piątek, 19 stycznia 2018

85. Przyjaciół trzymaj blisko… Wrogów jeszcze bliżej.

Po śniadaniu, tak jak ustalili, cała czwórka udała się do pokoju Ane, aby w spokoju naradzić się, co robić dalej. Oczywiście z sytuacją, w której znalazła się nowo pogodzona parka. Wiadomym było, że oboje nie brali dopingu, jednak wiedzieli o tym tylko oni… ale reszta świata? Nie koniecznie musiała ufać im na słowo… w dodatku, że prasa podważyła ich badania. Położenie skoczków naprawdę nie wyglądało za kolorowo, nie mówiąc o okolicznościach, które w tym momencie namawiały jedynie ludzi i fanów na bliższe przyjrzenie się parce. Pytanie, kto za tym wszystkim stał… I czwórka przyjaciół miała zamiar właśnie tego się dowiedzieć. Lena zajęła miejsce siedzące na łóżku swej przyjaciółki, gdzie Tom za chwilę wyciągnął całe swoje ciało. Gregor stał oparty o parapet, a Ana przechadzała się w te i z powrotem z konsternacją.
- To już chyba przyszedł ten czas, kiedy należałoby zatrudnić adwokata. – odezwała się po dłuższej chwili milczenia najmłodsza z grona. – Albo chociaż zawiadomić policję… - dodała widząc podłamane miny przyjaciół.
- A co to da twoim zdaniem? – zapytała Ana. – Jak policja zdobędzie dowody na to, że Ruda ma romans ze Steinem i ona nim manipuluje?
- Skąd to wiesz? – zapytał Gregor.
- Nie wiem… Ale myślę, że to by miało ręce i nogi.
- Musimy to ustalić. – odezwał się Morgi.
- Ale jak? – dopytywała się Lena.
- Dzwoń do niej. – wypalił blondyn do młodszego kolegi.
- Co? – wybałuszyli oczy razem Ana z Gregorem.
- Bierz telefon i dzwoń do Dominici. – powiedział stanowczo Morgen wtulając się w ciało Madlen.
- Chyba cię pogrzmiło bracie. – zaśmiała się Ana.
- Nie zrobię tego… Ona mnie nienawidzi.
- Ale to nie jest najgorszy pomysł… Zobaczymy jak zareaguje. – zainterweniowała Lena sądząc, że Thomas może mieć trochę racji.
- Nawet chyba nie mam jej numeru! – skrzywił się Gregor.
- I bardzo dobrze! – wypaliła Ana.
- Ana, ale zrozum… - rzuciła Madlen.
- Nie! Nie chce tego słuchać! On nie będzie z nią rozmawiał. Po moim trupie! Jak byś się Lena poczuła, gdyby Thomas…
- Nie porównuj Rudej do Kristiny. – odezwał się Morgi wstając z kanapy i wyrywając szatynowi telefon z ręku. – Kristie jest dla mnie ważną osobą i myślę, że Lena doskonale to rozumie. – tutaj spojrzał na swoją dziewczynę, która rzeczywiście zachowywała się jakby to nie robiło na niej żadnego wrażenia.
W głębi serca jednak czuła ból… Nienawidziła być tą drugą! Nim się ktokolwiek zorientował z telefonu Gregora dały się słyszeć dwa pojedyncze sygnały i nagle…
- No kogo jak kogo, ale twojego telefonu się Gregor nie spodziewałam. – usłyszeli zjadliwy głos panny diablicy.
- Dominica… - szepnął Schlieri lekko przygaszonym głosem.
Ana mimowolnie zacisnęła pięści.
- Co ci się stało Schlierenzauer? Masz zapalenie gardła? – jej śmiech spowodował nieprzyjemne dreszcze na ciele obecnych tu pań.
- Dlaczego nam to robisz? – wypalił Gregor.
- Ale co słodziutki?
- Ty dobrze wiesz co! – Ana wrzasnęła do słuchawki, a ruda wybuchła niepohamowanym śmiechem.
- A wy znów razem? – Dominica nadal nie ukrywała kpiny w głosie.
- Dominica… jeśli kiedykolwiek naprawdę ci na mnie zależało…. Proszę… odkręć to. – powiedział Gregor, na co ta ponownie się zaśmiała.
- Gregor, ale co mam odkręcić?
- Ty już dobrze wiesz co! Zabiję cię ruda szmato, jeśli jeszcze raz spróbujesz wejść z buciorami w moje życie! – Ana zaczęła tracić nad sobą kontrolę.
Śmiech Dominici niósł się po pokoju Ane powodując nieprzyjemne poruszenie osób w nim się znajdujących.
- Dominica? – Thomas przejął słuchawkę wyłączając głośnomówiący. – Z tej strony Thomas. Powiedz swojemu kochasiowi Steinowi, że jest obserwowany. Wy może zainicjowaliście te wojnę, ale to my wytoczymy ostateczne działo. Opamiętaj się zanim będzie za późno… - i nim dziewczyna zdążyła zareagować, Morgi wcisnął czerwoną słuchawkę i spojrzał na…
Rozjuszoną Ane, zamyślonego Gregora i zaniepokojoną Madlen.
- Uważam, że powinniście się z nią spotkać. Może spróbować jakoś na nią wpłynąć. – oznajmił po chwili.
Ana usiadła chowając twarz w dłoniach. Dlaczego akurat jej musiało się to przytrafić? Serce ściskało jej się z niemocy, a żołądek nieprzyjemnie skręcał na samą myśl spotkania fizjoterapeutki. Mimowolnie przed jej oczami pojawiły się okropne obrazy z Liberca… Nie mogąc dłużej z tym wałczyć wybuchła niepohamowanym płaczem, zanosząc się łzami. Tego było już po prostu za dużo. Jak miała walczyć z całym światem? Jak miała pokonać mszczącą się kobietę, która jednym skinieniem palca potrafi zjednać ku sobie wszystkich? Nagle poczuła jak czyjeś ramiona ją obejmują. Była to Lena, której serce rozpadało się na milion kawałeczków, widząc, w jakim stanie jest jej przyjaciółka. Najgorszym było to, że nie wiedziała jak jej pomóc.
- Hej siostra… - przed Ane uklęknął Thomas. – Wszystko będzie dobrze. Nie martw się. Poruszę niebo i ziemię, a obiecuję ci, że to odkręcę. Jeszcze będą cię przepraszać na kolanach. – rzekł chwytając ją za dłonie.
Ana spojrzała zapłakana na Len oraz Thomasa, po czym wychyliła się do góry, aby uchwycić spojrzenie Gregora. Patrzył na nią przepełniony bólem i bezradnością. W głębi serca wiedział, że to wszystko jest jego wina… gdyby wtedy, aj… Nie chciał się jeszcze bardziej biczować. Zacisnął oczy i położył dłoń na jej ramieniu.
- Pomożemy wam. Jakoś to odkręcimy. – rzekła ostro Lena. – Musicie tylko odnaleźć w sobie wolę walki. Zacisnąć zęby, schować dumę w krzaki i stawić im czoła. Trzeba się z nimi spotkać i… jakoś może sprowokować do przyznania się, a jeśli nie to chociaż znaleźć dowód na to, że razem współpracują.
- Lena dobrze mówi. – powiedział Tom wstając. – Ana mówiłaś, że jak ostatnio rozmawiałaś ze Steinem to on wspominał coś o jakiejś Dominice. Znajdźmy dowód na to, że ze sobą współpracują i sami pójdźmy do gazet. Zraniona fizjoterapeutka mści się na sportowcach… Zniszczymy ją… Dziewczyna będzie skończona.
- Thomas ma racje Ana. Uwierz, naprawdę nie chcę mieć z nią już nic wspólnego, ale trzeba tak zrobić. Trzeba się z nią spotkać. – odezwał się w końcu Gregor.
- A gdzie ona tak w ogóle mieszka? – zapytała skoczkini.
- Mówiła chyba coś o mieście Linz.
- Linz? – wypaliła Ana.
- Tam mieszka Michelin! – uradowana Lena spojrzała z uśmiechem na przyjaciółkę. – Może nam pomoże…
- Nie ma takiej pieprzonej opcji! – warknął nagle wyprowadzony z równowagi Schlieri.
Ana zaśmiała się gorzko.
- O nie mój drogi… Michael jest moim, naszym przyjacielem i lepiej się z tym pogódź. – rzekła wstając. – Albo go zaakceptujesz, albo będziesz musiał zniknąć z mojego życia, ponieważ to Michael był przy mnie kiedy ty… doprowadzałeś moje życie do ruiny. – powiedziała wbijając palec w jego pierś, po czym wyszła z pokoju głośno trzaskając drzwiami.
Gregor zszokowany wpatrywał się w zamknięte drzwi i po chwili z lekko drżącymi dłońmi zerknął na swych blond przyjaciół.
- Ja też nie mogłem tego przełknąć Schlierenzauer, ale Michael… On naprawdę jest w porządku. Wiem, że dziewczyny mogą na niego liczyć. Przełknij dumę, zapomnij o tym co było i… - mówił Morgi. – Pogódź się z tym, że on jest równie ważny dla Ane co i ty.
- Michi jest wspaniałym przyjacielem, mogę się założyć, że i ty się o tym przekonasz. – oznajmiła Madlen z uśmiechem, poklepała przyjaciela po ramieniu i kiedy opuszczała pokój starszej blondynki dało się słyszeć dzwonek do drzwi.
- Ciekawe kogo tam niesie. – Thomas ruszył za Len i pochwycił jej dłoń, po czym razem zeszli na dół, gdzie Ana już rozmawiała z nowoprzybyłym gościem.
Jak się okazało był to…
- Lukas? – wypaliła Lena z uśmiechem od razu rzucając się w stronę kolegi i mocno go do siebie tuląc.
- Cześć Len, a co ty tutaj robisz? – dopytywał się młody zawodnik.
- Powiedzmy, że… przecieram szlaki. – zaśmiała się delikatnie.
- To wy się znacie? – zapytał Thomas podając Lukasowi dłoń w geście powitania, po czym przyciągnął bliżej siebie blondynkę jakby w ten sposób chcąc pokazać koledze, iż ten obiekt jest już zajęty.
- Tak… - usłyszeli nagle za sobą głos Gregora. – Kolega Lukas zabawiał nasze panny wraz z Hayboeckiem w Jeziorze Morgi.
Ana przerzuciła oczyma, Lena uśmiechnęła się z miną niewiniątka, Thomas patrzył zdezorientowany, a Lukas chyba szukał drogi do ucieczki. To była naprawdę bardzo niezręczna sytuacja. Po chwili jednak jak gdyby nigdy nic Ana, Lena oraz Luki huknęli głośnym śmiechem przypominając sobie wydarzenia z kilku miesięcy wstecz.
- Sen o jeziorze… - śmiała się Ana. – Boże… jak dawno to było. Wchodź Luki napijemy się herbaty.
- A ja mam lepszą propozycję. Co wy na to żeby wyjść gdzieś do centrum napić się jakiegoś dobrego trunku?
Cała piątka popatrzyła na siebie, komunikując się wzrokiem. Gregor był gotowy od razu się sprzeciwić, ale nie chciał kolejny raz narażać się Ane, więc milczał. Thomas jakby odbywał wewnętrzną walkę za i przeciw, w końcu zaplanował praktycznie cały dzień. Szkoda tylko, że sensacja Ane i Gregora popsuła wszystko…
- Pewnie! – wypaliła Ana. – Świetny pomysł.
- Zrobimy sobie kolejne zawody w piciu piwa. – zachichotała Lena, a wraz z nią Ana i Lukas.
- Szkoda tylko, że nie będzie z nami mistrza Michelina. – zauważył Luki jakby specjalnie prowokując starszych kolegów.
- Lukas, bardzo cię lubię, ale to nie powstrzyma mnie przed rozkwasze… - Lena od razu skoczyła zastawić usta ręką Morgiemu.
- Mój chłopak chciał powiedzieć, że z miłą chęcią z nami pójdzie. – zaśmiała się Lena walcząc z gryzącymi ją po palcach zębami Morgiego.
- No to ustalone! – klasnęła w dłonie Ana. – Gregor? Idziesz z nami? – zwróciła się do szatyna.
- Nie dam ci tej satysfakcji Ana. – zauważył Greg. - Będziesz musiała nadal znosić moją osobę. – rzekł i jak gdyby nigdy nic wpił się na krótko w jej wargi, a potem szybko pokuśtykał w stronę swojej kurtki.
- Jak wam udało się ich udobruchać po Jeziorze? Mniemam, że był to wyczyn skoro tak reagują tylko na fakt stania mojej osoby w odległości 2 metrów od was dziewczyny.
- Aj Luki… - zaczęła Lena.
- Powiedziałyśmy prawdę. – uśmiechnęła się Ana.
- Całą. – dodała Lena spoglądając przyjaźnie na Morgena.
- Biedny Michi. – zaśmiał się Lukas.
- Oj biedny, biedny… Tak łatwo to on w kadrze mieć nie będzie, więc pilnuj się Muller. – pogroził mu palcem Thomas, po czym zmierzwił przyjaźnie włosy co wszyscy skwitowali śmiechem.
Co by nie było Thomas bardzo dobrze znał się z Lukasem, w końcu mieszkali w tym samym miasteczku i poniekąd to on zaraził go pasją skakania. Ponad to był dla chłopaka również wzorem do naśladowania i Lukas bardzo liczył się z jego zdaniem.
- Idziecie? Długo mam na was czekać? – usłyszeli głos Gregora z korytarza.
- A co się tak niecierpliwisz Schlieri? – zaśmiał się Thomas.
- Po prostu zazdrosny jest, jak by miał o co. – odrzekła Ana prowokująco.
- Morgenstern! Żebym cię zaraz nie przerobił na Schlierenzauer! – usłyszeli w odpowiedzi Gregora i wszyscy głośno się zaśmiali.
- No zobaczymy czyje dzwony pierwsze zadzwonią. – uśmiechnął się Thomas i objął ramieniem Madlen. – Zamknij siostra drzwi, bo nie ma chyba nikogo w domu. – dodał kierując się już do korytarza.
- Czy to była jakaś propozycja? – uśmiechnęła się po chwili Lena, kiedy Tom pomógł jej założyć płaszcz.
- A chciałabyś? – Lena w odpowiedzi przegryzła tylko wargę i rzuciła się z pocałunkami na blondyna.
Po niedługiej chwili cała piątka śmiejąc się wesoło kroczyła do centrum  Spittal An der Drau.
Po drodze nie obyło się oczywiście bez żartów i wzajemnego wspominania. Pomimo, że co poniektórzy nie znali się za dobrze, to jednak zarówno Gregor jak i Lena dobrze odnajdywali się w towarzystwie. W ciszy, z uśmiechami na buziach wsłuchiwali się w przekrzykujących się trojkę przyjaciół. Gregorowi nawet było to na rękę. W końcu opuścił ten dom… dom, w którym jak się okazało i co go w sumie nie zdziwiło, nie każdy go akceptował. Starał się jednak o tym nie myśleć. Cóż, Gudrun kiedyś będzie musiała pogodzić się z decyzją córki. Co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
- A pamiętasz Thomas jak zamknęliśmy Ane w szatni? – wypalił Lukas. – Myślałem, że się wtedy posika ze strachu.
- Bo żeście durnie zaczęli walić po oknach! – odrzekła Ana z urażoną miną.
- Do dziś nie zapomnę jak chciała z okna skoczyć niczym na skoczni. – dopowiedział Morgi śmiejąc się w głos.
- Bardzo śmieszne chłopcy… Bardzo. – odrzekła blondynka. – Może opowiem Lence wasze wspólne… ekhm… wojaże pod prysznicem. – przy końcu nie mogła powstrzymać śmiechu.
Jako pierwszy dołączył do niej Gregor, który prawie kładł się na ziemi ze śmiechu. Lena natomiast patrzyła na chłopaków, to na jednego to na drugiego.
- Nie będę mówił kto zabrał nam wtedy ubrania Ana. – odrzekł zdegustowany Lukas.
- I jaką poniósł karę. – dodał Thomas.
- Kochanie, chcesz mi się do czegoś przyznać? – dopytywała Lena. – Robi się dziwnie, ponieważ z Gregorem też miałeś swój epizod. – dodała krztusząc się śmiechem.
Do niej zaraz dołączyła Ana mając przed oczyma pijaniutkich skoczków po ekscesowym występie w Helsinkach.
- O tak… I was born to love youuu… - zaczęła Ana przedrzeźniając w ten sposób swego brata i ukochanego.
Lukas mało tam się nie zapowietrzył ze śmiechu wyobrażając sobie to, co za każdym razem wspólnie przeżywa kadra. Szczerze im trochę zazdrościł. Miał nadzieję, że i jemu będzie kiedyś dane brać udział we wspólnych przygodach.
- Co było, a nie jest… nie pisze się w rejestr. – odrzekł tylko Thomas nie mogąc jednak zaprzeczyć, że był to udany wyjazd.
- Dobra, dobra… a wy co laski? Przecież lepsze nie jesteście! Przypomnieć wam co się działo w Jeziorze? – wypalił nagle Lukas, a dziewczyny od razu rzuciły się w jego stronę starając się powstrzymać go przed wyjawieniem kolejnych tajemnic z pamiętnego wyjazdu.
Nie było przecież tajemnicą, że hasło Jezioro działało na Moriego i Gregora jak płachta na byka.
- Zamilcz! – zaśmiała się szybko Ana zastawiając mu usta ręką.
Niestety słowo się rzekło, a chłopcy od razu podchwycili temat. Thomas poirytowany spojrzał na wałczącą ze sobą trójkę.
- Co wydarzyło się w Vegas zostaje w Vegas Luki! Naucz się tej jednak zasady! – śmiała się Lena pomagając uciszyć go Ane.
- Poczekaj jak to było… - wyrywał się Lukas. - Czy ktoś… - chłopak walczył z dziewczynami, które próbowały go uciszyć przez co śmiechu było co nie miara, ale i tak udało mu się dokończyć. - Czy ktoś tutaj zamawiał panie do towarzystwa?! Nigdy nie zapomnę jak zawzięcie walczyłaś Lena z Prevcem, albo z jakim limem pod okiem wrócił Michi po waszym pierwszym spotkaniu. – Lukas śmiał się w niebogłosy podobnie jak dziewczyny.
Jedynie dwóm panom nie było do śmiechu.
- Dość! – krzyknęła Ana skacząc na kolegę powodując jego upadek. – Nie słuchajcie go chłopcy. On nie wie co mówi.
Lena z miną niewiniątka popatrzyła na Thomasa również walcząc ze śmiechem.
- Och! Gdybym ja cię tak nie kochał! – warknął nagle Gregor wciągając Ane w swe ramiona tym samym uwalniając Lukasa.
- No właśnie! – podchwycił Thomas. – Oj dobrze bym cię przez kolano przełożył! – rzekł kręcąc głową w stronę Leny.
Dziewczyna jednak za nic miała jego groźby, ponieważ zrozumiała kolejną aluzję chłopaka. Ponownie powiedział jej, że ją kocha, z tym że nie tak dosłownie.
- Ja już tam wiem, przez co byś bracie Madlen najchętniej przełożył, ale nie powiem tego głośno. – walnęła nagle Ana co wszyscy kwitowali gromkim śmiechem.
Lena pokręciła tylko głową z zażenowania, po czym w końcu już delikatnie się uspokajając, ruszyli w dalszą drogę.
Darując już sobie przykład rozwrzeszczanej bandy nastolatków, kolejne metry mijali nie zwracając na siebie większej uwagi przechodniów. W końcu co tu dużo mówić… Każdy z osobna był w pewnym stopniu jakimś mistrzem, ale wszyscy mieszkańcy Spittal byli już do tego przyzwyczajeni. Widok Thomasa czy Ane nie robiło na nich wrażenia. Inaczej jednak było z Gregorem, któremu towarzyszyły ukradkowe spojrzenia czy nawet szepty. Przyjmował to jednak z uśmiechem na twarzy i maszerował równo ze swoimi przyjaciółmi. Co do Madlen. No niestety, a może i stety łyżwiarstwo nie było tak popularnym sportem w Austrii co skoki, dlatego nie każdy ją kojarzył. No może jedynie z afery miłosnej Thomasa.
- Coś wymarłe dzisiaj to miasto. – zauważył nagle Morgi.
- No właśnie… Wszystko jest zamknięte. – szybko dodała Ana. – Lukas? Jesteś pewny, że będzie gdzie napić się tego piwa?
- Oj o to się nie martwcie, bo impreza będzie przednia! – zaśmiał się w głos, a czwórka przyjaciół popatrzyła na siebie z konsternacją.
Nagle dało się słyszeć jakąś muzykę?
- Co to? – zainteresowała się Ana poznając powoli głos wokalisty jak i tekst piosenki. – Chłopcy… Chyba wasz idol śpiewa. Freddie Mercury we własnej osobie.
I miała rację, ponieważ wokół nich rozbrzmiała piosenka Queen – We are the champions.
- No nie wierzę! – zaśmiał się nagle Thomas i czym totalnie zaskoczył Madlen pociągnął ją szybko w stronę wyjścia z uliczki, która dzieliła ich od rynku.
Oboje stanęli jak wryci, chociaż chyba to blondynka była bardziej zszokowana. Nie wiedziała czy lepiej uciekać czy może jednak… Spojrzała zaskoczona na śmiejącego się Morgiego.
- Co do… - Ana nie dokończyła myśli, ponieważ zaniemówiła równie szybko jak pozostała dwójka.
Na końcu doczłapał się Gregor, na którego widok tłum zawrzał! O tak… Na środku rynku wniesiona była spora scena, a niemalże wszyscy mieszkańcy miasteczka zebrali się by celebrować obecnych dziś mistrzów w swojej miejscowości. Wielkie transparentny przedstawiały podobizny obecnych tutaj zwycięzców. Okazało się, że Spittal z rodziną Morgenstern na czele zorganizowali małą imprezę wieńczącą koniec sezonu. Tego nikt się nie spodziewał. Czwórka przyjaciół stała z rozdziawionymi buziami. Ana patrzyła na twarze tylu znajomych jej osób. To co się tutaj działo przechodziło jej najśmielsze pojęcie. Gregor nie mogąc powstrzymać uśmiechu na buzi patrzył na te wszystkie młode nastolatki trzymające w rękach jego zdjęcia i co tu dużo mówić… rozwrzeszczane wręcz prosiły się o jego zainteresowanie. A jemu… najzwyczajniej w świecie się to podobało. Co do Thomasa, on już przeżył kilka razy takie powitanie, więc dla niego nie było to nic nowego, jednak… Coś się zmieniło. Nie wiedzieć czemu, a raczej może i wiedzieć co rusz widział sporej wielkości napisy: Lena i Thomas! Kibicujemy Wam! Tak, to zdecydowanie było miłe. Wiedzieć, że ludzie się z nimi solidaryzują. Zerknął z ukosa na Madlen obejmując ją ciaśniej swym ramieniem. Czekał aż dotrze do niej to co tutaj się działo. I rzeczywiście Lena potrzebowała chwili by zrozumieć co tak naprawdę wszyscy przygotowali. Patrzyła skrzącymi się oczyma na jej falujące na wietrze zdjęcie… zdjęcie z mistrzostw, na którym cieszyła się złotym medalem. Ale skąd? Jak? Była by w stanie zrozumieć mieszkańców Villach, ponieważ była częścią ich społeczności, ale Spittal? Spojrzała na Thomasa. No cóż… właśnie to do niej dotarło. Właśnie to są skutki bycia dziewczyną mistrza… mistrza, którego zna cały świat. Potem cała czwórka nie była już w stanie dywagować nad tym, po co i dlaczego, ponieważ tłum ich porwał, a burmistrz zaczął oficjalne powitanie.
Celebracji ich nie było widać końca… Chociaż każdy z osobna chciał inaczej spędzić ten dzień, to chcąc nie chcąc, ale bardziej chcąc musieli przez to przejść i po prostu od początku do końca wysłuchać wszystkich gratulacji i podziękowań. Za to, że w tak piękny sposób reprezentują ojczysty kraj. Oczywiście nie obyło się bez wręczenia kluczy do miasta oraz odsłuchania hymnu. Potem zrobiło się trochę luźniej, ponieważ spiker począł żartować, a kulminacją był krótki filmik ze wspólnych wyjazdów całej czwórki. Kto by pomyślał, że jednak ktoś ich tam potajemnie czasem filmuje. Śmiechu było co nie miara, a i miło było powspominać minione miesiące.
- Cóż… - w pewnym momencie zaczął organizator całego zajścia. – Nie spodziewaliśmy się dziś całej waszej czwórki, co nie znaczy, że oczywiście nie jesteśmy z tego zadowoleni. To zaszczyt dla nas, gościć w naszym skromnym miasteczku takie osobistości jak wy. Nie będziemy jednak więcej przynudzać. Pragniemy powiedzieć tylko jedno. – tutaj zwrócił się do Ane i Gregora. – Ana, jesteś naszą małą iskierką odkąd poszłaś w ślady Thomasa, chcę byś wiedziała, że całe miasto stoi za tobą murem. To tyczy się również ciebie panie Schlierenzauer. Spittal nie wierzy w żaden doping. Jesteśmy pewni w stu procentach, że nie pomagaliście sobie żadnymi środkami niedozwolonymi. Nie damy wiary w żadne oszczerstwa, a ten który szerzy te bzdury… niech zginie w czeluściach Mordoru. – po czym cały tłum zawrzał ze śmiechu, podobnie jak czwórka przyjaciół, chociaż Ana ze łzami w oczach spoglądała po wszystkich tu zebranych osobach.
Potem nastała chwila krótkich przemówień, oczywiście nie obyło się bez zabawnych anegdot. A na koniec? Thomas popryskał wszystkich szampanem w zasięgu kilku metrów dookoła siebie. Następnie gwiazdy opuściły scenę by móc w końcu podziękować rodzinie Morgenstern za zorganizowanie tego wydarzenia.
- No, konspiracja na najwyższym poziomie. – zaśmiał się Thomas biorąc swą mamę w ramiona.
- Oj tam od razu konspiracja… Należy wam się… Wszystkim. – tutaj znacząco spojrzała na Gregora.
- Dziękujemy, naprawdę… Nie spodziewałam się. – uśmiechnęła się Lena. – Chyba się zaraz rozpłacze. – dodała piskliwym głosikiem obcierając kąciki oczu.
- Nie plac ciocia. – odezwał się mały Chris łapiąc ją za rękę, więc Lena nie namyślając się długo chwyciła chłopca na ręce.
- Nie. – rzekła nagle Ana. – Lena ma racje. Dziękujemy, naprawdę. Za wszystko. – i chwyciła matkę znacząco za dłoń.
- To dla nas bardzo dużo znaczy. – usłyszeli nagle głos Gregora. – Te oskarżenia… Tak, to moja wina. To, że oskarżają mnie jakoś bym zniósł, ale nie mogę pozwolić by oczerniano osobę, którą kocham. Dlatego zrobię wszystko by to jakoś odkręcić. Obiecuję to państwu.
Franz z uśmiechem poklepał szatyna po plecach dając mu znak, że jest zadowolony ze słów chłopaka.
- No właśnie dzieci… Co wy tak w ogóle zamierzacie z tym zrobić? – zapytała Gudrun.
Ana porozumiewawczo spojrzała na Gregora. Przyszedł chyba czas na poważne rodzinne rozmowy. Miała również nadzieję, że będzie to czas, kiedy Gudrun jednak zda sobie sprawę, że Gregor jest dla niej bardzo ważną osobą, ba, najważniejszą.
- Dobrze, to my chyba was zostawimy… z tym krwiożerczym tłumem napalonych fanek. – zaśmiał się nagle Marcus kiedy Ane z Gregorem i rodzicami oddalili się do pobliskiej kawiarni.
Lena wraz z Thomasem od razu odwrócili się w kierunku wskazanym przez narzeczonego Christiny. No tak… Na nich spadł obowiązek rozdania autografów. Lena przełknęła głośno ślinę, mimo to chwyciła swego ukochanego za rękę i znacząco się uśmiechnęła.
- Dasz radę? – usłyszała z jego ust.
Zwęziła oczy.
- Co? Przeżyć wzdychające do ciebie laski? – zapytała kokieteryjnie. – Oj Morgi… Ja sama nią jestem! – zaśmiała się. – Halo! – krzyknęła nagle. – Dziewczyny, która chce zdjęcie z Thomasem? – zawołała w stronę stojących nieopodal nastolatek, które o mało co nawzajem się nie tratując ruszyły w stronę blondynki.
- Do dzieła bracie! – zaśmiała się Verena i pchnęła blondyna na przód.
On tylko kręcąc głową zaczął zastanawiać się jak się z tego wykręcić, ponieważ… dobrze wiedział co go czeka. Jednak to co za chwilę zastał… totalnie go zaskoczyło. Madlen zgromadziła wokół siebie niemały tłumek dziewczyn i najzwyczajniej w świecie robiła sobie z nimi zdjęcia. Dosłownie nie mógł w to uwierzyć. Czy ona chce go zamordować? Mimo  wszystko nie mógł powstrzymać uśmiechu wpełzającego mu na usta. Chwycił więc telefon do ręki.
- Dziewczęta! – zawołał. – Uśmiech proszę! – i cyknął im parę fotek z jego ukochaną na czele.
Pisku i wrzasku nie było widać końca. Starał się nie przerzucać oczyma, ale nie za bardzo mu się to udawało.
- Ja pierdziele! Sam Morgi robi nam zdjęcia?! Czy ja śnie?! – dało się słyszeć z tłumu.
- Thomas! Dołącz do nas. – rzekła nagle Madlen.
Thomas kręcił głową. Przecież zaraz ich zjedzą... go zjedzą, a on potem nie poradzi sobie z jej zazdrością. Widząc jednak jej roześmianą twarz, nie potrafił jej odmówić. Zrobił krok w stronę damskiego tłumu przez co dało się słyszeć jeszcze większy wrzask i rumor.
- Gdybym miał większe ramiona objął bym was wszystkie, no ale niestety. – rzekł z uśmiechem obejmując tylko Len, co dziewczęta oczywiście skwitowały głosem zawiedzenia, ale chichoty dało się słyszeć jeszcze długo potem jak fotografowie robili im zdjęcia.
Potem Thomas zaczął rozdawać autografy podobnie jak Madlen. Starał się nie spuszczać z niej wzroku, ale… ona co chwila z kim innym robiła sobie zdjęcia! Czy ona oszalała? Nie dadzą im przecież spokoju! A takie miał plany na ten dzień…
- Lena… - rzucił ostrzegawczo, a blondynka tylko zaśmiała się w odpowiedzi.
- Tak bardzo się cieszę, że jesteście razem… Ona ma na ciebie to znaczy na pana… to znaczy… o boże… chyba zemdleje zaraz. – usłyszał od której z dziewczyn.
- Skarbie… - odchrząknął po chwili kiedy spory tłumek zaczął go wręcz obezwładniać. – Czy mogłabyś… - nie dokończył, ponieważ kolejne nastolatki zaczęły go zagadywać.
Lena zachichotała zastawiając usta dłonią.
- Przepraszam, a czy ja również mogę dostać autograf? – zapytała przedzierając się bliżej chłopaka.
Dziewczyny oczywiście ją przepuściły czując wobec niej pewien respekt. Po drugie, co tu dużo mówić… Lena bardzo dobrze to rozegrała. Dała im wolną rękę i zachęciła Thoma do interakcji, dlatego dziewczyny były jej za to wdzięczne. Kiedy pojawiła się w zasięgu rąk Morgena, ten nie zastanawiając się ani chwili dłużej wciągnął ją w swoje ramiona.
- Dziewczyny, naprawdę nie chciałabym wam go zabierać, ale same rozumiecie. – uśmiechnęła się obejmując blondyna ręką w pasie. – Obiecuję jednak, że odpowie na każdy wasz list.
Dźwięk zawodu rozległ się po rynku. Fanki jednak przyjęły informacje do wiadomości i puścili parę wolno. Przecież to Spittal, Thomasa mogą spotkać na każdym kroku.
- Niemożliwica. – odrzekł Tom przygważdżając Len do swego ciała obiema rękami.
- Pamiętaj Morgi… Ja je doskonale rozumiem. Sama jestem twoją najwierniejszą fanką. Przyjaciół trzymaj blisko… Wrogów jeszcze bliżej. – zaśmiała się. – Nie no żartuje… Po prostu, chciałam dać im chwile radochy, ponieważ… One tylko na twoje chwilowe zainteresowanie mogą liczyć, a ja…
- A ja jestem cały twój. – rzekł i wpił się w jej usta nie zważając na tłum dookoła.
Kiedy się od siebie oderwali Lena z bordowymi wręcz wargami spoglądała rozanielona na Thomasa, a i on nie był jej dłużny w zadowolonym spojrzeniu. Chwycił jej rękę i poprowadził do dalszego imprezowania, ponieważ fetka na rynku dopiero się rozpoczynała.
~~~~

Witajcie Kochane! 

Pojawiamy się tutaj dopiero po raz drugi, ale szczerze możemy powiedzieć, że przestawiłyśmy się już na ulepszenia blogera. Mamy nadzieję, że strona wizualna bloga Wam się podoba, lecz jeśli jest coś co wymaga poprawy prosimy o zgłaszanie tego w komentarzach. Może rzeczywiście Wy prędzej zauważycie niedociągnięcia :)
Bardzo się cieszymy, że udało Wam się nas odnaleźć. Co prawda z komentarzem trafiły tylko i aż Alikus, Verity i Tyśka, które serdecznie pozdrawiamy, ale koniec końców wejść jest dosyć sporo, więc mamy nadzieję, że anonimki również zawitały i zakodowały w głowach nowy adres :)
Co do rozdziału, jak wrażenia? Początek pełen negatywnych emocji, środek już bardziej zabawny, a końcówka? Kto by się spodziewał, że Lenka taka cwana jest haha. No cóż, okazało się, że jej strategia naprawdę jest dobra. Co w następnym rozdziale? Jak wskazuje na to ostatnie zdanie - ciąg dalszy imprezy, na której... oj różne rzeczy mogą się wydarzyć :D Czekajcie cierpliwie!
Nie pozostało nam więc nic innego jak życzyć na dziś Skoczkom wiatru pod narty (ale takiego by konkurs mógł się odbyć), a Wam i Nam bardzo emocjonującego widowiska :)
Do napisania!

Ania&Madziusa

3 komentarze:

  1. Hej kochane :-)


    Rozdział jak i całe opowiadanie fantastyczny, boski. Znów nie mogłam przestać się śmiać, choć rozdział mógłby być nieco dłuższy…

    Oj konspiracja rodzinna zdecydowanie na najwyższym poziomie, ale fajnie, że została zorganizowana taka wielka impreza dla całej czwórki, która zarazem jest daniem wyrazu wsparcia dla Ann oraz Gregora, bo co jak co, ale takiej pozytywnej energii oni w tym momencie właśnie potrzebują...

    Czy ja dobrze przeczytałam? Michelin? O tak, tak, tak ! ! ! Już nie mogę się doczekać kiedy Michi się pojawi i jestem pewna, że jak trzeba będzie to pomoże w rozprawieniu się z Dominiką-diablicą, która wkurza mnie coraz bardziej…

    A Lenka wiadomo, że jest najlepsza :-)


    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
    BU$KA <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej dziewczyny :)
    Rozdział jak zawsze super, nie zawsze mogę komentować Wasze rozdziały ale jestem i zawsze je z wielką ochotą czytam :)
    Miłość między Madlen i Thomasem kwitnie cały czas ale chyba się nie doczekamy aż Thomas powie wprost Lenie że ją kocha ;)
    Gregor jeszcze trochę będzie musiał się postarać aby rodzice Any mu zaufali. Ale widać że kocha Ane i zrobi wszystko żeby zakończyć tą sprawę z dopingiem.
    Czekam na następny rozdział :)
    Pozdrawiam,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej Dziewczyny :)

    Rozdział jak zwykle super :) Akcja ruszyła z kopytka z tego, co widzę, czas na podjęcie poważnych kroków.
    Widzę, że szykuje się powrót Michelina i to jest dopiero news :D a zazdrość chłopaków aż z nich kipi - aż dziwne, że im para nie bucha uszami... Już nie mogę się doczekać kolejnej części, zapowiada się rewelacyjnie.
    A ta impreza na rynku, tego bym się nie spodziewała bo rodzicach rodzeństwa Morgenów, ale niespodzianka jak najbardziej na plus, nawet Gregor się załapał hehe ;)
    Czekam na ciąg dalszy jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń