piątek, 3 marca 2017

58. Mania wielkości...

Po niespokojnie przespanej nocy, dziewczyny wstały tuż przed południem. Późno się położyły, więc nic dziwnego… Cały czas biły się z myślami jak rozwiązać tez beznadziejne sytuacje, w których się znalazły. Niestety nic nie wymyśliły… Tutaj nic nie dało się zrobić. Szczera rozmowa? Może jeszcze między Ane i Gregorem coś by to dało. Ale Lena i Thomas? O czym mieli rozmawiać? Tutaj nie było już nic do wyjaśnienia… On ją okłamywał, nie ufała mu już… To chyba jasne, że między nimi koniec… Koniec tego czegoś co było. Lena westchnęła. W sumie nie byli nawet razem… Boże… Czemu to wszystko musi być takie popieprzone? Z nietęgą miną zwlokła się z łóżka i pognała do łazienki. Kiedy wróciła zastała Ane krzątającą się już po pokoju.
- To co robimy? – zapytała starsza.
- Nie wiem Ane… Idziemy na ten zawody?
- A dasz radę zdzierżyć jego osobę?
- Myślę, że tak… Byle po prostu nie wchodził mi w drogę. – westchnęła.
- No to… komu w drogę temu kopa, bo o 14:30 jest seria próbna.
- Oj tam, chodź zjemy najpierw śniadanie. – uśmiechnęła się Lena, po czym szybko się ogarniając ruszyły do hotelowej restauracji w celu pożywienia się.
Po około godzinie, kiedy brzuszki blondynek były już napełnione, one w dobrych humorkach ruszyły spacerkiem w stronę skoczni Jested, na której za chwilę miały odbyć się kwalifikacje do tak długo wyczekiwanych Mistrzostw Świata na skoczni normalnej. Dziewczynki postanowiły na razie nie pokazywać się chłopakom, więc zajęły miejsce dosyć ustronne, jednak z dobrą możliwością śledzenia przebiegu konkursu. W czeskim Libercu w końcu pogada uległa poprawie, więc kwalifikacje przebiegły dosyć sprawnie i szybko. Reprezentanci Austrii wykonali trzy równe skoki, najdalej z nich poszybował Morgi – 95 m, pół metra bliżej lądował Wolfi, najgorzej wypadł Gregor, który uskoczył 94 metry… ale czy słowo najgorzej naprawdę było odpowiednim? Nie sądzę… Chłopcy zatem byli w gronie faworytów tego konkursu. Blondynki z uśmiechem patrzyły na poczynania swoich przyjaciół. Mimo kotłujących się w nich negatywny emocji, dały sobie na wstrzymanie. Co by się nie działo, dzieciaku weź nie pękaj! Z takim nastawieniem zaraz po serii próbnej ruszyły w miejsce, gdzie zawsze oglądali skoki przyjaciół. Darowały sobie pojawienie się w domku austriackim, ponieważ nie chciały teraz rozpraszać niepotrzebnie zawodników. Lena wiedziała, że jej widok w niczym nie pomoże Thomasowi, Ana za to nie chciała prowokować Gregora. Przez ostatnie dni był dziwnie podenerwowany i nie chciała tuż przed skokiem jeszcze bardziej go zestresować. Zważając na to w jakich relacjach wczoraj się rozstali.
Pierwsza seria ruszyła… Na starcie było 50 zawodników. Początki konkursu były spokojne, jednak z każdym zawodnikiem dziewczyny coraz bardziej zaczynały się denerwować. Wiedziały, że o wyniku zawodów będą decydowały detale, ponieważ wszyscy wykonywali w miarę równe skoki. Wraz z każdym, który ukończył już swój pierwszy skok poziom adrenaliny ciągle wzrastał. Pierwszym bardziej znajomym chłopakiem, z którym przyszło spotkać się blondynkom był Tom Hilde z Norwegii. Miło przywitały się z norwegiem, dyskretnie pytając o warunki panujące na skoczni. Szatyn zamienił kilka słów z austriackimi koleżankami, po czym ruszył dalej rozgrzewać się do drugiej serii, do której oczywiście przeszedł bez zbędnych problemów.
- Ana, Lena… co wy tu robicie? – usłyszały głos Kocha, który po swoim skoku na 93,5 m nie był zbyt zachwycony.
- No jak to co… przyszłyśmy was dopingować. – odrzekła Ana.
- A chłopcy myśleli, że ich zostawiłyście… będą mieli niespodziankę.
- I dobrze, że tak myślą… będą mieli nauczkę. – powiedziała Lena.
- Przykro mi Lenka, że nie układa ci się z Thomasem… słyszałem coś nie coś.
- Nie przejmuj się Martin. Myśl o dobrym występie. Trzymamy za ciebie kciuki. – odrzekła młodsza blondynka delikatnie klepiąc kolegę po ramieniu.
- Cicho… Teraz Jacobson. – szepnęła Ana.
- 102 metry! – dało się słyszeć głos spikera.
Dziewczyny popatrzyły na siebie z uznaniem. To naprawdę był bardzo dobry wynik. Czyżby norweg miał być kolejnym przeciwnikiem do pokonania… To miało się za chwilę okazać. Lena mając w pewien sposób sentyment do przystojnego skoczka, mocno go przytulając szczerze gratulowała mu wspaniałego skoku. Jacko jak miał w zwyczaju wycałował oba policzki blondynki, po czym udał się w dalsza trasę do domku norweskiego teamu. Wtem… Lena zamarła… Teraz miał skakać Thomas. Spojrzała porozumiewawczo na Ane i obie mocno zacisnęły kciuki.
- 101, 5 metra Thomas Morgenstern! – wykrzyknął spiker.
Dziewczyny podskoczyły zadowolone, po czym przybiły piątki. Chwilę potem blondyn we własnej osobie stanął przed dziewczynami. Ana piszcząc jak mała dziewczynka rzuciła się bratu w ramiona gratulując dobrego początku. Mimo to nie udało mu się wyprzedzić Jacobsona. Kiedy Ana oddała brata w ręce swej przyjaciółki, skupiła się na ostatniej trójce, w której był jej ukochany… Zacisnęła mocniej kciuki i wstrzymując oddech patrzyła na jego pięknie ułożone ciało w locie.
Tym czasem Thomas wraz z Len stojąc nieopodal siebie wpatrywali się w swe oczy z intensywnością. Ona walczyła ze sobą… przytulić, nie przytulić… powiedzieć jak bardzo jest dumna, nie powiedzieć… Wyciągnęła rękę w jego stronę, jednak w połowie ją zatrzymała. Do oczu napłynęły jej łzy i bezradnie opuściła wzrok. Thomas poczynił krok w jej stronę, ale ona prawie niedostrzegalnie pokręciła głową robiąc krok do tyłu. Potem szybko się odwróciła i uściskała Wolfiego, którego skok również był wspaniały. Następnie patrzyła jak Ana przytula Gregora, który miał na twarzy wymalowane szczęście, na widok swej ukochanej. Nie potrzebowali słów, żeby powiedzieć jak żałują zeszłego wieczoru. Ana ujrzała tylko jego czkoladowozłote tęczówki i cała złość jej przeszła. To był Gregor… Jej prawdziwy Gregor.
Pierwsza seria zakończyła się naprawdę udanie dla Austrii, ponieważ w pierwszej piątce było aż trzech jej reprezentantów. Wolfi był drugi, a Thomas wraz z Gregorem ex aequo na czwartym miejscu. Seria druga zaczęła się w mgnieniu oka. Warunki nadal były względne, więc dziewczyny z zapartym tchem oglądały dalsze poczynania swych mężczyzn. Do pierwszej piątki czas minął im naprawdę w zawrotnym tempie. Nim się obejrzały na belce startowej już siadał Thomas. Jak miał w zwyczaju poklepał się po udach, po czym jeszcze raz spojrzał na wiązania… Alex energicznie machnął chorągiewką i poszedł… Osiągnął naprawdę dobrą prędkość 86,6 km/h. Lena mimowolnie zacisnęła mocniej kciuki. Ana objęła ją ramieniem i po chwili patrzyły jak szybuje nad zeskokiem.
- 101,5 metra! – zaczął spiker…
A potem przed oczyma Leny pociemniało… Wszystko ucichło… nie czuła nic oprócz obezwładniającego strachu i nie słyszała nic oprócz nerwowo galopującego serca… Przewrócił się… Thomas zaliczył wywrotkę…
Ana wstrzymała oddech… Spojrzała przerażona na Len, która stała jak sparaliżowana. Co tu się wydarzyło? Dziewczyny patrzyły z niepokojem jak Thomas obraca się o 180 stopni, po czym przysuwa mocno w bule. Potem w geście wściekłości, irytacji… wali dwa razy ręką w reklamy… Odetchnęły z ulgą… Nic mu się nie stało. Madlen poczuła jak łzy spływają jej po policzku… ze szczęścia, iż wyszedł z tego cało. Szybko je obtarła, bo chłopak już szedł w ich kierunku o własnych siłach, niosąc narty. Po chwili już stanął przed nimi… Ana otwierała usta żeby coś powiedzieć, ale Thomas wszedł jej słowo.
- Bez komentarza siostra… zostawcie mnie w spokoju. – po czym ruszył dalej w stronę domku skoczków.
Ana popatrzyła na Len zdezorientowana, ale ponownie skierowała swe oczy na zeskok, ponieważ teraz Gregor skakał… zacisnęła mimowolnie kciuki. Młodsza blondynka natomiast odprowadzała wzrokiem Thomasa… Widziała jaki jest wściekły. Biła się z myślami co zrobić… Pójść za nim? Czy to dobry pomysł? Zacisnęła mocno pięści. Wyrzuciła swoją dumę w krzaki i pobiegła za chłopakiem. Thomas był już w pomieszczeniu… Opierał się o stolik nie mogąc uwierzyć we własne nieszczęście. Mocno uderzył ręką o stół aż wszystko zagrało. Nie usłyszał jak Lena wchodzi do środka, ale rozpoznał ją po zapachu. Nie odwrócił się… Czekał na to co ona zrobi… Lena tym czasem patrzyła na jego napięte barki. Podeszła do niego cicho.
- Thomas… tak mi przykro. – szepnęła kładąc delikatnie dłoń na jego ramieniu.
Chłopak w mig się odwrócił spoglądając na nią świecącymi się oczyma. Widziała w nich ból, zawiedzenie, złość… ale widziała również tęsknotę. Zrobiło jej się naprawdę przykro… Te wszystkie dni, które razem dzielili… wszystkie wspaniałe chwile… Potrzebował jej tak samo jak ona jego. Spoglądali sobie w oczy z uczuciem… Mimo tego co się stało, Lena nadal go kochała, całym sercem, a Thomas? Tak… jemu również nie przeszło. Wiedział, że ją zranił… może nawet stracił, ale teraz nikogo tak nie potrzebował jak właśnie jej. Tej delikatnej, słodkiej blondynki. Nie zastanawiając się dłużej chwycił ją mocno w ramiona wpijając się zapamiętale w jej malinowe usta. Czerpał z tego ile tylko mógł, póki dziewczyna go nie odtrąci… Przytrzymywał ją na siłę. Nie chciał by mu się wyrwała. Więc ręką przytrzymywał jej głowę. Nie musiał wcale tego robić… Lena oddawała w pełni każdą jego pieszczotę. Tak potwornie za nim tęskniła… po prostu się zapomniała. Teraz nie liczyło się nic prócz tego błogiego uczucia… pełni szczęścia w jego ramionach. Przysunęła się jeszcze bardziej obejmując go mocno za szyję. Chłopak zdziwiony reakcją Leny chwycił ją za pośladki unosząc nad ziemię i delikatnie ułożył na stole. Lena rozszerzyła nogi wpuszczając go bliżej siebie, Tom chwycił jej twarz w dłonie, po czym znowu zatopili się w swoich ustach. O tak… oboje tego od dawna potrzebowali.
Niestety upust emocji, na który pozwoliła sobie Madlen powoli zaczął słabnąć… Kłamca, tchórz, dupek… Jej serce zadrżało. Co ona robi?! Morgi czując jej wątpliwości zwolnił trochę. Przestał całować ją tak jakby robił to po raz ostatni w życiu… Zaczął subtelnie muskać jej usta, ssąc wargę i przelewając w to całe swoje uczucia. Lena jęknęła cicho… Uwielbiała kiedy to robił… Był taki delikatny i romantyczny. Do jej oczu napłynęły łzy, ponieważ zdała sobie sprawę, że całują się po raz ostatni… Oderwała się od niego nabierając łapczywie powietrza. Oczy nadal miała zamknięte. Chciała aby ta chwila trwała wiecznie. Tom oparł czoło o jej nie wypuszczając nawet na moment jej twarzy z rąk. Bał się, że gdy ją puści już nigdy nie będzie mu dane jej posmakować… Ponownie otarł się wargą o jej usta… Lena zadrżała. Była na skraju wytrzymałości. Dlaczego ona tak mocno musiała go kochać? Kocham cię… Kocham cię… Głąbie! Dlaczego NAM to zrobiłeś!
- Thomas… - szepnęła łamiącym się głosem.
Chłopak nie chciał słuchać tego co ona miała mu do powiedzenia, przyciągnął ją mocno do siebie sadowiąc w kleszczowym uścisku. Dziewczyna wtuliła twarz w jego klatkę piersiową chłonąc każdy centymetr jego ciała. Wiedziała jednak, że im dłużej z tym zwleka tym będzie trudniej. Wzięła głęboki oddech i tyle ile miała sił w rękach odepchnęła go od siebie. Potem szybko zeskoczyła ze stołu odchodząc od niego na bezpieczną odległość.
- To koniec Thomas… Koniec między nami. – powiedziała mocno.
- Lena…
- Nie. – powiedziała ostro spoglądając zdecydowanie w jego oczy. – Nie ufam ci już i boję się, że nigdy nie zaufam.
- Ale ja… - ponownie mu przerwała.
- Nie mów nic… Już dosyć powiedziałeś. Taka jest moja decyzja i proszę uszanuj ją.
- Nigdy z ciebie nie zrezygnuje! Słyszysz? Nigdy! Będę walczył byś na nowo mi zaufała… byś uwierzyła, że nigdy nie chciałem cię zranić.
Madlen spuściła wzrok, bojąc się, że ponownie może wskoczyć w jego ramiona… Wzięła głęboki oddech, po czym sięgnęła do swego karku by uwolnić szyję z łańcuszka, który aż ją palił.
- Nie… - zaczął Thomas robiąc krok w jej stronę. – Proszę… zatrzymaj go. Proszę… Tylko to dla mnie zrób, proszę.
Lena jednak mimo wszystko ściągnęła prezent, który jeszcze kilka dni temu tak wiele sprawił uśmiechu na jej twarzy. Ścisnęła go w dłoni wraz z kluczami, które chciała mu oddać. Podeszła krok wystawiając rękę.
- Nie wezmę tego. Możesz krzyczeć, możesz mnie lać… Możesz mnie nienawidzić i przeklinać. Ale nigdy nie pozwolę byś o mnie zapomniała. Nie wymażesz mnie tak łatwo z pamięci Madlen Steward… A ja? Będę o ciebie walczył. – powiedział ostro, po czym po prostu ją wyminął i wyszedł… zostawiając samą ze swoimi myślami.


Po jakże udanych zawodach cała Austria miała co świętować, więc wszyscy z uśmiechami na ustach powrócili do hotelu omawiając szczegóły dzisiejszej fety. Szatyn, który dotychczas był w centrum uwagi wędrował nieznacznie za ekipą radującą się z tryumfu starszego kolegi - Wolfganga Loitzla. Chłopak pokiwał głową zastanawiając się jakim cudem nie jemu przypadło to złoto... W końcu był najlepszy i miał ku temu predyspozycje. Nienaturalne zachowanie partnera dostrzegła Ana, która mimowolnie się cofnęła do chłopaka.
- Mój ty bohaterze. Pierwszy start i już medale. - dziewczyna nie kryła dumy, iż wspólnie mogli dostarczyć tyle pozytywnych emocji rodakom.
Przyspieszyli wspólnie kroku i dotarli do ekipy, która nosiła się z zamiarem szybkiego pałaszowania posiłku, gdyż cały konkurs pochłonął mnóstwo energii.
- To co po kolacji wszyscy szykujemy się i zbieramy tutaj fetować? - zaproszenie wyszło z ust Martina, który cieszył się sukcesami reprezentacyjnych kolegów.
- Kupiłeś mnie hasłem feta. - uśmiechnęła się w odpowiedzi Ana.
Faktycznie póki co te mistrzostwa były na plus, gdyż 3 medale były austriackie. Z pozytywnego nastroju wyrwał ich widok Leny. Dziewczyna była totalnie zagubiona i z uwagą wypatrywała Ane - swojej bratniej duszy. Starsza od razu ruszyła na spotkanie z łyżwiarką i usłyszała tylko.
- To już ostatecznie koniec...
- Jesteś tego pewna? - spojrzała zadziwiona blondynka.
Faktycznie wczoraj o tym dużo rozmawiały, jednak Lena wciąż kochała Thoma dlatego dla Ane nie było to takie oczywiste...
- Ana chyba nie sądziłaś, że dam szanse temu dupkowi i kłamcy.
Blondynki westchnęły, w końcu obie wierzyły w zupełnie inne zakończenie całej historii. Patrzący na smutną minę Lenki przyjaciele szukali dobrych słów na pocieszenie jej. W końcu Wolfi wyszedł z inicjatywą.
- Lenka może chociaż zostaniesz na świętowaniu z nami?
- Dziękuję za to miłe zaproszenie, ale nie tym razem. Jeszcze raz gratuluje wam medali, a tymczasem wracam zaraz do Villach...
Ana pokiwała przecząco głową z pełną świadomością, iż blondynka nie zamierza się mocować z widokiem Thomasa. Chłopak bardzo ją skrzywdził więc wspólne improwizowanie nawet nie wchodziło w rachubę. Cała ekipa wyściskała więc młodszą blondynkę i miło ją pożegnała.
Po wspólnym posiłku, który mijał w równie sympatycznej atmosferze Ana wraz z Gregorem postanowiła się przygotować do świętowania.
- Dziś jest twój wielki dzień. W końcu poznałeś smak podium na mistrzostwach świata. - uśmiechnęła się Ana, na co chłopak zareagował dość suchą odpowiedzią.
- Szkoda tylko, że srebrem...
- Greg, ale to zawsze podium. Jestem z ciebie naprawdę dumna i szczęśliwa.
- Ana nie jesteś w stanie tego zrozumieć. - chłopak nieco bardziej podniósł głos by wyrazić swoją dezaprobatę dla jej słów, co wywołało nieprzyjemny dreszcz na ciele blondynki.
- Nie cieszy cię medal? - spojrzała pytająco na chłopaka wyczekując satysfakcjonującej odpowiedzi.
Milczał... Sam zadawał sobie tysiące razy te pytanie po ogłoszeniu wyników. Czy się cieszy... Kiedyś srebro wziął by w ciemno, ale nie teraz. W tym momencie on nadawał tempo dyscyplinie. Był po prostu najlepszy... Tak mu się bynajmniej wydawało. Jak na złość przegrał z kolegą z drużyny co bolało jeszcze bardziej.
- Ana, jest srebro okej... Ale w czym Wuff jest ode mnie lepszy? Przecież spójrz na styl, spójrz na skoki...
- Gregor taka właśnie jest ta dyscyplina, każdy detal ma znaczenie. I właśnie tymi drobnymi rzeczami cię pokonał Wolfi.
- Nie powtarzaj nawet hasła „Cię pokonał”, bo mnie zaraz trafi...
Dziewczyna wstała z łóżka i podeszła do sylwetki szatyna. Patrzała na niego tak jakby czegoś szukała, co wywołało kolejną falę frustracji u Gregora.
- Co ty znów wyrabiasz Ana? Czego szukasz?!
- Jesteś zazdrosny o te złoto naszego przyjaciela?
- Tak, jak cholera, bo jestem przekonany, że to ja... - nie zdarzył dokończyć wypowiedzi, gdyż palec blondynki zagościł na jego ustach.
Sekundę później postawiła kolejne pytanie.
- A o mnie i mój medal też?
Cios poniżej pasa... Wstyd było przyznać, ale Gregor nie należał do osób, które łatwo przyjmowały porażkę. Cieszył się sukcesem dziewczyny, ale to tym bardziej doprowadziło do jego jeszcze większej chęci zdominowania konkursu... i chyba właśnie to go zgubiło. Spojrzał niepewnie na Ane i cicho westchnął.
- Zdanie prawdziwe jak diabli. Tak Ana, nie wiem dlaczego ty masz coś czego ja nie mogę mieć! Może to właśnie przez brak twego wczorajszego wsparcia przegrałem? - rzucił niemalże jednym tchem by pozbyć się paskudnego balastu zazdrości ze swych barek.
Dziewczyna spojrzała na chłopaka nie wierząc w to co właśnie usłyszała. Był zazdrosny o medal jej i Wolfiego a do tego jeszcze zrzuca winę na nią... Ana ponownie pokiwała przecząco głową, a następnie dodała smutnym głosem.
- Pytałeś czego szukam? Odpowiedź brzmi: przycisku, który odda Gregora, którego znałam wcześniej... Ty na pewno nim nie jesteś, więc wróć póki jest pora. Przyjmij wszystko z pokorą i zastanów się czy nie masz więcej niż niejeden skoczek. Masz medal MŚ i pewnie zmierzasz po puchar świata... inny wziął by to co jest, z uśmiechem na ustach. Tak zapewne postąpił by skromny szatyn o brązowym, słodkim spojrzeniu, który pojawił się kilka miesięcy temu na skoczni Alpenarena. Ale ty nim nie jesteś... - dziewczyna wzruszyła ramionami po raz kolejny zastanawiając się czy warto dalej to ciągnąć.
Spojrzała z wyrzutem na Gregora i ruszyła w kierunku drzwi by udać się na fetowanie z przyjaciółmi, zostawiając samego szatyna w pokoju. On sam zdegustowany swoją przegraną został sam z własnymi myślami nie zamierzając radować się szczęściem innych. W uszach słyszał wciąż tylko pytanie…"Gdzie jest tamten Gregor"... Czy nie było to rozsądne, że wierzył w swój sukces skoro był faworytem? Mocując się ze swoimi myślami rzucił się na łóżko i zasnął.


Niedziela 22 lutego miał być dniem wolnym od zawodów, ale nie wolnym od emocji... To właśnie dziś miała odbyć się dekoracja medalowa z dyscyplin, które odbyły się w piątek i sobotę. Po wczorajszym opijaniu medali, austriateam dość późno powitała nowy dzień. Spokojnie mogli sobie jednak na to pozwolić, bo oficjalne dekoracje miały się odbyć po południu na czeskim ryneczku. Każdy z nich chciał spijać jak najwięcej szczęścia z sukcesów. Po obiadku wszyscy ogarnęli się i ubrani w reprezentacyjne dresy ruszyli odebrać swoje zdobycze. Pierwsza miała być dekoracja Ane. Blondynka wstrzymała oddech. Wraz z towarzyszącymi jej Lindsay Van i Anette Sagen oczekiwała na moment odbioru medali. Po wyczytaniu swych nazwisk stanęły na przeciwko miejsc na podium. Oczom blondynki ukazały się tłumy kibiców radośnie wykrzykujących wiwaty na ich cześć. W centralnym miejscu dostrzegła swojego brata i Alexa. Dwóch najbliższych współpracowników, którzy pozwolili jej się tam znaleźć... Ciężka praca i żądza sukcesu dały upragniony cel. W końcu nadszedł jej moment! Speaker wyczytał jej nazwisko i dostała upragniony medal ze złotego kruszcu. Mocno ściskając go spojrzała na stojącego nieopodal Gregora – uczucie, którym darzyła partnera również pomogło rozwinąć jej skrzydła. Rozbrzmiał hymn austriacki... Po raz kolejny wypełniała ją duma, iż właśnie ten kraj reprezentuje. Ze łzami w oczach napawała się sukcesem, który nie był by możliwy bez wielu wyrzeczeń... Po radosnej chwili dla niej nastał czas dla fotoreporterów okupujących tryumfatorki piątkowego historycznego konkursu. Chwile później dziewczyna utonęła w objęciach brata i Alexa by następnie zająć się oglądaniem dalszej części dekoracji - tym razem panów za wyniki na skoczni K90. Ana spoglądała na szczęśliwego Wolfiego i zmierzającego obok Gregora. Na twarzy szatyna był wymalowany uśmiech ku zdziwieniu blondynki. Czyżby mu przeszło? Po dłuższej chwili zastanowienia pokręciła głową, bowiem miała świadomość, iż to nie jest uśmiech jej Gregora... Chłopak wyraźnie świetnie grał co dostrzec mogła jedynie ona. Po odbiorze medali i chwili dla reporterów wspólnie mogli radować się z tych sukcesów.
- Mamy trzy medale! To niesamowite, że po raz kolejny pokazujemy klasę na tych mistrzostwach. - uśmiechnął się Mascht.
Jego wypowiedź skończył Wuff.
- No to co śpiewamy: Mamy medale hej Austrio mamy medale? - następnie wspólnie napawali się chwilami radości.
Thomas spojrzał na swoją młodszą siostrę z dumą i uznaniem. Chociaż on wczoraj zbyt mocno zaryzykował potrafił cieszyć się jej sukcesem.
- Moja malutka siostra, wydoroślała i zdobyła kolejne złoto. Jestem na serio dumny z tego jak potrafiłaś się podnieść po tym wszystkim...
- Thom, to również twój sukces. Dziękuję za wszystko.
Po tych słowach odłączyła się od brata i ruszyła za Gregorem, który nadal maskował się uśmiechem. Wchodząc do pokoju ujrzała jak nerwowo chwyta medal i ciska nim o łóżko. Emocje radości prysły i powrócił wczorajszy Gregor. Dziewczyna podeszła nieco bliżej i podniosła schowaną w dłoniach twarz szatyna.
- Nie umiesz się nim cieszyć? - spytała.
Chłopak pokiwał przecząco głową spoglądając na medal wiszący na szyi blondynki
- Za ciężko pracowałem na ten sukces... Ciągle nie rozumiem dlaczego nie wyszło.
- Greg nie wszystko wychodzi po naszej myśli. Zdarzają się też gorsze dni, spójrz choćby na Thomasa... - powiedziała łagodnie kierując jego uwagę na doświadczenie brata, które jednak nie przełożyło się na medal MŚ.
- Ana, pytam cię ponownie... Dlaczego właśnie ja mam przełykać pigułkę porażki, a nie kto inny? - chłopak wyraźnie był rozgoryczony tym co osiągnął.
- Kochanie, ale to dopiero twój pierwszy sezon...
Tego było za wiele dla szatyna. Spojrzał wymownie na Ane i rzucił.
- To dlaczego Tobie się udało, a mi nie? To też były twoje pierwsze mistrzostwa.
- Gregor proszę cię nie prowokuj... - łagodna przed chwilą blondynka zamieniła się w agresywniejszą, gdyż szatyn na zbyt wiele sobie pozwalał.
- Ana no przecież nie powiesz mi, że jesteś aż tak lepsza ode mnie... W końcu czym się różnimy co? Ty liderujesz, ja lideruje więc o co chodzi? Widać kto powinien mieć medal złoty.
- Gregor nie przeginaj, proszę cię bardzo. - syknęła blondynka.
Wiedziała, że sukces został przypłacony ciężką pracą i wieloma łzami... Nie spodziewała się, że po porażce w tamtym sezonie zdoła się podnieść. Udało się i wróciła silniejsza, jednak dlaczego on się tego czepia? Spojrzała krzywo na szatyna, który dalej ciągnął.
- Prawda jest taka, że zasługiwałem na ten tytuł bardziej jak Wolfi, może nawet bardziej jak ty...
Ana pokiwała przecząco głową nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszała. Znów negował wyniki, po raz kolejny zadał konkretny cios... Miał srebro i dalej brakowało satysfakcji i radości
- Gregor wyjdź natychmiast, bo zaraz nie wyrobie...
- Ana o co ci chodzi? Przecież dobrze wiesz, że mam racje w tym.
- Nie masz! Wyjdź natychmiast, bo przestane być miła i stanę się żmiją!
Szatyn bez wahania chwycił ręcznik i ruszył ku łazience. Na twarzy blondynki wymalowana była gorycz i smutek. Jak on mógł tak postępować?! Gdzie jest ten sam ambitny, ale pogodny chłopak? Widziała teraz egoistycznego i samolubnego dupka... Czy właśnie takiego człowieka miała kochać? Bez wahania chwyciła swoją walizkę i zaczęła upychać swoje rzeczy. Potrzebowała odpocząć? Bez wątpienia... Odpoczynek od człowieka, którego kochała po uszy. Szatyn po chwili wyszedł z łazienki i ujrzał jej zmęczona i smutną twarz. Spytał tylko co robi, a ona bez chwili zastanowienia powiedziała.
- Wyjeżdżam... Muszę ogarnąć wszystko w głowie, a do tego czasu mam nadzieję ponownie spotkać mojego Gregora, który chyba zniknął przed tymi mistrzostwami... Proszę po raz ostatni zawalcz z manią wielkości i niech wróci człowiek, którego pokochałam nad życie...
Nie dając mu nic powiedzieć ruszyła w kierunku drzwi wraz z walizką, zostawiając szatyna sam na sam ze swoimi myślami. Nie myśląc wiele zdecydowała się na powrót do Villach. W tym miejscu mogła chodź trochę zapomnieć... Miała też możliwość spotkać się z Leną, z którą mogła dzielić się swoimi problemami. Wciąż przed oczami miała sylwetkę tego Gregora sprzed kilku miesięcy... Teraz widziała zupełnie innego człowieka. Był taki obcy i nietypowy. Czyżby miało to związek ze sławą? Nie mogła tego wykluczyć. Wciąż jednak wierzyła, że sięgnie po rozum do głowy. Po kilku godzinach jazdy trafiła pod dom Stewardów, gdzie trafiła pod czułą opiekę swojej najdroższej przyjaciółki...


~~~


No i wyszło Szydło z worka! (pozdrawiamy Skokomaniaczkę! ;D ;*) Gregor zmienia się o 360 stopni, a może od zawsze taki był... Gdzie zaprowadzi go ta zazdrość? To okaże się w następnych rozdziałach :)


No i jak Dziewczynki? Podobało się? Macie ochotę kogoś zamordować? Mamy nadzieję, że nie nas... 3 rozdział z kolei dodajemy z drżeniem serca... Co nas tym razem spotka z Waszej strony :P Zadziwiające jest to, że Wasze zdania są... podzielone. Ale przecież każdy ma prawo do własnej opinii :)


Czekamy więc wytrwale na komentarze :)


A tak z innej beczki... Jak wrażenia po wczorajszych mistrzostwach? Zadowolone? Zawiedzione? Zaskoczone? :P Piszcie i dzielcie się spostrzeżeniami :)


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. ~Skokomaniaczka3 marca 2017 21:36

    Jestem :)
    Trochę się tutaj u Was pozmieniało.. i nie chodzi mi tylko o wygląd bloga.
    Zmienili się przede wszystkim nasi bohaterowie..
    Gregor - mówicie, że wyszło szydło z worka? Że Gregor zmienia się o 360 stopni? Może i tak i nie chce, żeby wyszło, że go bronię, bo w ostatnim rozdziale pokazał, co pokazał, tutaj również jest cholernym dupkiem, ale.. Chłopak ma naprawdę ogromny talent, liczy na złoto, skupia na tym wszystkie swoje myśli i coś nagle nie wychodzi. To oczywiście nie jest powód do takiego zachowania, ale.. naprawdę musi czuć się mocno zawiedziony i według mnie jego głowa jest tym zawodem zaprzątnięta i stąd to wszystko..
    Ana - dobrze, że go zostawiła i wyjechała. Nie chcę, żeby ten scenariusz, który mi przedstawiłyście się spełnił (chociaż pewnie i tak to wszystko potoczy się w tamtym kierunku). Powiem tylko tyle, że ten jej wyjazd powinien wyjść im na dobre. Niech on ochłonie, pomyśli, zatęskni.. i coś zrobi w tym kierunku by przeprosić Ane i naprawić ich związek.
    Lena - będzie tą osobą, której najbardziej się dostanie. Okej, wiem.. została zraniona przez kogoś, komu ufała. To boli, oczywiście, że tak, ale.. pisałam wcześniej, że każdy zasługuje na drugą szansę. I w ogóle co to miało być z tym pocałunkiem? Jeżeli chciała to zakończyć to powinna odtrącić Thomasa od razu, a nie.. Nie podobało mi się jej zachowanie w tym rozdziale i.. być może się pogniewacie, albo coś, ale jestem dość mocną zawiedziona jej osobą.
    Thomas - jemu za to cholernie kibicuje! Niech chłopak walczy. Jest o co. Niech się tak łatwo nie poddaje.

    Okej.. kończę swój komentarz, ale po tym rozdziale jestem jakaś taka nie wiem.. zawiedziona? Ale zawiedziona zachowaniem bohaterów. Nie chce, żebyście odebrały to jako atak na siebie, bo rozdział naprawdę na wysokim poziomie, ale.. wyrażam tylko swoją opinię. Madzia (albo Ania.. szczerze mówiąc nie pamiętam xd) pisała dziś, że lepsza szczerość niż ochy i achy, prawda? Więc tak właśnie jest :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Melduję się!
    Po pierwsze, podoba mi się nowy wygląd waszego bloga. Jest prosty, ale taki... taki fajny :D A po drugie, cóż, kolejny świetny rozdział, który pochłonęłam za jednym zamachem, w ekspresowym tempie. Dobra robota ^^
    Hmm... powiem szczerze, że zrobiłyście mi tą częścią cholerny mętlik w głowie. Nie rozumiem zachowania Leny. Po co dawała Thomasowi jakieś nadzieje? Po co były te pocałunki, skoro chwilę później tak brutalnie go odrzuciła? Dobrze jednak, że Morgi się nie poddaje, że jest zdeterminowany, aby o nią jeszcze walczyć. Chyba zrozumiał swój błąd, pytanie tylko, co teraz zrobi Lena. Czy jednak da mu tą drugą szansę... ale każdy na nią zasługuje, prawda?
    No i Gregor. Tu to już w ogóle nie mam pojęcia, co z nim jest nie tak. To nie jest ten sam Gregor, cholernie się zmienił. Zdecydowanie na gorsze. Ja rozumiem, może być sfrustrowany, że coś mu nie wyszło, ale sport wymaga też tego, aby pogodzić się z porażką i przyjąć ją z dumą na klatę, a nie odwalać coś takiego... Cóż, zobaczymy, może się nadal wiele rzeczy zmienić, oby nie na jeszcze gorsze...
    Jak mistrzostwa? O jejciu, co to był za konkurs! Ja prawie się poryczałam razem z Piotrkiem :D Ależ byłam z niego dumna. No i w ogóle, ze wszystkich naszych chłopaków, ze Stefcia i Andreasa, z Fannemela, moje maleństwo wróciło i było piąte :D Zacieram łapki na dzisiejszą drużynówkę, bo pewnie będzie mnie kosztowała sporo kibicowskich nerwów xD
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej :-)

    Rozdział jak i całe opowiadanie fantastyczny, boski...

    Oj chyba nasz Gregor musiał mocno uderzyć się w głowę bo za bardzo się zmienił i kompletnie go nie poznaje...
    Rozumiem, że chciał wygrać (no bo - kto by nie chciał), ale zazdrościć złota przyjacielowi i swojej dziewczynie równocześnie nie szcząc się z srebra to dla mnie niepojęte, zwłaszcza że powinien mieć choć minimalną świadomość tego, że pomimo najlepszego przygotowania i najlepszego skoku to nie zawsze będzie na najwyższym stopniu podium... Mam wielką nadzieje, że przemyśli swoje zachowanie i się zmieni, bo w przeciwnym razie straci coś najcenniejszego czyli miłość swojego życia...
    A co do Leny i Thomasa to pomimo, że trochę rozumiem czemu ona odwzajemniała pocałunki chłopaka to jednak nie wiem czy dobrze zrobiła robiąc to jednocześnie nie dziwię się jej, że po tym wszystkim postanowiła zakończyć to co jest pomiędzy nią a Thomem...
    Cieszę się, że Morgi chce walczyć o Madlen i liczę, że zrobi wszystko by odzyskać jej zaufanie pokazując, że to co do niej czuje jest prawdziwe...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    P.S. Co do zawodów to jestem bardzo zadowolona :-) To, że Stefan będzie na podium czułam już od samego początku, ale najbardziej jestem szczęśliwa i dumna z wielkiego sukcesu Piotrka...

    P.S.S. Bardzo podoba mi się nowy wygląd bloga :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka ;)
    Wow jakie tu zmiany :D
    Ładnie:D Podoba mi się <3
    Ooo nie poznaje Gregora...czyżby porwało go ufo i zamieniło mu mózgi z kimś innym???
    Ehhh mam nadzieję że to samo ufo zwróci mu mózg i chłopak przemyśli swoje zachowanie bo na razie idzie to ku złemu....

    Mocno trzymam kciuki za Morgiego!!!!
    Oby mu się udało...

    Czekam na nowości!
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej :) Widzę, że jak zmiany to po całości, nie tylko wygląd bloga, ale i nasi bohaterowie przechodzą metamorfozę.

    Gregor - rozumiem, że chłopak jest ambitny i to się chwali, ale nie złoty medal nie może się stawać jego obsesją, a już zrzucanie winy na Ane to cios poniżej pasa.
    Fajnie, że chłopak nie jest do końca zadowolony ze srebra, bo to go będzie motywowało do dalszej pracy, ale nie może stawać się jednocześnie takim dupkiem i obrażać się na cały świat. Trzeba umieć też przegrywać, to jest sport. Myślę, że ta rozłąka dobrze zrobi zarówno Ane, jak i Gregorowi, chłopak musi ochłonąć i zdecydowanie się ogarnąć bo inaczej kiepsko z nim będzie. Wiadro zimnej wody by się przydało i to zdecydowanie.

    Thomas - szkoda, że nie udało mu się wywalczyć medalu indywidualnie, ale to nie ostatnie mistrzostwa, najważniejsze, że po upadku nic mu się nie stało.
    Szczerze...byłam już pełna nadziei po tym zdaniu, że Lena schowała swoją dumę w krzaki i ruszyła za Thomasem. Myślałam, że może porozmawiają, spróbują w jakiś sposób zacząć od nowa, a tu takie cięcie z jej strony, najpierw daje mu nadzieje, a potem trach...Z jednej strony rozumiem, że jest zraniona, ale chłopak zrozumiał swój błąd, nie może cofnąć czasu, ale próbuje wyciągnąć wnioski i naprawić swoje błędy - czy nie zasługuje na drugą szansę, mimo, że okłamywał Lenę i za to należy mu się porządny kopniak to chyba sam fakt, że ją stracił jest dla niego wystarczającą karą więc mimo wszystko kibicuję mu i wierzę, że się nie podda i odzyska Lenę, tak samo jak wierzę mocno, że Gregor się ogarnie, spotka i zakumpluje na dłużej z czymś takim jak pokora, bo póki co to pojęcie nie figuruje w jego słowniku jak widać.

    Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością. Pozdrowienia dla Was :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry wieczór :*
    O ho ho komuś tutaj chyba sodóweczka do głowy mocno uderzyła, a mówiąc "komuś" mam oczywiście na myśli Gregora. Intryguje mnie, co dokładnie sprawiło, że tak nagle zaczął zachowywać się tak pretensjonalnie. Przecież wydawał się być zupełnie innym gościem, a tu nagle bum i niespodzianka.
    Rozstanie Leny i Thomasa tym bardziej gorzko smakuje, gdy zakończyli to takim cudownym romantycznym pocałunkiem. Nie mogę tego przeboleć. Mam ogromną nadzieję, że jeszcze nie wszystko stracone.
    Przepraszam, że komentuję dopiero teraz i to o takiej porze, ale mam mnóstwo rzeczy ostatnio na głowie. Mistrzostwa Świata oczywiście oglądałam i mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nic nie wzrusza mnie bardziej, niż męskie łzy.
    Najpierw łzy Piotrka.
    A potem łzy Gregora.
    Cieszę się z sukcesu naszej drużyny i mam nadzieję, że to dopiero początek<3
    Ściskam Was mocno :*
    Verity

    OdpowiedzUsuń