piątek, 29 lipca 2016

27. ...miłość po prostu jest. Bez definicji. Kochaj i nie żądaj zbyt wiele. Po prostu kochaj...

Siódmego stycznia pojawiło się piękne słońce i to właśnie ono zbudziło śpiącą w pokoju parkę zakochanych. Jako pierwszy wstał Gregor, który przez pewien czas spoglądał na słodko śpiącą blondynkę. Ta noc dała mu bardzo dużo do zrozumienia. Był pewien, że nigdy nie dopuści do skrzywdzenia jej… Była bowiem bardzo delikatną i wrażliwą osobą. Ponownie obdarzył ją spojrzeniem, po czym zbliżył swoją twarz do jej ciała. Delikatnie musnął jej ramię, po czym szepnął.
- Kochanie pora wstawać...
Ana delikatnie przeciągnęła się po łóżku, po czym spojrzała w oczy swemu partnerowi. Tak jak on uraczyła go buziakiem, po czym z uśmiechem powiedziała.
- Witaj tego pięknego poranka.
Chłopak wstał z łóżka, po czym podniósł nań swoją ukochaną. Obróciwszy się o 360 stopni przeniósł ją do toalety.
- To mam rozumieć, że teraz będziesz tak mnie nosił na rękach? - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Tak.
- I tak będzie zawsze?
- Tak.
- Kochasz mnie?
- Tak.
- A jest jakieś pytanie, na które odpowiesz dziś inaczej?
- Tak. - szatyn również obdarzył ją słodkim uśmiechem, po czym musnął jej delikatny policzek.
- Pójdziesz dziś ze mną w góry?
- Nie.
- Ej no akurat na to pytanie chciałabym słyszeć odpowiedź twierdzącą...
- Nie. - uśmiechnął się chłopak.
- Gregor nie rób sobie jaj ze mnie...
- No dobrze z Tobą chodź by na kraniec świata.
- Od razu lepiej. - powiedziała zmieniając minę blondynka.
Wiedziała bowiem, iż to ułatwi przygotowania do imprezy. Po małej grze słownej oboje zaczęli przygotowywać się do planowania kolejnego dnia. Chwilkę po ogarnięciu z uśmiechem wyruszyli do sali restauracyjnej na śniadanie, gdzie czekała na nich grupka przyjaciół.


Piękne promienie słońca nie tylko Schlierenzauerów zbudziły… udało się o też z… wypadało by napisać Morgenami, ale było by to kłamstwo. Więc zbudził się tylko jeden Morgen. Oczywiście Thomas. Przez dłuższy czas spoglądał na pogrążoną we śnie Madlen. Wyglądała tak spokojnie. Grzechem było by ją teraz budzić, ale czas imprezy był bliski, a nic nie było gotowe. Postanowił ją zbudzić, przez chwilę zastanawiał się jak. W końcu na półce dostrzegł pióro, prawdopodobnie było ono pawie. Wziął je do ręki i spojrzał z uśmiechem na odkrytą stopę blondynki. Podszedł i połaskotał ją. Nie chcąc znów dostać, odsunął się na bezpieczną odległość. Jak się spodziewał, Lena zaczęła wierzgać nogami. Uśmiechnął się i podszedł bliżej jej twarzy. Pomiział jej nos i Lena natychmiast otworzyła oczy.
- Dzień dobry… pora wstawać. – rzekł Tom i oczarował ją swoim uśmiechem.
Potem dał całusa w policzek i ruszył do łazienki, gdzie po chwili doczłapała się Madlen. Razem zajęli się szybką toaletą. Czekał ich ciężki dzień. Urządzenie przyjęcia to nie taka prosta sprawa, ale co cię nie zabije to cię wzmocni. I tym czymś była kawa. Oboje pragnęli teraz kawy. Do tego dodać małego kaca po wczorajszym. Dzień na serio zaczął się znakomicie.
- Thomas… chciałam ci powiedzieć, że… wyglądasz koszmarnie. – powiedziała Lena śmiejąc się i patrząc w jego odbicie.
- Madlen… chcę cię uświadomić, że… wyglądasz przepięknie. – rzekł z uśmiechem i cmoknął jej policzek, po czym opuścił łazienkę.
Lena sama się do siebie uśmiechnęła i ruszyła za nim.
- Tomi? Zaniesiesz mnie? – zapytała.
- Aż tak cię wykończyłem w nocy? – zaśmiał się.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. – puściła mu oczko i wskoczyła na jego plecy.
Tom wziął klucz i ruszyli w stronę hotelowej restauracji.


- Idziemy dziś w góry na spacer. - oznajmiła oficjalnie Ana dając tym samym do zrozumienia ekipie, że nie będzie problemu z przygotowaniem do imprezy.
- Czyli upojne chwile we dwoje? - powiedział Thom, po czym dodał. - Greg jak ty to robisz? Owijasz moją siostrę wokół palca, a ja czuje się taki samotny... - Lena tym samym rzuciła w jego stronę wzrok pytający, po czym powiedziała.
- Biedna ofiara losu... A ja to co mam powiedzieć? Niedługo 100 dniówka, a ja bez partnera.
- No przecież mówiłem Ci, że pójdę z Tobą kochana. - rzucił w ciemno blondyn.
- E no ona ma do dyspozycji całą naszą ekipę. Lena ma tu swój harem nie wiedziałeś? - powiedział Koffi, po czym wszyscy huknęli śmiechem.
- No to na nas już czas. - uśmiechnęła się Ana, po czym chwyciła szatyna za rękę.
- Ej, ale ja nie skończyłem jeszcze śniadania. - powiedział Greg.
- Kochanie żyj tylko miłością do mnie. - powiedziała Ana obdarzając szatyna pocałunkiem.
- No dobrze ewentualnie mogę na to przystać. - wymienił się szatańskim spojrzeniem z ukochaną, po czym ruszył za nią.
Para chwyciła się za ręce, po czym opuściła hotel.


Tymczasem pozostała część grupy zabrała się za szykowanie imprezy dla jubilata.
- No to jego mamy już z głowy, więc czas do pracy. - uśmiechnęła się Lena.
- Ciekawe tylko czy po wyjściu z moją siostrą będzie jeszcze żywy. - powiedział Thomas, którego humor był dziś wyśmienity.
Wreszcie być może będzie dane mu spędzić parę samotnych chwil z młodszą blondynką.
- To co kto robi? - z myślenia przyjaciół wyrwał Wuff.
- To może ja uszykuje salę to znaczy dekorację. - oznajmiła Lena.
Po chwili dało się słyszeć głosy Koffiego i Thoma.
- To ja ci pomogę! - powiedzieli niemal jednocześnie, wywołując uśmiech na twarzy dziewczyny.
- No dobrze niech będzie. Wolfi może ty pójdziesz zapytać dyrektora o pozostałe szczegóły związane z imprezą?
- Jasne. - po czym udał się do gabinetu szefa hotelu.
- No to chłopcy za mną do pokoju. - pokazała palcem drogę do wyjścia Lena.
- Tak jest szefowo! - uśmiechnęli się przyjaciele czym sprawili wielką frajdę dziewczynie.
Jej bardzo podobał się ten scenariusz ale... Faktycznie wolała być sam na sam z Thomem. Między nimi było lepiej od jakiegoś czasu i zapowiadało się na poukładanie spraw z nimi związanymi. Może blondyn zaczął trochę bardziej używać mózgu? To fakt... W końcu nie może mięć ich dwóch jednocześnie. Wybór był prosty albo Kristina albo Lena. Jednej mówi tak drugiej nie i to tamta ma odejść w niepamięć... Jej myśli przerwało wołanie.
- Lena mamy problem i to wielki!


Tymczasem gdzieś w górach.


- Kochany no nie mów, że nie masz sił?! - zawołała z wyższej partii Ana do swojego chłopaka.
- No nie mam, bo nie dałaś mi buziaka.
- Oj nie przesadzaj... Poza tym pocałunek jest tylko dla zwycięzców. Zdobędziesz szczyt zdobędziesz pocałunek, a może nawet i coś więcej... - ponownie odpowiedzi udzieliła blondynka.
- Coś więcej? - spojrzał pytająco na nią Greg.
- Dowiesz się jak wejdziesz... - pokazała kierunek dziewczyna, po czym posłała mu całuska ręką.
- No to ja już nie narzekam tylko zdobywam szczyt twego serca.
- I o to właśnie chodzi mój miły... Szczyt zdobywa jeden jedyny i nim masz być właśnie ty. Czas na nas, koniec odpoczynku. - zarządziła Ana, po czym sunęła dalej po górach wyznaczając szlak szatynowi.


A w hotelu wyczuwalna była nutka nerwów.
- Co się dzieje Wolfi?
- Jak się dowiesz Lena to padniesz... - odpowiedział skoczek.
- Mów! - blondynka była coraz bardziej nerwowa.
Bała się, że mogło się wydarzyć coś złego...
- Sala jest zalana... Nie ma jak szykować imprezę! - powiedział Wuff.
- Jak to zalana?! - łyżwiarka myślała, że straci mowę po tym co usłyszała.
Balony, które dmuchali Koffi z Thomem nagle straciły powietrze i sunęły po całym pokoju.
- Rura poszła i zalała całe pomieszczenie... - powiedział Loitzl, po czym opuścił pokój gdzie była Lena ze skoczkami.
- Znam tylko jedne rozwiązanie tej sprawy... - pomyślała Lena, po czym pozostawiła skoczków samych i udała się do innego miejsca.
Zapukała do drzwi nr 313, po czym usłyszała „proszę”. Blondynka z uśmiechem weszła do środka.
- Lena?! Co ty tu robisz? - odpowiedział Jacko.
- Pamiętasz jak obiecałeś zrobić dla mnie wszystko? - z ust dziewczyny nie znikał dalej uśmiech.
- Pamiętam... A czy jest to bezpieczne dla mnie? Nie zostaniesz ponownie oskarżona o zdradę narodu austriackiego? - Lena wybuchła śmiechem wspominając dawne czasy.
- Nie... Chodź... Tylko ty możesz nam pomóc...
- Mówisz nam? Czyżby prócz ciebie była jeszcze gromadka innych pięknych kobiet?
- Jak widać żarty się ciebie trzymają. Nie Jacko to tylko nasza ekipa... Chodzi o... Zresztą zobaczysz. - po chwili we dwoje znaleźli się przed salą restauracyjną.
- No i o co chodzi Lena? To nie jest jeszcze pora obiadowa jak się nie mylę...
- To prawda... Pamiętam jak mówiłeś mi, że jesteś hydraulikiem i twoja pomoc wiąże się właśnie z tym... - po czym otworzyła drzwi do zalanego pomieszczenia.
- Widzisz to co tu się dzieję... A ja na serio potrzebuje tej sali...
- Sali? Yyy, a można wiedzieć dlaczego tak jej potrzebujesz?
- Chodzi o Grega, ma dziś urodziny...
- No dobra nic więcej nie mów... Chłopak niczym mi nie podpadł, a przy okazji ty mnie prosisz to spróbuje, ale...
- Ale co? - spojrzała pytająco na niego Lena.
- Zaprosisz nas na imprezę w ramach wynagrodzenia...
- Nie ma problemu. A teraz do pracy! - klepnęła go w tyłek, po czym opuściła pomieszczenie.


Tymczasem na szczycie gór.


- Ana ja już nie mogę... Padam z nóg... - powiedział zdyszany Gregor.
- Kochanie są niektóre wyższe skocznie i tam wchodzisz z buta, a tak zmęczony nie jesteś...
- No, ale tam nie idzie się z relaksu tylko z powodów pracy. - ponownie zaczął marudzić Greg
- Dla ukochanej osoby nie chcesz się tak poświęcać? Kochany, ale w życiu często jest pod górkę. Nie tylko z górki. Życie nie zawsze jest usłane różami. - uśmiechnęła się Ana.
- A gdzie moja nagroda? - zawadiackim wzrokiem spojrzał na ukochaną.
- No dobrze... Niech stracę. - zażartowała blondynka, po czym zaczęła pieścić usta ukochanego.
Z każdą chwilą coraz bardziej i bardziej oddawali się jemu. Blondynka wyczuła spięcie chłopaka, więc się odsunęła na bezpieczną odległość.
- Kochany co jest? - Ana niekryta rozczarowania.
- No bo... A zresztą... - nie dokończył Greg.
Dziewczyna domyślając się o co chodzi, uśmiechnęła się do chłopaka, po czym powiedziała.
- Wracajmy już...
- Już? To ja się tyle natrudziłem by tu wejść, a ty już mówisz schodzimy? - szatyn spojrzał na swoją ukochaną, po czym pstryknął jej zdjęcie.
- No dobrze 5 minut i idziemy... Bo zejście nie jest takie łatwe jak wchodzenie.
- A ja myślałem, że zawsze jest na odwrót. - po czym oddali się patrzeniu na miasto z góry.


W hotelu dalej trwały intensywne przygotowania.
- No i jak Jacko? - pytała Lena.
- Chyba nie dam rady nic z tym zrobić... - powiedział smutny chłopak, przekręcając po raz kolejny kluczem hydraulicznym.
- Cholera... Nie wiem może zrobimy tak, że zamkniemy tą część sali i już... Po prostu dłużej nie możemy czekać... - zdecydowała Lena, po czym tak zrobili.
Po ponad godzinie czasu byli już gotowi. Blondynka spojrzała na wygląd sali, po czym doszła do wniosku, że misja Greg została zakończona sukcesem. Teraz wypadało czekać na przyjaciółkę i samego solenizanta.


- Kochanie padam z nóg... - powiedział Gregor prowadząc dziewczynę do hotelu.
- Ale to był miły dzień... - uśmiechnęła się blondynka, po czym weszła do hotelu.
- To prawda, więc może skoczymy pod prysznic ubierzemy się i idziemy do restauracji? - zaproponował szatyn.
- Okej, to ja idę do pokoju zrobię to pierwsza, po czym ty wskakujesz. A ja kończę przygotowania.
- A może wspólny prysznic? - spojrzał na nią tajemniczo Greg.
- Kochanie to dopiero wieczorem... - powiedziała blondynka zamykając mu usta.
Jak powiedziała tak też uczyniła. Po szybkim prysznicu, tak samo szybko zajęła się przygotowaniem siebie na imprezę. W eleganckiej sukience i delikatnie upiętych włosach zajęła się pisaniem karteczki dla szatyna.


Kochany, w dniu dzisiejszym byłeś bardzo dzielny, czegoś jednak nie otrzymałeś... Czego? Dowiesz się jak zejdziesz na sam dół, a strzałki wskażą dokładną drogę. Potem otrzymasz ode mnie coś czego tak bardzo pragniesz od dawien dawna...
Bardzo, bardzo Cię kocham ;*
Twoja Ana


Kiedy Ana pojawiła się na schodach, wszyscy przyspieszyli tempo. Ostatnie poprawki i już sala była gotowa na przywitanie solenizanta. Szybciutko podbiegła do przyjaciół i schowała się razem z nimi. Tort był w pogotowiu. Brakowało jedynie Gregora. A Greg? Odczytał karteczkę, ale w ogóle nie wiedział po co miałby tam schodzić. No chyba że… ale nie, to niemożliwe. W każdym razie narzucił na siebie bluzę i posłusznie wybył z pokoju na dół. Szatyn całą drogę się zastanawiał co ona uknuła i nim zdążył wpaść na jakiś sensowny pomysł światła się zaświeciły i Schlieri ujrzał masę przyjaciół krzyczących NIESPODZIANKA! Był strasznie zaskoczony. Nie spodziewał się imprezy… aż takiej… Ale nie ma co niespodzianka się udała.
- Wszystkiego najlepszego skarbie! – wykrzyknęła Ana i wtuliła się w jego ramiona by po chwili zaprowadzić go w stronę tortu z 19 świeczkami.
Wszyscy otrzymali lampki szampana i odśpiewali Sto lat! Potem po toaście Thomas nagle zaczął śpiewać Gorzko, gorzko! Ale Lena go powstrzymała i reszta tylko głośno się zaśmiała. Gregor oczywiście jak na solenizanta przystało pomyślał życzenie (Być z Ane do końca życia i o jeden dzień dłużej) i zdmuchnął świeczki, po czym mocno przytulił swoją ukochaną. Po torcie przyszedł chyba najmilszy okres w dniu urodzin. Prezenty!!! Gregor dostał ogrom upominków, gdyż gości było sporo. Jednak najbardziej cieszył się z prezentu Thomasa. Ach te chłopaki… od razu zaczęli korzystać ze sprzętu. Piwo przez rurkę wchodziło dwa razy co ich niezmiernie cieszyło. Ana obiecała szatynowi prezent w późniejszym terminie co podsyciło w nim nutkę zniecierpliwienia, ale kiedy zobaczył w oddali Maria, włączyła mu się tylko niezmierna radość. Wziął Ane za rękę i ruszył w stronę przyjaciela. Kumple wpadli sobie w ramiona i po wspaniałym powitaniu Gregor przedstawił w końcu przyjacielowi swoją dziewczynę.
- Mario, pozwól, że przedstawię ci panią mojego życia. Ana Morgenstern, najmilsza mojemu sercu istota na tej ziemi. – zapowiedział Gregor. – A to Ane jest mój najlepszy kumpel, o którym wspominałem ci już nie raz Mario Innauer.
- Miło mi cię Mario w końcu poznać. – Ane wystawiła blondynowi rękę.
Chłopak odwzajemnił i się uśmiechnął, po czym rzekł.
- I mnie jest niezmiernie miło poznać wybrankę mojego kumpla… a tak nawiasem mówiąc. Jak udało ci się go usidlić?
- To nic trudnego. – zaśmiała się Ana.
- No cóż Gregor mogę powiedzieć… masz może jeszcze jedną taką blondynkę? – zapytał Mario i wszyscy razem głośno się zaśmiali.
- A wiesz, że mam… - odpowiedział po namyśle Greg i uśmiechnął się do Ane.
- Mario! – usłyszeli nagle głośny krzyk.
Tak to był Thomas, Koffi, Mascht i Wuff.
- Chłopaki! Jak dobrze was widzieć. – powiedział Mario i przywitał się z kolegami po fachu.
- Super, że przyjechałeś. – oznajmił Tom.
- Ja też się cieszę.
- Widzę doznałeś już tego zachwytu i poznałeś moją siostrę.
- No właśnie… miałem pytać. Jesteście rodzeństwem?
- Na to wygląda, ale mam nadzieję, że nie jestem do niego podobna?
- Ej! – oburzył się Thomas.
- A co to za zbiorowisko beze… ee mnie… - tu włączyła się Lena, której na widok Maria… niestety albo stety serce zabiło mocniej.
Poczuła się dziwnie.
- A oto Mario, jest ta owa druga blondynka. – uśmiechnęła się Ana.
- Madlen Steward. – wydukała patrząc na chłopaka szeroko otwartymi oczami.
- Mario Innauer. Miło poznać. Też skoczkini?
- Eee… niee… łyż… wiarka. – Lenie okropnie plątał się język co zainteresowało, a raczej zmartwiło Thomasa.
Chłopak zauważył, że Lena podobnie jak i Mario dziwnie na siebie patrzą. Było w tym coś dziwnego, bo Lena nigdy tak nie patrzyła na żadnego chłopaka oprócz Toma. Nie tylko Morgi to zauważył. Gregor, który znał Innauera już długi czas skojarzył błysk w jego oku i nie wiedział czy ma się cieszyć czy może nie… A Ana? Ona wiedziała najlepiej… Lena w tym momencie właśnie cierpiała.
- Łyżwy? No widzę sporty zimowe rządzą w tym towarzystwie. – uśmiechnął się Mario, a Lena wzięła głęboki oddech.
Nie mogła zaprzeczyć. Był uroczy i miał to coś… to coś co posiadał również Thomas i to ją zmartwiło. Ale nie tylko ją. Tom był zazdrosny, Koffi dziwnie przestraszony, Greg nie wiedział co Mariowi potem powiedzieć, a Ana była rozbawiona zaistniałą sytuacją.
- Mam rozumieć, że również jesteś skoczkiem? – zapytała Lena nabierając pewności siebie.
- Na to wychodzi. Ale to chyba wszystko po tacie.
- Zaraz, zaraz… ty chyba nie chcesz powiedzieć, że Toni to twój ojciec?
- A i owszem. – do rozmowy dołączył się trener.
- Eee… Ana możesz ze mną na chwilę. Przepraszam was bardzo. – powiedziała Lena i pociągnęła Ane za sobą.
Dziewczyna znalazły się w łazience i Lena nagle wybuchła niepohamowanym płaczem, a Ana śmiechem. Młodsza spojrzała wrednie na starszą, więc ta od razu przestała. Podeszła do niej i mocno ją przytuliła, a Lena dalej płakała. Kiedy w końcu się uspokoiła, Ana była w stanie jej wysłuchać.
- Widziałaś to? – zapytała Madlen.
- To jak na siebie patrzyliście i jak Tom na was patrzył i reszta? – zaśmiała się Ana.
- Tak to!
- No co ja mogę poradzić Lenkuś. Poraziło was.
- No właśnie! Ana czy ty nic nie rozumiesz?! Mario jest jedynym chłopakiem, na którego spojrzałam podobnie jak na Thomasa!!!
- Lena uspokój się. To jeszcze nic nie znaczy.
- Jak nic nie znaczy! Ana! Serce mi szybciej zabiło… oprócz Thomasa żaden tego nie sprawił… Rozumiesz powagę sytuacji?
- Ale chyba się nie zakochałaś?
- Oczywiście, że nie.
- Więc w czym problem?
- W tym, że nie chcę aby tak było… moje serce i ja cała jestem przeznaczona tylko dla Toma. Nie chce innego.
- Lena! Przecież to od ciebie zależy kogo kochasz.
- To zależy od mojego serca.
- A kogo ono kocha?
- Toma…
- Więc będzie wiedziało co robić. A teraz uspokój się, popraw makijaż oraz włosy. Sukienkę obciągnij, wciągnij brzuch, cycki do przodu, broda wysoko i idziesz tańczyć z moim bratem.
- Ana, ale zapomniałyśmy o czymś… Mario też tak na mnie patrzył.
- Nie moja wina, że przyciągasz prawie wszystkich skoczków. Koffi, Jacko, Tom, Mario… ulala. Ale potem będziemy się tym przejmować. Teraz idziemy się bawić. – zarządziła Ana i pomogła doprowadzić się Lenie powtórnie do perfekcji.


