poniedziałek, 1 kwietnia 2024

97. Koniec seksów, Morgen wraca do pokoju!

Trzy tygodnie później, Poniedziałek, 27 kwiecień 2009 rok



Okres trzech ostatnich tygodni zarówno dla Ane jak i dla Leny był przepełniony tęsknotą i… codzienną nauką do matur, które zbliżały się wielkimi krokami. Dziewczyny spędzając ze sobą każdą wolną chwilę, którą poświęcały na naukę, próbowały zapełnić dziurę jaką spowodował wyjazd Gregora oraz rozstanie Madlen i Thomasa. Komitet Wsparcia Tęskniących za bardzo – tak, trafne spostrzeżenie. Grunt, że dziewczyny mogły na siebie liczyć zarówno w dobrych jak i złych momentach. Egzamin też nieco pomagał, w końcu obie pragnęły zdać go jak najlepiej, więc nie było czasu na zbyt wiele smętów.
- Nie spodziewałam się, że mimo rozjazdów tak wiele uda nam się ogarnąć jeśli chodzi o materiał. – uśmiechnęła się Ana.
- Zdecydowanie team Spirit to podstawa. Ale dość o nauce, czeka cię impreza! – zaśmiała się Lena wychodząc z budynku szkoły.
- Tak, wyjazd do Willingen... Gregor ma dziś przyjechać do mieszkania Morgena, a jutro wylot na galę... – Ana zbiegła radośnie po schodach na koniec odwracając się w stronę przyjaciółki.
- Będzie się działo! Grunt, że kreacja gotowa, myślę że Gregor będzie potrzebował ochroniarza do pilnowania ciebie. – dziewczyny ponownie się zaśmiały. – Chyba nie będziesz musiała czekać... już przyjechał. – Lena wskazała po chwili palcem na opierającego się o samochód szatyna samej nie mogąc uwierzyć kogo widzi nieopodal przyjaciela.
- I nie jest sam... - Ana spojrzała wymownie w kierunku przyjaciółki.
Jej wzrok zatrzymał się na dwóch tak znanych sobie szarych Audi. Poza dosłownie taka sama jak stojącego obok Gregora. Oparty, pewny siebie blondyn z założonymi rękami. Ana pytającym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę. Nie chciała sprawiać jej przykrości, ale widok jej miłości... Od razu spowodował przyśpieszone bicie serca. Tak tęskniła... A teraz w końcu mogli spędzić odrobinę czasu razem. Lena mimowolnie pokiwała głową na znak zgody, więc Ana podskakując niczym łania z wielkim uśmiechem na ustach uwiesiła się na szyi swojego chłopaka. Ten złapał ją za biodra i okręcił wokół własnej osi, następnie przywarł ustami do jej ust. Tak długo na to czekali... Ni stąd ni zowąd dało się słyszeć gwizdy. Wylewne przywitanie na oczach całej szkoły. Madlen zaśmiała się spoglądając na śmiejących się kolegów z klasy, którzy palcami wskazywali sobie całującą się parkę. Ruszyła w stronę przyjaciół, pomimo tego, że szła również w kierunku nieopodal stojącego Thomasa. Co on tu robił? Wszak mieli ze sobą telefoniczny kontakt przez te trzy tygodnie, jednak uznali, że na razie póki oboje nie ułożą sobie wszystkiego w głowie, ich relacja pozostaje na stopie mniej niż czysto koleżeńskiej.
- Darujcie biednej Gudrun oglądanie kolejnego jej dziecka w dość dwuznacznej pozie we wszystkich gazetach w kraju. – zaśmiała się podchodząc do zakochanej parki, po czym całusem w policzek przywitała się z Gregorem.
- Aferek Thomasa nic nie przebije. – odrzekła prześmiewczo Ana i skierowała swe spojrzenie w kierunku brata. – A ty skąd się tu wziąłeś? Czyżbyś tak dbał o siostrę i przywiózł jej zostawione umyślnie śniadanie? – zapytała ze śmiechem.
Ana po powrocie z Innsbrucka przeprowadziła się do mieszkania Thomasa. W końcu czekał tam na nią pokój, a nie chciała wisieć już na głowie Martina. Morgi w odpowiedzi przerzucił jedynie oczami.
- A ty siostra myślisz, że wszystko kręci się jedynie wokół twojej osoby. – rzekł. – Przyjechałem po Madlen… - skierował swój wzrok ku młodszej blondynce. – Mam nadzieję, że pójdzie po dobroci. – dodał z tym swoim zawadiackim uśmiechem.
Lenie od razu serce mocniej zabiło. Tak dawno nie widziała go w pełnej swej krasie. Zdecydowanego i pewnego siebie. Chłopaka, który swą przebojowością zawładnął całym jej światem.
- Nie bądź tego taki pewien Morgen. – młodsza odrzekła jedynie tajemniczo, ale kompletnie nie miała pojęcia w jakiej sprawie do niej przyjechał. – A wy gołąbeczki… znajdźcie sobie jakiś pokój w hotelu. Toż to zgorszenie w czystej postaci! – zaśmiała się.
Po niedługiej chwili tak też się stało.
- To dokąd jedziemy? – uśmiechnął się Gregor.
- Proponuję spacer, zakupy i wizytę w naszym nowym M.
- Brzmi intrygująco. – chłopak cmoknął dziewczynę w czoło, położył rękę na jej kolanie, po czym ruszył samochodem spod szkoły.
Cieszyli się na myśl, że spędzą chociaż odrobinę czasu. Trzy tygodnie... Niby mało, ale czuli to tak jakby nie widzieli się wieczność. Na twarzy obojga zagościła radość, w końcu znowu byli razem.
- To co, zaparkować w centrum? – zapytał Gregor na co dziewczyna pokiwała twierdząco głową, obserwując jak zajmuje miejsce parkingowe.
Wybrali spokojny rynek gdzie mogli nieco wykorzystać czas na świeżym powietrzu. Ich dłonie na nowo się splotły. Tak niewiele, a ile przyjemności. Ana znowu się uśmiechnęła. W sumie tęskniła za małymi rzeczami. Wyraźnie było można dostrzec, że on czuł to samo. Nie interesowały ich ciekawskie spojrzenia, ważny był teraz wspólny czas.
- Najpiękniejszy bukiet dla najpiękniejszej dziewczyny. – powiedział zatrzymując się przy jednej z kwiaciarni.
- Zazdroszczę pani takiej miłości. – uśmiechnęła się kwiaciarka wybierając pokaźny bukiet róż połączonych z frezjami.
Dziewczyna od razu wciągnęła ich zapach. Czuła się kochana i chciała by tak zostało na dłużej. Przytuliła mocniej bukiet do piersi, po czym musnęła szybko policzek ukochanego. Kwiaciarka tylko się uśmiechnęła. Miło było popatrzeć na drobne akty miłości tej dwójki. Spragnieni siebie i swojej bliskości ruszyli na dalszy podbój rynku by poczynić zakupy na popołudniową obiadokolację.
***
- Mnie się nie należy żaden buziak na przywitanie? – zapytał Thomas po niedługiej chwili, kiedy Audi Gregora odjechało ze szkolnego parkingu.
- Nie wydaje mi się Morgi by był to dobry pomysł. – westchnęła Lena, mimo że oszałamiająca chęć wskoczenie w jego ramiona obezwładniała jej ciało. – Co tutaj robisz? Umawialiśmy się na coś innego… - podeszła na bezpieczną odległość, ale to i tak nic nie dało, ponieważ zapach chłopaka omamił jej zmysły.
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- Tom, my nie mamy już o czym rozmawiać.
- Lena, proszę… - zaczął, robiąc krok w jej stronę, jednak szybko się zatrzymał kiedy dziewczyna podniosła rękę na znak stopu. – To nie ma nic wspólnego z nami. Proszę wsiądź ze mną do samochodu. Porozmawiamy w bardziej ustronnym miejscu.
Lena mimowolnie się rozejrzała. Faktycznie oni dwoje stanowili bardzo atrakcyjny obrazek dla szkolnej społeczności. Westchnęła zrezygnowała i wskazała palcem na chłopaka.
- Dobra Morgen! Ale to nic między nami nie zmienia. – powiedziała rozdrażniona i ruszyła w stronę auta chłopaka.
Po chwili oboje zapinając pasy, opuścili szkolny parking. Lena od początku wiedziała, że to nie jest dobry pomysł. Wszystko do niej wracało jak w najgorszym koszmarze. Niby głupi samochód, a przecież też wiele magicznych, a nawet gorących chwil w nim przeżyli…
 
- Lena, twoi rodzice… - westchnął Morgi w usta Madlen, które raz po raz tak zachłannie go całowały.
Właśnie stali pod jej domem na podjeździe po wspólnie spędzonym wieczorze. Mogłoby się wydawać wszystko w porządku, gdyby nie to, że Lena siedziała okrakiem na Thomasie i namiętnie go całowała.
- Och! Zamknij się! – warknęła i ponownie wpiła się w jego usta, a dłonie chłopaka mimowolnie spoczęły na jej biodrach.
Miejsca w samochodzie nie było zbyt dużo, co za tym idzie piersi dziewczyny co chwila ocierały się o klatkę piersiową blondyna. Jakby tego było mało, jej biodra napierały na jego uda… Thomas jęknął i chwycił Madlen za pośladki mocniej przyciskając ją do swojego przyrodzenia. Lena w odpowiedzi odchyliła głowę do tyłu lekko poruszając biodrami w efekcie czego jej piersi automatycznie znalazły się na wysokości twarzy blondyna. To było jak wygrana na loterii. Bezwiednie pochwycił je w swoje dłonie i… dźwięk klaksonu!
 
Lena podskoczyła na siedzeniu. Thomas ze śmiechem na nią popatrzył, ale dalej skupiał się na prowadzeniu auta. Dziewczyna niespokojnie poprawiła się na fotelu i odwróciła twarz w drugą stronę… Boże! Daj mi siłę… siłę bym przetrwała tą trasę… Niestety jej modlitwy nie zostały wysłuchane, ponieważ po niedługiej chwili poczuła jego dłoń na kolanie. Morgi zrobił to bezwiednie… to była jakby naturalna kolej rzeczy. Zawsze trzymał ją za udo albo rękę w trakcie prowadzenia auta. Madlen spojrzała na niego zirytowana i jednym mocnym ruchem zerwała jego dłoń ze swojej kończyny. Nie… to się nie dzieje naprawdę! Tom zachichotał pod nosem, a dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Daleko jeszcze? – wydukała spoglądając w szybę, chcąc ukryć swoje zaczerwienione policzki i zapewne rozognione spojrzenie.
***
- Potrzebuję jeszcze krewetek... - uśmiechnęła się dziewczyna.
- A co, będziesz mnie uwodzić? – podniósł nieco brew Gregor na myśl o małych przyjemnościach.
- Haha… przecież już dawno to zrobiłam. I żadne krewetki nie są tu potrzebne. – puściła mu oczko wchodząc do kolejnego sklepu.
Szatyn pokiwał twierdząco głową. Coś w tym było. I jedno i drugie zawładnęło życiem partnera. I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu mogli wzajemnie zrujnować to co było tak pięknie zbudowane.
- Czy już mam wszystko hmm… - zaczęła dywagować Ana, co Gregor skwitował kolejnym szeptem do jej ucha.
- Ana, przecież nie będziemy jeść...
Dziewczyna się zaśmiała, wyciągając jednocześnie portfel.
- Nie mogę się skupić Greg...
Chłopak ponownie zbliżył się do jej ucha i wymruczał delikatnie je przygryzając.
- Jedyne na co mam apetyt to ty... Chodźmy już... - blondynka zachichotała wciągając mocniej powietrze.
Brakowało jej bliskości i czuła, że jeśli zaraz nie opuszczą przestrzeni publicznej skończy się to... Niekontrolowanym wybuchem miłości.
- Dobrze, odpalaj brykę, jedziemy do Morgenowego królestwa. Jedź w kierunku Alpenareny, potem powiem ci, w którą stronę odbić. – Ana dziękowała Bogu, że udało im się nieco opanować kipiące w środku uczucia.
Po co od razu tak przy wszystkich nimi szaleć, skoro można się nimi cieszyć na osobności z dala od wścibskich spojrzeń? Po kilku minutach byli już na miejscu. Gregor zlustrował na szybko budynek i okolice, w której znajdowało się mieszkanie Thomasa.
- Ciekawie to wygląda muszę przyznać...
- Kochanie, to dopiero początek. – uśmiechnęła się Ana na myśl mieszkania na 7 piętrze, bowiem widok z niego był obłędny.
Sama go pokochała od pierwszego wejrzenia. Dziewczyna szybko wbiła kombinacje znanych już cyfr, po czym weszła do ich małego królestwa.
- No muszę przyznać, że widok robi robotę. – przyznał chłopak wtulając się w stojącą przed nim blondynkę.
Błogo... Tak się właśnie czuli. Byli już sami więc mogli w pełni rozkoszować się sobą.
- Rozgość się, pooglądaj mieszkanie, a ja zacznę gotować. – uśmiechnęła się dziewczyna przyzwalając partnerowi zlustrować mieszkanie przez nich zajmowane.
- Wolę oglądać kogoś innego... - ponownie zbliżył się do dziewczyny, tym razem odgarniając jej włosy z szyi.
Delikatnie musnął goły punkt swoimi ustami co wywołało przyjemne dreszcze na jej skórze.
- Greg, zaraz zostanę bez palca jeśli zaraz nie przestaniesz... – chłopak zadziornie się uśmiechnął, po czym przejął nóż i zaczął pomagać w krojeniu składników potrzebnych do planowanej potrawy. – Jak nie skończę to nie będzie niespodzianki... – blondynka przygryzła wargę.
Wiedziała, że rozbudzi to ciekawość partnera dzięki czemu szybciej będzie mogła ją zaspokoić.
- Owiniesz się kokardką? W zupełności wystarczysz mi ty... – dziewczyna ponownie zaśmiała się na słowa chłopaka.
Nie mogła zaprzeczyć, że to jak na niego działa bardzo jej się podobało. Pragnęli siebie i inne słowa czy rzeczy byłyby zupełnie zbędne.
- A właściwie co za niespodzianka? – nagle na nowo ożywił się szatyn.
- Słodka tajemnica. – zaświergotała Ana muskając jego policzek.
On nie pozostawał jej dłużnym, bo co rusz starał się nadrobić braki minionych tygodni.
- Dobrze, że te krewetki będą zaraz gotowe, bo inaczej... Zje mnie ciekawość... Swoją drogą wiesz co się jutro zadzieje? Cały świat będzie na nas patrzył...
- Niestety zdaję sobie z tego sprawę. – Ana wzdrygnęła na samą myśl kamer i ciągłego błysku fleszy.
Kochała Gregora, ale nie czuła potrzeby dzielić się tym z całym światem. Nie lubiła zgiełku kamer, ale wiedziała, że nie obejdzie się bez tego, w końcu byli osobami publicznymi. A wyniki, które w tym roku osiągnęli z pewnością nigdzie nie przejdą bez echa.
- Niestety? Wstydzisz się? – zaśmiał się Gregor mocniej przytulając blondynkę do siebie.
Uniósł delikatnie jej podbródek by zatonąć na nowo w błękitnych tęczówkach dziewczyny.
- Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi...
- Też tego nie lubię. Zbędny szum... Może odpuścimy galę na rzecz przyjemniejszych momentów? – zaśmiał się szatyn zjeżdżając rękoma na pośladki partnerki.
- Gregor... - wymruczała Ana ponownie czując jego usta na swojej szyi. – Cholera krewetki! - wyrwała się raptownie śmiejąc się z chłopakiem z zaistniałej sytuacji. – Uff na szczęście nie spiekliśmy ich za bardzo... Kuchnia też nie spalona, więc Thomas nie obciąży mnie kosztami. To co jemy i poważnie pogadamy?
- Poważnie? Czy my naprawdę będąc w takim wieku musimy być poważni?
- No sytuacja tego wymaga... Pamiętasz jak mówiłam ci o niespodziance?
- Czy nadszedł już czas rozpakowania prezentu? – zbliżył się nieco do dziewczyny by odpiąć guzik jej bluzki.
Ana zachichotała, po czym skwitowała.
- Gregor zero powagi... Proszę otwórz pudełko... - przegryzła wargę, czekając na reakcje partnera.
- Chyba nie kupiłaś mi krawatu na galę? – zmarszczył nieco czoło na myśl o stroju na galę. Preferował kreacje sportowe, a nie wyjściowe. Więc wolał elegancję ograniczać do minimum. Ana ponownie się zaśmiała i zachęcająco wskazała pudełko
- Nie przekonasz się póki sam nie sprawdzisz...
- Ładne buciki, chodź nie mój rozmiar... – wziął małe buciki do ręki i zaczął je bacznie oglądać.
***
Po niedługim czasie, Thomas parkował już na tarasie widokowym nieopodal Alepnareny. Zgasił silnik i zwrócił się w stronę Leny chcąc jej zaproponować by zostali w środku. Ona jednak miała odmienne plany. Nie mogąc dłużej znosić bliskości chłopaka, wyskoczyła nerwowo z samochodu i odeszła kilka kroków nabierając w płuca chłodniejsze powietrze kwietniowego popołudnia.
- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać? – zapytała usłyszawszy dźwięk zamykanych drzwi i odwróciła się do chłopaka.
- Pięknie wyglądasz Madlen. – odrzekł w odpowiedzi kierując się w jej stronę.
- Przestań słodzić Morgen i powiedz wreszcie co tutaj robimy. Nie mam zbyt dużo czasu.
- Bardzo za tobą tęskniłem. – dodał robiąc kolejne kilka kroków ku blondynce.
Lena chcąc zachować bezpieczną odległość między nimi, ruszyła w tył i… Prawa noga trafiła na nierówne podłoże z kostki. Odruchem bezwarunkowym, pragnąc się ratować chwyciła dłońmi to co stało przed nią i runęła do tyłu ciągnąc blondyna za koszulę na siebie. Tom zaskoczony, nie zdążył w porę zareagować, w efekcie czego znaleźli się w bardzo niekomfortowej dla siebie pozycji. Madlen na chwilę zamroczyło… i to w żadnym razie nie z powodu uderzenia głową o podłożę. Jego oddech na jej skórze… Jego dłonie na jej talii… Jego ciało na jej ciele… Tego było za wiele! Zanim on zdążył choćby pomyśleć o złączeniu ich ust, Lena jednym zwinnych ruchem zrzuciła z siebie chłopaka i stanęła na równe nogi roztrzęsiona. Co on jej robił… Czy ona nigdy się z niego nie wyleczy?! Zacisnęła mocniej dłonie i patrzyła jak Morgi otrzepuje swe ubranie podnosząc się z ziemi. Uśmiechnął się pod nosem, bowiem nie miał w planach napastować dziewczyny. To los sam tak chciał.
- Morgen… - wysyczała przez zaciśnięte zęby. – Proszę cię mów o co chodzi i zabierajmy się stąd.
