poniedziałek, 13 lutego 2017

55. Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne..

Para, która nie miała tajemnic przed innymi – Ane i Gregor. Ciekawskie spojrzenia, które co jakiś czas gościły na ich sylwetkach mogły dostrzec tylko jedno - uczucie jakim siebie darzą.
- Kochany dokąd mnie prowadzisz? - postanowiła ponowić pytanie blondynka wierząc, iż tym razem już otrzyma satysfakcjonującą odpowiedź.
Gregor ponownie się uśmiechnął.
- Dla lubej mej nieba przychylić pragnę, jednak tajemnicy swej stanowczo nie zdradzę.
Dziewczyna zachichotała. Bawiła ją taka gierka w kotka i myszkę, jednak to ona zawsze była dominującą stroną tej zabawy. Nie tym razem. Jednak w pełni pozwoliła się prowadzić Gregorowi, który zagospodarował cały plan tej nocy. W dalszym ciągu kotłowały się w niej rozmaite emocje - od nastroju ekscytacji i wewnętrznego podniecenia aż do stanu niecierpliwego wyczekiwania rozwiązania zagadki. Po dłuższej chwili spaceru zatrzymali się niedaleko skoczni. Szatyn ponownie zatopił się w głębi błękitnych tęczówek towarzyszącej mu blondynki
- Ufasz mi?
- Ilekroć zadajesz mi te pytanie nie wiem czego się spodziewać. Przy Tobie jednak nie boję się niczego, prowadź mnie gdzie tylko chcesz.
- Sekundka moja miła. Zawiąże tylko twoje oczy, byś mogła w pełni delektować się niespodzianką.
- Gregor no wiesz co... - zaśmiała się dziewczyna próbując go przekabacić na swoje warunki.
Szatyn pozostał jednak nieugięty. Delikatnie owinął jej oczy swym szalem. Po chwili poczuła jak traci grunt pod nogami bowiem znalazła się w silnych objęciach swego partnera
- Gregor! - zaczęła piszczeć z całej ekscytacji.
Teraz już w ogóle nie wiedziała czego się spodziewać, ale zgodnie z wcześniejszymi słowami ufała mu i w pełni mu wierzyła. Była przekonana, iż nie zazna bólu ani cierpienia z jego strony. Mocniej ujęła jego szyję i czuła jak zmierzają w dalszym kierunku. Po 5 minutach poczuła jak stawia ją na jakimś stabilnym gruncie. Nie czuła wilgoci śniegu ani typowego nań chłodu. Delikatnie tupnęła obcasem by spróbować odgadnąć miejsce w którym się znajduje, co nie do końca było proste przy zawiązanych oczach. Szatyn ponownie się zaśmiał. Widok jej zdezorientowanej twarzy i kombinacji przy próbach eksperymentowania wyglądał bezcennie. Chłopak gestem dłoni pokazał osobie towarzyszącej, iż czas rozpocząć zabawę by nieco bardziej olśnić blondynkę w jej poczynaniach.
- Kochanie cierpliwości... - ponownie przeszły ją przyjemne ciarki.
Co on kombinował? Chwile później z rozmyślań wyrwał ją świst oraz przyjemne uczucie ciepłego powiewu, który spowił jej ciało.
- Gregor, czy ja dobrze myślę? Czy ja tracę grunt pod nogami, ale nieco inaczej niż wtedy gdy mnie podniosłeś?
Na jej twarzy zagościł ponownie uśmiech i ekscytacja. Postanowiła się poddać chwili i przenieść myśli w inny wymiar. Chwilę później jego dłoń spoczęła na jej karku, stwierdził iż czas zacząć przedstawienie, które dla niej przygotował. Zdecydowanym ruchem rozwiązał szal otulający jej oczy by w pełni mogła cieszyć się widokiem, który miał jej sprezentować.
Oczom dziewczyny ukazał się balon. Stali praktycznie w samym środku kosza dlatego ponownie ujął jej dłoń i z uśmiechem na ustach w pełni z siebie zadowolony powiedział.
- Podejdziemy bliżej? - twierdzące skinienie głową zatwierdziła chęć ujrzenia tego co było poza miejscem, w którym się znajdowali.
Widok zapierał dech w piersiach. Całe miasto pięknie zdobione światłami ulicznymi, wysokie skąpane połyskującym śniegiem góry oraz kompleks skoczni, pod którym jeszcze nie dawno się znajdowali... Ana zapiszczała radośnie, ponownie rzucając się w objęcia swego wybranka. - Dziękuję, dziękuję, dziękuję! To jest... Nieziemski widok! - z wrażenia aż jej brakowało słów, które mogły w pełni opisać to co czuje i co myśli.
Teraz stali wspólnie do siebie przytuleni rozkoszując się chwilą. Więc cel został osiągnięty – po raz kolejny sprawił jej radość i spełnił jej oczekiwania. Nie potrzebowali wielu słów by wyrażać to jak się czują w tym szczególnym dniu. Chwilę później zaczął pokazywać jej gwiazdy oraz połyskujący księżyc, który był na wyciągnięcie ręki. Przesuwając w tym samym momencie nieco rozwiane włosy blondynki musnął jej szyję i zbliżył usta ku jej uszom recytując.
- Palą się przepięknym płomieniem Twe oczy. Święcą niczym gwiazdy próbujące mnie otoczyć. Błyszczą jak dwa diamenty największej wartości, iskrzą jakby zostały obdarzone magią miłości. Piękno natury ukazane w Tobie moja droga, jest to dla mnie zaszczyt, nagroda...Widzę cały świat w Tobie to pozwala mi żyć. Pozwala śmiać się, cieszyć, marzyć. Kiedy idę, kochać i śnić by być kochanym to wszystko widzę. Dla ciebie wciąż pragnę żyć...
Dziewczyna z zapartym tchem wsłuchiwała się w każde słowo mówione przez chłopaka. Była szczęśliwa jak nigdy i pragnęła by to szczęście zagościło już na zawsze w ich sercach. Odwracając się ku niemu złożyła subtelny pocałunek na jego ustach.
- To było takie piękne i urzekające... Jeszcze raz ci za wszystko dziękuję. - spojrzała ponownie z błyskiem w oczach dziewczyna, zastanawiając się jak będą wyglądać dalsze ich wspólne chwile.
Mimo późnej godziny nie zamierzali kończyć tak przyjemnie spędzonego czasu.
- To co teraz będziemy robić? - Ana próbowała ponownie odgadnąć jego zamiary, strzelając kolejnymi pomysłami, po opuszczeniu kosza balonu. - Czyżby miasto? A może skocznia? - szatyn uśmiechnął się na myśl o jej kreatywności i jakże dociekliwej naturze.
Jednak miał zupełnie inną koncepcje i plany.
- Wszystko w swoim czasie Ana... W końcu cała noc jest nasza. - rzekł bardzo pewnie szatyn puszczając jej oczko.
Mocniej ujął jej dłoń i prowadził w znanym sobie kierunku.
- Gregor, aleee to trasa do hotelu...
Chłopak pokazał rządek swoich białych ząbków. Wydawać by się mogło, że znaczy to wszystko koniec randki. Jednak nie dla Gregora, który starał się sprawić by momenty te utrwaliły się na kartach ich wspólnie pisanej historii.


***


Droga do celu podroży Thomasa i Madlen nie była długa, bowiem może 10 minut jazdy samochodem od domu dziewczyny. Thomas wjechał do podziemnego garażu, gdzie niedługo potem parkował. Pomógł opuścić Lenie samochód podając jej rękę. Ona nie omieszkała skorzystać z pomocy, gdyż nadal niepewnie czuła się na szpilkach, które zakładała jedynie od święta. Obciągnęła delikatnie sukienkę, która podczas jazdy jej się podwinęła i rozejrzała się po ciemnym, jednakże bardzo dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Zauważyła, iż wokół było sporo miejsc parkingowych, gdzie stały same dobre jakościowo samochody… i niewyobrażalnie drogie. W każdym rogu dostrzegła również sporo kamer. Nagle usłyszała czyjś cichy głos, odwróciła się w tamtym kierunku i ujrzała faceta, dobrze zbudowanego, lecz przyjaźnie się uśmiechającego. Na kurtce miał logo znanej firmy austriackiej „Rellox”. Madlen spojrzała niepewnie na Thomasa. Ta nazwa kojarzyła jej się tylko z developerami, którzy wykupywali coraz większe działki w Villach i na ich miejsce w mig wbudowywane były coraz to nowocześniejsze bloki.
- Witam panie Thomasie. Zgodnie z umową. – zaczął nieśmiało Bruno.
Lena wyczytała jego imię z plakietki, po czym patrzyła jak mężczyzna podaje coś Thomasowi szczelnie zapakowanego. Potem Morgi podpisał Brunowi kilka autografów, po czym gorąco dziękując wpuścił ich do windy. Blondyn przepuścił dziewczynę w drzwiach i wcisnął numer piętra – 7.
- 7 to mój szczęśliwy i ulubiony numerek. – uśmiechnęła się Madlen.
- Mam nadzieję, że przyniesie nam szczęście. – szepnął Morgi całując dłoń Leny. – Naprawdę wyglądasz dziś obłędnie.
Lena opatrzyła na niego niepewnie… co to niby miało znaczyć? Nam… Szczęście? O co w tym wszystkim chodzi?
- Thomas gdzie my w ogóle jesteśmy? – zapytała. – Po co tu przyjechaliśmy?
- Zaraz… Wszystko w swoim czasie. – powiedział tajemniczo chłopak i chwycił blondynkę nisko na plecach ręką aby wyprowadzić ją z windy, a dziewczynę przeszył przyjemny dreszcz.
Znaleźli się na korytarzu. Podłoga lśniła tak bardzo, iż można było się w niej przejrzeć. Wszystko było nowoczesne i pałało chłodnym wystrojem. Co to za budynek? To chyba zwykłym blok mieszkalny. No może nie taki zwykły, gdyż widać było, że nie należy do najtańszych. Lena chwilę główkowała. Ale dlaczego ją tutaj przyprowadził… w walentynki? Nagle Thomas zatrzymał się przed jednymi z czarnych drzwi. Wyciągnął klucz i przekręcił dwa zamki. Drzwi były naprawdę potężne. Lena była w szoku, jak technika poszła do przodu. Była wręcz pewna, iż są nie do przejścia… Dotknęła ich delikatnie ręką podziwiając solidną konstrukcję. Tom przepuścił ją, po czym blondynka weszła do ciemnego pomieszczenia. Morgi zaraz za nią począł zamykać drzwi na cztery spusty i klikać coś jak się domyśliła na alarmie. Lena przypuszczała, iż było to czyjeś mieszkanie… tylko czyje… Zaświecił światło i ponownie coś wcisnął, przez co dziewczyna usłyszała cichy szum. Jej oczom ukazał się sporych rozmiarów korytarz wyłożony białymi i srebrnymi płytkami. Wszystko lśniło podobnie jak w pomieszczeniu za drzwiami. Zrobiła niepewnie kilka kroków do przodu, a dźwięk jej obcasów odbijał się echem od ścian i znalazła się w otwartej przestrzeni. Przed nią ukazał się sporych rozmiarów jak się domyśliła salon, który był w zupełnie surowym stanie, na środku stał stolik z dwoma krzesłami pięknie przystrojony. Zrobiła kolejne kilka kroków, po czym jej obcasy znalazły się na czystym betonie. Po jej prawej stronie ukazała się kuchnia oddzielona od salonu wysokim blatem. Białe meble, które ją wypełniały były przygotowane na wysoki połysk, podobnie jak wszystkie potrzebne w niej przybory z tym, że było one w kolorze czarnym. Czarna lodówka, czarny piekarnik, kuchenka oraz mikrofalówka, a na końcu zmywarka. Okna wychodziły na zachód i dosłownie były ogromne. Przestrzenne, zajmowały połowę ściany. Szum, który usłyszała wcześniej powodowały rolety, które teraz automatycznie powoli ukazywały widok miasta pogrążonego już w ciemnościach nocy. Lena zsunęła z siebie płaszcz, przerzuciła go przez blat, po czym delikatnie muskając ręką mijane meble ruszyła w stronę okien. Widok był nieziemski… W oddali pięknie prezentowała się Alpen Arena podobnie jak zamek Landskron oraz całe miasteczko Villach. Nie mogła się napatrzeć. Stała tak dłuższą chwilę kiedy poczuła jak Tom obejmują ją w talii i przytula się do niej mocno.
- Jak ci się podoba?
- Podoba… Ten widok jest obłędny. To mieszkanie jest… ogromne, a dopiero poznałam salon i kuchnię. Thomas… - odrzekła odwracając się do niego i obejmując za szyję. – Co tutaj robimy?
- Kupiłem go…
- Jak to kupiłeś? – zapytała zszokowana.
- Stwierdziłem, iż nie chcę dłużej siedzieć Martinowi na głowie, więc znalazłem kuszącą ofertę, obejrzałem i kupiłem. – oznajmił radośnie. – Po drugie wydaje mi się, iż 23 lata na karku… trzeba w końcu wydorośleć. Chciałbym aby i Ana tu ze mną zamieszkała, ale zrobi co będzie chciała. – tłumaczył uśmiechnięty. - Ale przede wszystkim… chciałem cię mieć tylko dla siebie, całą. Nie przejmując się nikim innym. Madlen chciałbym również abyś i ty w niedalekiej przyszłości tu ze mną… - Lena w porę położyła mu dłoń na ustach.
- Nie kończ… - poczęła kręcić głową. – Na to jest stanowczo za wcześnie.
- Ale ja chce cię w moim życiu. – powiedział ostro.
- Thomas… my nawet nie potrafimy stwierdzić co między nami się dzieje, a ty mówisz o wspólnym mieszkaniu…
- Dobrze… Odłożymy te rozmowę na późniejszy termin. Teraz siadajmy, gdyż jedzenie stygnie. – oznajmił prowadząc dziewczynę do stolika.
Odsunął dla niej krzesło, zapalił świecie, po czym ruszył po torbę, którą dał mu Bruno – portier. Jak się okazało, Thomas zamówił naprawdę sporo dań. Lena obawiała się, iż wykupił połowę restauracji.
- Ostrygi? Czyżbyś chciał mnie dziś uwieźć? – zapytała spoglądając na niego spod rzęs kiedy on nalewał jej wina.
- Obawiam się, że już cię uwiodłem. Długo to trwało, ale w końcu się udało. – Len na te słowa zachichotała.
Oj gdyby on tylko wiedział… Jednak ugryzła się w wargę nie chcąc czegoś palnąć. Thomas włączył muzykę, która leciała z radia w kuchni, po czym zasiadł obok niej. Poczęli zajadać ciepłe dania, które sprezentował, mianowicie pieczony filet ze pstrąga z tagliatelle i warzywami. Wybrał bardzo dobrze, gdyż Lena była zbyt podniecona aby przełknąć cokolwiek cięższego. Ale to lekkie danie zajadała ze smakiem. Potem wznieśli toast za dzisiejszy wieczór i uraczyli się ostrygami. Na deser zostały podane truskawki z podgrzaną czekoladą. To było kulinarne niebo. Lena czuła, że się rozpływa. Zadowolony z siebie Thomas patrzył na nią z czułością i co chwila dolewał im wina.
- Pamiętam jak skradłem ci kiedyś całusa… - zaczął nagle.
- Oj ja to również dobrze pamiętam… Wtedy również były truskawki i czekolada. – zaśmiała się Lena.
Tom nachylił się nad nią, po czym musnął jej wargę swym palcem wycierając jej resztki czekolady. Lena wstrzymała na chwilkę oddech.
- Mam coś dla ciebie. – szepnęła w końcu.
Tom uniósł brwi z uśmiechem. Lena wstała i podeszła do swojej torby, którą zostawiła na blacie w kuchni razem z płaszczem, bowiem Thomas nie miał jeszcze ani wieszaka ani żadnej szafy. Wyciągnęła zawiniątko i podała mu je. Morgi z zaciekawieniem spoglądał to na nią to na prezent. Nie zastanawiając się długo począł rozpieczętowywać papier. Jego oczom ukazała się granatowa koszulka z rysunkiem postaci, która przypominała misia, który miał przyczepione narty do nóżek i został uchwycony w locie. Na jego ustach mimowolnie zakwitł uśmiech. Wstał, po czym przyłożył do siebie t-shirt.
- I jak wyglądam?
- Przecież to nie dla ciebie. – zaśmiała się Madlen. – Kupiłam ją abym następnym razem miała w czym spać. – powiedziała na co Tom wybuchł śmiechem. – Nie no żartuje… Oczywiście, że jest twoja. Chciałam abyś i ode mnie miał koszulkę.
Tom uśmiechnął się z wdzięcznością, po czym dziękując złożył na ustach Leny czuły pocałunek.
- To teraz moja kolej. – uśmiechnął się zawadiacko.
- Ale to również nie mój jedyny prezent. – uśmiechnęła się.
Oboje wstali i zaczęli szukać reszty prezentów. Kiedy Madlen wróciła do stolika przed jej oczyma pojawiło się brązowo beżowe pudełeczko. Przegryzła wargę z uśmiechem, po czym klapnęła na krzesło. Trzęsącymi się rękoma otworzyła je… Na czarnej poduszeczce spoczywał łańcuszek zrobiony z białego złota. Lena spojrzała roziskrzonymi oczyma na twarz Morgiego, zapamiętał... On uśmiechał się do niej zachęcająco. Madlen chwyciła zawieszkę w palce… To były złączone trzy literki: M, T i S, które znajdowały się w środku niedużego serduszka. Spojrzała na niego pytająco.
- M jak Madlen, Morgi oraz Morgenstern, T jak Thomas, a S jak Steward. – oznajmił.
Lena patrzyła to na niego to na zawieszkę i nie mogła opanować wzruszenia. Wstała szybko i rzuciła się chłopakowi na kolana. Zanurzyła głowę w jego zagłębienie pod brodą i mocno się przytuliła.
- Dziękuję ci… to… piękne. – powiedziała spoglądając mu w oczy, po czym złożyła najbardziej delikatny i czuły pocałunek na jaki było ją stać.
Potem nadal siedząc na jego kolanach wyciągnęła główny prezent dla chłopaka. Było to małe czarne pudełeczko, które położyła na jego dłoni. Chłopak uśmiechnął się zaskoczony, ale ochoczo otworzył prezent. To była figurka tancerki figurowej na łyżwach, która wykonywała piruet. Thom spojrzał z niedowierzaniem na Madlen. Czy to działo się naprawdę? Czy oni naprawdę w miesiąc aż tak się do siebie zbliżyli? Morgi naprawdę nie wyobrażał sobie już aby miało zabraknąć jej w jego życiu…
- Wiem, że to trochę niemęski prezent, ale… możesz sobie ją przyczepić na przykład do kluczy albo do lusterka w samochodzie. – oznajmiła zawstydzona.
- Nie Lenka… Wyjątkowe rzeczy muszą znajdować się w wyjątkowych miejscach. – oznajmił podnosząc jej twarz palcem.
Po chwili odpiął swój łańcuszek z szyj, który przedstawiał krzyżyk z wygrawerowanymi kołami olimpijskimi i dołączył do nich tancerkę. Spojrzał na nią z uśmiechem, po czym dziewczyna pomogła mu ponownie zapiąć łańcuszek. Lena chwilę wpatrywała się w krzyżyk trzymając go w palcach.
- Dostałem go od babci i dziadka, kiedy trzy lata temu zostałem mistrzem olimpijskim.
- Jest śliczny. – powiedziała z uśmiechem. – Widzę Morgi, że ty również jesteś sentymentalny i romantyczny.
- Wierzę, że przynosi mi szczęście i ściągam go tylko wtedy kiedy muszę. – rzekł. – Daj, teraz ja ci pomogę. – oznajmił i okręcił dziewczynę tyłem do siebie.
Madlen zabrała swe gęste włosy i pozwoliła blondynowi przywiesić na swej szyj łańcuszek. Kiedy Thomowi się to udało, ucałował jej kark, a Lena zadrżała, po czym na jej ciele pojawiła się gęsia skorka. Odwróciła się z powrotem do niego, jeszcze raz szepnęła dziękuję, po czym ponownie zatopili się w swoich ustach. Pocałunek jednak stawał się coraz bardziej zachłanny, więc postanowili go przerwać, ponieważ mogło by dojść do niepotrzebnych komplikacji, których bardzo… chcieli… Lena siadając na swoim miejscu czule pogładziła serduszko ręką i z uznaniem na niego spojrzała. Wypili kolejną lampkę wina, po czym z głośników dało się słyszeć bardzo piękną piosenkę. Madlen spojrzała na Toma zachęcająco. Morgi nie omieszkał tego wykorzystać, więc wstając wyciągnął ku blondynce swą dłoń. Ona odstawiając kieliszek na stół podał mu ochoczo rękę.


***


- Idę coś skończyć, a ty kochanie odpręż się. Będę za jakieś 5 minutek - powiedział Gregor pozostawiając zdezorientowaną blondynkę.
W głowie Ane ponownie zawrzało od przemyśleń, co kombinuje jej partner. Jednak do tej pory jej nie rozczarował swymi pomysłami. Czas w samotności postanowiła poświęcić na szybkie przebranie się. Postanowiła nieco bardziej zaszaleć by stawić na klasyczną elegancje, więc spodnie zamieniła na sukienkę, podkreślającą jej atuty. Korzystając z ostatniej chwili usłyszała wjazd tajemniczego wózka do pokoju. Uchylając lekko drzwi od łazienki ujrzała też Gregora. A więc kolacja. Uśmiechem powitała partnera wychylając nieznacznie swoją twarz. Zachęcające kiwanie palcem skłoniło ją do wcześniejszego opuszczenia pomieszczenia, w którym jeszcze chwile wcześniej się znajdowała. Jego zdumione oczy ponownie zlustrowały partnerkę. Dziewczyna przygryzła wargę, wiedziała że miła odmiana jej wyglądu przypadnie mu do gustu. Stawiając kolejne kroki wodziła go swoim urokiem. Szatyn pokiwał przecząco głową. Jak tak dalej będzie kusić to nie będzie miał oporów... i obędzie się bez kolacji. Wyglądała bowiem tak pociągająco, a jeszcze bardziej starała się kokietować spojrzeniem i kolejnymi krokami. W końcu zatrzymując się przy nim spojrzała to na niego to na stolik znajdujący się obok. On natomiast ponownie spojrzał wzrokiem pełnym pragnienia i pożądania... Bastował zapędy nie chcąc jej skrzywdzić w żaden sposób, ale jak ma być nie wzruszony gdy przed nim stoi anioł w ludzkiej postaci? Postanowił więc szybko zająć się prezentacją kolacji specjalnie dla nich przygotowanej. Sprawnym ruchem zapalił stojące świece i pokazał blondynce zawartość tego co znajdowało się pod pokrywką... Sushi, gdzie można było odnaleźć liczne owoce morza i kawior. Ana zadziornie się uśmiechnęła, mając świadomość tego co właśnie ujrzała. Więc chce dalej rozbudzać jej zmysły pewnymi afrodyzjakami. Dziewczyna ponownie wstała i zajęła miejsce na kolanach chłopaka. Biorąc porcję krewetek, kokieteryjnie wsadziła ją do jego ust by następnie zgłębić ich smak. Chłopaka zdecydowanie nie kręciło takie muśnięcie jej ust więc zdecydowanym ruchem objął jej twarz i znacząco pogłębił intensywność pocałunku. Oczy dziewczyny ponownie rozbłysły silniejszym blaskiem niczym gwiazdy. Kręcił ją sposób w jaki na nią patrzy oraz to jak się starał specjalnie dla niej. Szatyn widział jak na nią działa każdy jego krok dlatego postanowił przejść do konkretnych działań - walentynki to czas nie tylko romantycznych działań. Postanowił obdarować ukochaną wyjątkowym drobiazgiem, który przypominał by jej jego samego w czasie gdyby nie miała go u swego boku. Uśmiechnął się wyjmując bukiet kwiatów przygotowanych na tę okazję wraz z małym pudełkiem.
- To prezent specjalnie przygotowany na tę okazję. Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Dziewczyna spojrzała nieufnie w kierunku pudełka. Różne myśli przewijały jej się w głowie, włącznie z hasłem o zaręczynach. Z pewną dozą nieśmiałości chwyciła pudełko będące na wyciągnięcie ręki. Greg delikatnie się uśmiechnął widząc jej wahanie.
- Nie bój się kochanie, jeszcze nie czas na zaręczyny. - Ana ponownie szeroko się uśmiechnęła.
Widziała już jak prześwietlił jej obawy i myślenie, dlatego zdecydowanym ruchem wypuściła powietrze, wskazując na ulgę, której zaznała. Chłopak pokiwał głową i się zaśmiał - w końcu doskonale miał w pamięci fakt, że są ze sobą na dobre od ponad miesiąca, który notabene był jednym z piękniejszych okresów w jego życiu. Dziewczyna zrobiła pewniejszy ruch uchylając wieko pudełka, jej oczom ukazała się treść na górze gdzie było napisane "Kochać kogoś - znaczy widzieć w nim cuda dla innych niedostrzegalne..." uniosła oczy ku górze by spojrzeć w jego rozmarzone spojrzenie. Brązowe tęczówki chłopaka wodziły w poszukiwaniu dalszych emocji po przejrzeniu prezentu, który miał zagościć na jej dłoni. Dziewczyna z uwagą oglądała srebrną bransoletkę z sercem, która spoczywała na dnie pudełka. Sprawnie wyjęła niespodziankę dla niej przygotowaną i dostrzegła jeszcze inny grawer - tym razem na sercu. Szatyn ponownie się uśmiechnął kiwając twierdząco głową. Tym razem znalazła tam deklarację wiecznego uczucia "Na zawsze razem... Ana&Gregor". Dziewczyna uśmiechnęła się do towarzyszącego jej obecnie partnera, z trudem hamując łzy wzruszenia. Obejmując czule jego szyję wyszeptała cicho podziękowania muskając jego policzki. Chłopak pociągnął ją ponownie na swoje kolana. Tonąc w głębi jej spojrzenia zbliżył doń swoje usta, by ponownie zgłębić ich smak. Delikatny pocałunek przerodził się w bardziej namiętny. Błękitne tęczówki blondynki wyrażały wdzięczność i pragnienie dalszej miłości. Kokieteryjnie uśmiechnęła się do chłopaka mając świadomość swej przewagi.
- Też dla ciebie coś mam. - powiedziała odsuwając się nieznacznie od niego.
Wstała i ruszyła ku walizce gdzie miała przygotowany upominek dla niego.
- Wiem, że jesteś sentymentalny tak jak ja dlatego, niech to będzie taki mały prezencik ode mnie. - z uśmiechem na ustach położyła mu przed oczami coś w rodzaju książki.
Gregor spojrzał pytająco na nią to na książkę stojącą przed nim. Na okładce widniała następującą treść: "Bądźmy razem jak dwie połówki jabłka, nierozłączni jak dwie papużki. Tak jak nie ma dymu bez ognia, tak nie ma mnie bez ciebie!" Szatyn się uśmiechnął na samą myśl - szczere i prawdziwe, zupełnie jak ich uczucie. Otworzył książkę i ujrzał ich wspólne fotografie tworzące jedną całość. Od momentu ich poznania, po wspólne złączenie się w parę aż do ostatnich chwil razem. Cała ich historia, chodź krótka to obfitująca w cudowne momenty. Oczy dwójki zaczęły świecić lepiej niż niejedna gwiazda na nieboskłonie. Ten wieczór zwieńczony pysznym deserem tiramisu, rozbudził pozytywnie ich zmysły. Po dopiciu kolejnej lampki szampana oboje spojrzeli na zegar, który wskazywał już grubo po północy. Wspólnie uznali, iż czas zakończyć walentynki pozytywnym akcentem by wstać później z pełną gotowością do kolejnych wyzwań. Ana przygryzła swoją wargę i pośpiesznie rzuciła w kąt szpilki, które miała na sobie. Gregor obdarzył ją przenikliwym spojrzeniem - ta ślicznotka należała tylko do niego. Podszedł do niej na odległość kilku centymetrów i chwycił ją w swoje objęcia, obracając wokół własnej osi. Dziewczyna radośnie zapiszczała. Jego silne ramiona zaniosły ją wprost do zajmowanego przez nich łóżka. Ana ponownie kokieteryjnie spojrzała na partnera. Zabawę czas zacząć, więc w dość dynamicznym tempie zaczęła odpinać guziki koszuli szatyna, by następnie sprawnie i szybko się jej pozbyć. Chłopak przesłał jej figlarne spojrzenie i począł dobierać się do ramiączek sukienki opinającej smukłe ciało blondynki. Dziewczyna ogarnęła ręką włosy, które do tej pory swobodnie opadały na jej ramiona. Ułatwiając mu tym samym szybszy dostęp do zamka, który stanowił jedyną przeszkodę do jej sylwetki. Chłopak dość szybko uporał się z przeszkodą dzięki czemu ciało jego partnerki przy jednym ruchu dłonią szatyna mogło z łatwością pozbyć się zbędnej części garderoby. Dziewczyna dość stanowczo pchnęła chłopaka ku poduszkom siadając nań okrakiem. Będąc górą zaczęła obsypywać go pocałunkami. Intensywny i namiętny pocałunek spragnionych siebie ust, zwieńczyła przegryzieniem jego wargi. Jedna z dłoni blondynek chwyciła jego gęste włosy, a drugą delikatnie objęła jego szyję. Zaczęła mocniej przejmować inicjatywę schodząc z pocałunkami niżej na jego szyję i wyrzeźbioną klatkę partnera. Gregor westchnął, zdecydowane poczynania blondynki sprawiały mu przyjemność. Zadziornie się uśmiechnął, i pociągnął ją bliżej ku sobie by po raz kolejny zasmakować jej ust. Po czułym pocałunku delikatnie podniósł jej ciało by mogła spocząć na poduszkach. Teraz on mógł przejąć inicjatywę. Dziewczyna spojrzała głęboko w tęczówki chłopaka, które wyrażały nie tylko pragnienie, ale również silne uczucie, którym się darzyli... Teraz on zaczął muskać jej ucho swymi ustami schodząc niżej ku szyi. Obie ręce szatyna objęły plecy blondynki czule je gładząc. W tym samym momencie jego dłonie zatrzymały się na zapięciu biustonosza. Spojrzał w jej oczy szukając niejako odpowiedzi, na co Ana zareagowała figlarnym uśmiechem i większym błyskiem w oczach. Wyraziła zgodę... Nie wiedziała jak daleko się zapędzą, ale pozwoliła realizować kolejne kroki podczas ich fizycznego zbliżenia. Szatyn jednym sprawnym ruchem uwolnił jej piersi do tej pory ukryte w miseczkach biustonosza, czule i delikatnie je pieszcząc. Ana wzdrygnęła z przyjemnością ku tyłowi w dalszym ciągu rozkoszując się smakiem jego ust, a rękoma gładząc jego włosy. W pełni oddawała się wszelkim pieszczotom fundowanym przez szatyna. A on? W dalszym ciągu spoglądał z uwagą na reakcje blondynki. Nie chciał jej bowiem w żaden sposób krzywdzić czy sprawiać ból. Jego dłoń powędrowała w kierunku jej ud i pośladków. Delikatnie przejeżdżając ręką we wskazanych miejscach usłyszał jej pomrukiwanie wynikające z zadowolenia. Ana ponownie się uśmiechnęła mając świadomość tego co może zaraz nastąpić. Postanowiła więc wyswobodzić się spod objąć chłopaka namiętnie wpijając się po raz ostatni w jego usta, dając do zrozumienia, iż na więcej nie jest jeszcze jednak gotowa. Gregor uśmiechnął się do swojej partnerki dając jej do zrozumienia, iż w pełni akceptuje jej wybór. Ponownie czule musnął jej usta, po czym położył się obok niej... Dziewczyna ułożyła się w objęciach chłopaka i spoglądając w jego roziskrzone oczy zasnęła wraz z nim...


***


- Chodź tutaj skarbie! - Thomas mocno do siebie przyciągnął Madlen, mówiąc pierwsze wersy piosenki Aerosmith – Crazy.
Pocałował jej knykcie, po czym delikatnie uwięził jej dłoń w swojej, a drugą położył na swym ramieniu. Zaczęli delikatnie bujać się do rytmu. To ponownie był walc, który po ostatniej studniówce opanowali do perfekcji.
- Wiesz, że doprowadzasz mnie do szaleństwa? Tymi swoimi niecnymi sztuczkami sprawiasz, że czuję się dobrze. Zdaje się, że częściej się godzimy niż kochamy. – nucił Thomas, a Lena wybuchła na koniec niepohamowanym śmiechem.
- Chyba nie uważasz, że nasze ostatnie godzenie nie było przyjemne? – zapytała spod rzęs kokieteryjnie się uśmiechając.
- Mmm… Ani trochę. – zamruczał jej do ucha. – Ale proszę cię Lenka… Nigdy więcej mi czegoś takiego nie rób. – poprosił dosyć stanowczo.
- Obiecuję. – szepnęła i musnęła ustami jego szyję, po czym mocniej się przytuliła.
- Wariuję, wariuję, skarbie, wariuję… Ty to podkręcasz, a potem znikasz. Tak, ty mnie tak nakręcasz, że… Wariuję, wariuję, wariuję, dla ciebie skarbie! Co mogę zrobić, kochanie? Jest mi smutno… - śpiewał dalej Thomas.
- Niech ci nie będzie smutno. Jestem tu z tobą… cała twoja. – szepnęła mu do ucha. – Swoją drogą… najpierw recytowałeś mi Szekspira, potem piosenka Whitney Houston, a teraz Aerosmith…
- Mam dobrą pamięć. – oznajmił przez co Lenka z niedowierzaniem na niego popatrzyła. - Jak sama stwierdziłaś jestem nieocenionym romantykiem i sentymentalistą. – powiedział z uśmiechem. – Masz ochotę obejrzeć resztę mieszkania? – zapytał na co Lena ochoczo pokiwała głową.
Thomas jednak zaproponował u wcześniej skosztowanie kolejnej lampki. Więc Madlen z kieliszkiem w jednej ręce i dłonią Thomas w drugiej ruszyła na dalsze poznawanie może w przyszłości jej… mieszkania. Na dole, bo mieszkanie było dwupoziomowe, znajdowała się jeszcze łazienka z prysznicem oraz gabinet. Wchodząc po przeszklonych schodach ujrzała sporą przestrzeń z kolejnym sporym oknem, przez które widać było piękną panoramę miasta. Na górze mieściły się trzy pokoje, z których dwa miały osobiste łazienki oraz garderoby. Thomas najpierw pokazał pokój gościnny, oczywiście nic w nim jeszcze nie było. Potem pokój, który ewentualnie miał należeć do Ane i na końcu swoją sypialnię, w której był tylko… materac. Stojąc w drzwiach oboje popatrzyli w tamtym kierunku. Przed oczami Leny pojawiły się gorące sceny. Ona… On… Prześcieradło i nic co mogło by dzielić ich ciała. Gorące pocałunki i uczucie dotyku chłopaka na swej skórze. Madlen zadrżała, poczuła ucisk w dolnych partiach swego ciała, ale nadal nie potrafiła ogarnąć myśli. W pewnym momencie poczuła usta na swym ramieniu. Morgi przyciągnął ją do siebie obejmując w tali i spojrzał w oczy.
- Jesteś taka piękna Madlen. – zaczął. – Nie wiem czy kiedykolwiek ci to mówiłem, ale cieszę się, że pojawiłaś się w moim życiu. Jesteś moją nową iskierką.
- Morgi… - szepnęła wtulając się w jego ramiona.
Czy to był ten moment? Czy mogła mu powiedzieć jak bardzo go kocha? Z dnia na dzień coraz mocniej? Oderwała się od niego wpatrując mocno w tęczówki, ale nie była w stanie wypowiedzieć nawet jednego słówka. Chłopak delikatnie pchnął ją do przodu. Weszli do środka, po czym ruszyli w głąb pokoju do kolejnych drzwi. Blondyn otworzył je i przed oczami dziewczyny ukazała się naprawdę sporych rozmiarów łazienka. Była w iście królewskim stylu. Duża, wręcz ogromna wanna spoczywała na czterech złotych nogach… Złota umywalka… Złoty kran… Miedziane płytki na podłodze i srebrzystobiałe na ścianach. Lena nie mogła ogarnąć tego wszystkiego wzrokiem. Spojrzała z uśmiechem na Thomasa.
- Wiem trochę przesadzona, ale dostałem to w prezencie po byłych właścicielach, którzy nawet się tutaj nie wprowadzili.
- Jest piękna. – powiedziała obejmując go za szyję.
- Chciałbym abyś pomogła mi wykończyć to mieszkanie.
- Ja? – zapytała szeroko otwierając oczy.
- Tak… Chcę żebyś został panią tego domu. – powiedział, a Lenka spuściła wzrok i odeszła od niego w głąb łazienki.
Przejechała dłonią po krawędzi wanny. Spojrzała na niego kokieteryjnie i odsunęła delikatnie rękawek swej sukienki z ramienia. Jej spojrzenie było gorące, a myśli na pewno nie wskazane… Przechyliła całą zawartość swej lampki i spojrzała na niego wyzywająco.
- Weźmy kąpiel. – oznajmiła przeciągłym głosem.
Thomas oparł się o framugę zakładając ręce. Patrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem, dając jej szanse na wycofanie się z tej prośby co nie nastąpiło. Zrobił krok w jej stronę. Lena gotowa na kolejne czułości delikatnie się poruszyła, jednak chłopak wyminął ją i odkręcił kurek z ciepłą wodą.
- Zacznij wszystko przygotowywać, a ja za chwilę wrócę. – szepnął i musnął przeciągle jej usta.
Potem wyszedł, a Lena nie mogła opanować uśmiechu, który wyrósł jej na twarzy.
Rozglądając się po toalecie szukała potrzebnych dla niej przyrządów. Muskając delikatnie ręką wszystko co napotkała na swej drodze, odnalazła w końcu płyn do kąpieli. Był on o zapachu malin oraz orchidei. Wlała sporą ilość olejku i czekała aż woda się zapieni. Piękny aromat od razu rozprzestrzenił się w pomieszczeniu dodając uroku wspaniałej chwili. Usiadła nieśmiało na brzegu wanny zastanawiając się co ona najlepszego narobiła… W pewnym momencie do pomieszczenia wszedł Thomas, który rozpiął już dwa guziki od swej koszuli. Lena zmierzyła go gorącym spojrzeniem. Morgi popatrzył na nią niepewnie, ale wszedł do środka stawiając obok wanny kolejną butelkę wina oraz truskawki. Blondynka patrzyła na jego poczynania ze ściśniętym brzuchem… Wstała nagle kiedy stanął przy niej.
- Rozgość się, ja zaraz wrócę. – szepnął i ponownie musnął jej usta.
Kiedy chciał się odsunąć, Madlen chwyciła go za dłoń. Spojrzał na nią pytająco, a ona odwróciła się tylko do niego tyłem zabierając swe długie włosy z ramion. Thom przekrzywił głowę w zamyśleniu, dziewczyna przekręciła głowę spoglądając na niego nieśmiało i przegryzając wargę. W końcu do niego dotarło o co go prosi… Położył jedną rękę na karku Leny i delikatnie musnął jej gładką skórę. Blondynkę przeszyły ciarki. Ulokował swą drugą dłoń nisko na plecach Madlen i począł odsuwać zamek od jej sukienki nie omieszkując przesuwać palcem po jej nagich plecach. Zadrżała mimowolnie… Po chwili poczuła jak Morgi wsuwa dłonie pod jej sukienkę i lekką ją rozchyla. Łapała coraz to szybsze oddechy będąc już na maksa podnieconą. Thomas spostrzegł jej koronkowe wykończenie bielizny, po czym uśmiechnął się pod nosem. Musnął ponownie jej kark i ruszył z zamiarem ponownego zejścia na dół. Będąc już w drzwiach odwrócił się na chwilkę… To co zobaczył przyprawiło go o szybsze bicie serca. Lena zdjęła szpilki, po czym położyła jedną nogę na ramie wanny i podwinęła delikatnie sukienkę w celu ściągnięcia jednej ze swych pończoch. Bardzo powoli to robiła, wiedząc że on na nią patrzy. To samo po chwili wykonała z drugą. Morgi oparł się o framugę drzwi i wpatrywał się w nią zawzięcie. Lena zaśmiała się pod nosem, po czym najbardziej seksownie i kusząco jak potrafiła, zaczęła ściągać z siebie sukienkę. Była ona na tyle opięta, iż w pewnym momencie Madlen bezwstydnie lecz subtelnie wypiekła swą pupę w stronę Thomasa aby ściągnąć ją do końca. Usłyszała jak chłopak wciąga ciężko powietrze, przez co jednym ruchem nogi dorzuciła od siebie materiał. Potem chwyciła swe włosy i kaskadą pozwoliła im opaść na swe ramiona. Tom wpatrywał się w nią szeroko otwartymi oczyma, chcąc chłonąć każdy skrawek ciała dziewczyny. Jej czarna koronkowa bielizna, która nie zakrywała zbyt wiele spowodowała jego szybsze bicie serca oraz pobudziła jego fantazję. Thomas patrzył jak zaczarowany. Nie spodziewał się, iż ta drobna kobieta może wywoływać w nim takie emocje. Podniecony do granic możliwości odwrócił się na pięcie, bowiem jeszcze chwila spoglądania na jej piękne ciało i mogło by się to naprawdę źle skończyć… Schodząc na dół rozmyślał nad tym, że jeszcze żadna kobieta tak go nie rozgrzała… Nie spodziewał się, iż ogień który miał w sobie, za sprawą Madlen może być jeszcze większy. Wrócił po chwili z powrotem i zastał kompletnie nowy dla siebie obrazek. Lena spowita białą pianą leżała rozłożona w wannie niczym grecka bogini. Prowokacyjnie ukazała mu swe drobne ramiona oraz seksowne obojczyki, jednak zasłaniając to co najbardziej chciał ujrzeć. Potem jego wzrok skierował się na jedną z jej nóg, którą kokieteryjnie wyjęła z wody. Zaschło mu w ustach… Czy ona robi to specjalnie?! Oczywiście! Wiedziała przecież dobrze, iż ma nad nim przewagę i bezwstydnie to wykorzystywała… Thomas pokręcił z niedowierzaniem głową, po czym zaczął rozkładać po łazience małe świeczki, które począł również zapalać. Robiąc to powoli pozbawiał się kolejnych części swej garderoby. Lena błądziła za nim wzrokiem pełnym zmysłowości. Patrzyła jak rozpina wszystkie guziki swej koszuli i westchnęła mimowolnie. Czy jest na to gotowa? Miała się za chwile przekonać. Tom usiadł na brzegu wanny tuż przy ciele Madlen mając na sobie jeszcze spodnie i rozpiętą koszulę. Podał jej napełnioną lampkę z winem. Sam chwycił swoją i wznosząc toast opróżnił ją całą. Patrzyli na siebie zachłannie nie będąc w stanie wydusić słowa. Morgi błądził wzrokiem po jej nagim ciele, a ona biła się z myślami co dalej. Czekała, aż zrobi pierwszy krok… nic takiego jednak nie nastąpiło. Przechyliła swój kieliszek i duszkiem wypiła całą jego zawartość, potem wszystko działo się w bardzo szybkim tempie. Wstała, chwyciła go za kołnierzyk i wciągnęła na siebie do wanny rozpoczynając namiętny pocałunek. Thomas kompletnie nie spodziewając się wybuchu dziewczyny zanurzył się w wodzie dosłownie przygważdżając ją swym ciałem. Mile zaskoczony, również zaczął namiętnie ją całować. Nie przeszkadzało mu wcale, że jego ubranie jest całe przemoczone… Liczyła się tylko ona… Tylko jej usta i ciało. Podniósł się na kolana przyciągając ją bliżej do siebie i delikatnie położył dłonie na jej nagich plecach zapamiętale ją przy tym całując. Lena rozgrzana do granic możliwości jeszcze nigdy nie była tak pewna tego chłopaka. Mocno się w niego wtulała odwzajemniając wszystkie pieszczoty. Położyła nieśmiało swe dłonie na jego ramionach i poczęła ściągać jego koszulę, która morka przykleiła się do jego muskularnej skóry. Z pomocą chłopaka udało jej się tego dokonać. Teraz mogła bezceremonialnie błądzić dłońmi po jego nagiej skórze, która paliła go pod każdym jej dotykiem. To samo działo się z blondynką, gdzie Thomas odciskał swoje muśnięcia na jej nagich plecach. Kiedy Tom zszedł z pocałunkami na jej szyję ona mimowolnie cicho jęknęła i pognała rękoma do zapięcia jego spodni. Szybko uporała się z guzikiem i wsuwając nieśmiało swe dłonie pod ich materiał, poczęła je ściągać niewinnie muskając jego pośladki. Oderwał się od niej spoglądając głęboko w oczy jakby szukając odpowiedzi. Co ona robi? Czego pragnie? Do czego to wszystko prowadzi? Objął ją w talii i spojrzał w dół na jej nagie piersi, po których zmysłowo spływała biała piana w akompaniamencie kropel wody. Wciągnął ostro powietrze… Dlaczego ona musiała być taka piękna i jednakowoż niewinna? Lena przegryzła zmysłowo wargę i przyciągnęła go do siebie ponownie łącząc usta w zmysłowym pocałunku. Tom mocniej ścisnął dziewczynę czując dotyk jej piersi na swojej klatce. Całowali się zapamiętale nie zwracając na nic uwagi… Teraz liczyli się tylko oni… Uczucie, które zaczęło kiełkować w Thomasie i miłość jaką darzyła go dziewczyna, która rozrywała ją od środka…
W pewnym momencie blondynka poczuła na swych żebrach rękę chłopaka, która potem bezceremonialnie znalazła się na jej lewej piersi. Lena syknęła odrywając się od niego i odchylając głowę do tyłu. Zamknęła oczy, a on począł obcałowywać jej szyję schodząc z pocałunkami coraz niżej…


Po czułych uniesieniach, gdzie tak naprawdę do niczego nie doszło… Parka leżała w ciszy w wannie. Ona spoczywała na jego piersi kreśląc kółeczka na jego klatce, a on obejmował ją ramieniem muskając nagą skórę jej pleców. Oboje zastanawiali się dokąd to wszystko prowadzi… Thomas musiał przyznać, że przy Kristie nigdy się tak nie czuł… Nawet kiedy zdał sobie sprawę, iż darzy blondynkę miłością. Madlen mimo tego co zaszło tutaj przed chwilą nie była jeszcze gotowa na ten pierwszy raz… Bardzo tego pragnęła, ale nie chciała od razu dawać wszystkiego chłopakowi jak na dłoni.
- Dlaczego skoki? – wypaliła nagle.
Thomas niespokojnie się poruszył, ale zaczął swój jakże rozbudowany monolog.
- Hmm… na początku myślałem o piłce nożnej. – oznajmił, a Lena uniosła wzrok by móc patrzeć w jego oczy. – Zastanawiałem się długo czy nie zostać lepiej piłkarzem, ponieważ trudności z podróżowaniem do Innsbrucka bardzo mnie wyczerpywały. Tata nie zawsze mógł mnie zawozić, a podróże pociągiem były bardzo męczące. Na moje nieszczęście to właśnie tam zawsze odbywały się obozy treningowe bądź zawody. Wyobraź sobie 14-letniego chłopaka z trzema torbami i workiem na narty, który podróżował samotnie ze Spittal do Schwarzach - St. Veit, a potem przesiadał się do pociągu, który miał go zabrać do Innsbrucka. – Lena westchnęła zastawiając ręką usta. – Ostatecznie jednak zdecydowałem na indywidualny sport, chociaż jestem poniekąd teamplayerem, to w futbolu zależność od innych graczy była dla mnie zbyt duża. Ponad to od maleńkiego oglądałem skoki i moimi idolami byli Andi Goldberger czy Andi Widholzl. Pamiętam jak marzyłem żeby poczuć ten wiatr, który wypełnia każdą cząstkę twojego ciała... Po drugie od zawsze byłem ryzykantem. Kiedyś brawura to było moje drugie ja. A motto, które mi przyświecało to „Bez ryzyka nie ma zabawy”, ale po upadku w Kussamo… Nabrałem trochę pokory.
- No właśnie… nigdy cię nie pytałam. Jak to było usiąść znowu na belce po pierwszym poważnym upadku?
Thomas spojrzał jej w oczy… Do tej pory poza psychologiem mało z kim o tym rozmawiał. Kristina nie była skoro do rozmów na ten temat, a z Ane nie chciał dzielić się swym strachem, w końcu to jego młodsza siostra, która powinna myśleć, iż jej starszy brat niczego się nie boi…
- Myślenie o tym wypadku sprawia mi ból. Gdy wchodzę ponownie na skocznie staram się o tym nie myśleć. Wypieram ze swojej głowy wspomnienia z tamtego zdarzenia.
- To znaczy, że wszystko doskonale pamiętasz? – Lena zadrżała na samą myśl o tym.
- Niestety… a może i stety… tak. Pamiętam wszystko, tak jak by to było wczoraj. – oznajmił. - Jak mówiłem… wcześniej byłem pełen brawury, pewny, że nic nie może mi się stać. Byłem wtedy w naprawdę fantastycznej formie. Treningi poszły mi oczywiście bardzo dobrze, więc byłem pewny, iż na konkursie będzie tam samo pomimo wiatru, który układał losy zawodów jak tylko chciał. Już wtedy powinienem był zauważyć to ostrzeżenie… Jednak ja 17-letni młody skoczek, widząc słabe skoki swych poprzedników stwierdziłem, iż nie mogę nie wykorzystać takiej szansy… Oboje wiemy jak to się skończyło…
- Nie mów nic więcej… proszę. Bo nigdy więcej nie puszczę cię na skocznie. – powiedziała Lena robiąc zbolałą minę.
- No co ty Lenka… chyba się o mnie nie boisz?
- Umieram ze strachu… - szepnęła mocniej wtulając się w jego ramiona.
Thomas uśmiechnął się pod nosem na wyznanie dziewczyny i również mocno ją przytulił będąc w szoku, że właśnie się przed nią otworzył.
Po niedługiej chwili postanowili opuścić wannę, gdzie woda powoli już ostygała. Thomas wyszedł jako pierwszy. Lena patrzyła na tego pięknego Adonisa rozanielonymi oczyma, po czym przyjęła od niego miękki ręcznik. Okręciła się nim i poczuła jak jego silne ręce podnoszą ją z podłogi by potem delikatnie ułożyć na materacu. Dziewczyna będąc w podniosłym nastroju nie pozwoliła chłopakowi się oddalić, tylko przyciągnęła go do siebie ponownie łącząc się z nim w czułym, pełnym pasji pocałunku. Thomas nie miał serca od niej odchodzić więc ostatni raz muskając jej usta ułożył głowę na jej piersiach i mocno wtulił się w jej filigranowe ciało. Madlen z błogim uśmiechem poczęła głaskać i bawić się jego włosami kołysząc go w ten sposób do snu. Oboje jednak długo nie mogli zasnąć zastanawiając się nad swoją sytuacją. Nad tym co się tutaj wydarzyło i co przyniesie im los w najbliższym czasie…


~~~


Wspaniałych Walentynek!


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. ~Skokomaniaczka13 lutego 2017 21:17

    Hej, hej :)
    Przeczytałam wcześniej, ale miałam trochę spraw do załatwienia, więc zjawiam się teraz!
    Rozdział po prostu pierwsza klasa.. naprawdę mogłybyście dawać jakieś warsztaty dla początkujących czy coś w tym stylu. Bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Będzie to chyba jeden z moich ulubionych w całej historii :)
    Ja Walentynek nie świętuję. Chyba, że wyjście z przyjaciółką do kina na Greya się liczy :D
    Dlatego bardzo się cieszę, że mogłam w pewnym stopniu poświętować ten dzień z naszymi bohaterami :)
    Mimo, że obie nasze parki rewelacyjnie spędzały właśnie ten dzień zakochanych, to moje serducho w całości leci do Thomasa i Madlen. Matko.. mieszkanie?! Tego naprawdę bym się nie spodziewała. Wszystkiego mogłabym się spodziewać, ale nie tego.
    Thomas po raz kolejny udowodnił, że rodzina jest dla niego ważna. Pomyślał o Ane.. Po prostu ideał :)
    Aa! No i jeszcze ta scena z wanną.. też bardzo mi się podobała :)
    Nie będę dziś rzucać jakimiś dziwnymi tekstami, bo to byłoby nie na miejscu. Rozdział taki elegancki, romantyczny, delikatny.. chociaż to ostatnie to tylko w pewnym sensie :D
    Nie mogę się doczekać kolejnego. Mam nadzieję, że szybko nam tu coś dacie poczytać, w zamian, że tyle czekałyśmy na ten :)
    Pozdrawiam Słońca Wy moje, buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Co ja mogę powiedzieć... rozdział jest świetny, jak wszystkie poprzednie, naprawdę mi się podoba. I chyba też muszę przyznać, że to jeden z moich ulubionych ^^
    Kurczę, tyle romantyzmu to u was chyba dawno nie było :D Co nie zmienia faktu, że absolutnie na to nie narzekam. Aż miło się czyta, co się dzieje u naszych gołąbeczków. Thomas i Lena po prostu miód, cud i maliny :D
    Nie spodziewałam się zupełnie tego mieszkania... no, po raz kolejny mnie zaskoczyłyście swoimi błyskotliwymi pomysłami. Możecie się nimi czasem podzielić? Bo ostatnio moje, wraz z całą weną, pożarły książki i mam w głowie totalną pustkę xD
    U mnie Walentynki to tak w sumie praktycznie jak co roku... coś słodkiego i pod koc przed telewizorem :D
    Czekam niecierpliwie na kolejne, weny kochane!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej kochane :-)

    I co ja mam powiedzieć o takim przecudnym, przesłodkim, romantycznym rozdziale, co? Po prostu istny diament, aż bram mi słów...
    Wiedziałam, że nasi panowie staną na wysokości zadania i przygotują dla dziewczyn niezapomniane walentynki...
    Aczkolwiek najbardziej zaskoczył mnie Thomas, bo nie spodziewałam się po nim kupna domu... Szczerze mówiąc kocham jego relacje z Madlen, gdzie z każdą chwilą są coraz bliżsi sobie. Nie mogę doczekać się momentu gdy wyznają sobie miłość i mam wielką nadzieję, że stanie się to bardzo szybko.

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Witajcie jestem! Dopiero teraz niestety ale miałam dużo nie za miłych spraw rodzinnych ;//
    Jak zawszę mega rozdział! Bardzo romantyczny idealny na 14 lutego ^^
    No powiem, że Thomas mnie bardzoo zaskoczył!
    Ale on i Lena są prze kochani! Jestem strasznie ciekawe kolejnego rozdziału! :****

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem, co napisać.
    Naprawdę.
    Przepraszam.
    Po lekturze tego rozdziału przyrównałabym się do roztopionego na patelni masła, ale to chyba zbyt niesmaczne porównanie.
    Co ja gadam w ogóle?
    Szczerze? Osławiona historia Anastasii i Christiana chowa się przy dawce emocji, jaką tutaj zaserwowałyście.
    Nie obchodzę walentynek, ale jeśli bym miała, spełnieniem marzeń byłyby takie, jakie Ani i Lence zrobili Thomas i Greg.
    Tak subtelnie, a jednak z impetem.
    Tyle emocji i wzruszeń.

    Wybaczcie mi ten chaos w komentarzu. Spodziewałam się naprawdę wspaniałego opisu walentynek naszych par w Waszym wykonaniu, bo przyzwyczaiłyście do wysokiej klasy rozdziałów, ale to były już po prostu wyżyny wysokości.

    Obiecuję poprawę pod kolejnym rozdziałem, mam nadzieję, że nie każecie nam zbyt długo czekać *.*
    Verity
    idę zbierać moją urzeczoną szczękę z podłogi

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział magiczny, pełen emocji, pasji, duch miłości czuć było w powietrzu od samego czytania...
    Macie niezwykły talent do opisywania tego, co myślą, czują bohaterowie, jakie są ich reakcje zarówno te w czasie zabawy, jak i te gdy są naprawdę poważni, bo chodzi o sprawy najważniejsze.

    Rozdział jest po prostu piękny chociaż nie jestem do końca przekonana czy to wystarczające określenie.

    U Ane i Gregora trochę szaleństwa, ale i odpowiednia dawka romantyzmu, która jest szczególnie widoczna w ten konkretny dzień, chociaż u Waszych bohaterów króluje raczej zasada (co mnie osobiście bardzo cieszy), że o miłość trzeba dbać i pielęgnować ją każdego dnia, a nie tylko raz do roku.

    Pomimo tego, że lubię całą czwórkę jednak Lena i Thomas w tym rozdziale zauroczyli mnie totalnie. Widać wpływ Leny na Thomasa i odwrotnie. Jednak słowa Thomasa, że chce, aby Lena została Panią tego mieszkania, aby pomogła mu je urządzić zdecydowanie pokazują jego intencje. Nie każdy zawsze potrafi mówić wprost o uczuciach i woli pokazywać je poprzez gesty chociaż liczę na to, że za jakiś czas w końcu padną z ich ust te najważniejsze słowa i na pewno będzie to magiczny moment. Każde z nich otwiera się coraz bardziej na drugą osobę - szczere rozmowy, coraz odważniejsze gesty - podoba mi się, że wszystko dzieje się swoim rytmem.

    Już nie mogę doczekać się następnej części. Pozdrowienia i dalszej weny w takim wydaniu jak obecnie. Jest pięknie, bajka :)

    OdpowiedzUsuń