czwartek, 23 czerwca 2016

21. Uważaj gdzie stąpasz, bo nigdy nie wiadomo co Ci na głowę spadnie.

Po bardzo wyczerpującym dniu i wielu przeżyciach Lena wraz z Ane szybko zasnęły. Na ich nieszczęście nie mogły sobie pozwolić na dłuższe spanko, gdyż rano przyszedł czas na wyjazd do? Tak! Do ojczyzny, a konkretniej do Innsbrucku. To miejsce wiele znaczyło dla pewnej… czwórki. Dla Ane i Grega było to miejsce ich pierwszego pocałunku. Dla Grega znaczyło jeszcze więcej, ponieważ to tu narodziła się miłość do skakania. Tak, to w Innsbrucku stawiał on pierwsze kroki w tym sporcie. To tu znajduje się jego klub - SV Innsbruck Bergisel. Dlatego to miejsce tyle znaczy. Ale dlaczego dla Leny czy Toma? A dlatego, iż kiedyś… mianowicie na zgrupowaniu… chłopak pierwszy raz sam z siebie do niej zadzwonił. Dla niektórych może to nic nie znaczyć, ale dla Leny… tak! Bardzo dużo. Dla zakochanej kobiety każdy gest sympatii znaczy o wiele więcej niż dla zwykłego człowieka. W ogóle Bergisel jest jedną z lubianych skoczni przez zawodników. Andi Kofler również jak Gregor pochodzi właśnie stąd. Wiele skoczków lubi tu skakać. W końcu wygrywając tutaj, można wspiąć się w generalce TCS. To tu w Austrii, w Innsbrucku na Bergisel rusza trzeci z kolei bardzo ważny dla całej austriackiej kadry konkurs Turnieju Czterech Skoczni.
Po dość ciężkich treningach w piątek przyszedł czas na sobotę - bardzo ważne kwalifikacje. Jak wiadomo TCS szczyci się tym, iż panują tu inne zasady. Jest to tak zwany system KO – po serii kwalifikacyjnej zawodnicy zostają przydzieleni w pary, dlatego dzisiejszy dzień jest tak ważny. Co się okazało, jako pierwsza obudziła się Lena. Widząc jak jej przyjaciółką sobie jeszcze słodko śpi, założyła szybko dres, kurtkę po czym wzięła MP4 i opuściła pokój. Nie zastanawiając się, wparowała do królestwa chłopaków. Oni jak się spodziewała jeszcze słodko spali. Podeszła do łóżka Toma i zatopiła w jego włosach swą dłoń. Po chwili poczuła jak się porusza. Uśmiechnęła się i kucnęła.
- Morgi… - chłopak zamruczał. – Idziesz ze mną?
- Z tobą nawet na koniec świata. – odrzekł łapiąc jej drobną dłoń i całując po wewnętrznej stronie ręki.
Blondyna delikatnie się zaśmiała, po czym ucałowała jego policzek.
- Gregor! – zawołała obracając twarz.
- Ymmm… ? – podniósł delikatnie głowę i otworzył zaspane oczy.
- Chodź pobiegaj z nami, pogadamy.
- A Ana?
- Ane jeszcze śpi.
- No dobra… - zaczął się podnosić kiedy Tom nadal miał zamrużone oczy i przytulając rękę dziewczyny, nie raczył się nawet podnieść.
- Tomi?
- Lenka… połóż się obok, a nie…
- Morgen wstawaj! Tobie to tylko amory w głowie! – powiedziała i zabrała rękę.
Zrobiła to tak raptownie, że blondyn zleciał z łóżka.
- Ostra! Lubię takie. – zaśmiał się spoglądając z podłogi na dziewczynę.
Potem ona dała im chwilę na ogarnięcie i po 15 min. razem opuścili pokój. Gregor wskazał odpowiednie miejsce na poranny jogging, po czym ruszyli w tamtym kierunku. Jak to dobrze mieć obeznanego w terenie kolegę. Thomas mimo zdziwienia Madlen wziął ją za rękę obdarzając przy tym słodkim uśmiechem. Lena zrobiła pytającą minę, ale po chwili sama odwzajemniła uścisk. Jej oczy spotkały się ze wzrokiem Gregora… był szczęśliwy. Blondynka puściła mu tylko oczko i ruszyli żwawym truchtem. Czas szybko im leciał, a atmosfera była wyśmienita.
- Kto by się spodziewał, że stworzymy tak zgrany zespół. – zaśmiał się nagle Thomas.
- Oparty na przyjaźni. – dodała Lena.
- No właśnie… jesteście moimi przyjaciółmi, dlatego mam do was prośbę, a raczej chcę z wami o czymś porozmawiać. – odezwał się Greg.
- Słuchamy… - zachęcił go Morgi.
- O czymś? Raczej o kimś. – Lena puściła mu oczko.
- A ten ktoś to moja siostra tak?
- Oczywiście. – młody Austriak wystawił rządek swoich białych zębów.
- No więc słuchamy. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Jak za pewne wiecie Ana wiele dla mnie znaczy…
- Tak wiemy o tym, ale jesteś idiotą, że jeszcze nie jesteście razem. – warknęła Len.
- Właśnie o tym chciałbym z wami porozmawiać. Chciałbym Ane zaprosić do siebie.
- Hola, hola młody!! Nie za bardzo się zagalopowałeś?
- Thomas… weź przestań. Ana jest już dużą dziewczynką. – interweniowała Madlen.
- Ale to wciąż moja mała siostra.
- Tom chyba mi ufasz? Jeszcze nigdy nie nadużyłem twojego zaufania, a po drugie Ana już przecież była u mnie…
- Nie martw się, ja zajmę Toma. – wyszczerzyła się młodsza.
Thomas krzywo na nią spojrzał, ale od razu się rozchmurzył. W końcu „Zajmę Toma”… nic go tak nie cieszyło jak towarzystwo młodszej blondynki.
- No dobra. Przejdźmy do konkretów. – zarządził Morgen i Gregor zaczął opowiadać o swoim planie.
- Greg! Ja wiedziałam, że ty jednak masz tam w głowie jakieś komórki! - klasnęła w dłonie Lena.
- To jest bardzo dobry pomysł, ale… pamiętaj mam cię na oku. – Tom pogroził szatynowi palcem.
- Czyli co? Uważacie, że przejdzie to?
- Przejdzie, przebiegnie, a nawet przejedzie. – zaśmiała się Lena widocznie podekscytowana.
- Zapomniałaś o „Przeskoczy”. – dodał Tom, po czym wszyscy się głośno zaśmiali.
- No dobra, a teraz proszę was o dyskrecję. Lena?
- Co? A dlaczego akurat na mnie patrzysz?? Przecież ja jej nic nie powiem. Ona ostatnio ukrywała przede mną prawdę o jakiejże to… „Upojnej nocy” z Morgim, więc ja jej teraz odpłacę.
- Ach… co to była za noc! – rozmarzył się Thomas.
- Morgen! Ty sobie uważaj! Bo jak ja ci upojenie zasadzę kopa w ten twój piękny tyłeczek to mnie popamiętasz!
- Ymmm… lubię kiedy się złościsz. – zamruczał Tom.
- Tak? A kiedy się wściekam?!
- Jesteś wtedy taka słodka… moja Czerwona Wojowniczka. – zaśmiał się blondyn i szybko skradł młodszej buziaka w policzek.
- Oj doigrałeś się Morgeminatorze!!! Broń się! – krzyknęła i ruszyła w kierunku Toma.
Chłopak od razu zareagował i pobiegł szybko przed siebie.
- Ehh te dzieci. – zaśmiał się Greg i zaczął zastanawiać nad dzisiejszym dniem.
Patrzył jak blondynka z blondynem ganiają się dookoła drzew przez co uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy. Cieszył się szczęściem przyjaciół, szczególnie Leny. W sumie zawdzięczał jej sporo… Tomowi też mógłby podziękować. Najlepszym rozwiązaniem, a raczej odwdzięczeniem się byłoby zeswatanie tych dwojga. Ale cóż… to nie taka prosta sprawa. Westchnął i biegł dalej.
- Uciekaj tchórzu! – wołała Lena.
Tom jak na alarm się zatrzymał.
- Tchórzu? – chłopak po chwili się przy niej znalazł.
Stanęła na palcach by móc dorównać mu wzrostem. Ich twarze dzieliły centymetry.
- Tak, cykorze. – nie mogła powstrzymać śmiechu.
- Oj Lenka, Lenka…
- Tak mam na imię. – powiedziała i widząc minę blondyna, głośno wybuchła śmiechem.
- Nie chciałbym wam przeszkadzać, ale pora wracać. – wtrącił się nagle Greg spoglądając na zegarek.
- Tak, tak już idziemy. – odrzekła Madlen.
- Kto idzie ten idzie. – zaśmiał się najstarszy i jednym szybkim ruchem przełożył sobie dziewczynę przez plecy.
- Thomas!!! Postaw mnie na ziemię!!!
- A jak nie to co? – zaśmiał się i wraz z Gregiem ruszyli w powrotną drogę.
- To przerobię cię na milion wkurzających Morgenów!
- Hmmm… ale to dla ciebie gorzej. Wyobraź sobie milion takich Thomasów.
- O bosh… no dobra… jak mnie postawisz to…
- To?
- Będę ci dozgonnie wdzięczna. – odpowiedziała, a chłopaki parsknęli śmiechem.
- Zawsze tak mówicie.
- Dam ci buzi? – od razu stała na ziemi, a Tom złożył usta w dziubek.
Lena się zaśmiała. Stanęła na palcach i ucałowała jego czoło.
- I co? Tylko tyle?
- A czegoś ty chciał? Ja mówiłam o buziaku, ale nie mówiłam w co. – zaśmiała się.
- A ty cwaniaro. – podszedł do niej i objął ją ramieniem. - Jeszcze kiedyś…
- Kiedyś Tom, masz rację kiedyś… - zakończyła konwersację i w końcu cała trójka mogła w spokoju pobiec w stronę hotelu.


Tymczasem w pokoju u blondynek Ana zaczęła się przebudzać. Widząc promienie porannego słońca, z uśmiechem się przeciągnęła. Spojrzała w stronę drugiego łóżka gdzie powinna leżeć jej przyjaciółka. No właśnie powinna, bo ku jej zaskoczeniu drugie łóżko było puste.
- Lena? - zaczęła wołać w oczekiwaniu na odpowiedź.
Po raz kolejny zapadła cisza, więc starsza blondynka udała się sprawdzić do łazienki. Odpowiedzią było jednak zgaszone światło i w dalszym ciągu cisza.
- Czyżby poszła do chłopaków? Nie to chyba niemożliwe... - jednak z uśmiechem narzuciła coś na siebie i podążyła w stronę męskiego królestwa.
Szybko niczym burza wparowała do pokoju. Tam jednak ujrzała ogarnięte łóżka, może to tylko pozory? Po raz kolejny zawołała.
- Thomas? Gregor? - znów dostała tę samą odpowiedź.
Nikogo tu nie było.
- Gdzie ich wszystkich wywiało?! Może, może... Oni są na treningu. Cholera! Pewnie zaspałam... - wbiegła więc do pokoju i postanowiła szybko załatwić poranną toaletę.
Pośpiesznie jak na sportowca doprowadziła się do ładu i opuściła łazienkę. Ku jej zdumieniu na łóżku siedziała Lena.
- No pięknie ja mam chyba deja vu... - powiedziała Ana.
Młodsza uśmiechnęła się, po czym pocałowała przyjaciółkę w policzek.
- Żadne deja vu, widzisz to jawa. - zaśmiała się Lena.
- Gdzieś się podziewała jak cię nie było? - z powagą rodzica pytała Ana.
- Poszłam biegać. - udała minę tłumaczącego się dziecka młodsza, po czym zaczęła wysłuchiwać pytań Ane.
- No i mam rozumieć nie sama? Byłaś z Gregorem? Z Tomem? Ich też nie było w pokoju... Co robiliście, o czym gadaliście? - Lena ponownie się uśmiechnęła, po czym zaczęła przygwizdywać i zostawiła zdezorientowaną przyjaciółkę na łóżku.
Sama udała się na mały prysznic.
- Nie dziwię się facetom, zrozum tu kobietę... - po czym zamyśliła się.
Jej zaduma nie trwało jednak zbyt długo, gdyż do pokoju dziewczyn wparował nie kto inny jak szatyn.
- Hejka piękna. - po czym pocałował ją w usta chłopak.
- No hej, hej. - po czym westchnęła i zadała ponownie pytanie. - Zrozumieć kobietę ciężko, ale faceta? Szczyt możliwości...
- Słucham? - uśmiechnął się przyjaźnie Gregor.
- Nie nic, nic... - po czym chwyciła wyciągniętą dłoń szatyna i opuścili pokój.
Kiedy owa dwójka znalazła się już na parterze, Tom postanowił pójść po swoją ulubioną blondynkę. Ulubioną? A co z Kristie? Mało ważna jak na ten moment. Po chwili znalazł się już w mieszkaniu dziewczyn. Niestety nie zastał tam już nikogo. Westchnął i nagle… usłyszał śpiew dochodzący z łazienki. Postukał się ręką w czoło i ruszył w stronę drzwi od łazienki. Nie zastanawiając się co robi, nacisnął klamkę.
- Aaa!!! Thomas!!! – wrzasnęła Lena szybko naciągając bluzkę.
- Nic nie wiedziałem. – zaśmiał się.
- Mama nie nauczyła cię kultury?! Puka się…
- Lena o co tyle krzyku? Widziałam cię już bez bluzki. – powiedział, a dziewczyna się zawstydziła.
- Nie zmienia to faktu, że powinieneś zapukać… musze cię wytresować.
- Wytresować? A co ja jestem jakaś małpka?
- Moja małpka, jeśli pozwolisz. – uśmiechnęła się i podeszła do niego. – Idziesz małpeczko?
- Tiaaa… - udało mu się tylko wydusić i razem wyszli z łazienki.
Lena wzięła klucze i po chwili zamknęła drzwi. Odwróciła się do chłopaka i obdarzyła uśmiechem.
- Przepraszam, że ci tak do łazienki wparowałem.
- Nie ma sprawy.
- Na zadość uczynienie pozwolę ci zrobić z siebie tragarza. Wskakuj. – zaśmiał się odwracając plecami.
- Hmmm… no dobrze. – uśmiechnęła się i chwile potem była niesiona przez swoją małpeczkę tragarza.
Tom wybrał schody i po niedługim czasie byli już na parterze.
- Szybciej panie tragarzu. – śmiała się Lena poganiając swojego ogiera.
- Nie mogę już… - Tom również głośno się śmiał.
Kadra, która właśnie spożywała śniadanie głupio na nich spoglądała.
- A myślałam, że będziesz moim ogierem. – Lena ledwo co powstrzymywała śmiech.
- Ogierem powiadasz? – Tomowi zaświeciła się w głowie żaróweczka.
Tak to pomysł. Przyspieszył kroku i nagle… zatrzymał się jak wryty. Lena śmiała się, ale szybko przestała widząc, że coś jest na rzeczy. Tom puścił ją przez co wylądowała z powrotem na ziemi. Puściła jego ramiona i pytająco na niego spojrzała.
- Tom co… ooołł… - przerwała.
Oto przed nimi stała Kristina Cerncic. Ta sama… dziewczyna Thomasa.
- O żesz kurwa… - wyszeptała Ana, po czym wszyscy spojrzeli w stronę gdzie wskazywał jej wzrok.
Jednak nie to było najdziwniejsze. To nie Tom pierwszy ruszył przywitać się ze swoją dziewczyną tylko Madlen. Podeszła do blondynki i pocałowała ją w policzek.
- Kristie… miło, że przyjechałaś. Thomas na pewno się ucieszy… ł. Witaj w naszych skromnych progach. – uśmiechnęła się i natychmiast odwróciła na pięcie.
Zdziwienie na twarzy Kristiny było ogromne. Patrzyła jak postać Leny odchodzi, a niebieskie tęczówki szeroko otworzone wpatrują się w nią ze zdziwieniem.
- Fajnie, że mi w porę powiedziałeś… - Lena skierowała do Toma wymijając go i na sekundzie znalazła się przy stole.
Całą sobą starała się nie odwrócić wzroku. Widziała jak wszyscy co chwila spoglądają to na nią to na pozostałą dwójkę. Drżącą ręką sięgnęła po kubek z kawą. Ana położyła jej dłoń na ramieniu. Młodsza spojrzała w jej oczy. Żal i współczucie… tylko to w nich dojrzała. Po chwili usłyszała kroki… uderzenia wysokich obcasów o płytki. Wiedziała, że prędzej czy później się to stanie… Konfrontacja z panną K była nieunikniona. Zacisnęła mocno powieki. Spojrzała na Koffiego, który siedział obok i wyglądał jak męczennik. Pewnie wyglądała nie lepiej niż on w tym momencie. I właśnie wpadła na pomysł. Kubek, który trzymała w dłoni nagle wyswobodził się z uścisku i… upadł rozlewając swoją zawartość na koszulę Adniego, a potem uderzając o podłogę narobił huku. Lena słyszała każde odbicie bardzo dobrze. Nic innego nie mogła teraz zrobić. To był dobry pomysł. Na całe szczęście kawa nie była gorąca. Ciepła, ale nie gorąca. Koffi od razu syknął i odsunął krzesło. Wszystko działo się zbyt szybko.
- Oj, ale ciapa ze mnie… - udało jej się wydusić. – Chodź Andi jakoś ci to zapiorę, bo ci potem plama zostanie.
- Ale nie musisz. – odrzekł, ale widząc proszący jej wzrok natychmiast wstał.
- Siadajcie… my zaraz wrócimy. – rzuciła do Kristie i Toma starając się na nich nie spoglądać, wraz z Koffim ruszyli w stronę schodów.
Andreas nic nie mówił. I dobrze, bo Lena nie bardzo miała ochotę teraz z kimkolwiek rozmawiać.
- Dziękuję… - wydukała.
Koffi w geście wsparcia dotknął delikatnie jej dłoni. Madlen nie zareagowała. Po chwili otworzyła mu drzwi do pokoju. Zaprowadziła do łazienki i posadziła na krawędzi wanny.
- Rozbieraj się.
- Już?
- A kiedy?
- Myślałem, że przeprowadzimy grę wstępną. – uśmiechnął się chcąc ją troszkę rozśmieszyć.
Udało się. Na twarzy blondynki zagościł uśmiech. Podeszła do chłopaka i objęła go za szyję. Puściła oczko i sama zaczęła rozpinać mu koszulę. Koffi zrobił wielkie oczy, po czym zabrał dłonie dziewczyny i sam dokończył to co ona zaczęła. Po chwili stał już przed nią półnagi. Lena choć bardzo chciała nie mogła oderwać wzroku od klatki piersiowej chłopaka. Cóż… musiała to przyznać, choć z ciężkim sercem, iż Andi… ma lepiej wyrzeźbiony tors niż Thomas. Zabrała koszulę i włożyła pod wodę. Kofler patrzył na nią z niepokojem.
- Czy ty myślałaś, że ona nigdy nie przyjedzie?
- Jaa… myślałam, że jeszcze nie teraz…
- Lena, on nie zasługuje na ciebie… wiem, że go kochasz, ale on… przecież Tom ma dziewczynę. Może Kristie i nie jest wspaniała, ale go kocha, a on kocha ją.
- On jej nie kocha… - wyszeptała.
- Tak? Nie chcę nic mówić… i wiesz co? Nie powiem… Nie chcę tylko potem, żebyś przez tego dupka wypłakiwała sobie oczy. Czy ty jesteś ślepa?
- Andi przestań! Wiem co robię…
- Lena chodźmy dziś do kina. Zobaczysz, że nie będziesz chciała dziś z nimi siedzieć… Myślisz, że co oni będą robić jak się dwa miesiące nie widzieli? Przejrzyj na oczy dziewczyno… on jest poza zasięgiem. Nie mówię tego, bo chcę cię dla siebie czy coś… wiesz jak mi na tobie zależy. Mówię, bo nie chcę żebyś potem płakała… znów płakała… - Lena nadal szorowała koszulę.
Wiedziała, że Andreas ma rację. Ogromną… co ona sobie myślała? Że co? Że Thom rzuci Kristie dla niej? Oj głupia… Jak mogła być tak naiwna…
- Andi… jaa… - odwróciła się do niego.
- Nic nie mów… - podszedł do niej zbyt szybko.
Lena spojrzała brunetowi w oczy. Znów dziwne myśli nawiedziły jej głowę. Koffi martwił się o nią jak nikt inny. Zajmował się, współczuł, pomagał… był kiedy go potrzebowała. Prawdziwy przyjaciel… Nie mogła powstrzymać palących łez. Zacisnęła mocno powieki. Nagle poczuła jak czyjeś silne ręce dotykają najpierw jej policzków, potem ramion, a na końcu mocno przyciągają ją do siebie. Poczuła pod swoją twarzą czyjąś ciepłą skórę. Łzy popłynęły. Andi miał stuprocentową rację. Za bardzo już w to zabrnęła. Wiele oczekiwała od Thomasa, choć w głębi duszy dobrze wiedziała, że on nic nie może jej dać… poza przyjaźnią. To tak bolało.
- Dobrze Koffi… pójdźmy dziś do kina… - wychlipała.
Brunet mocniej ją przytulił, po czym nagle pocałował w policzek i wtem… No tak! Jeszcze tego brakowało.
- Len…. aaa… ooo… sorki… - to był Tom.
Stał w drzwiach jak sparaliżowany. Dwójka natychmiast od siebie odskoczyła. Cała trójka spoglądała na siebie nieufnie. Toma wypalała od środka zazdrość, Koffi czuł nieopisaną wściekłość, a Lena… ból! Ból, który rozrywał jej serce na drobne kawałeczki. Nikomu nie życzyła nieodwzajemnionej miłości. Nawet najgorszemu wrogowi. Ale to ona jako pierwsza się otrząsnęła.
- Tak, tak już idziemy… - powiedziała głośno i ruszyła w stronę blondyna. – Jeśli można… - dodała i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Spojrzała na Koffiego. Jego wyraz twarzy od razu się zmienił. Z wściekłości przeszła na współczucie. Lena się skrzywiła. Jedyne czego teraz nie potrzebowała to litości. Ruszyła w jego kierunku.
- Ale żeby nie było… kino owszem, ale jako przyjaciele. Nie oczekuj wiele ode mnie, bo wiesz jaka jest sprawa… nie będę ci niczego obiecywać, bo wiemy obydwoje doskonale, że żadnej obietnicy nie dotrzymam. A teraz masz koszulę. Powieź ją sobie gdzieś i no… ubierz się, bo mnie rozpraszasz. – wystawiła mu język.
- Dziękuję. – podszedł do niej i ponownie dzisiejszego dnia złożył na jej policzku pocałunek. – Ja Len niczego nie oczekuje prócz dobrej zabawy. – dodał i opuścił pomieszczenie.
Lena została sama. Westchnęła i postanowiła wrócić na śniadanie, choć wiedziała, że teraz i tak niczego już nie przełknie.
- A pomyśleć, że ten dzień tak pięknie się zapowiadał… cóż… życie… - pomyślała i wyszła.
Ale to był dopiero początek dnia. Gdy dziewczyna wyszła jej oczom ukazał się nie za ładny widok. Otóż Thomas wraz z Kristie namiętnie się całowali na korytarzu. Zabolało… Lena próbowała ukryć niezadowolenie, ale niestety… delikatnie się skrzywiła. Spuściła wzrok i zamknęła drzwi. Ruszyła korytarzem i starała się nie odwrócić. Wiele by dała żeby teraz zniknąć. Czuła na sobie ich wzrok i wredny uśmieszek blondynki. Choć do niedawna chciała z nią o niego walczyć, to dziś była już pewna, iż jest na przegranej pozycji… Trzeba zapomnieć o Thomasie… To jedyne dobre wyjście z tej sytuacji. Tylko… to tak bolało… Może gdyby Tom nie dawał jej wcześniej takich nadziei czy dziwnych znaków… gdyby dał jej spokój. Może ten ból nie był by aż taki silny. Teraz czuła jakby jej ktoś wyrywał serce… jak by je rozrywał. W głębi duszy cierpiała… krzyczała i płakała… ale nikt nie mógł jej usłyszeć. Powstrzymywała łzy, chciała być silna. Ścisnęła pieści. Przyspieszyła kroku i po chwili zasiadała już do stołu. A Thomas… nadal ostro ślinił się ze swoja dziewczyną. Dziwne to było dla niego. Całując ją, nie czuł już tego co kiedyś. Ale jak zobaczył Len w ramionach Andiego… chciał ją zdenerwować. Wiedział, to złe, ale nie mógł się powstrzymać. Po chwili chrząknięcie spowodowało odskoczenie od blondynki. Przed nimi stał Andreas. Po minie można było stwierdzić, że jest bardzo zły. Thomas wymownie na niego spojrzał. Koffi przewrócił oczami i ruszył dalej, a pozostała dwójka zniknęła za drzwiami do pokoju chłopaków. Lena w tym czasie popijała nową kawę. Nie miała ochoty jeść, choć Ana bardzo ją do tego namawiała. Bardzo współczuła teraz przyjaciółce. Greg też nie był zbyt wesoły. Wszystkich zmartwił i przytłoczył przyjazd Kristie, bo cóż… nie okłamując się… nikt jej za bardzo nie lubił. Andi dołączył do reszty i śniadanie w końcu mogło się kończyć. Kiedy każdy się najadł, wszyscy razem ruszyli po sprzęty. Wypadało teraz iść na trening od tak dawna wyczekiwany. Ana i Len nie uśmiechało się towarzystwo panny K, ale cóż… przecież jej nie zostawią. Cała kadra się spakowała i razem ruszyli w stronę skoczni. Na samym początku szła Ana i Greg. Chcieli potowarzyszyć Lenie, ale blondynka dobrze wiedziała o zamiarach Grega, dlatego nie chciała im przeszkadzać. Ruszyła chwilę za nimi, ale nim się obejrzała coś, a raczej czyjaś ręka splotła dłoń z jej drobnymi palcami w mocnym uścisku. Mimowolnie serce zaczęło jej szybciej bić, nawet wtedy kiedy okazało się, iż był to Kofler. Koffi… człowiek, który teraz, w tych najgorszych dla niej chwilach najbardziej się nią przejmował. Przesłała mu uśmiech i razem ruszyli za oddalającą się parą. Thomas widząc trzymających się za ręce Andreasa i Madlen, wściekł się. Założył narty na ramię i objął Kristie ramieniem. Po chwili i oni kroczyli drogą ku Bergisel. Od hotelu trasa do skoczni nie była daleka. Lena spędzała ją wraz z Koffim, Ana z Gregorem, a Thomas ze swoją dziewczyną. 2 pierwsze pary bardzo dobrze się dogadywały, panowała wśród nich atmosfera śmiechu. Tymczasem Thomas wpuszczał słowa Kristie jednym uchem, a wypuszczał drugim. Brakowało mu dziewczyny jednak po raz pierwszy dziwnie czuł się w jej towarzystwie. Na jakiekolwiek pytania lub wypowiedzi Kristie przytakiwał lub mówił suche nie czy tak. Blondynka nie kryła swojego nie zadowolenia. Postanowiła więc przemilczeć resztę drogi.


- Ane mam pytanko wiesz? - zaczął szatyn pytając Ane.
- Cóżeś wymyślił człowieczku? - zaśmiała się blondynka.
- A gdybyś tak otrzymała ode mnie zaproszenie na miłe spędzenie tego wieczora i nocy? - zaczął niepewnie chłopak przegryzając wargi.
- Hmmm wieczór? Noc powiadasz? No dobrze myślę, że tak. - uśmiechnęła się Ana.
- Nie stracisz. Wobec tego dziś jedziemy do Fulpmes, do mojego domu.
- Do twojego domu? Na noc?! - na ustach blondynki pojawił się mocny uśmiech.
- Zgadza się. Więc jak nie zmieniasz decyzji?
- A mam wyjście? – ponownie zaśmiała się Ana.
- No to świetnie, wszystko ustalone. - zatarł ręce Gregor, po czym pocałował blondynkę.
Pod samą skocznią drużyna postanowiła udać się przyszykować. Ana i Lena życzyły powodzenia chłopakom by te skoki były jak najbardziej udane natomiast Kristina jak na pokaz ucałowała Thomasa. Lena jednak wymieniła się przyjaznym uśmiechem z blondynem i chwyciła jego dłoń. Całej scenie przyglądała się panna Kristina. Nie pozostawiało złudzeń, że Lena działa jej na nerwy. Thomas z pozostałymi chłopakami ruszył z uśmiechem w stronę budek. 3 blondynki z niecierpliwością oczekiwały kolejnych skoków. Ana widząc nieprzychylnie spoglądającą Kristinę, miała ochotę ją ubić. Jak można być tak ślepym i jeszcze nie przejrzeć... Wiedziała, że między Thomasem a Kristiną nie będzie tak jak było na początku... Jeszcze te jej nagłe pojawienie. No na serio nie miała kiedy... Ana postanowiła działać, albo zniechęci Kristinę albo jej brat w końcu zepsuje swoje różowe okulary miłości i zmieni partnerkę.
- Lenka, a właśnie miałam cię o coś spytać... - zrobiła pokazową minę, po czym usłyszała zdezorientowany głos najmłodszej.
- Tak?
- Powiedz mi jak to jest spędzić nockę z moim bratem? - po chwili spojrzały na nieco zdezorientowaną Kristinę, po czym nie kryjąca zdziwienia Lena odpowiedziała.
- Nocka? Upojna, bardzo gorąca, wręcz ekscytująca... Ahhh muszę powiedzieć Thomowi, że chcę jeszcze... - powiedziała patrząc ku Bergisel Lena, która chyba pojęła w końcu o co chodzi Ane.
- Ahhh więc mówisz, że jeśli chodzi o sex nie ma sobie równych? - podkręcała śrubę starsza z przyjaciółek.
- Sex? - zaśmiała się Lena, po czym kontynuowała. - Thomas jest najlepszym ogierem w łóżku, tego mu było trzeba!
Kristina przetarła ręce, miała ochotę opuścić te 2 wstrętne gówniary jednak się powstrzymała. Nie, nie da im tej satysfakcji. To ona miała przewagę w końcu ona była dziewczyną Thomasa. A sex? To się jeszcze przeciwko nim obróci. Pomyślała Kristina, po czym spojrzała w górę Bergisel gdzie zaczął się pierwszy trening. Pierwszy trening upływał w szybkim tempie. Każdy ze skoczków mógł być praktycznie zadowolony ze skoków, no może prawie każdy. Największe powody do radości miał Gregor. Skakał u siebie, a skoki były bardzo udane. Wraz z Andersem Jacobsenem miał okazję wygrać ten trening. Na 3 miejscu uplasował się Wuff. Najbardziej doświadczony z ekipy cieszył się, iż uzyskał równą formę. Po tylu latach wreszcie wychodziło tak jak trzeba. To bardzo motywowało do dalszej pracy. Dla Thomasa skok na odległość 127,5 m oznaczało pozycję za swoim starszym kolegą czyli 4. Najgorzej wypadł Andi, któremu nie pozwalała się skupić myśl o Lenie. Przecież chciał dla niej jak najlepiej, ale potrafił docenić też to jak wyjątkową jest przyjaciółką. Po 1 treningu każdy postanowił udać się do budki skoczków. Atmosfera w drodze do niego nie była zbytnio przyjemna. Wszyscy odczuli na własnej skórze obecność panny Kristiny. Ane pociągnęła do przodu Grega, potem wpuściła Thoma i Andiego, po czym gwałtownie trzasnęła drzwiami. Nic nie było by w tym dziwnego, że trzaska nimi i je zamyka, przecież nikt nie mieszka w tramwaju. No właśnie, ale… W domku był każdy prócz Kristiny. Trzask spowodował opadnięcie zalegającej warstwy śniegu i to wprost na... blondynkę, która zamierzała wejść do królestwa zawodników. Śniegu było sporo niestety nie obyło się bez wywrotki. Thomas spojrzał nagle po wnętrzu domku.
- Zaraz, zaraz gdzie jest Kristina? - jego wzrok zaległ na postaciach dwóch blondynek.
- Zaginęła w akcji. - zaśmiała się ironicznie Ana.
Jak widać miała rację. Thomas ku nie zadowoleniu wszystkich otworzył drzwi domku. Ku ich zdumieniu przed nimi ukazał się przekomiczny widok panna K spoczywała na ziemi. Widząc to, blondyna zamurowało.
- Może byś mi łaskawie pomógł? - Ana wybuchła śmiechem.
Wiedziała, że to stało się przez to trząśnięcie drzwiami, ale że uzyskają aż taki efekt? Na ustach pozostałych skoczków również zagościł uśmiech. Thomas szybko podał rękę swojej dziewczynie, po czym wpuścił ją do domku. Spojrzał porozumiewawczo na Ane to na Len, po czym zajął się swoją dziewczyną. Kristina spojrzała na dwie dziewczyny w domku i z krzywą miną powiedziała.
- Dzięki bardzo wiesz? Jesteś tak samo dobra jak ta mała... - Ana uśmiechnęła się udając, że nie wie o co chodzi.
Postanowiła, że jeśli Lena jest na razie nieszczęśliwa i tyle wycierpiała przez tą pustą laskę to ona też szczęśliwa być nie może z jej bratem.
Wszyscy po chwili opuścili domek, gdyż za chwilę każdy z nich miał oddać swój drugi skok przed kwalifikacjami. Chłopcy pozostawili trzy blondynki przy zeskoku i podążyli w stronę Bergisel by oddać swój 2 skok. Ana wraz z Leną pogrążyły się w rozmowie. Olewały pannę Kristinę tak jak tylko potrafiły najlepiej. Po co się nią przejmować. Ana opowiadała Lenie jak się ma sytuacja z Gregorem. Na ich nieszczęście w rozmowę się wgarnęła Kristina.
- Swoją drogą Ane czarujesz, czarujesz, a jakoś nie słyszałam byście już formalnie razem byli...
- Oj weź się lepiej odczep to nie twoja sprawa. Oni są szczęśliwi w porównaniu do ciebie. – zaczęła bronić ich Lena.
- Odezwała się obrończyni uciśnionych. - zaczęła kpić Kristina.
Ane faktycznie zabolało... Trafiła w czuły punkt i wiedziała, że mimo wszystko ma rację... Już dawno mogli być razem... Była pewna swoich uczuć, Gregor to odwzajemniał, dlaczego więc jeszcze nie zrobił tego kroku? Ane wzdrygnęła się jednak i odsunęła myśli na bok po kolejnym starciu dwóch blondynek.
- Swoją drogą wiesz ten twój sex z Thomasem... Hmmm chyba miał jakiś kryzys, a poza tym wiesz co? On lubi czasem takie skoki w bok. A ty to taki epizod pewnie...
- Jak śmiesz! - krzyknęła nagle Ana.
Miała dosyć jak ta pusta lala oczernia jej brata.
- A może powiesz mi, że tak nie jest? Oj Ana pozbawmy się złudzeń, twój brat nie jest świętoszkiem! - powiedziała Kristina.
- Masz jednak coś z garem! Nie wasz się mówić tak o moim bracie booo...
- Ane nie warto... - powstrzymała ją Lena.
Mimo, iż sama miała ochotę przywalić Kristinie lub zrobić coś co powinna zrobić dawno... Jednak wiedziała, że to będzie za proste zdecydowanie... 2 trening zleciał tak szybko jak pierwszy. Wyniki nie były już tak doskonałe jak chwilę temu, ale można było z optymizmem patrzeć w przyszłość. Blondynki nawet nie zdążyły obejrzeć skoków. Udawały tylko wciągnięte w tematykę i chwaliły każdy... Nawet najgorszy skok. Ponownie najlepszy na skoczni Bargisel okazał się Anders Jacobsen. Norweg swoimi skokami pokazał, że warto wierzyć w sukces i bez wątpienia w dalszym ciągu planował walczyć tu o jak najlepszą lokatę. Najlepiej z Austriaków ponownie zaprezentował się Greg, któremu radość przysłaniała oczy. Teraz tylko czekał na odpowiedni moment. Skoki przed własną publicznością i widok śmiejącej się twarzy blondynki. Thomas skoczył tyle samo co Wuff co pozwoliło im zająć 10 lokatę. Nie były to idealne skoki, ale też nie najgorsze. Z kolei bardzo nie zadowolony był Andreas.
- No w cholerę jasną... Czy ten dzień musi być taki... - zaczął mówić członek klubu Sv Bergisel, po czym jego wypowiedź skończyła Lena.
- Tak przyjemnie się zapowiadający. - uśmiechnęła się, po czym uspokoiła Koflera myślą o wspólnym spędzeniu dnia dzisiejszego.
Kiedy po udanych treningach, Ana z Gregiem pożegnali się ze wszystkimi, a szczególnie z Len… ona biedna została sama. Ana miała wątpliwości czy powinna ją samą zostawiać, ale na prośbę przyjaciółki postanowiła zająć się sobą. Madlen po odejściu przyjaciół nie miała wielkie ochoty zostawać tu i znosić towarzystwo Kristie, ale… z powodu Koffiego postanowiła zostać. Do kwalifikacji - bardzo ważnych dziś, w których Gregor w sumie i tak nie musiała brać udziału zostało sporo czasu, więc wszyscy całą ekipą udali się do domku skoczków. Brunet ponownie dzisiejszego dnia wziął młodszą za rękę i doprowadził do samego budynku. Za nimi szedł Tom. To co on czuł nie dało się opisać. Wściekłość, zazdrość… krew pulsowała mu w żyłach. Czasem sam nie zauważał co robi. W pewnym momencie tak mocno ścisnął rękę swojej blondynki, że ta aż pisnęła z bólu. Kristie widziała, że coś niedobrego dzieje się z jej chłopakiem. A to za sprawą oczywiście Leny. Widziała jak na nią patrzy… w sumie nie spuszcza jej z oka. Śledzi każdy jej krok, a to się pannie K nie podobało. Kiedy doszli do domku, szczególnie uważała na co staje i pod czym staje. Po ostatniej przygodzie nie miała ochoty na większe ekscesy. Thomas wprowadził ją do pomieszczenia, po czym wrednie spoglądając na Len, która wraz z Koffim stała przed budynkiem, trząsnął mocno drzwiami. Madlen bezradnie spojrzała tylko na Koffiego. Czy ona robiła coś złego? Dlaczego Tom tak reagował? Nie miał podstaw… fakt… może i chciała żeby był zazdrosny, ale… to głupie. Oboje się ranią nawzajem.
- Wchodzimy? – zapytał po pewnym czasie brunet.
- Wolałabym nie, ale ty idź rozgrzej się. W końcu to bardzo ważne dla ciebie kwalifikacje.
- Oj tam… nie ma nic ważniejszego niż przyjaciele.
- Nie, naprawdę Andi ja sobie poradzę. – ale nic nie wskórała.
Kofler tkwił przy niej jak obrońca. Nie opuszczał jej nawet na chwilę, ale… w końcu przyszła pora na skok kwalifikacyjny. Lena cmoknęła delikatnie Koffiego potem Maschta i Wuffa, po czym życzyła im dalekich lotów. Na Toma spojrzała tylko, a on? Uśmiechnął się do niej głupio. Podeszła nagle do niego Kristie i namiętnie go ucałowała. Lena uniosła tylko brwi i szybko się odwróciła chcąc jak najszybciej opuścić to miejsce. Ruszyła ku trybunom, ale panna K szybko ją dogoniła.


Ane i Gregor opuścili teren skoczni. Dla nich ten dzień tutaj już dobiegł końca. Tym razem młody zawodnik postanowił zrezygnować z kwalifikacji i poświęcić resztę dnia ukochanej. Oczywiście miał taką możliwość, gdyż był w czołówce PŚ. Chwycił blondynkę za rękę i w nieco lepszych nastrojach podążyli w stronę miejsca zakwaterowania. W nim szatyn wraz z blondynką poszli przyszykować jej najpotrzebniejsze rzeczy.
- Weź to... - pokazał elegancki, ale dość skromny strój Gregor.
- Chciałbyś co marzycielu? - uśmiechnęła się Ana, po czym wrzuciła to na dno swojej torby.
- Obiecuję, że nie będziesz się nudzić.
- Tak z tobą to ja nigdy się nie nudzę. Zresztą jak dorwie mnie twoja mamuśka i siostra to wiesz...
- Świetne są nieprawdaż? - uśmiechnął się Greg.
- Oj tak... tylko wiesz, dziwnie się czuje jak mówią na mnie dziewczyna...
Gregor pośpiesznie zmienił temat.
- To co gotowa?
- Yyy jeszcze nie, pójdę się przebrać...
- Przebrać? Przecież wyglądasz prześlicznie. - blondynka uśmiechnęła się.
Wiedziała, że jego słowa są szczere, ale postawiła jednak na swoim. Tymczasem postanowili, że Ana odwiedzi łazienkę, a on zadzwoni po taksówkę, która zabierze ich do Fulpmes. Blondynka bardzo starannie się przygotowała na tą okoliczność. Dres został zamieniony w elegancki strój, a makijaż nieco poprawiony. Po raz kolejny spojrzała w lustro i kiedy uznała, że jest już wystarczająco dobrze przygotowana na wizytację u rodziny Grega opuściła pomieszczenie. Szatyn kończył właśnie rozmowę.
- I jak? - uśmiechnęła się obracając Ana.
Zdecydowanie go wmurowało... Bowiem jeszcze przed chwilą myślał, że wygląda pięknie, a teraz brakowało mu słowa.
- Bomba... - po czym musnął jej policzek i biorąc jej torbę, opuścili hotel.
Tam czekał już upragniony samochód. Para usadowiła się na tylnej kanapie i zleciła odpowiedni kierunek kierowcy.


- Czemu nie zaczekałaś? – odezwała się nagle Kristina niespodziewanie wychodząc zza pleców Leny.
- Na kogo?
- Hallo! Na mnie?
- Aaa… nie widziałam żebyś była zainteresowana…
- Ohh… o to chodzi. Wiesz Lena szczerze cię nie lubię, ale nawet dla wrogów mogę czasem być miła.
- Fajnie, że traktujesz mnie jak wroga.
- Mniejsza o to… nie uważasz, że warto by dać Koffiemu szansę?
- Szansę? – Len starała się odpowiadać zdawkowo.
- No wiesz… widzę jak mu zależy… na tobie…
- Andi to tylko mój przyjaciel.
- Słuchaj, a może warto by tak…
- Słuchaj Kristie! Zajmij się swoim życiem ok? Od mojego wara i nie powinnaś się interesować.
- Dobra sorry… widzę masz okres przed miesiączkowy. – kpiła.
Lena nie zrobiła sobie z tego nic. Starała się nie zwracać na nią uwagi, choć niestety… blondynka bardzo jej to uniemożliwiała. Co chwila nawijała coś o Thomasie, czego Madlen miała po dziurki w nosie. Nie mogła się szczerze doczekać skoku Andreasa, po którym mogła by opuścić teren skoczni. Ale zanim on miał nastąpić musiała się chwilę pomęczyć.
- Słuchaj Kristie! Nie jesteś moją koleżanką, ba! Nawet znajomą nie jesteś… to, że tu stoję nie znaczy, że jest mi to na rękę. Myślisz, że co? Przyjedziesz i popsujesz relacje między mną a Tomem? Grubo się mylisz… To co nas łączy jest głębokie i byle lala tego od tak nie zniszczy! Proszę cię więc zamknij swoją jadaczkę, bo więcej nie zniosę twojego jazgotu! Dziękuję… - Kristie otworzyła szeroko oczy.
- Jak się wyrobiłaś… jeszcze kilka tygodni temu nie byłaś taka pyskata. – Lena puściła uwagę mimo uszu.
Kristina więcej się nie odezwała choć miała jeszcze wiele do powiedzenia. Uznała jednak, że to nie był odpowiedni momentu. Za dużo ludzi i Tom, który zaraz się pewnie przy nich znajdzie. Wpierw jednak tego zaszczytu doznał Koffi. Jego skok nie był najlepszy, ale jak Lena wcześniej go utwierdziła w przekonaniu, że dzień jednak jest miły nie przejmował się odległością. Chciał jak najszybciej skoczyć i znów zobaczysz jej piękne niebieskie oczy. Marzenie szybko się spełniło. Skok dał mu kwalifikacje, a blondynka nagrodziła go cmokiem w policzek. Andi zmierzył tylko wzrokiem swoją niegdyś wspólniczkę, po czym wziął Madlen za rękę i razem ruszyli w stronę domku skoczków. Tam chłopak szybko się przebrał i z całym jego sprzętem ruszyli z powrotem do hotelu aby się przygotować na wspólne wyjście do kina.


Trasa do domu Gregora nie była daleka więc mogli spokojnie porozmawiać przed wizytą. Ana oparła głowę na ramieniu szatyna. Bez wątpienia było jej dobrze jednak zanim mieli dojechać do domu Schlierenzauerów postanowiła szczerze porozmawiać z szatynem.
- Greguś... - zaczęła nieśmiało dziewczyna.
- Tak kochanie? - Kochanie… na samą myśl tego słowa zrobiło się jej przyjemnie.
I wypowiedziane z jego ust... To tak pięknie brzmiało. Postanowiła jednak wyrwać się z myślenia i zacząć swobodną rozmowę.
- Greg wiesz co, zapomniałam spytać... Nie było cię rano w pokoju... Byłeś z Leną i Thomasem... O czym rozmawialiście? I czemu mnie nie zabraliście?
- Ane wiesz tak słodko spałaś, że postanowiliśmy dać ci wypocząć... Jesteś taka urocza gdy śpisz. - chłopak zaczął czarować blondynkę.
- A o czym rozmawialiście?
- Długa historia...
- Mamy czas przecież, Gregor mamy czas...
- O życiu Ane, o życiu.
- A co przez to rozumiesz?
- Boisz się? - spojrzał na nią Gregor, chyba chcąc uniknąć kłopotliwych pytań.
- Boje? Czego...
- Tej wizyty... Widzę, że jednak czujesz się trochę niepewnie...
- Szczerze? Trochę tak...
Chłopak zaczął głaskać jej głowę. Wiedział, że chwila prawdy niedługo się pojawi... Ale oboje tego pragnęli.
- Gregor... - ponownie zaczęła blondynka. - A czy ty mnie lubisz? - wyszczerzyła ząbki Ana.
- Nawet sobie nie zdajesz sprawy jak bardzo cię lubię i… pragnę... - szepnął jej do ucha, na co ona szybko odpowiedziała.
- A dlaczego... Dlaczego nie jesteśmy jeszcze razem...
- Kochana musimy wysiadać... - co było w zupełności prawdą.
Taksówka zatrzymała się przed posiadłością, gdzie wychowywał się młody zawodnik.


Lena właśnie stała przed lustrem i zastanawiała się nad bluzką. Gdyby była tu Ana nie miała by z tym problemu, no ale cóż… ona pewnie tam gruchała teraz z Gregorem i mimowolnie na ustach młodszej pojawił się uśmiech. Przez chwile nagle wpadł jej do głowy pomysł… głupi pomysł, gdyż miała zamiar iść do pokoju obok i zapytać o zdanie Kristinę. Cóż, w końcu ona też była kobietą, ale Madlen uznała w porę, iż jest to bardzo zły pomysł. Odrzuciła na chybił trafił jedną z koszulek i szybko się ubrała. Poprawiła włosy, makijaż i była gotowa. Teraz pozostało zaopatrzyć torebkę i mogła czekać na Koffiego. On pojawił się dość szybko, bo dziewczyna nie zdążyła nawet zamrugać, a już jego głowa znalazła się w futrynie.
- Gotowa?
- Tak tylko… jeszcze chwileczka. – zawołała, włożyła do torebki wszystkie potrzebne rzeczy, po czym zabrała płaszcz i klucz i ruszyła do chłopaka.
Zamykając drzwi, ucałowała bruneta i właśnie w tym momencie z pokoju obok wyszedł Thomas. Spojrzał na dwójkę szeroko otwartymi oczami, ale nic się nie odezwał… do czasu.
- Wychodzicie gdzieś? – zapytał.
- Tak. - odrzekł zdawkowo Andreas łapiąc Len za dłoń.
- Można wiedzieć gdzie porywasz moją Len?
- Wiesz Tom chyba panna K cię woła. – odezwała się Madlen.
- Panna K?
- Twoja szanowna dziewczyna… na razie. – odpowiedziała na odczep się i pociągnęła bruneta za rękę.
Koffi tylko się do niej uśmiechnął, po czym razem opuścili teren hotelu. Kino nie było daleko, a droga prosta i przyjemna. Chwilami czuli się niezręcznie, ale Andi starał się rozładować napięcie swoimi żartami. Madlen dobrze czuła się w jego towarzystwie. Bezpiecznie i komfortowo. Nie musiała nikogo udawać, a nigdy tego nie robiła. Koflerowi udawało się ją rozśmieszyć nawet wtedy, kiedy wcale nie było jej do śmiechu. Był jak dobra dusza. Dobrzy by było mieć go przy sobie zawsze… zawsze… to takie duże słowo. Ale… może warto dać mu szanse? Ale co potem jeśli jednak to nie wypali? On będzie cierpiał, a ona? Nie, bo nawet teraz była pewna, że nigdy nie przestanie kochać Toma nawet gdyby bardzo chciała. A może jednak? Koffi bardzo chce, a co ona może stracić? Bo przecież nawet gdyby nie wyszło nadal będą przyjaciółmi prawda? Sama nie wiedział co teraz ma myśleć. Z jednej strony Koffi, któremu zależy, który chce się nią opiekować, dawać szczęście, który chcę ją... kochać… mimo tego, że wie, iż ona nigdy go nie pokocha… z drugiej Thomas… chłopak, któremu Lena oddała serce dożywotnio i bezapelacyjnie, który nie jest jeszcze dojrzały do prawdziwego związku, który pragnie jej tylko i wyłącznie fizycznie i który nie jest zdolny do zerwania ze swoją dziewczyną dla niej… Thomas, który sam nie wie czego chce… a z trzeciej? Samotność… ciemna, głupia, straszna samotność.
- Lena? – z rozmyślań wyrwał ją głos.
- Tak?
- Nie słuchałaś?
- Eee… słuchałam…
- Nie słuchałaś.
- Przepraszam, zamyśliłam się…
- Co on ma czego ja nie mam? – wypalił.
- Co?
- Odpowiedz…
- Koffi ja…
- Odpowiedz.
- On ma… moje serce…
- Taaa… tego nie uda mi się zdobyć, ale zawsze mogę być blisko.
- Przepraszam cię Koffi.
- Nie przejmuj się… wchodźmy już do środka. – oznajmił i przepuścił młodszą w drzwiach.


Ana wzdychnęła, czekając aż szatyn ureguluje należność stała obok taksówki. Serce podchodziło jej do gardła... Bała się przyznać, jego rodzina? Owszem miła... Okrzyknęli ich już parą jednak wcale tak nie jest... Ruszyła obok Gregora jak na skazanie. Panika? Możliwe... Postanowiła się jednak zebrać i udawać, że wszystko jest idealnie. Oczywiście u wejścia czekała już na nich pani Angelika.
- Witajcie drogie dzieci. - uśmiechnęła się szeroko matka Gregora, po czym przepuściła gości przodem.
- Dzień dobry mamo. - powiedział chłopak całując matkę w policzek.
Zawsze był takim pełnym członkiem rodziny. W domu zawsze czuł się najlepiej... Tego mu brakowało będąc w innych krajach. Jednak teraz byli wszyscy, rodzina i dziewczyna, z którą zamierzał spędzić resztę swojego życia... Wszyscy, których kochał... Angelika pośpiesznie zaprowadziła ich do kuchni. Zapach obiadu i ta przyjemna rodzinna atmosfera... Ana uśmiechała się nieśmiało i wciąż słuchała różnych zacnych opowieści z życia Schlierenzauerów. Uśmiechała się jednak w środku tłumiąc pewien żal... Chyba na to wszystko zwróciła uwagę Gloria siostra szatyna.
- Wiecie co, może ja pokaże Ane pokój, w którym będzie spała co?
- To dobry pomysł. - uśmiechnęła się blondynka, po czym wraz z Glorią ruszyły na górę.
- Chyba jesteś trochę zakłopotana... Takie mam wrażenie... - powiedziała dziewczyna.
- Słucham? - powiedziała nagle oderwana od myśli Ane.
- A nic... nieważne. O tutaj będzie twój pokój. - uśmiechnęła się, po czym pozostawiła Ane sam na sam ze swoimi myślami.
Rzuciła się na łóżko i nałożyła swojego Ipoda, teraz nikt nie będzie jej przeszkadzał... Będąc w tym domu, poczuła ponownie atmosferę pełną miłości... W ekipie było raźnie, ale... Ale ta rozłąka z rodziną była nie do zniesienia... Miała Thomasa, ale to tylko 1/4 jej pozostałej rodziny... Do tego ten dom... Tu żyje kochająca się rodzina... Co ona właściwie tu robi? Kim jest, że tu spędza czas? Po co tu przyjechała? Każdy uważa ją za dziewczynę Gregora. Wcale jednak tak nie jest... Byli tylko przyjaciółmi... A chłopak? Czy on wykaże jakąś inicjatywę? W taksówce powiedział, że ją lubi... Bardzo? Ale co z tego... Chciała jednak zdecydowanie więcej... A Lena? Co ona teraz robi? Miała nadzieje, że Innsbruck jakoś ich połączy ale... Te pojawienie się panny K... Szczerze wolała być obok przyjaciółki. Jej myśli ponownie zbiegły się wokół Gregora... Zaczynała mieć z tym mały problem... Kiedy chciała o kimś innym przed jej oczyma był tylko on... Co on sobie wyobraża? Może ma w tym jakiś cel? Poznała go dogłębnie jednak wciąż brakowało jej tej bliskości... Skrzywdzi ją? To było jedyne pytanie, na które zamierzała odpowiedzieć nie. Była tego w 100 % pewna. Miała jednak nadzieje, że ta znajomość szybko przerodzi się w miłość wzajemną. Przed oczami ukazał jej się obraz szczęśliwej dziewczyny, obok której był ten jedyny... Ona wiedziała, że przy nikim innym nie ułoży sobie życia... Tak samo jak Lena musi być z Thomasem tak samo ona musi być z Gregorem... Chwilę zamyślenia przerwał jej Gregor, który położył się na jej łóżku i musnął jej policzek.
- Coś się stało? Opuściłaś nas na trochę dłużej...
- Niee skądże... Wracajmy na dół. - mimo wszystko postanowiła dać szanse tej rodzinie.
Oni od początku ją polubili. Może i ona powinna się przyzwyczaić do częstszych wizyt? Czemu nie. I z optymizmem ruszyła wraz z chłopakiem na sam dół.


W Innsbrucku, w jednej z sali filmowych siedziała pewna dwójka. Ostro zapatrzeni w ekran zajadali się popcornem. Dobrze, że to była Austria i ojczysty język, a nie tak jak w przypadku Ane i Grega, kiedy to zachciało im się kina w Norwegii. Madlen czuła się swobodnie. Chociaż na chwilę mogła zapomnieć o bólu jaki sprawiał jej Tom. Całkowicie nie mogła go zrozumieć. Mówił jej wiele rzeczy… kłamstw! Co z tego, że do wczoraj chciał się rozstać ze swoją dziewczyną… co z tego, że chciał ją zdradzać… że chciał być z Len… że chciał ją całować i kto wie co jeszcze! Co z tego skoro wcale nie miał zamiaru zostawiać Kristie. To było najdziwniejsze i najbardziej bolało. A co gorsza… Lena widziała, że tak będzie. Gdzieś w podświadomości coś jej mówiło, że nigdy nie będzie mogła być z nim szczęśliwa. Westchnęła. Spojrzała na Koffiego. Człowieka, który całym sobą starał się ją ochronić przed wszystkim złem tego świata. Szczególnie przed cierpieniem… przed swoim kumplem Thomasem. Nagle ich wzrok się spotkał. Brunet się uśmiechnął, po czym wziął Madlen za rękę. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech oraz gest, po czym oparła głowę o jego ramię. Nie wiedziała jak mogłaby mu teraz za to wszystko podziękować. Jak mogłaby się odwdzięczyć… Choć w sumie było coś co mogła dla niego zrobić. Jedyna rzecz, której od niej tak pragnął i której zarazem nie mógł dostać. To była oczywiście miłość dziewczyny. Ale gdyby się tak postarać? Może udało by im się zbudować piękny związek, a na uczucie przyszedłby czas. Mówi się często, że miłość przychodzi z czasem… tylko czy blondynka chciała tego? Czy chciała? Nie umiała odpowiedzieć sobie na to pytanie jednak była gotowa to zrobić. Była gotowa uszczęśliwić Andreasa… własnym kosztem? A kto powiedział, że byłaby z nim nieszczęśliwa? Właśnie! Nikt. Uśmiechnęła się mimowolnie na myśl o związku z Koffim. Mocniej ścisnęła jego rękę, po czym znów skupiła się na filmie, który niebawem się skończył. W dobrych nastrojach opuścili salę, po czym wyszli na zewnątrz. Było już dobrze po 18, a Innsbruck opanowała noc. Dziś nie wiadomo dlaczego niebo było zachmurzone i wiał silny, zimny wiatr. Jakby pogoda zapowiadała burzę z piorunami. Może odzwierciedlała sytuację w jakiej znalazła się dziewczyna, a może zwiastowała nowe kataklizmy? Lena doszukiwała się dziwnych znaków. Kiedy stwierdziła, że oszalała, postanowiła jednak zająć się rozmową z Koffim. On był jakoś nad dziw cichy teraz. Szedł obok i patrzył w buty. Coś go gryzło? Najwyraźniej. Madlen postanowiła to zmienić.
- Ej Koffi co jest? Gdzie się podziało twoje poczucie humoru?
- Uleciało razem z tą piękną pogodą.
- Eee… dziękuj, że deszczu nie ma.
- Masz rację… to był udany wieczór.
- Tak to prawda, ale coś czuję, że nie jesteś do końca zadowolony.
- Nie o to chodzi.
- Więc o co?
- Nie potrafię go zrozumieć! Dlaczego on jest takim egoistą i dupkiem? Kretynem, idiotą…
- Przestań Koffi. To moja wina, bo sobie wyobrażałam nie wiadomo co.
- Że co słucham? Lena proszę cię… myślisz, że nic nie było widać? Przez ostatnie dni gruchaliście lepiej niż Gregor z Ane.
- Ohh…
- Thomas jest moim przyjacielem i znam go bardzo dobrze… mogłem cię wcześniej ostrzec, ale nie potrafiłem widząc jak bardzo go… kochasz…
- Koffi…
- Nie Len, nic nie mów. Pomilczymy przez chwilę?
- Jasne. – powiedziała łapiąc go za rękę.
Czuła się okropnie. Nie wiedziała, że aż tak mu zależało… że aż tak go tym wszystkim rani. Dlaczego życie musi być takie trudne? Z takim pytaniem boryka się nie jeden człowiek, ale raczej nikt nie potrafi na nie odpowiedzieć. Cisza trwała do samego hotelu. Nie chcieli rozmawiać. Czasem słowa mniej znaczą niż cisza… to ona mocniej trafia do człowieka niż mocne słowa. Wsiedli do windy. Ode chciało już im się schodów, bo szczerze mieli ich już serdecznie dość. Wysiadając, minęli się ze śmiejącymi się Loitzlem i Kochem. Para dziwnie na nich popatrzyła na co owa dwójka jeszcze mocniej się roześmiała. Po chwili zniknęli za drzwiami. Lena spojrzała pytająco na Andiego na co ten tylko wzruszył ramionami. Ruszyli dalej. Podchodząc do drzwi od pokoju dziewczyn, zdali sobie sprawę co spowodowało śmiech na ustach mijającej dwójki. Lena spojrzała przestraszona, a raczej zdruzgotana na Koffiego na co on tylko przymknął oczy…


~~~


Kochane nasze!


Witamy Was kolejnym rozdziałem tej zawilej historii Austriackich skoczków narciarskich :) Jakie wrażenie po przeczytaniu? Kogo macie ochotę bardziej rozszarpać, Kristie czy Thomasa? xD Szczerze to chyba już nie mamy sił czytać jak bardzo Morgi Was zawodzi... Miejmy nadzieję, że w porę się ogarnie... bo już 21 rozdział! ;D Hmmm... takie pytanko: Jak myślicie, co tak zaszokowało Madlen i Andreasa??


A z innej beczki... Gregor? Czy w końcu poczyni jakieś kroki do "zalegalizowania" związku z Ane? Jak myślicie, co przyniesie dla tej dwójki pobyt w rodzinnej posiadłości Schlierenzauerów?


Czekamy na Wasze opinie i spostrzeżenia :)


Do następnego! ;*


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. I jak tu znowu uniknąć tego, że Thomas dał plamę? Niech się chłopak w końcu ogarnie i zdecyduje porządnie na kim mu bardziej zależy i czego chce, bo o ile Kristina wygląda na twardszą, to Lena wręcz odwrotnie i ciężko patrzeć jak się męczy.
    Mam pewną teorię, co do tego co zszokowało Lenę i Andiego - i coś mi się wydaje, że ma to bardzo duży związek z Kristiną i Thomasem cieszącymi się swoją obecnością i wolnym pokojem, obym się myliła...

    Ana i Gregor - mam nadzieję, że chłopak dobrze wykorzysta ten wspólny czas w jego rodzinnym domu i w końcu "Zalegalizuje" swoją relację z Ane, dziewczyna tego potrzebuje. Myślę, że Gregor pod tym względem bije na głowę Thomasa mimo różnicy wieku.

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka23 czerwca 2016 17:43

    Jestem ;)
    Mam ochotę zabić Thomasa! Czy on serio ma jakieś problemy z zobaczeniem tego, co tu się dzieje?! Komedia.. na prawdę, aż szkoda słów. Niech on się wreszcie ogarnie, no błagam!
    Panna K jest co najmniej dziwna. Nie rozumiem, jak tak można. I jeżeli chodzi o końcówkę rozdziału to sądzę, że to, co zobaczyła nasza dwójka ma właśnie jakiś związek z dziewczyną Thomasa. Może jakiś napis na drzwiach? Albo coś innego..
    Andi - kiedyś byłam nim mocno zauroczona. To było jakoś pięć lat temu? Pamiętam takie opowiadanie o nim.. SMSKAK (Stowarzyszenie Maniaczek Sexi Klaty Andreasa Koflera xD)
    No mam trochę wspomnień z nim.. Ale w tym opowiadaniu jakoś specjalnie nie darzę to sympatią. Mam wrażenie, że przez tą sytuację z Morgim chce coś ugrać dla siebie.
    Okej, tyle ode mnie ;)
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Matko moja...
    Co za Thomas... Nie... No, co za... Ja bym takiego w sumie wykastrowała. Dojrzałości! Odrobinę chociaż! Przecież to boli i Kristinę, i Lenę, która jest serio wrażliwą dziewczyną! ;o Człowieku! Bo jak wpadniesz w moje łapska, to tak kolorowo nie będzie. xD Aż se machnę opowiadanie, gdzie odpłacisz za to, co tutaj wyprawiasz. >.< hahah xD
    Ana i Greg - choć oni nie zawodzą. :D
    Czekam na więcej, buziam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-)
    Rozdział jak zawsze boski, fantastyczny...
    Kurdę Thomas przeszedł samego siebie aż brak mi słów i cholernie żal mi Leny w tym wszystkim. Wiem, że serce nie sługa, ale moim zdaniem skoro Thom tak się zachowuje to Madlen powinna go olać i przynajmniej spróbować dać szanse Koffiemu, bo a nóż może jednak narodzi się między nimi coś więcej niż przyjaźń...
    Mam nadzieję, że Gregor dobrze wykorzysta ten wyjazd z Ann do jego rodziny i wreszcie poprosi ją by została oficjalnie jego dziewczyną...
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    Kochane, rozdział jak zwykle miód, cud i maliny ^^
    Nie chcę znowu marudzić, że Thomas zawodzi, czy coś, ale... no choinka się nie da. Ręce mi już opadają. Czy on kiedykolwiek się ogarnie? Chociaż minimalnie? Szkoda mi przy tym najbardziej Leny... Nie wiem, co mam o tym wszystkim sądzić. Udusiłabym go za ten kompletny brak rozumu na samym początku, może tak :D
    Dobrze, że przynajmniej u naszych gołąbeczków cały czas wszystko się pomyślnie układa i idzie (raczej) w dobrą stronę :)
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. ~Kolorowa Biel25 czerwca 2016 13:16

    Hejka! :)
    Rozdział bardzo mnie wzburzył. Jest świetny! ;)
    To, co ostatnio odczynia Thomas przechodzi ludzkie pojęcie... To jest po prostu tragikomedia. Jednocześnie straszne, ale z jego braku pomyślunku można się tylko i wyłącznie śmiać.
    Jak on może tak świadomie i ostro ranić obie te kobiety? Myślę, że żadna z nich nie zasłużyła sobie na coś takiego. W każdym razie na pewno nie Lena. :x
    Na niego szkoda mi po prosu słów. Mam nadzieję, że niebawem się ogarnie i w końcu coś do niego dotrze. Może potrzebny jest swego rodzaju wstrząs, by cokolwiek poskutkowało? :/
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! ^^
    Buźka ;*
    PS. Zapraszam do mnie :))

    OdpowiedzUsuń