Thomas stwierdził, że nie ma co dłużej zwodzić dziewczyny, więc uśmiechnął się z miną niewiniątka i licząc na swój urok osobisty począł realizację misji z jaką się tutaj udał.
- Madlen, jak wiesz jutro jest gala Króla Nart. – zaczął. – Na którą zostałem zaproszony… razem z tobą.
- Co? – Lena patrzyła na niego niezrozumiale.
- W opinii mediów nadal jesteśmy razem… Ja… Nie kontaktowałem się jeszcze z nikim w kwestii… Sytuacji, która nieoczekiwanie nastała w naszym życiu. – kontynuował Thomas spoglądając na zszokowaną dziewczynę.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Że nikt nie wie, że będziesz miał dziecko? – zapytała, na co Morgi pokiwał głową. – Ani rodzice? Rodzina? Nikt?
- Wiesz tylko ty, Ana, Gregor… podejrzewam, że Mario i Michael no i wiadomo Kristie.
Lena nie potrafiła ukryć swego zaskoczenia. Nie chciała rozmawiać z Ane na temat jej brata, ponieważ był to dla niej ciężki temat, a starsza nie miała zamiaru wtrącać się w życie swego brata i najdroższej przyjaciółki. Lena specjalnie unikała tego tematu, więc panna Morgenstern nigdy sama go nie zaczynała.
- Co na to wszystko Kristina?
- To była nasza wspólna decyzja. Kristie również nie chce afiszować się z nowiną. – oznajmił. – Już wystarczająco namieszałem w jej życiu.
Lena poczuła ukłucie bólu w sercu pomieszane z nutką zazdrości, bowiem według niej, chłopak zbyt miękko wypowiadał się o starszej blondynce.
- Dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego ze mną? – zapytała po chwili nie dając nic po sobie poznać.
- Chciałbym abyś udała się ze mną do Willingen. – rzekł z nadzieją w głosie, a Lena parsknęła śmiechem.
- Ty chyba żartujesz?
- Nie Lena… Proszę zrób to dla mnie. – powiedział robiąc krok w jej stronę na co dziewczyna zaczęła kręcić głową.
- Jak ty to sobie wyobrażasz… - spojrzała zagubiona w jego oczy. – Ledwo się rozstaliśmy… Nie zdążyłam się z tym jeszcze pogodzić, a ty na nowo chcesz bym musiała udawać, że wszystko między nami jest w porządku? Mniemam, że właśnie o to ci chodzi… o opinię publiczną? – zapytała niedowierzająco. – Jak w ogóle możesz prosić mnie o coś takiego! – warknęła z wyrzutem.
Thomas spuścił wzrok. Czy ona naprawdę tego nie widziała? Miał w dupie opinię publiczną! Gala była tylko wymówką by mógł spędzić z nią czas. Chciał powoli wdrażać swój plan w życie… Plan ponownego ich pojednania, o którym Lena nie miała kompletnie pojęcia. Nie wiedziała co działo się w życiu chłopaka przez ostatnie trzy tygodnie. Nie wiedziała do jakich wniosków doszli wraz z Kristie. Bo skąd miała wiedzieć! Ana odmówiła bratu współpracy w tej materii, mając na względzie dobro przyjaciółki, a sama zainteresowana nie kwapiła się do utrzymywania z nim jakichkolwiek kontaktów, nawet natury czysto koleżeńskiej. Nie miał oczywiście do niej o to żadnych pretensji, bo co tu dużo mówić… miała do tego pełne prawo, ale… Westchnął bezradny ponownie na nią spoglądając i kompletnie nie wiedział jak ma ją przekonać do tego by towarzyszyła mu w wyjeździe zorganizowanym przez Forum Nordicum.
- Chcę iść tam z tobą. – stwierdził, że nie zostało mu nic prócz szczerości.
- I Kristina nie ma nic przeciwko? – zapytała i nagle w jej głowie pojawiła się nieproszona myśl. – Proszę cię Morgen! Nie mów tylko, że ona o niczym nie wie! Wiemy jaki masz problem z mówieniem prawdy.
- Madlen… - westchnął bezradnie na co tu dużo mówić mające wiele prawdy słowa dziewczyny. – Kristina wie o wszystkim i nie ma kompletnie nic przeciwko. Czy możemy w końcu przestać o niej rozmawiać?
Wiele nieprzyjemnych słów cisnęło się na usta dziewczyny, jednak nie chciała się z nim tutaj kłócić. Chciała jak najszybciej zakończyć tę konwersacje, wrócić do domu i zakopać w pościeli, bowiem jej serce, które przez ostatnie trzy tygodnie udało się dziewczynie posklejać… na nowo puszczało szwy.
- Lena… proszę zgódź się. Przysięgam, że nie zrobię niczego co mogłoby cię zranić. Możemy ustalić jakieś zasady, na przykład… trzymamy się tylko za ręce. Żadnych przytuleń… żadnych pocałunków. – tutaj ciężko przełknął ślinę. – Nie dotknę cię… przysięgam. Nie postawię w żadnej niezręcznej sytuacji.
Madlen zamknęła na chwilę oczy bijąc się z myślami. Wiedziała, że z ich wspólnego wyjazdu nie wyjdzie nic dobrego, jednak mimo wszystko… nie mogła się powstrzymać.
- Pod jednym warunkiem Thomas. – rzekła twardo spoglądając mu w oczy. – Dwa oddzielne pokoje w hotelu! To jest mój warunek!
Morgi zaśmiał się na te słowa i prawie pochwycił dziewczynę w swoje ramiona, powstrzymując się w ostatniej chwili.
- Obiecuję. – odrzekł tylko, wiedząc już, że w tej materii nie miał zbyt dużo do powiedzenia, ponieważ pokoje zostały już zarezerwowane.
Nie miał jednak zamiaru dzielić się tą wiedzą z Madlen i jedynie tajemniczo się uśmiechnął.
- Przyjadę jutro po ciebie koło 8. Samolot mamy o 10.
- A nie możemy spotkać się na lotnisku? – zapytała dziewczyna robiąc krzywą minę.
- Nie, nie możemy. – odrzekł spoglądając jej w oczy. – Skąd to pytanie?
- Nie chciałabym by… moi rodzice pomyśleli, że do siebie wracamy czy coś…
- Właśnie. Co powiedziałaś Marie i Robertowi?
- Prawdę. – oznajmiła beznamiętnie. – Że będziesz miał dziecko z inną. – dodała akcentując ostatnie słowo, z no cóż… niemałą satysfakcją.
Thomas zaklął na jej słowa i przeczesał ręką swe rozwichrzone blond włosy.
- Mam nadzieję, że wyjaśniłaś im, że…
- Że co? – wtrąciła Madlen. – Że doszło do niepokalanego poczęcia? Że wcale nie pieprzyłeś innej?
- Że to się stało zanim się w tobie zakochałem! – warknął.
Lenie drgnęło serce na słowa chłopaka i by ukryć swą reakcję szybko się odwróciła i ruszyła w stronę samochodu.
- Odwieziesz mnie do domu? – zapytała po chwili chwytając za klamkę.
Nim zdążyła się odwrócić, poczuła jak dwie silne dłonie chwytają ją za ramiona i brutalnie przygważdżają do auta. Przed sobą ujrzała parę gniewnych oczu. Niebieskie tęczówki, które przez ostatni czas spoglądały na nią z miłością… teraz jarzyły się ogniem. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na twarz Thomasa nie potrafiąc uspokoić swojego galopującego serca. Jego udo przy jej udzie… jego klatka wznosząca się nerwowo przy jej piersiach… i usta, które znajdowały się centymetry od rozchylonych warg dziewczyny. Madlen czuła jak wszystko w niej pulsuje… jak ciało Morgiego drży w kontakcie z jej ciałem… Nagle jego wzrok złagodniał, a dłonie, które chwilę temu mocno ściskały jej ramiona, przeniosły się na jej twarz. Lena drżącymi dłońmi chwyciła ręce Thomasa i delikatnym aczkolwiek zdecydowanym ruchem, zdjęła je ze swojej buzi.
- Nie róbmy sobie tego Thomas… - szepnęła. – Nie utrudniajmy… - dodała. – Jutro to tylko misja… Zrobimy co mamy zrobić i wracamy… Ty do Kristie, a ja do… krainy wiecznej samotności. – i zdecydowanym ruchem odepchnęła chłopaka od siebie.
Morgi pokręcił bezradnie głową, nie miał zamiaru jednak dalej tego roztrząsać. Madlen widać nadal bardzo to przeżywała, nie dopuszczając do siebie myśli, że… mogliby do siebie wrócić. Postanowił zacząć wszystko małymi kroczkami. A pierwszy z nich miał się już wydarzyć dnia jutrzejszego.
***
- Nic nie powiesz? – zapytała Ana.
- Ale co mam powiedzieć? – szatyn przybrał zastanawiającą minę zagryzając kolejną krewetkę.
- Gregor... Naprawdę nic nie rozumiesz? – dziewczyna po raz kolejny przegryzła wargę szukając nici zrozumienia u szatyna, jednak widząc jego zadziwione spojrzenie zaśmiała się. – Gregor... Jestem w ciąży... Będziemy mieli dziecko... - powiedziała przyjmując poważny ton głosu, po czym spojrzała pewnie w jego brązowe tęczówki.
Chłopaka zamroczyło. Po chwili wybuchnął śmiechem rzucając krótko.
- Żartujesz prawda? Przecież to nie jest możliwe... Czy ja mogę się z tego snu obudzić?
- Kochanie... Ale dlaczego niemożliwe? Czy mam przypomnieć co działo się u ciebie w domu, potem u mnie... Było cudownie... Rzekłabym epicko... Gregor bądź że odpowiedzialny. – prychnęła dziewczyna patrząc na jego zakłopotanie.
- Czy to już pewne? Przecież nie minął miesiąc...
- Greg, tak pewne jak to, że słońce świeci na niebie. Kobiety to wiedzą i czują... Mamy umówioną już wizytę...
Chłopaka totalnie ścięło. Ana widząc jego skonsternowaną minę głośno się zaśmiała i wstała do pionu.
- Nie tego się spodziewałam, ale już dobrze, dobrze będę mieć nad tobą litość... Żartowałam!
Chłopak szybko wstał do pionu, wypuścił mocniej zalegające w jego płucach powietrze, po czym zaczął zbliżać się do blondynki, która cofnęła się kolejne kroki.
- Ta zniewaga krwi wymaga! – po czym dwa zakochańce zaczęły się ganiać po morgenowym mieszkaniu. – Mam Cię! – powiedział nagle Gregor chwytając za biodra dziewczynę.
Okręcił ją wokół własnej osi by mogli spojrzeć sobie w oczy, po czym rzekł.
- Ana... Gdybyś była w ciąży... Gdybyś nosiła nasze dziecko w sobie, byłbym najszczęśliwszym facetem pod słońcem... Po prostu myślę, że całe życie przed nami i mamy czas, a teraz... Niczego innego nie pragnę jak tylko być z tobą. Cieszyć się każdym wspólnie przeżytym momentem... Poznawać ciebie bardziej i bardziej... Pragnę tonąć w głębi twego spojrzenia, smakować twoich ust, cieszyć się każdym twoim uśmiechem, każdym dotykiem...
Ana poczuła łzy w oczach. To było piękne wyznanie... Zrobiło się magicznie i bardziej intymnie. Musnęła mocniej jego wargi zamykając mu usta. Nie chciała się bardziej rozkleić, a jedyne czego teraz pragnęła to cieszyć się jego bliskością...
- Brakowało mi tego przez te trzy tygodnie... - poczuła jak Gregor dłonią muska jej policzek i czule patrzy w jej oczy.
- Mi też... I jeśli czegoś z tym nie zrobimy to tęsknota zabije mnie od środka...
- Chyba możemy temu zaradzić... - uniósł cwanie powiekę ku górze szatyn, na co Ana niewinnie zachichotała.
- Kochanie... Jeśli zaraz nie przestaniemy, to skończymy w łóżku, a Thomas...
- Co mnie Thomas... - zaśmiał się ponownie wpijając się mocniej w wargi blondynki.
Paliły od nieustającego pragnienia. Dziewczyna jednak przestała kalkulować. Odkleiła się na sekundę od szatyna ze śmiechem mówiąc.
- Pierwsze drzwi na piętrze... Ciekawe czy mnie złapiesz... - zaczęła ponownie uciekać blondynka.
Szatyn pokręcił przecząco głową na myśl co ta dziewczyna z nim robi. Dość szybko ją dogonił, ona tylko słodko zamrugała oczami.
- I co teraz? – spojrzał pytająco szatyn trzymając jej nadgarstki, przykluczając do ściany.
- Cała twoja... - szepnęła zbliżając się do jego ucha lekko je gryząc.
Gregor spojrzał ponownie w jej tęczówki. One mówiły jedno, była gotowa na wszystko by wspólnie sięgnąć gwiazd... Przegryzła swoją wargę by dalej pokazać Gregorowi co ma czynić. Zdecydowanie chwycił ją za pośladki by ją unieść. Następnie wpił się w jej usta jakby miał to czynić ostatni raz w życiu. Ana czując jego stęsknione wargi wszystko chętnie oddawała dłońmi pieszcząc kark chłopaka. Pośpiesznie wparował do jej pokoju stawiając ją obok łózka. Jego dłonie zdecydowanie zabrały się do zrzucania jej sukienki, gładząc jej smukłe ramiona, ona natomiast słodko pieściła ustami jego szyję i ponownie usta. Ponownie szarpnęła lekko jego wargę powodując poruszenie całego jego ciała. Co ta kobieta z nim robiła... Może inaczej, co tęsknota robiła z człowiekiem... Poczuła jak jego dłonie szalenie błądzą po jej nagich plecach szukając dostępu do stanika. Czując sunący po ciele materiał delikatnie się uśmiechnęła. Ona również zaczęła zrzucać odzienie chłopaka by dobrać się do jego wyrzeźbionego torsu. Po ujrzeniu nagiej klatki piersiowej, palcami sunęła w kierunku jego bokserek. Zrobiła słodką minę patrząc mu w oczy, on natomiast mocniej wypchnął zalegające w płucach powietrze. Czując je na swojej szyi Ana lekko jęknęła. Po chwili jej dłonie wylądowały na jego biodrach zatem Gregor poczynił te same ruchy w kierunku jej bielizny, celowo dotykając wcześniej jej piersi. Następnie ułożył ją na łóżku ponownie kosztując ustami każdego skrawka jej ciała doprowadzając ją do seksualnego szaleństwa. Kiedy zatrzymał się na jej piersiach spojrzał w jej roziskrzone tęczowi, językiem pogilgotał jedną pierś by uczynić to samo z drugą. Dziewczyna lekko się wygięła czując niesamowitą przyjemność. Następnie wargą szatyn musnął jej brodę by ponownie zatopić się w jej malinowych ustach. Ana paznokciami zaczęła błądzić po plecach chłopaka by dość szybko zatrzymać się na jego umięśnionych pośladkach. Ich napięcie sugerowało jedno, byli gotowi dopełnić swoje szczęście. Dziewczyna lekko rozłożyła nogi czując, że szatyn zaraz eksploduje.
- Gregor! Ana! Koniec seksów, Morgen wraca do pokoju! – usłyszeli nagle głos brata blondynki dochodzący z holu na dole.
Szatyn odskoczył jak oparzony od Ane, która została gwałtownie wyrwana z transu, w którym się znajdowała. Nie ma co... Thomas miał wyczucie czasu i taktu. Ana musnęła usta chłopaka, wieńcząc ich nieudane zbliżenie na co Gregor przerzucił oczami... Czuł seksualną frustrację... Jednak doskonale wiedział, że będąc w domu Thomasa, należało się go prędzej czy później spodziewać w domu. Ana zachichotała widząc niezadowolenie partnera. Słysząc jak brat wchodzi do swojego królestwa ponownie zaczęła cmokać tors chłopaka, próbując nieco ułagodzić jego oblicze. Szatyn jednak w żaden sposób nie drgnął. Podciągnął dziewczynę ku swojej twarzy by oddać nieco pieszczoty ukochanym wargom. Czując jego spięcie spojrzała pytająco na chłopaka.
- Chyba nie myślisz, że mając go tuż obok damy radę... - słysząc jego podirytowany głos westchnęła, bowiem wiedziała, że znaczy to koniec uniesień na dziś. – Czy on musiał przerwać nam w takim momencie? – rzucił po chwili Gregor.
- W Willingen... Tylko ty i ja… Tam nikt nie będzie nam przeszkadzał... - wyraźnie zaakcentowała ostatnie zdanie.
Po raz ostatni musnęła jego usta by po chwili wtulić się mocniej w jego ramiona. Razem odpłynęli czekając na jutrzejszy dzień pełen spodziewanych szalonych uniesień.

~~~~

Witajcie Kochani! <3

Dziś prima aprilis, ale rozdział to wcale nie żart, mimo że pewnie na Waszych ustach nie raz zagościł uśmiech ;D Mamy nadzieję, że tak właśnie było...

Najpierw świat jakby sprzymierzył się z Thomasem i specjalnie pchał Madlen w jego ramiona, co znowu niespecjalnie podobało się Lenie, ale cóż... to los sam tak chciał. A los ma na imię Madziusa xD
A potem jeszcze Ana żartowniś ;D Czy to będzie miało jakieś drugie dno? Może wiem... ale nie powiem xD

Ufff... dobrze, że te smętne rozdziały z rozstaniem Morgenów już się skończyły haha... Teraz będziemy mogły przejść do tych bardziej zabawnych! :) Więc zapnijcie pasy, bo może Was wypiąć z wrotek ;D A nam nie pozostaje nic innego jak życzyć Wam miłego dnia i... cierpliwości w oczekiwaniu na następny rozdział, który zapowiada się... imprezowo :D Wszystko w Waszych rękach, jeśli chodzi o termin jego publikacji :)

Do poczytania! <3

Ania&Madziusa

1 komentarz:

  1. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zawsze jest fantastyczny, choć mógłby być nieco dłuższy…
    Nawet nie wiecie jak się cieszę, że u Anny i Gregora panuje taka gorąca sielanka… Szkoda tylko, że Morgen musiał im przerwać w najbardziej gorącym momencie, ale już zacieram ręce na to co jak myślę stanie się w Willingen… Swoją drogą to nieźle sobie zażartowała z Grega nasza Ann i strasznie jestem ciekawa jaka by była reakcja mamy dziewczyny na wieść, że ona tak jak Thomas spodziewa się dziecka :D
    A co do Madlen i Thomsa to niezmiernie się cieszę, że on dogadał się z Kristiną (choć szczerze mówiąc jestem ciekawa szczegółów) i, że walczy o serce Lenki… Mam nadzieję, że jego starania przyniosą efekt i, że już wkrótce znów będą ze sobą, bo to widać, że oboje bardzo się kochają.

    Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział :-)
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń