wtorek, 31 stycznia 2017

54. Zrań mnie mówiąc prawdę, ale nigdy nie pocieszaj kłamiąc

- Nie… - zaczęła dziewczyna przeciągle. – Tak robił Michi. – oznajmiła zuchwale, po czym od razu pożałowała swoich słów, ponieważ Thomas podwinął jej bluzkę i po prostu zaczął kąsać jej brzuch.
Lena wygięła się nabierając powietrza i łapiąc krótkie oddechy. Tego było za wiele… jeszcze moment, a czuła, że za chwile eksploduje. Morgi chyba to wyczuł, gdyż oderwał się od dziewczyny i po prostu wyszedł z kuchni. Lena patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami będąc w nieopisanym szoku. Wstała do siadu i chwile jej zajęło dojście do siebie. Weszła z powrotem do salonu i jak się spodziewała Thomas siedział na dywanie i sączył swojego drinka. Postanowiła do niego dołączyć biorąc w dłonie swoją szklaneczkę.
- Nic z nikim się nie wydarzyło. – zaczęła, a Morgenowi opadły ramiona jakby wypuścił z nich kilka kilogramów. – Studniówka była w porządku, ale chyba ją zepsułam Mariowi, ponieważ moje myśli cały czas krążyły wokół twojej osoby. Nie mogłam się do końca wyluzować, cały czas byłam spięta i nic nie piłam… mając w pamięci twoje słowa. – tutaj ich wzrok się skrzyżował. – Nie odzywałeś się do mnie i potem wyklarowała się możliwość wyjazdu na Słowację… nie chciałam zostawiać Ane samej. Pojechałyśmy… zgubiłyśmy się w Jeziorze… Spotkaliśmy jakiegoś chłopaka, który potem okazał się naszym rodakiem.
- Michael… - przerwał jej blondyn mieszając zawartość szklaneczki, na co Lena kiwnęła głową.
- On naprawdę okazał się w porządku, chociaż na takiego się nie zapowiadało. – Tom podejrzliwie spojrzał na Madlen, więc ta opowiedziała mu akcję ze śledzeniem i pokojem. – Potem były zawody panów… Michi w geście przeprosin zaprosił nas na drinka. Zgodziłyśmy się, bo czemu niby nie? Było miło, ale ja nadal o tobie myślałam, więc wyszłam na zewnątrz co nie było dobrym posunięciem, ale o tym później. Wyszłam w celu wykonania do ciebie telefonu. Jednak rozmyśliłam się, bo… nie chciałam być bardziej zranioną. – spuściła wzrok, a Tom chwycił jej dłoń i ucałował.
- Ehh… sam nie wiem dlaczego się nie odzywałem. Chyba czułem się zraniony… Naprawdę zawiodłaś mnie Madlen.
- Ale to przecież tylko Mario… Tylko mój przyjaciel, a twój kumpel. Przecież to jego właśnie sprowadziłeś dla mnie do Helsinek. Myślałam, że… Że mi ufasz.
- Ufam ci Madlen. – powiedział podnosząc jej twarz aby na niego spojrzała. – To jemu nie ufam. Gdy sobie pomyślę, że łapska jakiegoś fagasa… nawet Maria, spoczywają na twoim ponętnym ciele. – tutaj zmierzył ją od góry do dołu. – Dostaje kurwicy.
- No… - zmieszała się Madlen co chłopak od razu podchwycił. – To się przygotuj, bo możesz za chwile zejść z tego świata. – powiedziała i ujrzała jego rozognione spojrzenie. – Po tym jak wyszłam, wpadłam na jakiegoś gościa… Zachował się poniżej krytyki, ale… spotkałam go następnego dnia w klubie, w którym świętowaliśmy zwycięstwo Ane, Lukasa oraz całej Austriateam. I chciałam mu utrzeć nosa, ale to on zrobił to mi… Niejaki Peter Prevc zmacał mnie pacan jeden śmiejąc mi się w twarz. – tylko to powiedziała, a Thomas cały się napiął jak struna. – Na szczęście Michi był w pogotowiu i w porę mnie uratował nokautując tamtego lewym sierpowym. Potem wyniósł mnie na zewnątrz… - Morgi zacisnął mocno pięści i opróżnił kolejną szklankę. – A potem… we troje… poszliśmy do hotelu… Z 0,7 słowackiej śliwowicy. Możesz domyśleć się jak się skończyło. – kolejny raz spuściła wzrok.
Thomas poczuł jakby ktoś dawał mu z liścia… Długo nie mógł się otrząsnąć. Jego serce na chwilę przestało bić.
- Całowałaś się z nim? – wysyczał.
- Co?! Nie! Ja nie… - zaczęła Lena.
- Co to znaczy ty nie?
- Upiliśmy się i we troje zasnęliśmy na dywanie tyle…
- Lena… co to znaczy „Ja nie”?
- Ana… - Thomas zrobił wielkie oczy. – Michi skradł jej całusa i dostał lepę na twarz.
- Moja krew. – ucieszył się Morgi. – Ale… jak to spaliście we troje?
- No posnęliśmy upojeni alkoholem… Proszę nie gniewaj się… Do niczego przecież nie doszło. – Lena spojrzała błagalnie na chłopaka.
Thomas westchnął głęboko, po czym po raz kolejny przechylił całą literatkę.
- Chodź tutaj do mnie. – oznajmił wciągając ją na swoje kolana.
Dziewczyna usiadła przodem do niego obejmując za szyję i wpatrując się w jego oczy. Thomas objął Madlen w talii i mierzył ją niezrównanym wzrokiem.
- Przepraszam. – powiedział spoglądając jej w oczy. – Za mój niewyparzony język i za 10 dni milczenia.
- A ja przepraszam, że nie powiedziałam ci wcześniej o studniowce. – powiedziała z uśmiechem.
- Nie rańmy się więcej. Madlen jesteś ostatnią osobą na świecie, której umyślenie chciałbym sprawić ból. Zależy mi na tobie i bardzo cię… - chłopak zaniemówił, a blondynka wyczekiwała dokończenie myśli.
Nic takiego jednak nie nastąpiło.
- Ja ciebie też Morgi… Ja ciebie też. – szepnęła Lenka mocno wtulając się w jego ramiona, na co blondyn nie został jej dłużny błądząc rękoma po jej plecach.
- Idziemy wziąć kąpiel? – zapytał nagle.
- Razem? – uśmiechnęła się Lenka spoglądając pogodnie na niego.
- Jeśli sobie życzysz. – odwzajemnił jej uśmiech i musnął jej usta, na co Madlen tylko zamruczała.
Wziął ją zatem na ręce i zaniósł do góry. On ruszył do łazienki przyszykować dla niej wannę, a Madlen poczęła szukać świeżych ubrań w walizce, czego niestety nie znalazła poza nową bielizną. Otworzyła więc szafę Thomasa i przejechała ręką po jego koszulach. Stwierdziła jednak, że nie będzie spała w koszuli więc wzięła zwykłą koszulkę, która wydawała się jej najmniejszą i ruszyła do łazienki. Tam czekała na nią już wanną pełna piany, kolejna szklaneczka whisky i kilka rozpalonych świec. Lena stanęła niepewnie w drzwiach zastanawiając się czy dobrze zrobiła proponując mu wspólną kąpiel. Jednak Thomas widząc niepewność dziewczyny podszedł do niej, musnął jej usta i stwierdził, że to jeszcze nie ich pora, po czym wyszedł z łazienki zostawiając dziewczynę samą sobie. A ona będąc totalnie zaskoczoną, zdjęła zbędne ubranie i weszła do wody, która miała idealną dla niej temperaturę.


Tymczasem u drugiej parki


- Moja i tylko moja... - szatyn z uśmiechem rzucił się na łóżko szepcząc.
Widać, iż miał ochotę na odrobinę szaleństwa tego wieczora, jednak Ana wiedziała, że czeka ich zakończenie rozmowy, którą odbyli częściowo przed posiłkiem.
- Greg... Ja też chętnie bym zaległa u twego boku, ale musimy skończyć naszą wcześniejszą rozmowę.
Szatyn odskoczył jak oparzony. Myślał, że wszelkie rzeczy zostały już wyjaśnione. Pytająco spojrzał na blondynkę, która wstała z łóżka i spoglądała ku niemieckiej skoczni przez okno.
- Ana, coś się tam wydarzyło prawda? - spojrzał z dystansu na jej strapioną twarz.
Szczerze powiedziawszy dopiero teraz na nowo zrozumiała powagę sytuacji. Na Słowacji zdecydowanie na zbyt wiele sobie z Madlen pozwoliły. Czując jego oddech na swoim karku ponownie usłyszała pytanie.
- Ana czy coś tam zaszło, o czym chcesz mi koniecznie powiedzieć?
- Gregor to takie trudne...
- Ana, ja cię proszę powiedz, że nie masz nic do ukrycia? - mina szatyna dość szybko zmieniła wyraz w obawie o to co mógł usłyszeć.
Bał się hasła, że przegrał rywalizację, że został na lodzie. Natomiast w odpowiedzi dalej słyszał głuchą ciszę.
- Napijmy się Gregor, bo ja inaczej w życiu ci tego nie powiem...
Rzekła wyjmując butelkę tego samego słowackiego trunku, który piła na imprezie w pokoju z Michim i Leną. Szybko wzięła pewny łyk śliwowicy i zaczęła swoją historie.
- Gregor musisz mnie wysłuchać do końca, bo obiecałam ci jakiś czas pełną szczerość tylko błagam cię nie przerywaj...
Brązowe tęczówki szatyna zatrzymały się na butelce trunku. Bez ceregieli widząc i czując przejęcie blondynki wziął kilka konkretnych łyków. Spoglądając ponownie w jej zdumione oczy przetarł usta ręką i powiedział.
- Wolę szczerą, najgorszą prawdę niż silne kłamstwo. Jestem gotowy...
- Tylko to nie jest takie proste Schlieri. - powiedziała niemrawo spoglądając w jego zaniepokojone tęczówki.
Szybko zaległa na łóżku i ponownie upiła głębszy łyk Słowackiego trunku.
- Gregor, bo częściowo w tej gazecie przedstawiono prawdę... Faktycznie w Szczyrbskim Jeziorze, pewne sprawy wymknęły się spod kontroli.
Słowa te spowodowały pojawienie się gęsiej skórki na jej ciele, reakcja chłopaka była niemniej gwałtowna. Oczy zmieniły swój pogodny wyraz, a trunek w jego ustach nie przeszedł szybko przez jego usta, a częściowo został wypluty. Czyżby pan Michi odegrał jakąś rolę w życiu dziewczyn? Ana spojrzała ponownie w oczy chłopaka i ciurkiem zaczęła recytować grzeszki z Jeziora.
- Pamiętasz nasz telefon w czwartek? Po nim poszłyśmy na drinka... Z Michaelem w ramach przeprosin...
Szatyn na samo wspomnienie imienia młodszego kolegi wzdrygnął się. Pojawił się mniej przyjemny wyraz twarzy i zaciśnięte mocniej pięści. Chłopak zupełnie nie tolerował rywalizacji poza skocznią. Co było jego to było jego. Żadne dzielenie nie wchodziło w rachubę... Obiecał jednak nie przerywać dziewczynie historii skoro już zdobyła się na wyrzucenie z siebie tego co ją trapiło.
- Nie skończyło się na jednym drinku Gregor... Szczerze, troszkę straciłam rachubę w liczeniu, ale się nie upiłam... Z tym, że wydarzyło się coś co nie powinno mieć miejsca.
- Ana ty chyba nie chcesz mi powiedzieć, że jednak miałaś romans z tym gnojkiem?! - szatyn podniósł nieco swój głos, bo zatrzymywanie akcji przez blondynkę zdecydowanie popychało ku takim myślom.
- Gregor miałeś nie przerywać! - zdecydowanie odskoczyła Ana, po czym od razu zajęła się wyprowadzaniem chłopaka z błędu. - W życiu bym tego nie zrobiła... Kocham cię do szaleństwa i kto jak kto, ale ty powinieneś o tym wiedzieć. Z tym, że Michi się zapomniał i... Mnie pocałował nie pytając o zgodę tym bardziej nie sprawdzając czy jestem wolna. - rzuciła na bezdechu Ana.
- Co zrobił?! - spytał wzburzony szatyn.
Wiedział, że byłoby za pięknie gdyby odpoczął od wrażeń serwowanych przez blondynkę. Pokiwał przecząco głową, po czym ruszył w kierunku drzwi od łazienki.
- Jak zaraz czegoś nie rozwalę, nie będę sobą...
- Gregor, ale to nie koniec historii... - powiedziała Ana, uznając że skoro ma mu wszystko opowiedzieć to wszystko.
Chłopak wstrzymał oddech, po czym bez ceregieli przechylił butelkę z trunkiem by wykończyć jej zawartość. Ana się skrzywiła, ale zezwoliła na taką akcje szatyna. Spojrzała wymownie w pełni przyjmując jego reakcje. W końcu same musiały z Leną wypić piwo, które naważyły.
- Greg... Odtrąciłam jego zaloty, Michi zrozumiał swój czyn i zrozumiał, że nie ma co z Tobą walczyć... Chociaż następnego dnia po zdobyciu tytułu straciłam rachubę w świętowaniu i przegięłam kończąc z Leną i...
- Jezu Ana skończysz, bo im dłużej opowiadasz tym bardziej ja nie rozumiem jak mogłem puścić cię tam samą! - rzucił na bezdechu tym razem Gregor.
Na serio próbował się trzymać mocno po tym co już słyszał, ale po wyobrażeniu sobie ust Hayboecka na ustach dziewczyny, miał ochotę rozkwasić tę jego piękną mordkę.
- Skończyłam z Leną i Michaelem w jednym pokoju... Towarzyszyła nam ta oto śliwowica... - blondynka wstrzymała ponownie oddech, po czym jak na spowiedzi wydukała. - Zatraciłyśmy się... Ale do niczego nie doszło! - rzekła niebywale pewna siebie Ana kiwając przecząco palcem przed oczami Gregorowi.
- Wprost zarypiście kochanie. - zaśmiał się ironicznie szatyn, bez ceregieli pytając. - Niby skąd masz tą pewność?
- Żartujesz z tym pytaniem prawda? - spojrzała nie dowierzając w jego oczy Ana.
Dziwne zwątpienie w jej wersje spowodowało nieprzyjemne ukłucie bólu w sercu. Chciała cofnąć czas, ale nie miała na to wpływu. Była jednak szczera, podeszła więc pewniej do Gregora i tarmosząc jego włosy uniosła jego głowę ku górze by ich oczy ponownie się spotkały
- Pytasz skąd mam pewność?! Bo nawet po alkoholu wiem jedno...
Nie skończyła zdania tylko zdecydowanie mocno wpiła się w usta szatyna. Przejmując kontrole pogłębiała z każdą chwilą namiętny już pocałunek. Popychając go ku poduszkom szepnęła tylko.
- Zawsze wiedziałam nawet po alkoholu, że mogę być tylko i wyłącznie twoja. Kocham Cię Gregor i żaden Michi tego nie jest w stanie zmienić! Przepraszam za to co było i jestem przekonana, iż kolejne złota będę celebrować wyłącznie z Tobą.
- Ana, Ana... Jak każdy mężczyzna posiadający wspaniałą i wartościową partnerkę mam prawo być zazdrosny. Faktycznie sporo się zadziało na tej Słowacji, ale nie mówmy już o tym... Wybaczam i dziękuję ci za szczerość. - kładąc palec na jej ustach zabronił dalszych komentarzy o przygodach z Jeziora.
Cała historia zabolała, jednak nie zamierzał ranić Ane. Sam fakt, że opowiedziała wszystko należało do wielkiego wyzwania. Spoglądając w jej tęczówki postanowił wybrać najlepszą dla siebie formę przeprosin. Muskając jej policzek zaczął kierować się z pocałunkami ku jej uchu. Blondynkę mimowolnie przeszył przyjemny dreszcz. Z uśmiechem na ustach przygryzła swoją wargę i zaczęła obnażać bardziej umięśnione ciało swego partnera. On nie pozostawał dłużny, tylko wzrokiem przepełnionym pożądaniem realizował kolejne kroki tak samo jak ona. Pozbawiony górnej garderoby szatyn wyglądał dość pociągająco. Ana przejęła inicjatywę, krążąc dłonią po jego klatce obdarowując go kolejnymi pocałunkami. Strasznie jej tego brakowało. Ostatnie dni bez niego były takie puste... Wyłączając paskudne myśli ponownie mocniej wtopiła się w jego usta przechylając jego głowę. Gregorowi zdecydowanie spodobała się taka forma odpłaty za poniesione straty moralne. Delikatnie odepchnął ją by za nią przejąć kontrolę. Pełne blasku i ognia oczy zdradzały chęć dalszych zbliżeń i zgłębienia kolejnych fragmentów ciała blondynki. Dziewczyna kokieteryjnie się uśmiechnęła by pozwolić szatynowi na czułe pocałunki od szyi aż po jej dekolt. Pragnęła tej bliskości jak gdyby nigdy nic, ale na to nie była w stu procentach gotowa. Delikatnie odsunęła szatyna ponownie zgłębiając po raz ostatni dzisiaj smak jego ust. Po czym zaległa obok szczęśliwa, że wszystko miało taki finnish.
- Oj Ana co ty ze mną robisz... - rzekł szatyn spoglądając w błękitne tęczówki blondynki
- Greg, ja niczego innego nie pragnę jak tylko być z Tobą, do końca świata i jeden dzień dłużej...
Czułość i beztroskość wymalowana na ich twarzach pozwalała ponownie spokojnie zasnąć z myślami o radosnej przyszłości z dala od niewyjaśnionych sytuacji...


Kiedy Lena opuściła łazienkę przygotowując wcześniej kąpiel dla Thomasa, ujrzała go gdzie właśnie zmieniał im pościel ze starej na świeżą. Oparła się o framugę przyjmując ponętną pozę i spoglądała z uśmiechem na chłopaka. Morgi w końcu zaszczycił ją swym spojrzeniem, przez co poczuła się naga… Bowiem spoglądał na nią pełnym uznania wzrokiem. Koszulka Toma chociaż za duża na blondynkę, zasłaniała ledwie co jej pośladki i eksponowała długie nogi. W pewnym momencie chłopak zmarszczył oczy, po czym delikatnie się zaśmiał.
- Coś nie tak? – zapytała.
- Poza tym, że dostałem te koszulkę od Kristiny, to wszystko w porządku. Wyglądasz oszałamiająco. – oznajmił beztrosko.
Lena zjeżyła się od razu… Popatrzyła z odrazą na swój ubiór, po czym bez ceregieli ją z siebie zdjęła, zaczęła miętosić w rękach. Potem chwyciła z dwóch stron i jednym zwinnym ruchem rozerwała na dwie części, rzuciła na podłogę i poczęła po niej skakać. To naprawdę był przekomiczny widok, więc Thomas nie mógł powstrzymać się od śmiechu. Gdy skończyła swoje przedstawienie klasnęła w dłonie i zadowolona z siebie uśmiechnęła się do Thomasa, ale szybko przestała… Bowiem Tom mierzył ją od góry do dołu ponętnym spojrzeniem. Wręcz rozpływała się pod jego wzrokiem. Popatrzyła po sobie i zorientowała się, że właśnie stała przed nim w samej czarnej, koronkowej bieliźnie, która chodź skromna była bardzo seksowna.
- Lubię koronki. – skwitował blondyn podchodząc do dziewczyny.
- W łazience czeka na ciebie wanna pełna wody. – powiedziała kokieteryjnie Madlen i łapiąc chłopaka za ramie wyminęła go bezwstydnie się o niego ocierając.
Thomas wypuścił powietrze z ust i pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym odprowadził wzrokiem dziewczynę i udał się do łazienki, aby móc się ogarnąć.
Blondynka tym czasem wybrała kolejną koszulkę chłopaka, zarzuciła na siebie i położyła się do łóżka czekając na blondynka, który niedługo potem do niej dołączył. Gasząc lampkę rozpoczęli niewinną grę wstępną kosztując swych rozochoconych ciał, która skończyła się na czułych pocałunkach, po czym wtulając się w siebie odpłynęli z błogim uśmiechem do krainy Morfeusza…


Następnego dnia pierwsza obudziła się Madlen. Czując jego kleszczowy uścisk na swoim ciele lekko się uśmiechnęła. Thomas obejmował ją mocno jedną ręką wtulając twarz w jej miękkie włosy. Lena delikatnie uniosła jego kończynę, po czym niepostrzeżenie opuściła pomieszczenie udając się na dół. Mieszkanie nadal było puste, więc weszła do kuchni z zamiarem zrobienia śniadania mając na sobie zaledwie dolną część bielizny i wczoraj wybraną koszulkę chłopaka. Zajrzała do lodówki, nalała sobie szklankę soku i wyciągając potrzebne składniki, poczęła przygotowywać zamierzone danie. Włączyła radio, ustawiła odpowiednią głośność i nastawiła ekspres, po czym zabrała się za jajecznicę.
Thomas tymczasem obudził się nagle przestraszony, bowiem poruszając swym ciałem, nie poczuł dziewczyny leżącej obok niego… Zmartwiony delikatnie się podniósł. Nigdzie jej nie było… Jednak po chwili usłyszał ciche odgłosy dochodzące z piętra poniżej. Uśmiechnął się pod nosem i opadł bezwładnie na poduszki. Nie mógł przestać się uśmiechać… na samą myśl o dziewczynie jego serce się radowało. Po wczorajszej rozmowie, w końcu wszystko sobie wyjaśnili i teraz miał nadzieję, będzie błogo i namiętnie… Myśląc tak nad tym zmarszczył nagle brwi… No tak, jeszcze sprawa Kristiny. Postanowił, iż w końcu musi doprowadzić tę sytuację do końca. Korzystając z nadarzających się dni, które miał spędzić w Villach postanowił skontaktować się ze swą byłą partnerką. Teraz jednak olał sprawę i ochoczo wyskoczył z łóżka kierując się na dół. Stanął w drzwiach kuchni i opierając się o framugę począł przyglądać się tańczącej blondynce. Zmierzył ją od góry do dołu, na dłużej zatrzymując swój wzrok na jej ponętnych pośladkach i gładkich, długich nogach. Blondynka wyglądała naprawdę seksownie, ale jej kocie ruchy i ciche podśpiewywanie sprawiało, iż była również na tyle dziewczęca co i kobieca. Tom uśmiechnął się pod nosem, po czym bez zastanowienia ruszył w jej kierunku i bezwstydnie wtulił się w jej plecy błądząc rękoma po jej brzuchu i piersiach. Dziewczyna zaskoczona obecnością kogokolwiek pisnęła przestraszona upuszczając drewnianą łyżkę na podłogę. Będąc zawstydzoną odważnymi poczynaniami chłopaka, odwróciła się do niego z karcącym wzrokiem, widząc jednak wyraz jego twarzy przegryzła tylko wargę i wskoczyła w jego ramiona mocno obejmując go za szyję. Tom nie zważając na nic, wpił się w jej usta biorąc na ręce i umieścił na wolnym blacie, gdzie potem poddał się jej malinowym wargom oraz czułemu dotykowi…
Parce na szczęście udało się uratować jajecznicę, chociaż Thomasowi było ciężko oderwać się od Leny. Mimo wszystko w spokoju zjedli wspólnie śniadanie. Potem rozdzielili się gotowi do dzisiejszego dnia, który Morgiemu miał upłynąć na skoczni, a Lenie w domu z rodziną.


Środa była również dniem pełnym wyzwań dla drugiej parki, która znajdowała się w Niemczech, bowiem Gregora czekały kolejny zawody, które odbyły się w bardzo trudnych warunkach. To go jednak nie powstrzymało przed wygraniem ich. Ana szczęśliwa z poczynań swego partnera, cieszyła się razem z nim, ponieważ nic tak nie radowało jak spełnianie się drugiej połówki.


Czwartek był dla nich dniem wyjazdu do Oberstdorfu. Lenie upłynął na nauce do matury oraz treningowi na lodowisku, a Thomasowi na skakaniu oraz tajemniczemu zajęciu, którego nie chciał wyjawić Madlen. Piątek był podobny, oddany w pełni treningom. Zarówno w Villach jak i Oberstdorfie.


W końcu nastała sobota… 14 luty, czyli WALENTYNKI!! Pierwsze zarówno dla Morgenów jak i dla Ane oraz Gregora. Lena od rana już bardzo się niecierpliwiła, bowiem to chłopak przygotowywał dla niej niespodziankę i zdominował cały ten dzień. Od rana siedziała jak na szpilkach nie mogąc doczekać się wieczoru kiedy to byli umówieni. Cały dzień postanowiła więc spędzić na łyżwach, ponieważ tam czas mijał jej najszybciej.


Sobotę 14 lutego w Oberstdorfie jako pierwszy powitał Gregor. Z uśmiechem na ustach spoglądał ku śpiącej obok blondynce. Dziś zapowiadał się niezwykle wyjątkowy dzień, nie tylko ze względu na konkurs lotów... Był to również dzień ich wspólnych pierwszych walentynek. Szatyn dlatego poświęcił poranek na rozmyślania co można zrealizować w ten jakże piękny dzień. Ograniczenia czasowe nie pozwalały na jakieś specjalne szaleństwa, bo jutro ponownie mieli podbijać mamucią skocznie. Po głębszych przemyśleniach spojrzał ponownie na swoją partnerkę. Był pewny, że zasługiwała na coś wyjątkowego i specjalnego, ponieważ sama również taka była. Delikatnie musnął ją ręką po policzku by następnie zbliżyć ku niej swe usta i dokonać jej przebudzenia. Dziewczyna niemrawo otworzyła swoje oczy. Po ujrzeniu ukochanego delikatnie się uśmiechnęła i odwzajemniła pocałunek na powitanie. Wiedziała, że dzisiejszy dzień będzie należał do nich, mimo napiętego grafiku. W końcu dziś są Walentynki... Czas szczególnie wyczekiwany dla nich obojga.
Po wspólnym posiłku nadszedł czas ponownych zmagań na mamucie w Oberstdorfie. Ana z podziwem, ale i strachem oglądała całe zmagania, które odbywały się w przeciętnych warunkach pogodowych. Cały konkurs padł łupem Harriego Olli, który przerwał stałą dominację wygranych Gregora. Szatyn nie był zadowolony ze swojej postawy, bo zajął najgorsze w tym sezonie dla niego 8 miejsce. Co teraz czuł? Frustracje, że ktoś go pokonał? Złość? Zazdrość? Nie wygrał... Jak to możliwe skoro wszystko tak dobrze szło? Kotłujące się w głowie myśli rozważały przyczyny porażki. Przecież był niepokonany - czuł moc, więc dlaczego zajął dopiero 8 miejsce? Przecież nie jesteś robotem... Powtarzał sam do siebie. Jak każdy człowiek miał prawo do gorszego dnia. Tylko dlaczego akurat w tym momencie? Natura dominatora i ambitnego skoczka była silniejsza niż rozsądna argumentacja. Z rozważań wyrwały go objęcia partnerki, przy której momentalnie zapomniał o wynikach. Czekał go wieczór pełen emocjonalnych przygód i doznań więc na tym starał się skupić swoją uwagę obecnie. Musnął policzek swej wybranki i ujmując ją za dłoń zmierzał z nią do hotelu.
- Jakie mamy plany na ten wieczór? - zapytała Ana chcąca wybadać grunt dzisiejszej randki. Na samą myśl wyjątkowego wieczora przygotowanego przez Gregora miała pozytywne dreszcze. Kumulacja pozytywnych emocji sięgała zenitu. Dziewczyna bowiem wierzyła, iż w końcu pozna plany na ten wieczór.
- Dowiesz się w swoim czasie kochana. - uśmiechnął się zadziornie chłopak, wprowadzając Ane do hotelowego pokoju.
Teraz mogli spokojnie przygotować się do wyjścia. Szatyn od razu bez większych ceregieli zajął łazienkę by zrobić szybki prysznic po zawodach. Ana natomiast przeczesywała walizkę w poszukiwaniu jakiejś stosownej kreacji. Bez większego zastanowienia wyskoczyła do łazienki i zaczęła o wszystko wypytywać Gregora stojąc odwrócona plecami.
- Mam być ubrana luzem czy elegancko?
- Seksownie kochanie. - zaśmiał się chłopak udzielając zupełnie innej odpowiedzi.
- Na warunki ciepłe czy zimne?
- Mieszane! - Gregor w dalszym ciągu kontynuował grę słowną by było jak najmniej wiarygodnych podpowiedzi dla Ane na odgadniecie tematu randki.
- Gregor?! Ale ja muszę wiedzieć...
- Kochanie uwielbiam cię w każdym wydaniu, więc szykuj się stosownie do twojej wiedzy. - na twarzy chłopaka ponownie zagościł szelmowski uśmiech.
Kręciła go świadomość przewagi nad Ane - dziś bowiem on rządził w ich związku. Miał pewien plan, który miał dawać niezapomniane wrażenia i wierzył w pełne powodzenie swej sprawy. Blondynka wzdrygnęła. Stosownie do okazji... Co to za słowo? Wyjęła opinające biodrówki, które uwydatniały jej szczupłe długie nogi oraz dopasowaną elegancką bluzkę. Szybko pomalowała usta pomadką w kolorze czerwonym i przeczesała swoje długie włosy. Z uśmiechem stwierdziła, iż nie będzie się ekstremalnie stroić, bo i tak mieli mało czasu na realizacje pomysłowych randek. Przyglądając się walizce z uśmiechem spojrzała na ulubione sportowe buty.
- Wybaczcie nie dziś, nie na tą okazje.
Postawiła twardo i zdecydowanie na ulubione szpilki, by dalej oczarowywać szatyna swoim urokiem. Nie musiała długo czekać, bowiem chwilę później stał już tuż za nią. Obejmując ją w talii szepnął do jej ucha.
- Onieśmielasz mnie swym urokiem Ana.
Ponownie przeszły ją pozytywne ciarki. Zawsze tak miała gdy tylko wypowiadał jej imię z taką czułością i pożądaniem zarazem. Dziewczyna delikatnie odwróciła głowę w kierunku chłopaka by tym razem kokietować i uwodzić spojrzeniem.
- Idziemy?
- Rozmyśliłem się... Zostańmy tu, bo jeszcze ktoś mi cię zabierze.
- O nie! - zbuntowany wyraz twarzy podkręcił Grega jeszcze bardziej.
Lubił jej zdecydowanie i pazurki. Jej osobowość szczerze go ujmowała. Z uśmiechem na ustach przytulił mocniej partnerkę do swego ciała, by następnie ją zakręcić. Muskając czule jej policzek powiedział tylko.
- Chwilo trwaj wiecznie... Ruszajmy zatem ma ukochana.
Po chwili ze załączonymi dłońmi ruszyli przed siebie.


***


18 godzina dla Madlen wybiła bardzo szybko. Tak jak się spodziewała trening pochłonął ją całkowicie, przez co zorientowała się dopiero późnym popołudniem, która była godzina - 16. Pisnęła uradowana spoglądając na telefon i pomknęła do szatyni aby się przebrać i w podskokach ruszyła do domu. Tam szybko wzięła prysznic i wydepilowała się… cała… No cóż… Kto wie co się dziś stanie i nie chciała potem żałować, że czegoś nie doprowadziła do końca. Szykowanie się dla Thomasa zajęło jej aż dwie godziny. Chciała odstawić się na bóstwo, ponieważ po pierwsze wiedziała jak na jej osobę reaguje chłopak, a po drugie zapragnęła pokazać mu, iż nie jest już małą dziewczynką, a kobietą. Pewną siebie i seksowną. Thomas sam zaznaczył, że idą na kolację, więc nie pozostało jej nic innego jak się po prostu odstrzelić. Dlatego odważyła się na sukienkę w kolorze mocnego kobaltu, który podkreślał jej jasną skórę i błękitne oczy, a w dodatku opinającą i eksponującą jej wszelkie atuty. Chociaż nie miała zbyt dużych piersi, to bardotka pozwoliła jej na ich lepsze ukształtowanie, ponad to dekolt w serduszko bardzo ładnie je prezentował. Lena pamiętała z wtorku, iż Thomas lubował się w koronkach, więc nie omieszkała ich założyć. Sukienka, którą zakupiła specjalnie na tę okazję miała te koronkę również na całej długości ramion. Włosy rozpuściła wcześniej susząc je i pozwalając swobodnie opadać na ramiona ze swoim naturalnym skręceniem. Makijaż zrobiła delikatny, chociaż pierwszy raz w życiu podkreśliła swe rysy bronzerem, a różem policzki. Po prostu chciała się podobać i nie widziała w tym nic złego. Swój wygląd zakończyła srebrnym łańcuszkiem, który dostała od rodziców na 18 urodziny i kilkoma nie rzucającymi się błyskotkami na ręku. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów założyła 10 – centymetrowe beżowe szpilki, które wizualnie wydłużały jej nogi, a obcas pozwalał na dorównaniu Morgiemu we wzroście. Kończąc swe przygotowania, delikatnie pociągnęła usta hibiskusową szminką, po czym popsikała się swymi ulubionymi perfumami i zeszła na dół.
- Fiu, fiu… - zagwizdał jej tata. – Co ty Lenuśka, wybierasz się na konkurs Miss czy co? – zapytał ze śmiechem, a na policzkach dziewczyny pojawiły się słodkie rumieńce.
Nie reagując na zaczepki taty powędrowała do szafy w przedpokoju, gdzie znalazła swój jasny płaszcz, po czym poczęła dobierać do niego szal. Nagle ktoś odchrząknął. Była to Meredit, która pośpiesznie rozglądając się czy aby ktoś nie patrzy wsunęła w dłoń Madlen jakiś przedmiot. Lena zaskoczona na nią popatrzyła, po czym zajrzała do wnętrza ręki i z szeroko otwartymi oczami z powrotem ją zamknęła. Spojrzała oburzona na siostrę, która spoglądała na nią ze śmiechem.
- Lenka… - usłyszały nagle obie blondynki, których wzrok pomknął ku rodzicielce, szła ona w ich kierunku. – Ja wiem, że jesteś już dorosła i w ogóle. Wyglądasz przepięknie, dlatego bardzo cię proszę… uważajcie z Thomasem… zabezpieczajcie się. – szepnęła jak najciszej mogła, po czym na twarzy Leny ponownie pojawiły się gorące wypieki.
- Już o to zadbałam mamo. – zaśmiała się Mer i ruszyła w głąb domu nadal naśmiewając się z Leny.
- Mamo my jeszcze… ja nadal… To znaczy… - zaczęła jąkać się Madlen.
- Och… to bardzo dobrze córciu. – powiedziała Marie całując dziewczynę w czoło. – Jednak mimo wszystko… Proszę uważajcie. Wrócisz na noc do domu?
- Eee… nie zastanawiałam się nad tym. Jeśli chcesz to wrócę.
- Hmm… w sumie i tak podejrzewam, że nie raz dzieliliście już łóżko. Ufam tobie, ale również Thomasowi, więc jakoś zajmę się ojcem. – puściła jej oczko i zostawiła dziewczynę samą.
Madlen odetchnęła z ulgą. Spojrzała w swoje odbicie. Czerwień z jej policzków nadal nie zeszła, więc doszła do wniosku, iż ten róż to wcale nie była dobra decyzja. Chwile powalczyła z pozbyciem się go, po czym poprawiła się i czekała. Nie musiała długo tego robić, ponieważ dzwonek do drzwi usłyszała bardzo szybko. Wzięła głęboki oddech, poprawiła ostatni raz włosy, wypięła pierś do przodu i otworzyła drzwi. Stanął przed nią Młody Bóg… Thomas wyglądał obłędnie. Dziś naprawdę się postarał… Lenie na sam jego widok o mało co serce nie przestało bić z wrażenia. On był nawet u fryzjera! Poznała to, po jego krótszych włosach, które się już aż tak bardzo nie kręciły. Ogolił się, a zapachem wody kolońskiej o mało co nie przysporzył Madlen o zawroty głowy. Miał na sobie koszulę, która opinała jego muskularne ciało, ciemnogranatowe delikatnie poszarpane jeansy i czarną skórzaną kurtkę. Wszystko wieńczył spory bukiet słoneczników, który trzymał w dłoni… Ale zwycięzcą zostały jego oczy. Przeszywające ją na wskroś. Jak gdyby spoglądał w głąb jej duszy… Mierzył ją niedowierzającym spojrzeniem od stóp do głów przez co na ciele Madlen pojawiła się gęsia skórka. Długo nie byli wstanie wypowiedzieć słowa mierząc się głębokimi spojrzeniami. Thomasa wbiło w ziemię na widok dziewczyny… tfu! Kobiety, która przed nim stała. Był pod ogromnym wrażeniem. Nie mógł napatrzeć się na jej podkreślone oczy, mocno różowe usta i te piersi, które skryte w miseczkach od stanika tak mocno dla niego wyeksponowała. Jeżeli chciała go zaskoczyć, to jak najbardziej jej się to udało. Takiego jej wydania jeszcze nie widział. Czuł jak włoski stawały mu dęba na myśl co ona jeszcze dla niego na dziś przygotowała.
- Jesteś… piękna. – wyszeptał na jednym wdechu całując ją w kącik ust.
Lena zachichotała, po czym szerzej otworzyła drzwi wpuszczając go do środka. Przejęła od niego kwiaty i wstawiła do wazonu, kiedy chłopak wszedł przywitać się z resztą rodziny Stewardów. Zamienił kilka słów z domownikami, po czym pomógł nałożyć dziewczynie płaszcz i chwytając ją za rękę opuścili dom.
- Dokąd jedziemy? – zapytała spoglądając radośnie na niego.
- To moja słodka tajemnica… słodka dziewczyno. – powiedział obejmując ją ramieniem i przyciągając do siebie.
Potem otworzył jej drzwi jak na dżentelmena przystało i z piskiem opono ruszyli w bliżej nieznanym kierunku dla Madlen.


~~~


Witajcie dziewczynki!


Mamy kolejny świeżutki rozdzialik!
Na początek odrobina szczerości, a na koniec... Romantycznie? No myślimy :)
Ale... Skoro w nexcie mają być Walentynki to czekamy do 14.02 nie? Jedyne czym możecie nas udobruchać to błaganiem o nexta :D Chociaż... Nieee to by było za proste - następny będzie jednak 14.02 :D zostały 2 tygodnie więc pewnie dacie radę wytrzymać!


Kochane, pięknie dziękujemy za Wasze pełne uznania słowa - pytacie czy nam się to nie nudzi... Nam? Absolutnie! Jesteśmy zakochane w tych komplementach aż chce się ciągnąć tę historię :)


Okej, skoro tak chętnie czytacie to mała praca domowa dla Was kochane! Znamy się nie jeden dzień, tworzymy z Wami historię od przeszło 8 miesięcy... Pytania są 2! Jakie plany na randkę mają Thomas i Gregor? (ciekawią nas Wasze typy) :)
A pytanie numer 2 tyczy się całego bloga... Jaką scenę najlepiej wspominacie? Do czego chętnie wracacie? Możecie podać kilka propozycji! :)


Chyba starczy tego rozpisywania, czekamy na Wasze twórcze komentarze!
Buziaczki i pozdrowienia kochane! ;*


Ania&Madziusa


P.S. Zapraszamy do nowopowstałej zakładki Autorki. Nie bierzemy odpowiedzialności za to co tam zobaczycie. Każdy wchodzi na własne ryzyko xD

7 komentarzy:

  1. ~Skokomaniaczka1 lutego 2017 12:54

    Jestem :)
    Uwielbiam! Uwielbiam zrobić sobie śniadanie, gorącą herbatkę i do tego wasz rozdział! Pomińmy fakt, że jest prawie południe, a Skoko w piżamie i ze śniadaniem :D
    Zaczynając od tej początkowej szczerości, to.. uważam, że właśnie to było im potrzebne. Wielkie brawa dla Ane, która naprawdę postawiła na mega szczerość i.. opłaciło się :)
    Bardzo podobało mi się również to, co Lenka zrobiła z koszulką od Kristiny! Hahaha.. pewnie zachowałabym się podobnie. Albo od razu ją spaliła!
    Walentynki.. ależ romantycznie się zrobiło! To prawda.. znamy was, znamy Thomasa i Gregora dość długo, ale.. ja nie mam bladego pojęcia co oni wymyślili. Raczej słynę z tego, że nie jestem dobrym detektywem, więc.. nawet nie próbuję zgadywać :D Wiem jedno - cokolwiek i gdziekolwiek by to nie było to na pewno będzie super i dziewczynom się spodoba :)
    Wasze pytanie numer dwa odnośnie tej sceny.. (nawet nie wiecie, ile tu siedzę i myślę xd) chyba Michi. Co ja mówię! Na pewno Michi! Już się tłumaczę. Otóż wszystko wszystkim.. przez te 54 rozdziały naprawdę dużo się działo. Zaczynając od ich wspólnych wyjazdów na zawody, a kończąc na imprezach, to naprawdę wiele się wydarzyło. Ale wiecie.. co mąż to mąż. Oczywiście mój mąż.. xD
    Okej Słońca! Tyle ode mnie. Pora się wreszcie ogarnąć :)
    Buziaki ;**

    Ps. Proszę nawet nie żartować w ten sposób, że rozdział za 2 tygodnie.. Zresztą.. i tak wiem, że długo bez nas nie wytrzymacie (tak, wy! xD) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Jejciu, nawet nie wiecie, jak miło jest usiąść ze spokojem do laptopa po egzaminie z fizyki i móc się chwilę odprężyć, kiedy mózg po prostu jest bliski popełnienia samobójstwa xD Cudowny rozdział! Ba, czy którykolwiek był zły? Nadal was podziwiam za te wszystkie pomysły. Podzielcie się paroma, bo ostatnio cierpię na odwenienie, co? :D
    No romantycznie nam się zrobiło, i to bardzo ^^ Fajnie, że wszyscy sobie wszystko wyjaśnili, bo to chyba było im teraz najbardziej potrzebne. Zresztą, szczerość zawsze jest w cenie, lepiej powiedzieć całość niż później się z tym kryć i kombinować na siłę.
    Hmm... nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że Michiemu może się przy pierwszej lepszej okazji oberwać za to, co się wtedy działo podczas nieobecności chłopaków, właśnie od nich :D
    Szczerze mówiąc, nie mam zielonego pojęcia, co Thomas i Gregor mogą przygotować. Oni są zdolni do wszystkiego, ale na pewno to będzie coś wyjątkowego. Zaskakiwać akurat potrafią doskonale ^^
    Którą scenę wspominam najlepiej? Kurczę, tyle tu się działo, że 99% było moimi ulubionymi, więc ciężko coś wybrać :D Ale chyba poniekąd przyłączam się do koleżanki powyżej, że jednak ta z Michaelem miała coś takiego w sobie... że trudno ją wymazać z pamięci. Wy macie talent do tworzenia przeróżnych rzeczy, ale jego pojawienia się za cholerę bym nie przewidziała :D
    Czekam niecierpliwie, choć nie ukrywam, że te 2 tygodnie będą ponad moje siły :D
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Miło tak oderwać się na chwilę od nauki i poczytać sobie taki świetny rozdział :***
    Bardzo podoba mi się tytuł tego rozdziału <3
    Cieszę się że wszyscy wszystko sobie wyjaśnili...nastąpiło takie oczyszczenie atmosfery :)
    Romantico tak :D <3
    Czekam na to co wymyślą chłopaki hehe :D

    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej :-)

    Rozdział jak i całe opowiadanie fantastyczny, boski…
    Fajnie, że Ann wykazała się odwagą mówiąc Gregorowi dokładnie wszystko co się wydarzyło na Słowacji...
    A jeśli chodzi o Lenę i Thomasa to Madlen jest bezkonkurencyjna... zrobiłabym dokładnie to samo z koszulką, którą mój ukochany miałby od byłej dziewczyny... No właśnie liczę, że Thom bardzo szybko załatwi sprawy z Kristiną, bo nawet nie chce myśleć co będzie jak Lena dowie się prawdy...
    A co nasi panowie przyszykowali dla naszych pań? Nie mam zielonego pojęcia, ale wiem jedno - na pewno będzie romantycznie, wyjątkowo, uroczo...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział…
    BU$KA :* <3

    P.S. Co to sceny jaką najlepiej wspominam to nie umiem jednej wskazać niestety... na pewno to będą randki Ann i Gregora, pierwsza randka Mel i Thomasa, a ostatnio jak widzę skaczącego Michaela Hayboecka to nie mogę nie uśmiechnąć się przypominając sobie akcje z Michim/Michelinem

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :)
    najpierw przeprosiny bo ostatnio mnie nie było i dzisiaj raczej będzie krótko i pewnie bez polotu, ale po prostu nie mam ostatnio za mało czasu ma wszystko niestety, ale do rzeczy.
    Rozdział jak zwykle rewelacyjny, już się nie mogę doczekać na opis walentynek u obu par (ale mam nadzieje, że to był żart z tym czekaniem do 14??).

    Szczerze to ostatnio końcówka mnie zmroziła. Cieszę się jednak, że Lena i Thomas szczerze porozmawiali, a tekst Leny z ostatniego rozdziału nie spowodował znowu żadnej kłótni. Podobała mi się scena z koszulką - to musiało wyglądać naprawdę komicznie :D Czas chyba jednak, aby Thomas też uporządkował swoje sprawy żeby być już na czystej pozycji z Leną, bo jeśli wyjdzie na jaw przypadkiem sytuacja z Kristi to dopiero może mieć problemy. Póki co jednak niech się cieszą tym wspólnym wieczorem, może będzie jakiś przełom?

    Ane i Gregor - szczerość przede wszystkim Ane dobrze zrobiła opowiadając o wszystkim Gregorowi, dzięki temu nic nie będzie w stanie ich zaskoczyć, żadne ewentualne durne plotki czy coś. Już nie mogę się doczekać, jak będą wyglądały te walentynki, ale na pewno będą wyjątkowe :)

    Pozdrowienia i mam nadzieję do przeczytania niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super opowiadanie! <3 Informuj mnie o nowych rozdziałach jakbyś mogła ;) I przy okazji zapraszam na swojego bloga i mam nadzieję, że cię się spodoba http://przypadkowaamilosc.blogspot.com/
    Pozdroo ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Sesja i wszystkie sprawy z nią związane przywaliły mnie doszczętnie, więc postanowiłam wstrzymać się z blogowaniem i czytaniem opowiadań, aż się ten horror egzaminacyjny nie skończy. Już na samą myśl zacierałam rączki, ile cudownych rozdziałów będę miała do czytania podczas ferii. A tu co? Rozdział za dwa tygodnie? Jakie dwa tygodnie? Przecież to cała wieczność?!
    Dobrze, już się uspokajam.
    Co do samej treści tego cudeńka powyżej, ogromnie się cieszę, że obie pary postawiły na szczerość (jestem dumna zarówno z Any jak i Lenki) i wyjaśniły sobie wszystko, nie pomijając żadnych szczegółów. Przynajmniej nic nie zaskoczy chłopaków w najmniej odpowiednim momencie, gdyby ktoś (np Michi) się wygadał o ich imprezie, ani Thomas ani Gregor nie zrozumieją tego opatrznie. Ale co najważniejsze - cieszy mnie to, że panowie darzą dziewczyny takim zaufaniem i zamiast się obrażać, po prostu wzięli na klatę to wszystko.
    Walentynki walentynki... lecę nadrabiać dalej <3
    Ohh co tam się wydarzy??
    Verity

    OdpowiedzUsuń