poniedziałek, 20 lutego 2017

56. Nigdy nie wiesz, kiedy Twoje kłamstwa wrócą i zaczną rozpieprzać Ci życie.

Niedziela w Oberstdorfie minęła pod kątem konkursu drużynowego. Nie planował w nim jednak startować Gregor, który poprosił o niepowołanie na ten konkurs. Alex w pełni zrozumiał postawę szatyna, który wiele konkursów z rzędu miał w nogach, a przed nimi była impreza docelowa czyli Mistrzostwa Świata w Libercu. Parka wiec chętnie skorzystała z urlopu chłopaka i dłużej wypoczęła w tym dniu. Ciesząc się swoim towarzystwem w pełni wykorzystywali po walentynkowy nastrój, który wciąż im towarzyszył przez resztę dnia. Poniedziałek należał do dni mających związek z przygotowaniami do wyjazdu. Plan mistrzostw zakładał bowiem treningi pań od wtorku, a tych Ana nie zamierzała opuszczać pod żadnym pozorem. Dlatego pełni optymistycznego humorku ruszyli na swoją przygodę z imprezą najwyższej rangi - Mistrzostwami Świata w czeskim Libercu.


Niedziela blondynowatym minęła dosyć spokojnie. Madlen pomagała cały dzień Thomasowi przenosić jego rzeczy z mieszkania Martina, więc można stwierdzić, iż był to jak najbardziej pracowity dzień. Ale dzięki temu, wieczorkiem mogli odpocząć i odprężyć się w swoim towarzystwie. Po dniu wczorajszym, czyli walentynkach, parka była zgodna jak nigdy. Zbliżyli się do siebie na tyle, że nic ich już nie krępowało. Morgi coraz bardziej otwierał się na dziewczynę, opowiadając jej takie fakty ze swojego życia, jakich jeszcze nikomu nie wyjawił. Madlen natomiast zaczynała ufać mu coraz bardziej, oddając tym samym serce jak na dłoni. Z każdym dniem zakochiwała się w nim na nowo.


Dzisiejszy dzień, czyli poniedziałek miał minąć im na przygotowywaniu się do jutrzejszego wyjazdu do Liberca, gdzie Thomas miał walczyć kolejny raz o medale mistrzostw świata. Ponad to popołudniu mieli załatwić jeszcze kilka spraw dotyczących nowego mieszkania Morgiego. Dlatego Lena korzystała z możliwości dłuższego spanka. Jednak nie dane jej to było, gdyż usłyszała dźwięk swojego telefonu. Zaspanym wzrokiem błądziła w poszukiwaniu swej komórki, ospałym ruchem wyciągnęła rękę spod kołdry i otwierając jedno oko ujrzała nieznany sobie numer…
- Halo…
- Madlen Michaelle Steward?
- Przy telefonie. – odrzekła ziewając.
- Jesteś z siebie zadowolona? – usłyszała głos z nutką oskarżenia.
Podniosła się na łokciu i niepewnie spojrzała na wyświetlony numer.
- Nie rozumiem…
- Jak to jest odbić komuś faceta?
- Kto mówi? – wstała do siadu niespokojnie.
- Jak to jest być tą drugą? – głos po drugiej stronie połączenia był coraz bardziej rozdrażniony, przez co Madlen zaczęła się denerwować. – Od dawna jesteś kochanką Thomasa Morgensterna?
- Słucham?! – Lena wytrzeszczyła oczy z niedowierzania.
- Nie jest ci nawet wstyd? Rozwaliłaś wieloletni związek… nie wspominając o tym, że byłaś widziana w towarzystwie nie jednego skoczka…
- Jak pani śmie…
- Och nie udawaj cnotki… No to jak? Od jak dawna to trwa? Kristina Cercnic wie o tym? Że jej facet wpuszcza ją w maliny?
- Nie pani interes co łączy mnie z Thomasem! Kim ty w ogóle jesteś żeby mnie oceniać!? Następnym razem zastanów się pięć razy zanim wykonasz telefon z pogróżkami. To jest karalne, a pragnę zauważyć, iż numer z którego dzwonisz nie jest zastrzeżony.
- Nie chciałam być anonimowa. Pamiętaj blondyno, że media mają was na oku… - i zanim Lenie udało się odpowiedzieć, usłyszała po drugiej stronie trzy długie sygnały kończące rozmowę.
Madlen zdruzgotana, zdegustowana, pełnym przerażenia wzrokiem wpatrywała się w telefon… Nie mogła uwierzyć do czego tutaj właśnie doszło. Wstała niespokojnie przemierzając pokój w tę i z powrotem. Co to miało być u diabła? Skąd oni mają do niej numer? Co to w ogóle była za baba? I z jakiego brukowca? Takie i inne pytania krążyły po głowie blondynki. Ścisnęła telefon w dłoni mało go nie miażdżąc. Zaklęła pod nosem, rzuciła komórkę na łóżko i ruszyła żwawym krokiem do łazienki. Spojrzała w swoje odbicie i walnęła dłonią o umywalkę sycząc z bólu. Powinna powiedzieć Thomasowi? Już miała przed oczami jego furię… Przecież on się wścieknie… Co prawda nie pierwszy raz wypisują o nim głupoty, ale teraz chodziło tutaj o nią… Madlen była przekonana, że chłopak tak tego nie zostawi… Znajdzie ten pieprzony brukowiec i zrówna go z ziemią. Spuściła głowę zamykając oczy i pokręciła nią z bezsilności. Chwilę pozwoliła sobie na przemyślenia. Nie było innego wyjścia… musiała mu powiedzieć. Z takim nastawieniem zaczęła myć zęby i ogólnie się ogarniać. Niedbale związała włosy, po czym ruszyła szybko coś na siebie narzucić. Gdy była już odpowiednio ubrana, zarzuciła torbę na ramię i zakładając okulary pognała na dół. W domu znajdował się tylko jej tata. Powiedziała mu krótkie cześć, stwierdziła że wychodzi i tyle jej było widać. Mocniej okręciła się szalem wychodząc na zewnątrz. Było mroźno, ale Lena była rozgrzana od środka ze złości. Mieszkanie Thomasa znajdowało się 10 minut jazdy samochodem od jej domu, ale postanowiła zrobić sobie krótki spacer, dzięki czemu będzie mogła wszystko trochę przemyśleć. Po niedługiej chwili jej nogi zaprowadziły ją do jednego z kiosków… Była… Ona była na pierwszej stronie jednej z gazet Villachijskich. Zagotowało się w niej… Chwyciła szmatławiec w ręce i zobaczyła siebie… siebie i Thomasa w dwuznacznej sytuacji. A to hieny! Łazili za nimi wszędzie! Otworzyła odpowiednią stronę i oniemiała… Ona, Ana i Michael na Słowacji… Ona i Mario w Innsbrucku… Ona i Thomas w Villach… I nagłówek „Austriacka łyżwiarka rozchwytywana przez skoczków narciarskich… rozwaliła już wieloletni związek Thomasa Morgensterna, do czego się jeszcze posunie?” Zbladła, potem nabrała nieprawdopodobnych rumieńców… potem jej twarz stała się purpurowa, a na końcu szaro zielona… Jak oni śmieli?! Schyliła się i położyła swoje dłonie na kolanach… chciało jej się rzygać. Czuła, że brakuje jej tchu ze złości. Do oczu napłynęły jej łzy… Boże?! Za jakie grzechy ona musi tak cierpieć… Wydawało się, że już wszystko będzie dobrze… Z Thomasem układało jej się jak nigdy. Tyle już razem przeszli i teraz to? Uderzyła się dłonią w udo, zagryzła wargę i wstając otarła oczy. Rzuciła sprzedawcy kilka monet i pognała w stronę mieszkania chłopaka pisząc mu sms, że natychmiast ma zejść na dół… Po kilku chwilach ujrzała jego idącą sylwetkę. Obróciła się kilka razy, czując na sobie niepochlebne spojrzenia innych, a także miała dziwne wrażenie, że ktoś cały czas ją obserwuje. Czy to właśnie tak miało by wyglądać jej dalsze życie? Sława? Ale za jaką cenę… Nie zastanawiając się nad tym dalej, rzuciła się blondynowi w ramiona. Thomas chodź zaskoczony wylewnością Madlen, mocno chwycił ją w swoje ramiona. Dał jej chwilkę by się uspokoiła, ponieważ zauważył, iż coś jest nie tak. Gładził ją przy tym po włosach. Kiedy w końcu Lena oderwała się od niego, on zdjął jej okulary z twarzy i zauważył, że płacze…
- Mała co jest? – zapytał z czułością, wycierając jej łzy i całując zapłakane policzki, które były zaczerwienione od mrozu.
Madlen nic nie odpowiedziała, tylko rzuciła chłopakowi gazetę w ręce, po czym odwróciła się na pięcie i spoczęła na pobliskiej ławce zakładając z powrotem okulary na nos. Zaczęła go obserwować… Thomas na początku był spokojny… Jednak z każdą przeczytaną linijką wyraz jego twarzy się zmieniał… Najpierw niedowierzanie, na jego policzkach pojawiła się krwista czerwień, potem nieopisane wkurwienie. Lena patrzyła jak Morgi drze na malutkie kawałeczki ową gazetę. Uśmiechnęła się pod nosem. Właśnie takiej reakcji się spodziewała. Thomas rozdrażniony jak niedźwiedź przysunął nogą w kosz i tylko zadudniło. Lena wstała i podeszła do niego mocno się wtulając w jego umięśnione ramiona. On bezwładnie ulokował się w jej uścisku.
- Przepraszam… - szepnął.
- Ale za co mnie przepraszasz? – zapytała spoglądając mu w oczy.
- Za… za… - jąkał się nie wiedząc jak powiedzieć dziewczynie prawdę.
- Przecież to nie twoja wina… Sama jestem za siebie odpowiedzialna i swoje postępowanie. Wiedziałam dobrze, że masz dziewczynę, a raczej miałeś… Ale nie sądziłam, że prasa wyciągnie wszystkooo… Maria, Michaela… Dobrze, że nie sięgnęli dalej i nie zrobili mi zdjęć z Jacobsenem albo z Koffim… Ja pierdziele, co za paranoja. – Lena ponownie usiadła na ławce chowając twarz w dłoniach.
- Madlen bardzo cię przepraszam…
- Nie masz za co… to ta kobieta powinna… - zaczęła blondynka i nagle ugryzła się w język.
- Jaka kobieta? – zapytał chłopak.
Lena nie chcąc go okłamywać opowiedziała o porannym telefonie. Thomas z każdym słowem dziewczyny czerwieniał jeszcze bardziej. Wstał na koniec i ponownie przysadził w kosz. W pewnym momencie głęboko westchnął, po czym wyciągnął telefon i począł z kimś rozmawiać.
- Madlen… może nie powinniśmy na razie na to reagować? Poczekajmy aż sprawa przycichnie, chociaż na czas mistrzostw, a potem jeśli nadal będą ciebie bądź nas gnębić, zajmę się tym. Obiecuję. – oznajmił kucając przed dziewczyną i łapiąc ją za lodowate dłonie. – I zdejmij te okulary, bo nie masz się czego wstydzić. No chyba, że mnie się wstydzisz? – zapytał.
Lena na te słowa schowała okulary do torebki.
- Razem damy radę. – powiedziała i musnęła delikatnie usta Thomasa.
Morgi przyciągnął ją do siebie łącząc się w bardziej czułym pocałunku.
- Chodźcie frajerzy! Zarabiajcie na naszym szczęściu! – zaczął krzyczeć kiedy się od siebie oderwali.
Madlen ze śmiechem zastawiła mu usta dłonią. Przechodnie patrzyli na nich z zaciekawieniem. Lena pokręciła tylko głową, po czym wstała podciągając również chłopaka.
- Chodźmy na te zakupy zanim narobisz mi większego przypału. – powiedziała śmiejąc się i szybkim krokiem ruszyła przed siebie wiedząc, że chłopak będzie chciał ją ukarać za to co powiedziała.
I w sumie tak się stało, bo Thomas szybko go niej dołączył, po czym mocno, ale nie za mocno klepnął ją w lewy pośladek. Lena zachichotała tylko odsuwając się jeszcze dalej. Morgi jednak jednym szybkim ruchem złapał ją w tali i ulokował w swoim kleszczowym uścisku. Madlen nadal chichotała próbując mu się wyrwać. W pewnym momencie spostrzegła z jaką intensywnością on się w nią wpatruje. Uśmiechnęła się więc przyjaźnie, obejmując go za szyję. Musnęła czule jego nos swoim, po czym ponownie złączyli się w subtelnym pocałunku, przelewając w niego całe swe uczucia. Tom chciał wynagrodzić jej krzywdy, a ona chłonęła jego bliskość. Po niedługiej chwili ruszyli na miasto w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy na jutrzejszy wyjazd oraz kilku drobiazgów do mieszkania. Między innymi na przykład pościeli. Thomas obejmował czule blondynkę ramieniem, a ona zanurzyła swą dłoń w jego tylnej kieszeni spodni i tak utrzymując swą bliskość fizyczną kroczyli dalej przez ruchliwe uliczki zabieganych ludzi.


Około 2 godzin potem…


- Thomas do kogo wcześniej dzwoniłeś? – zapytała nagle Madlen kiedy kroczyli już w stronę domu Leny, gdzie mieli zjeść obiad.
- Do Hansa Gschwendtnera mojego menadżera. Pomyślałem, że on będzie wiedział jak to załatwić. Jest również moim zaufanym przyjacielem.
- Hmm… nigdy go nie poznałam.
- Na pewno nie jedna okazja jeszcze przed tobą. – oznajmił z uśmiechem. – Tak w ogóle to nie mogę doczekać się jak jutro będę miał cię tylko dla siebie… całą, w swoim łóżku… - zaczął miauczeć jej do ucha. - … nagą…
- Ty zbereźniku! – zaśmiała się Lena pacając go w głowę, jednak wtuliła się w jego pierś, na co on złożył buziaka w jej włosy.
- No proszę, proszę… - usłyszeli nagle.
Thomasowi odeszły wszelkie kolory z twarzy, za to Madlen nabrała ich aż nad to. Oto przed nimi stała Kristina Cercnic we własnej osobie. Patrzyła na nich zwężonymi oczyma, zakładając ręce. Thomas rozejrzał się po okolicy… Miał ochotę przyłożyć sobie w łeb. Znajdowali się w okolicy medycznej uczelni Kristie i to było wręcz pewne, że mogą na siebie wpaść. Patrzył wszędzie tylko nie w oczy SWOJEJ dziewczyny, mowa tutaj oczywiście o Kristinie. Madlen zrobiła przepraszającą minę w stronę blondynki, bowiem od momentu kiedy dziewczyna pomogła jej zjawić się szybko u ojca w szpitalu, obie panie się nie widziały. Lena delikatnie zabrała rękę z biodra Thomasa będąc zaskoczoną, że chłopak nie protestuje. Spojrzała na niego pytająco i wtedy właśnie spostrzegła, że coś jest nie tak. Wiedziała, że będzie to niezręczne, ale tutaj coś nie grało… On zbyt nerwowo i emocjonalnie zareagował na widok swej byłej.
- Ładnie, ładnie Thomas… - zaczęła panna K, chłopak spuścił wzrok, a Lena patrzyła to na jedno to na drugie. – Myślałam, że będziesz miał na tyle godności aby zakończyć to tak jak należy. A ty tym czasem co? Myślałeś, że jak po prostu przestaniesz się odzywać to samo rozejdzie się po kościach?
Lena powoli przyswajała słowa dziewczyny… jednak nie potrafiła nic z nich wydedukować. Lekko się pod denerwowała, myśląc iż Kristina na prawdę miała tupet.
- Kristina możemy porozmawiać na osobności? – szepnął Thomas.
Kristie wybuchła śmiechem.
- Teraz chcesz rozmawiać? – rzuciła z wyrzutem. – Nie pofatygowałeś się aby po czterech latach zakończyć to jak należy. Miałam nadzieję, że w twoim mniemaniu chociaż na to zasłużyłam! Nie miałeś jaj! I teraz oczekujesz, że oszczędzę tego twojej nowej dupie?! – wrzasnęła.
Lena zacisnęła mocniej pięści. Jeśli za chwile się nie uspokoi naprawdę może dojść do rękoczynów… Czy ona nie ma godności? Facet ją zostawił, a ta teraz na środku miasta będzie urządzać sceny? Lena mało nie straciła nad sobą panowania… Ale… Zaraz, zaraz… jakie nie pofatygowałeś… jakie nie miałeś jaj? Spojrzała ponownie zdezorientowana na Thomasa.
- Kristie proszę… za chwilę z tobą porozmawiam. Obiecuję. – powiedział, po czym odwrócił się w stronę Madlen i położył ręce na jej ramionach. – Lena… - zaczął, ale młodsza blondynka weszła mu w słowo.
- Thomas o czym ona mówi? – zapytała, na co Kristina ponownie wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- Nie powiedziałeś jej? – zapytała dławiąc się śmiechem. – Wiesz co Lena… nawet jest mi trochę ciebie szkoda.
- Lena ja… - ponownie mu przerwała.
- Nie… Nie… - powtarzała blondynka odsuwając się od chłopaka i kręcąc głową.
Patrzyła na niego z niedowierzaniem. Nie… to nie może być prawda. Złość, wściekłość… nie, to nie to czuła teraz. Ból… niesamowity ból, który poczuła w sercu spoglądając w niebieskie tęczówki chłopaka, rozprzestrzeniał się i obezwładniał całe jej ciało. Nie… tylko nie to… tylko nie teraz. Zaczęła kręcić z niedowierzaniem głową. Do jej oczu zaczęły napływać łzy. Zrobiło jej się niedobrze… to nie mogła być prawda. Była aż tak naiwna? Pierwszy łzy popłynęły… Thomas zrobił krok w jej stronę obejmując jej twarz dłońmi. Odskoczyła od niego jak oparzona.
- Okłamałeś mnie. – Madlen sama nie wierzyła w słowa, które właśnie wypowiadała.
To nie działo się naprawdę… pewnie to tylko koszmar, a ona za chwile się obudzi. Ugryzła się w policzek i nic takiego nie nastąpiło. Przymknęła powieki i ścisnęła mocno pięści wbijając sobie paznokcie w skórę. Otwierając oczy spojrzała na niego takim wzrokiem, jakim jeszcze nigdy nie patrzyła. Zawiedzenie… rozgoryczenie… obrzydzenie… Wyminęła go przesyłając najbardziej zbolałe spojrzenie na jakie było ją stać.
- Kristina… - zaczęła gorzko przełykając ślinę, spoglądając na blondynkę. – Ja nie wiedziałam… on mi nie powiedział. Gdybym… nigdy bym go nie tknęła. Przepraszam. – szepnęła na koniec i w najmniej oczekiwanym momencie wbiegła na jezdnię.
Thomas ruszył za nią, ale już po pierwszym kroku wpadłby pod samochód. Lenie bez szwanku udało się przemknąć na drugą stronę. Biegła ile sił w nogach byle znaleźć się jak najdalej od niego. Od tego kłamcy! Pieprzonego debila, którego kochała nad życie, a który po raz kolejny rozpieprzył jej serce na milion tysięcy drobinek. Przeżuł, wypluł i zdeptał. Kiedy czuła, że więcej nie da rady już biec zatrzymała się i oparła o pień drzewa. Oczy paliły ją żywym ogniem, czuła że więcej nie wyprodukuje łez, ale ona ciągle płynęły. Jak mogła być taka głupia? Dobrze, że się z nim nie przespała… ale i tak oddała mu za dużo. Całą siebie i teraz ma za swoje… Oparła się o kolana próbując uspokoić oddech. Nic takiego nie nadchodziło, więc stwierdziła, że zostało jej tylko jedno… I więcej nie poczuje już nic…


Thomas natomiast był rozdarty. Co on miał robić? Iść za nią? Dać jej spokój? Wiedział, że to się źle skończy… jakim był idiotą. Przymknął powieki, on również czuł ból… Ale to nie było porównywalne z tym co czuła Lena. Nagle na jego ramieniu spoczęła dłoń Kristie. Chłopak strzepnął ją, mierząc dziewczynę nienawistnym wzrokiem.
- Nie patrz tak na mnie. Sam sobie naważyłeś piwa to je teraz wypij. Lepiej, że dowiedziała się teraz niż później. – mówiła kpiąco dziewczyna.
- Mogłaś darować sobie te komentarze. – odrzekł i mocno chwycił blondynkę za łokieć.
Ta jednak mu się wyrwała.
- Chodź… zakończymy to raz na zawsze. – oznajmił ostro i wepchnął dziewczynę do najbliższej kawiarni.


Lena tym czasem znalazła się już na lodowisku. Szybko wskoczyła w łyżwy i wjechała na lód. Ból, łzy i nieopisana chęć odejścia z tego świata… A potem długo, długo nic…


Ranek… Lena leżała na łóżku wpatrując się tępo w sufit. Praktycznie nie przespała całej nocy. Jej telefon ciągle wibrował, a ona nawet nie omieszkała wziąć go do ręki. Wiedziała, że to on i zdecydowanie nie chciała z nim rozmawiać… z nikim nie chciała rozmawiać. Po wczorajszym ostrym treningu, który sobie zgotowała wróciła do domu dosłownie padnięta. Wiedziała, że trochę przesadziła, ponieważ dziś bolał ją każdy mięsień. Jednak ten ból był niczym w porównaniu z tym co czuła na myśl o chłopaku. Kłucie, które czuła w sercu promieniowało w najmniejszych częściach jej ciała… Czuła jak pulsują jej nawet opuszki palców, jak piecze skóra na wspomnienie dotyku chłopaka… jego rąk, jego ust… Mimowolnie z oczu Leny popłynęły łzy. Przez dzisiejszą noc wylała ich już morze i choć wydawało jej się, że więcej nie da rady płakać… to łzy nadal płynęły, ale jej twarz pozostała niewzruszona. Wczoraj wróciła późnym wieczorem i przemknęła niezauważona przez salon do swojego pokoju. Nikt o nic nie pytał… Oznaczało by to, iż go tutaj nie było. Gdyby się zjawił, to siostra wraz z matką wzięły by ją w krzyżowy ogień pytań, a tak się nie stało. Odetchnęła z ulgą, gdyż nie miała zamiaru o tym rozmawiać. Tak jak stała, walnęła się na łóżko i trwała w tej pozycji do dzisiejszego ranka. Pusta…
W pewnym momencie usłyszała, że ktoś dzwoni dzwonkiem do drzwi. Nawet nie drgnęła. Stwierdziła, że ktoś z domowników na pewno pofatyguje się żeby sprawdzić kto to. Nagle wstała do siadu… Może to on? Jej serce mimowolnie przyspieszyło. Czuła jak w gardle zbiera jej się gula… Nie, to na pewno nie on… Thomas powinien być już w drodze do Liberca. Chwyciła telefon… 53 nieodebrane połączenia od „Thomas”, 7 smsów od „Thomas”. Wpatrywała się tępo w telefon, po czym kliknęła usuń, usuń, usuń…
Znowu dzwonek… ociężale zwlokła się z łóżka na podłogę. Jej głowa zaczęła niespokojnie pulsować… Czuła się jak czegoś ćwierć i tak wyglądała, kiedy spostrzegła swoje odbicie w lustrze. Znowu dzwonek… Ten ktoś naprawdę działał jej na nerwy, ale jeszcze bardziej wściekła się na rodzinę, gdzie nikt nie pofatygował się żeby otworzyć. Zarzuciła na siebie szlafrok i nieudolnie związała włosy, po czym zdrętwiałymi nogami poczęła schodzić na dół. Nie zastanawiając się otworzyła drzwi… Poczuła jakby ktoś walnął ją w brzuch i o mało nie zgięła się w pół. Brakło jej tchu na widok tak znanych sobie niebieskich tęczówek. Jednym szybkim ruchem spróbowała zatrzasnąć drzwi. Chłopak był jednak szybszy…
- Wynoś się stąd! – syknęła mocując się z Thomasem w drzwiach.
Nie trudno zgadnąć kto wygrał te potyczkę. Ona drobniutka, zmęczona oczywiście nie dała rady silnemu blondynowi.
- Madlen… porozmawiajmy.
- My nie mamy już o czym rozmawiać. Wyjdź stąd. I nigdy nie wracaj. Nie chcę cię więcej widzieć!
- Lena proszę… to nie tak!
- Nie tak?! A jak?! – wrzasnęła. – Okłamałeś mnie! Nie raz, nie dwa… Ile razy pytałam cię, czy z Krisie wszystko zakończone? Za każdym razem patrząc mi w oczy kłamałeś! Obietnicy również nie dotrzymałeś! Ty pieprzony tchórzu! – Lena powili zaczynała tracić nad sobą kontrolę.
Uderzyła go mocno dłońmi w pierś chcąc wywalić za drzwi. Thomas nawet nie drgnął, nawet się nie zająknął.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! – powiedziała z wyrzutem. – Po tym wszystkim? Po tym co razem przeżyliśmy? Thomas… - jęknęła czując jak do oczu napływają jej łzy.
- Lena… przepraszam. Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć. Ale ja naprawdę już jej nie kocham… Myślałem… Miałem nadzieję, że to po prostu samo się rozwiąże. Miałem zamiar z nią porozmawiać, naprawdę.
