Strony

piątek, 13 stycznia 2017

51. Uśmiech Grincha i nieoczekiwany zwrot akcji

Szczyrbskie Jezioro


- Cholera jasna zgubiłyśmy się! – warknęła zrezygnowana Ana siadając na jednej z ławek przy ulicy, której nazwy nawet nie potrafiła przeczytać.
Dziewczyny około 30 minut temu wysiadły na dworcu autobusowym w Szczyrbskim Jeziorze i od tego czasu poszukiwały hotelu, w którym miały zarezerwowane noclegi.
- Spokojnie Ana… zaraz zapytamy kogoś o drogę. – próbowała pocieszyć ją Madlen spoglądając ze zmarszczonym czołem w mapę.
Ane wybuchła śmiechem.
- Kogoś chcesz zapytać? Lena jest 01:30 w nocy! Rozejrzyj się. Ani żywego ducha. – powiedziała z goryczą starsza blondynka.
Madlen podniosła oczy z karteczek i poczęła się rozglądać. Rzeczywiście wokół nikogo nie było, a to nie wróżyło nic dobrego.
- Ana nic nie zdziałamy jeśli będziemy tu siedzieć i biadolić. Podnieś ten swój piękny tyłeczek i idziemy… w… tamtym kierunku. – powiedziała Lena kierując ręką w prawo.
Ana westchnęła zrezygnowana i kręcąc głową podniosła swoje cztery litery z ławki. Wzięły się pod ręce i ciągnąc swoje walizki ruszyły dalej, a nóż widelec może uda się kogoś spotkać, a może znajdą niespodziewanie hotel.
Nagle Ana pociągnęła ostro przyjaciółkę za ramię i zatrzymała się. Lena spojrzała pytająco, na co Ane wskazała tylko coś palcem. Tuż przed nimi, jakieś 40 metrów znajdowała się jakaś postać. Osobnik był ubrany na ciemno i miał na sobie kaptur. Ponad to siedział na oparciu ławki z ubłoconymi butami. Widać było, że to facet. W jednej ręce trzymał rozpalonego papierosa, a w drugiej butelkę z piwem i telefon. Lena spojrzała przestraszona na przyjaciółkę i pokręciła zdecydowanie głową.
- Chyba nie mamy wyjścia… jest przed 2… Jestem zmęczona, a czuję, że nigdy nie znajdziemy tego pieprzonego hotelu! – powiedziała zrezygnowana Ana.
- Dobra! Ale losujemy, która do niego idzie. – oznajmiła Madlen, na co starsza kiwnęła głową.
Zagrały w „Kamień, papier, nożyce” i niestety tą nieszczęśliwą była Lena. Ana oznajmiła, iż będzie ją osłaniać, po czym przejęła koleżanki walizkę i pchnęła ją na zachętę w kierunku młodego mężczyzny. Lena wzięła głęboki oddech i poczyniła pierwszy krok. Czuła jak zaczynają drżeć jej nogi, ale chciała być twarda. Jeszcze tylko kilka kroków powtarzała sobie… Odchrząknęła. Nic. Nawet na nią nie spojrzał…
- Przepraszam… - zaczęła w języku angielskim.
- Czego?! – warknął typ, na co blondynka odskoczyła do tyłu.
Po chwili ich oczy się spotkały i oboje zatkało. Madlen patrzyła na naprawdę bardzo przystojnego blondyna. Był wysoki i umięśniony. Te fajki w ogóle do niego nie pasowały. Stała jak sparaliżowana nie mogąc wyrzec słowa… Chłopak uśmiechając się jak postać z kreskówki – Grinch, zeskoczył jednym susem z ławki, wyrzucił fajkę, upił łyk piwa i zbliżył się do Leny na niebezpieczną odległość.
- A co taka piękna dziewczynka robi w środku nocy, sama…
- Nie jest sama. – odrzekła nagle Ana odważnie wyłaniając się zza pleców Lenki.
Chwyciła mocno rękę przyjaciółki i wyniośle spojrzała na blondyna. Ten niespodziewanie zaczął głośno się śmiać swoim barytonem. Dziewczyny przestraszone popatrzyły na siebie, ale skoro powiedziały A to należało również powiedzieć B. Pewne swoich poczynań, ponieważ jeśli zginąć to z dumą… Poirytowanym wzrokiem zmierzyły chłopaka.
- Nie wiem gdzie ty tutaj widzisz jakieś dziewczynki. – zaczęła Ana.
- Uhuhu… dziewczyneczki pokazują pazurki. Lubię takie.
- Daruj sobie. Chciałyśmy tylko zapytać o hotel Penzion Pleso. Nie wiesz może, w którym powinnyśmy się udać kierunku? – zapytała Madlen.
- Może i wiem… - zaczął. – No tak… blondynki. – jego donośny śmiech na pewno w tej chwili spowodował jakąś lawinę.
- Dobra Lena. Nie ma co tracić czasu na tego dupka! – zapowiedziała Ana i pociągnęła ją w przeciwną stronę.
- Już, już… dobra, dobra… Spokojnie panienki. – chłopak jednym susem zaszedł im drogę, na co odskoczyły od niego jak oparzone. – Jesteście już bardzo blisko. – dodał i wytłumaczył dziewczynom jak dojść do ich wymarzonego celu.
Okazało się, że hotel znajdował się jakieś 300 metrów stąd, ale po drugiej stronie parku.
- No cóż… mamy nadzieję, że ta droga nie prowadzi do twojej meliny. – powiedziała Ana, na co Lenka walnęła ją łokciem w bok, a chłopak parsknął pod nosem.
- Dziękujemy za wskazanie drogi… - powiedziała pospiesznie Madlen i pociągnęła przyjaciółkę w dobrze już obranym kierunku. – A tak apropo… sam jesteś blondynem, więc następnym razem jak będziesz chciał przed kimś zabłysnąć… po prostu przemyśl to dwa razy. – dodała i ruszyły w dalszą drogę.
- Co za palant. – Ana nadal nie mogła przeżyć spotkania z gburem.
- Nie myśl już o tym… idziemy, bo zaraz tutaj padnę na twarz. – zapowiedziała Lena i tak poczyniły.
Nagle przed ich oczyma pojawiły się światła, a za chwilkę szyld hotelu.
- Hura! Jesteśmy uratowane! – ucieszyła się Ane.
- Nie byłabym tego taka pewna… spójrz!. – zapiszczała Madlen.
Ana odwróciła się w stronę, którą wskazywała młodsza i mimowolnie zadrżała. Facet, z którym chwilę temu rozmawiały szedł za nimi nawet się z tym nie kryjąc…
Chwyciły się za dłonie i przyspieszyły tempo. Serca o mało co nie podeszły im do gardeł… Śledził je. To było pewne. Ale jakie miał intencje? Miały nadzieję się o tym nie przekonać. Wpadły przez drzwi hotelu jak oparzone i od razu pomknęły w stronę recepcji wręcz błagając osobę stojącą za ladą o szybkie podanie im wybranego klucza. Lena co chwila oglądała się za siebie wypatrując znanej sobie osoby, ale nigdzie go nie dojrzała. Kobieta, która obsługiwała dziewczyny w końcu znalazła nazwisko Ane, na którą był zarezerwowany dwuosobowy pokój i podała im wejściówki. Dziewczyny dosłownie biegnąc udały się ku windzie. Nerwowo poczęły na zmianę wciskać guzik przywołujący ją, czując na plecach oddech chłopaka. Co prawda nigdzie go nie było, ale i tak były przestraszone na maxa. Tyle się teraz słyszało o gwałtach i napadach. A blondyn chodź przystojny nie napawał dziewczyny zaufaniem. Kiedy drzwi się rozsunęły prędko weszły do środka i wybrały potrzebne piętro. Odetchnęły z ulgą, ponieważ sądziły, iż tutaj nic im nie grozi. Odnajdując odpowiedni numerek na drzwiach włożyły klucz do środka i… nic się nie działo. Zamek ani drgnął.
- Co do cholery. – zezłościła się Ane.
- Boże… ale zrządzenie losu… daj ja spróbuję. – zapowiedziała Lena i sama zaczęła majstrować przy zamku.
- Złośliwość rzeczy martwych. – westchnęła Ane opierając się o ścianę.
- Ana spójrz… - szepnęła nagle Madlen, po czym oczy starszej przyjaciółki ujrzały jak drzwi się uchylają.
Nie były wcale zamknięte… Dziewczyny zaskoczone zajrzały do środka. A tam? Istne pobojowisko. Dwie sporej wielkości torby stały rozsunięte w rogu pokoju, a dookoła nich leżały porozwalane, dosłownie, miliony ubrań. Dziewczyny zdziwione popatrzyły na siebie. Jeszcze raz zbadały numer pokoju oraz numer na kluczyku. Wszystko się zgadzało. Więc o co tu do diaska chodzi? Lena zerknęła na zegarek… 02:01. Kto o tej porze zostawia otwarty pokój…
- A kogo moje oczy widzą. – ktoś nagle zaszedł je od tyłu, na co odskoczyły przestraszone.
Odwróciły się, po czym jak na alarm zrobiły kilka kroków do tyłu widząc znajomą sobie postać.
- Widzę, że macie problemy nie tylko z orientacją w terenie, ale również w przestrzeniach zamkniętych. – nabijał się z nich napotkany w parku chłopak.
- Lepiej stąd odejdź zanim wezwiemy ochronę. – zasyczała Ane mrużąc oczy.
- To tak mi dziękujecie za doprowadzenie was do miejsca docelowego? Za grosz wdzięczności. – żachnął się i założył rękę o rękę. – A ochronę wzywać po co, skoro ja tu mieszkam?
- Ty tu mieszkasz? – zapytała z niedowierzaniem Madlen.
- Przecież to nasz pokój. – oznajmiła Ana wychylając się w jego stronę.
Chłopak zaśmiał się pod nosem. Zdjął kaptur, przez co dziewczyny porozumiewawczo na siebie spojrzały. Wyjął swój klucz i pokazał im numerek, dziewczyny nie były mu dłużne i również ukazały swój. Okazało się, iż jest to ten sam numer.
- Nie mam nic przeciwko abyśmy zamieszkali we czworo. – powiedział zawadiacko się uśmiechając. – Mogę którejś z was udzielić połowy łóżka.
- We czworo? – podchwyciła Ana.
- Tak, stacjonuje tu razem ze mną kolega Lukas, który pewnie wyszedł gdzieś na laski. To jak? Wchodzicie? – zapytał.
- Wiesz… podziękujemy. Idziemy do recepcji rozwiązać ten problem z zakwaterowaniem, ale dzięki za propozycje. – puściła mu oka Ana mówiąc to już bardziej przychylnie.
- No spoko, ale jakby co to wiecie gdzie mnie szukać. Tak swoją drogą jestem Michael.
- Hmmm… masz dziwny akcent. – zaczęła Lena.
- Ponieważ pochodzę z Austrii. – oznajmił w swym ojczystym języku.
- Z Austrii? My również. – zaśmiała się Madlen. - To jest Ana, a ja jestem Lena.
- Austriaczki? No więc nie dziwne, że jesteście takie ładne… - wyszczerzył się, a panie wymownie na siebie popatrzyły.
- Widać, że rodzony Austriak… bajer opanowany do perfekcji. – zaśmiała się Ane.
- Dobra, dobra… ale skoro pochodzicie z Austrii to czemu mnie nie rozpoznajecie?
- A powinnyśmy? – zapytała starsza robiąc zastanawiającą minę.
- Michael Hayboeck do usług. Nowy odkryty talent skoków narciarskich. – ukłonił się chłopak.
Dziewczyny zdezorientowane popatrzyły na siebie, po czym wybuchły niepohamowanym śmiechem. Chłopak zrobił zniesmaczoną minę.
- Wypisz wymaluj austriacki skoczek narciarski. Nie dość, że pewny siebie to jeszcze bardzo skromny. – śmiały się dziewczyny, na co Michael udał obrażonego. – Nie ma co Lenka, udało ci się to. – śmiała się dalej Ana. – To chyba my powinnyśmy zapytać dlaczego nas nie kojarzysz w takim razie.
- Właśnie wydajecie mi się znajome, no ale przez moje ręce przechodzi taka ilość kobiet, że nie idzie tego spamiętać. – parsknął chłopak.
- Nie wątpię, nie wątpię. – chichrała się nadal Madlen. – Naprawdę jestem w szczerym szoku, że nie poznajesz maskotek swej własnej kadry.
- Ana Morgenstern we własnej osobie. – oznajmiła starsza blondynka wystawiając ku chłopakowi dłoń. – A to Madlen Steward, mistrzyni Austrii w jeździe figurowej na lodzie.
- No, no, no… Jakie divy. Miło mi was poznać dziewczynki. – chłopak po raz pierwszy szczerze się uśmiechnął, na co blondynki ponownie porozumiewawczo na siebie spojrzały. – Teraz to ja rozumiem. Takie ostre pazurki to tylko rodowite Austriaczki, do tego sportsmenki.
- Dobra, dobra… Już się nie podlizuj, bo powinieneś dostać za tego buraka, którego przed nami grałeś. – zaśmiała się Madlen, prze co chłopak przepraszająco się uśmiechnął.
- My tu gadu, gadu, a jutro ciężki dzień nas przecież czeka. Treningi, konkursy, a jest już grubo po 2… Musimy Madlen jeszcze znaleźć sobie lokum.
Dziewczyny pożegnały się zatem z nowo zapoznanym kolegą, po czym ponownie zjechały na dół i poczęły wyjaśniać sytuację. Sprawa kluczy bardzo szybko została rozwiązana i po niedługim czasie zmęczone po całym dniu, w końcu położyły się do łóżek rozmawiając i mając niezłą polewkę w nowo poznanego rodaka.


Czwartek miał być dniem ciężkiej pracy dla obu blondynek. Lena miała odbyć tu bowiem kilka treningów, a Ana dziś miała poznać skocznie gdzie miał odbyć się jej ostatni turniej jako juniorki. Dziewczyna była wyjątkowo zmotywowana by być najlepszą wśród młodych adeptów. Ostatnie mistrzostwa jako junior i oficjalne przejście w świat seniorki to rzecz wyjątkowa. Nie tylko ona żyła tym wydarzeniem, bowiem kilkoro innych uczestników miało także szanse zwojować kadry starszych. Dziewczyny po pobudce ruszyły stawić czoła bieżącym wyzwaniom. Po wspólnym śniadaniu z uśmiechem na ustach się pożegnały, gdyż miały spotkać się dopiero na skoczni.
Lena z całym ekwipunkiem pomknęła w stronę pobliskiego lodowiska, gdzie dziś miała poprowadzić warsztaty techniczne z dzieciakami. W pewien sposób był to również trening i dla niej. Mogła się sprawdzić w roli trenerki, ale również obadać na jakie relacje stać ją z dziećmi. Do tej pory nie za wiele miała z nimi wspólnego, a chciała przekonać się, czy w bliskiej przyszłości nie postawić na pedagogikę. Dlatego z pogodnym uśmiechem mknęła dalej. Dochodząc do celu jej wyprawy oniemiała. Tam było multum dzieciaków w różnym wieku… podejrzewała, że przedział wiekowy był 5-15. W najskrytszych snach nie spodziewała się aż tak dużego zainteresowanie swoją osobą. Wiedziała, że to dla niej wyzwanie, ale postanowiła się go podjąć. Ruszyła w stronę zarządu lodowiska oraz znanych z widzenia słowackich łyżwiarzy, po czym dokonała ogólnego zapoznania oraz potrzebnych formalności, po czym przebrana wyjechała na lód z dwiema innymi Słowaczkami. Podzieliła dzieciaki na grupy, po czym zaczęła swój plan wprowadzać w życie.
Ana natomiast wyruszyła przygotować sprzęt do dzisiejszych treningów. Kombinezon zabrała z pokoju, pozostało odebrać narty z przechowalni. Po załatwieniu wszelkich papierkowych formalności włącznie z okazaniem dokumentu tożsamości udała się ku nartom pod banderą austriacką. Dość szybko znalazła narty zaznaczone taśmą z jej nazwiskiem, ale po dłuższym przejrzeniu stwierdziła, że coś nie do końca gra. Po pierwsze długość inna niż ta, która była jej dobrze znana, a po drugie...
- Michi? Jaki kuźwa Michi?! Ana jestem! Gdzie mój sprzęt, gdzie moje narty!? - zaczęła kipieć Ana, po czym w pośpiechu dotarła do osoby odpowiedzialnej za przechowalnie. - Co tu jest napisane?!
- Michi...
- A z kim rozmawiasz?! Ana Morgenstern tłumoku... Jak mogło dojść do takiej pomyłki!? Gdzie mój sprzęt i kim jest jakaś Michi?
- Przykro mi, ale nie umiem udzielić pani satysfakcjonującej odpowiedzi. Musiało dojść do skandalicznej pomyłki...
- Sam pan jesteś pomyłka, za chwile mam start, a tu jakaś Miśka. Boże dopomóż... Jak mam tego kogosia znaleźć?
- Przepraszam, podejrzewam że na skoczni...
- Dziękuję, bez pana na bank bym na to nie wpadła. - zaśmiała się ironicznie Ana, po czym wzięła sprzęt oznaczony nie jej nazwiskiem.
Cel miała teraz tylko jeden - odnaleźć kogoś kto zwał się "Michi". Blondynka cały czas dywagowała kim jest dana osoba. Czy to kobieta czy mężczyzna? Czy w ogóle jest to ich kadrowicz? Losie wszystko pod górkę, a te treningi były jej niezbędne by w pełni poznać profil skoczni. Ana przyspieszyła tempa i rozpoczęła swoje poszukiwania tajemniczego osobnika o tym cudownym pseudonimie.
- Cześć Coline, czy skacze u was jakaś Michie? Zobacz, brzmi prawie jak francuski... - po czym obie się zaśmiały, ale blondynka satysfakcjonującej odpowiedzi nie uzyskała, bowiem konkurentka nie znała nikogo o takim pseudonimie.
Wzdrygnęła i ruszyła dalej. Po podpytaniu kilku dziewczyn zaczęła się stresować na dobre. Do treningów zostało nie wiele czasu, a nikt panny bądź pana "Michi" nie kojarzył... Szybko ruszyła w kierunku znanego ze swej miejscowości Lukasa Muellera.
- Hej Luki, jak ty mi nie pomożesz to chyba już nikt... Zaginęły moje narty, bo ktoś inteligentny je podmienił z jakąś Michi. Znasz kogoś takiego?
Młody Austriak zachichotał, dając jej do zrozumienia, iż zna kogoś takiego. Dziewczyna spojrzała pytająco bowiem zależało jej na pomyślnym szybkim rozwiązaniem sprawy, gdyż do jej skoków nie zostało wiele czasu.
- Znasz już pewnie Michaela naszego kolegę z kadry, to właśnie jest Michi... On też skarżył się, że jakiś pajac nazwał go Ana. I szuka chętnego na twoje narty...
Blondynka zaśmiała się na samą myśl awansu Hayboecka na dziewczynę. Dziękując spytała o drogę gdzie mogła by odnaleźć kolegę i swoje narty. Dość szybko znalazła blondyna aferującego się z servicemanami i innymi członkami odpowiedzialnymi za sprzęt.
- Kurczę, do konkursu zostało niewiele czasu, a ja zostałem Aną. Co za kuźwa przegięcie... Młoda gwiazda Michael został jakąś Anką! Jak mogliście do tego dopuścić?!
Blondynka ponownie się zaśmiała, by uświadomić panów o swej obecności chrząknęła. Ci jak na zawołanie wzdrygnęli, po czym zmierzyli wzrokiem Ane.
- Panie Hayboeck, dwie sprawy mam do pana. Po pierwsze nie z jakąś zwykłą Anką, bo Ane Morgenstern, siostrą tego Morgensterna, mistrzynią Austrii zarazem et cetera, et cetera. - ponownie zachichotała na samą myśl o tym co by musiała dopowiadać więc przeszła do drugiej kwestii. - A po drugie Michi?! Już bardziej męskiej ksywy nie było? Jak już chciałeś szpanować wystarczyło napisać Michelin... byłbyś szybki i wściekły jak opony tej firmy.
Wszyscy prócz samego zainteresowanego parsknęli śmiechem. Dziewczyna z uśmiechem na ustach oddała mu narty i bez oczekiwania na kontratak szybko przejęła swój sprzęt i ruszyła machając ręką na skocznie. Czekała ją seria treningów nareszcie na właściwych nartach. Na samo wspomnienie zaczęła się śmiać, gdyż kto by pomyślał, że zagadka tajemnicy "Michi" zostanie dziś rozwiązana. Z optymistycznym nastawieniem ruszyła ku belce startowej by oddać swój treningowy skok. Doskonale znała oczekiwania trenerów wobec tej imprezy - medal, koronujący jej juniorskie dokonania i otwierający wskok w dorosłość. Pewnie ruszyła z belki startowej i oddała dobry spokojny skok. Po 1 treningu była trzecia za Coline Mattel i Magdaleną Schnurr. Drugi trening upłynął również dość szybko i bez zbędnych komplikacji. Tym razem Ana zdominowała konkurencje, co pozwalało z nadzieją spoglądać na dzień jutrzejszy gdy gra miała odbywać się o stawkę tytułu. Austriaccy juniorzy pokiwali z uznaniem na wyczyny blondynki i koleżanek z kadry. Teraz czekała ich kolej jednak nie był to czas treningów lecz ciężkiej walki o mistrzostwo. Wszystko miało rozpocząć się serią próbną. Ana z Leną, która właśnie wróciła z treningów oczywiście zdecydowały się zostać i dopingować rodaków.
- Uwaga skacze Michi...
- Kto?! - nie mogła wyrobić Lena słysząc pseudonim kolegi, którego miały okazję wczoraj poznać.
- Pan Michael Hayboeck vel Michi. - dziewczyny parsknęły śmiechem.
Następnie Lena zaczęła wysłuchiwać opowieści przyjaciółki dotyczącej afery: MICHI GATE. Obserwując poczynania juniorów austriackich doszły do wniosku, iż Alex może być spokojny o przyszłość skoków. Panowie zdecydowanie dawali rade.
Nadszedł długo wyczekiwany konkurs panów. Mocno obstawiony, odbywał się bez najmniejszych problemów. Jedynym rozczarowanym był Hayboeck, gdyż po 1 serii prowadził, ale drugi skok nie pozwolił utrzymać prowadzenia. Dziewczyny poklepały blondyna po ramieniu ciesząc się z sukcesu innego kolegi, który triumfował w konkursie. Zwycięzcą okazał się bowiem Lukas Mueller rodowity mieszkaniec Spittal an der drau.
- Okryłeś nas dumą Luki. Spittal się raduje. I pomyśleć, że jeszcze jakiś czas temu marzyliśmy by być jak Thom, a teraz jesteś na najlepszej ku temu drodze... - uśmiechnęła się Ana gratulując młodszemu koledze złota, na co ten odwzajemniając uśmiech odpowiedział.
- No Ana, Spittal będzie świętować podwójnie jeśli ty to powtórzysz.
Wspólnie wierzyli w to, iż te mistrzostwa upłyną pod znakiem flagi austriackiej. W pogodnych nastrojach wrócili do hotelu by planować kolejne godziny swej słowackiej przygody.
- Wiesz co Len do jakich wniosków dochodzę? - dziewczyna z uwagą przyjrzała się Ane na co ta z uśmiechem na ustach rzekła. - Że bez facetów całkiem świetnie się bawię!
Młodsza przytaknęła dochodząc do podobnych wniosków. W głębi serca pragnęła też jednak pogadać z Thomasem i omówić pewne niejasności. Oboje jednak mieli coś co nie do końca dawało za wygraną. Było to zacięcie i upór. Ana przerwała rozmyślania młodszej blondynki i po krótkim odpoczynku ruszyły zjeść obiad w swoim towarzystwie. Podczas posiłku miały do omówienia kilka kwestii m.in. czas pobytu na Słowacji. Ciekawą dyskusję przerwało chrząknięcie dobrze im już znanego blondyna.
- Cześć dziewczyny, przyszedłem z propozycją nie do odrzucenia.
- Wal śmiało Michi. - powiedziała akcentując mocniej pseudonim skoczka Ana.
Dziewczyny bowiem dalej miały polewkę z tego jaką ksywę ma Hayboeck. Blondyn ponownie przewrócił oczami na znak dezaprobaty i swego niezadowolenia. Następnie przeszedł do celu swego przybycia.
- Głupio wyszło i wczoraj i dziś z tymi akcjami... Chciałbym was w ramach przeprosin zaprosić wieczorem na drinka.
- Czekaj Michi, musimy się naradzić. - zaśmiała się tym razem Lenka.
Omawiając wszelkie za i przeciw uznały, iż warto zaszaleć skoro już mają takie możliwości. Machając palcem przed jego oczami Ana powiedziała.
- Pamiętaj Michi, że zestaw obejmuje wypad z naszą dwójką. Same nigdzie nie idziemy...
- Ależ oczywiście chętnie skorzystam z tytułu dwa plus jeden. Więc zapraszam obie panie.
Następnie wspólnie ustalili godzinę spotkania. Zachwycony skoczek zostawił panie same, a one korzystając z chwili wolnego postanowiły zadzwonić do Gregora by przekonać się jak leci w Willingen. Rzucając się na łóżko starsza blondynka wykręciła kombinacje dobrze znanych już sobie cyfr.
- Cześć słońce! Jak tam zdobywanie niemieckich ziem wam idzie? - zaczęła dość niewinnie Ana.
- Mnie bardzo spokojnie skarbie, bowiem korzystam z uroków spokojniejszego trenowania dzięki zgodzie Alexa. A wy jak się czujecie?
- Może Lena niech ci powie, bo mamy na głośnomówiącym, zapewne jak ty.
- Siemka Gregory, jak się czujemy? Niebotycznie! - rzekła młodsza wydając dźwięk wskazujący na pełne odprężenie i rozkosz.
- Oj tak słońce, do jeziora zjechało się wiele interesujących okazów lwów morskich... – na samo hasło Ane, obie panie zaczęły się głośno śmiać.
- No, no dziewczynki tylko bez żadnych tam chłopców... Jak treningi Ana?
- Greg noo treningi? A jak może iść twojej partnerce? Rozgryzłam schemat jeziora i wierzę w pozytywne rozwiązanie...
- Chyba ciąży! – zaświergotała Lenka.
Obu paniom bez wątpienia dopisywał pozytywny nastrój, dlatego szybko zmieniły temat by podkręcić na dobre panów.
- No, no, bez takich Lena, bo ja tatusiem nie powinienem jeszcze zostać... Bynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
Cała trójka zaśmiała się, ale Ana kochając prowokacje rzuciła tylko.
- Greguś, a mało tu zapylaczy? Zawsze mogło trafić na kogoś.
Lena ponownie zachichotała na co Greg ponownie zaczął podpytywać o inne rzeczy.
- Kiedy wracacie do nas, do swych jakże stęsknionych panów?
- Tego nie wiemy... - zaczęła Ana by następnie Lena skończyła.
- Za dobrze nam tu Gregor. I w ogóle świetnie się bawimy...
Dało się słyszeć westchnienie Thoma i Gregora oraz swego rodzaju irytacje doprowadzającą do frustracji szczególnie w kierunku Ane, która na wiele sobie pozwalała.
- A jakie plany słoneczka mają na wieczór? - spytał szybko Schlieri zmieniając temat.
- Plany? Będzie, będzie zabawa... - zaczęła Lena śpiewająco na co Ana skończyła.
- Kochanie, a co juniorzy lubią najbardziej? Będzie libacja alkoholowa z męskimi pośladkami w tle, mamy bowiem co świętować...
- Ana jutro zawody... - powiedział poważnym ojcowskim głosem Gregor doprowadzając blondynki do maksymalizacji głupawki.
Dochodząc do wniosku, że szatyn zaraz zacznie prawić im kazanie umoralniające postanowiły szybko urwać rozmowę z partnerem.
- Bawcie się dobrze panowie! - krzyknęły niemal jednocześnie blondynki, by szybko się wyłączyć i rozpocząć przygotowanie na wyjście z Hayboeckiem.


~~~


Hej Kochane!! :)


W końcu!! W końcu doczekałyśmy się upragnionej publikacji tego rozdziału! Ach... jak się cieszymy, że Michelin nareszcie pojawił się w naszym opowiadaniu :) Że jednak zdecydowałyśmy się na wprowadzenie jego postaci. Mamy nadzieję, że podzielacie nasz entuzjazm :)


Teraz trochę o ostatnich komentarzach :P Trochę się zmartwiłyśmy, ponieważ przez 3 dni... tak, przez długie ponad 72 godziny po publikacji 50 nic się nie pojawiało :O Jednak nie zawiodłyście :) Z lekkim poślizgiem, ale to przecież nie ma znaczenia kiedy dotrzecie z komentarzem :) Ważne, że ktoś to czyta. A mniemamy, po ilości wejść, że jednak ktoś tu zagląda :) Szkoda, że się nie ujawnia, ale cóż... Nie każdy ma na to ochotę, a nikogo rzecz jasna nie będziemy do tego zmuszać :) Mimo wszystko, miło by nam było wiedzieć, że to opowiadanie sprawia radość nie tylko czytelniczkom, które są z nami od początku :)


Co do ich treści... Śmiejemy się niekiedy w głos czytając Wasze spostrzeżenia. Ana i Gregor - dwa chodzące ideały, wzór do nienaśladowania, idealna para, cudowna para, jak z filmu romantycznego, niczym Romeo i Julia haha :) Niech Was to nie zwiedzie :P Bowiem Ania jest taką niepoprawną romantyczką :P


Co do Madlen i Thomasa... Biedny chłopak, na nim to już chyba dawno każda z nas postawiła krzyżyk xD Ale dajcie mu szansę... Może się wykaże :) Lenie też się dostało... no ale co? Ileż można czekać na faceta! W szczególności, że wokół niej kręci się nie jeden... Dodatkowo, pojawił się kolejny baardzooo interesujący okaz :P Dobra nic więcej nie piszę, bo Ania mnie zabije xD


Chciałyśmy naprawdę gorąco podziękować, za te Wasze odwiedziny i opinie :) To napędza nas do dalszego działania. Mamy nadzieję, że zostaniecie z nami na dłużej... a może i na zawsze, bo co by nie mówić... chcemy dalej pisać!


Kiedy kolejny? Szczerze? To zależy tylko od Was. Rozdział 51 miał być w czwartek, ale czekałyśmy do ostatniej chwili na... Ciebie Tyśka :* I Cebulika gdzieś się zapodziała. Wierzymy jednak, że udało się wszystkim poczytać, więc możemy ruszać dalej :) Jeśli ktoś ma coś do nadrobienia, oczywiście odsyłamy do zakładki Spis Treści (wiemy, że kiedyś był z nim problem, ale teraz już chyba wszystko z nim w porządku). Tam znajdują się wszystkie przez nas napisane rozdziały. Aaaa... i jeszcze jedno :) W bohaterach nowe postacie, nowe zdjęcia... Zapraszamy :)


Buziaki :*


Ania&Madziusa

9 komentarzy:

  1. Pod ostatnim rozdziałem faktycznie mnie nie było niestety :(, ale tym razem nadrabiam i pojawiam się od razu. Przepraszam pozostałe dziewczyny, że po części z mojego powodu publikacja rozdziału się opóźniła, obiecuję poprawę w tym zakresie :D

    A teraz do rzeczy - widzę, że dziewczynom taka przerwa od chłopaków dobrze robi, byle nie przesadziły. Dobra, bo zaraz wyjdę na sztywniaczkę... w sumie niech korzystają tylko wiadomo w granicach rozsądku, rozumiem, że ten Michi (a nie jakaś Michi :p - akcja Michi GATE - rewelacja!!!) ma w sobie to coś, ale halo tu taki inny blondyn z pewnymi problemami i przerośniętą dumą gra rolę pierwszoplanową (a tak swoją drogą nie postawiłam jeszcze na nim x, cały czas wierzę, że wyjdzie na spotkanie z rozumem :p).

    Ahh ta zazdrość u Gregora - mam nadzieję, że rozumie, że higiena w związku też jest potrzebna i odrobina luzu osobno również. Poza tym zaufanie, drodzy Panowie, zaufanie :D

    Już czekam na dalszy rozwój wydarzeń, Nowy Rok, nowi bohaterowie (zazwyczaj Michi prezentuje się jako nieśmiała postać, a tu taki pewny siebie - zapowiada się bardzo ciekawie), nowe przygody, już nie mogę się doczekać...

    Pozdrowienia Dziewczyny :* i koniecznie piszcie dalej, do następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle świetny rozdział
    trochę do czytania jest ale miło się czyta
    zapraszam do mnie małe zmiany na blogu mam nadzieje ze na lepsze

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Kochane... ja was podziwiam za te pomysły. Rozdział jest genialny! Kurczę, jak takie rzeczy dzieją się w 51 rozdziale, to co będzie dalej? :D
    Powiem szczerze, że początkowo zapachniało thrillerem. Podziwiam dziewczyny za odwagę, bo ja pewnie już bym wolała iść sama niż prosić kogokolwiek podejrzanego o pomoc xD Riposta Leny była świetna. Cóż, blondyni chyba tak mają, że marudzą na blondynki, jakby zapomnieli, jaki kolor sami mają na głowie :D
    No i tym naszym podejrzanym okazał się Michi. Wiecie... ja tam się cieszę, że się pojawił, jego nigdy za wiele, co nie zmienia faktu, że dzisiaj podczas konkursu to chyba padnę ze śmiechu, jak go zobaczę. Michelin będzie mi krążył po głowie xD
    No, jestem ciekawa, co z tego wszystkiego wyniknie ^^
    Czekam niecierpliwie, śląc masę buziaków :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochane :-)

    Rozdział jak i całe opowiadanie cudowny, boski...
    Fakt na początku bardzo bałam się o dziewczyny, ale z każdą chwilą miałam coraz szerszy uśmiech, a pod koniec aż do teraz nie mogę opanować śmiechu...
    Szczerze mówiąc bardzo się cieszę, że wprowadziłyście do opowiadania Michaela Michi Michelina Hayboecka... Bardzo spodobał mi się skoczek i strasznie jestem ciekawa jak rozwinie się jego relacja z dziewczynami i czy zostanie częścią głównego Austria Team...
    Dziewczyny bez chłopaków jak widać doskonale się bawią i mam tylko nadzieję, że po tym telefonie Thom z Gregorem nie padną na zawał wyobrażając co dziewczyny mogą robić...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział...
    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Skokomaniaczka16 stycznia 2017 13:30

    Cześć Słońca! :)
    Skoko melduje, że żyje! Wróciła cała i.. prawie zdrowa.. dobra, w ogóle nie zdrowa :D
    Mniejsza o to.. tutaj takie rzeczy się dzieją!
    Michi! Boziu, mam mini zawał.. Ale się cieszę, że się pojawił! Moja radość naprawdę nie miała końca :D Jeszcze po tym, jak napadłam na skoczni na jego przyjaciela haha xD
    I przepraszam bardzo, ale teraz dostanie się Ance! Tak, właśnie Ance! Michi dziewczyna?! Jak, którędy, dlaczego?! Zapewniam ją i wszystkich, że Michi to stuprocentowy mężczyzna! :D
    Nie żebym coś o tym wiedziała, czy sprawdzała, no ale.. Nie no, ok! Już nic nie mówię, bo się wkopuję za bardzo xD
    Właśnie.. Thomas.. ja na nim nigdy krzyżyka nie postawię! Według mnie idealnie pasuje do Leny, tylko niech no oni się wreszcie jakoś pogodzą, czy coś..
    Dobrze Kochane, ja lecę ogarniać pozostałe blogi, pisać relację i w ogóle, więc.. czekam na kolejny rozdział!
    Buziaczki moje Kochane ;**

    Ps. Jeśli Cebulinka to ta sama, która jest również Cebulinką na instagramie to pozwolę sobie poinformować, że się nie zapodziała, tylko szaleje w Wiśle :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteście Mega Kreatywne! Będę powtarzać to za każdym razem! :D Kocham Michi! Jestem bardzo ciekawa jak akcja potoczy się dalej!! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem dotarlam prosto z Wisly gdzie mialam okazje spotkać Pana Gregora i Michelina tez :-D
    Jak sie ciesze ze dolaczyl to nawet nie wiecie Michi ach ten Michi :-D
    Czekam na kolejny rozdzial bo przy tym usmialam się nieziemsko ich przygody we dwie sa ekstra :-D
    Czekam az Stefan jeszcze wyskoczy z jakims Mannerem :-D :-D
    Malo mi Gregora tutaj ;-) ale rozumiem ze nasi zakochance musieli sie chwilowo rozlaczyc ;-)
    Jestem ciekawa tego wypadu na drinka i w ogole eee Michi w kapturze z piwem no no taki niegrzeczny chłopczyk ale pasuje mu to!
    Pozdrawiam: -*

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak to ja kochana Skokomaniaczko! :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej:*
    Nadrabiam rozdział, oczywiście spóźniona.
    Michael? Hahahahah no w życiu by mi to nie przyszło do głowy, gdybym zobaczyła typka w kapturze i z piwem w ręku! A ten papieros? Im w ogóle wolno palić? Hahahahha
    I ta afera z nartami serio mnie rozbawiła :) Michi wygląda tu na faceta z niezłym temperamentem, więc o dalszy rozwój akcji się nie obawiam, choć jestem niesamowicie ciekawa, jak potoczy im się ta impreza :D
    A Thomas i Gregor pewnie nie usną z niepokoju :D
    Buziaki:*
    Verity

    OdpowiedzUsuń