niedziela, 30 października 2016

40. I wtedy poznałem ją…

Lena po skończonym treningu i ostatnich ustaleniach z trenerem ruszyła wyczerpana do domu. Tam wzięła szybki prysznic i poczęła się pakować. Nie wiedziała co tak naprawdę miała ze sobą zabrać. Jej pobyt tam miał trwać cały tydzień, ponad to miała mieć wiele wystąpień i stroje do jazdy były również jej potrzebne. Zastanawiała się też nad możliwością dalszego randkowania z Thomasem, a do tego jak wiadomo potrzebne jej były wystrzałowe ciuchy. Nie zastanawiając się więcej nad tym… przecież to nie szata zdobi człowieka… wrzucała przypadkowe ubrania do torby. Kiedy spakowała kosmetyczkę, sprawdziła ostatni raz czy niczego nie zapomniała i zbiegła po schodach. Wrzuciła walizkę do bagażnika, po czym ruszyła w stronę szpitala. Chciała jeszcze trochę pobyć z ojcem, po drugie to właśnie tam umówiła się z Thomasem. Spod szpitala Mer miała podrzucić ich na lotnisko skąd mieli bezpośredni lot do Helsinek.
Chłopak w tym czasie był w trasie do swojego rodzinnego miasta Spittal an der drau. Jak postanowił wczoraj, chciał porozmawiać z matką i wszystko sobie wyjaśnić. Potrzebował tego, ponieważ nie chciał by na samym początku tego co między nimi się działo, jego matka obwiniała o coś Madlen. Chcąc nie chcąc dziewczyna robiła się coraz bliższa jemu sercu i to w jego kwestii było aby jego rodzicielka ją zaakceptowała. W niedługim czasie potem już parkował auto pod posiadłością rodziców. Stanął przed drzwiami i chwile się zastanawiał co jej powiedzieć. Wziął głęboki oddech i nacisnął klamkę.
- Thomas… co ty tutaj robisz? – wypaliła matka stojąc w korytarzu.
- Witaj mamo. – powiedział dosyć poważnie, ale znużonym tonem, po czym podszedł do niej i złożył usta na jej policzku. – Musimy porozmawiać. – powiedział łapiąc ją za łokieć i prowadząc w stronę salonu.
Tam posadził ją na kanapie, a sam podszedł do okna zakładając rękę o rękę. Spojrzał na otaczające go zimowy świat, wziął głęboki oddech.
- Thomas czy coś się stało?
- To ty ją tutaj zaprosiłaś prawda?
- Kogo?
- Kristinę. – powiedział spoglądając matce w oczy.
- Ja… Tak Thomas. Zrobiłam to. Chciałam was pogodzić, a ty zachowałeś się… poniżej krytyki i zostawiłeś ją nie wyjaśniając nic.
- Tak ci powiedziała? – chłopak nie ukrywał wzburzenia. – Cała Kristie. Mamo… - zaczął i usiadł obok niej. – Między nami od dawna się nie układało. To nie tak, że podjąłem decyzje o rozstaniu z dnia na dzień… To był długi okres czasu. I nie myśl, że powodem naszego rozstania jest inna kobieta. To nie jest prawda. Nie całkiem… Kristina… Ona stała się bardzo zaborcza. Nie czułem w niej wsparcia… Ona już nie była moją partnerką. Bardziej stała się dręczycielką. Ciągle robiła mi wymówki, nie chciała nigdzie wychodzić… kontrolowała mnie na każdy kroku. Nie mogłem wyjść ze znajomymi na piwo… Doszło do tego, że zaczęła wybierać mi przyjaciół. Miałem dosyć ciągłych awantur i pretensji. Naprawdę byłem nieszczęśliwy. Kiedyś nawet uderzyła mnie bez powodu… wyimaginowała sobie sytuacje, która nie miała miejsca. – matka chłopaka zrobiła zszokowaną minę i zakryła usta ręką. – I wtedy poznałem ją… Co prawda na samym początku była tylko koleżanką Ane ze szkoły. Ale potem zacząłem częściej ją spotykać. Zarażała wszystkich w koło swym uśmiechem i optymizmem. Napędzała cały zespól do działania, nie tylko mnie. Z każdym dniem czułem, że robi mi się coraz bliższa. Mamo… Madlen nie jest zwykłą dziewczyną. Dzięki niej czuję, że cały świat leży u moich stóp. Nikt nie wierzy we mnie bardziej niż ona. Staliśmy się przyjaciółmi. Może ta droga nie była usypana kwiatami, ale tak było. Robiłem paskudne rzeczy mamo… I teraz jest mi wstyd za nie, ale nigdy nikogo nie chciałem zranić. Nigdy nie zdradziłem Kristiny. Madlen nigdy mi na to nie pozwoliła… Powiem ci szczerze, że nawet na początku namawiała mnie abym ratował związek z Kristie i serio nie mam pojęcia co nią kierowało, ale… wydaje mi się, że to po prostu jej dobroć. – Tom zatrzymał się na chwilę patrząc czy do kobiety docierają jego słowa. – Nie chce żebyś myślała, że to Lena jest powodem mojego odejścia od Kristie. To jest tylko i wyłącznie spowodowane tym, że już jej nie kocham. Nie byłem z nią szczęśliwy. Rozumiesz? – zapytał i popatrzył w smutne oczy kobiety.
- Och Thomas… - załkała matka chłopaka i mocno go przytuliła, po czym po chwili oderwała się od niego i z łzami w oczach chwyciła jego twarz w dłonie. – Czy to ona ma taki wpływ na ciebie? – zapytała, a on niezrozumiale na nią popatrzył. – Ta Madlen… Jeszcze nigdy nie byłeś ze mną taki szczery. – Tom chwycił dłonie mamy i ucałował je.
Kobieta nie kryła wzruszenia.
- Nigdy o nikim nie wyrażałeś się w tak piękny sposób. Wiem, że wychowałam cię na porządnego mężczyznę. Byłeś moim małym diamentem, jeszcze nie oszlifowanym… ale to ona cię ukształtowała. Teraz to widzę. – powiedziała. – Na niczym innymi mi nie zależy tak jak na twoim szczęściu, a jeśli prawdą jest to co mówisz… To idź za głosem serca. – Morgi mocno przytulił matkę. – Kocham cię synu.
