czwartek, 6 października 2016

37. Wygrałaś może bitwę lecz nie wojnę!

W Villach powoli dochodziła 19. Był to czas spotkania Leny i Toma, czego dziewczyna nie mogła się już doczekać. Nie można było ukryć, że w pewien sposób uzależniła się od jego osoby. Siedziała właśnie przed salą, gdzie leżał jej ojciec wraz z rodzicami mężczyzny, czyli swoimi dziadkami. Rozmawiała z nimi o wyjeździe do Szkocji, gdzie serdecznie ją zapraszali. Bowiem Lena już bardzo, bardzo dawno temu nie była w rodzinnej miejscowości ojca, malowniczym mieście położonym nieopodal Glasgow – Dubarton. Informując, że z przyjemnością ich odwiedzi kiedy znajdzie więcej wolnego, na co swoją drogą na razie się nie zapowiadało, spostrzegła kroczącego ku nim Thomasa. Na jej ustach od razu pojawił się uśmiech, podobnie jak na twarzy chłopaka. Musnęli swoje policzki na powitanie, po czym Tom przywitał również dziadków Madlen. Odbyli krótką, uprzejmą, luźną pogawędkę, po czym postanowili udać się na zewnątrz w celu rozmowy bez świadków. Morgi chwycił dłoń Leny i złączył swoje palce z jej tym samym szczerze się uśmiechając. To było takie naturalne… Tom zastanawiał się kiedy nastąpił taki zwrot w ich relacjach. Skąd taka nagła otwartość. Lena miała podobne myśli, ale za żadne skarby świata nie chciała by to się zmieniło. Szła u jego boku uśmiechając się od ucha do ucha. A Morgen czuł się szczęśliwy i szedł beztrosko ciesząc się, że i jej sprawia to taką samą radość. Ten tak głupi i błahy gest jak trzymanie się za ręce. Niedługo potem znaleźli się przed budynkiem i ruszyli do parku, który znajdował się nieopodal. Cały czas nic nie mówiąc, chłonęli swobodę z jaką się przy sobie czuli. Co prawda było już ciemno, ale wokół nadal kręcili się ludzie. W pewnym momencie Tom wskazał jedną z ławek na uboczu, która wydawała się sucha. I taka też była więc zajęli na niej miejsca. Mimowolnie usiedli jak najbliżej siebie chcąc zachować kontakt fizyczny. To zarówno uspokajało Len jak i Thomasa.
- Jak się czujesz Lena? – wypalił w pewnym momencie Tom.
Madlen popatrzyła na niego pytająco, bowiem nie wiedziała czy chodzi mu o sprawę z ojcem, o samopoczucie czy o uczucia z jakimi ona odnosi się do ich nowej sytuacji.
- Jeśli chodzi ci o tatę to…
- Chodzi mi ogólnie.
- Hmm… w porządku. – odrzekła. – Znaczy wiadomo… martwię się o tatę i w ogóle, ale… Ale to, że jesteś przy mnie daje mi nadzieję, że wszystko się ułoży. Bo w sumie… niemożliwe stało się możliwe. – dodała, a Morgi spojrzał na nią pytająco. – No ja i ty… My.
- My… Lena i Thomas… To między nami… Madlen co to tak naprawdę jest? – Tom spojrzał na nią delikatnie się wykręcając w jej stronę.
Lena popatrzyła na niego zdezorientowana. Wiedziała co to jest z jej strony… nic innego tylko miłość, ale skąd miała wiedzieć co czuł do niej Thomas.
- A musimy to nazywać? – uśmiechnęła się.
- Jezu… Lena skąd ty się wzięłaś? – zaśmiał się. – Jesteś pierwszą dziewczyną, która niczego po prostu niczego ode mnie nie wymaga… nic nie wymusza. Nie potrzebuje żadnych deklaracji. – Madlen się zarumieniła.
- Deklaracją są twoje czyny Tom. Czuję, że jeszcze nigdy nie byłeś mi tak bliski jak do tej pory. – teraz to ona chwyciła go za rękę. – Może po prostu spróbujmy poznać się jeszcze lepiej?
- Chcesz zacząć się ze mną spotykać? – Morgi zapytał niepewnie.
- Czy to jest zaproszenie na pierwszą randkę? – zachichotała.
Tom zrobił skonsternowaną minę.
- Lena czy myśmy jeszcze nie byli na pierwszej randce? – Lena pokiwała twierdząco głową. – To się musi jak najszybciej zmienić! Co jutro jest?
- Sobota.
- A tak… Dobrze… W takim razie zarezerwuj dla mnie jutrzejsze popołudnie. Powiedzmy tak przed zachodem słońca więc 15:30? Przyjadę po ciebie. – uśmiechnął się tajemniczo, bowiem w głowie już układał sobie plan.
- Tom poczekaj. – zaśmiała się i zrobiła się poważna. – Rozstaliście się z Kristiną? Bo jeśli nie to nie masz co liczyć na randkę.
- Tak. – odpowiedział szybko Tom.
To w pewnym sensie nie było kłamstwem, gdyż po tym jak ją zostawił pod domem więcej nie spotkał Kristie i nie miał z nią kontaktu. Jednak mimo wszystko nie padły słowa „rozstajemy się”. Madlen ścisnęła mocniej dłoń chłopaka i ledwie powstrzymała się od pisku ze szczęścia. Nie chciała jednak wyjść na zbyt podekscytowaną, więc tylko wtuliła głowę między jego brodą, a obojczykiem jak miała w zwyczaju. Morgi uwielbiał kiedy to robiła, bo mógł wtedy wąchać zniewalający zapach jej włosów, które łaskotały go w szyję. Objął blondynkę ramieniem i chwilę siedzieli w ciszy. W pewnym momencie Madlen podjęła temat Mistrzostw Europy, mając nadzieje, że może Thomas coś jej poradzi. Przecież był też jej przyjacielem.
- Lena uważam, że powinnaś pojechać. Mam jeszcze kilka dni wolnych, więc jeśli chcesz pojadę z tobą. – Madlen nie śniła, że jej to zaproponuje. – Nie musisz wygrać. Powinnaś pokazać to co umiesz, a uwierz mi potrafisz dużo. Nie powinnaś odpuszczać. Konkurencja nie śpi, a przecież w marcu masz też Mistrzostwa Świata. – Thomas miał rację, nie powinna odpuszczać i właśnie zdała sobie z tego sprawę.
Uśmiechnęła się z wdzięcznością i sięgnęła do torebki, po czym podała mu kopertę z jego nazwiskiem. Morgen podejrzliwie na nią popatrzył, a ona tajemniczo się uśmiechnęła zachęcając do otwarcia. Tom wyciągnął kartkę i z każdym przeczytanym zdaniem na jego twarzy pojawiał się ogromny uśmiech.
- Zrobisz mi te przyjemność? – zapytała.
- O niczym innym nie marzę. – odrzekł i mocno przytulił dziewczynę ciesząc się jak dziecko, że będzie mógł być jej partnerem na studniówce blondynki.
Posiedzieli jeszcze chwilę na ławce przekomarzając się, a potem postanowili przejść się dalej, w celu dotlenienia. Potem Morgi odprowadził Madlen pod drzwi szpitala i przyciągnął ją do siebie aby pocałować w usta. W porę się opamiętał widząc przerażony wzrok blondynki i ucałował jej kącik ust. Trzymając się nadal za ręce każdy ruszył w innym kierunku, jednak Lena po chwili mocno przyciągnęła do siebie Thomasa lądując w jego ramionach. Chłopak mocno wtulił się w jej ciało. Czuł się tak niemoralnie szczęśliwy w tym momencie. Lena oderwała się od niego i spojrzała mu w oczy, ich twarze dzieliły centymetry, wspięła się na palce i czule musnęła jego nos swoim, po czym w mgnieniu oka zniknęła za drzwiami.


Wracając do Polski


Ana zapukała do pokoju zajmowanego przez panią fizjoterapeutkę. Była zdecydowana zakończyć ten dziwny cyrk. Nie wiedziała jednak w jaki sposób podejść tą kobietę i zmienić jej nastawienie. Jedno było pewne – na pewno nie zostaną przyjaciółkami, ale były kwestie nie poddawane żadnym dyskusjom. Gregor był jej chłopakiem i do tej pory tworzyli zgrany i szczęśliwy duet. Była przekonana, że ten stan rzeczy będzie trwał do końca życia i żadna ruda panienka jej nie będzie truć atmosfery w związku. Z zadumy wyrwał ją głos, którego się spodziewała.
- Proszę.
Blondynce nie trzeba było dwukrotnie powtarzać. Nacisnęła klamkę by następnie wtargnąć do królestwa panny Dominici.
- Kogo moje oczy widzą, Ana Morgenstern z tych Morgensternów… czyżby na masaż?
Ana Pokiwała twierdząco głową. Wiedziała, że musi dobrze rozegrać tę partię z Diablicą jak ją nazwały z Leną. Usiadła na wolnej kozetce i czekała na dalsze wytyczne rudej fizjoterapeutki.
- Gratuluje wygranej po zdecydowanym nieposłuszeństwie. Myślałam, że Alex widząc twoje wybicia padnie na zawał. - powiedziała z przekąsem Dominica.
- Cel uświęca środki, kto jak kto, ale ty powinnaś doskonale mieć tego świadomość. – odgryzła się Ana.
W tym samym czasie poczuła zdecydowanie mocniejsze ściśnięcie w rejonie ud przez rudą co spowodowało nie mały ból.
- O co ci chodzi Morgenstern co?! Myślisz, że jesteś pępkiem świata, bo jesteś siostrą Thomasa?
Zawodniczka zasyczała. Miała dość tego cyrku. Z jakiej racji przysadza się do jej brata, którego nie miała okazji poznać? Z jakiej racji sadzi się do jej rodziny? O co tej babie wreszcie chodzi? Ana nie wytrzymała.
- Dominica, nie wiem w jakim celu i po co się tu zjawiłaś. Ustalmy jedno… odwal się od mojej rodziny. Nie bądź zazdrosna o coś czego prawdopodobnie nie posiadasz… - monolog blondynki przerwała złośliwa uwaga pani fizjoterapeutki.
- Już skończyłaś swoją dyskusję? Może to ty jesteś zazdrosna, że coś stracisz? Że skończy się Twe wieczne szczęście w skokach, ale przede wszystkim w miłości z panem Schlierenzauerem? - zadrwiła Dominica.
Dobrze wiedziała co trapi młodą zawodniczkę i trafiła w mega czuły punkt. Ana podniosła zdecydowanie głowę, która przed chwilą leżała. Ruda miała rację, właśnie tego się obawiała, ale nie zamierzała dawać za wygraną.
- Nie mam powodów do zmartwień, skoro on i tak nigdy twój nie będzie… - odgryzła się młodsza kobieta w pokoju, po czym wstała i doszła do wniosku, że czas zakończyć ten cyrk. - Chyba na dziś wystarczy. Zakwasy po tym masażu mogą nie dać mi spać całą noc… Chociaż, może powinnam podziękować, bo dzięki temu ta noc będzie bardziej upojna niż zwykle. – spojrzała na minę rudej, po czym ruszyła w kierunku drzwi wyjściowych.
- Jeszcze zobaczymy kto wygra panno Morgenstern… wygrałaś może bitwę lecz nie wojnę.
- I tak dobrze wiesz, że jesteś na straconej pozycji. Nie masz co się łudzić rudzielcu… - blondynka z nieukrywaną satysfakcją opuściła gabinet fizjoterapeutki.
Jednak doskonale wiedziała, że w jednym miała racje – to był początek wojny. Nie tylko psychologicznej, ale także fizycznej. Pojedynek charakterów fighterów czas zacząć. Stwierdziła, że nie zamierza dziś widzieć się ponownie z jakże nieprzyjemną panną Dominicą, dlatego zrezygnowała z wieczornego posiłku. Udała się zmęczona do pokoju gdzie czekał na nią Gregor. Tak, z nim też musiała odbyć poważną rozmowę jednak nie była pewna czy jest na to wystarczająco gotowa. Wzięła dwa głębokie wdechy i weszła do ich wspólnego pokoju. Mimo zmęczenia ciężkim dzisiejszym dniem, Gregor zgodnie z jej oczekiwaniami jeszcze nie spał. Podeszła więc niepewnie w kierunku miejsca gdzie siedział i spytała.
- Schlieri co ty ze mną robisz co? - szatyn spojrzał pytająco na ukochaną.
Czekał w milczeniu co ma dalszego do powiedzenia. Dziewczyna niewiele mówiąc pchnęła chłopaka na łóżko i szepnęła tylko.
- Wariuję gdy tylko Cię takiego widzę. - nie wiele tłumacząc objęła jego twarz w dłonie i złożyła na jego ustach pocałunek. - Jak silne uczucie jest między nami Greg?
Chłopak przybliżył ciało blondynki do siebie i rzekł.
- Nierozerwalne, silne uczucie jak lina wspinaczkowa... Nigdy nie przestanę Cię kochać. - słowa szatyna sprawiły przyjemne dygotanie komór jej serca.
Były piękne, pytanie tylko czy w stu procentach wiarygodne i uczciwe. Odsunęła się na bezpieczniejszą odległość i spytała.
- Dlaczego, gdy jesteś tu mówisz tak, a poza tym pokojem stajesz się kimś innym Schlieri?
Partner spojrzał wymownie na ukochaną. Co uczynił nie tak? Ma focha za to, że złapał dobry kontakt z Dominicą? Trudno, trzeba się z tym liczyć, bo tego wymaga ich praca... Delikatnie się uśmiechnął do Ane i ją przytulił.
- Zawsze będziesz dla mnie najważniejsza. Nikt ani nic nie jest w stanie tego zmienić... Poczuła nieziemski spokój, była jednak pewna, że na horyzoncie jest ktoś kto będzie burzył ich szczęście. Mimo wszystko dziewczyna postanowiła się tym w dniu dzisiejszym nie zajmować. Spojrzała na chłopaka wzrokiem pełnym pożądania i doszła do wniosku, że muszą uczynić tę noc wyjątkową mimo przeciwności. Rozochocona przygryzła mocniej wargi i pchnęła chłopaka na pościel, po czym usiadła na nim okrakiem i zaczęła odpinać guziki jego koszuli. Oboje pragnęli zbliżenia, którego jakiś czas już brakowało. O kolacji nie było już mowy wystarczyły im ich wspólne chwilę. Szatyn spojrzał roziskrzonym wzrokiem na blondynkę i począł obnażać jej ciało... W międzyczasie obdarowując ją pocałunkami od szyi aż po dekolt jej koszulki. Ona nie pozostawała mu dłużna. Zbliżyła swoje ciało by być jeszcze bliżej i zaczęła wzniecać jeszcze większy ogień ich pożądania. Sama ściągnęła z sobie koszulkę, zostając w samej górnej części bielizny i pociągnęła chłopaka do siadu. W ten sposób mogła łatwiej pozbawić chłopaka koszuli. Spojrzała na jego muskularne ramiona i powoli pojawiający się kaloryfer na brzuchu. Zjechała dłońmi po klatce piersiowej szatyna do zapięcia jego paska. Gregor wziął Ane w ramiona, muskając rozgrzanymi rękoma jej plecy, zaczął gorączkowo całować jej usta. Przejął kontrolę i zrzucił ją z siebie tym samym delikatnie kładąc na łóżku. Ponownie złączyli się w namiętnym pocałunku, Greg potem zaczął muskać jej policzek i szyję, przegryzł ucho i z ust Ane wydobył się cichy jęk. Blondynka sama zaskoczona była reakcjami własnego ciała. Wiedziała jednak, że bardzo spragniona była jego bliskości, a tym samym chciała utrwalić go w przekonaniu, że on jest jej tak samo jak ona jego i nikt między nimi tego nie popsuje. Szatyn począł obsypywać pocałunkami seksownie wystające obojczyki dziewczyny cały czas kierując się w dół. Ana zatopiła dłonie w jego miękkich włosach i poddawała się przyjemności, mrucząc przy tym z zadowoleniem. Po chwili poczuła jego rękę na udzie, a chwile po tym na kolanie, gdzie Gregor zgiął jej kończynę i wsunął się między jej nogi. Swoją drogą nie wiedziała skąd chłopak miał tyle pewności jeśli chodzi o te sprawy… Przecież mówił, że on jeszcze nic z tych rzeczy… Szatyn wyczuł, że Ana się spina więc spojrzał na nią. Czy zrobił za dużo? Był bardzo napalony, ale równocześnie nie chciał skrzywdzić blondynki. Nana spojrzała w jego szklące oczy i zaczerwienione policzki. Widziała w nich miłość, więc przyciągnęła go do siebie i ponownie posmakowała jego malinowych, pełnych ust, tym samym rozszerzając nogi by poczuć go jeszcze bardziej intymnie.


Następny dzień w Zakopanem powitał parę promieniami słonecznymi. Chłopak musnął policzek swojej partnerki. Ana obdarzyła go przyjaznym spojrzeniem. Po wczorajszej nocy oboje byli bardzo spełnieni mimo tego, iż głos rozsądku w porę się odezwał. Nie potrzebowali pełnego zbliżenia by na nowo odkryć to jak ważni są dla siebie. Z nadzieją patrzyli w najbliższą czekającą ich wspólną przyszłość. Niemal równocześnie spojrzeli na zegarek i doszli do wniosku, że czas się szykować do wyzwań, które miał przynieść ten dzień. A tych nie wątpliwie było sporo, gdyż czekały ich kolejne zawody. Gregor zbliżał się do Simona w generalce, dlatego z jeszcze większym zapałem podchodził do konkursu. Cel był tylko jeden - wygrać. Wraz z Ane po porannych przygotowaniach i śniadaniu ruszyli zobaczyć jak wygląda plan treningowy na dziś.


Tym czasem w Villach.


- Dzień dobry panie Jerry. Z tej strony Thomas Morgenstern. – blondyn rozmawiał właśnie przez telefon, organizując popołudniową randkę z Leną.
Była to bowiem ich pierwsza oficjalna randka, więc Tom chciał aby była wyjątkowa. Wyjątkowa jak sama dziewczyna, o której względy teraz się starał. Pakował akurat również potrzebny sprzęt do przeprowadzenia dzisiejszego treningu z Koffim na Alpenarenie. Był już po śniadaniu i uznał, że to odpowiedni czas na poćwiczenie wybicia czy telemarku. Od dawna nie był taki zdeterminowany. Jednocześnie czuł się lekko i spokojnie. Jego życie w końcu kroczyło po wybranym torze. Wybranym przez jego samego. Thomas postanowił skupić się w końcu bardziej na swojej osobie. Począł ciężej trenować do zbliżających się mistrzostw, bowiem miał w planach nie odpuszczać i powalczyć o medale. Ponad to Madlen dodawała mu wiary w siebie. Czuł, że ma w niej ogromne wsparcie, którego nigdy nie wyczuwał od Kristie. Może było to spowodowane tym, że Madlen również jest sportowcem i go rozumie, ale wydawało mu się, że nie tylko to przez nią przemawia. Ona po prostu była taką osobą. Wsparciem, motywacją, wiarą…
- To jesteśmy umówieni. Gdyby się coś zmieniło dam panu znać. – kontynuował wypowiedź Morgen. – Tylko panie Jerry. Wszystko ma być dopracowane na tip-top. To bardzo ważna osobą dla mnie. Dobrze, w takim razie jesteśmy w kontakcie. Do zobaczenia. – to mówiąc wsiadł do auta i zapiął pas.
Westchnął z zadowoleniem. Jeszcze nigdy nie był aż tak podekscytowany spotkaniem z kobietą. Tak, tak… Czuł się jak szczeniak w liceum. Ona była jedyna w swoim rodzaju i nie tak łatwo będzie ją zaskoczyć. Tutaj zwykle kwiatki i czekoladki nie wystarczą. Po drugie Lena nie była zwykła… i na pewno nie zasługiwała na zwykłość. Zasługiwała na wszystko co najlepsze i to właśnie Tom obiecał sobie jej dawać. Wyciągnął telefon, który swoją drogą wczoraj zakupił i postanowił do niej napisać. Coraz częściej miał to w zwyczaju.


Dzień dobry Len :*
Mam nadzieję, że ranek mija Ci w przyjemnej atmosferze podobnie jak mnie, gdyż na samą myśl o naszym spotkaniu uśmiech nie schodzi z moich ust. Szczerze nie mogę się już doczekać. Co Ty ze mną zrobiłaś dziewczyno? Ale do konkretów… Ubierz się luźno. Żadnych szpilek czy sukienek… Masz czuć się wygodnie. Przyjadę po Ciebie między 15 a 15:30. Tym czasem lecę na skocznie.
Do zobaczenia!


Napisał, wysłał i ruszył w stronę skoczni.


Tym czasem Lenka nadał błądziła w snach zakopana w pościeli, bowiem wczorajszego dnia do późna siedziała z rodziną u ojca. Taki miała zwyczaj już od kilku dni. Zbudziło ją nic innego jak wibrowania telefonu. Zaspana jeszcze chwyciła komórkę, a na jej ustach w momencie pojawił się błogi uśmiech. To było dziś… Dziś… Dzień, na który czekała od dobrych kilku lat. Nie raz sobie go wyobrażała, ale nie myślała, że doczeka dnia, w którym to nastąpi. Tak! Dziś miała mieć randkę z Thomasem Morgensternem! Zastawiła sobie usta poduszką i zaczęła piszczeć jak małe dziecko. Była taka szczęśliwa. Gdyby tylko jeszcze jej ojciec w końcu odzyskał przytomność… Miała by wszystko czego w tym momencie pragnęła. Ale życie nie zawsze jest usypane różami. Dlatego szybko oprzytomniała.


Drogi Thomasie,
Pragnę Ci zakomunikować, że zbudziłeś mnie z pięknego snu… Ale mogę Ci to wybaczyć, gdyż widok Twojego smsa od razu poprawił mi nastrój. Co do naszej RANDKI! To nie może dziać się naprawdę… Nie uwierzę póki nie zobaczę… Swoją drogą… Ile razy widziałeś mnie w sukience i szpilkach? Powinieneś wiedzieć, że nie należę do tego typu dziewczyn, które lubują się w tego typu strojach… Ale… Nie mogę się już doczekać tego co przygotowałeś!
Życzę miłego dnia ! :*


Po czym wyskoczyła z łóżka, szybko się ogarnęła i z zapakowaną torbą treningową zeszła na dół. Ana miała rację, mówiąc, że Mistrzostwa Europy to szansa dla Madlen na zdobycie nowych doświadczeń, a Thomas utwierdził ją w przekonaniu, że nie mogła odpuścić. Dlatego z postanowieniem wystartowania jednak w Helsinkach, ruszyła tanecznym krokiem w stronę lodowiska.


Wracając do Zakopanego


- Witajcie! Dziś będzie typowy trening wysiłkowy. W związku z tym, iż czekają was zawody będzie on mniej obciążający. Poprowadzi go Dominica. - przekazał im Alex dyspozycję, po czym zostawił ich w rękach fizjoterapeutki.
Ana na myśl o wspólnych ćwiczeniach tylko się skrzywiła, jednak po wczorajszej nocy była w stu procentach pewna Gregora i jego uczucia. Wzdrygnęła ramionami, złapała głębszy wdech, po czym ruszyła za skoczkami na halę gdzie miały odbyć się treningi.
- Dzisiaj skupimy się na treningu cardio wysiłkowym. Każdy z was będzie musiał zaliczyć około 7,5 km na bieżni. Podłączę Was do specjalnego monitora, który sprawdzi waszą wydolność. Zapraszam kto pierwszy chętny?
Oczywiście panowie chcieli się pierwsi wykazać przed uroczą Dominicą. Ana jednak zatrzymała się na uboczu i zaczęła trening rozciągający. Bardzo szybko musiała go przerwać, gdyż usłyszała powalający głosik panny rudej.
- Chłopcy macie damę w towarzystwie, a nie chcecie jej ustąpić? Chyba, że wszech zdolna panna Morgenstern ma gdzieś trening, który prowadzę...
Blondynka odwróciła się w kierunku Dominici Diablicy i obdarzyła ją uśmiechem sardonicznym.
- Nieśmiało i z pokorą wyczekuje radości wynikającej z treningu u twego zacnego boku... - dało się słyszeć ironiczną odzywkę najmłodszej na sali.
Szczerze nie trawiła jej obecności w kadrze. Gdyby nie polecenia Alexa zapewne miała by ją w szczególnym poważaniu. Przyjazne spojrzenie Gregora dodało jej odwagi i energii by poddać się wyzwaniu rzuconym przez rudą. Podpinanie kabelkami wywołało w Ane mieszane uczucia. Doskonale teraz podejmowała jak wygląda życie królika doświadczalnego. Uśmiechnęła się do Gregora, po czym wskoczyła na bieżnię z monitorem.
- Zobaczymy czy teraz będzie Ci do śmiechu. - powiedziała niemal szeptem ruda, po czym nastawiła prawie maksymalną prędkość dla blondynki.
Jej delikatny skrzywiony uśmiech pokazał co myśli na temat jej treningu. Nie umknęło to uwadze Gregora, który zupełnie nie pojmował, że cała ta rozgrywka jest oparta na jego podłożu. Blondynka jednak zdecydowanie nie wymiękła tylko stanowczo pokazywała rudej, iż nie robi to na niej wrażenia.
- Ruda... Widzę, że lubisz na ostro... - słowa Ane wywołały męski głos podekscytowania.
- Wow to lepsze jak damskie MMA... Nawet ciosów nie trzeba. - zaśmiał się Marcus.
Po nim w dyskusję wtargnął Fettner.
- Zbieram zakłady kto wygra. Ruda czy Blondi! Typujcie! - wszyscy panowie wybuchli śmiechem.
Ana zdegustowanym wzrokiem spojrzała na Grega. On też w jej towarzystwie nie zachowywał się naturalnie, był jednak pod wrażeniem wyczynów partnerki. Dominica rzuciła krótko.
- Morgenstern gdzie twoja norma... Wymiękasz w przedbiegach.
- Zaraz ty wymiękniesz jak tylko zejdę z tego miejsca... - po raz kolejny obdarzyła ją krzywym spojrzeniem, po czym odczuła, iż Dominica zwiększyła prędkość do maksimum. - Szmata... - rzuciła cicho by usłyszała to ruda.
Spojrzenie fizjoterapeutki zdradzało wszystko. Nie nawiedzę cię tak jak i ty nienawidzisz mnie. Pojedynek trwał w najlepsze, do czasu gdy blondynka usłyszała zbawienne pykanie meldujące zakończenie kilometrażu. Ana odetchnęła z ulgą, mimo konkretnego zmęczenia nie dała satysfakcji diablicy. Chłopcy zaczęli sprawdzać normy Ane, dopiero zwrócili uwagę na to, iż Dominica jej nie oszczędzała wręcz przeciwnie przesadziła. Blondynka siadła plackiem na zimnej podłodze i czekała jak będzie wyglądał trening pozostałych. Zgodnie z domysłem oszczędzała ich. Spojrzała krzywo w jej kierunku, a zenit zazdrości sięgnął gdy na bieżnie ruszył Greg. Chłopakowi aż nadto bieżnia sprawiała przyjemność. Słodkie słówka z czasem nabierały wymiaru przekraczającego stosunki zawodowe. Zdecydowanie bardziej nie na miejscu chodź skoczek nie stawiał oporu. Ana z trudem podniosła się z podłogi i udała się w ich kierunku. Spojrzała na trajkoczącą wesoło dwójkę i bez zastanowienia podkręciła prędkość Gregora by odczuł jej niezadowolenie. Po wykonaniu wrednego ruchu odwróciła się na piecie by udać się do pokoju gdzie czekało ją przygotowywanie do kolejnych zawodów. Niedoczekanie co on sobie wyobraża... I to nazywa zwykłą zawodową relacją? Dupek i zarozumiały idiota... A ja go uważałam za normalnego zakochanego faceta, a tu proszę samiec jak każdy inny. Jak on może tak mnie męczyć?! Takie myśli zaprzątały głowę blondynki, która coraz silniej mocowała się ze sprzętem jakby czuła potrzebę emocjonalnego wyżycia. Po ostatecznej ocenie gotowości zamknęła torbę i ruszyła w kierunku hotelowego wyjścia. Gdy położyła rękę na klamce poczuła czyjąś dłoń na swym ramieniu. Oczywiście był to nie kto inny jak Greg, którego miała ochotę unikać jak ognia.
- A gdzie się moja ukochana wybiera beze mnie?
- Na skocznie nie widać? Za to ty mógłbyś sprawdzić czy nie ma cię na hali z panną Dominicą... - rzuciła zbuntowanym tonem blondynka.
- Czyżbyś była zazdrosna? Przecież mówiłem Ci, że nie masz powodów... Kocham tylko Ciebie... - powiedział chwytając jej twarz w dłonie i kierując w swoim kierunku.
W jej oczach zdecydowanie brakowało błysku, który posiadała jeszcze wczorajszego wieczoru. Widoczny był za to żal i rozgoryczenie jego postawą. Szatyn przyciągnął ją bliżej do siebie by złożyć pocałunek na jej ustach.
- Sorry Greg spieszę się... - dziewczyna delikatnie odsunęła szatyna i udała się w kierunku skoczni, na której miały odbyć się dzisiejsze zawody.


Villach


Po udanym, chodź bardzo wyczerpującym treningu, Andi z Morgim postanowili trochę odpocząć na trybunach korzystając ze słońca, które dziś ładnie przygrzewało w Villach. Koffi postanowił podjąć temat, na który od dawna chciał z przyjacielem porozmawiać. Mimo wszystko między nimi nie było w porządku… Między nimi nadal stała Lena, na której zależało obu panom.
- Thomas… Wiem, że to nie moja sprawa i nie musisz ze mną o tym rozmawiać, ale martwię się. Nie tak o ciebie jak o nią. – wypalił nagle ni z gruchy ni z pietruchy.
Nie musiał tłumaczyć Morgenowi co miał na myśli, bowiem blondyn odkrył myśli kolegi.
- Andreas, postawmy sprawę jasno, czy ty coś czujesz do Madlen?
- Lubię ją i bardzo mi na niej zależy. I nie chciałbym abyś ją skrzywdził.
- Nie skrzywdzę jej. Mnie również na niej zależy. Ale nie odpowiedziałeś na pytanie… Bo jeśli coś do niej czujesz to mamy problem.
- Problem? Co masz na myśli?
- Bo moje uczucia względem niej również się zmieniły. – odpowiedział pewnie Thomas, a Koffi nie krył zdziwienia.
- To znaczy, że co? Że jesteś w niej zakochany? Czy, że… - zaczął brunet czując delikatne mrowienia w dłoniach ze złości.
- Nie wiem jeszcze co to jest, ale nie jest mi obojętna.
- A co z Kristiną? – zapytał podejrzliwie Andi, bowiem nie chciało mu się wierzyć, że Tom zakończył kategorycznie te kwestię.
- To już skończony temat.
- A czy ona o tym wie? W sensie Kristie.
- Powinna to wydedukować skoro między nami nic już nie ma.
- To tak chyba nie działa Thomas… Lepiej załatw te sprawę zanim będzie za późno. Zanim… - Kofler jednak ugryzł się w język.
Przecież już było za późno. Madlen już kochała Thomasa.
- Zanim co?
- Nic… Nieważne. Po prostu nie zrań ich… obu.
- Nie zranię ich. W porządku między nami? – zapytał blondyn podając koledze rękę, na co ten ją uściskał.
Jednak w głębi serca Andi czuł, że to nie skończy się dobrze, jeśli Tom zostawi to w ten sposób. Ukrył grymas zdenerwowania na twarzy i cicho westchnął.
- Powiem tylko tyle. Nie dawaj jej żmudnych nadziei jeśli nie jesteś pewien. Bo ona drugi raz sobie z tym nie poradzi. – powiedział tylko, czego Morgi nie zrozumiał.
Już miał zamiar pytać co przyjaciel miał na myśli, ale odpuścił. Wiedział, że kwestia Madlen zawsze będzie ich różniła, bowiem obojgu im zależało na niej w takim samym stopniu. Poklepał bruneta po ramieniu i wstał. Zaproponował podwózkę i chłopcy ruszyli w stronę auta, gdyż było już po 14, a Tom był umówiony z blondynką.


Wracając do Ane.


Blondynka nie miała już na nic siły. Jeden weekend, a zdążył ją już znacząco wyeksploatować zarówno psychicznie jak i fizycznie. Po treningu panny D musiała szybko zebrać siły na dobre skakanie. Seria próbna niestety nie poszła za dobrze. Trener kiwał przecząco głową nie wiedząc gdzie podziała się ta energiczna zawodniczka rządna sukcesu? Przejęta Ana obiecała, że postara się na konkurs ogarnąć jednak wiedziała, iż to nie będzie prosta misja. Sam konkurs odbywał się w mieszanych warunkach, w których nie każdy potrafił się odnaleźć. Ana udała się szybko do łazienki, przemyła wodą twarz i próbowała zmotywować się do dalszej walki. Nie mogła nawalić... Tyle osób na nią liczy - trener, rodzina, Lena i pewnie Gregor... Blondynka delikatnie się uśmiechnęła na myśl o partnerze. Ale wróć! Dla kogo ona skacze? No raczej, że nie dla niego tylko dla siebie, a on? Chodź to bolesne niech robi co chce. W tym momencie liczy się ona i jej skoki... Zobaczyła chorągiewkę w barwach austriackich i ruszyła z rozbiegu.
- 127 m i drugie miejsce. - ogłosił speaker, a dziewczyna z nieukrywaną satysfakcją ruszyła by przygotować się na drugą serie.
Alex wyraził swe uznanie przez krótkofalówkę i wyraził nadzieję na podtrzymanie silnej serii dominacji Ane. Dominacja... Słowo, które wyjątkowo blondynka lubiła. Podniosła oczy ku Wielkiej Krokwi śmiejąc się sama do siebie. Zdecydowanie leżał jej typ lidera... Nie tylko na skoczni, ale i w życiu prywatnym. Postanowiła, że tak jak w zawodach tak i w życiu zawalczy o Gregora. Zrobi to samo co on kiedyś wobec niej... Nie po to pracowali nad tym uczuciem by ktoś miał je zburzyć. Tym kimś na pewno nie będzie rudzielec, który może jest ładny, ale nic ponadto... Wiedziała też, że wybaczenie Gregorowi nie będzie należeć do prostych zadań. Z tym, że bardziej przemawiały argumenty, wskazujące co będzie gdy tego nie zrobi. Ana pokręciła głową... Nie, to przekracza jej zdolności... Z podniesioną głową ruszyła w towarzystwie koleżanek na skocznie. Czekając na 2 serie w głowie miała jeden obraz - ON. Uczucie, którym go darzyła było zbyt silne by tak łatwo je przekreślić. Czuła potrzebę dojścia do kompromisu jednak ten nie zakładał w nim rudej... Pytanie było proste co na to pan Schlierenzauer. Udała się w kierunku belki startowej by po raz ostatni w ten weekend ujrzeć piękny zakopiański widok. Do jej skoku zostały 2 zawodniczki, a myśli które ją zajmowały doszczętnie ograbiły ją z poczucia czasu i analizy konkursu. Nieważne były rezultaty ważne było teraz to by samemu się spiąć i wygrać konkurs. Życiowe rozterki spowodowały, że nie skupiała się na rywalkach tylko na samej sobie. Obdarzyła przyjaznym uśmiechem czekającą z nią na skok Anette, z którą miała rywalizować i zaczęła oddawać swój skok. W momencie wybicia Ana poczuła inny świat. Świat, który właśnie wykreowała - bez zmartwień i trosk. Szczęśliwa Ona i On... Wylądowała. Po chwili otoczyła ją ekipa austriackich zawodniczek komplementujących jej fenomenalny skok. Blondynka jak w amoku nie zwracała uwagi na to co się działo w jej otoczeniu. Jej oczy ponownie ujrzały zdumionego Gregora. Lekki rumieniec oblał jej twarz, jednak w dalszym ciągu nie spuszczała z niego wzroku. Ponownie widziała tylko jego i siebie bez całego otoczenia. Dodał jej motywacji, chodź wstyd to było przyznać. Nagle dotarły do niej podekscytowane głosy.
- Ana znów ci się udało, brawo! - Anette, która skakała ostatnia skoczyła zbyt słabo by pokonać dominatorkę.
Do blondynki dotarło wreszcie, że wygrała kolejne zawody. Bez wątpienia mimo rozmaitych przeciwności była na gazie. Z uśmiechem powędrowała w kierunku chłopaków z kadry. Wspólnie mogli cieszyć się jej sukcesem. Nie wiedziała jednak jak ma traktować Grega. Żywiła urazę, ale z drugiej strony wiedziała, że jej słabości może wykorzystać panna Diablica. Podeszła na sekundę do niego i szepnęła krótkie dziękuję… po czym ruszyła w kierunku wymarzonego pudła zostawiając chłopaka z jego myślami. Radując się kolejnym zwycięstwem podjęła decyzję, że nie powoli by tak to wszystko się skończyło. Pozostało jej tylko pozbyć się panny Dominici, która została jedyną przeszkodą do ich wspólnego szczęścia. Po dekoracji wróciła pod skocznie gdzie czekały zmagania panów, przed którymi odbywały się kwalifikacje. Nie udaną próbę w kwalifikacjach zaliczył tylko Daniel Lackner. Chłopak próbował wyładować całą swoją frustrację. Nie udane skoki zawsze powodowały niekorzystne zmiany emocjonalne, gdyż nikt nie lubił przegrywać. Ana obdarzyła chłopaka delikatnym uśmiechem, poklepała go po ramieniu i poleciła masaż u panny rudej, która z pewnością uspokoi młodego zawodnika. Daniel uznał to za świetny pomysł i postanowił go wykorzystać. Blondynka głośno się zaśmiała. Miała upieczone dwie pieczenie na jednym ogniu… pozbyła się ze skoczni sfrustrowanego Lacknera oraz panny Rudej. Z daleka obserwowała jak chłopak przekonuje panią fizjoterapeutkę do opuszczenia terenu skoczni. Nie miała wyboru i musiała to zrobić. Spod byka obserwowała zachwyconą Ane, która z satysfakcją pomachała jej na do widzenia. Teraz mogła w pełni delektować się zawodami, które miały się odbywać na Krokwi.


Lodowisko


- Lena musisz być bardziej skupiona, a twoje ruchy płynne. Jeśli w jeździe nie będzie spójności, nie masz co liczyć na wysokie punkty. – instruował blondynkę trener.
- Dobrze panie trenerze. Dziś już nie mam siły, ale jutro się tu pokażę, a wieczorem lecimy tak?
- No jutro koniecznie jeszcze poćwicz, a co do wieczora to jakoś się dogadamy. A teraz leć już do tego swojego amanta. – oznajmił Victor, a Lena przesłała mu szczery uśmiech i ruszyła w stronę szatni.
Tam szybko się przebrała i pędem pomknęła w stronę domu. Niedługo potem wchodziła już do środka, rzucając w przedpokoju torbę z łyżwami. Udała się w stronę kuchni skąd dochodziły rozmowy. Byli to dziadkowie wraz z matką dziewczyny. Przywitała ich radośnie, wypytała o stan ojca, który nadal był bez zmian i ruszyła do swojego pokoju. Mimo złych rzeczy nie mogła powstrzymać uśmiechu na buzi. Było jej trochę głupio. Rzuciła się na łóżko, a jej włosy rozsypały się kaskadą po pościeli. Była bardzo ciekawa co przygotował dla niej blondyn. Zastanawiając się nad tym weszła pod prysznic. Szybko się wykąpała, po czym dłuższą chwile dumała nad depilacją nóg. Ale oznaczało by to, że ma w planach zdejmowanie spodni, a to nie wchodziło w grę. Od razu oblały ją rumieńce. Sięgnęła po ręcznik i już miała się nim okręcić kiedy rzuciła go w kąt i sięgnęła po maszynkę. Po kilku minutach zadowolona z siebie wyszła z kabiny omijając lustro, gdyż nie była w stanie spojrzeć we własne oczy… Oczywiście, że marzyła o seksie z Thomasem, ale na to było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Otworzyła szafę… Wybrała spodnie przypominające drugą skórę, które podkreślały jej kształty, bokserkę z fajnym dekoltem i koszulę w kratkę. W końcu miało być luźno, ale również elegancko. Ruszyła z powrotem do łazienki w celu poskromienia swoich kręcących się włosów. Na szczęście nie były one bardzo niesforne więc niedługo potem Lena je wysuszyła i spięła w wysoki kucyk podnosząc tym samym delikatnie grzywkę. Umyła zęby i podjęła się makijażu. Nie lubiła zbyt ostro się malować, więc wysmarowała się matującym kremowym podkładem, pociągnęła rzęsy tuszem, a na końcu podkreśliła usta różową szminką. Przypudrowała nosek, po czym popsikała się perfumami i była gotowa. Spojrzała na swoje rumieńce i roziskrzone oczy. Czy to tak wygląda szczęśliwie zakochana kobieta? Bo jeśli tak, to ona pragnie być w takim stanie już na zawsze… Usłyszała dzwonek do drzwi. To już. Już teraz… Zaczyna się nowy rozdział w jej życiu.


~~~


Hello! :)

I mamy kolejnego świeżaka - dziś czwartek więc dzień zgodnie z zamiarem rozpoczęty :) Jak się podobało? Wszystko zaczyna dziać się jak w zegarku... Jak widzicie jedni zaczynają odkrywać swoje szczęście i spokój, a inni - cóż, jak w życiu napotykają pewne przeszkody.

Ponownie dziękujemy za tysiące przyjemnych słów, które przesyłacie - ta pozytywna energia potrafi często zdziałać cuda nawet, gdy następuje jesienny kryzysik :)

A teraz rozwiązanie zagadki... Pytałyśmy kto pisał słowa pod ostatnią notką i stanęło na 1-0 dla Ani (Skoko! Tylko Ty próbowałaś). Odpowiedź brzmi... Madziusa :D ja za ciasto "Tyraj misiu" się nie zabieram - ostatnio zrobiłam sernik z brzoskwiniami, więc chyba styka xD

Aaaa i jeszcze jedno - Skoko! Uduszę... Mam talent kucharski, wprost uwielbiam gotować i cieszyć podniebienia innych :D

Standardowo już mówimy na zakończenie do następnego rozdziału! :*

Buziaki!

Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. Jestem! :)
    Właśnie tak to jest, jak Skoko się bierze za zagadki! No cóż.. mam nadzieję, że mi wybaczycie. Przepraszam was moje drogie!
    U mnie rozdział jutro i też szykuję małą zagadkę. Będzie o wiele prostsza niż ta wasza.. tak sądzę przynajmniej ;))
    Teraz rozdział..
    Lubię te dziewczyny. Mam tu na myśli Lenę i Anę. Cholernie podoba mi się ich waleczność. Niejedna (w tym chyba ja) już dawno by odpuściła i nie miała na nic sił. Ale tak nie wolno! Trzeba walczyć o swoje i nawet, gdy pojawia się tyle przeciwności to nie wolno się poddawać. Trzeba umieć pokazać, co moje i od tego z daleka.
    To tak odnośnie tej sprawy z Dominicą. Jeju, jak ona mnie denerwuje! Wpycha swój głupi dziób tam, gdzie nie powinna. Co ona sobie w ogóle myśli?!
    A i mam słówko do Gregora: Chłopie nie daj się!
    Skoro już jesteśmy przy Gregorze to pochwalę się.. w końcu chwalę się wszystkim, co dostaję od naszych bohaterów :D
    Czekałam na odpowiedź od niego długie 7 miesięcy, ale.. warto było! Teraz mam nad łóżkiem plakat z Gregorem w formacie co najmniej XXL xD
    Dobra, wracając do rozdziału to tak..
    Pierwsza randka Leny i Thomasa! Mega się cieszę! Tylko zawsze musi pojawić się jakieś 'ale'. Co z Kristiną? Nie jestem pewna czy dotarło do niej, że to już koniec związku ze skoczkiem.. oby tylko z tego nie było większych kłopotów. A zakładam, że będą, bo ona też uparta..
    Okej, tyle ode mnie. Trochę chaotycznie (naprawdę takie ch? xd) to wyszło, ale od wczoraj mnie jakaś dziwna energia rozpiera :D
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zawsze genialny rozdział ;)
    Podziwiam Lenę i Anę za tą ich odwagę i waleczność! Super dziewczyny- bardzo dobrze że walczą o swoję..tak trzymać! Mocno im kibicuję ;)
    Dominica - wrrrrr!!!!! :/ - no to tyle o niej
    Jej będzie randka <3
    Trzymam kciuki!
    Czekam na kolejny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Kochane, rozdział jak zwykle cudny. Jak wy to robicie, co? Nadal nie mogę tego pojąć, skąd macie tyle pomysłów :D
    Dzisiaj dziewczyny mają u mnie ogromnego plusa. Fajnie, że Ana i Lena są takie waleczne, że walczą o swoje. Brawo dla nich! Za to Dominica... jejku, weźcie mi ją stąd jak najprędzej, bo po prostu tak mi działa na nerwy, że szkoda gadać :D Już mnie drażni, a jestem pewna, że to nie koniec...
    Lena i Thomas na randce! To mi się chyba najbardziej podoba ^^ W końcu między nimi coś drgnęło tak na poważnie do przodu. Oby tak dalej! Pytanie tylko, co z Kristi... Mam nadzieję, że przypadkiem niebawem nie namiesza, bo mam jakieś złe przeczucia.
    „Tyraj misiu”, haha, widzę, że nie tylko w moich kręgach tak się mówi xD
    Weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zawsze boski, cudowny...
    Dobrze, że Ann z Leną nie zważając na nic postanowiły zawalczyć nie tylko o kolejne sukcesy sportowe ale i przede wszystkim o swoje szczęście...
    Super, że Thomas zaprosił Lenkę na randkę i strasznie jestem ciekawa co on wymyślił, tylko jakoś nie wiem czy małe niedopowiedzenie w sprawie Kristiny było dobrym posunięciem, bo przecież jakby prawda wyszła na jaw to zraniłoby to bardzo mocno Madlen...
    Co do Dominiki/Diablicy to szczerze mówiąc nie spodziewałam się czegoś takiego po niej i liczę, że Gregor nie oprze się jej w pełni i nie zrobi czegoś czego miałby potem żałować czy czegoś co mogłoby zranić Ann...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jak zawsze super :)

    Cieszę się, że Ane walczy o swoje szczęście, co sobie wyobraża panna fizjoterapeutka? Za kogo ona się uważa, nie wie chyba jeszcze na kogo trafiła. Poza tym Gregor też mógłby rozejrzeć się dookoła i zobaczyć, że o ile Ane nie broni mu rozmawiać z innymi dziewczynami, to Ruda nie zalicza się do zwykłych dziewczyn, ona ma konkretny cel do zdobycia. Przydałoby się żeby Gregor popatrzył na to wszystko z innej perspektywy. Lubię Cię chłopaku w tej historii, więc radzę się ogarnąć i to w miarę możliwości jak najszybciej.

    Lena i Thomas - nareszcie :D miód na moje serce, już nie mogę się doczekać, co wymyślił blondyn. Fajnie, że randka nie będzie aż tak formalna, tylko bardziej na luzie - duży plus. Chłopak myśli przede wszystkim o komforcie Leny, więc póki co idzie dobrą drogą, oby tak dalej :D Czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój akcji, już nie mogę się doczekać czwartku.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej ;) przeczytałam i chcę więcej mega mega mega!!

    OdpowiedzUsuń