piątek, 24 lutego 2017

57. Czasami osoba, która wydawała się tą jedyną… okazuje się czymś całkowicie przeciwnym…

Zanim do Madlen dotarło to co się tak naprawdę stało… Nie mogła się uspokoić. Łzy w oczach… szalejąca krew w jej żyłach i nieposkromiony strach, który rozdzierał ją od środka. W uszach nadal dźwięczał jej krzyk… imię przyjaciółki i słowa chłopaka…
Jej oczy przyzwyczaiły się do mroku i przed nią ukazał się jej pokój w całej okazałości. Co… O co tu chodzi? To tylko sen? Lena zerwała się jak na zawołanie… Chociaż nie miała zamiaru jechać do Liberca, to jednak zmieniła zdanie. Ten… sen? Cokolwiek oznaczał, nie wróżył nic dobrego. Jak szalona wyciągnęła małą walizkę z szafy i zaczęła ładować wszystko do środka. Nie mogła JEJ zostawić! Nie mogła ICH zostawić! Co by nie było są przyjaciółmi. Wszyscy… I kochała każdego z osobna. Z nowym postanowieniem poczęła w trybie ekspresowym się ogarniać…


Tym czasem w Libercu


Przed każdym konkursem ma miejsce seria próbna, nie inaczej było w imprezie rangi mistrzowskiej. Skoki były w miarę ustabilizowane co było widoczne na każdym kroku. Nikt nie ukrywał, że na konkursie każdy wierzył w dyspozycje Ane - pytanie było czy poradzi sobie z wyjątkowo zmiennymi warunkami podczas konkursu. Presja również dawała o sobie znać, w końcu walka toczyła się o pierwszy w historii tytuł mistrzyni świata w skokach narciarskich. Mimo dobrych skoków brakowało pewności siebie, byli wszyscy którzy jej sprzyjali jednak najbardziej odczuwalna była nieobecność Leny... Dziewczyny zawsze wspierały się wzajemnie, jednak nie tym razem co dało się wyraźnie odczuć. Panowie starali się dotrzymać kroku dziewczynie, pokrzepić uroczym komplementem czy dodać motywacji, ale... Nie byli Leną. Silna więź łącząca blondynki była jak węzeł na statku - gruby i mocno związany, dlatego nie byli w stanie jej zastąpić. Uśmiechnęła się puszczając słowa panów mimo uszu i chwyciła sprzęt. Zdeterminowana założyła, iż cokolwiek będzie miało miejsce, skakać będzie dla nich wszystkich - dla rodziny, Gregora i przyjaciół, wśród których prym wiodła młodsza blondynka. Konkurs miał odbywać się w trudnych warunkach. Padało i było dość wietrznie... Blondynka pokiwała przecząco głową, miała bowiem świadomość tego, iż nie każdy da w nich radę dobrze oddać swoją próbę. A jak było z nią?


Po dosyć długiej podróży, długiej i męczącej, zarówno fizycznie jak i psychicznie… Lena w końcu dotarła do Liberca. Szybko, bez zbędnych komplikacji przedarła się przez wejście i ruszyła do miejsca na trybunach, gdzie zawsze z kadrowiczami oglądali skoki pozostałych. Całą podróż zastanawiała się jak zareaguje na widok Thomasa. Nie była gotowa na niego patrzeć, a co dopiero rozmawiać… Jednak przyjechała tutaj dla Ane i to ona teraz była najważniejsza. Wzięła głęboki oddech i z ciężko bijącym sercem ruszyła w owe miejsce. Mimowolnie błądziła oczyma za znaną sobie postacią… To było silniejsze. Pierwsza seria właśnie się rozpoczynała. Lena spojrzała w górę skoczni, gdzieś tam jest jej przyjaciółka… Zadrżała mimowolnie na wspomnienie swojego snu… Pomyślała, że Ana pewnie się martwi. Nie tylko samymi zawodami, ale również tym, że nie ma przy niej Madlen i tym, że od kilku dni młodsza nie dawała znaku życia. Lena po prostu nie chciała rozmawiać o Thomasie… nawet z Ane. To nadal cholernie bolało. Obróciła się z powrotem w stronę miejsca tuż za bulą, gdzie zawsze po skoku, skoczek przebierał się i ogarniał sprawy techniczne. Był tam… Stał… Z założonymi rękoma… I spoglądał na nią, bo właśnie ją dojrzał. Przeszywał spojrzeniem jej ciało na wskroś. Lena poczuła jak włoski na karku stają jej dęba. Serce zaczęło galopować i zaschło jej w gardle. Zmrużyła oczy… Znowu to poczuła. Przeszywający ból i wściekłość. Poczynił krok w jej stronę.
- Stój! – warknęła wyciągając rękę na znak aby się zatrzymał.
Thomas opuścił dłonie i spojrzał na nią niespokojnie. Nic nie zrobił sobie z jej reakcji i ponownie zrobił kilka kroków w jej stronę.
- Nie! – warknęła. – Ani się waż! – do jej oczu napłynęły łzy.
Thomas zatrzymał się. Spojrzał na nią skruszony.
- Lena… - szepnął.
- Thomas. – odrzekła wymownie Madlen wymijając chłopaka i przesyłając mu najbardziej zbolałe spojrzenie na jakie było ją stać.
Chwycił ją za rękę, ale ona jednym ruchem zrzuciła ją i szybszym krokiem pomknęła w stronę pozostałych przyjaciół. Po chwili już tonęła w ramionach Gregora, z którym nie widziała się od studniówki. Kątem oka spoglądała na Thomasa, który z niewyraźną miną patrzył na jej poczynania.


Ana szczerze miała w poważaniu warunki. Chodź mogły pomóc bądź też zaszkodzić zawsze starała się skakać na miarę swych możliwości - dwa dobre skoki. Ta zasada zawsze się sprawdzała. Z uśmiechem popatrzyła na swoje rywalki. Mimo ambicji i chęci rywalizacji nie zamierzała kogokolwiek prowokować w przeciwieństwie do agresywnej jak zawsze Anette. Dziewczynie wyraźnie przeszkadzało traktowanie Ane jako głównej faworytki, jednak to co się mówi przed konkursami nie zawsze idzie z nimi w parze... Blondynka odwróciła się więc w kierunku koleżanek z zespołu i zajęła się ogarnianiem psychiki przed zawodami. Mimo komplikacji pogodowych starano się trzymać odpowiednie tempo zawodów. Zgodnie z przewidywaniami nie każdy miał na tyle silną głowę by poradzić sobie z warunkami. Ku pociesze Ane zostało 5 zawodniczek do końca, więc za chwile miała stanąć również i przed swoją próbą. Tu poziom zdecydowanie nabrał tempa, gdyż świetne skoki oddały Daniela, Lindsay i sama Anette. Ana usłyszała zgiełk z dołu, a przed oczami - sylwetki wszystkich, których kochała. Show zacząć... Z uśmiechem ruszyła z belki startowej na znak Alexa. Pamiętała o wszystkich wytycznych, które nakreślił trener od wybicia po sferę lądowania. Pierwszy skok był udany na tyle, iż gwarantował pudło ku radości Ane. Dziewczyna z optymizmem ruszyła w kierunku znanych sobie twarzy przyjaciół w tym także o jej dziwo... Leny! Przyjaciółki wpadły sobie w ramiona.
- Lena, ale jak? - była szczęśliwa, że ją zobaczyła, pytanie tylko jak się tu znalazła?
Spojrzała pytająco na Thoma, który bez słowa wzruszył ramionami. W oczach młodszej widoczny był jednak ból, chłód i dystans... Tolerowała obecność Thomasa, ale tylko i wyłącznie przez to, że był bratem Ane. Starsza pokiwała głową spoglądając ku tej dwójce. Cieszyła się, że teraz są tu wszyscy przyjaciele. Po dalszych słowach doładowujących skoczne akumulatory z uśmiechem na ustach ruszyła by oddać drugi konkursowy skok. Na odchodne usłyszała tylko głos Leny.
- Skop im tyłki maleńka!
Ana zachichotała, ma życzenie? Proszę bardzo, zrobi wszystko by zdeklasować rywali. Jeśli tylko dane będzie jej zyskać tytuł pierwszej w historii dyscypliny mistrzyni, będzie najszczęśliwszą osobą na świecie... Obecność wszystkich dodała jej sił, więc z zapartym tchem i zdwojoną energią podążyła na drugi skok.
Warunki na skoczni ponownie uległy pogorszeniu. Z każdą chwilą konkurs stawał się coraz trudniejszy. Ana z uwagą wyczekiwała na swój start. Miała skakać jako 3 od końca, gdyż taką pozycję zajmowała po pierwszej serii. Kilkanaście minut później nastała jej chwila prawdy. Moment drugiego skoku wyobrażała sobie od kilku dni, a teraz wszystko miało się ziścić. Po starcie Alexa ruszyła z belki mając nadzieję na korzystny wynik. Sprawne wybicie, sylwetka w skoku i ponownie piękny telemark wieńczący całą próbę...
- Ana Morgenstern, Austria, 98,5 m! Tak daleko dziś jeszcze nikt nie skoczył. - pojawiła się informacja od speakera, który prowadził konkurs.
Dziewczyna spojrzała na noty, które również były niczego sobie. Suma wszystkiego pozwoliła jej objąć prowadzenie. Dziewczyna radośnie podskoczyła - a więc już miała minimum brąz na pierwszych Mistrzostwach Świata Kobiet! Dość szybko przeszła kontrole sprzętu, a następnie trafiła w objęcia przyjaciół szczęśliwych z osiągnięcia starszej blondynki. Wszyscy niepewnie spoglądali ku górze gdzie swoje próby miały oddać Lindsay i Anette. Reprezentantka USA oddała świetny skok na 97,5 m co było tylko metr gorszym wynikiem od Ane. Jednak dziewczynie nie udało jej się przeskoczyć ostatecznie dzięki świetnym notom blondynki. Gregor ponownie objął ją mocniej swym ramieniem i obdarzył ją przyjaznym uśmiechem.
- Już masz minimum srebro... - jego słowa przyprawiły ją o drżenie serca.
Drugie miejsce już było dobre, nawet w snach pragnęła by być chociaż na podium. Spojrzała ponownie ku górze na skok jej największej rywalki Anette Sagen. Wyjście z progu nie należało do najlepszych... Ana zasłoniła usta dłońmi nie mogąc uwierzyć w to co się dzieje - czyżby miała zostać Mistrzem? Spojrzała na Gregora i swoich przyjaciół by następnie ujrzeć wyniki... Sen się ziścił - wygrała mistrzostwo świata w skokach narciarskich jako pierwsza kobieta w historii. Łzy same napłynęły do oczu. Ciężka praca, wiele bólu i zmęczenia, ryzyko i ogromne wsparcie... Wszystko przyczyniło się do tego, iż została zwycięzcą dzisiejszych zawodów.
Po tym jak Ana obcałowała całe swe narty, praktycznie całą ziemię Czeską, wszystkich swoich przyjaciół, w szczególności Gregora, chłopcy chwycili ją na ręce kładąc sobie na ramiona i niczym królową nosili po całym zeskoku. Ana nie mogła uwierzyć w to co tutaj się przed chwilą wydarzyło… Wygrała… Pierwsza w historii mistrzyni… Ona… Skromna dziewczyna ze Spittal… Czy to działo się naprawdę?
Po długich gratulacjach i całej zadymie pierwszych w historii mistrzostw świata kobiet, Ana w końcu mogła udać się wraz z przyjaciółmi do domku skoczków, gdzie szybko się ogarnęła chcąc porozmawiać jak najszybciej z Leną na osobności. Chwyciła więc przyjaciółkę za łokieć i poprowadziła delikatnie na bok.
- Lena co tam się wydarzyło… zostawiłam was tylko na chwilkę, a wy już zdążyliście się znowu pokłócić.
- Oj Ana… - westchnęła Lena spuszczając wzrok.
- Wiem… Thomas mi wszystko opowiedział. Nie mogę uwierzyć, że okazał się takim chamem… Lena ja naprawdę cię za niego przepraszam. Gdybym wiedziała, że okaże się takim… nawet brak mi słów na niego… nigdy bym was ze sobą nie poznała.
- Ane, przecież wiesz, że ja… długo, długo przed tobą już go… kochałam. – ostatnie słowo Lenie bardzo ciężko przeszło przez gardło. – I nadal kocham. – ponownie spuściła wzrok.
Ana krajało się serce na sam widok przyjaciółki, bardzo jej współczuła, ale czuła również wstyd, że to jej osobisty brat jest powodem cierpień przyjaciółki.
- Zatrzymałam się w innym hotelu. – zaczęła nagle szeptem Madlen przysuwając się do ucha blondynki. – Nie chcę żeby Thomas wiedział gdzie się zatrzymałam. Ja wiem Ane, że to twój brat i pewnie będziesz chciała nas pogodzić… ale ja nawet nie jestem w stanie na niego na razie patrzeć. Proszę nic mu nie mów. Tutaj masz adres, jak znajdziesz chwilkę to zajrzyj do mnie, wszystko ci opowiem. A teraz idź ciesz się z wygranej w towarzystwie Gregora. – oznajmiła Lena podając starszej malutki papierek.
- Możesz na mnie liczyć kochana. – szepnęła Ane i mocno się przytuliły, po czym Lena machając w kierunku Wuffa, Martina i Gregora, ruszyła w przeciwnym kierunku niż hotel kadry.
Zdziwił ją brak Thomasa, ale nie miała zamiaru się tym teraz przejmować. Obróciła się na chwilkę jeszcze raz by ujrzeć grono przyjaciół, którzy ponownie ściskali Ane i z uśmiechem ruszyła w stronę postoju taksówek.
- Lena… - usłyszała nagle swoje imię, które wypowiedział tak czule, że o mało nie zeszła z tego świata.
Ponownie serce mocniej jej zabiło, całe ciało przeszedł dreszcz, a w podbrzuszu poczuła nerwowe kłucie. Walczyła ze sobą bardzo żeby się nie obrócić i… wygrała. Ściskając mocno dłonie ruszyła dalej przed siebie. Chłopak jednak nie dał za wygraną i chwycił ją mocno za ramię. Madlen odwróciła się z zamiarem zdzielenia chłopaka w twarz, widząc jednak wyraz jego twarzy zatrzymała lekko drżącą dłoń. Patrzył na nią tak intensywnie jakby chciał przewiercić ją na wskroś. Był przygarbiony, cała jego postura pokazywała jak bardzo jest skruszony i jak bardzo mu przykro. Lena przegryzła mocno policzek powstrzymując się przed wskoczeniem w jego ramiona. Opanowując się, gdzie jej całe ciało na nowo, ponownie ogarnęła wściekłość, założyła ręce i mocno, niewzruszona się w niego wpatrywała.
- Prze… - zaczął blondyn na co dziewczyna tylko wyciągnęła rękę w geście protestu.
- Daruj sobie Morgen. Mam w dupie twoje przeprosiny. Przyjechałam tutaj tylko ze względu na Ane i zaraz wracam do Austrii. – oznajmiła chłodno.
Thomas popatrzył na nią zdziwiony. Od kiedy potrafiła być taka lodowata? Jej spojrzenie jeszcze nigdy nie było tak przerażające. Czyżby aż tak ją zranił?
- Jak to wracasz? – tylko tyle zdołał z siebie wydusić.
Lena popatrzyła na niego z politowaniem, po czym bezceremonialnie się odwróciła i ruszyła dalej.
- Madlen porozmawiaj ze mną do cholery!
- O czym Thomas?! No o czym?! – wykrzyknęła dziewczyna odwracając się do chłopaka. – O tym jakim jesteś kłamcą?! Pieprzonym tchórzem?! Czy o tym jaka ja byłam głupia i naiwna? – blondynka aż trzęsła się ze złości.
- Nie dramatyzuj! Nie stało się nic złego! Ile razy mam ci powtarzać, że mnie z Kistiną nie łączy nic odkąd wybrałem ciebie w Bad Mittendorf!?
Madlen poczerwieniała ze wściekłości.
- Brak mi na ciebie słów! – powiedziała robiąc krok w jego stronę. – Czy ty naprawdę jesteś tak zadufanym w sobie bubkiem?! – zapytała wciskając boleśnie palec w jego pierś. – Okłamywałeś mnie, okłamywałeś ją… wodziłeś za nos. I nic złego w tym nie widzisz?! Człowieku nie było cię stać na to aby z nią zerwać po ludzku! Co, mnie po czterech latach też potraktowałbyś smsem? – zaśmiała się gorzko. – Nie! Nie rozmawiam z tobą! To nie ma sensu… Jesteś beznadziejny. – powiedziała wspinając się na palce aby wyrównać wzrok. – I nienawidzę cię. – w słowa te włożyła najwięcej jadu ile tylko potrafiła.
Potem szybko rzuciła się biegiem do najbliższej taksówki i tyle jej było widać… a zszokowany blondyn stał wpatrując się tępo w odjeżdżający samochód.


Po powrocie do hotelu Ana udała się z Gregorem do swojego pokoju, gdzie chłopak nie szczędził partnerce słów uznania.
- Moja mistrzyni. Mam nadzieję, że dziś fajnie po świętujemy.
- Właśnie o tym chciałam z Tobą pogadać Greg... Widziałeś, że pojawiła się Lena, z tym że ona jest w innym hotelu...
- Ana, Lena naprawdę jest dużą dziewczynką, nie rozumiem więc czym się martwisz. Dziś szykujemy fetowanie na twoją cześć. Pewnie i ona się zjawi.
- Greg, ale ja... - spojrzała w jego oczy niepewnie dziewczyna.
Nie zamierzała dłużej ukrywać, iż spędzi ten wieczór u Leny będącej w ciężkim stanie psychicznym. Padła ofiarą jej własnego brata, więc chyba tylko ona sama mogła znaleźć jakiekolwiek rozwiązanie tej patologicznej sytuacji. Dziewczyna zamilkła przez chwilkę widząc pytające spojrzenie szatyna. Dostrzegła smutek i rozczarowanie jak gdyby bez słów zdradziła mu zamiar na inne plany...
- Ana milczysz. Dzieje się coś kochanie?
- Nie będę dziś z wami świętować... - wydusiła niemalże na bezdechu blondynka.
Spuszczając wzrok ku podłodze oczekiwała jakiejkolwiek reakcji ze strony Gregora.
- Co to znaczy "Nie będę"? - usłyszała w odpowiedzi.
Chyba nie tego się spodziewała po swoim partnerze. Oczekiwała zrozumienia i współpracy, a tymczasem chłopak był już mocno nagrzany negatywnymi emocjami.
- Gregor, Lena mnie potrzebuje...
Szatyn mimowolnie wydał ironiczny śmiech wyraźnie nie zgadzając się z tym co mówi jego dziewczyna.
- Ana obudź się! Dziś jest twój wielki dzień i nikt ani nic nie powinno ci zajmować czasu.
- Kochanie na tym właśnie polega przyjaźń... Jesteś na dobre i na złe. Faktycznie jest to dla mnie ważne, ale nie ważniejsze od Leny, która jest moją przyjaciółką oraz od Thomasa, który chodź jest dupkiem jest jednak moim bratem.
- A gdzie w tym wszystkim miejsce dla mnie się pytam? - rzucił wyraźnie rozdrażniony szatyn.
- Greguś miłość nie pyta o miejsce... Jesteś dla mnie równie ważny co oni, bo tam gdzie moje serce tam także i ty.
- Ana dobrze wiesz o co chodzi! I Thom i Lena są dorośli, chyba nadszedł czas odciąć pępowinę i dać im żyć swoim życiem. Czas byś spojrzała na siebie! Co ty z tego masz?
- Nie muszę nic mieć Gregor! Mam bezinteresowną przyjaźń... Nie wystarcza?
Szatyn podniósł się jak oparzony z łóżka z wyższością spoglądając na Ane. Był zirytowany i sfrustrowany. Po raz kolejny ostrym tonem nie znoszącym sprzeciwu rzucił.
- Albo oni albo ja...
Ana podskoczyła, dość szybko znajdując się koło stojącego Gregora. Z sykiem wypowiedziała jedno zdanie.
- Nie każ mi wybierać...
- Nie dajesz mi wyboru Ana. Czas wreszcie nauczyć się żyć swoim życiem!
Poczuła cios prosto w serce. Nikt do tej pory nie kazał jej tak wybierać. Partner czy dwójka ludzi, bliskich swemu sercu... Kochała Gregora jednak zdecydowanie była pewna swoich racji. Uniosła oczy ku jego tęczówkom i niemalże szeptem powiedziała.
- Rozczarowałeś mnie Greg...
Szybko opuściła pokój trzaskając drzwiami nie mogąc słuchać tego co mówił. Jego spojrzenie wyrażało złość i zwykłą arogancje. To było zbyt wiele dla blondynki, która znała zupełnie innego człowieka... Gdzie on się podziewał? Widziała obecnie dupka i samoluba - przecież on taki nie był gdy go poznała. Gdzie był Gregor, którego pokochała?
Z uczuciem goryczy w sercu wyjęła karteczkę gdzie był zanotowany adres Leny. Bez wahania i dość zdecydowanym krokiem ruszyła w tamtym kierunku...
Tymczasem w pokoju pary szatyn zastanawiał się czy nie posunął się nazbyt daleko. Miał świadomość tego jak ważni są dla Ane Lena i Thomas. Jednak nie miał wyboru... Często stawiała ich ponad swój związek, a przecież dziś było co fetować. Ponadto jutro miał być kolejny konkurs o medale - tym razem panów. To były pierwsze mistrzostwa Gregora, wiec zdecydowanie liczył na jej wsparcie i jakieś wytyczne. Wpieniony podejściem Ane narzucił dresy i ruszył pobiegać by trzeźwo ocenić całą sytuację z nadzieją patrząc na to, iż blondynka kiedyś wybierze jego...


Ane bardzo szybko znalazła się pod hotelem, w którym zatrzymała się Madlen. Bez wahania zapukała do drzwi. Na odzew nie musiała długo czekać, ponieważ Lena od razu się w nich pojawiła.
- Zamawiała pani towarzyszkę do kieliszka? – zaśmiała się starsza machając przyjaciółce butelką różowego wina przed nosem.
- Zdecydowanie… - odrzekła Lena pokazując na drugą przygotowaną przez nią butelkę.
Wciągnęła Ane do środka i mocno ją do siebie przytuliła. Dziewczynki bardzo szybko rozlokowały się na podłodze, wygodnie układając na poduszkach. W mig uporały się z korkami i nie zastanawiając się dłużej, stuknęły się butelkami, po czym każda upiła spory łyk trunku z gwintu, ponieważ nie miały kieliszków, ponad to żadnej nie chciało się takowych szukać.
- Opowiadaj kochana… - zachęciła młodszą Ane.
Lena ciężko westchnęła.
- Jesteś pewna, że chcesz usłyszeć jakim kretynem jest twój brat? – zapytała, na co Ane pokiwała głową. – Nie wiem… od czego zacząć? – zamyśliła się i mimowolnie złapała za łańcuszek, który trzymała właśnie w palcach.
Mimo wszystko nadal go nie zdjęła.
- Zacznij od początku najlepiej. I uwierz… nie tylko ty masz pecha do facetów. – oznajmiła Ana i spuszczając bezsilnie wzrok przechyliła następny łyk wina.
Przez kolejną godzinę dziewczyny zdawały sobie relacje z całego tygodnia kiedy rozdzieliły się w Klingenthal. Najpierw zaczęła Madlen opowiadając o godzeniu się u Martina w mieszkaniu, potem o walentynkach, które były dla niej mega wyjątkowe, a Thomas tak pięknie to wszystko spieprzył… Na koniec opowiedziała jej o mieszkaniu, artykule w gazecie, aż w końcu przeszła do meritum… spotkaniu Kristiny na ulicy. Wino się skończyło… I skończyła się również twardość Leny. Jak do tej pory się trzymała, tak teraz otworzyła wszelkie bariery… Rozpłakała się na dobre… Wyła w ramionach przyjaciółki, która nijak nie mogła jej pomóc… Serce Ane krajało się wraz z posiniaczonym sercem Leny. Jeszcze nigdy w życiu nie była taka wściekła na brata. To co on zrobił… to było poniżej krytyki.
- Dlaczego on mi to zrobił… Ana… ja go tak kocham. – skomlała Lena.
- Ciii maleńka… On nie zasługuje na ciebie.
- I jeszcze dziś co dowalił… że dramatyzuje. – chlipała. – Dramatyzuje? – zapytała podnosząc głowę z ramienia przyjaciółki spoglądając w jej błękitne oczy.
- Nie Madlen… nie dramatyzujesz. Powinnaś skopać mu tyłek. Pomimo, iż jest moim bratem mam ochotę go rozszarpać… I wiesz co? Powinnaś o nim zapomnieć! Mało to mężczyzn na świecie? Mario jest w tobie zakochany… Koffiemu nie jesteś obojętna…
- Ale ja go kocham. – załkała blondynka. – Jestem w czarnej dupie… - znowu zaczęła płakać.
- Wiem kochanie… Nie płacz. Coś wymyślimy…
- A co tu wymyślać… Ana… Ja już nigdy mu nie zaufam! Skończony kretyn!
I tak przez następne kilka chwil Lena ponownie nie mogła się uspokoić. Ane w końcu postanowiła zabrać przyjaciółkę do wanny. Gorąca kąpiel zawsze pomaga. I tak stało się w tym przypadku, ponieważ niedługo potem dziewczynki odświeżone i już spokojne leżały w łóżku. Ana dłuższą chwilę wpatrywała się w sufit. Jej myśli ponownie błądziły wokół Gregora, który ostatnimi czasy pokazywał swoje nowe oblicze… nową twarz… i nowe cechy charakteru, które Ane nie koniecznie przypadły do gustu. Najpierw stanął po stronie Thomasa, nie wiedząc nawet co tak naprawdę wydarzyło się między blondwłosymi… a teraz to. Czy on naprawdę kazał jej wybierać? Już kiedyś zrobił jej jazdę o to, że zajmuje się bardziej Leną niż nim… Czy tak właśnie było? Nie. Zdecydowanie nie. On był, jest i będzie najważniejszy, ale pewne kwestie powinien zrozumieć… a nie potrafi i to tak boli…
- Gregor dał mi dziś wybór. – rzuciła nagle.
Lena pytająco na nią popatrzyła.
- Kazał mi wybierać…
- Co wybierać?
- Nie co, a kogo… Postawił mi ultimatum, albo wy albo on…
Lena nie mogła uwierzyć w to co słyszy. Gregor? Ten Gregor na zabój zakochany w Ane… oddanych przyjaciel… kochający chłopak?
- Nie wierzę… Ana, to na pewno nie Gregor.
- Lena… powiedział mi to prosto w twarz. Czasami wydaje mi się, że go w ogóle nie znam…
Madlen zastawiła sobie usta ręką. Nie… to niemożliwe, żeby para wręcz idealna się nie dogadywała…
- To moja wina… Wszystko psuję!
- Nie! Lena nawet tak nie myśl! On powinien zrozumieć! Jest samolubem. Nie jestem jego własnością…
- Ana tak mi przykro. – oznajmiła Lena przytulając przyjaciółkę.
- Mnie jest bardziej… - szepnęła Ane.
Po czym dziewczyny wtulone w siebie spoglądały pusto w sufit zastanawiając się nad sensem miłości… i dzielenia wszystkiego, z osobą która wydawała się tą jedyną… a okazuje się czymś całkowicie przeciwnym…


~~~


Hello hello! :*


I mamy niespodzianeczkę w postaci kolejnego rozdziału nieco wcześniej niż planowałyśmy :P
Uchylamy rąbka tajemnicy, dlaczego... Powody są w sumie 2! Po 1 zauważyłyśmy jakie tempo miałyście czytania w poprzednim rozdziale i ten nastrój oczekiwania, a po 2... Czy wy widzicie ile odwiedzin nam pykło?! 35 tysięcy! Każda z Was dokłada do tego swoją cegiełkę, do tego te kilka dziesiątek niezwykłych, nieujawnionych anonimków czytających... Baaardzo, bardzo Wam za to dziękujemy! Nie ukrywamy liczymy na więcej! :)


A teraz nieco o tym co powyżej. Niestety czarne scenariusze często się spełniają, a nieszczęścia chyba lubią chodzić parami. Nie inaczej było tym razem... Niestety z bólem serca Lena dała kopa Thomasowi :( Gregor daje popalić Ane - tu również kto by pomyślał o takim obrocie sytuacyjnym. Cóż parami to parami :P Wiemy, że za monitorami u Was aż gorąco z nerwów, ale... Nie bijcie xD Tym razem ja tego nie zniosę ;D Czekamy na Wasze kolejne przemyślenia dotyczące tego czy może być jeszcze gorzej...


Trzymajcie się myszeczki i do następnego! Może znowu szybciutko? ;)


Pozdrawiamy!


Ania&Madziusa

5 komentarzy:

  1. ~Skokomaniaczka24 lutego 2017 21:06

    Jestem!
    Nadal jestem na was obrażona! Myślałam, że po tym rozdziale coś się zmieni, a tu dupa.. dokładacie kolejnych problemów. No ileż można?! (Dobra.. mówi ta, która wszystko pisze w jasnych barwach xd)
    Od początku!
    "Silna więź łącząca blondynki była jak węzeł na statku – gruby i mocno związany, dlatego nie byli w stanie jej zastąpić". No własnie. Pozwoliłam sobie przywołać tutaj ten cytat, ale tyczy się ona bardziej tego, o czym pisałyśmy.. gdybyście zapomniały przypadkiem, że Lena i Ana są tak wspaniałymi i nierozłącznymi przyjaciółkami.. I nic, ani nikt nie zepsuje tej przyjaźni.. jasne? Rozumiemy się? Cieszę się :D
    Kolejny cytat..
    "Po chwili już tonęła w ramionach Gregora, z którym nie widziała się od studniówki. Kątem oka spoglądała na Thomasa, który z niewyraźną miną patrzył na jej poczynania". Jak to tonęła w jego ramionach? Czyżby rzeczywiście.. Nie wierzę! Mam nadzieję jednak, że to nie początki tego, o czym również rozmawiałyśmy. Ale.. jakoś dziwnym trafem wszystko nagle mi się składa. Choć do czasu przeczytania tego rozdziału, miałam nadzieję, że robicie sobie ze mnie żarty.. Teraz już nie jestem tego taka pewna.
    Na początku złapałyście plus. Właściwie to maleńki plusik, który jest niczym w porównaniu z tym, co było potem. Takiego zachowania Grega bym się nie spodziewała. Ale że.. kazał jej wybierać?! No serio?! Między nim, a bratem i najlepszą przyjaciółką? Oj coś się z nim niedobrego dzieje..
    "Mało to mężczyzn na świecie? Mario jest w tobie zakochany… Koffiemu nie jesteś obojętna…". Wiem, co pisałam jeszcze niedawno! Naprawdę lubię Maria, ale.. no nie! Mógłby się pojawić jeszcze tutaj, ale nie w taki sposób, jak myślę. No proszę.. chociaż tego mi nie róbcie!
    Okej.. chyba tyle ode mnie. Na pewno się cieszycie :P
    Nie chcę, żebyście mnie znienawidziły, ale no.. musiałam sobie tak pogadać. Naprawdę nie jest mi tutaj ostatnio u was do śmiechu.
    Czekam na kolejny rozdział, bo każdy następny zbliża nas do Michiego :D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Uffff! Jak ja się cieszę, że Ana jednak żyje i nic jej nie jest! Oooooo matkooooo!
    No i w dodatku zdobyła upragnione złoto :D Czy można chcieć czegoś więcej? Ah tak, może zrozumienia od swojego faceta. Chociaż w sumie trochę podzielam zdanie Gregora (nie miejcie mi tego za złe), ale zalewanie się winem w pokoju z Leną to chyba nie do końca najlepszy sposób na świętowanie mistrzostwa. Taki sukces, a Ana zostawiła wszystko i wszystkich i trochę to olała. Wiem. Wiem, że Lenka jest w rozsypce, ale no... hmm... tak czy siak mam mieszane uczucia.
    Jestem ogromnie ciekawa czy obie pary jakoś się odnajdą na nowo i uda im się znowu zaznać odrobinę sielanki?
    Co tam dla nich przygotowałyście?
    Jak zawsze czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie :*
    Verity

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Rozdział jest jak zwykle cudowny, nie mogę się absolutnie do niczego przyczepić. Zresztą, nawet nic bym na was nie znalazła :D
    Chociaż... kurczę, ja rozumiem, że czarne scenariusze chodzą parami, u was zbyt dosłownie, ale... no dlaczego to wszystko musicie tak komplikować, co? Przecież tyle czasu było tak cudnie, istna sielanka, a tu nagle szlag trafił i się posypało... Nieładnie tak, nieładnie... xD
    Całe szczęście, że Ana jest w jednym kawałku, że nic jej się nie stało. No i zdobyła medal! Od zawsze wiedziałam, że zdolne z niej dziewczę ^^
    Wiecie co, ja ostatnio stwierdziłam, że nie będę się denerwować na Thomasa, bo po co, ale... nosz cholera jasna, teraz się nie da! Co on sobie wyobraża w ogóle? Zachowuje się teraz jak totalny dzieciak, który widzi winę u wszystkich, tylko nie u siebie. Szkoda gadać, naprawdę...
    A Gregor? Uderzył się w coś za mocno czy co? Jak on w ogóle może stawiać takie beznadziejne ultimatum? Ludzie święci, Ana i Lena są przyjaciółkami, to sobie pomagają i wspierają jak mogą, a ten wymyśla nie wiadomo co. Oj, Gregor, tak się bawić nie będziemy. Masz u mnie wielgachnego minusa!
    Dobra, kończę te swoje wywody, bo mi żyłka skacze po skroniach ze złości xD I gratuluję wam tylu wyświetleń, zasłużyłyście na nie w pełni :)
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochana :-)

    Rozdział jak zwykle cudowny, aczkolwiek nieco szokujący...

    Nawet nie wiecie jak się cieszę, że wypadek Ann był jedynie koszmarem Leny i, że skoczkini nic nie jest...

    No Thomas przeszedł samego siebie aż gotuje się we mnie... Jak on w ogóle może mówić, że nic złego się nie stało... Oj szkoda, że Lenka nie przyłożyła mu, bo może to by sprawiało, że poszedłby po rozum do głowy... Liczę, że Madlen jednak nie wyjedzie pokazując Morgiemu, że jest silna i, że korzystając z rady przyjaciółki spróbuje o nim zapomnieć dając szansę Koffiemu bądź Mariowi...

    Co do Gregora to jestem mega szokowana jego reakcją, bo nie spodziewałam się po nim takiego ultimatum. Fakt z jednej strony rozumiem go, że chciał świętować wielki sukces ukochanej oraz spędzić z nią wspólnie czas, ale z drugiej strony on powinien zrozumieć, że dla Ann Madlen jest jak siostra i chce ją wspierać gdy ta cierpi... Mam nadzieję, że para szybko ze sobą szczerze porozmawia i pogodzi się...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny rozdział, kolejne niespodzianki...tylko niestety niekoniecznie miłe.

    Tu się zdecydowanie sprawdza powiedzenie, że jak się wali to wszystko na raz. Szczerze zaskoczyłyście mnie postawą Gregora. Z jednej strony go rozumiem, bo chciałby świętować z dziewczyną jej wyjątkowy dzień, ale z drugiej to czy on się urwał z choinki czy spadł z rozbiegu i zapomniał wylądować? Przecież wiadomo, że dziewczyny trzymają się razem w każdym momencie, a poza tym Ane czuje się w pewien sposób odpowiedzialna za tego swojego braciszka, który dorosły to jest chyba tylko fizycznie...jak on mógł powiedzieć, że nic się nie stało? ehh ja rozumiem, że każdy ma swoje granice wytrzymałości i może popełniać błędy (w końcu w jakiś sposób trzeba się uczyć), ale chłopaki to już przesadzają.

    Kłamstwo w żywe oczy i to wielokrotne ze strony Thomasa albo ultimatum Gregora to już szczyt wszystkiego. Panowie może po prostu powinni pójść się napić, wylać żale i grzecznie wrócić do dziewczyn, bo tym razem ciężko powiedzieć, że wina leży po obu stronach. Pora pójść po rozum do głowy, Thomas pierwszy krok już zrobił, zakończył w końcu związek z Kristi więc niech teraz kombinuje jak odzyskać Lenę, bo stracone zaufanie ciężko odbudować mimo serc wyrywających się do siebie.

    Obie pary muszą chyba co nieco przemyśleć, oby tylko nie unieśli się dumą i na złość wszystkim nie chcieli odmrozić sobie uszu.

    Z niecierpliwością czekam na kolejny. Pozdrowienia dla Was :)

    OdpowiedzUsuń