Po śniadaniu,
tak jak ustalili, cała czwórka udała się do pokoju Ane, aby w spokoju naradzić się,
co robić dalej. Oczywiście z sytuacją, w której znalazła się nowo pogodzona
parka. Wiadomym było, że oboje nie brali dopingu, jednak wiedzieli o tym tylko
oni… ale reszta świata? Nie koniecznie musiała ufać im na słowo… w dodatku, że
prasa podważyła ich badania. Położenie skoczków naprawdę nie wyglądało za
kolorowo, nie mówiąc o okolicznościach, które w tym momencie namawiały jedynie
ludzi i fanów na bliższe przyjrzenie się parce. Pytanie, kto za tym wszystkim
stał… I czwórka przyjaciół miała zamiar właśnie tego się dowiedzieć. Lena
zajęła miejsce siedzące na łóżku swej przyjaciółki, gdzie Tom za chwilę
wyciągnął całe swoje ciało. Gregor stał oparty o parapet, a Ana przechadzała
się w te i z powrotem z konsternacją.
- To już chyba
przyszedł ten czas, kiedy należałoby zatrudnić adwokata. – odezwała się po
dłuższej chwili milczenia najmłodsza z grona. – Albo chociaż zawiadomić
policję… - dodała widząc podłamane miny przyjaciół.
- A co to da
twoim zdaniem? – zapytała Ana. – Jak policja zdobędzie dowody na to, że Ruda ma
romans ze Steinem i ona nim manipuluje?
- Skąd to wiesz?
– zapytał Gregor.
- Nie wiem… Ale
myślę, że to by miało ręce i nogi.
- Musimy to
ustalić. – odezwał się Morgi.
- Ale jak? –
dopytywała się Lena.
- Dzwoń do niej.
– wypalił blondyn do młodszego kolegi.
- Co? – wybałuszyli
oczy razem Ana z Gregorem.
- Bierz telefon
i dzwoń do Dominici. – powiedział stanowczo Morgen wtulając się w ciało Madlen.
- Chyba cię
pogrzmiło bracie. – zaśmiała się Ana.
- Nie zrobię
tego… Ona mnie nienawidzi.
- Ale to nie
jest najgorszy pomysł… Zobaczymy jak zareaguje. – zainterweniowała Lena sądząc,
że Thomas może mieć trochę racji.
- Nawet chyba
nie mam jej numeru! – skrzywił się Gregor.
- I bardzo
dobrze! – wypaliła Ana.
- Ana, ale
zrozum… - rzuciła Madlen.
- Nie! Nie chce
tego słuchać! On nie będzie z nią rozmawiał. Po moim trupie! Jak byś się Lena
poczuła, gdyby Thomas…
- Nie porównuj
Rudej do Kristiny. – odezwał się Morgi wstając z kanapy i wyrywając szatynowi
telefon z ręku. – Kristie jest dla mnie ważną osobą i myślę, że Lena doskonale
to rozumie. – tutaj spojrzał na swoją dziewczynę, która rzeczywiście
zachowywała się jakby to nie robiło na niej żadnego wrażenia.
W głębi serca
jednak czuła ból… Nienawidziła być tą drugą! Nim się ktokolwiek zorientował z
telefonu Gregora dały się słyszeć dwa pojedyncze sygnały i nagle…
- No kogo jak
kogo, ale twojego telefonu się Gregor nie spodziewałam. – usłyszeli zjadliwy
głos panny diablicy.
- Dominica… -
szepnął Schlieri lekko przygaszonym głosem.
Ana mimowolnie
zacisnęła pięści.
- Co ci się
stało Schlierenzauer? Masz zapalenie gardła? – jej śmiech spowodował
nieprzyjemne dreszcze na ciele obecnych tu pań.
- Dlaczego nam
to robisz? – wypalił Gregor.
- Ale co
słodziutki?
- Ty dobrze
wiesz co! – Ana wrzasnęła do słuchawki, a ruda wybuchła niepohamowanym
śmiechem.
- A wy znów
razem? – Dominica nadal nie ukrywała kpiny w głosie.
- Dominica…
jeśli kiedykolwiek naprawdę ci na mnie zależało…. Proszę… odkręć to. –
powiedział Gregor, na co ta ponownie się zaśmiała.
- Gregor, ale co
mam odkręcić?
- Ty już dobrze
wiesz co! Zabiję cię ruda szmato, jeśli jeszcze raz spróbujesz wejść z
buciorami w moje życie! – Ana zaczęła tracić nad sobą kontrolę.
Śmiech Dominici
niósł się po pokoju Ane powodując nieprzyjemne poruszenie osób w nim się
znajdujących.
- Dominica? –
Thomas przejął słuchawkę wyłączając głośnomówiący. – Z tej strony Thomas.
Powiedz swojemu kochasiowi Steinowi, że jest obserwowany. Wy może zainicjowaliście
te wojnę, ale to my wytoczymy ostateczne działo. Opamiętaj się zanim będzie za
późno… - i nim dziewczyna zdążyła zareagować, Morgi wcisnął czerwoną słuchawkę
i spojrzał na…
Rozjuszoną Ane,
zamyślonego Gregora i zaniepokojoną Madlen.
- Uważam, że
powinniście się z nią spotkać. Może spróbować jakoś na nią wpłynąć. – oznajmił
po chwili.
Ana usiadła
chowając twarz w dłoniach. Dlaczego akurat jej musiało się to przytrafić? Serce
ściskało jej się z niemocy, a żołądek nieprzyjemnie skręcał na samą myśl
spotkania fizjoterapeutki. Mimowolnie przed jej oczami pojawiły się okropne
obrazy z Liberca… Nie mogąc dłużej z tym wałczyć wybuchła niepohamowanym
płaczem, zanosząc się łzami. Tego było już po prostu za dużo. Jak miała walczyć
z całym światem? Jak miała pokonać mszczącą się kobietę, która jednym
skinieniem palca potrafi zjednać ku sobie wszystkich? Nagle poczuła jak czyjeś
ramiona ją obejmują. Była to Lena, której serce rozpadało się na milion
kawałeczków, widząc, w jakim stanie jest jej przyjaciółka. Najgorszym było to,
że nie wiedziała jak jej pomóc.
- Hej siostra… -
przed Ane uklęknął Thomas. – Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. Poruszę
niebo i ziemię, a obiecuję ci, że to odkręcę. Jeszcze będą cię przepraszać na
kolanach. – rzekł chwytając ją za dłonie.
Ana spojrzała
zapłakana na Len oraz Thomasa, po czym wychyliła się do góry, aby uchwycić
spojrzenie Gregora. Patrzył na nią przepełniony bólem i bezradnością. W głębi
serca wiedział, że to wszystko jest jego wina… gdyby wtedy, aj… Nie chciał się
jeszcze bardziej biczować. Zacisnął oczy i położył dłoń na jej ramieniu.
- Pomożemy wam.
Jakoś to odkręcimy. – rzekła ostro Lena. – Musicie tylko odnaleźć w sobie wolę
walki. Zacisnąć zęby, schować dumę w krzaki i stawić im czoła. Trzeba się z
nimi spotkać i… jakoś może sprowokować do przyznania się, a jeśli nie to
chociaż znaleźć dowód na to, że razem współpracują.
- Lena dobrze
mówi. – powiedział Tom wstając. – Ana mówiłaś, że jak ostatnio rozmawiałaś ze
Steinem to on wspominał coś o jakiejś Dominice. Znajdźmy dowód na to, że ze
sobą współpracują i sami pójdźmy do gazet. Zraniona fizjoterapeutka mści się na
sportowcach… Zniszczymy ją… Dziewczyna będzie skończona.
- Thomas ma
racje Ana. Uwierz, naprawdę nie chcę mieć z nią już nic wspólnego, ale trzeba
tak zrobić. Trzeba się z nią spotkać. – odezwał się w końcu Gregor.
- A gdzie ona
tak w ogóle mieszka? – zapytała skoczkini.
- Mówiła chyba
coś o mieście Linz.
- Linz? –
wypaliła Ana.
- Tam mieszka
Michelin! – uradowana Lena spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę. – Może nam
pomoże…
- Nie ma takiej
pieprzonej opcji! – warknął nagle wyprowadzony z równowagi Schlieri.
Ana zaśmiała się
gorzko.
- O nie mój
drogi… Michael jest moim, naszym przyjacielem i lepiej się z tym pogódź. –
rzekła wstając. – Albo go zaakceptujesz, albo będziesz musiał zniknąć z mojego
życia, ponieważ to Michael był przy mnie kiedy ty… doprowadzałeś moje życie do
ruiny. – powiedziała wbijając palec w jego pierś, po czym wyszła z pokoju
głośno trzaskając drzwiami.
Gregor
zszokowany wpatrywał się w zamknięte drzwi i po chwili z lekko drżącymi dłońmi
zerknął na swych blond przyjaciół.
- Ja też nie
mogłem tego przełknąć Schlierenzauer, ale Michael… On naprawdę jest w porządku.
Wiem, że dziewczyny mogą na niego liczyć. Przełknij dumę, zapomnij o tym co
było i… - mówił Morgi. – Pogódź się z tym, że on jest równie ważny dla Ane co i
ty.
- Michi jest
wspaniałym przyjacielem, mogę się założyć, że i ty się o tym przekonasz. –
oznajmiła Madlen z uśmiechem, poklepała przyjaciela po ramieniu i kiedy
opuszczała pokój starszej blondynki dało się słyszeć dzwonek do drzwi.
- Ciekawe kogo
tam niesie. – Thomas ruszył za Len i pochwycił jej dłoń, po czym razem zeszli
na dół, gdzie Ana już rozmawiała z nowoprzybyłym gościem.
Jak się okazało
był to…
- Lukas? –
wypaliła Lena z uśmiechem od razu rzucając się w stronę kolegi i mocno go do
siebie tuląc.
- Cześć Len, a
co ty tutaj robisz? – dopytywał się młody zawodnik.
- Powiedzmy, że…
przecieram szlaki. – zaśmiała się delikatnie.
- To wy się
znacie? – zapytał Thomas podając Lukasowi dłoń w geście powitania, po czym
przyciągnął bliżej siebie blondynkę jakby w ten sposób chcąc pokazać koledze,
iż ten obiekt jest już zajęty.
- Tak… -
usłyszeli nagle za sobą głos Gregora. – Kolega Lukas zabawiał nasze panny wraz
z Hayboeckiem w Jeziorze Morgi.
Ana przerzuciła
oczyma, Lena uśmiechnęła się z miną niewiniątka, Thomas patrzył
zdezorientowany, a Lukas chyba szukał drogi do ucieczki. To była naprawdę
bardzo niezręczna sytuacja. Po chwili jednak jak gdyby nigdy nic Ana, Lena oraz
Luki huknęli głośnym śmiechem przypominając sobie wydarzenia z kilku miesięcy
wstecz.
- Sen o
jeziorze… - śmiała się Ana. – Boże… jak dawno to było. Wchodź Luki napijemy się
herbaty.
- A ja mam
lepszą propozycję. Co wy na to żeby wyjść gdzieś do centrum napić się jakiegoś
dobrego trunku?
Cała piątka
popatrzyła na siebie, komunikując się wzrokiem. Gregor był gotowy od razu się
sprzeciwić, ale nie chciał kolejny raz narażać się Ane, więc milczał. Thomas
jakby odbywał wewnętrzną walkę za i przeciw, w końcu zaplanował praktycznie
cały dzień. Szkoda tylko, że sensacja Ane i Gregora popsuła wszystko…
- Pewnie! –
wypaliła Ana. – Świetny pomysł.
- Zrobimy sobie
kolejne zawody w piciu piwa. – zachichotała Lena, a wraz z nią Ana i Lukas.
- Szkoda tylko,
że nie będzie z nami mistrza Michelina. – zauważył Luki jakby specjalnie
prowokując starszych kolegów.
- Lukas, bardzo
cię lubię, ale to nie powstrzyma mnie przed rozkwasze… - Lena od razu skoczyła
zastawić usta ręką Morgiemu.
- Mój chłopak
chciał powiedzieć, że z miłą chęcią z nami pójdzie. – zaśmiała się Lena walcząc
z gryzącymi ją po palcach zębami Morgiego.
- No to
ustalone! – klasnęła w dłonie Ana. – Gregor? Idziesz z nami? – zwróciła się do
szatyna.
- Nie dam ci tej
satysfakcji Ana. – zauważył Greg. - Będziesz musiała nadal znosić moją osobę. –
rzekł i jak gdyby nigdy nic wpił się na krótko w jej wargi, a potem szybko
pokuśtykał w stronę swojej kurtki.
- Jak wam udało
się ich udobruchać po Jeziorze? Mniemam, że był to wyczyn skoro tak reagują
tylko na fakt stania mojej osoby w odległości 2 metrów od was
dziewczyny.
- Aj Luki… -
zaczęła Lena.
- Powiedziałyśmy
prawdę. – uśmiechnęła się Ana.
- Całą. – dodała
Lena spoglądając przyjaźnie na Morgena.
- Biedny Michi.
– zaśmiał się Lukas.
- Oj biedny,
biedny… Tak łatwo to on w kadrze mieć nie będzie, więc
pilnuj się Muller. – pogroził mu palcem Thomas, po czym zmierzwił przyjaźnie
włosy co wszyscy skwitowali śmiechem.
Co by nie było
Thomas bardzo dobrze znał się z Lukasem, w końcu mieszkali w tym samym
miasteczku i poniekąd to on zaraził go pasją skakania. Ponad to był dla
chłopaka również wzorem do naśladowania i Lukas bardzo liczył się z jego
zdaniem.
- Idziecie?
Długo mam na was czekać? – usłyszeli głos Gregora z korytarza.
- A co się tak
niecierpliwisz Schlieri? – zaśmiał się Thomas.
- Po prostu
zazdrosny jest, jak by miał o co. – odrzekła Ana prowokująco.
- Morgenstern!
Żebym cię zaraz nie przerobił na Schlierenzauer! – usłyszeli w odpowiedzi
Gregora i wszyscy głośno się zaśmiali.
- No zobaczymy
czyje dzwony pierwsze zadzwonią. – uśmiechnął się Thomas i objął ramieniem
Madlen. – Zamknij siostra drzwi, bo nie ma chyba nikogo w domu. – dodał
kierując się już do korytarza.
- Czy to była
jakaś propozycja? – uśmiechnęła się po chwili Lena, kiedy Tom pomógł jej
założyć płaszcz.
- A chciałabyś?
– Lena w odpowiedzi przegryzła tylko wargę i rzuciła się z pocałunkami na
blondyna.
Po niedługiej
chwili cała piątka śmiejąc się wesoło kroczyła do centrum Spittal An der Drau.
Po drodze nie
obyło się oczywiście bez żartów i wzajemnego wspominania. Pomimo, że co
poniektórzy nie znali się za dobrze, to jednak zarówno Gregor jak i Lena dobrze
odnajdywali się w towarzystwie. W ciszy, z uśmiechami na buziach wsłuchiwali
się w przekrzykujących się trojkę przyjaciół. Gregorowi nawet było to na rękę.
W końcu opuścił ten dom… dom, w którym jak się okazało i co go w sumie nie
zdziwiło, nie każdy go akceptował. Starał się jednak o tym nie myśleć. Cóż,
Gudrun kiedyś będzie musiała pogodzić się z decyzją córki. Co do tego nie miał
żadnych wątpliwości.
- A pamiętasz
Thomas jak zamknęliśmy Ane w szatni? – wypalił Lukas. – Myślałem, że się wtedy
posika ze strachu.
- Bo żeście
durnie zaczęli walić po oknach! – odrzekła Ana z urażoną miną.
- Do dziś nie
zapomnę jak chciała z okna skoczyć niczym na skoczni. – dopowiedział Morgi
śmiejąc się w głos.
- Bardzo
śmieszne chłopcy… Bardzo. – odrzekła blondynka. – Może opowiem Lence wasze
wspólne… ekhm… wojaże pod prysznicem. – przy końcu nie mogła powstrzymać
śmiechu.
Jako pierwszy
dołączył do niej Gregor, który prawie kładł się na ziemi ze śmiechu. Lena
natomiast patrzyła na chłopaków, to na jednego to na drugiego.
- Nie będę mówił
kto zabrał nam wtedy ubrania Ana. – odrzekł zdegustowany Lukas.
- I jaką poniósł
karę. – dodał Thomas.
- Kochanie,
chcesz mi się do czegoś przyznać? – dopytywała Lena. – Robi się dziwnie,
ponieważ z Gregorem też miałeś swój epizod. – dodała krztusząc się śmiechem.
Do niej zaraz
dołączyła Ana mając przed oczyma pijaniutkich skoczków po ekscesowym występie w
Helsinkach.
- O tak… I was
born to love youuu… - zaczęła Ana przedrzeźniając w ten sposób swego brata i
ukochanego.
Lukas mało tam
się nie zapowietrzył ze śmiechu wyobrażając sobie to, co za każdym razem
wspólnie przeżywa kadra. Szczerze im trochę zazdrościł. Miał nadzieję, że i
jemu będzie kiedyś dane brać udział we wspólnych przygodach.
- Co było, a nie
jest… nie pisze się w rejestr. – odrzekł tylko Thomas nie mogąc jednak
zaprzeczyć, że był to udany wyjazd.
- Dobra, dobra…
a wy co laski? Przecież lepsze nie jesteście! Przypomnieć wam co się działo w
Jeziorze? – wypalił nagle Lukas, a dziewczyny od razu rzuciły się w jego stronę
starając się powstrzymać go przed wyjawieniem kolejnych tajemnic z pamiętnego
wyjazdu.
Nie było
przecież tajemnicą, że hasło Jezioro działało na Moriego i Gregora jak płachta
na byka.
- Zamilcz! –
zaśmiała się szybko Ana zastawiając mu usta ręką.
Niestety słowo
się rzekło, a chłopcy od razu podchwycili temat. Thomas poirytowany spojrzał na
wałczącą ze sobą trójkę.
- Co wydarzyło
się w Vegas zostaje w Vegas Luki! Naucz się tej jednak zasady! – śmiała się
Lena pomagając uciszyć go Ane.
- Poczekaj jak
to było… - wyrywał się Lukas. - Czy ktoś… - chłopak walczył z dziewczynami,
które próbowały go uciszyć przez co śmiechu było co nie miara, ale i tak udało
mu się dokończyć. - Czy ktoś tutaj
zamawiał panie do towarzystwa?! Nigdy nie zapomnę jak zawzięcie walczyłaś Lena
z Prevcem, albo z jakim limem pod okiem wrócił Michi po waszym pierwszym
spotkaniu. – Lukas śmiał się w niebogłosy podobnie jak dziewczyny.
Jedynie dwóm panom nie było do śmiechu.
- Dość! – krzyknęła Ana skacząc na kolegę
powodując jego upadek. – Nie słuchajcie go chłopcy. On nie wie co mówi.
Lena z miną niewiniątka popatrzyła na
Thomasa również walcząc ze śmiechem.
- Och! Gdybym ja cię tak nie kochał! –
warknął nagle Gregor wciągając Ane w swe ramiona tym samym uwalniając Lukasa.
- No właśnie! – podchwycił Thomas. – Oj
dobrze bym cię przez kolano przełożył! – rzekł kręcąc głową w stronę Leny.
Dziewczyna jednak za nic miała jego
groźby, ponieważ zrozumiała kolejną aluzję chłopaka. Ponownie powiedział jej,
że ją kocha, z tym że nie tak dosłownie.
- Ja już tam wiem, przez co byś bracie
Madlen najchętniej przełożył, ale nie powiem tego głośno. – walnęła nagle Ana
co wszyscy kwitowali gromkim śmiechem.
Lena pokręciła tylko głową z zażenowania,
po czym w końcu już delikatnie się uspokajając, ruszyli w dalszą drogę.
Darując już sobie przykład rozwrzeszczanej
bandy nastolatków, kolejne metry mijali nie zwracając na siebie większej uwagi
przechodniów. W końcu co tu dużo mówić… Każdy z osobna był w pewnym stopniu
jakimś mistrzem, ale wszyscy mieszkańcy Spittal byli już do tego
przyzwyczajeni. Widok Thomasa czy Ane nie robiło na nich wrażenia. Inaczej
jednak było z Gregorem, któremu towarzyszyły ukradkowe spojrzenia czy nawet
szepty. Przyjmował to jednak z uśmiechem na twarzy i maszerował równo ze swoimi
przyjaciółmi. Co do Madlen. No niestety, a może i stety łyżwiarstwo nie było
tak popularnym sportem w Austrii co skoki, dlatego nie każdy ją kojarzył. No
może jedynie z afery miłosnej Thomasa.
- Coś wymarłe dzisiaj to miasto. –
zauważył nagle Morgi.
- No właśnie… Wszystko jest zamknięte. –
szybko dodała Ana. – Lukas? Jesteś pewny, że będzie gdzie napić się tego piwa?
- Oj o to się nie martwcie, bo impreza
będzie przednia! – zaśmiał się w głos, a czwórka przyjaciół popatrzyła na
siebie z konsternacją.
Nagle dało się słyszeć jakąś muzykę?
- Co to? – zainteresowała się Ana poznając
powoli głos wokalisty jak i tekst piosenki. – Chłopcy… Chyba wasz idol śpiewa.
Freddie Mercury we własnej osobie.
I miała rację, ponieważ wokół nich rozbrzmiała
piosenka Queen – We are the champions.
- No nie wierzę! – zaśmiał się nagle
Thomas i czym totalnie zaskoczył Madlen pociągnął ją szybko w stronę wyjścia z
uliczki, która dzieliła ich od rynku.
Oboje stanęli jak wryci, chociaż chyba to
blondynka była bardziej zszokowana. Nie wiedziała czy lepiej uciekać czy może
jednak… Spojrzała zaskoczona na śmiejącego się Morgiego.
- Co do… - Ana nie dokończyła myśli,
ponieważ zaniemówiła równie szybko jak pozostała dwójka.
Na końcu doczłapał się Gregor, na którego
widok tłum zawrzał! O tak… Na środku rynku wniesiona była spora scena, a
niemalże wszyscy mieszkańcy miasteczka zebrali się by celebrować obecnych dziś
mistrzów w swojej miejscowości. Wielkie transparentny przedstawiały podobizny
obecnych tutaj zwycięzców. Okazało się, że Spittal z rodziną Morgenstern na
czele zorganizowali małą imprezę wieńczącą koniec sezonu. Tego nikt się nie
spodziewał. Czwórka przyjaciół stała z rozdziawionymi buziami. Ana patrzyła na
twarze tylu znajomych jej osób. To co się tutaj działo przechodziło jej
najśmielsze pojęcie. Gregor nie mogąc powstrzymać uśmiechu na buzi patrzył na
te wszystkie młode nastolatki trzymające w rękach jego zdjęcia i co tu dużo
mówić… rozwrzeszczane wręcz prosiły się o jego zainteresowanie. A jemu… najzwyczajniej
w świecie się to podobało. Co do Thomasa, on już przeżył kilka razy takie
powitanie, więc dla niego nie było to nic nowego, jednak… Coś się zmieniło. Nie
wiedzieć czemu, a raczej może i wiedzieć co rusz widział sporej wielkości
napisy: Lena i Thomas! Kibicujemy Wam!
Tak, to zdecydowanie było miłe. Wiedzieć, że ludzie się z nimi solidaryzują.
Zerknął z ukosa na Madlen obejmując ją ciaśniej swym ramieniem. Czekał aż
dotrze do niej to co tutaj się działo. I rzeczywiście Lena potrzebowała chwili
by zrozumieć co tak naprawdę wszyscy przygotowali. Patrzyła skrzącymi się
oczyma na jej falujące na wietrze zdjęcie… zdjęcie z mistrzostw, na którym
cieszyła się złotym medalem. Ale skąd? Jak? Była by w stanie zrozumieć
mieszkańców Villach, ponieważ była częścią ich społeczności, ale Spittal?
Spojrzała na Thomasa. No cóż… właśnie to do niej dotarło. Właśnie to są skutki
bycia dziewczyną mistrza… mistrza, którego zna cały świat. Potem cała czwórka
nie była już w stanie dywagować nad tym, po co i dlaczego, ponieważ tłum ich
porwał, a burmistrz zaczął oficjalne powitanie.
Celebracji ich nie było widać końca…
Chociaż każdy z osobna chciał inaczej spędzić ten dzień, to chcąc nie chcąc,
ale bardziej chcąc musieli przez to przejść i po prostu od początku do końca
wysłuchać wszystkich gratulacji i podziękowań. Za to, że w tak piękny sposób
reprezentują ojczysty kraj. Oczywiście nie obyło się bez wręczenia kluczy do
miasta oraz odsłuchania hymnu. Potem zrobiło się trochę luźniej, ponieważ
spiker począł żartować, a kulminacją był krótki filmik ze wspólnych wyjazdów
całej czwórki. Kto by pomyślał, że jednak ktoś ich tam potajemnie czasem
filmuje. Śmiechu było co nie miara, a i miło było powspominać minione miesiące.
- Cóż… - w pewnym momencie zaczął
organizator całego zajścia. – Nie spodziewaliśmy się dziś całej waszej czwórki,
co nie znaczy, że oczywiście nie jesteśmy z tego zadowoleni. To zaszczyt dla
nas, gościć w naszym skromnym miasteczku takie osobistości jak wy. Nie będziemy
jednak więcej przynudzać. Pragniemy powiedzieć tylko jedno. – tutaj zwrócił się
do Ane i Gregora. – Ana, jesteś naszą małą iskierką odkąd poszłaś w ślady
Thomasa, chcę byś wiedziała, że całe miasto stoi za tobą murem. To tyczy się
również ciebie panie Schlierenzauer. Spittal nie wierzy w żaden doping.
Jesteśmy pewni w stu procentach, że nie pomagaliście sobie żadnymi środkami
niedozwolonymi. Nie damy wiary w żadne oszczerstwa, a ten który szerzy te
bzdury… niech zginie w czeluściach Mordoru. – po czym cały tłum zawrzał ze
śmiechu, podobnie jak czwórka przyjaciół, chociaż Ana ze łzami w oczach
spoglądała po wszystkich tu zebranych osobach.
Potem nastała chwila krótkich przemówień,
oczywiście nie obyło się bez zabawnych anegdot. A na koniec? Thomas popryskał
wszystkich szampanem w zasięgu kilku metrów dookoła siebie. Następnie gwiazdy
opuściły scenę by móc w końcu podziękować rodzinie Morgenstern za
zorganizowanie tego wydarzenia.
- No, konspiracja na najwyższym poziomie.
– zaśmiał się Thomas biorąc swą mamę w ramiona.
- Oj tam od razu konspiracja… Należy wam
się… Wszystkim. – tutaj znacząco spojrzała na Gregora.
- Dziękujemy, naprawdę… Nie spodziewałam
się. – uśmiechnęła się Lena. – Chyba się zaraz rozpłacze. – dodała piskliwym
głosikiem obcierając kąciki oczu.
- Nie plac ciocia. – odezwał się mały
Chris łapiąc ją za rękę, więc Lena nie namyślając się długo chwyciła chłopca na
ręce.
- Nie. – rzekła nagle Ana. – Lena ma
racje. Dziękujemy, naprawdę. Za wszystko. – i chwyciła matkę znacząco za dłoń.
- To dla nas bardzo dużo znaczy. –
usłyszeli nagle głos Gregora. – Te oskarżenia… Tak, to moja wina. To, że
oskarżają mnie jakoś bym zniósł, ale nie mogę pozwolić by oczerniano osobę,
którą kocham. Dlatego zrobię wszystko by to jakoś odkręcić. Obiecuję to
państwu.
Franz z uśmiechem poklepał szatyna po
plecach dając mu znak, że jest zadowolony ze słów chłopaka.
- No właśnie dzieci… Co wy tak w ogóle
zamierzacie z tym zrobić? – zapytała Gudrun.
Ana porozumiewawczo spojrzała na Gregora.
Przyszedł chyba czas na poważne rodzinne rozmowy. Miała również nadzieję, że
będzie to czas, kiedy Gudrun jednak zda sobie sprawę, że Gregor jest dla niej
bardzo ważną osobą, ba, najważniejszą.
- Dobrze, to my
chyba was zostawimy… z tym krwiożerczym tłumem napalonych fanek. – zaśmiał się
nagle Marcus kiedy Ane z Gregorem i rodzicami oddalili się do pobliskiej
kawiarni.
Lena wraz z
Thomasem od razu odwrócili się w kierunku wskazanym przez narzeczonego
Christiny. No tak… Na nich spadł obowiązek rozdania autografów. Lena przełknęła
głośno ślinę, mimo to chwyciła swego ukochanego za rękę i znacząco się
uśmiechnęła.
- Dasz radę? –
usłyszała z jego ust.
Zwęziła oczy.
- Co? Przeżyć
wzdychające do ciebie laski? – zapytała kokieteryjnie. – Oj Morgi… Ja sama nią
jestem! – zaśmiała się. – Halo! – krzyknęła nagle. – Dziewczyny, która chce
zdjęcie z Thomasem? – zawołała w stronę stojących nieopodal nastolatek, które o
mało co nawzajem się nie tratując ruszyły w stronę blondynki.
- Do dzieła
bracie! – zaśmiała się Verena i pchnęła blondyna na przód.
On tylko kręcąc
głową zaczął zastanawiać się jak się z tego wykręcić, ponieważ… dobrze wiedział
co go czeka. Jednak to co za chwilę zastał… totalnie go zaskoczyło. Madlen
zgromadziła wokół siebie niemały tłumek dziewczyn i najzwyczajniej w świecie
robiła sobie z nimi zdjęcia. Dosłownie nie mógł w to uwierzyć. Czy ona chce go
zamordować? Mimo wszystko nie mógł
powstrzymać uśmiechu wpełzającego mu na usta. Chwycił więc telefon do ręki.
- Dziewczęta! –
zawołał. – Uśmiech proszę! – i cyknął im parę fotek z jego ukochaną na czele.
Pisku i wrzasku
nie było widać końca. Starał się nie przerzucać oczyma, ale nie za bardzo mu
się to udawało.
- Ja pierdziele!
Sam Morgi robi nam zdjęcia?! Czy ja śnie?! – dało się słyszeć z tłumu.
- Thomas! Dołącz
do nas. – rzekła nagle Madlen.
Thomas kręcił
głową. Przecież zaraz ich zjedzą... go zjedzą, a on potem nie poradzi sobie z
jej zazdrością. Widząc jednak jej roześmianą twarz, nie potrafił jej odmówić.
Zrobił krok w stronę damskiego tłumu przez co dało się słyszeć jeszcze większy
wrzask i rumor.
- Gdybym miał
większe ramiona objął bym was wszystkie, no ale niestety. – rzekł z uśmiechem
obejmując tylko Len, co dziewczęta oczywiście skwitowały głosem zawiedzenia,
ale chichoty dało się słyszeć jeszcze długo potem jak fotografowie robili im
zdjęcia.
Potem Thomas
zaczął rozdawać autografy podobnie jak Madlen. Starał się nie spuszczać z niej
wzroku, ale… ona co chwila z kim innym robiła sobie zdjęcia! Czy ona oszalała?
Nie dadzą im przecież spokoju! A takie miał plany na ten dzień…
- Lena… - rzucił
ostrzegawczo, a blondynka tylko zaśmiała się w odpowiedzi.
- Tak bardzo się
cieszę, że jesteście razem… Ona ma na ciebie to znaczy na pana… to znaczy… o
boże… chyba zemdleje zaraz. – usłyszał od której z dziewczyn.
- Skarbie… -
odchrząknął po chwili kiedy spory tłumek zaczął go wręcz obezwładniać. – Czy
mogłabyś… - nie dokończył, ponieważ kolejne nastolatki zaczęły go zagadywać.
Lena
zachichotała zastawiając usta dłonią.
- Przepraszam, a
czy ja również mogę dostać autograf? – zapytała przedzierając się bliżej
chłopaka.
Dziewczyny
oczywiście ją przepuściły czując wobec niej pewien respekt. Po drugie, co tu
dużo mówić… Lena bardzo dobrze to rozegrała. Dała im wolną rękę i zachęciła
Thoma do interakcji, dlatego dziewczyny były jej za to wdzięczne. Kiedy
pojawiła się w zasięgu rąk Morgena, ten nie zastanawiając się ani chwili dłużej
wciągnął ją w swoje ramiona.
- Dziewczyny,
naprawdę nie chciałabym wam go zabierać, ale same rozumiecie. – uśmiechnęła się
obejmując blondyna ręką w pasie. – Obiecuję jednak, że odpowie na każdy wasz
list.
Dźwięk zawodu
rozległ się po rynku. Fanki jednak przyjęły informacje do wiadomości i puścili
parę wolno. Przecież to Spittal, Thomasa mogą spotkać na każdym kroku.
- Niemożliwica.
– odrzekł Tom przygważdżając Len do swego ciała obiema rękami.
- Pamiętaj
Morgi… Ja je doskonale rozumiem. Sama jestem twoją najwierniejszą fanką.
Przyjaciół trzymaj blisko… Wrogów jeszcze bliżej. – zaśmiała się. – Nie no
żartuje… Po prostu, chciałam dać im chwile radochy, ponieważ… One tylko na
twoje chwilowe zainteresowanie mogą liczyć, a ja…
- A ja jestem
cały twój. – rzekł i wpił się w jej usta nie zważając na tłum dookoła.
Kiedy się od
siebie oderwali Lena z bordowymi wręcz wargami spoglądała rozanielona na
Thomasa, a i on nie był jej dłużny w zadowolonym spojrzeniu. Chwycił jej rękę i
poprowadził do dalszego imprezowania, ponieważ fetka na rynku dopiero się
rozpoczynała.
~~~~
Witajcie Kochane!
Pojawiamy się tutaj dopiero po raz drugi, ale szczerze możemy powiedzieć, że przestawiłyśmy się już na ulepszenia blogera. Mamy nadzieję, że strona wizualna bloga Wam się podoba, lecz jeśli jest coś co wymaga poprawy prosimy o zgłaszanie tego w komentarzach. Może rzeczywiście Wy prędzej zauważycie niedociągnięcia :)
Bardzo się cieszymy, że udało Wam się nas odnaleźć. Co prawda z komentarzem trafiły tylko i aż Alikus, Verity i Tyśka, które serdecznie pozdrawiamy, ale koniec końców wejść jest dosyć sporo, więc mamy nadzieję, że anonimki również zawitały i zakodowały w głowach nowy adres :)
Co do rozdziału, jak wrażenia? Początek pełen negatywnych emocji, środek już bardziej zabawny, a końcówka? Kto by się spodziewał, że Lenka taka cwana jest haha. No cóż, okazało się, że jej strategia naprawdę jest dobra. Co w następnym rozdziale? Jak wskazuje na to ostatnie zdanie - ciąg dalszy imprezy, na której... oj różne rzeczy mogą się wydarzyć :D Czekajcie cierpliwie!
Nie pozostało nam więc nic innego jak życzyć na dziś Skoczkom wiatru pod narty (ale takiego by konkurs mógł się odbyć), a Wam i Nam bardzo emocjonującego widowiska :)
Do napisania!
Ania&Madziusa
~~~~
Witajcie Kochane!
Pojawiamy się tutaj dopiero po raz drugi, ale szczerze możemy powiedzieć, że przestawiłyśmy się już na ulepszenia blogera. Mamy nadzieję, że strona wizualna bloga Wam się podoba, lecz jeśli jest coś co wymaga poprawy prosimy o zgłaszanie tego w komentarzach. Może rzeczywiście Wy prędzej zauważycie niedociągnięcia :)
Bardzo się cieszymy, że udało Wam się nas odnaleźć. Co prawda z komentarzem trafiły tylko i aż Alikus, Verity i Tyśka, które serdecznie pozdrawiamy, ale koniec końców wejść jest dosyć sporo, więc mamy nadzieję, że anonimki również zawitały i zakodowały w głowach nowy adres :)
Co do rozdziału, jak wrażenia? Początek pełen negatywnych emocji, środek już bardziej zabawny, a końcówka? Kto by się spodziewał, że Lenka taka cwana jest haha. No cóż, okazało się, że jej strategia naprawdę jest dobra. Co w następnym rozdziale? Jak wskazuje na to ostatnie zdanie - ciąg dalszy imprezy, na której... oj różne rzeczy mogą się wydarzyć :D Czekajcie cierpliwie!
Nie pozostało nam więc nic innego jak życzyć na dziś Skoczkom wiatru pod narty (ale takiego by konkurs mógł się odbyć), a Wam i Nam bardzo emocjonującego widowiska :)
Do napisania!
Ania&Madziusa
Hej kochane :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak i całe opowiadanie fantastyczny, boski. Znów nie mogłam przestać się śmiać, choć rozdział mógłby być nieco dłuższy…
Oj konspiracja rodzinna zdecydowanie na najwyższym poziomie, ale fajnie, że została zorganizowana taka wielka impreza dla całej czwórki, która zarazem jest daniem wyrazu wsparcia dla Ann oraz Gregora, bo co jak co, ale takiej pozytywnej energii oni w tym momencie właśnie potrzebują...
Czy ja dobrze przeczytałam? Michelin? O tak, tak, tak ! ! ! Już nie mogę się doczekać kiedy Michi się pojawi i jestem pewna, że jak trzeba będzie to pomoże w rozprawieniu się z Dominiką-diablicą, która wkurza mnie coraz bardziej…
A Lenka wiadomo, że jest najlepsza :-)
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
BU$KA <3 :*
Hej dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super, nie zawsze mogę komentować Wasze rozdziały ale jestem i zawsze je z wielką ochotą czytam :)
Miłość między Madlen i Thomasem kwitnie cały czas ale chyba się nie doczekamy aż Thomas powie wprost Lenie że ją kocha ;)
Gregor jeszcze trochę będzie musiał się postarać aby rodzice Any mu zaufali. Ale widać że kocha Ane i zrobi wszystko żeby zakończyć tą sprawę z dopingiem.
Czekam na następny rozdział :)
Pozdrawiam,
Klaudia
Hej Dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle super :) Akcja ruszyła z kopytka z tego, co widzę, czas na podjęcie poważnych kroków.
Widzę, że szykuje się powrót Michelina i to jest dopiero news :D a zazdrość chłopaków aż z nich kipi - aż dziwne, że im para nie bucha uszami... Już nie mogę się doczekać kolejnej części, zapowiada się rewelacyjnie.
A ta impreza na rynku, tego bym się nie spodziewała bo rodzicach rodzeństwa Morgenów, ale niespodzianka jak najbardziej na plus, nawet Gregor się załapał hehe ;)
Czekam na ciąg dalszy jak zawsze :)