- Myślałem,
że ja zaspokoję twój głód. – odrzekł prowokacyjnie kładąc swą rękę na jej
kolanie.
Lena
przełknęła głośno ślinę. Każdy jego gest przyprawiał ją o szybsze bicie serca i
niespokojne, ale przyjemne uczucie w dolnych partiach jej ciała.
- Owszem,
ale… chyba nie chcesz bym straciła siły… do poskromienia twojego temperamentu?
– zapytała niby to beztrosko spoglądając przez szybę.
W
rzeczywistości patrzyła na niego kontem oka. Thomas w odzewie zredukował biegi
i zjechał na lewy pas chcąc wyminąć samochody jadące przed nim, jak gdyby gonił
za czymś na co miał… ogromną ochotę. Madlen zaśmiała się w duchu, ale położyła
dłoń na spoczywającej ręce chłopaka na jej kolanie i nieznacznie się
uśmiechnęła. Tak… dziś szykuje się kolejny magiczny wieczór.
Po
niedługiej chwili parkowali już pod jednym z Villachijskich supermarketów. Lena
nie czekała aż Thomas otworzy jej drzwi auta, przecież nie była jakąś
księżniczką. Ochoczo wyskoczyła z samochodu i pierwsza pognała w stronę wózka
na zakupy. Potem ciesząc się jak małe dziecko zaparła się na obręczy wózka i
odpychając się kilka razy ruszyła w stronę swego blond przystojniaka. Morgi
patrzył na jej dziecinne poczynania ze uśmiechem. Była taka beztroska. Taka
radosna… taka jego. Nie mógł się nie uśmiechnąć. Pokręcił z niedowierzaniem
jednak głową. Czasem zapominał, że ona jest jeszcze nastolatką. Dorosłą
kobietą, ale jednak 18-latką. Nie żeby mu to przeszkadzało, bo sam czuł się
przy niej młodziej. Ale Lena niekiedy, no dobrze, przez większość czasu
potrafiła być tą bardziej dorosłą, poważną czy ułożoną. Równocześnie czasami
umiała odpuścić i po prostu dać ponieść się emocjom. Wiedział, że jest teraz
szczęśliwa, a chyba przecież o to chodziło. By powodować uśmiech na jej twarzy.
Nie zastanawiając się więc ani minuty dłużej, nie pozwolił jej zeskoczyć z
wózka tylko chwycił jego rączki i rozpędził go mówiąc przy tym by się trzymała.
Zachowywali się jak małe dzieci, ale radości i ubawu mieli przy tym niezliczoną
ilość. Jak wariaci, śmiejąc się w głos wkroczyli do budynku i dopiero kiedy
zostali upomniani przez ochroniarza delikatnie się uspokoili i jak na dorosłych
ludzi przystało błądzili między pułkami w poszukiwaniu odpowiednich produktów.
- Lena? –
blondynka usłyszała nagle z oddali swoje imię w momencie kiedy Tom obracał ją
wokół własnej osi.
Tak. Taniec
w supermarkecie również zaliczyli.
- Rita? – ku
parce zmierzali koleżanka Leny z liceum – Rita wraz z chłopakiem Rogerem.
Cała czwórka
dobrze się już znała, po szaleństwach studniówkowych. Dziewczyny przywitały się
buziakiem w policzek, a chłopcy jak na mężczyzn przystało uścisnęli sobie
dłonie.
- Czyli
jednak? – zapytał Roger.
Morgeny
popatrzyli pytająco.
- Te
wszystkie plotki… - wyjaśniła nieśmiało Rita.
Tom
mimowolnie mocniej objął Madlen w talii. Zaznaczanie swojego terytorium… chyba
tak łatwo się tego nie oduczy. Zbyt długo o nią walczył.
- Och… -
westchnęła Madlen.
Nigdy
wcześniej nie zastanawiała się jak ta cała sytuacja między nią a Thomasem,
którą media tak wyeksponowały odbije się na jej znajomych czy przyjaciołach.
- Tak.
Oficjalnie jesteśmy razem. – oznajmiła jednak spoglądając z czułym uśmiechem na
swego ukochanego.
- To
wspaniale! – szczerość bijąca od Rity spowodowało, że serce Leny uniosło się o
kilka metrów.
Odetchnęła z
ulgą.
- Zawsze wam
kibicowałam. – koleżanka serdecznie się uśmiechnęła.
-
Dziękujemy. – odrzekł tym razem Thomas.
- Nie
wierzcie proszę nigdy gazetom.
- No coś ty
Lenka! – od razu zaprotestowała Rita. – My jak i cała szkoła stoi za tobą
murem. Nawiasem mówiąc, gratuluję złota.
Lena
zarumieniła się lekko spuszczając wzrok. Nie sądziła, że ktokolwiek śledzi jej
sukcesy.
- Och Madlen
już nie bądź taka skromna. – zaśmiał się Roger.
- Taka już
jej natura. – Tom obdarował blondynkę czułym uśmiechem. – Ale tak z innej
beczki. Macie ochotę wpaść do nas na jakieś piwo dziś wieczorem? Może nawet
teraz?
Widać było
po całej pozostałej trójce szczere zaskoczenie. Lena nie mogła uwierzyć, że
Thomas z własnej woli zaprasza JEJ znajomych… Następnie poczuła dziwne uczucie
zawodu, ponieważ chciała ten wieczór spędzić z nim sam na sam, a potem
spojrzała na twarz Rity i dotarły do niej kolejne jego słowa… Do nas…
Wstrzymała oddech.
- Och nie…
bardzo żałujemy, ale matura za pasem… Jutro szkoła.
- Możemy
umówić się na inny termin. – zaproponował Roger.
Lena na samą
myśl jutrzejszego przymusowego wyjścia na zajęcia posmutniała. Czas wrócić do
szarej rzeczywistości…
- Wiecie co…
- zaczęła jednak, ponieważ w jej głowie już układał się wspaniały pomysł. – Co
powiecie na ognisko u mnie na działce po maturze?
- Czemu nie.
– uśmiechnął się Roger.
- O tak!
Super plan! – ucieszyła się Rita. – Ale będzie reszta skoczków? – przy tym
pytaniu palnęła Len znacząco łokciem przez co obie panie dziewczęco
zachichotały.
- O to nie
musisz się martwić. – odrzekła Madlen.
- Świetnie!
To jesteśmy umówieni. – oznajmił Tom.
- Jesteśmy w
kontakcie jak coś. Lena gdybyś potrzebowała jakichś materiałów bądź notatek wal
śmiało.
- Będę
pamiętać. Miło było was widzieć.
- I
nawzajem. – uśmiechnął się Roger, po czym miło się pożegnali i każda z par
ruszyła w swoją stronę.
Para
blondwłosa odprowadziła znajomych wzrokiem, po czym Madlen została nagle
wciągnięta w ramiona Thomasa.
- Inni
skoczkowie tak? – zapytał.
- No wiesz…
Michie, Mario, Koffi… - zaczęła wymieniać łyżwiarka.
Morgi
wciągnął ostro powietrze, ponieważ byli to jakby nie patrzeć jej adoratorzy.
Przeczesał nerwowo dłonią włosy, po czym nieznacznie się rozglądając wbił się w
usta Leny miażdżąc jej wargi swoimi. Lena nie będąc przygotowaną na taki atak
wpadła na pułki za sobą. Ta jego drapieżność, gwałtowność, niedelikatność,
zaborczość, a przede wszystkim władczość trochę ją przerażało, ale bardziej
chyba kręciło i podniecało, z tym, że nie chciała się do tego przyznać przed
samą sobą. Kiedy poczuła jak ręka Toma wędruje niebezpiecznie pod jej bluzką,
przegryzła delikatnie jego wargę chcąc w ten sposób ostudzić jego poczynania.
Thomas jednak tylko jęknął w jej usta nie przestając obezwładniać jej zmysłów
ruchami swojego języka. Dziewczyna wiedziała, że jeśli tego teraz nie przerwie
może nie być za wesoło… Złapała więc poły jego koszuli i delikatnie odepchnęła
na tyle na ile jego kleszczowy uścisk jej pozwalał. Oboje ciężko oddychali
spoglądając sobie z intensywnością w oczy. Thomas opierał jedną rękę na półce z
płatkami do mleka, a drugą miażdżył biodro blondynki. Oparł czoło o jej i
próbował uspokoić swoje skołatane nerwy.
- Kocham cię
Thomas… - szepnęła Madlen. – I wyjdźmy stąd zanim zerwę z ciebie tę koszulę. –
dodała na bezdechu.
Potem
poczuła mocne szarpnięcie ręki, ponieważ Morgi pchając wózek jednocześnie
ciągnął dziewczynę za sobą jak najbliżej wyjścia. Przy kasie załatwili sprawę
błyskawicznie i jeszcze szybciej znaleźli się przy samochodzie.
- Madlen… -
rzekła ochryple Thomas kiedy zakupy były już zapakowane do auta.
Chwycił jej
twarz w dłonie.
- Powiedz to
jeszcze raz.
- Ale co? –
dopytywała dziewczyna kładąc swoje ręce na jego biodrach.
- Że mnie
kochasz. Tylko mnie.
- Thomas… -
teraz to ona chwyciła jego twarz w dłonie. – To co czuję do ciebie… nie ma
takich słów by to opisać. Kocham cię… to za mało. – mówiąc to czuła jak do oczu
zaczynają napływać jej łzy.
Morgi nie
był w stanie wypowiedzieć słowa. Wciągnął ją więc tylko w swoje ramiona będąc
już o wiele delikatniejszym. Zdał sobie też sprawę, że tak ją należy traktować…
jak skarb. Łącząc usta w czułym pocałunku postanowili, że dłużej nie mogą już
przebywać w miejscu publicznym, gdzie tak naprawdę każdy zwracał na nich swoją
uwagę. Wsiedli więc do auta i odjechali w stronę apartamentu Thomasa by tam
dalej czcić swoją miłość.
- Tomi… -
zaczęła Lena kiedy z torbami pełnymi zakupów jechali windą na siódme piętro
gdzie znajdowało się mieszkania Thomasa. – Dlaczego ich zaprosiłeś? –
dokończyła swoją myśl widząc jego pytające spojrzenie.
- A co w tym
złego? – zapytał skoczek przepuszczając blondynkę w rozsuwających się drzwiach.
- No nic tylko…
- To chyba nasi
wspólni znajomi prawda? Dlaczego miałem ich nie zapraszać skoro naprawdę ich
lubię? – kontynuował rozmowę przekręcając klucz w zamku. – Po drugie chyba nie
sądziłaś, że zawsze będziemy przebywać tylko w towarzystwie skoczków? Mówiłem,
że chcę zaistnieć w twoim życiu prawda? Jesteśmy razem, więc twoi znajomi to i
moi znajomi. Przyszedł chyba czas bym wszystkich poznał. Czy nie na tym polega
związek?
- No chyba taak…
- Lena była zbyt oszołomiona wyznaniami blondyna, by odpowiedzieć coś bardziej
konkretnego.
Mimo wszystko
dręczyło ją coś jeszcze. Poczęła wyciągać i segregować produkty nie wiedząc jak
zacząć ten temat, ponieważ od zawsze był dla nich trudny, a Morgi bardzo szybko
się irytował na jej odmowy.
- Thomas, a
dlaczego zaprosiłeś ich do nas. – zaakcentowała ostatnie słówko. – Skoro… - ale
blondyn nie pozwolił jej dokończyć.
- Bo to
mieszkanie jest nasze. – on również twardo zaakcentował ostatni wyraz. – Moje i
twoje. – kontynuował odsłaniając rolety z okien. - Co moje to i twoje. Mam nadzieję,
że co twoje to i moje, ale nie będę tego wymagał. Wystarczy byś ty wzięła
wszystko co moje.
Madlen drżącymi
rękoma płukała piersi z kurczaka będąc totalnie wyprowadzoną z równowagi… w
dobrym tego słowa znaczeniu. To co powiedział przeraziło ją i jednocześnie
sprawiło, że chciało jej się śpiewać. Tom dał jej chwilę by przyswoiła jego
słowa, więc w ciszy zajął się czyszczeniem kurek (w sensie takich grzybów),
ponieważ mieli w zamiarze przyszykować na dzisiejszą kolację makaron penne z
kurczakiem w sosie śmietanowo-kurkowym. Kiedy dziewczyna osuszyła filety oparła
się plecami o blat i spuszczając wzrok zaczęła nerwowo skubać skórki wokół
paznokci.
- Morgi… nie
możesz tak do mnie mówić. To wszystko mnie przeraża. Ty, my… to, że mnie
kochasz… Boże! Czuję się jakbym wygrała los na loterii. Ale… nie, to mieszkanie
nie jest moje. Nie możesz tak mówić, nie chcę. – zanim się spostrzegła Tom
uniósł ją z podłogi aż klapnęła na blat i bez ceregieli znalazł się blisko
niej, między kolanami.
- Jeśli sobie
życzysz twoje nazwisko może znaleźć się w miejscu współwłaściciela tej
nieruchomości. – oznajmił poważnie.
- Doskonale
wiesz, że nie o to chodzi.
- Nie chcesz by
było twoje?
- Chcę byś tylko
ty był mój. – oplotła jego szyję ramionami.
- Ale skoro
bierzesz mnie to również wszystko co jest moje. Lena spójrz sama! Znasz lepiej
tę kuchnię niż ja. Wiesz gdzie leży cukier, gdzie znajduje się kawa. W którym
miejscu trzymamy mąkę. Gdzie sięgnąć by odnaleźć makaron. W której szafce
znajduje się mikser, a ja do dziś nie potrafię uruchomić piekarnika. To ty
wiedziałaś, że lepiej jeśli salon ocieplimy kolorami zważywszy na fakt, że
kuchnia jest taka chłodna. Te wszystkie dodatki… codziennie świeże kwiaty. To
twoja ręka sprawiła, że to mieszkanie jest domem. Jest naszym domem.
Madlen patrzyła
szeroko otwartymi oczyma na mówiącego Morgena. Te wszystkie słowa nie mieściły
jej się w głowie, ale musiała przyznać mu rację. Zaśmiała się pod nosem.
- Ten piekarnik
naprawdę nie jest taki trudny w obsłudze.
- Och Lena… -
chłopak utonął w jej puszystych włosach. – Zamieszkaj ze mną.
- Przekonaj
moich rodziców. – odrzekła zanim zdążyła ugryźć się w język.
Niestety Thomas
już spoglądał jej badawczo w oczy.
- To znaczy, że
się zgadzasz?
- Kochanie, o
niczym tak nie marzę jak o dzieleniu życia z tobą, ale to nie jest takie
proste.
- To jest bardzo
proste! – uśmiechnął się Morgi. – Powiedz mi Lena… zastanawiałaś się w ogóle
gdzie chcesz studiować? Może rzeczywiście pospieszyłem się z tym mieszkaniem,
ale to nic. Wynajmie się, a później zostanie dla naszych dzieci jeśli
oczywiście będą chciały tu mieszkać. – Lena poczuła jak kreci jej się w głowie.
Co on
wygadywał?!
- Może
powinniśmy zdecydować się na inne miasto? Wiedeń? Uniwersytet Wiedeński?
Dlaczego nie? A może jednak Innsbruck? Uniwersytet im. Leopolda
Franzensa? Miałabyś blisko do Ane, bo pewnie gołąbeczki nie będą mogły żyć na
odległość. Myślałaś o tym w ogóle?
- A może Uniwersytet
Johannes Kepler w Linzie? Miałabym blisko do Michaela. – zapytała Lena chcąc
rozładować atmosferę i widząc wyraz twarzy Thomasa głośno się zaśmiała. – Oj
Thomas… I co? Zostawimy tak wszystkich i wyjedziemy?
- Hmm… to jeden z
pretekstów by zamieszkać razem. – jego brwi to unosiły się to opadały w dół.
- Głuptasie. –
skwitowała Madlen. - Chyba nie chcę
zostawiać rodziców. Do rozpoczęcia studiów mam jeszcze trochę czasu, ale skoro
jesteśmy już przy tym temacie… Myślałam raczej o studiach mobilnych, ponieważ…
- zastanowiła się chwilę czy wyznać mu prawdę.
- Ponieważ?
- Bo… nie chcę cię
zostawiać.
- Zostawiać?
- Znaczy… nie chcę byś
to ty zostawił mnie.
- Nigdy cię nie
zostawię!
- Zostawisz… 29
listopada. – spuściła wzrok będąc zawstydzoną tego co mu insynuowała.
Morgi uniósł jej twarz
ręką.
- Naprawdę już zaczęłaś
przejmować się kolejnym sezonem, gdy ledwie ten się skończył?
- Nawet nie zdajesz
sobie sprawy kiedy to minie… - dziewczyna posmutniała. – I totalnie nie wiem co
wtedy zrobimy.
- Nie martw się na
zapas. Wtedy będziemy się nad tym zastanawiać. Mimo wszystko nie powinnaś
rezygnować z możliwości kształcenia się z mojego powodu. – Madlen spojrzała
podejrzliwie.
- Kim jesteś i gdzie
zabrałeś mojego Thomasa? – Morgi zaśmiał się na te słowa.
- Thomasa tu z nami nie
ma, ale jest… Morgeminator! – uśmiechnął się szelmowsko i wpił w usta
blondynki, natarczywie atakując ją całą swoją osobą.
Lena nie zdążyła nawet
pisnąć, a potem już nie dała rady, ponieważ obezwładniający dotyk chłopaka
rozpuścił jej mięśnie, powodując, że mogła tylko odpowiadać na jego wszelkie
pieszczoty.
Gorące pocałunki
skończyły się jednak tak szybko jak zaczęły, gdyż z torebki blondynki dało
słyszeć się głos telefonu. Jak się oboje domyślili była to Ana, na której
wieści niecierpliwie czekali.
***
Chłodny wiatr dość
szybko dał we znaki starszej blondynki. Chwila spaceru dobrze jej zrobiła. 2
koguty, jedna kura, czyli ona... Serio? Aż tak musieli dać znać o swoich
męskich instynktach? Czy jej życie musiało być aż tak skomplikowane? Każdemu z
nich zależało na jej pomyślności, ale każdy wyrażał to w inny sposób... Tak
bardzo brakowało jej w tym wszystkim szczerej rozmowy z Leną. Choć nie była pod
ręką, kto powiedział, że nie można zadzwonić i pogadać? Dziewczyna postanowiła
wdrożyć myśl w życie i wykręciła znaną sobie kombinacje cyfr.
- Ana?
- Lena... Mam dość! Ja
nie wytrzymam w tym kurniku dłużej niż 5 minut!
- Ana spokojnie... Co
się dzieje?
- Gregor z Michim się
nie dogadują...
- A dziwisz się im? I
jeden i drugi ma ku temu powody...
- Lena wiem, ale żeby
aż tak? Przecież te pieprzone koguty wyskoczą z piór zanim wrócę!
- Co zrobią? Jak ich
nazwałaś? - zaśmiała się głośno Lena, wywołując uśmiech również na twarzy
znajdującej się po drugiej stronie blondynki.
- Pieprzone koguty,
które biją się o kurę w kurniku...
- A tą kurą jesteś ty?
- ponownie parsknęła Lena próbując wyobrazić sobie całą sytuacje i dodała. -
Współczuje Ana. Ale dobrze można było się spodziewać tego co będzie. Michelin
nie wiedział przecież, że pojednaliście się z Gregorem...
- I to dosłownie. -
ponownie uśmiechnęła się Ana na wspomnienie ich gorącego wybuchu uczuć. - Dobra
Len koniec gadek o kurniku i naszych planach. Powiedz jak sobie radzicie z
Thomem?
- Szczerze? Nasza
miłość właśnie zaliczyła kolejną baze.
- Serio? Gratuluje
kochana! Oby dalej kipiało!
- Oj uwierz, że kipi kipi
jak w wulkanie lawa. - dziewczyny ponownie się zaśmiały.
- Dobrze wiesz, że
zawsze będę wam kibicować. Kochana muszę uciekać do domu Hayboecka zanim
zastanę tam same zgliszcza...
Po miłym pożegnaniu
blondynka udała się w kierunku domu gdzie zostali zostawieni chłopcy.
***
Po telefonie starszej
blondynki Lena z Thomasem postanowili od razu zająć się kolacją. Po niedługim
czasie pałaszowali zrobione przez siebie danie w wyśmienitej atmosferze przy
akompaniamencie playlisty, znaczących dla siebie piosenek, którą sami
skomponowali. Potem Lena zajęła się sprzątaniem po kolacji, a Thomas
rozpalaniem kominka. Nie musieli rozmawiać o tym jak spędzą resztę wieczoru.
Rozumieli się bez słów. Kiedy kuchnia już lśniła, Tom niestety dalej walczył z
kominkiem, ale co tu dużo mówić… Lena po prostu miała mniej pracy, dlatego
szybciej się z tym uporała. Niczym sarenka w podskokach podeszła do niego
wieszając się na szyi i obcałowała cały lewy policzek.
- Długo ci tu jeszcze
zejdzie? – zapytała gdy odwrócił swoją twarz w jej stronę.
Pisnęła kiedy przełożył
ją sobie przez kolano.
- Nie Kochanie. –
uśmiechnął się czule.
- Przygotowałam wino. –
wskazała głową blat. – Ale muszę iść jeszcze… eee… zadzwonić do mamy i…
spakować się na juro do szkoły. – zaśmiała się. – No niestety musisz pogodzić
się z tym, że twoja dziewczyna jest jeszcze przedszkolakiem.
- Ważne, że jest moja.
– ucałował jej usta. – Pozdrów teściową. – dodał kiedy wskakiwała na pierwszy
schodek.
- Nie wiem czy była by
taka zadowolona słysząc twoje miano.
- Była by wniebowzięta.
- odrzekł ze swym powalającym uśmiechem, a Lena tylko pokręciła głową, ale
również się uśmiechnęła.
Była wręcz pewna, że
Marie pękałaby z dumy słysząc jak Thomas nazwał ją teściową. Nie zastanawiała
się jednak długo nad tym tylko pomknęła na górę do sypialni Morgiego. Jak
ostatnio miała w zwyczaju wzdrygnęła się na widok umazanych ścian różową farbą.
Co było oczywiście jej robotą. Nie mieli czasu na wykończenie sypialni.
Postanowili, iż zajmą się tym po maturze dziewczyny. Mimo wszystko jednak,
łóżko udało im się zakupić. W końcu sam
materac nie był aż tak wygodny jak im się na początku wydawało.
Blondynka przegryzła wargę i jak zapowiedziała wykonała telefon do matki informując
ją, że do domu wróci jutro po zajęciach. Nie omieszkała przekazać pozdrowień i
jak się spodziewała, jej matkę miło to połechtało. Gdy zakończyła rozmowę,
przygotowała potrzebne jej materiały na jutrzejsze zajęcia z matematyki i
języka angielskiego, po czym chwyciła swą kosmetyczkę i udała się do łazienki.
Tam stanęła przed lustrem i widząc swe zaróżowione policzki aż musiała spuścić
wzrok. Nie patrząc na swoje odbicie stwierdziła, iż ma jakieś 15 minut. Nie
zastanawiając się wiec dłużej rozebrała się do naga i zabrała do ogarniania
całego swojego ciała.
Przeliczyła się z
czasem i zeszło jej dłużej niż przewidywała. Największy jednak problem miała z
tym co na siebie założyć. Wkładać bieliznę czy jednak sobie darować? Wystarczy
koszula nocna, w której zamierzała spać czy może lepszym wyborem była by sama
bielizna? Może powinna zejść w spodenkach i t-shircie? W ostatecznym
rozrachunku postawiła na krótki, hibiskusowy, satynowy szlafrok, pod którego
postanowiła nic nie wkładać. Stwierdziła, że tym najbardziej zagra na wyobraźni
blondyna, znaczy… taką miała nadzieję. Spięła więc włosy w wysokiego kucyka i
spoglądając na swoje czerwone paznokcie u stóp pomknęła cicho na dół.
Ana stanęła przed
drzwiami domu, gdzie spodziewała się zastać istny Armagedon. Zapukała... O
dziwo odezwała się głucha cisza. Kolejny raz... Znów to samo. Postanowiła,
zatem wejść do domu kumpla bez zbędnej krępacji.
- I co szczęśliwy
jesteś coooo? - usłyszała pytanie z ust blondyna w kierunku starszego kolegi.
Nie było by w tym nic
dziwnego gdyby chłopak nie walił dłonią w blat i lekko bełkotał.
- Jestem i Ana też...
Tak sądzę... Chybaaa? - co spowodowało niekontrolowany wybuch śmiechu u obu
panów.
- Wiesz coo Greegor...
Ja nic do Ciebie kurczę nie mam. No dobraaa mam. Masz fajną kobietę i jak ją znów
zranisz tooo wiesz, że będzie kruchoo nieee?
- Hayboeck, równy z
Ciebieee człowiek. Aleee ja ci powiem, że w życiu nie skrzywdzeee Ane. Ty też
prawdaaa?
- No jasneee... Fajna z
niej kobita wiesz?
Ana mimowolnie się
zaśmiała sygnalizując chłopakom jednocześnie swoją obecność.
- Anusiaaa, kochana
mojaaa... - Greg wyciągnął dłonie ku partnerce pokazując by zajęła miejsce na
jego kolanach.
Dziewczyna pokiwała
przecząco głową, widząc ululanych na dobre panów.
- Nie Twoja Gregor. -
pokiwał palcem blondyn, dodając jednocześnie - Usta… Ustaliliśmy, że Anuśkaaa
jest naszaaa nieee? - blondynka ponownie
zachichotała.
- Czy mam rozumieć, że
śliwowica nie mogła na mnie poczekać? Topór wojenny zażegnany?
- Michael... Zaże... -
trudne słowo spowodowało, że chłopak szybko zmienił wyraz na inny. -
Zasypanyyyy?
- Zasypany, chodzi nam
o to byś byłaaa szcześliwaaaa wieeesz?
- Wiem, wiem. Ale
skończymy tę rozmowę jutro okej? Chodźcie spać... - dziewczyna wyciągnęła ku
nim ręce prowadząc ich powoli do pokojów gdzie mieli przespać dzisiejszą noc.
Pijani chłopcy dość
szybko oddali się w ręce Morfeusza. Ona natomiast ślepo wpatrzona w sufit
zastanawiała się czy uda się wreszcie zakończyć ten paranoidalny cyrk
dopingowy...
~~~
Witajcie!
O matuchno... ile nas nie było! Toż to zbrodnia! Rozbój w biały dzień! Ale spokojnie... mamy na to usprawiedliwienie. Otóż... Po dwóch bardzo wyczerpujących latach nauki, po roku pisania pracy magisterskiej, która w ostatecznym rozrachunku liczyła sobie ponad 120 str. (tak tak, wszyscy dobrze wiedzą, że jak nasza Madziusa zacznie pisać to nie może skończyć...) możemy w końcu stwierdzić, że Madziusa została (tutaj fanfary xD) PANIĄ MAGAZYNIER tfu! MAGISTER!!! :D A to oznacza, że... będzie w końcu miała czas na pisanie! I na zmuszanie Ani do pisania xD Żarcik :P Nikt nigdy, nikogo nie zmusza (ta, akurat!) Ale mniejsza z tym. Ważne, że jest 5 na dyplomie i 89 rozdział opublikowany na blogu :) Mamy nadzieje, że się cieszycie :)
Jak wrażenia? Wiemy, że znowu dużo Morgenów, a mało Greany, ale... Może to się kiedyś zmieni xD Rozdział taki trochę... może mało emocjonujący, ale liczymy, że Wam się podobał :) Czekamy na komentarze, jak zawsze niecierpliwie.
Buziaki <3
Ania&Madziusa
Hej kochane :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak i całe opowiadanie fantastyczny, boski, choć zdecydowanie mógłby być dłuższy….
Oj nie mam słów by opisać to co się dzieje u Morgenów, bo jest po prostu pięknie i naprawdę cieszę się, że po tych wszystkich przebojach są wreszcie ze sobą szczęśliwi planując wspólną przyszłość… Tak prawdę mówiąc również trochę obawiam się tego co będzie jak rozpocznie się nowy sezon w skokach a Lenka zacznie studia, ale mam nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze i, że już zawsze będzie pomiędzy nimi tak jak jest teraz…
No stanowczo za mało było Greany w tym rozdziałe… Szczerze mówiąc czułam, że te dwa walczące koguty albo się pobiją tak, że trafią na ostry dyżur do szpitala lub ubiją się i nie powiem żałuje, że Ann nie wróciła wcześniej do domu, bo strasznie jestem ciekawa całej rozmowy Michiego oraz Gregora… Liczę, że jak nasze kochane koguty się wyśpią to będę pamiętać o zatopieniu topora wojennego i wspólnymi siłami szybko raz na zawsze załatwią sprawę dopingu…
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
BU$KA <3 :*
P.S. Madziusiu Serdecznie Ci Gratuluje :* :-D
Hej Dziewczyny :)
OdpowiedzUsuńWiem wiem, że dawno mnie tu nie było, ale nadrabiam zaległości i jak zawsze stwierdzam, że poziom wysoki jak skocznie narciarskie ;) Lena i Thomas wchodzą w kolejny etap związku, ale cieszę się, że w końcu przestali się ukrywać ze swoimi uczuciami przed sobą wzajemnie. Czytanie o nich to po prostu miód na moje serducho :D
Ana i Gregor, a do tego jeszcze Michi czyli mieszanka wybuchowa, ahh te męskie rozmowy hehe. No i oczywiście jak to rozmowy chłopaków alkohol musiał wspomóc zakopanie tego topora wojennego - nie ma to jak śliwowica ;)
Mam nadzieję, że niedługo pojawi się kolejna część z życia naszych bohaterów, czekam niecierpliwie :D
Pozdrowienia i dużo weny :)
Hej, mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku Dziewczyny, a to tylko chwilowy brak czasu, weny itd...zaglądam, zaglądam a tu nic :(
OdpowiedzUsuń