niedziela, 8 maja 2016

12. Czy to jakieś porwanie?

Kilka dni później, kiedy nastał wtorek, po ciężkich treningach w niedzielę i poniedziałek nadszedł w końcu dzień na upragniony odpoczynek i na zawody Madlen, która wraz z Jane ciężko pracowali przez ostatnie dwa dni. Lena już od rana wytrwale trenowała na lodowisku. Musiała dopracować na tip top jeszcze swój solowy występ. Miała zamiar bowiem go wygrać i pomimo sprzeciwów przede wszystkim Ane, postanowiła wystąpić w konkursie. Po ostatnim upadku blondynki, wszyscy na nią szczególnie uważali.
Kiedy wybiła godzina 12.00 na lodowisku zrobiło się tłoczno. Nie dość, że zjechało się wielu reprezentantów Finlandii to pojawili się także sędziowie i wielu innych ludzi między innymi np. pomocnicy, dziennikarze. Len ustalała ostatnie szczegóły z Jane, gdy na trybunach ujrzała swoich przyjaciół z transparentami. Wzięła chłopaka za rękę i podjechali do nich.
- Cześć mój fan clubieee… - przywitała ich uśmiechem.
- Witamy naszą mistrzynię. Jak samopoczucie? – zapytała Ana podchodząc do bandy.
- Świetnie niee Jane? – skierowała do chłopaka. – A właśnie… nie mieliście okazji się poznać chyba… nie wszyscy. To jest Jane, wspaniały chłopak z wielką siłą i mocnymi dłońmi, którymi potrafi unieść tak wielki ciężar jakim jestem jaa…
- No nie przesadzaj Lenka… jesteś lekka jak piórko. – uśmiechnął się zawstydzony Fin.
- Zgadzam się… nie muszę ci chyba przypominać kto ostatnio zaniósł cię pod samo łóżko w hotelu z tego oto lodowiska? – włączył się Thomas.
- A ten swoje… chyba będziesz mi o tym przypominał do końca życia. – odrzekła Lena ze śmiechem patrząc w stronę Thomasa.
Ich stosunki się poprawiły, ale widać było jeszcze napięcie. Jednak żadne nie chciało dalej w to brnąć. Lena wiedziała, że szykuje się między nimi dłuższa pogawędka.
- No ale mniejsza o to… to jest Jane, a to jeszcze raz przypomnę: Ana, Thomas, Gregor, Andreas, Martin, Wolfgang i mój kochany pan trener Alex, dzięki któremu tu jestem i będę mu wdzięczna do końca życia. W ogóle to nie spodziewałam się tu panaa…
- No jakbym mógł przeoczyć twoją wygraną? – zaśmiał się Pointner.
- Nie przesadzajmy… jeszcze nic nie wygrałam.
- Ale wygrasz. – przypomniał, a raczej upewnił Lenkę Gregor.
Po chwili wszyscy usłyszeli głos spikera, który witał wszystkich gości.
- My będziemy się zbierać… jeszcze trzeba się przebrać… do zobaczenia. – oznajmiła pełna entuzjazmu blondynka i z uśmiechem w towarzystwie Jane pojechała ku szatni.
Tam szybko ubrała sukienkę specjalnie wybraną na jazdę solową i z ochronkami na łyżwach usiadła obok zestresowanej Kiiry. To ona miała bowiem pierwsza zacząć. Wraz z Laurą starały się ją podnieść na duchu. Po jakimś czasie komentator w końcu ogłosił rozpoczęcie zawodów. Okazało się, że będą jeździć na zmianę. Raz panie i raz panowie. Wyczytał nazwisko Kiirry. Dziewczyna przygotowała się i wyjechała na lód. Światło przygasło, tylko reflektory były zwrócone na zawodniczkę. Po chwili wszyscy usłyszeli muzykę i układ się zaczął. Wszystko jej się udało. Nie popełniła żadnego błędu i noty miała wysokie. Lena miała jechać jako ostatnia, więc każdy występ jej się dłużył. Rywalki były dobrze przygotowane, ale nie bała się. Była skupiona i opanowana. Kiedy wczytano jej nazwisko, wstała i podążyła na lód. Zatrzymała się na środku. Usłyszała krzyki swojego fun clubu i uśmiechnęła się pod nosem. Objęła się rękoma i kiedy usłyszała pierwsze dźwięki taniec się zaczął. Lena tańczyła do bardzo wzruszającej piosenki, a mianowicie „Hymn do morza”. Zaczęła spokojnie. Starała się pokazać każdą emocję poprzez ruch. Ane zaparło dech w piersiach. To było piękne. Każdy gest Leny był piękny. Pokazywał uczucia i emocje. Każdy kto na nią patrzył utwierdzał się w przekonaniu, że dziś takiego pokazu jeszcze nikt nie zaprezentował. Dziewczyna przyspieszyła. Wykonała potrójnego toeloopa i została nagrodzona oklaskami, gdyż był bez zarzutu. Wykonała jeszcze jedną spiralę i podwójnego Axla, co też zostało nagrodzone brawami. Po Inie Bauer nastąpił piruet siadany. Kilka Lutzów, pistoletów i potrójne rittbergery. Na koniec Lena pokazała Flipa i upadła na lód, ale to było zaplanowane. Pokaz zakończył się sceną z filmu pt. „Titanic” kiedy Rose żegna się z Jackem… Światła zgasły, a publiczność oszalała. Lena szczęśliwa wstała i zaczęła się kłaniać. Pomachała wszystkim i zeszła z lodowiska. Kiedy tylko założyła ochronki natychmiast wpadła w ramiona wzruszonej Ane.
- Kochanie… to było piękne… zagrałaś lepiej niż ta cała Kate Winsalet. – powiedziała jej Ana.
Potem dostała gratulacje od Kiiry i Laury, a na końcu od skoczków. Okazało się, że dostała największą ilość punktów i została zwyciężczynią dzisiejszego konkursu solowego. Jeszcze raz wyjechała na lód i wszystkim się ponownie ukłoniła. Kiedy z powrotem wróciła do przyjaciół czekał na nią już Jane. Jeśli chodzi o mężczyzn, chłopak zajął drugie miejsce, więc też miał się czym cieszyć. Lena podnoszona na duchu przez przyjaciół dopiero teraz zaczęła się denerwować. Teraz nie mogła nie tylko zawieść siebie, ale także Jane… głównym celem nie była wygrana tylko nie popełnienie żadnego błędu i poprawnie wykonany cały układ. Ostatnio jak tańczyli go w sobotę Lena zaliczyła glebę. Teraz nie mogła sobie na to pozwolić. Po półgodzinie przyszła ich kolej. Ana uściskała przyjaciółkę i obejmowana przez Gregora ściskała mocno kciuki. Spiker wyczytał nazwiska pary. Trzymając się za ręce wjechali na lód. Jane uśmiechnął się do niej. Lena odwzajemniła i jak to zrobiła kiedyś obróciła się do niego tyłem i pochyliła do przodu. Jane położyła się na niej i splótł dłonie z dłońmi blondynki. Po pierwszych nutach piosenki oderwali się od siebie i potem poszło już z górki. Każdy ich krok synchronizował się ze sobą. Jak wcześniej na warsztatach dopełniali się całkowicie. Thomas patrzył na Lene oczami pełnymi powagi i zachwytu. Dziewczyna tak potrafiła pokazać ruchami emocje i uczucia, że przez chwilę znalazł się jakby daleko stąd. Sprawiła ona, że nagle odciął się od rzeczywistości. Dopiero obudził się kiedy Jane podniósł Lene i wyrzucił ją w górę. Przez chwilę poczuł strach, ale widząc jak dziewczyna okręca się wokół własnej osi z błogą miną odetchnął z ulgą. Madlen wykonała podwójnego Ritbergera i po chwili wylądowała w ramionach swojego partnera. To był koniec. Ane popłakała się z zachwytu, a Gregor mocno ją ściskał. Kiedy muzyka przestała grać wszyscy zaczęli bić brawa. To było coś niesamowitego. Lena z Jane zeszli z lodu i dziewczyna od razu utonęła w ramionach swojej przyjaciółki. Tak się cieszyła, że ją miała. Sama nie wiedziała co by zrobiła bez swoich przyjaciół. Wsparcie jakie jej dawali było nie do opisania. Nie wiedziała jak mogłaby im wszystkim podziękować. Popłakała się ze szczęścia. Przytuliła Gregora i potem to Thomas tulił ją do swojej piersi. Na końcu zatopiła się w uścisku z Jane, który również nie krył zadowolenia. Pocałował ją w policzek i razem trzymając się za ręce czekali na werdykt. Byli na drugim miejscu! To było wspaniałe. Szczęśliwi ze swojego osiągnięcie ponownie się przytulili, ale po nich miały startować jeszcze dwie pary więc ostatecznie mogli znaleźć się na czwartym miejscu. Ono też było dobre więc nie mieli co narzekać. Ostatecznie jednak znaleźli się na podium, na ostatnim miejscu. Odebrali nagrody z obydwu konkurencji i przebrawszy się Lena zaczęła żegnać się ze wszystkimi. Jutro bowiem kadra austriacka miała jechać do Norwegii na kolejne zawody. Lena tym razem również nie kryła wzruszenia. Podziękowała wszystkim za wspaniałe 6 dni i wraz z przyjaciółmi ruszyła do hotelu niosąc ze sobą dwa medale: złoty i brązowy. W hotelu wzięła prysznic, a tym czasem Ana rozmawiała przez telefon z rodzicami. Nie dość, że dawno u nich nie była to jeszcze dawno z nimi nie rozmawiała. Mając chwilkę czasu postanowiła dowiedzieć się co u staruszków. Rozmawiała z nimi ponad 30 min. Kiedy zakończyła rozmowę do pokoju zapukał Gregor.
- Hej… idziecie na obiadokolację? – zapytał.
- Tak tylko Lena opuści łaźnię ok?
- No jasne… to my będziemy czekać na dole już. – powiedział i z uśmiechem wyszedł z pokoju.
Kiedy Len opuściła łazienkę, obydwie w dobrych humorach wyszły z pokoju i dołączyły do czekających na nie chłopaków. Każdy zamówił ostatni obiad w tym hotelu i w sumie ostatnią kolację. Konsumpcja minęła dość szybko na rozmowach o zbliżających się zawodach w Trondheim. Po kolacji każdy ruszył ku swojemu pokojowi. Nagle przy Ane znalazł się Greg, a przy Lenie Thomas. Dziewczyny zauważyły, że coś się szykuje. Blondyn zatrzymał ręką młodszą blondynkę, a pozostała para szła dalej.
- Czy to jakieś porwanie? – zaśmiała się Ana.
- Wolałbym abyś poszła z własnej woli. – odrzekł chłopak.
- Eee… mam się bać?
- Nie powinnaś. – powiedział tajemniczo i razem wsiedli do windy.
Jazda w górę minęła w tajemniczej ciszy. Przy drzwiach, Gregor kazał Ane wejść do środka i czekać na niego, a sam zniknął w ciemności swojego pokoju. Po jakimś czasie wszedł do pokoju dziewczyn i z zawadiackim uśmiechem spojrzał w stronę siedzącej na łóżku Ane. Dziewczyna ujrzała w jego ręce butelkę czerwonego wina i dwa kieliszki.
- Chcesz mnie upić, a potem wykorzystać? – zapytała ze śmiechem zsuwając się z łóżka i siadając na podłodze z plecami opartymi o łóżko.
- Nie myślałem o tym, ale skoro nalegasz. – zaśmiał się i usiadł obok niej.
- Gdyby nas teraz Alex zobaczył…
- Na pewno nie dałbym mu się napić. – zaśmiał się Greg, po czym Ana do niego dołączyła.


Tym czasem Lena spojrzała pytająco na Thomasa. On szeroko się do niej uśmiechnął. Nie wiadomo skąd wyciągnął nagle kurtkę dziewczyny wraz z całym ekwipunkiem.
- Panno Steward czy byłaby pani tak miła potowarzyszyć mi na spacerze? – zapytał podając jej ją.
Lena chwilę się zawahała. Ale po chwili z uśmiechem zanurzyła rękę w rękawie. Z jego pomocą założyła kurtkę, czapkę, szalik i na końcu rękawiczki. Potem Morgi się ubrał i razem wyszli z hotelu.


W pokoju na trzecim piętrze natomiast Greg zaczął polewać winczaczo. Ana puściła muzykę z fińskiego radia i ponownie siadając obok, zabrała lampkę z winem.
- Za co? – zapytała.
- Na początku możeee… za dzisiejszy dzień. – zaproponował Greg na co Ana się zgodziła i razem umoczyli usta w czerwonym płynie.
- No to co będziemy robić? – zapytała.
- Hmmm… co powiesz na grę „Szczerość, odwaga, wyznanie”?
- Czemu niee… - odrzekła z uśmiechem. – To może ja pierwsza?
- Szczerość…
- Hmmm… powiedz mi szczerze ile miałeś w swoim życiu dziewczyn?
- Nie wiem czy starczy mi rąk. – zaśmiał się Greg, po czym Ane zrobiła wielkie oczy. – Żartowałem piękna… tylko jedną.
- A miała na imię?
- Ej! To jest już drugie pytaniee…
- No dobrze… wyznanie.
- Eee… co ci się najbardziej we mnie podoba?
- Nic. – odrzekła szybko, ale widząc minę chłopaka zaśmiała się głośno. – Wszystko mi się w tobie podoba… uśmiech, dołeczki w policzkach, pewność siebie, hart ducha, poczucie humoru, oczy i to jak na mnie patrzysz.
- No to pijemy za mój urok osobisty. – zaśmiał się szatyn i uniósł kielon.
- Za twój urok. – zaśmiała się Ana.
- Wyznanie…
- A tobie co się we mnie podoba?
- Hmmm… ciężko stwierdzić… - zaczął i widząc pytający wzrok dziewczyny lekko się zaśmiał. – Tyle tego… ale myślę, że na pewno twój sposób bycia, to jaka jesteś delikatna i wrażliwa a jednocześnie potrafisz pokazać pazurki. Twoje oczy z tą iskierką, uśmiech… sposób w jaki mnie dotykasz, jak na mnie patrzysz… jak mnie… eee… całujesz… i to jak sprawiasz, że czuję się niemoralnie szczęśliwy.
- Więc pijemy za… niemoralne szczęście. – uśmiechnęła się blondynka i uderzyła szkłem o szkło. – Poproszę teraz szczerość…
- Szczerość? Hmmm… czego najbardziej się boisz?
- Ponownego rozczarowania, złamanego serca i bólu, którego nic nie jest w stanie ugasić…
- Ja nigdy cię nie skrzywdzę…
- Tego nie wiesz… - odrzekła cicho dziewczyna.
- Ale wiem na pewno, że jesteś ostatnią osobą, którą chciałbym skrzywdzić. – oznajmił, przysunął się bliżej i objął dziewczynę ramieniem. – Szczerość…
- Czego pragniesz od życia?
- Wiesz czego pragnę najbardziej? – zapytał patrząc jej prosto w oczy. – Żebym mógł dać ci najwięcej szczęścia… żebyś nigdy się nie smuciła i żebym ja był u twego boku do końca świata i o jeden dzień dłużej. – odpowiedział, a Ane stanęły w oczach łzy.
To było coś jak deklaracja miłości, choć można było to rozumieć w dwojaki sposób. Ana widząc z jakim uczuciem on na nią patrzy nie namyślając się długo wtuliła się w jego silne ramiona.


Tym czasem na dworze panowała już noc. Niebo było ponownie bezchmurne i było na nim widać wszystkie gwiazdy oraz piękny księżyc. Wiał delikatny wiatr, który poruszając gałęziami drzew dodawał uroku tej wspaniałej chwili. Lena szła obok Thomasa. Od wyjścia z hotelu nie odezwali się do siebie słowem. Jak zawsze czuli się przy sobie inaczej… ale inaczej nie znaczy źle. W końcu chłopak postanowił zrobić odważny krok.
- Widzisz tą gwiazdę? – zapytał wskazując ręką na niebo.
- Eee… ale to jest księżyc…
- Jest tak piękny jak ty…
- Nie słódź Morgen…
- Ale to prawda…
- Prawda jest taka, że jak zaraz nie przestaniesz to moja noga kopnie cię w ten twój piękny tyłeczek. – odrzekła i razem się zaśmiali.
Potem nastała cisza, ale obydwoje cieszyli się, że znów potrafią ze sobą normalnie rozmawiać.
- Przepraszam… - powiedzieli razem.
- Przecież ty nie masz za co… - dodała szybko Lena.
- Oj mam… to przeze mnie przestałaś się odzywać…
- Ale właśnie to ja powinnam za to przeprosić… zachowałam się jak idiotka… jak gówniara, którą w sumie dla ciebie jestem.
- E no nie przesadzaj… czy ja jestem już taki stary?
- Hmmm… jakby ci to powiedzieć. – zaśmiała się Lena, po czym dostała stójkę w bok od Morgiego.
- Chyba będę musiał ci coś obiecać…
- No coś na pewno… chciałabym abyś mnie dobrze zrozumiał… wysłuchaj mnie do końca dobrze? – zapytała i widząc kiwającą jego głowę zaczęła. – Powiedziałam ci kiedyś, że jestem zakochana… tak jestem, ale nie wiesz kim on jest i to nie znaczy, że od razu cię przekreślam… przekreśla cię fakt, że to ty jesteś zakochany i masz dziewczynę. Wiem, że między tobą, a Kristie nie dzieje się za dobrze, ale pomyśl czy jest sens przekreślać to wszystko, te wszystkie lata, to co was łączy przez tak głupi pocałunek i jej chorą zazdrość? Posłuchaj Tom, jestem twoją przyjaciółką i postaram się… zrobię wszystko aby was pogodzić. Ja wiem, że to o mnie Kristie jest najbardziej zazdrosna więc nie dawajmy jej więcej powodów… chcę żebyś był szczęśliwy. Dlatego obiecaj mi, że nigdy więcej nie będziesz próbował mnie całować.
- Nie mogę tego obiecać… - zaśmiał się chłopak.
- Co?! Dlaczego?
- Nie kocham już Kristie… koniec naszego związku to tylko kwestia czasu…
- Thomas! Jak możesz tak mówić!?
- Taka jest prawda… nie okłamujmy się… ale nadal robię wszystko aby między nami było dobrze… staram się ratować związek.
- A ja będę ci pomagać…
- Dziękuję. – rzekł Thomas i objął ramieniem dziewczynę. – To teraz mam dla ciebie niespodziankę… - uśmiechnął się tajemniczo i pociągnął ją za sobą.


Kiedy butelka czerwonego wina była już do połowy pusta, Ana z Gregorem na dobre rozkręcili się w swej grze.
- No to co chcesz teraz? Szczerość, odwaga czy wyznanie? – zapytał roześmiany Gregor.
- Eee… dla własnego spokoju szczerość. – powiedziała Ana na co szatyn się zaśmiał.
- Powiedz mi szczerze czy miałaś kiedyś jakąś fantazję erotyczną i opowiedz o niej. – zaśmiał się Greg, po czym Ana z wielkimi oczami dołączyła do niego.
- No więc… eee… miałam aż za dużo i to do tego z tobą w roli głównej. – zaśmiała się i wystawiła mu język.
- Ooo… zaczyna się robić ciekawie… opowiadaj.
- No więc… - zaczęła dziewczyna cały czas się śmiejąc, ale w tym momencie w radiu usłyszeli piosenkę Beyonce, którą Ana bardzo lubiła.
Szybko wstała i wyciągnęła rękę w stronę Grega. Chłopak wiedział o co chodzi. Wstał i przyciągnął ją do siebie. Domyślił się też, że Ana miała zamiar się w ten sposób wymiksować z odpowiedzi, ale noc dopiero się zaczynała. Po chwili zaczęli się kołysać w rytm muzyki. Po pewny czasie objął ją w pasie, a ona uwiesiła mu się na szyi. Patrząc sobie w oczy nie musieli nic mówić. To był jeden z piękniejszych wieczorów w ich życiu. Ana czuła się taka szczęśliwa. W jego ramionach była bezpieczna… zatopiła się w jego oczach i od teraz zawsze się w nich widziała. To było piękne. Uśmiechnęła się sama do siebie i oparła głowę o jego ramie. Gregor mocniej ją do siebie przytulił i pocałował w odkryty kark. Po chwili piosenka się skończyła. Ponownie usiedli koło łóżka i wznieśli toast. Tym razem za MIŁOŚĆ.


Kiedy Lena wraz z Thomasem wspinali się na szczyt Ruki, dziewczyna nadal nie wiedziała jaką niespodziankę chłopak dla niej szykuje. W sumie nie wspinali się tylko jechali sobie w górę na wyciągu linowym. Lena mogła podziwiać jak to jest wjeżdżając tu, ale nie mogła poczuć tego stresu, tej presji. Po chwili z pomocą Thomasa zeskoczyła z siodełka i ruszyli dalej. Chłopak ani razu nie pozwolił jej się odwrócić. To było podejrzane, ale wykonywała wszystkie jego polecenia. Pokazał jej budkę, w której zazwyczaj czekali na swoją kolej, potem miejsce na zeskoku i opowiadał różne historyjki z życia wzięte. Dziewczyna patrzyła na niego jak zaczarowana, a Thomas tak pięknie jej opowiadał o skokach, że naprawdę się wczuła. W końcu weszli najwyżej. Po chwili mieli się znaleźć przy miejscu, gdzie skoczkowie szykowali się do skoków. Lena spojrzała na belkę, na której siadali skoczkowie i skoczkinie. Przestraszyła się. To było okropne miejsce. Stromo i w ogóle od razu zrobiło jej się niedobrze.
- No nie mów, że masz lęk wysokości… - zaśmiał się Thomas.
- No co ty… nie mogę mieć, przecież jestem często w górze nawet wykonując rittbergery.
- Dobra… moja niespodzianka chyba spaliła już na panewce, no ale… chciałbym cię poinformować, iż stoisz w miejscu gdzie stali, siedzieli, marzli itd. największe dupy skoków narciarskich. – oznajmił, a Lena wybuchła śmiechem.
- Między innymi mówisz o swojej? – zapytała ze śmiechem.
- Eee… niee. – zaśmiał się i dodał. – Teraz jeśli się nie boisz możesz sobie usiąść i zobaczyć jak to jest…
- Możee lepiej niee… a jak spadnę?
- Będę cię cały czas trzymał.
- No dobrze… - oznajmiła uśmiechając się.
Złapała chłopaka za rękę i usiadła na deseczce. Spojrzała na dół na tory, które prowadziły do progu. Przesunęła się i po chwili siedziała na wprost torów, a Thomas kawałek od niej nadal trzymając ją za rękę.
- To jest miejsce, w którym masz ostatnią szansę do największego skupienia i modlenia się do boga o dobry skok. – uśmiechnął się.
- Taa… zapomniałeś dodać prośby o przeżycie… tyle przecież było upadków… ty powinieneś wiedzieć to najlepiej.
- Ah tak… mój upadek… to było akurat tutaj. Nigdy go nie zapomnę…
- Bardzo się o ciebie bałam wtedy. – mocniej ścisnęła jego rękę.
- Wiedziałaś o moim istnieniu? – zdziwił się.
- Oj Morgi, Morgi jak ty mało wiesz… - zaśmiała się. – Jestem twoją skrytą fanką i wiem o tobie wszystko?
- Wszystko, wszystko?
- Prawie. – wystawiła mu język.
Potem razem wstali i ruszyli wyżej po schodkach. Po chwili znaleźli się w najwyższym miejscu na skoczni.
- Chciałbym ci coś pokazać… zamknij oczy.
- Eee… no dobrze. – posłusznie wykonała polecenie Thomasa.
- Pozwolisz? – zapytał zakrywając jej oczy dłonią, a drugą kładąc na jej biodrze.
Lena nie odpowiedziała nic tylko zadrżała. Po chwili chłopak obrócił się i stanął za nią. Zabrał dłoń z jej oczu i położył na jej biodrach. Madlen powoli otwarła oczy. Przed nią pojawił się nieziemski widok. Wcześniej nie zwracała na to uwagi, ale miasto z góry było przepiękne. Ten obraz nie był do opisania. Trzeba było to zobaczyć. Thomas zrobił odważniejszy krok i jeszcze bardziej przysunął się do dziewczyny tym samym splatając dłonie na jej brzuchu. Lena delikatnie się poruszyła. Mimowolnie na jej ustach pojawił się ogromny uśmiech. Teraz nie mogła się już skupić na tym pięknym widoku tylko chciała dłonie Morgiego jak najdłuższe przytrzymać przy swoim ciele.
- Nie jestem jeszcze na przegranej pozycji… - pomyślał Tom widząc nie protestującą blondynkę.
- Powinniśmy już wracać… - odezwała się w końcu z rozczarowaniem uwalniając się z jego uścisku. – Dziękuję ci… to był piękny wieczór. – dodała i ostatkami silnej woli pocałowała go w policzek.
- No teraz to możemy iść. – powiedział Thomas z bananem na twarzy i razem ruszyli w dół.
Droga powrotna trwała im dość długo, bo jak nigdy nie mogli się nagadać. Obydwoje w końcu byli bardzo szczęśliwi, że tak dobrze potrafią się dogadywać. Thomas w końcu mógł być przy niej całkowicie sobą i w ogóle się nie ograniczać. Lena pozwoliła mu nawet siebie od czasu do czasu przytulić co sprawiało mu ogromną radość, a ona była w 7 niebie. W końcu dotarli do hotelu. Było już dobrze po 23. Po chwili znaleźli się przy drzwiach od swoich pokoi.
W pokoju dziewczyn natomiast od jakiejś godziny Ana wraz z Gregorem spali słodko. Dziewczyna wtuliła się w jego ramiona, a on mocno ją obejmował. Po wypiciu całej butelki zasnęli jak niemowlęta. Gdy Lena pożegnała się z blondynem szybko weszła do środka. Chciała ratować przyjaciółkę, bo wiedziała, że Thomas zastanie pusty pokój i pomyśli, że Gregor jest u Ane. Po ostatniej awanturze wolała jednak pomóc Gregorowi. Wparowała do pokoju i od razu wybuchła śmiechem. Spali sobie we dwoje w najlepsze, a po podłodze walała się pusta butelka po winie i dwa kieliszki. Lena szybko podeszła do śpiącej pary. Tak ślicznie wyglądali razem, że nie miała serca ich budzić, ale musiała dla ich własnego dobra.
- Gregor szybko! Pod łóżko! – krzyknęła szturchając go w ramie.
Od razu oboje się obudzili. Gregowi nie trzeba było mówić dwa razy. Ana zdezorientowana usiadła na łóżku, Greg schował się pod, a Lena uprzątnęła bajzel, po chwili usłyszeli ryk Thomasa „GREGOR!!!” Chłopak w sekundę znalazł się w pokoju obok.
- Gdzie on jest!? – ryknął.
- Thomas spokojnie… - naprzeciw wyszła mu Lena, która zaczynała mieć na niego wspaniały wpływ. – Nie ma go tu… widzisz…?
- Ale!
- Nie ma ale… wypad brat! – wkurzyła się Ana i wypchnęła chłopaka za drzwi mocno nimi potem trzaskając.
Kiedy usłyszały jak Morgi zamyka pokój, Greg mógł wyjść spokojnie z ukrycia. Obydwoje podziękowali wspaniałomyślnej Lenie i Greg ulotnił się do siebie. Potem dziewczyny zatopiły się w rozmowach, a po godzinie odleciały do krainy Morfeusza.


W środę rano Austriateam ruszyła do Trondheim czyli Norwegii. Byli tam wieczorem tego samego dnia. Hotel okazał się bardzo przytulny. Dziewczyny ponownie wybrały jeden pokój, podobnie jak Thomas z Gregorem. Środa minęła na rozpakowywaniu. Skoczkowie nie powtarzali wybuchu radości po przyjeździe jak w Kussamo i odwiedzili skocznię dopiero w czwartek rano na treningach. Ana miała już pierwszy konkurs w sobotę o 13, a chłopcy o 16. Dlatego ciężko pracowali cały czwartek wraz z Leną, która tak jak w Finlandii została mile przywitana i w Norwegii. Przez cały czwartek pracowała z młodymi Norweżkami i Norwegami, których tutaj było więcej niż w Finlandii - przedstawicieli płci przeciwnej. Z tego co się dowiedziała niestety nie udało się zorganizować konkursu, więc Lena nie musiała się starać o dobre wystąpienie na żadnych zawodach. Po prostu zdobywając coraz większe doświadczenie, uczyła się od najlepszych Norwegów. Po udanym i bardzo wyczerpującym treningu ruszyła pod skocznie Granasen, która wysokością nie grzeszyła i była dość ogromna. Lena nie zastanawiając się weszła na teren ze swoją przepustką i szybko pojawiła się na treningu Ane.
Po udanych treningach drużyna Austrii mogła patrzeć z optymizmem przed kwalifikacjami starszej blondynki. Była liderką jednak mimo wszystko chciała sprawdzić się w kwalifikacjach. Niesiona głośnymi życzeniami Powodzenia, udała się na górę skoczni Trondheim gdzie tym razem mieli się mierzyć zawodnicy pucharu świata. W obu treningach Ane udało się skoczyć bardzo dobrze. Była 1 i 5 co wskazywało na pełną stabilizację młodej austriackiej zawodniczki. W pełni skoncentrowana czekała na swój skok. Przed nią skakała cała grupa innych zawodniczek z różnych krajów. Mając ten komfort wiedziała co ją czeka. Jako ostatnia wiedziała jakie są warunki i kto ile skakał. Bardzo jej to odpowiadało. Mimo stabilizacji formy posiadała pewne obawy, gdyż rywalki potrafiły pokazać pazur. W tym tygodniu jednak nie wszystko układało się po myśli każdego, jednak Ana nie przejmowała się kwalifikacjami, najważniejszy był konkurs. Na belce usiadła myśląc o tym co ją czeka. Sylwetka w locie była perfekcyjnie opanowana, gdyby miała dostawać noty z pewnością nie były by gorsze niż 18,5 od każdego sędziego.
- 129 m. - powiedział speaker.
Przy czym blondynka mogła czuć się spełniona, była bowiem 2.
- Było świetnie. - Uśmiechnęli się do niej chłopacy z teamu Austrii, na co Ana odpowiedziała tym samym.
Teraz to oni mogli się szykować do swoich treningów.
- No to mistrzowie moi pokażcie co potraficie. - Powiedziała w celu zdopingowania Ana.
Thomas w tym czasie spojrzał na Lene. Młodsza uśmiechnęła się w jego stronę i obie zacisnęły kciuki. Teraz cała drużyna udała się oddać swoje dwa skoki treningowe. W pierwszej serii skoczków skakał Bastian, któremu nie udało się wraz z Koffim zapunktować. Skok był dobry lecz zabrakło odległości, 122,5 m nie dawało mu pełnej satysfakcji. Koffi zaprezentował wyższy poziom niż ostatnio – 128,5 m dawało mu to prowadzenie w 1 serii treningów na jakiś czas. Jednak widać było, że w Austrii dominowała grupa faworytów, do której należał Thomas, Wuff i niespodziewanie Gregor. Faktycznie bardzo dobrze trafił z formą. Każdy z tej trójki uzyskał odległość powyżej 133 m co bardzo cieszyło dziewczęta.
- Świetnie! - Gratulowały im obie.
Widać było, że w tym mistrzowskim sezonie Austria będzie bardzo mocnym krajem. Prezentowali na razie bardzo równą formę. W 1 serii jak się okazało Gregor był 3 tuż za Schmittem i Hautamaekim skaczącymi na odległość 137,5 m. Do drugiego treningu wszyscy podeszli na luzie. Po raz kolejny najlepsza trójka osiągnęła wyniki w 10-tce w skokach powyżej 130 m. Kwalifikacje chłopaków miały się odbyć w dobrych warunkach pogodowych i takie były. Zmotywowani obecnością dziewczyn na skoczni chcieli uzyskać jak najlepsze wyniki. Wszystko zapowiadało niezwykle ciekawą rywalizację, tuż po treningach w bojowych nastrojach przed jutrem szykowali dobre lokaty startowe. Markus potwierdzał swoja dobrą dyspozycję i to on zapoczątkował dobre skoki drużyny. 134 m - robiło to wrażenie pomimo małego doświadczenia zawodnika. Miał już stuprocentowy awans do konkursu i teraz wraz z dziewczynami mógł oglądać poczynania kolegów z teamu. Bastian był gorszy od kolegi i uskoczył 10 m mniej. Jednak mimo małego niedosytu z uśmiechem spoglądał w górę skoczni Granasen. Na półmetku kalifikacji Markus był 2 tuż za Mattim Hautamaekim dysponującym niezwykle mocnym początkiem sezonu. Natomiast kolejnym szczęśliwym ze skoku był Koffi. 129 m sprawiło radość brunetowi. Teraz pewne było, że znów komplet Austriaków zagości w norweskim konkursie. Pozostała już tylko pierwsza dziesiątka gdzie było aż 4 podopiecznych Alexa. Pierwszy ze skokiem zmagał się Japończyk. Jego skok na 127,5 m nie zrobił wrażenia na Kochu. Mascht uskoczył aż 132 m z czego mógł być naprawdę zadowolony. Dziewczyny na dole mocniej zacisnęły palce. Czekały ich skoki 3 Austriaków: Morgiego, Grega i Wuffa. Z całej tej trójki każdy osiągnął skok ponad 130 m. Na taką odległość pozwolił sobie Thomas, który uważał, iż nie do końca wyrobił swoje minimum. Greg poleciał na 139 m przy czym wylądował jeszcze telemarkiem. Zapowiadało nam to być może najdłuższy skok w kwalifikacjach. Po nim został tylko Wuff - 132,5 m oraz Simon Ammann lider klasyfikacji po skokach na Ruce. On nie sprostał oczekiwaniom, które mieli wobec niego kibice – 129 m co było gorsze od Gregora o 10 m.
- Szkoda, że to nie konkurs. - Zaśmiały się blondynki.
Wszystko bowiem wskazywało, że każdy zawodnik by punktował w dodatku kadra austriacka zdominowałaby konkurs.
- Wiecie co, ja myślę że teraz doskonale byłoby coś zjeść po tak udanym dniu. - Zarzucił Koffi.
- A wiesz co, chyba po raz pierwszy się zgodzę. - Zaśmiała się Ana
- No to chodźmy na kolację. - Zapowiedział Koffi, po czym Gregor z Ane i Leną wraz z nim podążyli do sali restauracyjnej.
Po zamówieniu odpowiedniego posiłku Gregor szepnął Ane do ucha.
- Co powiesz na kino? - W oczach szatyna pojawił się błysk.
Ana przejęła się tylko co zrobić z Leną, ale ostatecznie pokiwała twierdząco głową.
- Tylko wiesz co Greg, jak planujesz mnie wyciągnąć na coś norweskiego podziękuje. -Zaśmiała się blondynka nakładając kurtkę w swoim pokoju.
- Yyy to albo jestem głupi albo tak mi się wydaje, że w Norwegii to tylko norweski film. - Ana wybuchła śmiechem i wraz z Gregorem wyszła z hotelu.
- No to pozostaliśmy sami... - Zaczął Gregor.
- Iiii co w związku z tym? - Zaśmiała się blondynka.
- Wydaje mi się, że muszę... ba jestem zobowiązany by cię zaprowadzić tam. - Ponownie nie mogli wytrzymać ze śmiechu, po czym weszli do budynku kina. - To ty wybierasz film, a ja idę po coś do jedzenia... - Zaproponował Greg.
- E nie idź, nie będziemy jeść uwierz... Tylko pomóż mi wybrać. - Ana ponownie się uśmiechnęła.
- No dobra może to? - Wskazał jakiś film Gregor, po czym mogli wziąć swoje bilety i zająć miejsce w sali kinowej.
Początki filmu jak się okazało były bardzo nudne. Oboje myśleli co z tym fantem zrobić. Ana ułożyła się na ramieniu Grega i postanowili jakoś to przetrwać. Po jakiejś połowie okazało się, że jest to komedia romantyczna. Napisy niemieckie pozwalały rozumieć film. Główna bohaterka przeżywała jakąś nieszczęśliwą miłość zakończoną happy endem. Parę zaczęło to trochę bardziej interesować. Gregor spojrzał na Ane, jego oczy znów zabłysły i blondynka nie widząc przeszkód dotknęła rękami głowy Grega. Szatyn odpowiedział tym samym, a ich usta złączyły się w pocałunku. Film przestał ich interesować, bowiem totalnie ich świat zakręcił się. Pod koniec seansu sami wyszli z sali.


Tym czasem w hotelu Lena, która została sama, bo Ana poszła na randkę strasznie nudziła się siedząc w pokoju. Zastanawiała się czy może nie iść do Thomasa w odwiedziny, ale stwierdziła, że to jednak zły pomysł. Leżała na łóżku i starała się skupić nad książką. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Powiedziała ciche proszę i w progu ujrzała Koflera.
- Widzę Len, że się bardzo nudzisz. – powiedział, a dziewczyna wstała do siadu.
- Nie trudno nie zauważyć…
- Co powiesz na pingla?
- Eee… ping-pong? Czemu nie… poczekaj na mnie na zewnątrz ok?
- Jasne. – odrzekł i szybko zamknął drzwi.
Lena przebrała się w krótkie spodenki i koszulkę, po czym wyszła z pokoju zamykając go. W towarzystwie Andiego ruszyła na halę sportową. Na sali w siatkę grała drużyna Finlandii. We dwoje przywitali się ze znajomymi i ruszyli ku stołowi do pingla.
- To co? Zaczynamy? – zapytała Madlen.
- O co gramy?
- Jak o co?
- Noo o co? – wystawił jej język.
- Hmm… może przegrany musi zatańczyć na stole?
- Dobra… zaczynaj. – uśmiechnął się do niej Koffi i gra się zaczęła.
Walkę wygrała blondynka, ale cały mecz niestety wygrał Kofler z czego się bardzo cieszył. Zrezygnowana Lena weszła na stół i wykonała kilka ciekawych ruchów, aż się Finlandczycy zainteresowali. Potem rozegrali jeszcze kilka meczy, w których wygrywali na zmianę. Po jakichś 30 min. zmęczeni usiedli na ławeczce. Lena czuła, że jednak Koffi to nie jest wymarzony dla niej facet. W niczym nie przypominał Thomasa… a to właśnie on był dla Len idealny.
- No wszędzie was szukałem. – usłyszeli nagle charakterystyczny głos.
Był to Morgi, który szedł w ich kierunku z widocznym na twarzy zadowoleniem i paletką w dłoni.
- O Morgi! – Madlen od razu się ożywiła.
- Dlaczego mnie nie zaprosiliście? – dopytywał się.
Blondynka spojrzała na bruneta.
- Myśleliśmy, że jesteś zajęty… - odrzekł Kofler.
- To co? Gramy bieganego czy będziemy się zmieniać? – zapytał w pełni energii Thomas.
- Co powiesz na meczyk… ja i ty… tu i teraz… a nagrodą będzie… - zaczął Andi.
- Całus Leny w policzek. – dokończył za niego blondyn i spojrzał na dziewczynę, która wydała się zdezorientowana.
- No nie! Dlaczego ja mam być nagrodą!? – oburzyła się. – Nie mam nic do gadania? – zapytała.
- Koffi zaczynaj! Muszę wygrać. – zaśmiał się Morgen i puścił perskie oczko do Lenki.
- Nie mów hop póki nie skoczysz. – zaśmiał się Kofler i walka się zaczęła.
Chłopcy szli łeb w łeb, ale Madlen w głębi duszy pragnęła żeby to jednak Tom wygrał. W końcu zaczęli grać na przewagę dwóch punktów. Ostatecznie wygrał Kofler 15:13. Cieszył się jak małe dziecko. Thomas zdenerwował się i żądał rewanżu, ale musiał patrzeć jak Lena niechętnie całuje zwycięzcę w policzek. Dziewczyna nie miała ochoty oglądać już pojedynku chłopaków i postanowiła ich opuścić. Obaj stwierdzili, że bez widowni to już nie to samo i ruszyli do pokojów wraz z Madlen. Jako pierwszy, ku uciesze innych opuścił korytarz Koffi potem pozostała dwójka doszła do swoich drzwi. Przekręciła klucz i spojrzała zachęcająco na Thomasa, na co ten się zaśmiał.
- Nie kuś Lenka nie kuś… - zaśmiał się i cmoknął ją w policzek, a raczej w kącik ust. – Dobranoc… - dodał i zniknął za drzwiami do swojego pokoju.
A Madlen z uśmiechem i rumieńcami na twarzy weszła do siebie i rzuciła się na łóżko.


Tym czasem u Ane i Grega.


- Wiesz co bardzo dobrze się bawiłam... - Powiedziała spełniona Ana.
- A nie pozostanę ci dłużny. Dziękuje, że pozwoliłaś się wyrwać. - Powiedział Greg, po czym ponownie podarował blondynce buziaka w policzek.
- To co wracamy do domu? - Pytała blondynka.
- Nie to jeszcze nie koniec... Proponuje Ci spacer. - Uśmiechnął się szatyn.
- Brzmi bardzo ciekawie i kusząco. - Spojrzała na Grega Ana, po czym udali się w stronę miasta. - Piękne jest to Trondheim... - Zachwycała się widokiem blondynka.
Zimowy wygląd miasta rzeczywiście był bardzo piękny. Piękna zimowa atmosfera udzieliła się młodym. Obydwoje w milczeniu przez jakiś czas przemierzali uliczki Tronheim. Co jakiś czas zdarzyło im się porozmawiać z jakimiś fanami skoków narciarskich co było niesamowicie miłe. Ana pochuchała w ręce.
- Greg bardzo miło się spaceruje, ale zrobiło mi się przeraźliwie zimno... - Zapowiedziała Ana.
- No to chodź tu do mnie. - Szatyn przyciągnął blondynkę w swoją stronę.
Mieli teraz chwilkę czasu dla ciebie.
- Chcesz ciepła to je dostaniesz. - Zaśmiał się szatyn, po czym przytulił Ane do siebie.
- No wiesz co, nie myliłeś się jest trochę lepiej. - Powiedziała Ana odklejając się od przyjaciela.
Korzystając z okazji, że są sami w parku coraz bliżej do hotelu Greg wziął chwycił dłoń blondynki.
- Masz cos przeciwko żebym cię pocałował? - Zaśmiał się szatyn.
- Pytanie retoryczne? - Uśmiechnęła się blondynka.
Teraz usta pary złączyły się w dosyć długim pocałunku. Z daleka pocałunek Ane i Gregora widział Simon Ammann. Szwajcar powiedział sobie tylko.
- No to wygląda na to, że pozamiatane... Ale to jeszcze nie koniec... Zobaczysz Greg. - Zatarł lekko ręce i podążył w swoją stronę.
Bicie dzwonów przerwało im sielankę.
- Późno już... - Zapowiedziała Ana, po czym chwyciła Grega za rękaw. - Chodźmy... - Dodała na co szatyn pokiwał głową.
Nawet nie zwrócili uwagi jak ten czas szybko płynął. Jutro czekał ich bardzo pracochłonny dzień więc rzeczywiście musieli powrócić do hotelu. Blondynka spojrzała jeszcze tylko w stronę pięknie oświetlonej skoczni Granasen.
- Jest bardzo piękna... - Powiedziała blondynka.
- O tak i żeby przyniosła nam to samo szczęście jak Ruka... - Rozmarzył się Greg, po czym otworzył drzwi hotelu i wraz z Ane mogli udać się do swoich pokoi.


Nastał kolejny dzień zmagań skoczków. Była to sobota, która miała przynieść nowe niespodzianki. Dziś miały się bowiem odbyć konkursy Ane jak i chłopaków. Lena zaraz po śniadaniu życząc wszystkim powodzenie, pożegnała się i ruszyła pędem na lodowisko. Nie chciała się spóźnić i na szczęście dotarła na czas. Dziś trening trwał tylko dwie godziny, więc Len aż tak strasznie się nie zmęczyła. Przebrana wybiegła z budynku mknąc jak burza pod skocznie. Spieszyła się na serie próbną Ane, która właśnie się zaczęła.
- To jak, przygotowani do zmagań? - Zapytał się wszystkich Alex.
- A jak sądzisz? - Z uśmiechem na trenera spojrzała starsza blondynka, ubrana już w swój kombinezon.
Za chwilę mieli opuścić teren hotelu by oddać skoki w serii próbnej, a potem w konkursach. Oczywiście po drodze spotkali kilka innych zawodniczek zmierzających w stronę skoczni. Ana z uśmiechem niosła swoją torbę i wymieniała się spostrzeżeniami z innymi na temat warunków.
- Jest całkiem przyjemnie...
- No żeby tylko na Granasen te warunki były cały czas takie same. - Powiedział Thomas.
- Powinny, nikt nie zapowiadał jakiś gorszych warunków. - Dołączył się Wuff.
- Obyście się nie mylili... - Uśmiechnęła się Ana, po czym opuściła przyjaciół i poszła do budki skoczków zostawić torbę, potem mogła już tylko zmierzać w stronę skoczni.
Cieszyła się ze sprzyjających warunków. Jako liderka w żółtym plastronie wsiadła do windy, która mogła ją zabrać na górę. Tam czekało już kilka zawodniczek jednak nie wszystkie. Nie było tej, której Ana z pewnością wyczekiwała - Anette Sagen. Blondynka nie wierzyła jednak w nie wystąpienie Norweżki przed własną publicznością. Sama oglądała na razie skoki innych. Faktycznie warunki pozytywne pozwalały na regularne skoki powyżej 115 m. Ana uśmiechnęła się tylko. Gdy została już sama wyszła z budki. Rozruszała jeszcze trochę mięśnie nóg i podążyła w stronę belki. Wreszcie mogła dać się ponieść wiatrowi. Jej skok był bardzo dobry stylowo, ostatnio było to bardzo zauważalne, gdyż nad sylwetką bardzo pracowali przez wakacje z Thomasem.
- 125,5 m. - Ogłosił speaker, po czym blondynka uśmiechnęła się.
Fakt, że była bardzo dobrze przygotowana nastrajał pozytywnie przed zbliżającym się konkursem. Ponieważ mogła sobie pozwolić na dłuższą przerwę, udała się w kierunku przyjaciół.
- No muszę przyznać było całkiem nieźle, ale można lepiej... - Zaczął udawać trenera Thomas.
- Yyy... no panie trenerze uważam, że w tych warunkach niestety nie. - Dodała z uśmiechem Ana.
- No to musisz wyeliminować takie, a takie błędy... - Zaczął naśladować Alexa Tom.
- Ekhm... - Za plecami chłopaka stał nie kto inny jak Pointner. - No cóż za miła rozmowa. - uśmiechnął się do nich Alex. - Dobry skok Ane, bardzo dobra robota jak na próbną. Wystaw tylko ładny pazur na konkursie. - Dodał trener, po czym zajął miejsce obok nich.
- No my tak właśnie podkreślaliśmy ideał skoku Ane. - Zaśmiał się Thomas.
- No faktycznie, ale była jedna wada Ana. Bardziej się połóż i mocniej się wybij.
Blondynka pokiwała głową, temu człowiekowi naprawdę mogła zaufać.
- Dobrze to ja zaraz będę musiała iść na górę... - Powiedziała z uśmiechem podnosząc się z trybun.
Faktycznie czas zleciał nieubłaganie, a konkurs właśnie się rozpoczął.
- To powodzenia. - Życzyli jej wszystkiego dobrego przyjaciele, po czym udała się odebrać sprzęt od servicemanów.
- No to teraz można już lecieć na górę. - Uśmiechnęła się, po czym wyciszona udała się na skocznie, mijając po drodze ulubienicę Norwegów Anette.
Konkurs przebiegał bardzo sprawnie, nim się obejrzała już skakała dziesiątka najlepszych skoczkiń. Ubrała więc swój żółty trykot liderki i podążyła w stronę belki. Obecnie odległość prowadzącej zawodniczki wynosiła 132 m. Na dole słychać już było głosy tłumu ludzi, którzy przyszli podziwiać swoją faworytkę.
- 135,5 m - Powiedział speaker.
Tej odległości mogła już się obawiać, no nic najwyżej będzie niżej, ale dla niej w tym konkursie liczyło się podium. Po chwili bardzo entuzjastycznie pomachał Alex. Akurat miała korzystne warunki, teraz wszystko zależało od niej samej. Mocniejsze wybicie i teraz już leciała...
- 130 m Ana Morgenstern. - Zapowiedział komentator.
Dawało jej to 4 miejsce. Nadzieja na lepsze miejsce miała pojawić się w 2 serii konkursu. W towarzystwie przyjaciół omawiała rzeczy, które mogła poprawić.
- A ja uważam, że ten skok był idealny. - Uśmiechnęła się Lena.
- Nie no, ale faktycznie chyba większych błędów nie było, noty sędziowskie mówią za siebie... - Powiedział Gregor, który spotkał się z uśmiechem Ane.
- Wiecie co ja chyba uważam, że nie w błędach leży problem tylko w odległości... Po prostu myślę, że trzeba lepiej polecieć i tyle... - Powiedziała zawodniczka.
- To co kopniak na szczęście? - Zaśmiał się Mascht.
Po czym mogła udać się już na 2 serię konkursu. Teraz w głowie przychodziły jej różne myśli. Począwszy od kalkulacji skoków do precyzji po różne drobniejszego rodzaju sprawy. Dzisiejszy konkurs wydawał się być zdominowany walką Ane z Anette. Każdy typował rywalizację na najwyższym poziomie między nimi. Gdy skakała piąta po 1 serii Urlike, Ana udała się z stronę belki. Teraz już tylko ona mogła skupić się na co najmniej powtórzeniu skoku z 1 serii.
- 132 m Ana Morgenstern Austria. – Usłyszała, po czym czekała na noty od sędziów, które znów były bardzo dobre.
Podążyła w miejsce lidera i tam czekała na dalsze zawodniczki. Zostały już tylko 3 i to od nich zależało czy blondynka będzie na podium i zachowa pozycje liderki rankingu. Co się okazało każda z zawodniczek miała już problemy z oddaniem dobrego skoku. Ana zaczęła się cieszyć była już pewna, że ani Daniela ani Lindsay jej nie wyprzedzą i miała pewne podium. Patrzała teraz niecierpliwie w górę gdzie na swój skok czekała już Anette.
- 134 m Anette Sagen. - Ku uciesze fanów norweskiego talentu ich zawodniczka odniosła pierwsze zwycięstwo w tym sezonie.
Ana zajęła ostatecznie 2 miejsce, a Daniela była 3. Blondynka z uśmiechem, wraz z przyjaciółmi udała się w kierunku podium gdzie miała odbyć się dekoracja. Teraz cieszyli się tylko chwilą, a Austriaczka dalej pozostała liderką Pucharu Świata.
Po udanym konkursie Ane i serii próbnej chłopaków przyszedł czas na drugi w tym sezonie konkurs indywidualny. Warunki na skoczni od rana były bardzo dobre i zapowiadało się na bardzo ciekawy i udany konkurs. Chłopcy wraz z dziewczynami szykowali się do wyjścia na górę.
- Dobra chłopcy… my odstraszamy konkurencje, a wy robicie swoje. – zaśmiała się Ana.
- A może zastraszamy? – dodała Lena i wszyscy wybuchli śmiechem.
- Nie wiem co tam będziecie robić byle by tylko poskutkowało. – powiedział Wuff.
- No to trzymajcie kciuki… zaraz wracamy. – uśmiechnął się Kofler.
Ane przesłała całusa Gregorowi, a Lena spojrzała z uśmiechem na Thomasa. Potem patrzyły jak odchodzą, a same ruszyły w kierunku trybun. Po chwili seria pierwsza się rozpoczęła. Jako pierwszy z autów skakał Bastian. Niestety udało mu się osiągnąć tylko 119 m. co z pewnością nie daje awansu do czołowej 30. Jako następny wybił się w powietrze Koffi. Dziewczyny ścisnęły kciuki, ale niestety na marne, bo Andreas uzyskał tylko 125 m. co również nie dawało mu awansu. Zły jak osa dotarł do dziewczyn. Madlen poklepała go po ramieniu i spojrzała w górę. Wraz z Ane trzymały teraz kciuki za Markusa Eggenhoffera, któremu udało się zakwalifikować. 131 m dawało możliwość wystąpienia w drugiej serii konkursu. A więc poprzeczka była wysoka. Po Markusie, który przeszedł dalej skakał Mascht. Doskoczył 129 m i podobnie jak kolega udało mu się wskoczyć w 30. Kofler coraz bardziej był rozgoryczony. Teraz u góry zostali tylko Wuff, Greg i Tom. Jako pierwszy z nich skakał Wolfi. Przeszedł dalej bez żadnego problem, gdyż uskoczył 134 m. Po chwili na belce startowej znalazł się Gregor. Ana mocniej ścisnęła kciuki i prosiła w duchu aby udało mu się osiągnąć cel. Kiedy ujrzał zielone światełko i mignęła w powietrzu chorągiewka Alexa, Greg odbił się od belki i ruszył ku progowi. Mocno się odbił… rozłożył ciało na narty i po chwili mógł wylądować idealnym telemarkiem. Dziewczyny widząc jak daleko poleciał uściskały się. Gregor szczęśliwy ze 140 metra cieszył się do kamery by po chwili utonąć w ramionach swojej ulubionej blondynki. Ana przytuliła go radośnie i teraz czekali na Thomasa. Wraz z Leną zacisnęły kciuki i po chwili sylwetka chłopaka ukazała się na niebie. Dla Leny wyglądał jak anioł… był piękny. Telemark był udany tak jak i odległość - 135 m.
- Brawo brat! – krzyknęła Ana i wpadła w jego ramiona.
Thomas uśmiechnięty odwzajemnił uścisk i spojrzał w kierunku Leny.
- Jestem z ciebie dumna mój przyjacielu. – rzekła i bardzo mocno go przytuliła.
Thomas zadowolony po chwili rozmowy ponownie ruszył z kolegami do góry. Przy dziewczynach zostali tylko Koffi i Basti, którzy niestety się nie zakwalifikowali. Po pierwszej serii prowadził Gregor, 2 był Anders Bardal, a 3 Ville Larinto. Po krótkiej przerwie w końcu zaczęła się druga, konkursowa seria. Dziewczyny niecierpliwie czekały na ostatnią 10, w której znajdowało się aż 3 zawodników Austriackich. Jako pierwszy z nich skakał Wuff. Tym razem skok był niestety gorszy o 3, 5 metra. Po nim kolejnym był Thomas. Ponownie dzisiejszego dnia zajął miejsce na belce startowej. Widząc zielone światełko odepchnął się i ruszył… po chwili mógł lądować na bardzo dalekim metrze - 133. To dało mu prowadzenie, ale niestety nie na długo. Wszystkich zaskoczył Anders Jacobsen osiągając 138 metr. Thomas musiał mu ustąpić miejsca. Lena poklepała go po ramieniu i spojrzała w stronę Norwega. Ten puścił jej oczko i przesłał uśmiech. Dziewczyna zmusiła się na odwzajemnienie, ale krzywizna na jej ustach wcale nie przypominała uśmiechu. W tym czasie skoczył także Simon Ammann, on nie zabrał prowadzenia Jacobsenowi, ale niestety zepchnął Morgiego na trzecie miejsce. Teraz zostało jeszcze czterech zawodników. Jako ostatni miał skakać Greg. Ana spojrzała w górę i ponownie zacisnęła kciuki. W mgnieniu oka znalazł się w powietrzu. Jego pięknie ułożone ciało pozwoliło mu wygrać dzisiejszy konkurs. Skok na odległość 135 metrów spowodował zdominowanie zawodników i całego konkursu. Cieszył się jak małe dziecko. Wyskoczył z nart i pocałował je aby po chwili poklepać ziemię w geście zwycięstwa. Uradowany mocno uścisnął Ane, po czym przybił piątki z chłopkami z zespołu. Teraz pozostało tylko czekać na „koronację”. Simon podszedł do niego i oddał mu koszulkę lidera, gdyż to Greg stał się nim po tym pięknym konkursie. Szatyn w duszy emanował radością. Wygrał, był liderem i na podium nie było Simona. To było wszystko co chciał. Był prze szczęśliwy. Wszyscy przenieśli się w kierunku podium. Na trzecim miejscu uplasował się Jacobsen, który też cieszył się z osiągnięcia. Tuż przed nim stanął Ville Larinto. Było to jego pierwsze podium w karierze. W końcu wszyscy usłyszeli nazwisko Schlierenzauer i Gregor zajął najwyższe podium. Otrzymali nagrody, odsłuchali hymnu, porobili sobie zdjęcia i wszystko się skończyło. W gronie przyjaciół wszyscy ruszyli w stronę hotelu gdzie czekała już na nich pyszna kolacja. Po odświeżeniu się, cała Austriateam zajadała smacznie smakołyki przyrządzone przez Norweskich kucharzy. Kolacja minęła dość szybko i w miłej atmosferze. Dzisiejszy dzień był bardzo męczący i każdy marzył już tylko i wyłącznie o łóżku. Dziewczyny we wspaniałych humorach zamknęły się w pokoju i rzuciły na łóżko. Razem zaczęły wzdychać i odpoczywać. Było koło godziny 20 kiedy odezwał się telefon Madlen. Dziewczyna wstała i podeszła do szafki, na której leżała komórka. Nazwisko, które ujrzała na wyświetlaczu zmartwiło ją. Ana widząc jej minę zapytała.
- Kto to?
- Kristie…
- Co? Czego ona może chcieć…
- A jak myślisz? Dobra... odbieram. – rzekła i nacisnęła zieloną słuchawkę, po czym włączyła głośnomówiący. - Haloo…
- Cześć, mówi Kristie.
- Cześć Kristie… co się stało, że cię słyszę?
- Odpierdol się od mojego Thomasa.
- Eee… nie rozumiem.
- Zostaw go w spokoju!
- Chyba nie zabronisz mi się z nim przyjaźnić?
- Tak! Właśnie, że zabronię!!!
- Ty chyba postradałaś zmysły… nie będziesz mi mówić z kim mam się przyjaźnić, a z kim nie… tym bardziej Thomasowi.
- Słuchaj Lena… albo się od niego odczepisz albo…
- Co!? Grozisz mi?
- Albo inaczej to załatwimy!
- Dla twojej wiadomości! Twoje zdanie mnie kompletnie nie interesuje! Jeśli Morgi powie mi, że nie chce się więcej ze mną przyjaźnić ok… ale ty nie masz prawa mi tego zabraniać, a raczej nam!
- Nam! Jakiego nam!? Nie ma was, nie było i nigdy nie będzie! Albo się od niego odpierdzielisz albo nie ręczę za siebie…
- Wiesz Kristie! Wcale się ciebie nie boję!
- To lepiej zacznij…
- Szkoda mi ciebie… sama nie potrafisz przypilnować sobie chłopaka… jesteś żałosna.
- Pożałujesz tego ty mała suko!
- No tylko nie suko! – warknęła Ana, która została właśnie wyprowadzona z równowagi. – Zostaw w spokoju Lene i mojego brata! Jeśli jeszcze raz zaczniesz grozić to ja nie ręczę za siebie! I jedyną suką jesteś ty!
- Ana nie wtrącaj się… - szepnęła Lena.
- Właśnie! Ana to ciebie nie dotyczy!
- Wszystko co dotyczy Leny dotyczy także i mnie! Obiecuję ci, że od dziś będę robić wszystko aby twój związek z moim bratem dobiegł końca! Masz to jak w banku!
- Obydwie jesteście siebie warte i głupie!
- Nie! To ty jesteś nic nie warta! – krzyknęła Madlen. – Nie zasługujesz na niego!
- A co ty o tym możesz wiedzieć!? To ty na niego nie zasługujesz! Myślisz, że nic nie zauważyłam? Że nic nie wiem i nie widzę? Phi! Nie masz u niego szans! Wiem, że go kochasz! Ale on nigdy nie zwróci na ciebie uwagi! Pobawi się tobą, a potem rzuci jak zużytą chusteczkę… nic dla niego nie znaczysz… jesteś tylko nic nie wartą dziwką, która odbija wszystkim facetów! Jesteś zerem Lena! Słyszysz! Głupią, małą dziwką i nic więcej! – młodszej blondynce stanęły łzy w oczach.
Ana zabrała telefon przyjaciółce i w tym momencie do pokoju ktoś wszedł… Był to Thomas.
- Co to za krzyki? – zapytał i widząc Lene szybko podszedł do dziewczyn. – Lena co… - nie dokończył, bo w słuchawce usłyszał głos swojej dziewczyny.
- Nienawidzę cię Madlen Steward! Zniszczę ci życie! – krzyknęła ostatni raz Kristie i po chwili usłyszeli tylko sygnał kończącej się rozmowy.
Lena patrzyła na Thomasa, a on na nią… łzy spływały jej po policzku. Zabrała się i szybko zamknęła w łazience…


~~~


Kochane Dziewczynki!
Witamy Was cześć i czołem! :)
Nie czekałyśmy do poniedziałku i oto jesteśmy! Mamy nadzieję, iż się cieszycie…
Kolejny rozdział za nami… i multum innych przed nami :D oł je! Mamy nadzieję, iż ten przypadł do gustu pomimo swoich 21 stron hahahah xD Niestety musimy Was zasmucić, ale my inaczej nie potrafimy pisać… tyle chcemy przekazać… ukazać… pokazać… zaprezentować… Wiecie… to nie taka prosta sprawa przedstawić punkt widzenia czterech osób. Wiedziałyśmy na co się piszemy decydując na narrację trzecio osobową… Ale wydawało nam się, że w ten sposób nie będziemy się ograniczać :D A po drugie… no błagam! Gregor i ta jego zuchwałość! Jak mogłyśmy nie dopuścić go do głosu… przecież on zawsze musi być w centrum uwagi! Hahahah :D a Thomas?! Nie lepszy przecież… Zawsze musi dorzucić swoje trzy grosze! No dobra… trzy miliony… euro… xD
Tak więc ze smutkiem informujemy, iż… obawiamy się… że najkrótsze rozdziały będą miały około… 15 stron -,- Ale przecież to super! Prawda? :D tak wychwalacie nasze wypociny :) Za co swoją drogą bardzo… bardzoooooo dziękujemy!!! :*
Pytacie o wenę i pomysły… wena była i się skończyła… jak widać kilka lat temu… no dobra może nie wena się skończyła, ale po prostu czas się skończył… Nowe życiowe wyzwania, nowe obowiązki… ale teraz? Wracamy ze zdwojoną siłą!! Dojrzalsze, wzbogacone o nowe doświadczenia! Co na pewno zauważycie :)
Ale tak naprawdę pisanie tutaj zawsze sprawiało nam frajdę… nie przypominam sobie abyśmy kiedykolwiek miały problem z brakiem pomysłów czy weny :) tak więc… szczerze powiedziawszy nie mamy pojęcia skąd biorą się pomysły :) Chyba po prostu… z życia wzięte.
Dobra… jak widać długie pisanie… nawet słów od autorek :O mamy we krwi hahah :D
Palnij mnie ktoś w łeb! xD
Kończę!!!


Buziaki i do usłyszenia :*


P.S. Jaaa… no nie mogłam się powstrzymać aby czegoś więcej nie napisać xD
Kochane nasze czytelniczki MATURZYSTKI!!! Jesteśmy pewne, że poszło Wam na pewno świetnie! Ale katorga jeszcze się nie skończyła… POWODZENIA na ustnych i rozszerzeniach! Wierzymy, że 100% to minimum :D


Ania! Jak dobrze, że my już dawno po no nie? :D


Dobra spadam paaa xD :*


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. NADAL JESTEM W SZOKU, JAKIM CUDEM PISZECIE TAK DŁUGIE ROZDZIAŁY! O.O
    Osobiście, piszę już kilka lat, a... 8 stron w Wordzie to góra. xD A tu 21 - WOW! ;* Podziwiam, naprawdę! :D
    Słowa Kristie są niepokojące. Boję się o naszych bohaterów... W zasadzie, gdyby się tak nad tym rozwodzić, to ona może im zaszkodzić.
    Madlen powinna uważać. No bo do czego ta Kristie może być zdolna? Nie wiemy... ;c
    Czekam na więcej! <3 Buziaczki! ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka9 maja 2016 10:41

    Jestem :)
    Przeczytałam już wczoraj, niestety nie miałam siły na komentarz. Ale dziś z samego rana się zjawiam :D
    Kurczę te słowa.. a właściwie te krzyki Kristie są lekko przerażające. Czyżby chciała coś zrobić Madlen albo komuś innemu? Trzeba uważać jednym słowem.. zazdrosna kobieta może być zdolna do wszystkiego.
    Podobała mi się ta gra w szczerość.. można było wiele nowego, albo i nie, się dowiedzieć :)
    Tyle ode mnie, czekam na kolejny rozdział.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem!
    Jejciu, kochane, skąd wy bierzecie tyle sił i pomysłów, żeby pisać takie długie rozdziały... Ja nadal nie mogę się nadziwić. Sama piszę od podstawówki, ale 8-9 stron to jest już szczyt moich umiejętności :D
    Tak w jednym zdaniu - jest świetnie! Bardzo podobał mi się ten rozdział, ale... trochę mnie też i zaniepokoił.
    Krzyki, słowa Kristie były okropne, zaczynam się martwić, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Nie wiadomo do końca, do czego ona jest zdolna. Cóż, pożyjemy, zobaczymy. Oby tylko nie namieszało się zbyt wiele u naszych bohaterów.
    No nic, czekam niecierpliwie na ciąg dalszy ^^
    Buziaki :**
    PS. Odnosząc się jeszcze na sekundkę do Waszych słów nad linkiem, który u mnie zostawiłyście... może pojawi się coś odrobinkę wcześniej niż tego 22 maja :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, cudny...
    Nie no... ja po prostu kocham Ane i Gregora... Mam nadzieję, że już niedługo zaczną tak oficjalnie być ze sobą i Ammann oraz wściekłość Thomasa nie zniszczą tego jest pomiędzy tą dwójką...
    Kurczę ten cały telefon Kristie zaniepokoił mnie... Liczę, że to tylko słowa i nie zamierza nic złego zrobić Lenie. W ogóle jestem ciekawa co Thomas teraz zrobi i powie po tym co słyszał...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny! :) Naprawdę podziwiam za tak długie rozdziały! :D
    Naprawdę cudowne relacje pomiędzy An i Gregiem ;) Jednak niepokoją mnie te sytuacje z Kristie... mam nadzieję, że ona nie namiesza za bardzo...

    Czekam na następny rozdział ;) Mam nadzieję, że nie każecie czekać długo! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ta Kristie wyprawia? Co ona sobie w ogóle myśli? Mam wielką nadzieję, że na ostrych słowach się skończy i nie wydarzy się nic niepokojącego.
    Na szczęście na drugim biegunie są Ana i Gregor - sielankowa ostoja. Kocham ich <3 Wiem wiem powtarzam się :)
    Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń