czwartek, 28 września 2017

79. Kto nie ryzykuje... ten nie pije szampana

- Ana! Och jak dobrze cię widzieć! – wykrzyknęła Angelika zaraz po tym jak stopy Ane dotknęły ziemi Schlierenzauerowej.
Kobieta wystrzeliła w kierunku swych nowych gości jak z procy. Nie zastanawiając się ani chwili, zagarnęła blondynkę w swoje ramiona.
- Ciebie też dobrze widzieć Angeliko. – odrzekła Ana starając się przybrać lekki ton, chociaż w środku cała się gotowała.
Wiedziała, że będzie ciężko, ale nie spodziewała się, iż tak emocjonalnie podejdzie do sprawy.
- Pamiętasz moją przyjaciółkę Madlen?
- No jak bym mogła zapomnieć? – zapytała kobieta i teraz to Lena była ściskana przez matkę Gregora.
- A to mój brat, Thomas. – oznajmiła Ana kiedy Morgi wyciągnął już niezbędny dla siebie, Leny oraz Ane bagaże i stanął u boku swej dziewczyny.
- Och Ana, nie musisz mi go przedstawiać. Nazwisko Morgenstern w naszym domu występowało i występuje naprawdę bardzo często. Gregor bardzo długo wzorował się na Thomasie. Można by rzec, iż był jego idolem…
- Mamo… - wtrącił Schlieri.
- No co? Przecież taka jest prawda. – odrzekła w stronę syna, po czym uściskała również najstarszego z towarzystwa. – Wydaje mi się, że to nazwisko zostanie już w naszym domu na zawsze… w każdym razie taką mam nadzieję. - dodała szybko, po czym uciekła w stronę domu, ponieważ Gregor uśmiercał ją wzrokiem.
- Przepraszam was za nią… - powiedział skruszony Gregor, co swoją drogą było do niego totalnie niepodobne.
- Nie martw się Greg, znam o wiele gorsze rodzicielki od twojej. – poklepała go Lena po ramieniu, po czym chwyciła swą walizkę w jedną dłoń, a drugą pociągnęła Thomasa do środka.
Tam nastąpiło krótkie powitanie z resztą rodziny Schlierenzauera, po czym wszyscy zasiedli do stołu, swoją drogą suto zastawionego przez Angelikę.


***


Kolacja w domu Schlierenzauerów co może dziwić, przebiegła w przyjemnej atmosferze. Była to poniekąd zasługa Madlen, która zatopiła się w opowiadaniach o minionych mistrzostwach, a wszyscy jak jeden mąż wsłuchiwali się w jej słowa. Blondynka chciała w ten sposób dać chwilę czasu Ane, by ta mogła odnaleźć się w nowej sytuacji. Co by nie było, Lena naprawdę była pod wrażeniem, że dziewczyna z własnej woli zgodziła się tutaj powrócić… Po tym wszystkim co razem z Gregorem przeżyli w tym domu.
- Dobrze kochani… - zaczęła po chwili Angelika, kiedy wszystkie talerze były już puste. – Gregor jest kontuzjowany, więc żeby nie obciążać jego nogi postanowiłam, że będzie spał w salonie na kanapie. – tu delikatnie się uśmiechnęła. - Ty Ana zajmiesz jego pokój, a was Lena i Tom zapraszam do gościnnego.
Ana już otwierała usta by zaprotestować, ale niestety Angelika jej na to nie pozwoliła. Zanim blondynka zdążyła się zająknąć, kobieta wstała od stołu zbierając naczynia oraz instruując swoją jedyną córkę – Glorię by ta przyjęła gości i pokazała gdzie mają się ulokować. Skoczkini przygaszona, a raczej poirytowana całą tą sytuacją, wzięła tylko głęboki oddech wmawiając sobie w duchu, że to tylko jedna noc i że da radę. Postanowiła pomóc kobiecie ze zmywaniem… Jak kiedyś… O nie Ana! O tym nie będziesz myśleć! Warknęła w myślach krzywiąc się na same wspomnienia. Ścisnęła mocniej rękę na talerzu o mało co go nie miażdżąc. Lena od razu przyuważyła w jakim stanie jest przyjaciółka. Spojrzała bezradnie na Gregora, który również obserwował wewnętrzną walkę ukochanej.
- Dobrze, to może ja najpierw zaniosę wszystkie walizki. – zaproponował Morgi spoglądając na młodszą siostrę Schlierenzauera. - Zadowolony jesteś z siebie? – dodał szeptem miażdżąc ręką ramię kolegi po fachu, po czym ruszył za Glorią.
Ana nie mówiąc nic, zabrała swoją część naczyń do kuchni, nawet przez moment nie zastanawiając się gdzie ona jest… Wszystko doskonale pamiętała. Po chwili poczuła czyjąś rękę na ramieniu.
- Dasz radę Ana. – szepnęła Lena. – Kocham cię, pamiętaj o tym. – dodała i szybko się ulotniła, ponieważ na horyzoncie pojawiła się Angelika.
- Ana, kochanie… idź odpocznij, na pewno jesteś zmęczona. – zaświergotała kobieta.
- Angeliko… - zaczęła mocno Ana sama się sobie dziwiąc, że zdobyła się na taką odwagę.
Stwierdziła, że trzeba wyłożyć kawę na ławę.
- Postawmy sprawę jasno… Czy Gregor powiedział wam, że już nie jesteśmy razem?
- Och… powiedział, ale ja… Ale ja mam nadzieje, że się zejdziecie. – powiedziała delikatnie matka chłopaka otwierając zmywarkę.
- To niestety muszę cię rozczarować, ale do siebie nie wrócimy. – powiedziała sama nie wierząc we własne słowa, po czym rzuciła ścierkę i odwróciwszy się na piecie, opuściła pomieszczenie.
Czując się rozdarta… czując się osaczona… i przede wszystkim czując się nadal w nim szaleńczo zakochana, przemierzała kolejne metry ich domu. Doskonale wiedziała, gdzie znajduje się jego pokój i właśnie w tamtym kierunku się kierowała, kiedy nagle na kogoś wpadła. Głębia jego spojrzenia… te złocisto bursztynowe tęczówki, w których teraz ujrzała siebie sprawiły, że serce zakuło ją tak jak jeszcze nigdy. Była rozgoryczona… dlaczego musiał to wszystko popsuć?! Była wściekła… dlaczego pozwoliła rudej położyć na nim swoje łapska!? Ruda… Ruda… Ruda… Nienawidzę Cię Schlierenzauer! Jeszcze się dowiesz co to znaczy zadrzeć ze mną... Obiecuje Ci, że popamiętasz dzień, w którym mnie skrzywdziłeś! Zniszczę cię i cały Twój świat... Ana z szeroko otwartymi oczyma, będąc zszokowaną ze swojego odkrycia, mocno wpatrywała się w oczy szatyna. Czy to mogła być Dominica? Dlaczego wcześniej o niej nie pomyślała?
- Gregor… musimy porozmawiać. – powiedziała, ale widząc przerażony wzrok chłopaka dodała już delikatniej. – O tym dopingu. Zaraz zejdę na dół z Morgenami. Proszę cię tylko… Pozbądź się wszystkich z salonu. Chyba, że znasz inne miejsce, gdzie będziemy mogli w spokoju porozmawiać.
Greg kiwnął tylko głową na znak zgody, po czym przepuścił ją, a sam pokuśtyka w stronę salonu. Ana tym czasem wparowała do pokoju, jak mniemała zajmowanego przez Madlen i Toma.
- Błagam was… zamieńcie się ze mną. – powiedziała proszącym głosem spoglądając na przytulającą się parkę.
Lena wzięła głęboki oddech i oderwała się od blondyna. Zanim zdążyła ugryźć się w język wypaliła ni stąd ni zowąd.
- Chcesz do niego wrócić prawda?
- Lena… - zaczął ostrzegawczo Morgen.
- Ana? Jesteś już na to gotowa? – zapytała młodsza.
- Nie wiem… Kocham go… Coraz ciężej mi udawać, że tak nie jest…
- On cię zdradził! – warknął Thomas.
- A ty okłamywałeś Len i co? Odpokutowałeś, wybaczyła ci, a teraz jesteście szczęśliwie zakochani… - powiedziała Ana zanim zdążyła zastanowić się na swoimi słowami.
Popatrzyła jak Lena delikatnie zerka na blondyna, a Thomas patrzy na Madlen przestraszonym wzrokiem.
- No. Ktoś w końcu musiał to powiedzieć. Nie musicie dziękować, a teraz zbierajcie się do drugiego pokoju. – oznajmiła z uśmiechem i przy drzwiach chwytając klamkę jeszcze na chwile się odwróciła i puściła zakłopotanej parce oczko. – Widzimy się na dole w salonie. – po czym po prostu wyszła.
Lena natomiast stała jakby przyrosły jej nogi do podłogi, a Thomas nie mógł uwierzyć w zuchwalstwo siostry. Przecież on sam jeszcze nie zdążył wyznać jej tego co czuje! A ta mała siksa wszystko już wypaplała! Westchnął tylko poirytowany, chwycił obie walizki, podszedł do swej dziewczyny, musnął jej policzek, po czym łącząc swe palce z jej, patrząc przy tym znacząco, wyprowadził odrętwiałe ciało Madlen z pokoju.


Po niedługiej chwili wszyscy we czworo znaleźli się w… piwnicy? No tak, ale jakiej… Gregor miał tutaj bardzo fajne pomieszczenie. Coś w rodzaju pomieszanego warsztatu, garażu i sypialni. W środku znajdowała się kanapa oraz telewizor, niski stolik i bardzo dobrze zaopatrzony barek. Wszystko to wieńczył miło strzelający kominek. Dziewczyny patrzyły szeroko otwartymi oczyma na załączony obrazek.
- No i to mi się podoba! – uśmiechnął się Thomas i nie zważając na nic rzucił się na kanapę kładąc stopy na stoliku.
Pan domu od razu ruszył w stronę butelek alkoholu, a dziewczyny wpatrywały się nadal oniemiałe widokiem. Jako pierwsza ocknęła się Ana, która od razu ruszyła do wyeksponowanych nart. Leżały one niczym trofea na dosyć sporym stoliku. Opuszkami palców przejechała po ich całej długości. Poczuła dziwne ukłucie w sercu. Narty. Rzecz, która połączyła ją z Gregorem… Wydawać by się mogło, że tak dawno nie miała ich na swoich stopach. Mimowolnie zatęskniła za tym wiatrem, który za każdym razem muskał jej policzki… Za tą adrenaliną, którą się czuje za każdym razem na belce… I za nieodgadnioną wolnością, kiedy całe twoje ciało poddaje się naturze, a ona cię unosi… Wyżej i wyżej i wyżej…
- To moje ulubione… - z rozmyślań wyrwał ją głos szatyna. – Nie wiem czemu je tu przywiozłem… Chyba chciałem mieć je na oku. – dodał podając jej lampkę czerwonego wina.
Ana kiwnęła tylko lekko głową przechwytując od chłopaka kieliszek, po czym od razu zanurzyła w trunku swe wargi.
- To zrozumiale. – odezwał się nagle Thomas. – Swoje największe skarby zawsze trzymamy blisko siebie. – powiedział i jak gdyby nigdy nic wciągnął zaskoczoną Madlen na swe kolana i zaczął ją mocno tulić do swej piersi.
- Tak, to prawda. Dlatego pilnuj jej Thomas. – powiedział Gregor.
- Nie martw się… Ja umiem zadbać o to by kobieta nie wyślizgnęła mi się z rąk. – odrzekł znacząco blondyn na co Schlieri spuścił smutno głowę.
- Przestańcie! – wypaliła Ana.
Miała już po dziurki w nosie uszczypliwości swego brata. Spojrzała na niego gniewnie chcąc w ten sposób przekazać mu niemą informacje, że przesadza.
- Mamy teraz o wiele większy problem… - dodała Lena, również poirytowana zachowaniem swego ukochanego. – Proszę was… Zacznijcie wszystko od początku. Bo to wszystko nie mieści mi się w głowie.
Po czym monolog zaczęła Ana, gdyż to ona jako pierwsza miała styczność z oskarżeniami jeszcze w szpitalu.
- No co za cham! – Lena nie kryła swojego oburzenia.
- Czyli wszystko zaczyna się od nazwiska Stein? – zapytał Morgi drapiąc się po brodzie. – Chyba nie znam… Po drugie mnie obsmarowali dziennikarze z Villach, nie z Innsbrucka.
- Słuchajcie, powszechnie wiadome jest, że mam astmę, co za tym idzie… Biorę niekiedy sterydy. Ale nie są one dopingiem… Nie mam bladego pojęcia kto, po co, dlaczego i w jakim celu rozpoczął te oszczerstwa. – zaczął tłumaczyć Gregor.
- Ale chyba ja wiem… - wypaliła nagle Ana, po czym wszystkie trzy pary oczu skierowały się w jej kierunku. – Dominica. - jedno imię, a na buziach wszystkich pojawił się grymas.
- Co Dominica? – zapytał z niesmakiem Thomas. – Ruda, wredna i podejrzewam bardzo łatwa. – tutaj spojrzał znacząco na Gregora.
- Przebiegła. - wypowiedziały razem dziewczyny.
- Czy wiemy co się z nią stało? – zapytała Lena zerkając to na Ane, to na Gregora, po czym na Thomasa.
Nie jest przecież tajemnicą, że blondynka po zawodach w Lahti, które odbywały się na początku marca, opuściła skoczków i udała się do domu by trenować do mistrzostw.
- No… - zająknął się szatyn.
- No właśnie… Gregor, co z twoją rudą panną? – zapytał Thomas. – Ona chyba z tego co się orientuję złożyła wypowiedzenie w Finlandii.
- Thomas! – warknęła Madlen. – Za grosz taktu!
- Och Boże… Nie obchodźmy się z nim jak z jajkiem. – przerzucił oczami blondyn. – Wiemy co się wydarzyło, nie udawajmy, że nie miało to miejsca. Gregor mniemam, że byliście blisko, kto wie może nadal utrzymujecie kontakt. – tutaj przerwał i spojrzał na Ane, której twarz zrobiła się cała fioletowa. – Co o niej wiesz?
- Nasz kontakt urwał się tuż po Lahti… - rzekł Gregor ledwo co przełykając gulę w gardle zmuszając się by nie spoglądać na Ane. – Słuchajcie. – zaczął biorąc głęboki oddech. – Między mną, a Domincą nigdy nie było nic na poważnie. Nie będę was przepraszał za to co się stało… Bo wiem, że mi nie wybaczycie… Sam nie potrafię pojąć co się wtedy stało…
- Wiadomo co się stało…
- Nie spałem z nią! – wypalił wyprowadzony z równowagi Gregor zaciskając mocniej pięści.
- Dość! – krzyknęła Ana. – Nie przyszliśmy tutaj rozpamiętywać starych ran. Okiełznaj swoje emocje Morgen, bo nie ręczę za siebie. – powiedziała spokojniej. – Gregor rozstał się z Dominicą… Z resztą, niech każdy nazwie to jak chce. A ona zagroziła mu wtedy, że się zemści. Po drugie podczas rozmowy ze Steinem padło imię Dominica z jego strony…
- Dlaczego wcześniej o tym nie powiedziałaś? – zapytał zszokowany Gregor.
Ana nie wiedziała tylko czy to pytanie dotyczyło rozmowy z reporterem, czy tego, że wiedziała o rozmowie chłopaka z jego byłą kochanką…
- Nie połączyłam faktów. Teraz już wręcz jestem pewna, że to jej sprawka.
- Wydaje wam się, że była by do tego zdolna? – zapytał Tom.
- Skarbie… - zaczęła Lena. – Zraniona kobieta jest zdolna do wszystkiego. – oznajmiła, po czym nagle zbladła. – Boże… Thomas! Z Kristiną na pewno wszystko załatwiłeś tak jak trzeba? – zapytała przestraszonym głosem, na co cała trójka wybuchła gromkim śmiechem.
- Nie masz czym zaprzątać sobie swojej ślicznej główki kochana. Wszystko jest wyjaśnione, a nasze stosunki są przyjazne.
- Morgi… ja ci mówiłam, że wolałabym byś nie miał już z nią żadnych stosunków. – powiedziała Lena z lekkim skrzywieniem, na co Gregor, który właśnie popijał piwo o mało co nie wypluł wszystkiego na dywan.
Ana w geście ratunku poklepała chłopaka ze śmiechem po plecach.
- Dobra, dobra… - oznajmiła po chwili. – Jeśli o mnie chodzi, to uważam, że tak… Była by do tego zdolna. Wiemy jaka jest… Zakłamana i zawistna. Nie raz pokazała to mnie czy Lenie. Prawda? - na co młodsza pokiwała głową, przypominając sobie scenę z Sapporo, kiedy to ruda okłamała ją, że zajęła się pijanym Thomasem.
Obie dziewczyny mimowolnie zacisnęły mocniej dłonie. Ane również ujrzała przed oczami zuchwały śmiech rudej, kiedy to oznajmiała o jej namiętnych nocach z Gregorem…
- Nie uważam by była to jej sprawka. – wypalił nagle Thomas. – Naprawdę aż tak by się wysilała? Po co? Żeby utrzeć mu nosa?
- Morgi… jesteś najstarszy, a jak widać najmniej znasz się na kobietach. – westchnęła Ana.
- Przypomnij sobie Thomas ile razy Kristina groziła mi? – podsunęła Lena, przez co Tom na chwile się zamyślił.
Rzeczywiście. Tylko, że Kristina kochała, a to w mniemaniu Thomasa była spora różnica.
- Gregor? Co ty uważasz? – zapytała Madlen.
- Tak, to jest możliwe. Zraniłem ją… wręcz wykorzystałem, a ona rzeczywiście się odgrażała. Ale czy posunęła by się aż tak daleko?
- Nie ma co na razie dziewczyny oskarżać. – odezwał się Tom. – Poczekajmy na wyniki badań i jutrzejszą konferencję. Wydaje mi się, że jutro wszystko już będzie wiadomo, a te wyssane z palca oskarżenia w końcu zostaną cofnięte.
- W sumie masz racje Thomas… Sam Alex powiedział byśmy nic nie robili na własną rękę. – oznajmił Greg.
- Tak, najlepiej to siedzieć z założonymi rękoma i czekać aż zjedzą nas żywcem! – warknęła Ana. – Świetnie! Tylko, że ja nie zamierzam czekać, aż moja kariera sportowa legnie w gruzach przez jakąś rudą pindę! I tak! Jestem wręcz przekonana, że to jej sprawka. – dopowiedziała, po czym groźnie popatrzyła po twarzach przyjaciół i nie zastanawiając się dłużej, odwróciła na pięcie i trzaskając drzwiami opuściła pokój.
Gregor od razu poczynił krok za dziewczyną, ale Madlen zatrzymała go ręką.
- Nie Gregor… zostaw ją samą na chwilę. Dużo ostatnio przeszła i nie okłamujmy się, ale za sprawą twojej osoby. Jest przytłoczona, ponieważ wszystko w tym domu przypomina jej jak bardzo cię kocha. – oznajmiła Madlen akcentując trzy ostatnie słowa.
Szatyn poczuł jak serce na chwile mu się zatrzymało… Kocha go? Nadal? Na pewno? W sumie dlaczego miał by nie wierzyć Lenie? Przecież one znają się jak dzikie konie. Skinął tylko głową, na znak zgody, po czym odwrócił się do kumpla. Miał nadzieję, że Thomas nim jest, a jeśli nie… to że niedługo znowu będzie.
- Naprzeciwko waszego pokoju jest łazienka. Podejrzewam, że mama z Glorią wszystko przyszykowały, więc śmiało możecie wziąć prysznic. Mniemam, iż to koniec naszych dzisiejszych obrad. – oznajmił.
- Świetnie! – wykrzyknął Thomas zrywając się z kanapy. – Bo padam na twarz… - uśmiechnął się znacząco.
Lena pokręciła tylko głową, a Schlieri uśmiechnął się widząc zakochanych w sobie przyjaciół. Po niedługiej chwili cała czwórka znalazła się w kompletnie innych częściach domu.


Po skończonej kąpieli Lena opuszczając łazienkę, postanowiła zajrzeć do Ane, którą miała nadzieję zastanie w pokoju gościnnym. Nie stało się tak jednak, więc blondynka z westchnieniem przekroczyła próg pokoju szatyna, gdzie miała spać dzisiejszej nocy z Thomasem. Ujrzała go przy półce z trofeami Gregora. Morgi patrzył na puchary, na medale i na kryształową kulę. Dziewczyna przystanęła na chwilę i oblukała jego całą posturę. Ramiona miał rozluźnione, więc nie był poddenerwowany. Jego dłonie również się nie zaciskały, co świadczyło, że prawdopodobnie nie patrzył na nie z zazdrością. Więc o co chodziło? Madlen podeszła na palcach do chłopaka i przytuliła się do jego pleców.
- Wiesz, że jeszcze nigdy nie widziałam twoich nagród? – powiedziała. – Ani olimpijskiego złota z Turynu, ani złota z Oberstdorfu czy Sapporo. – zaczęła wymieniać, przez co Thomas odwrócił się do niej i patrzył z uznaniem. – Ani złota z mistrzostw świata juniorów w Solleftea, ani ze Strynu. A przede wszystkim nie widziałam Twojej kryształowej kuli z zeszłego sezonu.
- Skąd ty to wszystko… - zaczął.
- Mówiłam, że jestem twoją największą fanką. – przerwała mu, po czym wpiła się w jego usta.
Thomasa nie trzeba było namawiać na odwzajemnienie. Chwycił swą blondynkę w ramiona i w pełni przejął kontrolę nad pocałunkiem.
- Kiedyś pokaże ci wszystko Madlen Steward. – powiedział kiedy już się od siebie oderwali i chwycił jej twarz w dłonie. – I stanie się to szybciej niż myślisz. – dodał z uśmiechem, po czym nagle obrócił ją w stronę wygranych Gregora, a Lena zaniemówiła.
I wcale nie chodziło o ilość jego trofeów. Na półkach, na których porozstawiane były puchary, stały również ramki ze zdjęciami, a na nich… Ich wspólne zdjęcia z urodzin Thomasa… Zgrupowanie w Innsbrucku… Impreza powitalna po powrocie z Innsbrucka… Pijackie wyścigi w Kussamo… Piwkowanie na wszelakich rozjazdach… Sylwester… Urodziny Gregora… Wizyta w Spittal… Wyjazd do Helsinek… Studniówka…
- Ale skąd on…? – zapytała zszokowana Lena.
- Skurczybyk! No nosił ze sobą ten aparat, ale nie wiedziałem, że co bądź cykał nam fotki… - szepnął Thomas.
Lena mimowolnie dotknęła palcami ramki gdzie wraz z Thomasem czule tulili się podczas studniówki. Mile wspomnienia ogarnęły jej ciało. Nieznacznie się uśmiechnęła, po czym odwróciła do chłopaka.
- Thomas ja… - szepnęła chcąc w końcu porozmawiać o swoim występie.
- Nie mów nic… - Morgi położył palec na jej ustach. – Tylko mnie pocałuj. – dodał szybko, po czym w tym samym momencie złączyli swe usta w czułym pocałunku.


Tymczasem Ana dopiero co wracała z wieczornego spaceru po ulicach Fulpmes. Musiała na chwilę przewietrzyć umysł i odreagować cały dzisiejszy dzień. Dużo kosztowała ją podróż tutaj, a co dopiero towarzystwo Gregora. Wszystko to jednak nic w porównaniu ze wspomnieniami… wspomnieniami, które wręcz zżerały ją od środka. Każda cząstka tego domu wyryła w jej sercu znamię… Znak, że tu przynależy… A ona? Za każdym razem zostawiała w tych murach cząstkę siebie. Choćby nie wiem jak chciała walczyć z uczuciem do Gregora… Nie potrafiła go pokonać. Kochała go i obawiała się, że to nigdy nie ulegnie zmianie. Zranił ją… potwornie ją zranił, ale ona… Przecież również nie była bez winy. Czy mogła mu wybaczyć? Czy mogła na nowo zaufać? Czy chciała? Bez zastanowienia wparowała do piwnicy, w której zostawiła swoją komórkę spodziewając się, że nie zastanie tam żywego ducha. Wielkie było jej zdziwienie kiedy ujrzała Gregora… Bez koszulki… Spoconego… Podnoszącego sztangę. W samych szortach… Wsłuchującego się co raz w minioną konferencję.
- Gregor… przestań się katować. – rzekła i bez ceregieli sięgnęła po pilota, po czym wyłączyła nieszczęsną transmisję. – Po drugie powinieneś się chyba trochę oszczędzać. – zerknęła na jego nogę.
- Tylko tak mogę zapanować nad swoimi galopującymi myślami. – rzekł odstawiając ciężary na miejsce.
Ana spojrzała na niego pytająco.
- Wszystko w tym domu… przypomina mi chwile spędzone z tobą Ana. – powiedział.
- Przestań Gregor. – powiedziała zdecydowanie i pochwyciła swój telefon.
- Ja cię wciąż kocham… - usłyszała, przez co zacisnęła mocniej pięści.
- I co z tego?! – wykrzyknęła. – To wszystko przez ciebie! Gdybyś nie pozwolił jej położyć na sobie jej obrzydliwych łapsk nadal bylibyśmy razem! Nadal bylibyśmy szczęśliwi! Bo byliśmy prawda? – skierowała w jego stronę.
Gregor właśnie podnosił się ze stołka.
- Nie rozumiem jak mogłeś to wszystko zniszczyć? – Ana zaczęła wylewać swe żale.
Chyba tego właśnie potrzebowała.
- Tak bardzo cię kochałam… - prychnęła. – Nadal kocham pieprzony idioto! Dlaczego to wszystko musi być takie trudne?! Dlaczego mi to zrobiłeś?! Po jaką cholerę pchałeś się w jej ramiona?! Źle ci ze mną było? – do jej oczu powoli zaczynały napływać łzy. – Nie rozumiem Gregor… Nagle się zmieniłeś… Teraz znowu jesteś taki jak kiedyś… Przed tym pieprzonym Libercem.
- Ana…
- Co Ana?! Co Ana?! Co chcesz mi powiedzieć Gregor? Że mnie kochasz?! A co to zmieni?! Sprawi, że to co się stało nagle zniknie? Że wybaczę ci zdradę?! Tak Gregor! Zdradziłeś mnie! – wszystkie hamulce prysnęły, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. – A ja ci się oddałam praktycznie cała! Jak mogłeś?!
- Ana… przepraszam. – szepnął i nim dziewczyna zdążyła się zorientować chwycił ją w swoje ramiona.
Na początku walczyła. Wyrywała się, jednak jego kleszczowy uścisk był silniejszy. Płakała i waliła go po piersi. Może tego właśnie potrzebowała, a Gregor był gotów to wszystko znieść. Bo kochał ją… całym sobą. Kiedy delikatnie się uspokoiła i zawisła bezwładnie w jego ramionach roniąc łzy na jego nagie ramię, Gregor począł delikatnie masować ją po plecach. Nagle blondynka oderwała się od niego i spojrzała z goryczą w oczach. Jednak jej wyraz twarzy zmienił się pod wpływam widoku jaki zastała na jego buzi. Ból… w jego oczach… wstręt do samego siebie i… miłość do niej. Nagle… jakby za machnięciem czarodziejskiej różdżki… rzucili się sobie w ramiona natarczywie atakując usta swoimi. Ana przestała ze sobą walczyć… Może i będzie tego żałowała, ale niczego tak teraz nie potrzebowała jak właśnie jego bliskości. A Gregor? Za bardzo jej pragnął by myśleć teraz racjonalnie. Chwycił ją za po pośladki, po czym nie mając za bardzo terenu do popisu za sprawą swojej kontuzjowanej nogi, jednym ruchem przesunął swoje narty i usadowił na stoliku Ane. Nie zastanawiając się nawet sekundy wsunął swoje dłonie pod jej koszulkę i bez ceregieli począł ją ściągać. Ana ułatwiła mu sprawę zadziwiając siebie samą, a tym bardziej chłopaka. On jednak nie czekając aż się rozmyśli ściągnął w mgnieniu oka jej górną część garderoby i ponownie przywarł do jej ust. Czując jak dziewczyna powoli zaczyna dotykać go przeraźliwie zimnymi rękoma po plecach zjechał z pocałunkami na jej szyję, przez co z jej ust wydobył się cichy jęk. Kto nie ryzykuje ten nie ma… Pomyślał i odważył się na kolejny krok. Ana jednak poczuwszy jego dłonie na swoich piersiach, od razu oprzytomniała. Korzystając z ostatnich szarych komórek odepchnęła go z całej siły od siebie. Spojrzała na niego pełnym niedowierzania wzrokiem… niedowierzania na to na co sobie pozwoliła.
- Ana ja… - zaczął skoczek, jednak ona już dawno zniknęła za drzwiami wyjściowymi.
A on biedny, z tą swoją poranioną nogą nijak nie mógł jej dogonić…


~~~


Ania&Madziusa

4 komentarze:

  1. Hejka dziewczyny ;)
    Ana i Gregor, Gregor i Ana, wrócą do siebie czy też nie? Oto jest pytanie :) nic na siłe jeśli Ana nie jest do końca pewna że chce wrócić do Gregora to nie powinna tego robić a Gregor nie może na nią naciskać. Wszystko w swoim czasie. Dobrze Ana kombinuje z tą Dominiką, ta cała afera to pewnie jej sprawka.
    Super rodział, czekam na następny.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :-D


    Rozdział jak zawsze fantastyczny, cudowny…

    Oj, wydaje mi się, że myślenie Ann idzie w dobrym kierunku i, że to TA Dominika jest za to odpowiedzialna i strasznie boję się pomyśleć co jeszcze ona może wymyślić by zniszczyć Gregora oraz Ann…
    Szczerze mówiąc bardzo się cieszę, że doszło do pocałunku między Anną a Gregiem, ale boję się trochę, że to mogło być dla niej za wcześnie, bo jednak ona nadal przeżywa to co się stało wahając się co powinna zrobić…
    Liczę, że ta cała sprawa szybko się wyjaśni na korzyść skoczków i, że powoli zacznie się pomiędzy nimi wreszcie dobrze układać, bo ewidentnie ciągnie ich do siebie….

    No niby zrozumiałe jest, że Thomasz nadal jest wciekły na Gregora i okazuje mu to kiedy tylko może, ale jednak mam nadzieję, że ten da mu szansę widząc, że jego siostra nadal go kocha, oraz, że niedługo wreszcie porozmawia szczerze z Leną wyznając jej to co do niej czuje…


    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :)

    oj już zaczynałam się martwić tą dłuższą przerwą w Waszej publikacji, ale na szczęście już jesteście z powrotem :)

    Przechodząc do rozdziału to między Ane i Gregorem iskrzy tak mocno, że niedługo nikt w ich pobliżu nie będzie potrzebował używać prądu, bo światło bijące od nich będzie w zupełności wystarczające ;)

    Co do drugiej parki to rozumiem, że Thomasowi włączył się tryb obrońcy swojej małej siostrzyczki, ale może powinien trochę wyhamować, bo jakoś mu nie do twarzy z tą nadopiekuńczością :p Poza tym Ane jest już dużą dziewczynką, a wiadomo serce nie sługa...poza tym Thomas powinien wiedzieć coś o drugich szansach ;)

    Pozdrowienia i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tak czekam i czekam i czekam...a tu nic :(

    Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku, Dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń