czwartek, 1 września 2016

32. Przełamać pierwsze lody...

Dwie znane jej postacie zmierzały z przeciwnych stron w kierunku szpitala.
- Co wy tu robicie? Nie takie były ustalenia?! - spojrzała naburmuszona Ana w kierunku Thomasa i Andiego.
- To były jakieś ustalenia? - usłyszała za sobą głos kolejnego blondyna.
- Ale… kto ogarnie wszystko w domu?
- Gregor! - powiedziała cała trójca niemal równocześnie, po czym parsknęli śmiechem. Starsza blondynka nie miała w tym momencie nic do powiedzenia. Westchnęła na znak bezradności i ruszyła wraz z ekipą w kierunku sali szpitalnej, gdzie leżał pan Steward.
- Co tu się wyrabia? - spojrzała niepewnie w ich kierunku Lena.
- To porwanie... - puściła jej oczko Ana, po czym usłyszeli dodatkowo od Thoma.
- Pójdzie panienka dobrowolnie czy mam użyć siły?
Dziewczyna wysłała subtelny acz wymuszony uśmiech w kierunku chłopaka, a następnie spojrzała pytająco na rodzinę szukając znaku dezaprobaty. Niestety taki nie nastąpił, wręcz przeciwnie, babcia dziewczyny z troską w oczach, ale i figlarnym błyskiem powiedziała.
- Idź chwilę odpocznij z przyjaciółmi teraz ja tu pobędę.
Nieufna blondynka ponownie spojrzała na babcię. Nie chciała jej zostawić samej z dziadkiem. Jednak ona sama ponowiła dyspozycję.
- Idź.
Lenie nie trzeba było dwa razy powtarzać, chwyciła za rękę Ane, po czym ruszyli w kierunku wyjścia ze szpitala. Dziewczyna nie chciała zostawiać taty, ale musiała również trochę odreagować. Sytuacja z ojcem ją przytłaczała, ale również sprawa Toma i Kristie nie dawała jej spokoju… Pchnęła drzwi i wyszła na zewnątrz jako pierwsza. Wzięła głęboki oddech. Zimne powietrze wypełniło jej płuca. Zadrżała. Mocniej obwiązała się szalem i odwróciła do przyjaciół, którzy również stali już na zewnątrz. Popatrzyła na zmartwioną Ane… Zaniepokojonego Maria… Współczująco się uśmiechającego Andreasa oraz wpatrzonego w nią Morgena, którego wzrok przeszywał ją na wskroś. Spojrzała na swoich przyjaciół. Stwierdziła, że jest naprawdę szczęśliwym człowiekiem. Mieć tak oddanych ludzi… bezcenne. Uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Nawet gdyby oferowali mi bogactwa tego świata… za nic, nikomu bym was nie oddała. – oznajmiła łamiącym się głosem.
Cała czwórka w mgnieniu oka się przy niej znalazła i zrobili jedno wielki „Tulimy Lenke”. Dziewczyna rozpłakała się już na dobre. Ana, która stała naprzeciwko niej, złapała twarz młodszej w dłonie i starła z jej policzków łzy. Słowa były zbędne. Każdy wiedział co inny ma na myśli. Madlen została obcałowana przez wszystkich, po czym oderwali się od siebie i ruszyli dalej.
- To gdzie stoi auto? – wypaliła nagle Lena.
- Samochód? – zapytała zakłopotana Ane.
- No strasznie jestem zmęczona… miałam naprawdę koszmarną noc. – zaśmiała się na wspomnienie snu. – A potem rano ktoś wtargnął do mojego pokoju bezczelnie i mnie obudził. – dodała spoglądając na Morgiego. – Jadłam dziś tylko śniadanie, a mamy już późne popołudnie… Padam z nóg.
- Lenka, a może być ogier zamiast powozu ? – zaśmiał się Koffi i nim dziewczyna zdążyła się zorientować, chłopak wziął ją na plecy.
- Andi no co ty… - zaśmiała się spoglądając na naburmuszonego Toma.
- Każdy z nas przyszedł z buta, więc nie pozostaje ci żaden wybór. – zaśmiała się Ana.
- Ooo… to nie ma sprawy. Przejdziemy się pieszo. – uśmiechnęła się. – A tak apropo to gdzie Gregor?
- Lenka jesteś lekka jak piórko, więc nie ma sprawy poniosę cię. – oznajmił Koffi i podrzucił dziewczynę troszkę wyżej.
- Po drugie jest nas jeszcze dwóch, więc kiedy Andreas wyzionie ducha, któryś z nas również może cię ponieść. – zaśmiał się Mario.
- Hmm… rano ktoś mi powiedział, że strasznie dużo ważę. – spojrzała z wyrzutem na Morgena.
- Nie o wagę chodziło, a o twoje kościste ciało. – wystawił jej język blondyn.
- Dobra koniec tego! Gregor z Martinem czekają na nas w mieszkaniu. – powiedziała Ana tym samym odpowiadając na wcześniej zadane pytanie młodszej. - Komu w drogę temu… frytki! – powiedziała blondynka. – No to wio ogierze. – zaśmiała się klepiąc Koffiego w pośladek.
Andi zarżał jak koń, po czym popędził z młodszą blondynką do przodu. Lena postukała go tylko w głowę, ale w geście wdzięczności mocno się do niego przytuliła, co nie uszło uwadze Thomasa. Pozostali szybko dogonili ową dwójkę i ze śmiechem ruszyli w stronę domu Maschta. Lena choć na chwilkę mogła zapomnieć o troskach o co bardzo starali się jej przyjaciele. Droga minęła im bardzo szybko. A to za sprawą zawodów jakie urządził sobie Thomas z Andreasem. Postanowili się pościągać z dziewczynami na plecach. Ana ochoczo wskoczyła bratu na plecy, a Mario został mianowany sędzią, ale on postanowił skorzystać z okazji i uwiecznił całe zajście na filmiku. Śmiechom nie było widać końca.
- Co to?! Jakieś małpy uciekły z zoo? – usłyszeli pytanie z ust roześmianego Gregora, który stał w oknie i obserwował ich wraz z Martinem.
Cała piątka zaśmiała się na dole, po czym weszli do bloku. Szybko znaleźli się pod drzwiami mieszkania Maschta. Jak na kulturalnych ludzi przystało, zadzwonili dzwonkiem. Otworzył nie kto inny, tylko Gregor w fartuszku i ze ścierką na ramieniu. Cała piątka mimowolnie wybuchła śmiechem.
- Masterchef Gregor Schlierenzauer! – nadała mu tytuł jego własna dziewczyna.
Ucałowała w policzek i przekroczyła próg, a za nią reszta stada. Greg wciągnął młodszą do pomieszczenia i zaczął mocno ściskać w geście przyjaźni. Lena poczochrała go po włosach i ucałowała policzek, potem wraz z resztą ruszyła ku pięknym zapachom wydobywającym się z kuchni. Blondynce ciekła ślinka na samą myśl co zaraz zobaczy, gdyż zapach był rozpoznawalny – pizza. Gregor pobił samego siebie… Zrobił około 5 pizz w przeróżnych odsłonach. Cała kadra, tak mogli nazywać się jej mianem, zasiadła do stołu. No może oprócz Grega, który podawał do stołu, a potem wskoczył na blat, gdyż stół Maschta mieścił tylko 6 osób, a ich była już siódemka. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że muszą złożyć się na większy stół, bo jak wiadomo rodzina będzie się powiększać. W milej i pełnej śmiechu atmosferze mijał im czas. Każdy chodź bardzo aktywny w rozmowach błądził gdzieś myślami. Mario spoglądał na Madlen i zastanawiał się co tu wymyślić aby jeszcze bardziej się do niej zbliżyć. Stwierdził, że wyjazd Morgena w rodzinne strony to świetna okazja by to wykorzystać. Uznał, iż zostanie w Villach na jeszcze kilka dni. Koffi, który wiedział już, że nie wygra z Thomasem o serce Madlen… zdał sobie sprawę, że nawet nie było o co walczyć, gdyż to serce od dawna biło tylko dla jednego blondyna. Ale mimo wszystko chciał być dla niej oparciem, którego przez najbliższe dni będzie tak potrzebowała. Sama zainteresowana czuła się jakby wygrała na loterii… wygrała najprawdziwszych przyjaciół. Co chwila łapała inną osobę za rękę, aby poprzez ten krótki kontakt fizyczny przekazać swoje podziękowania. Ana również nie mogła uwierzyć, że w tak krótkim czasie stworzyli tak zgrany zespół. Gregor natomiast pomimo uśmiechu na twarzy, przejmował się jutrzejszą wycieczką. Starał się przybierać maskę, ale nie zawsze mu to wychodziło. Zauważył to Thomas, postanowił potem z nim porozmawiać, aby ewentualnie przekazać mu kilka rad jak postępować z jego rodzicami. Jednak nie tym najbardziej się przejmował. Telefon, który trzymał w kieszeni aż parzył mu skórę, miał bowiem na nim kilkanaście nieodebranych połączeń i wiadomości od Kristiny. A jeszcze nie uporał się z decyzją, co począć z tą kobietą. Dlatego też między innymi podjął decyzję o jutrzejszym wyjeździe aby w spokoju przemyśleć sprawę trójkąta Madlen-Thomas-Kristie.
- Śmiechy śmiechami, ale późno się zrobiło. Trzeba w końcu wracać we własne progi. – stwierdził Andi wstając od stołu.
Ucałował dziewczyny w policzki, chłopakom podał dłonie w geście pożegnania i ruszył w stronę drzwi.
- Poczekaj Koffi to cię podrzucę. Nie będziesz szedł taki kawał na mrozie. – oznajmił Mario szukając kluczyków od swojego auta.
Jak postanowili tak też się stało. Reszta ekipy natomiast wzięła się za zmywanie po jakże kalorycznej kolacji. Mascht niedługo potem opuścił dwie pary i udał się do swojej sypialni w celu spoczynku. Bowiem ten dzień był jednym z bardziej wyczerpujących, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Korzystając z okazji, że zostali sami, Ana postanowiła podjąć temat.
- Lenka… ja wiem, że może teraz bardzo nas potrzebujesz, ale długo nie będziemy mieli kilku dni wolnych… - zaczęła starsza blondynka. – Postanowiliśmy jutro rano pojechać do rodziców.
- O! Co za wspaniały pomysł. – szczerze ucieszyła się Madlen.
- Na pewno nie masz nic przeciwko? Powiedz tylko słowo a zostaniemy. – oznajmił Gregor.
- No co wy… oczywiście, że nie mam nic przeciwko. Jedźcie, cieszcie się. Rodzinna jest naprawdę ważna. Uwierzcie mi, warto ją docenić. – do oczu blondynki mimowolnie napłynęły łzy.
Ana chwyciła przyjaciółkę za dłoń.
- Ale gdybyś nas potrzebowała, dzwoń. O każdej porze dnia i nocy. Rozumiesz? – zapytała starsza.
- Podpisuje się pod tym. – w końcu odezwał się Thomas.
- Rozumiem, ale mam tu Mer, mam Maria i Koffiego.
Chodź nie wiadomo jak bardzo Thomas pragnął być obojętny na słowa wypowiedziane przez dziewczynę, niestety poczuł ukłucie zazdrości.
- A tak z innej beczki… No Greg… Życzę ci powodzenia z mamą Morgenstern. Słyszałam, że jeśli chodzi o Ane jest nazbyt opiekuńcza. – zaśmiała się Lena.
- Spokojna twoja rozczochrana. Nie taki diabeł straszny jak go malują. – na te słowa cała czwórka wybuchła śmiechem.
Posiedzieli razem jeszcze jakiś czas, po czym Ana z Gregorem postanowili udać się spać zostawiając tym samym pozostałą dwójkę, między którą dało wyczuć się napięcie. Jak tylko przyjaciele zniknęli z pola widzenia Leny, jej serce przyspieszyło, a dłonie stały się lodowate. Nie wiadomo dlaczego, blondynka obawiała się zostać z Morgim sama. Przez ostatnie 24 godziny zbliżyli się do siebie bardziej niż przez ostatnie 2 miesiące. Ponad to Madlen miała ciągle przed oczami sceny z jej snu, co wywoływało ucisk w podbrzuszu. Spojrzała na niego spod rzęs. Poczuła jak całe ciało Toma się napina, a powietrze wsysa przez zęby. Przegryzła wargę.
- Nie rób tak. – powiedział ostro.
Bardzo ją to zaskoczyło. Thomas pokręcił głową.
- Co ty ze mną robisz dziewczyno? – posłał pytanie w świat.
Sięgnął po rękę dziewczyny i ucałował jej knykcie. Zrobił to po raz pierwszy. Lena nie mogła ukryć zdziwienia. Zadrżała. To wszystko miało podtekst seksualny. Czy on to robił specjalnie? A może to ona go prowokowała. Nie dane jej było się nad ty zastanawiać, gdyż Morgi wstał i pociągnął ją ku wyjściu z kuchni. Stawiał bardzo długie i szybkie kroki. Drobna dziewczyna nie mogła za nim nadążyć. Gdzież on się tak śpieszy? Chłopak pokonując po dwa stopnie, w mig zjawił się na piętrze ciągnąc za sobą dziewczynę. Lena nie protestowała, będąc ciekawą o co chodzi chłopakowi. Morgi otworzył pierwsze drzwi po prawej stronie i wciągnął blondynkę do środka, gdzie panował mrok. Kopniakiem z powrotem je zatrzasnął i dość zdecydowanym ruchem pchnął na nie dziewczynę. Było to trochę brutalne, ale nie mógł się powstrzymać. Lena poczuła dyskomfort na plecach, ale była zbyt podniecona by na to zareagować. Czekała. Thom chwycił ją za ręce i przygwoździł do drzwi. W pokoju było ciemno więc Lena nie widziała wyrazu jego twarzy. Poczuła jak się przybliża… Jego oddech owiał jej twarz. Lena mimowolnie rozchyliła wargi, po jej ciele przeszedł dreszcz. Czuła, że ich twarze dzielą centymetry… Chciała tego, z każdym dniem coraz bardziej. Chciała się w nim po prostu zatracić. Thomas był na skraju wytrzymałości. Naprawdę był na krawędzi. Tak strasznie jej pragnął.
- Lena… jeśli za chwilę tego nie powstrzymasz, mogę zacząć zrywać z ciebie ubranie… - szepnął jej do ucha ocierając się o jej policzek.
Madlen oblał rumieniec na myśl w jaki sposób reaguje jej ciało na jego słowa. Bała się cokolwiek wydusić, gdyż mogły być to słowa przyzwolenia. Uwolniła się z jego uścisku i przylgnęła całym ciałem do ciała Thomasa. Objęła go mocno za szyję i zatopiła palce w jego miękkich włosach. Morgi mocno ją objął, był od niej wyższy o jakieś 15 cm więc przybliżył się z powrotem do drzwi opierając ją o nie i delikatnie uniósł ją nad ziemie. Lena poczuła podniecenie chłopaka. Uśmiechnęła się mimowolnie wciągając zapach Toma, ciesząc się, że nie tylko on wpływa tak na nią, ale i ona na niego. Pomiziała go po szyi i zostawiła mokry ślad. Podciągnęła kolana i objęła go nogami w pasie.
- Obawiam się, że to ja pierwsza pozbawię cię odzienia jeśli mnie nie puścisz. – szepnęła mu do ucha zmysłowym głosem.
Tom westchnął poirytowany. Puścił dziewczynę i wyszedł z pokoju. Oparł głowę o ścianę i głęboko oddychał licząc do dziesięciu. Nie pomogło. Wszedł do łazienki aby zmoczyć twarz zimną wodą. Lena natomiast objęła się na szyję, podeszła do okna i uśmiechnęła spoglądając na oświetloną skocznię. Niedługo potem Tom wrócił z powrotem do pokoju. Lena odwróciła się w jego stronę. Temat tabu był nieuchronny. Trzeba było w końcu o tym porozmawiać.
- Thomas… Rozmawiałeś z Kristiną?
- Nie… - odrzekł podchodząc do niej.
Widząc na jej twarzy niepokój, westchnął, schował dłonie do kieszeni i spuścił wzrok.
- Madlen… muszę przemyśleć jak to zrobić. Nie mogę od tak po prostu przekreślić czterech lat związku.
Lena poczuła ukłucie żalu w sercu. Przed chwilą tak wyczuwalna bliskość między nimi, przepadła gdzieś bezpowrotnie.
- To nic tu po mnie. – powiedziała kierując się w stronę drzwi.
Łapiąc za klamkę odwróciła się jeszcze na chwilkę. Spojrzała w jego roziskrzone oczy.
- Jak już coś postanowisz, to zadzwoń Thomas. Wolę cię jako przyjaciela niż gdyby w ogóle miało cię nie być w moim życiu. – oznajmiła i wyszła.
Spotkała na dole Maria i wraz z nim opuściła mieszkanie skoczków. Tom natomiast z bijącymi się myślami, położył się na łóżku i zasnął.


Kolejny dzień zapowiadał się dość pięknie. Gregor zajmował pokój Ane za zgodą Thomasa, który dawał im ostatnio pewną miarę swobody powiązaną z pełnią zaufania do siostry. Parę zbudził dzwoniący o 7 rano budzik. Ana podniosła się leniwie z łóżka, po czym spojrzała na niewzruszonego szatyna. Dziewczyna nie miała czelności go budzić, ruszyła więc sama do kuchni by przygotować śniadanie dla całej ekipy, która ulokowana była w różnych miejscach. Zajrzała do lodówki i zabrała się za kombinowanie czegoś z niczego. Sałatka, którą sporządziła powinna zadowolić podniebienie każdego pomyślała. Teraz mogła przygotować ulubiony napój skoczków o tej porze - kawę. Czarny płyn wydał aromatyczny zapach, który przywołał pierwszego członka kadry Thoma.
- Brat co ci powiem to ci powiem, wyglądasz jak siedem nieszczęść. Co ja powiem rodzicom jak cię zobaczą? - uśmiechnęła się dziewczyna marszcząc czoło.
- Już ty się o mnie nie martw. A gdzie twój luby? Jeszcze śpi? Przecież niedługo ruszamy w trasę...
- Tak, tak pamiętam. Już idę go budzić.
- Siostra nie przejmuj się... Na bank Gregor zyska sympatię mamy.
Ana spojrzała wymownie na Thomasa. Więc jednak odczytał jej troski z twarzy. Faktycznie nurtowało ją to jak zostanie przywitany w rodzinie. O ojca się nie martwiła, gdyż była przekonana, że zyskał jego sympatie po poznaniu. Ale ze zdaniem matki również się liczyła i to tym bardziej, że była ich najmłodszą pociechą.
- Już czas kochany... - szepnęła do ucha swego wybranka Ana, po czym musnęła jego policzek.
Szatyn spojrzał w oczy swojej wybranki.
- Skoro czas to ruszajmy na podbój twego domu. - obdarzył ją delikatnym uśmiechem, po czym dość szybko zerwał się na równe nogi.
Ana nie ukrywała zdziwienia z jego gotowością do działania. Sama była przerażona wizją spotkania z najbliższymi w jego towarzystwie, zupełnie tak samo jak wtedy gdy pierwszy raz odwiedzała Fulpmes. On emanował wręcz spokojem.
- Nie poznaje Cię. Jakiż ty spokojny... - wywróciła oczami blondynka.
Szatym objął ją w pasie, po czym szepnął do jej uszu
- A co, mam się denerwować? Przecież nie dasz mnie zjeść harpiom...
Ana zaśmiała się na samą myśl: Gregor pożerany przez matkę. Musiał by być zabawny widok.
Tymczasem w kuchni Thomas kończył posiłek z telefonem przy uchu. Pewnie dzwonił do Leny. Na samą myśl siostrze skoczka pojawił się uśmiech na ustach. Czyżby plan wspólnej przyszłości brata i przyjaciółki miał wypalić? Tego nikt nie był pewien. Jednak wszystko wskazywało na to, ze tą dwójkę mogło łączyć już coś więcej niż zwykła przyjaźń.
Para dość szybko raczyła się śniadaniem przygotowanym przez Ane. W milczeniu spoglądali na siebie. Nic więcej do szczęścia im nie trzeba było. Blondynka przejęła stoicki spokój swego wybranka dzięki czemu łatwiej jej było skupić się na poszczególnych zajęciach w domu. Szybko się ogarnęła, po czym rzuciła.
- Thom... Pamiętasz jak zabrałeś mnie na tą skocznie i co zrobiliśmy w ramach treningu? Gregor spojrzał pytająco na dwójkę rodzeństwa, które dość często wracało do tamtych czasów. Wiedział również, iż po ich pomysłach można się wiele spodziewać. Thom delikatnie uśmiechnął się do siostry.
- Pamiętam jak wczoraj... Rzuciłem hasło, że skoczek musi być dobrze przygotowany kondycyjnie i kazałem ci wziąć rower... - urwał na chwile blondyn, który dał dokończyć wypowiedz siostrze.
- I powiedziałeś żebym jechała z Tobą do Villach na rowerze, bo to TYLKO 40 km. - Ana wybuchła śmiechem.
Mimowolnie na twarzy Thomasa zagościł również uśmiech podkreślający jego dołeczki.
- Nie zapomnę jak mordowałaś się z podjazdem pod gors... Moja mała siostra rzekła wtedy, że nigdy tego nie powtórzy.
- I wiesz co? Zmieniłam zdanie, mam ochotę jechać tam na rowerze. - spojrzała wymownie na Morgena rzucając mu wyzwanie.
- O nieee gołąbki, może wy poszalejecie, a ja będę jechał samochodem gdyby coś się działo. - zaśmiał się Thom.
- Greg jedziesz ze mną?
- Z tobą mogę choćby na koniec świata.
- To pakuj manatki i posuwamy! - powiedziała podekscytowana Ana.
- Jak przejedziesz trasę to będę pod wrażeniem. - rzucił na odchodne Thom.
Młodsza siostra odwróciła się na pięcie, po czym wystawiła mu rząd białych ząbków.
- Jeszcze będziesz ze mnie dumny Thomasie Morgensternie. Idę sprawdzić rowery przed jazdą, a ty idź spakuj nasze bagaże okej?
Zgodnie z przewidywaniami Ane rowery, które mieli do dyspozycji były sprawne. Wyliczenia założyły, że blondynka wraz z towarzyszami miała dotrzeć do rodzinnego domu w dwie godziny. Z Gregorem obiecali, iż nie będą szaleć z tempem, gdyż czekały ich w najbliższym czasie zawody w Polsce. Nie mogli zatem pozwolić sobie na żadne zdrowotne uszczerbki. Wiedzieli już, iż do Zakopanego prócz młodziana z Fulpmes dołączy Wolfi i grupa praktycznie narodowa. Reszta miała szkolić się przed nieuchronnie zbliżającymi się mistrzostwami świata. Każde z nich nie mogło się już doczekać tego dnia. Teraz jednak zajęci byli najbliższą przyszłością. Szatyn coraz bardziej odczuwał presje poznania matki blondynów. Znał już ich ojca i siostry, którzy przyjęli go w szeregi rodzinne. Nie wiedział jednak jaką osobą jest ich matka. Wiedział jak ciężko może być zyskać jej aprobatę. Z myślenia wyrwał go Thomas, który jechał obok samochodem.
- Schlieri, bo ci moja siostra ucieknie! Dasz jej tak wiać? - zaśmiał się chłopak, czym zdecydowanie dodał pewności szatynowi.
- Jej? Nigdy nie dam uciec. - rzucił na odchodne Thomasowi, po czym podkręcił mocniej tempo pedałowania.
Okolica, którą mijali bez wątpienia była piękna. Wokół były góry i lasy co powodowało uśmiech na twarzy pary. Zdecydowanie przyjemniej było jechać rowerem akurat w takim miejscu. Blondynka po około 25 km jazdy zwolniła tempo i się zatrzymała.
- Co jest siostra? - spojrzał pytająco Morgen.
- Nic, nic... Zobacz jakie tu są widoki... - pokazała im widoki z góry, która właśnie zaliczyli. Widać z niej było małe miasteczko, które opatulała rzeka Drawa.
- Faktycznie jest to urokliwe miejsce... - rzekł Gregor, który objął blondynkę w pasie.
- No, no nie miziaj się tyle do Ane, bo mama nie będzie zachwycona... - rzucił Thomas czym spowodował poruszenie w sercu i umyśle Grega.
Znowu mama... Czyżby była aż tak straszna?
- Przestań, bo mi męża wystraszysz! - zaśmiała się Ana rzucając bidonem w Thomasa.
- Nie bój się, nie będzie aż tak źle... - urwała blondynka. - Chyba... – dodała. - Żartowałam! - powiedziała, kiedy ujrzała poważną minę Grega.
Chwyciła rower by zdobywać kolejne kilometry trasy.
- Goń mnie Schlieri inaczej ktoś inny będzie szybszy. - zaśmiała się i szybko ruszyła.
Jemu nie trzeba było więcej powtarzać. Dogonił blondynkę nim się zdążyła odwrócić. Trasa mijała sprawnie do momentu aż Ana nie zapowiedziała wspomnianej ulubionej góry, która przybliżała ich do rodzinnego miasta Morgensternów.
- To pod nią mamy wjechać? - krzyknął do dziewczyny Greg, na co ta odpowiedziała uśmiechem.
- Chyba się nie boisz?
Podjazd mierzący kilka kilometrów tradycyjnie nie zapowiadał się prosto. Szatyn spojrzał niepewnie na blondynkę, jednak determinacja była wypisana na jej twarzy. Chciała tego... Zdobyć górę jak laury w skokach, by utrzeć nosa Thomowi. Chłopak sunął pomału za nią wykonując posłusznie każde jej polecenie. Wiedział, że w tym akurat ma przewagę i że może jej zaufać.
- Cholera! - dało się słyszeć w połowie podjazdu skoczka.
- Stało się coś? - spytał Thomas, po czym zwrócił uwagę na sprzęt szatyna.
Tak, już wiedzieli, iż on dalej nie da rady dojechać, bowiem padł mu łańcuch. Ana spojrzała z rezygnacją w oczach na chłopaka. Żałowała, że nie dadzą rady dokonać tego razem.
- Dobra siostra, wsiadaj do samochodu. - rzucił Thom na co ona zareagowała śmiechem.
- O nie kochany, ja jadę dalej...
- Żartujesz?! - spojrzał na siostrę blondyn, który był zdziwiony jej podejściem do sytuacji.
- Zostało tylko jakieś 8 km wiec czemuż nie. Jadę dalej zdobywać górę... - jak powiedziała tak uczyniła.
W tym momencie Thom zapakował rower Gregora na samochód i ruszyli za Ane.
- Dużo jeszcze jej zostało tej góry? - spytał poruszony szatyn swego współtowarzysza.
- Jakieś 3 km, wiec tym razem chyba jej się uda bez zająknięcia... - zaśmiał się Morgi, który w dalszym ciągu miał na oku rower młodszej siostry.
Dla niego ciągle była tą samą dziewczynką, która chciała iść dokładnie jego śladami. Miała w sobie jedną cechę, którą bardzo uwielbiał w niej - upór w dążeniu do celu. Wierzył, że dzięki temu mimo upadków uda jej się dojść do szczytów formy. Tym razem się nie mylili, Ana dotarła na samą górę, górę która stała się symbolem jej determinacji. Teraz miało być już tylko łatwiej, gdyż do miasta prowadził zjazd połączony z prostą trasą szosową.
- Spójrz Gregor, to właśnie jest Spittal an der Drau. Witamy w domu. - zaśmiał się Thomas gdy mijali tablice wjazdową.
Miasteczko mogło przyciągać uwagę bogactwem zieleni i wspaniałymi wierzchołkami gór. Schlieri obdarzył uśmiechem towarzysza, po czym czekał aż zaprezentują mu dom, w którym spędzili swoje dzieciństwo. Jak się okazało nie musiał długo czekać, gdyż dom był położony przy końcu miejscowości, nieco w oddali od innych sąsiadów.
- Thom zatrzymasz się na chwile? - rzucił szatyn w kierunku Thomasa.
Chłopak nie wiedział o co chodzi młodszemu zawodnikowi, jednak bez zbędnych pytań stanął na parkingu. Na odpowiedź nie musiał długo czekać, gdyż zobaczył Gregora z kwiatkami w ręku.
- No co? Przecież muszę przekonać przyszłych teściów do siebie nie? - zaśmiali się obaj, po czym ruszyli w kierunku ich rodzinnego domu.
Morgi spojrzał z entuzjazmem na młodszą siostrę, która czekała na dwóch panów niedaleko domu. Schylił skroń w geście uznania trasy jaką pokonała blondynka, po czym przekazał jej spiętego Gregora. Ana wzięła głęboki wdech i dotknęła klamki domu, który zamieszkiwany był przez jej rodziców.
- To co, gotowi na wejście do jamy smoka? - zaśmiała się by dać lekki upust swoim emocjom, po czym weszli do domu.
Thomas wysunął się na przód, a para chwyciła się mocniej za ręce.
- Jesteśmy! - zawołał starszy brat.
Po chwili dało się słyszeć stare trzeszczące drewniane schody. Blondynka dla odwagi musnęła policzek ukochanego, po czym szepnęła.
- Teatr czas zacząć.
- Dzieci! Jak dobrze Was widzieć! - usłyszeli na powitanie od rodzicielki, która chwilę później dostrzegła, iż nie doczekała się samych Thomasa i Ane.
Matka uściskała najpierw jedynego syna. W tym samym czasie Ana była przytulana przez tatę. Starszy mężczyzna przyjrzał się Gregorowi. Delikatnie pokazał kciuk uniesiony do góry na znak by się nie przejmował matką Ane i Thoma.
- Córcia! Wyglądasz całkiem kwitnąco. - uśmiechnęła się przyjacielsko Gudrun, całując swoją najmłodszą pociechę.
- A co za gościa nam przywieźliście? - zapytała tonem wyraźnie wskazującym na zainteresowanie, ale także niemałe zaskoczenie.
Blondynka po raz kolejny ujęła dłoń szatyna, po czym dokonała oficjalnego przedstawienia.
- Mamo... To jest Gregor, mój chłopak...


~~~


Hej Hejka Hej!


Dziś 1 września, czas do szkoły, więc pomyślałyśmy, że umilimy ten dzień Czytelniczkom, które niestety bądź stety muszą do niej pójść :) A tym, które nie muszą również mamy nadzieję, iż jakoś poprawimy humory:)


Ale do meritum...


Jak rozdział? Jak się podobał? :) Pierwszy pisany w całości w tym roku hihi ;P I w sumie... jaki odległy :O Ale ciiii... xD


Co do publikowania... Tak, prawda, że Ania może i bardziej ugodowa xD Ale ja już zaznaczałam, że rozdziały będą pojawiać się na przełomie czwartek/piątek :P I to chyba nie podlega dyskusji... chociaż... xP


Kolejna kwestia... ach ta mama Morgenstern! Twarda z niej kobita! Znowu zakończyłyśmy w takim momencie, że pewnie nas zlinczujecie, ale... Zastanawiam się co obstawicie, w sensie jak Gudrun zareaguje xD I tak:


Bramka nr 1. Wpadnie w szał...


Bramka nr 2. Thomas dostanie reprymendę za niedopilnowanie młodszej siostry.


Bramka nr 3. Gregor zostanie przyjęty w neutralnych warunkach.


Bramka nr 4. Gudrun okiełzna swoje emocje.


Jeśli macie inne pomysły chętnie ich wysłuchamy :D Bo nic nas tak nie cieszy jak Wasze komentarze i opnie :) Za które swoją drogą serdecznie dziękujemy, ponieważ te pod poprzednim rozdziałem wylały miód na nasze serca! :* DZIĘKUJEMY!! <3


Buziaki :*


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. ~Skokomaniaczka2 września 2016 22:34

    Jestem!
    Mam nadzieję, że tym razem nie zapomnę się podpisać, ale jakby co to tutaj Skoko :D
    Lenka ma naprawdę cudownych, prawdziwych przyjaciół! Ahh.. w naszym świecie ciężko o takich. Oczywiście nie mówię, że takich nie ma, bo są, a jakże.. ale no rzadko. To takie moje osobiste zdanie.
    Gregor w fartuchu i ze ścierką.. w tym momencie to ja miałam ochotę popukać się w głowę :D
    Trochę rozbawił mnie ten fragment, nic na to nie poradzę :D
    Lena i Thomas razem to jest tak skomplikowany temat, że no nie bardzo wiem, co o tym napisać. Kiedy on wreszcie pogada z tą Kristi.. przecież tak nie można w nieskończoność! Oj Thomas.. wystawiasz moją (i pewnie nie tylko moją) cierpliwość na próbę!
    O tym, że nie kończy się w takich momentach doskonale wiecie, ale jednak musicie nas trochę pomęczyć, co nie? :D
    Osobiście obstawiam, że kochana mamunia, z której zdążyli zrobić potworka wcale nie okaże się taka zła! Według mnie przyjmie Gregora jak należy, żadnych wyrzutów i tym podobnych rzeczy..
    A w kolejnym rozdziale może się okazać, jak bardzo Skoko się myli xD
    Madziusa - tak! Na jednym skrzyżowaniu w Krakowie (dobra, okej, ja wiem o jednym xd) jest licznik do zmiany świateł. To skrzyżowanie z którego wyjeżdża się akurat w moim kierunku! (dlatego o nim wiem xd) :D
    Okej Kochane.. chyba tyle ode mnie.
    Widzimy się przy okazji kolejnego rozdziału :)
    Buziaki, pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :-)
    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, fantastyczny...

    Fajnie, że Lenka dzięki wspaniałym przyjaciołom mogła choć na chwile oderwać się od wszelkich zmartwień. Szkoda tylko, że między nią Thomasem nadal nie jest tak jak powinno, ale czułam, że tak będzie póki Thom nie pogada z Kristiną.... Mam nadzieję, że chłopak szybko przemyśli te sprawy i podejmie jakieś konkretne działania...

    A co do Ann i Gregora to są naprawdę przesłodcy i cieszę się, że tak dobrze im się układa... Liczę, że mama rodzeństwa zaakceptuje ukochanego córki i nie będzie robiła im żadnych kłopotów....

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że nie jesteście złe, że jestem dopiero dziś. ;) Ale jak już pewnie doskonale mnie znacie, nieczęsto zdarza mi się przybywanie na czas. :( A zwłaszcza teraz, kiedy już na całego zacznie się szkoła. :x Dlatego też chcę Was poinformować (bo nie wspomniałam o tym w notce pod moim skrawkiem), że nie będę zaglądać na blogi w tygodniu, ale dopiero w weekend, kiedy znajdę chwilę, żeby poczytać. Nie traktujcie tego jakoś osobiście, bo to dotyczy wszystkich blogów, na które jestem zapraszana. :) Po prostu w tygodniu chcę zrobić jak najwięcej, by potem mieć cały weekend (no może nie cały, ale większą jego część) na delektowanie się Waszymi nowościami. :) Znając życie (w ubiegłym roku szkolnym tak było) nie raz będę miała zaległości nawet dwóch rozdziałów, ale zawsze je nadrobię. :) Mam nadzieję, że rozumiecie. ♥
    Dobra, a teraz do rzeczy. ;)
    Rozdział doskonały. ♥ Ja nie wiem... Muszę wymyślić coś bardziej oryginalnego, ale jak? Jak mam napisać coś innego, skoro Wasze rozdziały takie są? Doskonałe, cudowne, wspaniałe, fenomenalne... i zabrakło mi słów. xD
    Lena jest szczęściarą. Ma niesamowitych przyjaciół... Nie wszyscy mogą się takimi poszczycić, ale ona z całą pewnością może głośno powiedzieć, że może na nich liczyć, że może im powiedzieć wszystko, ze mogą jej pomóc w każdych okolicznościach, że mogą ją rozbawić, kiedy tego potrzebuje, że... że mogą dla niej zrobić absolutnie WSZYSTKO. ♥ Pięknie się na to patrzy. :') Łezka się w oku zakręciła, kiedy sobie to uświadomiłam. :')
    Nadal jednak martwi mnie zachowanie Thomasa...
    On gra na zwłokę? Czy może wystawia naszą Lenę na próbę? Niech lepiej tego nie robi, bo kiedyś cierpliwość naszej Lenki może prysnąć jak mydlana bańka. -.- Chyba wszyscy zaczęliśmy się za bardzo cieszyć, że Thomas w końcu oprzytomniał itd. Może przydałoby mu się takie poważne i prawdziwe ultimatum? Albo nie wiem, co... Bo już mi ręce opadają. :( Zawiódł mnie. :( I jeśli dalej tak pójdzie to zaprzepaści sobie u mnie te plusy, które nazbierał i znowu będziemy w punkcie wyjścia - czyli nie będę go lubić. :/
    Mama? Ach ta mama... Nie wiem, co o niej sądzić i nie mam pojęcia jaką możliwość obstawić. Chyba najbardziej bym chciała, żeby nie okazała się taką jędzą... A jeśli się takową okaże to marzyłoby mi się, żeby jej syn stracił z nią kontakt. :P Nie lubię czarnych i toksycznych charakterów. xD
    Teraz troszkę śmiechu...
    GREGOR! :'D Masakra jakaś! Fartuszek i ściereczka? :'D Oj, będzie z niego pożytek w domu, nie ma to tamto! :P
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Kochane, rozdział palce lizać, naprawdę ^^ Bardzo fajny, ale zresztą, czy ja u was będę mogła kiedykolwiek narzekać? :D
    Cudownie, że Lena ma takich życzliwych przyjaciół. Tylko pozazdrościć, bo dzisiaj ciężko znaleźć wokół siebie dobrych ludzi, skorych do pomocy... Szkoda tylko, że jakoś Thomas się nie kwapi do pewnych rzeczy. Ile czasu on będzie czekał? Chyba najwyższa pora porozmawiać z Kristi i to jakoś załatwić. No, chyba, że myśli, że Lena będzie czekała na niego w nieskończoność, aż on łaskawie się ruszy -.-
    Za to Gregor dzisiaj przebił wszystko. Fartuszek i te sprawy... :D I jak zareaguje Gudrun? Szczerze? Mi tam wszystkie opcje pasują, ale wolałabym tą najmniej bolesną xD
    Czekam!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zwykle pełen humoru. Tym razem z lekkim opóźnieniem i trochę nietypowo - bo zacznę od Gregora i Ane. Nie można się nie uśmiechnąć czytając o pomysłach tej dwójki. Wyprawa rowerami i Thomas jako asekuracja - bezcenne, ale gratulacje dla Ane za wytrwałość - ma dziewczyna charakterek :D Mam nadzieję, że Gregor zostanie przyjęty miło i obędzie się bez żadnych przykrych niespodzianek ze strony "przyszłej teściowej" - chociaż z drugiej strony nie musi się martwić - "przyszły szwagier" Morgi będzie czekał w pogotowiu jak coś i na pewno udzieli wsparcia :D

    Lena i Thomas - chyba powoli zbliża się czas i szczerej i poważnej rozmowy. Thomas musi się w końcu ostatecznie zdecydować i porozmawiać z Kristiną na temat ich relacji - wiadomo, że nie jest łatwo zmienić życie po 4 latach, ale nie da się też zadowolić wszystkich. Tik tik tik - czas na decyzję. Wiadomo, że prawidłowy wybór jest tylko jeden i pora go dokonać - Lena i Thomas w tej historii muszą w końcu zaznać szczęścia w pełnym tego słowa znaczeniu, inna opcja nie wchodzi w grę.

    Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej :D
    Rozdział jak zwykle bez żadnych zastrzeżeń...jest boski!
    Przyjaźń Madlen,Any i chłopaków jest przepiękna.Życzę wszystkim ludziom na świecie takich przyjaciół :D
    Co do Leny i Thomasa...ta dwójka musi w końcu być razem!Razem są cudowni,pasują do siebie jak mało kto i widać,że męczą się kiedy nie są blisko siebie.
    Co do Any i Gregora...cały czas twierdzę,że to wspaniała para.Kochają się,wspierają...czego chcieć więcej.
    A co do spotkania w rodzinnym domu Morgensternów...obstawiam opcje numero 4 :) Myślę,że reakcja p.Gudrun nie będzie taka zła.
    Z utęsknieniem czekamy na kolejny rozdział :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń