- Chłopcyy… tak się zastanawiałam, a raczej zastanawiałyśmy… w końcu dziś jest ostatni dzień roku 2008, więc może warto jakoś go pożegnać?
- Hmmm… w sumie nie głupi pomysł. Mów dalej… - uśmiechnął się Loitzl.
- Może wpadniecie do nas…
- Lepiej niech nie wpadają. – wtrąciła Lena i wszyscy wybuchli śmiechem.
- No dobra… może odwiedzicie nas dziś powiedzmy o 19 i jakoś umilimy sobie czas?
- Pooglądamy TV, potańczymy i… - tu Lena zaczęła szeptem. – Napijemy się piwa. - ale to nie umknęło Alexowi.
Spojrzał tylko na młodszą blondynkę, po czym powiedział.
- Tylko nie przesadźcie… jutro konkurs.
- Tak jest panie generale. – zaśmiały się zgodnie dziewczyny.
- No to my wstawimy się u was o 19. – orzekł Thomas i dalej pałaszowali przy stole.
Na całe szczęście Simon w końcu pozwolił zjeść im w spokoju i przechodząc obok, darował sobie wszelkie komentarze. Po kolacji cała kadra porozchodziła się do pokoi aby przygotować się do mini imprezy. Chłopcy mieli załatwić alko i prowiant, a dziewczyny miały zająć się rozrywką. W tym celu odnalazły w TV program muzyczny, a także wypożyczyły Twistera. Zapowiadała się niezła zabawa. Postanowiły zrobić również grę, która nie miała nazwy. Polegała na losowaniu karteczek z zadaniami. Kiedy wszystko było gotowe, podgarnęły pokój i leżąc na łóżkach, czekały na chłopaków. Nie musiały długo tego robić, bo sąsiedzi szybko pojawili się w drzwiach. Mowa oczywiście o Tomie i Gregu, którzy przynieśli ze sobą zgrzewkę piwa. Szykowała się niezła impreza. Nie było w grupie abstynentów więc dziewczyny od razu dostały po butelce. Lena widząc musujący napój, uśmiechnęła się. Miała szatański pomysł… może to jej pomoże posprawdzać różne rzeczy. Gregor usiadł obok swojej lubej czyli Ane i objął ją ramieniem. Dziewczyna uśmiechnęła się i oparła o klatkę piersiową szatyna rozkładając się na łóżku. Thomas spojrzał pytająco na Madlen, która się nawet nie ruszyła. Widząc jego minę, zaśmiała się.
- No co Morgen? Podłoga cała dla ciebie. – powiedziała ze śmiechem spoglądając na niego.
- Wiem, że żartujesz. – uśmiechnął się i przysiadł obok niej.
Dziewczyna zrobiła mu miejsce i wszyscy wpatrzeni w telewizor czekali na resztę. Chłopcy jak się okazało bardzo szybko przyszli. Przynieśli ze sobą wino, szampana, oczywiście kieliszki i jedzenie. Wszyscy tym razem rozsiedli się na podłodze. Ana siedziała między nogami Grega co było do przewidzenia. Lena była otoczona. Z prawej miała Toma, z lewej Andiego, a o jej kolana pozwoliła oprzeć się Maschtowi. Impreza się rozpoczęła na dobre. Wszyscy byli pogrążeni w rozmowach i sączeniu alkoholu. W telewizji leciały koncerty związane z Sylwestrem, a na dworze już było słychać pojedyncze petardy.
- Nie mogę uwierzyć, że wy każdego Sylwestra tak spędzacie. – powiedziała w pewnym momencie Lena.
- A no tak się składa, że akurat wypada on w przed dzień drugich zawodów TCS. – powiedział Wolfi.
- Trochę lipnie nie?
- W sumie… wolałbym iść sobie na jakąś imprezkę, ale dziś jest nawet miło. – uśmiechnął się Koffi.
- I tak ma być. – powiedziała Ana i dodała. – Może zrobimy małe podsumowanie roku? Każdy opowie o najważniejszym i najbardziej udanym wydarzeniu w roku 2008 i o wydarzeniu, o którym najchętniej by zapomniał? – zaproponowała na co wszyscy się zgodzili.
- Dobra, kto zaczyna? – zapytał Tom.
- Może od najstarszego? – zaproponowała Lena.
- Hahaha… bo najmłodsza jesteś. – odezwał się Wuff.
- Może od najmłodszego? – zapytał Greg wystawiając jej język.
- No dobra… moim najszczęśliwszym wydarzeniem w roku 2008 było poznanie austriackiej kadry skoczków narciarskich. – powiedziała wystawiając zęby i kontynuowała. – A najgorszym… hmmm… było takie coś… - tu spojrzała najpierw na Toma, potem na Koffiego, a na końcu na Ane. - Miałam chwilowe zwątpienie w sens życia… można to nazwać dołkiem wywołanym przez… cóż… po prostu ktoś złamał mi serce. – powiedziała jednak z uśmiechem. – Teraz otwarcie mogę powiedzieć, że po prostu śmieję się z tego, bo nic innego mi nie pozostało. – skończyła i poczuła na ramieniu rękę blondyna.
To miał być gest pocieszenia. Gdyby on tylko wiedział, że tym kimś przez kogo Madlen chciała się wtedy zabić był on sam…
- No teraz Ana. – uśmiechnął się Mascht.
- No dobra… więc… chyba nikogo nie zdziwię, że najważniejszym wydarzeniem mijającego roku jest oczywiście poznanie Gregora. – tu ucałowała jego piękne lico. – A najgorszym… upadek w Oslo przez co straciłam Puchar świata.
- Nie martw się Kochana… w tym sezonie Puchar jest twój. – uśmiechnął się Gregor i kontynuował. – Teraz chyba moja kolej. No więc… najlepiej wspominam wstąpienie do kadry oraz poznanie was wszystkich. A najgorsze… chyba znajomość Simona Ammanna. – zaśmiał się delikatnie, po czym reszta poszła w jego ślady.
W końcu przyszła kolej na Thomasa. Chłopak uśmiechnął się i chwilkę zamyślił.
- No to tak… najważniejszym i zarazem najpiękniejszym wydarzeniem w mijającym roku było oczywiście odebranie Pucharu Świata jeśli chodzi o klasyfikację generalną, a co do najgorszych… sam nie wiem… - rzeczywiście sam nie wiedział co zaliczyć do niepowodzeń.
Zastanawiał się nad związkiem z Kristie i kłótnią z Len, ale przecież z Kristie był już od dawna, a co do kłótni z blondynką… cóż… wyszło im to na lepsze. I tak każdy z ekipy wypowiedział się na ten temat. Potem przyszedł czas na kolejne piwko. Czas mijał im dość szybko. Zabawa była przednia. Tematów do rozmów dużo, a atmosfera jak to w drużynie -przyjazna. Dziwne napięcia jednak towarzyszyły jedynie Kofiemu i Morgiemu, którzy razem najwyraźniej „starowali” do młodszej blondynki. Jak to Andi miał w zwyczaju, zabawiał ją swoimi żartami, a Tom? Urokiem osobistym. Jak na razie obu traktowała jak przyjaciół, ale wiadomo, iż to blondyn miał przewagę. Choć nie zdawał sobie z tego sprawy… on nawet nie musiał się starać, bo serce Leny należało tylko do niego. Jednak rywalizacja podobała się chyba im obu. Pomimo przyjaźni jaka ich łączy lubili czasem porywalizować między sobą. Nie było może rzucania się sobie do gardeł, ale złowrogie spojrzenia czasem występowały. Madlen czasem tylko podśmiewywała się z obu chłopaków. Nie jedna chciała by mieć dwóch adoratorów dlatego nie miała nic przeciwko zalotom. W innej sytuacji była Ana. Ona miała tylko jednego adoratora, ale za to jakiego. Gregor był jej wymarzonym. Nie chciała żadnego innego. Byli w siebie wpatrzeni jak w obrazki. Powoli zaczynali tworzyć jedność… tylko to zaufanie. Ane się wydawało, że tylko tego brakuje w ich dziwnym związku. Greg był innego zdania. Wiedział co ma teraz zrobić i był pewny swoich uczuć. Chciał tylko jednego… być z Ane i dawać jej szczęście. Wycierpiała już przez niego za dużo co uzmysłowiła mu Lena i ona sama. Myśli o wspólnej przyszłości znów nawiedziły głowę Grega. Miał nadzieję, iż Ana podziela jego zdanie i chce być tak samo bardzo z nim jak on z nią.
- Dobra koniec tego dobrego… co powiecie na pewny rodzaj rozrywki? – zaczęła Ana.
- Zależy jaki. – zaśmiał się Kofler.
- Mamy tu pewną grę… - kontynuowała Lena.
- Robi się ciekawie. – uśmiechnął się Thomas.
- Na pewno ją znacie… losuje się karteczkę i odpowiada na pytanie lub wykonuje zadanie. – dokończyła starsza blondynka.
- Ooo… kojarzę. A kto budował pytania? – zapytał Gregor.
- My. – wyszczerzyły się dziewczyny.
- Haha… to może być nieźle. Dawajcie. – zaśmiał się Markus i Ana szybko poszła po kulę pełną karteczek.
- Proponuję losowanie od najstarszego. – wycwaniła się tym razem Lena i wstawiła Wuffowi język.
Wszyscy się zgodzili i jako pierwszy losował Wolfi. Jego pytanie brzmiało:
Jakie było najdziwniejsze miejsce, w którym uprawiałeś sex?
Czytając je na głos prawie co się nie zakrztusił własnym śmiechem. Wszyscy głośno się zaśmiali. Nie wiadomo czemu spojrzeli na Ane, z pytaniem, a raczej stwierdzeniem wymalowanym na twarzy: Niech zgadnę… pytanie Ane. Nie pomylili się, ale dziewczyny stawiły na śmiech i jak widać bardzo dobrze zrobiły. Wolfi zaczął udzielać odpowiedzi.
- Niech się zastanowię… było tego trochę. – rzekł, po czym wszyscy znów wybuchli śmiechem. – Myślę, iż była to winda. – szczera odpowiedź bruneta znów wywołała u wszystkich wybuch radości.
Kto by pomyślał, że taki spokojny i opanowany pan Loitzl tak potrafi narozrabiać. Kiedy wszyscy opanowali już śmiech, przyszedł czas na Maschta:
Która z blondynek znajdujących się w tym pokoju bardziej ci się podoba?
Dziewczyny słysząc pytanie, od razu miały banany na twarzy. Martin zakłopotany spojrzał najpierw to na Grega, potem na Toma i Koflera. Odpowiedź szczera mogła się źle dla niego skończyć. Zaśmiał się i jego odpowiedź brzmiała: Thomas. Po czym wszyscy prócz owej blondynki wybuchli gromkim śmiechem.
- Wiesz Martin… nie masz u mnie szans. – odpowiedział Tom udając kobiecy głos, po czym wszyscy znów ryknęli śmiechem.
- Dobra teraz moja kolej. – uśmiechnął się Koffi i zanurzył rękę w naczyniu.
Przez chwilę przytrzymał wszystkich w niepewności, po czym jego napis brzmiał:
Czy rozbierałeś się już kiedyś publicznie? Jeśli nie prosimy o pokaz.
Po przeczytaniu wszyscy zanieśli się śmiechem. Mimo zdźiwka innych, pan Kofler wstał i zrobił rozbrajająco śmieszną minę. Dziewczyny wywaliły oczy kiedy zaczął się rozbierać.
- No to laseczki… gotowe na niesamowicie wyjebane w kosmos doznania jakich jeszcze nigdy nie przeżyłyście? – zapytał Andi ze śmiechem ściągając koszulkę.
Gregor zaśmiał się i zasłonił Ane oczy ręką. Dziewczyna zaczęła się z nim siłować, a Koffi zaczął tańczyć i się rozbierać. Lena patrzyła na niego i głośno się śmiała. Ana walczyła z kończyną Gregora, który starał się jej zasłaniać ten jakże zabójczy widok. W pewnym momencie Koffi ściągnął spodnie, po czym wszyscy wybuchli śmiechem widząc jego czerwone bokserki w… rybki! O tak! Koffi miał rację… to były niezapomniane doznania. Odwrócił się do nich tyłem i zaczął trząść tyłeczkiem. Lena podczołgała się do niego i dała mu klapsa na co wszyscy prócz Morgena głośno się zaśmiali. Andreas pisnął i dalej tańczył. Figury były zarąbiste. Czego on tam nie wyczyniał to szok.
- Ana! Dawaj 50, trzeba dać mu jaką nagrodę. – powiedziała w pewnym momencie Lena i ruszyła w stronę portfela.
Widząc wszystkich zataczających się na podłodze, spojrzała z zawadiackim uśmieszkiem na Toma. Po chwili włożyła brunetowi trochę kasy w bokserki i poprosiła o więcej. Ana w końcu wygrała bitwę z Gregorem gryząc go w rękę. No cóż… taki widok był niecodzienny i nie wolno było go przegapić. W końcu Koffi usiadł sobie znów na podłodze wyczerpany. Wszyscy nadal się głośno z tego śmiali.
- Prosimy więcej takich pokazów. – zaśmiała się starsza blondynka, gdy brunet wkładał już na siebie spodnie.
- Nie wypłaciłabyś się. – odpowiedział jej chłopak, po czym wszyscy po raz setny zaśmiali się tego wieczoru.
Teraz przyszedł czas na Thomasa. Chłopak uśmiechając się, zatopił rękę w karteczkach. Po chwili wyciągnął i z zawadiackim uśmiechem przeczytał ją na głos:
Twoje zdanie jest następujące… osoba siedząca po twojej prawej stronie wciela się w rolę twojego dziecka, a ty jako jego tatuś odpowiadasz na zadane przez niego pytanie „Skąd ja się wziąłem/łam?”
Thomas spojrzał na Madlen, która to właśnie siedziała po prawej jego stronie. Wszyscy się zaśmiali. Młodsza blondyna zrobiła zawadiacką minę i po chwili siedziała już u tatusia na kolanach mocno obejmując go za szyję. Morgi zaskoczony tylko się uśmiechnął i objął córkę. Wszyscy teraz bacznie obserwowali kabaret.
- Tatku… a skąd ja się wzięłam? – zaczęła Lena udając głos dziecka.
- Z brzucha mamy.
- A kto mnie tam włożył?
- Tatuś…
- A jak?
- No dociekliwość na pewno masz po matce. – zaśmiał się Tom.
- No tato! To prawda, że jak mama i tato się całują to potem się jest w ciąży?
- Tak… ale nie do końca. Najpierw kładą się do łóżka, a potem się przytulają.
- A jak ja przytulę się do wujka Koffiego to też będę miała dzidziusia? – wszyscy wybuchli śmiechem.
- Ani mi się waż do niego przytulać. – odrzekł blondyn ze śmiechem.
- Tatoo no to powiedz mi skąd ja się wzięłam…
- No jak już mówiłem… tata i mama się przytulają. Potem tatuś całuje mamę i zapoznaje ją z przyjacielem.
- Aha… czyli z wujkiem Andim tak? – zapytała Madlen i wszyscy znów ryli ze śmiechu.
- Niee… przyjaciel to taki ktoś, kto zaprzyjaźnia się z mamy przyjaciółką i razem się zaprzyjaźniają.
- To ja już nic nie rozumiem…
- Jak będziesz starsza to ci wszystko wytłumaczę.
- Nie! Ja chcę teraz! Bo zacznę płakać!
- No ojczulku… wykonuj polecenie. – zaśmiała się Ana.
- No dobrze, ale mi tu nie płacz. Tatuś powiedzmy ma ptaszka, a mamusia gniazdko… - Tom ignorował śmiechy innych. – No i wkłada tego ptaszka do gniazdka mamy i tak powstaje mała Lencia…
- A mogę pobawić się tak z wujkiem Andim? – wszyscy ryknęli śmiechem.
- Broń Boże… pamiętaj, że tobie na razie nie wolno wkładać ptaszka do gniazdka.
- Tato… ale co to jest ten ptaszek? – śmiechu było co nie miara.
Lena co chwila zadawała głupie pytania Tomowi wywołując śmiech na twarzy pozostałych. Kiedy w końcu zrozumiała o co chodzi z ptaszkiem i gniazdkiem, zeszła z kolan taty. Wszyscy po tym jakże przewspaniałym teatrzyku mieli dość śmiechu, ale teraz przyszła pora na Daniela. Chłopak wylosował kartkę i pokazał wszystkim:
Podobają ci się dziewczyny? Na pewno... w takim razie wyjrzyj przez okno i krzyknij - Jestem lesbijką i wole kobiety!!!
Wszyscy jak na zawołanie parsknęli śmiechem. Daniel zmieszał się i wrednie spojrzał na dziewczyny. W końcu to one budowały pytanie… ich inwencja twórcza nie zna granic. Każdy zaczął zastanawiać się co one tam jeszcze przygotowały. Teraz jednak wszyscy dopingowali chłopaka, który właśnie podnosił się z ziemi. Otworzył okno i wyjrzał. Hotel znajdował się na ulicy, przy której spacerowało bardzo dużo ludzi. Odwrócił się z nadzieję, że może zostanie mu odpuszczone, ale nic z tego. Wszyscy się zaśmiali, po czym chłopak przysunął się do okna i tak aby można było zobaczyć jego postać zaczął krzyczeć. Potem w mgnieniu oka zamknął okiennicę i znalazł się na podłodze śmiejąc się ze wszystkimi. Śmiechu nie było widać końca. Humory dopisywały, a i bąbelki robiły swoje. Nagle Schlieri podniósł się i orzekł.
- Proponuję krótką przerwę na… tańce. – wyciągnął dłoń do Ane.
Dziewczyna uśmiechnęła się i szybko znalazła w jego ramionach. Pokój był duży więc wszyscy wstali. Szkoda, że były tylko dwie dziewczyny. Jednak chłopakom nie sprawiało to kłopotu. Lena pod głosiła muzykę i podbijanie parkietu się rozpoczęło. Blondynki miały branie jak na żadnej innej imprezie. Co chwila wirowały z innych chłopakiem czemu towarzyszyła dobra zabawa i śmiechy. Gdy zmęczenie dawało o sobie znaki, zaprzestali hulanek i ponownie zasiedli na podłodze. W ruch poszło żarełko jak i piwko, którego nie brakowało. Przyszedł czas na Markusa. Chłopak zachęcany przez resztę zatopił dłoń w szklanej kuli i wyciągnął po chwili karteczkę, na której widniał napis:
Jesteś hardcorem? W 100 % ! Twoim zdaniem jest wyskoczenie z ciuszków… i pobieganie sobie po… dworze. Tak, zapraszamy na zewnątrz!
Markus zrobił wielkie oczy. Reszta po prostu nie wyrabiała już ze śmiechu. Chłopak spojrzał na dziewczyny. Ich gra, ich zasady. Markusowi nie pozostało nic innego jak tylko się rozebrać i opuścić hotel. Jak zadanie nakazywało tak też zrobił. Szybko wyskoczył z ubrań, po czym wyszedł z pokoju. Wszyscy jak na alarm podeszli do okna. Nie musieli długo czekać, bo brunet w mgnieniu oka znalazł się na dworze w samych bokserkach. Słysząc śmiech wszystkich, spojrzał w górę i się ukłonił. Po chwili zrobił salto w olbrzymią zaspę. Wszyscy na chwilę stracili go z oczu. Nagle z powierzchni śniegu można było dostrzec jego wystające nogi. Widok był nie do opisania. Śmiech rozniósł się po pokoju, po czym dotarł do uszu ludzi spacerujących przy czym dziwnie spoglądających na chłopaka. Po chwili Markus wynurzył głowę i wyszedł z zaspy. Ktoś zaczął krzyczeć ZBOCZENIEC, więc chłopak szybko wbiegł do budynku. Cała reszta popłakała się ze śmiechu. Brunet znalazł się w pokoju, po czym sam wybuchł śmiechem. Szybko się osuszył i wskoczył w ubranie. Dali mu rozgrzewającego napoju czyli piwka i ponownie zasiedli na podłodze do koła. W końcu przyszedł czas na Gregora. Chłopak uśmiechnął się zawadiacko i zaczął losować. Długo nie wyciągał ręki aż jego oczom ukazał się napis:
Lubisz ciekawe przygody? A może wkręcać ludzi? Na pewno… dlatego twoim zadaniem jest pójście kilka pokoi dalej (dokładnie 5) i zapukanie po czym… i tu uważaj. Pożycz od osoby, która ci otworzy… gumek… nie, nie do żucia. Powodzenia!
Gregor zrobił ogromne oczy, po czym wraz z resztą głośno się zaśmiał.
- Kolejny teatr się szykuje. – powiedział Wuff.
- Ej, a czasem nie szwajcarzy mieszkają 5 pokoi dalej? – zapytał Kofler.
Gregor zatarł ręce. Wstał i zaczął rozpinać koszulę.
- Greg co ty robisz? Nie na tym polega twoje zadanie. – powiedziała Ana.
- Nie martw się… ty kotku też wyskakuj z ciuszków. – zaśmiał się szatańsko i rozpiął do końca koszulę.
Potargał włosy i zaczął wszystkim opowiadać swój plan. Kiedy każdy z osobna zgodził się z entuzjazmem w oczach, Greg opuścił pokój i ruszył korytarzem pięć pokoi dalej. W tym czasie Ana wyskoczyła z ubrań i okryła się szlafrokiem. Cicho podeszła do drzwi i uchyliła je tak aby wszyscy mogli słyszeć, a co poniektórzy widzieć co dzieje się na zewnątrz. Greg właśnie pukał do drzwi. Na reakcje czekać długo nie musiał, bo oto przed nim pojawił się sam Simon Ammann. Szwajcar zmierzył tylko wzrokiem młodszego kolegę i zapytał.
- Eee… Gregor? Chciałeś coś?
- Cześć Simon… ja do ciebie z takim zapytaniem… nie masz może pożyczyć gumek? – zapytał cicho.
- Czego? – Sim zrobił wielkie oczy nie dowierzając własnym uszom.
I w tym właśnie momencie do akcji weszła Ana. Wychyliła się zza drzwi pokazując swoje nagie ramię i oparła się o framugę.
- Ymmm… kochanie długo jeszcze? – zapytała spoglądając na chłopaków.
Ammannowi opadła kopara, a Greg czuł ogromną satysfakcję.
- No to masz te prezerwatywy czy nie? – dopytywał się.
- Kotek szybciej! Jestem cała rozpalona. – mówiła dalej Ana tym razem wystawiając zza drzwi nagą nogę.
- Ja… a… ja… eee… mam… - zaczął jąkać się Simon.
Greg o mało co nie wybuchł śmiechem, a Ana powstrzymywała resztę, którzy pokładali się ze śmiechu. Sim nagle zniknął w głębi pokoju, po czym podał Gregorowi do ręki ową rzecz.
- Dzięki stary. – rzucił tylko Gregor i szybko podszedł do starszej blondynki.
Wiedząc, że szwajcar nadal na nich patrzy wziął Ane na ręce i namiętnie pocałował, po czym wniósł do pokoju. Kiedy drzwi się zamknęły, cała kadra Austriacka wybuchła śmiechem. Lena popłakała się ze śmiechu, a reszta trzymała się za brzuchy. Zakłopotana mina Simona - bezcenne… Greg z Ane w końcu odpłacili mu się pięknym za nadobne. Spoglądali sobie w oczy z satysfakcją. Kiedy w końcu po dobrych kilku minutach wszyscy się uspokoili, Ana zniknęła w łazience, a Gregor schował mały kwadracik do kieszeni.
- Jeszcze kiedyś się przyda. – zaśmiał się, po czym został zmierzonym wzrokiem przez brata starszej dziewczyny.
Ana wchodząc z powrotem i widząc roześmianych przyjaciół, dopytywała się wszystkich o co chodzi, ale nikt nie chciał udzielić jej odpowiedzi więc szybko zajęła miejsce obok szatyna. W końcu przyszedł czas na nią. Zanurzyła rękę w kuli i wyciągnęła karteczkę:
Wiemy, że deklaracje miłości to twoja specjalność… zaprezentuj akt oświadczyn.
Wszyscy zrobili wielkie „Uuuu…”, po czym Ana z uśmiechem na ustach wstała. Rozejrzała się po pokoju, po czym wyciągnęła sztuczną róże z jednego z wazonów. Zachęcająco spojrzała na Gregora. Chłopak uśmiechnął się słodko i spojrzał na blondynkę. Ana rozpoczęła swoją aktorską grę. Wzięła chłopaka za rękę i spojrzała mu głęboko w oczy. Wszyscy z uśmiechami na ustach wpatrywali się w parę.
- Gregorze… jesteśmy już wystarczająco długo ze sobą i uważam, że przyszedł już czas… pamiętam kiedy pierwszy raz się poznaliśmy… pomyślałeś, że Tom to mój chłopak… potem nasz pierwszy pocałunek… na stacji kolejowej… może znamy się dopiero dwa i pół miesiąca to jednak myślę, że wręcz jesteś mi przeznaczony. Nie wyobrażam sobie życia bez twoich fochów, zmiennych nastrojów i wyrazu twarzy kiedy jesteś wściekły. Bez twoich oczu, ciepłego dotyku i miękkich warg. Tego jak starasz się mnie nie zranić i jesteś czuły. Dlatego wychodzę z pytaniem czy jesteś w stanie wytrzymać ze mną do końca twoich dni… pomimo moich wad i wszystkiego co jest we mnie złe… czy dasz radę przeżyć ze mną resztę życia? – Gregor spojrzał na nią świecącymi się oczyma, po czym namiętnie ją pocałował i po chwili przytulił.
Wszyscy zaczęli bić brawa. Lena mimowolnie spojrzała w stronę Toma i ich oczy się spotkały. Szybko się zaczerwieniła i spuściła wzrok. Chciała taką deklarację uczuć usłyszeć kiedyś z jego ust… Kiedy tamci się od siebie oderwali, w końcu przyszedł czas na najmłodsze ogniwo. Lena zaśmiała się szczęśliwa i zaczęła losować. Modliła się w głębi duszy aby czasem nie wylosować pewnych dwóch karteczek. W końcu wyciągnęła dłoń. Spojrzała po wszystkich i zaczęła czytać. Po pierwszym wyrazie wiedziała, że modlitwy jednak nie zostały wysłuchane:
Zadanie może wydać się banalne, ale… zaprezentuj postać swojego idealnego/ej mężczyzny/kobiety.
Wszyscy się zaśmiali prócz blondynki. Ona wiedziała co to znaczy. Blado spojrzał na Ane. Zachęcona przez przyjaciółkę i resztę chwilę się zastanowiła, po czym zaczęła mówić.
- No więc tak… jeśli chodzi o wygląd to: Wysoki jak Mascht… - wszyscy się zaśmiali. - … z długimi włosami jak Greg… blondyn jak Tom… niebieskooki jak… Tom… zbudowany jak każdy z was. A jeśli chodzi o charakter to… miły, sympatyczny, z poczuciem humoru, wysportowany, inteligentny, szczery, romantyczny, troskliwy, musi kochać zimę i sport, a przede wszystkim mnie! Mogłabym tak wymieniać godzinami, ale nie okłamujmy się… ideałów nie ma. – zakończyła swój monolog.
- Widzisz Len… ja posiadam każdą z tych cech co podałaś. – zaśmiał się Tom.
- Nie Thomas… nie każdą. – odrzekła dziewczyna, ale chyba tylko ona wiedziała co niosło ze sobą to przesłanie.
Kiedy gra się skończyła, każdy dopił swój bronks i imprezka zaczęła się na dobre, bo co niektórzy byli już lekko chwiejni. Tańcom i wygłupom nie było widać końca. Muzyka była szybka co odpowiadało całemu towarzystwu. Woleli tańczyć wszyscy razem niż dzielić się dziewczynami. W końcu Ana wpadła na pomysł, a raczej przypomniała sobie o twisterze. Z zawadiackim uśmiechem wszystkim zaprezentowała ową myśl. Jak na alarm wszyscy razem głośno się zaśmiali.
- No ja nie wiem czy nadal jestem taki giętki. – zaśmiał się Wuff.
- E tam… na początek możesz kręcić jeśli chcesz. – odparła Ana.
Wszyscy się zgodzili, po czym ca ósemka zajęła miejsca. Gra trwała dość długo, ale kiedy zaczęło się odpadanie, kolejne osoby upadały już po kilku chwilach. Jako pierwszy odpadł Mascht. Mimo, iż jest wysoki i mogło się wydawać, że będzie faworytem zakończył rywalizację jeszcze zanim się zaczęła. Okazało się, że jego noga nijak nie mogła zmieścić się pod ciałem Leny, która każdą kończynę miała na innym kolorze tym samym „stojąc” plecami w dół. Kolejnym poległym był Daniel, a raczej Daniel i Koffi… Młodszy chcąc dotknąć nogą nowego kółka tak niefortunnie to zrobił, że upadł na Andiego całym ciężarem ciała przez co obaj odpadli głośno się śmiejąc.
- Dwie śliwki w kompot. – skwitowała Ana i Wolfi ponownie zakręcił.
Tym razem nieszczęście padło na Markusa. Chłopak długo nie wytrzymał pozy, która była zabójczo śmieszna. Przeplatając się przez ciała Grega i Toma starał się utrzymać równowagę, ale tylko… przez 5 sekund. Teraz na polu bitwy została już tylko ta czwórka. Wuff zakręcił, ale wszyscy wiedzieli na kogo teraz przyszła kolej.
- Thomas… lewa ręka na zielone. – zarządził najstarszy.
Blondyn się rozejrzał, po czym z zawadiackim uśmiechem rozpoczął swój akt sprawności fizycznej. Puścił perskie oko do Leny i po chwili znalazł się nad nią. Jego jedna ręka (jak to miał w zwyczaju) znajdowała się po jej prawej stronie głowy. Cóż… Tom tylko w taki sposób mógł dotknąć zielonego kółka. Jego nogi obejmowały blondynkę w pasie. Poza wyglądała tak, że Tom „leżał” na Madlen, ale razem fruwali w powietrzu. Wszystko by było dobrze gdyby nie jego prawa ręką, która nadal była wolna.
- O niee! – zaśmiała się widząc co się szykuje.
Thomas wystawił jej język, po czym położył rękę na jej brzuchu. Wolfi zakręcił, a młodsza blondynka zaczęła się głośno śmiać będąc łaskotaną przez starszego blondyna. Jej koniec był bliski. Mięśnie w rękach długo nie wytrzymały i dziewczyna z łoskotem upadła na podłogę. Jednak w ostatniej chwili pociągnęła Toma za koszulkę i oddając mu pięknym za nadobne, takim oto sposobem on również znalazł się na podłodze, a konkretniej na drobnej Lenie. Dziewczyna głośno się zaśmiała.
- Ej to nie fair! – warknął Morgi.
- Widzisz Słonko… życie nie jest sprawiedliwe. – wystawiła mu język i zepchnęła go z siebie tym samym starając się nie szturchnąć pozostałej dwójki.
Tak. Ana z Gregiem zostali w tej wojnie. Rywalizacja zaczęła się toczyć miedzy nimi. Wuff zakręcił… dużo razy kręcił, a oni nadal się utrzymywali. To zacięcie, ta pasja do wygrywania… upartość. Żadne nie chciało upaść, każde chciało wygrać. Walka robiła się coraz nudniejsza. Ana w końcu nie mając już siły, podwadziła chłopakowi nogę co spowodowało bęc na tyłek.
- No niee!!! To oszustwo. – zbulwersował się Greg.
- Wygrałam, wygrałam! – cieszyła się Ana.
- Przecież ona podwadziła mi nogę. – protestował.
- Lena widziałaś coś? – zapytała starsza.
- Niee… - odrzekła Len ze stłumionym śmiechem.
- Widzisz Greg… trzeba umieć przegrywać. – poklepał go po ramieniu Morgi.
- O nie! To nie koniec! Domagam się rewanżu! Wygrałaś bitwę, ale nie wygrałaś wojny. – zarządził wstając.
- Grozisz mi? – wybuchła śmiechem Ana.
- Załatwcie tę sprawę we własnym zakresie. Teraz jest już w pół do więc może wyjdziemy już na zewnątrz? – oznajmił Koffi.
Wszyscy przytaknęli, po czym każdy ruszył po cieplejszy ubiór. Chłopcy ruszyli do swoich pokoi, a dziewczyny zabrały kurtki i po chwili wyszły za nimi. Kiedy każdy był grubiej ubrany, Gregor wziął Ane za rękę i poprowadził całą grupę w stronę wyjścia. Lena zasunąwszy suwak kurtki, ujrzała nagle przed sobą dwa wystawiane przez chłopaków ramiona. Zaśmiała się w duchu z głupoty Morgiego i Andiego, po czym wpadła na wspaniały pomysł.
- Martin zaczekaj. – zawołała na oddalającym się szatynem.
Po chwili to on miał zaszczyt wyprowadzenie blondynki przed budynek.
- Ehh… ja przez te dziewczynę oszaleję. – westchnął Tom.
- Wiesz Morgi… jako, że jestem twoim przyjacielem chciałbym ci coś poradzić. Jak zapewne wiesz Lena jest jedną z najwrażliwszych kobiet na świecie. Zależy mi na niej pewnie nie mniej niż tobie, ale… ty masz Kristie i widzę twoje niezdecydowanie… nie chciałbym abyś ją zranił dlatego zastanów się, którą bardziej chcesz unieszczęśliwić… zdecyduj się zanim będzie za późno… - rzekł. – O ile już nie jest za późno. – szepnął i klepiąc kumpla po ramieniu, ruszył za wszystkimi.
Reszta już od kilku chwil była na zewnątrz. Dziewczyny pilnowały kieliszków, a chłopaki szampanów. Z czasem przed budynkiem zbierało się coraz więcej ludzi. Przede wszystkim innych ekip. Gregor mimowolnie przytulił się do pleców Ane tym samym chcąc Simona upewnić w przekonaniu, że są jednak razem. Jego wzrok mówił wszystko. Starsza uśmiechnęła się do niego blado, po czym ścisnęła dłonie Grega i wtuleni w siebie czekali na przyjście nowego roku. Lena stała między młotem, a kowadłem. Z jednej strony miłość jej życia - Thomas. Z drugiej przyjaciel, który jak się domyślała nadal czegoś od niej oczekiwał – Andreas. Nie chciała dawać żadnemu zgubnych nadziei. Szczególnie temu drugiemu, bo wiedziała, że nawet gdyby bardzo pragnęła jej miłość do Toma nigdy się nie zmieni i taki samym uczuciem Koffiego obdarować by nie mogła. Morgen po dobitnych słowa kolegi cały czas zastanawiał się nad ich sensem. Co Andi miał na myśli mówiąc „zanim będzie za późno ”? Czy to znaczy, że Lena mogłaby się w nim zakochać? Czy tego chciał? A może jednak Kristie… może to zwątpienie w związek jest tylko chwilowe? Nagle nie wiadomo skąd w głowie Thomasa pojawiła się myśl… Kofler zasługuje na miłość… może to dla niego jest Lena przeznaczona nie dla mnie? W końcu jest moją przyjaciółką, ale pragnienie kogoś to nie to samo co miłość do niej. Zanim będzie za późno… zanim Lena się w tobie zakocha, a ty ją bestialsko rzucisz, bo i tak nigdy nic do niej nie poczujesz, ale ja mógłbym ją uszczęśliwić. To było przesłanie szatyna… Tom westchnął. Spojrzał na młodszą blondynkę i odszedł na bok. Lena zaniepokoiła się nagle pochmurną miną Thomasa… czyżby jej odpychanie tak na niego działało? Nie miała zamiaru się długo nad tym zastanawiać. U boku Koffiego w milczeniu czekała na godzinę 24.00.
- Greg, ja nie zniosę dłużej jego wzroku. – szepnęła Ana do ucha swojego ukochanego.
- Nie zwracaj na niego uwagi.
- Łatwo powiedzieć…
- Ana, naprawdę go ignoruj. On dąży tylko i wyłącznie do naszych kłótni. Nigdy cię jemu nie oddam… - powiedział i ucałował blondynkę w policzek patrząc na nią z takim uczuciem, że Ane zrobiło się ciepło na sercu.
Na godzinę 12 nie musieli długo czekać. Zanim się obejrzeli wszyscy już świętowali nowy rok. Fajerwerki poszły w górę, szampany rozlewały się litrami, a szczęście i radość kipiała na całym globie… a na pewno w odległości kilku kilometrów, z której można było zauważyć kolorowe błyski na niebie. Ana odwróciła się do Grega.
- Wszystkiego dobrego kochany. – powiedziała i czule pocałowała jego usta.
Gregor mocna ją przytulił i odwzajemnił pocałunek w pełni. Kiedy się od siebie oderwali głęboko spojrzał jej w oczy.
- Ana… życzę ci aby ten rok był o wiele lepszy od tego co właśnie minął. Pucharu świata, radości z życia, spełnienia marzeń, aby światełko w twoich oczach nigdy nie przestało świecić. Abyś nigdy się nie zmieniła i do końca życia została taką jaką jesteś… taką, z którą mi dobrze. Miłości… spełnionej, pięknej i wiecznej. Przyjaźni… szczerej, prawdziwej i dożywotniej. I życzę ci aby Gregor już nigdy cię nie zranił swoim głupim usposobieniem i abyś pomimo jego wad nadal go… chciała. – rzekł po czym mocno ją przytulił.
Ana poczuła łzy w oczach. To były najpiękniejsze życzenia jakie kiedykolwiek usłyszała w życiu.
- Madlen mogę na słówko? – przy młodszej blondynce znalazł się nagle Tom.
Stając za nią, przestraszył ją co od razu poznał. Jego oddech na jej szyi, który potem zatrzymał się na policzku wprowadził ją w błogi stan. Madlen była już lekko dygnięta więc starając się udawać, że wszystko ok resztkami silnej woli odwróciła się do niego. Morgi widział, że Len nie jest całkiem trzeźwa. Martwiło go to, ale na razie chciał skupić się na życzeniach noworocznych. Złapał ją za dłonie. Jego dotyk wypalał na skórze dziewczyny widoczny ślad. Jego obecność działała na nią jak narkotyk. Chciała go coraz więcej i jednocześnie nie mogła wziąć. Spojrzała w jego błękitne oczy.
- Lena… wiem, że życzenia zazwyczaj wyjadają się błahe i puste, ale moje będą ze szczerego serca. Może nie zawsze między nami było cukierkowo, ale dziś mogę szczerze powiedzieć, że jesteś moją najlepszą przyjaciółką. – zaczął, a dziewczyna połykała jego słowa ze zdwojoną siłą. – Madlen, przede wszystkim życzę ci miłości… choć widząc wokół ciebie tylu adoratorów, nie wiem czy to życzenie ma jakiś sens. Jednakże wiem, że na nią zasługujesz i obiecuję ci tu z tego miejsca, że jeśli jakiś fagas cię skrzywdzi ja pierwszy mu mordę obiję. Przyjaźni… wiem masz jej w nadmiarze, ale nigdy nie zaszkodzi mieć więcej. Wszystkich innych oklepanych: szczęścia, zdrowia, pieniędzy… Spełnienia marzeń, chciałbym chociaż w małej mierze przyczynić się do spełnienia chociaż jednego… tym samym życzę sobie aby mi się to udało. Iskry w oczach i spełnienia w łyżwiarstwie. Zaspokojenia pragnień i żebyś za kilka lat dobrze mnie wspominała nie zmieniając się przy tym nic. – po czym jego usta dotknęły policzka Madlen.
Dziewczyna zadrżała, ale mocno się wtuliła w jego silne ramiona.
- Ana możemy porozmawiać? – wtrącił nagle szwajcar.
- Tak, o co chodzi Simon? – zapytała nadal trzymając Gregora za rękę.
- Zależy mi na rozmowie w cztery oczy.
- Masz trzy minuty. – syknął do niego Greg, po czym całując blondynkę w policzek ruszył w stronę przyjaciół.
- Ana ja chciałbym cię przeprosić. Zachowałem się jak ostatni idiota… jestem kretynem i bezdusznym chamem. Ja naprawdę cię lubię i… zależy mi na tobie, ale skoro jesteś szczęśliwa z Gregorem uszanuję to. Pamiętaj jednak, że ja… zawsze będę. Mimo wszystko masz jeszcze mnie, który będę na ciebie czekał… nie… nie mów nic. I tak będę. – powiedział i upewniając się, że Greg nie patrzy szybko cmoknął ją w policzek i nim się Ana zdążyła obudzić już go nie było.
Zastanawiają się nad sensem jego słów, a tym bardziej prawdą, podeszła do Gregora. Nie chciał jej wypytywać. Będzie chciała sama mu powie. Objął ją ramieniem i razem wpatrywali się w piękne kolory na ciemnym nieboskłonie. Chwilę po sztucznych ogniach, Gregor porwał starszą blondynkę na bok.
- Czy zechcesz mi towarzyszyć podczas reszty tej nocy?
- Bardzo chętnie. - uśmiechnęła się, po czym wraz z szatynem dyskretnie opuścili grupkę.
- Ekhm… - Lena usłyszała nagle czyjeś chrząknięcie.
Odwróciła się i spojrzała na… Koffiego.
- Len napijesz się ze mną jeszcze piwa?
- Jasne. – odparła radośnie, po czym splatając place z palcami Andiego razem uśmiechnięci ruszyli do środka.
Nikt nie zwrócił uwagi na zniknięcie owej czwórki, każdy był zajęty świętowaniem tej cudownej nocy.
Greg chwycił Ane za dłoń i zaczęli podążać w stronę hotelu. Teraz mogli spędzić trochę czasu sam na sam. Blondynka nie odzywała się ani słowem było jej bardzo dobrze tego wieczoru, Gregor również promieniał. Byli bardzo blisko siebie... Słowa nie były potrzebne. Chłopak otworzył drzwi do pokoju, który dzielił z Thomasem. Wpuścił pierwszą blondynkę, po czym zajęli miejsce na łóżku. Szatyn wyjął butelkę szampana spod łóżka, po czym nalał jej zawartość do szampanówki.
- No to proponuje za lepszy nowy rok... - uśmiechnęła się Ana.
- Za nas... - powiedział niepewnie Greg.
Jednak widać było uśmiech na ustach blondynki.
- Oby było jak najlepiej... - dodała.
- Obiecuję mniej kłótni i zazdrości. - zaśmiał się szatyn.
Ana uśmiechnęła się. Myśl o tym o co posądzał ją Greg była okropna jednak wyglądało na to, że nadchodzą lepsze dni wśród ich związku... O ile można było tak to nazwać. Gregor załączył muzykę, po czym w rytm wolnej muzyki zaczął tańczyć z blondynką. Osobiście postanowił w tym roku bardziej ufać blondynce... Poprosić wreszcie o to na czym właściwie obojgu im zależało... Dać jej jak największą ilość szczęścia. Teraz liczyli się tylko oni. Ana będąc w ramionach Grega poczuła pełną swobodę myśli. Ona również z optymizmem patrzyła w przyszłość. Nie wyobrażała sobie innego chłopaka u jej boku. On z pewnością był tym kto jest w stanie o nią zadbać, przytulić, pocałować i dawać same pozytywne emocje. Na jej ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. Greg obrócił ją tak, iż była bliżej niego. Teraz ich usta łączyła minimalna odległość. Teraz oboje spoglądali w swoje oczy... Było w nich tyle pożądania, którego nie w sposób było zaspokoić w ten jeden jedyny wieczór. Dotknęli się już swoimi nosami, Greg wplótł w jej włosy ręce, ona nie pozostała dłużna, po czym połączyli się w namiętnym pocałunku. Myśli blondynki skierowały się w stronę pamiętnego pierwszego wspólnego buziaka... To było tak wyczekiwane przez nich obojga... Greg nadal pieścił jej delikatne usta schodząc w kierunku jej szyi. Nie opierała się, bowiem ten sposób okazywania uczuć bardzo jej się podobał. Sama również posuwała się coraz dalej i całowała szatyna. Greg spojrzał na nią szatańskim uśmieszkiem. Miał ochotę posunąć się nieco dalej... Tylko czy ona mu to na to pozwoli. Mógł albo zaryzykować i coś zyskać, albo stracić być może na zawsze... Nie, do tego by nie dopuścił. Ponownie się uśmiechnął i odpiął rozporek swoich spodni... Ana spojrzała na niego ponętnym wzrokiem... Bardzo chciała pójść dalej więc zaakceptowała jego próbę podejścia i czekała na dalszy rozwój wypadków całując jego usta... Miały wyjątkowy smak... Mogła by je całować całe życie i teraz jej myśli uległy rozproszeniu w marzeniu o wspólnej przyszłości. Greg wziął blondynkę na ręce. Oderwanie od ziemi od razu spowodowało pełną kontrolę i zejście na teraźniejszość. Greg kontynuował grę i ponownie wtopił się w usta blondynki. Obojgu bardzo się spodobał angaż uczuć... W tle leciała romantyczna piosenka, a ruch ich ciał mówił sam za siebie... Szatyn był już pozbawiony spodni teraz spoglądał na blondynkę wierząc, że zgodzi się na kolejny krok... Delikatnie opuścił ręce w stronę jej bioder, po czym włożył je pod bluzkę blondynki. Ana była bardzo nakręcona tą sytuacją jednak w pełni ją kontrolowała... Chłopak podniósł ją do góry, po czym pozbawił ją w pełnej mierze górnego odzienia... Ona obecnie trzymała jego głowę i oddawała się pocałunkom... Emocje brały górę... Greg pozbawił się koszulki i chciał pozbawić reszty ciuchów Ane... Pokiwała przecząco głową, gryząc delikatnie jego ucho i szepcząc:
- Jeszcze nie dziś...
Po czym oboje kontynuowali grę miłosną na łóżku szatyna. Chłopak mógł wreszcie zasmakować większej części jej ciała. Jego dłonie poruszały się praktycznie wszędzie Ana mu na to pozwoliła... Dotykał jej piersi z takim uczuciem, a zarazem delikatnością... Dziewczyna tymczasem pieściła jego szyję trzymając ręce na jego plecach... Nie chciała jednak by moment pełnego zaangażowania przyszedł za szybko i to w dodatku pod wpływem. Przestała lekko odrywając Grega... Była pewna na dziś w zupełności wystarczyło, a pora na głębsze poznanie jeszcze nadejdzie. Uśmiechnęła się, po czym ponownie namiętnie pocałowała Gregora. Była pewna wręcz, że teraz nic nie stanie im na drodze do pełnego szczęścia. Spojrzała na zegarek, po czym zapowiedziała porę snu. Faktycznie dziś czekał ich noworoczny konkurs w Gapa, a Gregora nie lada trudny pojedynek z Simonem. Blondynka położyła się na umięśnionym ciele szatyna, po czym w takiej pozycji oboje postanowili zakończyć świętowanie. W ich pokoju nastała zupełna cisza...
Tym czasem kilka pokoi dalej Madlen wraz z Andreasem nieźle tankowali. Dziewczyna już w pełni była pijana, na czym niestety bardzo zależało chłopakowi. Po pewnym czasie objął ją ramieniem.
- Lenka jesteś taka piękna. – westchnął i zaczął bawić się kosmykiem jej włosów.
- Dla was po alko każda staje się piękna. – zaśmiała się Madlen.
- Ale ty jesteś najpiękniejsza…
- Nie słódź, bo wpadnę z samo zachwyt.
- Jeśli chcesz w cokolwiek wpadać to tylko ze mną. – szepnął jej chłopak do ucha, po czym blondynka znów się zaśmiała.
Mimowolnie czując na swej szyi jego oddech, zadrżała. Może nie było to porównywalne do oddechu Toma, ale działało podobnie. Choć Morgi miał to do siebie, że działał na nią tysiąc razy bardziej niż Koffi. Nagle dziewczyna poczuła jego usta na swojej szyi. Nie zareagowała. Procenty w jej głowie przejęły kontrolę. Nie miała wpływy na to co się dzieje. Brakowało jej tego od dawna… tak bardzo potrzebowała czułości. Poruszyła się i Kofler nie widząc sprzeciwu, pozwolił sobie na więcej.
- Kurwa mać gdzie ona jest!? – Thomas odgrywał w sobie wewnętrzną walkę.
Madlen zniknęła mu z oczu w najmniej oczekiwanym momencie. Szukał jej już od dobrych 30 min. I nigdzie nie mógł znaleźć. Ana była z Gregiem więc niemożliwe, iż ona była by z nimi. U Jacko jej nie było, w bufecie także. Wuff i Mascht nic nie wiedzą… został tylko…
- Koffi! Ja pierdolę! No to pięknie!!! – krzyknął i zaczął biec.
W mgnieniu oka znalazł się w apartamencie Andreasa. Z początku nie zauważył żywej duszy, po czym oczy prawie mu z orbit nie wyleciały. Madlen leżała na kanapie, a Koffi na niej… całował ją po szyi.
- Co się tu kurwa dzieje?! – wrzasnął. – Koffi! Czyś ty oszalał! Przecież ona jest pijana. – warknął szybko podchodząc do oderwanej już od siebie dwójki.
- Thomas my tylko… - zaczął się tłumaczyć.
- Koffi nie tłumacz się, nie jesteśmy małymi dziećmi. – interweniowała Lena.
Wstała chcąc coś dodać, ale zachwiała się i wpadła wprost w ramiona blondyna. Morgen przesłał tylko Andiemu złowrogie spojrzenie, po czym biorąc pijaną Len na ręce, wyniósł ją z pokoju. Nie mógł znieść myśli co by się wydarzyło gdyby nie przybył w porę. Wiedział dokładnie, że Madlen w głębi tego nie chciała. Był tak mega zły na kumpla, że prawie miał ochotę mu przywalić. Widząc jednak w jakim stanie jest Lena, odpuścił i zaniósł ją do siebie.
- Thomas puść mnie. – mówiła, ale nie miała siły się szarpać.
W jej głowie wirowało. Przed oczyma widziała jedną wirująca czarna plamę. Starała się objąć go za szyję, ale jej się to nie udawało. Po chwili się zatrzymali. Tom sięgnął do kieszeni po klucz, ale nie mógł go wyjąć. Postawił dziewczyną na podłodze i oparł o ścianę jedną ręką ją trzymając, a drugą wyciągając klucz. Madlen zaśmiała się w duchu. Mogła swój plan wcielić teraz w życie. Ostatkiem szarych komórek przypomniała sobie o eksperymencie…
- Zobaczymy Thomasie M. czy tak naprawdę tylko mnie pożądasz… - zaśmiała się zawadiacko, po czym przylgnęła do jego pleców.
- Lena uspokój się. – Tom w końcu otworzył drzwi do pokoju dziewczyn.
Mogło się wydawać, iż ta drobna blondyna nie ma w sobie nic sił, ale teraz z nowym postanowieniem nabrała mocy. Popchnęła Morgena na ścianę. Przybliżyła się maksymalnie do niego i wzięła jego twarz w dłonie. Po chwili jej usta musnęły usta blondyna. Thomas stał nie wiedząc co ma robić. Ręce dziewczyny zaczęły błądzić po klatce piersiowej chłopaka. Po chwili znalazły się pod jego koszulką i Tom dał za wygraną. Pomógł ściągnąć z siebie t-shirt i wziął Len na ręce. Gdy ona całowała jego szyję, on wnosił ją do pokoju zamykając drzwi. Już mieli się pocałować kiedy oprzytomniał, iż ona tak naprawdę tego nie chce.
- Lena nie… - wydusił tylko i postawił ją na podłodze.
Lenie nie spodobała się odmowa, a może… jeszcze bardziej ją zmotywowała. Spojrzała na niego w sumie ledwo dopatrując się rysów twarzy, ale ujrzała. Zaśmiała się tylko cicho i popchnęła go na łóżku sama tym czasem zdejmując z siebie koszulkę.
- Lena co ty… - Thomas ponownie odgrywał w sobie wewnętrzną walkę.
Z jednak strony tak bardzo jej pragnął, ale z drugiej… nie chciał jej skrzywdzić. Madlen usiadła na nim okrakiem i słodko się do niego uśmiechnęła. Położyła dłonie na jego torsie, pochyliła się i musnęła policzek. Zjeżdżała coraz niżej jakby specjalnie omijając usta. Thomas zaczął ciężko oddychać. Trzymał od niej ręce z daleka. Nie mógł jej w ten sposób wykorzystać. Był pewnie, iż Madlen nie chce tego… przemawia przez nią alkohol. Kiedy jej usta muskały jego szyję, wziął się w sobie i złapał ją w nadgarstkach.
- Lena nie chcesz tego… - powiedział wstając do siadu.
Dziewczyna wyrwała się z jego rąk i objęła go za szyję.
- Mylisz się… niczego innego bardziej nie pragnę. – odrzekła mocno do niego przylegając całym ciałem.
Tom delikatnie położył dłonie na jej nagich plecach. Poruszył nimi delikatnie, a dziewczyna mimo małego kontaktu z rzeczywistością zadrżała. Czuła jak skóra pod naporem jego dotyku pali ją.
- Madlen nie powinniśmy…
- Co ty tam wiesz…
- Wiem, że jesteś pijana i jutro wszystkiego byś żałowała.
- Żałować nocy spędzonej z tobą? Oj Morgi… jak ty mało wiesz. – westchnęła.
- To może mnie oświeć?
- Jesteś tego pewny?
- Jak niczego innego na świecie. – szepnął jej do ucha przez co ponownie zadrżała.
Dziewczyna wzięła głęboki oddech, po czym cicho ziewnęła. Cisza trwała dłuższą chwilę, ale oni nawet na chwilę nie oderwali się od siebie. Madlen czuła jego dłonie na swoich plecach. Jego klatkę piersiową, która przy każdy wdechu mocniej napierała na jej ciało. Wzdychnęła.
- Thomas ja chciałam ci to już dawno powiedzieć… bo ja widzisz… ukrywałam to, bo bałam się… bo przecież masz Kristie i w ogóle… ale w takich okolicznościach… ja już nie potrafię dłużej. Okłamywać ciebie, siebie i wszystkich wokół. Niech się dzieje co chcę… nie mam zamiaru dłużej tego w sobie skrywać. – tu ponownie westchnęła i ziewnęła. – Thomas… ja… aaa… jaa… Ciebie… Po prostu ja ciebie…
~~~
Hejka Kochane! ;*
Kolejny rozdział z cyklu na wesoło zamieszczony :) podobało się? Nam bardzo, bo uśmiech z twarzy nie schodził choćby na chwilę.
Ostatnio dużo pytałyście o naszą inwencje i pomysły - skąd to przychodzi... Hmm samoistnie? Może tak :) czasem zajmuje to mniej, a czasem więcej czasu, za to jak fajnie się pisze takie kawałki :) a raczej pisało - bo to ciągle rozdziały pisane po roku 2009 :D
Dziękujemy Wam ponownie za ostatnie pochwały i cudowne komentarze - fakt, że to opowiadanie się Wam podoba jest chyba najlepszą dla nas nagrodą. Obyście trwały z nami do końca, bo to nas uskrzydla :)
Pozdrawiamy i mówimy tradycyjnie do następnego! :*
Ania&Madziusa
Rozdział jak zawsze super, trzeba przyznać, że dziewczyny miały inwencję twórczą tworząc pytania i zadania do zabawy, już nie wspomnę o scenie kiedy Thomas tłumaczył Lence skąd się biorą dzieci :D
OdpowiedzUsuńGregor i Ane też dali popis z gumkami, mina Simona naprawdę musiała być bezbłędna.
A teraz już bardziej poważne kwestie czyli uczucia - Gregor i Ana - fajnie, że małymi krokami idą do przodu, bardzo im kibicuję, tworzą świetny duet.
Thomas i Lena - dobrze, że Morgiemu włączył się status Anioła Stróża i czuwał nad Leną, bo gdyby nie przeszkodził Andiemu i dziewczynie to na pewno miałaby rano moralnego kaca. Alkohol wyraźnie dodał jej odwagi, ale mam dziwne wrażenie, że jednak Thomas nie usłyszy pełnego wyznania niestety, obym się jednak myliła.
Czekam na ciąg dalszy tej historii :)
Hej :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze przecudny, boski, aż popłakałam się ze śmiechu, który nadal nie chce mi zniknąć z buzi :D :D :D :D
Szczerze mówiąc czułam, że jak Austriteam zabawia to na bank imprezka będzie więcej niż udana. W ogóle nie wiem które pytanie czy zadanie wymyślone przez dziewczyny było najlepsze.
Fajnie, że tak się dobrze układa Anie z Gregorem i mam nadzieję, że tak już pozostanie oraz, że oficjalnie zaczną ze sobą chodzić...
Liczę, że Lena powie Thomasowi co do niego czuje, by wreszcie Thoma olśniło, bo jego niedomyślność mnie dołuje, choć szczerze mówiąc dobrze się zachował jak tylko zobaczył co robi pijana Madlen z Andreasem. Mam tylko nadzieję, że rano blondynka nie będzie za bardzo odczuwała kaca...
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
BU$KA <3 :*
Hej Kochane! :*
OdpowiedzUsuńNa początku bardzo chcę przeprosić, że nie było mnie tak długo. Ostatnie chwile przed zakończeniem roku zawsze są najcięższe, więc mam nadzieję, że mi wybaczycie. :)
Chcę Wam powiedzieć, że przeczytałam wszystkie rozdziały. I nawet nie wiecie, jak bardzo mi się podobały, jednakże teraz - póki mogę - chcę nadrobić jak najwięcej zaległości, dlatego piszę ten komentarz, żebyście wiedziały, że byłam. :)
Mam nadzieję, że już pod następnym rozdziałem będę mogła rozwinąć moją ocenę. :)
Z niecierpliwością na niego czekam ;*
Buźka ;*
Fajny rym w tytule xD
OdpowiedzUsuńNie mam słów. Tak. Nie. Mam. Do. Thomasa. I. Sił. Też. Już. Nie. Mam.
Zresztą, do Leny też... Niech się odważy, bo jeśli to uczucie jest warte uwagi, to mogą wiele zyskać. A najważniejsze - szczęście. <3
Simon - jak ja bym chciała zobaczyć tę reakcję! :D *0*
Buziam! ;**
Hahahaha.. ja nie mogę ze śmiechu! Boziu, wiedziałam, że Austriacy są dość weseli, ale nie miałam pojęcia, ze aż tak!
OdpowiedzUsuńMatko..Thomas i jego tłumaczenie.. Ale jakie ptaszki, jakie gniazda?! xD
Nie umiem powstrzymać śmiechu :D
Plus oczywiście scena z gumkami.. to było mega! Nawet sobie miny Simona nie wyobrażam :D
Jeju, czekam na kolejny i ogólnie wybaczcie, że tak krótko, ale nie mogę się pozbierać xD
Buziaki ;*
Jestem!
OdpowiedzUsuńKochane, rozdział jak zwykle genialny! Pierwsza klasa, bym wręcz powiedziała ^^
Matko jedyna, mam nadzieję, że nikt w domu nie słyszał moich wybuchów śmiechów, bo następowały one bardzo często :D Impreza w wykonaniu Austriaków zawsze musi się jakoś dziwnie skończyć. Thomas i jego tłumaczenia... nie mogę po prostu, może niech lepiej już się nigdy na takie tematy nie wypowiada xD
Hmm... mam nadzieję też, że Lena wreszcie zbierze w sobie tyle odwagi, aby powiedzieć Thomasowi to, co do niego czuje. Zobaczymy, jak się dalej wszystko między nimi potoczy.
Weny!
Buziaki :**