czwartek, 10 listopada 2016

42. Pamiętaj, że jesteś powodem, dla którego budzę się co rano...

Na dworze panowała już ciemna noc, jednak miasto dopiero zaczynało tętnić życiem. Czwórka przyjaciół przedzierała się przez zatłoczone chodniki miasta i kroczyli w bliżej sobie nieznane tereny. Oprócz rodowitych mieszkańców Finlandii mijali również wiele przedstawicieli innych krajów. Mistrzostwa były Europejskie, więc na ulicach roiło się od obcokrajowców. Madlen co chwila z kimś się witała, bądź zamieniała miłe słowa z bardziej znanymi sobie łyżwiarzami. Thomas patrzył na uroczą dziewczynę, która każdemu poświęcała chwilę uwagi, jednak nigdy nie puszczała jego ręki i przedstawiała wszystkim chociaż wcale nie musiała tego robić, gdyż jak wiadomo… kto by nie znał Thomasa.
Ana z Gregiem natomiast z każdym zatrzymaniem się koleżanki, oddalali się od znajomej pary coraz bardziej. W pewnym momencie zniknęli sobie z oczu. A może to i lepiej, ponieważ w końcu mogli pobyć sam na sam, co podobało się zarówno parze blondwłosych jak i oddalającej się parce. Szli obejmując się ramionami, Greg przewiesił rękę przez szyje dziewczyny, a ona wsunęła mu dłoń do kieszeni spodni i tak kroczyli dalej ku nieznanym…
- Gregor co to za światełka? – zapytała nagle Ana, na co szatyn zwęził oczy.
- To chyba wesołe miasteczko. – powiedział, a Ana pisnęła i pociągnęła go w tamtym kierunku ciesząc się jak mała dziewczynka.
I Gregor miał racje, ponieważ to rzeczywiście było wesołe miasteczko i to konkretne... Nie byle jakie, bowiem znane na całą Europę. Ana koniecznie chciała tam iść i Greg nie widząc przeszkód przystał na ten pomysł. No bo jak mógł odmówić czegoś Ane kiedy ona tak strasznie się tym ekscytowała? W niedługim czasie właśnie tam się znaleźli. Na pierwszy ogień oczywiście poszło co? Jak się można domyśleć, znając charakter Ane, dom strachu. Gregor po opuszczeniu budynku, który w ogóle go nie przeraził... co innego było z Ane... mało nie padł ze śmiechu na ziemię patrząc na przerażoną blondynkę, która zapomniała o swojej fobii wobec klaunów... Przez cały dalszy ich pobyt tam miał z niej niemałą polewkę. Jednak widząc jej marszczące się brwi, starał się ukryć rozbawienie... Ale nie był by sobą gdyby co chwila nie straszył jej kolejnym klaunem zwijając się przy tym ze śmiechu. W nagrodę za wyrządzone jej szkody psychiczne musiał ustrzelić kilka butelek, co swoją drogą się stało i wygrał dla Ane... pięknego pluszowego klauna co ponownie skwitował atakiem śmiechu. Ana sama dołączyła do niego, gdyż jego rozbawienie i ją zaraziło. Potem postanowili udać się na Diabelski Młyn gdzie podziwiali piękne widoki rozświetlonego miasta. Zmarzli okropnie wiec postanowili udać się w poszukiwaniu blondwłosej parki. Nagle Greg chwycił dziewczynę mocniej za rękę i wciągnął w ciemny zaułek, gdzie rozpoczął zapamiętale ją całować. Ana chodź zaskoczona poczynaniami jej faceta odwzajemniała pieszczoty. Z czasem ich pocałunki przybrały inne tory... Greg coraz namiętniej ją całował, a jej miękły kolana coraz szybciej... momentami musiał ją podtrzymywać, gdyż dziewczyna zapominała o utrzymywaniu swej sylwetki w pionie. Szatyn mruknął zdegustowany faktem, iż nie miał możliwości dobrania się do jej szyi za sprawą szala, który chronił Ane przed mrozem... a sama dziewczyna wzdychała z chwili uniesienia. Zgodnie stwierdzili, że idą do hotelu... w tej sekundzie, po czym właśnie tak zrobili.


- Madlen… - zaczął niepewnie Thomas, krocząc u boku dziewczyny. – Czy ty dawałaś mi wcześniej jakieś sygnały? – Lena zrobiła pytającą minę. – No ta piosenka… wynika z niej, że już wcześniej… Ja pierdziele… Jakie to jest wszystko trudne do nazwania…
- Thomas może usiądziemy gdzieś i na spokojnie porozmawiamy? – zaproponowała blondynka na co Morgi przystał.
Znajdowali się blisko morza, gdyż Helsinki leżą nad morzem Bałtyckim i chodź było bardzo zimno to w tamtym kierunku się właśnie udali. Przed nimi rozprześcierała się piękna zatoka Fińska. Plaży jako takiej nie było, ale przy brzegu znajdowało się kilka parków. Było już mniej osób niż w centrum, ale zdarzały się pewne ewenementy, jednak sytuacja zdecydowanie sprzyjała rozmowie bez świadków. Znaleźli jedną z ławek i zasiedli tam. Śnieg nie padał na całe szczęście, jednak dokuczał zimny wiatr. Usiedli okrakiem na ławce naprzeciwko siebie by móc rozmawiać otwarcie patrząc sobie w oczy.
- Thomas może zacznijmy od tego czy nadal czujesz coś do Kristie. – zaczęła Lena i spojrzała w jego oczy czekając na odpowiedź.
- Nie kocham jej już jeśli o to chodzi, ale darze ją ogromnym sentymentem. Była tak naprawdę moją pierwszą miłością i do końca życia będę ją szanował. Poniekąd to ona w jakiś sposób ukształtowała mnie na osobę, którą teraz jestem.
- Tak masz rację. Liczę się z tym, ale jednocześnie gorzko mi to przełknąć… wiesz ile się przez nią hmmm… nacierpiałam? Nie wiem czy to jest to słowo… - Tom kiwnął głową. – Ale wracając do meritum… jeśli jej już nie kochasz to znaczy, że… teraz…
- Jestem w stanie zakochać się w kimś innym… tak Lena. Nazywajmy rzeczy po imieniu, gdyż ta rozmowa jest nam potrzebna. Po co się niebezpiecznie zwodzić… Jeśli mamy coś między sobą wybudować musimy być ze sobą szczerzy. Nie wiem kiedy będę gotowy na nową miłość, ale musisz wiedzieć, że bardzo mi na tobie zależy. Byliśmy… tfu! Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, więc może stworzylibyśmy równie zgraną parę. Po drugie Lenka błagam… my już od jakiego czasu się tak zachowujemy. Po trzecie całujesz mnie tak zapamiętale, iż nie potrafię się tobie oprzeć. – zaśmiał się, a Lena uderzyła go w ramię. – Ale… jak ty się na to zapatrujesz?
- Oj Thomas… próbujesz mnie uwieść już od… bo ja wiem? Chyba waszego powrotu ze zgrupowania w Innsbrucku, które było jeśli dobrze pamiętam w listopadzie…
- I udało mi się skraść tobie buziaka dopiero w styczniu? – niedowierzał chłopak. - Zaczynam wątpić w swoje umiejętności i urok osobisty. – zapłakał udając.
- Eee… to chyba ja cię pierwsza pocałowałam. – spuściła wzrok.
- Dlaczego zrobiłaś to dopiero teraz?
- Bo wcześniej byłeś z Kristiną… Ale racja… słabość do ciebie mam już jakiś czas. Czy dawałam ci znaki? Thom, a czy musiałam? Miedzy nami od zawsze coś było nie uważasz?
- Tak, to prawda… nigdy nie ciągnęło mnie tak do nikogo. Ale kiedy to się stało? – zastanawiał się na głos.
- Thomas… - szepnęła spoglądając w jego oczy. – Nie chcę żebyśmy ustalali teraz co między nami jest, bo nigdy do tego nie dojdziemy. Jeśli co ma być… a już coś jest… to samo się rozwinie. Teraz pragnę wiedzieć tylko jedno. – powiedziała, a on zrobił zaciekawioną minę. – Mamy na siebie wyłączność tak? – zapytała spoglądając na niego spod rzęs. – Bo wiesz mam tyle telefonów od facetów, mój grafik jest zapełniony, ty zajmujesz większą część mojego życia i nie wiem co mam z nimi zrobić. – powiedziała ze śmiechem.
- Lena! Wpędzisz mnie do grobu! – krzyknął przyciągając ją do siebie i sadzając sobie na kolanach. – Jesteś tylko moja! Żadnych innych facetów!
- Tak?! Cholera, to co ja teraz zrobię… mam umówione randki na miesiąc do przodu. – udała zasmuconą.
Thomas wciągnął powietrze przez nos, po czym ujął jej twarz w dłonie.
- Zabiję każdego kto się do ciebie zbliży. – powiedział stanowczo. – Tyczy się to zarówno Koflera jak i Innauera. – na co Lena wybuchła śmiechem. – I przede wszystkim Jacobsena!
- Thomas samiec Alfa. – podsumowała. – Mój… - dodała po chwili i musnęła delikatnie jego usta. – Swoją drogą… nawet nie wiesz co przeżywałam za każdym razem odrzucając twoje usta. – powiedziała. – Ale warto było czekać. – uśmiechnęła się i wpiła się w jego wargi natarczywie atakując je swoimi.
Thomas uwielbiał to w niej. Nigdy nie wiadomo było czego się po niej spodziewać. Kręciła go i coraz części nie potrafił tego ukryć. Przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej oddając w pełni zachłanne pocałunki dziewczyny.
Ana i Gregor wracając w stronę hotelu spotkali rozrabiających i szczęśliwych Morgenów, gdzie Tom niósł roześmianą Madlen na plecach, a ona co chwilę mocno się do niego tuliła i poganiała aby szedł nieco szybciej. Ich harce skończyły się w hotelowy pokoju... dziewczyny to jednak zołzy są... Najpierw rozgrzały swoich towarzyszy do czerwoności, a potem jak gdyby nigdy nic oznajmiły, że śpią razem w swoim pokoju i tak właśnie zrobiły. Tom popatrzył z niedowierzaniem na poczynania dwóch pań, po czym z frustracją zabrał poduszkę i udał się do salonu.
- Ana, ja przez ciebie kiedyś stracę zdrowie! - krzyknął w stronę pokoju blondynek Gregor, położył się na łóżku z irytacją i próbował opanować swoje emocje, ale śmiechy dziewczyn nie bardzo mu na to pozwalały podobnie jak Tomowi.
Mimo wszystko cała czwórka szybko zasnęła wiedząc, że jutro nastanie nowy dzień, który powitają z nowym nastawieniem i nadziejami...


Środa w Helsinkach po udanym otwarciu miała być w dużej mierze poświęcona wyluzowaniu. Był to bowiem ostatni dzień kiedy w komplecie mogli cieszyć się swoim towarzystwem w stolicy Finlandii. Ana wraz z panami wiedziała, że jutro czeka na nich wylot na arenę olimpijską. Z jednej strony nie mogli się doczekać tych konkursów, z drugiej strony już im brakowało Leny. Postanowili więc czerpać garściami z ostatniego dnia wolności. Po wspólnym śniadaniu zaplanowali cały dzień. Pewni byli tylko planu na godzinę 12, gdyż zobowiązali się dotrzymać Lence towarzystwa w dopingowaniu fińskiego kolegi. Zostało więc kilka innych wolnych godzin. Blondynki wpadły na pomysł wspólnego treningu co spodobało się ich towarzyszom.
- To co biegi? - zaproponowała Lena, na co wszyscy zgodnie przystali.
Starsza blondynka z uśmiechem spojrzała na Toma oraz Gregora i zapowiedziała wspólny trening wybicia, który uwieczniliby dla Alexa w mmsie by pokazać jak baaardzo się wysilali. Panowie również ten pomysł przyjęli z entuzjazmem uznając, że małe kłamstewko czasem uświęca środek w dojściu do celu. Wspólnie wybrali trasę do biegania i korzystali z uroków swej anonimowości. Po przebiegnięciu około 5 km powrócili do hotelu by przygotować się do programu krótkiego Jannego. Konkurs mijał w przyzwoitym tempie. Skoczkowie zgodnie stwierdzili, iż w łyżwach najfajniejsze jest to, że na te konkursy nie mają wpływu na przykład warunki atmosferyczne. Dziewczyny zajęły się natomiast podziwianiem męskich łyżwiarskich talentów. Ana była zachwycona każdym pokazem, w szczególności Briana Jouberta. Dla zasady zaczęła przedrzeźniać Gregora tekstami o przystojnym Francuzie, któremu ten dzień wyszedł najlepiej. Z uśmiechem na ustach prosiła nawet Len by zapoznała ją z nim. Młodsza blondynka zachichotała na widok zazdrosnego Gregora. Jane mimo szczerego dopingu po 1 programie zajmował 4 miejsce. Thomas bez wahania stwierdził, że zawdzięcza je głównie świetnemu treningowi z Madlen. Dziewczyna potraktowała to jako komplement jednak doskonale wiedziała, że jeden trening sukcesu nie czyni. Potrzeba do tego całego serca i mnóstwa treningu, którego jej ostatnio zdecydowanie brakowało. Mimo wszystko starała się patrzeć na wszystko z podniesioną głową.
Po męskich zmaganiach ruszyli do swojego hotelu gdzie mogli troszkę odpocząć. Czas przed kolacją wykorzystali na sprawdzenie jakości fińskich saun, które podobno nie mają sobie równych. Następnie ruszyli do restauracji na kolacje, gdzie sam widok panów powodował uśmiech na twarzy obsługi - zapewne za sprawą ich cudownego występu w poniedziałek. Dziewczyny w dalszym ciągu śmiały się na samą myśl o dwóch panach Mercurych. W trakcie posiłku omawiali bieżące występy łyżwiarskie i konkurentów Leny. Dyskusję przerwał wibrujący telefon Thomasa, który spojrzał tylko na wyświetlacz i wiedział co począć w tej sytuacji. Czerwona słuchawka oznaczała ignorowanie osoby po drugiej stronie. Nie zawahał się ani przez chwilę, bowiem dzwoniła Kristina. Wiedział, iż nie do końca postępuje fair, bo był jej winien wyjaśnienia, jednak nie był na to w stu procentach przygotowany emocjonalnie. Uśmiechnął się sam do siebie, po czym ponownie wkręcił się w dyskusję z dziewczynami i Gregorem. Po przepysznej kolacji ponownie ruszyli na górę gdzie zgodnie z zapowiedzią planowali ułożyć się do wcześniejszego snu po uprzednich przygotowaniach. Wszyscy szybko ogarnęli wieczorną toaletę jednak nie do końca szybko potrafili zająć się spaniem. Lena chwilę poświęciła na rozmowę z rodzinką, dowiadując się, że z jej ojcem było coraz lepiej i niedługo miał opuścić szpital. W wybornym humorze poczęła przysłuchiwać się podniosłej rozmowie w pokoju obok.
- No jaki znów problem? - zaśmiała się, na co Thom zareagował pełnym oburzeniem.
- Jak to jaki?! Już wczoraj spałem z Gregorem wystarczy doznań jak na jeden urlop... - wszyscy solidarnie prócz Grega się zaśmiali.
- Sorry, za to ty pięknie chrapiąco koncertowałeś i ja tego też nie toleruje... - odgryzł się szatyn z czego Ana miała największy ubaw.
- No nie, jeszcze afery łóżkowej w Helsinkach brakowało...
- No bo ty chyba siostra nie jesteś poważna, bierz swego chłopa i heja do wyrka.
- Chciałbyś Tomi, chciałbyś, ale wybacz muszę się nacieszyć moją młodszą przyszywaną siostrą...
- Pff też mi coś. Przecież jeszcze zdarzysz się nią nacieszyć.
- Ty też Morgen, w końcu wieczność przed Wami. - zaśmiali się wszyscy na te słowa, po czym usłyszeli cichą prośbę Leny.
- A ja tu się nie liczę? Mogę coś powiedzieć?
- Nie! - ponownie parsknęło śmiechem rodzeństwo.
Nagle Ana postanowiła zakończyć tą akcje, wzięła poduszkę ze swojego pokoju i udała się do salonu.
- Aleeee co ty robisz?
- Jak to co? Zakańczam naszą aferę szpagatową i idę spać na kanapie...
- Ale siostra, ja ci tu proponuje silne ramiona twego mena, a ty co? Już gardzisz?
- Zdążę się nimi nacieszyć. - uśmiała się starsza blondynka, po czym zauważyła nieobecność łyżwiarki.
Tymczasem Lena nie mogąca dojść do głosu taskała swoją kołdrę i poduszkę do salonu. Na jej widok wszyscy się uśmiali.
- A ty co Lenka na wojnę się wybierasz? - spytał mało aktywny do tej pory Greg.
Blondynka sucho odpowiedziała.
- Ja na wojnę? Niee... Ja tylko potowarzyszę mej Ane. - po czym zajęła się układaniem posłania na podłodze.
Panowie myśleli, że ze śmiechu nie wytrzymają tego co robią ich damy jednak nie mogli pozwolić im na taką poniewierkę. Zgodnie doszli do wniosku, że jak wszyscy okupują salon to wszyscy. Ana zeszła na podłogę, po czym wtuliła się w ramiona swego szatyna. To samo uczyniła Lena. I tak przy wspólnej rozmowie i obserwacji nieba pełnego gwiazd z pozycji leżącej oddali się w ręce Morfeusza.


Czwartek był dniem dość smutnym bowiem był dniem rozstania ekipy z Leną. Po pełnym przygotowań do podróży poranku Austriacy ruszyli na śniadanie. Humorki były niestety przeciętne, gdyż każdy nadal chciał wspierać młodą, ambitną łyżwiarkę. Mieli jednak świadomość, że igrzyska w Vancouver w przyszłym roku będą dla każdego najważniejszym sprawdzianem minionych lat. Ana westchnęła na myśl o braku możliwości pozostania z przyjaciółką. Do tej pory zawsze razem świętowały każdy sukces bądź opłakiwały porażki... Dało się również zauważyć niemrawy humor u Thomasa, który chętnie pozostał by dalej z Len... Doskonale jednak wiedział jakie ma się wobec niego oczekiwania. Zawodnik z czołówki musi dawać z siebie wszystko, a nawet jeszcze więcej. On i tak miał świadomość sporych braków. Młodsza blondynka z uwagą obserwowała swoich przyjaciół. Resztę mistrzostw miała pozostać już sama... Po spożyciu posiłku udali się po bagaże do swojego apartamentu, a następnie poszli regulować koszty pobytu w Helsinkach. Madlen nie omieszkała odwieźć przyjaciół na lotnisko, gdzie czekała ich przeprawa do Kanady.
- Pamiętaj Lena, masz im wszystkim skopać tyłki... - zaśmiała się Ana na samą myśl o przyjaciółce biegającej za każdą przeciwniczką, po czym dodała. - Czerp z tego radość i satysfakcje. Bez względu na wszystko jestem z ciebie mega dumna Len...
- Będę kochanie. Trzymam za was niesamowicie mocno kciukasy. Pokażcie wszystkim gdzie raki zimują. - następnie wszyscy zaczęli przytulać się na tak zwanego Misia.
Thom stanął na boku i czekał cierpliwie na swoją kolej. Wiedział, że mają sobie z Len znacznie więcej do powiedzenia. Kiedy dziewczyna wyściskała się ze swoją przyjaciółką i ucałowała Gregora przyszedł czas na trudniejszą część dnia. Stanęła przed chłopakiem i spuściła wzrok, bowiem nie chciała aby widział jej łzy. Thomasowi zrobiło się jeszcze ciężej... naprawdę nie chciał jej zostawiać, ale nie mógł odpuścić drugiego z kolei konkursu, dodatkowo obiekt w Whistler był szczególnym, za sprawą nadchodzącej olimpiady, która właśnie na skoczni w Vancuver miała się odbywać. Madlen doskonale to rozumiała, ale mimo wszystko i tak było jej przykro... chciała jechać z nim, ale musiała zostać tutaj i wykonać to co do niej należało.
- Chodź do mnie. - Thomas chwycił ją za ramie i mocno przyciągnął do siebie, po czym zatopił nos w jej pachnących włosach.
- Dziękuję, że tu ze mną przyjechałeś. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. - zaczęła mu szeptać do ucha. - Nie sądziłam, że będzie stać cię na to aby wszystko rzucić i pojechać ze mną najpierw do Villach, a co dopiero podążyć za mną do Helsinek... Nie wiem czy uda mi się kiedyś odwdzięczyć.
- Tak robią przyjaciele Lena, a ja nim jestem i zawsze będę cię wspierał na tyle na ile pozwoli mi sytuacja. Jestem pewien, że ty zrobiłabyś dla mnie dokładnie to samo. - odrzekł jej. - Na mnie zawsze możesz liczyć. Będę dzwonił codziennie... pamiętaj, że jesteś powodem, dla którego budzę się co rano...
- Dziękuję ci Thomas. - powiedziała łamiącym głosem i zalała się łzami, gdyż on tak pięknie do niej mówił...
- Acha... Mam dla ciebie dwie niespodzianki tak w ogóle... zażegnałem konflikt z moją matką, więc nie musisz się przejmować, że teściowa cię nie zaakceptuje. - zaśmiał się. - A druga... mam nadzieję niebawem się przekonasz. - szepnął tajemniczo i ucałował jej policzek.
Lena pytająco na niego popatrzyła, ale nie miała zamiaru teraz się nad tym rozwodzić.
- To dobrze, że pogodziłeś się z mamą, pamiętaj, iż ma się tylko jedną. - powiedziała na co chłopak jej przytaknął. - Już za tobą tęsknie... 5 dni Thomas... 120 godzin i znowu będę mogła doprowadzać cię do szewskiej pasji. - zaśmiała się, po czym zmysłowo musnęła jego usta.
Dla Toma to było zdecydowanie za mało... chwycił jej twarz w dłonie i wpił się w jej usta zapamiętale, zostawiając na jej wargach swoje niewypowiedziane uczucia, przed którymi sam się jeszcze bronił. Ana ponagliła brata, przez co musieli się od siebie oderwać. Lena patrzyła na ich oddalające się sylwetki dotykając palcami swoje rozognione wargi.
Po czułym pożegnaniu skoczkowie ruszyli na misje Vancouver. Po raz ostatni odwrócili się by pomachać młodszej blondynce i udali się w kierunku odprawy. Lena wstrzymała na chwilę oddech... Została sama chodź jeszcze chwilę temu byli tu z nią. Miała jednak doskonałe pojęcie, iż takie jest życie sportowca. Ciężkie, pełne wyrzeczeń, a także z masą rozjazdów... Zawsze jednak są telefony i inne komunikatory, które może chodź w niewielkim stopniu wypełnią pustkę. Dziewczyna miała świadomość czekającej ją misji w Finlandii, dlatego pełna optymizmu ruszyła w kierunku wyjścia z lotniska.
- Lena zaczekaj! - blondynka stanęła jak wryta.
Ten głos był jej dobrze znany tylko co on tutaj robi? Z drugiej strony delikatnie się uśmiechnęła. W końcu co dwie osoby to nie jedna. Odwróciła się, po czym miło powitała swego gościa.
- Mario! Jak miło cię widzieć. Skąd wiedziałeś?
- Mam swoje źródła... A tak na poważnie, Thomas prosił bym cię pilnował...
- Thomas? - zachichotała mimowolnie.
Czuła i była przekonana, że zrobił to po to by nie odczuła samotności i jego braku. A Mario w końcu też należał do jej przyjaciół, więc tym bardziej było to blondynce na rękę.
- Tak Thomas, podobno znów zdradzasz naród austriacki i plan zakłada uwolnienie od innych blondynów prócz jego i mnie. - zaśmiał się młodszy Innauer.
Lena uściskała Maria i w jego towarzystwie ruszyła do hotelu. W tym samym czasie ruszył także samolot do Kanady.
- Słuchaj mam propozycję, planowałam się wybrać na drugą jazdę mojego kolegi z Finlandii. Udałbyś się tam ze mną? - chłopak oczywiście chętnie przystał na propozycję Leny więc chwilę później pojawili się na arenie zmagań łyżwiarzy.
Wspólnie dopingowali Janego, który wyjątkowo elegancko wykonał swój taniec. Po pokazach zawodników i ogłoszeniu wyników, blondynowaci powrócili do hotelu gdzie mieli zjeść popołudniowy posiłek i przeprowadzić się z apartamentu, który na dwie osoby był zbyt duży. Ku satysfakcji panny Steward udało się odnaleźć pokój 2-osobowy z osobnymi łóżkami. Teraz w pełni mogli się z Mariem nacieszyć swoim towarzystwem. Po krótkiej rozmowie o bieżących wydarzeniach chłopak zaproponował wspólne obejrzenie filmu na co tym razem i ona chętnie przystała.


Skoczkowie po dosyć długim locie w końcu wylądowali na ziemi kanadyjskiej. Szybko udało im się złapać taxi, po czym zgodnie z zaleceniami Alexa ruszyli w kierunku wybranego przez trenera hotelu. Niedługo potem Thomas rozstawał się z siostrą i Gregiem pozwalając im zająć wspólnie pokój, a sam udał się na poszukiwania swojego, który miał dzielić z Wolfim. Po kilku minutach leżał na łóżku będąc zmęczonym po zmianie czasowej... pisał sms do Madlen. Po krótkim rozpakowaniu do ich pokoju zawitała Ana zapraszając wszystkich na zebranie zorganizowane przez Alexa i Toniego w hotelowej restauracji. Zebranie miało na celu zapoznanie się z planem działania na nadchodzące dni. Trenerzy przekazali swoje oczekiwania pełni nadziei na to, iż zostaną one spełnione. Po czym wszyscy zaczęli pałaszować.
- Thomas nie miałeś okazji poznać naszej nowej pani fizjoterapeutki. - zaczęła nagle sarkastycznie Ana spoglądając z nieszczerym uśmiechem na Dominice.
- Nie bój żaby siostra... na pewno poznam ją lepiej po pierwszym masażu. - zaśmiał się chłopak na co blondynka zmroziła go wzrokiem.
- Tak, tak... zapraszam Tom zapraszam. Dla mistrzów mam w zapasie coś spoza podstawowego menu dla skoczków... uwierz będą to niesamowite przeżycia. - wyszczerzyła się do Morgiego ruda.
Ana miała rację, zdał sobie sprawę... może i wcześniej zażartował niewłaściwie, ale w tej dziewczynie było coś mrocznego. Jednych mogło to kręcić, ale innych odrzucać i on na pewno zalicza się do tej drugiej grupy.
- No, no… nie wątpię. Bo w końcu komu jak komu, ale mistrzowi należą się same najlepsze rzeczy. – odpowiedział z uśmiechem i puścił perskie oko do swej siostry.
- Śmiem twierdzić, iż jeśli chcesz przeżyć naprawdę dobry masaż powinieneś skierować się do Madlen. – odrzekła Ana.
- Insynuujesz, że jestem słabą masażystką? – zapytała ruda.
- A skąd! – odpowiedziała Ana, chociaż tylko ona wiedziała, iż była to ironia.
- Tak swoją drogą? Kto to jest Madlen? – zainteresowała się Dominica.
- Uwierz, jak ją poznasz… poznasz również co to znaczy moc solidarnych blondynek. – zaśmiał się Gregor.
- Raczej poznasz smak prawdziwej przyjaźni… - powiedziała Ana, która powoli miała dosyć toczącej się gry słówek.
- Tak, solidarność jajników… tak możemy nazwać team Lena+Ana. – zaśmiał się Thomas.
Ruda zwęziła oczy. Wychodziło na to, że Ana z pomocą Leny mogą jej jeszcze bardziej zaszkodzić niż sądziła. Popatrzyła wyniośle w stronę blondynki, po czym przesłała jej pełen jadu uśmiech. Nie umknęło to uwadze Thomasa. Gregor naprawdę musi być zaślepiony skoro nie widzi wymalowanej niechęci między dziewczynami pomyślał, ale postanowił na razie się w to nie mieszać. Stwierdził, że będąc wolnym słuchaczem, można więcej zdziałać niż aż nad to się angażować w ich konflikt.
Zakończyli temat, po czym oddali się dalszej konsumpcji. Po kolacji udali się zmęczeni do swoich pokoi aby tam odbyć potrzebną toaletę by później położyć się spać.
Piątek nie należał do prostych dni dla Ane. Był to bowiem dzień zawodów i wzmożonego treningu. Ana wciąż nie potrafiła ogarnąć fizycznie zmian klimatycznych i czasowych. Całe te przejście powodowało w niej napięcie i paskudne bóle głowy. Rozdrażnienie dawało we znaki ze świadomością dzisiejszego konkursu. Tak, to był ciężki dla niej dzień. Nie mogła jednak pozwolić sobie na słabości, gdyż każda z nich byłaby tryumfem Dominici. W duchu zaparła się i postanowiła walczyć sama ze swoim organizmem. Greg widząc jej kiepskie samopoczucie starał się podtrzymać ją na duchu. Dziewczyna odwzajemniła uśmiech chłopaka, po czym wspólnie ruszyli na śniadanie. Trener z uwagą przyglądał się zawodnikom, którzy dolecieli w późniejszym czasie. Coraz bardziej żałował, iż dał im dodatkowy urlop. Zachowanie i mina Ane zdradzała kiepskie nastawienie. Blondynka szybko zjadła niewielką ilość posiłku, którą popiła odrobiną wody z tabletką na ból. Z wymuszonym uśmiechem minęła stół austriacki i udała się do pokoju by przygotować sprzęt na dzisiejsze zawody. Oficjalne treningi przeszły bez wielkiego echa. Prawda była taka, że traktowano je jako możliwość poznania nowej skoczni, jej profilu i wszystkich parametrów.


W tym samym czasie na drugiej stronie świata w Finlandii Madlen czekało pierwsze mistrzowskie starcie. Po wielu stresowych momentach dobrze wykonanej pracy innych zawodniczek w końcu przyszedł jej moment… Wjechała na lód machając wszystkim dookoła. Chociaż cała się trzęsła z jej ust nie schodził uśmiech. W głowie cały czas miała słowa Thomasa: Pamiętaj, że jesteś powodem dla którego budzę się co rano... Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i widząc jego uśmiechniętą twarz ustawiła się do jazdy. Padły pierwsze nuty piosenki - Hilary Duff – Fly... Zaczęła.
Piosenka była mocno rokowa więc i występ był dosyć mocny. Lena w swój pokaz przelała całą swą wole walki. Chciała pokazać, że nieważne co by się nie działo trzeba walczyć o swoje. Jak zawsze dobierała muzykę w taki sposób aby przekazać coś ważnego ludziom ją oglądającym. Tak stało się i tym razem. Zgodnie z jej oczekiwaniami pojechała bardzo dobrze. Niesiona dopingiem przez Maria, który cały jej występ uwieczniał na nagraniu, starała się możliwie najlepiej wykazać swoimi umiejętnościami. Publiczność oszalała na koniec za sprawą perfekcyjnego występu Madlen, a także za sprawą przesłania jej występu. Widać było, że każdy doskonale się z nią zgadzał. Jak miała w zwyczaju ukłoniła się każdej ze stron i machając pomknęła w stronę bandy gdzie czekał na nią już trener oraz tłum reporterów. Trener przytulił ją składając gorące gratulacje bowiem był to jej najlepszy występ w karierze. Mimo to, nie liczyła się tylko jej postawa lecz także postawa rywalek. Te jak widać również nie odpuszczały. Jednak po pierwszej jeździe Madlen zajmowała pierwsze miejsce, wyprzedzając o kilka setnych Laure Lepistoe - zawodniczkę gospodarzy. Szczęśliwa utonęła w ramionach swego przyjaciela, a potem udała się do szatni w celu przebrania. Po pierwszych zawodach odbyła kilka wywiadów i będąc naprawdę już wykończoną ruszyła wraz z Mariem w kierunku hotelu.


O 12:30 czasu kanadyjskiego przyszedł czas na kwalifikacje Ane. W nieco innym nastroju próbowała wykrzesać siły i na ten skok. W duchu podjęła już bowiem decyzje o odpuszczeniu jutrzejszych zawodów. Kanada zdecydowanie jej nie rozpieszczała pod każdym względem. Z uśmiechem cmoknęła partnera w policzek i pożegnała kadrowiczów by oddać możliwie dobry skok na skoczni w Whistler. Tak jak przewidywała nie wszystko szło zgodnie z planem. Zupełnie jakby traciła grunt pod nogami i całą radość ze skakania... Morgen spojrzał na siostrę wzrokiem pełnym wsparcia, ale i zmartwienia. Gdzie podziała się jego pogodna siostra? Kwalifikacje poszły bardzo przeciętnie co nie umknęło uwadze Alexa, który patrzył z politowaniem na jej dyspozycję. Zrezygnowana czekała teraz na konkurs, który miał się odbyć tego samego dnia. Swoją drogą niezły maraton im urządzili z tym Vancouver. Dziewczyna z uznaniem obserwowała skoki panów w kwalifikacjach. Nie musieli ich odbywać jednak zdecydowanie lepiej im to wszystko wychodziło. Dało się zauważyć, iż obiekt olimpijski przypadł do gustu wszystkim autom, a najbardziej Gregowi i Thomasowi, który zaczął skakać jak natchniony.
Ana westchnęła, nadszedł czas pierwszego konkursu gdzie miała stawić czoła przeciwnościom kanadyjskiej aury. Thom z Gregorem wymienili się z blondynką doświadczeniami z tej skoczni, po czym udzielili paru praktycznych wskazówek. Dziewczyna z większym entuzjazmem udała się na górę. Dużo przeszła by tu się znaleźć, wiele osób w nią wierzy i teraz ona musiała zrobić to samo... Słyszała drwiny swej odwiecznej rywalki Anette, jednak puszczała je mimo uszu.
- Niech się dzieje co ma się dziać... - uśmiechnęła się sama do siebie i próbowała zakasać rękawy by powalczyć w tych zawodach o dobry występ.
Skakanie jako ostatnia było sprzyjające do obserwacji wyników jednak w jej wypadku powodowało niekoniecznie dobre wydłużanie konkursu. W końcu nadeszła upragniona chwila, bo przy belce zostały tylko 3 włącznie z nią zawodniczki. Szybko rozgrzała mięśnie i zebrała myśli.
- Zrobię to choćby nie wiem co. – zaśmiała się, po czym ubrała narty i ruszyła na belkę.
Tak, nastał wreszcie jej czas. Nie spodziewając się szału rozpoczęła swoją walkę o każdy metr. Pierwsza próba była dotychczas jej najlepszym wynikiem na tym obiekcie. W konkursie była jednak dopiero 7. Pokręciła głową i doszła do wniosku - chrzań wyniki tak jak mówiłaś Lence i odnajdź radość. Gregor z bratem wciąż podnosili ją na duchu. Wiedzieli, że Ana nie do końca radzi sobie z tym wyzwaniem jednak wciąż wierzyli, że wzbudzi w sobie demona skoczni. Partner musnął czule jej policzek, po czym szepnął.
- Dla mnie i tak jesteś najlepsza... - Thomas doszedł do podobnych wniosków.
W końcu Ana była z TYCH Morgensternów. Blondynka po raz ostatni przed drugim skokiem spojrzała przyjaźnie na swych towarzyszy, po czym udała się na spotkanie z przeznaczeniem skoczni Whistler. Czas upłynął znacznie szybciej ku uciesze dziewczyny. Ogarnęła sprawy związane ze sprzętem, po czym ruszyła na znak Pointnera. Ostatni jej skok był lepszy niż te poprzednie. 133 m i nadzieja na dalsze przesunięcia. Nawet jeśli nie wygra tego konkursu wygrała coś znacznie bardziej ważnego - pokonała siebie i swoje słabości. Ostatecznie Ana awansowała na 4 miejsce, najmniej lubiane przez zawodników. Dziś jednak to była pozycja, która dawała jej satysfakcje. Po wszelkich kontrolach udała się do czekających na nią Gregora i Thoma. Czujnym oczom brata nie umknęło wielkie przemęczenie siostry.
- Ana, strasznie zbladłaś...
- Nie martw się Thom nic mi nie jest. - Gregor również wyraził swój niepokój, dlatego wskazał partnerce miejsce siedzące.
Dziewczyna pokręciła przecząco głową. Zaczęła szukać tylko butelki z wodą ze swojej torby, po czym upiła jej tylko łyk. Spojrzała na Thoma i Gregora, a następnie poczuła dziwne kołatanie serca i zawroty głowy. Nogi mimowolnie zaczęły odmawiać posłuszeństwa i stały się niczym z waty, a delikatna mgła przysłoniła jej błękitne oczy. Tracąc zupełnie grunt pod nogami osunęła się wprost na stojącego za nią już trenera…


~~~


Witajcie! :)


Tęskniłyście (a może tęskniliście :P) chodź trochę? :)
Rozdział 42 już za nami... Matko kochana już 42?! Jestem w szoku jak ten czas przelatuje - nawet nie wiemy w sumie kiedy te tygodnie zleciały. Czym tym razem Was zaskoczyłyśmy? Jak się podobało?
Trzeba przyznać, że sporo się dzieje w życiu naszych bohaterów, a będzie się dziać i jeszcze więcej. Kogo miło lub niemiło zaskoczymy to się jeszcze okaże ;)


Oczywiście jak przy każdym rozdziale bardzo dziękujemy Wam za wszystkie przejawy ciepełka, które wysyłacie w naszym kierunku, na serio aż miło czasem powrócić do takich komentarzy :)


Hmm... okej na dziś nie będę więcej majstrować wypowiedzi - w końcu to nie przemówienie prezydenta Trumpa xD Powiem Wam tylko, że spotkamy się ponownie... Za tydzień? :) To kto odlicza z nami? Zostało 7 dni do kolejnego czwartku :D


Pozdrawiamy Was serdecznie ;*


W linku piosenka, do której tańczyła Lena.


http://www.tekstowo.pl/piosenka,hilary_duff,fly.html


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. Co się stało z Aną!?!? Jak ja wytrzymam do tego czwartku, żyjąc w takiej niepewności? Dlaczego nam to robicie? :(
    Wzruszyła mnie szczera rozmowa Thomasa i Madlen. Dobrze, że mogą sobie tak wszystko w spokoju powiedzieć, oczyścić atmosferę i wyjaśnić wszelkie wątpliwości. Choć te małe uszczypliwości dodają jedynie temu wszystkiemu niezaprzeczalnego uroku.
    Hmm no muszę powiedzieć, że spodziewałam się nieco innego zakończenia "hotelowego" niż nocowanie nie-koedukacyjne, ale muszę Wam przyznać - jesteście nieprzewidywalne - a to cudownie!
    Na palcach odliczam już dni do kolejnego rozdziału:)
    Buziaki:*
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, hej moje Słoneczka najdroższe ;**
    Od czego by tu zacząć.. może od końca. A to dlatego, że mam ochotę was znaleźć i coś wam zrobić za taką końcówkę!
    Teraz cały tydzień będę się denerwować o Anę! Mam nadzieję, że to tylko ta zmiana czasu tak na nią podziałała. I mam również nadzieję, że nie szykujecie w tym temacie jakieś bomby. Bo.. naprawdę znajdę! Tak, Skoko wam grozi :D
    Pojawiła się Dominica i cały czar prysł.. Dalej suka pluje jadem.. Niech no tylko blondynki dobiorą się jej do tyłka! Nic z niej nie zostanie! Ja jako też blondynka w pełni się z nimi solidaryzuję!
    Ogólnie ten rozdział taki jakiś smutaśny.. Lena tam, reszta za oceanem.. Ech dobrze, że przynajmniej ten Mario z nią jest. No właśnie! Dzięki za niego, aż mi się buźka ucieszyła, jak przeczytałam, że się pojawił ;)
    Thomas - musi czym prędzej porozmawiać z Kristiną, bo te telefony się nie skończą. Trzeba postawić sprawę jasno. Piękne słowa w kierunku Leny :)
    Skarby Wy moje.. to chyba tyle od Skoko na dziś..
    Nie bardzo ogarnięty ten komentarz, ale wiecie.. gorączka i te sprawy :D
    Ja odliczam do kolejnego!
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW! Niesamowity rozdział..tyle się dzieje!!!
    Ale dlaczego zrobiłyście coś takiego??? chcecie żebyśmy umarli z niecierpliwości :P
    Co z Aną?????
    Ehhh..ta rozmowa Thomasa i Madlen kurcze aż mi się w oku łezka zakręciła...
    No i te jego słowa do Lenki <3
    Szkoda tylko że ta sprawa z Kristiną nie jest zakończona :/ Oby Thomas zakończył to jak najszybciej..
    Dominica!!!! Wrrr...głupia pipa! Działa mi na nerwy.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny!
    Buziaki :*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-)

    Rozdział jak zawsze cudowny, boski... tylko jak mogłyście zakończyć w takim momencie, co?...
    Kurczę liczę, że Ann nic poważnego nie będzie, że to tylko zwykłe zmęczenie spowodowane podrożą oraz zmianą klimatu... No i mam nadzieję, że z tej sytuacji nie wykorzysta Dominika...
    A co do Leny oraz Thomasa to oni są przesłodcy i cieszę się, że między nimi tak dobrze się układa, gdzie z każdym dniem są sobie coraz bardziej bliscy... Fajnie, że Thom zadzwonił po Mario by był przy Madlen, bo bałam się, że ona zostanie tam całkiem sama... Teraz tylko czekam aż wreszcie chłopak ostatecznie rozmówi się z Kristiną...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział...
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    Czy tęskniłam? Oczywiście, za wami kochane zawsze :D Rozdział genialny, to już chyba pewien standard, ale... choinka, w takich momentach się nie kończy! Nieładnie tak robić, nieładnie...
    Jejciu, co z Aną? Czy wy chcecie, żebyśmy tutaj wszystkie na zawał zeszły? Nie za bardzo mi się to wszystko podoba... ale mam nadzieję, że nie będzie jej nic poważnego. Oby.
    No i mam też ogromną nadzieję, że Thomas w końcu weźmie się w garść i porozmawia z Kristi. No chyba, że zamierza tą rozmowę przeciągać i odkładać w nieskończoność.
    A do tej całej Dominice może się nie wypowiem. Irytuje mnie strasznie. Podła małpa.
    Czekam na więcej, życzę duuużo weny!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jak zawsze cud, miód i orzeszki :D

    Nadszedł czas szczerych rozmów między blondynowatymi, ale jednocześnie też chwile prawdziwego szczęścia - nareszcie. Thomas w końcu zdeklarowany zakochaniec w Lenie - idealnie. Takie małe wietrzenie w ich "związku" chyba im się przyda, zdążą się mocno stęsknić, a Lena będzie się mogła skupić na ME i już widzę to złoto na jej szyi - w końcu jak kochać to księcia, a jak kraść to miliony :D

    Martwi mnie stan Ane, czyżby stres, zmęczenie i trochę odpuszczenie treningów podczas wyjazdu dało o sobie znać? Oby to było tylko zwykłe przemęczenie, a nie coś gorszego - chyba limit szpitalnych odwiedzin ostatnio się wyczerpał za sprawą taty Leny. Gregor jak wiadomo warowałby przy łóżku swej ukochanej, ale myślę, że to zbyteczne.

    Czekam na ciąg dalszy, mam nadzieję jutro. Pozdrowienia i weny dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń