poniedziałek, 29 maja 2017

68. Wygrana nie zawsze okazuje się zwycięstwem...

Lena z ciężko bijącym sercem… szumem w uszach i dosłownie ciemnością przed oczami opierała się rękoma oraz głową o kierownicę… Co tu się stało?! Była w takim szoku, że nie potrafiła trzeźwo myśleć. Poczuła nagle pieczenie w płucach… Spostrzegła, że wstrzymuje oddech… Od momentu kiedy raptownie skręciła kierownicą, odbiła w bok ratując się przed czołówką przestała oddychać… Uniosła powoli głowę wracając do rzeczywistości… Oderwała trzęsące się ręce niczym galareta od kierownicy szukając możliwości wyjścia. W nerwach nie potrafiła znaleźć klamki… Szok powoli zaczął ją opuszczać, przez co w zastępstwie pojawiła się panika… Jęknęła cicho nadal nie potrafiąc opuścić samochodu. Nagle ktoś szarpnął za drzwi przez co wypadła jak kłoda z auta… Na szczęście komuś udało się ją chwycić w ostatnim momencie… Ktoś zaczął coś mówić, jednak do dziewczyny nie docierały jego słowa… Czuła jak żołądek robi dziwne wariacje, po czym upadła raptownie na kolana i zaczęła wymiotować… Nie miała czym, dlatego wpadła w dziwny atak konwulsji. Z jej oczu zaczęły raptownie spływać łzy… Żyła… Ona żyła…
- … wypadek… mężczyzna zasnął… dziewczyna w szoku… nic jej nie jest… - zaczęła rejestrować pojedyncze słowa.
Kiedy się uspokoiła, poczuła jak ktoś chwyta ją za plecy. Spostrzegła ciemno brązowe tęczówki… Gdzie jest jej głębia błękitu? Gdzie Thomas? Tak bardzo go teraz potrzebowała…
- Proszę pani… - brązowooki zaczął nagle nią postrząsać.
Dlaczego tak mocno ściska moje ramiona, pomyślała… Będę miała siniaki. Zaczęła nagle rozglądać się po okolicy… Las… Samochód z dymiącą maską… Ona… Popatrzyła po sobie w poszukiwaniu śladów ran i krwi… Nic ją nie bolało… Ale to przecież mogła być adrenalina. Auto… Auto jej siostry… Meredit mnie zabije… Spojrzała na nieopodal stojący samochód tak dobrze jej znany… Zapalony silnik… Świecące światła… Otwarte drzwi… Ponownie spojrzała w czekoladowe oczy…
- Spokojnie… Nic się pani nie stało…
- To Madlen Steward, ta łyżwiarka z Villach.
Madlen była w jakiś amoku… Nie mogła otrząsnąć się z letargu…
- Ja… Co z tym mężczyzną? – wypaliła nagle.
- Nic poważnego. Zatrzymał się na bandzie. Karetka już jedzie. – mówił facet, a Lena poczuła jak miękną jej kolana.
To naprawdę mogło skończyć się inaczej. Chyba zaczęła zdawać sobie z czegoś sprawę… Z pomocą innych udało jej się usiąść na fotelu. Zaczęła głębiej oddychać by móc na dobre się uspokoić. Po 15 min. spojrzała na zegarek. 8:30… Półtora godziny do zawodów… Zawody! Wstała raptownie przypominając sobie co było celem jej podróży. Upewniwszy się, że z mężczyzną było już wszystko w porządku, udała się do radiowozu policji aby opowiedzieć to co pamiętała. Nic nikomu na szczęście się nie stało. Jedynie pan, który zasnął za kierownicą lekko się poturbował. Kiedy na dobre się już uspokoiła i dostała pozwolenie na kontynuowanie dalszej podróży, wsiadła w auto. Wzięła kilka głębszych oddechów, po czym odpaliła silnik. Może i bała się dalszej podroży… może i miała traumę, ale miała też cel. Musiała tam dojechać. Choćby skały prały musi go zobaczyć!
Niedługo potem, parkowała już pod Velikanką. Na szczęście przejście przez granice przekroczyła bez komplikacji, dlatego pojawiła się na skoczni chwile przed rozpoczęciem pierwszej serii. Znalazła w telefonie przepustkę, którą wysłał dla niej Thomas i po krótkiej rozmowie w bramkach z dobrze znanymi sobie ochroniarzami pomknęła w stronę zeskoku. Do miejsca gdzie zawsze ustawiała się z Ane. Gdzie miały najlepsze miejscówki na oglądanie skoków przyjaciół. Zaczęła nagle się denerwować… wiedziała, że pierwsza seria się zaczęła i nie ma go tam… Ale uczucie, które ją ogarnęło było dziwne. A jeśli on już sobie odpuścił? Ileż przecież można walczyć… Do oczu napłynęły jej łzy na samą te myśl. No nic… Musi spróbować. Przecież nic nie traci… Bo może już straciła… Otrzepując się z negatywnych myśli, przeciskała się przez korowód kibiców, którzy dziś jak nigdy dopisali. W końcu były to ostatnie zawody… Koronacja… Nagle palnęła się w głowę… OSTATNIE ZAWODY. A to oznaczało, że WSZYSCY łącznie z rodzicami powinni się tu zjawić. I tak też było… Lena zatrzymała się raptownie spostrzegając roześmianą Ane w towarzystwie Gudrun oraz Franza i… Michiego? Co robił tam Michael? Uśmiechnęła się jednak mimowolnie. Dobrze, że Ana miała kogoś obok siebie… kogoś kto tak bezinteresownie się nią opiekował jak ona sama. Stwierdziła, że prędzej czy później doszło by do spotkania z rodzicami Thomasa. Musi przełamać w końcu pierwsze lody… Matka chłopaka musi w końcu zobaczyć jak ona bardzo go kocha! Z takim nastawieniem przyspieszyła kroku.
- … wiesz mamo… - Ana nie dokończyła zdania, ponieważ ktoś blondwłosy wpakował jej się w ramiona.
Tak. Lena nawet chwili się nie zastanawiając wskoczyła w ramiona swej przyjaciółki. W tym momencie wszystkie tamy puściły… Ten wypadek… ta sprawa z Thomasem… te wszystkie tajemnice i uczucia… Madlen wybuchła niekontrolowanym płaczem. Zaskoczona Ane popatrzyła najpierw na swych nie mniej zaskoczonych rodziców, a potem na zmartwionego Michaela.
- Lenka… co się stało? – zapytała masując przyjaciółkę po plecach. – Co ty tutaj robisz? Co z mistrzostwami? Czy ty nie powinnaś być w samolocie?
- Ana… - szepnęła młodsza odrywając się od przyjaciółki i spoglądając jej z uśmiechem w oczy.
Ana już kompletnie nic nie wiedziała… Patrzyła na młodszą jak na osobę niezrównoważoną psychicznie. Przed chwilą zanosiła się płaczem, a teraz się śmiała. Czy z nią aby na pewno wszystko w porządku? Ana z nietęgą miną wpatrywała się w przyjaciółkę. Lena rzeczywiście mogła wyglądać na wariatkę… Ale cieszyła się… Z widoku oczywiście Ane, Michelina oraz z tego, że żyje i że za chwilę zobaczy swego ukochanego.
- Ana tak cię strasznie przepraszam. – powiedziała. – Powinnam tutaj z tobą być… z wami być! Tak strasznie żałuję… jesteście dla mnie najważniejsi. Kocham was. – mówiła spoglądając przyjaciółce w oczy, na końcu uśmiechając się do Michaela.
- Oj Lenka… - westchnęła starsza i ponownie przytuliła dziewczynę.
Michi nie widząc przeszkód objął swoimi długimi ramionami je obie na raz i przez dłuższą chwilę tulili się do siebie.
- Dobra mała… koniec tego dobrego. Mów jak na spowiedzi co ty tutaj robisz? – oznajmiła Ana zakładając obie ręce na biodra.
Lena uśmiechnęła się widząc tak dobrze znane zdecydowanie i upartość przyjaciółki.
- Ana za momencik. – uśmiechnęła się. – Pani Gudrun… Panie Franz. – rzekła miło witając się z rodzicami Morgenstern.
- Lenka… jak dobrze cię widzieć. – rzekł ojciec blondyna i najzwyczajniej w świecie wciągnął dziewczynę w swoje ramiona.
Lena nie mogła ukryć zdziwienia. Uściskała przyjaźnie mężczyznę, po czym nieśmiało spojrzała na Gudrun. Kobieta chodź starała udać obojętność… nie udawało jej się to. Madlen przesłała jej tylko uśmiech, po czym ucałowała Michaela pytając go o powód jego obecności tutaj.
- Lenka… przecież nie mogłem zostawić Ane samej… z tym potworem. – końcówkę powiedział tak cicho aby tylko dziewczyny mogły to usłyszeć wskazując stojących nieopodal rodziców Gregora.
- Cicho! Teraz Thomas… - powiedziała nagle Gudrun.
Wszystkie pary oczu skierowały się w górę skoczni… Lenie raptownie zwiększyło się tętno… Poczuła jak serce zaczyna bić jej młotem, a krew zawrzała nerwowo w jej żyłach… 200 metrów ogromnej góry… A na jej szczycie On. Facet, którego kochała całą sobą… Bezapelacyjnie… I do końca świata… Wstrzymała oddech, gdy na telebimie pojawiło się zielone światło. Mimowolnie zacisnęła mocniej kciuki. Jest… Pojawił się… Szybował nad zeskokiem, chociaż z dołu było już widać, iż to nie będzie daleki skok. Dla Leny był jednak mistrzem. Nieważne czy 200 czy 150 metrów. Był jedyny w swym rodzaju… wyjątkowy… Był jej.
- 170 metrów Thomas Morgenstern! – zapowiedział prowadzący.
Nie był to wybitny jego skok, ale jak się można było spodziewać… Thomas w końcu nie był lotnikiem. 100 razy lepiej czuł się na mniejszych obiektach. Lena zaczęła denerwować się jeszcze bardziej spostrzegając jego idącą sylwetkę w ich kierunku. Straciła na chwilę pewność siebie… po co ona tu przyjechała? Jeśli on nie jest już zainteresowany? Jeśli ją odrzuci… Odeszła nie wiedzieć czemu nagle trochę do tyłu… Schowała się za przyjaciółmi…
- Synku… - usłyszała świergocący głos jego matki.
Patrzyła jak Tom najpierw przytula matkę kiedy odłożył już narty, a potem wita się z ojcem. Ujrzała jego smutne oczy… Przygnębiony wyraz twarzy… Zrezygnowanie… Bijące od całego jego ciała.
- Nie ma jej… - bardziej oznajmił niż zapytał zdejmując rękawice i witając się z Michaelem, po czym spojrzał na Ane.
W tym momencie starsza zrobiła krok w bok. To samo zrobił Michael i kilka osób stojących za nimi, a stojących przed Leną. Odsłonili ją… Nie… Nie… Ona nie jest gotowa! Popatrzyła w bok… Gdzie uciekać? Z znikąd ratunku… Niebieskie oczy… Głębia oceanu… Zatonęła. Już po niej…
Lena sama nie wiedziała kiedy zaczęła wstrzymywać oddech… Patrzyła szeroko otwartymi, przestraszonymi oczyma na chłopaka… Thomas również mocno się w nią wpatrywał. Lustrował wzrokiem całą jej osobę. Madlen czuła jak przeszywa ją na wskroś… Morgi po prostu nie mógł uwierzyć w to ci widzi. Stał jak sparaliżowany… Każdy nerw jego ciała, każdy mięsień napiął się na widok nieskazitelnie błękitnych oczu, oczu które wpatrywały się w niego zawzięcie… Oczu tak przestraszonych, tak błyszczących… Patrzył jak zaciska nerwowo pieści… Nie wiedział co ma robić… Czy podejść… Czy zacząć coś mówić… Nie chciał jej spłoszyć. Kiedy blondynkę zaczęły palić płuca z braku tlenu, westchnęła głośno. Co robić? Co robić?! Bała się spuścić wzrok, ale czuła, że długo tak nie wytrzyma… Łzy same zaczęły się cisnąć do oczu. Atmosfera robiła się coraz gęstsza… Przyciąganie między tą dwójką robiło się coraz większe… Napięcie sięgało zenitu, a oni nadal stali od siebie kilka metrów nie mogąc wydusić słowa… nie mogąc zrobić kroku. Lena przegryzła wargę… Raz kozie śmierć! I do słownie w tym samym momencie zrobili krok w swoje strony. Dziewczyna biegiem, ślizgając się po śniegu ruszyła w stronę chłopaka bezceremonialnie rzucając się w jego ramiona. Kiedy mocno ją chwycił przyciągając do siebie, jęknęła z radości. Zatopiła głowę tak jak lubiła najbardziej, w zagłębienie pod jego brodą. Wwiercała się w jego obojczyk. Przymknęła powieki mocniej obejmując go za szyję i zastygła… Chłonęła jego osobę, jego zapach… Było jej tak dobrze. Wiedziała, że to jest to miejsce, w którym powinna się znaleźć. Thomas również nie mógł ukryć wzruszenia. W końcu! W końcu się udało… po tak długim czasie w końcu miał ją… Miał ją całą… Tylko dla siebie. Mocno tulił ją do swej piersi marząc by nigdy jej stamtąd nie wypuścić. Oderwali się od siebie. Lena nadal obejmowała Thomasa za szyję wpatrując się z uśmiechem w jego rozanielone oczy. Nie mogła tego powstrzymać. Łzy same zaczęły spływać. Morgi chwycił jej twarz w dłonie miziając kciukami jej mokre policzki. Spojrzał na nią jakby z zapytaniem… Z zapytanie czy mógł by… Lena zachichotała pod nosem, po czym po prostu wpiła się w jego usta. Thomas od razu pogłębił pocałunek wsuwając jedną dłoń w jej włosy, a drugą przytrzymując w talii. Pocałunek jak nigdy był przeciągły i przepełniony uczuciem. Uczuciem, z którym ostatnimi czasy tak bardzo walczyli. Teraz jednak starali się nadrobić te minione dni… Spędzone samotnie… Lena raz po raz delikatnie mruczała w usta chłopaka prosząc go w ten sposób o jeszcze więcej. Pierwszy raz w życiu tak czule się całowali… Zazwyczaj ich pocałunki były łapczywe, były namiętne i gorące. Ale ten… był przepełniony tęsknotą, wzajemną fascynacją i uczuciem. Lena chwyciła twarz Toma w dłonie co chwila przeciągając ich bliskość. Blondyn obiema rękami chwycił ją w talii delikatnie unosząc nad ziemię, po czym jeszcze mocniej przywarł do niej ciałem. Madlen przygryzła jego wargę, na co Tom jęknął cicho.
Ana z uśmiechem wpatrywała się w szczęśliwego brata i swą najdroższą przyjaciółkę. Chodź cieszyła się ich szczęściem, w środku wyła do księżyca… Dlaczego jej nie dane było być szczęśliwą? Dlaczego uczucie pomiędzy nią a Gregorem nie było tak silne jak między Madlen a Thomem? Nagle poczuła jak ręka Michaela obejmuje ją mocno za ramię. Spojrzała w oczy przyjaciela… on wiedział. Wiedział, że się cieszy szczęściem najbliższych, ale wiedział też, że cierpi… w głębi duszy jej serce rozrywa się na pół. Zrezygnowana oparła głowę o jego ramię i ze szczerym, choć ciężkim uśmiechem wpatrywała się w całujących blondynowatych Morgenów.
Gudrun stała wpatrując się w całującego syna… tak zawzięcie… tak czule. Nie raz była świadkiem jak całował on Kristinę. Ale to? Zszokowana patrzyła jak blisko może być człowiek z drugim człowiekiem… Zakryła usta ręką. Spojrzała na swego męża, który z uśmiechem zerkał na całującą się parę. Franz objął swą niedowierzającą żonę i uśmiechnął się do niej. Przecież to takie naturalne. Gudrun nadal nie mogła wyjść z oszołomienia… Czyli jednak się kochają…
Lena oderwała się od Thomasa nie odsuwając nawet na milimetr. Stała na czubkach palców mocno tuląc jego twarz do siebie i oddychając w jego usta. To samo robił chłopak, delikatnie przy tym nadal muskając jej rozognione wargi.
- Przepraszam… - szepnęła i poczuła jak dłonie chłopaka delikatnie wędrują z jej talii w górę jej ciała zostawiając po sobie gęsią skórkę.
Tom oparł czoło o głowę Madlen, którą ponownie trzymał w dłoniach wpatrując się w nią z intensywnością. Lena również nie szczędziła mu głębokiego spojrzenia. Musnęła nosem delikatnie jego nos powoli namyślając się co mówić dalej.
- Przepraszam… - zaczęła ponownie, ale przerwał jej.
- Ciii… - położył kciuki na jej ustach.
Nie mógł uwierzyć w to co się tutaj przed chwilą wydarzyło… Chciał chłonąć z tego ile tylko będzie mu dane.
- Jesteś moją? – zapytał.
- Od dziś aż po grób. – wyszeptała Lena w jego usta, po czym ponownie delikatnie go pocałowała.
To było więcej niż wyznanie miłości… Dla obojga była to deklaracja… Deklaracja, której mieli zamiar się trzymać rękoma i nogami.
Nagle usłyszeli brawa… Oderwali się od siebie wracając do rzeczywistości. Okazało się bowiem, iż pierwsza seria dobiegła końca… Jak to się cholera stało w ogóle? Czyżby aż tak długo chłonęli swą bliskość? Lena popatrzyła po wszystkich… Ana, Michi, Gregor, Wolfi, Mascht… Nawet Simon Amman i reszta czołówki, którzy skakali po Morgim. Wszyscy jak jeden mąż klaskali w dłonie serdecznie się uśmiechając. Lena zawstydzona schowała twarz w kombinezon blondyna nadal się do niego tuląc, ale śmiejąc się w głos. Thomas natomiast jedną ręką garnął do siebie Madlen, a drugą przybijał piątki… Jakie to samcze… Co ona jest jakąś zdobyczą? No ale co tu dużo mówić… Długo o siebie walczyli.
- Dobrze, dobrze gołąbeczki… - zaczęła Ana.
- Później się sobą zajmiecie. – oznajmiła Gudrun nadal starając się udawać swą obojętność co do dziewczyny, ale nie mogła zaprzeczyć, iż uczucie łączące tę dwójkę było aż namacalne.
W każdym razie miłość Leny do Toma… Każdy widział. Znaczy… Czy każdy to można by spekulować.
- Thomas zakończyłeś pierwszą serię na 29 pozycji… proponuj ci się udać do góry. – oznajmił Mascht naśmiewając się w ten sposób z chłopaka, bowiem 29 pozycja… co tu dużo mówić… była jego najgorszą w tym sezonie. – Za chwilę przecież druga seria.
- Pieprzyć to… Pieprzyć drugą serię. – zaczął Thomas spoglądając w oczy Leny. – Ja już wygrałem.
- Tom… nie żartuj sobie nawet. – oznajmiła łapiąc go za poły kombinezonu. – Zepnij poślady i na górę mój drogi. – mówiąc to ucałowała delikatnie jego usta i klepnęła go w tyłek.
Morgi zaśmiał się w głos, po czym złożył na jej ustach przeciągły pocałunek.
- Zaraz do ciebie wracam mała. – szepnął jej do ucha,  po czym oddał ją w ręce siostry i biorąc na barki resztę swego sprzętu udał się na górę.
Lena tym czasem zaległa w uścisku swej przyjaciółki, po czym obie zaczęły piszczeć i śmiać się jak małe dziewczynki… ciesząc się przy tym jak wariatki.


Konkurs dobiegł końca… Sezon dobiegł końca… Męczarnia kilku miesięcy dobiegła końca… Skoczkowie nareszcie mogli odetchnąć pełną piersią. Koniec z ciągłymi podróżami, z ciągłymi rozjazdami… Koniec z presją i zmęczeniem. Wreszcie przyszedł czas na tak upragniony urlop. Na możliwość swobodnego leniuchowania. Ale zanim miał nastąpić ten moment, przyszedł czas na podsumowanie całego sezonu. Wytypowanie mistrzów, wicemistrzów, luckyloozerów i szczęściarzy, a także… wielkich przegranych.
Dzisiejszy konkurs chociaż nie należał do Austriaków, bowiem żaden nie znalazł się na podium… Oczywiście mógł być zaliczony do udanych. W końcu Austria była Mistrzem tego sezonu podobnie jak Ana i Gregor. Dodatkowo w pierwszej 10 klasyfikacji Generalnej oprócz Gregora był również Wolfi na miejscu 3, Morgi na 7 i Mascht na 9. To naprawdę chodź ciężki, był udany sezon.
- To co… szybka celebracja Austrii, wychwalenie Ane i spadamy stąd Len? – szepnął Thomas do ucha Leny kiedy czekali całą kadrą, aż organizatorzy przygotują podium.
Tom obejmował czule dziewczynę w tali stojąc tuż za nią. Mruczał jej do ucha od czasu do czasu co za chwilę jej zrobi jak zostaną sami. Madlen czerwieniała bardziej z każdym słowem chłopaka. Czuła również nutkę podniecenia. Jej ciało co chwila pokrywało się gęsią skórką… a dreszcze nie pozwalały spokojnie przy nim stać. Chwyciła jego splecione dłonie znajdujące się na jej brzuchu i spuściła na nie wzrok. Czy to dzieje się naprawdę? Czy finał sezonu był również finałem ich znajomości? Kto by pomyślał, że tak potoczą się ich losy. Lena uśmiechnęła się mimowolnie… Przypomniała sobie jak dawno, dawnoooo temu stanęła w drzwiach chłopaka. Pomyślał, że jest ich fanką… I była! Jest! I będzie! Będzie JEGO fanką… do końca świata i o jeden dzień dłużej. Zwróciła swój wzrok na Ane, która obserwowała ich kontem oka. Wzrok przyjaciółek się spotkał… Nie potrzebowały słów. Ana była prze szczęśliwa. W końcu dotarli tam gdzie już dawno temu powinni się znaleźć. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej kiedy Lena zaczęła cicho piszczeć, ponieważ Thomas zaczął łaskotać ją nosem za uchem. Chwyciła mimowolnie mocniej rękę Michaela i spojrzała na Gregora. Chłopak nie spuszczał z niej wzroku… Wiedziała to i czuła dziwną satysfakcję. Uśmiechnęła się, niby to szczerze niby to zjadliwie i czule spojrzała na Michaela tak by nie umknęło to Gregorowi.
- Moi mistrzowie… - dało się słyszeć głos Alexa, który w końcu dotarł na dół z miejsca trenerskiego. – Wszyscy razem i każdy z osobna. Chodźcie tutaj. Zbierzcie się. Jestem z was mega dumny. Na rozliczenie sezonu przyjdzie jeszcze czas, ale teraz? Teraz jest wasza… nasza chwila. Austriatem! – kontynuował wystawiając rękę do środka koła.
Cała kadra, ze wszystkimi zawodnikami, ze wszystkimi szkoleniowcami, pomocnikami, fizjoterapeutami (pomijając Rudą), lekarzami, rzecznikami itd. itp… Z dziewczynami na czele, złączyli swoje dłonie, po czym w uszach wszystkich tu zgromadzonych długo jeszcze było słychać głośne AUSTRIATEAM! Potem jak jedna wielka rodzina, wszyscy w jednym mocny uścisku zaczęli się śmiać i cieszyć. Pomimo różnic… pomimo kłótni… wszystko zeszło na dalszy plan. Teraz stanowili jedną, wielką drużynę. Drużynę mistrzów w żółtych plastronach. Plastronach zwycięzców…
Dekoracja zwycięzców sezonu 2008/2009 nastała bardzo szybko. Ten czas bez wątpienia należał do drużyny Austrii, zarówno w konkursach męskich jak i damskich. Pierwsza miała być dekoracja kobiet. Ana jak na szpilach wyczekiwała momentu, który miał stanowić dopełnienie sezonu. Dziewczyna obdarzyła przyjaznym spojrzeniem zakochana parę, w końcu bez ich nieocenionego wsparcia nie była by w tym roku na szczycie. Spojrzała też na rodziców - wiedziała ile ich kosztuje uprawianie takiego sportu przez ich dzieci. Lęk, strach i ciągle obawy nie były im obce. Pokiwała przecząco głową, wiedziała że dziś tata powie do swej żony lubiany tekst: a nie mówiłem. W końcu to on pozwolił by udała się na skocznie z Thomasem mniemając, iż ma talent. Obok nich stał człowiek, który ją oszlifował - Alexander Pointner. Tak, nie mogła tego nie docenić, w końcu tyle pracy włożyli w ten sukces. Po upadku w tamtym roku straciła nieco pewności siebie, teraz nie było zawodniczki, która by jej w tym dorównała. Z rozmyślań wyrwał Ane głos organizatora. Już czas... Tak długo wyczekiwany odbiór kryształowej kuli. Z uśmiechem na ustach niesiona przez silne ramiona Michiego i Thoma Ana podążyła wraz z Anette Sagen i Lindsey Van w kierunku podium. Dziewczyna piszcząc radośnie zeskoczyła z chłopaków i stanęła w szeregu za rywalkami. Prowadzący zapowiedział dekoracje. Nastał wyczekiwany przez wszystkich moment. Blondynka poczuła przyjemne deszcze - wreszcie spełni się jej wielkie marzenie. Kula, która zwieńczyła ciężką pracę miała trafić w jej ręce. Po wkroczeniu dwóch zawodniczek speaker wyczytał jej nazwisko. Choć już nie raz stała na podium wiedziała, że właśnie to zapamięta szczególnie. Energicznie przybiła piątki swoim rywalkom i wskoczyła na najwyższy stopień pudła. Uniosła przygotowane wcześniej na te okazję narty w górę na znak tryumfu. Czuła radość i ulgę. Wreszcie ma to na co tak ciężko pracowała! Po otrzymaniu gratulacji nastąpiło wręczenie bukietu i medali. Z wielkim uśmiechem spojrzała w kierunku rodziny i bliskich przyjaciół. To ich wspólny sukces... Wreszcie ujrzała jednego z prezesów związku narciarskiego. Niósł jej ostatnie trofeum na dziś... Z dumą przejęła Kryształową Kulę, wynik niejednokrotnie poniesionych wyrzeczeń. Ucałowała trofeum i poczuła jak łzy nieśmiało spływają po jej policzkach. Zabrzmiał hymn wraz z materiałem pokrótce przypominający drogę Ane po puchar świata... Dziewczyna zamknęła oczy, wczuwając się w każdą nutę hymnu. Więc jednak się udało - to do czego zmierzali wraz z Gregorem zostało zrealizowane... Wszystko się udało prócz wspólnego świętowania po sezonie... Blondynka ugryzła się w język, po co ona o tym myśli skoro dziś jest najpiękniejszy dzień w jej sportowej karierze? Zachęcająco wskazała rywalkom miejsce obok siebie na pudle i oddały należne sesje dla reporterów, a następnie powróciły odbierać gratulacje od bliskich swemu sercu osób. Po dekoracji damskiej nastąpił czas zwieńczenia tryumfu drużyn. Tu po raz kolejny Austriateam nie miała sobie równych. Wspólnie wskoczyli na należne im miejsce, po czym zaczęli się poddawać chwili... Kula stojąca nieopodal padła ich łupem. Co tu dużo mówić po prostu byli najlepsi. Śmiejące się blondynki wpatrywały się w dumną ekipę narodową. One też miały swój dział w ich sukcesie - w końcu z całych sił dopingowały i napędzały chłopaków do działania. Każdy z nich otrzymał medal, a następnie odebrali to co im się należało. Wspólny trud i wysiłek przypieczętowali ostatecznym sukcesem. Puchar trafił do konstruktora ich tryumfu - Alexa. Wszyscy jednogłośnie krzyknęli Austriateam! Zabrzmiał po raz kolejny hymn austriacki, który dziewczyny jednym tchem zaczęły śpiewać. Opłacało się, ciężko pracować by razem być na szczycie... Ostatnimi elementami dekoracji wieńczącej sezon miał być odbiór Pucharów w klasyfikacji generalnej w lotach narciarskich panów i klasyfikacji generalnej. Pierwsza odbyła się standardowo dekoracja związana z lotami narciarskimi. Nie było tajemnicą, iż również ta klasyfikacja padła łupem samego Gregora, który miał zająć miejsce na podium obok Harriego Olli i Simona Ammanna. Więc jednak sen się spełnił... Stał w miejscu dla lidera. Sezon solidnie dał każdemu popalić jednak loty to co najmniej dwa razy większe obciążenia dla organizmu... Szatyn jednak cieszył się jak dziecko z każdego kolejnego lotu na mamucie. Niejednokrotne ryzyko popłaciło co spowodowało jego awans na podium w tym rankingu. Po odebraniu medali i gratulacji nastał czas na małą kryształową kule. O tak... Miała wyjątkowy smak - w końcu pierwszy rok i już takie sukcesy? Po raz trzeci zabrzmiał hymn kraju, który tak godnie reprezentowali. Następnie po raz kolejny nastał czas dla dziennikarzy i fotoreporterów. Po dość szybkiej ceremonii nastało przypieczętowanie tryumfu teamu z Austrii... Klasyfikacja generalna mężczyzn i... Kolejna wygrana Gregora. Przed sezonem nikt nie spodziewał się, że właśnie ten młody zawodnik z Fulpmes zdominuje ten sezon. Ana spojrzała niepewnie ku podium... Ich tęczówki ponownie się spotkały. Co widzieli? Tęsknotę? Z pewnością... Ale każde z nich miało już inną wizję - Greg pragnął walki o miłość, natomiast Ana wyłącznie powrotu do normalności. Dzisiejsze rozmowy z Michaelem postawiły ją nieco bardziej do pionu. Nie powinna tak łatwo darować wszystkiego co miało miejsce. Wyczytywane nazwiska wyzwoliły blondynkę z uczuciowego letargu. Tymczasem szatyn w dalszym ciągu bacznie obserwował swoją eks dziewczynę. Udało mu się zrealizować powzięte cele. Miał też świadomość tego dzięki komu je zrealizował... Pointner? Tak wspierał i pomagał. On sam? Tak, mozolną nieraz pracą sięgał szczytów... Jednak cały ten tryumf osiągnął dzięki niej... Kobieta, którą nadal kochał pomagała mu nieść się jak orzeł nad zeskokiem. Jej wsparcie, motywacja i pomoc w trudach sezonu przyczyniła się do tego, iż stał właśnie w tym miejscu... Dlaczego to spieprzył? Niejednokrotnie zadawał sobie to pytanie i ciągle nie znajdował satysfakcjonującej odpowiedzi. Jedno było pewne - dziś mieli razem świętować wspólny dzień tryumfu... Spoglądając na blondynkę czuł gorycz porażki... Zdobył wszystko jednocześnie tracąc coś co ma największą wartość - Miłość. Cała trójka w kolejności Loitzl, Ammann, Schlierenzauer zajęła swoje miejsce. Nastał czas, który był spełnieniem niejednego młodego skoczka narciarskiego. Zdobycie kryształowej kuli... Szatyn z dumą wpatrywał się w należne mu trofeum. Zanim je jednak otrzymał ponownie wręczono mu kolejny bukiet kwiatów, medal i dodatkowe nagrody. Czas chwały i celebracji pora rozpocząć, bowiem kulminacyjnym momentem miało być wręczenie Pucharu Świata. Zdecydowanym ruchem przejął kryształową kulę, po czym uniósł ją z dumą ku górze. Opłaciło się tym razem być na szczycie... Dorównanie osobom, którzy byli jego idolami stało się faktem. Spełnienie wszystkich marzeń - stało się realne już po pierwszym sezonie startów. Zabrzmiał po raz kolejny hymn austriacki obwieszczający ich dominacje w każdym calu. Wraz z nim leciał materiał pokazujący drogę do sukcesu tego młodego tryumfatora. Emocje były wymalowane na twarzy skoczka i jego rodziny. Radośnie po raz kolejny ucałował nagrodę, która była wynikiem ciężkiej pracy. Obserwująca z dołu kadra z uznaniem patrzyła na podium. W końcu stało tam dwoje przedstawicieli nacji, którą reprezentowali.
- Thomas mam nadzieję, że wykonałeś misję zleconą przeze mnie. - zaśmiała się Lena.
Ana spojrzała pytająco na przyjaciółkę to na brata by następnie spytać.
- O czym mówicie? Jaka znowu misja?
- No jak to... Przecież zleciłam Morgiemu podstawić zapalnik pod Puchar Świata by wystrzelić Grega w kosmos...
Mina starszej blondynki mimowolnie zrzedła, na co Lena ponownie zachichotała.
- Nie bój się... Tak poważnie pan Schlierenzauer ma się zadławić śliną z Kuli...
Ana trzepnęła z łokcia młodszą blondynkę mając nadzieję, iż nic takiego nie miało faktycznie miejsca. Thom, Michi i Lena ponownie wybuchli śmiechem. W końcu nikt tak jak oni nie miał ochoty pomścić cierpienia Ane. Całość sezonu zamknęli z uśmiechem na ustach. Byli mistrzami co tu dużo mówić, z nadzieją na nowe, lepsze rozwiązania uznali sezon 2008/2009 za zakończony sukcesem.


~~~


Hello!


Kolejny rozdział za nami i jedyne co można rzec to tylko... Ufff! Poczuliście ulgę? Lena żyje i ma się hmm kwitnąco? :D Długo trzeba było na to czekać by pasujące połówki jabłka się połączyły, ale warto było :) Teraz w życiu tej parki nastał "nowy dzień" zapowiadający lepsze chwile... Oby jak najdłużej (aczkolwiek z nami to nigdy nic nie wiadomo ;>)
Smutno nieco z powodu Ane, ale... Dobrze, że ma oddanych przyjaciół przy sobie, wśród których piękne zwycięstwo da się przełknąć mimo życiowej porażki ;)
Co Wy sądzicie o tym rozdziale? Czy doczekamy czasów kiedy obie dziewczyny będą szczęśliwe? A może czas by Ana szukała szczęścia gdzie indziej?
Wiele, wiele jeszcze przed nami, ale... Szczegóły znamy tylko my same (nie powiemy byśmy nie cieszyły się z tej przewagi ;D). Wam nie pozostaje nic innego jak tylko czekać cierpliwie na kolejne części - czy warto? Same dobrze wiecie...


Do następnego słoneczka! ;**


Ania&Madziusa

4 komentarze:

  1. Hej kochane :-)

    Rozdział jak zawsze cudowny, przepiękny...

    Czy poczułam ulgę? Oj to za mało powiedziane, bo mam wrażenie, że wielki kamień spada mi z serca jak przeczytałam, że Madlen nie jest nic poważnego i, że udało się jej dotrzeć w odpowiednim czasie na ostatnie w sezonie skoki...
    Przywitanie Leny i Thomasa było naprawdę przepiękne, przesłodkie i jestem wręcz wniebowzięta, że wreszcie pogodzili się oraz, że będą ze sobą...
    No i nie mogę się nie zgodzić Thomem (a także z tyłem rozdziału), że pomimo, że nie zwyciężył kryształowej kuli to jednak wygrał coś najważniejszego i bezcennego na świecie...
    Mam tylko teraz gorącą nadzieję, że ich szczęście będzie trwało jak najdłużej i nic już nie stanie na drodze ich miłości.

    Jeśli chodzi o Ann i Gregora to pomimo, że cieszę się, że wygrali kryształowe kule to jednak strasznie żałuje, że tak się potoczyło między nimi, ale najbardziej szkoda mi Ann...
    Szczerze mówiąc sama nie wiem czy bardziej wolę by znów była z Gregiem (oczywiście po tym jak porządnie przekona dziewczynę, że może mu na nowo zaufać) czy by związała się z kimś innym, np. z Michiem, ale grunt, że chciałabym aby była szczęśliwa tak jak jej brat i przyjaciółka...

    Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział.

    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Skokomaniaczka2 czerwca 2017 11:00

    Skoko się zjawia :)
    To, że Lenka żyje to jak wiecie musiałam już kiedyś sprawdzić :D
    I cieszę się, że tak to się skończyło.. oby nie było tylko żadnych komplikacji, bo z reguły takie mogą wystąpić kilka dni po.. no ale ja wierzę, że tutaj nic się nie wydarzy :)
    Thomas, Lena! No nareszcie! Już myślałam, że przez następne 20 rozdziałów będą się tak zwodzić, ale.. powiem szczerze, że aż takiej Leny się nie spodziewałam. No ale dobrze, dobrze.. teraz przed nimi same kolorowe dni ;))
    Co innego Ana.. ale nie ma tego złego, jak mówią.. przed nią na pewno też niedługo zaświeci słonko :)
    Trochę krótko, ale.. nie wiem, co mogłabym więcej tutaj dodać..
    Chyba jedynie to, że macie tutaj nic nie popsuć, bo.. inaczej pogadamy :D
    Buziaki Kochane ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się!
    Przepraszam, że dopiero teraz, ale cały tydzień siedziałam w sprawozdaniach, których i tak nie zaliczyłam... cóż, bywa i tak. Ale jestem, czytam i nadal podziwiam was za tak cudne pomysły, bo rozdział jest idealny ^^
    "Wygrana nie zawsze okazuje się zwycięstwem", oj, niestety, w życiu zbyt często tak właśnie nie jest...
    Kochane, całe szczęście, że Lena jest cała, bo byśmy inaczej sobie porozmawiały, gdyby coś poważnego jej się stało :D Powiem szczerze, że trochę mnie dzisiaj zaskoczyła swoją postawą i tak... ogólnie. Ale ich powitanie z Thomasem było piękne, jejku! Wreszcie chyba będzie u nich dobrze, co?
    Mam nadzieję, że u Any też niebawem tak będzie, że wszystko się ułoży, jak należy. Zasługuje na to. Nieważne, u czyjego boku, bo jednak Gregor chyba za mocno sobie u niej nagrabił.
    Weny, buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział to miód na moje serce jeśli chodzi o Thomasa i Lenę - nareszcie ich uczucia naprawdę wzięły górę nad wszystkim i ujrzały światło dzienne...oby ta sielanka trwała jak najdłużej - oni już wygrali bez względu na to, co ich jeszcze czeka w życiu sportowym. Brawo Wy, że w końcu się odważyliście zwolnić hamulec i tama uczuć puściła w końcu.

    Ane i Gregor - uczuć nie da się oszukać, ale co będzie w ich przypadku nie mam zielonego pojęcia i mam mieszane uczucia - Ane zasługuje w końcu an szczęście i odrobinę spokoju, a nie wiem czy z Gregorem (razem z widmem Rudej - bo coś mi się wydało, że jeszcze zaszczyci nas swoją "wątpliwą" osobą) będzie to możliwe - wiadomo trochę szaleństwa jak najbardziej jest potrzebna w życiu, ale może oni mogliby się przesiąść z tej kolejki górskiej na jakąś spokojniejszą karuzelę?

    Michi - ojj ten blondyn, co on ma w sobie hehe Bardzo podoba mi się jego obecność i inicjatywa wobec Ane, czyżby jedak pod płaszczykiem przyjaźni kryło się coś więcej? Już nie mogę się doczekać rozwoju wydarzeń u tych dwojga - czy on z Ane również lecą do STanów wspierać Lenę? - oby oby :D

    Na koniec oczywiście gratulacja za wyniki sportowe, sezon był trudny i pełen ciężkich momentów nie tylko tych sportowych także za chwilę, po mistrzostwach Leny czas na zasłużony odpoczynek i wakacje.

    Pozdrowienia Dziewczyny :)

    OdpowiedzUsuń