środa, 17 września 2025

149. Na hasło Jezioro, na baczność proszę!

Nie minęła długa chwila samotności Ane od odejścia Madlen gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń Danieli. Towarzyszyła jej Jacqueline Seifriedsberger oraz Katharine Keil.
- Super, że jeszcze cię złapaliśmy na terenie skoczni... Myślałyśmy, że już go opuściłaś. Tak szybko się ulotniłaś po treningu. – zaczęła Jaqueline.
- Niewielkie zobowiązania względem nowego klubu... Ale jak widać jestem. – Ana zdobyła się na lekki uśmiech względem kadrowych koleżanek.
- No właśnie widziałam, SV Innsbruck Bergisel nie SV Villach? Z tego co wiem w Innsbrucku nie ma żeńskiej drużyny... – spytała najstarsza z grona i najlepsza na dzisiejszym treningu Daniela.
- Tak, zmieniłam team, będę póki co skakać z panami, ale dla mnie to żadna nowość... Mieszkam teraz w Innsbrucku z Gregorem. Tam też studiuję. Uznałam, że tak będzie łatwiej, niż jeździć cały czas do Villach na skocznie. W końcu to trzysta kilometrów... – wytłumaczyła pokrótce blondynka, lekko wzruszając ramionami z niemocy.
Postanowiła szybko przerzucić ciężar rozmowy na ich barki grzecznie wypytując jak u nich. Przez moment dziewczyny poopowiadały jej co słychać u nich prywatnie, ale i w kadrze, z którą, póki co większego kontaktu nie miała. Koleżanki szykowały się na kolejne zgrupowanie, przed ważnym sezonem. Mimowolnie poczuła silniejsze ukłucie w sercu. Zazdrość... Jej stan zdrowia nie pozwalał korzystać z treningów w pełni, wciąż się rozkręcała... Wiedziała jakie ma tyły... Jedyne jej zgrupowanie to było Kuhtai z Noelke, gdzie trenowała można by rzec na pół gwizdka... A nadchodzący sezon miał być w końcu tym szczególnym – olimpijskim.
- Właśnie Ana... Ostatnia nasza telefoniczna rozmowa... Nie byłam wtedy dla ciebie zbytnio miła... – rzuciła nagle Daniela.
Ana cofnęła się pamięcią do rozmowy przed rozprawą. Dziewczyny wtedy wiedziały, że zrezygnowała wcześniej ze sprawy... Nie spodziewały się jej udziału, dlatego Daniela przez telefon naskoczyła na dziewczynę z mnóstwem wyrzutów pod jej adresem. Dzięki wsparciu i zaangażowaniu dziewiętnastolatki ostatecznie udało się osiągnąć cel w walce o marzenia każdej skoczkini.
- Daniela... – zaczęła Ana przyjaźnie spoglądając na bardziej doświadczoną koleżankę. – Nie wracajmy do tego... Miałaś prawo tak myśleć. Dużo się działo... Dużo nadal się dzieje, ale... – urwała bowiem nagle na cały regulator krzyknęła Katharine.
- Będą Igrzyska! – dziewczyna entuzjastycznie klasnęła w dłonie.
Choć nie wiedziały, ile i które z nich na nie wyruszą, to każda miała przed sobą jasny cel... Wyjazd do Kanady. Jednak by tak się stało trzeba będzie być dobrze przygotowanym, a Ana... Na chwilę obecną taką się nie czuła.
- No właśnie Ana... Zaskoczyłaś nas tą niespodzianką z łącznością w sądzie... Mówiłaś, że masz inne zobowiązania i tak dalej... – zaczęła punktować Daniela., na co Ana wzruszyła ramionami.
Znowu powrócił temat sprzed blisko dwóch miesięcy. Wtedy myślała o porzuceniu kariery... Była w zagrożonej ciąży, stąd jej lakoniczna odpowiedź o innych priorytetach. Poczuła lekki ścisk w dołku na myśl o ostatnich trudniejszych tygodniach. Trzeba było przyznać, że... Wtedy nie miała do tego zupełnie głowy... Na pierwszym planie były bowiem inne sprawy.
- Najważniejsze, że ostatecznie się udało. – uśmiechnęła się lekko czując, jak niewygodna staje się dla niej rozmowa z koleżankami.
- Właśnie! I dlatego w imieniu wszystkich dziewczyn chcemy tobie podziękować. Walczyłaś za nas jak lwica... – odparła radośnie Jaqueline.
Pozostałe dziewczyny skinieniem głowy przyznały brunetce rację. Nie było tajemnicą, że wystąpienie Ane zrobiło sporą pracę na ich rzecz.
- Jackie... Nie przesadzajmy... To była sprawa każdej z nas... Najważniejsze, że mamy to o czym każda z nas marzyła, a jeśli dane będzie nam się dostać do Vancouver... To super. – odparła dość wymijająco Ana.
- Już nie bądź taka skromna, przecież doskonale wiemy, że jesteś pewniakiem! To ty przeniosłaś góry by MKOL się ugiął... – zaczęła Katharine.
- I umówmy się, po takim sezonie? Nie zabrać mistrza? Chyba żartujesz. To jak pozbawienie się z automatu szans na medale. – kontynuowała myśl Jackie.
Ana ukradkowym spojrzeniem zaczęła szukać wybawienia. Ta rozmowa... Była dla niej z minuty na minutę coraz trudniejsza... W końcu tylko ona wiedziała na jakim etapie w swoich treningach jest. Tylko ona... wiedziała z czym się zmaga... Jak walczy z chorobą i jak wiele z przygotowań wcześniej straciła. Dzisiejszy skok wyjątkowo to pokazywał. Piąte miejsce... Niby tragedii nie było, ale... Przecież nie zapomniała jak skakać... A tymczasem była bardzo niestabilna w locie, a do czegoś innego przyzwyczaiła publikę i inne zawodniczki. Nic nie było jak w minionym sezonie... Nic... Nie było już tej samej liderki, która poprowadziła by pewnie zespół ku chwale. Teraz była Ana... Która nie wiedziała czego się spodziewać po sobie i swojej dyspozycji.
- No właśnie Ana! Pociągnęłaś nas za język co u nas, a jak twoje przygotowania? W sądzie mówiłaś o powodach zdrowotnych twojej absencji... Jakaś kontuzja? – zaczęła wypytywać Daniela, a w Ane wszystko wezbrało.
Miała im powiedzieć prawdę? Nie... Tego było zbyt wiele by do tego wracać... Z drugiej strony... Nie chciała też pokazywać swoich słabości, ostatecznie może poza skocznią są koleżankami, ale na niej... Rywalkami. Jej serce ponownie nieco przyspieszyło czując badawcze spojrzenie koleżanek.
- O tutaj jesteś kochanie!
Ten zapach... Te dłonie... I głos, który ratował ją z niewygodnej obecnie dla niej rozmowy. Uśmiechnęła się lekko czując jak obejmuje ją w pasie jej wybawca... Serce tym razem radośnie podskoczyło bowiem to znaczyło jedno... Jest bezpieczna...
- Szef chciałby z tobą chwilę porozmawiać... Panie wybaczą. – szarmancko się uśmiechnął po chwili zabierając Ane od towarzystwa kadrowych koleżanek.
Będąc nieco dalej podziękowała chłopakowi za ratunek z opresji. Choć zwykle była w stanie z dziewczynami normalnie rozmawiać tak przygotowania do obecnego sezonu wolała... pominąć milczeniem. Szatyn poprowadził blondynkę w nieznanym jej dotąd kierunku. Spojrzała pytająco na chłopaka, który będąc już poza zasięgiem wzroku skoczkiń delikatnie pchnął Ane na domek, który był magazynem nart.
- Kochanie? – uniosła swoje błękitne tęczówki by spojrzeć mu głęboko w oczy.
- Po prostu... Poczułem nieodpartą chęć pocałowania ciebie przed serią treningową... – uśmiechnął się zawadiacko, chowając jednocześnie kosmyk jej włosów za ucho, na co dziewczyna słodko zachichotała.
- To na co czekasz mój rycerzu? – puściła mu oczko na zachętę.
Nie trzeba było mu więcej powtarzać. Dość szybko jego usta przywarły do miękkich warg Ane, wprawiając ją tym samym w błogostan. Tego jej było trzeba. Nieco mocniej przejęła inicjatywę w pocałunku szukając w ustach jego języka.
- Zakochańce! Tylko bez seksów nam tutaj... Na to monopol ma wyłącznie Fettner. – zaśmiał się Innauer, przerywając przyjemną chwilę parce.
Gregor głośniej się zaśmiał na myśl o gadżetach Fettnera, po czym spod byka spojrzał na Maria. W tym spojrzeniu była jedna sugestia... Zmykaj stąd i daj nam jeszcze chwilę. Blondyn ruszył więc w kierunku skoczni, a Ana wymownie spojrzała na swojego rycerza.
- Chyba na ciebie też pora... – chłopak przerzucił oczami.
Najchętniej odpuściłby trening by czerpać każdą chwilę z nią... Ale doskonale wiedział, że ma rację. Ujął więc ją za dłoń i ruszył z powrotem w kierunku skoczni Stams.
- Będę jak zawsze czekać na dole trzymając kciuki. Pomyślnych wiatrów. – uśmiechnęła się blondynka.
- Tylko tyle? A buziak na szczęście? – spytał unosząc lekko powiekę ku górze.
- Na szczęście to podobno kopa w tyłek się dostaje Gregor. – spojrzał wymownie na niego Thomas, wszak nie mógł odpuścić sobie małej szpilki w kierunku człowieka, który zainkasował do swojej drużyny jego siostrę.
- No to wystaw swój piękny zadek, chętnie zasunę kopniaczka, mimo iż działamy teraz w innych klubach. – zaśmiała się na przekór Ana.
Choć zmieniła barwy, nie zmieniło to jej stosunku do brata. Dalej go kochała i jak innym, szczerze planowała kibicować.
***
- Madlen… możemy porozmawiać? – to był Andreas, którego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.
- Nie Kofi… – odrzekła Lena lekko zaciskając dłonie. – Nie chcę powiedzieć czegoś czego będę potem żałować.
- Ale ja… chciałem tylko przeprosić. – rzekł spuszczając głowę. – Nie powinienem był mówić ci wczoraj tych wszystkich rzeczy…
- Owszem, nie powinieneś był. – powiedziała Lena nie mogąc pozbyć się lekkiego chłodu z tonu głosu.
- Nie chcę wszystkiego zrzucać na alkohol, ale…
- Więc nie rób tego. – weszła mu w słowa blondynka spoglądając groźnie w jego tęczówki.
- Czy jest coś… co mógłbym zrobić? – Andi zrobił minę zbitego psa, ale nim dziewczyna zdążyła mu odpowiedzieć, przy niej w net zmaterializował się Thomas.
- Wszystko w porządku? – zapytał spoglądając jej w oczy obejmując automatycznie ramieniem w talii, po czym skierował swe spojrzenie na bruneta, nie ukrywając swojego niezadowolenia.
- Tak. W jak najlepszym. – uśmiechnęła się Lena ciesząc z jego obecności i wtuliła w jego bok.
Chyba naprawdę musiał ją obserwować. Miłe uczucie ciepła ogarnęło jej serce. Uniosła swój wzrok na Andreasa, widząc jak zszokowany spogląda w jej oczy. Czy wszystko było wymalowane na jej twarzy? Widocznie. Ale mało ją to obchodziło. Koniec końców nie musiała już niczego udawać. Mogła być sobą… Chociaż w sumie… czy ona kiedykolwiek udawała przed Morgim kogoś kim nie była? Wątpliwe. Uśmiechnęła się zatem do Kofiego, utwierdzając go w przekonaniu, że z Thomasem… na nowo tworzyli parę.
- Andreas… – rzucił blondyn w geście powitania ściskając dłoń bruneta, wyglądało na to, iż lekko za mocno.
- Thomas… – odrzekł Kofi z dziwnym przepraszającym wzrokiem, wiedząc, że zasłużył na to w pełni.
Następnie Morgi odwrócił się w kierunku, z którego przyszedł i poprowadził Madlen właśnie w tamtą stronę, czując niebywałą satysfakcję. Uśmiechnął się szeroko, po czym złożył na czole dziewczyny soczystego buziaka, na co blondynka tylko zachichotała. Po chwili ponownie znaleźli się w gronie ekipy z Villach, która szykowała się do treningu panów.
- Madlen… – zaczął w pewnym momencie Lukas. – Naprawdę nic po tobie nie widać, że niespełna dwa miesiące temu prawie straciłaś życie. Hasasz niczym sarenka na łące.
- No cóż… mam naprawdę bardzo dobrą opiekę. – odrzekła dziewczyna puszczając koledze oczko ukradkiem spoglądając na Thomasa, który przyodziewał swój kombinezon, na co Lukas tylko się uśmiechnął.
Następnie blondynka udała się w kierunku Morgena by skonsultować pewną kwestię. Odchrząknęła, więc uniósł na nią swój wzrok. Stanęła przed nim i pomogła mu do końca zapiąć zamek w skocznym stroju niczym czuła i opiekuńcza partnerka.
- Morgi… kto dokładnie wie o mojej amnezji? – szepnęła.
- Tylko główna kadra. Alex, Andreas, Martin i Wolfgang, a co? – zapytał lekko zaniepokojony.
- Tak pytam… – odrzekła z przekornym uśmiechem. – Nie wiem czy dobrze odgrywam swoją rolę przed innymi. – dodała co Thomasa wręcz zmroziło.
- Odgrywasz? – ledwie zdołał wydusić.
- Nie przed tobą… – szepnęła zbliżając usta do jego ucha, przez co jego ciało całe pokryło się gęsią skórką.
- Madlen… przed nikim nie powinnaś udawać. – powiedział szukając kontaktu ze spojrzeniem dziewczyny. – Chyba, że faktycznie potrzebujesz… – dodał ciszej, czując jak nagle cała radość opuszcza jego ciało.
- Thom… chodzi o to, że nie pamiętam, jak się zachowywałam będąc z tobą w związku, nie chcę by teraz moje zachowanie… zostało poddane wątpliwościom. – szepnęła delikatnie obejmując go ramionami za szyję.
- Czy naprawdę muszę ci objaśniać, jak ma się zachowywać do szaleństwa zakochana kobieta wobec swojego mężczyzny? – zapytał kładąc dłonie na jej talii zawadiacko unosząc brew cytując jej wcześniejsze słowa, na co blondynka dziewczęco zachichotała.
- Skąd wiesz, że jestem zakochana? – zapytała patrząc na niego spod rzęs.
- Zgaduję… – szepnął wpatrując się w nią z dziwną nadzieją w oczach.
- Czy ta cała Jacqueline gdzieś się tutaj kręci? – zapytała z niewinnym uśmiechem, na co Morgi spoglądając ponad jej ramieniem, pokiwał twierdząco głową. – Patrzy na nas? – kontynuowała przybierając przebiegłą minę, na co Thomas zaśmiał się pod nosem, ale ponownie skinął twierdząco.
Następnie Madlen chwyciła twarz chłopaka w dłonie i mocno przycisnęła swoje usta do warg blondyna łącząc ich w namiętnym, zmysłowym i niezwykle czułym pocałunku. Thomas zaśmiał się na poczynania Leny, ale ochoczo i z uczuciem począł odpowiadać na pieszczotę, która sprawiła, że miał ochotę krzyczeć ze szczęścia.
- Zazdrośnica… – szepnął, gdy niespodziewany wybuch uczuć się skończył, na co Madlen zachichotała figlarnie.
- Powodzenia… – odrzekła jedynie, po czym Morgi ucałował jej czoło by następnie zarzucić narty na ramiona i zgarniając gogle, rękawice oraz kask ruszyć w górę skoczni.
Niedługo potem do blondynki dołączyła Ana i obie poczęły oglądać zmagania panów, które zapowiadały się… emocjonująco, mimo iż był to tylko trening. Madlen stała spoglądając w górę skoczni ponownie pełna podziwu dla ich odwagi, ale… musieli być naprawdę niespełna rozumu, skoro z własnej woli decydowali się na dosłownie rzut w… przepaść. A to przecież była „mała” skocznia… raptem 115-metrowa. Nawet nie chciała sobie wyobrażać skoków na mamutach, których swoją drogą na pewno była świadkiem. Cieszyła się jednak, że tego nie pamiętała… że nie pamiętała jak za pewne się o nich martwiła. O Thomasa szczególnie, który znany przecież był ze swej brawury. Jakby na zawołanie przed jej oczami pojawiła się lecąca postać blondyna, która chwilę później… runęła w dół niczym kukiełka. Zadrżała na samą myśl. Czy to umysł znowu pokazywał jej obrazy z przeszłości? A może to jej chora wyobraźnia albo co gorsze… przyszłość? Ponownie zadrżała i potrząsnęła głową, chcąc odegnać czarne scenariusze. Spojrzała w stronę Ane, a ta nagle się odezwała.
- O Kraft… – rzuciła starsza. – Właściwie to się zastanawiałam czy dziś będzie. Michael nic nie wspominał. – kontynuowała spoglądając na sylwetkę młodego chłopaka, po czym spojrzała na zdezorientowaną Madlen. – No tak… Stefana poznałyśmy w lipcu na FIS Cupie. To kumpel Michiego. – Lena jedynie pokiwała głową dając znać, że dotarły do niej jej słowa, bowiem nadal była wstrząśnięta tokiem swoich myśli.
W następnej kolejności szatyn podszedł do nich z nieśmiałym „cześć”, po czym zniknął zawstydzony równie szybko co się pojawił.
- Teraz Mario. – powiedziała Ana zaciskając nagle kciuki.
Madlen poczuła się… dziwnie nieswojo. Dotarło do niej, że… przeszłość właśnie zaczynała ją doganiać, a ona… kompletnie nie była na to przygotowana. W ferworze tego co się działo między nią a Thomasem od wczoraj… w ogóle nie pomyślała kogo tak naprawdę może tu dziś spotkać. Skoro był Mario, czy to oznaczało, że jego ciężarna partnerka również gdzieś się tu kręciła? Zaczęła nagle nerwowo się rozglądać… Kiedy pochyliła się do Ane by na ucho ją wypytać o Sabine, blondyn nagle zmaterializował się koło nich.
- Madlen… – wyszeptał z dziwnym akcentem, na co zagubiona łyżwiarka przesłała mu jedynie słaby uśmiech.
Jak miała się zachowywać… Prawdopodobnie był to jej przyjaciel… zadurzony w niej przyjaciel, a ona… go nie pamiętała. Znowu wróciły uczucia, które towarzyszyły jej po wybudzeniu… Myślała, że ma to już za sobą, ale tak naprawdę w kwestii Thomasa, Ane czy Gregora. Nie spodziewała się, że przyjdzie jej znowu się z tym mierzyć. Starsza blondynka widząc co dzieje się z jej przyjaciółką postanowiła odwrócić uwagę Maria.
- I co z tym „Godnie reprezentować klub SV Innsbruck Bergisel”? – uniosła wyzywająco brew na kolegę z nowego teamu, którego skok pozostawiał wiele do życzenia, na co blondyn machnął lekceważąco dłonią.
- To tylko treningi. – rzucił lekko. – Jutro będzie lepiej. – dodał i ponownie skierował swe spojrzenia na młodszą dziewczynę. – Jak się czujesz Lena?
- A kogo moje oczy widzą! – dało się słyszeć z oddali nim Madlen zdążyła zareagować.
Ana szybko więc podeszła do przyjaciółki na ucho tłumacząc jej kto się do nich zbliża. Po niedługiej chwili obie blondynki były przytulane w geście powitania przez Thomasa Thurnbichlera. Mario zmierzył niezrównanym wzrokiem jak Lena ląduje w ramionach kolegi po fachu czując lekki zawód… On nie został w ten sposób przywitany. Madlen czując się lekko skrępowana przesłała mu jedynie przepraszający uśmiech, po czym spojrzała na Thomasa przywdziewając odpowiednią minę.
- Madlen! Jak wspaniale widzieć cię całą i zdrową! – rzekł z rozrzewnieniem. – Naprawdę paskudne do nas dochodziły plotki! Widzę jednak, że… bezpodstawne.
- Cóż mogę powiedzieć… złego diabli nie biorą. – zachichotała niewinnie.
- Na hasło Jezioro, na baczność proszę! – dało się nagle słyszeć z oddali.
Madlen spojrzała skonsternowana na Ane. Kto to znowu do nich zmierzał… Jak wielu z tych skoczków było dla nich bliskich?!
- Florian! – zawołała starsza blondynka ukradkiem puszczając oko do Leny. – Dobrze, że Gregor z Thomasem jeszcze w górze skoczni… Chociaż! Kto by się tam nimi przejmował! Ekipa z Jeziora znowu w akcji! – dodała ze śmiechem, po czym wylądowała w ramionach Schabereitera.
- Lena! – krzyknął chłopak odrywając się od Ane i rozłożył ramiona w stronę młodszej, która ukrywając grymas przytuliła kolejnego obcego dla siebie faceta, udając, że doskonale wie z kim ma do czynienia. – Piękna ta nowa fryzura. Pisałem do ciebie, ale nie gniewam się, że nie odpisałaś wiedząc przez co ostatnio musiałaś przejść…
- Przepraszam… dużo się działo. – odrzekła tylko lekko wzruszając ramionami, potem odwróciła się w kierunku, gdzie przed chwilą stał jeszcze Mario.
Teraz widziała jedynie jego oddalającą się postać. Westchnęła zrezygnowana, ale z uśmiechem obróciła się w stronę konwersującej trójki, która po krótce stała się czwórką, bowiem Michi również oddał już swój treningowy skok.
- Jak się trzymasz? – zagadał do niej blondyn, kiedy Ana oddała się rozmowie z dwoma pozostałymi kolegami, na co blondynka wzruszyła tylko ramionami.
- Trochę przytłoczona, ale… chyba wdzięczna za tyle wspaniałych osób w moim życiu. – odrzekła przyjaźnie uśmiechając się do Michaela.
- Szkoda, że nie pamiętasz Jeziora. – westchnął chłopak. – Moglibyśmy sobie znowu pofolgować z Thomasem i Gregorem. – zaśmiał się przekornie w czym zawtórowała mu Madlen.
- Wiesz… nikt nie powiedział, że nie możemy tego zrobić. – puściła mu oczko i zerknęła w stronę kolejnego skoczka, który zmierzał w ich kierunku i był… wyjątkowo podobny do jej rozmówcy, przez co spojrzała pytająco na blondyna.
- Tak, to mój brat Stefan. – potwierdził Michi. – A za nim…
- Lukas, tego pana akurat znam. – odrzekła z uśmiechem.
- No tak… W końcu wasz klubowicz. – zauważył. – O właśnie! Ana! – skierował do starszej blondynki. – Jak tam w nowym klubie?
- Nie interesuj się Hayboeck, bo kociej mordy dostaniesz. – odezwał się Manu, który właśnie znalazł się za bandami po swoim skoku.
Michelin dziwnie popatrzył na Madlen, która również nie wiedziała o co chodzi.
- Fetti chyba za mocno wziął do siebie tekst o rycerzach. – zaśmiała się Ana w ich kierunku. – Swoją drogą… brawo Manu za godne reprezentowanie Innsbrucka! Nie to co Mario… – dodała chwaląc dobry skok kolegi, wzrokiem poszukując blondyna. – O! A ten gdzie…
- Może poszedł po blond lalę jako nagrodę pocieszenia po odrzuceniu przez inną blondynkę. – z lekką kpiną w głosie odezwał się znikąd pojawiający Kofi.
Nie wiedząc czemu wszystkie pary oczu skierowały się na Madlen. Dziewczyna zamrugała powiekami… Czy naprawdę wszyscy tutaj wiedzieli o jej zagmatwanym życiu przyjaźniano-miłosnym? Ze złości zacisnęła pięści, a policzki mimowolnie zapłonęły ogniem. Już obracała się by bezceremonialnie opuścić towarzystwo, ale… na belce właśnie zasiadał Thomas. Wzięła więc głębszy oddech, po czym zaciskając kciuki zbliżyła się do reklamowych band. Po chwili blondyn już kroczył w jej stronę z lekkim uśmiechem. Mina jednak bardzo szybko mu zrzedła, kiedy spostrzegł towarzyszących jej skoczków.
- Ani słowa o Jeziorze, bo nie ręczę za siebie! – warknął w stronę szczerzących się Floriana, Lukasa, Michaela oraz Thomasa.
- Oj bracie… ten temat już nigdy cię nie opuści. – zaśmiała się Ana.
- Będzie się za tobą ciągnął jak smród po gaciach. – Michi pozwolił sobie na zuchwały tekst, wiedząc, że Morgi jego akurat nie zaatakuje.
Zakrył jednak swoje ciało osobą Ane, kiedy starszy blondyn poczynił krok w jego stronę. Wszyscy wybuchli śmiechem. Lena z boku przypatrywała się tej sytuacji nie mogąc powstrzymać wpełzającego uśmiechu na usta. W sumie… dawno nie widziała tak rozjuszonego oraz zazdrosnego Thomasa. W tym momencie bardzo żałowała, że nie pamięta akcji z tytułu „Jezioro”, ale… nietrudno było się domyślić co mogło mieć tam miejsce. By jakoś wpłynąć na rozdrażnionego blondyna, podeszła do niego i wsunęła swoją dłoń w jego rękę. Chłopak spojrzał w jej oczy, a jego twarz od razu złagodniała. Zakochała się w nim po raz drugi… pieprzone Jezioro nigdy tego nie zmieni. Nic nigdy tego nie zmieni. Bo oni… zawsze odnajdą do siebie drogę.
- Jezioraki! – dało się nagle słyszeć głos Gregora. – Na moją komendę! Rozejść się! To jest rozkaz! – krzyknął zajmując miejsce obok Ane.
- A dlaczego mielibyśmy cię w ogóle słuchać? – uniósł pytająco brew Thurn, który poczuł się dziwnie dotknięty.
Żaden szczeniak nie będzie go tu rozstawiał po kątach.
- Jako że wygrałem dzisiejszy trening… będzie to moja nagroda. – wyszczerzył się szatyn.
- Rozumiem, że ja z Leną również mamy odmaszerować? – zachichotała Ana.
- Jeśli masz na myśli nasze mieszkanie to owszem. – odrzekł Gregor z przekornym uśmiechem.
- Nie no to są jakieś żarty… – żachnął się Michael. – Nie możecie wiecznie trzymać przy sobie naszych jeziorowych dziewczyn! My też chcielibyśmy spędzić z nimi nieco czasu!
- Hayboeck! Poranek winien ci wystarczyć! – warknął szatyn.
- Ciesz się, że w ogóle możesz się z nimi przyjaźnić… – powiedział nonszalancko Thomas.
- Czy my mamy w ogóle coś do powiedzenia w tej kwestii? – zapytała Ana z lekkim bulwersem.
- Nie. – odrzekli równocześnie Morgi ze Schlierim, na co blondynka fuknęła ukazując w ten sposób swoje niezadowolenie.
- Póki nie zostałam jeszcze ubezwłasnowolniona… – spojrzała zjadliwie na Gregora. – Zapraszam wszystkich do naszego mieszkania na mały kieliszek szampana, wszak mam co świętować… – wyrwała się z objęć szatyn zacierając ręce. – Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale… wywalczyłyśmy start w Igrzyskach! – wykrzyknęła z zadowoleniem, a chłopcy z Jeziora jak jeden mąż zaczęli bić brawa.
Thomas spojrzał na Gregora z irytacją. Wiedział, że nie ma nic gorszego niż czegoś zabraniać Ane, ale… zaproszenie dziewięciu innych facetów to była chyba lekka przesada. Zanim zdążył jakoś zareagować, jego siostra kontynuowała swą wypowiedź.
- Po drugie… Stawiam kolejkę! Dziś rozpoczęłam nowe życie w nowej drużynie. – ponownie wykrzyknęła głośno się zaśmiewając.
- O! I to rozumiem! – zawtórował jej Kofler.
Madlen przyglądała się tej wymianie zdań z lekkim przestrachem. Że miała dziś wziąć udział w… jak się zapowiadało imprezie z… większością obcych dla niej ludzi? Zadrżała mimowolnie. Jeszcze nie do końca przetrawiła to co wydarzyło się między nią a Thomasem, a tu… takie coś. Wiedziała jednak, że skoro Ana puściła już wodzę fantazji… nic nie powstrzyma jej przed zrealizowaniem planu. Chyba że…
- A co to za zbiorowisko? – dało się nagle słyszeć głos Alexa.
- Czołem Panie Trenerze! – zasalutowali najmłodsi z grona, ci którzy nadal nie byli w kadrze narodowej.
- Lizusy… – przerzucił oczami Morgi.
- Czy wy czasem nie macie jutro zawodów, które mogą przesądzić o tym kto trafi do kadry? – zapytał Alex unosząc brew.
Florian, Lukas, Michi, Thurn oraz Stefan stanęli na baczność, bowiem to głównie między nimi miała odbyć się walka o ostatnie miejsce w kadrze A. Kofi, Manu, Morgi, Schlieri i Wolfi te miejsca mieli już zapewnione, dlatego z rozbawieniem spoglądali na “młodszych” kolegów.
- Rozejść się! – warknął trener. – I to migusiem! – dodał. – A wy co… osiedliście na laurach? – skierował do pozostałych, kiedy “młodzież” rozeszła się do swoich teamów. – Tobie Ana lepiej niech procenty wyjdą z głowy, bo skok treningowy pozostawiał wiele do życzenia. – rzekł bez ogródek Alex, przez co blondynka spaliła soczystego buraka. – Widzimy się jutro. – powiedział, po czym kiwnął głową i tyle go widzieli.
- Rozumiem, że zaproszenie i tak aktualne? – wyszczerzył się Andreas.
- No pewnie! – odrzekła z mocą Ana. – Nikt nie będzie mną dyrygował! – dodała z przekąsem spoglądając na partnera i brata.
- W sumie… jeszcze u nas nie byliście. – zauważył Gregor zwracając się do Kofiego, Manu i Wolfiego. – Powiedzmy, że będzie to przedsmak parapetówki. – dodał z uśmiechem. – Madlen, Thomas… macie coś przeciwko?
- Oczywiście, że nie. – odrzekła szybko Lena, widząc jakim wzrokiem Morgi mierzy Andiego.
- No to… podeślę wam adres i… widzimy się na miejscu. – oznajmił Gregor, po czym rozeszli się do swoich domków by się przebrać oraz zabrać swoje rzeczy.
Niedługo potem skoczny kwartet zmierzał audi Gregora do ich mieszkania w… totalnej ciszy. Kiedy zaparkowali pod apartamentem, Thomas wysiadł z samochodu głośno zatrzaskując drzwi. Nie mógł ukryć, że tok wydarzeń niekoniecznie mu się podobał. Kofi, Wuff czy Manu mu nie przeszkadzali, ale… pieprzony Hayboeck czy Thurnbichler działali mu na uzębienie jak mało kto. Dziwił się Schlieriemu, że ze spokojem przyjmuje do wiadomości zachowanie Ane… Widocznie był już przyzwyczajony do jej wybuchowej natury. Ale ta dziewucha naprawdę prosiła się o lanie! Wiedziała przecież w jak skomplikowanej relacji byli z Madlen, wiedziała, że przyjaciółka mało którego skoczka kojarzy… Skąd więc ten niedorzeczny pomysł by ich tu zaprosić?! Miał nadzieję, że „jezioracy” będą mieli na uwadze słowa Alexa i… odpuszczą. Ale szczerze? Marne były na to szanse… Bynajmniej Thomas na ich miejscu… zdecydowanie skorzystałby z zaproszenia.
- Naprawdę nie mogłaś się powstrzymać, co?! – warknął w stronę siostry, kiedy drzwi od mieszkania zostały zamknięte.
- Oj Morgen, ale o co ci chodzi… – przerzuciła oczami Ana.
- O jajco… – począł odpowiadać, ale Madlen szybko wypowiedziała jego imię w geście powstrzymania go przed kontynuowaniem.
Thomas więc zacisnął dłonie w pięści, a usta w wąską kreskę. Już miał prosić Gregora o coś mocniejszego, kiedy uświadomił sobie, że jutro… czeka ich przecież konkurs. Picie alkoholu nie było wskazane, szczególnie, że zajął dziś drugie miejsce, zaraz za szatynem, co dawało mu nadzieję, że mistrzostwo jest w zasięgu jego rąk.
- Thomi… wszystko jest w porządku. – rzekła Madlen podchodząc do niego i kładąc mu dłoń na ramieniu. – Dam ci znać, jeśli to wszystko za bardzo mnie przytłoczy.
- Madlen… – szepnęła Ana, do której dopiero dotarło w jak mało komfortowej sytuacji postawiła swoją przyjaciółkę. – Ja cię przepraszam… nie pomyślałam… – kontynuowała czując jak na policzki wpełzają jej rumieńce.
- Mną się nie przejmujcie. – zachichotała Lena. – Miejcie tylko litość nad biednym Morgim, który zdecydowanie musi popracować nad zazdrością.
- I wybuchami złości. – dodała Ana kierując się ku schodom by przywdziać coś bardziej luźnego na dzisiejszy wieczór. – Ciesz się bracie, że Maria nie było przy rozmowie… śmiem twierdzić, że ten słodki blondynek przytuptałby tutaj jako pierwszy. – zachichotała wspinając się na górę.
Po chwili poczuła jak koło jej głowy przeleciała poduszka. Wiedziała, że brat nie będzie potrafił długo się na nią złościć, a skupi się teraz głównie na Madlen. Nie mógł w końcu pozwolić by jakiś „jezioran” za bardzo spoufalił się z jego dziewczyną. No cóż… prawda była taka, że zarówno blondyn jak i Gregor sami byli sobie winni. Puścili dziewczyny same na Słowację? Puścili. To niech teraz odczuwają tego konsekwencje. I chichotając pod nosem, Ana ruszyła w kierunku swojej sypialni ignorując zaczepkę Thomasa.
- To co zamawiamy na kolację? – klasnął w dłonie Gregor. – Sorry, ale dla tylu osób gotować nie będę… – nagle wyciągnął telefon, który zapikał informując o przychodzącej wiadomości. – O, Wolfi pisze, że go nie będzie, bo wraz z żoną i dziećmi spędzają wspólnie wieczór przed jutrzejszymi zawodami.
- Można w spokoju spędzić wieczór? – prychnął Thomas.
- Naprawdę sądzisz, że Michael z ekipą będą na tyle zuchwali i się tutaj zjawią? – zapytał szatyn poszukując ulotek z nieopodal znajdujących się barów.
- A ty nie? – Thomas uniósł pytająco brew, na co Gregor wzruszył jedynie ramionami.
Nie czuł, że w jakikolwiek sposób któryś z tych chłoptasiów mógł mu w ogóle zagrozić. Ana wczorajszego wieczoru dosadnie mu pokazała, że dla niej liczy się tylko on. Morgi jednak nie miał tego komfortu, bowiem z Madlen… byli w skomplikowanej relacji. Nie dziwił się więc blondynowi, że reaguje w aż nazbyt emocjonalny sposób. Czy mógł mu jakoś pomóc? Zapewne nie. Mógł jedynie spróbować wpłynąć na Ane, by darowali dziś Thomasowi komentarzy z Jeziorem w tle. Tylko czy to faktycznie miało być takie proste? Ana uwielbiała temat mistrzostw świata juniorów i chętnie do niego wracała. Cała nadzieja w tym, że Jezioracy rzeczywiście odpuszczą sobie dzisiejsze odwiedziny. I jakby na zaprzeczenie jego myśli dało słyszeć się dzwonek do drzwi. Okazało się jednak, że byli to tylko… albo aż, Manuel z Andreasem.
- A gdzie Sylvana i Mirjam? – zagadnęła Madlen ponownie witając się z chłopakami.
- Wpadliśmy tylko na chwilę, prosto ze skoczni. – odrzekł Manu. – Będzie jeszcze niejedna okazja by się razem ponownie spotkać.
- Tak myślisz? – Gregor uniósł pytająco brew. – Mieszkamy w tym samym mieście, a jakoś nie widzę byście ochoczo nas odwiedzali.
- Jesteście młodzi, pewnie siebie spragnieni. – Kofi zaczął zabawnie poruszać czołem. – Nie chcieliśmy przeszkadzać… – puścił Schlieriemu oczko.
- Tak? – zakpił nagle Thomas. – Aż ciężko w to uwierzyć znając twoje upodobanie do wtrącania się w nieswoje sprawy. – dopowiedział złowrogo, przez co w pomieszczeniu zaległa dziwna cisza, a na twarzy Andreasa zawitał źle skrywany grymas.
Madlen przerzuciła oczami. No i się zaczęło… Wiedziała, że Morgi nie będzie od tak potrafił zapomnieć koledze tego co miało miejsce dnia wczorajszego.
- O! Jak dobrze, że jesteście! – ze schodów dobiegł ich nagle głos Ane, co Lena przyjęła z niemałą wdzięcznością, bowiem testosteron osiągnął poziom kulminacyjny. – Gregor! Wyciągnij proszę mojego różowego Moeta. Tak wyborna zagryzka nie może zostać popita byle czym. – zachichotała kładąc na stole w salonie, przy którym wszyscy zasiedli puszkę sardynek, którą dostała od kolegów z nowej drużyny.
- Siedzimy w tym razem… – przeczytał Thomas marszcząc czoło. – Naprawdę? Tylko na tyle było was stać? – zaśmiał się.
- Przecież liczy się gest. – uśmiechnęła się Madlen pogodnie spoglądając na przyjaciółkę.
- Bracie, nie bądź zazdrosny… Zawsze możesz dołączyć do naszego sardynkowego grona. – Ana puściła mu oczko.
- Podziękuję. – odrzekł nonszalancko, na co starsza blondynka przerzuciła tylko oczami.
Thomas dziś zdecydowanie zachowywał się jak obrażone dziecko.
- Zjedz snickersa i przestań gwiazdorzyć. – rzuciła do niego przekornie, po czym ruszyła po kieliszki, Thomas natomiast już otwierał usta by jakoś się odgryźć, Lena jednak chwyciła go za dłoń i oczami przesłała niemą prośbę by… odpuścił.
Wziął więc głębszy oddech i złączył ich ręce pod stołem. Po chwili Gregor począł otwierać bąbelkowy trunek, następnie całą szóstką wznieśli toast za zwycięstwo pań w sądzie w Kanadzie oraz za oficjalne wstąpienie Ane w szeregi zawodników SV Innsbruck Bergisel. Wkrótce potem zamówili faszerowane kuskusem oraz mięsem z indyka bakłażany i cukinie, na batatach z pesto bazyliowym, serem feta i granatem kończąc. W następnej kolejności wygodnie rozsiedli się w salonie przy akompaniamencie wesoło grającej muzyki z telewizora i oddali się miłej pogawędce. No… nie wszyscy co prawda, ponieważ Thomas z Madlen nie brali czynnego udziału w dyskusji, w której pogrążyli się członkowie teamu SV Innsbruck Bergisel. No cóż… nie można ukryć, że mieli od teraz wspólne tematy, które nie dotyczyły blondwłosej pary. Tajemnicą nie było również to, że Manuel nie wiedział o amnezji Leny. Dziewczyna więc nie chciała zagłębiać się w rozmowy. Morgi doskonale to rozumiał, sam nie miał ochoty gadać, ponieważ inaczej wyobrażał sobie ten wieczór. Stwierdził, że najwyżej wymiga się zmęczeniem i najzwyczajniej w świecie zaciągnie Madlen do ich sypialni by mogli w końcu w spokoju porozmawiać. Z takim postanowieniem, już lekko spokojniejszy objął blondynkę na kanapie ramieniem, przez co przesłała mu uśmiech i wygodniej się ułożyła. Nagle dało się słyszeć dzwonek do drzwi. Ana sądząc, iż jest to zamówione jedzenie, ruszyła by je odebrać. Kiedy uchyliła wrota jej oczom ukazał się obrazek, w który wręcz nie mogła uwierzyć.
- Czy ktoś tutaj zamawiał panów do towarzystwa? – wyszczerzył się Michael oparty o futrynę z jednej strony, z drugiej natomiast stał Lukas, a za nimi Thomas i Florian.
Wszyscy czterej trzymali w rękach butelkę 70-procentowej śliwowicy i szeroko się uśmiechali.
- Przyszedłem uskutecznić niedoszły trójkąt. – Michi puścił oczko zszokowanej Ane i przeszedł obok niej jak do siebie.
- Po moim trupie! – dało się słyszeć oburzony głos Gregora.
- Nie schlebiaj sobie Schlierenzauer, nie ciebie miałem na myśli, a Madlen. – odrzekł Michi kładąc na wyspie butelkę.
- Hayboeck! – warknął Thomas. – Ty naprawdę prosisz się o śmierć. – dodał czując jak podnosi mu się ciśnienie.
Madlen spojrzała pytająco na Ane, która wprowadzała właśnie do mieszkania pozostałych trzech panów, na co starsza puściła jej tylko oczko. To co wydarzyło się na Słowacji, niech tam zostanie. Mimo że przecież obie blondynki dokładnie opowiedziały swym partnerom co miało tam miejsce. No cóż… Jezioro już na zawsze miało pozostać między nimi kością niezgody, ale kto by się tam tym przejmował.
- A gdzie twój brat Michi? – zapytał Kofler.
- Stwierdził, że skoro zajął dziś piąte miejsce to wcześniej się kładzie, ponieważ zamierza jutro przeprowadzić szturm na podium. – zachichotał Michael rozsiadając się na kanapie obok Gregora, którą przed chwilą zwolniła Ana, na co Morgi z szatynem lekko prychnęli.
Złotym i srebrnym krążkiem mieli zamiar się we dwóch podzielić. Brąz mieli nadzieję, nie trafi w ręce żadnego jeziorana, ani nikogo z nimi powiązanego. Stefan nie był obecny na mistrzostwach świata juniorów, ale wystarczyło to, że był bratem Michaela. To go konkretnie skreślało.
- Naprawdę chcecie pić dziś tę śliwowicę? – zapytała Ana, na co przybyli goście wzruszyli tylko ramionami.
- Nie mów, że nigdy nie skakałaś na gazie… – zaśmiał się Thurn.
- Piłaś… nie jedź. – zachichotała Madlen, w głowie, której pojawił się niespodziewanie tekst towarzyszący im w minionym sezonie dosyć często.
Ana zawtórowała jej śmiechem, Morgi jednak bacznie spojrzał na swą ukochaną. Czyżby kolejne wspomnienie? Miał zamiar ją o to zapytać później, kiedy zostaną sami. Już chciał skarcić młodych adeptów skoków będąc tu jednym z najstarszych, ale ponownie dało się słyszeć dzwonek do drzwi. Tym razem to Gregor udał się zobaczyć, kto teraz się do nich dobija, by ewentualnie wyprosić „nieproszonych gości”. Był to jednak kurier z zamówionym jedzeniem. Szatyn więc uiścił odpowiednią kwotę dając chłopakowi spory napiwek, po czym wrócił do środka, gdzie Ana już nakrywała do stołu. Po niedługiej chwili całą dziesiątką zasiedli do kolacji, popijając to kolejnym kieliszkiem moeta, który bardzo szybko się skończył. Stwierdzili zgodnie, że jednak nie powinni więcej spożywać alkoholu. Każdy na poważnie traktował swoją profesję, szczególnie, że jutrzejsze zawody mogły zrewolucjonizować karierę młodszych skoczków. Dlatego niczym grzeczne dzieci, ze szklankami wody zasiedli najedzeni przed telewizorem i zaczęli się zastanawiać jak umilić sobie dzisiejszy wieczór.
- To co robimy? – zapytał Michi. – Ana zapowiadała przednią zabawę, a póki co… widzę tu samych zgredów. – rzucił wpatrując się w starszą kadrę.
- Mam nadzieję Hayboeck, że nie mnie miałeś na myśli. – odrzekł Kofi. – W przeciwnym razie może mi się wymsknąć to i owo na temat Wisły... – uniósł pytająco brew z dziarskim uśmiechem.
- Drogi kolego… Wisłę mamy już z Gregorem omówioną. – Michi puścił brunetowi oczko, automatycznie przesyłając Schlieriemu ręką całusa nawiązując do wydarzeń z FIS Cupu w Villach.
- Michael… bo za chwilę nawet przyjaźń z Ane cię nie uratuje. – warknął szatyn.
- To może… – zaczął na głos zastanawiać się Michi. – Żeby szanse zostały wyrównane, zagramy w butelkę? – zapytał zacierając ręce.
- Ta… – zakpił Thomas. – Powiedz jeszcze, że na całowanie.
- A czemu nie? – wyszczerzył się Thurnbichler.
- Na całowanie, kiedy w towarzystwie są zaledwie dwie panie? Bo zacznę podejrzewać, że podobam się któremuś z was zbyt mocno… – zaśmiał się Morgi.
- A może to sposób na osiągnięcie głównej kadry? – uniósł pytająco brew Gregor. – Przez łóżko do… Pucharu Świata. – prychnął ze śmiechem, w czym reszta mu zawtórowała.
- A w czym wy niby mielibyście nam pomóc? – zaśmiał się Florian. – W takim wypadku chyba winniśmy uderzać do Alexa, prawda?
- Aż sobie to wyobraziłam. – wybuchła śmiechem Ana. – Ale ta butelka… może na jakieś pytania, wyzwania? – zaproponowała.
Zerkając jednak na Madlen, na twarzy, której malowało się przerażenie, od razu pożałowała swych słów. No cóż… Lena miała prawo nie do końca czuć się tutaj swobodnie. Od utraty jej wspomnień minęło raptem kilka tygodni, a ona na nowo musiała odnaleźć się nie tylko w swoim związku, ale także wśród przyjaciół, których nie pamiętała. Ana przegryzła wargę zastanawiając się jaką zabawę zaproponować by dziewczyna czuła się mniej skrępowana, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Może winni odpalić Play Station? Chłopcy pewnie zajęliby się graniem w Tekkena. Może taki sposób odmóżdżenia właśnie był im potrzebny przed jutrzejszymi zawodami? Uśmiechnęła się więc klaszcząc w dłonie, po czym podeszła i chwyciła pada.
- Czy ktoś ma ochotę dostać wciry od Alisy? – zachichotała.
Skoczków nie trzeba było namawiać. Michi jako pierwszy porwał drugiego pada insynuując Ane, że jedyną osobą, która przegra z kretesem będzie ona. Wybrał Boba, więc rozgrywka naprawdę mogła być widowiskowa. Szli łeb w łeb, bowiem pierwszą rundę wygrał Michi, a drugą Ana. Trzecią, która była rozstrzygająca, mimo że blondynka dobrze zaczęła, pozbawiając postaci Michaela aż połowy życia, wygrał jednak Michelin. Na koniec wyszły mu trzy „kombosy”, które rozłożyły Alisę na łopatki. Takim oto sposobem Michi nadal dzierżył dżojstik by zmierzyć się z kolejnym rywalem, Ana natomiast miała od wygranego, czyli od chłopaka otrzymać jakąś karę.
- Ana… słodka Ana… – przesłał jej cwaniacki uśmieszek. – Opowiedz nam proszę co to za szalone rzeczy wyprawiałaś wczoraj z Gregorem na tej wyspie, że rano było tu istne pobojowisko? – zapytał wyszczerzając się.
- Aż tak cię interesuje nasze życie erotyczne Hayboeck? – Gregor uniósł brew w jego stronę niby z przekornym uśmiechem, w środku jednak czuł jak się gotuje.
Co to za pytanie?! Na co mu była ta wiedza? Chciał ich zawstydzić? No to chyba źle trafił… Ana przerzuciła oczami… sam tego chciał.
- Mam ci opisać pozycje? – zapytała lekko podirytowana. – A może dać pokaz na żywo? – zapytała unosząc w stronę blondyna brew.
- Nie, nie ma takiej potrzeby. – zachichotał Michi. – Już ja wiem na co cię stać. – dodał nie mogąc się powstrzymać, przez co policzki Ane zapłonęły, Gregor z tłumioną złością zacisnął pięści, reszta natomiast zaczęła wyć ze śmiechu.
- Ej, koniec końców Ana nie dostała żadnej kary. – zauważył Lukas.
- Wydaje mi się, że to Gregorowi się dostało. – zaśmiała się Ana siadając na kolanach swojego chłopaka, który z gromami w oczach spoglądał na Michaela. – Uznajmy, że mój kochany odbył tę karę za mnie. – zachichotała lekko tarmosząc jego ciemne włosy. – A teraz grajcie. – dodała i podała swojego pada szatynowi by mógł odegrać się na Michim.
Tym razem starciu mieli poddać się Yoshimitsu – wybór Michelina oraz Eddy Gordo – wybór Gregora. No cóż… ta rozgrywka była dosyć krótka, bowiem szatyn wygrał obie rundy, więc trzecia nie była już potrzebna. Spojrzał z politowaniem na blondyna, po czym zaczął się zastanawiać jaka kara dla chłopaka będzie najlepsza.
- Za karę Michael… masz w tej chwili opuścić to mieszkanie. – powiedział z dziarskim uśmiechem, na co Michi się zaśmiał, ale widząc jak szatyn zakłada ręce, szybko stracił rezon.
- Greg, no co ty… – nerwowo się zaśmiał. – Chyba mnie nie wyrzucisz? – zapytał przymilnie trzepocząc rzęsami, na co Schlieri przerzucił oczami.
- Zasuwaj dwadzieścia pompek zanim się rozmyślę. – powiedział i wciągnął Ane na swe kolana.
Dziewczyna zachichotała więc i złożyła soczystego buziaka na policzku swego chłopaka, przez moment obawiając się, że naprawdę wyrzuci on Michelina. Całe szczęście blondyn ochoczo wyskoczył z koszulki i zaczął pompować jak gdyby ćwiczenia te nie stanowiły dla niego żadnego wysiłku. Po chwili przeciwnikiem Gregora stał się Kofler, który dokumentnie go rozwalił. Było widać kto więcej czasu spędza przed telewizorem… Karą więc dla szatyna miało być odtańczenia kankana, co ochoczo zaczął robić. Po chwili dołączyli do niego Manu i Jezioracy, przez co Lena z Ane oraz Thomas z wygranym Kofim zaczęli głośno się śmiać, nagrywając wszystko z ukrycia. Kiedy taneczne pokazy się zakończyły, pada przejął Morgi wyzywająco spoglądając na Andreasa. Ana spojrzała porozumiewawczo na Madlen. To mogło być starcie tytanów. Blondyn wybrał Steve’a Foxa, a Andi Marshalla Law, który… szybko został powalony na dechy zarówno w pierwszej jak i drugiej rundzie.
- Kofler… za karę masz bana na kontakt z Madlen. – powiedział patrząc na kumpla dosyć poważnie.
Andreas zamrugał niezrozumiale oczami, po czym skierował je na niemniej zaskoczoną Madlen. Pozostali skoczkowie dziwnie na siebie popatrzyli. Ana jedyna zachowała spokój, mając nieco więcej wiedzy na temat tego co zaszło w ostatnim czasie między tą trójką.
- Nie możesz decydować z kim Madlen może się przyjaźnić, a z kim nie… – odrzekł Kofler marszcząc brwi.
- Mogę, jeśli ten przyjaciel… – tutaj zrobił cudzysłów. – …jest fałszywym przyjacielem. – dodał nonszalancko, na co Andi zerwał się z kanapy.
W mieszkaniu poziom testosteronu ponownie się podniósł, bowiem obaj panowie złowrogo na siebie spoglądali. Jezioracy zaczęli buczeć czekając z ekscytacją na ciąg dalszy. Mogło się bowiem okazać, że Tekken przybierze formę… realną.
- Dawaj tego pada. – warknęła nagle Madlen wyrywając dżojstik z rąk Kofiego, po czym wyzywająco spojrzała na Thomasa.
Wybrała Pandę i czekała na wybór Morgiego, którym okazał się Kuma. Lena spojrzała na niego krzywo, na co blondyn się wyszczerzył. Takim oto sposobem panda walczyła z niedźwiedziem i rozjechała go w mgnieniu oka. Thom patrzył zszokowany na dziewczynę, która klaskała i piszczała w euforii, po czym puściła mu oczko. No cóż… przydało się cioteczne rodzeństwo, z którym grała za małolata, pytanie tylko, dlaczego skoczek o tym nie wiedział. Czyżby pierwszy raz wspólnie grali na plejce?
- Mój ty misiu zaborczy… – zachichotała nawiązując do jego postaci, następnie wstała i powabnie zasiadła mu na kolanach.
Wręcz teatralnie objęła jego głowę ramionami.
- Za karę… wyjdę z Andim na przyjacielską randkę, a ty kochany mnie na nią zawieziesz, a potem mnie z niej odbierzesz bym mogła napić się alkoholu. – zachichotała figlarnie, po czym tryumfalnie się uśmiechnęła obserwując wyraz twarzy Thomasa.
- No i to rozumiem. – wyszczerzył się Kofi przybijając sobie z Manu piątkę.
Thomas natomiast nieprzeniknionym wzrokiem spoglądał głęboko w oczy Madlen. Och, ona uwielbiała wyprowadzać go z równowagi. Jej działanie zbył jednak ciszą, ale kiedy uniosła się z jego kolan, chwycił ją mocno za nadgarstek ponownie sadzając ją na sobie, po czym bezceremonialnie wpił się w jej usta natarczywie atakując je swoimi wargami oraz językiem. Madlen zaśmiała się na jego odważne poczynania, ale równie żarliwie odpowiedziała na pieszczotę dając popis przed zgromadzonymi, którzy byli chyba w zbyt wielkim szoku by jakkolwiek skomentować wybuch uczuć Morgenów. Michi spróbował przerwać pocałunek chrząknięciem. Na marne…
- Nikt nie będzie mi mówił, jak mam żyć. – Madlen raptownie oderwała się od Thomasa ciężko łapiąc powietrze, ale zdołała wyszeptać mu to zdanie do ucha.
Morgi jedynie oblizał językiem swoje usta by następnie przegryźć dolną wargę. Pokaz uznał za zakończony, ale konfrontacja z dziewczyną… miała się dopiero zacząć.
- Weźcie następnym razem pokój w hotelu, bo nikt nie ma ochoty oglądać jak wzajemnie robicie sobie przegląd migdałków… – rzekł Michi udając oburzonego, po czym pochwycił pada insynuując Madlen, że będzie z nią teraz walczył.
Madlen więc wygodniej usadowiła się na kolanach Thomasa, by następnie wybrać postać Asuki Kazama.
- Nazwa zobowiązuje… – zachichotał Michi, na co Lena przesłała mu mordercze spojrzenie.
Po niedługiej chwili wpatrywała się jak dziewczyna pada na dechy nieżywa… Jin Kazama okazał się zdecydowanie silniejszy. A może to gracz dzierżący pada był sprytniejszy. No cóż… Madlen wzruszyła ramionami, po czym spojrzała na blondyna czekając na swoją karę.
- Wskakuj mała! – wyszczerzył się wstając i klepiąc się po udach, tym samym puścił Morgiemu oczko.
Thomas aż mocniej zacisnął dłonie na talii dziewczyny będąc wyprowadzonym z równowagi.
- Dziesięć brzuszków… raz, raz… – zaśmiewał się Michael.
Madlen więc nie mając wyboru, uniosła się z kolan Morgiego, po czym w kilku susach znalazła się przy Michaelu energicznie wskakując na jego uda. Skrzyżowała ręce na piersi obejmując go mocno nogami w pasie, po czym odchyliła się do tyłu, a jej oczy skrzyżowały się ze spojrzeniem Thomasa, który aż wstał.
Nagle dało się słyszeć brawa… Lena zmęczona, spocona przylgnęła do Michaela, który będąc równie zmęczonym podtrzymywał ją za pośladki. Cztery pary błękitnych oczu spotkały się… Włosy na karku Madlen stanęły dęba… Poczuła jak z twarzy odpływają jej kolory, a z mięśni ostatki sił. Dobrze, że Hayboeck mocno ją trzymał, bo na pewno by upadła. Delikatnie odstawił ją na podłogę, szykując się do konfrontacji. Lena z niedowierzaniem spoglądała przed siebie… Złość? Tak… Czy on nawet na chwilę nie może dać jej spokoju? Po jaką cholerę znowu za nią przyjechał?! Tak ciężko zrozumieć, że potrzebuje czasu? Wzrokiem, który wskazywał jej wyprowadzony z równowagi stan psychiczny spoglądała na Thomasa… Tak… Stał w drzwiach we własnej osobie. Kiedy skończył swój aplauz, Lena dostrzegła wyraz jego twarzy… No tak… Poza, w której zastał ją z Michaelem mogła wydać się dwuznaczna… Obserwowała jak zaciska mocniej dłonie spoglądając to na nią to na Michiego… Dosłownie w tej samej chwili zrobili krok w swoim kierunku…
- Co tutaj robisz do cholery?! – wrzasnęła. – Nic do ciebie nie dociera? Powiedziałam ci, że nie jestem jeszcze gotowa… Dlaczego mnie prześladujesz? Jak mam ci to przekazać? Nie odbieranie telefonów, nie odpisywanie na wiadomości i ucieczka… Naprawdę aż tak ciężko jesteś kapujący?! – krzyczała machając przy tym śmiesznie rękoma.
Thomas nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi cały czas gromiąc wzrokiem młodszego kolegę.
- Lenka zejdź mi z drogi. – powiedział beznamiętnie, chwycił ją za ramiona poprzez co ciało dziewczyny pokryło się gęsią skórką, po czym delikatnie ją przestawił i ruszył dalej.
- Nie! Stój! – warknęła zachodząc mu drogę. – Wyjdź stąd!
- Ja i ty… - Morgi wskazał palcem na Michaela. – Teraz… Na zewnątrz.
- Thomas… - zaczęła interweniować Ana.
- Nie! Thomas, wynocha! – powiedziała Lena chwytając go za ramiona i nie pozwalając iść dalej.
Morgi jakby nagle oprzytomniał, spojrzał na blondynkę. Utonął w błękicie jej oczu, które teraz spoglądały na niego z furią. Wystawił dłoń chcąc położyć ją na jej twarzy. Ona odrzuciła jego rękę łypiąc na niego groźnie.
- Wyjdź stąd… - wysyczała.
- Lena… - zaczął, ale nie pozwoliła mu dokończyć podnosząc rękę w geście aby się uciszył.
Przymknęła oczy i wskazała mu drzwi.
- Słyszałeś co powiedziała Madlen… - rzekł w końcu Michael robiąc kilka kroków w stronę dziewczyny.
- Zamknij się Hayboeck! – warknął Tom robiąc krok w stronę blondyna.
Lena od razu bardziej przywarła do ciała chłopaka przez co zatrzymała go. Poczuła jak skóra zaczyna ją piec w miejscach gdzie ich ciała się stykały. Macki bólu ponownie zaczęły muskać jej serce.
- Thomas proszę… - szepnęła kładąc dłonie na jego klatce.
Czuła jak do oczu napływają jej łzy, więc starała się na niego nie patrzeć. Chęć utonięcia w jego ramionach ponownie była nie do zniesienia.
- Wyjdę, bo mnie o to prosisz Lenka. – szepnął Morgi chwytając jej twarz i unosząc do góry. – Ale poczekam na ciebie… musimy porozmawiać. – dodał obserwując jej szklące się oczy.
Lena patrzyła na niego jak zaczarowana… Tęskniła za nim jak za nikim innym… To, że tak za nią latał musiało coś znaczyć. Czy się zmienił? Nie wiedziała… Ale to ciągle był Thomas. Chłopak, który skradł jej serce…
Kiwnęła delikatnie głową odsuwając się na bezpieczną odległość, ponieważ bała się, iż jeszcze chwila patrzenia na jego śliczne lico i może dać za wygraną rzucając mu się na szyję.
- Jeszcze nie skończyliśmy Hayboeck! – rzucił Thomas w stronę blondyna. – Z tobą siostra również mam do pogadania. – dodał na odchodne i wyszedł…
Zszokowana Madlen ledwie zdołała podciągnąć się z powrotem w ramiona Michaela. Była zbyt roztrzęsiona by wykonać kolejne ćwiczenie. Opuściła nogi, Michi natomiast z uśmiechem spojrzał jej w oczy, bowiem wiedział, że poruszył umysłem dziewczyny. Thomas w moment zmaterializował się obok blondynki nieśmiało obejmując ją w talii.
- Nie musicie dziękować. – młodszy skoczek przesłał im tylko uśmiech, po czym szybko się oddalił głośno poszukując kolejnej osoby, która chciałaby się z nim zmierzyć chcąc w ten sposób odciągnąć gapiów od parki.
- Wszystko w porządku? – szepnął Morgi spoglądając na Len bardzo łagodnie, na co ona pokiwała jedynie głową czując jak przed oczami jej wiruje.
- Brat, zabierz Len już do waszej sypialni. – odezwała się nagle Ana, która radośnie spoglądała na oboje.
- Ana… i ty się dziwisz, że oni tak reagują na Michelina? – zaśmiała się nerwowo Madlen. – Co to w ogóle miało być…
- Ćwiczenia. – zachichotała starsza blondynka, po czym ucałowała policzek przyjaciółki i w podskokach ruszyła do na powrót grających chłopaków.
- Chyba muszę się położyć… – stwierdziła Lena nabierając do piersi nieco więcej powietrza.
Morgi kiwnął jedynie głową, po czym tłumacząc, że dziewczyna gorzej się poczuła, pożegnał wszystkich i oboje ruszyli do swojego tymczasowego pokoju. Madlen bez zbędnej zwłoki od razu ułożyła się na łóżku bokiem, podkładając obie dłonie pod policzek, po czym… pozwoliła, by kolejne uczucia zalały ją jak fala. Po chwili poczuła, jak Thomas układa się za nią, nie śmiał jednak póki co jej dotykać. Pozwolił, by doszła do siebie, ale… ciekawość była silniejsza.
- Jesteś zła? – zapytał czując jak jego serce nerwowo drga.
- Zła? – zapytała zaskoczona. – Nie… dlaczego miałabym być zła?
- No bo… to wspomnienie… byliśmy wtedy…
- Na rozdrożu? – zapytała nadal leżąc do niego tyłem.
- Można tak powiedzieć…
- Najważniejsze, że oboje jednak poszliśmy w jednym kierunku. – odrzekła lekko się uśmiechając, czego oczywiście nie mógł widzieć. – Thomas… – szepnęła po chwili. – Możesz mnie przytulić? – zapytała i na reakcję blondyna nie musiała długo czekać.
Szybko się do niej przysunął i mocno wtulił w jej plecy łącząc jedną rękę z jej drobnymi palcami.
- Wściekłość i… niewyobrażalna tęsknota. – powiedziała nagle, ale słysząc jak Thomas wstrzymał oddech, kontynuowała. – Te dwa uczucia zdominowały wspomnienie… Naprawdę musiałam za tobą tęsknić, bowiem przez moment ścisnęło mnie tak mocno, że myślałam, że znowu stracę przytomność jak przy wannie.
- Ja też wtedy za tobą tęskniłem. – odrzekł i wsunął twarz w jej włosy chłonąc ich piękny zapach.
- Thomas… – szepnęła czując jak przyjemne uczucie ciepła ogarnia jej serce, po czym obróciła się w jego stronę. – Nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo skrajne uczucia we mnie wywołujesz… W jednej sekundzie mam ochotę uciec od ciebie, gdzie pieprz rośnie… w następnej natomiast mam ochotę cię zacałować.
- Wybieram tę drugą opcję. – wyszczerzył się, na co blondynka przerzuciła oczami. – Wiesz, że nigdzie nie pójdziesz z Koflerem? – zapytał po dłuższej chwili ciszy, przez co Madlen zamrugała oczami.
- Kara to kara… – zachichotała. – Postaraj się proszę tylko nikomu w odwecie nie zrobić dziecka. – dodała nie mogąc się powstrzymać.
Thomas poczuł jakby dała mu z płaskiego… Ale się wyrobiła… Uwielbiała go drażnić. A jej szyderczy uśmiech tylko to potwierdzał. Nie miał jednak zamiaru dać się sprowokować i nie podjął zaczepki. Dotknął opuszkami palców jej policzka, by następnie schować jej włosy za ucho, na koniec układając całą rękę na jej twarzy. Była piękna… czy ona w ogóle zdawała sobie z tego sprawę? Przez chwilę zastanawiał się czy pociągnąć dalej rozmowę, dziewczyna jednak lekko pchnęła go na poduszkę, po czym ułożyła głowę na jego barku, rękę przerzucając przez jego tors i mocno wtuliła się w jego pierś. W tym momencie nie potrzebował już niczego więcej. Objął ją mocniej ramieniem, drugą ręką pociągnął jej nogę na swoje udo i tak wtuleni w siebie… wzajemnie ukołysali się do snu swoim cichym oddechem.
Tymczasem po wyjściu Madlen i Thomasa, Ana z uśmiechem popatrzyła na grających panów... Mieli taki fun z grania, że nie miała sumienia im przerywać... Tym bardziej, że jak się okazało nawet zwykła gierka może poruszyć niejedną czułą strunę. Tak bardzo ucieszyło ją to jak Michael na nowo wzbudził w Lenie kolejne wspomnienie. Jednak pojawienie się chłopaka w ich życiu... Zawsze czyniło cuda... Bez względu na okoliczności. Spojrzała na zegar i zamknięte drzwi od tymczasowego pokoju Morgenów. Obiecała im wszystkim miłą zabawę... I faktycznie słowa dotrzymała, ale jutro miał być kolejny dzień. Ważny, dla każdego z nich. Mistrzostwa. Wiadomym było, że celem jest tytuł i chwała w Austrii, więc by można było się tym cieszyć w pełni trzeba było do nich w ogóle przystąpić... Nie tylko trzeźwo... Sen i porządna regeneracja mogły zdziałać cuda, zatem Ana postanowiła zakończyć ich radosne posiedzenie.
- Moi wojownicy... Nie chcę przerywać naszego miłego wieczoru... Ale chyba jestem zmuszona ogłosić zakończenie imprezy... – zaczęła dość spokojnie blondynka, jednak widok zaaferowanych grą facetów i brak reakcji na to co powiedziała nieco ją podirytował.
Podjęła kolejną próbę, tym razem ruszając przed ekran telewizora, gdzie toczył się kolejny pojedynek tym razem Manu i Michelina.
- Panowie... Niestety czas kończyć zabawę... Jutro mistrzostwa... Nie wiem jak wy, ale ja planuję w nich wystartować...
- Alisa, podobno jesteś trupem... Umarli głosu nie mają... Zejdź z ekranu. – zaśmiał się Michael, a za nim pozostali z gangu jezioraków w tym odsuwający ją z ekranu Lukas.
Ana spojrzała wymownie na Gregora by podjął jakieś konkretne działania, jednak był tak zajęty obserwowaniem pojedynku, że... zupełnie zignorował starania dziewczyny. Zbyt dobrze się bawił... Tym bardziej, że Manuel prowadził w rozgrywce, solidnie dowalając Michaelowi.
- Halo Panowie! Ja wiem, że w każdym z nas drzemie dziecko, ale nie przesadzajmy...
- Jeszcze chwila Ana... Już jesteśmy blisko... – zaczął Kofi, dalej dopingując Manuela z teamu Innsbruck.
Blondynka podeszła do wyspy spoglądając spod byka na finiszującego Fetiego. Ekipa z Bergisel głośniej zaczęła się cieszyć z wygranej swojego zawodnika, typując jednocześnie kolejnego rywala dla Manu, który już obmyślał karę dla Michaela.
- Jako żeś praktycznie najmłodszy z grona... Skocz może po piwko dla każdego i będziemy kwita. – zaśmiał się Fetner zbijając piątki ze wszystkimi.
- Pijemy na koszt Michelina! – za wiwatowali głośno, na co Ana pokręciła bezradnie głową.
Widok przekazywanego pada Lukasowi oznaczał jedno. Brak nadziei, że skończą. Za nic nie zamierzali przestać. Zbyt wiele frajdy dała im ta naparzanka... Dziewczyna sfrustrowana ruszyła do Gregora próbując mu nieco uzmysłowić, że jest już wystarczająco późno by powiedzieć gościom dobranoc i ich kulturalnie pożegnać... Ten jednak ponownie spojrzał na nią niezrozumiale.
- Kochanie... Jak chcesz się położyć... To idź, niedługo dołączę. – uśmiechnął się szelmowsko w jej kierunku.
Znała to spojrzenie... Miał ochotę się zabawić, ale... Skoro teraz tak świetnie mu idzie szaleństwo na playce z gośćmi i jej ignorowanie... Ona zrobi to samo... Rozjuszona poczuła, jak wzrasta jej ciśnienie. Policzki zaczęły nerwowo palić, bowiem impreza, którą sama sobie zorganizowała wymknęła się spod jej kontroli. Zajęła miejsce przy wyspie czując, że zaraz eksploduje. Nie miała im za złe, że się świetnie bawią... Absolutnie... Zależało jej na tym by wesoło w swoim gronie odreagowali, ale... To nie był dobry czas na tak długą zabawę... Na taką jeszcze przyjdzie pora. Jak mówi koniec, to powinni jasno zrozumieć przekaz gospodarza. Tym bardziej, że wszyscy byli stosunkowo trzeźwi mając na uwadze jutrzejsze zawody. Ponownie spojrzała, jak skoczkowie cisną w pady coraz mocniej i zaczęła myśleć czy to ma sens... Takie mocowanie się z nimi... Gdyby tylko mogła znaleźć sposób... Jej oczy powędrowały na skrzynkę elektryczną z bezpiecznikami. Że też ona na to wcześniej nie wpadła... Uśmiechnęła się cwanie, po czym dość żwawym tempem ruszyła w kierunku wiatrołapu. Panowie byli tak pochłonięci graniem, że nawet nie myśleli o jej zniknięciu. Zachichotała niczym chochlik przy skrzynce i... Bach... W salonie nastała ciemność i rozległ się głośny jęk zawodu i rozczarowania z powodu przerwanej rundy.
- Cholera! A już go miałem! – warknął podirytowany Lukas.
- W takim momencie... – zaczęli z lekką złością walić dłońmi w kanapę pozostali jezioracy.
Nikt nawet nie zwrócił uwagi na jeden szczegół... Prądu nie było wyłącznie w części dziennej co jeszcze bardziej rozbawiło samą Ane. Byli tak zaaferowani grą, że nie baczyli na szczegóły, które pokazałyby kto tak naprawdę jest za to odpowiedzialny... Żadna awaria, żadna elektrownia, żadna burza, lecz ona...
- Ojojoj.... – rzekła z udawanym współczuciem blondynka. – Przykro mi panowie, że nie udało się skończyć tej rozgrywki... – wzruszyła bezbronnie ramionami robiąc przy tym smutną minkę. – Wierzę jednak, że będzie innym razem okazja do takiego spotkania, bo... Alisa chętnie skopie komuś tyłeczek w rewanżu... – spojrzała wyzywająco w kierunku Michaela co ponownie wywołało śmiech obecnych na myśl o ich rozgrywce.
- Charakterna ta twoja dziewczyna, nie ma co Gregor... – zaśmiał się Manu, klepiąc go lekko po plecach.
Ten w odpowiedzi szeroko się wyszczerzył, by następnie zabrać się za żegnanie gości.
- O ile Gregor pozwoli mu przekroczyć ponownie próg tego mieszkanka. – zaśmiał się Kofi na myśl o karze Michaela, ale i tym jak działa on na chłopaków.
Dziewczyna na znak protestu przerzuciła oczami.
- Moi przyjaciele są... przyjaciółmi Gregora... I vice versa. – szeroko się uśmiechnęła na znak pewności swoich słów.
Reszta jednak doskonale znała zazdrość panów o młodego blondyna z Linzu.
- Ta jasne... – udał kaszel Lukas wywołując ponownie śmiech przy wyjściu z mieszkania.
- Nie ma lipy, jest wyzwanie... A skoro mieszkamy tutaj razem to jestem pewna, że rewanż będzie. Rzucam rękawicę, pytanie czy ją podejmiesz? – wysłała prześmiewczy uśmiech blondynka w kierunku przyjaciela, dając jednocześnie przy tym innym do zrozumienia, że w kwestii gości ma tyle samo do powiedzenia co Gregor.
- Ana, moja kochana Ana... Myślę, że wyzwanie zostanie podjęte, a ty pomyślisz kilka razy zanim znowu zechcesz się założyć... Charakterek Alisy może masz... Ale fizycznie... Trzeba by było cię nieco podrasować. – zaśmiał się Michael bawiąc się lekko na pożegnanie jej długimi blond włosami dając jednocześnie aluzje do koloru włosów bohaterki gry.
Ana popukała go ze śmiechem po czole uznając, że... nie ma na to najmniejszej szansy, gdyż nie wyobraża sobie siebie z różem na głowie i tak krótszymi włosami, ale cóż... Tak właśnie wyglądała ta wojowniczka. Życząc wszystkim spokojnej nocy Ana zamknęła za sobą drzwi. Odetchnęła z ulgą, przełączając bezpiecznik na nowo ku górze. W salonie ponownie zaświeciło się światło, co lekko zirytowało Gregora, który właśnie wyciągał świeczki by ogarnąć nieco mały rozgardiasz po całej zabawie.
- Czyżbyś sama... wyłączyła bezpiecznik? – spojrzał zszokowany na dziewczynę.
- Pomidor... – odparła lekko wzruszając ramionami.
Bez większego komentarza udała się na górę do sypialni by nie robić zbytniego hałasu na dole dla śpiących już od jakiegoś czasu Morgenów. Wparowała do łazienki, gdzie szybko ogarnęła wieczorną toaletę i ruszyła w kierunku łóżka mając chęć udać się na spoczynek. Czekał ich trudny sprawdzian... Ją w szczególności, gdyż dawno nie miała okazji skakać w rywalizacji... Jednak nie dane jej to było, gdyż w jednej chwili w ich pokoju zjawił się Gregor.
- Musiałaś to zrobić? Tak fajnie nam szło... – zaczął z lekkim wyrzutem.
- Widocznie musiałam, skoro nic innego na was nie działało... – prychnęła lekko obruszona dziewczyna.
- Ale sama ich zaprosiłaś... – zaczął odwracać kota ogonem szatyn, co z deczka zdenerwowało Ane.
Zaśmiała się lekko przekornie i spojrzała w tęczówki partnera.
- Wybacz... Czas zabawy w planie był ograniczony. Dobrze wiesz, że są mistrzostwa... Dłuższe posiedzenie mogłoby odbyć się innym razem. Nie mam nic przeciwko gościom. – widząc jego brak zrozumienia przerzuciła nieco oczami.
Nie zamierzała się tłumaczyć z czegoś co nie podlegało dyskusji... Tak jak on była gospodarzem... I tak jak on miała prawo zakończyć imprezę.
- Naprawdę nie rozumiem co ci szkodziło... poczekać jeszcze chwilę i zakończyć zabawę w cywilizowany sposób... – rzekł lekko skrzywiając się Gregor, na co Ana westchnęła czując, że ta rozmowa prowadzi donikąd, a słowa wypowiedziane nagle w złości mogą doprowadzić wyłącznie do szkody.
A po co mieliby się kłócić jeszcze o takiej porze?
- Jutro rano jeszcze mi za to podziękujesz... – wysłała mu niewielki uśmiech, po czym życzyła, jak gdyby nigdy nic spokojnych snów odwracając się jednocześnie na drugi bok.
- Tylko tyle? – spytał, ponownie zmieniając jej kierunek leżenia tak, by ich tęczówki na nowo się spotkały.
W jej oczach widoczne były wyłącznie gromy wynikające z frustracji do jego podejścia.
- Nie daj się prosić... Chodź tu Aliso do mnie na buziaka... – uniósł śmiesznie brew próbując wzbudzić w niej odrobinę uśmiechu na twarzy i zyskać jej przebaczenie.
Jakby myślał, że takie przymilanie na nią podziała i jak gdyby nigdy nic wskoczy mu w ramiona. Był w błędzie. Ana zdecydowanie prychnęła, próbując na nowo odwrócić się w drugim kierunku.
- Gra skończona... Dziś game over... Dobranoc Gregor. – dając wyraźnie do zrozumienia, że... nie będzie żadnych więcej przyjemności choćby nie wiem jak bardzo się starał.
Lekko westchnął zdegustowany i zrezygnowany... Ale ostatecznie uszanował jej wolę. Może faktycznie nieco dzisiaj za bardzo pofolgowali... Wypuścił mocniej zalegające w płucach powietrze i postanowił żartobliwie pożegnać się z ukochaną.
- Dobranoc moja wojowniczko... – rzucił tylko, czym sprawił na jej ustach lekki uśmiech, którego nie mógł w żaden sposób dostrzec u odwróconej plecami dziewczyny.
Gdyby tylko wiedział, że już mu wybaczyła... W mieszkaniu zapanowała głucha cisza, a oni w końcu mogli zacząć śnić o jutrzejszym sprawdzianie na skoczni w Stams.
~~~
Hejka!

Troszkę później niż zwykle, ale... i dłuższy niż zwykle, więc mamy nadzieję, że to co nieco daje rekompensaty, iż nieco po czasie.
Dużo się działo trzeba przyznać, wszak sam fakt zjawienia się bandy Jezioraków z automatu ożywia ten rozdział haha - jestem przekonana, że wyobrażenie sobie "panów do towarzystwa" opartych o futryne drzwi od razu wywołało uśmiech na waszych twarzach :)
Co u bohaterów... Hmmm Ana jak zawsze musi postawić na swoim, Thomas wściekły, a Madlen z kolejnym wspomnieniem... Czyżby Thomas nie powinien być wdzięczny, bowiem zjawienie Michaela pozwala objawić się kolejnym cudom i wspomnieniom... Może nie tym świetlanym, ale półkula sprawnie pracuje... Gregor? Cóż... Chyba nie zaskoczył swoją wygraną w treningu bardziej tym, że nie trafił do garów ;D (jakoś nie mogłam się oprzeć by tego nie napisać).
No i na koniec... Gra na odmóżdżenie. Czy ktoś się spodziewał takiej zawziętości w graniu? :D i czy Thomas zrealizuje prośbę Madlen o koleżeńskiej randce? Czas pokaże :D

Na dziś chyba... Game over? Starczy gadania, czekamy na wasze spostrzeżenia ;*
Ania&Madziusa

1 komentarz:

  1. Hej hej :)

    Jak są Jezioracy musi być ciąg dalszy, która tym razem lekko wymknęła się spod kontroli Ane jako głównemu organizatorowi, ale w końcu od czego są...korki :D jak nie można grzecznie i po dobroci czasami trzeba sięgnąć po bardziej drastyczne środki hehe

    Lenie jak widać wrażeń nie brakowało i chyba nie tylko jej. Mario ewidentnie poczuł się "dotknięty", ale chłopaku może w końcu czas pogodzić się z sytuacją i rzeczywistością - Lena układa sobie życie z kimś innych, u Maria też niedługo zmiany więc czas się chyba określić chłopaku - jeśli nie chcesz być z matką swojego dziecka to jej to powiedź a nie wodzisz maślanym wzrokiem za inną - słaba sytuacja.

    Lena jako zazdrośnica - no proszę proszę robi się coraz ciekawiej między nią a Thomem, ale z drugiej strony spotkanie z Kofim na które ma ją odtransportować Thomas? - oj nie można dziewczynie odmówić pomysłowości, już nie mogę się doczekać jak to się rozwinie i czy rzeczywiście to spotkanie dojdzie do skutku? Biorąc pod uwagę determinację i upartość Leny - efekt może być ciekawy tylko czy Thomas to wytrzyma czy para będzie się ulatniać spod tej blond czupryny?

    Michi po raz kolejny na ratunek - następne wspomnienie powróciło. Wiadomo, że na tego gościa zawsze można liczyć, no i oczywiście nie mogło się obyć bez sławetnej śliwowicy, ale póki została grzecznie w buteleczce ale kto wie co będzie dalej :D Kto by pomyślał, że Michi będzie taki bezpośredni w swej ciekawości hehe

    Dla Any to też nie był sielankowy i luźny do końca czas bo dziewczyny zaczynają mocno drążyć temat, który nie jest komfortowy ale mam nadzieję, że nie będą mocno cisnąć dziewczyny - są tematy z których nie każdy chce się wszystkim opowiadać. Na szczęście Gregor jak zawsze miał wejście w odpowiednim momencie i uratował z opresji swoją panią.
    Cieszę się, że Ana i Gregor opanowali emocje i zakończyli dzień bez kłótni mimo "awarii" korków.

    Czekam na dalsze losy także do poczytania następnym razem :)

    OdpowiedzUsuń