- I ja cię kocham mamo. Pamiętaj, że jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu i twoje zdanie jest dla mnie bardzo ważne. – powiedział.
- A co tutaj się dzieje? – usłyszeli nagle głos Franza.
Blondyn spędził jeszcze kilka chwil z rodzicami, po czym czule się z nimi żegnając, wyszedł informując o wyjeździe do Finlandii oraz o przyszłych zawodach w Kanadzie. Niedługo potem mknął już w stronę Villach po dziewczynę swoich marzeń.


***


Po chwilach radości i spokojnej konsumpcji Gregor opłacił pobyt w restauracji. Stojąc przed nią, para zaczęła się zastanawiać jak spożytkować resztę wolnego czasu. Wspólną debatę zakłócił piskliwy dźwięk osoby stojącej vis a vis nich.
- O Bożee to nie kto inny jak Gregor Schlierenzauer!!!
- Gregor! Gregor?! - usłyszeli w oddali kolejne ciekawskie głosy.
Dziewczyna spojrzała na swego partnera. Wiedzieli, iż ich sielanka i brak rozpoznawalności właśnie dobiegła końca.
- A co to za kobieta przy nim?! - usłyszeli nieopodal.
- Jakaś fanka sprzątnęła nam go sprzed nosa! O nieee Greguś!!!
- Już ja ją załatwię!
Ana chodź nie do końca rozumiała co się mówi, widziała coraz bardziej napiętą atmosferę i dociekliwość polskich fanek. Chwyciła mocniej dłoń szatyna.
- Biegnijmy! - powiedziała niemal ze śmiechem blondynka.
Wiedziała, iż jest to najlepsze rozwiązanie.
- Ale dokąd Ana?
- Później będziemy o tym myśleć Greg... - rzekła dysząca już partnerka chłopaka.
Szybko mijali kolejne kamienice nie zwracając uwagi na żadne czynniki zewnętrzne. W pewnym momencie usłyszeli spokój... Cisza, na którą czekali od momentu opuszczenia rynku. Gregor spojrzał na swoja ukochaną i spytał.
- Ana w sumie gdzie my teraz jesteśmy ? - dziewczyna zachichotała i powiedziała.
- A czy to ważne? Spójrz tylko. Ty, ja i błoga cisza...
- Nie mam nic przeciwko temu. - odwzajemnił jej uśmiech i przybliżył się by być jeszcze bliżej niej.
- A tak na serio odpowiadając na twoje pytanie to... Nie wiem. - po raz kolejny blondynka parsknęła śmiechem.
Stali w jakimś spokojnym miejscu gdzie brakowało ludzi. Spoglądając na siebie podjęli decyzje, że muszą jakoś powrócić w bardziej znany rewir miasta. Sytuacje powrotu pogarszała też pogoda, która zaczęła płatać figle. Silniejszy wiatr z kropiącym już deszczem zaczął ochładzać ich rozgrzane do tej pory ciała. Dziewczyna mocniej ujęła dłoń szatyna, po czym zajęła się wyszukiwaniem kierunku skąd trafili w to miejsce. Po chwili straciła swoją pewność, w końcu znajdowali się w mieście, którego praktycznie nie znali, a ludzie tu mieszkający znają głównie tylko polski... Spanikowana spojrzała na Gregora, który próbował zachować zimną krew mimo wszystko. Tym razem on próbował odnaleźć się w tej ciężkiej dla nich sytuacji. Wiedział, że nie mają też zbyt wiele czasu na zmarnowanie. Zachęcił Ane do przyspieszenia kroku i zaczął szukać miejsc, które mijali podczas biegu. Nie należało to do prostych zadań tym bardziej, że się na tym nie skupiali...
- Będzie dobrze, nic się nie martw. - jego słowa dodały więcej wiary i entuzjazmu w pozytywne rozwiązanie całej historii.
Szatyn widząc coraz bardziej zmokniętą blondynkę zaciągnął ją pod daszek zamkniętego sklepu. Spojrzał z troską w jej przejęte błękitne tęczówki, po czym palcem odgarnął opadający na policzek niesforny kosmyk mokrych blond włosów. Widząc, iż pogoda znacząco daje w kość skupił się na tym jak może zadbać o jej ciepło. Przybliżył się znacznie do jej ciała by być jeszcze bliżej niej. Otulił ją mocniej swoim szalem, po czym ponownie spojrzał jej w oczy. Tak, teraz wyrażały wdzięczność za to, że zachował spokój kiedy tylko trzeba było. Ana delikatnie podniosła się na palcach swych nóg by zbliżyć się do jego twarzy. Teraz dzieliły ich milimetry. W strugach padającego deszczu złączyli swe usta, które szybko zatraciły się w tańcu ich namiętności... Spoglądając na siebie pragnęli by to co jest miedzy nimi trwało wiecznie. Chwilę samotności przerwały im głosy kilku osób mówiących po angielsku i zbliżających się w ich kierunku. Blondynka oderwała się od partnera delikatnie go odpychając.
- Czyżby wybawienie? - szatyn widząc zmianę jej nastawienia uśmiechnął się i ruszył wraz z nią w kierunku zbliżających się turystów.
Widok ich przemokniętych ciał wywoływał niemałe poruszenie u ich wybawców, dlatego wskazali im możliwie najkrótsza drogę do postoju taksówek. Jedno było pewne, czas wycieczki z przygodami dobiegał końca, a oni sami nie marzyli o niczym innym jak o ciepłym lotnisku gdzie mogli by zmienić swoje ubrania. Para wymownie spojrzała na siebie widząc wolną taksówkę. Bez skrepowania zajęli w niej miejsce i poprosili o zawiezienie na lotnisko w Balicach. Siedząc na tylnej kanapie zaczęli ze śmiechem rozpamiętywać wydarzenia dnia dzisiejszego. Blondynka z wdzięcznością wtuliła się w ramiona swego chłopaka. Chociaż byli przemoczeni to jednak szczęśliwi. Mieli siebie i swoją miłość...


***


Thomas szedł korytarzem tak bardzo znanemu sobie już budynku. Był w szoku, ponieważ pod salą, gdzie leżał ojciec Madlen nikogo nie było. Stanął przed przeszklonymi drzwiami i na jego ustach od razu pojawił się uśmiech. Matka dziewczyn siedziała na łóżku blisko swojego męża obejmując go ramieniem. Lena siedziała na taborecie przed jego łóżkiem i trzymała go za rękę, a Mer skuliła się w nogach łóżka. To był naprawdę ładny obrazek kochającej się rodziny. Wraz z wątpliwościami jakie go ogarnęły jadąc tu, mianowicie jak powinien się teraz wobec niej zachowywać… i szaleńczym ściskiem w żołądku ze stresu spotkania blondynki, po ujrzeniu jej błyszczących oczu… wszystko nagle zniknęło. Wiedział, był pewien, że znajduje się w odpowiednim dla siebie miejscu. Madlen ujrzawszy jego postać za drzwiami nie mogła ukryć zachwytu i radości na jego widok. Ją również dopadły wątpliwości i miała palpitacje serca na samą myśl o spotkaniu chłopaka… Bała się, że on… Że on może będzie tego żałował. Nic bardziej mylnego. W jego oczach nie dojrzała żadnej negatywnej emocji. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, a ona podniosła się z krzesła i ruszyła w jego stronę. Chłopak z każdym jej krokiem odczuwał coraz bardziej walące swe serce w piersi. Co on ma zrobić… jak ją przywitać… czego ona może oczekiwać? Czy może ją ponownie pocałować? Spanikował… Kątem oka ujrzał chichoczącą Meredit i wpatrujących się w siebie rodziców Madlen, którzy zerkając na niego wymieniali się informacjami na ucho. No to ładnie! Ma totalnie przepierdzielone! Lena niepewnie nacisnęła klamkę… po czym nieśmiało podeszła do chłopaka spuszczając wzrok i chowając włosy za prawe ucho.
- Witaj Madlen. – powiedział spokojnie, na co Lena spojrzała w jego oczy i obdarzyła nieśmiałym uśmiechem.
Wystawiła do niego dłoń w geście powitania i zaśmiała się pod nosem.
- No chyba sobie kpisz! – powiedział Morgi z zaskoczonym spojrzeniem, po czym złapał dziewczynę lewą ręką nisko na plecach i przyciągnął jednym ruchem.
Lena zachichotała będąc jednocześnie podnieconą jak i rozbawioną. Spojrzała na niego niewinnie spod rzęs i położyła dłonie na jego klatce piersiowej. Thomas odgarnął jej włosy z policzka i schował je za drugie ucho tym samy zostawiając tam swą dłoń.
- Cześć Morgi. – powiedziała z uśmiechem przegryzając wargę.
Tom pokiwał z niedowierzaniem głową, po czym ucałował ją w kącik ust z głośnym mlaśnięciem.
- Ta kobieta mnie wykończy. – powiedział wypuszczając ją ze swoich ramion z westchnieniem.
Ona tylko zaśmiała się i pociągnęła go do wnętrza sali. Tom poczuł się skrępowany, ale obskakujące go siostra dziewczyny i matka szybko to zmieniły. Przywitał się uściskiem dłoni z ojcem blondynki, który obdarzył go spojrzeniem pełnym uznania. Już polubił gościa! Naprawdę nie spodziewał się takiego przyjęcia. Spojrzał na Madlen, która starała się ukryć swoje rumieńce, ale nie potrafiła i wszyscy obserwując jej zakłopotanie serdecznie się z niej nabijali.
Po krótkiej uprzejmej rozmowie o karierze chłopaka, nadchodzących mistrzostwach w Libercu i jutrzejszych zawodach Leny, para postanowiła się powoli zbierać. Tom chciał wyjść, zostawić rodzinę aby w spokoju mogła się pożegnać, ci jednak kategorycznie mu tego zabronili, mówiąc żeby się nie wygłupiał. Więc został obserwując jak czule blondynka żegna się ze swoją rodziną.
- Pilnuj jej Thomasie. Mam nadzieję, że mogę na ciebie liczyć. – skierował nagle pan Robert.
- Spokojnie kochanie. Ona jest w dobrych rękach. Tom już nieraz to udowodnił. – odpowiedziała Marie.
- Jeśli tylko pozwoli mi się pilnować to nie ma sprawy, ale zważywszy na jej charakterek… będzie ciężko. – oznajmił Tom spoglądając ze śmiechem na najmłodszą w gronie, na co ona zmierzyła go wrednym spojrzeniem, a reszta rodziny wybuchła śmiechem.
Po niedługim czasie kroczyli już w stronę auta chłopaka, który miała prowadzić Mer, a potem odebrać miał go Mascht. Popychając się doszli do samochodu, a potem przekomarzali się całą drogę. Mer skwitowała to tylko kręceniem głowy i wprost wrzuciła ich z samochodu pod lotniskiem mówiąc żeby się nie pozabijali. Lena wystawiła siostrze język, po czym chwyciła wystawioną dłoń chłopaka i ruszyli we dwoje ku nowej przygodzie.


***


Trasa na lotnisko Ane i Grega dość szybko i sprawnie przebiegła. Podziękowali i zapłacili za kurs taksówkarzowi, po czym ruszyli w kierunku terminala. Bez wątpienia widok przemoczonych sylwetek ściągał spojrzenie osób postronnych, dlatego wspólnie ustalili, że pójdą się nieco osuszyć, a potem załatwią potwierdzenie formalności związanych z lotem do Helsinek. Po wykonaniu wszystkich czynności związanych z transferem mogli ze spokojem wyczekiwać lotu, który przewidziany był na wieczór. Spoglądając na zegarki wyczekiwali spotkania z Thomem i Len w Helsinkach. Dziewczyna nie ukrywała, że stęskniła się za tą szaloną dwójką. Minął raptem tydzień od ich ostatniego zobaczenia jednak więzi przyjaźni były na tyle silne, że ciężko znosili rozłąkę. Z nostalgicznego stanu umysłowego wyrwał ją głos nawołujący pasażerów lecących do Helsinek by przygotowali się do odprawy i lotu. Ana uśmiechnęła się do Gregora i chwyciła go za dłoń, on natomiast zajął się wszystkimi bagażami. Wspólnie ruszyli do bramek przejściowych i szybko zaliczyli odprawę.
- Czas na nową przygodę... - powiedział szatyn, na co Ana odpowiedziała.
- Żegnaj Polsko. Już zawsze będziesz krajem miłym memu sercu... - wraz z partnerem zajęli miejsce i oczekiwali na start ich samolotu.
Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Samolot unosił się na coraz większą wysokość powoli opuszczając pas startowy Balic. Teraz ich przygoda z Polską i niezapomniany weekend dobiegał końca. Para ponownie spojrzała przez okienko by podziwiać widoki pięknie oświetlonego miasta z wysokości ponad 8 km nad ziemią. Wykonali kilka zdjęć i oddali się zadumie o tym co jeszcze ich czeka w najbliższym czasie. Dzień pełen wrażeń postanowili zakończyć drzemką w samolocie podczas podróży, która miała trwać trochę ponad 2 godziny.


***


Na lotnisku w Helsinkach pierwsi zameldowali się Thomas i Lena. Oboje pełni nowej energii, oboje z nowymi życiowymi nadziejami na stworzenie czegoś wyjątkowego. Właśnie tu otworzą nową kartę swego życia przed przyjaciółmi. Blondyn chwycił swoją drobną partnerkę z czułością za dłoń. Nie pozostawało im nic innego jak wyczekiwać na parę z Polski, która miała być pół godziny później w Finlandii. W nastrojach zadumy zajęli miejsce w hali odlotów. Każde z nich nie mogło wciąż uwierzyć w swoje szczęście. Byli tak blisko, ale dopiero teraz na nowo wygrali swoje życie. Lena korzystając z okazji postanowiła wykonać krótki telefon do rodziców w celu poinformowania ich o szczęśliwym locie i wypytania o stan zdrowia ojca, a po nim oddali się wraz z blondynem krótkim przemyśleniom.
Z czasu refleksji wyrwał ich głos dochodzący z megafonu zapowiadający przylot Ane i Gregora. Postanowili, że wyruszą im na przeciw. Z daleka dało się ujrzeć ich zakochane sylwetki, które nie zważały na nikogo ani na nic. Zapatrzeni w siebie wciąż trzymali się za ręce pragnąc by ich uczucie trwało wiecznie. Wjeżdżając po ruchomych schodach ustalali między sobą szczegóły pobytu w Helsinkach. Para była tak zaangażowana w dyskusje, że nawet nie zauważyła czekających na nich Thoma i Leny. W pewnym momencie młodsza blondynka chrząknęła by oświecić szczęśliwie zakochanych, że też tu są. Ana odwróciła się na pięcie i dopiero teraz spostrzegła przyjaciółkę i brata.
- Lenka i mój braciszek! Jak dobrze was widzieć! - rzekła Ana, po czym rzuciła się w ramiona swej przyjaciółki.
Tymczasem Gregor przywitał się z Thomasem, a następnie role się odwróciły. Teraz byli w komplecie całą czwórką. Pełni wiary i nadziei ruszyli spełniać marzenia w Helsinkach. Szybko złapali taksówkę, których było wyjątkowo dużo pod lotniskiem i zamówili kurs do hotelu, który mieli zajmować. Od kierowcy dowiedzieli się, że trasa będzie trwać około pół godziny więc mieli sporo czasu by nacieszyć się już swoim towarzystwem.
- Szczerze? Padam już z nóg... Polskie przygody mnie troszkę wykończyły. - zaczęła Ana pogawędkę z czego największy ubaw miał chyba Gregor.
- No nie moja wina kochana, że zachciało ci się uciekać przed moimi fankami.
- Tak, tak widziałam twoją spanikowaną twarz... Przecież zamęczyły by nas. - próbowała odwrócić na swoją korzyść wydarzenia starsza blondynka.
Szatyn nie zostawał jej dłużny.
- Mnie by nic nie zrobiły, za to na ciebie chyba ostrzyły sobie pazurki...
- Thom ty też tak w Polsce miałeś? - spytała go siostra jednocześnie obserwując kątem oka pogodną od samego początku Madlen.
- Polska to wyjątkowy kraj. - uśmiechnął się brat blondynki, po czym z ukosa spoglądał na Lenę.
Ponownie nie uszło to uwadze Ane, która znała już doskonale stan, w którym znajdowała się przyjaciółka. Czyżby zaszły jakieś zmiany? Co się wydarzyło podczas ich nieobecności? Po chwili spojrzała na swojego chłopaka. Z automatu przypomniały jej się historie kiedy ona pierwszy raz ujrzała Gregora... Czas kiedy oficjalnie zostali parą pod skocznią Bergisel. Ahh… wspomnienia potrafiły wpuścić w stan zadumy. Refleksję przerwało zatrzymanie taksówki zwiastujące koniec kursu. Tak jak im się wydawało dotarli pod hotel "Scandic grand marina", który robił niesamowite wrażenie. Otoczenie oraz wnętrze wprawiło by w zachwyt niejednego osobnika tym bardziej zadowoleni byli Austriacy, którzy w dużej mierze znali tylko mało przestronne wnętrza pokoi, które zajmowali podczas różnych konkursów. Szybko przeszli do recepcji by dokonać meldunków.
- Dzień dobry, chcielibyśmy zarezerwować dwa pokoje dwuosobowe.
- Przykro nam bardzo, ale te pokoje właśnie co się skończyły i nie szybko ktoś z nich zrezygnuje. Ale myślę, że mam dla Państwa świetną alternatywę. Proponuje apartament z połączonymi dwoma pokojami z bardzo dobrym widokiem i wszelkimi udogodnieniami. - blondynki od razu wyraziły chęć zamieszkania po królewsku na co chłopcy przystali.
Po dokonaniu wszelkich formalności i złożeniu podpisów udali się do wynajętego pokoju. Ana standardowo kochała brać sprawy w swoje ręce, więc przejęła klucz magnetyczny. Z uśmiechem na ustach spytała czy wszyscy są gotowi na coś nowego i widząc ich zdecydowane, twierdzące spojrzenia otworzyła ich nowe królestwo. I faktycznie można było to nazwać pałacowym pomieszczeniem... Duże wnętrze, piękne widoki i wszystko czego tylko dusza zapragnie. Ana spojrzała na Madlen wymownie i od razu udały się w kierunku pokoi. Widząc ogromne łóżko małżeńskie i spore pomieszczenie od razu krzyknęły.
- On jest nasz!
- Jak to Wasz?! - chłopcy spojrzeli na siebie zaskoczeni tym, że blondynki chcą znów cieszyć się swoim towarzystwem.
- No kochani przecież nie widziałyśmy się tyle czasu... - uśmiechnęła się Lenka na co Ana dodała.
- No i chyba nie liczyliście, że Wasze gwiazdki będą spać na kanapie w salonie? - dziewczyny rzuciły torby stawiając panów przed faktem dokonanym i przybiły sobie tryumfalne piątki.
Z uśmiechem na ustach minęły ich i podrzuciły.
- Chyba nie będziecie stali jak te kołki? Trzeba iść coś zjeść na kolacje.
Panom nie trzeba było w tym wypadku dwa razy powtarzać. Posłusznie ogarnęli schematy i ruszyli za blondynkami. Swoją drogą co one z nimi zrobiły? Szybko zeszli do hotelowej restauracji. Wnętrze jak i w całym hotelu pełne było przepychu. Zajęli wybrane miejsca, po czym zamówili proste dania z ryby na kolacje by nie konsumować nic ciężkiego na noc. Trzeba było przyznać, że Finowie znali się na dobrym przygotowaniu morskich dań. Każdy był zadowolony z posiłku, po którym doszli do wniosku, iż czas na czerpanie z uroków wolności z dala od treningów i żmudnej pracy. Całą czwórką oddali się dyskusji na temat bieżących wydarzeń i czekających nań zawodów.
- Swoją drogą troszkę się boje tych zawodów wiecie? - powiedziała dość niepewnie Lena na co siedzący po jej lewicy Thom i po prawicy Ana ją objęli.
Starsza blondynka powiedziała.
- Pamiętaj, wynik to kwestia drugorzędna... Najważniejsze jest to by czerpać z tego radość. A medale? Są ważne, ale czy najważniejsze? Usiorki do góry i będzie dobrze.
- Dobrze prawisz siostra, dać ci wódki. - zaśmiał się Thom, po czym zaczął wypytywać parkę o to jak wyglądały zawody w Zakopanem.
- Zawody świetne... Ta atmosfera i nasze wyniki to spełnienie marzeń...
- Zapomniałaś dodać i fanki. - rzucił z bananem na twarzy Gregor. - Swoją drogą Thomas, mamy kolejną fankę w naszej ekipie... W Kanadzie poznasz Dominicę, to nasza nowa fizjoterapeutka.
- Fizjoterapeutka powiadasz? - spojrzał na szatyna z zainteresowaniem blondyn.
- Fajna, sympatyczna i oddana sprawie dziewczyna. - dokończył Gregor na co Ana zareagowała jak oparzona.
- Dosyć! Idę do pokoju, bo nie wyrabiam... - jak powiedziała tak zrealizowała.
Pytające spojrzenie Thomasa na Gregora spowodowało, iż pierwsza zareagowała Lena.
- Delikatni jak słonie w składzie porcelany... Pójdę za nią.
Dziewczyny po zatrzaśnięciu drzwi przed chłopcami z naburmuszonymi minami usiadły na swoim wielkim, małżeńskim łóżku.
- Czy ty to widzisz? – zaczęła Ana. – I jak ja mam się nie denerwować? Ta panna naprawdę działa mi na uzębienie, a ten… ten… ten dupek nic nie rozumie! On nie widzi żadnego problemu. – bulwersowała się starsza blondynka.
- Ana spokojnie… przecież widać, że Gregor zrobił to specjalnie żeby sprawdzić jak zareagujesz.
- Ale on wie, że ona działa na mnie jak płachta na byka. – krzyknęła chyba zbyt głośno, gdyż obie po sobie popatrzyły wiedząc, że blondyn z szatynem stali pod drzwiami i podsłuchiwali.
Lena szatańsko się uśmiechnęła, pokazała dziewczynie aby ta kontynuowała wypowiedź, a ona po cichu podeszła na placach do drzwi. Z impetem je otworzyła, przez co chłopcy zwaleni z nóg runęli padając na siebie na podłodze. Dziewczyny wybuchły śmiechem. Pokręciły z niedowierzaniem głowami.
- Nikt was nie nauczył kultury? – zaczęła Madlen.
- Kultura… Lena, to słowo nie występuje w ich słowniku. – powiedziała Ana zakładając rękę o rękę i wrednie na nich spojrzała.
- Siostra… nie zapędzaj się tak. Pragnę ci przypomnieć, że wychowywałaś się razem ze mną. – odgryzł się Thomas, a Ana wystawiła mu język próbując powstrzymać uśmiech.
- Nie chcę być niemiła chłopcy, ale nie widziałyśmy się z Ane cały tydzień… i chciałybyśmy porozmawiać na osobności… Jeśli będziecie nam to utrudniać po prostu wyjdziemy na miasto.
- No właśnie! I znajdziemy swoje rude wyjścia awaryjne. – nie mogła powstrzymać się Ana.
- Ana! Ja nie mam żadnego wyjścia awaryjnego… - zaczął Gregor przewracając oczyma.
- Thomas proszę zabierz go… Muszę porozmawiać z Ane. – powiedziała Lena spoglądając na Morgiego.
- Widzisz siostra? Gdybyś nie zachowywała się jak wariatka… - Thomas nie skończył, gdyż starsza rzuciła w niego poduszką.
- Wynocha! – zaśmiała się Madlen popychając chłopców w stronę drzwi.
Po chwili zostały same, ale Lena znając ich doskonale przekręciła zamek w drzwiach. Kręcąc głową podeszła do przyjaciółki uśmiechając się od ucha do ucha. Ana dziwnie na nią popatrzyła… Coś się zmieniło. Coś zniknęło ze spojrzenia młodszej blondynki i zostało zastąpione czymś innym. Podejrzliwie na nią popatrzyła, na co Lena jeszcze mocniej się uśmiechnęła. Ana poklepała miejsce obok siebie, gdzie po chwili spoczęła młodsza.
- Madlen… chcesz mi coś powiedzieć?
- Całowaliśmy się. – pisnęła Lena, a Ana zrobiła wielkie oczy, otworzyła szeroko śmiejącą się buzię, po czym zakryła usta ręką.
- Pierdzielisz?! – Ana nie mogła ukryć zachwytu. – Trzeba to gdzieś zapisać! Thomas przejrzał na oczy! Toż to cud! – ekscytowała się, a Madlen przygryzała co chwilę wargę by potem szczerzyć się do Ane jak głupi do sera. – Jak było? Opowiadaj… Lena, ale się cieszę. – Ana chwyciła przyjaciółkę w objęcia i razem zaczęły się śmiać.
Bardzo długo oczekiwały tego dnia, a tym bardziej rozmowy o tym, więc Madlen poczęła opowiadać wszystko od początku. Zaczynając od zeszłej niedzieli, gdzie Thomas oznajmił Kristinie, że wybiera ją.
Debata nad osobą Toma trwała w najlepsze. Dziewczyny nie mogły się wręcz nagadać. Z tematu pary blond włosach przeszły na Dominice Diablice i poczęły zastanawiać się co zrobić z tą wredotą. Lena jeszcze jej nie poznała, a już szczerze jej nienawidziła. Potem jednak postanowiły zmienić tory swojej rozmowy, po czym Ana zaczęła opowiadać o zawodach, imprezie góralskiej i dzisiejszych krakowskich przygodach. Śmiechu nie było widać końca. Chłopcy w tym czasie zaczęli ogarniać swoje walizki, ale szybko im się znudziło i oboje walnęli się na kanapę przed telewizorem. Nie często mieli okazje najzwyczajniej w świecie poleniuchować, więc postanowili wykorzystać chwilę. Słysząc dosyć często śmiech wydobywający się z pokoju obok, patrzyli na siebie z zadowoleniem. Nie było tajemnicą nad czym debatowały dziewczyny. Wiadomo, że mogły rozmawiać tylko o nich samych.
- Gregor… Ty z tą Dominicą na serio coś ten teges? – zaczął nagle Tom.
- Thomas naprawdę? Myślisz, że jestem takim idiotą?
- Noo w sumie… - zaczął Morgi, ale widząc wyraz twarzy kumpla głośno się zaśmiał. – Nie no myślę, że z własnej woli nie naraził byś się na gniew mojej siostry.
- Ana coś sobie uroiła. Dominica jest w porządku. I do tego świetnie masuje. – Tom wymownie na niego spojrzał. – Ale nie martw się. Twoja siostra jest dla mnie najważniejsza na świecie.
- No ja myślę… bo nie chciałbym obić tej twojej pięknej gębki. – powiedział dosyć poważnie Tom.
- Czasem zapominam, że jesteś starszym bratem mojej ukochanej… - zaśmiał się szatyn. – Mniejsza z tym… zmieńmy temat. Jak tam treningi w Villach? – i chłopcy zatopili się w rozmowach na temat zawodów w Zakopanem i zbliżających się mistrzostw w Libercu.
Po pewnym czasie Gregor spojrzał na zegarek. Stwierdził podnosząc się, że godzina rozmów powinna dziewczynom wystarczyć. Po drugie był już zmęczony, ponieważ dochodziła godzina 22 i chciał w końcu położyć się obok swojej blondynki. Wiedział jednak, że będzie musiał w jakiś sposób ją udobruchać, dlatego podzielił się z blondynem swoim planem i poczęli go od razu realizować.
Dziewczyny tym czasem leżały na łóżku i w najlepsze wymieniały się spostrzeżeniami jeśli chodzi o ubiegły tydzień i nadchodzące dni. Poczęły wchodzić na temat studniówki i braku sukienki dla Madlen, kiedy usłyszały ciche pukanie do drzwi. Zamilkły. Spojrzały po sobie, po czym Ana wstała z westchnieniem i ruszyła ku drzwiom. Przekręciła zamek i uchyliła lekko drzwi na odległość 10 centymetrów.
- Niestety Lena, to nie obsługa hotelowa. To tylko nasi ciężko kapujący faceci. – powiedziała dosyć poważnie, po czym Lena wychyliła się delikatnie z łóżka chcąc zobaczyć co się tam dzieje. – Czego? – rzuciła oschle Ana.
- Siostra jak ja cię proszę… troszeczkę milej. Bo może Gregor naprawdę dobrze zrobi mając w zanadrzu koło ratunkowe… Jestem pełen podziwu dla niego, że jeszcze z tobą wytrzymuje. A teraz przesuń się, bo mam coś dla Lenki. – powiedział mierząc siostrę zmarszczonym spojrzeniem, chcąc jej w ten sposób przekazać, że troszkę przesadza.
- Morgen… bo jak ja ci… - zaczęła, ale brat już ją mijał, a przed jej oczami pojawiła się przepraszająca mina jej chłopaka.
- Ana… przepraszam. Nie powinienem w ogóle o niej wspominać… To było głupie. Przyniosłem dla ciebie kubek gorącej czekolady. – uśmiechnął się przychylnie wyciągając do niej rękę z parującym kubkiem.
Ana uniosła oczy ku górze i ciężko westchnęła. Wzięła od niego kubek i ujrzała pięknie pachnącą, gęstą, gorącą ciecz.
- Oj Schlieri… gdybym ja cię tak nie kochała… - powiedziała i złożyła na jego wargach swoje miękkie usta.
Greg mocniej ją do siebie przyciągnął tym samym pogłębiając pocałunek. Oderwali się od siebie z uśmiechem i odwrócili…
- Coś mnie ominęło? – zapytał Gregor patrząc na siedzących Madlen i Thomasa.
Nic by nie było w tym dziwnego gdyby nie to, że chłopak siedział oparty o ramę łóżka, a dziewczyna siedziała tuż przy nim między jego nogami opierając się o jego klatkę piersiową. Trzymała w rękach kubek, z którego ulatywała para i słodko uśmiechając się do przyjaciółki oraz zaskoczonego Grega. A Morgi jak gdyby to było czymś normalny obejmował Madlen w tali rękoma szepcząc jej co chwila coś do ucha, na co Lena reagowała uroczym chichotem. W pewnym momencie blondyn odsunął włosy dziewczyny na drugą stronę jej głowy, po czym bezceremonialnie musnął ustami głębienie za jej uchem. Wiedział już, że to jest jedno z najbardziej czułych miejsc na jej ciele. Madlen zadrżała, a jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Uciekła z głową gromiąc go wzrokiem, a on szczerzył się jakby właśnie wygrał los na loterii. Ana mocniej wtuliła się w ciało chłopaka i z zachwytem spoglądała na parkę. Potem usiedli razem po drugiej stronie łóżka przytulając się z równie widoczną między nimi bliskością.
- Powiem wam jedno. Tak powinno być już zawsze… - rozmarzyła się Ane.
- Racja! Jak nie pijesz to myślisz kochanie. – orzekł Gregor. – Czuję, że będziemy najlepiej zgranym zespołem ever. Bo wiecie? W życiu nie siedzielibyśmy tak z Kristie… - palnął szatyn.
Na ustach Leny i Toma od razu pojawił się grymas.
- No to żeś dowalił Schlierenzauer. – powiedział Morgi. – Wyczucie chwili to ty masz idealne. – dodał już ze śmiechem.
- Ale co racja to racja brat… Nigdy tak sobie nie siedzieliśmy czując się przy sobie po prostu szczęśliwie.
- Naprawdę jestem z was dumny. Nie wiem czy zniósł bym więcej waszego docierania się.
- Żebym ja cię zaraz nie dotarła… papierem ściernym 30. – oznajmiła Lena co wszyscy skwitowali gromkim śmiechem.
Naprawdę w końcu czuli, że tak powinno być. Byli zgraną grupą i wiedzieli, że teraz nic ich nie rozłączy. Mieli siebie nawzajem i nieodparte wrażenie, że każdy z osobna stanął by za drugim murem. Rozmowa pochłonęła ich na długą godzinę. Śmiechom i przekomarzaniu się nie było widać końca. Niestety co to dobre szybko się kończy. Madlen miała mieć jutro ciężki dzień wypełniony treningami dlatego zaproponowała aby każdy po kolei poszedł się wykąpać, a potem lulu. Chłopcy jak to oni… zaproponowali w celu zaoszczędzenia czasu wspólne prysznice, czego efektem była krótka wojna na poduszki wywołana przez Ane. Kiedy naprawdę padli wykończeni z powrotem na łóżko, dziewczyny stwierdziły, że to tak naprawdę nie głupi pomysł i obie udały się do łazienki, która swoją drogą była w iście królewskim stylu. Madlen zajęła prysznic, a Ana wannę i obie oddawały się odprężeniu umilając sobie ten czas rozmową.
- Dobra, dobra… ale jest problem. – zapowiedział Gregor, kiedy dziewczyny już w piżamkach opuściły toaletę.
- W sensie? – zapytała Lena.
- Jak wy sobie wyobrażacie to rozlokowanie? Że niby ja mam spać z Gregorem w jednym łóżku… małżeńskim? – zapytał Tom spoglądając ze zniesmaczeniem na szatyna.
- Ej! Wypraszam sobie! To nie ja chrapie jak smok! – zarzekał się chłopak.
- Ja tam nigdy nie słyszałam żeby chrapał. – zaczęła na głos zastanawiać się Madlen na co Tom zareagował zwycięskim uśmieszkiem kierującym do młodszego kolegi.
- Chłopcy, chłopcy, chłopcy… My z Madlen śpimy razem tak jak zapowiedziałyśmy. A wy macie do dyspozycji drugie jak to powiedziałeś Thomas małżeńskie łóżko oraz kanapę w salonie. Po prostu ustalcie kto gdzie śpi i tyle.
Po czym chłopcy zaczęli się przekrzykiwać, gdzie który będzie spał.
- Dzieciaki… - skwitowała Ana, po czym wraz z Madlen cichcem udały się do swojego pokoju oddać się w końcu tak długo wyczekiwanemu odpoczynkowi.
Dziewczyny położyły się do łóżek, a z pokoju obok nie dochodziły już żadne odgłosy. Stwierdziły, że pewnie albo się pozabijali albo doszli do porozumienia. Z zamiarem odfrunięcia do krainy Morfeusza, ułożyły się wygodnie gasząc lampki. Ale oczywiście nie dane było im jeszcze zasnąć, gdyż usłyszały pukanie do drzwi. Zapaliły jedną z powrotem i podniosły się do siadu.


~~~


Taradadadadadammmm! ;D JESTEŚMY!!!


Nasze Wspaniałe!


Przepraszamy gorąco za naszą obsuwę czasową... Była ona spowodowana najpierw hmmm... 3 komentarzami (do ostatniej chwili czekałyśmy na Tyśkę i Cebulinkę, bo cholercia... to był przełomowy rozdział i HELOŁ! Thomas pocałował Madlen, a raczej Madlen pocałowała Thomasa xD, mamy nadzieję, że pod tym rozdziałem się pojawicie :P) Druga sprawa... czekałyśmy aż pyknie 25000 odwiedzin! o_O Czy Wy to widzicie?! 25 tysięcy odwiedzin ? :O Mega, mega, bardzo, bardzooo dziękujemy!!! <3 (Sto lat, sto lat niech żyje Opko nam ;D, a Wy i my razem z nim ;D) A trzecia ostatnia sprawa to taka, że po prostu obie miałyśmy bardzoooo intensywny weekend, który swoją drogą się jeszcze nie skończył :) Ale znalazłam dla Was chwilkę i jesteśmy :)


A teraz to co powyżej... nasza wspaniała czwórka znowu razem i znowu szaleje. Tym razem podbijają Finlandię ;D Jak Wam się podobało? :) Czekamy na wspaniałe komentarze ;* Za które dziękujemy i dziękować będziemy :*


Nie przynudzam więcej ;P Widzimy się, mam nadzieję już zgodnie z planem na przełomie czwartku/piątku :)


Buziaki Kochane! ;*


Ania&Madziusa

7 komentarzy:

  1. Najpierw duże przeprosiny za to, że nie napisałam komentarza pod tym przełomowym rozdziałem, ale niestety za dużo się ostatnio działo. Dlatego już nadrabiam i tym razem nie ma opcji żeby mnie tu zabrakło.

    Poprzedni rozdział to jedno wielkie - NARESZCIE!!! Lena wzięła sprawy w swoje ręce - brawo Ty! Cieszę się, że w końcu dali sobie szansę na poważnie i przestali ukrywać się przed światem i samymi sobą. Oby więcej takich scen full romantic :D Lena i Thomas - balsam na moje uszy, zdecydowanie.

    Przejdźmy teraz do tego, co jest powyżej - bardzo podobała mi się rozmowa Morgiego z mamą - kiedy kobieta poznała całą historię od razu zmieniła poglądy w sprawie swojej przyszłej synowej - zdecydowany plus. Duży ładunek emocji, ale najważniejsze, że zwieńczony został sukcesem.

    Całą czwórka razem, nareszcie szczęśliwa bez większych problemów (poza pewną Diablicą, której trzeba póki co pokazywać miejsce w szeregu). Cieszę się, że pojawił się taki rozdział bez trosk, wręcz ociekający szczęściem i miłością, bo wszyscy mają powody do radości.
    Oby więcej takich chwil, razem zawojują świat i tak jak powiedział Gregor - stworzyli niesamowity team, który zbudowali na solidnych fundamentach :)
    Czekam na ciąg dalszy i postaram się nie szwankować z dodawaniem komentarzy - to czysta przyjemność czytać Wasze opowiadanie i móc choć w kilku zdaniach spróbować to pokazać :)

    P.S. Tekst Leny z papierem ściernym - rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej :)
    Skoko przybywa! Wybaczcie, że nie zrobiłam tego wczoraj, ale no.. padłam wieczorem.
    Po przeczytaniu rozdziału w głowie mam mnóstwo myśli i nigdy nie potrafię tego zebrać, jak powinnam, więc komentarz może być trochę chaotyczny.. zresztą jak zwykle :D
    Zacznę od tego, co mnie najbardziej rozbawiło, czyli Ana i Greg w Krakowie. Hahahaha.. Boziu, ale mi wstyd za naszych mieszkańców! xD
    A może to byłam ja? :O
    Nie, nie.. jednak nie, jak już pisałam, chyba w poprzednim, zanim ja bym się zorientowała, że Greg jest koło mnie to dawno by już przeszedł.
    Był śmiech, teraz płacz.. łezka mi się zakręciła w oku, jak Thomas rozmawiał z mamą. Biedna kobieta o niczym nie wiedziała.. Ale dobrze, że przejrzała na oczy..
    U nich to chyba rodzinne, co? :P
    Spóźnione przejrzywanie (wiem, nie ma takiego słowa xd) na oczy :D
    Haha.. o czym ja tu w ogóle mówię? Wyłączcie mnie, bo to aż wstyd..
    No i nareszcie cała czwórka przyjaciół w komplecie! Sądzę, że z takim wsparciem, jakie ma Lena to zdobędzie najważniejszy medal!
    I już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału, bo jak zawsze skończyłyście w takim momencie, że teraz czekam z podwójną niecierpliwością! ;)
    Pozdrawiam, buziaki moje Kochane! ;**

    Ps. Madziusa już się biorę za odpowiadanie na Twój super piękny komentarz z wczoraj ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem jestem :-* rozlozyla mnie choroba i nie kontaktowalam chwilowo ze światem ;-) ale już nadrobilam wszystko i mogę napisać że nareszcie sa razem! rozmarzylam się czytając to ;-) Morgi i Lena ładnie to brzmi :-D
    Te fanki co chciały dopaść Ane i Gregora to wypisz wymaluj co nie które nasze polskie spod skoczni ;) ;-) uwielbiam ta parę i mam nadzieję ze Dominica za bardzo nie namiesza :-)
    Czekam na następny pozdrawiam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej hej:*
    Daawno mnie tu nie było z komentarzem, ale może już się nie będę tłumaczyć, bo szkoda czasu i klawiatury na takie wywody :)
    Przejdę od razu do rzeczy.
    Kocham Wasze opowiadanie! Poważnie! Z każdym rozdziałem wciąga coraz bardziej i bardziej. Serce mi się raduje, że w końcu Thomas i Madlen zaczęli coś na poważnie, czytanie o nich razem wywołuje szeroki uśmiech na mojej twarzy. Lubię takie lekko sielankowe rozdziały, są potrzebne by wszystko poukładać, zachwycić się spokojem i tym, jak dobrze się wszystko w końcu ułożyło. A smaczku dodają te wesołe, acz miłe złośliwostki pomiędzy bohaterami - tego chyba nigdy za wiele :)
    W niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału, I mam nadzieję, że ta sielanka będzie trwać i trwać :)
    Trzymajcie się cieplutko i duuużo weny życzę :*
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    I proszę od razu o wybaczenie za taki poślizg, ale cały długi weekend nie było mnie w domu, a komentowanie z ciągle buntującego się pod kątem komentarzy telefonu jest dla mnie istną katorgą... ale nie gniewacie się, co? Przynajmniej mam taką nadzieję :D
    Rozdział baaaardzo mi się podoba, naprawdę. Jest świetny! Jak wszystkie, zresztą. Chyba wszystko zaczyna się nam coraz lepiej układać. Thomas i Lena w końcu ruszyli z kopyta ze swoją relacją, coś dzieje się nareszcie między nimi na poważne. Cieszę się z tego powodu, wiecie o tym, no nie? :D
    Ana i Gregor, no tu chyba powiedziałam już wszystko przez ten cały czas, co tylko mogłam. Uwielbiam ich. A te sceny z dzisiaj... nie mogłam powstrzymać się ze śmiechu, prawie padłam xD Hmm... zastanawiam się jeszcze nad naszą Dominicą. Mam nadzieję, że zbyt wiele nie namiesza i czegoś nie wykombinuje.
    Czekam na więcej, weny!
    Buziaki :**
    PS. No i gratuluję oczywiście tylu wyświetleń, zasłużyłyście na nie w 100000000% :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej kochane :-)

    Rozdział jak i całe opowiadanie boski, cudowny...
    Cieszę się, że Thomas zdecydował się taką szczerą rozmowę z mamą, dzięki której zaakceptowała nową ukochaną syna... Prawda jest taka, że Thom i Lenka razem są po prostu przeuroczy i obydwoje dzięki temu uczuciu, którym siebie darzą zmienili się pozytywnie... Trzymam za nich kciuki i mam nadzieję, że już zawsze będzie między nimi tak cudownie
    A co do Gregora oraz Any to oni również są bezkonkurencyjni i przesłodcy... Liczę, że nic ani nikt nie zniszczy ich miłości...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział...
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały rozdział kochane ;) W sumie każdy wasz rozdział jest mega!!!! Uśmiałam się tutaj jak nie wiem hahaha xD
    Oczywiście najbardziej cieszy mnie to że Thomas pogadał z mauśką i ona zaakceptowała Lenke :D Uwielbiam tą parę i mam nadzieję że nic nie stanie na ich drodze ;)
    Zastanawiam się tylko nad tą Dominicą, oby nie zaszkodziła naszym bohaterom.
    Czekam na kolejny!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń