czwartek, 17 listopada 2016

43. Od początku wiedziałam, że ktoś z Morgensternów wpędzi mnie do grobu!

- Ana, Ana! Co się dzieje?! - zaczął szukać odpowiedzi przejęty Gregor.
Thom szybko przywołał go do porządku i starał się pomóc Pointnerowi ocucić Ane. Nie potrzebowali wiele czasu by obok nich pojawiły się służby niosące pomoc. Przy wykonaniu odpowiednich czynności szybko doprowadzili blondynkę do odpowiedniego stanu funkcjonowania. Mrużąc oczy, Ana zastanawiała się o co tyle szumu i czemu tyle ludzi jest zainteresowanych jej osobą.
- Siostra wszystko gra? - usłyszała przejęty głos brata.
- Thomi, a co ma nie grać... - dziewczyna przetarła oczy, po czym próbowała się szybko podnieść.
Ponownie poczuła gwałtowne zawroty głowy, które spowodowały jej powrót do pozycji leżącej.
- Ana spokojnie... - Thom wyciągnął ku niej swoją dłoń, po czym w asekuracji Alexa i medyka posadził ją w pozycji siedzącej.
- Jak się pani czuje? - usłyszała pytanie tym razem od lekarza.
- Dziwnie... Jakby przyjechała mnie ciężarówka. - wymusiła grymas wskazujący na niezbyt odpowiednie samopoczucie.
Następnie opowiedziała o wszelkich dolegliwościach, które się utrzymywały. Medyk z uwagą wszystkiego wysłuchał, po czym poprosił Thomasa i Alexa na ubocze by przekazać im wytyczne, a także swoje podejrzenia. W tym momencie Ana zajmował się Gregor, który z czułością gładził jej ramiona. Troska to jedyne co mógł jej dać w tym momencie. Popatrzył zniecierpliwiony na trenera i Morgiego, którzy wskazali, iż czas powrócić do hotelu. Szatyn uniósł Ane i doszedł do wniosku, że nie da jej samej wracać. Dziewczyna pokiwała przecząco głową jednak nie protestowała
- Skoro chce się zaopiekować swoją księżniczką niech to czyni... - panowie odnieśli dziewczynę na łóżko, które zajmowała z Gregorem.
Obdarzyła ich delikatnym uśmiechem, po czym poklepała ich po ramionach.
- Naprawdę przestańcie się już tak o mnie martwić... Zdecydowanie mi lepiej. - chłopcy zdecydowali, iż z rozmową poczekają na Alexa, co nastąpiło jak się okazało dość szybko. Sfrustrowany trener pokiwał przecząco głową dając wyraźnie do zrozumienia, że nie jest zadowolony z tego co widzi.
- Alex, przepraszam, że cię rozczarowałam... - wydukała zawodniczka.
- Ana przestań! Dobrze wiesz, że na analizę zawodów przyjdzie jeszcze czas, teraz liczy się tylko i wyłącznie twoje zdrowie. - Thomas pokiwał głową i spojrzał z troską w oczach na siostrę.
Tam pod skocznią zdecydowanie sparaliżował go strach o najmłodszą gwiazdkę w rodzinie. Spojrzał wymownie na Pointnera, po czym dał mu opowiedzieć co wiedzieli od lekarza.
- Ana napędziłaś nam niezłego stracha tym co się tam stało... Aż się boje bać co by było gdybyś zrobiła sobie krzywdę podczas skoku.
- Alex zaczekaj... Zanim skończysz chcę ci, to znaczy wam coś powiedzieć... Podjęłam decyzje i chcę wrócić jak najszybciej do Austrii...
- Co?! - powiedzieli zaskoczeni panowie niemal w jednej chwili.
- Wracam do Austrii... - Alex nie ukrywał, że właśnie tego się spodziewał, jednak myślał, iż poleci razem z nimi.
Pokiwał twierdząco głową, po czym zaczął jej opowiadać co wynikało ze spostrzeżeń lekarskich.
- Ana to może by osłabienie i zmęczenie, które prowadzi stopniowo do wypalenia, ale może być także Anemia... - słowo te wywołało u Ane drgawki na całym ciele.
- Anemia? O czym oni mówią... - wspólnie zdecydowali, że blondynka podczas pobytu w Austrii wykona niezbędne badania i sprawdzi jak się ma jej sytuacja.
Po opuszczeniu pokoju przez Alexa zabrała się za pakowanie swoich rzeczy i przygotowanie się do trasy. Thomas nie mógł do końca uwierzyć w to co się dzieje z jego siostrą... Dlaczego był taki ślepy? Ana widząc jego zmartwioną twarz przytuliła go i szepnęła.
- Jest okej Thom, nic się nie martw. Aaa i pilnuj Grega. - szatyn zdecydował się na podrzucenie dziewczyny na lotnisko.
- Czemu nic nie zauważyłem... - Gregor zastanawiał się z wyrzutami wymalowanymi na twarzy.
Ana przytuliła szatyna i z czułością musnęła dłonią jego policzek.
- Będzie dobrze Greguś. Pamiętaj, wygraj oba te konkursy i daj czadu. Będziemy w stałym kontakcie.
- Anuś dbaj o siebie... Nie darowałbym sobie gdyby coś Ci się stało.
- Już nic nie mów. - delikatny uśmiech jego partnerki wprawił go w stan lekkiego spokoju. Była silna więc jakieś drobne rzeczy jej nie położą. Dziewczyna złączyła swoje usta z ustami Gregora. Czuły pocałunek przeradzał się w coraz bardziej namiętny. Wszystko to pokazywało jacy są dla siebie ważni i dziękowali Bogu, że dane im było się poznać. Ana odsunęła się od Gregora i ruszyła w kierunku bramek przejściowych - nadszedł czas jej powrotu. Szybko odwróciła się by po raz ostatni spojrzeć w oczy swego chłopaka. Czułość i troska były wyraźnie wymalowane na twarzy szatyna. Przesłała mu buziaka i chwilę później zniknęła już w tłumie ludzi wędrujących w różne części świata. Sama zdecydowała się na lot nie do Austrii, gdyż wcześniej wykupiła bilet do Helsinek by towarzyszyć Lenie w medalowych potyczkach.


Sobota 24 stycznia był dniem rozstrzygnięć dla panny Steward w Finlandii. Dziewczyna długo w głowie sklejała układ na jazdę finałową co przyczyniło się do gorszego snu. Chciała wypaść jak najlepiej co było zasadne, bo przecież do tego zmuszała ją ambicja. Zmęczenie dało we znaki podczas poranka. Mario widząc przejętą blondynkę poklepał ją po ramieniu i zaczął dodawać jej otuchy jak potrafił najlepiej. Cieszył się, że mógł być przy niej kiedy nie było dane robić tego innym.
- Dla nas i tak będziesz naszą mistrzynią.
- Mario i chyba tu największa presja, że jest się mistrzem i po prostu wypada być najlepszym. - zaśmiała się mimo wszystko Lena.
Doskonale wiedziała, że nikt nie oczekiwał po niej cudów. Jednak chciała za wszelką cenę wypaść jak najlepiej. Z uśmiechem na ustach wzięła Maria i udali się na śniadanie, które mieli skonsumować przed przygotowaniami do finałowych rozstrzygnięć.


Tymczasem na drugiej półkuli trwały przygotowania do kolejnego dnia pełnego wyzwań. Tym razem to panowie mieli walczyć o punkty PŚ na skoczni olimpijskiej. Nieobecność Ane dała w kość szczególnie Thomasowi i Gregorowi. Tych dwóch panów kochało ją na swój sposób. Blondyn wciąż widział uroczą i małą siostrę, za którą był odpowiedzialny, natomiast Gregor patrzył na kobietę, którą szczerze kochał. Nie mógł sobie wybaczyć, że nie zauważył gorszego samopoczucia blondynki, która tak wiele dla niego znaczyła. Obaj panowie wspierali się w tej nierównej walce. Każdy miał świadomość tego, że coś przeoczył, ale musieli się dla niej ogarnąć i walczyć tak jak tego pragnęła. Dziś mieli odbyć serię próbną i zawody, dlatego pospiesznie zjedli śniadanie i zajęli się omawianiem taktyki na dzisiejszy konkurs. Seria próbna padła łupem Gregora, który skoczył prawie 140 m, drugi i niewiele gorszy był Thomas. Blondyn miał wrażenie, że odkąd zaczął zmieniać swoje życie wszystko wygląda na prostsze, a zarazem łatwiejsze. Alex wyraził swoje uznanie dla ich dobrych skoków z nadzieją na udane kolejne próby. I panowie postanowili go nie zawieść. Olimpijską próbę numer 1 można było zaliczyć do udanych. Każdy wylewał 7 poty, a najbardziej Gregor, któremu zależało na tym by nie zawieść ukochanej i sprawić jej radość. Dziś skakał tylko dla niej i to było widoczne na każdej kolejnej próbie. Po 1 serii szatyn zdecydowanie prowadził nad 2 Wolfim o prawie 10 punktów. Morgi mimo dobrego skoku był na 10 pozycji z możliwością zdecydowanego przesunięcia co było jego celem na dziś. Serię numer 1 z pewnością można było zaliczyć do udanych, gdyż cała 4 zmieściła się w 11 pierwszych lokatach. Z nadzieją na dalsze tryumfy i awanse udali się na drugą serie. I ta również była dla teamu z Austrii bardzo udana. Mascht ostatecznie skończył zawody na 12 miejscu, a Thomas uzyskał skok o kolejne 5 pozycji. Wolfi ponownie gościł tuż za plecami Gregora, a tegoroczny debiutant święcił swój drugi tryumf z rzędu.
- Ze specjalną dedykacją dla Ane. - uśmiechnął się chłopak do kolegów z kadry jednocześnie pokazując serce z dłoni do kamery, która była skierowana na niego.
Osiągnął cel, który planował - nie rozczarował jej i wygrał. Dzisiejsze zwycięstwo dało mu także prowadzenie w generalce przed Simonem o 48 punktów co powiększyło znacznie jego satysfakcje. Po dekoracji udali się do hotelu gdzie mieli nadzieje otrzymać jakieś wieści z Austrii...


Tymczasem w Finlandii.


- Na lodowisko, bardzo proszę jak najszybciej. - uśmiechnęła się Ana mimo zmęczenia podróżą.
- To nie będzie takie proste... Są mistrzostwa proszę pani. - odwzajemnił uśmiech kierowca, ale jednocześnie wskazał, iż trasa ta nie będzie łatwa i przyjemna.
Faktycznie korki znacznie utrudniały dojazd w miejsce docelowe. Blondynka nerwowo spoglądała na zegarek. Już była spóźniona... Czyżby przylot do Helsinek nie miał sensu? Czyżby miała przegapić występ Leny? O nieee... Na to nie mogła sobie pozwolić. Spytała o możliwie najkrótszą drogę, zapłaciła za kurs, po czym co sił w nogach mimo paskudnego zmęczenia biegła na lodowisko. Słysząc muzykę z głośników była przerażona - czyżby aż tak się spóźniła? Pokazała uprawnienie do wejścia, po czym siłą wiatru wparowała w strefę Vip gdzie ujrzała znajomą sylwetkę Maria. Poleciała do bandy, po czym z ulgą stwierdziła, że zdążyła na czas.
- Cześć Mario.
- Ana?! Co ty tutaj robisz?
- Mario krzyczysz tak jakbyś co najmniej matkę Boską ujrzał. Nie pytaj co robię, bo to chyba oczywiste, że wspieram Lenkę. - zaśmiała się starsza blondynka, po czym utonęła w objęciach przyjaciela Gregora.
Dziewczyna podpytała jak wygląda sytuacja i obiecała, że później wyjaśni jak się tu znalazła, po czym wtopiła swe oczy w rozpoczynającą swój finał Lenkę.
Madlen miała dziś na sobie tę kobaltową sukienkę, którą wraz z Thomasem i Ane wybrała we wtorek. Wyglądała naprawdę przepięknie. Starsza blondyna patrzyła na jej poczynania błyszczącymi oczyma, podobnie było z Mariem, który będąc pod wrażeniem płynności ruchów młodszej podszedł bliżej do bandy. Lena dziś tańczyła do bardzo wzruszającej piosenki - Melissa Etheridge - It Will Be Me. Cała publiczność śledziła jej poczynania w ciszy. Co jak co, ale Lence nie można było zarzucić, iż nie potrafiła wprowadzać nastrojów takich jakie miała w założeniach… Cały taniec przy akompaniamencie piosenki był tak poruszający i nostalgiczny, że Ana niedługo potem nie powstrzymała nadmiaru łez kryjących się w jej oczach. Wiedziała, że przyjaciółka przelewa w ten pokaz całą siebie. Wszystkie uczucia, które Lena pokazywała… ona tego doświadczyła. Piosenka była tak idealnie dopasowana, iż każdy kto znał Madlen trochę lepiej mógł się domyśleć o kim jest mowa. Ana domyśliła się, że pokaz Leny był skierowany do niej samej, do jej brata, szczerych przyjaciół młodszej blondynki oraz jej rodziny. Naprawdę nie mogła powstrzymać łez… Była teraz taka dumna. Poczuła jak Mario obejmują ją ramieniem, po czym z zachwytem oglądali dalszy taniec przyjaciółki.
Sama Madlen po już kilku krokach swego występu nie mogła ukryć wzruszenia. Jednak musiała skupić się na wszystkich elementach, co swoją drogą nie było takie proste, ponieważ cały układ przećwiczyła może ze dwa razy… Był bardzo trudny i składał się ze skomplikowanych figur. Jednak technika techniką… ale przesłanie było najważniejsze. Całe swoje serce ukazywała wszystkim oglądającym jak na dłoni. Gdy piosenka zaczęła się rozkręcać, tak samo było z Madlen. W momencie kulminacyjnym przyszedł czas na potrójnego Rittbergera i Lena wykonała go wyśmienicie, ale… lądowanie było z podparciem… Dziewczyna zaklęła cicho pod nosem, ale jechała dalej. To jeszcze nie koniec świata, najważniejsze, że się nie wywróciła, ale dobrze wiedziała, iż to przekreśla jej szanse na wygranie całych mistrzostw…
Pokaz zakończyła obejmując się dłońmi, powoli zjeżdżając na podłoże, gdzie w końcu spoczęła na kolanach z opuszczoną głową. Światła przygasły, piosenka się wyłączyła, a na arenie nie było słychać ani jednego głosu. Po chwili całe oświetlenie padło na podnoszącą się blondynkę i tłum zawrzał. Madlen otrzymała owacje na stojąco. Ukłoniła się wszystkim jak miała w zwyczaju, po czym zaczęła zbierać wszystkie prezenty, mianowicie kwiaty i maskotki. Niestety nie wystarczyło jej rąk i inne dziewczynki jej w tym pomogły. Występ Madlen był dzisiaj ostatnim, więc dziewczyna odetchnęła z ulgą. Pojechała w stronę trenera. Chociaż nie wszystko poszło tak jak chciała, to zjawiła się tam z uśmiechem i była z siebie dumna. Trener poklepał ją po ramieniu, po czym zajęli miejsce na kanapie wpatrując się w tablice wyników. Sędziom zajęło dłuższą chwile zliczanie punktów z dwóch pokazów, przez co wokół dziewczyny zaczęło gromadzić się więcej zawodniczek.
- Madlen… - usłyszała nagle swoje imię i nie mogła uwierzyć własnym uszom.
Nie, to niemożliwe…
A jednak… przed nią stanęła Ana z zapłakaną twarzą oraz Mario. Lena nie zastanawiała się długo tylko wtuliła się w ramiona swej najdroższej przyjaciółki.
- To było piękne… dziękuję… jestem z ciebie dumna. – starsza szeptała jej do ucha.
Madlen nie mogła ukryć wzruszenia.
- Spójrz… wyniki. – powiedziała Ana delikatnie odwracając dziewczynę.
3… brąz… Madlen Steward brązową medalistką.
Lena spojrzała w śmiejące się oczy starszej blondynki, po czym ponownie wtuliła się w jej ramiona, a Mario przytulił je obie.
Po niedługiej chwili nastała koronacja. Chociaż Madlen stała na najniższym stopniu podium… cieszyła się jak mała dziewczynka. Jeszcze na początku tygodnia nawet nie śniła o medalu… a teraz? Była najszczęśliwszą dziewczyną na ziemi. Miała tytuł, miała swojego ukochanego i wspaniałych przyjaciół, za których będzie dziękować komuś tam na górze do końca swojego życia…


***


- Ana co ty tutaj robisz?! – wykrzyknęła Lena będąc już po koronacji, wywiadach oraz konferencji.
- No jak to co? Przyjechałam cię dopingować. Myślałaś, że zostawię cię w tak ważnym dla ciebie dniu? Chyba mnie nie znasz…
- Wszystkiego się po tobie spodziewałam, ale że odpuścisz zawody i zostawisz Gregora? Nigdy… - młodsza objęła ją ramieniem i wraz z Mariem ruszyli w stronę postoju taksówek.
- Oj Lenka… zawody? Jedne z wielu, ale mistrzostwa? Po prostu czułam, że powinnam tu być. A Gregor? Przecież nie jest mały… chyba sobie beze mnie poradzi przez kilka dni? – zaśmiała się Ana.
- Nie byłbym tego taki pewny. – zaczął śmiać się Mario, po czym dziewczyny do niego dołączyły.
- To co teraz robimy? – zapytała Lena wsiadając do taksówki.
- No właśnie nie wiem… do Kanady to nie ma co lecieć, bo i tak nie zdążymy na zawody chłopaków. – zaczęła ściemniać Ane.
- To co, wracamy do Austrii? – zaproponowała Madlen.
- Chyba to będzie najlepsze rozwiązanie. – powiedziała Ana. – Potrzebujemy wszyscy odpoczynku, a po drugie Lena! Ty nadal nie masz sukni na dwie studniówki! – podniosła głos Ana, na co Madlen się tylko zaśmiała.
- Spokojnie, mam jakieś stare z przedszkola. – zaczęła chichotać młodsza.
- Hmm… jako, że zaprosiłem cię na swoją studniówkę, czuję się zobligowany do zakupienia tobie sukni. – wypalił nagle Mario, co dziewczyny skwitowały śmiechem.
- Mario… kochany. – uścisnęła przyjaciela dziewczyna. – Ale nie martw się. Do twojej mam jeszcze trochę czasu.
- Zawsze możesz iść nago. – zaśmiała się Ana, na co Mario również zachichotał.
- Nie bądź taka do przodu, bo cię z tyłu zabraknie. – wystawiła jej język Lena.
- Oj Lenka… ty nawet w worku wyglądałabyś bajecznie. – oznajmił Mario, przez co dostał buziaka w policzek, a dalsza podróż do hotelu minęła w miłej atmosferze.
Jak postanowili tak też zrobili. Lena pakowała się rozmawiając przy tym z rodzicami o mistrzostwach, Ana kombinowała bilety lotnicze do Austrii, a Mario ogarniał wynajmowany pokój. Kiedy Madlen chciała zatelefonować do Thomasa, starsza wyrwała jej nagle komórkę twierdząc, że w Kanadzie jest środek nocy i że chłopcy na pewno śpią. Lena podejrzliwie na nią popatrzyła, ale ustąpiła myśląc, że może faktycznie jest to prawdą, po czym napisała szybkiego smsa i ruszyli w kierunku lotniska. Tam rozdzieliły się z Mariem, on bowiem ruszył do maszyny, która kierowała się do Innsbrucka, a dziewczyny w stronę Villach. Po niedługiej chwili już zajmowały swoje fotele, by oddać się kilkugodzinnej podróży do upragnionego domu. Jak można było się spodziewać, dziewczyny oparły się o siebie i odpłynęły do krainy Morfeusza z błogim uśmiechem na twarzy.


Obudziła je informacja o lądowaniu, zatem dziewczyny zapięły pasy i przygotowały się do wysiadania. Pokrótce stały już na płycie lotniskowej, Lena ruszyła po bagaże, a Ana miała za zadanie skołować taksówkę, która zawiozła by je do domu. Tak też zrobiły. Kiedy taxi była już zamówiona, Ana odwróciła się w stronę swojej przyjaciółki i… stanęła jak wryta. Madlen rozmawiała przez telefon. Starsza blondynka domyśliła się, kto był po drugiej stronie telefonu, ponieważ widziała zmieniający się wyraz twarzy Leny.
- Nie wierzę… no po prostu nie wierzę. – mówiła młodsza do Thomasa. – Morgi ona mi nic nie powiedziała… Jezu… Przecież gdybym wiedziała, to nigdy nie pozwoliłabym jej przyjeżdżać do Finlandii… Ja się z nią policzę. – kręciła głową z niedowierzaniem w stronę stojącej nieopodal przyjaciółki.
- Madlen przekaż jej proszę, że ma u mnie przepierdzielone… A u Gregora… chłopak odkąd wyjechała nie miał od niej żadnych informacji. Myśleliśmy, że ona pojechała do Austrii… Gdyby nie twój sms, nie wiedzielibyśmy nawet co się z nią dzieje. Potem obie nagle wyłączyłyście telefony i wtedy to już w ogóle dostałem szału. – mówił wzburzony blondyn. – Ona jest niezrównoważona! W ogóle nie dba o swoje zdrowie! Wy mnie kiedyś naprawdę wykończycie! – warknął do słuchawki.
- Thomas obiecuję, że zajmę się nią najlepiej jak potrafię. Jutro z samego rana osobiście za rączkę odprowadzę ją do waszego kadrowego lekarza. – powiedziała i usłyszała prychnięcie przepełnione goryczą jak się domyśliła Gregora.
- Ona w życiu ci na to nie pozwoli. Jak znam Ane... to na pewno postawi na swoim i nic nam nie powie. – oznajmił szatyn. – Jeśli możesz to przekaż jej, iż w życiu nikt mnie jeszcze tak nie zawiódł… bo ja nie jestem w stanie na razie z nią rozmawiać.
- Chłopcy, ona naprawdę jest już w dobrych rękach. – powiedziała stanowczo Lena. – Zajmę się nią… spokojna wasza rozczochrana. A teraz kończę, gdyż widzę, iż szykuje się do ucieczki…
- Powodzenia Lenka i gratuluję medalu. – usłyszała Gregora, po czym podziękowała jemu, a potem Thomasowi, który biorąc się już w garść wychwalał ją pod niebiosa.
Madlen jednak szybko zakończyła rozmowę i chowając telefon do kieszeni jak rozjuszony niedźwiedź ruszyła w stronę koleżanki.
- Zabije cię! Zabije cię cholera jasna! Coś ty sobie myślała?! Ana! Na miłość boską! – zaczęła krzyczeć młodsza blondynka.
- Lena dramatyzujesz… - przerzuciła oczami starsza.
Lenie opadła kopara…
- Jak mogłaś wywinąć taki numer?! Czy ty w ogóle myślałaś nad konsekwencjami?! – Madlen nadal nie mogła się opanować. – A gdyby ci się coś stało?! Pomyślałaś o tym? – kontynuowała. – Pomyślałaś o Gregorze? Wiesz co on przeżywał? On cię kocha dziewczyno! Podobnie jak my wszyscy! Nie mogę uwierzyć… Nie dość, że wystawiłaś się na niebezpieczeństwo to jeszcze okłamałaś wszystkich wokół. Nic tylko cię batem lać! – Madlen powoli puszczały nerwy.
- Ale ja to dla ciebie… chciałam być z tobą. – szepnęła Ana spuszczając wzrok.
Madlen spojrzała na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Oj Ana… Co ty masz w głowie… - młodsza powiedziała już ciszej i wzięła przyjaciółkę w ramiona. – Czy ja naprawdę mam cię przełożyć przez kolano i dać po dupie? – spojrzała na blondynkę, po czym obie wybuchły śmiechem.
- Lena ja naprawdę czuję się dobrze. To przez te zmianę klimatyczną. – powiedziała Ana i przejęła od Leny swą walizkę.
- Ehh… Ja wiedziałam… Od początku wiedziałam, że ktoś z Morgensternów wpędzi mnie do grobu. – wzdychnęła Lena, wzięła przyjaciółkę pod rękę i ze śmiechem ruszyły w stronę postoju taksówek.
W domu Madlen znalazły się bardzo szybko. Lena postanowiła, że pod nieobecność chłopców zajmie się Ane w swoim mieszkaniu. Pomysł przypadł do gustu również rodzinie blondynki, która przyjęła dziewczyny w bardzo miłej atmosferze. Reszta wieczoru minęła im na błogim odpoczynku i zdawaniu relacji z mistrzostw. Ana bardzo szybko położyła się do łóżka przygotowanego przez Meredit i zasnęła, a Madlen oddała się długim rozmowom z rodzicami i siostrą. Miała bowiem ojca już w swoim domu i nie omieszkała tego wykorzystać.


Niedziela miała być dniem luzu przed przygotowaniami związanymi ze studniówką. Ana spodziewała się, że dla niej nie będzie to prosty dzień, bo wszyscy uparli się na męczenie ją lekarzami i badaniami. Blondynka szczerze doceniała troskę ludzi, którzy ją otaczali i pragnęli jej dobra. Jednak czasem bywało to uciążliwe. Przebudziła się niemrawo i pierwsze na co zwróciła uwagę to brak śpiącej obok Leny. Co ona znów majstruje? Ana spojrzała na zegary, które wskazywały grubo po 10. No nieźle, dawno tak nie spała. Pomyślała z uśmiechem na ustach, po czym zdecydowała się na przygotowania do bieżącego dnia. Po kilku minutach była gotowa do zejścia na dół gdzie spodziewała się zastać Lenę i całą rodzinę przyjaciółki. Nie myliła się, bowiem pozytywna atmosfera panującą na dole udzieliła się całemu domowi Stewardów.
- Dzień dobry wszystkim. - uśmiechnęła się starsza blondynka jednocześnie przeciągając swoje ciało.
- Nareszcie wstałaś. - cmoknęła ją w policzek Lena na powitanie, po czym zaciągnęła przyjaciółkę do kuchni gdzie czekało już przygotowane śniadanie.
- Lena to jest śniadanie? To wygląda jak posiłek dla co najmniej kompanii wojska...
- Musisz o siebie dbać kochana. Po długim śnie jak niedźwiedź w gawrze musisz też dobrze się posilić. - obie równocześnie się zaśmiały na same wyobrażenie Ane niedźwiedzia, po czym młodsza zaczęła zajmować się przyjaciółką.
- Lena, Lena wyluzuj trochę... Nie jestem chyba jeszcze niepełnosprawna, poradzę sobie. A sen oj tak... Wyjątkowo tego potrzebowałam, te zmiany stref klimatyczno czasowych mogą wykończyć człowieka.
- Napędziłaś wszystkim niezłego stracha. Pamiętasz, że dziś załatwiamy twoje badania? - Ana przewróciła oczami, wiedziała, że na dziś jej spokój się zakończył.
- Tak pamiętam, obiecuję, że się sobą zajmę, nie bój żaby...
- Nie boje, bo oczywiście będę Ci towarzyszyć. - młodsza wystawiła rządek swoich białych zębów, po czym dodała. - W końcu jesteśmy przyjaciółkami na dobre i na złe.
Starsza blondynka obdarzyła ją przyjaznym spojrzeniem. Wiedziała, że Lena nie należy do osób, które łatwo ustąpią więc nie nalegała na zmianę decyzji, bo to mijałoby się z celem. Dopiła więc kubek swojej kawy by następnie z uśmiechem ustalać plan dnia z przyjaciółką.
- Dobrze, pójdziesz ze mną do tego lekarza, chodź i tak szkoda twego cennego czasu, bo dziś się nic nie dowiesz... Potem lenimy się i oglądamy konkurs panów, pamiętasz wieczorem prawda? - dyrygowała i zarządzała standardowo Ana, która miała ku temu zdolności.
Lena pokiwała twierdząco na znak zgody, po czym ruszyła na górę by wziąć wszystkie potrzebne do wyjścia rzeczy. Następnie opuściły dom Stewardów i ruszyły gdzie miał przebadać Ane reprezentacyjny lekarz.
- Zaczekaj tu Lenkuś, a ja wszystko pozałatwiam jak trzeba... - zaśmiała się Ana usadzając młodszą na krześle przed gabinetem.
Tu miała przewagę - nikt Leny nie dopuści do gabinetu, gdy ona będzie rozmawiać z lekarzem. Trochę swobody pozwalało na spokojną rozmowę.
- Dzień dobry. - powitała przyjaźnie dobrze znanego sobie medyka.
- Witaj Ane, cóż znów zmajstrowałaś... Nic nie mów, wszystko wiem od Alexa. Zaraz przygotujemy wszelkie skierowania i sprawdzimy co może być powodem twej ostatniej niedyspozycji.
Dziewczyna pokręciła głową - nic im nie umknęło. Stały kontakt i nie ma jak się wywinąć od badań. Starszy doktor wypytał o jej samopoczucie, po czym zajął się papierologią. Trochę tego było i szczerze dziewczynę to przytłoczyło.
- To konieczne? - zaśmiała się jednocześnie wywracając oczami na znak dezaprobaty.
- Niezbędne moja droga... Nie dopuszczę Cię do skoków póki nie będę miał pewności, że gra na tyle by dać zgodę.
Ana wzdrygnęła na samą myśl. Życie bez skoków nie jest dla niej. Nie mogła, ba nawet nie próbowała sobie tego wyobrazić. Uznała, iż konieczne jest ogarnięcie schematów na tyle by nie było mowy o przerwaniu kariery. Na pewno nie teraz kiedy wszystko układa się po jej myśli. Stała na prostej drodze w realizacji sportowych marzeń. Także uczuciowo świeciła blaskiem gwiazdy i na nowo odkrywała siebie przed ukochanym Gregorem. Wzięła pospiesznie karteczkę, po czym umówiła się na jutro by wszystko przeanalizować. Z nadzieją ruszyła do gabinetu gdzie miała przejść badania krwi na cito. Oby wszystko było po jej myśli. Po wszystkich badaniach ruszyła z przyjaciółką do domu gdzie miały wypocząć przed telewizorem w akompaniamencie zawodów chłopaków, które miały oglądać wraz z rodziną Leny. Dziewczyny zrobiły sobie masę popcornu, przygotowały butelkę wina i z nałożonymi maseczkami, mowa tutaj również o siostrze Madlen – Meredit, zasiadły na kanapie przed TV.


Dla skoczków niedziela była również pracowitym dniem, bowiem miały odbyć się drugie zawody. Gregor wraz z Thomem w wyjątkowo dobrych nastrojach ogarniali przygotowania do kolejnego dnia rywalizacji. Po omówieniu uwag wstępnych i próbie eliminacji ewentualnych braków we wczorajszym konkursie zawodnicy ruszyli na kwalifikacje poprzedzające konkurs. Poszły one dość przeciętnie dla większości stawki, jednak jak wspólnie stwierdzili nie sztuką motywować się na eliminację lecz sztuką osiągnąć cele w konkursie. Te były jasno określone i każdy miał tego świadomość. Gregor wraz z Tomem spodziewali się także solidnego dopingu z domu Leny, gdzie obie blondynki miały dmuchać w ekran i tak faktycznie było, co rodzice młodszej skwitowali jednym.
- Jak za starych dobrych czasów. – powiedział ojciec dziewczyny wspominając dawne lata, kiedy Madlen za dzieciaka oglądała rozmarzona skoki Thomasa.
Konkurs odbywał się w mocno wietrznych warunkach co sprzyjało oddawaniu dalekich skoków. Po 1 serii cieszyli się jak małe dzieci z pozytywnych rozstrzygnięć, bowiem i Thom i Greg byliby na podium. Cała ekipa nie miała oczywiście najmniejszych problemów z awansem do 2 tury. I ta zapowiadała konkretną walkę o dominację na skoczni. Nikt nie zamierzał bowiem odpuszczać swoich prób. Determinacje Austriaków dało się zauważyć już po skoku Wolfiego, który odnotował 140 metr. Szatyn z kolei miał w planie pokonanie Thomasa, wszystko byleby zaimponować oglądającej występ Ane, co oczywiście osiągał w 100%. Nie inaczej wyglądała sytuacja z Tomem, który czuł obecność Leny w swoim sercu. Ostatecznie zawody zakończone zostały na korzyść Gregora, który pobił rekord skoczni uzyskując 149 m. Starszy kolega Thomas był 2 skacząc równie dobry skok co w pierwszej serii. Na Schlieriego było to jednak za mało. Panowie uściskali swoje dłonie, a następnie do kamery krzyknęli:
- Dla Was kochane!
Byli zachwyceni swoją dyspozycją na skoczni olimpijskiej, gdzie mieli powrócić za rok i święcić kolejne tym razem już znacznie ważniejsze tryumfy.
A tym czasem w domu Stewardów można było usłyszeć same krzyki i wrzaski roześmianych i szczęśliwym blondynek z osiągnięć swoich skoczków. Po przesłaniu, które usłyszały od swych facetów zaczęły głośno piszczeć, jak wiadomo winko już uderzyło do główek i mało brakło, a obcałowały by cały telewizor. Potem poczęły tańczyć podczas koronacji taniec zwycięzców, a rodzina Leny patrzyła na nie ze śmiechem w oczach.
Szatyn z blondynem przyjęli gratulacje od pozostałych konkurentów, a następnie ruszyli na dekorację. Obaj doskonale zdawali sobie sprawę z tego dzięki czemu tak świetnie zapamiętają ten weekend - to właśnie miłość dodawała im skrzydeł.
Impreza w Villach trwała do późnych godzin nocnych, ponieważ dziewczyny dały się ponieść emocjom. Rodzice Madlen spoglądali na swoje roześmiane córki i Ane z uśmiechem. Cieszyli się, iż dziewczyny mają siebie nawzajem, dzięki czemu mogą przeżywać właśnie takie chwile jak ta.
Natomiast chłopcy pod udanym konkursie ruszyli do hotelu, gdzie po naradzie z trenerami postanowili od razu udać się na lotnisko w celu powrotu do dam swoich serc. A ponad to, za dwa dni czekało ich nie lada wyzwanie, a mianowicie… studniówka blondynek.


~~~


Witamy Was nasze Kochane! <3


Od czego by tu zacząć hmm... Wczoraj wracając z pracy oczywiście był pomysł na notkę pod rozdziałem, a dziś jak zawsze pustka w głowie... Może zaczniemy od podziękowań za komentarze :) Jak co rozdział - nie zawiodłyście! Gorąco dziękujemy za te wyczerpujące zdania, płynące zapewne z głębi Waszych serc :) To naprawdę urocze, że znajdujecie dłuższą chwilkę by podzielić się z nami Waszymi spostrzeżeniami :)


Druga kwestia? Może jakieś przeprosiny? No za błędy oczywiście ;P Mamy nadzieję, że nie kolą bardzo w oczy ^^


A teraz może bardziej przyjemna część? Jak Wam się podobał rozdział? :) Nam? Szczerze powiedziawszy, skromnym słowem - bardzo!! ;D Mimo, że był taki jakiś przechodni, to jednak móc przypomnieć sobie jak to jest oglądać skoki... bezcenne! W szczególności, że kolejny sezon za pasem :O Ja chcę już!!


No to już wiecie jak Madziusa je ogląda... najlepiej żeby nikogo nie było w domu, bo krzyk, wrzask, a nawet ewentualnie płacz... Boże... jak sobie przypomnę co rodzina przeżywała ze mną kiedy Thomas jeszcze skakał... Oj pamiętam te wyzwiska padające pod adresem niejednego skoczka xD Może i wstyd się przyznać, ale najwięcej uzbierał ich Gregor ;D Ale nie będę się z Wami nimi dzieliła haha ;P


Dobra już nie przynudzamy... Widzimy się? Może w czwartek po kwalifikacjach :) Rozgrzewajcie paluszki do ich ściskania i przyszykujcie płuca, bo my? Na pewno będziemy dmuchać w ekrany! :)


Buziaki :*


Ania&Madziusa


W linku piosenka, do której Lena wykonywała swój finałowy taniec.


http://www.tekstowo.pl/piosenka,melissa_etheridge,it_will_be_me.html

7 komentarzy:

  1. Hej, hej :)
    fajnie, że już kolejny rozdział :)
    przeczytałam jak zawsze z zapartym tchem :)
    jestem ciekawa na co chora jest Ana, ale się chyba domyślam ciekawe czy się potwierdzi ;) Się musiał Gregor wkurzyć, że nie poleciała grzecznie do Austrii :)
    swoją drogą ja też tak oglądam skoki od małego z takimi emocjami :P
    A Lena fajnie, że zdobyła brąz i że ma taką oddaną przyjaciółkę :)
    czekam na następne rozdziały i pozdrawiam gorąco!
    PS byle do początku PŚ czekam już z niecierpliwością jeszcze tydzień :) :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Kochane, rozdział cudny, jak zwykle. Ja nie wiem, naprawdę, skąd wy bierzecie tyle pomysłów, w dodatku takich genialnych... podzielcie się źródłem, co? :D Błędy? Albo jestem ślepa, albo po prostu ich nie ma, z czego bardziej obstawiam to drugie ^^
    Kurczę, wszystko na razie tak słodko i uroczo wygląda. Aż chce się czytać. Martwię się trochę o Anę. Mam nadzieję, że wszystko z nią będzie dobrze. Chociaż... moja dziwna wyobraźnia ma parę wersji wydarzeń :D
    No i Lena, nasza brązowa dziewczyna! Fajnie, że ma obok siebie taką przyjaciółkę. W dzisiejszych czasach naprawdę trudno o tak oddanych ludzi wokół, niestety...
    Czekam niecierpliwie na kolejne perełki spod waszych piór!
    A co do sezonu, ja już jestem przygotowana i odliczam z zapartym tchem te ostatnie brakujące dni do jego startu :) "Wojna" pomiędzy Thomasem a Gregorem, o jejciu, co to były za czasy. Też człowiek nieraz był pomiędzy nimi rozdarty... :D Ja jak oglądam skoki, to jednak też wolę sama, tak dla świętego spokoju, bo momentami jestem głośniejsza i bardziej gadatliwa niż wszyscy komentatorzy w telewizorze razem wzięci xD
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! :)
    Waszego rozdziału nie mogłam odłożyć do przyszłego tygodnia, bo.. no po prostu nie! To byłaby zbrodnia. Jest super, bardzo mi się podoba :)
    Ale teraz Ana dostanie ode mnie opieprz! Zresztą.. jak od wszystkich. Ona jest naprawdę nieodpowiedzialna! Leci sobie za ocean.. źle się czuje, potem z powrotem do Europy, no kurczę! To przecież dobrze nie wpływa na samopoczucie. Anemia? Jaka anemia? Co Wy znowu Słońca kombinujecie? Mam nadzieję, że nie to, co myślę. Anemia idzie w parze z inną poważną chorobą.. Ale Boziu.. spraw, żeby aż tak tragiczny pomysł wam nie świtał w tych główkach.
    Dobrze, że Lena zaciągnęła Ane do lekarza.. taka przyjaciółka to skarb. Ale przecież od tego są przyjaciele :)
    Lena! Ależ jestem z niej dumna! Ma medal! To nic, że brąz. Ważne, że jest :)
    Chłopaki też dali radę w konkursach, więc super :)
    Co do kibicowania naszym kochanym chłopakom to.. zawsze jak leciał Thomas, klęczałam przed TV! :D
    Nie pytajcie jak to wyglądało, bo na pewno śmiesznie, ale naprawdę.. klęczałam i dmuchałam xD
    Co te skoki robią z człowiekiem to ja nie wiem :D
    No nic.. nie gadam już więcej, tylko zabieram się za robienie tła na blogi ;) Kto nie widział mojego super kalendarza na 2017 rok to można zobaczyć na IG.. zrobię sobie reklamę, a co! Jest tam Thomas, Greguś i paru innych moich ulubionych :D
    Kończę, bo mnie zaraz wyrzucicie stąd xD
    Buziaki Słoneczka! ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również dotarłam!
    Z jednej strony powaliła mnie kompletnie nieodpowiedzialność Any. Przecież w takim stanie powinna przede wszystkim myśleć o sobie i swoim zdrowiu. Anemia? A może coś poważniejszego? Oby nie! Choć osobiście mam swoje podejrzenie, co to będzie i ciekawość aż mnie zżera, by się dowiedzieć czy się nie mylę :P No ale z drugiej strony to też pokazuje niesamowitą i godną podziwu relacje między dziewczynami - to jest właśnie prawdziwa przyjaźń. Nie patrzy się na siebie, ale na dobro drugiej osoby - coś naprawdę pięknego <3
    No i nie dziwię się Gregorowi, że poczuł się rozczarowany zachowaniem ukochanej, przecież gdyby coś jej się stało, jemu pękłoby serce.
    Mam nadzieję, że wszystko się niedługo wyjaśni :)
    Czekam niecierpliwie na rozdział, jak i na początek sezonu, znowu będę się ślinić do telewizora <3
    Buziaki:*
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej kochane :-)

    Rozdział tak jak myślałam genialny, cudowny...
    Mimo, że cieszę się, że Ann pojechała dopingować Madlen to jednak uważam, że nie powinna ryzykować tylko od razu polecieć do domu i wcale nie dziwię się, że chłopaki byli na nią wciekli za to... Naprawdę mam nadzieję, że lekarz nie stwierdzi u niej nic poważnego i po odpoczynku nabierze sił na kolejne sportowe wyzwania...
    A co do Leny to cieszę się, że ma medal, bo zasługiwała na niego...
    Fajnie, że chłopakom również się powiodło i, że obaj znaleźli się na podium, a ich wyznanie na końcu było nie tyle co wspaniałe ale i strasznie urocze...
    Jeśli chodzi o kibicowanie dziewczyn to u mnie wygląda to dokładnie tak samo, z tym, że moja rodzinka od razu każe mi być cicho... No i również nie mogę doczekać się nowego sezonu w skokach...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział…
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział FANTASTYCZNY!!!!!! :***
    SUPER, brawo dla Lenki :D Należało jej się :D
    Jejku chłopaki...to było takie przesłodki i przeurocze że aż ahhhhh <3<3 <3
    Kurcze to co zrobiła Ann było na prawdę odważne, dobrze że nic jej się nie stało, nie dziwię się że byli źli na nią...martwią się w końcu.
    Mam nadzieję że to nie będzie nic poważnego i że szybko wróci do zdrowia.
    Czekam na kolejny!
    A co do mojego dopingowania to nigdy nie zapomnę jak całą rodziną siedzieliśmy i dopingowaliśmy Małysza jejku hehe xD
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle z najwyższej półki :)

    Brawa dla Leny za ten medal - dziewczyna pokazała, że jest gotowa na wszystko i świetnie radzi sobie w każdych warunkach, bez względu na to co się dzieje w jej życiu jest w stanie walczyć o najwyższe cele.

    Ane - jak dobrze, że nic jej się nie stało, ale wyobraziłam sobie minę Leny po rozmowie z Thomasem - ruszyła na Ane niczym szarżujący nosorożec. Ja rozumiem przyjaźń, wsparcie itd. ale ma dziewczyna szczęście, że jej się nic nie stało w czasie podróży. Nie dziwię się reakcji Gregora i Thomasa. Już nie mogę się doczekać ich spotkania, coś mi się wydaje, że Ane i Gregora czeka poważna rozmowa.

    Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, oby jutro :D Pozdrowienia dla Was, Dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń