piątek, 8 kwietnia 2016

4. Baw się i szalej nie pytaj co dalej.

Nastawał właśnie wieczór dnia 29.10. Jesienny podmuch wiatru wdarł się do pomieszczenia, gdzie Ane rozmawiała właśnie przez telefon. Oczywiście nie było innego myślenia – tak, tak po drugiej strony słuchawki stała Madlen, która właśnie planowała wspólny wypad do centrum handlowego.
- Ale kochana no może jednak….
- Wiesz kochana dziś się troszkę gorzej czuje… – opowiedziała Ana ze smutkiem w oczach, po czym dodała. - No dobra, dobra nie będę ci kazała dłużej prosić.
- Wiedziałam, że pójdziesz. - powiedziała pewna siebie Madlen.
Po upływie godziny dziewczyn spotkały się przy domu Ane.
- No siemanko lasencja!
- Cześć. - dziewczyny pocałowały się na dzień dobry, po czym podążyły w stronę centrum.
- A w ogóle kochanie tak sobie myślałam…
- Nad czym Ane nad czym? - Lenka bardzo lubiła szybko przechodzić do konkretów tak bez owijania w bawełnę, Ana postanowiła więc przejść do konkretów.
- Nie wiem czy wiesz ale mój brat ma jutro urodziny…
- Serio?
-Oj Lenka marny z ciebie kłamczuch.
- Hehe, ale żeś mnie nakryła no wiecie co?
- W końcu za dobrze ciebie znam. - zaśmiały się obie.
Było pewne, że Lena zna datę urodzin brata Ane, z resztą mało było rzeczy, których by nie wiedziała.
- W takim razie, co wobec tego planujesz Ane?
- Myślałam nad przyjęciem niespodzianką, ale nie wiem czy to jest dobry pomysł…
- No kochana nie ma nad czym myśleć, bierz się za to!
- A ty oczywiście jako moja ukochana psiapsia mi pomożesz?
- Yyy no, a mam inne wyjście? - zaśmiały się obie blondynki, po czym postanowiły ruszyć najpierw do butików by zakupić sobie jakiś ciuszek na ewentualną imprezę, a później zamierzały kupić jakiś prezent dla brata Ane.
Gdy weszły do jednego sklepu, spędziły w nim przeszło godzinę.
- E, a myślisz że to? - spytała Ane.
- Wiesz co nie, to ci nie pasuje. - stanowczo rzekła Len.
- A to? - Spytała młodsza blondynka przymierzając sukienkę.
- No kochana wiesz jak dla mnie się nie bardzo podoba, ale mojemu bratu oczka by się zaświeciły. - po czym zaśmiały się obie.
- A może taką? - spytały obie w jednakowym czasie…
Miały na sobie odlotowe ciuchy, po czym obie stwierdziły, że dobrze wyglądają. Zmierzały więc w stronę kasy z koszykiem pełnym od wieszaków ubrań. Po zakupie ciuchów udały się w stronę sklepów typowo dla facetów. Z kupnem prezentów dla Thomasa nie miały najmniejszych problemów, bowiem kto jak kto, ale Ana jako jego siostra znała go najlepiej. Było już koło godziny 22 więc postanowiły się zbierać. Na dworze powiewał chłodny wiatr, było już dość ciemno. Szybkim krokiem zaczęły przemierzać drogę, po drodze spotkały Martina Kocha.
- O cześć laski. – powiedział chłopak z uśmiechem na ustach.
- Cześć Martinek. – powiedziały obie radosnym głosem.
- Martin? – zaczęła rozmowę Ana.
- Słucham? – spojrzał na nią pytająco zawodnik Austriateam
- Ty wiesz, że Morgen ma jutro urodziny? – spytała bezpośrednio starsza blondi.
- Tak pamiętam…
- Otóż Ana myśli nad organizacją przyjęcia urodzinowego dla brata. – skończyła za starszą dziewczynę Len.
- To świetny pomysł! - powiedział entuzjastycznie Mascht.
- Tylko jest pewien problem… – powiedziała tym razem Ana
- Jaki?
- Po pierwsze trzeba jakoś powiadomić ekipę… Po drugie chce zaprosić moje siostry Christinę i Verenę, ale nie ma noclegu, po trzecie Thomas… kurde z nim będzie problem…
- Dobra STOP! – powiedziała Lenka.
- Po pierwsze ekipa będzie, Martin wtajemniczy chłopaków i będzie git, Ty zwołasz siostry, które mogą spać u mnie, po trzecie moja droga zorganizujemy jutro spotkanie w domu Martina…
- Ej, ale Thomas będzie na chacie. – powiedział Mascht
- E to akurat nie problem. Zadzwonię do Kristie, którą wtajemniczę by zadzwoniła do Thomasa i go zwołała do siebie. – powiedziała Ana.
- No i świetnie. – zaśmiała się Len, która miała zapęd organizatorski.
- Ale kurde jutro mamy trening jeszcze… – powiedziała już zakręcona całą sytuacją Ana.
- To będzie na mojej głowie okey? – spytała Lena.
- Moja kochana organizatorka. – zaśmiała się starsza, po czym dodała z entuzjazmem. - Zwołamy ekipę jutro z rana i ty wraz z laskami zabierzecie się za klub…
- Zaraz, zaraz, a co to laski, może zadzwonię po Koflera i pomożemy im? – powiedział Mascht z pewnością.
- Ty, nie głupi pomysł. Okey to ja wtajemniczę Pointnera i będzie git. To jutro może koło 10?
- Okey. - powiedziała ekipa, po czym Mascht wraz z Ane udali się w stronę mieszkania i w trakcie drogi dzwonili do odpowiednich osób.
- Ana? - zaczął pytanie Mascht.
- Tak? - spytała niepewnie dziewczyna.
- Masz może numer do Gregora, bo nam jeszcze nie dał…
- Nie dał, bo pewnie nie prosiliście. - zaśmiała się blondynka.
- Trochę w tym prawdy jest masz rację, nie mam jak go zwołać na jutro…
- O to się nie martw, Gregorem zajmę się jutro na treningu… - w połowie zdania wszedł jej Martin.
- Ana powiedz szczerze podoba ci się on? - była to krępująca sytuacja dla Ane, postanowiła dać krótką odpowiedź i zmienić temat.
- Nie, ale mam jego nr i poza tym zobaczymy się jutro na treningu wiec go wtajemniczę, nie ma problemu. Załatwiłeś już z resztą?
- Tak, jasne. Spotkanie na 10 u nas w domu.
- Okey. - zaśmiała się blondynka z szykowanego planu, po czym weszli szybko do domu Martina.
- A gdzie ty byłaś? - spytał ciekawy jak zawsze Thomas Ane.
- A w centrum handlowym z Len, mówiłam ci przecież.
- A no… - westchnął Thomas.
Na jego ustach malował się delikatny zarys goryczy, coś go gnębiło więc Ana postanowiła spytać.
- Thomas czy wszystko gra?
- Taaa… - siostra doskonale wiedziała, że brat nie ma ochoty na dalsze rozmowy, postanowiła więc nie pytać dalej i udała się do swojego pokoju.
Około godziny 23.30 w domu zapanowała cisza, gdyż w dniu następnym miał odbyć się trening na skoczni.


Nastał dzień 30.10 słoneczne promienie dały o sobie znać już o godzinie 7.35. Ana wstała z łatwością, była takim rannym ptaszkiem, zawsze najwcześniej na nogach ze wszystkich. Szybko się umyła, po czym udała się na dół. Wiedziała, że według budzika zaraz wstanie Martin i Thomas więc zaczęła szykować śniadanie. Dziś trening mieli rozpocząć o 14, stwarzało to zatem dogodne możliwości by spotkać się z ekipą w domu Kocha. Tak jak oczekiwała po 8 z pokoi wyszli chłopacy.
- Dzień dobry wszystkim. - powiedziała z uśmiechem na ustach dziewczyna.
- Oooo, a ty już na nogach? - spytał Mascht nie przyzwyczajony jeszcze, że Ana zawsze tak wcześnie wstaje.
- Martin, Ana zawsze tak wstaje. - zaśmiał się brat blondynki, po czym kontynuował. - Marzę o Espresso…
- Bardzo proszę braciszku. - po czym już podawała mu kubeczek z kawą.
- No, no czytasz mi w myślach siostra. - zaśmiali się oboje. - Dzisiaj idę do Kristie tak na 10, wczoraj dzwoniła i prosiła bym przyszedł, naprawdę nie wiem co chciała… - Powiedział brat blondynki, po czym siostra udzieliła mu odpowiedzi.
- No wiesz jesteście coś jakby parą więc pewnie dlatego. - w kuchni znów zapanowała nutka radości.
Tak do godziny 9.45 spędzili czas w kuchni. Rodzeństwo wprowadzało pozytywną atmosferę. Thomas wstał o 9.30 od stołu by szykować się do Kristie. Ana i Martin wiedzieli jaka ma być ta wizyta, wiadomo nie za długa tak by Kristie mogła pomoc w organizacji imprezki Morgiemu. Chłopak pożegnał się z siostrą i udał się do dziewczyny. Przed 10 zaczęła się zbierać cała ekipa spiskowców.
- Christina, Verena! Dobrze was widzieć moje kochane siostry. - uśmiechnęła się blondynka.
- No wiesz wstyd byłoby nie przyjść na imprezę dla brata. - zaśmiała się Vera.
- A rodzice gdzie? - spytała najmłodsza z sióstr.
-No mama chora i tata postanowił, że dają nam wolną rękę. Mamy tylko złożyć życzenia Thomasowi od nich.
- Ah rozumiem… Mam nadzieję, że z mamą nic poważniejszego?
- Nie ma powodów do obaw. - uspokoiła blondynkę Christina.
- To co, zapraszam was do salonu. - uśmiechnęła się serdecznie blondynka, po czym zaprowadziła siostry do dużego pokoju gdzie czekała na nie już ekipa.
Po krótkim przedstawieniu zabrali się do omawiania szczegółów imprezy, mieli bowiem niewiele czasu na organizację.
- Tak więc Lena będzie koordynatorem. - zaczęła wydawać dyspozycje Ana, po czym dodała dalej. - Martin i Andreas będą jej pomagać, to już ustaliłam z Alexem…
- Jak ty to zrobiłaś? - zaśmiał się Koffi.
- Normalnie, zresztą jak zawsze. - uśmiechnęła się Ana, po czym Lena dodała.
- Ah to wy nie wiecie, że kobiety mają ten no yyy…
- Urok osobisty. - skończyła za nią Christina.
- A no właśnie to miałam na myśli. - zaśmiała się najmłodsza z całego grona Len.
- Tak więc pomogą wam jeszcze Christina, Verena i Kristie… - powiedziała Ana.
Po wypowiedzeniu imienia tej ostatniej można było zauważyć minę niezadowolonej Leny, ale nikt na to nie zwrócił najmniejszej uwagi.
- Okey, wobec tego my zabieramy Morgiego i mykamy na trening… - powiedział Wuff.
- Dokładnie Wolfi, dokładnie. Ty, ja, Gregor i Thomas dziś trenujemy. Alex wie w czym sprawa i jak się mu uda to wpadnie na imprezę.
- No nie gadaj ze stary pan Pointner wpadnie. - zaśmiał się Mascht.
- Ty się tak nie śmiej, bo Alex taki stary nie jest. - powiedział najstarszy z nich wszystkich Wuff.
- Okey, czyli wiem co kto i jak ma robić. Myślę, że pora zabrać się do pracy ekipo! - zaśmiała się najmłodsza z rodzeństwa Morgenstern.
- Robotę czas zacząć! - powiedział Gregor.
Po czym brygada pracujących zaczęła zbierać się do klubu w celach przygotowawczych, a Wolfgang wraz z Gregorem udali się na skocznie, bowiem do treningu pozostało niewiele czasu. Tymczasem koło godziny 13 Ana wraz z Thomasem ruszyli na skocznie. Na niej czekał już jak zawsze trener oraz Wolfi z Gregorem.
- To co zaczynamy? - spytał ekipę Alex.
- A gdzie jest Mascht i Koffi? – spytał zaskoczony ich nieobecnością Morgi.
- Aaaa, oni są w domu braciszku. Martin się źle czuł, a Koffi coś podłapał i lepiej nie ryzykować większej infekcji… - powiedziała blondynka do brata.
- Mają kiedy chorować przed sezonem… - powiedział oburzonym tonem Alex znając sytuację.
- No to zaczynamy? - zaśmiał się Gregor.
- A tak, tak zaczynamy. Najpierw mała przebieżka, a potem na skocznie. - zarządził trener Austriateam.
Po 20 - minutowym bieganiu udali się na skocznie. Według planu mieli oddać po 3 skoki w dniu dzisiejszym, jednak mimo wszystko nic nie wychodziło tak jak trzeba.
- Co za błędy popełniacie… Takie błędy to przedszkolaki robią. - saśmiał się Pointner.
- Eh… Dzisiaj jakoś wszystko jest dziwne. - mówił Gregor.
Każdy tego dnia był rozkojarzony i myślał o czym innym niż o skakaniu, szczególnie uwidoczniło się to w 2 treningu.
- No co się z wami dzieje! A zresztą idźcie już to nie ma sensu, koniec na dziś! - powiedział Pointner.
Ekipa znała już ten sygnał. Wszyscy oprócz Thomasa mogli udać się do klubu i wspomóc innych w dopinaniu imprezy na ostatni guzik. Ana i Thomas wsiedli do samochodu, którym ruszyli pod dom Martina.
W klubie natomiast zebrali się w końcu wszyscy. Od razu wzięli się do pracy. Lena wyczuwała złe wibracje od Kristie, która ciągle się na nią krzywo patrzyła. Powoli zaczynała mieć tego dość. Po godzinie wyszła na zaplecze. Kristie korzystając z okazji szybko podeszła do Koffiego.
- Andreas mogę na słówko? - zapytała.
- Jasne… o co chodzi?
- Ta Lena… weź się nią zajmij oki?
- Ale co mam przez to rozumieć?
- Ona leci na mojego chłopaka, a wiedzę, że nie jest ci obojętna. Na imprezie zajmij ją sobą aby nie miała czasu nawet spojrzeć na Thomasa.
Koffi był dość zdziwiony reakcją i prośbą Kristie. Ale zgodził się wiedząc, że ma w niej sprzymierzeńca. Potem każdy wrócił do swojej roboty i tak mijał czas. Lena jako koordynator zarządzała całą grupą. Gdyby tylko wiedziała o układzie wspólników… Nie mając o tym pojęcia czekała na telefon od Ane.
Kiedy Ana i Morgi wrócili do domu była godzina 16. Dziewczyna podekscytowana całą tą sytuacją wchodząc po schodach do mieszkania, co chwila nerwowo patrzyła na zegarek. Thomas jednak cały czas chodził smutny i przygnębiony. Ane krajało się serce na jego widok, ale nie mogła mu nic powiedzieć. Blondyn otworzył drzwi, przepuścił siostrę i potem bez słowa ruszył do swojego pokoju. Zastanawiał się jak jego rodzona siostra mogła zapomnieć o jego urodzinach. Mógł zrozumieć Kristie, kumpli, ale że Ana. Tego się nie spodziewał. Westchnął i poszedł pod prysznic. W tym czasie Ana śmiejąc się wrednie i zacierając dłonie poszła do siebie i stamtąd zadzwoniła do Leny.
- I jak laska? - zapytała.
- Wszystko oki. Już kończymy, na 18 bądźcie. - powiedziała podekscytowana Madlen.
- Oki… Zastanawiam się jak ja go wyciągnę z domu. On wygląda tak marnie… Chyba myśli, że zapomnieliśmy.
- Weź go na przykład na piwo. Taki pretekst. Na pewno będzie chciał iść.
- No zobaczę. A jak tam Kristie? Nie podskakuje?
- A wiesz co… nawet na nią uwagi nie zwracam. Zaraz wszyscy idziemy do domu się szykować. Potem wiadomo o 17.30 znów przychodzimy.
- To dobrze. To ja się idę szykować. Narka kochana. - powiedziała Ana i się rozłączyła.
Wzięła przygotowane wcześniej ciuszki i poszła do łazienki. Tam wzięła kąpiel. Tymczasem Len wraz z resztą załogi kończyła prace przygotowawcze i już wychodziła.
- Może cię podwieźć? - podszedł nagle do niej Koffi.
- Jeśli to nie problem, ale zabierzemy jeszcze Christinę i Verę. - powiedziała zapinając ostatni guzik płaszcza.
- Żaden. - odrzekł Andreas i przepuścił dziewczyny w drzwiach.
Potem szybko wsiedli do samochodu i pojechali w stronę domu Madlen. Że też ona nie znała układu Kaffiego i Kristie… na pewno by się na nic nie zgodziła. Kiedy dojechali, szybciorem pobiegła do domu, ulokowała dziewczyny w jednej z łazienek i zajęła się sobą. Ana w tym czasie kończyła kąpiel. Wysuszyła włosy, umodelowała je i rozpoczęła makijaż. Szybko się z nim uporała i w końcu ubrała sukienkę. Dobrała odpowiednie dodatki i stanęła przed lustrem. Wyglądała super. Aż sama się uśmiechnęła.
- Powalę was… żeby tylko brat chciał ze mną iść. - pomyślała i wyszła z pokoju.
Przed drzwiami brata wzięła głęboki wdech i zapukała. Na reakcję nie musiała długo czekać. Słysząc charakterystyczne „Proszę”, weszła do środka i ujrzała Thomasa pindrzącego się.
- A gdzie ty się wybierasz? - zapytała zdziwiona i jednocześnie wystraszona.
- O to samo mógł bym zapytać ciebie. Wychodzisz gdzieś z Leną? - zapytał Thomas stawiając włosy na żel.
- No yyy… w sumie to chciałam cię wyciągnąć na piwko.
- Jasne… upijemy się we dwoje. Czytasz w moich myślach.
- A ty w moich. Więc szykuj się. Ja idę po buty. O 17.20 widzę cię na dole.
- Taa… jak znając ciebie to ja będę czekał. - zaśmiał się Tom i zamknął drzwi.
Ana szczęśliwa, że jakoś się udało tanecznym krokiem zeszła na dół w poszukiwaniu butów. Kiedy w końcu je znalazła ruszyła po torebkę. Zabrała wszystko co było jej potrzebne, w tym prezent dla brata i perfumując się jeszcze w końcu zeszła. Na dole w korytarzu przejrzała się jeszcze w lusterku. Uśmiechnęła się sama do siebie i ruszyła do kuchni. Posprawdzała wszystko i wtem usłyszała Thomasa.
- Mówiłem, że to ja będę czekał. - uśmiechnęła się na te słowa.
- Jesteś bracie w błędzie. - powiedziała ze śmiechem wychodząc z kuchni.
- U lala! Będę musiał pilnować mojej małej siostry… faceci kolejkami się będą do ciebie ustawiać.
- No nie przesadzaj. Gotowy?
- Tak. - powiedział i ruszył po kurtkę.
Ana szybko ubrała płaszcz i wraz z Thomasem opuścili dom. Pogoda dziś była nadzwyczaj ładna. Brak chmur. Piękne, czyste niebo. Gwiazdy i księżyc. Było idealnie. Rodzeństwo wsiadło do auta i Morgi odpalił samochód.
- Gdzie? - zapytał.
- Do Maraqi. - powiedziała Ana i w końcu ruszyli.
W tym czasie Madlen właśnie dojeżdżała pod klub. Jej starsza siostra ulitowała się i podwiozła ją oraz siostry Morgenstern.
- Dzięki siostra… Bóg Ci w dzieciach wynagrodzi. - powiedziała Len na odchodne i wraz z dziewczynami ruszyła do klubu.
Weszły do środka. Panowała totalna ciemność. Okazało się, że nikogo nie ma. Jedynie kelnerki, barmani i właściciel obiektu tłukli się na zapleczu.
- Dobra dziewczyny… nie ma nikogo. Pójdę pogadam z właścicielem i niech wszystko w końcu ruszy. - jak Lena powiedziała tak też zrobiła.
Nie było jej 15 min. Ale kiedy wróciła cała ekipa była prawie w komplecie. Brakowało jednak Ane, Morgiego i co dziwne Gregora.
- A gdzie Gregor? - zapytała.
- Już jestem. - do klubu wpadł zdyszany chłopak.
- Dobra. Ktoś dzwonił do Ane?
Odpowiedziała jej cisza. Postanowiła jednak nie telefonować. Wszyscy zajęli się swoimi sprawami. Kończyli projekt na tip - top. Powoli zaczynali się przygotowywać na przyjazd Thomasa.
- Madlen możemy chwilę pogadać? - podeszła do Len nagle Kristie.
Lena opornie podeszła do blondynki.
- Jeśli chodzi o ten wieczór wtedy… - zaczęła Lena.
- Niee… po prostu… no powiem wprost. Odwal się od Thomasa! - powiedziała „delikatnie” Kristie.
- Daj sobie na wstrzymanie… jesteś jakaś przewrażliwiona. Nie widzisz, że on jest ci wierny i kocha cię nad życie? Ty chyba na serio jesteś pustą blondyną jeśli tego nie dostrzegasz. - powiedziała zdenerwowana Madlen.
- Udam, że tego nie słyszałam… nie przepadam za tobą, więc trzymaj się z dala… - powiedziała odchodząc.
Lena nic sobie z niej nie zrobiła. Nikt jej nie będzie groził. Co ta lala sobie wyobraża? Z frustracją Len ruszyła w stronę świateł. Nagle zatrzymała się. Odwróciła i usłyszała trzask drzwi.
- Na stanowiska! Przyjechali! - krzyknęła.
- Ana… jesteś pewna, że dziś jest otwarte? - zapytał zdumiony Thomas wysiadając z wozu.
- Jasne… szyby są przyciemnione. Nie wiedziałeś? Chyba dawno cię tu nie było. - Ana szybko coś wymyśliła.
- No w sumie nie mam kiedy… a wiesz jaka jest Kristie. Nie bardzo chce gdzieś wychodzić.
- Najwyższa pora zmienić dziewczynę. - powiedziała pod nosem Ana.
- Co? Co mówiłaś?
- Nic, nic… chodźmy. - odpowiedziała i podała bratu rękę.
W końcu ruszyli. Thomas otworzył drzwi. I kiedy razem przekroczyli próg cała ekipa krzyknęła NIESPODZIANKA!!!! i światła się zaświeciły. Ana szybko podbiegła do stojącej nie opodal Leny i Gregora i wraz ze wszystkimi zaczęła śpiewać „Sto lat” swojemu bratu. Thomas stał na środku i nie mógł uwierzyć własnym oczom. Jak mógł być tak ślepy. Szeroko się uśmiechnął i nim się obejrzał jego dziewczyna już go przytulała. Odwzajemnił uścisk, ale rozglądał się po ludziach. Byli tu wszyscy. Nawet jego siostry.
- Vera! Christie! - krzyknął i odpychając swoją dziewczynę poszedł przywitać się ze swoimi siostrami.
- Wszystkiego najlepszego braciszku! - powiedziały i mocno go przytuliły.
- Ana! To wszystko ty wykombinowałaś?! - krzyknął patrząc na najmłodszą ze swoich sióstr.
- Nie sama! Wszyscy pomagali. - uśmiechnęła się Ane.
- Osz wy! - powiedział spoglądając na chłopaków z drużyny. - Dlatego was nie było! Policzę się z wami!
- Wystarczy, że piwko postawisz. - zaśmiał się Gregor i poklepał kumpla po ramieniu.
Potem przywitał się także z Koffim i Maschtem, a także ponownie z Wolfim. I teraz stanęła przed nim Lena. Stali tak chwilę patrząc na siebie z uśmiechem.
- Jej koniecznie musisz podziękować… nie dość, że ci siostry przenocowała to jeszcze przyjęcie urządziła. - powiedział Gregor.
- Naprawdę?! Oj Lenka… dziękuję ci bardzo. - powiedział mocno przytulając blondynkę.
Nie da się określić jak bardzo Lena była szczęśliwa.
- To była czysta przyjemność. Wszystkiego najlepszego. - powiedziała odwzajemniając uścisk.
Po chwili oderwali się od siebie, a DJ puścił muzykę. Thomas poszedł do Kristie, a Lena w towarzystwie Ane ruszyły po coś do picia. Jak na razie nikt nie tańczył. Dziewczyny zajęły miejsca i po chwili wszyscy się do nich przysiedli. Do klubu zaczęli się sprowadzać inni goście, bo w końcu niemożna było wynająć całego klubu tylko dla garstki osób. Dlatego tylko pewna część sali była przeznaczona na imprezę Morgiego. Wszyscy wznieśli jego toast i zaczęło się dawanie prezentów. Blondyn dostał przeróżne gadżety. Nowe gogle itp. rzeczy. Ana wraz z Madlen zaczęły się już bujać na siedząco. Jak zawsze nie mogły wytrzymać. W końcu Ane wstała.
- Mam dość! Chodź zaszalejemy. – skierowała do przyjaciółki. - Jak widzisz… nie można na nikogo liczyć. - dodała patrząc na chłopaków.
Madlen podała jej rękę. Nigdy nie była odważna. To zawsze Ana pierwsza reagowała. Zazdrościła jej temperamentu i tej odwagi. Cieszyła się, że ma taką Ane. Kto by się nie cieszył. Dziewczyny zaczęły się rozkręcać. Tańczyły sobie we dwie, potem dołączył do nich tłum nieznajomych ludzi, a reszta siedziała. Blondynki wygłupiały się na parkiecie i co chwila spoglądały na towarzystwo. Ana miała nadzieję, że Greg zaraz do nich podejdzie, ale jak na razie nic na to nie zapowiadało. Lena nawet nie śniła, że Thomas podejdzie i to sam. Bo przecież Kristie… ehh. Nagle ku zdumieniu dziewczyn wstał Andreas.
- Nie wiem jak ty, ale on chyba coś do ciebie. - powiedziała Nana do Len.
- Też to zauważyłaś? - zapytała zrezygnowana dziewczyna.
- To widać na pierwszy rzut oka…
- Kurcze! Ja nie chcę mu dawać nadziei. Muszę z nim pogadać, bo wiem, że nigdy nie obdarzę go uczuciem. Patrz… chociaż tyle, że Gregora wyciągnął. - zaśmiała się na koniec.
Fakt faktem, Koffi wziął Gregora za fraki i wyciągnął na parkiet. Po chwili stali już przy dziewczynach.
- Nieładnie, oj nieładnie. - powiedział Koffi.
- Ale, że o co chodzi? - zapytała Ana.
- Tak nas zostawić… foch. - powiedział Gregor.
- Nie nasza wina, że jesteście niepełnosprytni. Inny już dawno by to wykorzystał… a wy jak te ciumoki tylko przy piwku… - powiedziała Madlen i wraz z Ane wybuchły śmiechem, a chłopaki się obrazili.
- Foch na całej linii… ja niby… niepłenosprytny?! - żachnął się Kofler.
- Tak ty, ty! - zaśmiała się Lena.
Ten spojrzał na nią wrednie i nim się dziewczyna obejrzała już prawie leżała na ziemi. Tylko jedna mocna ręką Koffiego trzymała ją w talii i gdyby nie złapała się za jego koszulę byłaby gleba.
- Odwołaj to. - zaśmiał się chłopak.
Lena leżąc prawie spojrzała za siebie. Wszyscy na nich patrzyli łącznie z Thomasem. Uśmiechnęła się zawadiacko.
- Nie mam zamiaru. - wystawiła mu język.
Gregor w tym czasie spojrzał obrażony na Ane, która śmiała się w głos. Ujrzała jego wzrok i tym bardziej zaczęła się śmiać.
- Nawet nie próbuj! - krzyknęła i widząc, że chłopak się do niej zbliża zaczęła uciekać.
Jak głupki zaczęli się ganiać po całej sali. Ludzie patrzyli na nich jak na ufo, ale kto by się tam przejmował. W końcu kiedy Ana już nie mogła wyrobić w szpilkach, wchodząc w zakręt przy stoliku znajomych odpuściła. Zatrzymała się. Jak się spodziewała Gregor szybko to wykorzystał. Złapał ją mocno w talii i długo nie puszczał. Stali tak chwilkę wpatrując się w swoje tęczówki.
- I co ci teraz zrobić? - zapytał z lekkim uśmiechem.
- Puść mnie wolno. - uśmiechnęła się Ana.
- Nie ma szans. - odpowiedział.
- Ej gołąbki nie gruchać tak! - zawołał zza stołu Thomas.
Para odwróciła się w stronę znajomych twarzy i wystawiła przyjaciołom rządek swoich białych ząbków.
- Zazdrosny bracie? - zapytała Nana śmiejąc się.
- Nie ma powodu… - powiedziała Kristie i namiętnie pocałowała swojego chłopaka.
- Chodźmy stąd, nie chce mi się na to patrzeć. - powiedziała Ana z krzywizną na ustach i pociągnęła Gregora za rękę.
Po chwili znaleźli się obok przytulających się Leny i Andreasa. Ta parka bujała się powoli rozmawiając. Choć była szybsza piosenka oni woleli się pobujać. W sumie Lenie nie było to na rękę, ale nie mogła inaczej postąpić. Chłopak ewidentnie się stara, a ona ma go tak od razu przekreślić. Pomyślała, że Koffi może będzie lekarstwem na Morgiego. Spojrzała na przyjaciółkę z uśmiechem. Nagle piosenka się zmieniła. DJ puścił coś wolniejszego. Kofler przyciągnął do siebie Madlen i mocno ją przytulił. Dziewczyna objęła go mocniej za szyję i zaczęła rozmyślać. Gregor natomiast kulturalnie ukłonił się przed Ane i wyciągnął ku niej swoją dłoń.
- Pozwoli pani? - zapytał.
Ana zachwycona jego podejściem tez lekko się skłoniła i podała mu rękę. Po chwili zatopieni w swoich ramionach bujali się w rytm muzyki. Reszta widząc tańczące dwie pary pozazdrościła. Morgi, który od dłuższej chwili przyglądał się swojemu kumplowi - Andreasowi, nie mógł już wytrzymać. Czyżby był zazdrosny o tą drobną blondynkę? To odpada! Przecież jest wierny swojej dziewczynie. Pociągnął Kristie i po chwili też przyklejeni do siebie zaczęli robić drobne kroczki. Lena widząc to mocniej przytuliła Koflera. Wolfi jako, że ma żonę poprosił Verę do tańca, ale bez przesady. Rozmawiali tańcząc kulturalnie o pracy i innych duperelach. Martin nie mając swojej połówki poszedł w tany z Christiną. I tak wszyscy bawili się na parkiecie. Po wolnej piosence było kilka szybszych. Bawili się wszyscy razem.
- Koffi nie mogę już… usiądźmy. - pierwsza wysiadła Lena, nie dlatego, że już nie mogła.
Nie miała ochoty oglądać obściskujących się Thomasa i Kristie. Miała po prostu dość tego widoku. Usiedli więc razem do stolika i przez chwile panowała cisza. Lena z wrogim nastawieniem spoglądała na tańczącą parę sącząc alkohol. Koffi przyglądał jej się i teraz dopiero zdał sobie sprawę. Dlaczego on tego wcześniej nie zauważył? Ona tak cierpi. Nie mógł sobie darować, że ON ją tak rani. Postanowił zawalczyć. Sprawić aby już niebyła smutna… wyleczyć ją. W tym samym czasie Gregor i Ana bawili się razem. Byli zbyt pochłonięci sobą, aby zauważyć, że jednej pary brakuje. Teraz ważni byli tylko oni. Ana coraz bardziej się do niego przywiązywała. Mieli tyle wspólnego. Co dziwne potrafiła mu zaufać jak nikomu innemu. W jego ramionach czuła się bezpiecznie. Jednak już powoli taniec ją wykańczał. Stanęła i poprosiła o przerwę. Chłopak wziął ją za rękę i ruszyli do rozmawiającej, siedzącej pary.
- Gołąbeczki… - zawołał Gregor.
- Co kurczaczki? - odpowiedziała Madlen.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- Jak tam? - zapytała zmachana Ana biorąc do ręki napój.
- Elegancko. - powiedział Andreas całując Lenę w policzek.
- Uuu… - zaśmiał się Gregor.
- Zamknij buzię, bo ci mucha wleci. - zaśmiała się Len.
- Mnie to nie grozi. - odpowiedział ze śmiechem Greg.
- Tak… ty na wszystko odporny jesteś. - powiedziała Ana.
Cała czwórka przez dłuższy czas nie mogła przestać się śmiać. Dopiero kiedy reszta zeszła z parkietu zaczęli wznosić toasty. Zaczęły się śpiewy i ogólnie było bardzo wesoło. Koło godziny 21 odezwał się telefon Wolfganga.
- No wybaczcie państwo… żonka wzywa. - powiedział ze śmiechem.
- No, ale że już? - westchnął Thomas.
- No Morgi… ja w przeciwieństwie do ciebie zaobrączkowany i dzieciaty. Sam się przekonasz jak to jest kiedy się hajtniecie z Kristie. - powiedział Wolfi i Lena, która teraz piła sok zachłysnęła się.
Koffi uratował ją klepiąc po plecach.
- Przepraszam wpadło nie w tą dziurkę. - powiedziała ze śmiechem i wszyscy prócz Kristie zaśmiali się razem z nią.
Potem Wuff opuścił towarzystwo. Wszyscy znów poszli w tany. Bawili się razem. Jakie było zdziwienie Leny kiedy podszedł do niej Thomas.
- Pozwolisz Koffi, że zatańczę z Madlen, jeśli ona oczywiście się zgodzi. - powiedział.
- A co on tu ma do gadania!? Bierz mnie i koniec! - powiedziała sobie Lenka w duchu i nim się obejrzała szalała z Morgim.
Z początku zastanawiała się gdzie wywiało blondynę, ale długo nie musiała czekać na odpowiedź. Wyszła z korytarza prowadzącego do łazienki. Widząc Leną w ramionach Thomasa stanęła jak wryta. Lena śmiejąc się w duchu tylko jej pomachała. Dokończyła taniec z chłopakiem i poszła sobie usiąść. Koffi zniknął jej z oczu, więc siedziała tam sama. Tym czasem Ana z Gregorem byli na chwilkę na zewnątrz. Musieli troszkę ochłonąć. Pooddychali zimnym powietrzem i szybko wrócili, bo szybko zmarzli. Znów potańczyli sobie chwilkę.
- Rozumiem, że dziś jestem przeznaczona tylko dla ciebie? Nie podzielisz się z nikim? - zaśmiała się dziewczyna.
- No wiesz… jak się ma coś tak cennego to się tego pilnuje. A ty jesteś moją najcenniejszą osobą. Moją najlepszą przyjaciółką. - powiedział chłopak.
- Słodki jesteś, ale schodzimy z parkietu. - Ana ewidentnie rządziła w tym „związku”.
Pociągnęła go i szybko znaleźli się przy Lenie.
- O Lenka! Jak ja cię lubię! - zawołał zadowolony i nim się dziewczyna obejrzała już była niesiona w rytmie tańca.
Piosenka była wolniejsza, ale nie najwolniejsza. Chwilę bez słów bujali się.
- Dobra o co chodzi? - zapytała ze śmiechem Len.
- A to już koniecznie musi mi o coś chodzić? - zapytał Gregor ze śmiechem. - Nie mogę sobie po prostu z koleżanką potańczyć?
- Ależ możesz… ale i tak czuję, że chcesz mnie o coś zapytać.
- W sumie kiedy cię prosiłem nie miałam takiego zamiaru, ale skoro nalegasz. - powiedział i we dwoje wybuchli śmiechem.
- No więc… - dopytywała się Len.
- Myślisz, że mam jakieś szanse u Ane? - zapytał, a dziewczyna wybuchła śmiechem.
- Wiedziałam! - powiedziała z tryumfem. - Ale odpowiem ci… szanse zawsze można mieć. Ty nawet musisz mieć. Tylko powiem ci jedno… daj jej czas i nie naciskaj. Ona sama ci powie kiedy będzie gotowa na jakiś krok. - powiedziała inteligentnie Lenka.
- Dziękuję ci jesteś kochana… - powiedział chłopak i cmoknął dziewczynę w policzek.
- Ej! Hola, hola! Ty się chłopie zdecyduj… alba jedna panna albo żadna. - naskoczył nagle na niego Thomas ze śmiechem.
- Phi! A ja jestem o wiele bardziej wymagający niż ty. - powiedział.
- Chodźcie się napijemy. - powiedziała Lena i pociągnęła wszystkich do stołu.
Tak posiedzieli już jednak dłuższą chwilę. Powoli zbliżała się 24, ale oni nadal balowali. Co chwila na parkiecie lub przy kielichu. Każdy był już lekko wstawiony. Dosłownie każdy. Lena, która siedziała teraz wraz z Ane, Gregorem i Koffim postanowiła pójść na chwilkę do toalety.
- Przepraszam was na moment. - powiedziała wstając.
- Stało się coś? - zapytała Ana.
- Nie, nie… zaraz wrócę. - odpowiedziała z uśmiechem Lena i troszkę się chwieją ruszyła w stronę łazienki.
Zabrała ze sobą oczywiście torebkę i idąc szukała pudru. Nagle coś usłyszała… jakiś hałas. Przystanęła. Podeszła bliżej odgłosu. Przed jej oczyma ukazały się drzwi. Były uchylone. Podeszła bliżej. Przez szparę między drzwiami, a futryną ujrzała obściskujących się Kristie i Thomasa. Patrzyła na nich szeroko otwartymi oczyma. Czuła jak z chwilą staję się mała i nie chciana. Tak bardzo bolał ją ten widok, ale tego co się wydarzyło po chwili się nie spodziewała. To było jak nóż w plecy.
- Tomi… bo ja mam takie pytanko. - mówiła Kristie.
- Tak kochanie? - zapytał ją chłopak.
- Chodzi mi o tą Lenę… - blondynka stojąca przy drzwiach drgnęła.
- Kristie… rozmawialiśmy już o tym…
- Ale on na ciebie leci! Ona chce mi cię odbić! Ja to widzę.
- A ja nie…
- Ale wolałabym abyś się z nią nie zadawał.
- Ale Kristie… mówiłem ci, że ona nic dla mnie nie znaczy! - teraz Len poczuła jak do jej oczu napływają łzy. - To tylko przyjaciółka mojej siostry… między nami nigdy nic nie było i nie będzie… Dla mnie ty jesteś najważniejsza ona się nie liczy. Zrozum, że nic dla mnie nie znaczy! - Thomas był bardzo przekonujący.
Lena nie mogła uwierzyć w jego słowa. Myślała, że chociaż ją lubi… ale on tylko tak udawał. Tylko po co? Co mu po tym? Zranił ją. Jak mógł tak powiedzieć. Lena szybko poderwała się i niczym burza pognała w stronę siedzącej 3. Otarła oczy aby nie było widać, że płakała. Bez słowa wzięła płaszcz i nim ktoś zdołał zareagować pomknęła w stronę wyjścia.
- Lena?! – zapytała Ana. - Madlen! - krzyknęła za przyjaciółką wstając.
- Ja pójdę. - powiedział Koffi i biorąc kurtkę, wybiegł za dziewczyną.
Ona szła nie zważając na nic. Nie mogła tak dłużej. Płakała. Miała dość takiego traktowania, miała dość życia. Ruszyła w stronę parku. Przebiegła przez ulicę i zaczął padać deszcz. Jak na złość. Nigdy go nie lubiła, ale teraz było jej już wszystko jedno. W uszach cały czas słyszała głos Thomasa i nie zwracała uwagi na wołającego ją Koffiego. Chłopak zmartwiony zaczął biec. Szybko ją dogonił.
- Lena… co się stało? - zapytał.
- Zostaw mnie! - krzyknęła.
- Nie zostawię. - powiedział łapiąc ją za łokieć.
Ona odwróciła się i dopiero teraz zauważył, że płacze.
- Co się stało mała? - zapytał.
- Wszyscy jesteście tacy sami! - krzyknęła mu w twarz. - Zostaw mnie! - chciała się wyrwać.
- Nie zostawię… jestem twoim przyjacielem. Zależy mi na tobie…
Urzekły ją słowa Koflera. Spojrzała na niego czule.
- Andreas… ja nigdy się w tobie nie zakocham. Jesteś wspaniałym mężczyzną i wspaniałym przyjacielem, ale to nie ma sensu. Więcej byś przy mnie cierpiał niż był szczęśliwy.
- Daj mi szansę…
- Po co… ja… ja nie umiem kochać… nie jestem do tego stworzona! Nie chcę być zraniona, a tym bardziej nie chcę ranić ciebie.
- Nie zranisz… jestem gotowy na wszystko… chcę mieć cię choć przez chwilę. - powiedział.
Lenie zmiękło serce. Zdała sobie sprawę, że jemu naprawdę na niej zależy. Więc tym bardziej nie chciała z nim być. Nie chciała go ranić.
- Koffi… nie jestem dziewczyną dla ciebie. - powiedziała kładąc dłonie na jego policzkach.
- Daj nam szanse… jeśli nic z tego nie wyjdzie odejdę…
Lena odwróciła się na chwilkę.
- Nie będziesz przy mnie szczęśliwy…
- Tego nie wiesz… - powiedział podchodząc i przytulając się do jej pleców.
- Wiem i to dobrze… wybacz mi. - powiedziała odwracając się do niego. - Przepraszam. - spuściła wzrok.
Koffi spojrzał na nią tymi swoimi oczyma. Podniósł ręką jej twarz. Widział w niej ideał kobiety. Czy się zakochał tego dokładnie jeszcze nie widział, ale chciał ją kochać. Położył dłonie na jej zimnych policzkach. Lena cała drżała. Jemu naprawdę zależało… Nim się obejrzała Kofler przysunął swoją twarz do twarzy Leny i złożył na jej ustach krótki, niewinny pocałunek. Widząc, że dziewczyna nie protestuje odważył się na coś więcej. Po chwili złączyli się w namiętnym pocałunku. Ana, która po odejściu Koffiego nie mogła się uspokoić chodziła zdenerwowana po sali.
- Ana usiądź… - próbował ją uspokoić Gregor.
- To się nie skończy dobrze… ja muszę tam iść. - powiedziała nie zwracając uwagi na chłopaka.
Złapała płaszcz i wybiegła z klubu. Na dworze lało jak z cebra. Założyła na głowę kaptur i pognała w stronę parku. Idąc dość szybko, nagle ją zamurowało. Jakieś 50 metrów przed nią stała Medlen… całowała się z Koffim. Ane zdała sobie sprawę, że jest źle. Postanowiła jednak poczekać.
- Nie Andreas… przepraszam… nigdy nie będziemy razem.
- Kochasz go prawda? - zapytał, a Lenę zamurowało.
- Nie idź za mną. - powiedziała załamana Lena i pobiegła dalej w głąb parku.
Ana widząc to pomknęła za nią. Dobiegła do zdezorientowanego chłopaka.
- Co jest? - zapytała.
- Zostaw ją… ona musi teraz pobyć sama… - powiedział.
Ana miała dylemat. Może i Koffi miał rację. Może lepiej ją zostawić. Kiedy Lena zniknęła jej z oczu wraz z Andreasem ruszyła w stronę klubu. Pod klubem coś ją jednak tknęło. Wróciła się i pędem pomknęła za dziewczyną. Ta była już pod swoim domem. Miała bowiem blisko do owej dyskoteki. Bez słowa wbiegła do domu. Wszyscy spali. Tym lepiej. Szybko znalazła się w swoim pokoju, a po chwili w łazience. Zamknęła drzwi i usiadła na podłodze cały czas płacząc… Zanosiła się po prostu. Ane biegła ile sił w nogach miała nadzieję, że jeszcze nie jest za późno. Madlen wstała… podeszła do szafki i spojrzała w lusterko na ścianie.
- Już nikt nigdy cię nie zrani. - powiedziała do swojego odbicia.
Wyciągnęła coś z szuflady i znów usiadła. Ana jak burza wpadła do domu swojej przyjaciółki. Lena mądra nie zamykała drzwi. Ane w trybie natychmiastowym znalazła się u góry. Bez pukania weszła do pokoju Madlen, ale jej tam nie było. Łazienka! Pomyślała. Szybko tam wbiegła. Widok ją sparaliżował. Lena leżała na podłodze z żyletką w ręku.
- Skarbie nie!!! - krzyknęła i szybko uklęknęła przy blondynce zabierając jej żyletkę.
Madlen była w opłakanym stanie. Ana mocno ją przytuliła, a Len tylko płakała i strasznie drżała…


~~~


Witajcie Kochani!


Jest nam niezmiernie miło, że nasz blog ponownie żyje swoim życiem :) Cieszymy się również z tego, że ciągle pojawiają się nowe osoby odwiedzające i komentujące. To naprawdę buduje i doładowuje nasze pisarskie akumulatory :) Wierzymy, że kolejne rozdziały będą również się Wam podobały i chętnie tu wrócicie. W tych słowach chciałybyśmy również pozdrowić czytelniczkę Nietak - za gościnę i miłe słowa oraz czytelniczkę Tyśkę za to, że tu powróciła :)


Kochane przepraszamy także za te dialogi... Rozdział przez to jest długaśny, ale wierzymy, że nie zniechęciło Was to do dalszego czytania, bo z każdą chwilą opowiadanko nabiera coraz większych rumieńców ;)


Pozdrawiamy Serdecznie :*


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. Kolejny rozdział jak zwykle super, chociaż zakończenie na to nie wskazuje. Szkoda mi Leny, bo niestety serce nie sługa i dziewczyna nic nie może na to poradzić, ale jak widać w głowie blondyna zaczynają się pojawiać coraz częściej myśli dotyczące Leny, więc kto wie...
    Lena to silna dziewczyna, tylko jeszcze o tym nie, na pewno poradzi sobie z całą sytuacją przy wsparciu Any, choć z pewnością nie będzie to proste.
    Pozdrowienia i już czekam na kolejną część, naprawdę fajnie tu wrócić :)

    P.S. Dziękuję, że o mnie wspominałyście na koniec, miła niespodzianka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej:)
    W końcu mam trochę czasu by nadrobić zaległości!
    Rozdział wspaniały! Anna i Gregor - są uroczy! Oby dopisało im szczęście. A Leny mi po prostu szkoda. Zakochała się, biedna, i znalazła w sytuacji bez wyjścia...
    Mam nadzieję, że nic jej się nie stało
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny
    Verity
    fresh-start-for-broken-souls.blogspot.com
    udowodnie-ci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Skokomaniaczka8 kwietnia 2016 19:33

    Jestem :)
    Zaprosiłaś, więc postanowiłam skorzystać i się pojawiać. Kiedyś miałam blogi na onecie, więc solidaryzuje się :)
    Po drugie zobaczyłam, że taka obsada i nie mogłam nie przeczytać i nie skomentować. Jeszcze nie wszystko mam nadrobione, więc proszę o czas do następnego rozdziału. Informujcie, proszę :)
    Dodaję do zakładek i będę wpadać. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! ;*
    Świetny rozdział, zaczytałam się, naprawdę. ;)
    Strasznie szkoda mi naszej Leny. To naprawdę nieciekawa sytuacja. Bo... jak walczyć z uczuciami? ;c No, nie da się. To niewykonalne... ;/
    Ania i Greg - ♥♥♥ to mówi wszystko! ;**
    Buziam! ;**
    I zapraszam do siebie na nowość! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej kochane :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, przecudny, choć końcówka bardzo smutna...
    Mimo, cieszę się, że niespodziankowa imprezka urodzinowa dla Thomasa się udała to bardzo mi szkoda Leny i nawet nie chce sobie wyobrażać co musiała czuć słysząc te słowa... Szczerze mówiąc wcale bym nie była zdziwiona gdyby po tej akcji z Andreas Kristie specjalnie zrobiła tak by tą rozmowę dziewczyna usłyszała. Dobrze, że Madlen może w każdej chwili liczyć na Anę. Mam nadzieję, że dziewczyna pomoże przyjaciółce przejść przez ten trudny dla niej okres...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło ze strony Ane, że zorganizowała urodzinową imprezę niespodziankę dla brata :) Pomoc ze strony Leny - nieoceniona :D
    Swoją drogą fajna i zgrana z nich grupa przyjaciół!
    Cieszy mnie, że związek Any i Gregora się rozwija, są tacy uroczy ;)
    Poza tym żal mi Madlen :( Jest nieszczęśliwie zakochana w chłopaku, którego dziewczyna to zołza! Dobrze, że przyjaciółka jednak zdecydowała się pobiec za Leną. Kto wie jak mogło się to skończyć.
    Opowiadanie bardzo mi się podoba ;) Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej przywiązuję się do bohaterów ;)
    Na pewno tu wrócę po więcej ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń