czwartek, 11 sierpnia 2016

29. Szczęście w nieszczęściu

Noc mijała bez ekscesów. Na całe szczęście dla Leny i Toma, ponieważ panna K nie została zbudzona i do samego rana żyła w niewiedzy, iż jej chłopak nie leży obok niej, a obok Madlen. Kiedy ona przekonana, iż wygrała… Oni smacznie sobie chrapali wtuleni w siebie. Byli tacy szczęśliwi. Wyglądali naprawdę na zakochanych… Ba! Oni byli zakochani! Może Thomas nie do końca sobie jeszcze zdawał z tego sprawę, ale wiedział, że w jakiś sposób coś do niej czuje. Mario leżąc obok, nie mógł spać całą noc. To było dla niego kilka gorszych godzin w życiu. Chcąc nie chcąc czuł coś do nastoletniej blondynki, chociaż wiedział, że i tak nic z tego nie będzie. Nie wiem czy wyobrażacie sobie co czuł leżąc nieopodal przytulającej się pary… nikt nie chciał by tego przeżyć. Można go porównać do Leny, która cierpiała z powodu chorego związku Toma i Kristie. W tym wypadku Mario był w lepszej sytuacji, bo żadnego związku nie było, ale owa dwójka miała się ku sobie, a do tego dodając niezmienne uczucie Leny wobec Toma… Mario po prostu wiedział, że jest w czarnej dupie. Chyba, że… Tomowi się odwidzi… na co jednak się nie zapowiadało. Gdy nad ranem usłyszał szelest kołdry, od razu napiął wszystkie mięśnie. Zamknął oczy i chciał niczego nie słyszeć… to się jednak nie udało. Powodem szelestu była Madlen, która usiłowała wyswobodzić rękę z uścisku Toma i sprawdzić godzinę. Kiedy jej się to w końcu udało, aż się przestraszyła… obstawiała 03:30, a było już po 5. Spojrzała na spokojną twarz blondyna… uśmiechnęła się i delikatnie pogładziła opuszkami jego usta. Tom poruszył się, a Lenka szybko zabrała dłoń. Po chwili ujrzała jego niebieskie tęczówki, a potem nieziemski uśmiech.
- Dzień dobry Len. – usłyszała szept.
Uśmiechnęła się zalotnie i poczuła jak chłopak przysuwa swoją twarz i kładzie usta na jej policzku aby złożyć pocałunek.
- Witaj Thomas. – rzekła. – Nie chciałabym być niegrzeczna, ale twoja pani czeka na ciebie tuż za rogiem. – nie mogła się nie uśmiechnąć szyderczo.
- Hmmm… moja pani leży właśnie obok. – powiedział Morgen przeciągając słowa co sprawiło, że ciało blondynki przeszył dreszcz.
Dziewczyna mocno wtuliła się w umięśnione ciało chłopaka, na co ten odpowiedział tym samym. Potem delikatnie się od siebie odrywając, Tom wstał i cichutko wyszedł z pokoju. Podreptał korytarzem i jak Lena wcześniej stwierdziła ruszył w stronę rogu. Lena natomiast ruszyła do łazienki w celu opróżnienia pęcherza. Kiedy wróciła była już 05:30. Spojrzała w stronę śpiącego Maria i podreptała ku jego łóżku. Spojrzała na jego twarz. On też miał coś w sobie… bujna blondynowata czupryna, piękny uśmiech i oczy z tym światełkiem. Ale brakowało iskry, która powodowała u Madlen szybsze bicie serca. Tom zawsze to sprawiał, Mario jak dotychczas dopiero raz. Spoglądnęła na okno i zatarła ręce, bo wpadła na wspaniały pomysł. Podeszła do okna, po cichu je otworzyła, wzięła garstkę śniegu i ruszyła w stronę łóżka kolegi. Już chciała mu to wrzucić za koszulkę, kiedy sprytny Mario złapał jej nadgarstek, wykręcił i sam wysmarował ją tym śniegiem. Wrzask Leny można było usłyszeć po 2 stronie ulicy i cud, że żadna lawina nie zeszła z gór.
- I co cwaniaku ! – śmiał się Mario, trzymając ją w mocnych kleszczach.
- Puszczaj mnie brutalu. - szarpała się ze śmiechem Lena.
- Ja brutal ? – Mario zrobił obrażoną minę i puścił blondynkę.
- No, a kto? Przecież nie ja.
- No, a kto przed chwilą chciał mnie ugościć śniegiem?
- No dobraaa, ale to Ty to w końcu zrobiłeś. Pfff! – prychnęła Lena.
- To była kara za nieprzespaną noc… - walną Mario i od razu ugryzł się w język.
Lena od razu wstała z łóżka. Zrobiło jej się mega głupio. Usiadła na fotelu i spuściła wzrok. Mario chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Patrzył na dziewczynę i czekał aż ona coś powie.
- Mario, przepraszam. Myślałam… ja myślałam, że śpisz. Kurcze tak strasznie mi teraz głupio. – tłumaczyła Lena patrząc załzawionymi oczyma na blondyna.
- Lena nie przepraszaj, tak naprawdę nie masz za co… Po prostu ogólnie nie mogłem spać.
- Kurcze, ale… strasznie źle się z tym czuje. Tom… wiesz, że między nami coś jest… Z resztą mówiłam Ci wczoraj.
- Madlen, naprawdę nie musisz mi tego tłumaczyć. Wiem jak to jest kogoś kochać…
- Ale ja… skąd wiesz? Przecież nie mówiłam, że go kocham.
- Czyli jednak. Nie zaprzeczyłaś. – westchnął.
- Oj Mario… może w ramach zadośćuczynienia zaproszę cię na krótki jogging?
- Ale co? Teraz?
- No a kiedy? Przy okazji może jeszcze raz porozmawiamy, bo… Wiesz Mario. Lubię cię i choć znamy się bardzo krótko to wiem, że mogę Ci zaufać.
- To dla mnie bardzo ważne słowa Lenka… nawet nie wiesz jak bardzo. – podszedł do niej i mocno ją przytulił.
Potem szybko, ciepło się ubrali i opuścili hotel. Postanowili przebiec się pod skocznie, a stamtąd do parku. Była dopiero 6 więc mieli jeszcze dużo czasu do śniadania. Z początku milczeli. Lena nie zaczynała tematu, a Mario czekał na jej ruch. Dziewczyna bała się trochę o tym wszystkim mówić, bo jakby nie było o wszystkim wiedziała tylko Ana i pokrótce Koffi. Mario choć od razu zdobył jej zaufanie, tak do końca nie był pewny. Blondynka bała się jego reakcji ze względu na to, że podejrzewała o niecnych jego planach wobec jej osoby. Może nie planach, ale wiedziała iż Mario aż za bardzo ją lubi. Kiedy dobiegli do parku, Madlen usiadła na jednej z ławek. Wpatrywała się w zamarznięty staw i wyłamywała kostki w placach u rąk. Mario nie mógł już na to patrzeć. Złapał jedną z jej dłoni i mocno ścisnął. Młodsza spojrzała na niego i widząc w jego oczach spokój zaczęła.
- To stało się jakieś kilka lat temu. Nawet nie wiem kiedy dokładnie. Dziadek zabrał mnie na Alpenarene na skoki. I wtedy go zobaczyłam… Nie wiem ile Thomas mógł mieć wtedy lat. 16? Ja w każdym razie byłam mała, jednak nie na tyle by nie zdobyć o nim odpowiednich informacji. Stał się sławny, a ja stałam się jego oddaną fanką. Można w sumie powiedzieć, że znałam go od dawna tak naprawdę, bo był przecież znanym skoczkiem i rzecz jasna bratem mojej przyjaciółki. – zaczęła. – Nigdy niczego się nie domyślał… nikt niczego się nie domyślał. Tylko Ana zauważyła to już dawno. Ja jako mała dziewczynka zawsze mu kibicowałam. Pamiętam jak zawsze krzyczałam do telewizora. Trzymałam kciuki, a jak wtedy w Kussamo doznał upadku płakałam 3 dni i 3 noce… Myślę, że zakochałam się już w wieku może 12 lat… Ale od kiedy Ana poszła w jego ślady i jestem z nią prawie 24 godziny na dobę, to uwierz mi moje uczucie do niego jest nie do zniesienia. Wcześniej jakoś sobie radziłam, ale kilka miesięcy temu kiedy On oficjalnie mnie poznał, choć nie raz mnie widywał, coś pękło. Ta ochronka na moim sercu… Jednym swoim spojrzeniem spowodował wybuch wszystkich emocji, które ukrywałam. Skrywanych uczuć. I teraz ? Nie wyobrażam sobie życia bez niego, nawet gdyby miał być tylko bratem mojej przyjaciółki. – opowiadanie Leny trwało jeszcze dobre 30 min, ale kiedy wybiła 8 postanowili wrócić do hotelu.


Około godziny 7 do hotelowych pokoi wpadło słońce, które tej zimy wyjątkowo rzadko gościło w tej części kraju. Promienie zbudziły jako pierwsze blondynkę, która wypoczywała tej nocy po raz kolejny u boku ukochanego. Ana po cichu opuściła miejsce przy Gregorze by zacząć przygotowania do kolejnego jakże wspaniałego i bogatego w emocje dnia. Po dość szybkim prysznicu i skromnym przygotowaniu kosmetycznym ruszyła ku szatynowi, który w dalszym ciągu okupował wygodne łoże hotelowe.
- Kochanie już czas... - powiedziała blondynka muskając delikatnie policzek właściciela jej serca.
- Anuś jeszcze chwileczkę...
- Gregor, bo ci skocznia mamucia ucieknie...
- Jeszcze 5 minutek dobrze?
- Chyba musiałabym cię nie znać Schlieri. Wstawaj, bo inaczej...
- Bo inaczej co? - szatyn pośpiesznie chwycił dłoń swojej wybranki, po czym pociągnął ją do siebie.
- Bo inaczej cię zwale z łóżka miało być, ale skoro już wylądowałam na tobie....
- Skoro wylądowałaś na mnie mogę obdarzyć cię słodkim pocałunkiem na miłe rozpoczęcie dnia. - i jak powiedział tak zrobił.
Przybliżył do siebie twarz, po czym złączyli się w delikatnym lecz jakże subtelnym pocałunku.
- No i tak trzeba było od razu Anuś... Teraz aż chce się wstawać. - uśmiechnął się do niej szatyn, po czym zaczął czynić kroki prowadzące go do łazienki. - A może pójdziesz ze mną?
- Nie kuś Schlieri nie kuś... - uśmiechnęła się blondynka, po czym dodała. - Teraz musisz obejść się beze mnie.
Zgodnie z jej oczekiwaniem szatyn nie prosił więcej, a tym samym dał jej czas na spokojne przygotowanie się do dnia, a także na przemyślenia, których wyjątkowo potrzebowała. Trapiła ją sytuacja przyjaciółki, a także brata. Nie potrafiła już sobie odpowiedzieć na ważne pytania m.in. Co kieruje ich decyzjami? Dlaczego dalej nie potrafią dać upustu swoim emocjom? I dlaczego Thom w dalszym ciągu jest z Kristie, mimo iż doskonale wiedzą, że trzeba zakończyć tę patologiczną sytuację? Z kontemplacji wyrwał ją nie kto inny jak sam Greg, który tak jak ona nie tracił dużo czasu na poranne przygotowania do dnia bieżącego.
- O czym tak myślisz? - spytał szatyn swoją ukochaną, u boku której zajął miejsce.
- Raczej o kim... Greg martwię się tą całą sytuacją... Nie uważasz, że Mario przejmuję coraz większą inicjatywę w życie Leny? Że mój brat nadal jest taki głupi i nie potrafi nawet podjąć prostej decyzji? I że ona sama ma coraz więcej wątpliwości, a także problem z tym wszystkim?
- Ma problem faktycznie, ale pamiętaj, że decyzję już dawno podjęła w swoim sercu. Thom? Mam nadzieję, że decyzja jego jest kwestią czasu, a Mario hmm… znam go dobrze i nie przypominam sobie by patrzał tak na którąkolwiek z poprzednich dziewczyn...
- Aż tak źle to widzisz? Czyli jednak miałam rację, że nie da rady odpuścić jeśli Thom się nie ogarnie?
- Możliwe... Chyba go porządnie trzasnęło na punkcie Leny.
- Więc jednak miałam rację... Tylko wiesz, że Lenka sama nie wie czego chce do końca? Kocha Thoma, ale Mario nie jest jej obojętny...
- Ana zobaczysz wszystko będzie dobrze. Ta dwójka ma się ku sobie i mimo, że darzę Maria ogromną przyjaźnią wiem, że Lena go nie wybierze.
- Oj Greg, żeby to wszystko tak dobrze się skończyło jak podejrzewamy.
- Będzie dobrze. Czy zdążyłem ci już powiedzieć dziś, że bardzo cię kocham?
- Hmm pomyślmy... Chyba jeszcze nie, ale chętnie usłyszę to jeszcze raz.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też. - tym razem blondynka przejęła inicjatywę i musnęła policzek chłopaka, po czym powiedziała. - To co idziemy na śniadanie?
- W twoim towarzystwie udałbym się nawet na księżyc.


Droga z parku do hotelu skoczków nie była długa, bo już po 10 minutach Madlen z młodym Austriakiem zrzucali z siebie ubrania zimowe. Lena od razu wskoczyła pod prysznic, a Mario uprzątnął pokój, usiadł na łóżku i czekał na swoją kolej. Zastanawiał się jak ma teraz zachować się wobec dziewczyny. Czy dalej startować czy może jednak sobie odpuścić? Zdecydowanie ta druga opcja. Był przekonany, że Lena nigdy go nie wybierze. Nawet gdyby Thomas wybrał życie z Kristie. Współczuł Lenie i tak naprawdę sobie, bo kolejny raz doświadczał nieodwzajemnionych uczuć. Zaczął wierzyć w fatum. Miał po prostu pecha do kobiet. Ale wiedział, że tak czy tak będzie blisko z Madlen. Przyjaźń równie dobrze mu wystarczy. Najważniejszy by to ona była szczęśliwa. Bo na tym polega miłość prawda? Aby potrzeby ukochanej wynieść wyżej niż swoje. Nagle Lena wyszła z łazienki. Miała na sobie krótkie spodenki, top i ręcznik na głowie. Wyglądała trochę jak krasnoludek i na twarzy Maria od razu pojawił się uśmiech.
- Teraz moja kolej krasnoludku. – uśmiechnął się i przycisnął palcem nosek Leny, po czym wszedł w głąb toalety.
Madlen również się uśmiechnęła. Spojrzała na pokój i ujrzała porządek. Zrezygnowana usiadła na fotelu i zaczęła rozczesywać włosy zastanawiając się nad tym czy dobrze zrobiła mówiąc o wszystkim Mariowi. Po niedługim czasie chłopak wyszedł z łazienki i sam począł osuszać swoje włosy, gdyż jak większość skoczków z austriateam miał dłuższe.
- Lena, a dlaczego mu nie powiesz co do niego czujesz? Przecież gdybyś mu powiedziała on na pewno odszedł by od Kristie. – wypalił nagle.
- Mario to nie takie proste… ja do niedawna wcale nie chciałam żeby od niej odchodził. Bo wiedziałam, że ją kocha i nie chciałam burzyć ich szczęścia. Ale teraz… wszystko się zmieniło. Tom nie raz chciał mnie pocałować. Nawet nie wiesz ile musiałam ze sobą walczyć, żeby tego nie zrobił… Nie chciałam by to ze mną ją zdradził. Znaczy nie chciałam być powodem ich rozstania. Przecież ta dziewczyna też ma uczucia.
- Ale ty też je masz… powinnaś mu powiedzieć. Nie możesz się tak męczyć.
- Boję się, że go wystraszę.
- Jeśli naprawdę mu na tobie zależy i coś do ciebie czuje to uwierz mi nie masz prawa go wystraszyć.
- Oj Mario jak dobrze, że ja ciebie mam. Czasem mi się wydaje, że inni zasługują na moje uczucie, ale serce nie sługa.
- Na mnie Lenka możesz zawsze liczyć. Gdyby się waliło, paliło…
- Wiem Mario, wiem… jesteś moim najukochańszym… - tu przerwała, bo Thomas wszedł do pokoju zły?
Zły to mało powiedziane. On był wściekły. Patrzył to na Maria to na Lenę i tylko delikatnie kręcił głową.
- Może łaskawie zeszlibyście na śniadanie ? – prychnął, trzasnął drzwiami i ruszył na dół.
Madlen zaskoczona i zmartwiona spojrzała na Maria, a ten wybuchł śmiechem.
- Chyba jest zazdrosny. Musisz mu chyba wytłumaczyć, że jestem twoim najukochańszym przyjacielem. Ale teraz chodź już na to śniadanie, bo jak wpadnie tu następnym razem nie będzie pewnie o wiele milszy. – stwierdził, pociągnął dziewczynę za rękę i zamykając drzwi na klucz poszli na dół.
W sali restauracyjnej zebrało się już całe austriateam. Wszyscy zajęli miejsca i czekali na śniadanie. Ana standardowo usiadła obok Gregora i Toma, Lena zajęła miejsce obok Toma, a obok niej usiadł jeszcze Mario. Thomas spojrzał lodowatym wzrokiem na dziewczynę i przesłał jej nieszczery uśmiech. Madlen mało co nie wybuchła śmiechem.
- Gdzie twoja ukochana Morgi? – zapytał Mario opanowując śmiech.
Tom chciał już odpowiedzieć, że siedzi obok niego, ale w porę się opamiętał.
- Śniadanie obejmuje tylko kadrę austriacką, a z tego co wiem ona do niej nie należy, więc automatycznie jest zdana na siebie. – rzekł i przesłał mordercze spojrzenie blondynowi.
Wszyscy wyczuli, że znów coś jest nie tak, ale właśnie przyszło jedzonko i każdy zajął się swoim talerzem. Atmosfera się rozluźniła i dalsza część śniadania rozegrała się bez ekscesów. Po śniadaniu trenerzy zarządzili 30 minutową przerwę na ogarnięcie siebie i myśli. Wszyscy wstali od stołów i ruszyli stronę swoich pokoi.
- Jak ci Mario minęła noc z Madlen ? – zapytał Gregor kumpla, poklepując go po ramieniu.
- Z Madlen i Thomasem chciałeś powiedzieć. – odrzekł chłopak.
Gregor zrobił duże oczy, najpierw spojrzał na Ane, a potem na Len i Toma.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytała Ana.
- No jeju… po prostu Thomas uciekł od Kristiny i jako, że nie miał gdzie spać to go przygarnęłam. – Lena spojrzała z uśmiechem na Morgiego.
- A Madlen lubi mieć w łóżku więcej niż jednego faceta. – palnął Tom.
Madlen raptownie się zatrzymała. Znów się zaczyna. Znów te jego teksty…
- Przyhamuj Morgen ze swoimi chamskimi odzywkami i swoją nieuzasadnioną zazdrością. – powiedziała krótko i szła dalej.
Zatrzymała się przy drzwiach, otworzyła je i spojrzała na swoich dwóch blondynów. Mario wszedł do środka, a po nim Thomas, który teraz bardzo głęboko spojrzał Lenie w oczy.
- Tom jest zazdrosny, bo usłyszał zdanie wyjęte z kontekstu i myśli, że łączy mnie coś z Mariem. – powiedziała w stronę zaskoczonych Schlierenzauerów.
- A nie łączy? – zapytała Ana i poczęła otwierać drzwi do ich apartamentu.
- Ana… nie utrudniaj mi tego. – jęknęła młodsza i zniknęła za drzwiami.
Mario zniknął w łazience pozwalając tym samym Lenie porozmawiać chwilę z Morgim sam na sam. A Tom pakował do torby potrzebne rzeczy.
- Thomas… - szepnęła i podeszła bliżej, kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Lena nie Thomasuj mi tu teraz… - rzekł i zabrał jej rękę.
- Nie zachowuj się jak dziecko…
- To ty nie zachowuj się jak… jak nie Lena.
- Tom…
- Porozmawiamy potem, bo teraz musze się przygotować do zawodów. Ok? – zapytał, a dziewczyna przytaknęła.
Zaczęła mu pomagać, na co Tom nie protestował. Mario postanowił wyjść wcześniej niż wszyscy, porozmawiać trochę z tatą i zostawił parę. Thomas po wyjściu chłopaka usiadł na łóżku. Miał mętlik w głowie.
- Co ty robisz ze mną dziewczyno. – westchnął.
- Ja?
- No a kto? Przecież nie Kristie…
- Tom ja…
- Musimy porozmawiać teraz, bo potem przylezie Kristina.
- No dobrze, więc… nie musisz być zazdrosny o Maria. To tylko mój przyjaciel…
- A co to miało być rano?
- Tom… usłyszałeś zdanie wyjęte z kontekstu.
- No nie wiem…
- Myślisz, że bym cię okłamała?
- Wiem, że mnie nie kłamiesz… Ty nie umiesz kłamać.
- Więc o co chodzi?
- Po prostu bierze mnie kurwica, gdy widzę cię w towarzystwie innego faceta. – krzyknął prawie i wstał z łóżka.
Lena o mało co nie wybuchła śmiechem. Wstała zaraz za nim i podeszła najbliżej jak się dało. Spojrzała mu w oczy i objęła jego twarz dłońmi.
- Naprawdę nie masz powodu do zazdrości. Póki co nikt ci mnie nie odbierze.
- Póki co? No marne pocieszenie…
- Thomas chyba zauważyłeś po ostatniej nocy, że jestem... nie… że chcę być tylko twoją…
Po słowach Leny, Morgi jakby odetchnął. Wziął jej ręce w dłonie i delikatnie się uśmiechnął.
- Przepraszam za moje słowa wcześniejsze. Ale nie wyobrażasz sobie co czułem jak usłyszałem słowo „najukochańszy”.
- Przyjaciel to tylko przyjaciel.
- Też jestem twoim przyjacielem.
- Ale trochę innym. – wystawiła mu język.
- No dobraaa, ale tak czy inaczej zmuszasz mnie do postawienia tobie ultimatum. – stwierdził odchodząc od niej na kilka metrów.
Lena zrobiła wielkie oczy i zdziwioną minę.
- Jeśli mam zerwać z Kristie ty musisz wybrać. Albo ja albo Mario.
- Ty chyba nie mówisz poważnie?
- Jestem teraz jak najbardziej poważny.
- Tom…
- Nie Lena!
- Nawet ja tobie nie kazałam wybierać między przyjaciółmi. Nie zakażesz mi przyjaźnić się z Mariem.
- Ehh… wiem… chciałem usłyszeć tylko, że wybierasz mnie jako swojego chłopaka niż Maria jako przyjaciela. – posmutniał.
Lena podeszła do niego kolejny razem i podniosła głowę do góry.
- Chce z tobą być, ale chcę również przyjaźnić się z Mariem. To również twój przyjaciel…
- To tylko mój kumpel…
- Porozmawiamy o tym później ok? Teraz trza by się już zbierać.
- No ok.
- Tom? Między nami wszystko w porządku?
- Tak Lenka. – odrzekł z uśmiechem i cmoknął w kącik ust.
Wziął torbę na ramię, dziewczynę za rękę i opuścili pokój. Na dole czekali już wszyscy wraz z Kristie, na której widok para zrobiła zniesmaczoną minę i puścili swoje dłonie oraz z rodziną Pointnera. Lena wzięła małą Paulę od Angeli i po ostatecznym sprawdzeniu sprzętu, ruszyli pod skocznię. Droga mijała szybko, w pewnym momencie spotkali Norwegów. Jacobsen, Bardal i Evensen przywitali Lenę buziaczkiem w policzek czym wywołali piane na twarzy Thomasa, który niestety kroczył u boku Kristie.
- Lenka, a co to za małą księżniczkę ze sobą prowadzisz? – zapytał Jacko patrząc na małą Paulę.
- A no taką jedną maskotkę austriateam.
- O kurcze, a macie ich więcej, bo nam by się też przydała. – zaśmiał się Bardal.
- Przykro mi Anders, ale Paula jest jedyna w swoim rodzaju.
- Chyba nie powiesz, że twoja?
- No a kogo?
- Żartujesz?
- Nie, prawdą Paula? – Lenka puściła oczko do małej.
- Tak mamusiu. – zaśmiała się dziewczynka.
- A kto jest szczęśliwym tatusiem? – zapytał Johan.
- Ja. – powiedzieli równo i zgodnie Thomas, Mario i Koffi.
Wszyscy wybuchli śmiechem.
- No to który w końcu?
- No tak… trzech ojców, ale jak przyjdzie co do czego żeby się małą zająć to już nie ma kto.
- No wiesz Lena! Czuję się urażony. Paula skarbie… córeczko, chodź tatuś cię trochę poniesie. – powiedział Thomas, a że córka Pointnerów znała Toma od dawna i bardzo go lubiła z radością wskoczyła w jego ramiona.
- E! Wielki tato. Daj to ci chociaż te narty poniosę. – zaproponowała Lena.
- O nie, nie… matka moich dzieci nie będzie nosiła mi nart. Kristie mogłabyś? – powiedział Tom podając narty Kristinie, która była mega zaskoczona.
Kobieta chyba była tak oszołomiona, że nie zrozumiała słów Toma. Wszyscy wybuchli śmiechem, a Lena tylko podeszła bliżej Morgiego i opuszkami palców musnęła jego dłoń.


Seria próbna dzięki odrobinie słońca, a także wyjątkowo spokojnemu wiaterkowi mogła odbywać się bez zarzutu. Każdy z zawodników z niezwykłą precyzją, a także z pożądanym przez każdego hartem ducha przystępował do oddawania skoku w serii przed konkursem. Dla zawodników Austriackich zawody te były niezwykle ważne. Kolejne przed swoją wyjątkową publicznością co tym bardziej motywowało do oddawania dalekich skoków.
- To co, czas zacząć kolejne zawody. - uśmiechnął się Thomas w kierunku młodszego kolegi po fachu.
- Nawet nie wiesz jak bardzo się doczekać 1 serii nie mogę. - powiedział odwzajemniając uśmiech blondyna Gregor.
- I tak przegrasz to po co tak się nastawiasz? - powiało ironią od słów wypowiedzianych przez Ammanna.
- Po prostu niech wygra lepszy Simon. - szatyn jak gdyby nigdy nic powiedział.
Ku zdziwieniu Szwajcara młody Austriak nie przystępował do kontrataku słownego. Tego nauczył się bowiem od swojej ukochanej, która pokazała mu jak nie reagować na tego typu zaczepki. Nie było to łatwe w przypadku Schlieriego, który miał wyjątkowo mocny charakter, ale w końcu czego się nie robi dla blondynki. Ona była warta każdego wysiłku. Szatyn postanowił teraz skupić się na bieżącym skoku. Ta skocznia zdecydowanie mu leżała. Szczególnie dzięki wczorajszemu konkursowi umiłował loty, które pozwalały zdecydowanie więcej unosić się w powietrzu. Początkowa seria zawodników nie sprawiała znacznych niespodzianek, lecz bardzo krótkie loty. Dość długo pozostawało czekać na dalsze odległości.


Tymczasem na dole Ana, Lena i Kristie podziwiały wyczyny zawodników. Faktycznie ta skocznia pokazywała potęgę skoków narciarskich, a zarazem wzbudzała największe emocje. Tak naprawdę każde zawody mogły zakończyć się różnie. Tu wystarczy jeden nawet skromny podmuch wiatru by zmienić losy całej rywalizacji.
- Lena mogę cię na chwilkę prosić?
- Kristie ja nie mam tajemnic przed Ane, więc jeśli coś chcesz mów tutaj.
- Okej sama tego chciałaś... Odczep się od Morgiego. Mam już dość tej całej gry! Myślisz, że nie zwróciłam uwagi na to, że nie było go ze mną tej nocy?! Po prostu odpierdol się dziwko od niego! Bo inaczej fatalnie się to dla ciebie skończy... - rzuciła dość stanowczo najstarsza z blondynek.
- O nie kochana tak rozmawiać nie będziemy! To ty zostaw wreszcie mojego brata i Lenę w spokoju! Wyraźnie do siebie nie pasujecie, a ty jeszcze będziesz mówić kto z kim ma się zadawać?! - natychmiastowo zareagowała starsza z przyjaciółek.
- Ana zamknij mordę w sprawach, które ciebie nie dotyczą!
- To co tyczy mojego brata i Leny jest moją sprawą! - rzuciła Ana nie zważając na próbę wtrącenia się Leny.
- Z Thomasem jestem zbyt długo żebyś ty i ta mała szmata mogły nam zaszkodzić, więc nie wysilaj się nawet w tej sprawie.
- O nie, tylko nie szmata! - Ana gwałtownie przybliżyła się do dziewczyny brata. - Dobrze powiedziałaś, zbyt długo jesteście w związku, więc czas by te różowe okulary już zostały porzucone. Zostaw nas w spokoju! - starsza z przyjaciółek wyciągnęła rękę w stronę Kristie co miało stanowić zdecydowanie groźbę.
- Ty paskudna gnido od początku czułam, że będziesz stała murem za tą małą, a nie za mną. Pamiętam jak jeszcze niedawno byś zrobiła wszystko bym dalej z nim była, a teraz co?
- Ty po prostu na niego nie zasługujesz! Jesteś beznadziejną szmatą, która nawet nie potrafi docenić tego co ma, a tym bardziej wpieprza się nie tam gdzie należy!
- Zdecydowanie przegięłaś Ane Morgenstern! Szybki będzie twój koniec w dniu dzisiejszym! - dziewczyna Thomasa rzuciła się z rękoma na siostrę skoczka na co ta nie pozostała jej dłużna.
Dość krótki pojedynek zakończyła ochrona, która rozdzieliła panie i wyprowadziła całą trójkę poza obiekt.
- Ale ja jestem zawodnikiem i mam przepustkę proszę mnie tam wpuścić!
- Na terenie obiektu takie sytuacje są zdecydowanie niedopuszczalne. Przykro mi, ale nie ma mowy.
- No ale... - zaczęła Lena.
- W tej sytuacji nie ma żadnego ale...
- No super po prostu cudownie... - rzekła młodsza, po czym spojrzała na lekko obezwładnione blondynki.
Ana spojrzała ze zrozumieniem w stronę Leny. Ciężko było cokolwiek zaobserwować będąc poza skocznią. Ciekawe chociaż czy będą ich szukać... Ale musiała być stanowcza. Kristie zdecydowanie przegięła z zachowaniem w stosunku do jej przyjaciółki więc i ona nie mogła pozostać dłużna słysząc te beznadziejne gadki. Z zadumy wyrwał ją głos najmłodszej blondynki.
- Teraz Thomas.
Każda z nich spojrzała mimowolnie w stronę mamuciej skoczni gdzie w najlepsze trwał dzisiejszy konkurs. Mimo nieobecności na niej sercem były przy nich duchem, chodź poza bramami. Emocje wypisane na twarzy wskazywały ekscytacje i oczekiwanie na usłyszenie głosu mówiącego odległość.
- 183 metry.
Dziewczyny bez przekonania pokiwały głową jednak zarówno Ana jak i Lena wiedziały, że i tak Thomas jest jednym z najlepszych wśród świata. Ta seria mijała zdecydowanie bardzo szybko. 40 zawodników nie stanowiło najmniejszego problemu, ponieważ nawet pogoda sprzyjała. Najwięcej powodów do radości bez wątpienia mógł mieć Gregor, który był liderem tego dnia. Z każdą chwilą przekonywał się, że latanie jest jego powołaniem. Prowadził po skoku na 203,5 m przed Ollim - 201,5 i Simonem, który nie przekroczył 200 m. 5 Austriakom udało się awansować do kolejnej finałowej już serii. Mimo radości wynikających z oddawanych skoków było coś co zdecydowanie nie dawało im spokoju. Co stało się z trzema blondynkami, które zostały tu przyprowadzone na skocznie?
- No chyba nie myślisz Markus, że wróciły do hotelu? - uśmiechnął się Thomas i Gregor na samo stwierdzenie Eggenhofera.
- Ja tylko głośno myślę...
- Może jednak sprawdzimy domek dla skoczków co? - zaproponował Martin, po czym jak powiedział tak zrobili.
- No to skoro ich tu nie ma to jak nic są w hotelu. - usłyszeli od Wuffa.
- To niemożliwe... – Greg i Thom ponownie byli jednogłośni.
- A jeśli panna K coś im zrobiła no wiecie... Różnie to bywa. - oznajmił z lekko przerażonym acz stanowczym tonem Bastian.
Wszyscy łącznie z Thomasem odpowiedzieli mu gromkim uśmiechem.
- Kogo szukacie? - radosną sielankę przerwał im Bjoern Romoren.
- Yyy no dziewczyn szukamy. - uśmiechnęli się skoczkowie austriateam.
- Słyszałem, że była jakaś zadyma na trybunach, może to o wasze kobiety chodzi... W końcu nie od dziś wiadomo, że zazdrość jest złym doradcą... Thom nie patrz tak na mnie, ale jak by pomyśleć to o ciebie nawet oczy by sobie wyłupały...
- No wiesz ma się ten urok osobisty... - odpowiedział Morgenstern poprawiając w sposób zadziorny swoją czuprynę.
Ponownie uśmiech zagościł na ich ustach, po czym postanowili sprawdzić słowa Bjoerna.
- No patrzcie, patrzcie więc Bjoern miał rację...
- Nawet nasze piękne fanki wygonili co aż niemożliwe... - zaśmiał się Thom.
- Co tu się znów stało? - tym razem powiedział Gregor.
- To ona! - każda z trzech dziewczyn dokonała wskazania na osobę będącą w zasięgu.
- Dobra, dobra widzę, że się nie doczekamy księżniczki.
- Daruj sobie brat daruj sobie... - prychnęła niechętnym głosem Ana.
- Przygarniecie nas? - proszącym głosem ze skruchą odezwała się Lena.
- Oczywiście w końcu takie piękne fanki nie mogą być poza skocznią. - Thomas objął Lenę z jednej strony, natomiast Greg chwycił Ane.
- Ekhm... - usłyszeli tylko dość głośnie chrząknięcie Kristiny.
- Ach tak chodź z nami... - usłyszała od Thomasa, który udawał, że nie ma jej w pobliżu.
- Te panie są z wami? - odezwał się ochroniarz, który jeszcze niedawno wyprowadzał dziewczyny poza obiekt.
- Oczywiście, że tak. - usłyszał niemal jednogłośnie od chłopaków.
- Tylko pilnujcie ich... Bo drugi raz nie pozwolimy na takie akcje...
Thom i Greg uśmiechnęli się dyskretnie, po czym zaprowadzili swe wybranki pod skocznie
Druga seria zaczęła się dość szybko więc dziewczyny zajęły należne miejsca. Nagle z kieszeni jednej z blondynek, a mianowicie Madlen dało się słyszeć dzwonek telefonu. Dziewczyna odeszła na bok i odebrała.
- Słucham?... Tak… Co?!... Jak to?! Kiedy?! O Boże!... Już jadę. Jestem w Bad Mittendorf, więc za kilka godzin powinnam być. – skończyła szybko i rozłączyła się.
Rozejrzała się po okolicy, wszystkich nagle już nie było. Nie miała czasu na tłumaczenie co się stało. Machnęła ręką i pobiegła w stronę hotelu. Miała łzy w oczach. Serce waliło jej jak młotem i nie mogła się uspokoić. Wpadła do hotelu jak burza, nie czekała na windę tylko pobiegła schodami. Drżącymi rękoma otwierała drzwi. Kluczyk jak na złość nie chciał wejść w dziurkę. Kiedy w końcu udało jej się wejść do pokoju w mig wyciągnęła walizki z szafy i zaczęła się pakować. To nie było normalne pakowanie Leny - pedanckie tylko szybkie. Waliła wszystkie ciuchy, ugniotła i zamknęła, na tym się skończyło. W 10 minut była gotowa do wyjścia. Chciała zostawić wszystkim jakiś liścik, ale niestety nie mogła znaleźć żadnego pisaka tym bardziej kartki. Postanowiła potem zadzwonić. Nie było czasu teraz na głupie wiadomości. Już miała wychodzić, gdy do jej pokoju wpadł zdyszany Thomas.
- Nie! Nie wierzę, że znowu mi to robisz! Nie pozwolę ci znowu uciec. – krzyknął.
Wyrwał jej walizkę z ręki i rzucił na łóżko.
- Tom… mój tata miał zawał… leży w szpitalu w stanie krytycznym. – oznajmiła Lena.
Morgi nie wiedział co ma powiedzieć. Zaczął nagle się rozbierać.
- Poczekaj chwilkę, albo najlepiej spakuj mnie, a ja szybko się ogarnę. Jadę z tobą.
- Tom ja nie…
- Cisza! Pakuj mnie i nie ma żadnego ale. Jadę z tobą czy ci się to podoba czy nie.
Lena już nic się nie odezwała. Wyciągnęła walizkę Toma i zaczęła go pakować podobnie jak wcześniej siebie. Po 10 minutach byli już gotowi do wyjścia.
- Tom, a co z zawodami w Polsce?
- Nic się nie stanie jak na jednych nie będę. Poćwiczę trochę w Villach i pojedziemy do Whistler.
- A co na to Alex?
- Hmmm… powiemy mu jak ma się sprawa. Z resztą uważam, że on też będzie za tym abym poćwiczył w Villach, bo nie idzie mi za dobrze…
- Ale tak czy inaczej musimy mu powiedzieć.
- Nie przejmuj się tym teraz. Chodź już. – powiedział biorąc jej walizkę.
Wyszli na korytarz i zamykali drzwi. Nagle z windy wysiadła Kristie.
- Thomas! Gdzie ty znów idziesz z tą pipą ?! – zadarła się już z końca korytarza.
- Kristie daj mi spokój. Teraz mam ważniejsze sprawy na głowie niż twoje fochy.
- Co może być ważniejsze niż ja?
- Lena. – odpowiedział krótko Tom, a Madlen wzięła od niego swoją walizkę.
- Tom pojadę sama, naprawdę… - szepnęła młodsza.
- Nie puszczę cię samej.
- Thomasie Morgenstern! Skończyło się! Albo ja albo ona! Masz 5 sekund żeby zadecydować. – wrzasnęła panna K.
- Zdecydowanie Ona. – odpowiedział od razu, wziął Madlen za rękę i ruszył w stronę windy.
Kristie była w szoku. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, a Lena się rozpłakała przytulając głowę do ramienia Toma. Była jednocześnie bardzo szczęśliwa, wzruszona i smutna z powodu ojca. Słowa Toma długo jeszcze dźwięczały jej w uszach. Była w totalnym szoku. Nie myślała, że ją wybierze… nie spodziewała się. Ale była z niego dumna. Tom również był z siebie dumny. W końcu coś zdecydował. W końcu pokazał Kristie, że Lena jest dla niego ważniejsza niż wszystko inne niż nawet ona sama. Zjechali na dół i kierowali się ku wyjściu, gdy nagle zauważyli całą kadrę austriacką na czele z Ane.
- No ładnie! Gdzie znów uciekacie? Ładnie to tak? – zapytała z wyrzutem.
- Ana wracam do Villach, mój tata miał zawał i jest w szpitalu. – powiedziała Lena i samotna łza spłynęła jej po policzku.
Wszyscy zamarli. Nie mówiąc nic podeszli do niej i wszyscy na raz ją przytulili.
- Lenka dzwoń i mów co się dzieję. Jestem pewna, że twój tata wyzdrowieje. – powiedziała Ana i pocałowała przyjaciółkę.
- Wszyscy tu trzymamy kciuki. – oznajmił Gregor.
- Jakby co wiesz gdzie dzwonić. – dodał Koffi.
- Może chcesz żeby ktoś z tobą pojechał? – zapytał Mario.
- Thomas się zadeklarował. – powiedziała pociągając nosem.
- Alex… - zaczął Tom.
- Jasne Thomas. Rozumiem. Zostań w Villach na tydzień i poćwicz na Alpenarenie. Przyda ci się przerwa. – oznajmił Alex. – Lenka mam nadzieję, że z twoim tatą będzie wszystko w porządku.
Wszyscy pożegnali ich serdecznie i Madlen z Morgim opuścili hotel. Ruszyli w stronę postoju taksówek, gdy nagle usłyszeli za sobą krzyk. Okazało się, że to Kristie.
- Czego ona znów chce… przepraszam Cię Lena. – powiedział Tom.
- Thomas, jestem samochodem. Madlen bardzo mi przykro z powodu twojego taty. Jestem samochodem jeśli chcesz… jeśli chcecie to was podrzucę. – powiedziała.
- Kristina naprawdę? Zrobiła byś to? – Lena nie mogła w to uwierzyć.
- Jedziecie czy nie?
Morgen spojrzał na Lenę i wziął kluczyki od samochodu panny K, po czym razem we troje ruszyli w jego stronę. Thomas siadł za kierownicą, Kristie na miejscu pasażera, a Lena z tyłu. Chłopak ruszył z piskiem opon. Madlen zadzwoniła do mamy z wiadomością, że już jedzie i w zamyśleniu i trosce o zdrowie ojca spoglądała przez szybę na mijające budynki.


~~~


Alleluja! W końcu!! No ileż można było czekać!? Nareszcie jakaś deklaracja... jakaś decyzja... Dzięki Ci o Panie za ponowne włączenie mózgu Thomasa! :D


Szkoda tylko, że musiała stać się tragedia aby on mógł się w porę opamiętać...


I pełen szacun dla Kristiny! Pamiętam jak cztery lata temu pierwszy raz wrzuciłyśmy ten rozdział... w pamięci zapadły mi słowa teraz już niestety nie pamiętam której czytelniczki... ale ogólnie chodziło o to, że była pełna podziwu dla właśnie Panny K za to, że mimo iż chłopak ją odtrącił i co by się nie okłamywać traktował jak powietrze... to ona umiała przełknąć swoją dumę i pomóc, nazwijmy sprawy po imieniu... kochance swojego chłopaka... Naprawdę Kristie... zachowanie godne podziwu :) Wtedy nie patrzyłam na to z tej perspektywy... Nie lubiłam jej, bo była dziewczyną mego ulubieńca xD Ale teraz... Ogólnie jest mi jej jakoś strasznie szkoda... No cóż. Obiecałyśmy nie zmieniać, więc nie zmieniamy, ale gdybym pisała to jeszcze raz pewnie nie zrobiłabym z niej takiego potwora :D Ale to było przed tym jak Thomas wpuścił ją w maliny i zostawił z dzieckiem... dobra zostawił to złe słowo... Dobra nie zapuszczam się w te tematy, bo można by o tym napisać naprawdę kilka ciekawych przemyśleń :D Ale powiem Wam w tajemnicy jedno... nie wiem nawet czy Ania o tym wie... Że właśnie z tego powodu odechciało mi się o Nim pisać... Dobra może i jestem hipokrytką, bo w historii, którą piszę również w życiu Thomasa pojawia się inna kobieta, ale jednak... No cóż... Skreśliłam go... Teraz żałuję... Bo po przeczytaniu jego książki, patrze na to nieco inaczej...


Dobra zmieńmy temat... :)


Ufff... dotarłyśmy! W końcu będziemy mogły dodawać świeżutkie, nowiutkie, dopiero co z pieca wyjęte rozdziały :) Mamy nadzieję, że będą Wam się podobały równie mocno jak stare pisane za małolata. Jesteśmy ciekawe czy zauważycie różnice. No nic... pozostaje czekać do publikacji rozdziału 30 :)


Aaa bym zapomniała... Ana fajterka? Dała dziś czadu... ponownie xD


Do następnego Kochane <3


Ania&Madziusa


P.S. Poniżej zamieszczamy ankietę :) Prosimy o głosy, ponieważ po ilości wejść stwierdzamy, iż jest Was tutaj naprawdę sporo... Szkoda, że nie każdy komentuje, bo przecież komentujesz=motywujesz :) Zapraszamy naprawdę do pozostawiania opinii, bo nic tak nie cieszy jak czytanie Waszych spostrzeżeń :) Ale co by nie było, dziękujemy czytelniczkom tym komentującym i tym, które jeszcze się nie ujawniły :*


[polldaddy poll=9492876]

5 komentarzy:

  1. Nareszcie!!! Do czego musiało dojść w życiu, żeby w końcu Thomas się zdeklarował. Teraz muszą przyjść jakieś szczęśliwe dni, wierzę, że w końcu dla obu par jednocześnie zaświeci słońce i że oczywiście tata Leny wyjdzie z tej kryzysowej sytuacji zdrowotnej.
    Współczuję Kristinie bo na pewno nie jest jej łatwo, ale jej gest pomocy należy docenić, nie każda zdobyłaby się na taki krok po tym jak facet zrezygnował ze związku dla innej dziewczyny.
    Przeczytałam książkę Thomasa i też na wiele rzeczy spojrzałam inaczej aczkolwiek jeśli chodzi o jego rozstanie z Kristi to faktycznie byłam zaskoczona, gdy ta wiadomość wypłynęła, ale starałam się go nie osądzać, bo to były jednak ich prywatne sprawy. Morgi zawsze był dla mnie wyjątkowym sportowcem i domyślam się, że również człowiekiem.
    Wracając do opowiadania to już nie mogę się doczekać pierwszego świeżutkiego rozdziału. Może jakiś bonus z tego tytułu i pojawi się wcześniej?? :D
    Pozdrawiam i życzę weny.

    P.S. Scena z córeczką Alexa - rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka12 sierpnia 2016 13:46

    Jestem! :)
    Matko.. tyle się dzieje, mną targają różnorodne emocje, więc nawet nie wiem od czego zacząć..
    Może od Thomasa. Lepiej późno niż wcale, jak to mówią, no ale.. żeby opamiętać się w obliczu nieszczęścia? Dobra, koniec, nie będę komentować tego zachowania, bo niezbyt mi się podoba. Ale jak najbardziej podoba mi się to, że wreszcie coś się do przodu ruszyło między nimi :)
    Teraz pasowałoby skomentować sprawę z Kristiną. Jestem pod wrażeniem! Chyba zmienię o niej zdanie w tym opowiadaniu, bo po za nim, w realnym świecie bardzo ją lubię.
    No właśnie.. a propo lubienia i jej związku z Thomasem. To była chyba jedyna dziewczyna skoczka, która osobiście bardzo mi się podobała. Po ich rozstaniu nigdy nie osądzałam Thomasa i zawsze denerwowały mnie tego typu komentarze pod ich adresem. Po przeczytaniu książki utwierdziłam się jeszcze bardziej w przekonaniu, że to była ich wspólna decyzja.
    Wracając do opowiadania to powiem tylko tyle, że już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :)
    Buziaki dla was, moje drogie Panie ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Przełomowy?
    A no pewnie, że przełomowy! ^^
    Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. :)
    Cieszę się, że w końcu zrobił ten krok, do którego namawiałyśmy go my (czytelniczki) i który chyba od jakiegoś czasu wisiał już w powietrzu. :) Cieszę się, że w końcu złapał odwagę i postąpił tak, żeby teraz wszystko było dobrze. :) Szkoda tylko, że zrozumiał co powinien zrobić dopiero w sytuacji, która nie należała do łatwych. :/
    Mam nadzieję, że ojciec naszej bohaterki wyjdzie z tego. :)
    Kristina mnie niesamowicie zaskoczyła. :) Nie sądziłam, że po tym wszystkim będzie potrafiła się tak zachować. Pokazała klasę i chwała jej za to! :)
    Ja też czytałam książkę Morgiego. Mówiąc szczerze - nigdy (aż jestem w szoku, bo czasami niestety oceniam ludzi z góry) nie pomyślałam o nim źle. On w ogóle jest dla mnie człowiekiem, który wiele rzeczy robi z głową. :)
    I teraz po tym rozdziale, mam nadzieję, że ten wasz Thomas zyska jeszcze bardziej w moich oczach. ;)
    Czekam na kolejny! ^^
    Buziolki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochane :-)
    Rozdział jak zawsze cudowny, fantastyczny...
    Fajnie, że Thomas wreszcie zdeklarował się wybierając Lenę. Tylko szkoda, że w najgorszym dla blondynki czasie. Liczę, że tata Madlen szybko dojdzie do siebie i będzie z nim wszystko dobrze.
    Kurczę pod koniec panna K mnie miło zaskoczyła i mam nadzieje, że nie będzie próbowała odbić Thoma.
    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    Kochane, rozdział jak zwykle świetny, aż chce się czytać i czytać! ^^
    No nareszcie jakiś przełom, Thomas zaczął myśleć i się jasno zadeklarował. Szkoda co prawda, że w takich okolicznościach, ale... lepiej teraz niż w ogóle, no nie? :)
    Kristina strasznie mnie zaskoczyła. Tak w ogóle, odnośnie jej i Thomasa, sama doskonale pamiętam te wszystkie wiadomości o ich rozstaniu i pojawiające się później plotki i niezbyt miłe komentarze... myślę, że ta książka sporo spraw później wyjaśniła. Ale zawsze byłam zdania, że to ich życie, nikt nie wie, jak było naprawdę, a Morgi jest i był wspaniałym sportowcem i człowiekiem o wielkim charakterze i to przez ten pryzmat powinniśmy go oceniać :)
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń