telefon to na dziewczynę siedzącą obok, po czym nacisnął klawisz ignoruj. Dziś nie miał nastroju na rozmowy, a na pewno nie z nią...
- Dlaczego się rozłączyłeś? - zapytała pierwsza.
- Zadowolona? - spytał chłopak z nutą ironii w głosie.
Sam nie wiedział co go strzeliło dziś… Po czym rzucił suche przepraszam... Chłopak spojrzał na jej zaskoczoną minę, po czym nie było czasu na rozmowę. Do dziewczyny zadzwoniła matka. Spojrzała wymownie na chłopaka dając do zrozumienia, że mu wybacza znowu... Po raz kolejny, po czym oddała się w pełni rozmowie z matką.
- Na dniach?! No to super! Musze koniecznie powiadomić Ane! Normalnie super! - mówiła podekscytowana całą sytuacją młodsza, po czym ujrzała na ustach Thoma uśmiech.
Każde jej spojrzenie, każda czynność, którą wykonywała przyprawiała go o szybsze bicie serca. Zaraz, zaraz o czym on myśli... Jest z Kristiną myśli o Lenie? Chyba jest nienormalny... Po czym oderwany od myśli przez blondynkę, wstał na jej polecenie i udali się do sąsiedniego pokoju gdzie spędzała czas zakochana para.
- Wiesz co, gadałam z mamą i mamy studniówkę na dniach!
- No co ty?! - zaśmiała się Ana, po czym uśmiechnięta spojrzała w stronę siedzącego obok Grega. - Będzie biba, niesamowicie pięknie.
- No żeby jeszcze cię podkręcić kochana, to powiem ci, że my w Stams też mamy bal maturalny więc... - uśmiechnął się szerzej szatyn, po czym powiedział. - Więc mam nadzieje, że zechcesz mi towarzyszyć podczas naszej sportowej imprezy.
- Ej to nie fair! - Lena uśmiechnęła się widząc uradowanych Schlierenzauerów.
Para spojrzała na nią pytająco.
- No ty Ane idziesz z Gregiem, Greg idzie z tobą, a ja to co... Sama jak patyk bez partnera do tańca i zabawy. - udała smutek na swojej twarzy, po czym powiedziała. - Któż raczy mi towarzyszyć w tym balu życia...
- No jak to kto?! Oczywiście, że ja... Lena czy mogę się ładnie wprosić w twoje objęcia podczas tegorocznego balu? - wyszczerzył ząbki blondyn po dość długim milczeniu.
- To co piękni, trzeba w końcu przyszykować się na skocznie i ruszyć na podbój Bischo... - powiedziała młodsza blondynka, po czym gestem wskazała Thomasowi drzwi i wraz z nim opuściła pokój gdzie spędzali czas Ane z Gregiem.
Gdy zostali sam na sam, szatyn uśmiechnął się do swojej dziewczyny, po czym wspólnie zaczęli przygotowania do treningu i kwalifikacji. Gotowi, uśmiechnięci z całym ekwipunkiem wyruszyli w stronę hotelowych drzwi, miejsca gdzie mieli się całą grupką zebrać i udać na skocznie. Lena szła wyraźnie podenerwowana w końcu nie wytrzymała.
- Andi możesz się cofnąć do mnie i coś zrobić?
Tymczasem Thomas patrzył na nią i jej poczynania. Czego ona może chcieć od Koflera? Czy on u jej boku nie wystarcza? Andi spojrzał niepewnie w jej stronę. Dobrze pogada z nią, ale bez niego.... Wyraźnie to zasugerował spojrzeniem w kierunku kolegi z zespołu.
- Thom czy mógłbyś? - spojrzała pytająco, po czym zobaczyła odchodzącego dalej Thomasa, a przybywającego do jej boku Koflera. - Andi pewnie wiesz dlaczego cię poprosiłam ?
- Len jeśli chodzi o Thomasa wiesz, że to nie ma najmniejszego sensu.
- A wyjaśnisz mi może dlaczego?
- Lena on cię skrzywdził... Nawet bardzo... Wiesz, że ja tak nie potrafię...
- Andi, ale jesteś jego przyjacielem. Ja nie chce byś waszą przeszkodą.
- Len bardzo sobie cenie twoje zamiary, ale mówię od razu nie...
- Dlaczego?
- Ty dobrze o tym wiesz... Wybacz, ale pora iść do domku się przygotować.
Faktycznie byli już na terenie domków gdzie odbywały się ostateczne przygotowania. Młodsza blondynka czuła się rozczarowana. Dlaczego miała być powodem sporów między jednym a drugim? Dlaczego jest tą bandą? Przecież ona chce ich szczęścia, a nie jakiś awantur. Miała dość tego, postanowiła więc konkretnie zacząć działać w kierunku pogodzenia przyjaciół. Kiedy wszyscy w końcu znaleźli się na terenie skoczni, udali się do domku skoczków aby zebrać ostatecznie siły przed treningiem i późniejszą kwalifikacją. Chłopcy jak zawsze pełna koncentracja i spokój. Najbardziej jednak chyba denerwował się Wuff, gdyż to on stał na czele Turnieju i od jutrzejszego konkursu zależało wszystko. Trzeba się wczuć w tę skocznię, a Skocznia Paula Ausserleitnera podobnie jak Bergisel była lubianą skocznią. Wolfi chciał jak najlepiej skoczyć w serii kwalifikacyjnej aby potem móc zmierzyć się samym Simonem Ammanem. Jednak nie tylko on chciał tego dokonać. Podobny plan miał również Gregor. Natomiast Tom? On chciał tylko dobrze wypaść, bo na podium nie miał już co liczyć. Miał też skrytą nadzieję, że Lena będzie z niego zadowolona. Dlatego dziewczyny wyściskały chłopaków życząc im powodzenia i kiedy oni opuścili domek w dobrych humorach, dziewczyny ruszyły na trybuny by móc stamtąd oglądać szybujących przyjaciół. Trening szybko się skończył. Szczęśliwie dla wszystkich, gdyż każdy z Austriateam dał dziś z siebie wszystko i każdy skok był dobry, chociaż nie perfekcyjny. Na takie przyszła pora dość szybko, bo po treningach miały odbyć się kwalifikacje. Wszyscy razem ruszyli ku domkowi by tam jeszcze chwile pozbierać myśli i się wyciszyć. Jednak nie wszyscy mieli takie zamiary. Gregor z Ane baraszkowali w kącie co chwila się śmiejąc, a Mascht starał się rozluźnić spiętego Wuffa. Tylko Tom siedział cicho wraz z Koffim. Lena przyglądała się całej tej sytuacji. Miała dość tej atmosfery pomiędzy Andim a Morgim. No bo ileż się można gniewać. Postanowiła zainterweniować czyli ich pogodzić. Podeszła do Koffiego.
- Możesz na słówko? – zapytała na co chłopak od razu wstał i ruszył za blondynką.
Lena wzięła go za rękę i wyciągnęła na zewnątrz. Przeszli się kawałek, po czym zaczęła.
- Wiem Koffi, że jesteś na niego zły. Ja też jestem… Ale co się stało to się nie odstanie i uważam, że powinniście pochować wojenne topory i miecze. – mówiła, a on milczał. – Jesteście przyjaciółmi, bardzo dobrymi kumplami, a ja nie powinnam być powodem waszych kłótni. Dlatego myślę, iż przyszedł czas na pojednanie.
- Dobrze Len, ale robię to tylko dlatego, że mnie o to prosisz.
- Ja cię o to nie proszę Koffi. To ma być twoja decyzja.
- Wiesz, że mu łatwo nie wybaczę.
- Ale chociaż spróbuj. Pójdę po niego. – i zanim on zdążył coś powiedzieć, ona szła już w stronę domku, w którym po chwili się znalazła. – Tom? – zapytała.
- Mhmm… - mruknął w jej stronę.
- Pogadamy?
- Pewnie. – rzekł i podszedł do blondynki.
- Masz wyjść na zewnątrz i nie wracać póki się nie pogodzicie. – rzekła i wypchnęła go za drzwi.
Potem zadowolona z siebie usiadła na krześle spoglądając znacząco na Ane. Tymczasem Thomas stał tuż przed drzwiami i spoglądał na nieopodal stojącego Andreasa. Widząc, że przyjaciel jest pokojowo nastawiony, powoli zrobił krok do przodu.
- Nie robie tego z twojego powodu. – zaczął Koffi na co Tom od razu się zatrzymał.
- Mogę sobie pójść jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać.
- Nie. Nie wiem co by się wtedy z nami stało. – Andi delikatnie się uśmiechnął, po czym ruszył w stronę Toma.
Blondyn zrobił to samo. Po chwili już stali obok siebie.
- Przepraszam, że byłem idiotą. Za słowa i czyny… - powiedział Morgi.
- Przepraszam, że cię uderzyłem.
- Wiem, że Lena znaczy tyle samo dla mnie co i dla ciebie.
- Nie. To dla mnie ona znaczy więcej. Dlaczego jesteś takim debilem Thomas? Czy ty nic nie widzisz?
- Co mam widzieć?
- Ile ona dla ciebie robi. Jest mądra za was oboje. Odpowiedzialna za oboje i do tego myśli za oboje. Gdyby była pierwszą lepszą Tom, już dawno by się z tobą przespała. Czy ty nie widzisz… Jak bardzo jej zależy na tobie? Jak dba o to żebyś był szczęśliwy? Chciała dla ciebie jak najlepiej. Nadal chce, ale ty jak zawsze musiałeś coś spieprzyć. Wlazłeś do jej życia z buciorami dając jej nadzieję, a potem… a potem pieprzysz się ze swoją dziewczyną na oczach wszystkich… na jej oczach. To jest ohydne… to co robisz z waszą przyjaźnią. Jeśli można to nazwać przyjaźnią.
- Przepraszam… - Tom spuścił głowę.
- To nie mnie powinieneś przepraszać.
- Już ją przeprosiłem.
- To tylko słowa Morgi. Pokaż jej, że też ci zależy. Że zależy ci na jej szczęściu. Jeśli ci w ogóle zależy.
- Zależy mi.
- To przestań ją ranić! Bo wiesz co… tylko w twoim towarzystwie jest ona uśmiechnięta… tylko ty sprawiasz, że ona promienieje. Ja nie umiem tego robić…
- Nieprawda. Dajesz jej więcej uśmiechu niż ja…
- Mam nadzieję Tom, że dobre wnioski wyciągniesz z naszej rozmowy.
- Postaram się. Wracamy? Bo trzeba wychodzić już do góry.
- Pewnie, ale najpierw… - i tu się uśmiechnął, po czym chłopcy zatopili się w swoich objęciach.
Potem wrócili uśmiechnięci do domku, gdzie zostali wyściskani przez Madlen, która była bardzo szczęśliwa. Po chwili chłopcy wybyli na skocznię, a dziewczyny w stronę trybun. Kwalifikacje minęły dość szybko. Częściowo pomyślnie dla austriackich skoczków, gdyż pary jutrzejszego konkursu wyglądały tak: Wuff – Bogner Tobias, Greg – Dimitry Vassiliev, Thom – Maciej Kot, Mascht – Tachu Takeuchi, a Koffi niestety się nie zakwalifikował. I tak wymęczeni i zziębnięci, ruszyli wszyscy w stronę hotelu na ciepłą kolacją i gorący prysznic. Droga nie trwała długo. Szybki marsz pozwolił dotrzeć im do hotelu w mgnieniu oka. Każdy jak najszybciej chciał ogarnąć się w pokoju aby potem móc napić się herbaty. Nim ktokolwiek się obejrzał, cała kadra austriacka zajadała pyszną kolację, która upływała na wzajemnych rozmowach na temat jutrzejszego konkursu. Z miłym „Dobranoc” od trenera, każdy ruszył w swoją stronę. Jak zawsze wręcz nierozłączna czwórka, w mig znalazła się pod drzwiami do swoich pokoi. Tylko tym razem to dziewczyny stały naprzeciwko siebie, a nie jak dotychczas obok. Ana ucałowała Len życząc jej powodzenia (chodziło jej o przetrwanie kolejnej nocy sam na sam z Morgim), a Lena szepnęła tylko „Nie szalej”, po czym wszyscy zniknęli za drzwiami do swoich pokoi.
- Szach pierwsza się kąpie! – wykrzyknęła Len.
- Ej! To nie fair. Po drugie w łazience jest i wanna i prysznic, więc możemy wejść tam razem i upiec dwie potrawy na jednym ogniu.
- Czy ty siebie słyszysz? – zaśmiała się Len. – Tom, ty chyba źle się czujesz.
- Nie, dlaczego?
- Bo gadasz od rzeczy. A nie! To u ciebie normalne. – wystawiła mu język.
- Ja ci dam! – zaśmiał się.
- A co?
- Buzi.
- Nie chce buzi.
- A co chcesz?
- Żebyś dał mi się pierwszej wykąpać.
- No dobra niech stracę.
- Dziękuję. – ucieszyła się. – Naprawdę nie potrwa to długo. – dodała i zniknęła za drzwiami mocno je zamykając.


Greg uśmiechnął się w stronę swojej blondynki. Uraczył ją pocałunkiem, po czym otwierając drzwi, wpuścił ją pierwszą do ich małego hotelowego królestwa. Po szybkiej wieczornej toalecie Ane wyszła w kierunku ich łóżka.
- No taką żonę to ja bym chciał oglądać co dzień...
- Chyba za bardzo się rozmarzyłeś księciu. - powiedziała podchodząc do niego.
- Ja? No może troszeczkę... Ale któż by nie miał na ciebie ochoty… Może zaplanujmy już zaręczyny, ślub, dzieci...
- Nie zagalopowałeś się troszkę Gregi? - uśmiechnęła się w jego stronę, po czym zajęła miejsce obok niego w łóżku.
- No, a tak na poważnie gwiazdko moja możemy o tym pogadać?
- Pogadać zawsze można. - cmoknęła go w policzek, po czym położyła głowę na jego torsie.
Chłopak bawiąc się jej włosami, zaczął zadawać konkretne pytania.
- Masz jakąś wymarzoną wizję zaręczyn?
- Wizję? Nie... To się czuję Greg, a inicjatywa należy do ciebie... Znasz mnie dobrze więc chyba doskonale dałbyś sobie z tym radę.
- Wyczerpująca odpowiedź... Ale myślę, że mogłabyś udzielić mi jakiś wskazówek na przyszłość...
- Kochanie następne pytanie proszę. - po czym ręką zaczęła gładzić jego ciało w wyczekiwaniu na kolejne pytanie z życia wzięte.
- A ślub? Masz jakąś szczególną datę?
- Datę? Tak mam, ale jej osobiście nie zdradzę. Dowiesz się za rok, może dwa gdy będziemy szykować się do tej uroczystości.
- Może 30.06? Tak jak masz urodziny... - obdarzył ją uśmiechem, po czym usłyszał.
- Ej kochaniutki dlaczego czuję się jak na wywiadzie? Czas na moje pytania.
- Chcesz pytać? No to wal piękna. - odbił piłeczkę Greg w stronę uśmiechniętej Ane.
- Co myślisz o dzieciach i ile chciałbyś mieć ich? - wyszczerzyła ząbki blondynka, po czym spojrzała na zdziwionego chłopaka.
- Szczerze? Nie myślałem nigdy o ilości. Preferuje liczne rodzinki więc pewnie taka będzie i nasza. Jeśli chodzi o dzieci, to są skarby... Cudowny owoc miłości dwójki świetnie dobranych ludzi... Żałowałbym tylko, że nie mógł bym poświęcić im wystarczająco czasu...
- To prawda. Zgadzam się na liczną rodzinę minimum hmmm… może 5 dzieci? - zaśmiała się Ana, po czym zmieniła pozycję, w której leżała.
- Kochanie, a ty myślałaś już kiedyś o ślubie z jakimś chłopakiem prócz mnie?
- No wiesz z tysiącem innych. - zachichotała dziewczyna, po czym spojrzała prosto w oczy Gregowi. - Ty jesteś pierwszy... O ile się nie rozmyślimy.
- Z mojej strony na to nie licz. Nawet gdybyś miała jakiegoś innego faceta nie zamierzam odpuścić, będę walczyć...
- Te słowa brzmią tak pięknie, ale życie płata różne figle...
Szatyn zbliżył się bardzo blisko do ukochanej, po czym musnął jej usta. Szepnął jeszcze.
- To prawda, ale sami wyznaczamy jego tor biegu. Zresztą nieważne jest to teraz, bowiem liczy się teraźniejszość, a obecnie jesteśmy razem. - uśmiechnął się szatyn, po czym objął blondynkę ramieniem i usnęli.


- Lena! Ileż można siedzieć w łazience!? – Thomas pukał do drzwi, gdyż blondynka siedziała już w środku od dobrej godziny.
- No już wychodzę. Minutka.
- Ehh te baby… dać im rękę to wezmę ci całe ramię.
- Słyszałam.
- I dobrze. – zaśmiał się, po czym wymienili się w drzwiach.
Lena w piżamie zajęła miejsce na łóżku, po czym wzięła książkę i już miała rozpoczynać czytanie, gdy nagle spojrzał na łóżko obok. Wstała śmiejąc się. Pościeliła chłopakowi i wróciła do siebie by ponownie móc zagłębić się w lekturze, ale gdy tylko się usadowiła i przeczytała pierwsze słowo, ktoś przerwał jej tę cudowna ciszę.
- Widzisz Lena. Ja potrafię to zrobić w 10 minut.
- Noo… a zdenerwować człowiek to w minutę.
- Co tam czytasz? – zapytał podchodząc.
Niczego sobie z niej nie robiąc, wyrwał jej książkę i rozłożył się w poprzek jej łóżka ukazując półnagie ciało. Madlen od razu zrobiło się gorąco. Zmierzyła go od stóp do głów starając się nie zatrzymywać nigdzie wzroku na dłużej. To było zbyt trudne. Jego nieopalone, umięśnione ciało leżało obok niej. Uwydatnione łopatki tym, że chłopak leżał na brzuchu pobierając się rękami wołały o dotknięcie. Jędrne pośladki, na które dziewczyna wstydziła się spoglądać aż parzyły. I te długie nogi…
-Tak, tak wiem... nie wydepilowałem się. – usłyszała nagle z jego ust.
Długo nie mogła skojarzyć o co mu chodzi, ale wzrokiem od razu uciekła w inne miejsce. Tom widząc jej zakłopotanie, wybuchł niepohamowanym śmiechem.
- Ach… jak ja działam na kobiety. A wracając do książki. „W niewoli pożądania”?Interesujące. Opowiesz mi fabułę?
- No… eee… Książka jest o miłości jak się pewnie domyślasz. XIX wiek, czasy piratów. Gabrielle – główna bohaterka jest córką pirata, Darew – żeglarz, hultaj, kobieciarz. Zakochują się w sobie… ona porywa jego statek wraz z nim i całą załogą chcąc ratować ojca. Przywiązuje go do krzesła, po czym po prostu go prowokuje. – zaczęła opowiadać, a chłopak podparł głowę na łokciu i spoglądał na nią z zainteresowaniem. – Wyobraź sobie, że przywiązałam cię do tego łóżka i na przykład zaczynam się rozbierać, a ty nie możesz mnie dotknąć.
- Zwariowałbym.
- No właśnie. I dlatego w niewoli pożądania. On jej pragnie i jednocześnie nie może mieć. I pewnej nocy Darew uwalnia się i… kocha się z nią. Odzyskuje statek, załogę i teraz on ją przetrzymuje. I robi to samo z nią co ona robiła z nim.
- Lena… mam nieopisaną ochotę pocałowania ciebie. – powiedział spokojnie Tom.
- Ja ciebie też. – szepnęła w duchu. – Dlatego powinieneś pójść już na swoje łóżko. – dodała głośno.
- Ale ja chce wiedzieć co było dalej.
- Nie doczytałam jeszcze.
- Opowiesz mi jutro?
- No.
- To dobrze. To idę.
- To idź. – Morgi wstał, a Lena się przykryła.
- Madlen… ty chyba nie myślisz, że ja mógłbym… jak ty byś spała.
- Nie myślę tak… co nie zmienia faktu, że brałam taką opcję pod uwagę.
- Myślisz, że mógłbym?
- Mam nadzieję, że nie.
- Mogę ucałować cię na dobranoc?
- Zależy co masz na myśli mówiąc „ucałować”.
- W czoło?
- No dobrze.
- No dobra w policzek. – zaśmiał się.
- Hola, hola…
- Lena to tylko policzek.
- Ehh… dlaczego ja jestem tak uległa wobec ciebie.
- Bo mnie lubisz?
- Nie bądź taki pewny.
- Ja też cię lubię. – uśmiechnął się, po czym złożył na jej policzku buziaka, którego dziewczyna czuła przez jeszcze długi czas.
- Tom… dlaczego dziś nie odebrałeś telefonu od Kristie?
- Przygotowuję się do zerwania z nią, więc muszę od czegoś zacząć. – uśmiechnął się i wszedł pod kołdrę, a Lena przez jakiś czas powtarzała sobie jego słowa upewniając się czy dobrze usłyszała.
- Tom… - odezwała się po pewnym czasie spoglądając na niego.
- Nom?
- Czy to znaczy, że bardziej zależy ci na mnie?
- Szczerze? Czy bardziej to nie wiem… co nie zmienia faktu, że mi na tobie Lenka zależy.
- Wolisz mnie przyjaciółkę niż Kristinę swoją dziewczynę?
- Szczerze to liczę, że kiedyś zmienisz zdanie. – odpowiedział patrząc jej w oczy.
- Chyba nie powinnam ci była stawiać tego ultimatum.
- Zostawmy Len wszystko tak jak jest…
- Jesteś tego pewny?
- Tak. Zobaczymy co przyniesie czas.
- Wybaczam Ci. Już tak na dobre.
- Dziękuję.
- Ale nigdy więcej tak nie rób.
- Od teraz jestem wobec ciebie najszczerszym człowiekiem na ziemi.
- Cieszę się.
- No i skoro mówimy już o tej szczerości i o tym czasie to… dziś śpię od ciebie te dwa metry, pod inną kołdrą, na innym łóżku. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę spał centymetr od ciebie… nie… że między nami nie będzie żadnej odległości, będę spał pod twoja kołdrą, na twoim łóżku.
- Już tak było…
- Nie chciałabyś tego powtórzyć?
- Dobranoc Thomas. – zbyła go Lena odwracając się do niego plecami z ogromnym bananem na twarzy.


Około godziny 8 przywitały pierwsze promienie słoneczne. Greg przetarł oczy jednak nie ruszyło to śpiącej jeszcze blondynki. Szatyn uśmiechnął się na jej widok, po czym spojrzał na zegarek. Tak ma jeszcze sporo czasu... Chciał uczynić coś co mogło by sprawić, iż osoba śpiąca obok byłaby dziś uśmiechnięta do samego wieczora, a nawet nocy... Bez wątpienia była wyjątkowa więc zasługiwała na coś równie dobrego... Chłopak ponownie spojrzał na Ane, po czym z uśmiechem wyruszył na dół obmyślając plan zaskoczenia jej czymś pozytywnym. Będąc w restauracji stanął przy stole ze składnikami szwedzkiego stołu. Nałożywszy odpowiednią ilość wyruszył ponownie do swojego pokoju. Teraz tylko czekać aż się obudzi. Szczerze powiedziawszy tylko tego chciał, w końcu czekał ich kolejny wspólny dzień przepełniony ich miłością. Blondynka przewróciła się ponownie na drugi bok. Greg podszedł więc w stronę łóżka i musnął jej policzek. Ten gest spowodował, iż Ana postanowiła otworzyć oczy. Od samego przebudzenia uśmiech towarzyszył jej na twarzy. Widok mężczyzny, którego obdarzyła uczuciem jakiego jeszcze nikt nie posiadał z jej strony.
- Kochanie, mam coś dla nas... - uśmiechnął się tajemniczo, po czym zostawił na chwilkę swoją ukochaną.
Powrócił z powrotem niosąc tacę z przygotowanym posiłkiem. Zajął miejsce obok niej na łóżku, po czym dodał.
- To na taki dobry początek dnia. - musnął jej policzek, po czym nalał do kubka kawę.
- Normalnie zaskakujesz mnie czasem...
- Bo to z miłości do ciebie kochanie.
Słowa z jego ust brzmiały tak przekonywająco, iż blondynka nie mogła nic więcej powiedzieć. Oboje zaczęli więc konsumpcję w łóżku tego co szatyn przygotował.
- Śniadanko do pokoju... Nie no brak słów, a do tego jak się rozmarzyłam... - uśmiechnęła się, po czym usłyszała.
- Skarbie, a może teraz udamy się na małą rozgrzeweczkę? Co powiesz na biegi?
- Greg sprawiłeś mi miłą niespodziankę, ale... Nie obraź się, dziś jakoś nie mam ochoty... - po czym pocałowała namiętnie szatyna i udała się do toalety.
Teraz mogła w samotności przygotować się do dnia dzisiejszego. Miała nadzieje, że nie zraziła Grega tekstem, że nie chce, po prostu miała inne plany na dziś. Czekała ją masa pracy, wiedziała o tym, ale od czego są w końcu przyjaciele? Pamiętała o tym, że zawsze może na nich liczyć. Z uśmiechem wyszła do szatyna i chwyciła jego dłoń.
- Kochanie, ale to nie znaczy, że jak mi się nie chce to, że ty nie możesz. Idź na powietrze to z pewnością dobrze ci zrobi.
Chłopak odwzajemnił optymizm blondynki uśmiechem, po czym wspólnie wyruszyli na dół hotelu. Po czułym pożegnaniu Ana spojrzała dookoła bowiem oczekiwała na swoich przyjaciół.
Tymczasem w pokoju obok do życia budził się Thomas. Po wczorajszej szczerej rozmowie z Leną uświadomił sobie jak wiele ona dla niego znaczy. W końcu sam przed sobą się przyznał, że nie jest już szczęśliwy u boku Kristie. A jeśli chodzi o młodszą blondynkę… przy niej zawsze czuje się spokojniejszy, pewny siebie, czuje się szczęśliwy. Dlatego postanowił walczyć nie o jej przyjaźń… chciał przyjaźni, ale… Zawsze mogą być razem i mogą być przyjaciółmi. Bo chyba w związku potrzebna jest przyjaźń i wzajemne zrozumienie. Toteż postanowił zawalczyć o jej serce. Haha… jaki głupek! Że też on nic nie wie! Nawet się nie musi wysilać, ale co… niech się troszkę pomęczy. Odwrócił się w jej stronę. Dziewczyna jeszcze smacznie spała. Wyglądała tak słodko. Kosmyki włosów zasłaniały jej jasną twarz co dodawała uroku i podsycało nutkę tajemnicy. Thomas wiedział, że ona coś przed nim ukrywa. Momentami robiła się taka nerwowa… Gdy zaczynali temat ich przyszłości. Jednak nie miał czasu się tym teraz przejmować. Najważniejsze było odbudowanie zaufania i… Pragnął by ona w końcu pozwoliła się pocałować. By pozwoliła mu zbliżyć się na tyle by mógł w końcu dać jej szczęście, a nie by tylko ją ranił. Wiedział, że będzie to trudne. Lena jest inną dziewczyną. Tu nie wystarczy ładny uśmiech… tutaj trzeba szczerych chęci i prawdziwych uczuć. Wstał i usiadł na łóżku. Zegarek wskazywał godzinę 9. Mieli dziś cały dzień na leniuchowanie. To był odpowiedni moment aby spędzić trochę czasu sam na sam. Postanowił zacząć dzień od pysznego śniadania w miłym towarzystwie. Dlatego szybko zajął się toaletą, po czym napisał koleżance słodki liścik. Położył go na widoku i opuścił pokój. Nagle przypomniał sobie o pewnej osobie. Kristina… trzeba będzie coś z nią zrobić. Czy był gotowy na zerwanie? Dziś jeszcze nie, ale z czasem… miał nadzieję, że uda mu się to zrobić. W końcu te cztery lata… cztery piękne lata coś znaczą. Nie chciał jej skrzywdzić, ale wiedział, że i tak to zrobi. Dlatego wolał ją do tego przygotować. A gdy nadejdzie czas zakończy tę jakże burzliwą znajomość. Z takim nastawieniem zszedł na dół aby zająć się śniadaniem. Natomiast Lena nadal leżała na łóżku. Nie spała, ale nie bardzo jej się chciało wstawać, a tym bardziej otwierać oczu. Jednak zmusiły ją wpadające przez okno promienie słońca. Najpierw przeciągnęła się i już miała zamiar powiedzieć dzień dobry kiedy spostrzegła, że współlokatora nie ma. Rozejrzała się po pokoju, ale niestety nigdzie go nie było. Pomyślała, że jest w łazience i opadła na poduszkę. Sięgnęła ręką po telefon i poczuła papier. Wzięła karteczkę do ręki i od razu się uśmiechnęła. Potem przybliżyła list do twarzy i poczuła jego zniewalający zapach. Uśmiech jaki zagościł na jej ustach był ogromny. Wyskoczyła z pod kołdry tak szybko, że w mig znalazła się w łazience. Spojrzała w lustro. W końcu stwierdziła, że wygląda normalnie choć normalny człowiek by tego nie powiedział. Lena miała pokręcone dziś nadzwyczajnie włosy. Zaczerwienione policzki i śmiejące się do wszystkich oczy. Ogólnie znów coś z nią było nie tak. Ach te baby… i te ich zmienne nastroje. Ale co! Zakochanej kobiecie wolno wszystko. Szybko zajęła się toaletą i wybyła na korytarz. Miała nieogarnioną ochotę rozmowy z Ane, ale no nie mogła przeszkodzić im w tych namiętnych chwilach. Dlatego też ruszyła w kierunku windy, po czym zjechała nią na parter by móc ruszyć w stronę restauracji. Była bardzo podekscytowana. Zastanawiała się co blondyn wymyślił i szczerze… strasznie chciała go znów zobaczyć. I stało się. Jej pragnienie zostało ugaszone. Siedział… przy stoliku czytając gazetę. Wyglądał tak… inteligentnie? Jak nigdy wręcz. Na tę myśl na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech. Obciągając bluzkę, ruszyła w jego kierunku. Blondyn był tak zaczytany, że nawet nie zauważył jak nadchodzi. Lena wykorzystała to. Zaszła go od tyłu i zasłoniła oczy dłońmi. Tom od razu się ożywił.
- Dzień dobry Lenka. – powiedział bez namysłu, gdyż dość dokładnie znał jej perfumy i dotyk jej rąk.
- Ej no! Miałeś nie zgadnąć. – oburzyła się, zawieszając mu ręce na szyi tak, że jej twarz znalazła się tuż obok jego lica. – No ale… Dzień dobry. – dodała i cmoknęła go w policzek, po czym szybciutko usiadła na krześle.
Thomas nawet nie zdążył wstać aby jej to krzesło odsunąć. Machnął tylko na kelnera i uśmiechnął się do Madlen.
- Co tam czytałeś? – zapytała wyrywając mu magazyn.
Na pierwszej stronie ujrzała kadrę austriacką. Totalnie… Była tam nawet ona i Ana. Zaskoczyło to troszkę Len, ale w sumie można się było tego spodziewać. Miała tylko nadzieję, że nie pisali nic o życiu prywatnym tylko o sporcie.
- Och… o czym piszą? – zapytała odkładając gazetę.
- O tym, że jesteś moją kochanką… jesteś w ciąży i mamy zamiar się pobrać. – odpowiedział jej.
Lena zrobiła wielkie oczy, po czym szybko zabrała gazetę z powrotem.
- Żartowałem. – zaśmiał się chłopak. – Piszą o TCS, twoich treningach, liderowaniu Wuffa, nowym Gregu, konkursach Ane i mojej słabszej formie…
- Słabszej? O czym oni gadają. Gdzie jaka słabsza… nie znają się.
- Oj Len… nie okłamujmy się. Początek sezonu nie jest jednym z moich lepszych…
- Ale to dopiero początek. Wierzę, że dasz radę. – uśmiechnęła się i złapała go za rękę.
Niestety szybko się speszyła i dłoń zabrała.
- Eee… co na śniadanie? – zapytała szybko, na co Thom się tajemniczo uśmiechnął.
Podniósł rękę i machnął na kelnera kolejny raz, na co ten z uśmiechem ruszył gdzieś w głąb sali ponownie. Madlen pytająco spojrzała na blondyna, ale on tylko wciąż się szczerzył. A to kombinator jeden. Znów zaczyna grę z tymi swoimi niespodziankami. Len śledziła każdy jego ruch. Spodziewała się jakiejś wpadki, ale Tom trzymał się równo. Wciąż tajemniczo zerkał na nią i się uśmiechał. Nagle Lena zauważyła w oddali kelnera idącego z ogromnym wózkiem. Na wózku było pełno przykrytych talerzy. Co to wszystko miało znaczyć? Czyżby… ale nie. Blondynka podejrzliwie spojrzała na chłopaka. On jednak nadal trwał przy swoim. W końcu kelner dotarł. Przesłała Lenie uśmiech, po czym puścił oczko do Toma i szybko opuścił teren. Lena obserwowała Morgiego. Widziała jak się głupek cieszy, ale nie wiedziała dlaczego. Nagle w jego ręce ujrzała jakąś opaskę.
- Thomas co to ma wszystko znaczyć? – zapytała.
- Ufasz mi? – zapytał wstając.
- Eee… no chyba tak.
- Więc pozwól. – stanął tuż za nią i zakrył jej oczy tą ową opaską.
- Tom co to ma być? Ja się boję.
- Ufasz mi? – szepnął do ucha kładąc brodę na jej ramieniu.
- No tak, ale…
- Więc pozwól, że się tobą zajmę. – musnął jej policzek i odszedł.
Lena była zaskoczona. Teraz to już totalnie nie wiedziała co chłopak kombinuje. Peszył ją jeszcze fakt, że wszyscy na nich patrzyli. Niby była przyzwyczajona do publiczności… jednak w czymś takim jeszcze nie uczestniczyła.
- Masz na coś alergię? – usłyszała pytanie.
- Na kurz, roztocza i Thomasa Morgensterna. – odpowiedziała.
- Oł… więc spodziewaj się skutków ubocznych. - zaśmiał się.
- Thomas!
- Przecież żartuję.
- No mam nadzieję. Dobra możemy zacząć? Bo chcę mieć to już za sobą.
- Ok. – rzekł, pociągnął wózek i usiadł jak najbliżej Madlen. – No to zaczynamy. – dodał i Lena usłyszała jak podnosi jedną z pokryw.
W powietrzu natychmiast uniósł się wspaniały zapach ciepłej kawy i grzanek. Uśmiechnęła się na samą tą myśl.
- Uważaj, bo może być gorące.
- Znaczy, że co? Że będziesz mnie karmił?
- Tak. To sprawdzian twojego zaufania wobec mnie.
- No nie wiem Tom… ufam ci, ale troszeczkę się boję. Do tego ci ludzie. Co oni sobie pomyślą?
- Przejmujesz się tym?
- No nie, ale…
- Więc nie ma o czym mówić. Odpręż się i uśmiechnij. – zachęcił, po czym wziął do ręki nóż.
Posmarował grzankę czekoladą i przystawił dziewczynie do ust.
- To nie będzie nic ohydnego?
- Wszystko będzie tak dobre jak ja.
- O… czyli w ogóle. – zaśmiała się Len, a Tom wpakował jej do ust kawałeczek grzanki.
- I co, dobre?
- Noo… masz więcej? – zajadała się Madlen.
- Oj tak. – uśmiechnął się blondyn i posmarował następny kawałek.
Tym razem masłem orzechowym. I tak karmił Lenę przez jakiś czas. Podobało się im obojgu, bo mieli przy tym niezłą zabawę. Po grzankach przyszedł czas na naleśniki. Potem omlet i na końcu był kisiel. Powoli Lena zaczynała być pełna. Jej usta były wysmarowane wszystkimi tymi smakami, ale jej to nie przeszkadzało, bo śmiechu było co nie miara.
- Tom już nie mogę. Zaraz pęknę.
- Jeszcze tylko jeden mały kęs.
- Ale tylko jeden.
- Dobrze, tylko poczekaj, bo masz tu coś… - zaczął i zbliżył się do niej.
Przyłożył usta do jej policzka po czym kilkoma machnięciami języka, zlizał z niej resztki czekolady. Len przeszył prąd. Dobrze, że miała opaskę na oczach, bo by pewnie nie wiedziała gdzie wzrok podziać. Policzki ją paliły i była pewna, że ma ogromne wypieki.
- I jeszcze tutaj. – dodał zbliżając się do drugiego policzka.
Dziewczyna napięła mięśnie. Zastanawiała się dlaczego mu na to pozwalała. Cóż… w głębi duszy chciała tego. Poczuła jego ciepły oddech i przegryzła wargę. Po chwili już żałowała, że nie ma więcej czekolady, gdyż Tom odsunął się na większą odległość. Choć go nie widziała to czuła jego obecność.
- No dobrze, więc teraz przyszedł czas na finał. – oznajmił chłopak.
Odważnie wysmarował sobie usta czekoladą i przybliżył je do twarzy Leny. Dziewczyna od razu poczuła co się szykuje, ale czekała wytrwale. Serce waliło jej jak młotem. Doprowadzał ją do szewskiej pasji. Thomas wciągnął powietrze, po czym przestał oddychać. Ich twarze dzieliły milimetry. Lena wzięła się w sobie, po czym ruszyła dolną wargą. Nie wiedząc dokładnie co to jest, zahaczyła nią o usta Toma. Poczuła słodki smak czekolady. Zrobiła odważniejszy krok i zamarła. Oderwała się od niego i oddaliła na bezpieczną odległość. Thomas się uśmiechnął. Usiadł z powrotem na krześle i rzekł.
- Pięknie. Zdałaś test. Możesz zdjąć opaskę. – powiedział szybko zlizując resztki czekolady z ust.
Blondynka posłusznie to zrobiła. Jasne światło oślepiło ją na chwilę, ale szybko przyzwyczaiła oczy. Spojrzała zagubiona na Toma. Siedział wygodnie jakby się nic nie wydarzyło.
- Tom czy…
- Tak?
- Czy… ee… czy to były twoje usta?
- Może…
- Yyy… w każdym razie… smakowały… czekoladowo. – uśmiechnęła się, po czym upiła łyk kawy drżąc na całym ciele.
- Myślałem, że mnie uderzysz jak się dowiesz.
- Źle myślałeś. Żałuj, że mnie nie pocałowałeś pewnie nie miałabym nic przeciwko. – powiedziała czym zbiła go z tropu.
- Następnym razem to zrobię.
- Następnego razu może nie być.
- Uwierz, że będzie.
- To się okaże. Wracamy do pokoju? Bo czuję, że jak się zaraz nie położę do zwymiotuje.
- Po czym?
- Hmmm… chyba po tym ostatnim kęsie. Ja wiedziałam, że jak go zjem to pęknę. – powiedziała śmiejąc się na co Tom wyszczerzył zęby. – Dosłownie Tom, dosłownie. – dodała w duchu, po czym wstali i już mieli ruszać dalej kiedy w oddali pojawiła się Ane.
- No, no moje gołąbeczki! - uśmiechnęła się przyjacielsko blondynka.
- Ta co grucha najgłośniej. - odwzajemnili radosne spojrzenie Ane, po czym usłyszeli od starszej.
- Wiecie jaki jest jutro dzień?
- No 7.01 i co w związku z tym? - powiedział niewzruszony Thom.
- 7 stycznia tego samego roku co my urodził się Gregor! Czytaj szykujemy imprezę dla niego. - wyszczerzyła się Ana.
- SzykujeMY? Jakie my? Mamy rozumieć, że pomagamy? - zaśmiała się Lena.
- No jeśli moglibyście mnie wspomóc byłabym wdzięczna.
- Zadajesz pytania, no jasne że ci pomożemy! - na ustach przyjaciół zagościł uśmiech, po czym zaczęli obmyślać plan działania.
- Więc tak... Trzeba naspraszać gości, zrobić zakupy, załatwić salę... - zaczęła na placach wyliczać Ane.
- Oho… organizatorka w nią wstąpiła. Mamy przechlapane. - zaśmiał się brat starszej, bowiem faktycznie starsza blondynka szykowała niezłą imprezę, a do tego wkładała w to masę serca i pełnię zaangażowania.
- Kochana zwolnij, bo nie możemy złapać oddechu. - udała zasapaną Lenka.
Widząc jak bardzo przyjaciółce zależy, uśmiechnęła się i również postanowiła wiele od siebie dać. Wtrąciła się i powiedziała tylko.
- No to na co czekamy? Idziemy załatwić tą salę?
Pozostała dwójka podzielając jej entuzjazm wstała od stołu i ruszyła obok niej w kierunku pomieszczenia kierownika. Zgodnie z oczekiwaniami poszło im gładko i przyjemnie. Ustalili nieoficjalną listę gości oraz pewne szczególiki, po czym wrócili na hol hotelowy.
- To teraz idziemy na zakupy! - oznajmiła starsza, po czym spojrzała na Thoma i idącą obok Lenę.
- No to masz wybór Thomasie M. Idziesz z nami albo nie, po tym wszystkim reklamacji się nie uwzględnia.
- No niech stracę. - uśmiechnął się Thom dodając. - W końcu ktoś musi być od targania tobołków.
Przyjaciele udali się więc do swoich pokoi gdzie mieli szybko przygotować się do wyjścia. Kiedy spotkali się pod drzwiami, rozpoczęli swoje pierwsze zadanie. A mianowicie mieli załatwić gości, bo bez nich przecież nie będzie imprezy. A skoro są w Austrii to zaproszonych będzie sporo. W końcu kadra A, B i C to około 15 ludzi do tego trenerzy. Trochę ich będzie. Dlatego zaczęli od najbliższych. Oczywiście Wolfi, Koffi i Mascht. Chłopcy oczywiście się ucieszyli. No bo kto by się nie cieszył z okazji do pijaństwa i hulanek. A do tego jutrzejszy dzień miał być dniem wolnym, więc wszyscy mogli sobie pozwolić na ciut większe szaleństwo. Po pokoju chłopaków przyszedł czas na trenerów. Z nimi też poszło szybko. Choć jak zawsze musieli dodać swoje trzy grosze w postaci upomnienia co do ilości spożytego alkoholu. Jakby to nigdy nie byli młodzi. Potem Markus, Manuel, Daniel i reszta kadr B i C. Gdy cała Austria była już zaproszona, Ana, Lena i Tom postanowili jak wcześniej planowali, wybyć na zakupy. Mieli czas do 14, a była 11. Thomas miał wątpliwości co do tego, że dziewczyny się wyrobią, ale jak widać nie doceniał kobiet. W pośpiechu opuścili hotel i ruszyli w stronę centrum. Ana modliła się by tylko Gregor ich nie zauważył. I udało się. Droga minęła im szybko i przyjemnie bez zbędnych problemów. Pierwszym sklepem jaki odwiedzili był oczywiście odzieżowy. Priorytetową sprawą były oczywiście sukienki dziewczyn, a to nie taka prosta sprawa. Blondynki przebierały i ciężko było im coś wybrać. Thomas okazał się pomocny, gdyż jako jedyny przedstawiciel płci przeciwnej mógł im troszkę pomóc. W sumie to bardziej Lenie, bo dziewczyna chciała dla niego ładnie wyglądać, więc za każdym razem pytała go o zdanie. Po wyborze sukni przyszedł czas na oficjalne przymierzanie. We troje zaszachowali przebieralnie, po czym dziewczyny weszły do środka, a Thomas rozsiadł się wygodnie w fotelu i czekał na swoje modelki. Trochę to zajęło, gdyż dziewczyny miały do przymierzenia około pięciu sukienek, a to nie taka prosta sprawa. Thom był w najgorszym położeniu, gdyż co chwila słyszał: ohydna, następna, fujjj, wyglądam w niej grubo, ale mam boczki, matko co to jest, ale kicz, nie mogę tak wyglądać, wyglądam jak idiota, chyba kpisz, nie ubiorę się w to, jak mnie ktoś w tym zobaczy to powie… ale paszczur, odpada! Powoli miał dość, ale na jego szczęście dziewczynom zostało tylko po jednej sukience. Jak pomyślał co by było gdyby im się nie spodobały to od razu rozbolała go głowa. Taki problem miała Ana. Oddała wszystkie sukienki i wyszła ze sklepu zostawiając Lenę samą w przymierzalni.
- Anuś skarbie… potrzebuje twojej pomocy. – usłyszał nagle Tom.
Nie widząc innego wyjścia, wstał i ruszył w stronę Leny. Bez ceregieli wszedł do środka. Zamurowało go. Lena stała tyłem do niego i coś tam z przodu poprawiała.
- Ane zasuń mi ten głupi suwak. – poprosiła.
Tom zamrugał wracając do rzeczywistości i podszedł bliżej. Odnalazł suwak i powoli go dotknął. Opuszek jego palca musnął plecy Leny. Od razu poznała, że to nie mogła być Ana. Czuła jak Thomas delikatnie zasuwa jej sukienkę tym samym chyba specjalnie dotyka jej ciała. Niestety gęsiej skórki nie dało się ukryć. Madlen spojrzała w lustro. Stał tuż za nią. Suwak się zatrzymał, ale ręka Toma nie. Oboje patrzyli na swoje odbicie w lustrze. Morgi przejeżdżał opuszkami palców po skórze Len coraz to wyżej, by po chwili dotknąć jej obojczyka i potem zjechać na szyję. Blondynka czuła jak wszystko się w niej paliło. Jego dotyk sprawiał, że serce chciało wyskoczyć z piersi, a brzuch szalał z motylami w środku. Nie myślcie, że na nim nie robiło to żadnego znaczenia, bo robiło! Tom nie mógł się powstrzymać. To uczucie, to pragnienie było zbyt silne. Spoglądał jej w oczy i po chwili jego jedna ręka znalazła się tuż pod jej uchem. Kciuk położył na policzku, po czym zaczął nim poruszać, a resztę palców wsunął głęboko w jej włosy. Lena już nie mogła protestować. Przekrzywiła głowę by móc bardziej przytulić się do jego ręki. Morgen widząc jej reakcję, poszedł krok dalej. Położył drugą dłoń na jej biodrze, a potem na brzuchu i obrócił ją twarzą do siebie. Przyciągnął obejmując jej talię, ale nie puszczając jej twarzy. Lena uniosła oczy. Chciała tego. Nie mogła się już doczekać. Pragnęła tego pocałunku jak niczego innego na świecie. Położyła ręce na jego klatce piersiowej i przesunęła wyżej. Po chwili obejmowała go za szyję, a on ją w pasie. Spoglądali sobie w oczy. Tom się uśmiechnął. Wygrał. Udało mu się. W końcu był pewien, że dziewczyna chciała tego tak bardzo jak on. W mgnieniu oka zniżył głowę i…
- Le… ooooo! – to była Ana.
Przerwała tak niesamowitą chwilę. To było straszne. Para z niedowierzaniem nadal spoglądała sobie w oczy, po czym wybuchła niepohamowanym śmiechem. Oderwali się od siebie, po czym Tom wziął dziewczynę za rękę i wyszli z przebieralni. Ujrzeli speszoną blondynkę.
- Jejciu ja was przepraszam… kurcze no… - zaczęła.
- Nie ma o czym mówić. - odpowiedział Tom.
- Uratowałaś nas. – dodała Lena.
- Uratowałam?
- Noo… bo by Tom złamał obietnicę czego efektem był by mój foch. A tak to oszczędziłaś nam kłótni.
- Byłabyś zła? – zapytał Tom.
- Nooo…
- No to wracamy. – zaśmiał się ciągnąc młodszą za rękę z powrotem do przebieralni.
- Ej głuptasy. - podsumowała Ana. – Wybrałaś Len suknię? Bo nie ma nigdzie nic innego i biorę tą.
- Tak, tak… Tom co myślisz o tej?
- Zdecydowanie wolę cię bez.
- Thomas!!!
- No co? Oj no dobra… bierzemy. – rzekł i udali się do kasy aby zakupić kreacje.
Po opuszczeniu tegoż sklepu, przyszedł czas na Thomasa. W końcu on też musiał jakoś wyglądać. Jednak z nim poszło szybko i bezproblemowo. Lena wybrała mu koszulkę, po czym ją kupił i zakupy były skończone. Może nie do końca, bo postanowili jeszcze pójść na lody. Zajęli stolik w kawiarni i zajadali się deserem zakupionym przez dobrodusznego Thoma.
- Ej, a co z Mariem? – wypalił nagle.
- Mariem? A kto to taki? – zainteresowała się Lena przez co Morgi aż poruszył się w krześle.
- Najlepszy przyjaciel Gregora. – zaspokoiła Ana jej ciekawość.
- A ładny?
- Nie tak ładny jak ja. – Tom zrobił pozę modela.
- Taa… na pewno. – zaśmiała się Ana. – Szczerze nigdy go nie widziałam.
- No to co, dzwonić do niego? – zaproponował blondyn.
- Masz do niego numer?! A dasz mi? – znów zainteresowała się Madlen.
- Nie.
- Nie? Dlaczego?
- Bo jesteś moja i tylko moja, zapamiętaj.
- Że co słucham? A ty to co? Może mój jesteś?
- No, a nie?
- A mam wyliczać?
- No dobra…
- Nie dobra! Daj ja do niego zadzwonię.
- O nie, nie!
- Najlepiej będzie jak ja to zrobię. – wtrąciła się Ana.
- Ale ty go nie znasz. Ja zadzwonię. – oznajmił Morgi i po chwili dziewczyny przysłuchiwały się rozmowie.
- Lenkaaa… co to miało być?
- Co?
- Ty tam wiesz co. – zaśmiała się Ana.
- Nic nie było boś wlazła do środka. – wystawiła przyjaciółce język.
- Następnym razem wam tego nie zrobię.
- Spoko. A ten Mario? Wiesz coś o nim?
- Ty lepiej nie myśl o Mariu tylko się Tomem zajmij.
- Tomem już nie muszę. – wyszczerzyła się młodsza.
- No to załatwione. – usłyszały Morgena.
- No to pięknie. A co z Glorią? – zapytała Ana.
- Zadzwoń do niej, a ona niech się skontaktuje z Mariem. – odpowiedział jej Tom.
- No dobrze. To co? Wychodzimy?
- No już jest dość późno. – powiedziała Lena.
- Ale nie za późno. – zaśmiała się Ana.
- Co proponujesz?
- A kupiliśmy prezenty dla Grega?
- Hahaha… nie! – śmiała się Lena.
- Egoiści.
- Odezwała się. Sama najpierw ruszyła po sukienkę zamiast ukochanemu prezent kupić.
- No jak to. To ja w tej sukience jestem tym prezentem. – zaśmiała się Ana, po czym po raz kolejny ruszyli na sklepy.


~~~


Dzień doberek Kochaniutkie :)


Rozdział numer 25 przechodzi do historii... Jej, jak to szybko leci... więc czas zacząć końcowe odliczanie - do końca starej serii zostało już... 4 rozdziały!


Jak Wasze wrażenia? Co myślicie o wszystkim co się dzieje w życiu naszych bohaterów? Widać dużo miłostek i droczenia ciekawe co do czego zaprowadzi haha :D

Bardzo cieszy nas Wasza wytrwałość i rzetelność w czytaniu kolejnych rozdziałów - aż milutko się wraca do komentarzy, które zostawiacie :) Tyleeee w nich pozytywnej energii do dalszego tworzenia... I wiecie co? Dalej się tworzy :)

Dobra na dziś starczy już tego dobrego i mówimy standardowo - DO NASTĘPNEGO :*

P.S. Oczywiście każdą z Was cieplutko indywidualnie pozdrawiamy <3


Ania&Madziusa

7 komentarzy:

  1. Zmiany zmiany... dużo zmian!
    Mam olbrzymią słabość do Gregora i Any, ale to Madlen i Thomas wygrali ten rozdział! To ich słodkie przekomarzanie się... Awww! No i te czekoladowe zabawy hahaha coś czuję, że Thomas się chyba próbował wzorować na tej książce, którą czytała Madlen :D
    Ale i tak scena w przymierzalni wygrała! Już było tak blisko... Widać, że Thomas zmienił swoje nastawienie. Ale mnie zaintrygowałyście...
    Czekam na ciąg dalszy:)
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka14 lipca 2016 21:19

    Jestem i ja ;)
    Dziś postarałam się przeczytać w miarę możliwości od razu. Kochane, to naprawdę niezwykły rozdział! Podoba mi się i to bardzo i cieszę się, że nowe wciąż się tworzą ;)
    Thomas.. i że niby on teraz będzie inny? Widać, że trochę się zmienił, ale ja z entuzjazmem poczekam :)
    Tak jak koleżanka wyżej, uważam, że ten rozdział absolutnie należy do Thomasa i Madlen. Oby więcej takich! :)
    Czekam na kolejny z niecierpliwością.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kompletnie nie mam głowy do komentowania, więc krótko: CUDOWNE! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-)
    Rozdział jak zawsze cudny, fantastyczny
    Fajnie, że Thomas walczy o Lenę w każdej sytuacji pokazując, że zależy mu na niej... Mam nadzieję, że chłopak szybko podejmie decyzje odnośnie zerwania bądź pozostania z Kristiną i będzie konsekwentny w tym oraz dobrze sobie weźmie do serca słowa przyjaciela...
    Kolejna imprezka? Ann wpadła na genialny pomysł i już nie mogę doczekać reakcji Grega oraz samej zabaw choć znając imprezki Austriateam to na pewno będzie fantastycznie...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Kolorowa Biel16 lipca 2016 11:52

    Cześć! :)
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale właśnie teraz znalazłam chwilkę czasu. :)
    Co mogę powiedzieć? Rozdział BOMBOWY! ♥ Świetnie mi się go czytało. :))
    Co mogę powiedzieć? Thomas chyba troszkę przejrzał na oczy. W końcu. Teraz będzie inny? W końcu się określi i już dłużej nie będzie krzywdził Leny? Och, oby tak się stało! Bardzo lubię tę dziewczynę, no i chciałabym, żeby Thomas z nią był, ale póki co wstrzymam się z jakimkolwiek dobrym słowem na temat mężczyzny. Dlaczego? Żeby nie zapeszyć, oczywiście! ;)
    A co do Gregora i jego ukochanej... Jest dobrze! ♥ Nawet doskonale! ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! :*
    Bużka ;*
    PS. Rozdział pisany na szybko, bo tata mnie ponagla... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję się!
    Kochane, rozdział pierwsza klasa, naprawdę. Świetnie mi się go czytało, jak zresztą wszystkie poprzednie ^^
    Kurczę, powiem szczerze, że jestem w niemałym szoku. Czyżby nasz Thomas w końcu zaczął się zmieniać na lepsze, w końcu coś do jego blondwłosej łepetynki dotarło? :) Mam nadzieję, że właśnie to jest początek czegoś innego. Oby był konsekwentny teraz w swoich decyzjach i podjął tą najwłaściwszą. Lena czekać wiecznie nie będzie :)
    Za to u naszych drugich gołąbeczków wszystko gra idealnie, aż się uśmiech sam ciśnie na usta. Uwielbiam ich!
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział cudny!
    Ane i Gregor i te ich poważne rozmowy o przyszłości, aż nie można się oderwać.
    Jednak tym razem to Lena i Thomas skradli całe show tego rozdziału - zabawy z czekoladą - rewelacja :D ale to scena w przymierzalni wytworzyła magię tej części - już miałam nadzieję na jakiś poważny krok, ale chyba byłoby zbyt pięknie. Poza tym mam nadzieję, że Blondyn najpierw rozwiąże sytuację z panną K. Czas podjąć decyzję panie Morgenstern, a słuszna jest tylko jedna :D
    Czekam na ciąg dalszy i zaczynam odliczanie do rozdziałów pisanych teraz.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń