piątek, 12 maja 2017

66. Mam tak wiele, a uczucie do niej pochłania wszystko. Mam tak wiele, a bez niej wszystko staje się niczym

Konkurs jak można się było domyśleć, ponownie zdominowali Auty gdzie Gregor powoli zaczął już przypieczętowywać swoje zwycięstwo w Pucharze Świata. W wyśmienitych humorach powrócili do hotelu, gdzie ponownie wspólnie zasiedli do obiadu.
Będąc już nasyconymi rozeszli się do swoich pokoi.
- Lenka jesteś pewna, że nie pojedziesz z nami do Kuopio? – zapytała Ana pomagając pakować się swej przyjaciółce.
- Ana wiesz, że bardzo bym chciała, ale zostało mi zaledwie 2 tygodnie do Mistrzostw… Nie chcę pojechać tam nieprzygotowana jak do Helsinek.
- No wiem… chciałabym po prostu ciebie przy sobie zatrzymać. – spuściła zrezygnowany wzrok Ana.
- Kochanie… wiesz, że muszę… Naprawdę zostałbym z tobą, ale to moja praca… Wiem, że ci ciężko, ale masz Thomasa. On na pewno obroni cię przed Gregorem.
- A kto obroni mnie przed samą sobą? – zapytała Ana wycierając zbierające się jej łzy w końcikach oczu.
Lena z westchnieniem podeszła do dziewczyny, którą mocno uściskała. Nie wiedziała co ma jej poradzić… Nie było lekarstwa na złamane serce i choćby bardzo chciała ukorzyć ból swej najdroższej przyjaciółki to po prostu nie potrafiła…
Dziewczyny dłuższą chwilę stały mocno się przytulając. Dla każdej było to ciężkie, ponieważ zapowiadało się na to, iż nie zobaczą się przez najbliższy miesiąc. Do zakończenia sezonu pozostało raptem dwa tygodnie, a potem Lena od razu miała wyjechać do Los Angeles na kolejne dwa tygodnie… Ta perspektywa wcale a wcale im się nie podobała. Niestety życie nie zawsze usłane jest różami, co dziewczyny szczególnie odczuły przez ostatni miesiąc. Miały jednak nadzieję, że osobno jakoś dadzą sobie radę. Kiedy pogodziły się już ze swoim losem, na Madlen czekał o wiele gorszy orzech do zgryzienia… Przestawienie tej perspektywy Thomasowi… Przed oczami już widziała wyraz jego twarzy. No ale niestety… Czuła się zobligowana do poinformowania go o tym, dlatego też z westchnieniem opuściła swój pokój wraz z Ane. Starsza ruszyła trochę się przewietrzyć, przemyśleć przy tym parę spraw, a Lena z nietęgą miną stanęła przed drzwiami od pokoju blondyna. Biorąc ostatni raz głęboki oddech, zapukała cicho i czekała na zezwolenie wejścia do paszczy smoka.


***


- Gregor zaczekaj... - szatyn usłyszał głos, który niemal nieprzerwanie towarzyszył mu w jego samotności.
Dominica... Kobieta, która była następczynią tej, którą kochał. Wstyd było przyznać przed samym sobą, że dziewczyna zupełnie nic dla niego nie znaczyła... Kim była wobec tego? Przypływem emocji wzywającym pomocy w dostrzeżeniu swej osoby? Tylko po co? To było zdecydowanie nie na miejscu. Skończyło się na skrzywdzeniu kobiety, którą darzył szczerym i prawdziwym uczuciem. Dlaczego dał się tak wmanewrować? Czas było wyjaśnić całe to nieporozumienie. Nie chciał już więcej ranić... Chciał wszystko ponownie odbudować zanim nie będzie wyjścia i rozwiązania.
- Myślałam, że Cię nie dogonię. - poczuł jak dziewczyna uwiesza mu się na szyję zwracając uwagę na swoją obecność.
Delikatnie musnęła jego ucho pragnąc nieco bardziej się do niego zbliżyć. Chłopak poczuł grymas na swojej twarzy. Komedia...
- Dominica... Musimy chyba poważnie porozmawiać.
- Poważnie? A jak to odbywało się do tej pory? Swoją drogą kochany widzę, że jesteś jakiś nieobecny ostatnimi czasy...
Dziewczyna zmierzwiła włosy chłopaka w dalszym ciągu nie zważając na jego niezadowolenie. Co teraz czuł? Strach? Niepewność? Jak ma to wszystko ogarnąć? Jedyne zdanie, które go nieco otrzeźwiło zwracało uwagę na to, że skoro naważył piwa musi je wypić. Tak, ta sprawa bez wątpienia nie mogła czekać i mimo gorzkiego smaku należało szybko działać.
- Dość już... - jednym ruchem przerwał czułości i umizgi rudej fizjoterapeutki.
Dziewczyna spojrzała pytającym wzrokiem na skoczka. Co jest grane? Przecież ostatnie wydarzenia wyjątkowo ich zbliżyły do siebie...
- Greguś o co Ci chodzi? Przecież to do tej pory sprawiało Ci przyjemność...
- Sprawiało. Masz rację, to czas przeszły... Nie mogę Cię już dłużej zwodzić. Dość tej całej szopki. Wystarczy!
- Jakiej szopki? Ja nie rozumiem... Przecież ty i ja... My...
- Nie kończ... Nie utrudniaj proszę Cię bardzo. Czy ty nie widzisz, że nigdy nie było Nas? To pomyłka Dominica.
- Pomyłka?! Ale jak to Gregor? Zupełnie inaczej to widzę...
- Nie będziesz w stanie tego pojąć. Ja... Zawsze kochałem tylko Ane. Nadal ją kocham, a w twoich oczach wciąż widziałem ją...
- Żartujesz prawda?! - dziewczyna zaczęła układać wszystko w jedną składną całość.
Czyżby była tylko pocieszanką? Za kogo on się uważa? Frustracja Dominici sięgnęła zenitu. Czerwone od złości policzki i skrzywione spojrzenie... To nie były oczy, które jeszcze chwilę temu pragnęły tonąć w uścisku miłości szatyna. Teraz widać w nich było złość i gniew...
- Dominca... Nigdy nie było nas i nie będzie. Wszystko wymknęło się spod kontroli. Nawet nasz pocałunek...
- Jak to nie będzie nas?! - wrzeszczała jak nabuzowana panna Diablica.
Nie zważając na jej reakcje Gregor szybko kontynuował, zdobywając się na odwagę by przez moment być szczerym.
- To był czas po kłótni z Ane... Chciałem zgłuszyć emocje, które wtedy mną targały i zwrócić na siebie uwagę. I wiesz co? Udało się... Do czasu gdy nie ujrzałem jej smutnych oczu. To była ostatnia rzecz, na której mi zależało...
- A ja? Kim dla ciebie byłam? Towarem zastępczym?!
Szatyn zamilkł przez chwile... Chyba sam nie był w stanie znaleźć satysfakcjonującej odpowiedzi na pytanie, które właśnie usłyszał. Spojrzał bezradnym wzrokiem w jej kierunku mówiąc cicho.
- Przepraszam, jeśli dałem ci jakiekolwiek nadzieje, ale nic z tego nie będzie. To koniec... -rzekł niemalże beznamiętnie na odchodne, ruszając w kierunku wyjścia z hotelu.
- Nienawidzę Cię Schlierenzauer! Jeszcze się dowiesz co to znaczy zadrzeć ze mną... Obiecuje Ci, że popamiętasz dzień, w którym mnie skrzywdziłeś! Zniszczę cię i cały Twój świat... - powiedziała niemalże na bezdechu Dominca do oddalającego się Gregora.
Chłopak wyraźnie zadowolony z odczuwalnej ulgi wierzył, iż teraz życie wysteruje inny scenariusz... Było minęło, etap życia - romans z Dominica przeszedł ostatecznie do historii. Teraz mógł na nowo walczyć o uczucia blondynki i wybaczenie przyjaciół, którzy stanęli za nią murem. Misja ta choć nie najprostsza, ale możliwa do wykonania. On w końcu był człowiekiem rządnym wyzwań... Całemu zdarzeniu bacznie przysłuchiwała się natomiast Ana. Zresztą mało kogo nie zaciekawiłyby krzyki dochodzące z holu hotelowego... Analizując całą sytuacje doszła do wniosków, że szatyn faktycznie nie przestanie o nią walczyć. Pytanie tylko czy na to nie było już za późno.


***


Lena z ciężko bijącym sercem przekroczyła granice pokoju Thomasa słysząc jego charakterystyczne „proszę”. Chłopak właśnie ogarniał pokój i pakował swoje rzeczy bowiem jutro z samego rana kadra Austrii miała opuścić miasto Lahti i wyjechać do Kuopio, które znajdowało się zaledwie 4 godziny jazdy samochodem stąd. Zatrzasnęła cicho drzwi i stanęła wyłamując sobie palce, kompletnie nie wiedząc jak ma zacząć…
- Lenka… coś się stało? – Thomas patrzył na nią zaniepokojony jej niepewnym wyrazem twarzy.
- Stało…? - zapytała głupio. – A tak… przyszłam się pożegnać. – powiedziała nie spoglądając mu w oczy.
- Pożegnać? – zapytał do końca nie będąc pewnym co ona do niego mówi.
Lena obdarzyła go w końcu spojrzeniem… Patrzył na nią niepewnie stojąc zaledwie metr dalej.
- Wracam do Villach. – powiedziała szybko wpatrując się w wyraz jego twarzy.
Tak jak się spodziewała… niezrozumienie, niedowierzanie, złość…
- Co?! Ale jak to… Dlaczego? – zaczął robiąc krok w jej stronę. – Lena… - chwycił jej dłonie.
- Thomas… sprawiasz, że to jest trudniejsze niż myślałam.
- Lena, ale co się stało… Zrobiłem coś źle, że znowu chcesz mnie zostawić?
- Co? Nie… To w ogóle nie chodzi o ciebie Thomas. – powiedziała zaskoczona jego dziwnym tokiem myślenia.
Puściła jego ręce i ruszyła w stronę okna.
- 22 marca rozpoczynają się Mistrzostwa Świata w Łyżwiarstwie… w Los Angeles. - powiedziała odwracając się z powrotem i spoglądając ponownie w jego zaskoczone oczy.
- 22? To za dwa tygodnie… tego samego dnia jest również zakończenie sezonu… - Thomas zaczął sobie wszystko kalkulować.
- Muszę wrócić do Villach by trenować… jak sam zauważyłeś zostało mi 14 dni…
- Lena… czy ty chcesz mi powiedzieć, że nie zobaczymy się przez następny miesiąc?
- Nie wiem Thomas… Muszę wracać. Wiesz, że to jest ważne dla mnie, a nie chcę pojechać tam nie przygotowana jak do Mistrzostw Europy…
- Lena, ale to znaczy, że nie zobaczymy się aż… 4 tygodnie… - powiedział szybko do niej podchodząc. – A to jest wykluczone. – dodał biorąc jej twarz w dłonie.
- Thomas nie utrudniaj mi tego. I tak ciężko jest mi zostawić Ane… Myślałam, że z tobą będzie łatwiej zważając na skomplikowaną sytuację między nami. – powiedziała wpatrując się błyszczącymi oczyma w jego zaniepokojony wyraz twarzy.
- Ale Madlen…
- Thomas proszę zrozum mnie. To jest dla mnie ważne. Tak samo jak twoje skoki…
- Lena ja rozumiem… ale… Los Angeles jest na drugim końcu świata… Miesiąc bez ciebie. Ja nie dam rady. – westchnął.
- Musisz… Musimy… - szepnęła. – Ja nadal muszę sobie wszystko poukładać. Thomas… - dodała podnosząc jego twarz. – To nam dobrze zrobi…
- Lenka co ty pieprzysz… - warknął przyciągając ją do siebie i lokując w swoim kleszczowym uścisku. – Jak ja nie mogę wytrzymać minuty bez ciebie… A co dopiero… Nie. Nawet nie będę wypowiadał tego głośno.
Madlen westchnęła tylko wyswobadzając swoje ramiona i mocno wtulając się w jego ciało.
- Thomas… musisz to zrozumieć. Mistrzostwa Świata to najważniejsza impreza dla mnie w tym roku. – powiedziała.
- Ale co z nami? – szepnął jej do ucha.
- Tom… przecież dałam ci drugą szansę. – odrzekła odrywając się od chłopaka.
- Jesteś moją? – wypalił na wydechu.
Lena zszokowana wpatrywała się w jego czekające oczy…
- Będę… - szepnęła. – Daj mi ten czas bym mogła sobie wszystko przemyśleć. Ty również wszystko sobie poukładaj. A potem…
- A potem będziesz moja. – powiedział i musnął usta Leny dosłownie niedostrzegalnie. – O której masz samolot?
- O 18. – odpowiedziała z uśmiechem.
Tom kiwnął tylko głową, po czym puścił ją i chwycił kurtkę w ręce. Był to znak, iż nie pozwoli jej samej tam podróżować. Nie zwracając uwagi na jej protesty, złapał jej dłoń i wyprowadził z pokoju. Po chwili kroczyli już ku wyjściu z hotelu. Thomas w jednej dłoni trzymał mocno drobną rękę Leny, a w drugiej ciągnął jej walizkę. Madlen patrzyła na niego zszokowana… Była pod wrażeniem jego determinacji i zrozumienia… Nie mogła uwierzyć, że przyjął to tak spokojnie i odnalazł się w jej sytuacji. Co się stało z tym chłopakiem? Czy to jej odejście tak go zmieniło? Siedząc już w taksówce Morgi znowu chwycił lekko dłoń dziewczyny i spojrzał na nią przyjaźnie. Ich wzrok się skrzyżował…
- Teraz to ty patrzysz na mnie inaczej. – rzucił nagle.
- Inaczej? – zapytała głupkowato Lena naśladując piątkowe zachowanie Toma.
- Lenka… - szepnął blondyn swym ostrzegawczym tonem przez co na jej buzi pojawił się uśmiech.
Thomas również się uśmiechnął. Spojrzał na ich złączone dłonie, po czym ponownie zaszczycił spojrzeniem jej twarz. Dziewczyna udając, że tego nie widzi spoglądała przez szybę nie mając zamiaru przerywać ich kontaktu fizycznego. Było jej dobrze… Tak naturalnie…


***


Starsza blondynka siedziała sama na łóżku w swoim pokoju hotelowym. Z błądzącymi wokół myślami zastanawiała się dokąd to wszystko zmierza... Chcąc pozytywnie odreagować minione dni wzięła przygotowała się na relaks w fińskiej saunie. Potrzebowała wiele przemyśleć. Z radością przyjmowała fakt, że Thomas z Leną zakopali swój topór wojenny. Wyszli właśnie razem, więc to również znaczy, iż są bliżej dogadania w pewnych kwestiach. Może Lena ostatecznie mu wybaczy? Może czas leczy rany? Piątkowe zwlekanie z odpowiedzią dobitnie wskazywało, że nie potrafią być sobie obojętni. Dziewczyna bardzo pragnęła wszystkiego co najlepsze dla swoich bliskich, dlatego za punkt honoru wzięła walkę o uczucia tej dwójki. A ona? Co z jej szczęściem? Ostatnia akcja Gregora z Dominicą udzieliła jej wielu odpowiedzi... Czy źle dbała o swój związek? Starała się, naprawdę się starała by wszystko było w jak najlepszym porządku. Prawdą też było to, że darzyła szatyna wyjątkowym i szczerym uczuciem miłości. Co wyszło nie tak? Czy możliwym było, że też coś sknociła? Czy byłaby w stanie cokolwiek odbudować po tym co zdziałał? Czy potrafiłaby wybaczyć? To w końcu był przejaw zdrady... Ale ruda nic dla niego nie znaczyła. Więc po co to wszystko? Blondynka przymknęła na chwile oczy. Czy warto było na nowo wchodzić do tej samej rzeki? Czas... Jednym pomagał, drugim niekoniecznie. W końcu powiedział, że kocha tylko ją. Kocha? Czy osoba, która darzy cię szczerym i prawdziwym uczuciem ma prawo cokolwiek udowadniać? Czy ma prawo tak ranić? Nie... I chyba to bolało najbardziej. A przecież obiecał... Mieli być dla siebie wszystkim bez wzajemnego krzywdzenia się. Czuła żal, gorycz i wielkie rozczarowanie. Zaufała osobie, która zraniła ją i jej bliskich. Ale dzisiaj starał się. Naprawdę się starał i dobrze o tym wiedziała. Czy była gotowa? Gotowa na co? Na ponowne zaufanie? Nie... Na to było zdecydowanie za wcześnie. Jednak im więcej czasu mijało tym szybciej jej gniew malał. Wzdrygnęła ramionami mimowolnie czując jaka jest bezradna w tej całej sytuacji. Nie mogła cofnąć się do przeszłości, ale nie mogła też iść w przód nie bacząc wstecz. Nie kierowała nią zemsta, ale uraza. Uraza za czyn, ale nie do człowieka. Postanowiła więc działać zgodnie z rozumem, nie sercem. Serce bowiem było skłonne do szybkiego powrotu w ramiona ukochanego. Rozum z kolei prosił by dała sobie czas, jednak z unormowanym stosunkiem do Gregora. Wiedziała, że rzecz miała miejsce, ale nie mogła zresetować minionych wydarzeń. Bolało jak diabli, ale wciąż tworzyli team. Team gdzie relacje mają odgrywać niezwykle ważną rolę. Nie mogła więc pozwolić by jej związek z Gregorem miał wpływ na całą kadrę. Profesjonalizm pełną gębą... Najwyżej wszystko zdusi w sobie i będzie się dobrze maskować. O tak! To raczej dobre postanowienie grać twardzielkę. Zdecydowanym krokiem dumna ze swoich postanowień postanowiła powrócić do pokoju, w którym miała spędzić kolejną noc. Samotnie... Czekając aż przeznaczenie zmieni bieg i może wreszcie uśmiechnie się do niej szczęście niosące prawdziwą miłość. Czułe muśnięcie dłoni mijającej jej osoby wyrwało ją z letargu zadumy... Odwróciła się na pięcie dostrzegając w brązowych tęczówkach blask wyrażający nadzieję... Nadzieję na lepszy każdy kolejny dzień...


Po niedługim czasie para blondwłosych stała już na płycie lotniska. Madlen miała jeszcze chwilę do startu samolotu dlatego Thomas nie omieszkał z nią zostać mimo usilnych protestów dziewczyny. Pomógł oddać jej bagaż, po czym poprosił ją jeszcze o chwilę rozmowy. Blondynka nie widząc przeciwwskazań rozmowie, pociągnęła Toma w stronę tarasu widokowego. Zajęli miejsca w bardziej ustronnym miejscu, po czym opierając się o barierki każdy spoglądał na ustawiające się samoloty, te gotowe do wylotu oraz startujące. Lena zastanawiała się jak to wszystko rozwiązać… Bała się bardziej ponownie zaangażować, ale nie miała sił dalej bronić się przed uczuciem do niego. Wszystko pchało ją w jego ramiona… Każda cząstka jej ciała wołała do niego… Pomimo bólu jaki jej sprawił, nie mogła żyć bez niego… Ponad to nie dało się nie zauważyć jak Thomas się zmienił. Widziała już, że to nie ten sam chłopak co kilka miesięcy temu. Nie był już zagubiony. Nie był niepewnym, bujającym w  obłokach chłopakiem. Stał się pewnym siebie, pewnym swoich postanowień mężczyzną. Lena chcąc nie chcąc musiała to przyznać. Wiedziała, że jest zdeterminowany by o nią walczyć, przecież nie raz jej już to udowadniał. Zaśmiała się cicho pod nosem na wspomnienie jego nie zdecydowania… Lena? Kristina? Kristina? Lena?
Spojrzała w górę na jego profil… Włosy lekko już zaczynały mu się kręcić od długości… Uważała je za słodkie i naprawdę musiała się powstrzymywać by ich trochę nie poczochrać. Nim się spostrzegła chłopak położył rękę na jej drobnej dłoni, która spoczywała na barierce. Spojrzała w jego oczy… Głębie błękitu, w której kochała tonąć.
- Będziesz odbierała ode mnie telefony? – wypalił nagle, ale widząc jej zdezorientowane spojrzenie kontynuował. - Chcę dzwonić do ciebie… każdego dnia. Wiedzieć jak idą ci treningi… jak minął ci dzień… i czy myślisz o mnie. – rzekł. – Chcę żeby moja osoba wypełniała twój dzień. Żebyś kładła się z myślą o mnie i wstawała z moim imieniem na ustach. Zależy mi na tobie Madlen. Nie możesz ponownie się ode mnie odgrodzić. Nie pozwolę ci znowu mnie odrzucić. Chcę być z tobą Lena. – dodał, a ona wpatrywała się w niego błyszczącymi oczyma.
- Thomas… - szepnęła wyswobadzając rękę z jego uścisku. – To nie jest takie proste… Wszystko jest jeszcze świeże. Za każdym razem gdy patrzę na ciebie, oprócz chęci oczywiście utonięcia w twoich ramionach, mam przed oczami wyraz twarzy Kristie… Wtedy gdy ją spotkaliśmy… Chyba nigdy nie czułam się taka upokorzona. I jeszcze ty… To wszystko naprawdę boli. Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo nadwyrężyłeś moje zaufanie, jak bardzo mnie zraniłeś. Wiedziałeś, że nienawidzę kłamstwa…
- Madlen ja przepraszam. Jeśli zajdzie taka potrzeba będę przepraszał cię do końca moich dni. Niczego tak nie żałuję jak… - powiedział chwytając jej twarz w dłonie by mogła spoglądać w szczerość w jego oczach.
- Wiem, że żałujesz… Wiem, że się zmieniłeś i że się starasz… Wiem również, że ci na mnie zależy Thomas, ale musisz poczekać. Daj mi czas bym na nowo ci zaufała. Daj mi powód bym mogła ponownie ci zaufać…
- Zaczekaj na mnie… - powiedział nagle. – Zaczekaj na mnie… i wyjedź 23. Polecę z tobą. Pragnę tego Lena! Muszę tu zostać do 22, ale zaraz po skoku wsiądę w samolot i polecę z tobą do Los Angeles. – oznajmił widząc jej pytający wyraz twarzy.
Madlen stała jak zamurowana… Nie mogła uwierzyć w to co on do niej mówił. Nawet przez myśl nie przyszło jej, że on mógłby zaproponować swoje towarzystwo w najważniejszej dla niej imprezie… Patrzyła na niego pełnymi podziwu oczyma nie będąc w stanie wyrzec słowa.
- Lena jesteś najważniejszą osobą w moim życiu. Twoje pojawienie się jest najlepszym co mnie spotkało. Nie chcę i nie pozwolę by zabrakło cię w moim życiu. Ale chcę również zaistnieć w twoim… - powiedział, a z oczu blondynki polały się pierwsze łzy.
Zaskoczony zmył je delikatnie kciukami.
- Lena… w Planicy po zawodach jest oficjalne zakończenie sezonu. FIS robi co roku taką imprezę… Nie będę ci opowiadać co się na niej dzieje, chce po prosto byś tam ze mną była. Potem razem, we dwoje polecimy do Stanów. Proszę zgódź się. – powiedział przeciągle chwytając ją za dłonie.
Madlen będąc już opanowaną, po wzniosłych słowach chłopaka wpatrywała się w niego z konsternacją. Całą sobą chciała głośno powiedzieć tak, ale gdzieś głęboko nie była do tego przekonana. Dłuższą chwilę wpatrywała się w niego nie wiedząc co ma mu odpowiedzieć…
- Madlen… obiecuję, że teraz już będzie inaczej. – rzekł i chwycił się nagle za szyję wyciągając spod koszulki łańcuszek…
Łańcuszek, który kupili mu dziadkowie, a do którego miał przyczepioną tancerkę… tancerkę od Leny. Dziewczynę chwyciło za serce… Ponownie poczuła jak do oczu napływają jej łzy.
- Thomas… - szepnęła najczulej jak potrafiła. – Ja nie wiem…
- Pasażerowie lecący do Villach są proszeni o podejście do odprawy… - przerwał jej głos dochodzący z głośnika.
Oboje spojrzeli w tamtym kierunku, spostrzegając również zwiększoną ilość gapiów. Spory tłumek osób powoli zaczął gromadzić się wokół Thomasa. Był rozpoznawalny co tu dużo mówić…
- Musze już iść. – powiedziała Lena spuszczając wzrok.
- Madlen… kiedy znowu cię zobaczę?
- Nie wiem Thomas… muszę…
- Zaczekaj… - przerwał jej chwytając za dłoń, nie pozwalając w ten sposób się oddalić. - Proszę to dla ciebie… Otwórz w samolocie. – powiedział kładąc jej na ręce.
Blondynka popatrzyła najpierw na pudełeczko, a potem na Thomasa… Dlaczego to musiało być wszystko takie ciężkie? A on wcale jej tego nie ułatwiał. Spoglądali sobie w oczy z intensywnością. Tom nadal trzymał dziewczynę za rękę i czekał na jej ruch. W głębi serca marzył, że ona za chwilę skoczy w jego ramiona…
- Muszę iść Thomas… - szepnęła spuszczając wzrok.
Pragnęła go pocałować, ale nie była na to gotowa… Kiedy puścił jej rękę, ujrzała w jego oczach smutek. Nie mogąc dłużej znieść tego widoku odwróciła się i zrobiła krok do przodu. Jej serce rozrywało się na pół. Z jednej strony pragnęła z nim zostać, a drugiej wiedziała, że musi lecieć… Patrzyła oszołomiona przed siebie… Co zrobić? Co zrobić?! Odwróciła się i ujrzała jego przygaszony wyraz twarzy, zgarbione ramiona jakby coś przegrał… Zacisnęła pięści nie mogąc dłużej ze sobą walczyć. Rzuciła się w jego stronę lądując w ramionach i mocno przycisnęła usta do jego miękkich warg. Thomas zaskoczony przyciągnął tylko ją mocniej do siebie nie wiedząc jak z nią postępować… Na ile sobie może pozwolić i czego ona oczekuje. Nie odważył się pogłębić pocałunku. Kiedy czuł, że jej nacisk słabnie chwycił jej twarz w dłonie i oparł czoło o jej.
- Będę czekał. – szepnął w jej usta.
- Żegnaj Thomas. – powiedziała delikatnie głaszcząc go dłońmi po klatce.
Kiedy uwolnił ją ze swojego ciała, Lena odwróciła się na pięcie i modląc by się nie odwrócić ruszyła w kierunku odprawy, a blondyn spoglądał za nią mając nadzieję, że to nie było pożegnanie na zawsze…


~~~


Hej Kochane! :)


Na zadość uczynienie... na przeprosiny za naszą ostatnią obsuwę przybywamy do Was z nowym rozdziałem troszeczkę szybciej :) Szczęśliwe? Mamy nadzieję, że tak.


Rozdział się podobał? Dużo uczuć... emocjonalnej walki... dużo przemyśleń, ale przede wszystkim chyba dużo... bólu. Każdy z naszych bohaterów z czymś się zmaga... Poniekąd jest trochę tragiczny... Dwa rozstania. Jedno z ciężkim bólem serca, a drugie bardzo nieprzyjemne, przesycone nienawiścią. Jakie będą tego skutki? Dowiemy się w następnych rozdziałach...


Z przykrością musimy stwierdzić, że jest Was tutaj coraz mniej... Zastanawiamy się czym jest to spowodowane. Czyżby opowiadanie się nudziło? Czy to znak, że pora kończyć? Kończyć historię, która nie miała mieć swojego końca...?


Nie wiemy jaka jest tego przyczyna, ale chcemy dalej pisać... Bo najzwyczajniej w świecie sprawia nam to radość. I mamy nadzieję, że i Wy się cieszycie czytając tą skoczną opowieść.


Z pozdrowieniami


Ania&Madziusa

5 komentarzy:

  1. ~Skokomaniaczka13 maja 2017 11:09

    Skoko się melduję :)
    Rozdział do śniadania to bardzo fajny pomysł! Nie wiem kiedy go pochłonęłam, ani też nie wiem, kiedy kanapki zniknęły z mojego talerza :D
    No ale Skoko się rozgaduję, a tu trzeba przejść do rzeczy.
    GREGOR! Brawo chłopie! Nie macie pojęcia, jak bardzo podobał mi się fragment z Dominicą. Jak mało który! No naprawdę! Jestem pełna podziwu dla niego, ale.. właśnie.. zawsze musi być jakieś ale. Te jej groźby.. że zniszczy jego, jego świat.. nie wiem co miały znaczyć, aż boję się to sobie wyobrażać, no ale kurczę.. po takiej panience, zwłaszcza rozwścieczonej, to można naprawdę wiele się spodziewać. Ech.. miejmy nadzieję, że zrozumie i odpuści.
    Relacja Thomas-Lena jakby nabrała kolorków :D Chociaż.. to rozstanie też było niezbyt ciekawe. Mam nadzieję, że razem polecą na te Mistrzostwa.
    Kochane, nie martwicie się tą mniejszą ilością czytelniczek. Ja od jakiegoś czasu mam wrażenie, że blogi bardzo cierpią. Ale całą winę zrzucam na wattpada, którego jeszcze do końca nie ogarnęłam, ale powoli się tam pojawiam :D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zawsze jest fantastyczny, choć taki smutny aż nadal mam łzy w oczach... i... JAKIE KOŃCZYĆ OPOWIADANIE, CO? Tylko spróbujcie a zobaczycie... Naprawdę KOCHAM wasze opowiadanie przez co ciągle mi jego mało i jeśli chcecie pisać to piszcie nie przejmując się ilością komentarzy...

    Strasznie szkoda, że Lenka musiała wrócić do domu, ale rozumiem niestety, że nie miała wyjścia... Szczerze mówiąc miałam cichą nadzieję, że Thom powie Madlen, że ją kocha, ale i tak zaskoczył mnie tym prezentem dla niej...
    Nie wiem jak to rozstanie wpłynie na nią oraz Thomasa, ale może własnie dzięki temu obydwoje na spokojnie przemyślą sobie kilka rzeczy i gdy tylko się spotkają to idąc za głosem serca wyznają wreszcie swoje uczucia...

    Jeśli chodzi o drugą parę to cieszę się, że Gregor odrzucił zaloty Diablicy, tylko boję się pomyśleć co ona może zrobić z zemsty...
    Mam nadzieję, że teraz chłopak będzie wytrwale walczył o serce Ann pokazując jej każdego dnia jak bardzo zależy mu na niej...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się i ja :)

    Rozdział pełen emocji - dałyście tutaj cały worek rozmaitości...Zacznę od Leny i Thomasa - bardzo podoba mi się przemiana chłopaka, szczerze mówiąc pozytywnie mnie zaskoczył swoją determinacją i walką o Madlen - zniknął gdzieś ten egoistyczny Młodziak, który teraz pokazuje, że zrozumiał co jest ważne i z całych sił walczy o to...o nią. Już się zastanawiam co jej podarował, ale dopiero w następnej części...szkoda tylko, że Lena jest taka rozchwiana wewnętrznie. Z jednej strony kusi go na wszystkie strony (sytuacja w pokoju Thomasa z poprzedniego rozdziału), a z drugiej znowu go odpycha, poza tym martwi mnie to słowo "żegnaj", zdecydowanie bardziej pasowałoby mi tutaj "do zobaczenia". Coś czuję, że Thomas wsiądzie w ten samolot do Stanów - o ile wytrzyma do końca sezonu.

    Gregor - duży plus za akcję z Rudą, nareszcie wziął się na poważnie za porządki w swoim życiu - w końcu idzie wiosna no nie ;) Nie podoba mi się rzecz jasna jej reakcja i mając na uwadze jej charakter coś mi się wydaje, że idą ciężkie czasy dla chłopaka, no ale cóż sam sobie tego piwa naważył, więc przyjdzie czas je wypić...
    Ane - szkoda mi niesamowicie dziewczyny, teraz razem z bratem będą tworzyć wzajemną grupę wsparcia osób tęskniących za bardzo. Oj zapowiada się emocjonująca końcówka sezonu i coś mi się wydaje, że jeszcze sporo zwrotów akcji przed nami :)

    Już nie mogę się doczekać kolejnej części także mam nadzieję, że niedługo znowu będę mogła pogrążyć się w otchłani świata naszych bohaterów. Pozdrowienia Dziewczyny i o żadnym kończeniu pisania tej historii nie może być mowy, wyrażam zdecydowany sprzeciw ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Melduję się!
    Przepraszam za poślizg, kolejny zresztą, ale niebawem czeka mnie sesja, a wykładowcy szaleją z kolokwiami, że nic, tylko usiąść nad tymi książkami i płakać...
    Czy rozdział się podoba? No ba! Oczywiście, że tak. Bardzo mi się podoba, przyjemna lektura w wyjątkowo wolną środę :D
    No i dużo emocji. Jak dla mnie zdecydowanie za dużo, jak na jedną część... Powiem szczerze, teraz jestem niesamowicie ciekawa, jak to wszystko rozwiążecie, bo znów pewne sprawy nieźle nam się poplątały.
    Gregor. Tutaj muszę się przy nim zatrzymać, bo aż przecierałam oczy ze zdumienia. Brawo dla tego pana, że nareszcie się ogarnął, obudził w porę i zrozumiał, co jest w życiu ważne. Pokazał Dominice, gdzie jest jej miejsce, i że na więcej z jego strony nie ma co liczyć. Chociaż czuję, że ona akurat zbyt szybko to nie odpuści i jeszcze nie raz nam się tutaj wciśnie w akcję.
    Szkoda mi też strasznie Any, znowu. Biedna dziewczyna... Mam nadzieję, że u Leny i Thomasa też to się jakoś poukłada, chociaż... no nie wiem, mam coraz więcej wątpliwości ku temu. Podoba mi się natomiast jego przemiana, ta determinacja, której można tylko pozazdrościć.
    U mnie też ostatnio liczba komentarzy i wyświetleń spada na łeb i szyję, nie tylko u was kochane :( Aż serduszko boli, kiedy to się obserwuje... Ale najwierniejsi czytelnicy zawsze są i będą. Czekamy na kolejne części! :)
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć, cześć!
    Dopiero, co przewertowałam dwa nowe rozdziały i powiem Wam, że robi się coraz ciekawiej.
    Para nr. 1 Lena i Thomas - dwa zakochańce, mam wrażenie, że są jak dwie supernowe, które mogą w każdej chwili eksplodować. Tyle w nich emocji, uczucia, przyciągania. Wiem, że za łatwo było by ich tak po prostu złączyć w parę, ale to chyba do tego zmierza, powolli. Prawda? Thomas jest zbyt zaangażowany i za bardzo mu zależy na jego Lence, żeby tak łatwo odpuścił. Cieszy mnie, jak i was jego bardziej doroślejsze i zdecydowane tego co chce oblicze. Bardzo im kibicuje!

    Para (no dobrze, była para gołąbeczków, ale ten...) nr. 2. Ana i Gregor. Mam nadzieję, że już wkrótce będą mogli ze sobą normalnie rozmawiać, choć wiadomo, że emocje i uczucia ciągle nimi targają, nie łatwo jest wynagrodzić komuś krzywdy ani zapomnieć o złych rzeczach, jeśli wydawało się, że jest pięknie i już tak zostanie... Mimo to cieszę się że Gregor zrozumiał i przyznał przed sobą, że Dominika nigdy nie zastąpi Any, którą kocha. Może w ten sposób nauczy się rozmawiać o wszystkim, a nie szukać pocieszenia w innych rękach. Trzymam za nich kciuki!

    Tymczasem wracam do obowiązków. Mam nadzieję, że szybko mnie od nich oderwiecie nowym rozdzialikiem:)
    czekam z niecierpliwieniem!

    OdpowiedzUsuń