Tymczasem na sali chłopcy nadal rozmawiali. Jednak rozmowa przybrała dziwno tok.
- Nawet nie wiecie chłopaki jak wam zazdroszczę. – zaczął Mario. – Nie dość, że skaczecie to jeszcze macie takie fanki.
- Widzisz Mario… trzeba mieć to coś w sobie. – uśmiechnął się Thomas nie pokazując złości.
- No ma chłopak tupet! – warknął nagle Gregor.
- Co ja znów zrobiłem?
- Nie ty. On. – odpowiedział Gregor wskazując na szatyna. – Zaraz wracam. – dodał Greg i ruszył w stronę Simona. – Czego chcesz Ammann?
- O cześć Gregor. Wszystkiego najlepszego.
- Daruj sobie.
- Co ty jesteś taki przewrażliwiony. Nie przyszedłem się z tobą wykłócać.
- Więc po co niby?
- Chciałam zobaczyć Ane, może porozmawiać jeśli pozwolisz. I chciałem z tobą porozmawiać.
- Słucham?
- Zacznę od tego, że Ana jest wyjątkową dziewczyną i znaczy dla mnie bardzo dużo.
- Dla mnie więcej.
- I chciałem ci tylko powiedzieć, że jeśli ją skrzywdzisz nie będę miał skrupułów.
- To samo tyczy się ciebie.
- Aha i mimo to, że jesteście razem nie dam za wygraną. Będę walczył.
- Tyle?
- Chyba tak.
- Więc żegnam. – Gregor się odwrócił i w tym momencie z jego ust wydostał się cichy syk, bo oto Ana kroczyła w ich kierunku.
- Cześć Simon. Idziemy kochanie? – powiedziała i szatynowi spadł kamień z serca.
Nic nie odpowiedział tylko objął ją w pasie i ucałował policzek, po czym razem ruszyli w stronę stołu gdzie siedziała już reszta. Impreza rozpoczęła się na dobre. W ruch poszły drinki, a na parkiecie bujało się coraz więcej ludzi. Przy stole solenizanta było słychać brzęk kieliszków i tuczącego szkła, a także głośne śmiechy. Wszyscy dobrze się bawili. Gregor był szczęśliwy jak nigdy mając przy sobie tyle bliskich mu osób. Nawet jego siostra Gloria przyjechała co jeszcze bardziej go uradowało. Przytulał mocno Ane i co chwilą muskał jej policzek. To były jedne z jego najlepszych urodzin w życiu. Czegoś takiego się po nich nie spodziewał. Jeszcze dwa miesiące temu obawiał się jak zostanie przyjęty, a dziś z czystym sercem mógł stwierdzić, że takich przyjaciół ma się tylko raz w życiu. Nie mniej szczęśliwa była Ana. Z uśmiechem patrzyła na wpatrzonych w siebie Lenę i Toma oraz na Gregora, który dawał jej tyle szczęścia i radości, a przede wszystkim miłości, której brakowało jej od tak dawna. Madlen choć mogło się wydawać, że dobrze się bawiła… czuła się dziwnie. Momentami, sama nie wiedząc dlaczego, spoglądała na Maria i zostawała przyłapywana na gorącym uczynku. Chłopak patrzył na nią bardzo często, ale zauważył też, że konkurencja jest dość duża. Thomas starał się Leny nie opuszczać na krok. Wciąż przy niej był i nie pozwolił się nikomu zbliżyć, a przede wszystkim Mariowi, który chociaż był dobrym jego kolegą, patrzył na blondynkę takimi oczyma… że Thomas momentami mimo woli mroził go wzrokiem. Między tą trójką atmosfera robiła się chwilami bardzo napięta i nie tylko oni to zauważali, bo wszyscy w koło. Pierwsza postanowiła zmienić to Ana. Pociągnęła Grega za sobą na parkiet co wywołało podobną reakcje u starszego Morgensterna. Zaczęli się bawić. Po niedługiej chwili cała Austriateam bawiła się na parkiecie. W pewnym momencie DJ puścił wolniejszą piosenkę. Thomas w sekundę przyciągnął do siebie młodszą blondynkę podobnie jak Gregor starszą i powoli zaczęły się tworzyć pary. Tom bez zbędnych ceregieli objął Len w talii i spojrzał jej przyjaźnie w oczy. Ta tylko się uśmiechnęła i wyciągając wysoko ręce objęła go za szyję. Przytuleni do siebie, zaczęli się bujać w rytm muzyki. Ana oparła głowę na ramieniu Gregora i przymknęła oczy. Ten mocno ją przytulił i co chwila zanurzał usta jak i nos w jej puszystych włosach. Ku zdziwieniu wszystkich, Mascht bawił się z Glorią. Widocznie było im dobrze w swoim towarzystwie, a kto wie… oboje są samotni, więc może coś z tego wyniknie. Gregor dziwnie patrzył w tamtą stronę, ale nic się nie odzywał. W końcu wiedział co czuł Thomas widząc Ane w jego ramionach. Piosenka się skończyła i wszyscy wrócili na swoje miejsca. Kelner przyniósł nowe drinki, więc rozpoczęło się ponowne pijaństwo. Czas leciał dość szybko. Atmosfera była świetna. Nawet miedzy Madlen, Tomem a Mariem, bo starszy blondyn dał na wstrzymanie, a Lena zaczęła się odprężać dzięki procentom. Gregor wraz z Ane dziwnie zaczęli się do siebie kleić, Mascht wybył gdzieś z Glorią, a Koffi, Wuff i Mario ostro tankowali. Wolfi miał w końcu co świętować. Wczorajsza wygrana tak naprawdę nie była jeszcze do końca opita, a Koffi nigdy nie przepuścił by okazji do napicia się. Mario natomiast siedział z nimi, gdyż w tym miejscu miał lepszy widok na Lenkę i Thomasa. Domyślił się, że są razem (nic bardziej mylnego), ale ta dziewczyna… ona miała coś w sobie. Nie umiał tego wytłumaczyć. Chęć rozmowy z nią była coraz większa, a ciekawość jej osobowości emanowała całym nim. Nie mógł więcej wytrzymać. Wstał i podszedł do owej dwójki. Oni właśnie rozmawiali o czymś najwyraźniej śmiesznym, bo razem chichotali.
- Pozwolisz Morgi, że zatańczę z Madlen? – zapytał starając się nie urazić chłopaka.
Lena spojrzała na Toma, który uważnie spoglądał na blondyna. W końcu sama wstała i podała młodszemu blondynowi dłoń. Przesłała buziaka Thomasowi i uśmiechnęła się, po czym wraz z Mariem wparowała na parkiet. Piosenka była szybka, na całe szczęście dla Leny, bo nie wyobrażała sobie, że mogłaby pozwolić mu się dotknąć. Chyba znów wybuchła by płaczem. Mario natomiast był zadowolony, ale nie dość, gdyż wolałby sobie z nią porozmawiać, a w takich warunkach nie było to możliwe. Wpadł na pomysł, że potem poprosi ją gdzieś na bok. Coś ich do siebie ciągnęło… Lenie się to w ogóle nie podobało. Nie myślała, nawet nie wyobrażała sobie, by ktoś inny mógł zająć miejsce Thomasa w jej sercu. A tu nagle… pojawia się jakby nigdy nic jakiś przystojny blondyn z tym światełkiem w oku i myśli, że jest nie wiadomo kim. Mimo wszystko Madlen czuła, że Mario będzie kimś ważnym w jej życiu… bała się tylko kim. Nagle poczuła czyjeś silne dłonie na biodrach, które po chwili uniosły ją w górę i zakręciły. Tak to był Tom i reszta społeczeństwa Austriateamowskiego. Kiedy ponownie stanęła na ziemi, zakręciło jej się delikatnie w głowie, ale uśmiechnęła się do Toma i ucałowała jego policzek, po czym zaczęli się bawić. Po tańcu znów przyszedł czas na drinki i przekąski, a także krótki odpoczynek od tańca. Większość już była lekko rozchwiana, więc można było się nieźle pośmiać. Ana z Gregorem postanowili z tego zrezygnować. Chłopak pobiegł po kurtki i chyłkiem opuścili hotel. Trzymając się za ręce, ruszyli w stronę skoczni. Było im dobrze ze sobą. Cieszyli się każdą wspólnie spędzoną chwilą, a było ich mnóstwo. Przez całą drogę na skocznie nic nie mówili, tylko wtuleni w siebie podążali ku jej podnóżu. Skocznia w Bischo była pięknie oświetlona. Cała scenografia dodawała uroku chwili. Ana właśnie myślała jak bardzo jest teraz szczęśliwa. W końcu wszystko zaczęło się układać. Gregor był jej wymarzonym, z którym chciała spędzić resztę życia i nie zapowiadało się by miało być inaczej. Była pewna, że on ją kocha i chce jak najlepiej. Po tylu cierpieniach z powodu byłego i braku zaufania do facetów… jemu udało się to wszystko odmienić. Wiedziała, że może mu zaufać i oddać całą siebie bezapelacyjnie. Miała nadzieję, że nic nie stanie na drodze do ich wspólnej przyszłości. Podobnie myślał teraz Greg. Był bardzo szczęśliwy i wzruszony. Jeszcze nikt nigdy się tak dla niego nie poświęcał. To było piękne, ile ta dziewczyna dla niego robiła… ile dawała miłości i serca. Nigdy by się nie spodziewał, że na jego drodze stanie ktoś tak wspaniały… a jednak. Nie pozostawało mu nic innego jak tylko bardzo mocno ją kochać i dbać o nią. Ale to raczej nie stanowiło problemu.
- Dziękuję ci Ane. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił mi takich urodzin. Nawet moja 18 wyglądała o wiele gorzej. – odezwał się po chwili, gdy znaleźli się już na trybunach.
- Oj kochanie to była sama przyjemność. – Ana ucałowała jego policzek.
- Jak mogę ci się odwdzięczyć?
- Tylko mnie kochaj… - szepnęła dziewczyna i złączyła się z szatynem w delikatnym i czułym pocałunku.
- Kocham cię Ana. – powiedział Gregor kiedy się od siebie oderwali.
-Mam coś dla ciebie. – uśmiechnęła się blondynka, po czym wyciągnęła z kieszeni maleńkie pudełeczko.
- Czyżby pierścionek zaręczynowy? – zaśmiał się chłopak.
- Prawie. – puściła mu oczko i podała prezent.
Greg uważnie na nią spojrzał, po czym otworzył pudełeczko i wyciągnął wisiorek. Ana w tym czasie wyciągnęła spod kurtki swój i obdarzyła go ogromnym uśmiechem.
- Żebyś nigdy o mnie nie zapomniał. – szepnęła.
- Nie sposób tego zrobić. – rzekł i przytulił mocno blondynkę.
W jego oczach pojawiły się łzy.
- Obiecaj, że mnie nigdy nie zostawisz. – poprosił.
- Nie zostawię. Nawet jakby skały prały. – uśmiechnęła się i spojrzawszy na jego lico słodko się uśmiechnęła, po czym cmoknęła jego usta.
- Wracamy? Bo czuję, że Mario z Thomasem się pobili. – zaśmiał się cicho szatyn.
- Lepiej żeby nie, ale coś ci powiem… Mario i Lena? Coś się wydarzy czego nikt się nie spodziewa…
- Co wiesz czego nie wiem ja?
- Zaraz ci opowiem. – odpowiedziała wstając i pociągnęła ukochanego w stronę hotelu.
- Mam powiedzieć mu żeby dał sobie spokój? – zapytał Gregor kiedy Ana zakończyła opowieść.
- Nie. Zobaczymy co się wydarzy. Kto wie, może Lenka będzie bardziej szczęśliwa z Mariem niż z moim durnym bratem. – odpowiedziała, po czym weszli do środka.
Muzyka nadal głośno grała i było słychać gromkie śmiechy. Więc impreza nadal była przednia. Zdjęli kurtki i zanieśli je razem do pokoju gdzie nie poskąpili sobie całusów, a potem ponownie ruszyli na imprezę. Kiedy weszli w głąb sali, ujrzeli ludzi wirujących na parkiecie i… Thomasa z Leną, którzy tańczyli, ale jak! To nie był normalny taniec. Mówi się, że taniec niekiedy przypomina sex, ale to co oni tu wyprawiali... Ana spojrzała na Grega, po czym razem wybuchli śmiechem.
- Pokaż mi jak tańczysz, a powiem ci jak dobry jesteś w łóżku. – zaśmiała się Ana.
- Nadal uważasz, że Thomas nie da jej szczęścia? – zapytał Greg ze śmiechem.
- No w łóżku na pewno jest niezastąpiony. – zaśmiała się Ana. – Ale kij ich tam… idziemy się bawić. – dodała szybko i pociągnęła szatyna za sobą na parkiet.


Tymczasem Lena z Tomem naprawdę szaleli. Oboje nieźle już popili i to Lena nie czuła się najlepiej. Przepraszając chłopaka, wyszła na zewnątrz. Poprosiła aby zostawił ją na chwilę samą. Jak sobie życzyła tak też się stało. Len sama podreptała ku wyjściu i po chwili stała na mroźnie w zimnym śniegu. Wiał delikatny wiatr. Rozwiał jej włosy i spowodował gęsią skórkę na jej ciele. Tego jej było trzeba. Nic tak nie otrzeźwia jak mroźny wiatr. Czuła, że ta noc będzie niezapomniana. Zastanawiała się tylko co się wydarzy. Po krótkiej chwili usłyszała kroki za sobą i niedługo potem ta osoba pocierała jej ramiona. Lena w końcu wyskoczyła tutaj w samiutkiej sukience. Była prawie pewna, że to Thomas i już miała się odwrócić i rzucić mu się na szyję kiedy okazało się, że za nią stał Mario. Na momencie cofnęła się kilka kroków.
- Mario… nie spodziewałam się ciebie. – odezwała się po chwili.
- Przyszedłem, bo widzę jak tu marzniesz. Masz, weź moją marynarkę. – powiedział i zaczął się rozbierać.
- Nie, nie… ja jestem przyzwyczajona. Dam sobie radę. Alkohol już mnie rozgrzał. – zaśmiała się delikatnie.
- Chyba nie tylko alkohol. – dodał blondyn, a Lena zachichotała. – No dobrze Len… opowiedz mi coś o sobie. – poprosił.
- A co książkę piszesz? – zapytała.
- A może. – wystawił jej język.
- No dobrze… skoro mnie prosisz. – uśmiechnęła się Lena i zaczęła temat.
Natomiast gdzieś w hotelu bawiła się cała reszta społeczeństwa. Thomas nie chcąc przerywać Lenie, usiadł z Koffim i razem sączyli piwko. Nagle podbiegła do niego Ana.
- Thomas co ty tutaj robisz? – wypaliła.
- Siedzę. – zaśmiał się.
- No widzę!
- O co ci chodzi?
- O to, że twoja dziewczyna…
- Jezusie, Kristina przyjechała?! – wrzasnął przerażony.
- Nie ta młotku! Mówię o Lenie. – powiedziała młodsza, a Thomas wstał.
- Co z nią? – zapytał, a siostra pociągnęła go za sobą.
Po chwili stali przy drzwiach wyjściowych. Thomas ujrzał roześmianą twarz Madlen w towarzystwie Maria.
- Kolejny adorator? – zapytał.
- Najwyraźniej, ale uwierz mi Tom… to nie to samo co Koffi czy Jacko…
- Co masz na myśli?
- Madlen naprawdę polubiła Maria.
- Ahaaa… no dobra to ja lecę. – powiedział i mimo zdziwienia siostry, pobiegł w stronę schodów.
Ana zrezygnowana pokręciła tylko głową i ruszyła do Gregora, który przywitał ją namiętnym pocałunkiem, a potem pociągnął na parkiet.


- Wiesz Lena tak się zastanawiałem… - zaczął nagle Mario. – Trochę może nie na miejscu o tym mówić, ale bardzo mnie to gryzie… - powiedział i widząc pytającą Leny minę, kontynuował. – Czy ty i Thomas… no wiesz… jesteście razem? Bo niedawno był chyba jeszcze z Kristiną.
- Eee… no cóż… my… - zaczęła Lena.
- Tu cię mam kochanie… uciekłaś mi i romansujesz. – przerwał jej Tom nakładając na jej ramiona kurtkę.
- Dzięki Tom, ale nie musiałeś. – powiedziała.
- Ależ oczywiście, że tak. Potem byś mi się rozchorowała. – powiedział, a Lena spojrzała na niego z miną „W co ty pogrywasz Morgi?”
- Czyli jednak? – usłyszeli nagle głos Maria.
- Co jednak? – zapytał Tom.
- Jesteście razem? – ponowił pytanie młodszy blondyn.
Thomas się zawahał, ale potem spojrzał na zaskoczoną Madlen i się uśmiechnął. Objął ją w pasie i powiedział.
- Na to wygląda. Idziemy się przejść? – skierował do Leny.
Ona spojrzała na niego i chwilę się nie odzywała. Potem spojrzała na Maria i była pewna, że jedynym mężczyzną, którego będzie kochać po grób jest Thomas. Wyswobodziła się z objęć Morgiego i ucałowała Maria w policzek.
- Chyba się już nie zobaczymy w najbliższym czasie, więc… - skierowała do niego i się uśmiechnęła. – Miło cię było poznać.
- Ciebie Madlen również. Na razie Thomas. – rzekł Mario i odwrócił się na pięcie.
Lena spojrzała na Toma i wyciągnęła do niego rękę. Ten się uśmiechnął i pociągnął ją za sobą. I ruszyli drogą w stronę parku. Przez dłuższy czas nic nie mówili. Pogoda była w miarę. Wiał chłodny wiatr i prószył delikatnie śnieg. Przez obłoki na niebie wyglądał księżyc i gwiazdy. Było już grubo po 22, ale miasto nadal żyło. W koło ludzie zabiegani wracali do domów z pracy może nawet do pracy. Co niektórzy zabalowali i starali się dojść cało do mieszkania. Inni natomiast spacerowali sami, z psem, z drugą osobą. I podobnie jak Lena z Tomem przytulali się do siebie. Oboje byli bardzo zamyśleni. Lena myślała o tym co Tom powiedział Mariowi, a sam blondyn zastanawiał się co on tak naprawdę czuje do Leny. Czy to była miłość? To nie mogła być miłość… gdyby była to dawno zerwał by z Kristie. Zauroczenie? Chyba jest już na to za stary. A może to tylko burzliwa namiętność?
- Dlaczego powiedziałeś Mariowi, że jestem twoją dziewczyną? – z zadumy wyciągnęły go słowa dziewczyny.
- Tego nie powiedziałem.
- A co miało znaczyć „Na to wygląda?” ?
- Nie wygląda jakbyśmy byli parą? Śpimy razem, przytulamy się na oczach wszystkich…
- Do dziś jakoś ci to nie przeszkadzało. – Lenie puściły nerwy.
- Jesteś zła, że tak powiedziałem?
- Okłamałeś go, bo nie chciałeś żebym z nim rozmawiała.
- A ty byś chciała żebym na przykład poszedł teraz do Glorii?
- To nie fair…
- Byłabyś tak samo zazdrosna o mnie jak ja o ciebie.
- Ja nie jestem o ciebie zazdrosna! – powiedziała Lena, a Thomas się zaśmiał.
- Na pewno? – zapytał zatrzymując się.
- Tak.
- Ale ja o ciebie bardzo. – powiedział obejmując ją w talii i spoglądając w oczy.
- Jak bardzo? – uśmiechnęła się słodko.
- Bardzo, bardzooo… - powiedział, a Lena przegryzła wargę. – Dużo wypiłaś?
- Nie aż tyle żeby być prostszą.
- A szkoda. – zaśmiał się, a Lena krzywo spojrzała. – Żartuję tylko.
- Wiem. Wracamy już?
- Na imprezę?
- Nie… do domu spać.
- Spodobała ci się nocka ze mną?
- Było mi ciepło, ale kto powiedział, że dziś śpisz ze mną?
- Wiesz, że tak będzie.
- Nie bądź taki pewny.
- Dziś będzie upojna noc.
- Uuu… no to chyba śpisz przed drzwiami…
- Muszę cię tylko rozochocić. – powiedział i zaczął się zastanawiać.
Uśmiechnął się zawadiacko i położył swoje dłonie na pośladkach dziewczyny. Lena spojrzała krzywo. On wystawił jej język i uniósł ją do góry. Zmusił ją by oplotła go nogami w pasie. Zaczął się rozglądać, ale nigdzie nie mógł dojrzeć żadnej ławki. Lena się zaśmiała i objęła go za szyję. Ich twarze były bardzo blisko siebie. Thomas w końcu postanowił wykorzystać drzewo do własnych celów. Oparł Len o pień aby mógł mieć lepsze pole manewru i zaczął całować ją po szyi. Lenka się zaśmiała, ale pozwoliła mu to robić. Po chwili usta chłopaka dotarły do jej ucha. Kiedy je delikatnie przegryzł, zrobiło jej się gorąco. Potem wycałował jej policzek i uchachany spojrzał na nią.
- Pocałuj mnie głupku. – powiedziała blondynka całkiem poważnie.
- A nie mówiłem! – zaśmiał się Thomas. – Skoro chcesz… to idziemy się ukochać. – dodał i wypuścił blondynkę ze swoich objęć.
Potem objął ją ramieniem, po czym ruszyli w stronę drogi powrotnej. Do hotelu doszli bardzo szybko, gdyż nie oddalali się za daleko. Muzyka nadal grała, a ludzie się bawili. Jednak oni mieli zamiar już się położyć. Nikt by nie uwierzył, ale to po głowie Leny chodziły zbereźne rzeczy. Serio była gotowa się z nim ukochać… na tę chwilę tak. A Tom? On chciał jak najszybciej ją przytulić. Szybko otworzył drzwi i weszli do środka. Lena zaniknęła w łazience. Kiedy przebrała się, Tom poszedł załatwić szybką toaletę. Po chwili w podobnej pozie jak w parku z niej wyszli. Tom trzymał Madlen na rękach, a ta obejmowała go w pasie nogami i rękami za głowę. Patrzyli sobie całkiem poważnie w oczy. Chyba oboje tego chcieli. Morgi delikatnie położył blondynkę na łóżku, po czym sam położył się na niej. Złapał jej nogę w kolanie i przesuwał dłoń coraz to wyżej. Dziewczyna miała na sobie tylko koszulkę i dolną część bielizny, a on tylko bokserki. Noc była jakaś magiczna. Nakręcili się już wcześnie i nie mogli przestać. Kiedy jego dłoń zawędrowała pod jej koszulkę, Lena nabrała powietrza do płuc. Tom dalej przesuwał rękę tym samym pozbawiając jej ubrania, a ona z szeroko otwartymi oczyma patrzyła na niego.
- Na pewno tego chcesz? – zapytał w końcu.
- Tak. – rzekła. – Ale… nie powinniśmy. – jego dłoń zatrzymała się na momencie.
- Za mało wypiliśmy? – zaśmiał się.
- Niee… nie pozbyliśmy się jednego małego szkopułu abyśmy mogli cokolwiek zrobić.
- Kristie przymruży na to oko i tak z nią zrywam.
- Ale ja czułabym się okropnie.
- Masz rację ja też. Ale i tak zostaje na tym łóżku.
- Ja nie każę ci nigdzie iść tylko ze mnie zejść. – powiedziała uśmiechnięta.
- No dobrze. – ucałował jej policzek i wskoczyli pod kołdrę.
Lena standardowo odwróciła się do niego tyłem.
- Ej no popatrz na mnie jeszcze przez chwilę. – żachnął się.
Lena posłusznie to zrobiła. Między nimi była delikatna przerwa. Tom podparł głowę na łokciu i spojrzał na nią.
- Masz bardzo gładką skórę. – powiedział, ale widząc minę Leny głośno się zaśmiał. – No co? Stwierdzam fakty.
- Idę spać, bo ci się w głowie przewraca. Dobranoc. – powiedziała i się odwróciła, a Morgen nadal się śmiał.
Po chwili przybliżył się do niej i jak wczoraj położył dłoń na jej brzuchu tym samym się przytulając. Lena tylko się mimowolnie uśmiechnęła i splotła place Toma ze swoimi, po czym zadowoleni z takiego, a nie innego toku wydarzeń, zasnęli chwilę potem.


Tymczasem na imprezie.


Po kolejnym już tańcu, Ana szepnęła do tulącego ją Gregora.
- Kochany... Chodźmy już do pokoju... Czuję się już troszkę zmęczona...
- Dobrze. - powiedział uśmiechnięty chłopak, po czym chwycił swoją dziewczynę niczym pan młody swoją żonę i dziękując za imprezę zaprowadził ją do ich pokoju.
- I jak? Szczęśliwy? - uśmiechnęła się Ana, po czym szybko uzyskała odpowiedź.
- Jak nigdy... Dziękuje... Już myślałam, że zapomnieliście...
- Głupiś ty. Tego jeszcze nigdy nie napisano by dziewczyna zapomniała o urodzinach ukochanego chłopaka.
- To był jeden z piękniejszych dni spędzonych z Tobą, ale wiesz co... Nogi mnie bolą przez twoje góry.
- Cel uświęca środki mój miły. - uśmiechnęła się blondynka, po czym siadła u stóp chłopaka.
- To teraz w nagrodę o nie zadbam. - po czym jak powiedziała tak zrobiła.
- Wiesz co za dobrze mi się zrobiło... - po czym nogami przyciągnął ją bliżej siebie.
Delikatnie ściągnął rękawek sukienki Ane, następnie zaczął dobierać się do następnego.
- Miło się zrobiło... - uśmiechnęła się Ana, po czym zaczęła czynić to samo z jego koszulą.
Szatyn nie tracąc czasu zaczął muskać ciało ukochanej. Ona nie pozostawała mu dłużna. Obejmując jego głowę w pełni oddawała się zmysłowej miłości.
- Kocham Cię i to bardzo... - szepnął do jej ucha Gregor.
- Ja Ciebie też i oby jak najdłużej... - odpowiedziała blondynka, po czym w dalszej części pieściła jego klatkę piersiową.
Jej język wędrował wraz z językiem chłopaka wciąż tańcząc i okazując jak najwięcej uczucia. Para była pewna, że nowy rozdział w ich życiu będzie bardzo szczęśliwy i udany. Po namiętnej chwili oboje uznali, że na dziś wystarczy. Gregor przytulił dziewczynę po raz ostatni muskając jej usta. Oboje zalegli na swoim hotelowym łóżku, następnie Gregor objął dziewczynę ręką, a ona zaległa mu na ramieniu. Teraz mogli oddać się w ręce Morfeusza.


~~~


Hello wszystkim! :)


Jak widzicie meldujemy się z imprezowym rozdziałem numerem 27! Zleciało jak z bicza strzelił... Czy Waszym zdaniem dużo się działo? Jak wrażenia? Jak dalsze przemyślenia? :) Bardzo prosimy o dzielenie się nimi... Ostatnio tak znów słabiej się postarałyście - no no mamy nadzieję, że będzie poprawa :)
Zostały 2 rozdziały do końca starszych i wskakujemy na nowe, szczerze? Ja już nie mogę się doczekać :)
Okej, na dzisiaj tyle... Czekamy niecierpliwie na Wasze opinie!


Pozdrawiamy ;*


Ania&Madziusa

5 komentarzy:

  1. Hej :-)
    Rozdział jak zawsze cudowny, fantastyczny...
    Fajnie, że zabawa urodzinowa mimo małych problemów się udała...
    Ana z Gregorem są po prostu przesłodcy. Cieszę się, że tak dobrze im się układa i mam nadzieje, że nikt nawet nie spróbuje zniszczyć ich miłości...
    A co do Thomasa i Leny to mam nadzieję, że wreszcie się ogarnął porządnie i zerwie z Kristiną jak zapowiedział zaczynając tym samym na poważnie walczyć o serce Malden oraz nie zrani jej, bo obawiam się, że więcej rozczarowań, ran z jego strony dziewczyna nie zniesie.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Trafiłam na tego bloga całkiem przypadkiem, ale muszę powiedzieć, że całkowicie mnie zaciekawił..!! Nie pozostało mi nic innego jak tylko siedzieć i czekać na następny rozdział.
    Tymczasem zapraszam do siebie!! :)
    www.nienienawidzecie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Skokomaniaczka30 lipca 2016 11:27

    Jestem :)
    Tyle się działo, że ja jak zwykle nie wiem od czego zacząć... a jednak wiem! Od najważniejszego czyli.. MARIO!
    Uwielbiam go! Kiedyś czytałam jakieś opowiadanie z nim w roli głównej i tak mnie to nakręciło, że lubię tego Pana do dziś. Niesamowita niespodzianka z waszej strony, dziewczynki ;)
    Te wszystkie sytuacji Thomasa z Leną.. kurczę mam wrażenie jakby on się trochę zaczynał ogarniać, ale gdy już już jest wszystko okej to nagle do gry wchodzi Kristina. A raczej napomknięcie o niej i czar pryska. Oj nie podoba mi się to. Ale czekam cierpliwie na koniec tego ich "związku".
    Ana i Gregor - nie wiem po raz który to napiszę, ale para idealna. Wszystko układa się, jak powinno i ma tak zostać. Chociaż między nimi..
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Kolorowa Biel30 lipca 2016 14:39

    Hej! :)
    Na samym początku chciałabym Was przeprosić. Faktycznie nie skomentowałam poprzednebyściiego rozdziału... Ale przysięgam, że go przeczytałam. Po prostu czytałam go na telefonie, a komentarz chciałam dodać z komputera, potem jakoś się zakręciłam i będąc przekonana o tym, że dodałam ten komentarz usunęłam Wasze zawiadomienie. Dopiero wczorajsza wiadomość dała mi do zrozumienia, że nic nie napisałam... :/ Przepraszam, jeśli poczułyście się dotknięte, urażone czy pominięte. Nie chcę się jakoś tandetnie usprawiedliwiać. :/ I ja również nie zaglądam tutaj tylko dlatego, żebyście Wy do mnie zaglądały, ale dlatego, że bardzo mi się podoba to opowiadanie i sposób, w jaki je tworzycie. :) Jeszcze raz Was bardzo przepraszam. :*
    A teraz do rzeczy. :)
    Rozdział jak zawsze bardzo mi się podoba. :)
    I jak zawsze cała moja uwaga skupia się na Thomasie. Niecierpliwie czekam na moment, w którym naprawdę zerwie z Kristiną i weźmie miecz w dłonie, zaczynając walkę o Lenę. Ja wiem, że zakończenie takiego związku, jak jego i Kristiny nie jest łatwe, ale w tej sytuacji - najlepsze. Widzę, że zaczął myśleć racjonalnie, ale chyba nie jest do końca tego wszystkiego pewien. Myślę, że powinien jak najszybciej pozałatwiać wszystkie sprawy, bo Madlen jest wspaniałą, ale kruchą dziewczyną.
    Ana i Gregor... Przykład wspaniałej pary. Przykład zgodniej pary. Po prostu wzór. :) Chyba są naszymi ulubieńcami. ♥ Mam nadzieję, że niebawem będę mogła tak powiedzieć o Thomasie i Len. :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny! :)
    Ściskam i raz jeszcze przepraszam...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    Kochane, rozdział jak zwykle cudny, nie mogę się absolutnie do niczego przyczepić, nawet, jakbym bardzo chciała :D
    Ana i Gregor są po prostu idealni. Czy ich da się nie lubić? Uwielbiam ich! Jeśli stawiać kogoś tako wzór doskonałego związku i pary, to na pewno właśnie tą dwójkę :)
    Zastanawiam się nad Thomasem. Niby coś tam może powoli zaczyna robić, ogarniać, ale... mam nadzieję, że zacznie w końcu działać.
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń