piątek, 14 października 2016

38. Żadnych więcej macanek!

W Polsce


Zawody przebiegały dość sprawnie chodź nie zawsze w odpowiednich warunkach. Pierwsza seria zakończyła się ponownie ciekawym pojedynkiem Gregora z Wolfim. Oboje wyrastali do rangi faworytów tegorocznych mistrzostw, a także do wygrania tego konkursu. Wszystko szło zgodnie z planem dla ekipy austriackiej, która zamierzała wykorzystać nieobecność zawodników trenujących na Liberec. Przed finałową turą blondynka przytuliła każdego zawodnika i życzyła sukcesu w ostatecznej rywalizacji. Skoki ostatniej dziesiątki przyniosły wiele emocji. Stawka była wyrównana i do końca nie było pewności kto może wygrać ten konkurs. Ana zacisnęła mocniej kciuki i z niecierpliwością czekała finałowych rozstrzygnięć – od trzeciego Simona aż po ostatni skok Gregora, który na półmetku prowadził. Uniosła oczy ku górze i mocniej dopingowała swoich bliskich. I to przyniosło pozytywne rezultaty w postaci zamiany miejsc na podium Grega i Wolfiego. Tym razem szatynowi udało się doskoczyć do sukcesu swojej ukochanej. Teraz nic nie stało na przeszkodzie by oboje cieszyli się z wygranej po jego fenomenalnym skoku prawie na rekord skoczni. Blondynka pogratulowała zarówno Wolfiemu jak i Gregowi, po czym ruszyli w miejsce gdzie miała odbyć się dekoracja. Po dekoracji trójki najlepszych zawodników nastał czas upragnionego wypoczynku. Gregor chwycił za dłoń swoją wybrankę i z uśmiechem na ustach obdarował ją kwiatami, które otrzymał do nagrody.
- I co myślisz, że od tak wybaczę twoje grzeszki Greg? Nie wiem czy tak łatwo ci wybaczę kochany... Wysil się bardziej. - zaśmiała się pewniej Ana widząc jego pytające spojrzenie.
- Chodźmy do hotelu się przebrać i cię porywam... - uśmiechnął się tym razem skoczek widząc jej zdezorientowana minę.
Teraz on miał przewagę, a jej ciekawość zdecydowanie była zbyt silna by odpuścić te wyjście.
- Aleee ja nie wiem jak mam się szykować... - zrobiła proszącą minkę by wskazał jej chociażby kierunek działania.
Szatyn ponownie obdarzył ją szelmowskim spojrzeniem i rzekł.
- Szykuj się jak dla mnie oczywiście.
Ana nie należała jednak do osób, które łatwo odpuszczają i wyjęła kusą koszulkę nocną by dalej go podpuszczać.
- Greguś skoro dla ciebie to chyba takie coś będzie odpowiednie i w klimacie? - zaśmiała się blondynka widząc jego spragnione oczy pełne błysku i zadowolenia.
- Nie, nie skarbie... Na noc to będzie idealne, ale wtedy będę cię mieć tylko i wyłącznie dla siebie... - szatyn ujrzał zalotne spojrzenie blondynki, po czym rzucił jej jedną ze spakowanych wyjściowych kreacji. - To będzie idealne. - uśmiechnął się chłopak, po czym musnął jej czoło swymi ustami. - Czekam na dole na ciebie.
Blondynce nie trzeba było więcej powtarzać. Postanowiła, że szybko się przebierze i zrobi delikatny makijaż, a następnie ruszy w miejsce spotkania wyznaczone przez ukochanego. Greg widząc partnerkę pokiwał głową i doszedł do wniosku, że naprawdę ma niebywałe szczęście mając u swego boku Ane. Ujął dłoń blondynki, po czym ruszyli w bliżej nieznanym jej kierunku. Po 10 minutach wspólnego spaceru chłopak spojrzał na dziewczynę i spytał ją.
- Ufasz mi?
- Tak... nie... To znaczy nie wiem. - zaśmiała się, po czym przystała na jego propozycję zasłonięcia oczu. - Niech Ci będzie, w końcu raz się żyje... - ścisnęła mocniej dłoń chłopaka i podążała dokładnie jego śladami zastanawiając się dokąd ją zaprowadzi.


Madlen z mocno bijącym sercem poczęła schodzić na dół. Już na schodach usłyszała jego zniewalający głos. Rozmawiał z jej matką, która cicho chichotała. Ach ten jego urok… On naprawdę mało kogo nie potrafił zjednać ku sobie. Nagle ktoś złapał ją za ramie i pociągnął. Lena popatrzyła zdziwiona w niebieskie tęczówki siostry.
- Lena obiecaj, że będziesz na siebie uważała. – powiedziała dosyć poważnie starsza blondynka.
- Mer no co ty… Z Thomasem nic mi nie grozi.
- Ja wiem, że go kochasz, ale uważaj na niego… Nie rób nic głupiego.
- Meredit! On taki nie jest… Nie martw się o mnie. – powiedziała całując starszą najwidoczniej przewrażliwioną siostrę i ruszyła w kierunku głosu chłopaka, który najwyraźniej przeniósł się do kuchni.
Szybko się tam znalazła, Tom właśnie podawał dziadkowi dłoń, który ten spostrzegłszy dziewczynę puścił jej oczko. Nie umknęło to uwadze blondyna, który od razu odwrócił się w jej kierunku. Lena wstrzymała oddech. Thomasa zatkało. Wyglądała zarówno tak pięknie i dziewczęco, jak i zwyczajnie, ale przede wszystkim seksownie. W pomieszczeniu dało się wyczuć iskry bijące z obydwu postaci. Między nimi była chemia, aż namacalna. Matka blondynki spojrzała na rozpromienioną córkę i chwile zastanawiała się kiedy Madlen tak wydoroślała, przez ostatnie kilka tygodni bardzo się zmieniła. Z delikatnej dziewczynki, przemieniła się w pewną siebie i zdecydowaną kobietę. Thomas też to widział. Na widok dziewczyny jego serce przyśpieszyło rytm. Uśmiechnął się i w tym samym momencie ruszyli w swoje strony zapominając o reszcie obecnych tu osób. Teraz byli tylko oni. Lena patrzyła jak zaczarowana. Morgi miał na sobie ciemnobrązową skórzaną kurtkę i ciemnoniebieskie jeansy. Wyglądał naprawdę pociągająco. Widząc, jak dziewczyna mierzy go od stóp do głów wyszczerzył do niej swoje białe zęby. Chłopak chwycił ją za dłoń i przy wszystkich ucałował jej knykcie. Lenie naprawdę sprawiało to ogromną radość, tak mały gest, a tak czuły. Zarumieniła się, stanęła na palcach i sięgnęła ustami jego policzka, chwytając równocześnie ręką jego kołnierzyk tak aby tylko ona mogła to widzieć.
- Wyglądasz obłędnie. – szepnął muskając jej policzek blisko ucha.
Zadrżała. Po chwili odzyskała równowagę emocjonalną, ponieważ ktoś odchrząknął. Spojrzała po członkach rodziny i odwracając się w stronę wyjścia próbowała ukryć swoje zarumienione policzki. Tom zaśmiał się w duchu. Pożegnał wszystkich i ruszył za ciągnącą go dziewczyną do wyjścia. Lena założyła kozaki, swoje ciemnobrązowe oficerki i chwyciła puchową, pikowaną, granatową kurtkę. Obwiązała się różowym szalem, a Tom pomógł jej wyciągnąć przygniecione przez niego jej włosy. Przełożyła przez ramie małą torebkę i chwyciła za klamkę biorąc głęboki oddech. Stojąc już na dworze przymknęła powieki. Słońce jeszcze ładnie świeciło na nieboskłonie. Dziwna pora na randkę pomyślała Madlen, ale z nim mogła by się umawiać nawet w środku nocy co w sumie teoretycznie zrobili przedwczoraj. Poczuła jak chłopak obejmuje ją ramieniem.
- Gotowa? – zapytał radośnie.
Był bowiem naprawdę podniecony faktem, jak na jego niespodziankę zareaguje dziewczyna. Była ona pierwszą, którą tam zabierał.
- Gdzie jedziemy?
Tom uśmiechnął się tajemniczo.
- Mam ochotę urządzić krótkie przedstawienie przed twoją rodzinką… - zaczął śmiejąc się cicho. – Ale obiecałem, że nie zrobię nic póki mnie o to nie poprosisz.
Lena oczywiście wiedziała, że Morgi mówił o pocałunku. Spojrzała na niego spod rzęs i mimowolnie przegryzła wargę.
- Nie rób tak, bo mogę nie dotrzymać obietnicy. – zaśmiał się, przez co dostał od dziewczyny po żebrach.
Oboje się zaśmiali, po czym przytulając się ramionami ruszyli w stronę auta chłopaka. Morgi jak na dżentelmena przystało otworzył przed Madlen drzwi, potem szybko zasiadł za kierownicą.
- Jesteś gotowa na najlepszą przygodę życia? – zapytał rozpromieniony chłopak.
Lena tylko z błyskiem w oczach energicznie pokiwała głową, po czym obdarzyła go szczerym uśmiechem i ruszyli ku powoli zachodzącemu słońcu.


U Ane i Grega


- Możesz otworzyć oczy... - zgodnie z poleceniem dziewczyna ujrzała karczmę pokrytą strzechą w spokojniejszym miejscu Zakopanego.
Blondynka delikatnie się uśmiechnęła, po czym czekała na dalszy rozwój wypadków. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to brak innych kadrowiczów, czyli byli sami. Z entuzjazmem zajęła miejsce przygotowane specjalnie dla nich.
- Polacy stwierdzili, że to miejsce gdzie się idealnie zabawimy we dwoje. - chłopak wyprzedził jej pierwsze pytanie, po czym zajęli się ustaleniem tego co będą jeść.
Jedno było pewne i w tym byli zgodni - spróbują czegoś polskiego. Zamówili polskie pierogi, o których tyle słyszeli i na podkręcenie nastroju grzane wino. Szatyn obserwował każdy ruch blondynki i wszystko wskazywało na to, że niespodzianka jest wyjątkowo udana. Ana zaczęła zastanawiać się nad tym jak jeszcze dopieści ją Gregor w dniu dzisiejszym. Znała go na tyle dobrze by być przekonanym, iż na tym zabawa się nie zakończy, a dopiero rozpocznie... i faktycznie miała rację, bo w tym samym momencie pojawiło się trzech skrzypków. W oczach dziewczyny na nowo wrócił błysk, którym emanowała wczorajszego wieczoru. Gregor doskonale wiedział, że lubiła skrzypce, a nawet marzyła by kiedyś na nich nauczyć się grać. Mając swój prywatny koncert delektowali się każdą nutą. Ana z wdzięcznością spojrzała na szatyna. Rozterki związane z panną rudą kopnęła w kąt i postanowiła cieszyć się tym wieczorem z nadzieją na jego wieczne trwanie. Szatyn wyciągnął swoją dłoń ku wybrance swego serca i ruszył z nią na parkiet. Powolny taniec dał im czas by zwrócili swoje zmysły tylko i wyłącznie ku sobie. Wzruszona Ana spojrzała w tęczówki partnera i szepnęła cicho.
- Dziękuję za tą przemiłą niespodziankę…
Chłopak musnął ustami jej policzek i dodał.
- To jeszcze nie wszystko co mam do zaoferowania. – uśmiechnął się do niej i pokazał zbliżających się górali z ciupagami.
Blondynka na ich widok zachichotała i spytała o co chodzi w tym całym cyrku. Gregor opowiedział jej o polskich tradycjach w tym rejonie, po czym wskazał, iż ci panowie będą dla nich tańczyć. Dziewczyna zajęła miejsce przy ich stoliku i zaczęła oglądać ich wyczyny. Zaskoczeniem było to jak jeden z nich odłączył się od grupy i zaciągnął blondynkę do kręgu. Wstawili ją do środka i zaczęli dla niej śpiewać i tańczyć. Szatyn uśmiechnął się na widok jej rozradowanej twarzy. Już dawno powinien poświęcić jej więcej uwagi. Mimo, iż razem kursowali na zawody brakowało im czasu na takie emocjonalne rozluźnienie. Bez ogródek wyjął telefon i cyknął kilka fotek i nagrał filmiki – będzie pamiątka na całe życie pomyślał. W pewnym momencie z zadumy wyrwał go głos jednej z kelnerek. Przyniosła dla niego góralskie dodatki i wskazała mu miejsce, obok swej lubej. Widok Gregora z góralskim kapeluszem i ciupagą niesamowicie rozśmieszył blondynkę. Teraz on starał się naśladować towarzyszących mu górali, którzy mieli niesamowite wyczucie taktu. Jeden z nich chwycił dziewczynę za bok i zaczął z nią tańczyć. Obserwując jego kroki podszedł do swej wybranki i przejął ją od górala. Razem świetnie się bawili. Tak jak przewidywali właśnie takiej rozrywki im potrzeba było. Z dala od obserwujących ich dodatkowych oczu kolegów skoczków i świata kamer. Teraz liczyli się tylko oni… Zmęczona acz szczęśliwa Ana pociągnęła Gregora do stolika gdzie czekało na nich kilka góralskich rarytasów i kolejna porcja grzanego wina, które nadzwyczaj smakowało parze. Zrobili sobie zdjęcie, które miało trafić do galerii przyszłych wspomnień i obiecali, że nic ani nikt nie przyczyni się do rozpadu ich szczęścia.
- Mój ty góralu… bardzo Ci dziękuje za te niezapomniane wrażenia… na zawsze zostań właśnie taki. – uśmiechnęła się, po czym ujęła dłońmi jego twarz i przybliżyła usta do jego policzków, składając na nich pocałunek wdzięczności.
Przyjemnie spędzany wieczór musieli niestety w miarę możliwości szybko kończyć, gdyż kolejnego dnia czekały ich inne zobowiązania. Oboje patrzyli na siebie wzrokiem pełnym pożądania. Mimo stanu wskazującego dalej świetnie się bawili. Szatyn widząc jej i swoje wstawienie doszedł do wniosku, że czas kończyć ich wspólną imprezę. Chwycił blondynkę za dłoń podziękował za wszystko obsłudze i wspólnie ruszyli w miejsce gdzie mieli nocleg.


Wracając do Madlen i Thomasa


- Tom powiedz gdzie jedziemy. – Lena zachęcająco spoglądała na Morgiego, który przebijał się przez miasto w godzinach szczytu sprytnie omijając korki.
Uśmiechnął się tajemniczo do dziewczyny, po czym chwycił ją za dłoń, złożył na niej pocałunek i odłożył na jej kolano tym samym nie puszczając reki Madlen. Lenie to nie przeszkadzało, wręcz bardzo jej się to podobało. Złączyli swoje palce w delikatnym uścisku. Thomas wyjechał na autostradę, więc nie musiał co chwila puszczać jej dłoni. Poruszał kciukiem co sprawiało niezmierną przyjemność dziewczynie. Madlen spoglądała na mijające drzewa spowite blaskiem powoli zachodzącego słońca. Po niespełna 15 minutach zorientowała się, że kierują się cały czas na zachód wzdłuż jeziora Wothersee. Spojrzała podejrzliwie na chłopaka. W tym kierunku ich celem mogło być tylko miasteczko Klagenfurt am Worthersee, a tam poza portem lotniczym nie było nic innego. Chyba, że jakaś ulubiona restauracja Morgena. W pewnym momencie chłopak skręcił w prawo zgodnie ze znakiem prowadzącym właśnie na lotnisko. Lena była już pewna. Ich celem był Port Lotniczy Klagenfurt.
- Thomas lecimy gdzieś? – zapytała podejrzliwie
- Wydaje mi się, że tylko na siebie. – odrzekł z uśmiechem.
- Morgen… nie schlebiaj sobie. – oznajmiła blondynka, po czym oboje się zaśmiali.
Po krótkiej chwili, tak jak myślała parkowali pod lotniskiem. Wysiedli, Tom szybko znalazł się przy dziewczynie i chwycił ją za rękę. Lena podejrzanie na niego spoglądała, ale nie zadawała pytań, bowiem wiedziała, że nie usłyszy na nie odpowiedzi.
Dziś naprawdę wyjątkowo było ładnie. Niebo było praktycznie bezchmurne. Wiał delikatny, mroźny wiaterek i nie zapowiadało się na zamianę pogody. Była 16 więc słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Chłopak pociągnął ją nie do środka jak się spodziewała tylko w stronę hangarów, w których jak się domyślała musiały kryć się samoloty.
- Ufasz mi? – zapytał.
Lena spojrzała mu w oczu. Zobaczyła w nich siebie i przegryzła wargę. Tom otwierał usta chcąc powiedzieć aby tak nie robiła, ale ona weszła mu w słowa.
- Ufam… - powiedziała, po czym mocniej ścisnęła jego rękę.
Ruszyli dalej. Thomas naprawdę był podekscytowany. Nie mógł ukryć radości i szczerzył się jak głupi do sera. Podobnie było z Madlen. Wyszli nagle zza terminala lotniczego i Lena ujrzała ogromną przestrzeń. Cztery wielkie maszyny stały nieopodal nich na płycie postoju samolotów. Po prawej stronie znajdował się hangar, w którym kontem oka ujrzała kilka śmigłowców, a po lewej wieże kontrolną. Nagle ujrzała kilku mężczyzn, którzy wyprowadzali z garażu potężny, a zaraz piękny helikopter. To właśnie w tamtym kierunku zmierzali. Lene nagle olśniło. Zrobiła wielkie oczy. Przecież Thomas posiada licencję pilota helikoptera! Nie mogła w to uwierzyć. Nie mogła uwierzyć w to co się działo. Ku nim ruszył pewien mężczyzna, trochę już siwiejący.
- Witam panie Jerry. Wszystko już gotowe? – Thomas przywitał go uściskiem ręki.
- Tak, tak. Wieża poinformowana. Pogoda dopisuje, nie widzę przeciwwskazań. – oznajmił mężczyzn. – A to pewnie ta wyjątkowa dla pana osoba. – skierował do Leny.
- Dzień dobry. Madlen Steward. – zarumieniła się blondynka.
Jerry podał jej dłoń, po czym skierowali się w stronę maszyny. Lena patrzyła pełnymi zachwytu oczyma. Helikopter chodź duży, prezentował się naprawdę przepięknie. Dziewczyna była pod wrażeniem. Nie zdarzyło się aby siedziała w czymś takim, a co dopiero mowa o lataniu… Thom z uśmiechem spojrzał na podekscytowaną dziewczynę. Widział, że się cieszyła i dzięki temu i on był szczęśliwy.
- Latałaś kiedyś? – zapytał.
Lena pokręciła głową, bowiem nie mogła wydusić z siebie słowa będąc tak jednocześnie przestraszoną jak i podekscytowaną.
- Ale wiesz, że ja potrafię? I ze mną nic ci nie grozi? – kontynuował.
- Wiem Morgi. Wiem, że posiadasz licencję. Ale naprawdę nie mogę uwierzyć, że na pierwszą randkę zabrałeś mnie na lot helikopterem! – zapiszczała na końcu.
- Nie doceniałaś mnie Madlen Steward. – zaśmiał się. – Jeszcze nie raz cię zaskoczę. A teraz… Pani pozwoli? – wyciągnął w jej kierunku dłoń.
Lena ochoczo ją złapała i chłopak pomógł jej wsiąść do helikoptera. Usadowiła się wygodnie w fotelu i rozejrzała po wnętrzu. Było małe, ale wystarczające dla dwóch osób. Wokół przed sobą ujrzała miliony przycisków, guziczków i różnych kołeczek ze wskazówką. Jej mózg nie był w stanie tego wszystkiego ogarnąć. Po chwili Morgi zajął miejsce po jej lewej stronie.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? Jeśli się boisz… nie musimy.
- Tom… Chyba nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała. – odrzekła, a Morgi się zaśmiał.
- Co racja to racja. Pomogę zapiać ci pasy. – powiedział i nachylił się w jej stronę.
Madlen od razu poczuła zniewalającą woń jego perfum. Chłopak sięgnął po pas ze sprzączką, który znajdował się po jej prawej stronie i spiął go z częścią znajdująca się po jej lewej na wysokości bioder, nie omieszkując przy tym bezceremonialnego dotykania Leny w miejscach tylko dla niej dostępnych. Wstrzymała oddech. On działał na nią jak narkotyk… Jego usta znajdowały się na wysokości jej i aż grzechem było ich nie dotknąć. Lena walczyła z chęcią pocałowania go, czego on wcale jej nie upraszczał. Thomas zaśmiał się pod nosem widząc reakcje Leny. Spojrzał jej w oczy i sięgnął za jej prawe ramię wyciągając kolejny pas, który przyczepił do sprzączki. Jego twarz z każdy ruchem była coraz bliżej. Po chwili zrobił to samo z lewej strony dziewczyny i ściągnął pas, który mocno ścisnął jej biodra na co ta wciągnęła powietrze. Potem jeszcze poprawił taśmę, która leciała od bioder dziewczyny przez jej piersi do ramion, usztywniając ją jeszcze bardziej, przez co nie mogła się ruszać. Jednak to nie to odbierało jej oddech, tylko delikatne muśnięcia jego rąk o jej piersi, które to niby robił przypadkiem. Lena wiedziała dokładnie, że robił to specjalnie. Spojrzeli sobie w oczy. Ich usta dzieliły centymetry. Dziewczyna rozchyliła mimowolnie wargi, a Tom poczuł jej oddech na swojej twarzy. Zjeżyły mu się włoski na karku widząc jak blondynka przegryza dolną wargę. Boże jakie ona miała ponętne usta. Tom czuł, że jeśli zaraz jej nie pocałuje to umrze… Lena chwyciła go za poły kołnierza kurtki chcąc w ten sposób przejąć kontrolę nad sytuacją. Potem złapała jego twarz w dłonie czując na palcach jego miękkie włosy.
- Thomas… - westchnęła. – Pocałuj mnie. – powiedziała i zamknęła oczy.
Jednak nic się nie wydarzyło. Spojrzała na niego zdezorientowana. Tom chwycił jej dłonie i ucałował każdą z nich, po czym odłożył je na jej kolana.
- Jeśli bym to teraz zrobił… moglibyśmy w ogóle stąd nie ruszyć. – odrzekł z uśmiechem przesuwając się na swój fotel i zaczął jakby nigdy nic zapinać swoje pasy.
Lena była wstrząśnięta. Nie mogła się otrząsnąć. Czy on ją właśnie olał? Morgi widząc jej zdziwioną minę wybuchł śmiechem.
- To mogła być twoja jedyna szansa Morgen. – powiedziała poważnie Lena zakładając ręce o ręce na co chłopak zaśmiał się jeszcze głośniej.
Podał jej słuchawki, po czym założył swoje i począł odpalać maszynę.
- 17 stycznia, 8223110 gotów do lotu. – powiedział blondyn, a Lenie przyspieszyło serce.
- Zrozumiano, 8223110 droga wolna, bez odbioru. – usłyszała w słuchawkach jakiś głos dochodzący pewnie z wieży kontrolnej lotów.
Po niedługiej chwili unosili się już w powietrzu. Madlen od razu przeszła irytacja na zachowanie chłopaka, którą zastąpiła ekscytacja. Obdarzyła go szczerym uśmiechem i zaczęła przyglądać się oddalającej ziemi, która nikła w mgnieniu oka. Madlen zobaczyła miasto z lotu ptaka. Było piękne. Rozpędzone auta, miliony światełek, gdyż dzień dobiegał powoli końca i zachodzące słońce. Niknące za Alpami Karnickimi pięknie odbijało się w tafli jeziora Wothersee. Lena nie mogła powstrzymać śmiechu i robiła to w głos. Była zachwycona. Spojrzała na Thomasa. Chłopak był skupiony na prowadzeniu helikoptera, ale również się uśmiechał. Dziewczyna w tym momencie bardzo chciała go przytulić, ale postanowiła, że zrobi to jak już będzie miała pod nogami stały ląd. Nie chciała również mu przeszkadzać. Boże jak ona go teraz kochała! Z każdym dniem zaskakiwał ją coraz bardziej. A jej uczucie cały czas rosło. Tom nie mógł ukryć zachwytu reakcją dziewczyny. Nie spodziewał się, iż sprawi jej tym aż taką przyjemność. Przypomniał sobie jak chciał zabrać kiedyś tutaj Kristinę. Powiedziała mu wtedy, że jest szurnięty, iż myślał, że odda swoje życie w jego ręce. Posmutniał, ale potem usłyszał śmiech Leny i złe myśli odleciały w niepamięć. Spojrzał w jej błyszczące oczy i uśmiechnął się. Wiedział, że blondynka jest odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Potem wykonał kilka trików, co zaowocowało jeszcze głośniejszym śmiechem Leny i uspokoił lot, który mknął w stronę zachodzącego słońca.
Po godzinie postanowili wracać. Słońce już dawno zaszło, Lena nacieszyła się widokiem pogrążonego miasta nocą i pozwoliła Thomowi kierować się z powrotem do Klagenfurt am Worthersee. Po niedługim czasie helikopter dotykał już płyty lotniskowej. Tom wyłączył maszynę i począł pomagać Lenie oswobodzić się z pasów. Ona zmierzyła go wzrokiem i dała mu po łapach patrząc groźnie. O co to, to nie! Żadnych więcej macanek! Pomyślała z nachmurzoną miną, a Thomas wybuchł śmiechem widząc wyraz jej twarzy. Jemu udało się pierwszemu uwolnić, po czym wyskoczył ze śmigłowca i w podskokach szybko dotarł do Leny. Otworzył drzwi i z zapytaniem o pozwolenie począł ją odpinać. Potem chwycił ją za biodra i jednym szybkim ruchem wyjął z maszyny. Ona mocno wtuliła się w jego ramiona.
- Dziękuję Ci Tom. Nikt w życiu nie zrobił dla mnie tak miłej rzeczy. Jesteś wspaniały. – powiedziała, po czym musnęła jego policzek.
- To ja ci dziękuję. Że mi zaufałaś. To wiele dla mnie znaczy. – szeptał jej do ucha nadal ją do siebie tuląc. – A tak swoją drogą… byłaś pierwszą osobą, która leciała ze mną helikopterem. No nie licząc instruktorów.
Na te słowa Madlen oderwała się od niego i spojrzała w jego błękitne tęczówki. Poczuła jak do oczu napływają jej łzy… Ale były to łzy wzruszenia. Nie wiedziała w jaki sposób miałaby teraz pokazać jakie uczucia do niego żywi. Bo powiedzieć mu… to by było za wcześnie. Stanęła na palcach i pocałowała go w kącik ust.
- Thomas ja… Ja… - nie, to nie mogło jej jeszcze przejść przez gardło.
- Wiem Lena… Chodźmy. – powiedział odrywając się od niej i wystawił do niej dłoń.
Nic nie wiesz… pomyślała Madlen, ale chwyciła rękę chłopaka i ruszyli w stronę samochodu. Była już godzina po 18, więc zrobiło się ciemno i zimno. Lena oparła głowę o jego ramię, a Morgi puścił ją i objął ramieniem bliżej przysuwając do siebie. Była cała jego… Czuł to każdą cząstką swojego ciała.
Wsiedli do auta i ruszyli z powrotem w kierunku Villach.
- Tom gdzie teraz jedziemy?
- No coś zjeść jak na randkę przystało. – zaśmiał się chłopak.
- Uff… to super, bo padam z głodu. – odwzajemniła uśmiech blondynka i dalej jechali w ciszy zastanawiając się co przyniesie jeszcze dzisiejszy dzień.
Po chwili zatrzymywali się przy ładnym budynku, przypominającym coś w rodzaju nowoczesnego zamku. Lenie od razu rzuciły się w oczy okrągłe wieżyczki. „Restauracja Pizzeria Dobner” przeczytała szyld. No tak, nie trudno się domyśleć. Przecież Thomas uwielbiał pizze i pochłaniał ją w naprawdę sporych ilościach.
- Tutaj mają naprawdę dobrą pizze. – oznajmił. – Mam nadzieję, że ci się spodoba. – dodał.
Lena tylko przyjaźnie się uśmiechnęła, po czym oboje opuścili auto i ruszyli ku wejściu. Tom nieśmiało chwycił blondynkę za rękę. Ona zdziwiona na niego popatrzyła, ale on otwierał już przed nią drzwi. Weszli do środka, Lena od razu rozejrzała się po wnętrzu, które było bardzo przyjemne. Było bardzo oświetlone i przytulne. Pierwsze co jej się rzuciło w oczy to kominek, w którym skrzył się ogień. Naprawdę było to ciekawe miejsce.
- Pan Thomas, dobry wieczór. – usłyszała nagle od prawdopodobnie menadżera lokalu, który szedł w ich kierunku z powitaniem.
Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, po czym facet zmierzył blondynkę dziwnym wzrokiem. Lena poczuła się zmieszana.
- Stolik dla dwojga poprosimy. W jakimś ustronnym miejscu, gdzie można będzie porozmawiać. – oznajmił Thomas dziwnie zesztywniały.
Lena spojrzała na jego zakłopotany wyraz twarzy. O co tutaj chodzi? Czy zrobiła coś nie tak? Nastrój z lotniska nagle bezpowrotnie gdzieś przepadł co wcale nie podobało się Madlen. Menadżer poprosił ich za sobą, a Morgi kładąc rękę nisko na plecach Leny pchnął ją w jego stronę. Lena poczuła się dziwnie niespokojna. Idąc w głąb restauracji coraz częściej czuła na swojej osobie spojrzenia innych osób z obsługi. Po chwili znaleźli się przy owym stoliku znajdującym się najbardziej w głąb sali, trochę na uboczu. Lena pomyślała, że w ten sposób może w końcu przestanie czuć na swoich ramionach nieprzychylny wzrok innych. Zdjęli wierzchnie ubrania, po czym Tom odsunął krzesło dla Madlen i oboje zasiedli. Nagle ją olśniło.
- Byłeś tutaj nie raz z Kristiną prawda? – zapytała. – Dlatego ludzie patrzą na mnie wzrokiem bazyliszka.
- Tak, to prawda. Bywałem tutaj z nią. – westchnął.
To dlatego zachowywał się tak dziwnie.
- Chyba nie przemyślałem do końca tej decyzji. – dodał po chwili.
- Jeśli o mnie chodzi, to nie musisz się martwić. Nie będę uciekać z krzykiem. – powiedziała z uśmiechem. – Mało mnie obchodzi co inni sobie o mnie myślą. Przyszliśmy tutaj aby miło spędzić czas i mam nadzieję, że tak się właśnie stanie. – dodała. – Ale to nie zmienia faktu, że naprawdę nie znoszę uczucia bycia tą drugą.
- Madlen ty wcale nie jesteś żadną drugą… - powiedział ostro. – Masz rację… Nie powinienem był wątpić w to żeby tutaj przychodzić. Przez co i ty stałaś się niepewna. Ludzie powinni dowiedzieć się, że Kristie to przeszłość. I naprawdę mało mnie obchodzi co sobie myślą. A niech sobie gadają i tak prędzej czy później mnie obsmarują. Zapewne niedługo poczytam w gazetach, że jestem istnym Casanovą. – dodał z goryczą w głosie.
- Z tego co się orientuję to już się wydarzyło. – zaśmiała się gorzko Madlen przypomniawszy sobie o plotkach panujących w szkole.
- Naprawdę mało mnie obchodzi co piszą o nas te szmatławce. To jest nieuniknione więc myślę, że nie powinniśmy zwracać na to uwagi. – powiedział Tom.
Lena pokiwała tylko głową, gdyż kelner właśnie zostawiał im karty oraz dzban z wodą. Thomas od razu zamówił dla siebie piwo, a dla Madlen butelkę różowego półwytrawnego wina. Po chwili zostali sami i zajrzeli do kart.
- Chcesz mnie upić Morgen?
- Gdybym chciał to zrobić zabrałbym cię do siebie i kupił pół litra. – zaśmiał się chłopak.
Madlen zwęziła oczy.
- Kiedy to się stanie, będę gotowa. – powiedziała poważnie, ale po chwili oboje się zaśmiali.
Dzięki żartom oboje powoli zaczęli się rozluźniać.
- Ja oczywiście biorę pizze. – zaśmiał się po chwili blondyn.
- A podzielisz się ze mną?
- Jeśli lubisz na ostro… - powiedział, po czym spojrzał wymownie na Madlen, na co ta zachichotała zakrywając twarz kartą, chcąc ukryć swoje zaczerwienione policzki.
Atmosfera powoli wracała do tej sprzed przyjazdu do restauracji. Oboje nie mogli powstrzymywać śmiechu. Ich przekomarzanie przerwał kelner przyjmujący zamówienia. Morgi poszedł na kompromis wzglądem Madlen, która koniecznie chciała oliwki na pizzy i zamówił swoją ulubioną z salami i papryczkami peperoni, do której koniecznie zażądał zielonych i czarnych oliwek, a Lena poprosiła o penne z kurczakiem w sosie kurkowym. Potem kelner polał wina Lenie i zostawił ich. Tom również nalał sobie trochę różowego trunku, po czym podniósł lampkę.
- Za co pijemy Lena?
- Za naszą pierwszą randkę… Żeby nie okazała się ostatnią.
- O to nie musisz się martwić. – oznajmił chłopak i stuknął o kieliszek blondynki.
- Mam nadzieję, że następna będzie równie wspaniała jak ta. – powiedziała blondynka, po czym upiła łyk wina. – A tak swoją drogą. Czym wrócimy skoro ty pijesz alkohol?
- A mało to szoferów? Koffi, Mascht, Meredit i pięć milionów taksówkarzy. – zaśmiał się Thomas.
Lena przyznała mu rację, po czym zatracili się w rozmowie. Z transu wyrwał ich nie kto inny tylko kelner, który właśnie przyniósł potrawy. Dania naprawdę wyglądały zachęcająco. Zapachem zachęcały do konsumpcji. Lena chwyciła za widelec i szybkim ruchem sprzątnęła kawałek oliwki z fragmentu pizzy, który Tom właśnie nakładał sobie na talerz. Z rozmarzoną miną wkładała go do buzi. Tom uśmiechnął się pod nosem, a ona z miną niewiniątka na niego spojrzała. Potem Lena skosztowała swojego makaronu. To było naprawdę dobre. Sos rozpływał się w ustach, co dopełniał pyszny makaron przygotowany aldente, tak jak Madlen lubiła najbardziej. Dziewczyna nabrała kolejną porcję na widelec i spojrzała zachęcająco na Toma.
- Co myślisz, że już ci będę jadł z rąk? – zapytał zuchwale.
- Ja nie myślę. Ja to wiem. – uśmiechnęła się Lena i wystawiła widelec w stronę ust chłopaka.
Thomas przez chwile niepewnie na nią spojrzał, po czym począł otwierać usta aby spróbować dania dziewczyny. W tym samym momencie Lena cofnęła rękę i wybuchła śmiechem. Mimo to blondyn chwycił jej dłoń i sam włożył sobie porcje do buzi. Przyznał jej racje. To naprawdę było pyszne. Dalsza konsumpcja przebiegała bez ekscesów. Od czasu do czasu wymieniali się jedzeniem, nawzajem siebie karmiąc. Niepewność, która wkradła się w nich wraz z przyjściem do lokalu odeszła już na dobre. Zastąpiła ją swoboda i wzajemna fascynacja sobą.
- Lena opowiedz o sobie coś czego nie wiem. – zaczął nagle Thomas.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz Morgi…
- Hmm… czy ja wiem czy tak dużo. – zaczął z zamyśloną miną. – Wiem, że jesteś bardzo rodzinna, niepoprawnie romantyczna. – tu się zaśmiał. – Bardzo sentymentalna i uczuciowa. Szczera i bardzo uczciwa. Nienawidzisz kłamstwa i obłudy. Jesteś również bardzo uparta i zadziorna, ale zdecydowana i konsekwentna w swoim postępowaniu. Wiem, że jesteś wytrwała i mocno dążysz do założonych sobie celów. Jesteś zarówno najbardziej kruchą osobą jaką znam, ale i najbardziej silną. – tutaj spojrzał jej w oczy na dłuższą chwilę, a Lena spojrzała na niego spod rzęs co naprawdę rozczulało go za każdym razem. – Delikatna, wrażliwa, czuła i bardzo opiekuńcza. Jak Matka Teresa ewentualnie matka kwoka. – tutaj oboje się zaśmiali. – Wiem, że jak kochasz to na zawsze… ale jesteś również bardzo nieufna i tajemnicza. – Thomas czytał z niej jak z otwartej księgi. – Lubisz czytać książki, fantasy oraz romanse.
- Erotyczne również lubię. – puściła mu oczko, a Morgi wciągnął raptownie powietrze do płuc.
- Zapomniałem dodać, że jesteś cholernie kokieteryjna i lubisz wyprowadzać mnie z równowagi. – powiedział, a blondynka przegryzła wargę, po czym Thomas groźnie na nią spojrzał. – Kusisz Lena… Naprawdę chcesz abym tutaj to zrobił?
- Ale co? – zapytała niewinnie Lena, kokieteryjnie się uśmiechając w jego stronę.
Thomas w nanosekundę przybliżył się do niej wraz z krzesłem. Położył rękę na jej policzku wsuwając we włosy, a kciukiem musnął jej dolną wargę. Lena wstrzymała oddech i rozchyliła usta. Tom ponownie musnął jej wargę kciukiem wpatrując się pożądliwie w jej usta.
- Nie lubię deszczu. – wypaliła nagle.
Tom zdezorientowany na nią popatrzył. Oprzytomniał i odsunął się zabierając rękę.
- Widzisz co ty ze mną robisz? – zapytał. – Grozi mi atak serca z powodu frustracji seksualnej. Albo eksplozja… – dodał, a Lena wybuchła niepohamowanym śmiechem błagając aby nie kończył.
Długo nie mogła się uspokoić.
- Ale dobrze… nie lubisz deszczu. Co jeszcze?
- Nie lubię lodów orzechowych i nie znoszę rodzynek. – odpowiedziała gdy już się uspokoiła. – Lubię kolor zielony oraz błękitny… jak twoje oczy.
- Robi się ciekawie…
- Jak na pierwszą randkę to chyba masz wystarczająco informacji. Nie mogę tak od razu wszystkiego zdradzić… Stracił byś wtedy zainteresowanie.
- Madlen… Ja nigdy nie przestane się tobą interesować. – oznajmił mocno Tom i chwycił jej dloń.
Lena uśmiechnęła się przyjaźnie. Spoglądali sobie głęboko w oczy. Ta chwila mogła by trwać w nieskończoność myśleli oboje. To naprawdę był udany wieczór dla obojga. Marzenia Leny przewyższało to spotkanie 100 razy… Nawet nie śniła o tak pięknej randce. Lena nie mogła uwierzyć w to co się działo. Nie znała go z tej strony. On również okazał się romantyczny. Stwierdziła, że takiego skarbu nie może wypuścić z rąk. Albo teraz albo nigdy powiedziała sobie Lena… i nagle usłyszeli dźwięk telefonu dziewczyny wydobywający się z jej torebki.


~~~


Hej Kochane! :)


Witamy Was... już 38 rozdziałem?! Boże kiedy to minęło... Jak Wam mija dzień? Mamy nadzieję, że może poprzez publikacje tego co powyżej jest on o wiele lepszy :) W końcu tyle randkowania... tyle miłości i ten romantyzm ach *_*


U Was też tak pięknie świeci słoneczko jak w stolicy naszego pięknego kraju? Tak, Madziusa stacjonuję w słonecznej Warszawie skąd Was serdecznie pozdrawia! :*


Szczerze to jakoś nie za bardzo chwapiłyśmy się z publikacją tego rozdziału, chociaż był on gotowy już od kilku dni hmm... Pojawiamy się jednak dziś, co jest zasługą Skokomaniaczki :) Buziaki Kochana <3


Musiałam oderwać się na chwilę od tej biurowej roboty, bo już rzygam (przepraszam za wyrażenie) tymi papierzyskami... Rzucam to i idę dodać rozdział, a co! ;D


A teraz mała prośba do Was... Napiszcie do Ani kilka krzepiących słów, bo dziewczyna wpadła w dziwny okres jesiennej chandry... I nie uwierzycie :O Ale nie chce pisać... Ja się pytam no jak to?! Koniecznie potrzeba Jej motywacji, bo wiem, że wena jest, ale gorzej z formą... Wiem, że mogę liczyć na Was i już czekam na komentarze, w których za pewne jak zawsze znajdziemy tyle przemiłych słów *_*


Gorąco Was pozdrawiamy ;*


Ania&Madziusa


Ponad 100 wejść ? :O Czy z Wami aby na pewno wszystko w porządku? Tyle wejść i komentuje jak zawsze 5 osób... tych samych osób... Nie żebyśmy Was Dziewczynki (Skokomaniaczka, Tyśka, Anette15, Alikus, Nita) nie doceniały, jesteście Przekochane! Ale cholera! Piszę do tych osób, które czytają, a nie komentują... Jeśli czekacie na wypowiedzenie się do ostatniego rozdziału, żeby dziękować za to opowiadanie bla, bla, bla... to muszę Was zmartwić, ale takowego nie będzie... Wątpię żeby to opowiadanie kiedyś się skończyło ;P Chyba będziemy z Anią pisały do śmierci, więc macie przekichane!


Ale nie... stop orkiestra! CEBULINA!!! Witamy na pokładzie ;* Tamto powyżej (w sensie te wypociny bez ładu i składu pisałam rano, teraz jestem już po pracy w o wiele lepszym humorze :P) miało zostać opublikowane po komentarzu Skoko, ale nawał pracy i do tego jakoś tak... Dobra co ja pieprzę! Zabierzcie mi te klawiaturę, bo nigdy nie przestanę pisać xD Kochana Cebulinko, teraz naprawdę za Twoją sprawą dodaję tu rozdział ;D


Co to ja jeszcze chciałam napisać... Kurczę, jak jechałam w autobusie do domu z pracy miałam tyle pomysłów... chyba powinnam je gdzieś zapisywać, bo teraz mam już pustkę xD A tak, już wiem... Przepraszam bardzo, ale odniosę się do tej śmietany... Nie to, że nie mam talentu kucharskiego... Ona po prostu się zje... popsuła się xD Bo jej uprzednio nie schłodziłam xD To na pewno dlatego wylądowała w... koszu ;D Co tam jeszcze... A tak! Naprawdę nie rozumiem jak możecie nie rozróżniać stylu naszego pisania... Jak sama Ania napisała, Ona jest ta... poważniejsza xD Wiadomka! Starsza to i poważniejsza! Hahahaha ;D


Dobra teraz to już naprawdę kończę :) Czekam na opierdziel za moją niewyparzoną gębkę... Bądźcie łaskawe!


Do zoba! ;*


Ania&Madziusa

8 komentarzy:

  1. Jestem :)
    I czekam na opieprz.. możecie mnie zjechać od góry do dołu. Zawaliłam na całej linii. Najgłośniej krzyczałam o nowy rozdział, a zjawiam się dopiero dziś. Ale uwierzcie, albo nie, miałam być wczoraj. Jednak wieczorem byłam tak padnięta, a do tego kiepsko się czułam i musiałam przywitać się z łóżkiem już o 20.
    PRZEPRASZAM.. liczę na to, że wybaczycie :(
    I właśnie ja już nie wiem, czy to w końcu moja zasługa, ze jest rozdział czy nie moja.. nie ważne zresztą.. ważne, że jest i czytamy!
    Górale, Zakopane, skoki.. jestem w niebie! Kocham to miejsce! I kocham góralski folklor. W swoim teatrze raz miałam przyjemność grać góralkę.. także tak.. miało się taki epizod w życiu xD
    A grzane wino lubi uderzyć do głowy.. nie żebym była jakąś specjalistką od tego, ale no :D
    Podsumowując to cieszę się, że Gregor i Ana dobrze się bawili :)
    Przynajmniej trochę się oderwali od tego wszystkiego. Głównie od rudej..
    Lena i Thomas też niczego sobie.. można by nawet powiedzieć, że zaszaleli. I coś czuję, że na kolacji się to nie skończy :D
    Miło ze strony chłopaka, że zabrał ją na ten lot :)
    Fakt.. sporo w tym rozdziale romantyzmu i randkowania, ale to dobrze! Bardzo mi się to wszystko podoba! I podoba mi się również to, że nie zamierzacie kończyć :)
    Ania! Co Ty dziewczyno? No ja wiem, każdego może dopaść jesienna chandra, ale bez przesady! Wracaj do pisania, bo trzeba pomóc Madziusce tworzyć te piękne cudeńka :)
    A no i tak.. na południu Polski też piękne słońce wczoraj, dziś, ale jutro już pewnie nie.. taka ta jesienna pogoda właśnie jest :)
    Okej, kończę, bo już zbiera mi się na głupoty.
    Dziewczynki moje Kochane! Możecie być pewne, że ja zawsze się zjawię!
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy wspominałam już, że jestem zapominalska?
    Skoko, ogarnij się!
    Nie odniosłam się przecież do zakończenia, a długo nad tym myślałam.
    Mam nadzieję, że ten telefon to z jakąś dobrą wiadomością, bo jeśli nie.. to wiem, gdzie was szukać! Już tyle złego i smutnego się wydarzyło, że niech to będzie wiadomość, że tata Leny się wybudził, no błagam..
    Ile jeszcze może spaść na tą dziewczynę, co?
    Noo.. to tylko tyle chciałam. Mam nadzieję, że nie zjawię się z trzecim komentarzem :D Ale.. jakbym sobie coś ważnego przypomniała to czemu nie :D
    Buziaki jeszcze raz Kochane moje! ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochane dziewczyny! Przeczytałam jednym tchem wszystkie rozdziały i mega się wkrecilam :-) piszcie dalej koniecznie jestem mega ciekawa kiedy Morgi w końcu oprzytomnieje ;-) I zda sobie sprawę z tego co oczywiste :-)
    Osobiście jestem mega fanka Koflera uwielbiam to wręcz ;-) ;-) I wszystkich Austriaków :)
    Cieszę się ze znalazłam Was i Wasze opowiadanie bo skoki narciarskie to ważna część mojego życia :-) I fajnie się czyta o Norwegach i Simonie ;-)
    Piszcie dalej koniecznie a ja dalej czekam na dalszą część z niecierpliwością :-)
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Właśnie też się tak teraz zastanawiam, kiedy te 38 rozdziałów, zleciało, jejciu... Ale cóż, jak jest coś dobrego, to się siada i czyta, nie zważa się na czas :D
    Mi tam się bardzo podoba, że jest tyle randkowania ^^ Chociaż powiem szczerze, że sam tutaj wywołał u mnie niezły uśmiech xD Fajnie, że na razie między wszystkimi naszymi bohaterami całkiem dobrze się układa. Oby tak dalej!
    Wiecie co, ja tam nie mam nic przeciwko temu, jeśli to opowiadanie będzie trwało i trwało :D I Aniu, jesienna chandra to jednak podłe stworzonko, ale jestem pewna, że z nim sobie poradzisz. Zdolna z ciebie dziewczyna, a ktoś musi przecież wspomagać Madziuskę przy pisaniu, żeby powstawały kolejne perełki :)
    Życzę weny i pozdrawiam z zimnej, szarej Wielkopolski, oddajcie trochę słońca, co? :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej ;*
    Jestem!
    Po dłuuugiej przerwie znów się pojawiam. Nadrobiłam wszystkie nieprzeczytane rozdziały i teraz mogę nareszcie skomentować!! ;)
    Otóż jestem mile zaskoczona rozwojem akcji i tym, że Tomas w końcu zorientował się, że tą jedyna jest Lena!! Ich pierwsza randka była wręcz idealna. Każda dziewczyna może im tylko pozazdrościć!! Mam nadzieję, że dzwoniący telefon nie zepsuje im tak wspaniałego nastroju.
    Jeśli chodzi o Ane i Grega to ich miłość rozkwita z każdym rozdziałem z czego bardzo się cieszę i mam nadzieję, że będzie trwała wieczność!!
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i tym samym zapraszam do mnie ;)
    http://nienienawidzecie.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zwykle jest po prostu fantastyczny i taki romantyczny tylko czemu skończyłyście w takim momencie...
    Obaj panowie pozytywnie mnie zaskoczyli, bo szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że wymyślą takie randki...
    Obie pary są cudowne i trzymam za nich kciuki by nadal było między nimi tak wspaniale, choć mam wielką nadzieję, że Thomas jak najszybciej oficjalnie załatwi sprawę Kristiny, no i liczę, że Lena niedostanie jakiś złych wiadomości oraz randka z Thomem jeszcze trochę potrwa...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku jaki wspaniały rozdział!!!! <3
    Obaj faceci postarali się oj tak trzeba im to przyznać :D Obie pary są takie przeurocze <3
    Oby zawsze byli tacy szczęśliwi...
    Oczywiście czekam aż Thomas załatwi to co oczywiste w końcu...Obudź się chłopie :P
    Ahh szkoda że urwało się w takim momencie :P
    Czekam na kolejny!!!
    Buziaki :***

    A co do chandry jesiennej to chyba każdego dopada :/
    Ja polecam czekoladę i kocyk :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział cudny, jak zwykle. Romantyczną atmosferę aż dało się czuć w powietrzu, czytając opis randki Leny i Thomasa. Te przywitanie blondynów u dziewczyny w domu...już chyba nikt nie ma wątpliwości - nawet oni sami, że jakieś magiczne uczucie wisi w powietrzu, a świat nabrał kolorowych barw. Trzeba przyznać, że chłopak ma pomysł, duży plus za podniebną randkę, która jednocześnie powodowała, że Lena mogła czuć się pewniej (luźniejszy strój i te sprawy :p).

    Niestety na końcu znów ten telefon... jeśli jednak przyniesie on dobre wieści ze szpitala to jestem w stanie to wybaczyć :)

    Zastanawiają mnie też trochę słowa siostry Leny, jakieś rozwinięcie tego wątku się zapowiada czy to tylko przejaw siostrzanej troski?

    A teraz czas na Lenę i Gregora - czas wytoczyć ciężką amunicję skoro ruda panna (nie mam nic przeciwko ludziom o takim kolorze włosów, żeby nie było ;p) ma problemy ze zrozumieniem, że szczęśliwie zajęty facet nie jest do ruszenia. Niech sobie poszuka innego obiektu westchnień. Poza tym Gregor też mógłby nie dawać Ane powodów do zazdrości - rozumiem, że może w jakimś sensie jego ego zostało połechtane, ale czy na pewno warto? Szczypta zazdrości może mieć pozytywny wpływ wiadomo, ale z drugiej strony co dużo to nie zdrowo - Gregor z racji tego, że lubi kucharzyć powinien coś o tym wiedzieć. Ale żeby nie było, że tylko wszystko źle to spory plus za wypad do góralskiej chaty i atrakcje :)

    Czekam na ciąg dalszy, może dzisiaj? :D
    Pozdrowienia dziewczyny i duuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń