środa, 17 sierpnia 2016

30. Czasem najgorsze rzeczy, które Nam się przytrafiają prowadzą na ścieżkę do tych najwspanialszych.

Droga do Villach mijała… w ciszy. Madlen siedząc z tyłu była pogrążona w myślach. Tom starał się jechać jak najszybciej i jednocześnie bezpiecznie. Tego by brakowało, aby z powodu jego nieuwagi i oni mieli wypadek. Co chwila spoglądał w lusterko łapiąc smutny wzrok Leny. Kristina, która siedziała obok chłopaka w niepokoju przyglądała się owej dwójce. Była wściekła, zła, rozdrażniona, zbulwersowana i bardzo zawiedziona. Nie spodziewała się, iż jej ukochany chłopak będzie umiał zrobić coś takiego. Wiedziała, że tych dwoje coś łączy, ale nie wiedziała, że to coś aż tak poważnego. O uczuciu Madlen do Morgiego wiedziała od dawna, ale o uczuciu Thomasa do Leny… niestety już nie. Długo myślała, co należy teraz zrobić. Kochała go i chciała dla niego jak najlepiej, ale również chciała tego dla siebie. Dlatego postanowiła walczyć i nie dać za wygraną. Nikt nie odbierze jej faceta. A na pewno już nie ta mała nic niewarta pinda. Jeszcze nie wiedziała jak to zrobi, ale jednego była pewna - zrobi wszystko żeby od niej nie odszedł… Nie pozwoli na to nawet gdyby skały prały, a mury pękały. Thomas natomiast w ogóle nie przejmował się Kristie. Siedział obok niej, bo musiał… Tysiąc razy bardziej wolałby teraz przytulać Len na tylnym siedzeniu. Niestety nie było mu to dane. Czasem tylko odwracał się do niej na sekundkę aby spojrzeniem dodać jej sił. Lena doceniała to bardzo. Była mu naprawdę wdzięczna, że jest przy niej w taki ciężkiej dla niej chwili. Poniekąd wdzięczna była również Kristinie. Gdyby nie ona, Lena nie mogła by tak szybko dotrzeć na miejsce. Było jej teraz bardzo głupio z powodu Thomasa. Wybrał ją… cieszyła się, ale równocześnie zranił kobietę, która również na swój sposób darzy go jakimś uczuciem. Nie mogła sobie z tym poradzić. Nie wiedziała co ma zrobić. Odpuścić, czy może dalej walczyć. Chyba za daleko to zaszło żeby teraz dać sobie spokój. Jednak na razie postanowiła odłożyć tę sprawę na dalszy plan. Najważniejszy był teraz jej tata, który leżał na OIOM’ie. Starała się odrzucać od siebie negatywne myśli. Bardzo się bała i ponownie zadzwoniła do siostry zapytać jak się ma sytuacja. Po zakończeniu rozmowy rozpłakała się na dobre. Thomas nie wiedział co ma robić. Czy zatrzymać samochód i iść ją przytulić czy jechać dalej i zostawić ją w spokoju. Kristina również nie wiedziała co należało teraz robić. Była wściekła na Lenę, ale w głębi duszy miała ukryte cechy ludzkie i bardzo jej współczuła. Spojrzała pytająco na Toma, miał wypisany ból na twarzy. Ruszyła ręką w jego stronę, ale on szybko zabrał dłoń. Spojrzał w lusterko na Lenę. Nie widziała tego… Uff. Blondynka skuliła się na tylnej kanapie i cicho płakała patrząc na oddalające się drzewa, w pewnej chwili zauważyła wzrok Toma. Chłopak wyciągnął rękę w jej stronę, a ona uśmiechnęła się blado i mocno ścisnęła jego palce.


Powracając do Austriateam.


- Gregor jak Lena sobie teraz poradzi... Boże jeszcze Kristina z Thomem w samochodzie razem z nią... Swoją drogą słyszałeś co powiedział? Że wybiera Lenę. Cieszę się, że wreszcie się zdecydował... - powiedziała z uśmiechem blondynka do szatyna.
- A miałaś jakieś wątpliwości? Bo ja od początku miałem co do nich przeczucie.
- Ty? Przecież ja ci mówiłam co się święci. Nie od dziś to wiedziałam. - dziewczyna zaskoczyła lekkim uderzeniem w bok chłopaka, co wprawiło ją w pozytywny nastrój.
Dopiero przy nim odkrywała pozytywy miłości. Nawet w tak ciężkim stanie w jakim znalazła się jej przyjaciółka potrafił zadbać o jej dobre samopoczucie byle nie było widać zatroskania na jej twarzy.
- Gregor? - po chwili zadumy szczęśliwych zakochanych wyrwał nie kto inny jak trener Pointner.
- Tak trenerze? – zapytali niemal równocześnie.
- Mam do ciebie małą prośbę, a właściwie do was. Planuje się wybrać z żoną na spacer we dwoje i zostawiam każdemu po dziecku, ale nie mam z kim zostawić Lillith. Domyślam się, że chętnie zaopiekujecie się małą? - powiedział z uśmiechem trener właściwie nie pytając ich o zdanie. - Dziękuje, odbiorę ją rano. – dodał na odchodne wręczając w objęcia Grega najmniejszą ze swoich podopiecznych, po czym szybko się wycofał w kierunku żony.
- Ale ja ostatni raz zajmowałem się dzieckiem… dawno... – zaczął niepewnie szatyn chodź swej wypowiedzi nie skończył, gdyż zatrzymała ją w połowie blondynka.
- Nic nie mów. Przecież opieka nad takim słodziutkim dzieckiem to nic trudnego. – dodała dziewczyna równie niepewnie co chłopak chwile wcześniej.
- Ty chyba nie myślisz poważnie Ane, dziecko to ogrom obowiązków. Tym bardziej takie maleństwo, wiem bo sam pomagałem trochę, gdy Lukas się urodził. Ale co ty możesz wiedzieć skoro jesteś najmłodsza. - bezradnie wzruszył ramionami chłopak, po czym udał się z blondynką do ich wspólnego pokoju.
- Ale pomyśl Gregor taka słodka istotka. Przecież krzywdy nam nie zrobi, a doświadczenie nabyte przyda nam się w życiu, w przyszłości. – z większym zrozumieniem powiedziała teraz Ana, po czym przegryzła lekko swoje wargi by zachęcić chłopaka do działania.
- Ale wstawać w nocy ty będziesz, ja już to przechodziłem. – uśmiechnął się Greg, po czym dodał. - Zachciało ci się szkoły życia to będziesz ją mieć.
- Kochanie, ale zrozum Alexa. Też ma prawo nacieszyć się żoną. My tego akurat nie pojmiemy co to tęsknota za swoim partnerem, bo mamy siebie, a on? Przecież spędza z nami tyle czasu, a w domu tęsknią za nim.
- W sumie może masz rację kochanie. – powiedział chłopak, po czym przekazał słodko śpiącą dziewczynkę partnerce.
Dziewczyna nie pewnie chwyciła Lillith, po czym zajęła miejsce na ich łóżku. Delikatnie musnęła dłonią małą rączkę dziewczynki zastanawiając się jak będzie wyglądało jej życie jako matki. Czy znajdzie czas na stworzenie z Gregiem prawdziwej rodziny? W końcu oboje nie mają łatwej pracy. Większość czasu zajmuje im kariera sportowca, a nie mieszkanie w domu. Czy była by dobrą matką? Tego nie wiedziała. Trzeba przyznać, iż cieszyła się z takiego obrotu sprawy. Mogła chodź trochę zapomnieć o tym co wydarzyło się w dniu dzisiejszym, a przy okazji pomóc trenerowi i wykazać się umiejętnościami w praktyce. Z zamysłu wyrwał ją płacz malutkiej.
- Ane nie wiesz co robić? - uśmiechnął się szatyn patrząc na bezradne spojrzenie blondynki i delikatnie przejął od niej dziecko. - Trzeba sprawdzić czego chce nasz maluch. Mleka czy może zmiany pieluchy. – dodał.
- Sądząc po tym jakże cudownym zapachu, nasze maleństwo mówi mi, że to drugie.
- Dobra, to ty sprawdzasz w torbie zapas pieluch, a ja spróbuje zająć się sprawdzeniem tego czym dysponuje nasza Lilith – zaproponował chłopak, po czym jak zapowiedział tak uczynili. - No widzę, że mamy tutaj niezły dowód na dobrą pracę brzuszka. – uśmiechnął się szatyn, po czym spojrzał na zakłopotaną minę blondynki. - Ane stało się coś?
- Gregor tu nie ma pieluchy.
- To idź załatw. – uśmiechnął się chłopak, po czym zajął się małą zamykając usta dziewczyny, która już nosiła się z kolejnym pytaniem.
Tymczasem Ana zaczęła rozważać skąd może załatwić takie rzeczy jak pieluchy. Swoją drogą na niezłą minę wpakował ich Alex – dziecko też mi coś. Wzdrygnęła dziewczyna, po czym ruszyła w kierunku recepcji, bo to był jedyny rozsądny kierunek według jej mniemania gdzie można było czegokolwiek się dowiedzieć. Dopiero teraz uświadamiała sobie z czym wiąże się naprawdę zajmowanie dzieckiem. Bała się też, że dzisiejsza noc nie będzie należeć do najprostszych, bo na pieluszkach pewnie się nie skończy ich kariera rodziców zastępczych. Usłyszała dzwonek windy zatrzymującej się na parterze, po czym ruszyła w dobrze widoczne miejsce. Niestety recepcja nie była pusta, stał przy niej nie kto inny jak Anders Jacobsen z Simonem Ammannem dowiadujący się o kwestie wymeldowania następnego dnia. Ana zaskoczona ich widokiem zrobiła niepewny krok w tył. Pomyślała sobie, że chyba ma aż nadto wrażeń na dziś by jeszcze użerać się z ich docinkami. Nie pozostała jednak niewidoczna jak myślała.
- O Ana, co ty robisz o tej porze na dole? – uśmiechnął się Simon.
- Ja? Równie dobrze mogłabym spytać o to samo. - zarywanym zdaniem odpowiedziała blondynka.
- My pytamy o wymeldowanie, a ty?
Zawodniczka uśmiechnęła się zadziornie.
- Właściwie przyszłam po to samo. – odpowiedziała nieco pewniej.
- O to proszę pani przodem. – uśmiechnął się tym razem Anders ustępując jej miejsca przy recepcji.
- W sumie nie śpieszy się mi. - w pośpiechu starała się wymigać blondynka jednak jej wycofanie uprzedziło pytanie siedzącej recepcjonistki.
- Słucham Panią, w czym mogę pomóc?
- Szczerze powiedziawszy. To przyszłam zapytać czy nie wie pani skąd mogę uzyskać pieluchy? - powiedziała szybko.
- Słucham? – te pytanie padło nie tylko z ust recepcjonistki, ale także z ust stojących obok niej zawodników.
Dziewczyna stwierdziła, że nie może dłużej czekać, ponieważ mała potrzebowała szybkiej wymiany i zrobiło się jej żal. Chowając swoje zakłopotanie w kąt powtórzyła.
- Czy nie wie pani skąd mogę uzyskać teraz jakieś pieluchy? Jestem w podbramkowej sytuacji, a teraz o tej porze rozumie pani.
- Ależ oczywiście, że wiem. – uśmiechnęła się recepcjonistka, po czym wskazała blondynce miejsce w hotelu gdzie mogłaby uzyskać potrzebne rzeczy.
- Dziękuje. – rzekła w pośpiechu Ana, po czym zaczęła się stopniowo wycofywać z miejsca przy którym stali skoczkowie.
- Zaraz, zaraz a gdzie się pani wybiera? – zatrzymał ją nie kto inny jak Simon.
- Tam gdzie słyszałeś. – uśmiechnęła się, po czym szybko wyminęła ich.
- To my pani potowarzyszymy. – odwzajemnili jej uśmiech, po czym jak jej zapowiedzieli tak zrobili.
- No już dawajcie te pod gradobiciem pytań.
- Nic nie mówiłaś, że masz dziecko. - zaczął niepewnie Anders.
- A pytałeś? – postanowiła wykorzystać sytuację blondynka.
- Ale kiedy jak? W końcu ciąża trwa. - zaczął wyliczać Simon.
- Dziewięć miesięcy, a u nas się przyśpieszyła. – wybuchła śmiechem Ana, po czym pierwsza opuściła zatrzymaną na konkretnym piętrze windę. - Przykro mi, ale dziecko wzywa. - powiedziała na odczepne zawodniczka, po czym z konkretnym ekwipunkiem udała się do Gregora i wybuchła śmiechem mówiąc. - Trzymaj tatusiu. – po czym zajęła się baczną obserwacją wyczynów Grega, myśląc sobie, że z pewnością będzie dobrym ojcem.
Mimo jego wcześniejszych obaw stwierdziła, iż doskonale radzi sobie z pieluchą i takie maleństwo nie stanowi dla niego problemu. Teraz wiedziała też, że może mu spokojnie zaufać bynajmniej jeśli chodzi o kwestie chowania wspólnego potomstwa i jej ewentualnej ciąży. Po wykonaniu przewijania, chłopak musnął delikatnie jej policzek.
- Świetnie się spisałaś, a teraz możesz zająć się usypianiem Lilith. - przekazał bobasa partnerce, po czym stwierdził. - Do twarzy ci z dzieckiem mamusiu.


Tym czasem w Villach.


- Dziękuję Ci Kristie, dziękuję z całego serca. Gdyby nie Ty to nie wiem kiedy bym tu dotarła. – powiedziała Lena wysiadając z auta dziewczyny.
- Nic nie mów tylko lepiej biegnij już do ojca. – odpowiedziała starsza blondynka starając się o obojętność w głosie.
Lena uśmiechnęła się pod nosem, wiedziała dobrze, że w tej dziewczynie gdzieś tam bardzo głęboko istnieje jakieś dobro. Podeszła do panny K i po prostu ją przytuliła. Tylko tyle mogła zrobić w podziękowaniu. Kristie zaskoczona tylko delikatnie poklepała Lene po plecach.
- Tom dzięki za wszystko, ale Ty też już wracaj.
- O w żadnym wypadku. Idź do taty. Ja tu chwilę porozmawiam z Kristiną i znajdę Cię potem. – odparł Thomas chociaż wcale nie miał ochoty rozmawiać ze swoją dziewczyną.
Stwierdził jednak, iż po tym co się stało słowa wytłumaczenia się jej należą. Lena nie mając siły kłócić się z nim o to, ścisnęła jego palce i pobiegła w stronę wejścia do szpitala. Sali nie szukała długo, gdyż wcześniej Meredit wytłumaczyła jej drogę. Po drugie to był dobrze znany jej szpital. Siedziała tu z nie jednym złamaniem, potłuczeniem i wstrząśnieniem mózgu. No cóż… sport wymaga poświęceń. Jednak nie o tym teraz myślała. Wbiegła po schodach, minęła kilka korytarzy i ujrzała… tak dobrze sobie znaną postać. Jej starsza siostra stała zgarbiona wpatrując się w jedno miejsce przed sobą. Lena spodziewała się co za chwilę tam ujrzy. Bała się… Tak bardzo kochała ojca. Podbiegła do siostry z całych sił próbując nie odwrócić głowy w stronę szyby. Bez słów ukryła się w ramionach starszej. Obie cicho załkały. Była to bowiem jedna z rodzin z tradycją. Jeśli można to tak nazwać. I zależy co przez to rozumieć. Lena wywodzi się ze starej szkockiej rodziny. Nazwisko Steward ma po ojcu, który korzeniami sięga głęboko w historię Szkocji. To matka Madlen jest Austriaczką. Zawróciła w głowie pewnemu młodemu, rządnemu przygód szkotowi. I tak na świecie pojawiły się dwie piękne, zdolne panny Steward. Tak więc w rodzinie Leny ceni się przede wszystkim bliskich. Miłość i wzajemny szacunek. Na takich podstawach została wychowana.
- Jak on się czuje? – zapytała powoli odwracając głowę.
Widok ją zszokował. Jej ojciec… tata… najukochańszy tatuś był cały poprzyczepiany do dziwnych rurek i sprzętów. Był bardzo blady i spuchnięty. Jej matka siedziała przy łóżku męża z głową w jego pościeli. Do jej oczu ponownie napłynęły łzy, a mięśnie same się napięły. Spojrzała żałośnie na siostrę i nacisnęła klamkę.


Wracając do Ane i Gregora.


Ana posłała mimowolnie uśmiech szatynowi. Rola mamuśki przypadła jej wyraźnie do gustu. Radość była widoczna także w oczach dziecka, którym się opiekowali. Zgodnie z poleceniem doświadczonego chłopaka zaczęła usypiać małą Lilith kołysanką, którą pamiętała z dzieciństwa. W umyśle blondynki przewinęły się obrazy błogiego okresu jaki wtedy wraz z Thomem przeżywali.
- O czym teraz myślisz? - z zadumy wyrwał ją głos Gregora, który w międzyczasie ogarnął ich wspólne łoże.
- Wspominam dzieciństwo. Było takie spokojne i radosne... A ja mam niemałe wyrzuty sumienia. Nie jestem chyba w stanie spłacić długu wdzięczności za to co rodzina dla mnie zrobiła. Nawet teraz gdy jeździmy w trasę nie mam dla nich za wiele czasu. Sytuacja Len uświadomiła mi jak ważne są bliskie relacje i wykorzystywanie chwili...
- Ane tego niestety nie jesteśmy w stanie przeskoczyć... Takie życie sportowców, a tęsknota to chyba najgorsze odczucie z jakim się zmagamy.
- Tak, masz rację, ale i tak mam niedosyt... - powiedziała blondynka, która właśnie położyła śpiącą Lilith na ich łóżku.
- Nie przejmuj się... Nie lubię jak się smucisz i tęsknie za twym uśmiechem.
Szatyn potrafił spowodować zniknięcie rozterek z twarzy. Dziewczyna wtuliła się w ramiona chłopaka, po czym dodała.
- Tylko dzięki Tobie potrafię chodź na moment zapomnieć o tęsknocie... Dziękuje i za to.
- I ja również czuje to samo...
Miłe chwile przerwał budzik sygnalizujący czas na przygotowanie posiłku dla dziewczynki, póki co słodko śpiącej. Tego zajęcia zdecydowała się podjąć tym razem Ane.
- Chyba z tym sobie poradzę nie? - pomachała buteleczką na mleko blondynka.
- A dla mnie też coś przygotujesz mamuśka? - zaśmiał się Gregor, na co Ane zareagowała niekontrolowaną głupawką.
- A myślałam, że wolisz mnie jako partnerkę...
- Tak, ale jak widzę Twoją troskę i przejęcie przy opiece Lilith to aż chcę powrócić do dzieciństwa. Jesteś urocza i taka słodka... - chłopak zaczął utrudniać proste przelanie mleka do butelki dziewczynki, przez co część płynu rozlała się na podłogę.
- Greguś nie przeszkadzaj. Chyba nie chcesz by nasze maleństwo głodowało…
- Jedyne na co mam ochotę to na Ciebie w łóżku… Ona i tak śpi więc na ten czas nie musimy tego robić.
- Kusisz Schlieri kusisz…
Chwilę namiętności przerwało ciche łkanie Lilith, która jak w zegarku odczuła potrzebę głodu. Blondynka posłała szatyna do dziecka, a sama zajęła się dokończeniem jej posiłku. Po wszystkim przejęła malucha od Gregora i zaczęła ją karmić. Widok szczęśliwej dziewczyny spowodował chwilę zadumy u skoczka. Dostrzegał w niej kolejne cechy dobrej matki. Był spokojny o ich wspólną przyszłość. Ane należała bowiem do osób łagodnych, czułych i delikatnych. Widział, że mimo wcześniejszych jej obaw jest już w stanie poradzić sobie z tak odpowiedzialnym zadaniem jakim jest opieka nad kruchą istotką.
- Wiesz co, wcale nie żałuje, że zgodziliśmy się nią zająć. – wyszeptała do uszu szatyna Ane, która ponownie kołysała małą do snu.
- Ja też nie żałuje… Bez wątpienia będziesz wspaniałą matką. – posłał jej ciepły uśmiech szatyn, po czym wspólnie ułożyli dziewczynkę do snu.


Przed szpitalem.


Thomas stał oparty o samochód swojej JESZCZE dziewczyny i zastanawiał się co ma jej powiedzieć. Nie miał zielonego pojęcia… nie chciał jej skrzywdzić, ale… tak wyszło… Patrzył się w czubki butów i bawił kluczykami jej auta. Kristina czekała… 5 min… 10… W końcu nie wytrzymała.
- Chcesz mi coś powiedzieć?
- Kristie ja…
- Co Kristie! Co Krystie! Myślisz, że to wystarczy? Tylko na tyle cię stać! – krzyczała.
- Pozwól mi dojść do słowa to może ci wytłumaczę.
- Co mi wytłumaczysz? Że mnie zdradzasz? Że już mnie nie kochasz.
- Nie zdradzam cię… - odpowiedział.
Kristie chciała coś powiedzieć, ale przekalkulowała sobie w głowię co on właśnie powiedział i do czego się przyznał.
- Oddaj kluczyki. Dokonałeś wyboru. A teraz idź sobie do niej. – powiedziała starając się nie pokazywać po sobie jak bardzo to nią wstrząsnęło.
Thomas ścisnął klucze w dłoni. Nadal sam nie wiedział czego chce. Nie wiedząc czemu, nie chciał oddać jej tych kluczy. Spojrzał dziewczynie w oczy. Widział w nich gniew, żal… a gdzie miłość w tym wszystkim?
- Mówię po raz ostatni. Oddaj klucze, bo chce jechać do domu.
Zawahał się. Kristie mimowolnie się uśmiechnęła. Wiedziała, że nie jest jeszcze tak całkowicie na przegranej pozycji. Mimo wszystko wyrwała mu je z rąk i pomaszerowała do drzwi.
- Poczekaj. – szepnął.
Nadzieja. To poczuła teraz Kristina. Że wybierze ją. Że pojedzie z nią. Że…
- Walizki. – powiedział Thom.
Podszedł do bagażnika i je wyciągnął. Kristie jeszcze chyba nigdy się tak nie wściekła. Z tej goryczy nie mogła otworzyć drzwi.
- Zadzwonię. – szepnął Thomas, sam nie wiedząc po co to mówi.
Był pewny, że nie zadzwoni, ale nie potrafił jej zranić.
- No ja myślę. – odparła blondynka i trzasnęła drzwiami w końcu wsiadając.
Morgi patrzył jak tak znajomy mu samochód odjeżdża, po czym westchnął i ruszył ku wejściu do szpitala. Zanim jednak przekroczył jego progi, postanowił zadzwonić do Ane i reszty w celu poinformowania o ich sytuacji. Poprosił aby siostra przekazała pozostałym wiadomości, w szczególności Koffiemu i Mariowi, bowiem wiedział, że to na nich najbardziej zależało Lenie, a nie chciał aby się tamci martwili. Gdyby nie fakt, że jest tak utalentowanym i znanym sportowcem nie wiem czy udałoby się mu zdobyć numer sali, na której leży tata Madlen. Musiał nieźle zbajerować oddziałową, a przy tym kilka innych pielęgniarek. Nie obyło się również bez autografów. Kiedy w końcu dotarł do owej sali. Spojrzał na trzy panie, które gorąco okupowały łóżko, widać było bardzo schorowanego mężczyzny. Uśmiechnął się w duchu widząc tak kochającą się rodzinę, niczym swoją samą. Automatycznie zatęsknił za rodzinnym domem, rodzicami i trzema nadopiekuńczymi siostrami. Jednak uśmiech tak szybko zniknął jak się pojawił. Bowiem ujrzał spojrzenie najmłodszej. Miała podkrążone, zapłakane i zapuchnięte oczy. Smutek emanował całym jej ciałem. Niewiele myśląc, zapukał cichutko, po czym przekroczył próg, aby móc w ramionach ukorzyć ból Leny.


U Ane i Grega.


Po telefonie od brata, Ana odetchnęła z ulgą, że tamci dojechali cali i zdrowi, a przy okazji nie pozabijali się nawzajem w samochodzie poprzez obecność Kristiny. Napisała krótkie wiadomości do pozostałych członków ekipy i poprosiła, żeby na ten moment nie zaprzątali głowy Madlen telefonami. Odłożyła komórkę i podeszła do śpiącej dziewczynki.
- Jest taka słodka jak śpi… Takimi dziećmi mogłabym się zajmować.
- I jednak opieka nad dziećmi nie jest aż tak trudna co? Mam pomysł. – zaśmiał się Gregor, po czym zaczął wprowadzać Ane w tajniki swej idei.
- Zróbmy sobie taką małą słodziutką Anuśkę. - chcąc nie chcąc, blondynka została powalona na łóżko przez chłopaka, który przegryzł zawadiacko wargi.
- Schlierenzauer! Nie gorsz mnie!
Gregorowi nie trzeba było więcej powtarzać. Zaczął się pomału dobierać do ciuchów Ane, która nie stawiała większych oporów. Jednak do czasu. Dziewczyna przerwała chwile pieszczoty i dodała.
- Nie przy dziecku, a poza tym padam z nóg. – zaśmiała się, po czym złożyła subtelny pocałunek na ustach chłopaka, po czym zgodnie zdecydowali o zaśnięciu.
Pół godziny później do ich pokoju wszedł trener. Widok pary ze śpiącą pośrodku Lilith zupełnie go rozczulił. Nie miał ochoty zaprzątać im głowy, jednak obiecał odebrać dziecko jeszcze tego samego wieczora. Delikatnie szturchnął młodych, którzy szybko się przebudzili.
- Dziękuje za wspaniałą opiekę. Mała wygląda na zadowoloną z rodziców zastępczych. – zaśmiał się Alex, po czym usłyszał w odpowiedzi od młodych wyrazy gotowości do opieki następnym razem. - Serio? Nawet nie spodziewałem się, że aż tak dobrze Wam pójdzie. – powiedział Pointer, po czym przejął od nich śpiącą malutką Lilith. – Jeszcze raz baaardzo Wam dziękuje za wsparcie.
- Ależ nie ma za co, my również dzięki temu sporo się o sobie dowiedzieliśmy. – zaśmiała się Ane, po czym złożyli Alexowi życzenia spokojnej nocy.
Młodzi niemal od razu położyli się do łóżka, po czym niemal równocześnie powiedzieli.
- Będziemy zgraną rodzinką.
Z uśmiechem na ustach szybko zasnęli, gdyż kolejny dzień zbliżał się wielkimi krokami.


Wracając do Madlen.


- Madlen… w żadnym wypadku nie zostajesz tu na noc. Na pewno jesteś zmęczona. Wracaj do domu. Jechałaś tu kilka godzin. Meredit, ciebie też się to tyczy. – powiedziała stanowczo matka dziewcząt.
- Ale mamo… - zaczęła Lena.
- Lenkuś, ja wiem, że chcesz być przy tacie, ale on teraz potrzebuje spokoju. Ja zostanę z nim dziś, a wy przyjedziecie z samego rana. I tak potrzebujemy kilku rzeczy z domu. Liczę na was dziewczyny, iż się tym zajmiecie.
Lena nie miała siły walczyć z matką. Prawda była taka, że zmęczenie ją jeszcze bardziej przytłaczało. Serce jej się krajało na samą myśl opuszczenia ojca, ale wiedziała, że jej obecność tutaj, teraz na pewno mu nie pomoże. Spuściła wzrok z matki i spojrzała na ojca. Naprawdę źle wyglądał. Oczy ją zapiekły. Musiała ugryźć wargę aby się nie rozpłakać, jednak i to nie pomogło.
- Wrócę tu rano tatusiu… - szepnęła pochylając się ku niemu. - … spróbuj tylko… masz żyć jak wrócę. Masz tu być. – powiedziała łkając i pocałowała go w czoło.
- Thomas. – szepnęła pani Steward.
- Tak?
- Odwieziesz dziewczyny?
- Oczywiście. Obiecuje je dostarczyć całe i zdrowe.
- Trzymam cię za słowo. – odrzekła matka dziewczyn. – Mer, w łazience będą ręczniki, a u nas w szafie potrzebne ubrania. Torba pewnie jest gdzieś w przedpokoju.
- Zajmiemy się wszystkim mamo. – powiedziała Madlen.
Podeszła do matki i ją ucałowała, po czym ruszyła ku drzwiom. Thomas automatycznie zareagował na jej ruch. Była taka krucha. Pragnął ją ochronić w tym momencie przed całym złem tego świata. Niestety… nie dało się. Pochylił głowę w stronę rodzicielki dziewczyn w geście pożegnania i ruszył za blondynką. Ona była już na korytarzu. Zakładała kurtkę. Pospieszył ku niej. Pomógł jej ją założyć. Poprawił kaptur i dotykając, tym samym zatrzymując rękę Leny, przejął zamek od jej kurtki. Zasunął suwak, okręcił ją szalem i patrzył na szkliste łzy płynące po jej policzkach. Obtarł je palcem, po czym uśmiechnął się delikatnie i chwycił za rękę.
- Chodźmy. – szepnął i pociągnął młodszą za sobą.
Szli przez korytarz w milczeniu. Tom mocno ściskał jej dłoń. Chciał pokazać tym jak bardzo jej współczuje, jak bardzo może na niego liczyć i jak bardzo chce jej pomóc. Chwile później znaleźli się przy drzwiach do auta Meredit. Thomas w końcu dotarł tu nie swoim samochodem, a Kristiny.
- Mer… pozwolisz, że ja poprowadzę? – zaproponował Thom. – Obiecałem waszej mamie…
- Thomas to my ciebie odwieziemy. Na pewno jesteś zmęczony. – odrzekła starsza z sióstr.
- Nie ma takiej opcji, że jedziesz z nami. Miałeś dziś zawody, a potem długo prowadziłeś. Noc mimo, że można ją zaliczyć do udanych… nie była przespana. – mówiąc to Lena delikatnie się zarumieniła. - Na pewno nie będziemy cię wykorzystywać.
- Madlen. Ty masz tu najmniej do gadania. Wsiadaj do tyłu. – rozkazał. – A ty Mer oddaj kluczyki. Obiecałem, że was odwiozę i to zrobię.
Dziewczyny tylko westchnęły. Nie miały zamiaru się wykłócać i posłusznie wsiadły do auta. Morgi wziął klucze od Mer i usiadł za kierownicą.
- Lenka, dzwoniłem do Ane. Była zmartwiona, ale powiedziałem, że z nami wszystko w porządku i kazałem przekazać innym te wiadomości aby nie zasypywali cię telefonami. - Tom odwrócił się, oznajmił dziewczynie tym samym sprawdzając czy Lena jest zapięta pasami i ruszył.


Droga do posiadłości Stewardów nie była długa. Minęła im w ciszy. Thom wjechał do garażu i wysiadł z samochodu.
- Thomas, skoro nas podwiozłeś to może weź samochód. My mamy jeszcze auto taty… - rzekła Meredit. – Nie ma sensu żebyś szedł na piechotę. – dodała po chwili.
- Nie, nie… lubię spacerować, szczególnie nocą. Przejdę się. Ale najpierw pozwolisz, że odprowadzę twoją siostrę do pokoju. – stwierdził blondyn.
- Morgi naprawdę nie ma potrzeby. – odrzekła młodsza.
Ten niewiele myśląc, zabrał walizkę dziewczyny i przyciągnął ją do siebie.
- Odprowadzę cię do pokoju, nawet do łóżka czy ci się to podoba czy nie. – stwierdził stanowczo.
Lena mimowolnie się uśmiechnęła. To co dla niej robił… w żaden inny sposób nie mógł jej pokazać tego co czuje. Po tym wszystkim co razem przeszli… to było najpiękniejsze co do tej pory od niego dostała. Wsparcie i niekończącą się pomoc. Dobroć o jakiej nigdy nie marzyła. Nie doceniała go… nigdy by się po nim tego nie spodziewała. Jej oczy zaszkliły się. Zrobiła krok na przód tym samym dając mu znak aby poszedł za nią. On jak jej cień ruszył ku niej. Pierwszy raz od bardzo dawna czuła, że teraz, właśnie w tym momencie jest najbardziej szczery jaki Thomas Morgenstern mógł by być. Odwróciła się by spojrzeć w jego oczy. Wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Jego oczy mówiły wszystko. Jak bardzo mu na niej zależało. Jak bardzo chciał ją chronić, wspierać. Być przy niej. Liczyła się tylko ona. Madlen po raz pierwszy poczuła, że ten chłopak może ją kochać. Na chwilę zapomniała o tragedii jaka dotknęła jej rodzinę. Serce robiło fikołki w jej piersi. Motyle nie dawały oddychać, a głowa pulsowała od emocji. Z każdą sekundą jej uczucie do niego rosło. Nie wierzyła, że mogłaby go bardziej kochać. Nie wierzyła, że on… kiedykolwiek mógłby tak na nią patrzeć. Thomas pragnął się nią opiekować. Zostać przy niej by pilnować jej spokoju. By nic nie zakłóciło jej snu. By mogła w końcu odpocząć. Pragnął nie wypuszczać jej z objęć. Wydawała mu się teraz taka bezbronna, taka krucha, taka zasmucona… rozpacz była wymalowana na jej twarzy co sprawiało mu ból. Chciał go ukorzyć, zmniejszyć w jakimś stopniu. Dawał tyle ile mógł. Wszystko co mógł. Całą swoją miłość. STOP. MIŁOŚĆ?
- Tom ty chyba nigdy nie byleś w moim pokoju. – z zadumy wyciągnęły go słowa Leny.
- Eee… no mam nadzieję, że nie ma bałaganu. – zaśmiał się.
- Nie no wiesz ciuchy walają się po całej podłodze łącznie z bielizną, na regałach jest 5 centymetrów kurzu, a w rogach ogromne pajęczyny. I tak naprawdę to nie wspominałam ci, ale jestem straszną fleją. Spodziewaj się rozgardiaszu. – odrzekła starając się przybrać poważny ton.
Jednak to co zastali w pokoju było tego totalnym przeciwieństwem. W pokoju Madlen panował porządek i ład. Można powiedzieć, że wręcz pedancki porządek i ład. To był spory pokój. Morgi starał się uchwycić jak najwięcej szczegółów. Ściany były w kolorze brązu, śliwki i jagody. Na środku stało piękne łóżko z pościelą w kolorze bieli i fioletu. Wszystko było tak urządzone, że pasowało do siebie idealnie. Lena miała okno balkonowe przyozdobione delikatną, jasną zasłoną oraz okno w dachu ukazujące niebo w całej jego okazałości. Tom pomyślał, że w czasie pięknej pogody cały pokój musi błyszczeć w promieniach słonecznych. Zaś nocą przy czystym niebie… gwiazdy na pewno odbijają się w pięknych oczach Madlen. Na ścianach wisiało miliony zdjęć. Wiele z nich przedstawiało rodzinę dziewczyny, ale na wielu była też obecna Ana. Co rzucało się w oczy to ogrom miśków, które zalewały pokój blondynki. Było ich multum. Od niedźwiedzi, po żaby. Czegoś tu jednak brakowało.
- Gdzie twoje trofea? – zapytał.
- No nie… po dokładnych oględzinach mojej sypialni spodziewałam się innego pytania.
- Na przykład?
- Analizując twoją osobowość: Gdzie jest szuflada z bielizną.
Thomas wybuchł śmiechem.
- To miało być moje drugie pytanie. – odrzekł i poszedł po resztę rzeczy.
Lena nic nie odpowiedziała. Zdjęła kurtkę i usiadła na łóżku. Była bardzo zmęczona. Życiem i całą to sytuacją. Położyła się i czekała, aż chłopak wróci. Domyśliła się, że Tom pomaga jej siostrze. Nie było go chwilę, a już za nim tęskniła. Lubiła mieć go obok siebie. On dodawał jej otuchy. Czuła się przy nim bezpieczna. I teraz w najtrudniejszej sytuacji wiedziała, że może na nim polegać, że może na niego bezgranicznie liczyć. W głębi serca chciała aby został z nią na zawsze, no chociaż na tę noc. Wiedziała jednak, że nie wypada go o to prosić. Kroki, które usłyszała wyrwały ją z zadumy.
- Jest bardzo późno Tom. Powinieneś już iść. Nie chcę żebyś wracał sam po nocy… - powiedziała, kiedy chłopak pojawił się w drzwiach.
Po wypowiedzeniu tych słów, zauważyła grymas na twarzy chłopaka. Nastała dłuższa chwila, która w oczach Leny trwała wieczność.
- Lena, a może ja nie chcę cię samej zostawiać? – odparł chłopak.
- A może ja nie chcę zostawać sama. – nawet nie wiedziała kiedy te słowa wyrwały się z jej ust.
Spojrzała przestraszona na blondyna. Tom patrzył na nią błyszczącymi oczami. Już otwierała usta chcąc coś powiedzieć, kiedy on szybkim ruchem kopnął w drzwi, podniósł z łóżka i zamknął usta Leny swoimi wargami. Przywarł do niej całym ciałem, trzymając za ramiona. Usta Madlen chyba jeszcze nigdy ją tak nie paliły. Stała nieruchomo, nie wiedząc co ma robić. Była tak zaskoczona, że wręcz skamieniała. Morgi oderwał się od niej i spojrzał niepewnie. Lena podniosła wzrok i odpuściła… Rzuciła się na Thomasa, ich usta po raz drugi tego dnia się spotkały, ich języki rozpoczęły taniec, który miał nie mieć końca. Lena objęła Toma rękami za szyję tym samym stając na palcach i dając mu możliwość działania. Chłopak nie wiele myśląc, wziął ją na ręce i ruszył w stronę ściany. Lena poczuła chłód na swoich plecach, oplotła Morgiego nogami w pasie i oddawała się pocałunkowi. Przyjemność i spełnienie jakie teraz czuła było niedopisania. Oderwali się od siebie aby zaczerpnąć powietrza. Spojrzeli sobie w oczy. Lena w oczach Toma widziała siebie i na odwrót. A oprócz tego nieziemską namiętność i ogromne pragnienie siebie nawzajem. Thomas ruszył w stronę biurka, które stało nieopodal. Jednym machnięciem ręki zrzucił wszystko co na nim stało i postawił na nim Lenę. Ostatni raz na nią spojrzał, szukając odmowy, ale Lena zatopiła usta w jego i zaczęła rozpinać mu koszulę. Ich gra na nowo się rozpoczęła. Tom z pocałunkami zjechał na szyję Leny, a ręce włożył pod jej top. Dziewczyna czuła tylko ogromne podniecenie i zimne dłonie chłopaka. Pragnęła więcej i więcej… sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Było jej trochę wstyd, ale z każdym muśnięciem szyi przez chłopaka poddawała się coraz bardziej. Rozpięła wszystkie guziki w koszuli i przez moment szukała sposobu jak ma się jej pozbyć. Wsunęła dłonie pod koszulę, na nagie ramiona Toma i westchnęła. Nie raz ją przytulał nie mając górnej części garderoby, ale teraz to działo się z jej inicjatywy. Zsunęła materiał niżej i przylgnęła ustami do szyi chłopaka. Miał niesamowicie zbudowane ciało. I ten zapach… Tom pozwolił koszuli opaść na podłogę, wykorzystał chwilę aby jeszcze raz upewnić się, że Lena pragnie tego samego co on. Po czym jednym szybkim ruchem ściągnął jej koszulkę. Przed nim ukazały się piękne piersi Leny ukryte w miseczkach od stanika. Morgi westchnął. Namiętnie pocałował dziewczynę trzymając jej głowę w dłoniach. Zjechał ręką w dół szyi dziewczyny, dotknął ramiączka od biustonosza, a za ręką pomaszerowała głowa. Tom zsunął ramiączko i przylgnął do kości barkowej Leny. Słysząc jak dziewczyna cicho wzdycha i zanurza ręce w jego włosach, odważył się muskać jej ciało językiem tym samym zjeżdżając niżej. Lena mimowolnie odgięła głowę do tyłu. Poddała się pieszczotom. Po chwili postanowiła pozbawić chłopaka spodni, a ręce same wiedziały gdzie mają iść. W odpowiedzi Tom dotknął jej pleców, szukając zapięcia, które mogło by uwolnić jej piersi. Madlen odpięła pasek oraz guziki i przylgnęła do blondyna całym ciałem. Thomas wziął, ją na ręce i ruszył w stronę łóżka. W tej samej chwili odpiął zapięcie, a jego spodnie ześliznęły się na podłogę z jego umięśnionych nóg. Położył Madlen delikatnie na łóżku i spojrzał w oczy. Lena była zarumieniona co jeszcze bardziej dodawało jej słodkości. Mimo to była również troszkę spanikowana. Nie była pewna co się za chwilę wydarzy. Nie była pewna czy tego chce.
- Lena… - usłyszała z jego ust.
Uśmiechnęła się i zamknęła oczy. Lubiła kiedy tak do niej mówił. To była muzyka dla jej uszu.
- Lena… - ponownie usłyszała i zamruczała.
Chciała wsunąć dłonie we włosy blondyna, ale coś było nie tak…


~~~


Siemano nie bonjorno! :D


No i jesteśmy... 30 rozdział odchodzi do przeszłości :) W końcu się udało... Dotarłyśmy... Uff... Aż 5 lat musiał czekać na publikację, chociaż nie powiemy niektóre fragmenty były pisane w tym roku :) A inne dopracowywane przez całe 5 lat xD Ale to już w Waszej inicjatywie aby to ocenić :)


Pojawiamy się wcześniej (chociaż rozdziały pojawiać się będą raczej na przełomie czwartek/piątek), a to za sprawą Kochanej Tyśki, która jak dla nas jest MISTRZOWSKA! Laska! Jesteś najlepsza! <3 Ja (Madziusa) wręcz się rozpływam kiedy czytam Twoje komentarze :) Praktycznie zawsze rozśmieszasz bądź wzruszasz mnie do łez. Wysokie pięć dla Ciebie! :)


Skokomaniaczka, Alikus, Anette15 i Kolorowa Biel... Wam również bardzo serdecznie dziękujemy za naprawdę ciekawe spostrzeżenia i szczere opnie :* A przede wszystkim, że jesteście od początku i nigdy nie zawodzicie <3


Dobra dość tego cukierkowania! Do następnego Kochane!


Buziaki :*


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. W pierwszej kolejności chciałam Wam podziękować za te miłe słowa pod rozdziałem, zupełnie się nie spodziewałam takiej reakcji od Was na moje komentarze. Nie sądziłam, że moje słowa mogą mieć takie efekty hehe ale nic takiego by się nie wydarzyło bez Was i Waszego opowiadania :D Jeszcze raz dzięki ;)

    Teraz jeśli chodzi o rozdział to rozczuliły i jednocześnie rozbawiły mnie fragmenty Ane i Gregora w roli opiekunek. Zdecydowanie będą świetną rodzinką w przyszłości.
    A na koniec wisienka na torcie - ja rozumiem Thomasa, że chłopak ma skrupuły wobec Kristiny, ale może czas w końcu pomyśleć o swoim szczęściu, które jest możliwe tylko i wyłącznie z Leną. Blondyn weź rusz głową.
    Już myślałam, że będę mogła napisać, że nareszcie wulkan emocji i uczuć między Leną i Thomasem miał swoją erupcję, ale coś mi się jednak wydaje, że te sceny to póki co tylko piękny sen..., a te ostatnie słowa to próba wyciągnięcia Madlen z tego raju, chociaż chciałabym się mylić, ale żeby się tego dowiedzieć muszę poczekać.
    Rozdziały 1 raz w tygodniu to jednak zdecydowanie za mało, za dużo się tu dzieje żeby tak długo czekać na ciąg dalszy, czy jakieś negocjacje w tej kwestii wchodzą w grę? ;)
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zawsze jest fantastyczny, taki emocjonalny gdzie oprócz łez smutku można było się się pośmiać...

    Naprawdę współczuje Lenie i mam nadzieje, że jej tata szybko wyzdrowieje. W ogóle dobrze, że blondynka może liczyć na Thomasa. A odnośnie ostatniej sceny to cieszy mnie, że wreszcie obydwoje dają upust swoim uczuciom i strasznie jestem ciekawa co będzie dalej między nimi, przy czym liczę, że Kristina jednak nie zrobi nic by zniszczyć miłość tych dwojga...

    A co do Any oraz Gregoga to oni są po prostu przecudowni, przesłodcy i jestem pewna, że będą doskonałymi rodzicami tworząc wspaniałą rodzinę w przyszłości.

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.

    BU$KA <3 :*

    P.S. Nie macie za co dziękować, bo to naprawdę czysta przyjemność czytać i komentować wasze opowiadanie :-) :* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Skokomaniaczka19 sierpnia 2016 14:13

    Jestem! :)
    Kochane moje! Zupełnie nie macie za co dziękować! Toż to przyjemność czytać takie cuda! I od razu mówię, że szybko się mnie stąd nie pozbędziecie. Jestem absolutnie zakochana!
    Teraz rozdział.. No jeśli ten rozdział był dopracowywany przez 5 lat to jaki ma być? Oczywiście, że wszystko pięknie i ładnie. Na najwyższym poziomie - jak zwykle z resztą :)
    Ale.. jeśli macie zamiar robić takie zakończenia częściej to uprzedźcie, zabiorę do czytania jakąś wodę czy coś, bo.. gorącooo xD
    Ana, Gregor - kochani, słodcy, cudowni i nic więcej nie trzeba dodawać. Fajnie gdyby byli taką prawdziwą rodzinką :))
    Czekam z niecierpliwością na kolejny!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :)
    W końcu udało mi się nadrobić wszystkie rozdziały i jestem na bieżąco z Waszym opowiadaniem.A muszę powiedzieć,że jest super,cudowne,piękne i wciągające ;)
    Tak się wkręciłam w czytanie,że za każdym razem miałam problem,żeby rozstać się z tą historią.Wiecie-czytasz i mówisz sobie "ok,resztę przeczytam potem" ale tak się po prostu nie dało.Za każdym razem kiedy kończyłam czytać jeden rozdział od razu musiałam przeczytać kolejny,naprawdę ;)
    A co do tego rozdziału...jest fantastyczny.Cieszy mnie fakt,że Thomas w końcu się "ogarnął" i uświadomił Kristinę,że to Lena jest dla niego najważniejsza.Liczę też,że razem będą nareszcie szczęśliwi.Oni tak do siebie pasują! :) Mam też nadzieję,że tata Madlen szybko i bezproblemowo powróci do zdrowia.
    Co do Any i Gregora...uwielbiam ich.Widać,że bardzo się kochają i są ze sobą szczęśliwi.Dobrze,że mogli wczuć się w rolę nianiek...wyrobią sobie doświadczenie,które może kiedyś się przyda :D

    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dziękuję,że chcecie publikować tu swoją twórczość ;)
    Pozdrawiam i przesyłam buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Och, jestem zaskoczona... :D
    Nie macie mi za co dziękować, Kochane! :) Czytam Wasze opowiadanie, bo jest naprawdę dobrze napisane. :) Czasami zjawiam się z opóźnieniem, ale nie dlatego że nie chce mi się czytać tylko dlatego że najzwyczajniej w świecie nie wystarcza mi czasu na ogarnięcie wszystkiego. :( To ja powinnam Wam dziękować za to, co piszecie. ♥
    Jestem oczarowana Aną i Gregiem. Oni będą tworzyć wspaniałą rodzinę. ♥
    Jestem o tym przekonana. :) I mam nadzieję, ze nastanie to niebawem... ;)
    Ach ten Thomas... On nadal wydaje mi się nieco zagubiony, choć niby jest już ukierunkowany... Tak, wiem - paradoks. Widać, że los Kristi nie jest mu obojętny i nic dziwnego, ale myślę, że powinien w końcu pomyśleć o sobie i o własnym szczęściu... Choć wiem, że cały ten czas, jaki poświęcił Kristi i ich związkowi nie mogą iść w zapomnienie, ale skoro zdeklarował się już na zakończenie tego związku, powinien postępować konsekwentnie. Na zasadzie plastra. Lepiej zedrzeć go raz i szybko, żeby nie bolało...
    Co do Len... Jejku, mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i że jej tata wróci do zdrowia w oka mgnieniu. Ona zasługuje na pełnię szczęścia. :)
    Ta ostatnia scena... WOW! Tyle emocji, tyle uczuć... Jestem pod ogromnym wrażeniem. ^^
    Z niecierpliwością czekam na następny! :*
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Melduję się!
    Kochane, to raczej ja wam powinnam podziękować, bo gdyby nie wy i wasz talent do pisania tak cudnych historii, to mnie by tutaj nie było :) A rozdział genialny, powiem szczerze, że chyba zajmie wysokie miejsce wśród tych ulubionych ^^
    Jejciu, strasznie mi szkoda Leny. Na pewno nie jest jej z tym teraz łatwo, w końcu chodzi o jej tatę. Mam nadzieję, że jednak szybko wróci do zdrowia i wszystko będzie już w porządku.
    Thomas wreszcie jakoś się ogarnął i zrozumiał pewne rzeczy. Wreszcie! Bo już myślałam, że ten "proces" jeszcze trochę potrwa :D Oby między nimi też wszystko powoli szło ku dobremu, i oby Kristi przypadkiem się nie wplątała między nich z budowaniem tego szczęścia... A Gregor i Ana to już standard, najbardziej urocza para świata :)
    A tak w ogóle, muszę was pochwalić za tą ostatnią scenę, bo jest niesamowita!
    Czekam i zapraszam do siebie :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń