poniedziałek, 5 lutego 2018

86. Życie pisze różne scenariusze

Po zajęciu miejsca w kawiarni młodzi postanowili uchylić nieco więcej rąbka tajemnicy ze swych bieżących postanowień.
- Kochani... Racją jest, że wiele się wydarzyło ostatnimi dniami i jedno jest pewne... Nie zamierzamy zostawić tego bez rozwiązania. - zaczęła Ana
- Wobec tego co planujecie? - spytał Franz, następnie jego pytanie podłapała żona dodając kolejne.
- Podejrzewacie kogoś? - Gregor ujął dłoń partnerki, po czym zaczął opowiadać historię z całą batalią od początku.
- I w sumie jeden dziennikarz wywołał nie małą medialną burzę...
- Rozmawiając z Gregorem na Bergisel doszliśmy do wniosku, że tylko RAZEM możemy ich pokonać... - zaznaczyła ponownie Ana, wymownie spoglądając na mieszane uczucia matki wymalowane na twarzy.
- Doszliśmy już do tego, iż za wszystkim stoi niejaki Stein, ale... Współpracuje on z kimś kto ma ukryty cel w stosunku do mnie...
- Kochanie... Chciałeś powiedzieć w stosunku do nas... Chodzi o zemstę.
Gudrun słysząc te słowa zasłoniła usta. To czego się dowiedzieli brzmiało jak... Groźba? Tak. Po Dominice można było się spodziewać wszystkiego. Niestety - co najgorsze.
- Okej, ustaliliście drodzy kto jest w to zamieszany... Co dalej zamierzacie? Macie jakieś dowody? - zaczął ponownie wyliczać pan Morgenstern szukając racjonalnego rozwiązania.
- Zadzwoniliście na policje? A jak coś... - ponownie można było dostrzec przejęcie na twarzy pani Gudrun.
Widząc to Ana ujęła ponownie dłoń matki.
- Mamo... Obiecuje Ci, że dojdziemy prawdy.
- Pani Gudrun... Zadbam o Ane. Będę strzegł jej jak ukrytego skarbu... Nigdy nie pozwolę by coś jej się stało. - parka wymieniła się czułymi spojrzeniami.
Czuli, że już niedługo wszystkie czarne chmury uciekną, a oni… Będą mogli ponownie na nowo cieszyć się sobą i swoim szczęściem.
- Więc... Dowiem się jaki jest plan? - ponownie dociekał Franz co spowodowało, że cały stolik mimowolnie się zaśmiał.
- Będziemy zdobywać dowody... - powiedziała Ana spoglądając na rodziców.
Widząc ich szukające odpowiedzi twarze dała głos Gregorowi by uchylił więcej tajemnicy rodzinie.
- Planujemy wybrać się do Linzu. Tam mieszka właśnie Dominica.
- I Michael! - dodała dumnie prezentując rządek swoich białych ząbków Ana.
- Ja już nic nie rozumiem... Co z tą sprawą ma wspólnego Michael co? - Gudrun podrapała się po brodzie na co Ana rzekła.
- Chyba nie zapomniałaś, że jest przyjacielem... Pomoże nam. Ale więcej nie będziemy nic mówić. Wszystko okaże się na miejscu.
- Kiedy planujecie jechać?
- Jak najszybciej. - powiedzieli jednocześnie następnie Greg dodał. - W tym roku oboje mamy maturę... ostatnie dni nie pozwalają nam na swobodne przygotowania więc chcemy ostatecznie skończyć te sprawę.
- Trzymamy za Was kciuki nasze dzieci...
Ana uśmiechnęła się do Gregora, czując, iż matka pomału zaczyna akceptować sytuację. Może przy odrobinie szczęścia uda się wreszcie przekonać rodziców do chłopaka.
- To co ruszamy na ciąg dalszy imprezy? - rzucił śmielej Gregor szukając aprobaty w oczach partnerki.
- Jasne, że tak... Bo inaczej zjedzą nam Thomasa żywcem. - zaśmiała się Ana.
- Oj córuś... Nawet nie myśl o tym, że Lena tak łatwo odda im naszego syna. – zaśmiała się matka skoczków, po czym w radosnych nastrojach opuścili kawiarnie w poszukiwaniu dalszej części rodziny Morgensternów.

- No widzę, że jednak Spittalskie piranie dały żyć Morgenowi. - uśmiechnął się Gregor.
- I jeszcze świetnie się bawią... Bez nas?! - dodała sfoszonym głosem najmłodsza córka Gudrun i Franza.
- Nic nie stoi na przeszkodzie byście się dołączyli do zabawy. My tymczasem już pójdziemy do domu prawda Franz?
Mężczyzna wyraził aprobatę na słowa żony, po czym pozostawili parkę w pobliżu sceny na rynku.
- Ładnie to tak bez nas się bawić? - uśmiechnęła się Ana, dołączając do ciągle fotografujących się blondynowatych.
- Autografy potem, czas rozkręcić to show. - rzucił tym razem szatyn pochwytując partnerkę na scenę.
- Drodzy przyjaciele! Chcielibyśmy Wam bardzo serdecznie podziękować za okazane wsparcie i tę jakże cudowną fetkę, która na wiele najbliższych miesięcy utkwi w naszych sercach... Przepraszam, ale wyduszę nic więcej... - pojedyncze krople słonej cieczy zaczęły spływać po policzku starszej z blondynek.
- No to ja dokończę. - uśmiechnął się Gregor przejmując mikrofon. - Mieszkańcy urokliwego Spittal, dziękuję że jesteście z nami w trakcie tak żmudnej batalii. Fakt, że jesteście nie tylko w chwilach dobrych    z nami dużo dla nas znaczy... Obiecuję, że zadbam o to by Wasze oczko w głowie czyli Ana... To znaczy, nasze wspólne dobro więcej nie ucierpiało wskutek tych nie dorzecznych pomówień. Gwarantuję... - słowa szatyna przerwał nagle starszy mężczyzna, który stał nieopodal sceny.
- Nie gadaj tyle tylko ją pocałuj! - parka mimowolnie się zaśmiała spoglądając ku sobie.
- No właśnie, całuj Ane! - pochwyciło kilka kolejnych osób, co pokazało, że żadne dyskusje i obietnice nic więcej nie wskórają bez konkretnych czynów.
Szatynowi nie trzeba było więcej powtarzać. Kochał tę dziewczynę i tak naprawdę każdy pocałunek, każdy gest ich wspólnych uczuć sprawiał mu wyjątkową przyjemność... A skoro mieszkańcy Spittal chcieli być obdarzeni częścią ich szczęścia to nic nie stało na przeszkodzie by tak właśnie było. Widząc jego nie do końca pewną, zarazem zadumaną minę Ana delikatnie przytaknęła. Chłopak podszedł nieco bliżej swej ukochanej. Czule spojrzał w jej błękitne tęczówki, po czym odgarniając jej włosy pozwolił by ich wargi po raz kolejny tego dnia się połączyły w subtelnym pocałunku. Parka dość szybko przerwała scenę by nie kusić mieszkańców na dalsze wyznania i prezentacje uczuć zachęcając jednocześnie do dalszej zabawy, następnie sami oddali się przyjemnym dźwiękom muzyki pozwalając swoim uczuciom odpłynąć wraz z Morgenami    w tańcu.

***

Ten wieczór był jakiś magiczny. Zarówno dla Madlen jak i dla Thomasa. Tańcząc na środku rynku w Spittal, oboje ogarnęła jakąś nagła nostalgia. Wpatrywali się sobie w oczy z dziwnym błyskiem, niewypowiedzianymi słowami… Może to już przyszedł tan czas? Morgi całkiem inaczej zaplanował sobie ten dzień oraz wieczór… Miał oprowadzić Len po miasteczku, pokazać jej jego ulubione miejsca, szczególnie dla niego znaczące. Chciał zabrać ją na najlepsze frytki, na pyszne piwo, pokazać, który z sąsiadów pędzi najlepszy bimber, gdzie warto zajrzeć, gdzie pierwszy raz się całował, chociaż nad tym nadal się zastanawiał… Chciał po prostu pokazać jej kim jest, jaki jest… i co ona dla niego znaczy. Mieli spędzić miło czas, upoić się alkoholem, bynajmniej on, by nabrać odwagi, a potem…  potem miał jej powiedzieć, jak bardzo ją kocha. Niestety, a może stety… ten dzień potoczył się zupełnie inaczej. Ale przecież… nie wszystko stracone. Jeszcze może to zrobić… Przecież ona nie potrzebuje baloników, kwiatków ani czekoladek… Zakręcił ją nagle, po czym wciągnął z powrotem w swoje ramiona. Tak jak się spodziewał, uśmiechnęła się delikatnie spoglądając na niego spod rzęs. Odgarnął jej włosy z policzka i czule na nią spojrzał. Lena poczuła jak serce jej przyspiesza, bowiem jeszcze nigdy tak na nią nie patrzył… Wiedziała, że chce jej coś powiedzieć, ale czy była gotowa? Czy chciała to usłyszeć? O tak… Ona również miała co do tego dnia inne plany. Ale co się odwlecze to nie uciecze. Może lepiej wyznawać sobie miłość spontanicznie? Niż przygotowywać się do tego jak gdyby było to czymś nadzwyczajnym. A to przecież jest normalne… naturalne. Z jej strony na pewno… od tak wielu lat. Nie pozwoliła mu więc nic powiedzieć tylko rzuciła się na jego szyję i złączyła usta w czułym pocałunku. Thomas zaskoczony objął ją tylko szczelniej w talii i odpowiadał na wszelkie pieszczoty. Skoro tak wolała, to cóż… jeszcze sobie poczeka. Wraz z wypowiedzeniem w myślach tych słów z głośników dało się słyszeć pewną piosenkę, a pierwsze jej słowa to… Na co czekasz?... Thomas pokręcił przecząco głową. Czy cały wszechświat musiał przeciwstawić się właśnie wobec niego? Ponownie pochwycił blondynkę w swoje ramiona i zakręcił ją kilka razy. Ułożył jej dłoń na swoim ramieniu, obejmując ją w talii i głęboko spojrzał jej w oczy. Zaczęli bujać się do rytmu piosenki. Lena uśmiechnęła się znacząco, również doskonale poznała wykonanie zespołu Nickelback. Zaśmiała się pod nosem i pozwoliła ponownie kierować sobą w tańcu. Postanowiła jednak nie uprościć mu zadania i cicho nuciła do jego ucha słowa piosenki.
- Czy czekasz na uderzenie pioruna? Czy czekasz na idealną noc? Czy czekasz na właściwy moment? – pytała kpiąco się śmiejąc. - Czekasz na dobry powód? Czekasz na jakiś znak? Na co tak naprawdę czekasz?
Morgi kręcąc głową przekrzywił dziewczynę w bok tak, że zawisła nad chodnikiem. Mocno ja trzymając zaczął spoglądać w jej oczy z dziwnym błyskiem. Już otwierał buzię kiedy…
- Ekhm… - usłyszeli nagle, po czym Tom uniósł Len i odwrócili się. - Chcielibyśmy zapytać o wasze plany na dzisiejszy wieczór, ale widzę, że nie trudno zgadnąć. – to Ana śmiała się do zakochanej parki.
Thomas przyciągnął bardziej do siebie blondynkę, a ona w odpowiedzi mocniej się przytuliła.
- Nie mamy planów. – odrzekł Thomas.
- Dobrze, my w takim razie zbieramy się chyba najpierw do Fulpmes. – oświadczyła Ana. – Gregor musi również spakować kilka najpotrzebniejszych mu rzeczy, więc stamtąd udamy się bezpośrednio do Linzu.
- Rozmawiałaś już z Hayboeckiem? – zapytał Tom.
- No jeszcze nie… - odrzekła zmieszana Ana ukradkiem spoglądając na szatyna. – Nie wiem jak przyjmie wiadomość o moim towarzyszu…
- Michelin na pewno się ucieszy, że znowu jesteś szczęśliwa. – uśmiechnęła się przyjaźnie Lena pocierając ramię przyjaciółki. – Jakoś się dogadają… Prawda Gregor? – tutaj skierowała swój wzrok na kumpla, na co ten pokiwał głową ciężko przełykając ślinę.
- No dobrze, to życzcie nam szczęścia.
- Może chcecie byśmy pojechali z wami?
- Nie Lenka, to nasz problem i sami musimy go rozwiązać. – odrzekła Ana.
- Dobra Lena już nie udawaj… - wypalił nagle Thomas. – Powiedz, że tak naprawdę chodzi o to, że chcesz spotkać się z Michaelem. – powiedział, a najmłodsza z grona wybuchła śmiechem.
- Racja… z chęcią ponownie uraczyłabym się z tym przystojniutkim gówniarzem śliwowicą. – zachichotała,  a Morgi zrobił naburmuszoną minę. – Ale tym razem… Muszę zając się moim Morgenkiem. – dodała chwytając go za ramię.
- Czyli nie jedziecie dziś do Villach? – zapytał Gregor.
- Niee… - zachichotała Lena. – A kto z nas miał by prowadzić, skoro oboje już wypiliśmy?
- My zostaniemy dziś w domu z rodzicami. – oznajmił Morgi.
- W domu z rodzicami. – zaśmiała się Ana. – Mówisz bracie, że lubisz adrenalinę… Bzykanko kiedy matka z ojcem obok w pokoju? – nie mogła się powstrzymać.
- Przyganiał kocioł garnkowi. – Lena wystawiła język do swej starszej przyjaciółki.
- Ana… ty lepiej nie myśl o bzykanku tylko o tym jak rozprawić się z rudą. – powiedział Tom.
- Spokojna twoja rozczochrana bracie. Będziemy was informować na bieżąco… A teraz,  zostawiamy was. Nie naróbcie małych Morgenów. – przy końcu wystawiła język i nim parka zdążyła zareagować pociągnęła Gegora w stronę domu, gdzie czekał na nich jego samochód.
- Wariatka. – skwitowała zachowanie Ane Madlen, po czym spojrzała wymownie na Thomasa. – To co…
- To idziemy na spacer. – przerwał jej Morgi.
- A myślałam, że popracować nad wyżem demograficznym. – zaśmiała się.
- Jeśli będziesz chciała nie widzę przeszkód…
- Chcę. – rzuciła szybko, czym totalnie zaskoczyła blondyna.
- A przespacerujesz się ze mną najpierw? Chcę ci coś pokazać.
- Z tobą nawet na koniec świata Morgi. – musnęła jego usta, po czym wystawiła rękę.
Chłopak pokręcił tylko głową i chwytając jej dłoń poprowadził ją w miejsce, które miał nadzieję, będzie dla nich wyjątkowe.

Po paru chwilach Ana wraz z Gregorem dotarli do domu, w którym można było wyczuć mniej gęstą atmosferę niż rano.
- Wróciliśmy! - rzuciła szybko blondynka pociągnąwszy szatyna w kierunku swojego pokoju.
- Dokąd to tak prędziutko Ana? - zawołała tym razem Gudrun.
- Po lepsze jutro. - uśmiechnął się przyjaźnie skoczek wchodząc do pomieszczenia, które było dla niej oazą w tym domu.
- Ana, ale skąd ten pośpiech... Nie zjecie kolacji?
- Mamo... Przepraszam, ale sama powinnaś zrozumieć, że im szybciej trafimy do Linzu tym lepiej.
- Skończymy tę paranoje. - dokończył Gregor, pomagając w spakowaniu kilku najpotrzebniejszych rzeczy swojej partnerce.
- Michael już wie?
- Dowie się w najbliższym czasie... I tak zajedziemy jeszcze do Fulpmes po rzeczy Gregora.
- Ana zostańcie chociaż na noc... Jest ciemno, dość mroźnie...
- Nie martw się mamo. Z Gregorem jestem bezpieczna. - uśmiechnęła się czule muskając policzek partnera, po czym ponownie spojrzała na walizkę, która stopniowo się zapełniła najważniejszymi rzeczami potrzebnymi na taką trasę. - Szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się, że tak szybko opuszczę ten dom na walizkach... Ale niestety życie pisze inny scenariusz.
- Oby wszystko ułożyło się po Waszej myśli Ana... Będę trzymać kciuki za pozytywne rezultaty śledztwa. - rzekła Gudrun.
- I ja również. Bądźcie ostrożni, Gregor... Powierzam Ci moją córkę. - uśmiechnął się Franz, pomagając dopiąć walizkę szatynowi.
- Zatem komu w drogę temu kopa. - uśmiechnęła się Ana jednocześnie rzucając się w czułe ramiona matki, następnie ojca, po czym wraz z Gregorem ruszyli do samochodu.
Huk fajerwerków pozwolił jednak na moment zapomnieć o problemie.
- To pokaz dla naszej czwórki. - uśmiechnęła się Ana spoglądając ku górze.
- Oby zwiastował nowe lepsze czasy... - szepnął Gregor czule obejmując partnerkę.
- Przy Tobie może być już tylko lepiej...- rzekła błogo odpływając na dobre w silnych ramionach chłopaka.
- Już czas ruszać. - uśmiechnął się Gregor, po czym ruszyli w trasę prowadząca do Fulpmes.


Madlen z Thomasem szli w ciszy. Oboje bijąc się z własnymi myślami. Lena zastanawiała się gdzie idą, po co tam idą i… Dokąd to wszystko zmierza. Thomas natomiast walczył z emocjami, które kotłowały się w nim od pamiętnego mistrzowskiego pokazu łyżwiarki. Na palcach dwóch rąk nie mógłby policzyć ile razy chciał już wyznać uczucie, jakim darzył blondynkę. To uczucie rozdzierało go od środka, ponieważ tak bardzo chciał mieć to już za sobą… Jej reakcję. Jak to zrobić? Dlaczego to musi być takie trudne? Dlaczego z Kristiną wszystko było prostsze, a Lena… A Lena wywołuje w nim takie emocje, jakich nikomu nie udało się w nim wzbudzić.
Madlen poczuła jak Morgi spina się niespokojnie. Widziała jak walczy ze sobą… Tylko… Z czym tu walczyć? Skoro chce jej to powiedzieć to na co czeka? Może on… Może on wcale tego nie czuje i… Nie… Niemożliwe. Nim zdążyła się powstrzymać, wyrwała się z jego ręki i niczym sarenka, zabawnie podskakując, pognała w górę. Szli jedną z parkowych uliczek, było dosyć stromo, ale to nie powstrzymało dziewczyny przed cieszeniem się zaistniałą sytuacją. Postanowiła darować mu te wyznania i może trochę, może… od stresować? Bo najwyraźniej mówienie o uczuciach przyprawiało go o ból głowy. A to nie w tym tkwił problem. Nie to, że Thomas nie kochał Madlen. Bo kochał… Bardziej chodziło o to w jaki sposób ona chciała by to usłyszeć. Nie! Koniec analizowania! Po prostu to wykrzyczy.
- Lena! – rzekł głośniej.
Dziewczyna jednak najwyraźniej tego nie usłyszała, ponieważ dalej w najlepsze wspinała się do góry. Co oczywiście nie było prawdą…
- Kocham cię! – krzyknął i zastygł w miejscu.
Ona również. Zatrzymała się jakby coś ją trafiło. I rzeczywiście tak się stało. Łzy napłynęły jej do oczu i stanęła jak sparaliżowana. Nie, to się nie dzieje naprawdę…
- Kocham cię słyszysz! – skoczek począł robić kroki w stronę dziewczyny. – Jestem w tobie cholernie zakochany… I… I nie wiem co z tym zrobić. – stanął tuż za nią.
Usłyszał nagle jak pociąga nosem. Wbiło go w ziemię… Czy ona… Czy ona płacze? Lena nie zastanawiając się dłużej odwróciła się do niego i głośno zapłakała, po czym rzuciła mu się w ramiona czym totalnie zaskoczyła blondyna. Za długo na to czekała… Zbyt dużo poświeciła… A teraz? Okazało się, że to wszystko miało sens… Te wszystkie samotne lata… Te wszystkie odrzucone zaloty… Opłaciło się. W końcu miała to, czego pragnęła najbardziej na świecie. Odwzajemnioną miłość. Nie mogła tego powstrzymać… tych kotłujących się wewnątrz niej emocji. Musiała dać im upust… Dlatego najzwyczajniej w świecie… Popłakała się jak małe dziecko. Thomas trzymał ją mocno w ramionach zastanawiając się właśnie do czego tutaj doszło… On mówi, że kocha, a dziewczyna płacze na te słowa. Co to ma kuźwa znaczyć?! Że co? Że ona jego nie… I nie wie jak mu to powiedzieć? Serce waliło mu w szaleńczym rytmie… Nigdy jeszcze nie czuł się tak niepewnie. Kamień, który ciążył mu wcześniej na sercu, wraz z wypowiedzeniem tych dwóch słów rozpadł się na małe kawałeczki, ale teraz… Ponownie przyprawiał go o mdłości… Nie brał w ogóle pod uwagę, że ona mogła… by… Nim dokończył myśl, poczuł na swej szyi jej dłonie. Delikatnie się już uspokoiła… Jej ciało opuściło napięcie… Czuł to. Po chwili trzymała jego twarz w dłoniach. Nie wiadomo kiedy zorientował się, że ma zamknięte oczy. Bał się ich otworzyć… Bał się co może tam zastać. Jej oddech na jego wargach spowodował niemałe poruszenie na ciele Thoma.
- To ja cię kocham… - szepnęła. – Od zawsze Thomas… Kocham cię tak jak jeszcze nikt nie kochał… I… To tak cholernie boli… Czasami sprawia, że wręcz nie mogę oddychać. – słowa wypływały z wnętrza dziewczyny.
Nie pozwolił jej więcej mówić wpijając się w jej usta. Przeciągał pocałunek do granic możliwości, odbierając jej jakąkolwiek możliwość przejęcia nad tym kontroli. Chciał ją całą, tutaj i teraz… Miała być jego.
- Nie wiem Lena co się dzieje ze mną… - rzekł wplatając dłonie w jej włosy i opierając czoło o jej czoło. – Wywołujesz we mnie takie uczucia… Nie znam ich… Bo nikt jeszcze nie doprowadzał mnie do takiego stanu. Kiedy cię widzę… kiedy jesteś blisko… Serce zmienia rytm bicia w mojej piersi… Krew zaczyna mi niespokojnie krążyć w żyłach… A każda cząstka mojego ciała woła tylko do ciebie. Obezwładniłaś mnie… Zaczarowałaś… Zawładnęłaś nad moją duszą i ciałem. – w końcu otworzył oczy.
 Łzy lały się ciurkiem po twarzy blondynki. Ona nie mogła tego powstrzymać, a on nie wiedział dlaczego ona płacze…
- Proszę… Nie płacz… Dlaczego…?
- Bo tak bardzo cię kocham Thomas. Nawet nie wiesz ile czekałam… ile czekałam na te słowa. – powiedziała lekko się uśmiechając. – To ze szczęścia. Że mam ciebie. Och… - i tym razem to ona go pocałowała.
- I będziesz mnie miała… Na zawsze. Bo jestem w tobie, Madlen Steward… Szaleńczo, wariacko, na zabój… bezapelacyjnie… do końca świata… zakochany. – powiedział stanowczo, po czym pochwycił na ręce i zaczął okręcać wokół własnej osi.
Z oczu Leny ponownie popłynęły łzy. Mimo wszystko oboje zaczęli się głośno śmiać. Wyglądali jak wariaci. Ba! Oni byli wariatami! Wariowali w szaleństwie swojej miłości…
- Kocham cię. – oznajmił poważnie już Tom kiedy stopy Leny spoczęły na twardym podłożu.
- Kocham cię. – odrzekła Madlen, a następnie kolejny już raz złączyła swoje usta z malinowymi wargami chłopaka, które z każdym muśnięciem doprowadzały ją do coraz większej błogości… i poddania.
Nagle usłyszeli wystrzał. Doskoczyli do siebie jeszcze mocniej w przestrachu, jednak za chwilę na niebie pojawiły się ogromne fajerwerki. Spojrzawszy na siebie, wybuchli niekontrolowanym śmiechem. Lena dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stoi na sporym wzniesieniu, z którego rozprześcierał się piękny widok na miasto… Spowite lampami ulicznymi i fajerwerkami. Fajerwerkami, które były wystrzeliwane na ich cześć. Och, lepszej scenerii nie mogli sobie wymarzyć. Spletli swoje dłonie w czułym uścisku.
- Och chodź tutaj! – Lena nie mogła wytrzymać już ten dzielącej ich granicy, więc kolejny dziś raz wciągnęła go w swoje ramiona.
- Piękna. Moja. Lenka. – mówił Tom odgarniając jej włosy z twarzy i chowając czule za ucho.
- Chodźmy stąd. – szepnęła przeciągle łapiąc go za poły kurtki.
- Dokąd tylko rozkażesz moja pani. – uśmiechnął się muskając jej usta.
- Do łóżka… mój panie. – odrzekła kokieteryjnie i nie czekając długo od razu przeszła do konkretów dając mu posmakować rozkoszy jaką tej nocy mieli sobie razem sprezentować.

Droga do posiadłości Morgensternów trwała… naprawdę długo. Zakochana parka nie szczędziła sobie czułości, co raz zatrzymując się by po raz setny dzisiejszego dnia łączyć się w czułym pocałunku… sto pierwszy… sto drugi… Thomas co chwila zatrzymywał się przy jednym z większym konarów i pomagał sobie opierając o nie Madlen, bezwstydnie się do niej dobierać. Oboje mieli gdzieś czy ktoś na nich patrzy… Liczyli się tylko oni i miłość, którą wzajemnie do siebie czuli. Mimo wzajemnego pożądania jakoś udało im się dotrzeć do drzwi. Ich otwarcie nie było łatwym dla Morgiego zadaniem zważywszy na to, że Lena nie pozwalała mu nawet na moment oderwać się od jej ust. Kiedy mu się to udało, z impetem wpadli do środka lądując na podłodze, co oczywiście zwieńczyli głośnym śmiechem. Lena leżąc na Thomasie śmiała się do rozpuku, była teraz tak cholernie szczęśliwa. Nie zastanawiając się znowu zaczęła obcałowywać jego usta i policzki. Tom nie widząc przeciwwskazań zaczął pozbawiać dziewczynę kurtki, po czym zrzucił ją z siebie i zawisł nad nią.
- A co tutaj się wyprawia? – usłyszeli nagle głos Gudrun, która właśnie weszła na korytarz słysząc niepokojące dźwięki.
Ona stanęła jak wryta, a parka powstrzymując śmiech spojrzała na rodzicielkę.
- Thomas! Czyś ty oszalał! – wykrzyknęła widząc zastaną sytuację. – Zostaw Madlen w spokoju i podnieś ją z tej podłogi.
- Witaj kochana mamusiu. – zaśmiał się robiąc to co matka mu kazała, czyli uniósł Len z podłogi, po czym najzwyczajniej w świecie przełożył sobie ją przez plecy. – Masz rację… oszalałem… z miłości! – wykrzyknął, musnął policzek Gudrun i w podskokach ignorując sprzeciwy blondynki, pomknął do swojego pokoju.
Pani Morgenstern patrzyła na wbiegającego po schodach syna z niepokojem, ale i zadowoleniem. Nigdy jeszcze tak się nie zachowywał, nigdy jeszcze nie był taki szczęśliwy. Ścisnęło się jej serce i zastawiła usta ręką, czując jak do oczu napływają jej łzy.
- Och, co ta dziewczyna z nim zrobiła. – westchnęła.
- Rozkochała… - rzekł ni stąd ni zowąd Franz obejmując żonę i całując czule jej czoło.

Tymczasem parka już dawno znalazła się w pokoju skoczka. Tom nie owijając w bawełnę od razu rzucił panią swego serca na łóżko, po czym zawadiacko się uśmiechnął. Och, ona należała tylko do niego… cała jego. Caluśka. Mało nie klasnął tam w ręce ze szczęścia, ale powstrzymując się, wiedząc bowiem, że ma inne zadanie do wykonania, bez ceregieli rozpoczął tę grę od ściągnięcia jej butów.
- Oj nieładnie panno Steward… W butach na moje łóżko. – powiedział karcącym tonem, na co Lena prychnęła.
- Jakbym w ogóle miała jakiś wybór… - odrzekła.
- Chyba będzie kara… - mówił walcząc z jednym z jej butów.
- Kara… A może nagroda panie Morgenstern? – zapytała kokieteryjnie Madlen, po czym kiedy nie miała już na sobie obuwia klęknęła na łóżku kładąc swe zimne dłonie na jego torsie.
Przegryzając wargę wsunęła ręce pod jego koszulkę. Tom zaśmiał się pod nosem. Ciekawe na jak długo ta jej odwaga się utrzyma… Chcąc sprawdzić czy dziewczyna na pewno jest pewna swych poczynań przyciągnął ją wręcz brutalnie do siebie jedną ręką przytrzymując kark, a drugą kładąc na jej pośladkach, które od razu zaczął bezwstydnie uciskać. Ona w odpowiedzi wpiła się w jego usta tym samym kierując swe dłonie do zapięcia jego paska. Zszokowanemu Morgiemu nie pozostało nic jak tylko poddać się ten drobnej, dominującej istocie. Pozwolił jej rzucić się na poduszki i górować nad sobą. Ale co by nie mówić… Bardzo mu się to podobało. Po pierwsze miał doskonały widok na jej piersi skryte jeszcze pod materiałem stanika, a po drugie mógł bez oporów dotykać całego jej ciała. Bynajmniej tak mu się wydawało, dopóki dziewczyna nie usiadła na nim okrakiem i nie przygwoździła jego rąk nad głową.
- I co ci teraz zrobić Tomi… - zapytała przeciągle miziając go po twarzy włosami.
- A na co masz ochotę?
- Na chwileczkę zapomnienia mój luby. – zaśmiała mu się do ucha, po czym przegryzła małżowinę czym wywołała nieznaczne poruszenie się chłopaka.
Po mimo posiadania niedużej wiedzy seksualnej, znała już na tyle ciało Thomas, aby wiedzieć gdzie były jego czułe punkty. Od ucha swe usta skierowała na szyję, a rękoma podwinęła jego koszulkę. Obcałowała cały jego tors torując sobie drogę w dół. Morgi leżał spokojnie modląc się w duchu by dziewczyna przedwcześnie się nie przestraszyła. Po drugie nie wiedział ile wytrzyma… Jego frustracja seksualna i fakt, że tak dawno nie uprawiał seksu… Wcale nie napawały go optymizmem do długiego wytrzymania przy tej pieklenie seksownej kobiecie. Nagle napiął się jak struna… Ponieważ Lena usiłowała pozbawić go spodni razem z bokserkami. O nieee… Tego już za wiele. Chwycił ją przejmując kontrolę nad sytuacją i to teraz on górował nad nią. Lena zachichotała niczym mała dziewczynka udając niewiniątko. W głębi jednak czuła ogromne podniecenie, które domagało się zbliżenia… tutaj i teraz. Morgi jednak postanowił ostudzić jej zapędy i zaczął łaskotać ją językiem po szyi. Tego dziewczyna nie mogła znieść. Miała tam potworne łaskotki i zaczęła piszczeć i się wierzgać. Tom przygwoździł ją więc do łóżka wsuwając się między jej nogi. Tak chcesz się bawić… pomyślał. Dobrze, jedną ręką chwycił jej dłonie, a drugą począł odpinać jej spodnie. Lena wciągnęła ostro powietrze do płuc. Ich wzrok na chwilę się skrzyżował, a potem… Wybuch… Zaczęli się namiętnie całować wzajemnie pozbawiając się jedynie dolnej części garderoby. Nie było to jednak takie proste… a szaleńczy rytm wcale w tym nie pomagał. Lena obejmując Toma nogami w pasie zaczęła zsuwać z niego spodnie, a on unosząc jej biodra do góry wyswobadzał ją z jeansów. Po chwili leżała przed nim w samych figach (pomijając fakt, że góra została nieruszona). Jej natomiast nie udało się uwolnić go z bokserek, jedynie zsunęła mu spodnie do kolan. Morgi zawisł więc nad nią szukając wskazówki w jej oczach co dalej.
- Och Thomas proszę… - Madlen zaczęła się pod nim wić nie mogąc dłużej tego znieść.
Czy on kiedyś przestanie ją katować?
- Po prostu to zrób… - westchnęła wysuwając w jego stronę swoje biodra.
Morgi zwęził oczy… Nie. Nie tutaj i nie tak. Natarł jednak na nią będąc ciekawym jej reakcji i otarł się o jej ciało chwytając w rękę jej biodro. Lena westchnęła odchylając głowę do tyłu.
- Po prostu… to zrób. – szepnęła kiedy otworzyła oczy, a nad sobą ujrzała jego twarz.
- Kocham cię. – usłyszała w odpowiedzi i mocniej poczuła biodra Thomasa.
Ponownie syknęła wyginając ciało w jego stronę. On naprawdę chciał ją zamordować. Jeśli teraz czuła niesamowite doznania, to co będzie kiedy naprawdę zaczną się kochać… Nie dokończyła myśli, ponieważ dało się słyszeć pukanie do drzwi...

~~~

Kochane nasze!

Oddajemy w Wasze łapki kolejnego świeżaka - jeden z ostatnich rozdziałów z zapasu... Ale zleciało, a tu dalej trzeba pisać :)
Piękny rozdział prawda? Taki pełen ciepła i miłości... Ana z Gregiem zaczynają czuć chemie, a Morgeny po wielu wiekach i wielu godzinach płaczu, rozpaczy WRESZCIE zdobywają się na wyznania miłosne!!! Gorąco mimo mrozów nie? :D
Kto lub co im przeszkodziło dowiecie się w następnym rozdziale... :) Zresztą tak samo jak tego czy Gregor  z Ane zakończą sprawę z dopingiem... No i będzie więcej, więcej emocji - trzymajcie się mocno poręczy bo przyśpieszamy! :D
Dziękując, że jesteście serdecznie pozdrawiamy :*

Wasze,

Ania&Madziusa

2 komentarze:

  1. Tak, tak, tak!!! Nareszcie :D Thomas jak już się zebrał w sobie na wyznania to zrobił to jednocześnie w najprostszy, jak i najbardziej oryginalny sposób (to dopiero paradoks :p). Aż tyle czasu zajęło mu ogarnięcie wszystkiego i wyduszenie tych 2 magicznych słów, ale zdecydowanie warto było czekać tyle czasu żeby to przeczytać :D to teraz czas na przedmałżeński miesiąc miodowy w tym błogim stanie :)

    Ana i Gregor - zapowiada się wyjazd pełen emocji (m. in. dzięki obecności Michiego). Mam nadzieję, że w końcu i u nich wyjaśni się cała sprawa z pseudo-dopingiem i będą mogli w końcu odpocząć, nacieszyć się sobą, swoim szczęściem i ogólnie zapanuje kraina szczęśliwości chociaż na trochę u obydwu par jednocześnie.

    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, bo akcja przybrała nieoczekiwany obrót, zaskakujecie za każdym razem, ale oczywiście pozytywnie.

    Pozdrowienia i do przeczytania niedługo mam nadzieję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej :-)


    Kochane powiedzieć, że rozdział jest piękny to moi zdaniem stanowcze niedomówienie, bo jest przecudowny, fantastyczny, ale jak mogłyście zakończyć w takim momencie, co?

    Nawet nie wiecie jak cieszę, że wreszcie z ust Thoma i Lenki padły te dwa niewinne a zarazem najcudowniejsze słowa, bo w pewnym momencie bardzo bałam się, że znów do tego wyznania nie dojdzie przez co trzeba będzie na ten jakże cudowny moment jeszcze dłużej czekać… Liczę mocno, że ta gorąca sielanka pomiędzy nimi będzie trwała wiecznie…

    A co do Ann i Gregora to czuje, że podczas ich wyjazdu może wiele się wydarzyć i mam wielką nadzieję, że główny cel wyprawy zostanie osiągnięty i para będzie mogła wreszcie być w pełni szczęśliwa …


    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń