piątek, 30 września 2016

36. Musimy ją zlikwidować!

Thomas po niespełna godzinie parkował już pod Leny domem. Było przed 2 w nocy. Chłopak ujrzał ciemność we wszystkich oknach domu Stewardów. Nie był pewny, które okno należało do Madlen, pamiętał tylko, że miała balkon. Jednak balkonów było dwa. Jednym był taras na piętrze po prawej stronie, a drugi był na stronie reprezentatywnej budynku. Może nie za dobrze orientował się w terenie, ale nie wydawało mu się aby, któryś należał do najmłodszej przedstawicielki rodu. Poszedł na żywioł. Nie chcąc obudzić nikogo w domu postanowił nie dzwonić przez domofon. Rozejrzał się po okolicy. Nie wydawało mu się aby był obserwowany, więc wspiął się po niewysokim płocie i go po prostu przeskoczył. To było proste jak na skoczka przystało, w końcu skakanie wychodziło mu najlepiej. Potem było trochę gorzej, gdyż czekała go przeprawa przez zasypany śniegiem trawnik. Podejrzewał, że balkon Leny wychodzi na tyłu domu. Taka też była prawda. Gdy się tam znalazł wyciągnął telefon i wybrał numer do niej. Po chwili zobaczył strużkę światła w jednym z pokoi. Dobrze trafił.
- Tom? – usłyszał jej zaspany głos.
- Lena… - bardzo ucieszył go ten dźwięk, a tym bardziej fakt, iż za chwile ją ujrzy.
- Tom? Coś się stało? Czemu dzwonisz w środku nocy? – mówiła dość wystraszonym tonem.
- Wyjdź na balkon. – rzekł i się rozłączył.
Chciał bowiem zrobić jej niespodziankę. Lena zmarszczyła brwi i spojrzała na telefon czy to aby jej się nie śniło. Nie… według telefonu przed chwileczką rozmawiała z Morgenem. Z niedowierzaniem wstała z łóżka i ubrała szlafrok. Zastanawiała się co on znowu wymyślił… Ale tego co zastała w ogóle się nie spodziewała. Wyjrzała przez okno… Nigdzie nikogo nie było… Ale… No przecież on chyba by nie mógł? Naprawdę? Przekręciła klamkę od drzwi balkonowych, chłód od razu oziębił jej ciało. Zrobiła krok do przodu i stanęła jak wmurowana. Ona naprawdę stał na dole. Gdyby nie biały śnieg ciężko było by dostrzec jego osobę. Ale on tam stał! Madlen nie mogłam uwierzyć własnym oczom.
- Thomas! Co ty wyprawiasz?!
- Co za blask strzelił tam z okna! Ona jest wschodem, Madlen jest słońcem! Zejdź cudne słońce, zgładź zazdrosną Kristinę, która aż zbladła z gniewu, że ty jesteś od niej piękniejszą! O! Gdyby mogła wiedzieć, czym jest dla mnie! Patrz, jak na dłoni smutnie wsparła liczko! O! Gdybym mógł być tylko rękawiczką, co tę dłoń kryje! – recytował Tom, gdyż tylko Romea i Julię pamiętał jeszcze z liceum.
Lena zastawiła usta dłonią, nie mogła ukryć wzruszenia.
- Morgi ja… - ale chłopak wszedł jej w słowa.
- Cicho! Coś mówi. O! Mów, mów dalej, uroczy aniele! Bo ty mi w noc tę tak wspaniale świecisz, dwie najjaśniejsze, najpiękniejsze gwiazdy z całego nieba, gdzie indziej zajęte, prosiły oczu jej, aby zastępczo stały w ich sferach, dopóki nie wrócą. Lecz choćby oczy jej były na niebie, a owe gwiazdy w oprawie jej oczu: Blask jej oblicza zawstydziłby gwiazdy!
- Ktoś ty jest, co się nocą osłaniając, podchodzisz moją samotność? – zapytała Lena ze śmiechem kontynuując recytację. - Jakżeś tu przyszedł, powiedz, i dlaczego? Mur jest wysoki i trudny do przejścia, a miejsce zgubne, gdyby cię kto z moich krewnych tu zastał...
Oboje wiedzieli jaką kwestię powinien wypowiedzieć Thomas… ale na to było za wcześnie. Lena czekała krotką chwilę, ale wiedziała, że Tom już nic więcej nie powie. Zniknęła zatem w środku, a Morgi westchnął.
- Na skrzydłach miłości lekko, bezpiecznie mur ten przesadziłem, bo miłość nie zna żadnych tam i granic. A co potrafi, na to się i waży. Krewni więc twoi nie trwożą mię wcale. – szepnął i ruszył w stronę drzwi do domu dziewczyny zastanawiając się czy to właśnie miłość go tu przygnała.
Kilka sekund później, wszystko odbyło się w bardzo szybkim tempie. Lena wyszła z domu cicho zatrzaskując drzwi i biegiem ruszyła w jego stronę. Wskoczyła w jego ramiona obcałowywując całą jego twarz, rozważnie omijając usta. Tom odwzajemniał pocałunki, również zgodnie z obietnicą pozostawiając jej usta w spokoju. Przygarnął ją mocniej do siebie i wciągnął do nosa zapach jej włosów. Tak… to było to. Jego spokój. Jego miejsce. Madlen nie kryła wzruszenia. To było najpiękniejsze co do tej pory dla niej zrobił. Nawet serenada pod oknem się nie umywała. W końcu się od siebie oderwali, jednak Tom trzymał buzię dziewczyny z dłoniach i wycierał kciukami jej łzy. Uśmiechnął się przyjaźnie, a Lena spojrzała na niego spod rzęs co naprawdę go rozczulało.
- Nie wierze, że tutaj jesteś. – szepnęła. – Tak bardzo za tobą tęskniłam.
- Zawsze jestem kiedy mnie potrzebujesz. I będę. – powiedział powtórnie ją do siebie przygarniając.
Mocno ją objął, a Lena pokręciła głową muskając nosem jego szyję. Thomas zdał sobie sprawę, że takiej bliskości nie da się udawać. Między nimi coś było… coś poważnego i nie mógł już temu zaprzeczyć. Pragnął i potrzebował jej tak samo jak ona jego.
- Na pewno jesteś zmęczony trasą… Zaprosiłam bym cię do środka, ale u mnie jest praktycznie cała rodzina. Nawet w salonie słyszałam jakieś pochrapywanie. – spuściła wzrok.
- Nie chcę niepokoić twoich bliskich. Chodźmy do mojego auta spokojnie porozmawiać. – oznajmił Tom i złapał Madlen za rękę.
Ona spojrzała na ich złączone dłonie. Tom zrobił to samo. Po chwili ich palce złączyły się w mocnym uścisku. Jej drobne kostki i jego stanowczy uścisk stanowiły jedność w tej chwili. Madlen szczęśliwa jak nigdy przyciągnęła ich dłonie do swojego serca, a Morgi po chwili pocałował jej rękę i ruszyli do samochodu chłopaka. Tam rozsiedli się na przednich siedzeniach, a chłopak włączył ogrzewanie, gdyż dopiero teraz spostrzegł co Lena ma na sobie. I chodź nie chciał mierzyć jej palącym spojrzeniem, to nie dało się tego uniknąć. Lena była w krótkich spodenkach, koszulce, ciapkach i szlafroku. Wyglądała bardzo młodo i figlarnie, ale również seksownie i filigranowo. Jej długie zgrabne nogi co chwilę przeszkadzały mu w skupieniu uwagi na jej twarzy.
- Ty głuptasie… nie mogłaś się cieplej ubrać? – Lena na jego słowa zachichotała, a Morgiemu zrobiło się cieplej na sercu, gdyż tak dawno tego nie słyszał.
Po czym zaczęli rozmawiać o minionych dwóch dniach. Lena opowiedziała w skrócie jaka na ten moment jest sytuacja jej ojca. Tom złapał ją za rękę w geście pocieszenia. Potem on opowiadał jej najpierw o drodze rowerowej do Spittal an der Drau, potem o poznaniu Gregora z mamą Morgenstern. Lena nie mogła ukryć rozbawienia. Później blondyn zaczął opowiadać swoją przygodę alkoholową i męczarnie następnego dnia z kacem.
- Kac morderca nie ma serca. – zaśmiała się dziewczyna.
- W moim przypadku były to dwa… miałem lekkiego moralniaka z twojego powodu. – Madlen ponownie się zaśmiała. – Widzę jednak, że nie miałem powodu. – Tom dołączył do niej i zaczął ją łaskotać.
Potem pokrótce opowiedział relacje z matką.
- Widzę, że na starcie zostałam skreślona… - zmartwiła się blondynka.
- Nie martw się… Gdy cię lepiej pozna na pewno zmieni zdanie.
- A będą ku temu okazje? – zainteresowała się.
Tom pokiwał głową, bowiem teraz przyszedł czas na najgorsze wyznania. Nie wiedział od czego ma zacząć. Lena zauważyła jego niepewną minę, po czym palcem podniosła jego twarz za brodę.
- Hej co się stało?
- Kristina się stała… - powiedział i spojrzał dziewczynie w oczy.
Widząc, że ona czeka na kontynuację, postanowił jej o wszystkim powiedzieć.
- Przyjechała dziś rano… Bez zapowiedzi. Podejrzewam, że moja matka poinformowała ją o tym, że u nich jestem. – Lena szeroko otworzyła oczy, nie była pewna czy chciała słyszeć dalszą część. - Rozmawialiśmy… Próbowała mnie przeprosić. Prosiła o kolejną szansę… - opowiadał Tom, a Lena coraz bardziej sztywniała, jednak nie zabrała dłoni z uścisku chłopaka. – Pocałowała mnie… - Tom patrzył Lenie głęboko w oczy szukając reakcji.
Lena mimowolnie ścisnęła mocniej rękę. Poczuł to. Uśmiechnął się pod nosem. To by oznaczało jej wojowniczą naturę. Ale z tego też powodu bał się jej powiedzieć więcej. Mimo wszystko postanowił być szczery.
- Pozwoliłem jej na to… Nie poczułem nic, więc pogłębiłem pocałunek. – wstrzymał oddech.
Lena spojrzała w szybę, ale nadal nie zabrała ręki.
- Ale nadal nic nie czułem… Nie kocham jej Lena. Słyszysz? – potrząsnął jej ręką by na niego spojrzała. – Kristie to przeszłość. Teraz liczysz się Ty i ja… My. – Madlen na te słowa ponownie dzisiejszej nocy spojrzała na niego spod rzęs.
- Thomas… Ja jestem bardzo nieufna. Nie wiem jak poradzę sobie z tą sytuacją. W sensie, że przeze mnie rozpadł się wasz związek. Ciągle czuję jakbym była tą drugą…
- Ale nie jesteś. I będę ci to udowadniał ile tylko trzeba. – powiedział zdecydowanie.
Lena popatrzyła na niego błyszczącymi oczyma. Czy to było już teraz? Czy to dzieje się naprawdę? Może to sen? Czy oni poczynali pierwszy krok do bycia razem?
- Ja też muszę ci się do czegoś przyznać. – na słowa dziewczyny przed oczami chłopaka pojawiły się obrazy całujących ją mężczyzn – Maria i Andiego.
Wzdrygnął się.
- Dziś przesiedziałam na kolanach u Maria jakieś podejrzewam dobre 30 minut. – oznajmiła, a z chłopaka uciekło całe złe powietrze.
Uśmiechnął się przyjacielsko.
- Cieszę się, że był przy tobie kiedy ja nie mogłem. To twój przyjaciel i szanuje to. – Madlen spojrzała na niego podejrzanie.
- Podmienili cię w tym Spittal an der Drau czy co? Kim jesteś i gdzie zabrałeś mojego Toma? – zaśmiała się blondynka.
- Twojego… - powtórzył Thomas z rozanielonym wzrokiem, po czym dodał już ze śmiechem. – To teraz będziesz siedziała u mnie na kolanach tyle ile u Maria. – zapowiedział i wciągnął dziewczynę do siebie.
Lena chichocząc, mocno przytuliła się do umięśnionego ciała chłopaka. Długo tak siedzieli przytulając się do siebie. Tom głaskał ją po ramieniu patrząc przed siebie i rozmyślając o swoim życiu, a blondynka przysypiała. Zastanawiał się jak ono zmieniło się odkąd ją poznał. Wszystko wydało się teraz do osiągnięcia. To jej wiara w jego siły dodawała mu motywacji. Thom wiedział, że ta drobna istota w jego ramionach była najlepszą rzeczą jaka mogła go spotkać w życiu. Z błogim uśmiechem zamknął oczy.
Obudziło go nagłe zerwanie się dziewczyny, sam tik zbudził również ją. Lena miała zaspany wyraz twarzy, rozejrzała się widocznie nie wiedząc, gdzie się znajduje. Morgi dał jej chwilę do oprzytomnienia. Po chwili patrzyła na niego śmiejącymi się oczyma.
- Jajku… jeśli dobrze wskazuje zegarek jest po 4… Kiedy to minęło? – Lena oderwała się od niego, a Thom nie mógł ukryć grymasu na twarzy, bowiem sam nie wiedział jak długo czasu spędzili w tej pozycji, ale jej kościsty tyłek dawał mu się we znaki. – Ups… - zaśmiała się blondynka i poczęła przenosić się na miejsce pasażera. – Powinieneś już jechać Tom. Na pewno jesteś zmęczony.
- Ty też jesteś cała zmarznięta. Zmykaj do domu. – powiedział Tom rozmasowując sobie uda.
Lena spojrzała na niego przyjaźnie, po czym szybko pocałowała go w policzek i poczęła opuszczać jego auto. Zatrzymała się jednak na chwile i odwróciła ponownie.
- Spotkamy się ee… jeszcze dziś? – zapytała nieśmiało.
- Jeśli tylko będziesz chciała. Czekam na telefon. – Tom puścił jej oczko, a Lena się zarumieniła.
Naprawdę nie zauważyła kiedy on stał się taki chłopięcy. Kiwnęła głową i skoczyła na zimną nawierzchnię. Choć zadrżała pod wpływem chłodu zimy, to w środku cała się paliła od nadmiaru pozytywnych emocji. Pomknęła w stronę drzwi i już miała za nimi zniknąć, kiedy ostatni raz się odwróciła machając do odjeżdżającego chłopaka. Potem nie mogła już zasnąć, wzięła prysznic, zjadła śniadanie i koło 6 pomknęła do szpitala.


W Polsce


Kolejny dzień zapowiadał nowe emocje. Konkursy odbywały bowiem i panie i panowie. W pokoju pary od rana brylował Gregor, który wyjątkowo szybko ogarnął się i poszedł na małą rozgrzewkę. Spojrzał na słodko śpiącą blondynkę uznając, iż dalszy sen dobrze jej zrobi. Ubrał wygodny dres, po czym ruszył w kierunku rekomendowanych przez wszystkich tras biegowych. W pełnym ekwipunku rozmyślał co przyniesie im nowe miejsce w jego kalendarzu zawodów. Czy naprawdę było tu tak cudownie jak wszyscy mówili? Czy fortuna dalej będzie sprzyjać szczęściu w pracy i miłości? Szatyn uśmiechnął się sam do siebie i ruszył w kierunku bliżej nieznanym. Z rozmyślań wyrwało go małe zderzenie.
- Jej bardzo przepraszam... Zamyśliłem się pani... - urwał spoglądając na znaną już sobie postać, po czym dodał. - Pani Dominico! Miło widzieć o tej porze.
- I vice versa, chodź wolałabym mniej ucierpieć. - zachichotała fizjoterapeutka, która następnie dodała. - Panie Gregorze przejdźmy na ty. To zdecydowanie ułatwi naszą współpracę.
- Masz rację, chyba z tytułu współpracy tak będzie lepiej. - zaśmiał się szatyn wyciągając dłoń w kierunku pani masażystki. – Gregor.
- Dominica.
Po przejściu na mniej formalne stosunki postanowili, że razem dokończą planowany trening.
- Zawsze tak dbasz o kondycję?
- Kiedy tylko jest możliwość.
- Biegi są jak najbardziej odpowiednią formą rekreacji dla Waszego zawodu...
Po chwili miłej pogawędki ruszyli w kierunku hotelu zajmowanego przez drużyny.
- To co Gregorze, w ramach bruderschafta kawa?
- W sumie czemu nie... - spojrzał przyjaźnie chłopak, po czym zajął się spożywaniem napoju i śniadania przygotowanego dla nich.
Tymczasem w pokoju Ana zaczęła się przebudzać. Chwyciła telefon by spojrzeć ile czasu ma na przygotowania do serii próbnej i konkursu. Zdumiona uznała, iż zdecydowanie na zbyt wiele sobie pozwoliła, bo na próbną raczej już nie zdarzy. Na szczęście nie należała ona do obowiązku... Spojrzała na miejsce w łączonym łóżku. Dopiero teraz zwróciła uwagę, że do nieobecnych należy już Greg. Pytanie tylko gdzie się podziewał. Nie miała zbyt wiele czasu, wiec przygotowała swój sprzęt i ruszyła by szybko coś zagryźć przed zawodami. W sali restauracyjnej ujrzała swego partnera w otoczeniu rudej. Zabolało jak cholera... Szatyn dostrzegł jej sylwetkę w oddali. Wymierzył jej słodkie spojrzenie jednak ta go nie odwzajemniła. Ze względu na czas zrezygnowała z posiłku. Spojrzała tym razem na fizjoterapeutkę, która o dziwo chyba była zadowolona z takiegoż obrotu sprawy. Nie uszło to też uwadze Ane, która oblukała rudą zabójczym wzrokiem. Wiedziała, że to znaczy wojnę... Wojnę nie tylko o pozycję, ale również o miłość. Zdeterminowana do wygrywania ruszyła w kierunku Zakopiańskiej Krokwi. Gregor widząc zacięcie blondynki przeprosił Dominicę i zaczął iść w kierunku skoczni. Jak on mógł zapomnieć o konkursie swojej towarzyszki? Zdezorientowany pacnął się w czoło, po czym zaczął jej szukać w miejscach przygotowanych na odprawę zawodników. Niestety już tam Ane nie było… Dziewczyna szybko udała się do domku skoczków, po otrzymaniu bury od Alexa za odpuszczenie próbnej. Sama nie była dziś w nastroju na ten konkurs, jednak miała ważne cele do realizacji. Przede wszystkim udowodnić sobie, że jest w formie mimo problemów, a także pokazać Gregowi swoją frustrację przez agresywne skoki.


Villach


Madlen była sfrustrowana brakiem reakcji swojego ojca. Bardzo ją to przygnębiło, więc postanowiła pójść się od stresować oczywiście na lodowisko. Wyszła z sali, gdzie leżał jej tata i napotkała matkę, która kroczyła w jej stronę. Porozumiała się z nią co do dalszej części dnia i wyszła z budynku. Tutaj spotkała kolejną osobę. Był to Mario, który właśnie parkował swoje auto. Lena z zaciekawieniem na niego spojrzała
- Lena, miałem nadzieję, że cię tu spotkam. – przywitał się z nią buziakiem w policzek. – Jak tam z twoim tatą?
- Bez zmian… nadal nieprzytomny. – westchnęła. – A dlaczego mnie szukałeś?
- Wracam dziś do Insbrucka. – oznajmił. – I chciałem się z tobą pożegnać.
- O to szkoda… - Madlen posmutniała. – Ale rozumiem. Bardzo ci dziękuję za twoje wsparcie i w ogóle.
- Nie ma o czym mówić. Wiesz, że na mnie zawsze możesz liczyć.
Lena pokiwała głową na znak, że się zgadza i mocno przytuliła przyjaciela.
- Kiedy się znowu zobaczymy? – zapytała.
- Nie wiem Madlen… Muszę wracać na zajęcia, bo wiesz matura w tym roku. – dziewczyna gorzko się zaśmiała na samą myśl, bowiem i ona miała pisać test dojrzałości już za trzy miesiące.
- Dzwoń do mnie Mario. Mam nadzieje, że szybko się spotkamy. Może na któryś z zawodów?
- Jeśli nie na zawodach, to na pewno na mojej studniówce… mam nadzieję. - zaczął chłopak i wyciągnął ku niej kopertę.
Lena podejrzliwie ją chwyciła i poczęła odpieczętowywać list, bowiem nie rozumiała intencji chłopaka.
- Zrobisz mi te przyjemność i pójdziesz ze mną na mój bal maturalny, który jest trzeciego lutego? – Lena szeroko otwartymi oczyma patrzyła to na chłopaka to na treść zaproszenia.
Była w ogromnym szoku…
- Mario ja…
- Nie musisz teraz odpowiadać.
- Nie, nie… Z chęcią będę twoją parą. – uśmiechnęła się dziewczyna.
- To w takim razie czekam na informację jakiego koloru mam założyć krawat. – zaśmiał się blondyn, po czym Lena do niego dołączyła.
Potem chłopak podrzucił blondynkę pod szkołę, do której postanowiła zajrzeć, a sam ruszył w dalszą trasę do rodzinnego domu. Lena stanęła przed budynkiem swojego sportowego liceum. Nie pamiętała dnia kiedy ostatnio tutaj była. Nawet nie chciała zastanawiać się jakie ma zaległości… chyba czekały ją zajęcia i korepetycje indywidualne, ale w końcu mogła sobie na to pozwolić. Na brak pieniędzy nie mogła narzekać. Z uśmiechem ruszyła do środka w poszukiwaniu pani Montgomery – wychowawczyni dziewczyn. Nauczycielka języka francuskiego stacjonowała akurat w swoim gabinecie. Lenie udało natrafić się na jej dyżur. Zapukała nieśmiało, po czym słysząc głos zezwolenia weszła do środka. Wychowawczyni wstała na jej widok z ogromnym uśmiechem na twarzy. Od razu podeszła do dziewczyny i ją przytuliła. Bowiem Lena z Ane były jej ulubienicami. Zaprosiła blondynkę do biurka i chwile rozmawiały o rozwijającej się karierze łyżwiarki, by potem przejść na temat utalentowanej Ane. Lena pochwaliła, że przyjaciółka zwyciężała właśnie na zawodach w Polsce, z czego kobieta była bardzo zadowolona. Wiadomo… sławne uczennice liceum to lepsza renoma szkoły. Potem temat zszedł na skoczków, co Lenie nie było na rękę, gdyż z każdym pytaniem profesorki na jej policzkach pojawiał się rumieniec za sprawą plotek na temat jej i Thomasa oraz Ane i Gregora. Madlen nigdy nie zastanawiała się czy ktoś gdzieś ukradkiem robi im zdjęcia czy nawet ich śledzi. Nie zastanawiała się nad reakcją ludzi, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że tak naprawdę przez cały okres byli obserwowani przez prasę. Poczuła, że jej żołądek się skurcza… Postanowiła szybko zmienić temat i podjęła rozmowę o zbliżającej się wielkimi krokami studniówce. Pani Montgomery również była tym faktem bardzo podekscytowana. Madlen otrzymała dwa zaproszenia, jedno dla jej partnera, a drugie dla partnera Ane. Uśmiechnęła się życzliwie i podziękowała za poświęcony jej czas, po czym postanowiła jak najszybciej uciec z tej szkoły, wiedziała bowiem, że za chwilę usłyszy dzwonek kończących się zajęć, a po tym nastąpi oblężenie jej osoby przez koleżanki z jej szkoły. I ku jej rozczarowaniu właśnie tak się stało.
- Madlen? – usłyszała znajomy głos. – Madlen! Zaczekaj. – dziewczyna ścisnęła pięści i przyklejając uśmiech, odwróciła się do Amber.
Dziewczyny przywitały się przytuleniem, po czym dookoła nich pojawiła się większa liczba dziewcząt z klasy Lenki.
- No, no… nasza Ane szaleje. – zaczęła Rita. – Niezłe ciacho wyrwała…
- Ale nasza nieśmiała Lena również nie próżnowała… najpierw Kofler, teraz Thomas… - zaśmiała się Amber.
Kofler? Skąd one mogły wiedzieć o Koffim? Lena zbladła.
- Nie powiem, na brak zainteresowania ze strony skoczków nie mogłyśmy narzekać. – Lena była znudzona ich paplaniną. – Jeśli was to interesuje to dwóch z nich będzie obecnych na naszej studniówce… - dziewczyna nie zdążyła skończyć, gdyż podekscytowany pisk dziewczyn dało się słyszeć po drugiej stronie szkoły.
Lena mimowolnie się skrzywiła. Popatrzyła na te wszystkie tak znane jej twarze. Wydawało jej się, że minęły lata odkąd ostatnio je widziała. I szczerze? Nie potrafiła się już z nimi utożsamić. Widziała różnice nie tylko w doświadczeniach życiowych, ale także w podejściu do samego życia. One po prostu były jeszcze infantylne. Lena westchnęła i zaczęła się wymigiwać, że musi już lecieć.
- Tak… słyszałyśmy o twoim tacie. – powiedziała któraś.
Madlen zakuło serce. Jednak pozostała niewzruszona. Kiwnęła tylko głową i ruszyła ku wyjściu słysząc za sobą ściszone głosy. Nie mogła się powstrzymać.
- A tak swoją drogą… Kofler nieźle całuje. – powiedziała na odchodne i zniknęła za drzwiami budynku wypuszczając powietrze z płuc.
Pokręciła z niedowierzaniem głową spoglądając ostatni raz na szkołę i ruszyła w stronę lodowiska, gdzie spodziewała się spotkać swojego trenera.


Tym czasem Thomas budził się dopiero do żywych po nieprzespanej nocy. Rozejrzał się po tak dobrze sobie znanym pokoju, w mieszkaniu Maschta. Trochę go to uspokoiło. Od kilku dni brakowało w jego życiu stabilności. Chociaż po nocnej wyprawie do Madlen wszystko w głowie powoli zaczęło mu się układać. Sięgnął po rozwalony telefon przypominając sobie, że dziewczyna miała do niego zadzwonić. Poza nieodebranym połączeniem od matki nie było nic więcej. Z niezadowoleniem wstał, bowiem zegarek wskazywał godzinę 12. Postanowił w końcu udać się na trening z prawdziwego zdarzenia czyli na skocznie. Przedtem jednak musiał… po prostu musiał napisać do blondynki. To było silniejsze.


Hej Lenka :)
I jakie masz plany na dziś w związku z moją osobą?


Na odpowiedź nie musiał długo czekać.


Cześć Morgi :)
Moje plany od kilku miesięcy dotyczą tylko Twojej osoby. Czyżbyś tego nie zauważył? Idę właśnie na lodowisko. Pasuje Ci 19 pod szpitalem? Mam dla Ciebie niespodziankę.


Morgi lubić niespodzianki! Nie mogę się już doczekać. Tak swoją drogą… naprawdę nie rozumiem dlaczego gdy się obudziłem Ciebie nie było obok…


Lena akurat dochodziła do celu swojej wyprawy i parsknęła śmiechem na widok wiadomości.


A zaprosiłeś mnie do łóżka? ;P Jednak mimo to postanawiam poprawę.
Miłego dnia :*


I rzeczywiście dzień Tomowy dzięki dziewczynie rozpoczął się naprawdę bardzo dobrze, więc Morgi z pozytywnym nastawieniem zapakował wszystko do samochodu i ruszył pod skocznie.
Lena w tym samym czasie witała się już ze swoim trenerem Victorem. Krótko rozmawiali o stanie zdrowia taty Madlen, a potem dziewczyna poczęła opowiadać o swoich treningach w Finlandii i Włoszech.
- Wiem Lena, że teraz masz na głowie ważniejsze rzeczy, ale jest taka sprawa. Myślę, że chciałabyś wiedzieć. – zaczął. – Nie czuj się zobowiązana brać udziału, dobrze cię zrozumiem jeśli sobie odpuścisz…
- Panie Viktorze proszę do konkretów.
- Cała Madlen. – zaśmiał się mężczyzna. – Mistrzostwa Europy zostały przeniesione do Finlandii, dokładnie odbędą się w Helsinkach… 20 stycznia. – Lena wytrzeszczyła oczy.
- Przecież to we wtorek! – krzyknęła zrozpaczona. – Ja w ogóle nie jestem przygotowana… nie mam żadnego układu. – piszczała zrezygnowana.
- Lena nikt nie zmusza cię do udziału w nich… - mężczyzna położył dłoń na jej ramieniu. – Po prostu się nad tym zastanów. Twoje nazwisko jest na liście uczestników, a zostało jeszcze kilka dni…
Madlen schowała twarz w dłoniach.
- Myślę, że Lena którą znam by nie odpuściła… - powiedział i odszedł bez słowa zostawiając zamyśloną blondynkę.
Lena westchnęła z rezygnacją i ruszyła w stronę szatni aby zrobić to po co tak naprawdę tu przyszła. Tam znalazła swoje zastępcze łyżwy i wyszła na lód. W końcu mogła się na chwilę zapomnieć…


Po trzech godzinach jazdy, zmęczona postanowiła zakończyć dzisiejszy trening. Tak naprawdę może pozwolił jej oderwać się od problemów, jednak nie uprościł sprawy konkursu w Helsinkach. Westchnęła i ruszyła ku wyjściu, by ponownie udać się do szpitala, do swojego ojca… który na pewno znał by odpowiedź na nurtujące ją pytanie. Czy ma na tyle siły i determinacji by pojechać w Mistrzostwach Europy praktycznie bez przygotowania?


Zakopane


Konkurs mijał w dobrym tempie, warunki pozwalały na dalekie skoki. Blondynka usiadła w domku dla zawodników i próbowała skupić się na dniu dzisiejszym. Niestety nie wszystko szło po jej myśli. Ilekroć próbowała wyłączyć swoje myślenie o czynnikach zewnętrznych tylekroć widziała Gregora przesiadującego z rudą w restauracji. Wzdrygnęła na samą myśl o nowym nabytku kadry. Co ona sobie wyobraża… Z rozmyślań wyrwał ją przyjazny głos reprezentacyjnej koleżanki Danieli.
- Ana, nie idziesz? Przecież została ostatnia piątka. – blondynka szybko odwdzięczyła się jej uśmiechem i udała się w kierunku rozbiegu.
Spojrzała na rywalki, po czym zaczęła przygotowywać swój sprzęt. Miała nieznaczną przewagę, gdyż w dalszym ciągu prowadziła w Pucharze Świata i skakała jako ostatnia. Nim się zorientowała została już tylko jej próba. Zadowolona zajęła miejsce na belce i ruszyła gdy tylko Alex machnął chorągiewką. Skok tak jak przewidywała był dość agresywny stylem przypominający skok jej brata.
- 132 m. – dało się słyszeć głos zdumionego komentatora.
Spojrzała na noty i punktacje, po czym ruszyła w kierunku kontroli kombinezonu.
- Ana, Ana świetnie sobie poradziłaś. – blondynka usłyszała znajomy sobie głos.
Stanęła i ujrzała stojącego za barierką Grega. Mimo wszystko dziewczyna obdarzyła go uśmiechem i udała się do dalszych przygotowań na drugą serię. Wzięła telefon i omawiała z Alexem podstawowe rzeczy możliwe do szybkiej korekcji.
- Ana nie wiem co się z Tobą dzieje, ale nie jesteś sobą… mniej agresji, bo na tej skoczni może się to dla Ciebie kiepsko skończyć.
- Spoko Alex, o nic się nie martw panuję nad sytuacją… - powiedziała do trenera, po czym ruszyła na skocznie by oddać finałowy skok.
Mimo uwag Pointnera, była dziś zbyt pewna siebie i postanowiła, że zostawi wszystko losowi. Skoro pierwszy skok był w porządku drugi też z pewnością taki będzie. Z zadumy wyrwał ją nagle dźwięk dzwoniącej komórki. Spojrzała na wyświetlacz, była to Madlen. Ane mimowolnie podeszło serce do gardła… obawiała się złych wiadomości. Wcisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć kochana. – usłyszała zwyczajny głos przyjaciółki i odetchnęła z ulgą, gdyż to oznaczało, że nic złego się nie wydarzyło.
- No hej Len. Co tam?
- Dzwonię żeby cię poinformować, iż odebrałam zaproszenie dla twojej osoby towarzyszącej na wtorkową studniówkę.
- Ooo… miło z twojej strony. Ale to oznacza, że byłaś w szkole? – i Lena pokrótce opowiedziała co wydarzyło się na uczelni, co obie skwitowały głośnym śmiechem.
- Wiesz w sumie ja też nie zastanawiałam się jak postrzegają nasze relacje z chłopakami inni…
- Chyba chciałaś powiedzieć cały świat! Ty wiesz co się będzie działo jak przyprowadzimy Toma i Grega na studniówkę?!
- Taa… Dziewczyny posikają się z zachwytu. – zaśmiała się Ana. – Ale zaraz, zaraz… czyli to oznacza, że jednak idziesz z Thomasem?
- Chyba nie mam innego wyjścia… - powiedziała Madlen i zaczęła opowiadać koleżance nocną przygodę.
Ana nie mogła wytrzymać ze śmiechu na myśl o recytującym Szekspira bracie.
- A skoro jesteśmy przy temacie studniówek, to chciałam cię poinformować, że trzeciego lutego również będziemy się razem bawiły. – zaczęła młodsza. – Mario zaprosił mnie na swój bal maturalny.
- Bajecznie! – skwitowała Ana.
- O co to ja chciałam jeszcze zapytać? A tak… jak Sytuacją z Dominicą Diablicą?
- A szkoda gadać… - zaczęła Ana i opowiedziała poranne zajście.
- A to świnia! Musimy ją zlikwidować!
- To nie będzie takie proste, bowiem ona stała się ich ulubienicą!
- Spokojna twoja rozczochrana… już my się nią zajmiemy. – zaśmiała się chytrze Madlen. – Ale mniejsza z tym… chciałam z tobą porozmawiać jeszcze o jednej ważnej rzeczy. – podjęła blondynka, po czym opowiedziała rozmowę z trenerem. – I wiesz… nie wiem czy jestem na nie przygotowana. Czy to zarówno fizycznie… czy psychicznie.
- Madlen… Ja osobiście uważam, że stać cię naprawdę na wiele. Udowodniłaś to już nie raz. Nikt nie powiedział, że musisz jechać na mistrzostwa po medale. Jednak uważam, że to dla ciebie ogromna szansa… przede wszystkim na zdobycie kolejnych zawodowych doświadczeń. Co z tego, że zostało ile? Trzy dni? Ja wierzę, że masz predyspozycje i umiejętności aby wystąpić w Helsinkach. Ba nawet wrócić z twarzą! Jeśli będziesz miała takie życzenie to pojadę tam z tobą. – oznajmiła Ana. – A teraz kochana niestety muszę kończyć, gdyż skocznia wzywa. Przepraszam… odezwę się do ciebie później. Kocham. Pa
- Trzymam za ciebie kciuki. – powiedziała Lena zgodnie z prawdą, po czym się rozłączyły.
Lena weszła do budynku szpitalnego, a Ana poczęła kierować się ku Wielkiej Krokwi z powrotem.


Druga seria również przebiegała bez większych komplikacji. Po oddaniu skoków przez 20 zawodniczek Ana ponownie ruszyła w kierunku pozycji zjazdowej. Ostatnie dziewczyny sprawnie mijały punkt K. Blondynka wiedziała, że trzeba wszystko stawić na jedną kartę i jak przemyślała tak zrobiła. Po zajęciu pozycji startowej zdecydowanie ruszyła. Znów wygrała agresja co nie koniecznie tym razem się sprawdziło. Skok na 130 metr dawał by duże szanse na wygranie gdyby nie felerne lądowanie. Dziewczyna znacząco rozjechała się nartami. Noty przeciętne, ale dobra odległość. Pytanie czy da szanse na wygranie… spojrzała niepewnie w kierunku gdzie wyświetliło się jej miejsce. Odetchnęła z ulgą gdy ujrzała upragnioną „1”, więc jednak dała radę. Uśmiechnęła się do kamery, po czym podziękowała publiczności za wspaniały doping. Po wspaniałym konkursie i wszystkich kontrolach przyszedł czas na upragnioną dekorację. Ana przeżywała moment glorii i chwały w czasie kiedy nie wychodziło jej coś w życiu prywatnym. Greg jej nie zdradził, jednak poważnie rozczarował. Teraz stał niemalże naprzeciwko niej i obserwował jej dokonania. W tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Było zauważalne, iż nie do końca jest zadowolona ze znajomości z panną Dominicą, ale nie mogła się z tym ot tak uporać. Wiedziała, że czeka ją ciężka rozmowa zarówno z partnerem jak i panią fizjoterapeutką, którą zbytnio ciągnęło do jej chłopaka. Zawodniczki odsłuchały hymn austriacki i zrobiły wspólne zdjęcie. Po nim przyszedł czas na konkurs męski. Ze względu na „Rudą Panią” Ana z bliska postanowiła oglądać ich zmagania, chodź pierwotnie zamierzała ze złości opuścić te zawody. Mimo zmiennych warunków odbyła się pełna seria próbna, z której zwycięsko wyszedł Gregor. Chłopak miał nieodpartą chęć dorównać popisami swojej partnerce. Nie wiele gorszy w poczynaniach był Simon Ammann, który na widok blondynki oczywiście posłał pozytywny uśmiech oraz Wolfi. Schlieri podszedł do Ane pytając o wrażenia związane z jego skokiem na co zupełnie szczerze przyznała.
- Zbyt agresywnie… a po drugie stać cię na znacznie więcej. – szatyn delikatnie się uśmiechnął w kierunku partnerki, po czym spytał. - A dodatkowa motywacja będzie? - blondynka sprawdziła czy na horyzoncie nie jest widoczna pani fizjoterapeutka.
Oczywiście pani ruda miała sposobność oglądać z bliska ich relacje. Nie zastanawiając się, Ana zbliżyła dłońmi usta Gregora i dość konkretnie wpiła się w nie, wyraźnie wskazując, iż jest on szczęśliwie zajęty. Zmotywowani panowie ruszyli na serie konkursowe po przeanalizowaniu swoich błędów z trenerami. Tu niestety wiatr jednym pomagał innym zdecydowanie szkodził. Austriaków wystarczająco zaspokajał fakt, że całą 4 awansowali do finału, z dwójką Loitzl-Schlierenzauer na czele. Kibicująca wszystkim Ana, nie ukrywała zachwytu, jednak miała też świadomość tego, że spora część kadr trenuje przed zbliżającymi się mistrzostwami i nie ma tu najlepszych składów. Zasunęła jednak im po kopniaku na szczęście by dalej mogli godnie reprezentować naród. 2 seria była nieco łagodniejsza jeśli chodzi o warunki na skoczni. Zgodnie z oczekiwaniami posuwała się ona dość szybko i sprawnie, a zmagania miał zakończyć pojedynek austriacki. Po świetnych zawodach wygrał Wolfi, a 2 był Gregor. Blondynkę rozpierała duma. Fajnie było tworzyć taką zdolną ekipę. Chłopcy udali się na upragnioną dekorację, a także konferencję prasową. Tam blondynka miała również odebrać nagrodę przygotowaną dla Thomasa za skok roku SAS 2008. Dziewczyna dotknęła dłoni swego partnera, znów poczuła upragnioną bliskość, która ją z nim łączyła. Pragnęła by wszystko było jak dawniej, z dala od zmartwień i trosk które przyniósł dzień wczorajszy i dzisiejszy poranek. Zajęła wyznaczone przez organizatorów miejsce i czekała na moment chwały i radości Thomasa. Tak bez wątpienia tamten rok był dla niego udany… osiągnął to nad czym wiele lat pracował. Spojrzała z rozmarzoną miną by kiedyś być godną nazywania siostrą Morgenstern.
- A nagrodę skok SAS roku 2008 za najdłuższy skok roku otrzymuje Thomas Morgenstern. W imieniu laureata wyróżnienie odbierze Ana Morgenstern, zwyciężczyni dzisiejszego konkursu Pucharu Świata Pań, a zarazem siostra Thomasa. – zapowiedział jej wejście pomysłodawca nagrody Tomasz Zimoch.
- Bardzo dziękuje w imieniu Thomasa za tą nagrodę. Zawsze powtarza, że klucz do sukcesu to ciężka praca i konsekwencja w działaniu by osiągnąć cel. W dalszym ciągu zamierzamy trwać na szczycie, dlatego obecnie brat trenuje w Villach do zbliżających się mistrzostw w Libercu. Dziękujemy zarówno sztabowi jak i rodzinie za to, że dzięki nim możemy spełniać marzenia. Thomas prosił również by złożyć gratulację na rzecz organizatorów za wybitne zawody, a osobom stojącym na podium życzenia dalszych sukcesów. Oby ten weekend był miłą zabawą dla każdego!
Blondynka z uśmiechem wysłuchała tego co mają do powiedzenia dzisiejsi tryumfatorzy zawodów, po czym cała zabawa dobiegła w dniu dzisiejszym końca. Teraz mogli iść udać się na zasłużony odpoczynek. Ana obdarzyła delikatnym uśmiechem swego chłopaka, po czym musnęła jego policzek i powiedziała, że przed kolacją musi coś jeszcze załatwić. Bez zbędnych pytań wręczyła Gregorowi nagrodę należną Thomowi i ruszyła w zaplanowanym wcześniej kierunku.


~~~


Hej Kochane! :*


Wkurzyłam się... Ubijam śmietanę do Tiramisu i co? Zważyła się... Dobra, do kosza... Ale, co tu robić... co tu robić?! Jajka! No i dobra... Zrobiłam, ale i tak nie wyszedł taki jaki bym chciała aby był, więc z tego wszystkiego przyszłam opublikować rozdział xD Który swoją drogą miał pojawić się wczoraj, ale... Jakoś tak... Nie wyszło :P Jak z tą śmietaną xD


Dobra, co ja pierdziele w ogóle... Dziś Dzień Chłopaka :D (tak, to Tiramisu właśnie na tę okazję robiony -,-) Ale do rzeczy... Szczególne życzenia dla dwóch Panów z tego opowiadania :* Dużo słońca i słodyczy Ania z Madziusą Wam życzy :D (dobra, żeby nie było... Dla Tego Mojego Jedynego również najserdeczniejsze życzenia, gdyby kiedyś umyśliło Ci się tutaj zawitać ;D <3)


Dziękujemy za komentarze :* Jesteście jak zawsze wspaniałe! :)


A teraz zagadka :D Kto pisał notkę pod rozdziałem :D Czekamy na opinię :*


Buziaki i do następnego! :*


Ania&Madziusa

5 komentarzy:

  1. Jestem! :)
    Skoko się postarała, bo nie chce mieć zaległości :)
    Mega podoba mi się ten rozdział.. naprawdę.
    Lena i Thomas, w zasadzie Romeo i Julia po prostu cudowni! Mam nadzieję, że teraz będzie to wszystko posuwać się w dobrym kierunku ;)
    Te Mistrzostwa to naprawdę dla Lenki ogromna szansa. I wierzę, że sobie poradzi! Przecież to silna dziewczyna. Chyba nie znam drugiej takiej :)
    Dominica.. naprawdę trzeba się jej pozbyć. Ona jest niebezpieczna! Wpadła do kadry jak burza i co? I myśli, że zostanie na dłużej? Oj lepiej, żeby dziewczyny się za nią wzięły!
    Pytacie kto napisał notkę pod rozdziałem.. czyli trzeba się zastanowić, kto zepsuł śmietanę.. hmm.. pasuje mi to do Ani :)
    Broń Boże nie chce powiedzieć, że nie wierzę w Twój talent kucharski, ale no..
    Ciasto jak i styl napisania tego pod rozdziałem jakoś bardziej pasuje mi do Ani niż do Madziuski. Jeśli się mylę to wybaczcie :D
    Czekam na kolejny rozdział! :)
    Buziaki Kochane moje ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Kochane, rozdział jak wszystkie perfekcyjny. Jak wy to robicie, co? ^^
    Coraz milej się patrzy na Lenę i Thomasa. Zresztą, zawsze się miło na nich patrzyło, ale teraz tak jakoś... widać, że w końcu coś zaczyna się jakoś powoli kształtować i układać. Oby tylko tak dalej!
    Od początku miałam złe przeczucia co do tej całej naszej Diablicy i chyba... niestety się one minimalnie sprawdziły. Nie podoba mi się ta panna. Coś czuję, że nieźle namiesza i jeszcze nawywija problemów. Ale mam nadzieję, że dziewczyny ją tam od razu utemperują :D
    A co do waszego pytania... nie jestem dobra w rozwiązywanie zagadek, więc chyba się w tej kwestii nie wypowiem. Sherlockiem nigdy nie byłam i nie będę xD
    Czekam, weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :-)

    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, fantastyczny...
    Thomas dosłownie przesłodki tylko strasznie żałuje, że nie mógł dłużej być przy Lenie, ale widać, ze zależy mu na dziewczynie i mam nadzieje, że w najbliższym czasie oficjalnie zerwie z Kristiną by móc oficjalnie być z Madlen,..
    Kurczę Lena ma teraz ciężki orzech do zgryzienia, ale moim zdaniem powinna jednak spróbować swoich sił w tych zawodach przynajmniej dla swojego taty, który jak mi się wydaje sam by ją namawiał na wystartowanie w tych mistrzostwach...
    Szczerze mówiąc nie dziwię się Ann, że jest zazdrosna o swojego chłopaka, bo kto by nie był zazdrosny na jej miejscu... Liczę, że Ann
    wyraźnie pokaże Dominice, że Gregor jest tylko jej chłopakiem i powinna zająć się kimś innym kto jest w pełni wolny...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział...
    BU$KA :* <3

    P.S. A co pytania o to kto napisał notkę - to niestety nie mam zielonego pojęcia...

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział mistrzostwo! :D
    Idealny na pierwszą jesienną grypę...
    Thomas i Lenka jejku uwielbiam tą parę <3
    Są tacy przesłodcy...życzę im jak najlepiej.
    Wierzę w Lenę i mocno trzymam za nią kciuki!
    Liczę że jej się uda ;)
    Dominica Dominica..hmm nie przypadłą mi do gustu...faktycznie trezba się jej jakoś pozbyć ;)

    A śmietaną się nie przejmuj, czasem tak bywa ;)

    Czekam na kolejny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Najpierw przeprosiny za to, że nie było mojego komentarza pod ostatnim rozdziałem, ale sporo się działo ostatnio - życie na wariackich papierach dosłownie i w przenośni, ale już melduję się na właściwym torze ;)

    Jeśli chodzi o rozdział - Lena i Thomas jako Julia & Romeo - miód na moje serducho. Nie podejrzewałam, że chłopak aż tak pilnie słuchał w szkole na lekcjach o takiej tematyce, a o pamięci już nie wspomnę. Zabrakło jednak trochę odwagi w kulminacyjnym momencie, ale na to też przyjdzie czas. Duuuży plus za tą nocną eskapadę do Leny, zdecydowanie popieram takie działania. Podobała mi się też szczerość, aż do bólu - sytuacja jest czysta. Brawo Blondyn :D

    Jeśli chodzi o Mistrzostwa Leny to dziewczyna ma o czym myśleć, ale w końcu jak nie ona to kto. Rozumiem, że sytuacja z jej ojcem nie wygląda najlepiej, ale może to będzie jakiś bodziec, żeby się obudził? A przy okazji i Lenie przyda się chwila skupienia myśli na czymś innym.

    Jak u jednych zaczyna się budzić wiosna w zimie to z kolei u innych temperatura spada zdecydowanie poniżej 0. Dwie sielanki to jak widać za dużo jak na jeden raz. Mam nadzieję, że Gregor przetrze te swoje patrzydełka i do tego włączy myślenie co spowoduje u niego prawidłowy obraz rzeczywistości i nadmiernego zainteresowania jego osobą ze strony Dominici. Ten skoczek jest już zajęty więc tej pani już podziękujemy za udział. Wierzę, że Ane sobie poradzi i pokaże pewnej rudej amatorce skocznych serc, że musi sobie poszukać innego obiektu do wzdychania.

    Już nie mogę doczekać się kolejnej części :D Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń