wtorek, 13 grudnia 2016

47. Strzeżcie się oblicza Diablicy!

Czwartek miał być dniem przygotowań na kolejny wyjazd. W przeciwieństwie do dnia wcześniejszego wszystkim dopisywały pozytywne nastroje. Środa upłynęła bowiem pod kątem dochodzenia do siebie po jakże udanej imprezie blondynek. Jedynie Ana dość dobrze wszystko zniosła, gdyż obiecała bardziej o siebie zadbać. Ze smutkiem w oczach spoglądała na pakującą się trójce, która szykowała się na Japonię. Kolejne konkursy, które miała opuścić nie nastrajały jej pozytywnie, ale musiała podjąć walkę o swoje zdrowie. Kalkulator punktowy zapowiadał prawdopodobnie utratę liderowania na rzecz Sagen o jakieś 30 punktów po dwóch konkursach. Machnęła ręką, po czym zajęła się bardziej przyjaciółmi niż rozmyślaniami o skokach, gdyż czekała na nich ważniejsza impreza w Libercu.
- Cholera... Jakie to dziwne uczucie, że ja zostaje, a wy lecicie. - prychnęła Ana by następnie nacieszyć oczy każdym z osobna.
Zwarci i gotowi ruszyli na lotnisko skąd mieli mieć wylot o 10 czasu miejscowego. Tam nastąpiło czułe pożegnanie każdego z osobna. Blondynka utonęła najpierw w objęciach starszego brata, który oczywiście prosił ją by zatroszczyła się o siebie lepiej niż zwykle. Ana nie pozostała dłużna i z uśmiechem poprosiła o dobre wyniki sportowe i odpowiednią troskę o Lenke. Następnie spojrzała w oczy młodszej przyjaciółki. Jeszcze nie wyleciała, a już jej brakowało...
- Pamiętaj, miej na nich oko... I strzeż się oblicza diablicy. - zaśmiała się Ana na co w odpowiedzi usłyszała.
- Bez obaw, trzymam rękę na pulsie. - dziewczyny utonęły w swym uścisku na dobrą chwilę do momentu, gdy Thom nie pogonił Leny.
W końcu zostało do przełknięcia pożegnanie Any i Gregora. Blondynka spojrzała na swojego partnera. Ufała mu, ale jednak strach gdzieś w głębi pozostał. Spojrzała w jego brązowe tęczówki i złożyła subtelny delikatny pocałunek na jego ustach.
- Uważaj na siebie i walcz dla mnie.
Szatyn odwzajemnił uśmiech partnerki, po czym spoglądając w jej oczy rzekł.
- Dbaj o siebie jak należy, bardzo cię proszę.
Muskając jej ucho szepnął zdanie, które mógłby powtarzać tysiące razy dla niej: kocham cię, po czym ponownie złączył swoje usta z jej by ponownie złożyć pocałunek. Tym razem był on bardziej namiętny i zachłanny niż ten pierwszy. Odrywając się od siebie ujrzeli ból w swoich oczach oznaczający już tęsknotę - niby kilka dni, ale zawsze… Dziewczyna pomachała im na do widzenia i ruszyła w kierunku wyjścia z lotniska, a pozostali w kierunku odprawy. Zmartwiona twarz Ane zdradzała już brak ich towarzystwa, ale musiała zadbać o swoje potrzeby. W głowie zaczęła więc układać plany na najbliższe dni, do czasu gdy usłyszała znajomy sobie głos.
- Ana, kochanie zaczekaj...
Dziewczyna pokiwała przecząco głową, to nie mogła być prawda... A jednak. Odwracając się na palcach ujrzała wędrującą ku niej rodzicielkę.
- Witaj mamusiu, nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę... - powiedziała z sarkazmem w głosie blondynka.
Obecność matki wcale jej nie cieszyła, wręcz przeciwnie doprowadzała ją do szału, gdyż ktoś był nielojalny wobec niej samej. Nie było też to z pewnością przypadkiem, bo ona w takie przypadki nie wierzy - pytanie kto ją załatwił w ten sposób.
- To co jedziemy kochanie?
- Dokąd?
- No do domu, pewnie jesteś zmęczona
- Mamoo... Kto jest tym zdrajcą? Lena? Thom?
- Ana uspokój się, to nie tak jak myślisz, wszyscy się martwimy, a kilka dni pozwoli ci złapać wytchnienie...
- Gregor?! Odpowiedz mi wreszcie! - dziewczyna nie potrafiła już pohamować emocji.
Szczerze miała wszystkiego dość. Spojrzała z wyrzutem na matkę, po czym z ironicznym uśmiechem dodała.
- Wybacz, ale moje plany nie pokrywają się z twoimi mamusiu... Pojadę do Spittal tylko na jeden dzień, a czas wolny spędzę w spokoju w Villach, gdyż jakbyś zapomniała mam maturę w tym roku.
Gudrun wzrokiem zjechała córkę. Widziała, iż zmienia się jej charakterek. Potrafiła pokazać pazurki, ale musiała też wiedzieć, że wszyscy pragną jej dobra.
Droga do domu mijała w zupełnej ciszy. Nikt ani nic nie potrafiło wymóc jakiegokolwiek dźwięku, gdyż Ana zamyślona patrzyła przez okno zastanawiając się tylko nad tym kto i dlaczego to zrobił...


Tym czasem w samolocie reszta przyjaciół zajmowała swoje miejsca w pierwszej klasie. Postanowili zaszaleć, ponieważ podróż była długa, a po ostatnich dniach nie wszyscy jeszcze do siebie doszli. Stwierdzili, że słabo przyjeżdżać w nowe miejsce będąc full zmęczonym. Dlatego pozwolili sobie na chwilę luksusu i relaksu. Greg zajął swoje miejscu, które jak się okazało dzielił sam, a tuż przed nim zasiedli Morgenowie. Tom przepuścił Madlen od okna i po niedługiej chwili już się rozgaszczali. Po studniówce owa dwójka zbliżyła się do siebie jeszcze bardziej. Żeby było jasne, Thomas nie został na noc u Leny, tylko kiedy dziewczyna zasnęła z ciężkim sercem ją opuścił i udał się do domu na piechotę aby oczyścić umysł z emocji, które zgotowała mu dziewczyna.
- Wygodnie ci? – zapytał.
- Wygodnie, bo ty tutaj jesteś. – powiedziała i oparła głowę o jego ramię.
Thom uśmiechnął się pod nosem i ucałował czubek jej głowy. To była dla niego naprawdę nowa sytuacja. Jego związek z Kristiną może i był udany… do czasu, ale przez te cztery wspólnie spędzone lata nie zaznał od niej tyle czułości ile od Madlen w te? Cztery tygodnie? Oparł brodę o jej głowę i począł wpatrywać się w okno błądząc myślami, co go jeszcze czeka u boku tej wrażliwej blondynki.


Ana dość szybko ujrzała swój rodzinny dom. Wysiadła i ruszyła z automatu w kierunku swego pokoju by nikt jej nie przeszkadzał. Wsadziła głowę w książkę do historii i zajęła się jej analizowaniem, by miarę dobrze wypaść na maturze. Zdecydowała, że przed przyjściem ojca na obiad nie ma co schodzić by nie wpadać pod rękę matce. Dziewczyna jednak zdecydowanie się przeliczyła, gdyż rodzicielka wparowała szybko z owocami i sokiem do jej pokoju.
- Ana to nie jest tak, że chcemy ci zrobić krzywdę. Po prostu widziałam nawet ostatnio, że się nieco zaniedbałaś.
- I co mam niby w to uwierzyć? - spojrzała z kpiącym uśmieszkiem blondyna odsuwając rękę matki od siebie.
Miała świadomość, że zachowuje się jak zbuntowana nastolatka, ale pragnęła ten czas wykorzystać w inny sposób niż pod czujnym okiem mamuśki.
- Dziękuję za te smakołyki, a teraz przepraszam chcę wrócić do nauki mamo. - po czym ignorując spojrzenie rodzicielki wsadziła z powrotem nos w książkę.
Gudrun pokiwała głową - jej córka nadal jest uparta i często nie patrzy na słowa. Obiecała Gregorowi, że da radę, to słowa dotrzyma i zawalczy z Ane jak trzeba.
- Porozmawiamy jak Franz wróci, bo ja chyba do ciebie nie mam siły. - dziewczyna wyjęła jedną rękę spod książki i pomachała mamuśce.
Próbując zebrać myśli dalej utonęła w historii, która za nic nie chciała wchodzić jak należy.
Kilka minut później blondynka uznała, iż wszystko jest bez sensu i musi wszystko odreagować jak należy.
- Nie mogę się skupić, wychodzę... - krzyknęła szybko w kierunku kuchni Ana i nie czekając nawet na odpowiedź wybiegła w dresach na dwór.
Swoboda i błogi spokój to było wszystko co potrzebowała by oczyścić swój umysł od negatywnych myśli. Przemierzając znane sobie uliczki cieszyła się wolnością, której właśnie jej trzeba było teraz w tym momencie. Obmyślając plan jak zagospodarować ten dzień wpadła tylko na jeden pomysł - Andreas, partner z dzieciństwa, który będzie dobry na każde jej troski. Uśmiechnęła się sama do siebie, po czym ruszyła w kierunku domu chłopaka.
- Dzień dobry pani Schulz, czy zastałam może Andiego w domu?
- Witaj Ana, jak miło cię gościć w naszych progach. - uśmiechnęła się rodzicielka przyjaciela, po czym kontynuacje jej rozmowy przerwał nie kto inny jak stojący za nią brunet.
- Mamo kto przyszedł? - mina chłopaka wyrażająca zdumienie i zaskoczenie wskazywała na jego odczucia. - Ana?! Co ty tutaj robisz? - dziewczyna od razu utonęła w objęciach chłopaka, który nie czekając na odpowiedź wciągnął dziewczynę do domu, który zamieszkiwał. - Chodźmy na górę, jest cała paczka.
- Cała? Nieźle trafiłam. - zaśmiała się Ana, po czym pewnym krokiem ruszyła za Andreasem do jego pokoju.
- Zobaczcie kto przyszedł! - grupka starych znajomych od razu otoczyła dziewczynę i złączyła się z nią w przyjacielskich uściskach.
Blondynka poczuła po raz kolejny pełną swobodę, wśród starych znajomych mogła złapać oddech od nauki i ostatnich wydarzeń.
- No to pijemy za naszą mistrzynie.
- Ja nie piję... - pokręciła niepewnie głową Ana, po czym od razu padło pod gradobiciem pytań.
- Z nami się nie napijesz?
- Szczerze nie do końca powinnam...
- W ciąży jesteś? - zaśmiała się Susanne.
- Wypluj te słowa, to nie jest dobry czas na dzieci póki jesteśmy na szczycie. Ale wybaczcie nie chcę o tym teraz rozmawiać. Andi nalejesz mi szklankę wody?
Po chwili zajęli się obgadywaniem planów na najbliższą przyszłość, a do nich zaliczało się chociażby zdanie matury. Ana opowiadała przeżycia ze skoczni i poza nią. Dziewczyny oczywiście wypytały również o jej związek z Gregorem.
- Jaki on jest? - zaczęła tym razem Kristine.
- Jaki? Hmm… szczerze Gregor to temat rzeka. Od momentu gdy się poznaliśmy iskrzy, a teraz nooo… to po prostu bajka. - po czym zaczęła wymieniać najważniejsze cechy, które tak ceniła u swojego partnera.
Dziewczyny przyglądały jej się z rozmarzoną miną. I tak na dłuższych pogawędkach zlatywał im czas. Każdy z tej paczki miał już jakiś plan na życie, tylko nie do końca mogła go wypracować Ana. Po jakiś 2 godzinach dywagowania nad rozmaitymi rzeczami blondynka została sam na sam z Andim na polu bitwy w jego domu.
- Okej to na mnie już też przyszła pora. - brunet widząc jej zakłopotanie, delikatnie się uśmiechnął, po czym chwycił ją za jej ramię.
- Ana zaczekaj, odprowadzę cię jeśli nie chcesz tu ze mną zostać. - blondynka pokiwała głową, by następnie wraz z towarzyszem ruszyć do rodzinnego domu. - Opowiesz mi co się dzieje? Z jednej strony byłaś taka radosna, a z drugiej byłaś mimo wszystko taka nieobecna.
- Andi z jednej strony chcę się Tobie wygadać, bo wydaję mi się, że tylko ty jesteś w stanie mnie zrozumieć, a z drugiej... Nie, nie powinnam chyba ci truć gitary.
- Ana od tego są przyjaciele, trapi cię coś? - dziewczyna pokiwała głową, po czym uznała, iż taka rozmowa jej dobrze zrobi.
Musiała wszystko ogarnąć w głowie i spojrzeć na sprawy także z innego punktu widzenia. Chłopak należał do świetnych słuchaczy, by potem świetnie wyrazić osąd co do wspaniałej troski, życia towarzyskiego i samego Gregora. Spojrzenie Andiego dorzuciło jej pewnych przemyśleń i satysfakcjonujących odpowiedzi. Najbardziej uśmiała się wysłuchując jakim farciarzem jest Schlieri, że ją ma. Stojąc pod bramą domu Morgensternów dyskusję przerwał jej dzwoniący telefon. Szybko i spontanicznie podziękowała przyjacielowi przez przytulenie, a następnie ruszyła ku domowi gdzie miało ją czekać niemałe piekiełko.
- Dziecko gdzieś ty znów się podziewała? - tonem nieznoszącym sprzeciwu pytała Gudrun.
Ana wzdrygnęła rękoma i z uśmiechem na ustach powiedziała.
- Pobiegać nie wolno?
- Tak, nawet widziałam te twoje bieganie z towarzystwem. Zdecyduj się Gregor czy Andreas, bo ja już za Tobą nie nadążam.
- Mamo w ogóle jak mogłaś tak pomyśleć?! Nie wierzę w to co słyszę. Dobrze wiesz, że liczy się tylko Gregor. - oburzona dziewczyna chcąc uniknąć spojrzenia matki i dalszej dyskusji na ten temat ruszyła przed siebie do salonu gdzie jak się spodziewała był już Franz.
Pokazała mu palcem by szedł na górę i jeśli chce z nią pogadać to okej, ale tylko tam i sam, bez dodatkowych uszu. Nie musiała czekać na reakcje ojca, który szybko znalazł się w jej pokoju.
- Mów, mów o tym jak bardzo cię rozczarowałam, albo jaką nieodpowiedzialną masz córkę. Biorę to na klatę.
Zamiast słów wyrzutu tata blondynki zajął miejsce na łóżku obok swej najmłodszej pociechy i ją przytulił. Chwile milczenia w tej pozycji przerwał uśmiechem.
- Co mam dodawać skoro sama doszłaś do takich wniosków? Ana to wszystko jest przejawem naszej troski i gdy tylko zostaniesz rodzicem zrozumiesz co czujemy. Każdy skok twój czy Thomasa przeżywamy z dreszczami na skórze, zawsze jest ten lęk, a teraz jeszcze wiemy o tym omdleniu. Powiesz mi co się dzieje?
- Tato, który raz słyszę te pytanie dziś? - uśmiechnęła się blondynka, po czym doszła do wniosku, iż zaufa ojcu i się przed nim otworzy.
Franz był dla niej i Thoma opoką w trudnych sytuacjach. Doskonale też wiedzieli, że on ich w pełni zrozumie.
- Tatku to nie anemia, ale faktycznie się zaniedbałam. Obiecuje poprawę, bo wyniki są poniżej przeciętnej i muszę to szybko ogarnąć stąd moje osłabienie i ta utrata przytomności. Tylko mi zaufaj, bo już inaczej dbam o siebie.
- Ana, Ana jak każdy rodzic pragnę tylko twego dobra i szczęścia. Dbaj o siebie, a wtedy i ja będę szczęśliwy i dumny z moich dzieci.
- Nie zawiodę cię tato. Tylko proszę o jedno, nie rozmawiaj o tym z mamą, bo ona wystarczająco panikuje. Swoją drogą muszę się wami nacieszyć, bo jutro czeka mnie już wyjazd do Villach, więc zostanę z wami na noc.
- Jakieś plany drogie dziecko?
- Tak bardzo ambitne, bo podjęłam już decyzję.
Pytające spojrzenie ojca wymusiło kolejne odpowiedzi, na które zapewne czekali. Dziewczyna szczerze się uśmiechnęła, po czym ruszyła w kierunku drzwi wskazując palcem na dół.
- Wszystko opowiem wam przy kolacji, tylko proszę bez zbędnego tematu zdrowia.
I faktycznie temat zdrowia padł na tapetę Gudrun. Ana tylko wzdrygnęła, bo szczerze już miała dość tej nadopiekuńczości matki. Mocniej wbiła widelec w jedzenie pokazując swą dezaprobatę dla tego co usłyszała. Widząc jej zachowanie Franz zrozumiał aluzje i chwycił żonę za dłoń.
- Gudrun wystarczy... Ana obiecała, że zadba o siebie, a ja skutecznie to sprawdzę. Teraz ma nam jednak coś do przekazania.
Blondynka podziękowała uśmiechem ojcu, na którego jak zawsze mogła liczyć, a następnie zaczęła swój monolog.
- Kochani nadszedł czas podjęcia ważnych dla mnie decyzji i już się określiłam w wielu tych kwestiach. Po pierwsze ukończę szkołę w terminie mimo napiętego grafiku. Po drugie zdaje maturę w wyznaczonych terminach, mam pietra, ale co mi szkodzi, w końcu bez ryzyka nie ma zabawy.
Monolog blondynki przerwał w tym momencie zachwyt mamuśki, która zastanawiała się jak Ana pogodzi skoki ze szkołą. Ambicji jednak dziewczynie nie brakowało dlatego postanowiła zaryzykować. Z uśmiechem przerwała mamy ekscytacje i kontynuowała swój wywód.
- Po trzecie dostałam bardzo ciekawą propozycję... Dzwonił do mnie Andi Widhoelz i zaproponował współkomentowanie w telewizji skoków w ten weekend na co oczywiście przystałam. I po czwarte myślę, że najbardziej dla was jako rodziców interesujące... - przerwała by dozować moment napięcia blondynka.
Uśmiechając się ponownie rzekła.
- Po czwarte zdecydowałam, iż pójdę na studia po szkole. Będę dalej godzić naukę ze skokami i wiem, że to się opłaci. Jestem zdecydowana chodź nie do końca pewna co do kierunku, ale na to mam jeszcze czas by podjąć decyzję.
Gudrun klasnęła w ręce i spojrzała na zachwyconego Franza. Co jak co, ale dzieci wyszły im bardzo uzdolnione.
- A więc pójdziesz w ślady Christiny i Vereny naukowo, a w ślady Thoma jeśli chodzi o skoki. - zaśmiali się wszyscy, po czym kontynuowali posiłek, który mijał już w bardziej przyjemnej rodzinnej atmosferze.
Po kolacji Ana udała się na górę by trochę poczytać do matury i napisać smsa do Gregora, za którym już bardzo tęskniła. Zdała sobie sprawę, iż to co powiedział Andi działało w dwie strony - Greg miał farta, że miał ją, ale ona również była szczęściarą, bo miała jego. Z uśmiechem na ustach położyła się do łóżka by dobrze wypocząć przed kolejnym jakże pracowitym dniem.


***


- Prosimy zapiąć pasy, będziemy podchodzić do lądowania. – dało się słyszeć w samolocie, w którym zasiadali skoczkowie wraz z Leną.
Thomas rozespany spojrzał na śpiącą blondynkę spoczywającą w jego ramionach. Odgarnął jej włosy z twarzy, po czym musnął palcami jej policzek. Lena zmarszczyła słodko nosek i otworzyła oczy spoglądając na niego pytająco. Thom wskazał pasy i pomógł jej je zapiąć, potem odwrócił się w stronę Gregora sprawdzając czy chłopak również to poczynił. Przyjaciel uśmiechnął się do niego puszczając oko.
Niedługo potem już stali na płycie lotniska oczekując na swoje walizki. Gregor w tym czasie począł szukać wolnej taksówki. Jak na Japonie przystało, lotnisko chociaż była wczesna, bo 6 godzina tętniło życiem, dlatego skoczkowie nie mieli problemu z odnalezieniem wolnego transportu. Thomas przejął walizkę Leny, chociaż dziewczyna bardzo stawiała opory i ruszyli na zewnątrz. Tam szybko załadowali się do samochodu i ruszyli w krótką podróż do hotelu, który zarezerwował dla nich austriacki team, gdzie powinna czekać już reszta kadry. 18 godzin lotu dało się we znaki i zmęczenie wraz ze zmianą czasową doskwierało przyjaciołom jak nigdy. Mimo to byli w pełni gotowości na nadchodzący dzień dzisiejszy. Z uśmiechem ruszyli w stronę hotelowej recepcji, gdzie przedstawiając swoje dane otrzymali odpowiednie wejściówki. Thomas uśmiechnął się na widok karty, którą dostał. Tak jak uzgodnił wcześniej z Alexem, miał dzielić pokój jak i łóżko z Madlen. Spojrzał na dziewczynę unosząc komicznie brwi w górę to je opuszczając. Lena pokręciła głową z uśmiechem i ruszyła w stronę windy.
- Ooo… a kogo moje oczy widzą. – usłyszeli nagle zza pleców.
Całą trójką odwrócili się w stronę osoby mówiącej. Przed nimi stała rudowłosa dziewczyna z dziwnym błyskiem w oku. Lena poczuła jak włoski na karu stają jej dęba. Od razu poznała kogo ma przed sobą.
- Dominica… witamy. – odezwał się pierwszy Gregor.
- Jak tam zmiany klimatyczne? Dają się we znaki? – zapytała mierząc Madlen nieprzejednanym spojrzeniem zakładając rękę o rękę.
Madlen instynktownie chwyciła Thomasa za dłoń bliżej przysuwając się do jego osoby.
- Jak co roku… nie ma żadnego zaskoczenia. To chyba normalne, że człowiek po 18 godzinnym locie jest zmęczony? – zapytał niby to utrzymując uprzejmy ton Thomas.
- Nie martw się o nas Dominico. Prześpimy się krótko i na 14 będziemy zwarci oraz gotowi na to co przygotowało dla nas Sapporo. – oznajmił Gregor.
- I na to co przygotowałam dla was ja. – zaśmiała się ruda. – Chyba nas sobie jeszcze nie przedstawiono. – skierowała do Leny.
- Może i nie, ale ja wystarczająco się o tobie już nasłuchałam. – odpowiedziała Madlen robiąc krok w stronę dziewczyny. – Madlen Steward.
- Mam nadzieję, iż chłopcy opowiadali o mnie w samych superlatywach. – dziewczyna spojrzała kokieteryjnie na skoczków. – Dominica, miło mi.
- Chłopcy? Ach tak… same dobre rzeczy. – Lena dosyć mocno i zdecydowanie uścisnęła dłoń Diablicy.
- Dobrze, w takim razie idźcie odpocząć, ja tym czasem lecę pobiegać. Dobra forma to podstawa. – uśmiechnęła się niby to przyjaźnie, ale przed oczyma Madlen pojawił się zjadliwy uśmiech przypominający Grincha. – W końcu masowanie waszych umięśniony ciał to nie taka prosta sprawa. – puściła oczko do chłopaków.
Lena przerzuciła oczyma.
- A Gregor… gdybyś nie miał gdzie spać, ja mam dosyć spory pokój z dwoma łóżkami. – rzuciła ruda na odchodne i tyle jej było widać.
Madlen popatrzyła z niedowierzaniem na jej butne zachowanie, po czym spojrzała na Gregora, który nie potrafił ukryć rumieńców.
- Nawet o tym nie myśl. – powiedziała Lenka.
- Len no co ty… - zaczął szatyn, ale w słowo weszła mu blondynka.
- A ty wybij sobie z głowy, że kiedykolwiek jej obślizgłe ręce dotkną twojej osoby. – wbiła palec wskazujący w mostek Thomas i gniewnie na niego spojrzała.
Tom skwitował wszystko głośnym śmiechem, nie chciał mówić jej, że niestety jej ręce zbezcześciły już jego ciało więc pośpieszył blondynkę aby weszła do windy. Po niedługim czasie kroczyli w poszukiwaniu swoich pokoi. Gregor miał mieszkać sam, za sprawą tego, że Martin z Wolfim ulokowali się razem. Rozstał się z przyjaciółmi przed drzwiami do ich apartamentu i uszedł dosłownie 10 metrów. Potem każdy znikł za drzwiami swoich tymczasowych pokoi.
Lena po spotkaniu z panną D przebudziła się na dobre. Jej zachowanie tak poirytowało łyżwiarkę, iż miała ochotę coś rozwalić. Ana miała rację… w tej dziewczynie było coś niepokojącego i blondynka obawiała się, iż może ona namieszać nie tylko w ich związkach, ale co gorsza w całej kadrze. Postanowiła dokładnie obserwować poczynania rudej. Rzuciła walizkę w kąt, rozebrała się ze zbędnych ubrań i zakładając ręce na biodra odwróciła się do Thomasa z niezadowoloną miną. Morgi widząc jej reakcję uśmiechał się pod nosem drwiąco.
- Jesteś zazdrosna?
- Ja? A skąd! – powiedziała zdecydowanie Lena i ruszyła w stronę łóżka.
Stanęła po jego prawej stronie i poczęła ściągać jego narzutę chcąc przygotować sobie posłanie do krótkiego spanka. Może i zachowywała się trochę irracjonalnie, ale poznanie tej rudej wredoty naprawdę wprawiło ją w zdenerwowanie. Jej bezczelność spowodowała, że Madlen na poważnie zmartwiła się jej osobą. Thomas podszedł z lewej strony łóżka i pomógł Lenie przygotowywać pościel ze śmiechem na nią spoglądając. Lena wymownie na niego spojrzała, po czym zrzuciła z siebie sweter, w efekcie stała przed nim w jeansach i staniku. Tom w odpowiedzi zdjął koszulkę zachęcająco się uśmiechając. Lena pokręciła tylko głową i postukała się palcem w czoło.
- No co? – zaśmiał się.
- Nawet o tym nie myśl. – pokręciła przecząco głową i ruszyła w stronę walizki skąd wyciągnęła byle jaką dłuższą koszulkę do spania.
Thom w tym czasie pozbył się spodni oraz skarpetek i w samych bokserkach rozłożył się na łóżku. Lena dając sobie spokój z łazienką narzuciła na siebie koszulkę, po czym zasłaniając nią pupę ściągnęła spodnie. Odwróciła się do chłopaka.
- Już naprawdę nie musisz się tak kryć… - powiedział Thomas. – Co ty Lenka wstydzisz się mnie?
- Nieee… - zaczęła obciągając niżej koszulkę, która ledwie zakrywała jej uda i spuściła wzrok z odkrytego ciała chłopaka mając nadzieję, iż w ten sposób ukryje swoje rumieńce.
Podeszła do łóżka i szybko wsunęła się pod kołdrę odwracając do chłopaka plecami. Ulokowała się dosłownie na samym jego skrawku. Tom wziął głęboki oddech i jednym szybkim ruchem przyciągnął ciało dziewczyny do swojego.
- Jesteś piękna Madlen… nie powinnaś niczego chować. – szepnął jej do ucha muskając policzek, po czym objął ją w tali ręką mocno do siebie tuląc.
Lena uśmiechnęła się pod nosem, położyła dłoń na jego ręce, a po chwili ich palce złączyły się w uścisku i tak udali się spać.


***


Piątek dla Ane miał być dniem poświęconym przygotowaniom do matur. Z domu rodzinnego do Villach miał ją podrzucić tata więc wspólnie spędzony czas mogli poświęcić na miłą dyskusję. Po śniadaniu zdecydowała się na szybkie pożegnanie i zwojowanie swej szkoły. Przytulając mamę uświadomiła sobie jak ważne jest docenienie rodziny i jej troski.
- Przepraszam mamo za moje wczorajsze zachowanie, to nie było w porządku, a wiem że nie chcesz mi zrobić krzywdy.
- Drogie dziecko, obiecaj tylko, że zatroszczysz się o siebie jak trzeba.
- Będę mamo.
Po słowach napawających otuchą ruszyła samochodem z ojcem, który miał ją zawieść bezpośrednio do szkoły. Tam dziewczyna chciała skonsultować pewne rzeczy przed maturą. Pod budynkiem szkoły w Villach tata uściskał swą najmłodszą latorośl i z uśmiechem wyciągnął małą torebkę.
- Bogate w żelazo. - dziewczyna zachichotała, po czym ruszyła przed siebie.
Zaglądając do torby mimowolnie się uśmiechnęła, gdyż znalazła tam ukochane truskawki. Chwilę później stanęła u wejścia głównego szkoły. Pierwsze co przeszło jej przez głowę to myśl jak dawno tu nie była... Starała się nadrabiać na bieżąco braki, ale rzadko kiedy w tym miejscu. Z uśmiechem przemierzała kolejne metry aż dotarła do ściany gdzie na specjalnej tablicy zmontowane były zdjęcia z ich pamiętnej studniówki. Wyszukała dobrze znane sobie twarze - Lena i Thom w pełni szczęśliwości oraz ona i Gregor, z twarzami zdradzającymi łączące ich uczucie. Przejechała delikatnie palcem po jego sylwetce i westchnęła. Od wczoraj się nie widzieli, a już poczuła jego brak. Pokiwała przecząco głową na znak protestu - nie, już nigdy cię nie zostawię. Widać było, że wspólne spędzanie czasu zjednoczyło ich, a przede wszystkim scalało ich dusze jakby stawali się jedną całością. Tego właśnie potrzebowała. Jego obecność dawała jej sił w walce z przeszkodami. Stan błogich przemyśleń przerwało wołanie nauczycielki, z którą miała skonsultować pierwsze niejasności. Czekał na nią nie mały maraton, ale była na to przygotowana - w końcu kiedyś trzeba zdać maturę. Z uśmiechem na ustach ruszyła do gabinetu profesor od niemieckiego, by po wszystkim ruszyć na zajęcia z francuskiego z całą klasą.
- Ana dam ci materiały pomocnicze, rozwiń je i najwyżej wyślij mi na maila okej? - powiedziała nauczycielka na co Ana zareagowała twierdzącym kiwnięciem głową.
Swoją drogą ciężko było jej zebrać myśli na nauce, bo cały czas błądziła nimi ku Sapporo. Szczerze nawet nie do końca orientowała się co mówiła jej germanistka. Co ta miłość robi z człowieka. Ana z uśmiechem podziękowała za poświęcony czas by następnie ruszyć na spotkanie ze szkolną ławką po raz pierwszy od niepamiętnych czasów.


~~~


Witamy Was nasze Skoczne Dziewczęta! :*


Jak Wam minął tydzień? Tęskniłyście? :) My bardzo! Dlatego też pojawiamy się dziś :) Ale również za sprawą Waszej szybkiej akcji komentarzowej :D Szczerze powiedziawszy coraz trudniej wytrzymać te kilka dni, kiedy chciało by się ciągle publikować i ciągle czytać te przewspaniałe opinie! Dziękujemy <3 Ale wiadomo, że co za dużo... to niezdrowo :P


Jakie wrażenie po dzisiejszej noci? Taki ten rozdział trochę przechodni... Ale wszystko przecież musi mieć swój początek :) Przepraszamy (co niektóre) za ostatni opis studniówki i za... przyszły... Naszym celem oczywiście nie było wprawić Was w zakłopotanie, a tym bardziej zasmucić :( Niestety taka jest kolej rzeczy i każdego czeka taki bal... Nie inaczej było z naszymi bohaterami :) Kolejna kwestia... Thomas gentleman? hihi ^^ I pomyśleć, że jeszcze 20 rozdziałów wstecz każda chciała go rozszarpać (włącznie z nami ;D).


Tak w ogóle! To zaczęłyśmy się trochę bać... Blogowa depresja? Broń Panie Boże byśmy się kiedyś do tego przyczyniły... A przecież... może być różnie xD


Dobra Dziewczynki, widzimy się... A kto to wie?! ;D


Buziaki i do następnego!


Ania&Madziusa

7 komentarzy:

  1. Super się czyta bloga
    czekam na więcej w wolnym czasie zapraszam do mnie
    http://skok2001.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka14 grudnia 2016 12:44

    Heloł moje Myszki Kochane! ;**
    Przeczytałam wczoraj, ale brakło mi sił, żeby skomentować, wybaczcie.. Skoko się trochę rozchorowała, w piątek mam występ na mrozie i ogólnie jest cudownie :)
    Ale wasz rozdział jak zawsze poprawia humor! Cieszę się, że pojawił się we wtorek.. czyli w przyszłym tygodniu widzimy się w poniedziałek z naszymi bohaterami? ;) Pozwólcie mi chociaż raz spróbować techniki Ani :D
    Teraz coś odnośnie tego wyżej. Thomas dalej gentlemen pierwszej jakości i mam nadzieję, że tak zostanie już do końca.. bo gdyby coś odwalił to chyba bym przestała go lubić (chociaż to niemożliwe :D).
    Matko.. jak ta Dominica działa mi na nerwy! Czy ona kiedykolwiek przestanie pluć jadem? Żmija jedna.. nie chce jej tu. Jest bezczelna i w ogóle miesza się tam, gdzie jej nie trzeba. Co to niby miało być z Gregorem?! Jej szczęście, że Ane była daleko, bo chyba by już oczu nie miała :D
    Właśnie.. nie spodziewałam się, że Ana dojdzie do takich wniosków, Że studia, że skoki? Podziwiam! Na pewno będzie ciężko jej to pogodzić, ale przecież ma wokół siebie przyjaciół, którzy zawsze jej pomogą :)
    No i rodziców.. chociaż Pani Morgenstern to wywołuje u mnie mieszane uczucia. No ale staram się ją zrozumieć, w końcu jest matką. Ale dzieciom też trzeba ufać :)
    Chyba tyle ode mnie.. widzimy się jutro u mnie! :)
    Buziaczki Kochane moje ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej dziewczyny!
    To ze jestescie zajebiste to wiecie ;-)
    Fajny rozdzial taki inny ukazujacy troche bardziej normalnosci poza cala karuzela PS :-)
    Mamusia niezla kobieta wzbudzajaca mieszane uczucia
    Za to panna diablica uuu czuje ze bedzie mega akcja! Ciekawe co zrobi Gregor bo czuje ze bedzie chciała wykorzystac brak Any. Osobiscie bym ja chciala wtedy udusic ;-)
    A Ana jako komentator tez moze niezle to fajny pomysl :-)
    Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-)

    Rozdział jak zawsze cudowny, boski...
    Wiem, że się powtórzę, ale po prostu kocham Thomasa oraz Lenę... oni są przesłodcy, przeuroczy... Mam tylko nadzieję, że nic ani nikt nie spróbuje zakłócić tego co jest pomiędzy nimi...
    Ta Dominika Diablica naprawdę mnie wkurza i liczę, że szybko zajmie się jakimś wolnym chłopakiem zostawiając w spokoju Gregora...
    A co do Anny to doskonale rozumiem jej wściekłość na nadopiekuńczą mamę i podziwiam ją za to, że chce pogodzić skoki ze studiami, ale wierzę, że przy dobrej organizacji oraz wsparciu najbliższych wszystko uda się jej pogodzić...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się!
    Kochane wy moje, rozdział cudny, jak zwykle. To już chyba u was po prostu tradycja, inaczej być nie może ^^
    Naprawdę słodko się patrzy na Thomasa i Lenę. Właśnie... pomyśleć, że jeszcze tak niedawno każda z nas chciała mu prawie robić krzywdę xD Ale to było, dawno temu i nieprawda :D Oby tylko nic się tam teraz między nimi nie psuło, szkoda by było tyle zachodu.
    Podziwiam Anę za decyzje, bo to jednak trzeba mieć sporo zaparcia, aby wszystko zgrabnie pogodzić. Ale jestem pewna, że da radę. Zdolna w końcu z niej i mądra dziewczyna :)
    A o pannie Dominice to ja już się lepiej wypowiadać nie będę... drażni mnie jak jasna cholera, chociaż dałoby się to nazwać jeszcze dosadniej :D Mam nadzieję, że zostawi Gregora w spokoju, jeszcze tego by tylko brakowała, żeby nam go przekabaciła na swoją ciemną stronę.
    Czekam na kolejne i ślę wam masę buziaków :**
    PS. Kochane, nie macie za co przepraszać z tą studniówką, no co wy... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do każdego mojego komentarza u Was - dołączam przeprosiny za spóźnienie (ale na blogi zaglądam tylko w weekendy stąd zawsze ten poślizg).
    Ohhh jak ta wredna Dominika mnie wpienia! Jeśli ona coś poważnie namiesza, to obiecuję, że nie wiem jak, ale ją znajdę i przemówię jej do rozsądku, o ile w ogóle go posiada. Niech zostawi Gregora, bo gorzko tego pożałuje.
    Co do Any... podziwiam ją. Naprawdę. Żeby podjąć taką decyzję trzeba mocno stać na nogach i być silnym psychicznie. Ale ona da radę, kto jak nie ona, prawda?
    Thomas i Lena? Serce się rozpływa. Oni są tak kochani, że szok. Bardzo się cieszę, że po tak długim czasie, w końcu możemy się tym cieszyć :)
    Oczywiście czekam na kolejny z utęsknieniem :*
    Trzymajcie się cieplutko :)
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  7. Ostatnio same miłe niespodzianki u Was, bo rozdziały pojawiają się niestandardowo :D

    Na pierwszy ogień Ana - powrót do szkoły po takiej przerwie zawsze jest trudny, ale kto jak nie Ana da radę. Dziewczyna ma ambitne plany na przyszłość i super, wykształcenie ważna rzecz, 2w1 :) Sport i edukacja da się pogodzić przy takim wsparciu, nie może być inaczej.

    Lena - brawo za pokazanie pazurków po spotkaniu z Diablicą. Czas pokazać tej pani, że ona co najwyżej może wykonywać swoje obowiązki służbowe i też lepiej niech się nie wczuwa za mocno :D Lena stoi na straży porządku na terytorium należącym do niej i do Any. Widać, że chłopaki też jakoś specjalnie nie pałają chęcią przebywania w towarzystwie Rudej, ale nie zaszkodzi dmuchać na zimne.

    Pozdrowienia i do następnego :) Już nie mogę się doczekać :)

    OdpowiedzUsuń