czwartek, 10 lipca 2025

139. Za młodość! Niech to trwa, nigdy się nie kończy!

Zmierzchało. Lena mocniej okręciła szyję szalem chcąc uchronić się przed przyszywającym wiatrem. Czuła dziwny wewnętrzny niepokój. Coś było zdecydowanie nie tak, mimo że kroczyła właśnie w stronę lodowiska, gdzie miała odbyć swój wieczorny trening, który przecież dawał jej tyle radości. Przystanęła. Gdzie właściwie ona była? W jakiej części Villach? Rozejrzała się dookoła. Nie rozpoznawała tej okolicy. Nagle po drugiej stronie drogi dojrzała znajomą sobie postać. Już miała wystawić rękę by zacząć machać do maszerującej chodnikiem Kristie, kiedy z bloku naprzeciwko wyszedł Thomas. Madlen zmarszczyła brwi. Co on tutaj robił? Nagle poczuła jak serce na moment przestało jej bić… Chłopak bowiem pochwycił Kristinę w ramiona i najzwyczajniej w świecie zaczął ją całować, co z niemałą radością zaczęła odwzajemniać starsza dziewczyna. Co to u licha miało znaczyć?! Madlen stała zmrożona uczuciami, które niczym fala zalewały jej ciało i serce. Złość? Zawód? Zazdrość? Ledwie mogła zrozumieć co tu się działo… Poczuła się oszukana…
- Kristie… mówiłem ci, że ona nic dla mnie nie znaczy! – słowa Thomasa dźgały niczym sztylety. – To tylko przyjaciółka mojej siostry… między nami nigdy nic nie było i nie będzie… Dla mnie ty jesteś najważniejsza, ona się nie liczy. Zrozum, że nic dla mnie nie znaczy! – przed oczami Madlen pociemniało.
Dlaczego mówił coś takiego? Czy to mogła być prawda? Przecież przez ostatnie dni między nimi było naprawdę dobrze. Po szczerej rozmowie ich relacja w końcu można by rzecz wypłynęła na spokojne wody. Wydawało się, że… naprawdę ją kocha. Czy była aż tak ślepa? Aż tak dobrze… udawał? Tylko po co… Blondynka wpatrując się w pałającą gorącym uczuciem parę, poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Nie chciała płakać… nie chciała emocji, których powoli nie potrafiła znieść… To jakiś koszmar! Koszmar?
Zlana potem Madlen niespodziewanie uniosła się do pozycji siedzącej. Jej klatka szaleńczo to opadała to się unosiła. Czy to… był tylko sen? Koszmar, jeden z gorszych swoją drogą… Nawet potworne nocne wspomnienia z wypadku nie wprawiły ją w aż taki zły stan psychiczny jak to co przed chwilą ujrzała przed oczami. Thomas… całujący inną kobietę… Thomas, mówiący, że nic dla niego nie znaczyła. Mimowolnie poczuła jak po policzkach spływają jej łzy. Rozejrzała się roztrzęsiona po sypialni, po czym wyskoczyła z łóżka i narzucając na siebie satynowy szlafrok ruszyła do łazienki by lekko zmoczyć twarz zimną wodą. Miała nadzieję, że to pomoże uśmierzyć jej skołatane serce. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Postanowiła udać się na dół by napić się wody, ponieważ szklanka przy jej łóżku była pusta. Schodząc boso po schodach czuła jak napięcie powoli ją opuszcza. To był tylko sen… tylko głupia mara nocna, która nie miała odzwierciedlenia w prawdziwym życiu. Ale czy na pewno? Może to jakieś wspomnienie? Westchnęła zrezygnowana podchodząc do czajnika z filtrowaną wodą. Kiedy napełniła szklankę, ruszyła z nią w stronę okna balkonowego. Tak, to mogło wydarzyć się naprawdę. W końcu, kiedy poznała Thomasa, tworzył z Kristie szczęśliwy związek. Tak, ten pocałunek zdecydowanie to potwierdzał. Patrząc na oświetlony zamek Landskron oraz Alepanarenę zwilżyła usta. Wzięła głęboki oddech i powoli wypuszczając powietrze zerknęła na zegar stojący w kuchni. Godzina 5 rano… a ona czuła się pobudzona jak nigdy wcześniej. Musiała coś z tym zrobić. Gdy się obróciła, szklanka wypadła z jej ręki roztrzaskując się w drobny mak oraz rozchlapując wodę dookoła. Stał. Przyczyna jej nocnego, emocjonalnego rollercostera. U szczytu schodów… w samych szarych dresach, nisko zawieszonych na biodrach. Adonis… przyszło jej do głowy. Nim się obejrzała doskoczył do niej zmartwiony.
- Lena… wszystko w porządku? – z letargu wyrwał ją nie jego głos, a dotyk.
Thomas delikatnie jedną ręką ściskał jej przedramię. W porządku? Gdyby nie stał tak blisko niej zdecydowanie byłoby lepiej… Gdyby nie widok całującej się pary, pojawiający się co rusz przed jej oczami byłoby lepiej… Gdyby nie jego oczy… wpatrujące się w nią z przestrachem. - Och Boże! Odsuń się i przestań wpatrywać się we mnie z taką intensywnością… - pomyślała ledwie mogąc powstrzymać się przed przerzuceniem oczami. – Tak, przepraszam, przestraszyłeś mnie. – odrzekła jednak. – Zaraz to posprzątam.
- Zostaw… - rzekł miękko. – Ja to zrobię. – i nim dziewczyna zdążyła zareagować ruszył w poszukiwaniu zmiotki i szufelki.
Koniec końców cały bałagan spowodowany upuszczeniem przez Madlen szklanki z wodą posprzątali razem. W dziwnej ciszy.
- Czemu nie śpisz? – zapytała po chwili siadając na hokerze.
Jej prawy rękaw lekko zsunął się z ramienia ukazując pięknie wyeksponowany obojczyk oraz pierś skrytą pod satynową koszulką. Oczy blondyna rozbłysły na ułamek sekundy, co nie umknęło Lenie, mimo że bardzo szybko odwrócił wzrok. Madlen od razu mocniej owinęła się materiałem.
- Usłyszałem, jak wychodzisz z sypialni… - zaczął chłopak, nalewając wody także dla siebie. – Martwiłem się, że może gorzej się poczułaś…
- Och nawet nie wiesz, jak bardzo gorzej! – rzekła w myślach Madlen, nic jednak nie dając po sobie poznać. – Chciało mi się tylko pić. Ale dziękuję, to miłe z twojej strony, że aż tak się o mnie martwisz. – uśmiechnęła się. – To… może spożytkujemy jakoś ten wczesny poranek, skoro oboje jesteśmy już na nogach? – zapytała chcąc zniwelować dziwne napięcie między nimi.
- Co proponujesz? – zapytał chłopak opierając się biodrami o blat. – Spacer?
- Och zdecydowanie nie! – pomyślała Lena zachowując to dla siebie. – Wiem, że doktor zabronił większych aktywności, ale może lekki bieg… trucht? Szybki marsz? – zaproponowała, na co Morgi zmarszczył brwi.
- Ok, ale jeśli poczujesz zawroty głowy masz mi od razu powiedzieć. – rzekł poważnie, na co Lena pokiwała głową na znak zgody.
- Zawroty głowy to ja mam, jak się okazuje tylko za sprawą twojej osoby. – pomyślała zeskakując z krzesła.
- Co? – rzucił nagle Thom.
Madlen z przestrachem na niego popatrzyła obawiając się czy faktycznie powiedziała to na głos…
- Widzimy się za dziesięć minut. – rzuciła i nim zdążył zareagować pognała szybkim krokiem do swojej sypialni.
Tam raptownie zamknęła drzwi i opierając się o nie z ciężkim oddechem, lekko się zaśmiała w ten sposób odreagowując zaistniałą sytuację. Potem pognała w głąb pokoju by przygotować się na dzisiejszy, jak się okazało intensywny poranek. Thomas natomiast odprowadził dziewczynę wzrokiem rozmyślając co się tutaj przed chwilą wydarzyło i gdzie ich zaniesie dzisiejszy jakże dziwacznie rozpoczęty dzień.
Na zewnątrz znaleźli się stosunkowo szybko zatem w ciszy zaczęli pokonywać kolejne kilometry ulicami Villach. Morgi tą dziwną ciszę tłumaczył sobie tym, że nie powinien bardziej męczyć Leny rozmową, dla której ten szybki marsz i tak musiał być niemałym wyzwaniem. Madlen natomiast wcale nie czuła się zmęczona… spacer miał ukoić jej zszargane nocnym koszmarem nerwy, ale nic takiego nie nastąpiło. Przed jej oczami co rusz pojawiał się obraz chłopaka tulącego do siebie inną kobietę… Kristie… i mimo, że Lena pragnęła, by ją to tak nie dotknęło… było jednak całkiem inaczej. Czuła, że to przez jej zachowanie między nimi zapanowała ta nieznośna cisza, ale… co miała zrobić, skoro cała w środku się gotowała… Z niemocy wpłynięcia na swoje myśli… na swoje odczucia i emocje… Czemu była tak okropnie zazdrosna? I czemu do cholery pragnęła, by to ją tak namiętnie porwał w ramiona. Ponowie zła na siebie pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Lena… wszystko ok? – zapytał Thomas błędnie odczytując jej zachowanie.
Blondynka uniosła na niego swoje spojrzenie, a potem rozejrzała się po okolicy. Zmarszczyła czoło. Jakim sposobem wylądowali pod Alpenareną?
- To ja cię tutaj przyprowadziłam czy to jednak ty mnie prowadziłeś? – zapytała ignorując jego wcześniejsze pytanie.
Morgi uniósł zaskoczony brwi. Sam nie wiedział jak się tutaj znaleźli… Nogi ich chyba same poniosły. W odpowiedzi wzruszył jedynie ramionami. Madlen zatrzymała się rozglądając dookoła.
- Kłóciliśmy się tutaj kiedyś? – wypaliła nie mogąc się powstrzymać, ponieważ wewnątrz czuła niemałą burzę uczuć.
- Czy kłóciliśmy? – prychnął przypominając sobie ostatnie co przeżyli na tej skoczni.
Wyznanie Leny… i bynajmniej nie była to kłótnia. Kiedy chciał jej udzielić odpowiedzi, z daleka usłyszeli nawoływanie swoich imion. Jak się okazało to Amber kroczyła w ich stronę. Już z oddali energicznie machała ręką.
- Lena! Boże! Dziewczyno, jak dawno cię nie widziałam. – zaczęła bez ogródek, kiedy do nich podeszła. – Będziesz bogata, bo prawie cię nie poznałam. To przez te krótkie włosy! – trajkotała biorąc niespodziewanie blondynkę w ramiona i całując w oba policzki. – Niezłego stracha nam napędziłaś tym swoim wypadkiem… przepraszam, że cię z Ritą nie odwiedziłyśmy, ale… tłum krwiożerczych paparazzi i dziennikarzy zdecydowanie nas odstraszył. Po drugie Thomas… – tutaj skierowała swoje oczy na chłopaka. – Cześć swoją drogą… – podeszła do skoczka i szybko musnęła jego policzek. – Thomas poinformował nas, że nie jesteś w najlepszej kondycji do odwiedzin, więc to uszanowałyśmy, ale teraz widzę, że wyglądasz kwitnąco! – uśmiechnęła się przyjaźnie. – Naprawdę słodko wyglądasz w tych włoskach. Jak dziewczynka! – ruda delikatnie przeczesała pasmo krótkich włosów Leny w palcach.
Madlen mimowolnie się skrzywiła szybko próbując to ukryć. Dziewczynka?! Jak do cholery miała konkurować z Kristiną, która była starsza od niej… miała pełniejsze kształty i… emanowała pewnością siebie. Lena ponownie dnia dzisiejszego miała ochotę walnąć się w twarz za kierunek swoich myśli. Dlaczego u licha porównywała się do panny K. Panny K? Skąd to jej przeszło do głowy... Boże… poczuła pod skronią, że żyłka z nerwów zaczyna jej pulsować. Amber błędnie odczytała zachowanie Madlen, ponieważ mina bardzo szybko jej zrzedła.
- O Boże… więc to prawda?! – pisnęła wpatrując się w blondynkę ze smutkiem, na co Lena zmarszczyła brwi. – Nigdzie oficjalnie tego nie podali, ale słyszałam plotki, że straciłaś pamięć. Madlen, powiedz proszę, że mnie pamiętasz… – do oczu nastolatki napłynęły łzy.
- Amber! Spokojnie. – Madlen w końcu wzięła się w garść by w jakiś sposób zareagować na słowa koleżanki. – Jakbym mogła o tobie zapomnieć! – powiedziała uśmiechając się promiennie tym samym przybliżając do Thomasa i wsuwając dłoń w jego rękę.
Morgi zerknął kontem oka na łyżwiarkę zaskoczony. Nic jednak nie dając po sobie poznać, mocniej ją ścisnął.
- Jak widzisz wszystko u mnie w porządku. Nie gniewam się, że mnie nie odwiedziłyście, bowiem faktycznie czułam się nie najlepiej… Ale teraz już wszystko wróciło do normy, oprócz moich włosów. – tutaj posmutniała.
Wcale nie musiała udawać smutku, ponieważ bardzo ubolewała nad stratą pięknych loków.
- Co tam u ciebie słychać? Co u Rity i chłopaków? – kontynuowała Lena, próbując zmienić kierunek rozmowy.
- Oj dużo by opowiadać! – odrzekła Amber. – Musimy się koniecznie spotkać!
- To może dzisiaj? – wypaliła Madlen zanim na dobre się nad tym zastanowiła.
- Naprawdę mielibyście czas? – rozpromieniła się ruda. – Idziemy dziś na kręgle, może chcecie dołączyć? – zapytała z nadzieją w oczach.
Lena spojrzała na Thomasa, który z uśmiechem wzruszył ramionami.
- Chyba nie mamy na dziś planów. – odrzekł. – Także Lena, decyduj.
- Z przyjemnością z wami pójdziemy, ale… – tutaj łobuzersko się uśmiechnęła. – Może zajrzycie do nas wcześniej? Wydaje mi się, że jeszcze… nie świętowaliśmy zdanej matury? – zachichotała niczym chochlik.
Morgi kolejny raz spojrzał na Len z zaskoczeniem, nie zdążył jednak zareagować słysząc radosny pisk Amber.
- No jasne laska! – zaśmiała się. – Wpadniemy na pewno! Podeślijcie tylko adres i godzinę, bo ja muszę już lecieć… Cholerka! Jestem naprawdę spóźniona! – rzekła zerkając na zegarek. – Lena, Thomas, naprawdę super było was widzieć. – ponownie ich uściskała. – Pogadam z resztą… jesteśmy w kontakcie. To do zobaczenia! – i tyle jej widzieli.
- Mam nadzieję, że nie jesteś zły, że zaprosiłam ich do ciebie? – zapytała Madlen, kiedy upewniła się, że koleżanka z klasy oddaliła się na tyle by ich nie usłyszeć.
- Do nas. – poprawił ją Morgi.
- Musisz mi opowiedzieć jak w ogóle do tego doszło, że się znacie.
- Poznaliśmy się na twojej studniówce. – odrzekł Thomas.
- Byliśmy razem na studniówce? – zapytała spoglądając na blondyna swoimi wielkimi sarnimi oczyma, mimo że doskonale znała odpowiedź.
- O tak! I była to… naprawdę udana impreza. – zaśmiał się.
- Czy my… czy to wtedy? – kierunek myśli Leny zaczął galopować.
- Naprawdę tak strasznie chcesz wiedzieć, kiedy się ze sobą przespaliśmy? – zapytał Morgi zabawnie unosząc brew, przez co dziewczyna spaliła soczystego buraka.
- Masz rację… nie będę o tym rozmyślać. – odrzekła udając obojętność.
- Szkoda, ponieważ ja bardzo lubię wracać myślami do tego momentu. – powiedział Thomas nadal utrzymując na twarzy przekorny uśmiech.
Madlen ponownie się zarumieniła. Wspomnienia nocnego koszmaru nagle same się rozmyły. Nim się spostrzegli, ruszyli wolnym krokiem w drogę powrotną. Dziwnym trafem… nadal trzymali się za ręce i żadne z nich nie czuło potrzeby by to zmienić. Madlen nareszcie poczuła wewnętrzny spokój, natomiast Thomas… już zaczął układać w głowie plan na dzisiejsze popołudnie.
***
Kolejny dzień przed treningiem Ana i Gregor mieli zacząć śniadaniem. Po minionym kryzysie blondynki nie było najmniejszego śladu co cieszyło nie tylko dziewczynę, ale i Marca. Trener zaczął mieć większe oczekiwania wobec jej osoby, ale... jej to wcale nie ruszało. Obiecała wycisnąć z siebie siódme poty by wreszcie robić pełną parą coś co kochała najbardziej... Gregor standardowo wszedł do jej pokoju, gdy kończyła przygotowania. Obdarzyła go ciepłym uśmiechem, by chwilę później poczuć jego dłonie na swoich plecach. Musnął jej ucho, wyrażając swoją radość z jej dobrej w dniu dzisiejszej kondycji. Chłopak nie mógł uwierzyć, że najbliższe dni... będą mijać im wyłącznie w swoim otoczeniu. Kochał ją całym sobą... Jak wariat... A wspólne mieszkanie to był kolejny etap na ich wspólnej drodze zwanej życiem...
- Jak minęła nocka? – zapytał.
- Byłaby przyjemniejsza gdybym budząc się... widziała ciebie. – słodko pomrugała oczami blondynka.
Jeszcze chwilę... A będą spędzać ze sobą całe dnie... Choć nieco bała się codzienności w Innsbrucku, nie wyobrażała sobie innego życia niż u boku ukochanego. Chciała być bliżej niego... Budzić się obok każdego ranka i spoglądać na niego wciąż z takim samym uwielbieniem. Kochała go całą sobą, a sposób w jaki to sobie wzajemnie okazywali wyraźnie to pokazywał. Był dla niej wsparciem, motorem napędowym, a co najważniejsze... był dla niej wszystkim. Uniosła swoje oczy do góry by ponownie zatonąć w jego spojrzeniu.
- Jak to dobrze, że niedługo... już zawsze będę mieć cię obok... – uśmiechnął się czując jak przyjemne ciepło wypełnia jego całe ciało na tę myśl.
Dziewczyna ścisnęła mocniej jego dłoń by pokazać, że czuje to samo. Będą dzielić razem swoje życie... na najbliższe dni, tygodnie i lata. To może być wyjątkowy test w ich związku, a jego koniec... mieli nadzieję będzie miał szczęśliwe zakończenie. Chwilę później trafili do restauracji, gdzie Marc razem z profesorem analizowali dzisiejszy plan zajęć.
- Dobrze widzieć wasze uśmiechy na twarzy, bo dziś... Intensywny dzień. Mam nadzieję, że jesteście gotowi? spytał Marc.
- Profesorze... Jeśli dziś poranne badania będą w porządku... Chciałabym spróbować zrealizować pełnowymiarowy trening... – powiedziała Ana.
- Jesteś pewna? – spytał ciszej Gregor, w odpowiedzi blondynka mocniej ścisnęła jego dłoń na znak aprobaty.
Chciała spróbować. Czuła... że już bardziej gotowa nie będzie... Tym bardziej, że minęło już siedem dni treningowych. A sezon był tuż, tuż... Nawet jeśli poniesie dzisiaj porażkę... będzie mieć świadomość, że próbuje i że walczy... Szatyn spojrzał na nią kiwając głową na znak wsparcia. Jeśli tego chce... to będzie jej pomagał... Podołają, jak zawsze razem.
- Jak dla mnie super! – uniósł ręce ku niebu Noelke.
Miał nadzieje, że w końcu nie będzie musiał dzielić treningu... Że w końcu będzie, jak być powinno, bez najmniejszego oszczędzania. We dwoje na takich samych zasadach. W trakcie śniadania medyk odbył z blondynką krótką rozmowę na temat stanu jej zdrowia. Poznali też plan Marca na dzisiejsze ćwiczenia.
- Profesorze, możemy już iść? – spytała, na co Noelke się zaśmiał widząc jej bojowe nastawienie, profesor natomiast pokręcił głową.
- Zachowujesz się tak jakbyś nigdy tego nie robiła...
- Ja po prostu już chcę działać. – uśmiechnęła się wstając i meldując pełną gotowość do działania.
- Może jeszcze się polubimy Morgenstern. – po raz kolejny zaśmiał się Noelke.
Dziewczyna była wyraźnie zdeterminowana by zrealizować cały trening. Po standardowej wizycie w gabinecie u lekarza ruszyła pędem na salę, gdzie rozgrzewka trwała w najlepsze. Z uśmiechem na twarzy punkt po punkcie walczyła, by odhaczyć kolejne zadania. Nie śmiała okazywać słabości mimo pojawiającego się od czasu do czasu bólu. Duch walczaka na nowo się objawił, a obecność Gregora i jego stabilnej formy... uskrzydlała ją i motywowała do cięższej pracy. Po serii ćwiczeń rozgrzewkowych, Marc zaproponował wyjście na zewnątrz i doskonalenie techniki. Dziewczyna w radosnych podskokach ruszyła we wskazanymi kierunku bowiem to było coś... w czym czuła się naprawdę dobrze. A ten mały krok... dzielił ją od powrotu na skocznię. Gregor widząc jej entuzjazm tylko się uśmiechnął. I pomyśleć... że chciała chwilę temu dać za wygraną... Teraz trening dawał jej dużo więcej radości, a jemu z kolei dodatkowej siły napędowej. Jedno bez drugiego nie działało nigdy na pełnych obrotach – to też zrozumiał Noelke obserwując intensywnie trenującą dwójkę. Mimo, że był sceptycznie nastawiony to... nie mógł zaprzeczyć, iż pomysł Alexa był doskonały. Trening dzięki temu działaniu mijał w przyjemnej atmosferze, a co za tym idzie dość szybko. Ostatnia próba wybicia i telemarku miała należeć tego dnia do blondynki. Dziewczyna dość mocno się wybiła, po czym zgięła kolana do klasycznego telemarku. Mimowolnie się wykrzywiła czując przeszywający ból.
- Ana, wszystko gra? – spytał na ten widok Gregor.
- Chyba nie do końca... – odparła z lekkim grymasem.
- Profesorze! – krzyknął szatyn, co od razu postawiło medyka w stan gotowości, który wysłuchał dziewczynę odczuwającą silniejsze bóle w dolnej partii prawej nogi.
- Mam tylko nadzieję, że to przeciążenie... – spojrzał niepewnie w dane miejsce.
Następnie poprosił Gregora o pomoc w dojściu do jego pokoju by mógł na spokojnie zobaczyć nogę dziewczyny. Standardowo szatyn wziął ją na ręce co wywołało jej śmiech mimo bólu. W pokoju Rotschild od razu zajął się diagnozą problemu. Dotykając łydki Ane, był już niemal pewny, że dziewczyna sforsowała nieco nogę. Ku jej niezadowoleniu medyk zalecił konsultacje fizjoterapeuty i wolne dzisiejsze popołudnie. Towarzyszący jej Gregor, widząc jej upór lekko się zaśmiał bowiem dziewczyna próbowała wszelkimi sposobami namówić Rotschilda na zmianę decyzji.
- Bez dyskusji Ana, dziś co najwyżej przyjemny odpoczynek na biczach wodnych czy jacuzzi. Gregor... Zaopiekuj się nasza pacjentką... – szatyn od razu zrozumiał aluzję profesora, więc chwycił partnerkę w ramiona i zaczął zmierzać z nią ku pokojom.
- Skarbie... nie jestem umierająca, dojdę na nogach... – zaśmiała się całując jego nos.
- Nie będziemy przez chwilę obciążać tej pięknej nóżki... – przejechał wolną dłonią po jej udzie sprawiając tym kolejny miły dreszcz.
- I mam rozumieć, że już zawsze będziesz nosił mnie na rękach? Taka nowa forma siłowni? – zachichotała widząc jego szeroki uśmiech.
- Zawsze i wszędzie... – odparł pewnie. – Chodź, zajmiemy się tą nogą... – dodał wysyłając aluzję pewnych zachowań do Ane.
- Wierzę, że fizjoterapia zdziała cuda, nie mówiąc o Jacuzzi... – przegryzła kokieteryjnie swoją wargę, gdy postawił ją na ziemi.
- Jacuzzi hmm... Te słowo działa na moją wyobraźnię.... Ciekawe dlaczego? – zabawnie uniósł brew. – W mej głowie już jawią się pewne wspominki i kosmate myśli z tobą w roli głównej. – zaśmiał się kładąc ją na łóżku.
- Gregor! Proszę, uspokój się... – Ana zaczęła się głośniej śmiać.
- Czerwone bikini... Szum morza... Szampan... – zaczął wyliczać, po czym w sekundę jego ręka mimowolnie odruchowo zjechała na jej nogę.
- Jesteś strasznie niewyżyty, stanowczo za słabo trenowaliśmy. – zaśmiała się dziewczyna.
- W nocy, zdecydowanie za słabo... – wymruczał szatyn wprost do jej ucha, na co Ana ponownie pokręciła przecząco głową na myśl o jego figlarnych wspominkach.
Dość szybko podjęli decyzję o wspólnym prysznicu, by następnie udać się na obiad i popołudniową odprawę. Mimo prawdopodobnego przeforsowania nogi u Ane, Marc był zadowolony z postępów treningowych. Postanowił zatem zrobić dzisiejsze popołudnie czasem typowej regeneracji i odnowy biologicznej.
- Ana, przedyskutowaliśmy już z fizjoterapeutami plan na dzisiejsze popołudnie dla was. Masażyści wezmą was w obrót. Pójdziesz na krioterapię by złagodzić ból. Pamiętaj tylko o dobrym rozgrzaniu później. – dziewczyna przytaknęła, na co Gregor zbliżył swoje usta do jej ucha.
- Już ja cię skutecznie rozgrzeję. – szepnął, na co Ana zachichotała czując jednocześnie rumieńce wypełzające na jej policzki.
Ten obóz... Robił świetną pracę na rzecz ich związku. Na nowo się do siebie zbliżyli i stopniowo pogłębiali swoje uczucie. Po posiłku udali się na serię masażów do fizjoterapeutów. Czas pobytu Ane wydłużył się o kolejne zabiegi i konieczną krioterapie, która miała zniwelować ból, więc szatyn postanowił zostawić ją w dobrych rękach i wrócić chwilowo do swoich zajęć nieobejmujących jej osoby.
***
Lena stała przed lustrem w swojej starej… tymczasowej… obecnej? sypialni i marszcząc brwi przyglądała się swojemu odbiciu. Założyła dziś ciemne jeansy z wysokim stanem i jedwabną koszulę, którą włożyła w spodnie. Klamra jej paska uwydatniała talię, natomiast to dekolt… sprawiał, że nie była pewna swojego outfitu, bowiem nie chciała zbytnio prowokować Thomasa. Z drugiej jednak strony czuła się w tym stroju dobrze. Luźno i wygodnie, ale przede wszystkim… lekko seksownie. Poczuła jak na policzki wpełza jej rumieniec… Przecież to nie dla niego się tak stroiła! Ach kogo ona chciała oszukać! Westchnęła poirytowana tokiem swojego myślenia, po czym wzięła głęboki oddech i ruszyła na dół słysząc dźwięk dzwoniącego domofonu. Kiedy była już na dole, zmierzyła spojrzeniem salon, a następnie wychyliła głowę obserwując jak Thomas wpuszcza do domu ich dzisiejszych gości.
- Lena! – pisnęła Rita, która szybszym krokiem ruszyła w stronę blondynki. – Amber miała rację, naprawdę wyglądasz kwitnąco. – oznajmiła wciągając dziewczynę w swoje objęcia. – Miłość ci służy. – zachichotała. – Widać, że Thomas wspaniale się tobą opiekuje. – dodała obejmując Madlen ramieniem automatycznie obracając ją w stronę pozostałej czwórki, która wchodziła w głąb mieszkania.
Łyżwiarka przegryzła swój policzek od środka nie chcąc pokazać, jak wpłynęły na nią słowa koleżanki. Trochę obawiała się czy da radę udawać przed szkolnymi przyjaciółmi, że nic się nie zmieniło, ale… widząc wesoło konwersującego Thomasa z Rogerem i Victorem, lekko odetchnęła. Może nie będzie tak źle… W następnej kolejności ponownie dziś uściskała się z Amber, a potem przywitała chłopaków buziakiem w policzek.
- No, no, no! Odjazdowe macie to mieszkanie! – zachwalała Rita rozglądając się dokoła.
- A ten widok! – pisnęła Amber stojąc przed oknem tarasowym. – Naprawdę zapiera dech w piersiach.
Faktycznie dziś można było obserwować wyjątkowo piękny zachód słońca. Lena uśmiechnęła się na słowa przyjaciół, bowiem zgadzała się z nimi w stu procentach. Mieszkanie Thomasa naprawdę potrafiło zachwycić.
- Siadajcie proszę. – powiedziała Madlen wskazując na salon, po czym spojrzała na Morgiego, który dokończył jej myśl.
- Czego się napijecie?
- Oczywiście szampana! – zachichotała Amber. – Przyszliśmy tu przecież świętować zdaną maturę oraz fakt, że nasza Lenka przeżyła ten koszmarny wypadek i wygląda kwitnąco.
- Szkoda, że nie ma z nami Ane i Gregora. – powiedziała Rita przechodząc w stronę salonu. – Swoją drogą… gdzie wywiało naszych zakochańców? Czyżby na dobre przenieśli się do Innsbrucka?
- Aktualnie są na obozie treningowym w Tyrolu. – odrzekł Thomas otwierając butelkę Moeta, Lena natomiast szykowała sześć kieliszków.
Roger zagwizdał.
- Jak Tyrol, to pewnie Ośrodek Narciarski Kuhtai?
- Nie inaczej. – Morgi przytaknął, po czym uwolnił korek butelki na co Lena podskoczyła przestraszona.
- Lenka! Coś ty taka strachliwa. – zaśmiał się Victor, przez co łyżwiarka lekko się zarumieniła.
Już miała przeprosić za swoje zachowanie, kiedy Thomas podszedł do niej z szampanówką w ręce napełnioną do połowy. Jego pogodny wzrok i ogólny luz spowodował, że i ona wzięła głębszy, uspokajający wdech. Z wdzięcznością przejęła od niego kieliszek i promiennie uśmiechnęła się do szkolnych kolegów.
- Za wspaniały egzamin dojrzałości, który wszyscy zdaliśmy śpiewająco! Niech reszta naszego życia równie łatwo nam przychodzi! A troski i smutki dorosłości omijają nas szerokim łukiem! – powiedziała szelmowsko się uśmiechając. – Za młodość! Niech to trwa, nigdy się nie kończy! – dodała, na co Amber i Rita pisnęły podekscytowane, energicznie uderzając swoimi kieliszkami w kieliszek Leny.
Victor z Rogerem im zawtórowali, natomiast Thomas zmierzył nieodgadnionym spojrzeniem Madlen, ale również przyłączył się do toastu. Następnie wszyscy zasiedli na kanapie oraz fotelach pogrążając się w rozmowie.
- Ludzie! Mieszkamy w jednym mieście, a nie widzieliśmy się dwa miesiące… – zauważyła Rita. – W tym czasie Lena prawie… straciłaś życie! – wzdrygnęła. – Widzieliśmy zdjęcia Audi Thomasa, to cud, że przeżyłaś ten wypadek!
- Właśnie! – zawtórowała jej Amber. – Jak już wspominałam wcześniej… bardzo się o ciebie martwiliśmy! Nie możesz robić takich rzeczy Madlen.
Lena poczuła ukłucie złości… Jak gdyby to była jej wina?! Przecież tego nie planowała. Thomas widząc, że lekko się zdenerwowała, chwycił ją za dłoń chcąc odpowiednio zainterweniować.
- Nie wracajmy do tego. – powiedział. – Dla nas obojga to traumatyczne wspomnienia, a przecież spotkaliśmy się dziś by świętować, a nie smęcić.
- Współczuję ci stary. – odezwał się nagle Victor lekko klepiąc Morgiego po ramieniu. – Nie wiem co przeżywałeś, ale podejrzewam, że był to dla ciebie najgorszy okres… Masz rację, nie ma co do tego wracać, dlatego napijmy się za zdrowie Leny! – po czym ponownie stuknęli się kieliszkami i opróżnili je do dna.
- Powiem wam tylko, że te dni po wypadku Leny… były najgorszym doświadczeniem z jakim przyszło mi się mierzyć. Nie życzę tego nawet najgorszemu wrogowi. – powiedział jednak Thomas czując na sobie baczny wzrok Madlen. – Dlatego od tamtej pory doceniam każdą chwilę jaką mogę z nią spędzić. – kontynuował unosząc spojrzenie na dziewczynę, po czym chwycił ponownie jej dłoń i złożył na knykciach czuły pocałunek.
Madlen poczuła nagle w klatce piersiowej dziwne ciepło. Ścisnęła więc mocniej palce Thomasa, który nadal trzymał ją za dłoń. Na widok jego spojrzenia zaschło jej w ustach… Pełnego miłości i oddania. Nim zdążyła się powstrzymać… uniosła się ze swojego miejsca i najnormalniej w świecie usiadła mu na kolanach. Morgi w ostatniej chwili ukrył zdziwienie, które malowało się na jego twarzy. Objął dziewczynę w talii tak jakby to zrobił, kiedy byli jeszcze w… normalnym związku, po czym jego serce zaczęło nerwowo bić, kiedy Madlen owinęła ramiona dookoła jego głowy. Czy to się dzieje naprawdę? Czy ona tylko udaje? Nagle w salonie dało się słyszeć jedne wielkie „Ohhh”, bowiem szkolne koleżanki rozczuliły się na ten widok. Lena na kolanach Thomasa, których spojrzenia wyrażały więcej niż tysiąc słów. Następnie dziewczyna zaczęła wypytywać przybyłych gości o ich przyszłościowe plany chcąc w ten sposób zmniejszyć zainteresowanie osobą jej i Thomasa. Czas zatem upływał na sączeniu alkoholu oraz miłych rozmowach. W pewnym momencie Rita oraz Amber zapragnęły zapoznać się z resztą mieszkania, chłopcy natomiast zostali poprowadzeni do gabinetu Thomasa w celu obejrzenia jego trofeów. Dlatego panie niedługo potem znalazły się w sypialni Madlen.
- O ja cię… – zachwycała się Rita rozglądając po sporym pokoju, który zajmowała Lena.
Dziewczyna nie miała zamiaru wspominać, że w ostatnim czasie stacjonuje tutaj sama…
- Nie ma nic lepszego niż mieć starszego faceta… – skomentowała Amber wpatrując się z zazdrością w garderobę wypełnioną po brzegi, na co Lena lekko się zarumieniła.
- Thomas naprawdę ma rozmach… – wtrąciła tym razem Rita zaglądając do łazienki przez co Amber szybko do niej podeszła, a za nimi Madlen.
Pieprzona wanna, mimo to na ustach blondynki pojawił się uśmiech. Chcąc nie chcąc, w głębi naprawdę schlebiało jej to, że… koleżanki jej zazdrościły. Nieważne jak bardzo potępiała się za to uczucie, ono… brało nad nią górę.
- Madlen, powiedz szczerze… – z rozmyślań wyrwały ją słowa oraz zawadiacka mina Rity. – Thomas jest aż tak dobry w łóżku na jakiego wygląda czy… jest jeszcze lepszy?
- Rita! – upomniała ją Amber, sama jednak z zaciekawieniem spojrzała na koleżankę.
Madlen poczuła jak na jej policzki wpełza gorący rumieniec, przez co dziewczyny głośno się zaśmiały. Źle odczytały reakcję Leny, bowiem dziewczyna… po prostu nie pamiętała tego czy Thomas był namiętnym facetem. I nie była pewna czy chciałaby sobie to przypomnieć… Ostatnie dni dobitnie jej pokazywały, że zaczęła chłopaka traktować nieco inaczej. Zaczęła bardziej się otwierać, mimo że wspomnienia nie wracały. Zaczęła też odczuwać różne rzeczy nieco silniej… niż zwykle. Oraz poddawać się we władanie różnym emocjom… najczęściej zazdrości co niekoniecznie jej odpowiadało. Ale nie miała na to wpływu. Spojrzała więc na dziewczyny zastanawiając się co odpowiedzieć. Po chwili zachichotała niczym chochlik. Niech myślą co chcą, ona zostawi to dla siebie, więc zrobiła jedynie tajemniczą minę, po czym ruszyła w stronę drzwi zostawiając koleżanki bez odpowiedzi. Dziewczyny zaśmiały się na to jeszcze głośniej, ale ruszyły za Madlen. Po niedługiej chwili wszyscy na nowo znaleźli się w salonie.
- To co, zbieramy się? – zapytał Roger spoglądając na zegarek. – Na godzinę dwudziestą mamy zarezerwowany tor. – wyjaśnił na co wszyscy przystali wstając ze swoich miejsc, po czym ruszyli w stronę wyjścia.
Szkolne koleżanki ponownie dnia dzisiejszego spojrzały z zazdrością jak Thomas pomaga założyć płaszcz Madlen. Dziewczynę ponownie miło to połechtało. Kiedy znajomi opuścili mieszkanie, a w następnej kolejności miała zamiar zrobić to Lena, Morgi nagle chwycił ją za ręką powstrzymując przed wyjściem, po czym zbliżył się do niej spoglądając głęboko w oczy. Dziewczyna zrobiła pytającą minę.
- Jak daleko brniemy w udawanie? – zapytał szukając w jej oczach odpowiedzi.
Madlen poczuła dziwne ukłucie w klatce bowiem ona… wcale nie udawała.
- A nie możemy zachowywać się naturalnie? – zapytała.
- Naturalnie jako para czy…
- Nie wiem Thomas… – westchnęła bezradnie.
Sytuacja między nimi coraz bardziej ją męczyła. Sama nie wiedziała, czy chce powiedzieć znajomym prawdę czy jednak… zostawić swoją amnezję tylko dla siebie. Ale Morgi miał rację, musieli coś ustalić.
- Udawajmy… – szepnęła niezbyt zadowolona tym co właśnie zaproponowała.
Blondyn lekko się skrzywił, ale po chwili cwaniacko uśmiechnął.
- Jak daleko mogę się posunąć w tym naszym… udawaniu? – zapytał unosząc brew, przez co Lena automatycznie spuściła wzrok na jego usta.
Doskonale wiedziała o co pytał… I chodź w pierwszej kolejności chciała mu zaproponować by szedł na całość… Zaśmiała się nerwowo powracając wzrokiem do jego niebieskich tęczówek.
- Kiedy będę gotowa cię całować… sama to zrobię. – odrzekła, wyrwała się z jego uścisku i bezceremonialnie wyszła z mieszkania.
Thomas zaśmiał się pod nosem. To była jego stara Lena. Przerzucił klucze do drugiej ręki i szybko zamykając drzwi, żwawo ruszył za dziewczyną, która z przekornym uśmiechem wychyliła się z windy lekko go ponaglając.
***
Po niespełna godzinnej fizjoterapii Ana wróciła do pokoju i... padła jak kłoda. Dzisiejszy dzień dość mocno ją wymęczył. Oczywiście nie zamierzała narzekać... Czuła, że wszystko zmierzało ku lepszemu. Wierzyła, że wyniki dadzą jej oficjalne zielone światło na skakanie. Krioterapia złagodziła nieco towarzyszący wcześniej ból. Nie mogła jednak odbyć kolejnej sesji bowiem fizjoterapeutę zaniepokoił niewielki rumień na nodze. Mógł on być skutkiem ubocznym zatem dziewczyna otrzymała na resztę dnia wolne. Czas zamierzała spożytkować na lenistwie w łóżku by jutro być gotowym w stu procentach na treningi. Śmiało zaległa więc na łóżku, chwytając telefon z myślą o znalezieniu filmu na odprężenie. Nie nacieszyła się jednak długo swoją samotnością bowiem po przejrzeniu raptem jednej ze stron w jej pokoju zjawił się jej ukochany. Od wejścia z niemałym uśmiechem na ustach przyglądał się dziewczynie. Dość szybko zbliżył się do mebla, by bez zbędnych ceregieli ułożyć się obok dziewczyny.
- Bardzo zmęczona? – spytał z troską w głosie.
- Wymordowana... – rzuciła lekko mówiąc jaka jest prawda.
- Boli? – spytał zjeżdżając dłonią na łydkę, która odczuła dzisiejszy wysiłek.
- Nie... Jest względnie dobrze, choć fizjoterapeuci dmuchają na zimne... Za to ty widzę w jak najlepszej formie. – uśmiechnęła się szczerze dziewczyna czując jak jego ręka rozkłada się bardziej by mogła na niej się ułożyć.
Oczywiście dziewczyna mocniej wtuliła się w jego tors, po czym zaczął z czułością muskać dłonią jej rękę.
- Kiedy jesteś obok... Czuję się silniejszy niż kiedykolwiek. – przesłał jej cwany uśmiech, na co Ana zachichotała czując do czego zmierza. – Właściwie to miałem ochotę zabrać cię na spacer... Udasz się ze mną do wioski wzdłuż jeziora? – zaproponował.
Chociaż dziewczyna nie miała zbyt wielkiej chęci na opuszczanie pokoju postanowiła jednak sprawić mu przyjemność i wyruszyć. Chwyciła płaszcz by czerpać chwilę we dwoje z dala od ośrodka. Spokojnym tempem swoje pierwsze kroki Gregor skierował z dziewczyną do miasteczka. W głowie założył sobie jednak przejażdżkę kolejką. Wiedział, że blondynka mogła ciężko znieść dzień zatem ułatwienie w postaci kolei prowadzącej szlakiem wysokogórskim mogło okazać się dobrym rozwiązaniem.
- Chodźmy tam! – pociągnął ją lekko widząc szykującą się do odjazdu kolejkę wyciągową.
- Kolejka? Miał być spacer! Co znów chodzi po twojej głowie Gregor? – zaśmiała się dziewczyna, na co szatyn w odpowiedzi przesłał jej szelmowski uśmiech.
- Nie chcę obciążać aż nadto twojej nogi, ona już swoje na dziś dostała. A to z kolei nie byle jaka kolej... Sama się przekonasz. – dziewczyna z wdzięcznością za troskę podążyła za chłopakiem.
Po zakupieniu biletu podziwiali piękną lokalizację tego miejsca. W dolinie dało się zauważyć pięknie mieniącą się pod wpływem słońca intensywnie turkusową wodą.
- To co tam widać to jezioro? – spytała, wyraźnie zachwycając się widokiem blondynka.
- To jezioro zaporowe Finerstal. Jak za chwilę wysiądziemy będziesz miała okazje zobaczyć je z bliska.
Zgodnie z zapowiedzią, chwilę później opuścili kolejkę i udali się nieco bliżej zapory.
- Jesteśmy na wysokości 2300 m. n.p.m. Kuhtai zostało w dole, a to co widzisz pomiędzy wyżej to szczyty Pockkogel i Zwölferkogel. – dziewczyna pełna uznania dla jego wiedzy spojrzała na niego.
- I co, można się tam kąpać jak na przykład w Faaker? – spytała.
- Nie... Ta woda służy wyłącznie do wytwarzania energii dla tutejszej elektrowni.
- Szkoda, w taki piękny choć nieco mroźniejszy słoneczny dzień wskoczyłabym do takiej wody... – uśmiechnęła się blondynka.
- Naprawdę byś pomorsowała? Skoro tak... To nie myśl, że Tyrol jest gorszy od Karyntii... – zaśmiał się głośniej. – Mamy inne miejsca do tego przeznaczone na przykład stosunkowo niedaleko naszego domu Achensee... Ale to miejsce poznasz innym razem. – uśmiechnął się na myśl o kolejnej wspólnej wyprawie.
- I co, Tyrol nie będzie miał przede mną żadnych tajemnic? – zapytała blondynka, na co szatyn zbliżył się nieco do niej samej od tyłu lekko ją do siebie wtulając.
Ułożył brodę na jej ramieniu by skierować się ustami ku jej uchu. Musnął je swoją wargą by po chwili odrzec.
- Żadnych... To będzie twój dom... – przeciągnął nieco ostatnie dwa wyrazy, akcentując jakie ma to dla niego znaczenie. – Twoje miejsce na ziemi... – dodał.
Dziewczyna poczuła jak po całym jej ciele przechodzi gęsia skórka. Jej dom... To brzmiało tak pewnie w jego głosie. A co, jeśli się nie do końca odnajdzie w tym regionie? Lekko odwróciła się na pięcie by jej tęczówki spotkały się ze spojrzeniem ukochanego. Widząc jej niepewność szatyn położył dłoń na jej podbródku, drugą przejechał po jej zaróżowionym od zimna policzku.
- Coś cię trapi Ana? – spytał.
- Nic takiego... To co powiedziałeś nabiera dla mnie głębszego znaczenia...
- W jakim sensie? Masz jakieś wątpliwości? – po raz kolejny spytał, proponując by przycupnęli na jednym z wystających głazów skalnych.
- W sumie to... Trochę obaw. W końcu Karyntia nie miała przede mną żadnych tajemnic, teraz jestem oddalona od domu trzysta kilometrów…
- A myślałem, że chcesz ze mną mieszkać. – zaśmiał się unosząc jedną brew.
Dziewczyna wewnętrznie zachichotała czując jego znaczne wsparcie. Oczywiście, w końcu o niczym innym nie marzyła... Była pewna osoby chłopaka. Tego kim dla niej jest... Jakie jest jej życie bez niego... Widząc jego dalszy brak zrozumienia postanowiła wyjawić mu swoje troski
- Zmiana jest rzekłabym kolosalna... Październik otwiera przede mną etap studiów, będziemy też mieć więcej treningów... Czy ja dam radę to pociągnąć razem? Czy nie za dużo biorę na swoją głowę? W Villach, miałam wszystko na wyciągnięcie ręki, blisko dom, skocznia, znajome otoczenie... Przyjaciele... A teraz... W Innsbrucku będę spędzać większość swojego czasu. Nie będę mogła sobie pozwolić na szybki wyskok w moje strony, bo cały tydzień będzie intensywnie zajęty... Rozumiesz? – spytała unosząc na niego wzrok po czym, słysząc ciężkie wypuszczenie powietrza przez szatyna, spojrzała na niego niezrozumiałe szukając wyjaśnienia jego zachowania.
- Bałem się... Że chcesz mi uciec... Że się rozmyśliłaś. – posłał jej cwany uśmiech.
Dziewczyna w sekundę zmieniła swój wyraz twarzy. W mig zajęła miejsce na jego kolanach, czule wpatrując się w jego oblicze. Zarzuciła dłonie na jego szyję.
- Greg... Gdybym chciała już dawno bym to zrobiła. – głośno się zaśmiała na widok jego napięcia. – Czy to byłoby możliwe? Jesteś... całym moim światem, dlatego nie mam wątpliwości, jeśli chodzi o nasze wspólne mieszkanie... Tylko ta zmiana jest duża w takim sensie, że nie będę mogła sobie pozwolić na takie spontany jak od maja... od kiedy tu razem zamieszkaliśmy. Wtedy często mimo wszystko bywaliśmy w Villach. A teraz muszę tu wszystko poznać, zaaklimatyzować się... – dodała uspakajająco.
- Pomogę Ci. – chwycił ustami lekko jej wargę, tak by złączyć usta w pocałunku.
Ana przez moment oddała czułą pieszczotę chłopakowi. Nie chcąc jednak dopuścić do większych zbliżeń powstrzymała Gregora, kierując spojrzenia na innych wędrujących ludzi.
- Wydaje mi się, że nie do końca rozumiesz o co mi chodzi... Może odwrócę nieco sytuację byś spróbował to odczuć... Jakbyś się czuł gdybyś znalazł się na moim miejscu? Zamienił Tyrol na Karyntię... Zaczął całe życie na nowo?
- Ana... – przez moment chłopak się zawiesił.
W sumie... Choć był przywiązany do tych miejsc, funkcjonował tu niewiele... Jego rodzina była ważna dla niego samego, ale... Nauczył się już od wczesnego nastoletniego życia być z dala od domu... Przyjaciół, miał zwykle u boku – Mario i Arthur byli kumplami zarówno w szkole jak i na skoczni. Potem nastał etap zgrupowań, wyjazdów treningowych... Zdążył już nieco przywyknąć do swojej samodzielności, ale i "samotności". Ana natomiast... Cóż... Zaczął zauważać, że dla Ane jest to bardziej emocjonalna próba, coś w rodzaju przejścia na samodzielną drogę. Dotychczas towarzyszyli jej bliscy, także Madlen, a teraz... Otwierała nową kartę w życiu... Tu w Tyrolu, gdzie miała być u jego boku. Choć mieszkali już jakiś czas razem, często bywali w Villach. Nie mieli możliwości tego wszystkiego odczuć tak w pełni jak teraz gdy Ana zacznie żyć tutaj na sto procent. Mocniej ją przytulił dochodząc do wniosku, że bliskość pomoże nieco rozwiać stresy związane z nową sytuacją.
- Kochanie, próbuje zrozumieć jak mogę... Nigdy nie byłem na twoim miejscu więc... Nie wiem jak to jest. Ale przyznasz, że są pewne plusy? – uniósł swoją brew czym ją ponownie rozbawił.
- O tak, to jeden z plusów... Będę mieć cię na wyłączność. – zaśmiała się na samą myśl wspólnego dzielenia życia. – Nie tylko na zgrupowaniach i treningach... – dodała.
- Ja widzę więcej kolejnych... – ponownie uniósł brew do góry, widząc więcej atutów.
- Dajesz! – rzuciła zachęcająco blondynka.
- Na przykład... Jak sama powiedziałaś, to kolejny krok w naszym związku... – zatrzymał się na moment wpatrując się w jej tęczówki szukając potwierdzenia wcześniejszych jej słów.
- Zgadza się. – uśmiechnęła się w dalszym ciągu nie wiedząc do czego zmierza.
- Czy wiesz co następuje po wprowadzeniu ukochanej? Jaki jest kolejny etap związku? – na jego twarzy pojawił się wielki banan.
Ana zachichotała. Wzięła dłoń położyła na jego czole. Zaskoczony spojrzał na jej zmianę zachowania.
- Sprawdzam czy sobie czegoś nie odmroziłeś. – zaśmiała się nagle głośniej. – Greg... Przecież my mamy dopiero dziewiętnaście lat... Całe życie przed nami.
- Ależ Ana, taka jest kolej rzeczy. Po wspólnym zamieszkaniu... Klęknę na jedno kolano... – uśmiechnął się zawadiacko robiąc tę czynność. – I będę prosić o twoja rękę... – Ana poczuła jak przeszywa ją dreszcz.
Choć była pewna Gregora, wiedziała, że to nie jest jeszcze czas na tego typu deklarację.
- Greg... Chyba się nieco zapędziłeś... – dziewczyna niepewnie się uśmiechnęła.
- Kochanie, zaręczyny nie oznaczają przecież jeszcze ślubu... Choć... To kolejny etap. – rzekł z niebywałą pewnością, na co Ana w odpowiedzi lekko popukała go w czoło.
- Gregor... Nie potrzebuję papierka by mieć pewność, że jesteś dla mnie wszystkim... Mamy dziewiętnaście lat więc...
- Wiem kochanie, całe życie przed nami. Ale nie mogę się doczekać, kiedy będziemy otwierać kolejne drzwi naszego związku. Jeden etap mnie najbardziej kręci… – szatańsko się wyszczerzył.
Widząc pytające spojrzenie blondynki zbliżył ponownie usta ku uchu partnerki.
- Kiedy już po wszystkim... Kiedy już będziesz moją żoną... – dziewczyna ponownie nieco zadrżała słysząc te słowa. – Będziemy pracować nad kolejnym pokoleniem Schlierenzauerów. – Ana nerwowo wstała z głazu, na którym chwilę temu siedzieli, po czym spojrzała na niego z niemałym wyrzutem.
- Ten etap nie nastąpi tak szybko... Przypomnę, że w jakimś stopniu mamy go nieco za sobą. – lekko się skrzywiła uzmysławiając szatynowi, że temat... nieco został chybiony.
Co gorsza rozmył pozytywną atmosferę, którą wytworzyli. Skierowała swój wzrok ku turkusowej wodzie nieco oddalając się od niego. Wbrew pozorom, sytuacja była zbyt świeża by ot tak o tym nie myśleć. Gregor trzepnął się w czoło na myśl o poczynionym nietakcie. Nie było tajemnicą, że pragnął stworzyć z nią w przyszłości rodzinę... Kochał ją, ona jego wiec naturalnym było, iż myślał o tym w ten sposób... Tylko może trochę rozpędził się w swoich wypowiedziach, które... chcąc nie chcąc mogły rozdrapać świeże rany. W głowie zaczął układać plan na to jak może uzyskać jej wybaczenie. Spojrzał na śnieg zalegający obok miejsca, gdzie siedzieli jeszcze przed chwilą. Koniec końców w Tyrolu, na wysokościach w górach już nieco go było. Uśmiechnął się szatańsko robiąc większą kulę. W duchu policzył do trzech i wymierzył w kierunku blondynki. Czując na plecach odbitą kulę Ana aż podskoczyła. Słysząc śmiech chłopaka od razu odwróciła się ku niemu. Jej wzrok... Niczym bazyliszek potrafił obecnie zabijać. Schyliła się by uczynić to samo co chłopak, po czym jak rozjuszony dzik ruszyła ku niemu.
- Dawaj, dawaj Morgenstern, ulżysz sobie! – zaśmiał się głośniej, po czym zaczął się z nią ścigać.
Dziewczyna celnie rzuciła prosto w czoło chłopaka. Zaczęła się śmiać niczym on przed chwilą.
- Mam nadzieję, że to nieco ostudzi twój zapał. – rzuciła z lekkim przekąsem.
Jego widok był dla niej obecnie bezcenny. Szybko zbliżył się do niej by po chwili... Potknąć się na kolejnym wystającym kamieniu. Miał wyjątkowo miękkie lądowanie. Wprost na Ane. Spoglądając w jej błękitne tęczówki wyrażał swoją skruchę. Przesunął dłonią po jej policzku, gdzie opadło kilka kosmyków jej blond włosów. Dziewczynie mimowolnie zaczęła odpuszczać złość. Chyba nie umiała się długo na niego gniewać. Oblizała nieco usta spoglądając zachęcająco na Gregora.
- Przepraszam... Nie powinienem był się tak zapędzić. – rzucił w jej kierunku.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę... A teraz... Zamknij się... – pociągnęła go do siebie by złączyć swoje usta razem z jego.
Od razu poczuła jak jej ciało wypełnia przyjemne ciepło. Jednak chwilę później dziewczyna postanowiła przerwać miłą wspólną chwilę czując dyskomfort z powodu zimna. Dłonią zaczęła zbierać kupkę śniegu. Gregor lekko zezując spojrzał na jej rękę.
- Ani mi się waż... – zaśmiał się wyczuwając jej zamiary, po czym powoli wstał, podając jednocześnie dłoń swojej kobiecie. – Myślę, że czas już wracać. – rzucił lekko na co dziewczyna przystała.

~~~

Hejka Kochane!

Kolejny rozdział oddajemy w Wasze dłonie... Taki lekko przechodni, bo jak wiecie rozdzielony jest na dwie części :) I szczerze, nie wiem co tu pod nim napisać, bo tak spokojnie poleciał :D
U jednych szykują się szalone klubowe poczynania, gdzie jak wiemy... różne rzeczy mogą mieć miejsce. Lena choć ma swoje obawy... radzi sobie nadzwyczaj spokojnie w towarzystwie przyjaciół, może to zasługa blondyna? A Thomas... Chyba czuje namiastkę normalności. Co będzie dalej? Co się zadzieje? Jak zawsze czas pokaże :D
Druga parka... Cóż... Treningów ciąg dalszy, trener już chyba mniej wyszczekany, ale... Czy znowu nie nazbyt Ana chce? Może warto byłoby wyluzować? Na szczęście mają wolne popołudnie - mogą nieco poświęcić uwagi sobie i swojej relacji. Przed Ane nowy rozdział, życie pełną parą w Innsbrucku... Jak będzie wyglądało dowiecie się z czasem, a teraz... Czas refleksji ją naszedł? Na szczęście ma z kim je dzielić i zrobiło się tak jakby poważniej? Na szczęście Gregor... Nie daje jej się nudzić i pozwala jej myśleć wyłącznie pozytywnie :D
Uhhh co ja tu zrobiłam - podsumowanie? Hahaha nie tak miało to wyglądać, ale niech już zostanie - czas czekać na nexta, zatem…

Bajo!
Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Bry wieczór :)

    Rozdział na wesoło i przyjemnie - sporo śmiechów i zabawnych sytuacji :) ale ale, żeby nie było tak różowo na 100% to jednak każdy z Panów strzelił swoją małą gafę ;)

    Lena&Thomas - miłe zaskoczenie, że Lena tak się zaczęła otwierać - zaproszenie znajomych, gesty w kierunku do Thomasa (zwłaszcza po śnie z takim wspomnieniem), a tu szanowny blondyn wyjeżdża na sam koniec z tekstem o udawaniu? Serio Thomas? ehh no wyszedł z ciebie chłopaku blondyn jak nic - zamiast iść za ciosem to zasunął tekstem - ciekawa jestem dalszego rozwoju wydarzeń po tym co powiedział chłopak, bo postawa Leny wznieciła iskierkę nadziei, którą chłopak co nieco przygasił, ale zobaczymy.

    Ana&Gregor - dobrze, że Ana wróciła do treningów po ostatnim kryzysie, ale musi na siebie uważać, co nie zmienia faktu, że brawo dziewczyno za zacięcie - nawet wielmożny trener docenia postawę, eureka ;) Super, że mogli spędzić trochę czasu w sposób bardziej beztroski po trudnym treningu - równowaga musi być. Doceniam, że Gregor ma poważne plany, ale się chyba lekko zagalopował w ich wygłaszaniu, więc Ana - brawo za strzał w 10 na szybkie ostudzenie emocji :D Już nie mogę się doczekać co jeszcze podzieje się na obozie.

    Jak zawsze wypatruję dalsze ciągu historii ;) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No witam moje drogie panie 😘❤️

    Kolejny fantastyczny rozdział, dzięki któremu mam szeroko uśmiech na twarzy...

    Anna & Greg:
    Przede wszystkim plus dla hrabi bez formy za trzy grosze, czytaj trenera - liczę, że teraz to już naprawdę jego zachowanie będzie inne w stosunku do Ann.
    Bardzo cię cieszę, że po ostatnim kryzysie nie ma śladu i, że dziewczyna mogła wrócić do treningów...
    Jak widzę Greg jak już coś planuje to oczywiście z wielkim rozmachem i choć to miłe, że myśli o wspólnej przyszłości z Ann to jednak szkoda, że nie pomyślał, że może dla dziewczyny to trochę za wcześnie na takie planowanie i dobrze, że Ann ostudziła jego gorący zapał…
    Liczę, że taka sielanka u nich będzie trwała jak najdłużej i nie szykujecie dla nich jakieś kolejnej bomby…

    Madlen & Thomas:
    Oj a tutaj jak nadal mam wrażenie żółwie tempo…
    Naprawdę staram się być bardzo wyrozumiała dla Madlen, ale coraz bardziej niepokoi mnie ta jej emocjonalna huśtawka, bo szlag jeden wie do czego to może doprowadzić… Zwłaszcza po tekście do Morgiego, że sama go pocałuje jak poczuje, że to ten czas….
    A Thomas też nie ułatwia jej tego wszystkiego…
    Naprawdę mam nadzieję, że Madlen zapanuje nad zazdrością do mężczyzny i postanowi szybko zrobić ten właściwy krok by przypomnieć sobie to i owo, albo że wreszcie Thomas nie wytrzyma i weźmie sprawy w swoje ręce…


    Czekam kochane z niecierpliwością na kolejny cudny rozdział

    Pozdrawiam ❤️
    BU$KA 😘💗

    OdpowiedzUsuń