wtorek, 24 stycznia 2017

53. Dzień dobroci dla zwierząt dobiegł końca!

Sobota nadeszła szybciej niż by się mogło dziewczynom wydawać, a to za sprawą późnej pory uśnięcia dnia poprzedniego w towarzystwie Michaela. Pierwszą, która się zbudziła była Ane… Okropny ból głowy oraz suchość w ustach nie pozwoliły jej na dłuższe spanie… Podniosła się raptownie do siadu co zaowocowało w lekki zawrót głowy. A miała się oszczędzać… ta, dobre sobie. Złapała się za głowę z grymasem, po czym przetarła oczy i… oniemiała. Leżała po pierwsze na podłodze… w ubraniu wczorajszym… Lecz nie to było najgorsze… Towarzyszyli jej Madlen z Michaelem, którzy wtuleni w siebie nadal słodko chrapali. Na jej ustach pojawiła się wielka literka O… Nie mogła uwierzyć w to co jej oczy widzą, poczęła mrugać i usilnie chciała sobie przypomnieć zakończenie wczorajszego wieczoru… Jednak myślenie przyprawiało ją tylko o większy ból głowy, więc niezdarnie zaczęła szarpać Madlen. Ta jak oparzona podniosła się do siadu, przez co zrobiła się cała zielona i o mało co nie zwymiotowała… Ana spojrzała na nią przestraszonym wzrokiem, po czym cicho się zaśmiała. Madlen zmierzyła przyjaciółkę wrednym spojrzeniem i gdy chciała już coś powiedzieć, starsza blondynka uciszyła ją wskazując na śpiącego chłopaka. Madlen ponownie zrobiła się zielona i spojrzała z niedowierzaniem najpierw na Hayboecka, a potem na Ane. Pokręciła z niedowierzaniem głową i cicho westchnęła. Dziewczyny porozumiewawczo spojrzały po sobie i podniosły się z podłogi by porozmawiać na osobności oraz trochę się odświeżyć. Więc przez następne 30 min. okupowały łazienkę.
- Chłopaki nas zabiją. – skwitowała Madlen po rozmowie ze starszą koleżanką o wczorajszym wieczorze i nocy, po czym wróciły do już nie śpiącego chłopaka.
Na widok jego niewyraźnej miny wybuchły śmiechem i podały mu butelkę wody. Potem porozmawiali chwilę postanawiając zjeść ostatni wspólny posiłek i po niedługiej chwili pałaszowali w hotelowej restauracji. Około godziny później dziewczyny wyprowadziły kadrowiczów przed hotel by ich pożegnać, gdyż ich przygoda w Szczyrbskim Jeziorze dobiegała końca. Po czułych pożegnaniach, szczególnie ze swoim nowym wyjątkowym kolegą, dziewczyny biorąc głęboki oddech świetnego górskiego powietrza z rozmarzeniem na siebie popatrzyły i przytulając się wróciły do środka, by w końcu zacząć labę bez facetów na dobre… A skoczkowie bogatsi o nowe doświadczenia, znajomości, ale co ważniejsze trofea, ruszyli z powrotem do swej ojczystej ziemi.


Dzień następny, czyli niedziela również upłynęła dziewczynom na błogiej labie, podobnie jak poniedziałek, chociaż został on poświęcony nie odpoczynkowi, ale zbogacaniu swojej wiedzy o nowe informacje tym razem na temat słowackiej stolicy – Bratysławy. W ten sam dzień, chłopcy wyruszyli do Klingenthal (bynajmniej tak myślały panie), opuszczając Willingen z zadowoleniem, ponieważ w sobotę udało im się zająć 1 miejsce w drużynówce, a w niedziele konkurs ponownie zdominował Gregor. Poniedziałek dziewczyny poświęciły również totalnemu rozluźnieniu korzystając z uroków spa, gdzie spędziły praktycznie pół dnia. Natomiast chłopcy wyciskali z siebie siódme poty na treningach przygotowując się do jutrzejszych popołudniowych kwalifikacji, chociaż nie wszyscy czego miały dowiedzieć się panie w terminie późniejszym. Wtedy też dziewczyny zauważyły, że Gregor, który codziennie dzwonił do dziewczyn dnia dzisiejszego się nie odezwał… Na Thomasa szkoda szczędzić słów, ponieważ on nadal grał w swoją głupią grę z Madlen, która również nie dawała za wygraną. Dziś mijał 9 dzień od ich ostatniego spotkania, a 10 od rozmowy…


Wtorek dziewczynom nastał bardzo szybko. Po wczorajszym bardzo odprężającym dniu wstały jak nowo narodzone. Z nową nadzieją oraz energią na nadchodzące dni wyskoczyły z łóżek chcąc ogarnąć się na dzień dzisiejszy. Szybko załatwiły sprawy toaletowe, po czym w wyśmienitych humorach ruszyły na miasto w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca na spożycie śniadania. Pogoda dopisywała, więc nie omieszkały poddać się konsumpcji go na świeżym powietrzu. Ana od godziny bezskutecznie próbowała skontaktować się ze swoim chłopakiem. Zaczęły więc zastanawiać się co jest tego przyczyną. W ich głowach pojawiły się nawet czarny myśli, które szybko rozwiały faktem, że gdyby coś złego się stało, Thomas w końcu dał by sobie spokój, przełknąłby dumę i poinformował o zaistniałej sytuacji, więc to nie mogło być to. Jednak problem nie zniknął… Gregor nadal się nie odzywał, a one nie miały pojęcia dlaczego… Coś musiało być na rzeczy. Spojrzały na siebie porozumiewawczo, po czym obie podjęły decyzję, która w tym wypadku wyglądała na najbardziej rozsądną. Muszą pojechać do Klingenthal i obadać sprawę. Chwyciły się więc za dłonie i szybkim krokiem pomknęły w stronę hotelu, gdzie się zatrzymały. Tam prędko spakowały walizki, wymeldowały się i ruszyły w stronę dworca w poszukiwaniu środka transportu, który miał je zabrać do Niemiec. W drodze rozprawiały na temat powodu zaniemówienie Gregora… Nagle Madlen raptownie się zatrzymała chwytając ostro Ane za rękę. Ścisnęła ją tak mocno, że starsza blondynka syknęła i chciała zabrać dłoń, ale zmartwiła się widząc bladą skórę na twarzy Leny.
- Ana… - zaczęła chrapowatym głosem łyżwiarka. - On tutaj jest…
- Kto?! – wykrzyknęła Ana rozglądając się dookoła z zainteresowaniem.
- Thomas… czuje na sobie jego wzrok. – powiedziała gorzko Madlen, a Ana spojrzała na nią jak na idiotkę. – Ana naprawdę! – zapiszczała Lena wpatrując się w jeden punkt przed sobą. – Odkąd zbliżyliśmy się do siebie czuję włoski na karku za każdym razem kiedy na mnie spogląda… nie potrafię tego wytłumaczyć. To jakby niewidzialne pole siłowe między nami. Kiedy jesteśmy blisko siebie ono jakby kopie nas prądem. W każdym razie dzieje się tak ze mną. – tłumaczyła Lena na co Ana wybuchła gromkim śmiechem i długo nie mogła się uspokoić.
- Lena… czy ty naprawdę postradałaś zmysły? – śmiała się dalej. – Że niby Thomas? Tutaj?! Przecież on jest w Klingenthal. Chyba masz gorączkę. – rzekła kładąc koleżance dłoń na czole. – Hop, Hop! Morgi… - zaczęła nabijać się starsza.
- Ana to nie jest śmie… - podniosła głos Lena, ale natychmiast ucichła widząc postać kroczącą w ich stronę.
Ana w reakcji na zachowanie blondynki podążyła wzrokiem za kierunkiem patrzenia Madlen i oniemiała… Thomas naprawdę zmierzał ku nim. Madlen pobladła jeszcze bardziej, poczuła jak serce jej przyspiesza, a żołądek skręca się nieprzyjemnie. Zaschło jej w ustach, a dłonie poczęły jej się pocić z nerwów. To nie wróżyło nic dobrego… skoro tu po nie przyjechał coś na pewno się stało. Patrzyła na niego przestraszonym wzrokiem i krew powoli odpływała jej z twarzy widząc coraz bardziej gniewne jego spojrzenie. Ana nie kryła zdziwienia i również się przestraszyła. Coś musiało być na rzeczy, ponieważ jej brat nigdy nie odpuszczał treningów z byle jakiego powodu…
- Thomas co się… - zaczęła, ale urwała obserwując jego napiętą sylwetkę.
Morgi nagle zaczął bić brawa… What the fuck!? Ana popatrzyła na swą młodszą towarzyszkę, ale Madlen stała jak sparaliżowana, zawzięcie wpatrując się w wyraz jego twarzy…
- Brawo! Po prostu brawo! – zaczął Morgi. – Jesteście z siebie zadowolone? – pytał z nieopisaną kpiną w głosie. – Świetnie się bawiłyście? – kontynuował zakładając ręce i spoglądając to na jedną to na drugą.
- Ale o co chodzi? Co ty tutaj robisz bracie? – pytała Ana nie wiedząc o co tu do diabła chodzi.
- Ty się lepiej siostra zamknij. Nawywijałaś jak jeszcze nigdy przedtem. Tak wściekłego Gregora to ja chyba w życiu nie widziałem. – oznajmił beznamiętnie i wlepił wzrok w przestraszoną Madlen.
Ona chodź stała zgarbiona, nie mogła uwierzyć w reakcję swego ciała na jego postać… On chodź ewidentnie nieźle na nią wkurwiony wywoływał tylko nieocenione podniecenie na ciele Leny. Dziewczyna starając się nie okazywać jakiegokolwiek zainteresowania obecnością chłopaka, spoglądała na niego z udawaną obojętnością.
- Madlen Steward! – zaczął robiąc krok w jej kierunku, na co ona się cofnęła.
- Stop! O co tu chodzi? Co się dzieje? – wypaliła Ana ruszając w kierunku swego brata. – Thomas, co się stało? – zapytała nieco spokojniej.
- Ty pytasz co się stało? – zaczął Morgi nerwowo się zaśmiewając. – Internet aż huczy od plotek na wasz temat! Poczekaj jak szedł ten nagłówek? „Ana Morgenstern – mistrzyni skoków narciarskich czy skoków z kwiatka na kwiatek…
- Że co?! – wypaliła rozdziawiając usta i spoglądając z niedowierzaniem na równie wstrząśniętą Madlen. – Ale jak to? Dlaczego?
- Pytasz się dlaczego?! Bo się gziłyście z tym szczeniakiem Hayboeckiem! – wydarł się na całe gardło. – Swoją drogą Lena… myślałem, że znajdziesz kogoś kto chociaż w jakimś stopniu będzie dorastał mi do pięt. – skierował do blondynki, na co ona mocniej ścisnęła pięści. – Każda plotkarska strona zamieściła mnóstwo waszych dwuznacznych zdjęć Ana. Podając w niepewność twój związek z Gregorem i domniemają wasze rozstanie… - tłumaczył, a dziewczynom zmieniały się kolory twarzy z każdym słowem chłopaka na zielony, potem na popielaty, a na końcu przechodząc z fioletowego w szkarłatną czerwień.
Ana nie mogła uwierzyć w to co słyszy, więc pospiesznie wyciągnęła telefon z kieszeni.
- Dowiedzieliśmy się o tym w niedziele w Willingen, ale stwierdziliśmy, że to jakiś fake. W poniedziałek ja postanowiłem wrócić do Villach razem z Martinem po ustaleniu z Alexem indywidualnych treningów na Alpen Arenie chcąc poćwiczyć do Liberca, mając jednocześnie nadzieję, że zastanę tam Madlen. Nic bardziej mylnego, ponieważ wy nie miałyście najmniejszej ochoty wracać, dalej się świetnie bawiąc! Wieczorem otrzymałem telefon od Gregora, on z resztą był już w Klingethal, którego reakcji nie jestem w stanie opisać. Chłopak o mało co nie rozpieprzył telefonu. Opowiedział mi pokrótce sytuację, po czym ja musiałem zobaczyć to na własne oczy… - skierował do Leny. – On… Ty… Ana… Wy… Razem. Nie! To mi się nie mieści w głowie!
- Ale Thomas… myśmy nic nie zrobiły głupiego. – broniła się Ane, która wpadała w coraz większą złość.
- To jest nic głupiego? – zapytał z wyrzutem blondyn pokazując dziewczynom fotkę z piątku, na której obie panie po imprezie, w „dobrym” stanie uwieszone na szyi młodego Austriaka kroczyły w stronę hotelu.
Dziewczyny popatrzyły na siebie, po czym obie wybuchły niepohamowanym śmiechem, gdyż tylko one wiedziały co wydarzyło się dalej… no i Michi. Thomas pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Nie namyślając się długo postanowiłem po was przylecieć. Zabieram was do domu laski! Dzień dobroci dla zwierząt dobiegł końca! – oznajmił robiąc kolejny krok w stronę Leny.
- Nigdzie z tobą nie jadę! – oznajmiła beznamiętnie Madlen odsuwając się od chłopaka i robiąc urażoną minę.
- Jechać to może i nie jedziesz, ale na pewno lecisz! – powiedział ostro Thomas i jednym szybkim ruchem przełożył sobie blondynkę przez ramię.
Lena zaczęła głośno wrzeszczeć okładając chłopaka pięściami.
- Zostaw mnie ty… ty potworze! – zaczęła. – Dlaczego ja zawsze musze być porywana!? Ciągle ktoś mną rzuca jak marionetką!
- Tak? Michael również tak ci dogadzał? Nosił królewnę na rękach? Ja ci kuźwa dam! Nauczysz się, że Morgensterna się nie zdradza! – powiedział Morgi ostro i mocno klepnął Madlen w pośladek, na co dziewczyna tylko zawyła.
Ana obserwując te sytuację z boku tylko się chichrała.
- Ty siostra lepiej siedź cicho, bo podejrzewam, że Gregor już szykuje na ciebie pas! – zapowiedział przez co dziewczynie uśmiech od razu spełzł z ust. – Bierz swoją walizkę i za mną. A ty Lena nie po dobroci to siłą i przestań się wierzgać, bo cię zaraz przełożę przez kolano. – powiedział na tyle poważnie, iż Madlen przestraszona przestała wydawać jakiekolwiek głosy i ruchy.
Spojrzała zrezygnowana na Ane, która podobnie jak ona nie miała za ciekawej miny. Siostra podążyła ze spuszczona głową grzecznie za bratem co chwila łącząc się bólem z Leną.
- Morgi… - zaczęła nagle Madlen najbardziej słodziutkim głosikiem na jaki było ją stać. – Postaw mnie na ziemi… proszę. Obiecuję, że za tobą pójdę.
- Może na Hayboecka to działało, ale na mnie… nie! – oznajmił stanowczo i dalej niósł ją ciągnąc za sobą jej walizkę.
Lena fuknęła tylko i spojrzała rozgniewana na śmiejącą się Ane, po czym dalej kroczyli w stronę Bratysławskiego lotniska. Thomas chociaż dalej wściekły cieszył się, iż w końcu ma przy sobie obie blondynki, w szczególności tę młodszą, za którą zdążył się niewypowiedzianie stęsknić. Ponad to postanowił w końcu się z nią pogodzić, ponieważ nie chciał jej stracić… Te kilka dni bez blondynki dały mu do myślenia i doszedł do wniosku, że nie pozwoli aby ktokolwiek mu ją odebrał. Ane szła przygaszona obawiając się furii Gregora, bowiem wiedziała jak chłopak potrafi się gniewać. Po drugie znała jego furiackie oblicze i głęboką zazdrość. W głowie już układała sobie plan udobruchania jego osoby. Madlen natomiast zaczęła się zastanawiać nad swoją przyszłością… wiedziała, że czeka ją szczera rozmowa z Thomasem, po której na pewno zdecydują co zrobić z ich „związkiem”. Mimo wszystko miała nadzieję, że między nimi wszystko wróci do normy, na co się zapowiadało, ponieważ gdyby było inaczej chłopak na pewno nie przyleciał by po nią osobiście. Dziewczyny spodziewały się, że lot Thomas zarezerwował już wcześniej, ale tego co wydarzyło się potem kompletnie się nie spodziewały. Bowiem blondyn przyleciał po nie HELIKOPTEREM!!! Ana nie mogła uwierzyć własnym oczom, a to za sprawą tego, iż jeszcze nigdy nie leciała tego rodzaju maszyną nie mówiąc już o bracie, który miał ją pilotować. Lena natomiast zapoznając się z zaistniałą sytuacją, kiedy Morgen już postawił ją na ziemi płyty lotniska, pisnęła rozradowana klaszcząc w dłonie. Uraczyła Ane ogromnym uśmiechem ciesząc się jak głupia, przypominając sobie ich pierwszą randkę. Thomas natomiast zaśmiał się pod nosem obserwując reakcję swych pięknych współtowarzyszek. Zapakował ich bagaże, po czym najpierw pomógł zająć miejsce z tyłu swej siostrze, która mając na tyle miejsca mogła się delikatnie mówiąc rozłożyć. Zapiął jej pasy, po czym ruszył w stronę Madlen. Stanął przed nią i pokręcił z niedowierzaniem głową, a ona wystawiła do niego rządek swych śnieżnobiałych ząbków. Chwycił ją za biodra i dosłownie wrzucił na miejsce z przodu obok jego osoby, po czym począł zapinać jej pasy niczym kilka tygodni temu. Lena patrzyła na niego pełnymi pożądania oczyma, co chwila przegryzając wargę, a on tylko kręcił głową z poirytowania. Mimo to chwycił buzię blondynki w dłonie i złożył na jej ustach szybkiego buziaka. Wręcz nie mógł się powstrzymać, na co ona delikatnie zachichotała. Potem zajął miejsce za sterami, a zarumieniona Lena spoglądała na swoją szczęśliwą przyjaciółkę, która równie mocno cieszyła się ich szczęściem. Po niedługiej chwili już szybowali w stronę Klingenthal, gdzie Thomas miał zamiar wysadzić Ane. Podróż mijała im w spokoju. Morgi tylko co chwilę uśmiechał się sam do siebie obserwując roześmiane buzie swych blondynek.


Po dwóch godzinach, gdzie pokonali około 500 km ich podróż jak na razie dobiegła końca. Lena czule pożegnała Ane, bowiem miały się spotkać dopiero za około półtora tygodnia i sypnęła jej kopa na szczęście w tłumaczeniu wszystkiego Gregorowi. Tom również uściskał siostrę, ale pogroził jej też palcem. Potem para blond włosach wsiadła ponownie do maszyny aby udać się w dalsza drogę, a skoczkini ruszyła do wyjścia z nietęgą miną. Stojąc na płycie lotniska w Klingenthal blondynka zaczęła się zastanawiać jak wszystko wyrównać. Swoją drogą nie spodziewała się, że media aż tak mogą zaprzątnąć ich życie... Wszystko wyjęte z kontekstu chodź dla wszystkich i tak było to bez znaczenia. Mimowolnie na twarzy Ane pojawił się paskudny grymas. Czemu tylko ona wiedziała jak to wszystko wyglądało? Jak ma to wszystko ogarnąć? Sztuczna sensacja ma zburzyć to co budowali tyle czasu? Pokiwała przecząco głową. Tylko ona sama wiedziała jak długo pracowała na swoje szczęście, jak długo walczyła ze swymi emocjami po traumatycznych przejściach i jak na nowo odzyskała sens życia... Dzięki Gregorowi... Oboje wiele sobie zawdzięczali, mieli tego świadomość. Pytanie więc dlaczego on wierzył w jakieś pieprzone plotki. Przyspieszając kroku udała się do hotelu gdzie miała obudzić Gregora z paskudnego snu, w którym się znajdowali. Wymijając kolejnych zawodników, szybko bez słowa wyparowała do pokoju zajmowanego przez szatyna.
- Niespodzianka! - spojrzała oczami budzącymi litość i skruchę.
Gregor natomiast wyrażał spojrzeniem wszystko co najgorsze. Żal? Ból? Rozgoryczenie? Wściekłość? Chyba dosłownie nastąpiła kumulacja wszystkich uczuć. Wpieniony spojrzał wymownie na blondynkę, która nigdy nie dała mu wcześniej powodu do takiej zgryzoty. Z ironicznym uśmiechem obnażał jej kolejne słabości.
- Zadowolona?! - krzyknął retorycznie wciskając jej z impetem w dłonie gazetę i telefon z wymownymi zdjęciami.
Dziewczyna dobrze to znała z opowieści swego brata. Podniosła lekko głowę zza materiałów, które otrzymała i poczęła wodzić oczami za partnerem, który jak gdyby nigdy nic opuścił pokój trzaskając drzwiami, bez jakiegokolwiek słowa tłumaczenia. Ana wzburzona ruszyła od razu za nim.
- Gregor! - krzyczała mijając kolejne znane sobie osoby.
Chłopak dalej pozostawał niewzruszony wołaniem dziewczyny. Wiedział doskonale, iż to co ujrzał niekoniecznie musiało być prawdą, ale piekielnie bolało to, że był ktoś inny obok... Zazdrość? Oj tak, zdecydowanie miał o co walczyć. Dla Ane dosłownie stracił głowę, przeżyli tyle pięknych chwil, ale nie mógł pozostać obojętny na to jak ONA - jego dziewczyna zabawia się z jakimś gogusiem... Nie ukrywajmy, iż Michi miał to coś, co mogło porwać jego partnerkę w inny świat. A fotografie? Były wyjątkowo i nad wyraz dwuznaczne. Zadumę przerwał ponownie błagalny głos Ane.
- Gregor... - dziewczyna musnęła od tyłu jego dłoń.
Szatyn mimo wahania odwrócił się na pięcie w jej kierunku. Tęczówki partnerów zdradzały wszystkie ich emocje i odczucia. Jedno i drugie czuło ból i udrękę... Wiedzieli, iż są obserwowani dlatego Ana błagalnie rzuciła.
- Chodźmy spokojnie porozmawiać...
Mimo oznak rezygnacji i goryczy wiedział, iż musi dać jej jakąkolwiek szanse na wytłumaczenie tego co ujrzał. Zmierzając w kierunku zajmowanego pokoju mijali kilkoro świadków całego zajścia. Dziewczyna opuściła oczy ku podłodze chcąc uniknąć swego skrępowania. Miała teraz niemałą misję do wykonania - przekonać Gregora do swoich racji. Zresztą chłopak nie miał prawa oceniać czegoś czego nie był świadkiem! Dziewczyna bez ceregieli wyparowała ponownie do jego królestwa i trzepnęła drzwiami.
- Ja wiem Gregor, iż jesteś strasznym uparciuchem, ale wiedz że ja również! Do czasu gdy w pełni mnie nie wysłuchasz nie opuszczę tego pokoju! - rzuciła tym razem pewna siebie i bardziej zdecydowana blondynka, tupiąc mocniej stopą.
Jej bunt i zadzior wywołał mały uśmiech na twarzy Gregora. Szatyn uniósł do góry swoją brew i bez szczypania oschle rzucił.
- No słucham wobec tego... Byle by to miało jakikolwiek sens!
- Gregor! Jak ty w ogóle możesz wierzyć w coś bez poznania opinii drugiej strony co? Czy dałam ci kiedykolwiek powody do zgorszenia? NIE! Do rozmyślania o mej zdradzie? NIE! Czy dla ciebie nic to wszystko nie znaczy? - niemalże jak katarynka nadawała Ana ostro gestykulując. - Przecież doskonale wiesz, iż liczysz się wyłącznie ty... - dziewczyna z nadzieją spojrzała na partnera.
Faktycznie może impreza wymknęła się odrobinę spod kontroli, ale nie zdradziła Gregora w żaden możliwy sposób. Nie pozwoliło by jej na to uczucie, którym go darzyła. Obserwując jego ciągle myślącą twarz i milczące usta schyliła się ku walizce by wyjąć zdobyty przed kilkoma dniami medal. Przysuwając go bliżej szepnęła.
- Dobrze wiesz jakie to są emocje. Faktycznie poszłyśmy się zabawić, ale do niczego nie doszło. Nie masz podstaw by uważać inaczej. Zrozum wreszcie, że... Kocham cię wariacie! Zawsze chce być tylko twoja i nikogo więcej... - zrezygnowana dziewczyna widząc dalej jego milczenie ruszyła ku drzwiom by dać mu wszystko przemyśleć.
Chłopak szybko wstał za nią i delikatnie pchnął ją na futrynę drzwi od pokoju.
- Jeszcze nie skończyliśmy rozmowy...
- Ja skończyłam, a ty? Rób jak uważasz... - powiedziała na bezdechu Ana odwracając głowę by nie widzieć spojrzenia Gregora, gdzie dalej gościło rozczarowanie.
- Jak uważam? Okej... - bez ceregieli odwrócił jej twarz w swoim kierunku, dłonią musnął jej policzek, po czym przysunął swoje usta ku jej i subtelnie ją pocałował. - Wariuje jak widzę cię w towarzystwie innych... To silniejsze ode mnie Ana uwierz mi. Zdaję sobie sprawę, iż niekoniecznie coś takiego mogło mieć miejsce, ale... - blondynka delikatnie się uśmiechnęła.
Więc jednak ją zrozumiał, jednak jej wybaczył... Kładąc palec na jego ustach dała do zrozumienia, iż wystarczy na dziś wypowiedzianych paskudnych słów. Nadszedł czas radości i ponownego cieszenia się swoim towarzystwem.
- Przepraszam Gregor jeśli cię zraniłam... Wiedz, iż nie chciałam dać ci powodu do bólu.
- Ja też cię przepraszam Ana... Nie powinienem tak reagować tylko mieć większe zaufanie, w końcu tak bardzo cię kocham... - po czym ponownie zaczęli odbudowywać mur swego silnego związku pocałunkami i licznymi czułościami.
Spoglądając sobie w oczy na nowo widzieli w nich iskry pełne pozytywnych uczuć. Teraz rozmowa i odczucia były zupełnie inne.
- Jeszcze raz gratuluje ci kochana triumfu na mistrzostwach.
- A ja tobie wygranej na kolejnych zawodach.
Trzymając się wspólnie za ręce ruszyli w kierunku restauracji gdzie mogli zjeść obiad. Kilka par oczu ponownie spojrzało na tę samą parę. Jakieś naście minut temu własnoręcznie wszystko burzyli, a teraz na nowo byli w sobie zakochani... Ana obdarzyła czułym spojrzeniem szatyna. Osobiście wierzyła, iż nic tego stanu już nie zaburzy, ale miała świadomość, że musi opowiedzieć partnerowi o minionych dniach. W końcu mu to obiecała... Rozmyślania przerwało entuzjastyczne powitanie.
- Ana! Nasz mistrzu!
Po chwili wylądowała już w objęciach Alexa i reszty kadry, która na wieść o jej przylocie postanowiła zgotować jej miłe powitanie. Nie kryjąc uśmiechu zadowolenia przyjęła gratulacje od swoich przyjaciół. Jej oczom ukazała się także panna diablica, która nie mogła uwierzyć w stoicki spokój Gregora zmierzającego z bukietem kwiatów od wszystkich.
- To od nas wszystkich za godne reprezentowanie nas w Jeziorze. - zaśmiał się szatyn muskając policzek partnerki.
Zaskoczona i szczęśliwa Ane nie kryla zachwytu zgotowanym powitaniem.
- Pochwal się medalem! - teraz wszyscy z kadry dopingowali by pochwaliła się trofeum
- Słuchajcie... Tak szczerze nie spodziewałam się takiej imprezy. A medal? Jest u Gregora w pokoju, więc zamówcie dobry trunek, a ja za chwilkę do was wracam.
Panowie zgodnie pokiwali głową na znak przyjęcia propozycji, a blondynka ruszyła w kierunku pokoju partnera. W tym samym czasie zniknęła z pola widzenia Dominica. Ana zdjęła medal z łóżka szatyna i odwracając się ujrzała pannę rudą.
- Dominica... - Ana wysyczała imię fizjoterapeutki nie kryjąc zdziwienia jej pojawieniem się w tym pokoju.
- Ana, Ana jak ty to robisz co? Wszyscy widzieli wzburzenie Gregora po tym co miało miejsce w Jeziorze... Owinęłaś go wokół palca? - ironiczne uwagi zaczęły wyprowadzać blondynkę z równowagi.
- Nic ci do tego ruda żmijo... Nasza miłość jest w stanie przejść choćby gradobicie. Masz tego dowód w dniu dzisiejszym. A tymczasem przepraszam. - gestem dłoni starała się odsunąć pannę diablice, która stała na środku trasy do drzwi.
- Gra dopiero się zaczyna Morgenstern, nie powiedziałam ostatniego słowa.
- Grozisz mi? - prychnęła Ana, by następnie dodać. - Póki co ciągle wygrywam i tak zostanie do końca... Daj nam wreszcie święty spokój!
Mina diablicy zdradziła wszystko - faktycznie walka będzie trwać do ostatniego zrywu i ostatnich chwil, jednak Ana nie należała do tych co tak szybko rezygnują. Kochała Gregora i była pewna walki o jego względy. Przyklejając uśmiech na twarz wyminęła swego wroga i gestem dłoni pokazała kierunek wyjścia. Schodząc ponownie dostrzegła jego tęczówki. Zupełnie był innym człowiekiem niż przed jakimś czasem, kiedy nie krył swoich wyrzutów. Teraz widziała radość wynikającą z ponownego spotkania i pragnienie czerpania miłości, którą wciąż poznawali. Przy miłej wymianie zdań z innymi wciąż dyskretnie obdarowywała uśmiechem Gregora. Zupełnie jak nastolatka, która chciała spijać niewypowiedziane słowa z jego ust. Najwięcej uśmiechu przyniosła wszystkim historia o pomylonych nartach, którą wszystkim chętnie opowiedziała.
- I wtedy rozpoczęłam poszukiwania panny Michi, która okazała się być Hayboeckiem.
- Grunt, że się odnaleźliście. - zaśmiał się trener co skomentował oczywiście Wolfi.
- No i przyniosło to pożądany efekt. - uśmiechnął się obracając jej medal w dłoniach.
- To co, wypijmy zdrowie mistrzyni juniorów, która jest teraz silną nadzieją wśród seniorów w Libercu! - powiedział Pointner unosząc do góry szkło wypełnione szampanem.
Bez wątpienia medal na MŚ byłby spełnieniem marzeń dla blondynki. Po miłej chwili wytchnienia od rzeczywistości dziewczyna postanowiła zakończyć tą imprezę.
- Kochani mile spędza się czas w waszym towarzystwie, ale jak dobrze pamiętacie jutro zawody...
- Ta zawody... - uśmiechnęli się wszyscy od razu rozumiejąc aluzje chęci spędzenia chwili przez zakochaną dwójkę.
- Jeszcze raz dziękuję wszystkim za wsparcie i za to wszystko. Jesteście po prostu najwspanialszymi moimi przyjaciółmi... A ty Alex... Najlepszy trener świata co świetnie obrobił kryształ w oszlifowany diament. Wielkie dzięki, bo to w dużej mierze również twój sukces! - powiedziała obejmując Pointnera w geście podziękowania.
Racją było bowiem to, że przy tym człowieku na nowo rozwinęła skrzydła i uwierzyła, że może znacznie więcej. Z uśmiechem wyszła pokazując gestem palca Gregorowi kierunek pokoju, który mieli wspólnie zajmować przez tą noc.


Lena z zapartych tchem spoglądała na mijane widoczki. Na jej ustach mimowolnie pojawiał się błogi uśmiech, ponieważ wszystko wokół było takie piękne. Morgi patrzył na nią śmiejącymi się oczyma, chociaż złość jeszcze całkowicie mu nie przeszła. Jednak długo nie potrafił się na nią gniewać, gdyż ona patrzyła tak zawzięcie na niego tymi swoimi błękitnymi rozmarzonymi oczyma… Śmiała się w głos kiedy od czasu do czasu wykonywał niespodziewany manewr. Na taką słodycz nie można była długo się boczyć, mimo to oboje wiedzieli, iż czeka ich ciężka rozmowa. Ale olać to! Liczy się tylko tu i teraz! Lena spoglądała na Toma spod rzęs, cieszyła się jak małe dziecko, wiedząc że on pokonał tyle kilometrów tylko po to aby ją zabrać. Zależało mu. No bo co innego by przez niego przemawiało? Lena nie miała zamiaru się teraz nad tym zastanawiać, tylko chłonęła widoki wyglądając co chwila zza szyby. Drogę powietrzną pokonali dosyć szybko, bo tylko w trzy godziny. Więc na lotnisku w Klangenfurt znaleźli się około godziny 17. Thomas wylądował jak na zawodowca przystało, po czym ochoczo wyskoczył z maszyny przeciągając delikatnie swe ciało. Potem szybko pomknął pomóc uwolnić się Madlen z jego ciasnego zapięcia. Gdy to nastąpiło dziewczyna nie zastanawiając się ani chwili dłużej wskoczyła w jego ramiona. Thomas zaskoczony chwycił ją mocno aby nie upadła. Ona wtuliła się w jego ciało i oplotła go nogami w pasie mocno ściskając za szyję. Zatopiła palce w jego miękkich włosach i chłonęła jego osobę. Miała na to ochotę odkąd tylko dostrzegła go w Bratysławie, chociaż wcale nie dawała tego po sobie poznać.
- Przepraszam… - wyszeptała do jego ucha.
Tom zmniejszył uścisk i pozwolił jej spocząć na ziemi. Lena wychyliła głowę do góry spoglądając w jego błękitne oczy i nadal obejmowała go za szyję. Czekała na jego reakcję. Tom chwycił jej twarz w dłonie i spoglądał na nią z uśmiechem, odgarnął jej włosy z twarzy, po czym ułożył oba swe kciuki na jej wargach. Madlen mimowolnie otworzyła usta. Thom przymknął na chwilę powieki i spuścił głowę. Co ona z nim robiła… to naprawdę zachodziło już za daleko. Nie miał zamiaru się zakochiwać…
Otworzył szeroko oczy będąc zaskoczony swymi myślami. Spojrzał na jej malinowe usta, poruszył palcami i przybliżył swą twarz do jej. Spoglądając jakby z pytaniem, ostatni raz zaszczycił ją spojrzeniem. Lena nie czekając długo przysunęła swe usta do jego warg i delikatnie je musnęła. Thomas nabrał powietrza w płuca, po czym przywarł do niej całym ciałem. Całował ją bardzo delikatnie rozkoszując się każdym dotykiem. Ona natomiast przelewała w to całą swą tęsknotę. Poczuła nagle jak chłopak zwalnia i chwyta jej dolną wargę, po czym delikatnie ciągnie… nie mogła się powstrzymać i cicho jęknęła.
- Przepraszam… - szepnęła w jego usta. – Przepraszam, przepraszam, przepraszam…
- Ciii… - wyszeptał opierając się o jej czoło.
Madlen ponownie wsunęła swe dłonie w jego włosy i stali tak chwilę, póki instruktor i dobry znajomy Thomasa - Blacky nie przerwał im tej jakże podniosłej chwili.
Po niedługim czasie Thomas trzymając mocno Lenke za rękę jakby w każdej chwili mogła mu uciec, kroczyli w stronę jego samochodu, który zostawił tu dzisiejszego ranka. Wrzucił jej walizkę do bagażnika, po czym szybko zajął miejsce za kierownicą i odpalił auto.
- Dokąd jedziemy Thomas?
- No właśnie i tu problem. Chyba muszę zainwestować w swoje własne mieszkanie. Miałbym cię całą tylko dla siebie. – począł się zastanawiać. – Mam nadzieję, iż nie powiedziałaś rodzicom o powrocie? – spojrzał na nią i widząc jej kiwającą głowę począł kontynuować. – Pojedziemy do Maschta i tam spędzisz ze mną noc.
- Morgi ja…
- Jejku Lenka nie w ten sposób. – zaśmiał się, a ona wypuściła powietrze z ulgą. – Najpierw jednak pojedziemy na małe zakupy, ponieważ domyślam się, iż w lodówce nie ma nic do jedzenia. – zapowiedział i tak właśnie zrobili.
Madlen chichotała za każdym razem kiedy Thomas zastanawiał się co wrzucać do wózka. Chleb… jaki ona je chleb? Razowy? Żytni? Zwykły? W końcu Lena sama mu wybrała. Potem dżem… truskawkowy? Morelowy? Wiśniowy? Madlen wrzuciła porzeczkowy, a Tom zakodowywał wszystko w głowie. Pomidor czy ogórek? Mleko sojowe czy zwykłe? Kurczak czy wieprzowina? I tak w kółko… Lena patrzyła tylko na jego zmarszczone czoło i kręciła ze śmiechem głową. Po półgodzinie podstawowe zakupy zostały zrobione, ale parka postanowiła jednak zajrzeć jeszcze do restauracji gdzie zamówili jedzenie na wynos. Bowiem ani jemu ani jej nie chciało się dziś gotować. Thomas był zmęczony lataniem, a Madlen chciała już tylko znaleźć się w jego ramionach i porozmawiać.
W mieszkaniu kolegi znaleźli się bardzo szybko. Thomas zaniósł walizkę Leny do swojego pokoju, a ona zajęła się zakupami rozpakowując wszystko do odpowiednich miejsc.
- Chyba jednak mamy chatę tylko dla siebie. – usłyszała nagle głos chłopaka. – Martin pojechał do rodziców i mówi żebyśmy nie narobili dzieci. – Morgi zaśmiał się czytając smsa.
- To dobrze. Będziemy mogli ze sobą szczerze porozmawiać. – oznajmiła opierając się o blat z dłońmi na jego krawędzi.
- Noo… tylko, że na pewno nie na trzeźwo. – oznajmił Thomas i obojętnie wyminął dziewczynę, po czym począł wyciągać dwie szklanki.
Lena ze zwężonymi oczyma patrzyła na jego poczynania. Chłopak wyciągnął z lodówki butelkę whisky, lód z zamrażalnika i ponownie ją wyminął kierując się do salonu. Lena przymknęła powieki, bowiem zauważyła, że jego wcześniejszy humor odfrunął niespodziewanie. Na nowo stał się zimny i niechętny. Postukała się wnętrzem ręki w czoło i kręcąc głową zaczęła nakładać gorące dania na talerze. Potem zmuszając się na obojętność w ruchach oraz spojrzeniu podała mu wypełnione naczynie i zajęła miejsce obok niego na podłodze. Thomas przesunął w jej kierunku szklaneczkę ze złotym płynem, włączył telewizję, po czym bez ogródek zaczął zajadać. Lena przegryzła wnętrze policzka ze złości, ale również poczęła jeść. Po niedługiej chwili nie była w stanie już nic w siebie wepchnąć. Odłożyła talerz na stolik, wzięła szklaneczkę i opróżniła ją jednym duszkiem krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Będę twarda… powtarzała sobie. W końcu piła w niedalekiej przeszłości 70 – procentową śliwowicę, więc austriacka 40 – procentowa whisky jej nie straszna. Thomas spojrzał na nią z zaciekawieniem.
- Widzę, że ciekawe historie masz mi do powiedzenia. – skwitował
- Daruj Morgen... – odpowiedziała zwięźle, po czym przesunęła pustą literatkę w jego stronę aby ponownie ją napełnił.
On nie omieszkał tego zrobić. Dziewczyna zdegustowana wstała i zabrała brudne naczynia do kuchni, gdzie włożyła je do zmywarki. Stanęła chwilę opierając się o blat i schyliła głowę mocno ściskając powieki. Zaczynała coraz bardziej się złościć…
- To również twoja wina Morgenstern! – wypaliła wchodząc do pokoju z powrotem zastając go w pozycji leżącej na sofie.
Zagotowało się w niej.
- Dlaczego ty musisz być takim… takim…
- Jakim Lenuśka? No jakim? – spojrzał na nią wyzywająco nawet nie racząc się podnieść.
- Chamem! – wypaliła.
- Ja jestem chamem? Ja?! – zaczął wstając do siadu. – To ja wyjechałem na drugi koniec świata do innej laski? To ja poszedłem z inną na imprezę? To ja bawiłem się świetnie z kolejnym gościem przez kilka dni!? – Thomas nie krył wzburzenia.
- Nie! Ale…
- No właśnie!
- Nie wchodź mi w słowa Morgen! – zasyczała Lena.
Thomas zdegustowany przechylił szklankę połykając całą jej zawartość. Lena fuknęła na to, po czym ponownie zniknęła za ścianą kuchni, gdzie musiała się uspokoić, ponieważ za chwilę pokłócili by się jeszcze bardziej. Ponownie oparła się o blat i ścisnęła mocno pięści.
- Jak było na studniówce z Mariem? – zapytał nagle akcentując imię kolegi.
- Świetnie wiesz!? – powiedziała odwracając się w jego stronę.
Ona stała z założonymi rękoma opierając się o blat, a on o futrynę.
- Może chcesz mi coś powiedzieć? Do czegoś się przyznać?
- Tak cholera! Przeżyłam z nim najwspanialszy pierwszy raz o jakim marzyłam! – wrzasnęła wyciągając ręce do góry.
- Tak? I jak było? – zapytał.
- Gorąco... Namiętnie… Podniecająco… - zaczęła wyliczać blondynka obserwując jak chłopak powoli się do niej zbliża.
Stanął tuż przed nią mierząc gorącym spojrzeniem, po czym bez ceregieli ją do siebie przyciągnął.
- Czy Mario robił tak? – zapytał odchylając jej głowę do tyłu, po czym zaczął muskać językiem jej szyję.
Madlen przeszył dreszcz.
- A może tak? – kontynuował kładąc jej rękę na brzuchu i przesunął ją w górę do jej szyi nie omieszkując dotknąć jej piersi.
Ścisnął ręką jej szyję unieruchamiając głowę. Lena wciągnęła ostro powietrze i zamknęła oczy oddając się podnieceniu. Thomas począł chuchać na dekolt blondynki wywołując gęsią skórkę na jej ciele. Lena nie będąc dłużej w stanie wytrzymać tego napięcia rzuciła się na niego wpijając w usta. Morgi aż zrobił kilka kroków do tyłu wpadając na stół, ale mocno trzymał ją w swoich ramionach przyciskając do swego ciała i oddając w pełni namiętne pocałunki Madlen. W pewnym momencie chwycił dziewczynę za pośladki i uniósł do góry, po czym bezceremonialnie rzucił ją na stół i wskoczył na nią. Lena poczuła na plecach dyskomfort, ale złapała chłopaka za poły koszulki i przyciągnęła do siebie ponownie zanurzając się w jego ustach. Po chwili blondyn zjechał z pocałunkami na jej szyję i zjeżdżał coraz niżej.
- A tak robił?
- Nie… - zaczęła dziewczyna przeciągle. – Tak robił Michi. – oznajmiła zuchwale, po czym od razu pożałowała swoich słów…


~~~


Witajcie Kochane! :)


Ach... Ależ za Wami tęskno! Dlatego pojawiamy się dziś :) Cieszycie się? Jak Wam się podobało? Sen o jeziorze dobiegł końca... dziewczyny musiały ponownie stawić czoła szarej rzeczywistości, która okazała się chyba aż nazbyt okrutna. Życie nie raz płata figle, nie mówiąc o tym co się dzieje kiedy media zaczynają interesować się twoją osobą... Ciekawią nas Wasze reakcje, bo pod ostatnim rozdziałem tylko dwie z Was zauważyły problem co się stanie gdy... Morgi z Gregorem dowiedzą się o wyczynach dziewcząt ;D


Co do Michelina, Tyśka, Twoja prośba została rozpatrzona pozytywnie (zapraszamy do Bohaterów) ;D Ogólnie prośba Was wszystkich zostanie spełniona, ponieważ Michi nigdzie się z tego opowiadania nie wybiera :) Ale to kiedy się znowu pojawi... jest słodką tajemnicą :D


Na dziś to chyba koniec, bo ostatnio jakoś strasznie się rozpisujemy... Ktoś to w ogóle czyta? xD


Do następnego! :*


Ania&Madziusa

7 komentarzy:

  1. Hej dziewczyny!
    Usmialam sie i dziekuje Wam zwlaszcza z tego jak Morgen je znalazł; -) super rozdzial mega mi sie podoba :-D
    I jest Gregor <3 i jego zazdrosc ;-)
    Jestem ciekawa co wymyśli Diabelna Gwiazda ;-)
    Czekam na nastepny juz i czekam na powrot Michiego :-)
    Ekstra ten poranek i te ich miny z rana no ale budzac sie przy Michim mmm...rozmarzylam sie :-)
    Ulubiony tekst : gzilyscie sie ze szczeniakiem Haybockiem :-D
    Pozdrawiam i czekam dalej piszcie jak najdłużej :-)
    P.S ogarnelam sie dopiero po Zako - bylo super :-D

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka25 stycznia 2017 14:28

    Jestem :)
    Moje Kochane Słońca.. ja również trochę ogarnęłam się po wyjeździe, więc zjawiam się u was, najszybciej jak mogę :)
    Hmm.. na swój sposób trochę dużo się działo i niezbyt wiem od czego zacząć, ale okej! Może od początku.
    Dziewczyny w ramionach Michiego? O kurczaczki.. ja to bym wiedziała, co robić, gdybym znalazła się w takiej sytuacji.. xD Dobra, wybaczcie.. jak to mówią.. głodnemu chleb na myśli hahaha :D
    Wiedziałam, że ktoś tu musi zrobić porządek! Tak dalej być nie mogło. Super, że Thomas ogarnął wszystko i przyleciał po dziewczyny. Przecież oni osobno to w ogóle nie ma racji bytu. Według mnie są stworzeni, żeby być razem. Dziewczyny wariują bez chłopaków, chłopaki wariują bez dziewczyn.. i tak by się to kręciło jeszcze przez kilka rozdziałów pewnie. Mam nadzieję, że teraz jakoś wszystko powoli się ułoży. Chociaż sądząc po końcówce, to nie jestem przekonana.
    Już nie mogę się doczekać kolejnych scen z Michim! No błagam.. wkręćcie go tu gdzieś szybciutko.. byle nie w najmniej odpowiednim momencie! :D
    Okej Kochane.. chyba tyle ode mnie. Przepraszam za mało ogarnięty komentarz, ale jeszcze do końca nie doszłam do siebie :D
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;**

    Ps. Na Oczami Skokomaniaczki pojawiła się relacja z wyjazdu.. jeśli macie ochotę i czas to zapraszam :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Na biurku leży stos zeszytów, ale cóż... mała przerwa nie zaszkodzi, a takiego rozdziału nie można przegapić ^^ Tym bardziej, że jest naprawdę świetny. Czy wy kiedykolwiek dacie mi pole do pomarudzenia? Nie znudziły was już te pochwały? :D
    Kurczę, widzę, że nie tylko moja wyobraźnia poszła w mimowolny ruch, jeśli chodzi o sytuację z Michim xD Fajnie, że Thomas to wszystko ogarnął, brawa dla tego pana! :D Bo to już powoli chyba zaczynało żyć własnym życiem. Widać, że oni długo bez siebie wzajemnie nie wytrzymują, to nie miało racji bytu.
    Jestem ciekawa, co ta nasza nieszczęsna diablica wykombinuje... a tak w ogóle, końcówka mistrzowska. Ja tu wyczuwam jakiś zwrot akcji w przyszłym rozdziale, ale nie wiem, w jaką on nastąpi stronę :D
    Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy! I na kolejną porcję Michaela w składzie :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Wy to wiecie jak poprawić humor :***
    Człowiek tu siedzi zasypany notatkami, w przerwie czyta taki zajebiaszczy rozdział i od razu ma lepszy humor :D
    Ehhh uwielbiam was ! :D
    Scena ze znalezieniem dziewczyn the best!!! Hahaha uśmiałam się że hej :D
    Czekam na nexta!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :-)

    Rozdział jak zawsze boski, cudowny...
    Szczerze mówiąc czułam w kościach, że chłopaki dowiedzą się o imprezowaniu z Michim i nie będą z tego powodu zadowoleni, ale nie przypuszczałam, że dowiedzą się tego z mediów i, że Thom osobiście przyleci po dziewczyny...
    Cieszę się, że pomiędzy Ann a Gregorem jest dobrze, bo bałam się na początku, że gniew chłopaka będzie tak wielka, że pomiędzy nimi będą ciche dni...
    Kurde Diablica Dominica naprawdę mnie wkurzyła i boję się pomyśleć jak daleko może się posunąć byle tylko mieć Gregora w swoich rękach...
    A co do Leny oraz Thomasa to kocham ich razem... Ewidentnie coraz mocniej ciągnie ich do siebie... Mam wielką nadzieję, że szybko dogadają się i będą ze sobą...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział…
    BU$KA :* <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej! Oczywiście, że czytamy :D Na samym początku tytuł mnie już rozwalił ,,Dzień dobroci dla zwierząt dobiegł końca!'' Genialne! Wielkie Brawa dla Thomasa że wszystko ogarnął. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy, rozdział :* :)
    ( Ps Jeśli jesteście ciekawe na moim blogu jest już wywiad :) )

    OdpowiedzUsuń
  7. Oczywiście, że czytam!
    No czegoś takiego to się nie spodziewałam! Wy zawsze mega pozytywnie zaskakujecie, dziewczęta! Wściekli Thomas i Gregor mrrr ohh (nie)chciałabym być na miejscu dziewcząt :D
    W sumie Ana i Greg dosyć szybko sobie wyjaśnili co i jak, ale nawet mnie to nie dziwi, bo oni są tak zgraną i uroczą parą, że nie wyobrażam sobie, by mieli się droczyć w nieskończoność.
    Natomiast Lena i Thomas... ojj tu się robi gorąco i nawet nie chce się domyślać co się wydarzyło dalej bo do głowy przychodzą mi dwie opcje i sama nie wiem, która podoba mi się bardziej :P
    Tak więc czekam na ciąg dalszy bardzo bardzo niecierpiwie :*
    Verity

    OdpowiedzUsuń