czwartek, 2 czerwca 2016

17. Kto się czubi ten się lubi

Kolejny dzień nadszedł dość szybko. Dzień prób i nowych wyzwań, przed przed ostatni dzień roku 2008. Jako pierwszy obudził się Gregor. Przeciągnął się delikatnie i spojrzał na śpiącą Ane. Od razu na powitanie dnia, na jego ustach pojawił się uśmiech. Jak na zawołanie poprawił mu się humor i zyskał motywacje do stawienia czoła dzionkowi. Dziś miał być wielki dzień. Dzień otwarcia 57 Turnieju Czterech Skoczni, ale dla młodego Austriaka pierwszego w karierze. Chłopak pochylił się nad blondynką i delikatnie musnął jej usta. Ona delikatnie się poruszyła. Uśmiechnął się i zaczął rozmyślać. Ana była taka piękna, słodka kiedy spała. Miała taką niewinną i beztroską twarz. Jakby wszystkie problemy i kłopoty znikały na te kilka godzin snów. Jej twarz była spokojna i świeciła w blasku promieni słonecznych wpadających przez okno. Zachwycała szatyna. Mógł tak na nią patrzeć i patrzeć… przez całe życie. Właśnie. Chciał na nią patrzeć przez całe życie… chciał ją tulić, całować i kochać przez resztę swoich dni. Pragnął ją mieć… dawać szczęście. Pocieszać, śmiać się z nią, a nawet płakać. Dzielić smutki i radości. Rozwiązywać problemy… umeblować mieszkanie, robić codziennie rano herbatę. Ściskać i uwielbiać. Kłaść się z nią i z nią wstawać. Dzielić z Ane całe życie… każdą błahostkę. Ślubować jej miłość i iść z nią przez życie. To ją tylko i wyłącznie widział u swego boku. To ona miała być sensem jego życia. Dla niej miał żyć, dla niej miał śnić. Ana Morgenstern miała stać się jego dziewczyną… tylko jego, którą kochał by nad życie. Ona miała dać mu szczęście i miłość. Ona miała być jego drugą połówką. Odgarnął jej delikatnie kosmyk włosów z czoła. Pochylił się i szepnął.
- Skarbie… czas wstawać.
Po chwili dziewczyna zaczęła się wybudzać. Przeciągnęła się i spojrzała na szatyna z uśmiechem.
- Dzień Dobry żonko. – zaśmiał się Greg.
- O jakie miano dostałam… a nawet twoją dziewczyną nie jestem. – chłopak się skrzywił. – No ale dobra… dzień dobry mężu. – dodała.
- Co pani powie na poranną toaletę?
- No jasne… idę pierwsza! – zaśmiała się i wstała z łóżka.
Potem zostawiła Grega, a sama zniknęła za drzwiami do łazienki.


A tymczasem w pokoju obok ze snu wybudzał się Thomas. Otworzył oczy i przekręcił się na bok. Od razu ujrzał piękne lico dziewczyny. Usiadł na krawędzi łóżka i spoglądał w pełną spokoju twarz blondynki. Jakim trzeba być debilem żeby zranić tak wrażliwą osóbkę. Taką delikatną i pełną wdzięku. Spoglądając na nią, zdał sobie sprawę kogo tak naprawdę stracił. Madlen nie była zwykłą dziewczyną. Ana miała rację. Inna widząc jego zaloty, pewnie już dawno wskoczyła by mu do rozporka. Lena jest inna… wiedziała, że ma dziewczynę i chciała być w porządku, a on swoim natręctwem i upartością wszystko popsuł. Postanowił wszystko naprawić. Nie chciał jej już ranić. Pragnął znów ją odzyskać. Chociaż jako przyjaciółkę, bo był pewny, że na więcej nie ma co liczyć. Wstał i podszedł do jej łóżka. Wyglądała tak słodko. Pochylił się nad nią i delikatnie dotknął jej policzka.
- Nawet się nie waż! – usłyszał zdecydowany jej głos.
Uśmiechnął się i jednym, mocnym ruchem trzymając ją za nadgarstki, przygwoździł do łóżka. Lena otworzyła oczy.
- Co ty głupku robisz?! – wrzasnęła.
- Staram się ciebie przeprosić?
- Siłą?
- Inaczej wywaliłabyś mnie w pokoju. – rzekł i szybkim ruchem usiadł na niej okrakiem.
- Debilu złaź! Jesteś ciężki! – krzyknęła, ale w środku aż się gotowała.
Siedziała na niej… miłość jej życia w samych bokserkach. Co to był za widok. Serce waliło jej młotem, a brzuch chciał eksplodować.
- Oj Lena… gdyby była to inna sytuacja inaczej byś mówiła. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Thomasie Morgensternie! Jak zaraz ze mnie nie zejdziesz uszkodzę cię!!!
- Ciekawe jak? – zaśmiał się.
Lena uśmiechnęła się szatańsko i po chwili Tom leżał na podłodze, ale że nie puścił blondynki nadgarstków, ona wylądowała na nim. Ich twarz dzieliły centymetry. Spoglądali sobie głęboko w oczy. Thomas nawet nie drgnął, a tym bardziej Madlen. Zamarła.
- Lubię jak dziewczyny przejmują kontrolę. – zaśmiał się Morgi. – Ale wolę kiedy to ja jestem górą. – dodał i przekręcił dziewczynę, po czym to on nad nią górował.
- Morgen złaź! – szarpnęła, ale to i tak nic nie dawało.
- Madlen… przepraszam cię…
- Wypchaj się!
- Lenka… proszę… wybacz mi.
- Morgi... po tym co się stało to ja nie wiem…
- Lenka proszę, błagam! Niech będzie tak jak wcześniej!
- Nic nie będzie tak jak wcześniej.
- Dlaczego?
- Idź sobie stąd.
- Lenka…
- Morgi proszę…
- Ale nie mogę im tam wejść teraz.
- To wstań i ja pójdę do łazienki, bo zaraz trzeba iść na śniadanie.
- Ale powiedz, że mi wybaczasz.
- Nie mogę…
Thomas westchnął i wstał, po czym podał dziewczynie rękę. Ona z gracją podniosła się i ruszyła do łazienki aby się odświeżyć, a Tom został sam ze swoimi myślami.


Natomiast w pokoju gdzie znajdowała się pozostała parka, już wszystko było posprzątane. Oni uśmiechnięci gotowi do wyjścia na śniadanie, ale Ana postanowiła zajrzeć jeszcze do Leny czy aby czasem nie pobiła jej brata. Pożegnała się z Gregiem i cicho wyszła z pokoju. Potem zapukała do drzwi i słysząc ciche proszę, weszła do środka. W pokoju zastała tylko brata.
- Cześć brat. Gdzie Lena?
- W łazience. – odparł ponuro.
- Co? Nie pomogło?
- Niee… idę do siebie.
- Ale jest lepiej?
- Może trochę. – odrzekł i po chwili zniknął za drzwiami.
- Wyszedł? – Ana po chwili usłyszała.
- Tak…
- W końcu! Jak mogłaś mnie w coś takiego wpakować?!
- Chciałam żebyście się pogodzili…
- Ana… dziękuję ci, ale…
- Wybaczysz mu?
- Nie wiem…
- Przecież go kochasz…
- Kocham, ale… może lepiej jak nie będziemy się przyjaźnić. Nie będzie nas tak ciągnęło do siebie.
- Lena co ty mówisz!? Przecież ty już mu nie jesteś obojętna.
- Ale Kristie…
- Co cię obchodzi Kristie! Zajmij się sobą i swoim szczęściem, a nie zawsze myślisz o innych! Matka Teresa się znalazła!
- Oj Ana… chodźmy na śniadanie. – powiedziała młodsza i biorąc starszą za rękę, wyszły z pokoju.
Na korytarzu akurat spotkały się z chłopakami. Lena powiedziała cześć Gregorowi i jako pierwsza ruszyła na dół. Thomas westchnął i ruszył za nią, a tamta dwójka biorąc się za ręce, podążyli za nimi. W restauracji czekali już na nich wszyscy. Śniadanie przebiegało w spokoju i w miłej atmosferze do czasu… W pewnym momencie Madlen poczuła czyjeś dłonie na swoich ramionach.
- Witam kadrę Austriacką. – rozpoznała głos Adersa.
- Witaj Anders… - powiedział Alex, a reszta tylko krzywo spojrzała na skoczka.
- Cześć Lenka. – szepnął jej brunet do ucha i złożył na policzku pocałunek i nagle…
Wszyscy usłyszeli krzyk.
- Andersie Jacobsenie!!! – krzyczała… żona Norwega.
Wszyscy ludzie w sali spojrzeli na kobietę. Anders odwrócił się i kopara mu opadła.
- Kochanie… co ty tu robisz? – zapytał ruszając w jej stronę.
- Jak to co? Przyjechałam cię dopingować, a ty co!? Zabawiasz się widzę z małolatami!
Lena spojrzała za siebie i mało co nie wybuchła śmiechem, bo pani Jacobsen właśnie ciągnąc męża za ucho, szła z nim w stronę wyjścia. To był komiczny widok. Kiedy drzwi się zamknęły, cały stół parsknął śmiechem.
- No to Andiego mamy chyba z głowy. – zaśmiała się Ana.
- W końcu. – uśmiechnęła się Lena i spojrzała na Thomasa.
- Myślałem, że go lubisz…
- Bo lubię…
- Już nic nie rozumiem.
- No masz prawo… w końcu blondynem jesteś. – zaśmiała się Lena.
Thomas wystawił jej język i dalsza część śniadania przebiegała na rozmowach. Ana porozumiewawczo spojrzała na Grega. Oboje cieszyli się, że tamta dwójka odłożyła topór wojenny i w końcu umieli rozmawiać ze sobą normalnie. Od razu zmienił się nastrój wszystkich. Ale niestety nie na długo. Po Jacobsenie, Austrię nawiedził Szwajcar Simon Ammann. Wkurzony po wczorajszych doświadczeniach już miał plan ułożony w głowie. Podszedł do ich stoliku i przywitał się ze wszystkimi i mimo zdziwienia całej kadry pocałował Ane w policzek. Nie miała jak się przed tym wybronić tylko bezradnie spojrzała na podjudzonego Gregora.
- Czego chcesz Ammann? – zapytał zdenerwowany Greg.
- Gregor spokojnie… tylko się przywitać. Dzisiaj wielki dzień no nie? – odpowiedział Simon.
- Tak, ale nie dla ciebie. – syknął szatyn.
Alex groźnie zmierzył Schlieriego wzrokiem.
- Życzymy ci powodzenia Simon. – rzekł trener.
- Mam nadzieję Ane, że będziesz trzymać za mnie kciuki. – rzekł. – Teraz jak Anders został wyeliminowany… przykro mi Len, a taka by była ładna z was para… dobrze, że ja jestem wolny no nie Ana? – dodał, a blondynka aż wstała z krzesła.
Stanęła naprzeciwko niego.
- Co insynuujesz? – zapytała złowrogo.
- Po co te nerwy… - zaczął Simi.
- Ane usiądź. – upomniał ją Alex.
- Co chciałeś powiedzieć…?
- No eee… nie mów, że nie wiesz o co chodzi… że nie pamiętasz…
- Co mam pamiętać?
- Pocałunek? – zapytał Simon, po czym Ana nie wytrzymała i uderzyła go z liścia.
- Zapamiętaj to sobie raz na zawsze! Ja i ty nigdy nie będziemy razem!!! A co do pocałunku, to ty chyba całowałeś się, ale z własnym tyłkiem! – krzyknęła do masującego sobie policzek chłopaka.
Potem przepraszając wszystkich, biegiem ruszyła w stronę schodów. Greg wrednie spojrzał na Szwajcara.
- I co Schlierezauer! Nadal myślisz, że nic mnie z nią nie łączy? Gdyby nic nie było aż tak by się nie broniła. – zaśmiał się Simon.
- Radzę ci odwal się od Ane. – warknął szatyn szybko się przy nim znajdując.
Chłopaki patrzyli na siebie wilkiem. Simon nagle zaczął śmiać mu się w twarz. Lena spojrzała na Thomasa porozumiewawczo. Blondyn wstał i złapał Grega za ramie. Wiedział, że to może się źle skończyć.
- Idź sobie Ammann. – powiedział Thomas sadzając Grega na krześle.
- Pilnuj sobie blondyny Schlierezauer, bo ci ją ktoś może sprzątnąć sprzed nosa. – rzekł Sim na odchodne. – A i zapomniałem! Mówiłem, że ci wszystko odbiorę… - Gregor nie wytrzymał.
Wstał gwałtownie i uderzył Szwajcara prosto w nos. Chłopak się skulił, a Morgi szybko złapał Gegora, Lena zakryła usta.
- Odpierdol się! – krzyknął ostatni raz Greg i wyrywając się blondynowi, ruszył w stronę schodów.
Blondynka spojrzała na wszystkich. Cała ekipa była zaskoczona. Simon nagle podniósł się z lekko krwawiącym nosem i śmiejąc, udał się w stronę wyjścia. Lena była tak strasznie na niego wściekła, że miała ochotę za nim pobiec i mu nastukać. Ale powstrzymała się widząc minę Alexa. Westchnęła tylko i wstała od stołu. Mówiąc przepraszam, udała się w stronę windy. Po chwili znalazł się przy niej Thomas, ale nie zwracała na niego uwagi. W ciszy wsiedli do windy i udali się na odpowiednie piętro by po chwili z niej wysiąść. Słysząc charakterystyczny dźwięk, wysiedli i ruszyli w stronę pokoju. Thomas szedł za Len jak cień. Po chwili blondynka zatrzymała się przed drzwiami do swojego pokoju. Trzymając rękę na klamce, spoglądała na Toma, który również wchodził do siebie. Uśmiechnął się, ale ona nie odwzajemniła, bo już zniknęła za drzwiami. W środku ujrzała leżącą Ane na łóżku. Podeszła do niej szybko i przytuliła ją. Dziewczyny nie potrzebowały słów. To było wiadomo, że Simon kłamał… te jego gierki. Teraz obie żałowały bliższej znajomości z nim. Obie były na niego wściekłe. Lena głaskała starszą po głowie, która aż z tego wszystkiego się popłakała.
- Gdybyś widziała jak Gregor mu przywalił. – odezwała się w końcu młodsza.
Ana spojrzała na przyjaciółkę zapłakanymi oczami.
- Na serio… tak mu przysunął, że aż mu krew z nosa leciała. Thomas musiał go trzymać.
Ana nie mogła uwierzyć w słowa młodszej. Obtarła twarz.
- Serdecznie go nienawidzę! Dobrze mu tak, ale muszę porozmawiać z Gregiem. Boję się, że mu uwierzył… i obawiam się, że to nie koniec. Simon na pewno coś jeszcze wymyśli żeby nas skłócić.
- Na pewno mu nie uwierzył… Gregor nie jest taki głupi… chyba. – uśmiechnęła się Lena.
- Dla pewności pójdę z nim pogadam…
- Ale pamiętaj, że dziś idziesz ze mną na warsztaty. – przypomniała jej młodsza.
- Dobra, wezmę ze sobą Gregora. – puściła jej oczko i wyszła.
A Lena została sama i zaczęła się przygotowywać do warsztatów. Zastanawiała się przez chwilę czy powinna zaprosić Thomasa…


Ana już wchodziła do pokoju chłopaków. Gregor siedział na łóżku i masował sobie rękę, a Thomas coś tam gadał.
- Tom, zostawisz nas na chwilę? – zapytała.
- Jasne… to ja może…
- Idź do Leny i wproś się na warsztaty. – poradziła.
Thomas zmarszczył czoło, a potem wesoło podskakując ruszył w kierunku drzwi. Ana uśmiechnęła się widząc ten widok, ale potem uśmiech szybko szedł jej z twarzy. Greg z niewesołą miną siedział na łóżku dalej masując obolałą kończynę. Podeszła do niego i cicho usiadła obok. Zaczęła nerwowo pocierać ręce.
- Gerg ja…
- Nic nie mów. To jest idiota! Nie wierze w żadne jego słowo. – spojrzał na Ane.
Dziewczyna dalej miała świeczki w oczach. Widząc to, mocno ją przytulił. Ana odwzajemniła uścisk i po chwili cmoknęła go w policzek. Gregor się uśmiechnął.
- Pokaż tą rękę…
- Nie, to nic takiego…
- No pokaż. – sama sobie wzięła.
Była troszkę zaczerwieniona.
- Dziękuję mój bohaterze. – zaśmiała się i ucałowała jego dłoń. - Trzeba to lodem obłożyć.
- E no bez przesady… włożę sobie potem w śnieg.
- No dobra, bo idziemy zaraz na lód.
- Ta… żebym sobie chyba drugą rękę uszkodził. – zaśmiał się.
- Chodź i nie marudź. Będę cię trzymać. - uśmiechnęła się i złączyła swoje place z jego.
Wstała i pociągnęła aby i on wstał. No i trzymając się za ręce ruszyli do drzwi.


Tymczasem Thomas stał przed pokojem młodszej blondynki i nie wiedział jak ma tam wejść. Chodził w te i z powrotem… jak nigdy stracił pewność siebie. Przy niej prawie zawsze ją tracił. Często go onieśmielała. W końcu odważył się. Podszedł do drzwi i zapukał. Słysząc ciche proszę, wszedł do środka.
- A to ty… czego chcesz?
- Eee… no mogę chwilkę u ciebie posiedzieć?
- A co wygonili cię?
- No tak jakby…
- Ehh… skoro nie masz się gdzie podziać to możesz sobie tu postać.
- Postać?
- Nie pozwalam ci usiąść. – zaśmiała się cicho i spojrzał na niego.
Widząc jego minę, głośniej się zaśmiała. Wyglądał jak zagubione dziecko.
- Żartowałam… ale nie siadaj na moje łóżko, bo ekhm… nie będę mogła spać w nocy.
- A to niby dlaczego?
- No a jak niby? Widząc, że je zatrułeś swoją obecnością?
- Nadal jesteś zła?
- Zła? Niee… wściekła? Tak!
- Wybaczysz mi kiedyś?
- Nie.
- A gdzie wychodzisz?
- A co, chcesz iść ze mną?
- Tak.
- Ehh… idę na warsztaty.
- To skoro sama zaproponowałaś to idę z tobą. – ucieszył się.
- Ale ty nie umiesz jeździć na łyżwach.
- To mnie nauczysz.
- Ta… chyba śnisz.
- Oj Lena nie bądź dla mnie taka okrutna. – zrobił krok w jej stronę.
- Nie waż się podchodzić.
- Dlaczego? – zaśmiał się i szybko przy niej stanął.
- Bo cię uszkodzę.
- Taka drobna i niewinna? – zaśmiał się cicho.
- Tak? A chcesz się przekonać? – zapytała rzucając torbę na łóżko.
Thomas zaśmiał się znów i zrobił krok w tył.
- Zaraz zobaczysz, że ja jestem jak Czerwona Wojowniczka. – zaśmiała się i mocno stanęła mu na nogę aż zawył. – I co? Nadal jestem taka niewinna.
- O tak… - zaśmiał się Thomas siedząc z tego wszystkiego na podłodze i masując obolałą nogę. – I do tego taka słodka. – dodał i podwadził dziewczynie nogę, po czym z impetem runęła na podłogę.
- Debilu!!! – krzyknęła legnąc na dywanie.
Thomas podczołgał się do niej i na czworaka stanął nad nią. Położył ręce po obu jej stronach głowy i zawadiacko się uśmiechnął.
- I co Czerwona Wojowniczko? Zostałaś pokonana przez Morgeminatora. – zaśmiał się chłopak.
- Jesteś tego pewny? – uśmiechnęła się zawadiacko i podnosząc kolano do góry, uderzyła go w… krocze.
Chłopak zgiął się w pół i trzymając się za wiadomo co, jęczał na podłodze. Tym razem Madlen się do niego podczołgała i górowała na nim jak on wcześniej nad nią. Spoglądała na niego z wyższością, a Thomas nadal ubolewał śmiejąc się przy tym. W tym momencie do pokoju weszli Ane z Gregiem.
- Lena my… co tu się dzieje? – zapytała zaskoczona, a Greg parsknął śmiechem.
Lena wstała ze śmiechem i nic nie mówiąc, ruszyła w stronę torby.
- Morgeminator został powalony przez Czerwoną Wojowniczkę. – zaśmiała się i zabierając kurtkę, wyszła z pokoju.
Gregor pomógł wstać Thomasowi, a Ana zabrała klucz i wszyscy ruszyli za młodszą blondynką. Droga na lodowisko minęła dość szybko. Lena z Tomem nadal sprzeczali się uosabiając się do Czerwonej Wojowniczki i Morgeminatora, a pozostała dwójka miała z nich nieziemską polewkę. Cieszyli się, że potrafią już ze sobą normalnie rozmawiać, ale nadal nie było tak jak kiedyś. Lena trzymała się na dystans, co Thomasa denerwowało, bo wiedział, że jeszcze mu nie wybaczyła. Ana znów postanowiła z nią pogadać, może kolejna rozmowa coś da. No, ale Lena nie należy do osób zmieniających co chwilę zdanie. Jest tak samo uparta co jej przyjaciółką i Ana dobrze o tym wiedziała. Kiedy w końcu wyszli na lód, Lena śmigała, a oni we troje nadal trzymali się bandy. Młodsza podjechała do nich ze śmiechem. Po chwili usłyszeli głos prowadzącego. Na lodowisku było dość dużo osób. Prowadzący zabawiał wszystkich, a Ana spojrzała porozumiewawczo na Gregora. Złapali się za ręce i już ich nie było. Jeździli oczywiście nie najlepiej, ale we dwoje jakoś im to wychodziło. Lena spojrzała na nich i uśmiechnęła się. Jeździli jak ciapy, ale byli szczęśliwi. Dziewczyna była bardzo szczęśliwa widząc ich tak zakochanych. Pozostało tylko podsunąć Gregowi pomysł z chodzeniem i czekać na ślub. Stop! Może się za bardzo pospieszyła, ale nie wyobrażała sobie nikogo innego w roli męża Ane. Spojrzał na Toma. Uśmiechnęła się i wyciągnęła w jego stronę rękę. Zaskoczony, odwzajemnił uśmiech i ruszyli. Z początku wolniej. Ale Lenie się to najwyraźniej znudziło, bo po chwili przyśpieszyła.
- Ej Czerwona Wojowniczko trochę wolniej! Ja dopiero początkujący. – zaśmiał się Thomas starając się utrzymywać równowagę.
Zaśmiała się cicho i jeszcze bardziej przyśpieszyła. Ciągnąc go za rękę zawadiacko się uśmiechała. Thomas już odgadł jej zamiary. Ryzykując, mocno ją do siebie przyciągnął. Lena nie spodziewając się tego, znalazła się nagle w jego ramionach. Przyhamowała troszkę i powrócili do wolnej jazdy.
- Lena wybacz mi. – powiedział, ale dziewczyna nie odpowiedziała. – Madlen proszę, bo zwariuje.
- Już zwariowałeś.
- Len… ja tego wszystkiego żałuję. Chcę żeby było znów tak jak kiedyś.
- Znaczy jak?
- Żebyś była moją przyjaciółką.
- No nie wiem Thomas… za dużo się wydarzyło.
- Ale ja to wszystko w złości.
- Wszystko? – zapytała podejrzliwie i raptownie się zatrzymała.
Thomas spojrzał jej w oczy. Nadal nie puszczając, jeszcze bardziej ją do siebie przytulił.
- Nie kocham jej jeśli o to ci chodzi… Czy Kristie zawsze będzie powodem naszych kłótni?
- Dopóki z nią jesteś na pewno.
- Więc co mam zrobić?
- To co podpowiada ci serce.
- Ty wiesz co ono podpowiada. – powiedział, a dziewczyna się zarumieniła.
Thomas bowiem mówił oczywiście o pocałunku, na który już tak długo czeka. Nagle puścił ją i… uklęknął przed nią.
- Głupku co ty robisz? – zaśmiała się delikatnie spoglądając wokół. – Wstawaj… co ludzie pomyślą?
- Madlen wybacz mi.
- Nie.
- Madlen!
- No nie wiem. – zaśmiała się.
- No wybacz żesz mu! – usłyszała czyjś głos.
- Przepraszam…
- Thomas wstań.
- Lenka…
- Wstawaj, bo cię tu zostawię! – krzyknęła na co Morgi od razu się podniósł.
- Powiedz, że mi wybaczasz.
-Jutro ci wybaczę oki? Dziś będę się jeszcze na ciebie złościć. – odpowiedziała ze śmiechem.
Thomas odwzajemnił śmiech i szybko cmoknął ją w policzek. No i wszyscy zaczęli bić brawa, ale dziewczyna oficjalnie mu jeszcze nie wybaczyła… Warsztaty trwały jeszcze jakiś czas. Około 13.30 cała czwórka ruszyła do hotelu na obiad. Blondynki udały się tylko zanieść rzeczy do pokoju. O godzinie 14 każdy z nich mógł się posilić pożywnym posiłkiem by potem stanąć do walki na niemieckiej skoczni, najpierw w serii próbnej potem w konkursie. Los zdecydowanie sprzyjał Austriakom. Andi miał skakać z francuzem, Markus z Japończykiem, Mascht miał rywalizować z Lacknerem, nowym członkiem zespołu. Zdecydowanie najłatwiej miała liderująca w kadrze wielka trójka: Morgi miał walczyć z Primozem Piklem, Gregor z Piotrem Żyłą, a Wuff, który oddał najlepszy skok w kwalifikacjach miał toczyć bój z Julianem Musiołem. Wszyscy więc liczyli na pozytywne wystąpienie w dzisiejszym konkursie. Uśmiechnięci wstali pośpiesznie od stołu i poczynili ostatnie przygotowania by być na skoczni na czas. Seria próbna przebiegała w przyzwoitych warunkach. Zapowiadał się fantastyczny konkurs. Każdy z Autów wygrał swoją parę. Porządną lekcje od Kocha dostał Daniel, który jeszcze musiał się szkolić. Najdalej skoczył Dimitri Vassiliev – 139 m. Jednak on i jego parowy kolega skakali z wyższej belki niż inni. Z czołówki każdy zaprezentował równe skoki. Jednak po ostatnim zmniejszeniu do 15 belki wygrał Simon... Całe szczęście to była tylko seria próbna. Skoczkowie postanowili dać z siebie o wiele więcej na konkursie. Alex pozytywnie ocenił chłopców, tak samo z uznaniem na wyniki spoglądały blondynki. Ana żałowała tylko tego, że sama nie ma konkursów. Była w naprawdę dobrej dyspozycji, ale FIS nie zdecydował się na przeprowadzenie konkursów kobiet. Pozostało kibicować najlepszym. Po serii próbnej i życzeniach najbardziej pomyślnego wiatru, Austriacy udali się na górę. Teraz czekała ich chwila prawdy... Konkurs, na który tak wszyscy czekali. Austriateam wymieniana w roli faworytów chciała udowodnić swoją dominację. W bojowych nastrojach podążyli na ten jakże piękny obiekt. Na górze panowała troszkę napięta atmosfera. Dało się ją wyczuć u debiutantów między innymi Gregora, który w tak prestiżowej imprezie udziału jeszcze nie brał. Pierwszy raz, a jednak już był stawiany w roli faworyta. Szatyn spoglądał w stronę Simona, który jak zwykle starał się zdenerwować go. Greg nie dawał jednak się sprowokować. Z niecierpliwością czekał na swój pierwszy turniejowy skok. Konkursowi tak jak serii próbnej sprzyjała pogoda. Warunki w miarę równe pozwalały na oddawanie podobnych skoków co zwiększało możliwość widowiskowej rywalizacji. Chłopcy oddawali dobre skoki, jednak nie każdemu wyszło tak jak powinno. Greg i Thom byli bardzo zdenerwowani na swoje skoki. Mimo przyzwoitych odległości miejsca były dość odległe. Jedynie Wuff miał powody do zadowolenia. Był 2 na półmetku i istniała szansa na zwycięstwo w konkursie.
- Cholera, ale można było lepiej! - zaczął się denerwować Greg.
Ana spojrzała na niego z nutą współczucia. Sama doskonale pamiętała swoje pierwsze konkursy w ramach imprez szczególnych.
- Spokojnie, będzie lepiej na pewno w 2 serii. A teraz uśmiech proszę! - zaśmiała się blondynka, po czym natychmiast dostała odpowiedź od szatyna.
Thomas tymczasem w milczeniu patrzył na Lenę. Młodsza blondynka nie miała jednak skrupułów, dalej trwała w swym uporze. Czas szybko mijał więc chłopcy postanowili udać się na finałową serię.
- No to teraz się zacznie... - powiedział Greg.
Wszyscy w skupieniu podążyli więc na górę skoczni. Tam szykowało się już większość zawodników. Ponownie 30 najlepszych zaczęła zmagania zarówno o pucharowe punkty jak i o zwycięstwo w samym TCS, który żeby wygrać trzeba było oddać 8 równych skoków. Gdy zaczęły się skoki piętnastki, Gregor wyszedł ostatecznie rozgrzać mięśnie. Jak się okazało nie był sam, za nim podążył Sim.
- No, no Schlierenzauer, coś konkurs ci się nie wiedzie…
Szatyn odpowiedział skrzywioną mimiką jednak mimo wszystko nie odezwał się słowem.
- Swoją drogą ta blondynka Ane...
Greg podniósł lekko głowę czego ten Ammann może chcieć...
- Ona tak fantastycznie całuje... Te jej usta takie są delikatne, a te jej wyczucie uczucia… Uwierz mi szkoda, że tego nie doświadczysz. Widać dane nam być razem.
Greg spojrzał ze zszokowaną miną na niego. Czyżby to była prawda? Blondynka, którą tak kochał, o której tyle myślał, z którą chciał dzielić każdą chwilę swojego życia całowała się z Ammannem i byli bliscy sobie?! Greg wściekły podążył w stronę belki. Oddał swój skok z pasją, chciał to jak najszybciej skończyć... Po oddaniu swojego skoku objął prowadzenie. Faktycznie było lepiej, ale nie to teraz dla niego się liczyło. Na sercu leżały mu słowa Ammanna. Blondynki, do których zawsze podchodził wyminął obojętnie... Niee, musiał teraz to wszystko przemyśleć. Miał dosyć gierek i trzeba było być gotowym na taką okoliczność... W końcu Ana spędzała czas sam na sam z Simonem więc wszystko było możliwe... Ale z kolei inna myśl mu się pojawiła. Czy ona by to zrobiła? Po tym wszystkim jak okazywali sobie uczucia? Greg przejął się faktami, w gruncie rzeczy nie wiedział komu uwierzyć... Postanowił sobie, że tymczasem nie zbliży się do blondynki. Pierwszy konkurs turnieju zakończył się tryumfem Simona, który objął lidera TCS. Za nim stanął Wuff i Dimitri Vassiliev. Natomiast Greg awansował na 4 pozycje co pozwalało mu walczyć o ewentualny tryumf. Thomas był bardzo rozczarowany... Dopiero 11 miejsce po tym jakże udanym poprzednim sezonie? Sam nie wiedział co było przyczyną tej słabości. Może sytuacja z młodszą blondynką go przytłaczała? Jedno było pewne, tym razem nie odpuści i będzie dalej walczył... Tymczasem wśród podążającej ekipy nie było już Gregora. Szatyn błyskawicznie usunął się po konkursie od skoczków. Ana była bardzo zaskoczona jego postawą. Co go ugryzło? Przecież sam nigdy się tak nie zachowywał, a po konkursie był zawsze uśmiechnięty... Nie potrafiła tego pojąć. Podążała więc w ciszy za resztą ekipy... Cała Austria po powrocie do hotelu zajęła się przygotowaniami do kolacji. Ana będąc sam na sam w pokoju z Len od razu spytała.
- Co go ugryzło... Na serio nie rozumiem... - młodsza spojrzała na starszą i odpowiedziała.
- Na serio? Sama chciałabym wiedzieć... Gdzie się podział tamten Greg...
- Ale o co może mu chodzić, czemu tak się ulotnił... I to spojrzenie... - zaczęła rzucać mnóstwem haseł Ana.
Martwiło ją to jak szatyn potraktował je obie. Nie był tym samym człowiekiem. Pewne było, że coś lub ktoś musiał mu coś zrobić... Ale co... To pytanie teraz najbardziej nurtowało Ane. Postanowiła więc jak najszybciej rozwiązać zagadkę zanim będzie za późno... Obie wraz z Leną podążyły w stronę restauracji. Tam siedzieli wszyscy, no prawie wszyscy, gdyż nie było Gregora. Ana spojrzała na jego puste siedzenie i westchnęła. Po chwili odezwał się do niej Thomas.
- Greg się źle czuje... Ale nie mam pojęcia, dlaczego... On wygląda tak jakoś dziwnie... Mówię wam odkąd go poznałem nigdy taki nie był...
Ana bardziej się przejęła, więc jednak było coś na rzeczy... Pytanie co... Zjadła małą porcją kolacji i szybko podążyła w stronę pokoju chłopaków. Bez pukania więc wkroczyła do ich królestwa.
- Greg...
- Ana odejdź proszę....
- Gregor o co chodzi?
- Ty chyba powinnaś mi to wyjaśnić?
- Ja? Ale kochany jak ja nie wiem o co chodzi to co tu wyjaśniać?
- Nie wiesz? Jak to nie wiesz... Weź lepiej się nad sobą zastanów...
Konfrontacja między nimi trwała jeszcze chwilkę...
- Ja? Greg o co chodzi... W czymś zawiniłam?
- No widzisz sama sobie odpowiedziałaś, a teraz opuść ten pokój...
- Gregor wyjaśnij mi coś... Nie rozumiem o co chodzi...
- Już sprawdziłaś czy ciebie nie ma za drzwiami!? Wyjdź! - chłopak powiedział podniesionym tonem.
Blondynka spojrzała na niego... Wyglądało na to, że stało się coś poważnego... Gregor nie był swój... Gdzie ta osoba, którą miała okazję widzieć jeszcze dzisiejszego poranka...
- Mężu… - zaczęła próbować w ten sposób Ana.
Chciała dotknąć jego dłoni, jednak ta odsunęła się gwałtownie.
- Wyjdź natychmiast! Nie chcę ciebie znać! - wykrzyczał chłopak.
- Co?! - blondynka była w szoku, właśnie usłyszała słowa, których nie chciała usłyszeć nigdy.
Podniosła się szybko z łóżka chłopaka i wybiegła z pokoju. Łzy zaczęły osuwać się po policzkach... Chciała by ten dzień jak najszybciej się skończył. Miała nadzieje, że to tylko paskudny koszmar... Weszła do swojego pokoju, rzuciła się na swoje łóżko. I nie mogła już opanować emocji... Zaczęła mocniej płakać, nie miała siły zastanawiać się o co chodzi... Właśnie chłopak, którego kochała powiedział jej coś co nie powinno mieć miejsca. Do pokoju weszła Lena. Widząc zapłakaną przyjaciółkę na łóżku, szybko do niej podeszła...
- Ane co jest… - patrzała na nią młodsza starając się ją uspokoić.
- Len to koniec... - po czym odwróciła się w stronę ściany, nie chciała już o tym rozmawiać, miała po prostu dość...
Lena nie chciała jej zostawiać samej wiedząc w jakim jest stanie... Uznała jednak za konieczne wyjaśnić całą tą sprawę jak najszybciej... Przecież Ana i Greg byli tacy szczęśliwi... Świat jednak potrafi plątać figle. Pośpiesznie więc wyszła z pokoju i bez pukania wparowała do pokoju chłopaków. Tam był sam Gregor.
- Coś ty głupku najlepszego wyprawił! - Lena krzyknęła na chłopaka.
- Ja? To ona wszystko spieprzyła... Chciałem jak najlepiej i co dostałem?!
- O co ci chodzi co? Czy ty na serio jesteś ślepy, że ona cię kocha?!
- Ja ślepy? Niee, uważam tylko, że to ona powinna spojrzeć czasem czy nie pomyliła się co do wyboru...
- Co ty pieprzysz człowieku?!
- Nie Lena, nie chcę o tym gadać to już zamknięty rozdział...
- I ty się tak łatwo poddajesz? Ty Gregor, który kochał ją od początku?
- Tak ja, i ona sama jest temu winna...
- Gregor porozmawiajmy o tym....
- Lena nie widzę takiej potrzeby. Dziewczyna cmoka się z Ammannem, rano robi mu teksty, że nigdy z nim nie będzie, a teraz co?
- Zaraz, zaraz, zwolnij… powiedziałeś, że całuje się z Ammannem?
Chłopak od razu pokiwał twierdząco głową, po czym znów schował ją w dłonie... Ta cała sytuacja była dla niego nie do pomyślenia... Całkiem inaczej sobie to wyobrażał.
- Kto ci to powiedział?
- Sam zainteresowany. Tak, nie mam podstaw nie wierzyć Ammannowi.
- Ciebie już zdrowo pogięło?! Ona tylko ciebie kocha!!! Nie pamiętasz porannej sytuacji? Przecież poza tym gdyby całowała się z nim, myślisz że bym ci o tym nie powiedziała? Przecież Ana zawsze z Simem była przy mnie! Nie bądź kretynem, wszystko zjebałeś!
Chłopak nie mógł wytrzymać, spojrzał na Lenę jakby nie mógł uwierzyć jej słowom... Czyżby wszystko faktycznie legło w gruzach? Przecież ona rzeczywiście w towarzystwie Leny ruszała na spotkania ze Szwajcarem? Chłopak nie mógł się otrząsnąć po tym co usłyszał, ale nie wiedział komu ufać... Może Lena go kłamie, bo Ana to jej przyjaciółka? Sam już nie wiedział.
- Podziękuj sobie za to wszystko Gregor, chciałeś ją zranić udało ci się! Ona teraz płacze, cierpi, a ty ją skrzywdziłeś...
Lena nie miała ochoty patrzyć już na Grega, widziała że w głębi serca on sam również cierpi... Wyszła trzaskając drzwiami i postanowiła załatwić sprawę raz na zawsze... Przemierzała cały hol jak tajfun, była wściekła, miała ochotę kogoś zabić... Nie patrząc za siebie, podążała w przód... Jak się okazało nie ona jedna. Za nią szedł Thomas, który chciał się dowiedzieć o co chodzi blondynce...
Lena weszła bez pukania do pokoju szwajcara, nie miała ochoty nawet pytać o pozwolenie.
- O Lena, jak miło cię widzieć! - uśmiechnął się zadziornie chłopak.
- Miło?! To się zaraz okaże śmieciu! - po czym błyskawicznie pojawiła się przy nim i kontynuowała swój monolog. - Jak mogłeś to zrobić?! Zależało ci tak? Pozbawiam cię złudzeń, jeśli rano Ana nie dała ci nic do zrozumienia! Nigdy nie będziecie razem zapamiętaj to sobie! Odpieprz się od Ane i Grega raz na zawsze !
- Lena ślicznotko, ale po co te nerwy?
- Po co?! Bo jesteś frajerem, który nie liczy się z niczyimi uczuciami! Bo jesteś kretynem, bo robisz wszystko by spieprzyć życie mojej przyjaciółce. Bo jesteś pogiętym chamem, ponieważ niszczysz mojego przyjaciela od wewnątrz niczym pasożyt! Chcesz się spytać czy się udało?! Tak, udało się frajerze.
Po chwili obok niej stał już Thomas, który pojawił się ni z tond ni zowąd.
- A i to na koniec naszej rozmowy. - dziewczyna zamachnęła się i zdzieliła mu z liścia w policzek. - Pozdrowienia od skrzywdzonej blondynki... - skończyła i odwróciła się na pięcie.
- A i jeszcze jedno... - odezwał się Thom, po czym on też mu przywalił jak na mężczyznę przystało.
- To za moją siostrę żebyś pamiętał, że z Morgensternami się nie zadziera, oraz za Grega. Nic nie zniszczy Austriateam, a ty pamiętaj że nie chce ciebie widzieć przy mojej siostrze! - po czym Thom podążył w stronę drzwi za Leną.
Oboje spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
- Niezły liść Czerwona Wojowniczko! - uśmiechnął się Thomas.
Lena delikatnie się uśmiechnęła.
- Morgeminatorze ty również byłeś genialny. Dziękuje...
- Nie dziękuj. Ten człowiek działa mi wprost na nerwy ...
- No i to nas łączy Morgenstern...
- Lena ty wiesz, że ja nie chciałem cię skrzywdzić...
- Morgenstern nie zaczynaj znów... To nie jest teraz najważniejsze, mam nadzieje, że uda się ich pogodzić... Jeśli już totalnie nie jest zawalone...
- To co małe zawieszenie broni? - uśmiechnął się delikatnie Thom.
- No dobrze, ale i tak pamiętaj, że ciebie nie lubie.
- No co ty? - zaśmiał się Thomas.
- Teraz liczy się to by Ana i Greg do siebie wrócili...
- No to co komitywa za zranione serca?
- Komitywa. - uśmiechnęła się blondynka, po czym pożegnała się ze starszym Morgensternem.
Weszła do pokoju gdzie spała już Ana. Lena postanowiła jej nie budzić, teraz bowiem może jej się to bardziej przydać po tak stresującym dniu. Sama zajęła miejsce na łóżku i zasnęła z myślami jak pogodzić parkę...
Po ciężkich wczorajszych przeżyciach nastał 30 grudnia. Dzień, w którym kadra Austrii miała opuścić hotel w Obrestdorfie i wyruszyć w dalszą trasę. O godzinie 6 u blondynek panował rozgardiasz, każda podczas szykowania się na śniadanie szukała luźnych ciuchów na dziś. Ponieważ były w trakcie pakowania, pokój nie był czysty i utrzymany w porządku jak zawsze.
- Nie widziałaś moich dresów? - pytała Ane Lenę szukającej czegoś w torbie.
- Niee, ale zobacz może w łazience. Ana, a ty widziałaś moje lusterko?
- Len, a sprawdzałaś w kosmetyczce?
- Ty faktycznie... Tylko gdzie ona jest...
Po chwili drzwi do ich pokoju przekroczył Thomas.
- Dzień dobry moje drogie panny... Wow! Tu chyba jakiś tajfun przeszedł?
- Yyy no bardzo możliwe. - uśmiechnęła się Ana do brata.
Przynajmniej on jej został i inni chłopcy... Tylko nie Gregor. Miała pewne myśli w stosunku do chłopaka, ale chyba nie wyszła jej ta sztuka zbyt dobrze...
- No to moje piękne zapraszam was na śniadanie. Na pakowanie przyjdzie jeszcze czas. - po czym uśmiechnęły się w stronę Thomasa i wraz z nim ruszyły na posiłek.
Ana wchodząc do restauracji, spojrzała w kierunku stołu. Siedział już tam Gregor, który kończył już swoje śniadanie. Ana chciała usiąść obok niego jednak ten wstał i powiedział.
- No to dziękuje bardzo, a teraz idę się kończyć pakować...
Ana widziała tą jego niechęć... Miała dosyć tego wszystkiego, ale nie dawała sobie samej winy za całokształt. Ba, ona nie była niczemu winna i w tej świadomości zaczęła konsumować z resztą śniadanie. Posiłek lekki i szybki został tak samo zjedzony. Ana wraz z Leną poszły się dalej pakować, co sprawiało im masę frajdy. Bardzo cieszyły się z faktu, że mogą razem podróżować. A Ana przy niej mogła choć na chwilę oderwać się od myśli o Gregu. Kogo jak kogo, ale prawdziwych przyjaciół poznajemy w biedzie i taką osobą z pewnością była młodsza blondynka. Kochały się jak siostry to bez dwóch zdań, jedna ufała drugiej to również, a co najważniejsze wspierały się w każdej sytuacji. Ane brakowało słów, czuła bardzo zażyłą więź miedzy nią a Leną. I z całego serca pragnęła by ta otrzymała szanse od życia i wygrała los na loterii. Tym losem miał być nie kto inny jak Thomas jej brat. Od dziś postanowiła, że zrobi wszystko aby ta dwójka wartościowych ludzi mogła ze sobą być. Około godziny 7:30 blondynki opuściły pokój. Teraz mogły udać się na dół gdzie czekał na nie austriacki autobus. Szybko wsadziły bagaże, po czym wróciły podpisać karty wymeldowujące. Gdy wszyscy dokonali już tych formalności mogli spokojnie wyruszyć w trasę. Alex spojrzał jeszcze raz na swój team i gdy doszedł do wniosku, że wszyscy są obecni mogli wyruszyć do Garmisch Partenkirchen gdzie miał się odbyć kolejny konkurs z cyklu TCS. Ana podeszła do Thomasa tak by nikt nie widział co robi i podała mu małą karteczkę, a jej treść brzmiała następująco.


Mam już dosyć tej twojej kłótni z Leną, mojej z Gregiem. Może zrobimy tak, że podliżemy się im w pewien sposób i zawiążemy pakt Morgensternów polegający na wzajemnej współpracy?


Thom czytając tę małą karteczkę, uśmiechnął się, po czym wyciągnął do Ane rękę, co potwierdzało, iż pakt Morgensternów może być wprowadzony.
Gregor tymczasem miał dosyć chodzenia po autobusie. Nie mógł się jakoś odnaleźć, szczególnie gdy Ana była w pobliżu... Wstał więc, udał się do kuchni i zawołał.
- Dziś ja biorę dyżur kuchenny!
Wszyscy byli szczęśliwi z tego obrotu sytuacji. Gregor umiał gotować, a co najważniejsze nikt inny nie musiał szykować jedzenia ani po nim zmywać.
- Może ci pomogę? - zawołała Ana na co szatyn odpowiedział milczeniem.
Trudno było mu się z tym wszystkim pogodzić, unikał jej jak antylopa lwa, która z góry skazana jest na pożarcie. Tak samo było z nimi, bali się wspólnej konfrontacji... Greg ubrał fartuch i zaczął niczym prawdziwy kucharz przyrządzać potrzebne składniki. Niczym wykwintny kucharz przyrządził zupę w nieco utrudnionych warunkach. Gdy więc autobus stanął na chwilkę rozlał każdemu po odpowiedniej porcji zupy i zawołał ich do stołu. Zapach był wyborny, Greg tylko się uśmiechnął.
- Tylko nie chcę widzieć jakichś pełnych talerzy, bo focha strzelę. Ta zupka ma mi ładnie zniknąć.
- No to smacznego. - powiedział Alex, po czym każdy zaczął konsumować obiad.
Ana chwyciła łyżkę i spróbowała potrawy przyrządzonej przez Grega. Coś jej jednak nie widziało się jej spożywanie... Albo miała przeczucie albo zupa była za słona... Chyba to niemożliwe... Myślała blondynka patrząc na wszystkich szczęśliwie zajadających. Greg siedział na przeciwko niej i bacznie obserwował każdy jej ruch. Blondynka wyczuła ten podstęp, spróbowała i była tym razem pewna, że zrobił jej numer. O nie, nie da mu tej satysfakcji... Pomyślała jeszcze raz, po czym zaczęła zajadać ze skrzywionymi ustami zupę. Mimo tego przesolenia postanowiła, że zje ją całą bez względu na to co planował. Gregor dalej patrzył na nią... Wydawał się być w szoku, ona dalej to je... Czyżby aż tak jej zależało? A może pomylił talerze?
- Zupa była fantastyczna! - powiedziała podnosząc się od stołu z uśmiechem, po czym na odchodne powiedziała. - Świetnie przyprawione Greg, nutka soli dała ten aromat...
Po czym chłopak patrzył z uznaniem na nią i jej zachowanie. Więc talerz był dobry, a ona zjadła to wszystko ze względu na niego. Mimo wszystko dalej brakowało mu przekonania do tego... Zaczął więc zbierać talerze, po czym usłyszał tylko.
- Kto się lubi ten się czubi... A zupa była za słona to znaczy, że kochasz... - zaśmiał się Koffi, który chyba jako jedyny pojął tekst Ane.
Kofler postanowił pójść z Gregorem do kuchni.
- Ona jest mocna jak widzisz... Łatwo się nie podda Greg, a nie ukrywajmy, to widać że ją kochasz...
Chłopak westchnął, po czym powiedział.
- Koffi daruj sobie idź lepiej do grupy...
Po czym starszy zawodnik zgodnie z poleceniem szatyna opuścił kuchnie i zajął miejsce obok Leny.
- Jak tam piękna?
- A wszystko gra cudny. - zaśmiała się Lena.
Widząc minę Thomasa, miała ogromną satysfakcję, której nie można było do niczego porównać.
- Lenka, a może przyniosę ci coś do picia co? - powiedział wtrącając się Thomas.
- Thom wiesz co nie trzeba, ale Koffiemu możesz... Prawda Koffi?
- No jasne czemu nie... - uśmiechnął się przyjaciel Morgiego.
Po czym znów zaczęli rozmawiać z Leną na różne ciekawe tematy. Kofler miał więc pewną nadzieje, że może po tym wszystkim dostanie swoją szanse. Lena widziała jego błysk w oczach... To znaczyło jedno, chyba przesadziła...
- Spoko już idę... - rzucił niezadowolony Tom, po czym cały autobus zaczął się śmiać z Thomasa, który nawet na krok nie chciał odstąpić Leny.
Thom miał dość... Stosował się do rady siostry by się podlizać i co? Nawet to nie pomagało... Ale w gruncie rzeczy siła człowieka nie polega na poddawaniu się lecz na trwaniu i tego postanowił dokonać Thomas.
Podróż mijała bardzo szybko i sprawnie. Atmosfera w autobusie była przyjazna i miła. Wszyscy mieli brechty z Toma oraz Ane, którzy razem starli się udobruchać Madlen i Grega. Takiej sytuacji w Austriateam jeszcze nie było. Morgeny będąc w spółce, we dwoje wspierając się, robili wszystko aby tamta dwójka nie strzelała już fochów. Bo jak wiadomo Lena już od dawna była sfochowana na Toma, ale Greg to już inna sprawa… Po intrydze Simona, przestał ufać Ane, choć Madlen tak zapewniała go o jej niewinności. Nie potrafił zdecydować się na szczerą rozmowę z nią, a tym bardziej na rozejm… jeśli ich wzajemne stosunki można by określić takim mianem. Ogólnie Gregor nie odzywał się do starszej blondynki, a młodsza niby to nie odzywała się do starszego Morgensterna. Jednak to ona miała ubaw po pachy, nie Greg, który na serio był zły na Ane. Lena robiła wszystko byle by tylko zezłościć czy zdenerwować Thomasa. Podjudzała go, prowokowała, a co najlepsze zbijała się z niego, nieźle się przy tym bawiąc. Morgiemu było to na rękę, ba! Nawet mu się to podobało! Ta gra z blondynką na serio go bawiła, ale… no właśnie… Koffi… tylko on dodając swoje cztery grosze, potrafił wyprowadzić go z równowagi, a Len widząc blondyna kipiącego z zazdrości, jeszcze bardziej się w to angażowała. Cóż… chłopaków to ona lubiła wykorzystywać do własnych celów. Cała ekipa śmiała się z poczynań tej dwójki prócz… tak prócz zagubionego Grega. A pomyśleć, że jeszcze wczoraj rano chciał zostać chłopakiem Ane… ehh… wmawiał sobie jaki to był ślepy. Owszem ślepy, ale jest! Ana nijak nie mogła go przeprosić. Nie reagował na jej pytania, zaczepki, a nawet ni razu na nią nie spojrzał sam z siebie. Gdyby nie reszta kadry, może nawet by traktował ją jak powietrze… Nie chciał się oszukiwać. Ana nie była taką dziewczyną za jaką ją uważał. Kiedy wszyscy, prócz oczywiście zamyślonego szatyna, śmiali się głośno, autobus nagle się zatrzymał. Wszyscy pewni, że są już na miejscu opuścili auto i wyszli na zewnątrz. Wielkie było zdziwienie skoczków, gdy ujrzeli ogromną białą przestrzeń i las.
- Eee… co to ma znaczyć? – zapytał Gregor.
- To, że na nasze nieszczęście autobus nam się popsuł. – oznajmił Alex.
- Co?! – powiedziały zgodnie blondynki zasuwając suwaki od kurtek.
- No niestety mamy awarię silnika… - powiedział kierowca.
- No nie… - westchnęła Lena.
- Najgorsze to, że jesteśmy 30 km od Gapa. – oznajmił Toni.
- No to proste… sprzęt na plecy i idziemy. – orzekła Ana.
Wszyscy spojrzeli na nią dziwnie.
- Widać kto tu ma nierówno pod sufitem. – skomentował Greg, na co Ana już miała się odszczekać, ale zrezygnowała zasmucona.
Lena groźnie spojrzała na szatyna i tylko pokręciła głową.
- To co zrobimy? – zapytał Wuff.
- Wydaje mi się, że powinniśmy zatrzymać się w jakimś pobliskim hotelu… - oznajmił Alex.
- Po pierwsze trzeba zadzwonić po pomoc drogową. – powiedział kierowca.
- A co ze sprzętem? – dopytywał się Koffi.
- Wiecie… jest już późno. Uważam, że przejdziemy się kawałek… jak dobrze pamiętam, tu niedaleko jest pewien motel. – zaproponował Toni.
- Chyba nic innego nam nie pozostaje. – potwierdził Mascht i wszyscy znów wrócili do pojazdu.
Każdy wziął to co najbardziej potrzebował i razem w grupie ruszyli dalej ulicą. Lena wzięła pod rękę Ane i szły jak najdalej od Thomasa i Gregora. Młodsza uśmiechem chciała pocieszyć przyjaciółkę, ale nie bardzo jej to wyszło.
- Ej Toni! A w ogóle skąd wiesz, że tu gdzieś jest jakiś motel? – zapytał nagle Koffi z nutką ironii w głosie.
- I ty się jeszcze pytasz? Retoryczne pytanie. – zaśmiał się Tom i wszyscy razem z nim.
- To jak, powiesz nam, która miała zaszczyt zatrzymać się z tobą tam? – podtrzymywał temat Koffi.
- Nie twoja sprawa. – wystawił mu język trener i wszyscy wybuchli śmiechem.
Droga do motelu minęła dość szybko. Nim się obejrzeli, przed ich oczami już widniał szyld z nazwą. Śmiejąc się, całą chmarą nawiedzili budynek. Motel może nie był za luksusowy, ale wszyscy teraz marzyli o kolacji i ciepłym łóżku.
- Przykro mi, ale zostały już same czteroosobowe pokoje… - usłyszały dziewczyny.
- Ana słyszałaś? I co teraz zrobimy… - zaczęła przestraszona Lena.
- No jak co… śpimy z bratem no i ekhm… Gregorem jeśli będzie chciał…
Cóż. Dziewczyny musiały pogodzić się z niefartem. W sumie Ana to może się i cieszyła, bo to była szansa do pogadania z Gregiem i wyswatania brata z Len, ale młodsza blondynka nie mogła ścierpieć kolejnej nocy z Thomasem w jednym pokoju. Kiedy to blondyn otrzymał klucz i uśmiechnął się szeroko w ich stronę, przełknęła głośno ślinkę.
- Widzę znów będę musiała znosić twoją osobę w moim pokoju… ty zaczynasz mnie już prześladować… i dziwić się potem, że źle sypiam. – westchnęła.
- Będę twoim nocnym koszmarem. – zaśmiał się chłopak i ruszył w krok za dziewczyną nadal się z nią przekomarzając.
Ana spojrzała na Gregora, a ten tylko ją wyminął. Wzdychnęła i poszła za nim. Po chwili cała czwórka znalazła się w pokoju. Pomieszczenie nie było duże, ale bardzo przytulne. Weszli do środka i nagle…
- Co to jakieś mamy cię? Gdzie jest ukryta kamera? – zapytała Lena nie wierząc własnym oczom...


~~~


Kochane Nasze!


Witamy Was oto nowym, jeszcze cieplutkim 17 rozdziałem tej jakże zawiłej historii :) Mamy nadzieję, że podobał Wam się równie bardzo jak nam… Naprawdę powroty do tych „starych” rozdziałów wywołują uśmiech na naszych buziach. Pomimo, że między parkami nie jest za kolorowo… No właśnie… Jak wrażenia? Między blondynowatymi w końcu chyba wszystko zaczęło zmierzać w dobrą stronę, prosicie o ogarnięcie się Thomasa? Hahaha… uzbrójcie się w cierpliwość :) Co do Greg i Ane? Co myślicie o tej sytuacji? Ale my jesteśmy okrutne haha… Skończyły się czasy „genialnej pary”, „słodkości do potęgi” oraz „Cudu, miodu i orzeszków” (cytaty z Waszych komentarzy) ;D Nie no… nie będzie tak źle :)


Co do naszego spotkanka? Tak… było wyjątkowo :) Bardzo owocnie :) Stresiku chyba nie było… 8 lat to naprawdę szmat czasu :) Czym się tu denerwować skoro jesteśmy sobie tak bliskie :) Niczym Ane z Leną :) Jeśli znacie się dziewczynki, nie czekajcie… spotykajcie się! To naprawdę wspaniałe doświadczenia :)


Dobra na dziś wystarczy.


Do miłego…


Ania&Madziusa

4 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze super.
    Ana i Gregor - ehhh i skończyła się sielanka, przyszło prawdziwe życie. Nie do końca mi się to podoba, a zwłaszcza zachowanie Grega, ale co ja mogę? Coś mu się chyba poprzestawiało pod tą czupryną od mrozu, ale mam nadzieję, że szybko wróci na właściwe tory - w końcu nie będą siebie wzajemnie ranić nie wiadomo jak długo, nie zgadzam się i już :p
    Lena i Thomas - kolejna zwariowana para. Dziewczyna lubi sobie pogrywać, ale niech uważa, bo każda cierpliwość się kiedyś kończy, co nie zmienia faktu, że jej cierpliwość w stosunku do związku Kristie i Thomasa też może się wyczerpać. Każdy ma swoje dylematy, ale coś mi się wydaje, że ta noc w motelu też zapowiada się niezwykle ciekawie. Już nie mogę się doczekać kolejnej części.
    Pozdrowienia i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :-)
    Rozdział jak zawsze fantastyczny i szokujący...
    Kurczę takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam... Myślałam, że Simon da sobie spokój bo tym co słyszał, ale kurcze musiał bardziej namieszać. Mam tylko nadzieję, że po nauczę od Czerwonej Wojowniczki i Morgeminatora wreszcie da spokój Anie i Gregorowi, któremu najchętniej też bym przywaliła by zmądrzał, bo najpierw mówi, że ufa Anie i wie, że Amman kłamie, a później to jego zaufał a nie ukochanej mówiąc jej o kilka słów za dużo. Liczę, że szybko zrozumie swój błąd i zacznie walczyć i błagać dziewczynę o wybaczenie za swoje niewybaczalne zachowanie.
    Co do Madlen oraz Thomasa to mam nadzieję, że obydwoje szybko pójdą po rozum do głowy i Thom zerwie z Kristiną, a Lena pokaże mu wyraźnie, że go bardzo kocha.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    No, kochane.. uwielbiacie mieszać, tego odmówić wam nie można za nic :D Świetny rozdział! Jak ja bym chciała umieć pisać tak długie cudeńka... *.*
    Kurczę, koniec sielanki. A było tak pięknie. Ale cóż, prawdziwe życie nie jest jednak niekończącą się bajką, trzeba zejść na ziemię. Mam taką cichutką nadzieję, żeby wszystko pomiędzy Gregorem a Aną się po jakimś czasie poukładało. Innej opcji nie przyjmuję do wiadomości :)
    Lena i Thomas to już zupełnie inna historia. Cały czas czekam, aż nasz bohater zacznie coś robić w kierunku zerwania z Kristiną, wiążąc się w końcu z Leną, która przecież go kocha. I chyba wiecznie czekać na niego nie będzie... Wiecie co, przy was to naprawdę, najlepsza lekcja cierpliwości :D
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Skokomaniaczka5 czerwca 2016 09:40

    Jestem ;)
    Oczywiście jak chce dodać komentarz to mój internet nie działa, ale może teraz się uda..
    Kochane moje, czemu mieszacie? Było tak super, a tu nagle bum. Ale wiadomo było, że nasza ulubiona para nie może być wiecznie szczęśliwa.
    Thomas, Thomas.. doskonale wyrabia w nas cierpliwość. Kiedy on zrobi coś w kierunku zakończenia swojego związku? Na razie to mam wrażenie, że się jakoś błąka po tym opowiadaniu ;)
    Czekam na kolejny rozdział!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń