wtorek, 1 sierpnia 2017

74. Przynajmniej jednego głupka mniej na tej ziemi...

Lena zatrzymała się w pół kroku, a Thomas wytrzeszczył oczy.
- Co?! – powiedzieli oboje patrząc to na siebie to na Ane.
Starsza blondynka w jednej chwili opadła bezwładnie na sofę w pokoju zajmowanym przez Morgenów. Jej twarz wyrażała ból i konsternację zarazem. Para zakochanych zajęła miejsce po przeciwnych stronach załamanej blondynki.
- Co się stało? - spytał przerywając głuche milczenie Ane Thomas. - Skąd to wszystko wiesz?
- Sms od Maria. Przyszedł wczesnym rankiem... Nie wiem co się dzieje. Nie wiem jak... Nic nie wiem! Telefon Gregora milczy, Mario nie lepszy i szukaj informacji w stogu siana... - sfrustrowana brakiem wiadomości Ana uniosła ręce ku górze i głośniej dodała. - Boże byleby mu się nic nie stało! Ja... Chyba tego nie przeżyję...
- Przynajmniej jednego głupka mniej na tej ziemi... - rzucił cicho Thomas, który został zgromiony jednym spojrzeniem swojej dziewczyny.
Lena widząc ból w oczach przyjaciółki zaczęła ją uspakajać głaszcząc troskliwie jej plecy.
- Ana spokojnie... Wszystko będzie dobrze.
- Jak będzie dobrze? Zobacz co on pisze "Nie wiadomo co będzie dalej..." Muszę tam jechać! Sprawdzić co się dzieje... Mam złe przeczucia.
- Chciałaś powiedzieć musimy tam jechać. Gregor to również nasz przyjaciel. Prawda Thomas?
Blondyn twierdząco pokiwał głową. Starsza natomiast wymusiła delikatny uśmiech w kierunku Leny i zdecydowanie powiedziała.
- Lena nie... Sama to załatwię. Ty masz mistrzostwa. Ty po prostu musisz tu być. Zostawię tu pewną cząstkę siebie w postaci Thomasa, który będzie cię dopingował również w moim imieniu. Ja pojadę i zobaczę co się dzieje.
- Myślę, że to dobry pomysł Len. Ana nas o wszystkim poinformuje, gdyby się coś działo...
- Wypluj te słowa! - rzuciły jednocześnie blondynki, ostatecznie przystając na propozycje Ane.
Jej lot do Austrii mógł dać odpowiedzi na wiele pytań, a przede wszystkim uspokoić wszystkich. Zgodnie z planem przeszli płynnie do jego realizacji.


Jakiś czas potem…


- Ana jak tylko będziesz coś wiedzieć od razu daj znać. Informuj nas na bieżąco. – powiedziała przejętym głosem Madlen, pocierając ramiona przyjaciółki. – I przestań się zadręczać! Na pewno wszystko z nim w porządku… - dodała, ale sama nie była pewna swych słów.
- Gdybym tam była…
- Przestań! – warknął Thomas. – Przestań natychmiast! Gdybyś tam była i tak byś tego nie powstrzymała! Przestań się obwiniać… Nie wiesz co się stało… Pewnie z Gregorem nie jest tak źle…
- Obyś miał rację bracie… Obyś miał… - westchnęła Ana, po czym mocno przytuliła Len. – Musisz to wygrać kochana… - szepnęła jej do ucha. – Wygrałaś miłość, więc złoto również dasz radę… Opiekuj się nim. – młodsza blondynka pokiwała tylko delikatnie głową, po czym walcząc z gromadzącymi się w kącikach oczu łzami mocno przytuliła swą przyjaciółkę.
Co by nie mówić, Lena również bardzo martwiła się o stan zdrowia Gregora… Przecież był jej przyjacielem, może i trochę ostatnio napsocił… Ale jednak byli ze sobą blisko. Ostatni raz ucałowała Ane i oddała ją w ramiona jej starszego brata. Thomas mocno zgarnął drobne ciało siostry w swe ramiona i przytulił tak jak tylko on potrafił.
- Nie martw się siostra… Na pewno nie jest tak tragicznie jak pisze Mario. – oznajmił. – Miłość do ciebie na pewno każe mu walczyć… - szepnął czym wywołał fale łez na twarzy blondynki.
Ana uśmiechnęła się blado, po czym oderwała od Thomasa i pomknęła szybko w stronę bramki nie chcąc rozkleić się jeszcze bardziej. Morgi podszedł do Leny, objął ją ramieniem i w ciszy spoglądali przejęci na odchodzącą Ane, której zgarbione ramiona wskazywały jak bardzo jej było ciężko. Madlen westchnęła i oparła głowę o ramię blondyna. Ten od razu obrócił się w jej stronę unosząc twarz dłońmi, po czym złożył na jej ustach subtelny pocałunek.
- Umarłabym gdybym cię straciła… - szepnęła dziewczyna obejmując skoczka w pasie, na co ten tylko mocniej ją do siebie przytulił.
- Chodź skarbie… idziemy do domu. – odparł po chwili i obejmując się ramionami wyszli z płyty lotniska.
Po niedługim czasie znaleźli się w hotelu, gdzie od razu skierowali się do sali restauracyjnej. Zrezygnowali wcześniej ze śniadania za sprawą jak najszybszej rezerwacji lotu. Po drugie żadne z nich nie myślało wtedy o jedzeniu. Dlatego teraz aby nabrać sił na pokonanie dalszych trudności dnia dzisiejszego, postanowili jednak się posilić.
- To co będziemy teraz robić? – zapytał Thomas kiedy obiad był już zjedzony. – Nasze plany spaliły na panewce… chociaż…
- Wiesz co Tom? Teraz to mam ochotę zagrzebać się w kocach po sam nos i z nich nie wychodzić… - westchnęła blondynka.
- A czy ten plan obejmuje moją osobę pod tymi kocami? – zapytał delikatnie się uśmiechając.
Lena spojrzała na niego spod rzęs, po czym się uśmiechnęła.
- Tak. – odrzekła tylko tajemniczo, po czym uśmiechnęła się jeszcze szerzej. – Ale wiesz co…
- Tak wiem, nikt nam w końcu nie przeszkodzi. – powiedział, a na policzkach Leny pojawiły się rumieńce.
- Nie Thomas… Nie o to mi chodziło. – zachichotała. – Mam inny pomysł. Dziś występuje Jane…
- No nie… - odchylił się na oparcie krzesła. – To ja ci tutaj proponuje spędzenie ze mną całego dnia w łóżku, a ty chcesz iść oglądać innych mężczyzn?
- Tylko jednego… - zaśmiała się blondynka.
Thomas pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Bardzo ci zależy prawda? – zapytał z uśmiechem, na co dziewczyna pokiwała twierdząco głową. – Dobrze więc… pójdziemy dopingować twojego przyjaciela. Ale…
- Naszego. – poprawiła go blondynka.
- Ale ja wybieram co robimy w dalszej części dnia.
Lena spojrzała na niego podejrzliwie.
- Będziesz nastawał na moją cnotę? – zapytała na co Thomas wybuchł śmiechem.
- Uwielbiam cię, po prostu cię uwielbiam. – zaśmiał się, po czym ucałował jej knykcie. – Ale nie Lena… Nikt tu do niczego nie będzie cię zmuszał.
- To dobrze… Idziemy? – zapytała wypijając ostatni łyk kawy.
- Tylko moja? – zapytał natomiast Morgi.
- Tylko twoja… - powiedziała wstając, po czym złapała go za rękę i znacząco ścisnęła nawiązując do poniedziałkowego wieczoru.
Tom uśmiechnął się zadowolony i odgarnął jej włosy za ucho. Nim się spostrzegła przyciągnął ją do siebie zatapiając swoje usta w jej malinowych wargach.
- Moja… - szepnął na koniec i wtuleni w siebie ruszyli w stronę areny.


***


- Trochę szkoda… - westchnęła Lena mocniej wtulając się w ciało Thomasa.
- Nie przejmuj się, Jane ma szanse na poprawę w piątek. Jeszcze nic straconego.
- No niby tak, ale wiesz… O wiele łatwiej jest wykonywać drugi taniec z pierwszego miejsca niż z czwartego.
- Stop! - powiedział stanowczo Thomas, po czym odłożył na ziemię kosz, który niósł i zbierając twarz Leny w dłonie uniósł ją do góry by mogła spojrzeć mu w oczy. – Madlen, Jane to nie ty… Jutro na pewno wszystko pójdzie po twojej myśli i przestań się zadręczać. Mieliśmy miło spędzić dzień i tak właśnie się stanie. Więc w tej chwili uszy do góry i proszę się do mnie ładnie uśmiechnąć… - oznajmił mocno. – A z Gregorem również na pewno będzie wszystko w porządku. – dodał na koniec, ponieważ doskonale wiedział czym martwi się jego blondynka.
Lena uśmiechnęła się blado, po czym wyciągnęła głowę wyżej by złożyć na jego ustach słodkiego buziaka. Kiedy chciała się odsunąć, Tom chwycił ją w talii i przytrzymał tym samym pogłębiając pocałunek. Dziewczyna nie namyślając się długo zarzuciła mu ramiona na szyję i poddała przyjemności, której w ostatnich dniach tak wiele dano jej kosztować. Potem już z o wiele większymi uśmiechami, oboje ruszyli w dalszą podróż. A co było celem? Plaża miasta Los Angeles, która teraz powinna być mniej oblegana. Para chciała spędzić samotnie kilka chwil z dala od zgiełku miasta oraz od problemów, których z dnia na dzień przybywało coraz więcej. Dlatego z kocem oraz koszem pełnym smakołyków przemierzali kolejne uliczki amerykańskiej ziemi.
- Zobacz jakie to życie jest kruche… - myśli Leny ponownie zaczęły błądzić w pesymistycznym kierunku.
Morgi już sam nie wiedział jak zmienić jej nastawienie. Ścisnął jej dłoń trochę mocniej, ale postanowił nie zagłębiać się w rozmowę, ponieważ jej nastrój ponownie uległby zmianie.
- Zobacz, prawie już jesteśmy. – odparł po chwili kiedy na horyzoncie pojawił się ocean.
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem. Ciepło… Poczuła jak wędruje ono w górę od miejsca, gdzie stykała się jej dłoń ze skórą Toma, w kierunku jej serca. Cieszyła się, że on jest tutaj z nią i tak bardzo dba by nic nie popsuło jej humoru. Wszystkie jednak wydarzenia minionych dni nie pozwalały zbytnio na optymistyczne patrzenie w przyszłość. Co by nie było Lena bardzo stresowała się całą sprawą mistrzostw. To była jej pierwsza tak wysoka rangą impreza, więc chciała zadebiutować w dobrym stylu, aby jej osoba była zapamiętana na lata. Nic dziwnego więc, że stres jej nie opuszczał. Po drugie ta sprawa z Gregorem… Nadal nic nie wiedzieli, bo przecież Ana jeszcze nie doleciała… Mario nie odbierał i nie mieli żadnych informacji…
- Swoją drogą… Lena mam nadzieję, że więcej nie każesz mi oglądać męskich… ekhm pośladków… i nie tylko… w tych getrach. – powiedział nagle Thomas wyrywając tym samym Madlen z zadumy.
Dziewczyna popatrzyła na niego niezrozumiale, po czym widząc grymas na jego twarzy wybuchła niepohamowanym śmiechem. Musieli przystanąć na chwilę, ponieważ dziewczyna oparła się o kolona i pokładała ze śmiechu. Thomas patrzył na nią zadowolony, ponieważ taki był jego plan… Wywołać uśmiech na jej ślicznej buzi.
- A ty myślisz, że wyglądasz lepiej w kombinezonie? – zapytała kiedy trochę już się uspokoiła.
Morgi przymrużył oczy i nim zdążył coś powiedzieć ona wypruła do przodu w stronę wody zanosząc się śmiechem.
- Osz ty mała! – krzyknął za nią, odłożył kosz i pomknął biegiem w stronę dziewczyny.
Lena biegła wzdłuż wody i śmiała się w głos, bowiem Thomas wysyłał przeróżne groźby pod jej adresem i powoli ją doganiał. Kiedy poczuła, że jest naprawdę blisko i zdała sobie sprawę, że jest na przegranej pozycji, odwróciła się i zaczęła powoli cofać.
- Tomi… chyba nie chcesz mi nic zrobić prawda? – chichrała się robiąc minę skruszonego kotka, ale przy końcu nie mogąc się opanować ponownie wybuchła śmiechem.
Morgi pokręcił tylko głową i powoli kroczył w jej stronę.
- Tylko żartowałam… W kombinezonie wyglądasz naprawdę… niemęsko. – znowu przy końcu wybuchła śmiechem.
I nim się obejrzała chłopak pod wadził jej nogi biorąc ją na ręce. Uśmiechnął się zwycięsko i zakręcił kilka razy. Lena piszczała jak mała dziewczynka, jednak objęła go mocno ramionami za szyję.
- Ja wyglądam niemęsko… Ja? – dopytywał się z zawadiackim uśmieszkiem. – Ja ci zaraz pokażę… kto tu zaraz niemęsko będzie pływał z rybkami. – dodał ściągając buty i wchodząc do morza.
- Nie Thomas nie… proszę… - piszczała Lena kiedy Morgi był już po kolana w wodzie i niby to chciał ją wrzucić do oceanu.
Dziewczyna wierzgała się i przyciągała bliżej chłopaka, ale do tafli wody było jej coraz bliżej. Śmiała się na przemian z piskiem kiedy końcówki jej włosów były coraz bardziej mokre, a Thomas nadal dopytywał się kto jest niemęski.
- Dobrze już dobrze… Jesteś najbardziej męskim mężczyzną jaki chodzi po tej ziemi. – powiedziała w końcu, ale blondyn i tak zrobił podejrzliwą minę. – I najprzystojniejszym… najzabawniejszym… najbardziej utalentowany… - zaczęła wyliczać, więc Morgen uśmiechnął się i zaczął wychodzić z wody. - … i najbardziej upierdliwym. – dodała na koniec kiedy stała już na piasku ponownie się z niego naśmiewając, więc Tom znowu chwycił ją w swoje ramiona niosąc z powrotem w stronę wody.
- Morgeeen! – zaczęła piszczeć. – No dobra… proszę… Nie, nie, nie… - śmiała się kiedy tym razem pozwolił sobie na odliczanie i chysianie jej na znak, że za chwile cała skąpie się w morzu. – Najukochańszy jesteś… najukochańszy… - wrzasnęła, a Tom zatrzymał się w momencie.
Spojrzał głęboko w jej oczy mocniej przytulając do siebie, a na twarzy Leny pojawiły się rumieńce… Ups… Chyba na zbyt dużo sobie pozwoliła…
- I największym szczęściarzem jestem… - powiedział nagle nie spuszczając wzroku z jej oczu, po czym, ponownie wyniósł ją na stały ląd. – Bo mam ciebie… - szepnął i chwycił jej twarz w dłonie.
Lena przegryzła wargę spoglądając mu nieśmiało w oczy, po czym przymknęła powieki gdyż jego usta zaczęły muskać jej malinowe wargi sprawiając, że chciała tego jeszcze i jeszcze…


Kiedy już przestali się wygłupiać, wrócili do swojego koszyka, wyciągnęli koc i wygodnie się na nim usadowili. Lena oczywiście wybrała ramiona Thomasa, więc usiadła tuż przed nim opierając się o jego klatkę i tak przez chwilę wpatrywali się w ocean i słońce za niego zachodzące.
- Myślałaś kiedyś, że tak ułoży się nasze życie? – co dziwne to Thomas zadał to pytanie, wyciągając tym samym dziewczynę z zadumy.
Lena zaśmiała się w duchu, ponieważ niezliczoną ilość razy wyobrażała sobie życie u boku Morgiego.
- Żałujesz? – odbiła pałeczkę.
- Czego?
- Że jesteś ze mną, a mogłeś być dalej z Kristiną.
- No chyba oszalałaś… - zaśmiał się.
- A co jeśli nam nie wyjdzie?
- Lena… - powiedział zmuszając ją by się odwróciła i spojrzała mu w oczy. – To od nas zależy czy wyjdzie czy nie… Przestań się tym zadręczać… Jesteśmy ze sobą dopiero parę dni.
- No tak. Masz rację. – westchnęła. – A co… - nie dokończyła myśli, ponieważ zastawił jej dłonią usta.
A co jeśli nie poczujesz do mnie tego co czułeś do Kristiny… Lena dokończyła swoje pytanie w myślach, jednak nie wypowiedziała go powtórnie, ponieważ bała się odpowiedzi. Uciszyła się więc mocniej wtulając w jego ramiona. Tom natomiast wyciągnął butelkę wina i począł ją otwierać. Kiedy chłopak rozlewał trunek do prowizorycznych kubeczków, Lena intensywnie wpatrywała się w zachodzące słońce. W jej głowie kotłowały się niewypowiedziane myśli i słowa. Cały czas intensywnie zastanawiała się nad swoją przyszłością u boku Thomasa i targały nią różne wątpliwości. Ona kochała jego, ale czy on… czy on czuł coś do niej? Coraz częściej łapała się na tym pytaniu. Co tu dużo mówić… bała się. Mimo, że kochała go od zawsze to jednak bała się ponownego odrzucenia… Złamanego serca… Cierpienia. Nagle blondyn wyrwał ją z zadumy podając wino. Lena spojrzała na niego i na chwile zatrzymała wzrok na jego oczach. Przecież nie byli by tutaj gdzie są gdyby między nimi niczego nie było. Thomasowi nie zależało na seksie, bo przecież jeszcze tego nie zrobili, więc po prostu musi mu zależeć na niej… Na niej jako dziewczynie.
- Jak to się stało w ogóle… - wypaliła nagle, po czym zanurzyła usta w winie besztając samą siebie czemu wypowiedziała to na głos.
- To? Czyli co?
- Noo… eee… my…
- Nie wiem Madlen… Stało się i już. – oznajmił Tom z pogodnym uśmiechem. – Od zawsze chyba miałem słabość do ciebie. – dodał, a Lena uśmiechnęła się na te słowa.
- Jak to od zawsze? – ożywiła się.
- No Lena… Chyba nie myślałaś, że nie spodobałaś mi się od razu?
- Nie wiem Thomas… - spojrzała na niego spod rzęs. – A teraz podobam?
Morgi spojrzał na nią wzrokiem wyrażającym myśli: A jak uważasz? Na co blondynka szerzej się uśmiechnęła.
- W sumie to nigdy nie zwracałem większej uwagi na inne dziewczyny będąc w związku z Kristie i nie wiem czy pamiętasz, ale gdy przyszłaś do nas pierwszy raz… Wydałaś mi się znajoma, chociaż wtedy jeszcze nie wiedziałem skąd. Byłaś jedną z wielu… Ale im bardziej przyglądałem ci się w tych drzwiach tym bardziej mnie intrygowałaś. Potem ten błysk w oku…
- Taak, a potem stwierdziłeś, że jestem twoją fanką. – zaśmiała się. – Ach ty narcyzie…
- No dobra, moja wina, ale to ty mnie potem totalnie zlałaś…  Weszłaś do środka i nagle wszystko stało się jasne. Widywałem cię z Ane, dlatego wydałaś mi się znajoma. Jezu… pamiętam to jak dziś, gdy podałaś mi te drobną rączkę, która tak drżała… - kontynuował dotykając jej dłoni. – Mocny uścisk chociaż wydałaś się taka delikatna… I stało się… Iskry pofrunęły. – ucałował jej knykcie.
- Żartujesz? Poczułeś to? – ożywiła się wspominając jakże odległe wydarzenia. – W życiu się chyba tak nie bałam… Myślałam, że zemdleje…
- A potem te twoje długie nogi i ta bardzooo króciutka spódniczka. – spojrzał na nią znacząco, przez co na buzi Leny zakwitł ogromny uśmiech.
Naprawdę nie spodziewała się, że on to wszystko pamięta i jeszcze poczuł wtedy to samo co ona… Była w szczerym szoku.
- Boże kiedy to było… - westchnęła.
- Niespełna 6 miesięcy temu… - odrzekł mocniej ją przytulając.
- Cieszę się, że jesteśmy tu gdzie jesteśmy. – powiedziała odchylając głowę do tyłu i spoglądając mu w oczy.
- Ja również. Jesteś najlepszym co mnie spotkało w życiu Lena i będę to powtarzał do końca moich dni. – odrzekł Tom, na co Lenie napłynęły łzy do oczu, więc odwróciła się i wtuliła w jego umięśnione ramiona.
Potem przytulenie zamieniło się w gorącego całusa. Kiedy Tom zaczął bardziej błądzić rękoma w po ciele dziewczyny, Lena zadrżała, więc blondyn przystopował. Ponownie ulokowali się w poprzedniej pozycji i otuleni kocem, popijając wino i zajadając się zabranymi owocami, rozmawiali o swojej przeszłości i przyszłości wpatrując się w słońce, które chyliło się ku zachodowi. Madlen troszkę się uspokoiła, wierząc w słowa swojej matki… Że Thomas naprawdę może ją pokochać. Zadowolona z takiego, a nie innego biegu wydarzeń chłonęła jego bliskość i z lepszym nastawieniem spoglądała w przyszłość… ich wspólną przyszłość…


Cała trasa minęła Ane pod znakiem oczekiwania. Czekania na rzeczy, których się nie do końca spodziewała. Myślała, że ujrzy Gregora kolejny raz dopiero podczas zgrupowania. Jednak sytuacja na swój sposób była wyjątkowa. Co jeśli rzeczy mają się tak poważnie jak pisał Mario? Co jeśli go nie ujrzy ponownie? Ciężko było zachowywać spokój i optymistyczne nastawienie, gdy dostało się wiadomość mówiąca - nie wiadomo jak to będzie... Cóż, nie pozostawało nic innego jak wiara w to, że Mario koloryzuje sprawę. Jeśli tak było to niestety jest to głupi żart. Jej konsekwentne dążenie do odbudowania zaufania trafił by szlag, a na tym jej nie zależało. Z przerażeniem obserwowała mnóstwo samochodów przed jej taksówką. Cholera, a jak się spóźni? Szybko zdecydowała się na manewr, który kiedyś wykorzystała lecąc na zawody Leny w Helsinkach. Uiściła opłatę za przejazd i popędziła w kierunku szpitala w Innsbrucku. Czas był tu w końcu na wagę złota. Przyspieszony rytm serca dawał nieustannie we znaki. Aż tak się bała? Czy to przejaw zwykłej troski? Gregor bez wahania był dla niej ważny... Nie mogła sobie darować, że nie wyjaśnili wielu spraw zanim się wszystko wydarzyło... Nadzieja pozwalała wierzyć w to, że będzie jeszcze czas na znalezienie pewnych rozwiązań w ich skomplikowanych relacjach. Mijając kolejne sale dostrzegła znajome sylwetki rodziców Gregora czekających przy sali operacyjnej. Łapiąc kilka wdechów szybszym tempem podeszła do drzwi wspomnianej sali. Lekko drążąca dłoń wskazywała na niepokój. Kładąc ją niepewnie na szybie pomieszczenia cicho powiedziała.
- Czy już coś wiadomo?
- Operacja nadal trwa, ale bądźmy w dobrej myśli drogie dziecko...
Dziewczyna opadła na krzesło przy sali spuszczając nisko głowę. Bądźmy w dobrej myśli... Słowa matki Gregora dały poczucie pewnej miary spokoju wszystkim jednak nie jej. Jak to się wszystko skończy? Przymknęła oczy by chodź na chwilę zapomnieć o otaczającej jej rzeczywistości. W tle usłyszała tylko ciche hasło Angeliki do Paula.
- A więc nadal ciągnie ich do siebie...
Godzinę później poczuła jak matka skoczka delikatnie ją wyprowadza z letargu.
- Już po wszystkim...
Czy ona na serio usnęła? Jak mogła w takiej chwili?! Spojrzała pytająco na Angelike to na Paula. Wyjazd ze Stanów już widać dawał we znaki. Ledwo się przestawiła, a teraz ponownie zmiana strefy. Kręcąc przecząco głową spytała tylko.
- Czy ja mogę tam wejść i go zobaczyć?
Widząc twierdzące skinienie głów rodziców Gregora ruszyła w kierunku sali gdzie położony był szatyn. Niemrawo przekroczyła próg sali spodziewając się rozmaitych widoków. Tymczasem to co ujrzała przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
- Ana, miło cię widzieć...
Dziewczyna przyspieszyła tempa by spojrzeć na całego chłopaka. Nie widziała żadnych oznak wypadku, żadnych oznak wskazujących zagrożenie życia... Tylko nogę w usztywnieniu?!
- Gregor ja czegoś tu nie rozumiem... Ty normalnie funkcjonujesz... Co się stało?!
- Jak widać jeszcze żyję. - zaśmiał się w głos, po czym puszczając oczko dodał.  - Tak szybko się mnie nie pozbędziesz.
- Ja na serio nic nie rozumiem...
- Ana to był zwykły wypadek na skoczni, zerwałem więzadło w kolanie, dlatego niezbędna była operacja.
- Gregor mówisz, że to taki zwykły wypadek na skoczni? Żartujesz prawda?!
- Ana... Przecież jak można z takich rzeczy żartować... Miałem problem z lądowaniem i stało się. - powiedział bez zbędnych emocji szatyn zastanawiając się czemu jego blondynka reaguje w taki sposób.
- Zabije cię kiedyś Gregor! Jak w ogóle mogłeś wymyślić taką intrygę...
- Intrygę? Nie rozumiem - chłopak spojrzał z wyraźnie wymalowanym zaskoczeniem na twarzy.
- Żeby mnie tu tak ściągać... Przecież prosiłam Cię byś dał mi czas. Niewyraźnie?
- Ana tylko ja dalej nie wiem o czym ty do mnie mówisz.
- Greg daruj sobie okej? Mówię o tym smsie od Maria... - blondynka bez zbędnych ceregieli wyciągnęła telefon i rzuciła go na łóżko Schlierego.
Szatyn szybko przeczytał wiadomość, po czym ponownie się tylko zaśmiał.
- Maria widać żarty się trzymają... Tak przekoloryzowanej historii dawno nie czytałem. Jak widać żyje, mam się stosunkowo dobrze... No dobrze to może złe określenie, bo czuje niemiłosierny ból nogi, ale na to jeszcze nikt nie umarł.
Dziewczyna mimo woli uśmiechnęła się po słowach szatyna. Była zła, ale jednocześnie szczęśliwa, że nic poważnego mu się nie stało.
- Nigdy więcej mi tego nie rób... Przestraszyłeś nas na dobre, ja zerwałam się ze Stanów by jak najszybciej tu dotrzeć, a ty masz tylko kontuzję nogi...
- Tylko?! Przecież sama rehabilitacja mnie wykończy, tyle czasu bez biegania i skakania.
- Ani mi się waż o tym myśleć, w końcu zdrowie jest najważniejsze.
- I powiedziała to doktor Ana, która myśli o sobie jako ostatnia. - blondynka skrzywiła się na samą myśl o czekających ją badaniach.
Widząc to chłopak od razu zmienił temat na inny bardziej neutralny.
- Mówiłaś coś o Stanach. Wyjechałaś tam?
- Tak i właśnie dlatego nie mogę ci darować, że przerwaliście mi mój rajski urlop! - powiedziała blondynka jednocześnie rzucając w chłopaka sąsiadującą poduszką.
- W inwalidę rzucasz?! Ta zniewaga krwi wymaga! - po krótkiej bitwie na poduszki postanowili jeszcze chwile porozmawiać tak naprawdę o wszystkim prócz swojej skomplikowanej relacji.
Na to potrzebny był czas.
- No cóż, na mnie już czas. Zdrowiej Gregor i nie strasz więcej ludzi...
- Jak widzisz póki co nawet nie ruszam się z łóżka.
Po wyjściu z sali blondynka pożegnała się z rodzicami szatyna i zaczęła kombinować co może zrobić z nadmiarem wolnego czasu, który jej nadal przysługiwał. Natomiast samotnie leżący Gregor analizował całą sytuację. Czy tym przybyciem Ana nie pokazała mu dobitnie, że nie wszystko stracone? Może jednak nie jest jej to obojętne co między sobą wybudowali? Postanowił nie naciskać by miała tyle czasu ile będzie potrzebowała. Wszystko po to by dać szanse uczuciu, które mogło wykiełkować na nowo dzięki zaufaniu... Ana natomiast będąc na schodach rozważała jak uporać się z Mariem. W końcu blondyn narobił niezłego bałaganu i trzeba było go jakoś naprostować. Dłuższą chwilę zadumy przerwał jej widok zbliżającego się Innauera. Zatarła dłonie i uśmiechnęła się zadziornie w kierunku przyjaciela.
- Mario, jak miło cię znów widzieć...
- Ana... Więc jednak przyjechałaś. - blondyn uśmiechnął się wyciągając ramiona ku przyjaciółce.
Nie ukrywał zdziwienia, bo go nie było. Tego się spodziewał, że ona tu dotrze, prędzej czy później.
- Blondasku jak bym mogła nie przyjechać skoro Gregor jest tak umierający... - powiedziała dziewczyna przytulając się do skoczka wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
- Chyba się nie gniewasz co?
- Nie gniewam? To mało powiedziane, Mario ja jestem sfrustrowana tym co zrobiłeś.
- Brakuje mi tego kochana w twoim wyrazie twarzy, widzę za to błogi spokój wynikający z całkiem dobrego stanu Gregora.
- Mario czy ty coś sugerujesz? Na serio potrzebowałeś sprawdzić czy się będziemy martwić? To, że nie jesteśmy z Gregorem nie znaczy, że źle mu życzę...
- Chciałem odkryć coś innego. Troskę i uczucie, właśnie to dostałem i się bardzo cieszę, że nie wszystko stracone.
- Mario zrozum... Ja potrzebuje czasu, Gregor to uszanował, proszę cię o to samo bo...
- Nic się nie zmieniło jeśli chodzi o miłość prawda?
- Muszę na nowo mu zaufać Mario... Dlatego wyjechałam z Len do Stanów, a ty... Delikatnie powiedziawszy schrzaniłeś mi wakacje.
- Przepraszam. - rzucił chłopak robiąc przy tym minę wyrażająca zdecydowaną skruchę.
Ana ponownie zachichotała by ponownie zamienić kilka zdań z przyjacielem.
- Mario na mnie już niestety przyszła pora. Skoro mam tyle wolnego, czeka na mnie sporo pracy...
- Nauka i?
- Jakieś tam plany blondasku. Nie strasz nas więcej, bo następnym razem... Nie będę tak milutka.
W miłej atmosferze postanowili się rozstać. Chłopak ruszył w kierunku sali gdzie leżał jego kumpel, natomiast Ana zdecydowała się na wyjazd do Spittal. Obiecała to w końcu rodzicom, a skoro w przyspieszonym tempie wróciła do Austrii to słowa wypadało by dotrzymać. W międzyczasie postanowiła zadzwonić do Stanów by przekazać dobre słowa Lenie i Thomasowi na temat zdrowia ich wspólnego przyjaciela.
- Pannno Morgenstern mogę zająć chwilę? - dziewczyna oderwała oczy od telefonu by dostrzec sylwetkę stojącego przed nią mężczyzny.
- Zależy o co chodzi. - rzuciła bez większych emocji blondynka w kierunku nieznajomego.
- Wraca pani ze szpitala od Gregora Schlierenzauera. W jakim on jest obecnie stanie?
- Nie czuje się upoważniona do udzielania takich informacji mediom. Z tego co wiem przewidziano konferencje prasową i tam będzie można uzyskać wiadomości. A teraz przepraszam... - dziewczyna dość szybko wyminęła dziennikarza bez dalszych wyjaśnień.
- Czy to prawda, że pan Schlierenzauer cały sezon wygrał dzięki niedozwolonym środkom? - Ana wzdrygnęła słysząc w oddali ponownie głos tego samego reportera.
Tego było za wiele... Dziennikarskie hieny stawały się często nie do zniesienia. Szukali sztucznych sensacji. Wiedziała, że milczenie nie będzie dobrym rozwiązaniem tej sprawy, tylko ją pogorszy. Odwróciła się więc na pięcie i szybko zdecydowała się zdementować oszczerstwa.
- Spędziłam z Gregorem cały sezon. Stanowczo zaprzeczam by pan Schlierenzauer cokolwiek zażywał ponad to co jest dozwolone. Nie mam nic więcej do powiedzenia w tej materii...
- Czyli jest czysty? - dziennikarz nie dawał za wygraną w całej sytuacji co doprowadziło Ane do niemałej frustracji.
- Ledwo świętowaliście nasze sukcesy, a teraz szukacie sztucznej sensacji? Jak wam nie wstyd... - blondynka skrzywiła się na samą myśl.
Oschle pożegnała dziennikarza i ruszyła w kierunku autobusu, który miał ją zabrać do Spittal.
Trasa minęła jej na dalszych rozważaniach dokąd doprowadzi ich cała ta historia. Po powrocie do Austrii stwierdziła fakt, iż Gregor jest jej nadal bliski, widziała jednak że dotrzyma danego słowa... Potrzebowali czasu by spokojnie wrócić do poprzednich relacji, które byłyby możliwe przy pewnej mierze szczęścia. Dziewczyna westchnęła, wszystko zaczęło się jakoś składać, ale szczęście w jednym elemencie nie znaczy szczęście kompletne. Słowa dziennikarza wciąż huczały jej w uszach "Czy jest czysty?"... Też pytanie. Nie miała co do tego żadnych wątpliwości, że Greg był fair. Tylko kto mógł podłożyć taką świnie by zszargać jego reputację... Z rozmyślań wyrwało ją znalezienie się pod domem rodzinnym. To miejsce zawsze służyło wyciszeniem i pozytywną energia. Wszystko pod warunkiem, że Gudrun nie będzie się zajmować rozkopywaniem starych ran.
- Ana, córciu co ty tutaj... - blondynka poklepała rodzicielkę po ramieniu i z uśmiechem rzekła.
- Hej mamuś, Ciebie też miło widzieć. Pogadamy później, bo padam z nóg...
Dziewczyna jak zapowiedziała tak uczyniła, pozostawiając matkę bez słów jak mniemała zbędnych wyjaśnień.


~~~


Cześć i czołem!


Zaskoczone, że tak szybko?! To prezent za ostatnie sprawowanie :D Mówiłyśmy bowiem, że wszystko zależy od Was iii... Jesteśmy ;D (Czekałyśmy do "ostatniego" momentu na Ciebie Tyśka, ale dłużej już nie możemy tego robić... Mamy nadzieję jednak, że jesteś na bieżąco :*)
No to się sporo wydarzyło... Ale chyba jesteśmy mistrzami budowania napięcia :D Tylko nie zabijajcie, w końcu Gregor żyje:) Szkoda tylko spartaciałego urlopu Ane :P


Co do Morgenków... Ahhh miód malina na nasze i Wasze serducha. Ta słodka słodycz jest miłą odmianą do tego co mieliśmy na początku opowiadania - wtedy mało kto oferował funt kłaków za mózg Thomasa ;D


Jak Wam się rozdzialik podobał? Gotowi na dalsze ostre jazdy z nami? Niezmiernie nam miło powitać kolejną czytelniczkę! Vitanella - tak właśnie o Tobie mowa :) Mamy nadzieję, że zagościsz z naszymi bohaterami na dłużej.


Tymczasem dosyć przynudzania, jest czas urlopowania zatem życzymy miłej lektury i udanej pogody (u mnie się te życzenia przydadzą).


Pozdrawiamy! ;*


Ania&Madziusa

5 komentarzy:

  1. Hej Dziewczyny :)

    Dzisiaj weszłam i chciałam właśnie napisać komentarz pod ostatnim rozdziałem, a tu już kolejny. Ostatnio się nie popisałam (albo nie napisałam, brzmi chyba bardziej adekwatnie :p) więc dzisiaj piszę od razu :)

    Lena i Thomas w ostatnich rozdziałach to po prostu niekończąca się opowieść o miłości rozkwitającej niczym kwiaty na wiosnę, pięknie się zrobiło...robi się coraz goręcej (nie mam tu na myśli naszych tropikalnych upałów), ale za każdym razem za drzwiami czai się Ane z kubełkiem lodowatej wody - ma dziewczyna wyczucie trzeba przyznać ;)

    Ane - cieszę się, że Gregor żyje i miał "tylko" wypadek na skoczni, który skończył się nogą na wyciągu (wszędzie te skoczne terminy :p). Zgadzam się z mamą Gregora - zdecydowanie ich do siebie ciągnie, zwłaszcza, że są nawet w stanie normalnie ze sobą porozmawiać, a na poważne rozmowy jeszcze przyjdzie czas na pewno, oboje muszą do tego dojrzeć.

    Cieszę się też, że Ane zaniechała w porę rozwijania swojej znajomości z tajemniczym Mattem, pogadanki i tańce ok, ale dalsze igraszki to nie z tym panem... ;)

    Ok czas kończyć te moje rozważania, komu w drogę temu...trampki, udanego urlopu i dobrej pogody :)

    Do przeczytania następnym razem. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć dziewczyny ;)
    Cały czas się zastanawiałam jaki to wypadek miał Gregor i co mu się takiego stało, a tu coś takiego, tego to się nie spodziewałam. Potraficie trzymać nas w niepewności ;) oby tylko Lenie udało się na mistrzostwach, zasługuje na to :)
    Czekam na następny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochane :-D


    Rozdział jak i całe opowiadanie cudowny, boski, aż nie mogę przestać się uśmiechać...

    Oj powiedzieć, że Morgeny to miód malina na moje serce to zdecydowanie za mało...
    Oni naprawdę są przesłodcy i bardzo się cieszę, że pomimo napotykanych wcześniej nieprzyjemnych momentów teraz są ze sobą oddając się w pełni temu uczuciu, które ich połączyło i zmieniło na lepsze...
    Mam tylko teraz wielką nadzieję, że już zawsze będą ze sobą...

    A co do Ann i Gregora to szczerze mówiąc kamień spadł mi z serca jak okazało się, że jemu nic poważnego się nie stało, bo w mojej głowie rodziła się masa ciemnych scenariuszy...
    No i zdecydowanie zgadzam się z mamą Grega, że tych dwoje ciągnie do siebie, gdzie chłopak dostał bardzo klarowny dowód na to, że blondynka nadal go kocha tylko zwyczajnie potrzebuje czasu...
    Liczę, że niedługo również im zacznie się układać i ponownie będą ze sobą...


    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem!
    Co ja mogę powiedzieć... mam wrażenie, że powtarzam się jak zdarta płyta, ale kolejny cudny rozdział. Po prostu. I co jak co, ale napięcie potraficie budować lepiej niż w niejednym filmie akcji :D
    Jejku, kamień spadł mi z hukiem z serducha, jak się okazało, że z Gregorem nic poważniejszego. Odetchnęłam, bo znając was, szykowałam się na kolejne problemy. Ale na szczęście obyło się bez nich. Trudno też nie zgodzić się z jego mamą. Powiedziała całą prawdę.
    Lena i Thomas to już tradycyjnie. Wielbię ich całą sobą :D
    Czekam na kolejne części, ślę masę buziaków i wenę, podzielcie się nią jakoś zgodnie ^^ No i udanego, wakacyjnego czasu :**

    OdpowiedzUsuń
  5. ~Skokomaniaczka4 sierpnia 2017 12:04

    Skoko się zjawia! Czerwony dywan tu proszę czy coś xD
    Tak poważnie to jestem na was wściekła. W szczególności na Madźkę! Tak mnie wystraszyć?! Że niemal rzuciłam wszystko i przyleciałam sprawdzić, czy Gregor żyje?! Nigdy więcej! A jeśli to kiedykolwiek się powtórzy to koniec naszej znajomości, o tak!
    Całe szczęście, że Gregorowi "nic". To znaczy nic poważniejszego. Ale Ane to ja podziwiam.. z samolotu w samolot.. z jednego kraju w drugi.. to się nazywa miłość.
    O Morgenach to się wypowiadać zbyt dużo nie będę. Mam nadzieję, że to nigdy się nie zmieni. A gdybyście planowały to zmienić to też się proszę zastanowić czy aby na pewno Skoko się to spodoba, o! ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń