środa, 22 marca 2017

61. Opłacz to, wykrzycz to, a później weź się w garść, stań na nogi i zacznij żyć.

Madlen wysiadała właśnie pod jedną z kawiarni, gdzie umówiła się z Michaelem. Mieli bowiem obgadać plan jak uratować Ane przed depresją. Lena rozliczyła się odpowiednio z taksówkarzem, po czym zabierając swą walizkę ruszyła w stronę wejścia. Dziś pogoda w Wiśle naprawdę dopisywała. Świeciło piękne słońce, więc nie omieszkała założyć na nos swych okularów. Nagle usłyszała swe imię wypowiedziane w charakterystyczny sposób, po czym została zmierzona jego nieprzeniknionym spojrzeniem. Uśmiechnęła się do niego figlarnie i ściągnęła okulary z nosa. Zlustrowała jego postać.
- Pan Hayboeck jak zawsze wystylizowany lepiej niż niejeden model. – powiedziała ze śmiechem.
Co prawda to prawda. Chłopak był bardzo wysoki, był blondynem i miał niebieskie oczy. Co tu ukrywać, podobał się Lenie. Przecież nie było tajemnicą, iż blond włosy oraz niebieskie oczy były jej słabością. Michi pokręcił z dezaprobatą głową, po czym rozłożył swe ramiona pokazując gdzie powinno znaleźć się jej ciało. Madlen pokręciła ze śmiechem głową i utonęła w jego ramionach mówiąc jak zdążyła się za nim stęsknić przez ten miesiąc.
- Nie sądziłem, że spotkamy się tak szybko. – rzekł Michael otwierając przed Leną drzwi kawiarni.
- To nie zwykłe spotkanie. To narada wojenna Michi. Musimy wymyślić jak poskładać złamane serca.
- Serca? – zapytał podejrzliwie Hayboeck, co Lena zbyła pokazując wolne miejsce, przy których następnie usiedli.
Dziewczyna zamówiła śniadanie wraz z kawą, ponieważ po długiej podróży była bardzo głodna.
- Lena co się tam wydarzyło? Ana jest w opłakany stanie…
- Nie wiem Michi. Nie byłam w Libercu. Byłam wtedy w Villach. Nie mogę uwierzyć, że Gregor ją zdradził… Co w niego wstąpiło? Pomieszało mu się w głowie od tego wygrywania…
- Myślisz, że to przez to?
- Nie wiem… i nie chce wiedzieć. Najchętniej to bym go rozszarpała.
- Dobrze nie mówmy o Schlierenzauerze. Lepiej zastanówmy się co zrobić żeby wyciągnąć Ane z dołka.
- No właśnie… - westchnęła Lena. – Skoczkowie! Co z wami jest nie tak? – zapytała z wyrzutem.
- Ej, co złego to nie ja… - zaczął bronić się chłopak. – Nie wszyscy są tacy sami…
- Ta… Akurat! Poczekaj niech no policzę, ilu z was zaszło mi za skórę przez ostatnie kilka miesięcy. – zaczęła na głos zastanawiać się blondynka. – Thomas, Gregor, Simon, Anders i ten… ten młody… Prevc… pieprzone gwiazdeczki!
- Thomas? Brat Ane? – Lena pokiwała głową w odpowiedzi na pytanie Michaela. – Co on ma z tym wspólnego?
- No tak… Ty nic nie wiesz. Thomas jest… był… aj! – walnęła ręką o stół. – Spotykaliśmy się.
Michi wybałuszył oczy… Ana co prawda mówiła mu, że Madlen jest zajęta i aby trzymał się od jej ust z daleka, ale nic nie mówiła, że przez jej brata!
- Thomas Morgenstern jest twoim chłopakiem? – zapytał, a Lena skrzywiła się na te słowa.
- Nie nadawajmy mu aż takiego tytułu… - powiedziała zniesmaczona.
- No to pięknie! Ze Schlierenzauerem mogłem jeszcze konkurować, ale z Morgensternem… Chyba nawet bym nie śmiał. – powiedział, na co Lena wybuchła śmiechem.
- Ej Michi… teraz jestem wolna. – puściła mu oczko i nagle ją olśniło.
Klasnęła w ręce wystawiając do niego rządek swym śnieżnobiałych zębów.
- A może by tak… - zaczęła zacierać ręce. – Wiesz co jest najlepsze na złamane serce po facecie? – Michael pokręcił głową. – Inny facet!
- O nie Lena… W żadnym wypadku… Nie będę pocieszeniem po Schlierenzauerze, a tym bardziej po Morgensternie. Czy ty chcesz żeby mnie zlinczowali jak jeszcze nie dostałem się do kadry?
- Myślałam, że nas lubisz…
- Lubię, nawet bardzo, ale… No proszę cię! Nie chcę żeby moja facjata na tym ucierpiała. – Lena wybuchła śmiechem na słowa młodszego kolegi.
- Michi… nie pozwolę żeby ktoś cię tknął. Kto by był wtedy moim ulubionym modelem? – zaczęła chichrać się Lena, po czym dostała kuksańca w ramię. – Niestety muszę też ci się do czegoś przyznać… Chłopcy, to znaczy Thomas z Gregorem wiedzą o tobie… To znaczy, wiedzą o Słowacji… Co się tam wydarzyło. – oznajmiła Lena, na co chłopak od razu pobladł.
Lena ze śmiechem zatem zaczęła opowiadać o wydarzeniach po jego wyjeździe. O odpoczynku, przylocie Thomasa, który uświadomił je, że o wszystkim widzą media i o porwaniu. Lena śmiała się w głos obserwując reakcje blondyna, który po jej wesołym przemówieniu stracił wszelkie kolory z twarzy. Walnął czołem o stolik i głośno wzdychał.
- Możesz zacząć zbierać na mój pogrzeb… Michael Hayboeck żył lat 18…
Lena ponownie zaczęła się śmiać. Wreszcie trochę odżyła. Michi naprawdę rozbawiał ją do łez, za co swoją drogą była mu mega wdzięczna. W końcu chodź na moment udało jej się zapomnieć o tym co zrobił jej Thomas i przy Michelinie zaczęła odzyskiwać wiarę w płeć przeciwną. Wszystko jednak prysło jak bańska mydlana, kiedy przyszedł jej sms od Morgiego. Lena ze skrzywioną miną czytała kolejne słowa wiadomości od blondyna. Co prawda cieszyła się, iż nadal interesuje się jej osobą, ale nadal nie była gotowa na jakiekolwiek stosunki z tym chłopakiem. Rana nadal się nie zabliźniła, wszystko było zbyt świeże, a ból nadal nie nacichał…
- Lenka czy ja mam sobie porozmawiać z Thomasem? Ja tak tylko żartowałem… wcale się ich nie boję. – wypalił nagle Michael chwytając blondynkę za dłoń.
- Nie Michi, ale dziękuję. I wiesz co… chyba wpadłam na pomysł jak możemy rozpocząć terapię. – uśmiechnęła się Madlen, po czym zaczęła przedstawiać cały plan młodemu skoczkowi.
Po kilku chwilach Michi pokazał pokój Ane, po czym rozdzielając się on ruszył do siebie przygotować się na „terapię”, a Lena zapukała do drzwi. Stojąca w nich Ana wyglądała koszmarnie… Miała czerwone oczy od płaczu, podkrążone od niespokojnie przespanej nocy oraz bladą skórę, którą ból zżerał od środka. Starsza zrobiła wielkie oczy na widok swej przyjaciółki. Madlen uśmiechnęła się delikatnie, po czym obie rzuciły się sobie w ramiona. Ane ponownie puściły tamy i rozpłakała się jak małe dziecko w ramionach blondynki. Lena czule masowała ją po plecach szepcząc kojące słowa do uszu swej najdroższej. Kiedy Ana się uspokoiła, zasiadły obie na łóżku. Len poczęła czekać aż dziewczyna będzie gotowa na zwierzenia. Ana jednak siedziała obejmując rękoma kolana spuszczając wzrok.
- Nie wierze Ana, że to do mnie pierwszej nie zadzwoniłaś jak ten debil złamał ci serce… Czy ty nie wiesz, że jedno twoje słowo i lecę za tobą na koniec świata?
- Nie chciałam obarczać cię swoim bólem… Swojego masz już wystarczająco.
Lena skrzywiła się na te słowa, ale chwyciła przyjaciółkę za dłoń.
- Ana… mój ból, twój… nasz. Od tego jestem aby ci go ukorzyć, nawet jeśli nie umiem sobie poradzić ze swoim. – mówiąc to, Lenie stanęły świeczki w oczach.
- Lena… Dlaczego on mi to zrobił? – załkała starsza lądując w ramionach Lenki, która przypomniała sobie jak kilka dni temu to ona wypłakiwała sobie oczy na ramieniu przyjaciółki.
Mocniej objęła Ane i zaczęła wsłuchiwać się w jej słowa, które z czasem wypowiadane były z coraz większym bólem. Dziewczyny przez następną godzinę rozmawiały o beznadziejnej sytuacji, w której znalazło się życie Ane. Rozprawiały jak rozwiązać problem rudej… oraz nadchodzących zawodów w Lahti. Skoczkini nie mogła zrezygnować z konkursu, bowiem straciła by wtedy plastron liderki PŚ… A na samą myśl zobaczenia Gregora robiło się słabo.
- Ana… pojadę z tobą. – powiedziała zdecydowanie Lena.
- Nie Madlen. Nie mogę cię o to prosić. Za trzy tygodnie masz mistrzostwa w LA, po drugie Thomas…
- Nie ma o czym gadać… Ogarnę sobie w Finlandii jakieś treningi, a Thomas? Jakoś sobie z nim poradzę. – powiedziała młodsza, po czym Ana rzuciła się w jej ramiona nie wiedząc jak ma dziękować za wsparcie przyjaciółki.
Dziewczyny nadal leżąc na łóżku i rozprawiając nad bezsensem miłości usłyszały nagle pukanie do drzwi. Ana zaskoczona spojrzała w ich kierunku, a Lena szatańsko się zaśmiała.
- No Ana… Kochana moja ty! Podnoś swoje cztery litery i lecim korzystać z wolności. – zaśmiała się młodsza wpuszczając Michiego do środka uwieszając mu się przy tym na szyi. – Zobacz jakiego mamy młodego źrubka! Obie jesteśmy wolne, w końcu możemy go sprzeniewierzyć! – śmiała się blondynka, a Hayboeck klepnął ją w pośladki za te zniewagę.
Lena pisnęła ze śmiechem, po czym oddała chłopakowi równie mocno. Ana obserwując przyjaciół w końcu się uśmiechnęła. Może Lena miała rację? Trzeba zapomnieć i żyć dalej? Cieszyć się z tego co się ma? Wykorzystać nadarzające się okazje?
- No Ana! Podnoś swoje piękne ciałko i ruszamy na podbój Baraniej Góry! – zachęcał Michael. – Po co ci taki Pryszczałer skoro masz swojego Michelina? – zaśmiał się chłopak, na co zawtórowała mu Lena, a na koniec Ana.
Starsza w końcu zrzuciła swój kamień z serca. Miała u boku swą najdroższą przyjaciółkę i przyjaciela, który był do rany przyłóż. Z nowym nastawieniem wstała z łóżka i rzuciła się im w ramiona dziękując za to, że po prostu są. Potem we troje się ogarnęli i pakując najpotrzebniejsze rzeczy na wyprawę, opuścili hotel.
- Dobrze, że z nami wyszłaś to pomoże ci odpocząć... - zaczęła Lena, którą świetnie wspierał Michi.
- Nabrać dystansu...
- I zapomnieć - skończyła Lena.
Starsza blondynka pokiwała przecząco głową. Nie miała na to najlepszego nastroju, ale doceniała starania przyjaciół. Poza tym była pewna, że nie zapomni tego co było miedzy nią, a Gregorem. To zdecydowanie za wcześnie... Zresztą dla świętego spokoju postanowiła wyruszyć z nimi w góry. I tak nie dali by jej spokoju więc czego się nie robi dla przyjaciół. Postawili wspólnie na ścieżki rekomendowane przez turystów. Przemierzając kolejne metry zastanawiali się nad tym jak dalej pokierować swoim życiem. Blondyn cieszył się wspaniałym towarzystwem dziewczyn, które stały mu się nad wyraz bliskie. Lena rozmyślała nad tym co pisał jej Thomas w ostatnim smsie. Czy on nie odpuści? Ileż można przepraszać? Tak, nadal go kochała, ale nie potrafiła ot tak zapomnieć tego co miało miejsce przed kilkunastoma dniami... Ana natomiast składała wątki swego życia w jedną wielką układankę. Nie była z Gregorem jakiś długi okres czasu, jednak na tyle długo by się konkretnie przywiązać. Jej myśli błądziły także wokół szatyna. Tak, chodź rana była świeża i nie zabliźniona wciąż zastanawiała się nad tym czy choć trochę żałuje. Czy dalej będzie z rudą? Jak zniesie jego obecność w obozie kadry? Zresztą! Co ją obchodzi Gregor?! Dziewczyna otrząsnęła się z zadumy i w duchu dziękowała za nieocenione wsparcie przyjaciół. Z zadumy wyrwał ją głos Michaela.
- I mamy to! Szczyt zdobyty, dokonaliśmy tego razem. Czas to opić! - blondyn wyszczerzył ząbki wyjmując butelkę dobrego wina, a dziewczyny usiadły na leżących tam kłodach. Chwila odpoczynku bez wahania im się należała. Po wypiciu sporej ilości trunku odezwała się młodsza blondynka.
- Słuchajcie nie mamy zbyt wiele czasu, bo jest taka konkretna już godzina, może przeprowadzimy takie solidne oczyszczenie głowy? - zaproponowała Lena.
- Co masz na myśli? - spojrzała pytająco Ana, więc młodsza powiedziała na czym to wszystko polega.
- Zasada jest prosta, wykrzykujesz co cię boli, albo czego pragniesz. A skoro jesteśmy na szczycie łatwiej puścić to w obieg i się wyładować. - starszej pomysł się zdecydowanie spodobał.
Pytanie czy była na to gotowa... Pokazała więc Lenie by rozpoczęła swoje dzieło więc dziewczyna stanęła na zboczu góry i zaczęła swój monolog.
- Thomasie! Ty pieprzony durniu! Nie cierpię cię za to co zrobiłeś, ale... Wciąż cię kocham i jest to silniejsze ode mnie! - echo uniosło jej emocjonalną frustrację ku dalszym przesmykom.
Następnie by dodać starszej odwagi do zbocza podszedł Michi.
- Moim celem i pragnieniem jest wreszcie osiągnąć kadrę A! A jak już się tam znajdę... To niech Morgi i Schlieri mnie nie ubiją za to, że przyjaźnie się z tymi uroczymi pannami. Za młody jestem na śmierć!
Dziewczyny zachichotały. Ten to miał dopiero pomysły. Michelin nie dawał im powodów do trosk i zmartwień, wręcz przeciwnie wszystko odwracał na rzecz uśmiechu. Po zakończeniu swej podniosłej mowy podszedł bliżej Ane i wraz z Leną wystawili ku niej swoje dłonie. Dziewczyna bez momentu wahania je chwyciła i stanęła jak wryta na zboczu góry. Tu było tak pięknie... Po cichym westchnieniu postanowiła wyrzucić wszystko co ją trapiło.
- Gregor! Nienawidzę zdrady, doskonale o tym wiedziałeś! Ale mnie skrzywdziłeś i to boli jak cholera! Chodź nadal bardzo Cię kocham... - wstrzymała na chwile swój głos, by następnie z powrotem kontynuować. - Muszę żyć dalej bez ciebie! I obiecuję, że będę silna i twarda! - dziewczyna poczuła ulgę.
Chodź wiedziała, że nie będzie jej łatwo rozpocząć życie bez Gregora, to postanowiła nie dawać mu satysfakcji. Musiała być szczęśliwa i walczyć o realizację dalszych swych marzeń. Przyjaciele jeszcze chwilkę porozmawiali o swoich planach na najbliższą przyszłość. Z dyskusji wyrwał ich dziwny odgłos.
- Co to było? - spojrzała przerażona Lena.
- Nie wiem... Pewnie coś dużego i może rogatego - zaśmiała się Ana by następnie dodać - Chyba się nie boisz Len skoro z nami jest Michi, nasz cudowny obrońca. Prawda Michi? - dziewczyna spojrzała na miejsce gdzie jeszcze chwile temu siedział blondyn.
- Michi?! - rzuciły nieco przestraszone dziewczyny.
Chłopak natomiast wyłonił się zza jednej sosny.
- Nie noo, chyba się nie boisz Michelin? - zaśmiała się Ana na co blondyn wzdrygnął rękoma. - Ja niczego się nie boję, chciałem tylko sprawdzić waszą reakcje.
- Taaa jasne. - zachichotała tym razem Lena.
Ponowny odgłos zmotywował ich do opuszczenia strefy góry zamieszkiwanej przez tajemnicze zwierzę.
- Dziękuję, że pozwoliliście mi się wyrwać i odreagować. - powiedziała z uśmiechem Ana. Faktycznie przyjaciele wyjątkowo świetnie radzili sobie w roli opiekunów pomagających odrzucić negatywne emocje. Zarówno Michi jak i Lena przytulili dziewczynę na znak pełnego wsparcia. Dyskutując o rozmaitych sprawach doszli do tematu, który wyraźnie je zaintrygował.
- Wiecie, że 5 marca będzie moja osiemnastka?
- Osiemnastka?! - powiedziały niemal równocześnie dziewczyny spoglądając to na kompana to na siebie.
W głowie pojawił się szatański plan - skoro nie będą wtedy wspólnie z Michaelem może warto zorganizować przyjęcie wcześniej? W końcu, która impreza może odbyć się bez nich? Po wspólnym zakończeniu górskiego spaceru ruszyli ku hotelowym pokojom gdzie po rozstaniu z Michim dziewczyny same mogły pomyśleć nad planem "18-stka pana Hayboecka!".


Dziewczyny już od dobrej godziny siedziały w pokoju starszej blondynki zastanawiając się jak uczcić urodziny młodszego kolegi. Były w Polsce, więc będąc ograniczone językowo nie wiedziały jak mają się do tego zabrać.
- Ana, a gdyby tak… urządzić tu ognisko? – wypaliła nagle Lena.
- Ale, że tu?
- No na pewno hotel jest wyposażony w takie atrakcje. Zobacz jakie tu są piękne tereny. Poprosimy obsługę o pomoc w zorganizowaniu grilla i ogniska. Jak będzie trzeba zapłacimy trochę więcej, a wiesz, że 18 ma się jeden raz w życiu.
- Hmm… to nie jest taki głupi pomysł, ale wiesz? Ja mam pomysł kto nam w tym pomoże. Chodź. – powiedziała Ana z tajemniczym uśmieszkiem i chwytając przyjaciółkę za rękę pociągnęła ją w nieznanym kierunku.
Nagle zatrzymała się przed drzwiami do jednego z pokoi. Lena pytająco spojrzała na przyjaciółkę, ale ta z zawadiackim uśmiechem na nią spojrzała i poczęła pukać do pokoju. Nagle przed dziewczynami pojawiła się znajoma postać.
- Manu? Ale jak to? – wypaliła nagle Lena.
- Madlen… mnie również dobrze cię widzieć. – zaśmiał się skoczek, po czym szerzej otworzył drzwi.
Dziewczyny przekroczyły granice pokoju wchodząc do środka i Lena nagle oniemiała, a Ana cicho się zaśmiała.
- Niespodzianka. – szepnęła młodszej i z uśmiechem popatrzyła na zaskoczonego Koflera.
- Koffi? – zdumiona Madlen nie mogła uwierzyć własnym oczom.
Z uśmiechem pomknęła w kierunku przyjaciela i wskoczyła w jego ramiona. Andi z błogim wyrazem twarzy tulił do siebie dziewczynę. Przyjaciele bowiem nie widzieli się od dobrego miesiąca.
- Co ty tutaj robisz Lenka? – zapytał brunet kiedy się już do siebie oderwali.
- Przyjechałam do Ane.
- Do Ane… A Ana co tu robi, bo nie chciała mi ostatnio powiedzieć…
- Oj Koffi… Długa historia. – wtrąciła się starsza.
- Ja mam czas… - oznajmił zakładając ręce i siadając na łóżku.
- Ehh… powiedzmy, że Gregor to już przeszłość. – powiedziała Ana, chociaż sama nie wierzyła w słowa, które wypłynęły z jej ust.
Andi skrzywił się na słowa koleżanki.
- No nie uwierzę, że para roku się rozstała…
- Naprawdę nieważny jest powód naszego przyjazdu tutaj. – powiedziała Lena. – Ważne jest to, że Michael ma urodziny i potrzebujemy waszej pomocy w zorganizowaniu dla niego ogniska urodzinowego. – dodała z ożywieniem.
- Lena… Czy Thomas wie, że tutaj jesteś? – Koffi podejrzliwie zaczął przyglądać się młodszej blondynce.
- Ekhm… powiedzmy, że Thomas to już przeszłość. – Lena zawtórowała Ane i uśmiechnęła się, jednak bardziej przypominało to skrzywienie.
- Ta… Akurat. – Andreas zakpił, jednak nie miał zamiaru ciągnąć tego tematu.
Widoczne było, iż dziewczyny są pokłócone ze skoczkami i przybyły tutaj w celu ucieczki. Nie miał zamiaru psuć im tego wyjazdu, dlatego ochoczo przyjął propozycję dziewczyn. Zaproponował, iż zbierze resztę chłopaków, którzy pomogą ogarnąć mu sprawy związane z ogniskiem, a one miały zająć się na ten czas Michim. Blondynki zadowolone przystały na ten pomysł, po czym w podskokach pognały do pokoju młodszego kolegi, gdzie miały zamiar umilić mu czas i przygotować go do imprezy.
- Michelinku… - zaświergotała Ana wchodząc wraz z Leną do pokoju chłopaka.
- Co się stało Słoneczko? – zapytała młodsza widząc smutnego kolegę siedzącego na łóżku.
- A bo tak sobie myślę… Jak ja mam się dostać do kadry A, jak wczoraj nawet nie potrafiłem zakwalifikować się do drugiej serii konkursu… - westchnął Michael. – Po drugie… miałaś rację Lena. W Internecie jest pełno naszych zdjęć… Ze Słowacji… Znalazłem też kilka dziwnych artykułów, gdzie jakoby zdradzacie Thomas i Gregora… ze mną. Po drugie Madlen… Mario Innauer?
- Michuś, ale ty się nie przejmuj chłopakami! Oni guzik mają przecież do gadania! Trzeba odróżnić sprawy prywatne od zawodowych… Uwierz mi, są na tyle profesjonalni by nie mieszać tych sfer razem. – oznajmiła łagodnie Ana siadając obok chłopaka.
- Po drugie ja wytłumaczyłam Thomasowi, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. – kontynuowała Lena klepiąc przyjaciela po ramieniu. – Po trzecie… między nami do niczego nie doszło prawda? Więc nie masz się czym przejmować. Co do Maria? Tak, to również mój przyjaciel… Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale ja od kilku miesięcy spędzam czas tylko i wyłącznie w towarzystwie skoczków. – dodała i zrobiła zamyśloną minę. – Jezu… Ja nie mam żadnego innego życia towarzyskiego.
- Źle ci z nami? – zapytała Ana.
Lena głupio na nią popatrzyła, po czym we troje wybuchli gromkim śmiechem.
- Dobra panie Hayboeck, mam pomysł. Ubierz się wygodnie i zapraszam na zewnątrz. Za 5 minutek widzimy się przed hotelem. – zapowiedziała Ana, na co blondyn kiwnął tylko głową, ale Lena pytająco na nią popatrzyła.
Pokrótce razem stali już na dworze wdychając świeże polskie powietrze.
- Naprawdę masz predyspozycje do dobrego skakania Michael. – zaczęła Ana. – Myślę, że kiedyś będziesz mistrzem. Teraz jednak jest zbyt wielu utalentowanych skoczków, byś ty młody źrubek mógł się wybić… Spójrz na samą kadrę Austrii… Wolfi, Mascht, Koffi, Tom, Gregor… Alex czasami naprawdę ma problem, z którego z nich zrezygnować jeśli chodzi o zawody drużynowe… Niestety. Musisz uzbroić się w cierpliwość, aż te dziadki poodchodzą na emerytury. – tutaj dziewczyny zaczęły chichotać.
- A na to się nie zapowiada… - westchnął Michi.
- Tak, ale to nie znaczy, że masz przestać walczyć… Weź się w garść! Jeśli jest taka potrzeba to zacznij dwa razy ciężej pracować. – powiedziała ostro Madlen, ponieważ niczego tak nie lubiła jak użalania się nad sobą.
- Dlatego zaczniemy już dziś. Na początek rozgrzewka w postaci przebieszki, a potem będziemy razem ćwiczyć wybicie, telemark i ułożenie ciała w locie. – powiedziała zadowolona z siebie Ana.
Michael ze skonsternowaną miną począł spoglądać na blondynki.
- Tak, tak Hayboeck! Zakasaj rękawy i do roboty! – zachęciła go młodsza klepnięciem w pośladki co Ana skwitowała śmiechem.
Jak postanowili tak też zrobili. Następne dwie godziny poświęcili na trening. Dziewczyny upiekły dwie pieczenie na jednym ogniu. Nie dość, że zabrały chłopaka z hotelu dając skoczkom możliwość działania w kwestii ogniska, to również mogły spędzić aktywnie i miło czas. Na moment mogły zapomnieć o troskach i oderwać się od brutalnej rzeczywistości. Przy tym Michael mógł się nauczyć czegoś nowego od Ane oraz czerpać słowa uznania od Leny, która chwaliła go pod niebiosa. Efektem było ponowne uwierzenie w swoje siły.
Po wyczerpującym treningu, zmęczeni, ale szczęśliwi przyjaciele kolejny dziś raz przekroczyli próg hotelu. Dziewczyny zapowiedziały niespodziankę dla blondyna i poprosiły go aby się ogarnął i ubrał ciepło, ale wygodnie, po czym żegnając go tajemniczo, ruszyły do siebie tanecznym krokiem co chwila odwracając się i spoglądając na jego pytające spojrzenie. Kiedy zniknął za drzwiami, głośno przybiły piątki i biegiem pognały do siebie aby zaliczyć kąpiel i wyszykować się na imprezę urodzinową. Bardzo szybko ogarnęły sprawy toaletowe oraz sprawdziły jak mają się przygotowania, po czym ruszyły z powrotem w stronę pokoju chłopaka. W paradowały tam bez ceregieli, Ana już miała pytać czy jest gotowy, kiedy stanęły jak wryte… Zamurowało je… Michael bowiem stał przed nimi w całej okazałości… W samych bokserkach…. Dziewczyny zlustrowały jego posturę od dołu do góry. Oczy im się zaświeciły na widok wysportowanego ciała przyjaciela, po czym o mało nie zeszły na zawał… To powinno być karalne do cholery! Michi wybuchł śmiechem obserwują reakcję blondynek, a Ana przytomniejąc zastawiła dłonią oczy Leny nadal napawając się przepięknym widokiem, który prezentował się przed nią. Madlen szybko zabrała rękę przyjaciółki łypiąc na nią groźnie.
- Pieprzeni skoczkowie! – zasyczała Ana.
- Ciałka to oni mają… ale za grosz mózgu! - zawtórowała jej Lena.
- Wypraszam sobie. – rzekł wyniośle blondyn zakładając ręce.
Dziewczyny popatrzyły na siebie z westchnięciem.
- To nie ciebie się tyczyło Michael, ale ciałko tak… masz niczego sobie. – powiedziała Ana.
- Poczekamy na ciebie na zewnątrz. – dodała Madlen i pociągnęła przyjaciółkę na korytarz. – Widziałaś cholera te mięśnie? Ja się czasem naprawdę zastanawiam co ja widzę w Thomasie… - szepnęła kiedy były już bezpieczne.
Ana tylko pokręciła bezradnie głową przypominając sobie umięśnione ciało Gregora, wyrzeźbione mięśnie pod jej dotykiem… gorące ślady na swojej skórze… Energicznie pokręciła głową wyganiając złe wspomnienia… macki bólu ponownie zaczęły obezwładniać jej serce, więc mocniej zacisnęła dłonie wbijając sobie paznokcie w ręce. Miała nadzieję, że to pomoże jej ponownie zmienić tok myślenia. Lena obserwując kątem oka swą przyjaciółkę delikatnie ścisnęła ją za ramię, już miała coś powiedzieć kiedy w drzwiach pojawiła się ubrana sylwetka blondyna. Obie odetchnęły z ulgą. Michi dawał nadzieję… powodował, że nadal wierzyły, iż na świecie istnieją jeszcze faceci godni zainteresowania.
- To co laseczki? Idziemy? – zapytał ukazując oba swe ramiona.
- O taak! – zapiszczała Lena i energicznie chwyciła się jego ręki.
To samo zrobiła Ana i już w wyśmienitych humorach ruszyli w stronę wyjścia z hotelu. Bardzo szybko dotarli do wybranego celu. Lena puściła oczko do Ane, po czym wyswobodziła się z objęcia Michaela i pobiegła szybciej przed nimi. Starsza blondynka natomiast chwyciła mocniej kolegę by troszeczkę go zatrzymać. Chłopak spojrzał na nią podejrzliwie, na co Ana uśmiechnęła się niewinnie.
- Co wy kombinujecie… - powiedział Hayboeck.
Jednak bardzo szybko się o tym przekonał, ponieważ niedługo potem stali już w małym zagajniku, gdzie tliło się ognisko oraz grill. Zapach przyrządzanych potraw niósł się z wiatrem, przez co ślinka sama napływała do ust. Michael otworzył szeroko oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzi. Cała kadra, która przyjechała tutaj z nim stała właśnie w szeregu trzymając duże, białe kartki w rękach. Na środku stała Madlen z kolorowym tortem. Blondyn z szeroko otwartymi oczyma popatrzył na Ane. Ta słodko się do niego uśmiechnęła, po czym podbiegła do przyjaciółki i nadała wszystkim rytm. Chłopcy jak jeden mąż odwrócili kartoniki, na których było napisane STO LAT MICHI i odśpiewali głośno piosenkę. Wszystko było by super, gdyby literki nie były do góry nogami, ale  Hayboeck nie zwrócił na to większej uwagi. Zasłonił ręką usta, będąc totalnie zaskoczonym całym zdarzeniem. Wiedział, że dziewczyny coś dla niego szykują, ale że zwerbują do tego resztę chłopaków? Nie mieściło mu się to w głowie. Kiedy piosenka się skończyła blondynki w asyście skoczków podeszły do młodszego przyjaciela z tortem, na którym paliło się 18 świeczek. Michael z zawadiackim uśmiechem spojrzał po wszystkich, po czym jednym duszkiem zdmuchnął wszystkie ogniki. Chłopcy chórem zaczęli bić brawa i odśpiewywać kolejną piosenką: 100 LAT TO ZA MAŁO… Lena odłożyła tort patrząc jak Michi dusi Ane w szczelnym uścisku swych umięśnionych ramion. Kiedy ją wypuściła, Ana zajęła się tortem, a Madlen wskoczyła energicznie w ramiona przyjaciela. Może nie znali się długo, ale Lena miała nosa do dobrych ludzi… a Michael? Właśnie takim był.
- Wszystkiego najlepszego… - szepnęła mu do ucha, muskając ustami jego policzek.
Hayboeck mocniej ścisnął ją, przez co dziewczyna została uniesiona nad ziemią i delikatnie nią zakręcił.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję… - mówił jej do ucha, co chwila obcałowując to jeden to drugi policzek.
Lena odsunęła się do niego z wypiekami, kiedy położył już ją na ziemi. Zabawnie zmierzwiła mu włosy, po czym dołączyła do Ane aby pomóc jej z tortem. Michael natomiast przybijał w tym czasie piątki z resztą chłopaków. Koffi zajął się włączeniem muzyki oraz rozlaniem alkoholu potrzebnego do pierwszego toastu. Kiedy każdy miał już talerz z tortem oraz pełny kieliszek, Andi zastukał dając wszystkim do zrozumienia by się uciszyli.
- Będąc tutaj chyba najstarszym… - zaśmiał się cicho. – Dam sobie tę przyjemność. – dodał biorąc kieliszek w rękę. – Michael… naprawdę dziękuj tym dwóm blondynkom. – tutaj wskazał na dziewczyny. – Ponieważ nie zdajesz sobie sprawy ile masz szczęścia poznając je. To są złote kobiety. Trzymaj je blisko, a wygrasz życie. – kontynuował, na co Ana postukała się w głowę i wywołała fale śmiechu w gronie skoczków.
- Andi przestań pieprzyć. – weszła mu w słowa Lena. – Za Michaela! Świeżą krew Austriackich skoków narciarskich! Dziś już dorosłego faceta… przez co Ana… kurator nam już nie grozi! – zapiszczała ze śmiechem, czego efektem ponownie był śmiech reszty kompani.
- Za Michiego! – powiedzieli zgodnie wszyscy i opróżnili swoje szkła.
- Uważajcie… ta polska wódka jest zdradliwa. – oznajmił Manu ze śmiechem i zawtórowali mu wszyscy.
Potem każdy zajął się pałaszowaniem tortu. Lena przybrała pozycję grillowego i pilnowała smakołyków wytapianych na ruszcie. Ogniskiem mieli zająć się bracia Thurnbichler – Thomas oraz Stefan, a rolą Ane miało być zabawianie solenizanta… Co w sumie było na rękę i dziewczynie i samemu zainteresowanemu. A Manu skoro okazał się takim znawcą polskiego alkoholu, dostał miano polewacza, który miał dbać o to aby każdy miał pełny kieliszek. Po około godzinie kiedy każdy był już napity, a raczej podpity i najedzony Koffi podgłosił muzykę. Nie za wiele mogli się popisać, ponieważ muzyka była polska…
- Podobno Polacy przy tym bawią się na weselach. – oznajmił brunet, po czym z głośników zaczęła lecieć „Jesteś szalona” Boysów.
Cała Austriateam się zaśmiała, bowiem żaden z nich nie wiedział o czym jest ta piosenka, mimo wszystko bit był dobry i Andi jako pierwszy poprosił Lenkę do tańca. Zakręcił ją  ponętnie i pociągnął do oświetlonej altanki, której parkiet przeznaczony był do tańców. Lena odurzona delikatnie alkoholem, zaśmiała się radośnie w głos lądując w ramionach swego przyjaciela. Koffi mocniej przyciągnął ją do siebie co chwila kręcąc w innym kierunku. Ana spojrzała zachęcająco na Michaela, po czym ujrzała jego skonsternowany wzrok na tańczącej dwójce. Widział dziwną zażyłość między nimi… Czyżby Len i Andreasa coś łączyło?
- Ana o co tu chodzi? – zapytał.
- Oj Michi, długa historia. Lena i Andi znają się jak dzikie konie. Andreas jest serdecznym przyjacielem Madlen. – oznajmiła.
- Przyjacielem?
- Tak… yh… zakochanym w niej po uszy przyjacielem…
- Która zakochana jest po uszy w jego przyjacielu Thomasie… - zakończył Michael, na co Ana tylko kiwnęła.
Michi pokręcił głową… jakie to życie jest przewrotne… Po czym wyciągnął rękę do starszej blondynki. Ta ochoczo przyjęła propozycję i oni jako druga parka wirowała na parkiecie do polskiej muzyki Disco-Polo. Potem dołączyła reszta chłopców i jak działo się przez ostatnie kilka miesięcy dziewczyny zostawały przechwytywane co chwilę przez innego skoczka. Kiedy wszyscy się wyskakali ponownie zasiedli do wspólnego biesiadowania, które mijało im w wyśmienitej atmosferze. Następnego dnia nikt nie miał konkursu, więc nikt nie musiał uważać z alkoholem. Dlatego wszyscy pozwalali sobie na więcej. Szczególnie folgowała sobie Ana, która chciała zapomnieć o wydarzeniach kilku ostatnich dni. To jednak nie było takie proste…
- Lenka chodź pogadamy sobie trochę w spokoju. – Andreas chwycił w pewnym momencie młodszą blondynkę. – Nie widzieliśmy się chyba z półtora miesiąca… Nic nie wiem co u ciebie, co u twojego taty? – zapytał.
Dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła, po czym chwyciła przyjaciela za rękę. Odwróciła się jeszcze aby kontem oka sprawdzić gdzie jest Ana. No cóż… dziewczyna nie mogła narzekać. Miała dookoła siebie… raz, dwa, trzy… Siedmiu austriackich skoczków. Lena chwilę zatrzymała wzrok na jej roześmianych ustach, po czym jej wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Michaela. Blondynka pokazała mu, iż ma ich na oku, po czym trzymając Koffiego za rękę ruszyli w kierunku bardziej ustronnego miejsca. Znaleźli ławeczkę nieopodal imprezy i zasiedli na niej.


~~~


Hejo Kochane! :*


Jaka przyjemność dodawać rozdział numer 61 w piękny słoneczny dzień (u kogo słoneczny u tego słoneczny ;P)! Od razu humor lepszy, mimo tego co się publikuje ;) Zarówno Lena jak i Ana walczą z przykrymi wspomnieniami, ale grunt, że mają siebie i oddanych przyjaciół! Jak wrażenia po tym rozdziale? Ku radości niektórych bliskich osóbek... Jeszcze więcej Michiego ;D


A teraz coś z przyjemnych dla nas rzeczy!  Kingulll i Weroni jest nam niezmiernie miło Was powitać! Czytanie 60 rozdziałów z pewnością jest wyzwaniem, dlatego jeszcze bardziej raduje nas fakt, że się zjawiłyście. Każdy kolejny rozdział również przyprawia nas o dreszcze, to są ciągle nowe kolejne emocje i perypetie bohaterów. Wierzymy, że zostaniecie z nami na dłużej, bo jak już wcześniej zapowiadałyśmy... Nie zamierzamy tak szybko skończyć ;D O ile w ogóle skończymy :D


Pozostałym czytelniczkom również dziękujemy za te przyjemne słowa - dziewczyny jest Moc! Chociaż ostatnio mniej piszemy, mamy nadzieję dzięki Waszemu wsparciu ruszymy z kopyta :)


Okej co jeszcze można by rzec hmmm... Jedyne co można przekazać to pozdrowienia i życzenia cudownej wiosny!


Całujemy, Wasze jak zawsze


Ania&Madziusa

6 komentarzy:

  1. Hej dziewczyny !
    Dawno nie czytałam waszego bloga brak czasu przez zbliżające się egzaminy ale dziś go odwiedzam ponownie ponieważ jest świetny {:
    Super rozdział
    Zapraszam do mnie na nowy post i informujcie o dalszej części

    http://skok2001.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło znowu czytać kolejny rozdział tej historii, i to tak szybko!
    Co do wrażeń, to muszę przyznać, że chciałabym być kiedyś zaskoczona przez duet Ane - Lena. Dziewczyny są zgranym duetem i dobrze, że mają siebie nawzajem w tym trudnym dla nich momencie. Tak się zastanawiam...czy powszechnymi duetami w tej historii będą teraz Lena z Andim oraz Ana z Michim? Mam nadzieję, że Panowie pomogą dziewczynom odzyskać uśmiechy na dłużej...
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział!:))
    PS: dziękuję, za tak miłe przyjęcie!:)))

    OdpowiedzUsuń
  3. ~Skokomaniaczka23 marca 2017 18:51

    Jestem :)
    JESZCZE WIĘCEJ MICHIEGO.. jestem w siódmym niebie po tym rozdziale! Naprawdę! No dobra.. może w szóstym, bo ta Lena.. zaraz się o niej wypowiem, ale najpierw moja big love - Michi.
    Wyobrażam go sobie jako takiego słodkiego osiemnastoletniego chłopczyka, niezadowolonego z tego, że jeszcze jest po za kadrą i zbiera mnie na śmiech :D Oj Michi.. wszystko przed Tobą! Każdy kiedyś zaczynał :)
    Te urodziny to chyba zapamięta do końca życia. Gdyby mnie ktoś taką imprezę urządził i wszystko tak dopiął na ostatni guzik w bądź co bądź krótkim czasie, dodatkowo w obcym kraju to na pewno bym zapamiętała! :D
    Teraz Lena.. powiem szczerze, że już mniej mi działa na nerwy, ale jednak nadal trochę tak. Nie no.. ceni się jej ten przyjazd do Ane i w ogóle, no ale.. jakoś mnie jeszcze do siebie nie przekonała. To jakieś dziwne zachowania z towarzystwie Michiego, to jakieś ustronne miejsce z Andim. No wybaczcie myszki, ale.. jakoś tego nie widzę :P
    Manu specjalista od polskiej wódki.. tak jest! Kto jak to, ale on to się zna na rzeczy! Mówię całkiem serio, bo wiem o tym :D
    Tyle ode mnie. Może i krótko, ale.. po 5 maja obiecuję się poprawić :D
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej kochane :-)

    Rozdział nawet nie jest boski a tylko genialny... Nadal mam szeroki uśmiech na buzi i jak zwykle pisząc komentarz czuje wielki niedosyt...

    Dobrze, że Ann i Madlen w trudnych chwilą mogą liczyć na siebie oraz na przyjaciół... Jestem przekonana, że dzięki temu wyjazdowi do Wisły obie dziewczyny odpoczęły oraz naładowały się pozytywną energią, która na pewno będzie im potrzebna przy spotkaniu z chłopakami, które na pewno dla obu blondynek łatwe nie będzie...

    Oj nawet nie wiecie jak się bardzo cieszę, że było więcej Michiego bo on jest bezkonkurencyjny, niepowtarzalny... Dziewczyny naprawdę wpadły na super pomysł z urządzeniem mu urodzin i fajnie, że przy pomocy innych tak w krótkim czasie udało się wszystko zorganizować... Mam nadzieję, że weźmie sobie do serca rady dziewczyn i nie podda się w walce o dostaniu się do kadry...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział.
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się, kochane!
    U mnie na razie od paru dni dość słonecznie, ale u was, przynajmniej w tym rozdziale, który jest genialny, połknęłam go za jednym zamachem, w sam raz do śniadanka, też powoli chyba świeci delikatnie słoneczko dla naszych bohaterów :)
    Szkoda mi dziewczyn, bo obie się męczą w tych swoich zawirowaniach, ale fajnie, że zawsze mogą na siebie liczyć w takich trudnych momentach. Lojalny przyjaciel to skarb warty więcej niż złoto.
    No i Michi, jejciu, żebyście wy widziały, jaki ja miałam znowu szeroki uśmiech na twarzy. Uwielbiam go w waszej wersji! :D I ten pomysł z urodzinami też niczego sobie ^^
    Jestem strasznie ciekawa, jak to dalej rozwiniecie, bo coś mi się wydaje, że w związku z zaistniałymi sytuacjami możemy się chyba spodziewać niebawem trochę innych (miłosnych?) duetów... :D
    Weny dziewczynki, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem jestem i ja :)

    Taka przyjaźń jaka jest między Leną i Ane to wielki skarb, który trzeba chronić i pielęgnować - zawsze mogą na siebie liczyć, bez względu na wszystko, nawet na to, że Thomas jest bratem Ane, a Lena jej przyjaciółką - nie jedna w jej sytuacji czułaby dyskomfort bo to trochę położenie między młotem, a kowadłem, ale dobrze, że dziewczyny mają siebie na wzajemnie i się wspierają. Teraz jeszcze do tej ekipy dołączył Michi, nowy dream team o tak !!! :D

    Podoba mi się postawa Michiego, z jednej strony nie chce być kimś zamiast (ale widać, że mocno zależy mu na szczęściu obu dziewczyn - duży + dla tego Pana). Jego teksty są rewelacyjne, twarz sama się cieszy czytając jego przemyślenia i gotowość do rozmowy z Thomasem, cały Michi po prostu wygrywa ten rozdział :D Zdecydowanie postuluję więcej obecności tego Pana :D

    Niepokoi mnie (i chyba nie tylko mnie, bo Michi też bacznie obserwuje) te końcowe wyjście Leny i Andiego - szczerze nie podejrzewam aby Andy był w stanie wykorzystać taki moment by zbliżyć się do Leny i mam nadzieję, że nie mylę się co do niego. Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, pozdrowienia dla Was :)

    OdpowiedzUsuń