- Przestań! Przestań w końcu kłamać! – podniosła ręce ku górze. – I ty robiłeś mi wymówki o Maria? O Michaela? A sam nie byłeś lepszy! Mało tego! Byłeś o wiele gorszy! Ja miałam sposobność powiedzenia ci o studniówce Maria, tak… ale nigdy cię nie okłamałam! W przeciwieństwie do ciebie! – powiedziała kłując go palcem w pierś. – Patrzyłeś mi w oczy mówiąc, że nic was już nie łączy!
- Bo nie łączy…
- Człowieku?! – zrobiła zniesmaczoną miną. – Zacząłeś spotykać się ze mną będąc w związku z inną! Wiesz jak to się nazywa? Zdrada!
- Madlen! – chwycił ją za ramiona. – Nic już między nami nie było. Powiedziałem Kristinie jak przyjechała do Spittal, że nic już do niej nie czuję… Czy to nie oznaczało końca związku?
- Nie Thomas… To nic nie oznaczało. – szepnęła spuszczając wzrok aby ukryć płynące łzy.
- Madlen, naprawdę cię przepraszam. Chciałem ci powiedzieć… Ale z mojej strony to było już skończone.
- Ale z jej strony nie było… Nie dziwię się, że prasa tak mnie obsmarowała… Madlen Steward puszczalska…
- Przestań…
- Nie. To ty przestań! – powiedziała ponownie wbijając w niego zapłakany wzrok. – Nigdy więcej tutaj nie przychodź! Ja przestałam dla ciebie istnieć! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Lenka…
- Wiedziałeś, że nienawidzę kłamstwa… A teraz nienawidzę ciebie. – powiedziała najbardziej zjadliwie jak potrafiła. – Wyjdź stąd. Nie chcę cię więcej widzieć. – jej głos powoli zaczynał się łamać.
- Skarbie… - Thomas szepnął tak czule, że Lena nie wytrzymała i rozryczała się jak małe dziecko.
Poczuła jak bierze ją w swoje ramiona, delikatnie głaszcząc ją po włosach. Stała jak sparaliżowana, nie potrafiąc się ruszyć. Chlipała w jego rękaw, ból był coraz bardziej nie do zniesienia…
- Dlaczego mi to zrobiłeś? – załkała.
- Jedź ze mną… - szepnął.
Oderwała się od niego jak oparzona. On chyba nie mówił poważnie… Spojrzała na niego rozgoryczona.
- Chyba cię zdrowo powaliło! Jeśli za chwilę się stąd nie zawiniesz dzwonie po policję! A potem wystąpię o zakaz zbliżania się! – krzyknęła, na co Thom mało nie wybuchł śmiechem.
Opanował się jednak, widząc w jakim stanie była dziewczyna.
- Spieprzaj słyszysz!? Dorośnij! – powiedziała popychając go do tyłu.
- Pójdę, bo mnie o to prosisz. Ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz! Będę walczył o ciebie! Bo mi kurwa na tobie zależy rozumiesz?! I choćby skały prały, a mury pękały będziesz moją!
- Kiedy słońce wzejdzie na zachodzie, a zajdzie na wschodzie… wtedy będziemy razem! Czyli nigdy! Wypieprzaj z mojego życia Morgen! – ponownie go pchnęła.
Chłopak zatrzymał się na schodach i spojrzał z niedowierzaniem na Len. Nic tutaj po nim… Dziś na pewno nie uda mu się nic osiągnąć.
- Przepraszam. – szepnął po raz ostatni, rzucił w ręce dziewczyny klucze od swojego mieszkania, zrobione specjalnie dla niej i czym prędzej ruszył w stronę furtki.
Lena roztargniona cisnęła warcząc klucze w jego stronę. Te jednak nawet do niego nie doleciały. Patrzyła jak miłość jej życia… sprawca wszystkich udręk… wymyka jej się z rąk, znikając na zawsze… Ścisnęła mocno pięści. Zeskoczyła ze schodków i chwyciła klucze w ręce. Ujrzała srebrne serduszko przyczepione do pliku kluczy, po czym wkurzyła się jeszcze bardziej. Chciała je oderwać, a łańcuszek był zbyt gruby. Warknęła rozgoryczona i miażdżąc je w dłoni weszła do domu. Trzasnęła mocno drzwiami, tak że aż zatrzęsło domem, po czym biegiem rzuciła się do swojego pokoju gdzie spędziła resztę dni przeklinając chłopaka, który nie potrafił wyjść z jej głowy i którego mimo, że tak ją zranił… nadal kochała bezapelacyjnie…


Wtorek w Libercu upływał Ane pod kątem pierwszych treningów do tegorocznych mistrzostw. Wspierana przez wspaniałych przyjaciół chciała i pragnęła świetnych wyników, więc skupiała się na wszystkim co analizowali z trenerem Pointnerem. Nikt nie ukrywał, że należała do osób w gronie faworytek. Po 2 seriach, które wypadły dość pomyślnie postanowiła wraz z Gregorem powrócić do hotelu gdzie spodziewała się rychłego przyjazdu pary Morgensternów. Podekscytowana i pełna pozytywnych emocji wyparowała do hotelu gdzie ujrzała znajomą sylwetkę brata stojącego przy recepcji. Spojrzała niepewnie na Gregora i stanęła jak wryta... Co jest grane? Dlaczego on jest sam? Gdzie Lena? Tysiące pytań zaczęło się zawiązywać w głowie blondynki. I nie tylko jej. Gregor również dopingował parę blondynowatych bowiem Lena z Thomasem świetnie do siebie pasowali. Dziewczyna chwyciła mocniej partnera za dłoń i pociągnęła go w kierunku brata, który kończył kwestie meldunkowe.
- Cześć Thomas, Lena już w pokoju? - zaczęła dość niepewnie blondynka wpatrując się w smutne oczy brata.
Twarz wyrażała wiele negatywnych emocji co nie uszło uwadze Ane, która znała brata jak mało kto... Dziewczyna wzdrygnęła na myśl o najgorszym.
- Thomas, masz mi coś do powiedzenia? - powiedziała zirytowanym i silniejszym niż zwykle tonem głosu.
Jej emocje udzieliły się również Gregorowi, gdyż dziewczyna mocniej zacisnęła ręką jego dłoń powodując grymas na twarzy szatyna.
- Ana to skomplikowane... Ale nie mówmy o tym tutaj. Chodźmy do pokoju tam wam wszystko opowiem. - powiedział niewzruszonym tonem Thomas.
Wiedział czego się spodziewać w pokoju pary, jednak nie miał wyboru. Tylko Ana mogła uratować tak naprawdę całą sytuację wynikającą z jego głupoty. Chwile później całą trójką znaleźli się w pokoju parki, by dowiedzieć się co jest grane w całej sytuacji.
- Morgen, mów jak na spowiedzi co żeś narobił?
- Ja? Ty zawsze staniesz w jej obronie... Ale tym razem nie zaprzeczę, iż jestem tym winnym, to skomplikowane Ana...
- Thomas przestań z tym tekstem, bo już mam dość głupiej gierki. Nie ustawiasz statusu na facebooku tylko gadasz z siostrą... - Gregor na sam tekst partnerki cicho się zaśmiał, co blondynka zgromiła jednym spojrzeniem.
Miała dość głupoty brata i wierzyła, że chodź trochę zmądrzał. Spojrzała tępiącym wzrokiem i zachęciła do dalszych zwierzeń.
- No słucham? Przecież nie jestem ci w stanie pomóc gdy nie będę w temacie...
- Ana, ale ja nie wiem od czego zacząć. - westchnął chłopak klepiąc się w czoło.
Cała sytuacja dała mu nieźle w kość, ale nie zamierzał jakoś specjalnie składać broni, w końcu Lena była mu droga. Szatyn w geście przyjaźni poklepał kumpla po ramieniu i zachęcił go do dalszych zwierzeń z emocjonalnych problemów.
- Śmiało Thom, miej to za sobą.
- Łatwo powiedzieć. - chłopak westchnął na samą myśl o kotle, który sobie zgotował, ale otworzył się przed siostrą i Gregorem. - Wczorajszy dzień zakopał chyba moje szanse raz na zawsze, ale zanim do tego dojdziemy może powiem wam coś co już dawno winno ujrzeć światło dzienne... Związałem się z Leną zanim rozstałem się z Kristiną...
Ana podniosła się z łóżka jak oparzona. Z góry spojrzała na brata nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Czy on słyszy co mówi?
- Tyyy żartujesz Thom prawda? - zgromiła go wzrokiem dziewczyna czekając z nadzieją na choćby najmniejszy gest zaprzeczenia.
Milczenie ze strony brata mogło oznaczać jedno - wszystko co powiedział było prawdziwe i bardzo bolesne.
- Ana to jest cholernie trudne. Byłem z Kristiną wiele lat, nie potrafiłem tego zrobić... Od tak wszystkiego przekreślić. Zawsze będzie w jakimś stopniu dla mnie ważna... Aż do dnia wczorajszego, gdy ostatecznie zamknąłem tą kartę.
- Morgi ty słyszysz co właściwie do mnie mówisz? Czy ty siebie słyszysz? Byłeś z jedną i z drugą w tym samym czasie... Kłamałeś dając tym samym szanse i jednej i drugiej!
- Ana! Też mi z tym źle, wiem że źle zrobiłem, ale...
- Thomas! Ty pieprzony egoisto! Jak mogłeś w ogóle tak się zachować... Tak wbrew wszystkim naszym zasadom, wbrew wszystkiemu co czujesz!
- Ana spokojnie. - podszedł do blondynki Gregor próbując lekko złagodzić sytuacje i zrozumieć jakoś kumpla, który już sam nie ogarniał wszystkiego.
Szatyn miał świadomość, że Thom popełnił poważny błąd, jednak to wszystko nie mogło prowadzić do tego by chodź trochę go wspólnie nie zrozumieli.
- Gregor jeśli masz zamiar stawać po stronie tego... Kretyna? Tak, to chyba dobre określenie, to ja cię proszę opuść ten pokój bym mogła skończyć tą dyskusję...
- Ana właśnie dlatego stąd nie wyjdę... Thomas ma prawo się wytłumaczyć i powiedzieć jak to wszystko wyglądało. - mimo wszystko blondyn miał dalej wsparcie młodszego kolegi z kadry.
Ana pokręciła z niedowierzaniem głową. Faceci - zawsze są tacy sami, bezbronni i niewinni co miało być przeciwieństwem ich samych czyli kobiet, które zawsze oberwą, ale i tak niby z ich winy... Blondynka spojrzała na rozpaczliwy stan brata, który spojrzał na nią ze łzami w oczach, żałował tego co się stało, ale nic ani nikt nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć tego dlaczego tak zwlekał z decyzją o rozstaniu, a tym bardziej oświeceniu młodszej blondynki.
- Słuchajcie, nie jest łatwo zakopać to co było miedzy tobą, a kimś przez tyle lat... Wiele zawdzięczam Kristinie jako partnerce, chciałem to załatwić w jakimś normalniejszym i spokojnym czasie, bo najpierw tata Leny był w szpitalu, potem już wiecie jak poszło... Ona stała mi się nad wyraz bliska.
- I nie dałeś rady podjąć decyzji? - Ana ironicznie się uśmiechnęła i następnie dodała. - Jak w ogóle możesz tak mówić... Jak ktoś jest ci bliski nie robisz mu świadomie ran Morgen! Jak już się określasz, że jedna doprowadza cię do szaleństwa to po co zwodzisz drugą?
- Ana proszę daj mu skończyć... - Gregor nadal stawał po stronie przyjaciela próbując ratować całą sytuacje.
Dziewczyna ponownie pokręciła głową dając wyraz swemu niezadowoleniu. Wiedziała jednak, że z Gregorem w tym nie wygra, bo będzie solidarnie łączył się z Thomem. Sfrustrowana całą sytuacją spojrzała to na jednego to na drugiego i oschle powiedziała
- Na mnie nie liczcie... W tym wypadku nie potrafię i chyba nawet nie chcę Tobie pomagać Thomas. Sorry, naważyłeś tego piwa, sam je wypij. Choćby miało najbardziej gorzki smak to tylko twoja wina i sam musisz to ogarnąć.
- Ana pomóż...
Dziewczyna nie dała dokończyć bratu zdania. Serce jej się krajało na samą myśl co może przechodzić obecnie Lena, ale nie mogła wyjechać bez słowa z Liberca. Spojrzała na leżący na stoliku telefon by podjąć próbę kontaktu z przyjaciółką, którą była w stanie w pełni zrozumieć. Wyszła bez słowa zostawiając panów samych w pokoju i ruszyła ku wyjściu odreagować całą sytuację. Nie potrafiła pojąć podejścia Thomasa... Chociaż był jej bratem dosłownie okazał się frajerem, który skrzywdził dwie kobiety jednocześnie... Nie chciała też zrozumieć Gregora, który wczuwał się w położenie wyłącznie ze strony Thomasa nie znając opinii Leny, co konkretnie trafiło w jej serce... Wykręciła szybko dobrze znane cyfry czekając na jakąkolwiek odpowiedź - usłyszała ją w postaci głuchej ciszy. Postanowiła ponowić po jakimś czasie połączenie i znów milczenie... Pokiwała przecząco głową błagając by to wszystko nie skończyło się tragedią...


Minęło kilka dni i nastał piątek, 20 luty, dzień konkursu Ane…


Lena właśnie wchodziła na teren skoczni gdzie odbywały się zawody. Spojrzała w górę… ktoś właśnie szybował nad zeskokiem. Czy to była Ana? Czy któryś z chłopaków? Może to był ON? Serce zadrżało jej na samą myśl… Czy była gotowa go spotkać? Spojrzeć mu w oczy… Nie, ale robiła to dla przyjaciółki. Przyjechała tu dla niej i żaden blondwłosy Adonis jej w tym nie przeszkodzi. Ukazując swą przepustkę, przedzierała się przez tłumy kibiców. Czyżby się spóźniła? Przyspieszyła kroku… Odwróciła się na chwilkę z powrotem w stronę skoczni, gdyż spiker wyczytał imię kolejnej zawodniczki… Anette Sagen. Madlen przypomniała sobie, iż Ana w klasyfikacji była przed dziewczyną. Wstrzymała oddech zaciskając kciuki… Zamknęła oczy modląc się w duchu aby ta nie uskoczyła za daleko… Ruszyła dalej przed siebie aby jak najszybciej dojść do miejsca, gdzie za chwilę powinna spotkać bliską swemu sercu dziewczynę. Nagle utonęła w błękicie jego oczu… Wszystko jak ręką odjął nagle zniknęło. Był tylko on i ona… I uczucie między nimi… Poczuła jak do oczu napływają jej łzy… Pokręciła głową… Nie zastanawiając się dłużej pognała w jego kierunku rzucając się w jego ramiona. Wpiła się w jego usta z nieopisaną intensywnością. Thomas nie omieszkał wszystkiego odwzajemnić. Tulił ją mocno do siebie… Lena obróciła głowę w stronę zeskoku…
- Kocham cię Madlen. – usłyszała z ust chłopaka.
To była muzyka dla jej uszu… Uśmiechnęła się pod nosem. Jednak potem… Ujrzała sylwetkę swej przyjaciółki… Dopiero co wybita z progu leciała jak orzeł na nieboskłonie… Nagle lewa narta odpięła się w locie i blondynka runęła z impetem na dół. Madlen wstrzymała oddech…
- Anaaa!!! – wrzasnęła…
Ciemność… pustka… szarość… I bicie serca Leny dudniące w jej uszach…


~~~


Witajcie Kochane! :)


W kalendarzu 20 luty… w historii 20 luty, no nie mogło obejść się bez rozdziału. Z tym, że… dodajemy go z bólem serca… Niestety. Pewnie nas zabijecie. No cóż. Życie nie jest kolorowe, a rzeczywistość lubi zaskakiwać. Pamiętajcie jedną, bardzo ważną zasadę… Kłamstwo zawsze wyjdzie na jaw. I tak było w tym przypadku. To musiało się stać… Przykro nam, że akurat w takim momencie. Ale czy nieprawdą jest, że los zsyła na nas cierpienie wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy? Żal jest tym większy, gdyż cierpi osoba, podejrzewamy zbyt dobra… łagodna. Lena.
Nie będziemy za to przepraszać. Ani za końcówkę… Uwierzcie, takie kawałki nie przychodzą łatwo do napisania. Ale chodzi przecież o to by wywoływać emocje. Nie zawsze muszą one być pozytywne. Jesteśmy gotowe na krytykę. Walcie… Przyjmiemy to na klaty ;D
Mamy nadzieję jednak, że ratujemy się chociaż tymi kotłującymi w bohaterach emocjami, które wręcz zalewają cały ten rozdział. Że coś jednak Wam się spodobało… Czekamy na komentarze, naprawdę… Na szczere opinie. Na Wasze odczucia.
Dziękujemy serdecznie za Wasz odzew pod 55. Nie spodziewałyśmy się tak pochlebnych słów, tym bardziej ciężko nam jest dodawać ten rozdział, który… co tu dużo mówić… Psuje wszystko. Dobra, nie będziemy się nad sobą rozczulać…
Szczególnie chciałyśmy podziękować Verity, której komentarze wylały miód na nasze serca. Pomimo Twej długiej nieobecności… jak już wrócisz, to naprawdę z pompą Kochana! Dziękujemy! <3


Widzimy się… a kto to wie ;)


Buziaki :*
Ania&Madziusa

7 komentarzy:

  1. Bajka Leny prysła jak bańka mydlana...kłamstwo ma krótkie nogi i często potyka się i objawia w najmniej oczekiwanym momencie, tutaj stało się to wtedy kiedy niewinna Lena zrzuciła swoją zbroję i odrzuciła tarczę i w pewien sposób była wystawiona na cios i to niestety wymierzony przez najdroższą jej osobę. Thomas tym razem zachował się jak szczeniak, a nie jak dorosły facet, który chce swoją dziewczynę przed całym złem tego świata. Podziwiam Lenę za to, jak zachowała się w stosunku do Kristie, okazała więcej klasy niż starsza dziewczyna pomimo tego, że ją też zranił.

    Wydawało mi się, że tylko te dwa magiczne słowa są w stanie przekonać Lenę do próby odbudowania relacji z Thomasem, zwłaszcza, że takie uczucie jak ich nie zdarza się często. Jednak patrząc na ostatni fragment tego rozdziału chyba jednak wolałabym, aby te słowa padły w innych okolicznościach, a to był tylko koszmar, z którego Lena się właśnie obudziła. Rozumiem, że często jak się wali to wszystko na raz, ale to byłaby już zdecydowana przesada.

    Gregor - fajnie, że dał szansę Thomasowi na wytłumaczenie się. Rozumiem, że chłopak naważył sobie cały browar gorzkiego piwa i nie powinno być dla niego usprawiedliwienia, ale życie nie jest czarno-białe i zazwyczaj jest jakieś ale...szkoda tylko, że Thomas nie zaufał Lenie i nie powiedział jej jak sytuacja wygląda.

    Wierzę, że jeszcze wszystko da się poukładać między państwem Morgenstern, a Ane wyjdzie cało z tego upadku, jeśli to nie był tylko zły sen.

    Mam nadzieję, że nie będziecie nas trzymać w niepewności zbyt długo :) Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń, oby pomyślny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziewczyny,
    Po pierwsze bardzo Wam dziękuję za przemiłe słowa, nie mam pojęcia czym sobie na nie zasłużyłam, dlatego jest mi tym bardziej miło <3 Dziękuję!
    A co do rozdziału...
    No po prostu zawiodłam się. Nie na rozdziale oczywiście, ale na Thomasie. Jak on mógł w ogóle się tak zachować? Wybaczcie mi, że to powiem, naprawdę wybaczcie, ale okazał się kompletną ciepłą kluchą, która nie była w stanie podjąć męskiej decyzji, ot co! Skrzywdził i Lenę i Kristinę.
    Wiem jednak, że uczucie, które go łączy z Madlen jest praktycznie nierozerwalne. Na jej miejscu nie odpuściłabym Thomasowi tak łatwo, ale ich miłość rządzi się swoimi prawami, więc jakoś tam ją rozumiem.
    No i ostatnia sprawa.
    Co z Aną????? :O
    Jak tu teraz żyć w takiej niepewności? Dziewczyny, ratunku! Kolejny rozdział potrzebny od zaraz!
    Czekam!
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Kochane... skąd wy macie tyle pomysłów, co? Ja was nadal podziwiam z każdym kolejnym rozdziałem, bo po prostu siedzę jak przyklejona do tego laptopa i patrzę się tępo w ekran, nie wiedząc za bardzo, co mam napisać... Rozdział bardzo mi się podoba, jak wszystkie poprzednie zresztą, ale... no nie powiem, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw :(
    Jakoś tak cholernie smutno się zrobiło. Wszystko wyglądało chyba zbyt cudownie, żeby mogło być prawdziwe na dłuższą metę. I macie rację, stuprocentową, każde kłamstwo prędzej czy później wychodzi na jaw. A im później, tym bardziej boli. Cóż, chyba ze wszystkim tak niestety jest... Strasznie szkoda mi Leny. Dlatego tym bardziej podziwiam jej nerwy, że tak mocno trzymała je na wodzy, że miała w sobie tyle klasy podczas tej niewygodnej dla niej przecież rozmowy.
    Co do Thomasa... ja wiedziałam, że coś tu nie gra, skoro tyle czasu zwlekał, żeby porozmawiać z Kristi i to załatwić po męsku, raz i po sprawie. No i się pan Morgenstern doigrał za swoje. Zachował się jak szczeniak, krótko mówiąc, któremu brakuje odwagi, bo inaczej tego nie da się nazwać. Skrzywdził Lenę, która przecież go kochała. Widocznie zapomniał pomyśleć, jakie konsekwencje może za sobą nieść taka gra na dwa fronty. Wcale się też w sumie nie dziwię, że Kristi mówiła, co mówiła. Może to nim trochę wstrząśnie.
    Zobaczymy, może to się jakoś między nimi poukłada. Ale znając was, to pewnie wcale tak łatwo im nie przyjdzie :D
    No i ta końcówka... ja tu już mam zawał i milion czarnych myśli. Co z Aną? Jejku, dlaczego musiałyście skończyć w takim momencie? To się nie godzi... (odezwała się ta "święta" xD).
    Weny życzę i ślę buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. ~Skokomaniaczka21 lutego 2017 17:56

    Jestem!
    Ja wiedziałam, że prędzej czy później coś się tu wydarzy. Jednak myślałam, że trochę później, no bo przecież ostatnio tak miło, romantycznie, kolacje i w ogóle, a dziś? Koszmar. Co wy Kochane dziewczynki tu nawywijałyście, co? Czytałam w poczekalni u lekarza i aż mnie nosiło! A teraz wróciłam do domu i na samo wspomnienie mnie serducho boli..
    Thomas, Lena - to było do przewidzenia. Każde kłamstwo wyjdzie na jaw. Takie jest życie, nic nie można ukrywać w nieskończoność. I jedyną osobą, której szkoda mi w tej całej sytuacji jest Lenka. Thomasa mi jakoś nie żal.. zachował się, jak.. no żeby nie rzucać tutaj określeniami to powiem tylko tyle, że zachował się jak ostatni tchórz.
    Co z Ane? Co to za końcówka? Nie za dużo jak na jeden rozdział? Kurczę.. mam nadzieję, że to nic poważnego :(
    Wybaczcie moje drogie, ale trochę zaszokowałyście mnie tym rozdziałem i nie jestem w stanie nic więcej napisać..
    Będę czekać na kolejny w nadziei, że może choć trochę zaświeci słońce.
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :-)

    Rozdział jak zawsze boski choć smutny...

    Szczerze mówiąc już czytając tytuł przeczuwałam co będzie w rozdziale i strasznie żałuje, że prawda musiała się wyjść na jaw po takim cudownym wieczorze dla blondynów...

    Thom jest sam sobie winny temu wszystkiemu i nie powinien prosić nikogo o pomoc tylko samemu wypić to piwo wymyślając co może zrobić by jakoś ubłagać o wybaczenie Lenę, której strasznie mi szkoda, bo nie zasługuje by tak cierpieć...
    Zresztą tak prawdę mówiąc sama nie wiem co Madlen powinna teraz zrobić, bo z jednej strony może i jest to niezwykłe uczucie o które ich połączyło, ale z drugiej strony on ją okłamał, zranił mocno i nie wiem czy warto dać mu kolejną szansę...

    A co do końcówki to powinniście dostać za nią porządne lanie...
    Liczę po cichu, że to był jedynie sen a raczej koszmar, a jeśli to niestety okaże się prawdą to mam nadzieję, że z Ann będzie wszystko dobrze...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem już :* Super jak zawsze <33 Przepraszam, że dzisiaj tak krótko, nadrobię następnym razem ;)
    Zapraszam na kolejny do siebie http://przypadkowaamilosc.blogspot.com/2017/02/rozdzia-8.html
    Pozdro ;**

    OdpowiedzUsuń
  7. Ajć...dzisiaj już nie tak wesoło :(
    Ale i tak rozdział mistrzostwo!!!
    Jejku strasznie szkoda mi LEnki :( Nie zasłużyła sobie na to....
    Ehhh...jestem ciekawa jak Thom sobie z tym poradzi...ehh powinien porządnie dostać za to!!!!!
    Ehh znowu przerwałyście w takim momencie :P
    Nie ładnie!!!
    Czekam na nowy!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń