-
Gotowi jak nigdy dotąd... - powiedział Gregor parkując pod siedzibą związku.
-
No nareszcie dotarliście! – usłyszeli na powitanie słowa trenera. – Bo czekamy
na te wasze rewelacje... Ana swoją drogą, czy ja jasno nie mówiłem co macie
robić?
-
Trenerze... Mówił pan, ależ oczywiście... Ale ja nie umiem być bierna. –
zaśmiała się jednocześnie robiąc skruszoną minę blondynka.
-
Grunt, że cel uświęca środki! – podsumował Gregor wpuszczając partnerkę do
pomieszczenia wskazanego przez Alexa.
Po
uprzednim powitaniu z resztą oczekujących związkowców zaczęli oceniać zdobyte
przez skoczków materiały.
-
Czy ja mogę wiedzieć kto i w jaki sposób to zrobił? – zaczął drążyć jeden z
prezesów.
-
Nie jest to istotne... - rzuciła szybko Ana, nie chciała bowiem by związek
mieszał dodatkowo w sprawę Michaela.
Postanowiła
ciągnąć temat w innym kierunku.
-
Dla mnie... W sumie to dla nas. – powiedziała mocniej chwytając dłoń chłopaka.
– Najważniejsze jest to czy w świetle prawa możemy wyegzekwować konsekwencje...
Czy możemy ruszyć z tym tematem do przodu by nikt nie miał wątpliwości?
-
Ana, mam wrażenie, że sprawa się nieco uspokoiła... – powiedział pewnie jeden
ze związkowców.
-
Czyli co, nie zamierzacie nic z tym zrobić? – wzdrygnął się na samą myśl
Gregor.
Czyżby
wszystko co udało im się osiągnąć poszło na marne? Ten tekst... Zabrzmiało jak
typowe olanie problemu...
-
Nie no oczywiście, nawet już dzięki naszym prawnikom działania są w toku. – Ana
uśmiechnęła się do Gregora, może jednak uda się osiągnąć to czego oczekiwali.
-
Mogę spytać jakie działania? Czy winni poniosą konsekwencje? Jak związek
zamierza uregulować sprawę? – na szybko kilkoma pytaniami rzuciła dziewczyna.
Dla
niej najważniejsze było odzyskać wewnętrzny spokój. Tak by nikt w Austrii, czy
też na świecie nie wątpił w ich czyste intencje.
-
Ana, tak jak powiedziałem, wszystko wymaga czasu. Zgłoszono sprawę, dowody
już... Jak mniemam legalnie zdobyliście, więc możemy wyegzekwować to co wam się
należy... Związek planuje konferencję, ale nie da się wszystkiego załatwić w 5
minut...
-
Może oświadczenie? Zależy nam na czasie. – powiedział tym razem Gregor.
Ana
pokiwała twierdząco głową. Czas grał na ich niekorzyść. Zbliżały się matury,
więc wypadałoby się w spokoju do nich przygotować. Z dala od tego
patologicznego zgiełku.
-
Oświadczenie hmm... To może być dobry pomysł. Nie będziecie musieli bezczynnie
czekać. Dobrze, zaraz nasi prawnicy pomogą je sporządzić. – usłyszeli od
prezesa.
-
Czy jest coś co jeszcze możemy dla was zrobić? – spytał tym razem Alex.
Gregor
pokiwał przecząco głową, Ana przez chwile się zastanowiła, popatrzała na
chłopaka i z uśmiechem powiedziała.
-
Nigdy nie zapomnę tego co zrobiła ta kobieta... Jeśli nadal ma być na
wolności... Jeśli kiedykolwiek miałabym ją zobaczyć... Zadbaj o zakaz zbliżania
się do nas. Nie chcę więcej znosić jej osoby ani pana Steina. Chcę ich wymazać
z pamięci. – skrzywiła się na samą myśl tego jak wiele szkody wyrządzili ich
związkowi.
-
Myślę, że to się da załatwić. Tym bardziej, że widać po tej kobiecie jak bardzo
niepoczytalna jest... – powiedział jeden ze związkowych prawników.
-
To co, sporządzamy oświadczenie? – wszyscy pokiwali twierdząco na znak aprobaty,
po czym zajęli się redakcją stosownego oświadczenia do mediów.
Jako Austriacki Związek Narciarski
zawsze stoimy po stronie prawdy i zasady fair play w sporcie. Każdy pragnie
kierując się uczciwością godnie reprezentować nasz kraj. Jest to duma i honor
występować w narodowych barwach. Nie inaczej jest w kontekście zawodników kadry
skoczków narciarskich Ane Morgenstern oraz Gregora Schlierenzauera. W świetle
ostatnich wydarzeń zostało to bardzo mocno poddane wątpliwości. Dlatego jako
związek postanowiliśmy zrobić co w naszej mocy by zweryfikować oskarżenia
przypadające na tą dwójkę reprezentantów. Nigdy nie mieliśmy wątpliwości, że
nasi sportowcy w sposób czysty, dbając o reputację swoją, reprezentacji jak i
Związku osiągnęli wszystko zgodnie z zasadami fair. Jednak mając na uwadze
opinię publiczną zgodzili się oni poddać testom antydopingowym by raz na zawsze
została udowodniona ich niewinność. Mimo wszystko nadal pojawiały się głosy, że
wyniki sfałszowano... Teraz mamy niezbite dowody, że w sprawę zostały
zamieszane osoby, które paskudnie szkalowały dobre imię naszych sportowców.
Wobec powyższych informacji związek pragnie poinformować co następuje:
- wobec osób, które dopuściły się
zszargania opinii, preparowania fałszywych dowodów i oskarżeń zostały już
powzięte prawne środki mające na celu uzyskanie konkretnych rezultatów;
- nikt nie powinien mieć żadnych
wątpliwości, że zawodnicy Ana Morgenstern oraz Gregor Schlierenzauer zawsze
godnie, w sposób należyty osiągnęli wszystko co było w minionym sezonie.
Dla nas jako dla Związku, jest to
niezwykły przywilej móc ich mieć w swoich szeregach. Jesteśmy dumni z tego
czego dokonali w minionym roku. Decyzją Związku, sztabu szkoleniowego oraz
samych zainteresowanych zawodników sprawa nie będzie więcej komentowana. Jest
to ostateczne oświadczenie w tej absurdalnej sprawie.
Innsbruck 09.04.2009 r.
-
To co, sprawa wydaje się być ostatecznie zamknięta. Odpocznijcie nieco i
niedługo widzimy się na kolejnych zgrupowaniach. Nigdy nie wątpiłem, że wyniki
są kwestią nie tylko waszego talentu, ale przede wszystkim ciężkiej pracy... -
powiedział Alex, po czym jego myśl przerwała przytulająca go dziewczyna.
-
Wiemy Alex... Duża w tym twoja zasługa. Myślę, że dla mnie i Gregora
najważniejsze jest to, że ten cały cyrk w końcu się skończy.
Szatyn
pokiwał twierdząco głową, obejmując ramieniem blondynkę. Trener mimowolnie się
uśmiechnął. Więc w końcu zapanowała zgoda. Obserwując dwójkę cieszył się, że
odnaleźli na nowo siebie i swoją miłość. Po szybkim pożegnaniu ruszyli w
kierunku samochodu.
-
Dlaczego upierasz się jechać na dworzec? Mówiłem, że po wszystkim cię odwiozę...
-
Gregor proszę... Myślałam, że już ten temat mamy z głowy. To ponad trzysta
kilometrów... Musimy też przyłożyć się do nauki, a jak mam się uczyć kiedy
jesteś obok? – powiedziała przegryzając lekko swoją wargę, na co chłopak
zaśmiał się głośniej zbliżając się do jej szyi.
-
A co, będę cię rozpraszał? – powiedział pierwszy raz delikatnie cmokając jej
smukłą szyję.
-
Gregor... Nie utrudniaj... - dziewczyna poczuła przyjemne deszcze na swoim
ciele.
Nie
lubiła pożegnań... Teraz kiedy na nowo mogła cieszyć się związkiem nadszedł
czas prawdziwych rozjazdów. Ponad trzysta kilometrów... Tyle miało dzielić ich
od siebie... Jeszcze się nie rozstali, a już brakowało jej tej bliskości,
ciepła, uśmiechu... Mocniej wtuliła się w jego ramiona. Ten zapach... Spojrzała
lekko zaszklonymi oczami, co nie umknęło chłopakowi.
-
Zobaczymy się niedługo... - szepnął do jej ucha, po czym jego usta zbliżyły się
do jej ust.
Delikatny
i subtelny pocałunek został szybko przerwany przez blondynkę. Ponownie
spojrzała na niego, po czym trzymając jeszcze przez chwilę jego dłoń zaczęła
ruszać w kierunku pociągu mającego odwieźć ją do Spittal.
-
Chyba żartujesz... - uśmiechnął się Gregor przyciągając ją z powrotem mocniej
do siebie.
Znowu
to spojrzenie, niczym magnez... Wszystko stanęło w miejscu jak gdyby nikogo
innego nie było na tym dworcu. Dziewczyna poczuła jak dłonie chłopaka wędrują
po całych jej plecach, a usta aż palą od pragnienia by dalej czuć swoją
bliskość. Jej dłonie w szybkim tempie objęły kark Gregora. Pocałunek był coraz
bardziej długi i namiętny. Języki oddawały odpowiednie tempo i zaangażowanie
każdej ze stron. Taniec zmysłów na peronie trwał by dłużej gdyby nie dźwięk
nadający komunikat o odjeździe pociągu, który mimowolnie otrzeźwił szybko
dziewczynę.
-
Greg... - wymruczała mu do ucha, czując jego usta na swojej szyi. – Jak zaraz
nie przestaniesz to... Ucieknie mi pociąg. – zaśmiała się dziewczyna.
-
Dla mnie nawet i lepiej... Bo już tęsknię... – powiedział, po czym po raz kolejny
zbliżył się do jej ucha. – Kocham Cię...
-
Ja Ciebie bardziej. – po czym razem ruszyli w kierunku wagonu, który miał
dowieźć blondynkę do domu.
Zajmując
miejsce położyła dłoń na szybie, on uczynił to samo... Czekał ich trudny czas
rozłąki... Jednego byli tylko pewni... Zawsze mieli gdzie wracać, bo mieli
siebie. Pociąg ruszył pozostawiając w tle samego Gregora.
***
Za
co Lena kocha łyżwy? Naprawdę głupie pytanie. Wystarczy tylko na nią spojrzeć.
Błyszczące oczy, uśmiechnięte usta, rozwiane włosy i te płynne ruchy… Jazda na
łyżwach przenosi do innego wymiaru. Daje możliwość ukazania emocji, które na co
dzień trudno jest pokazać. Jazda na łyżwach poprawia nastrój i sprawia, że na
problemy patrzymy pod innym kątem. Jazda na łyżwach po prostu nadaje życiu
sens. Czy to właśnie widział teraz Thomas? Och zdecydowanie nie. Patrzył na swą
miłość wirującą jak pocisk po lodowisku i zmarszczył brwi. Nagle Lena się
zatrzymała, a z głośników dało się słyszeć muzykę. Popłynęła…
-
Kiedy trzymasz mnie na ulicy i całujesz na parkiecie, chciałabym, żeby mogło
tak być. Dlaczego nie może tak być? Przecież jestem twoja! Ukrywamy się za
zamkniętymi drzwiami. Za każdym razem gdy Cię widzę, umieram coraz bardziej.
Skradzione chwile, które kradniemy, gdy opada kurtyna. To nigdy nie będzie
wystarczające. To oczywiste, że jesteś mi przeznaczony. Każdy kawałek ciebie
pasuje wprost perfekcyjnie. Każda sekunda, każda myśl, wpadłam tak głęboko. Ale
to nigdy nie ukaże się na mojej twarzy. Ale my to wiemy, mamy miłość, która
jest beznadziejna. Dlaczego nie możesz trzymać mnie na ulicy? Dlaczego nie mogę
pocałować cię na parkiecie? Chciałabym, żeby mogło tak być. Dlaczego nie może
tak być? Przecież jestem twoja! Kiedy jesteś z nią, czy wołasz jej imię tak jak
wtedy, gdy jesteś ze mną? Czy to jest to samo uczucie? I nikt nie wie, że jestem
zakochana w czyimś ukochanym. Nie chcę nas ukrywać. Powiedz światu o miłości,
którą tworzymy. Żyję dla tego dnia. Dlaczego nie mogę powiedzieć, że jestem
zakochana? Chcę wykrzyczeć to z dachu! Chciałabym, żeby tak było. Dlaczego nie
może tak być? Przecież jestem Twoja!
Ściągnięte
brwi, zwarte usta i agresja… Bardzo szybki, mocny i emocjonalny występ. Morgi w
takim wydaniu jeszcze nigdy Madlen nie widział. Dziewczyna wirowała po lodzie w
zawrotnym tempie, a każdy ruch był przepełniony furią. Co tutaj się działo? I
co to za piosenka? Czy to specjalnie przygotowany program, do któregoś z
konkursów? Wiedział, że Lena lubiła być kontrowersyjna, ale żeby aż tak? Nim
zdążył sobie odpowiedzieć na którekolwiek z pytań, piosenka się skończyła, a
Madlen wyłożyła się na lodowisku jak długa głośno przeklinając. Thomas był
wstrząśnięty. Bez zastanowienia przeskoczył bramkę i ruszył do dziewczyny.
Uklęknął przy niej lekko unosząc ją ramionami, nie wiedział bowiem czy Lena
czegoś sobie nie uszkodziła. Lód w końcu był twardy, a blondynka… była jego
kruchą dziewczynką. Kiedy w końcu otworzyła oczy, jej wzrok padł na jego twarz.
Gdzie była ta iskra? Gdzie ten błysk, który widział w jej źrenicach za każdym
razem kiedy na niego spoglądała? Teraz jej tęczówki były jakby za mgłą. Puste…
Dziewczyna zamrugała, spojrzała bezbarwnym wzrokiem i chwyciła twarz Thomasa w
dłonie.
-
Za każdym razem gdy Cię widzę, umieram coraz bardziej. – wyszeptała
niezrozumiale słowa piosenki.
Thomas
skonsternowany popatrzył na Madlen. Chciał coś powiedzieć, ale w tym momencie
Lena mocno go przyciągnęła natarczywie atakując jego usta swoimi. Zaskoczony
chłopak jedynie mocniej przycisnął ją do siebie i zaczął namiętnie odpowiadać
na pocałunki dziewczyny. Blondynka, jak miała w zwyczaju, chwyciła dolną wargę
Morgena w zęby i lekko przegryzła, co wywołało niemałe poruszenie chłopaka jak
za każdym razem, gdy to robiła. Nie zdziwiła się kiedy po niedługiej chwili
wylądowała na jego kolanach i poczuła mocno ściskające ją dłonie na biodrach.
To jakby ją lekko otrzeźwiło. Wiedziała, że całując chłopaka robi sobie jeszcze
większą krzywdę, ale kto wiedział czy to nie jeden z ostatnich ich pocałunków,
a może nawet ostatni. Objęła go mocniej ramionami i jęknęła w jego usta nie
wiedząc czy to z rozdzierającej ją rozpaczy czy podniecenia. Och co on jej
robił… co on jej zrobił… Czując napływające łzy do oczu, zwolniła i postanowiła
powoli kończyć ten wybuch uczucia, bowiem czas do spotkania z Kristiną
nadchodził wielkimi krokami.
-
Madlen… - westchnął nagle chłopak. – Jeśli za chwilę tego nie przerwiemy… Zerwę
z ciebie tę sukienkę tu i teraz.
Lena
uśmiechnęła się pod nosem. Nie żeby nie przeszło jej to przez myśl. Zerwała się
jednak szybko z kolan chłopaka, odwracając i ocierając szybko twarz by nie
widział jej łez. Potem nakładając na usta sztuczny uśmiech, odwróciła się z
powrotem podając mu dłoń w geście pomocy wstania ze śliskiego parkietu.
-
Nie powiem by mi ten pomysł nie przypadł do gustu. – uśmiechnęła się zalotnie.
– I wcale nie twierdzę, że nigdy sobie o tym nie myślałam… - dodała szybko
mknąć ku bandzie na swych łyżwach, bojąc się, że Morgi mógłby po jej słowach
wcielić w życie kosmate myśli.
Po
niedługiej chwili oboje zmierzali do auta chłopaka by udać się na umówioną
kawę. Thomas beztrosko obejmował Madlen ramieniem, kompletnie nie mając pojęcia
co go za chwilę czeka. Natomiast Lena… oj świetna była z niej aktorka. Nie dała
nic po sobie poznać, mimo że w środku przeżywała jedną z najgorszych chwil w
swoim życiu. Bowiem za moment miała z własnej woli, bez przymuszania oddać to
co kochała w życiu najbardziej… Mężczyznę, który był jej całym światem.
-
Skąd pomysł akurat na tę kawiarnię? – zapytał Thomas, kiedy po niedługim czasie
parkowali pod „Słodko gorzkie”, gdzie niedawno Madlen miała przyjemność spotkać
się z Kristie.
-
Och co za trafna nazwa! – dziewczyna zaśmiała się w duchu i spojrzała jedynie
tajemniczo na blondyna. – Podają tu naprawdę dobre karmelowe latte. – odrzekła
zatrzaskując drzwi od auta. – Chodź i nie marudź! Zobaczysz, po wyjściu stąd
twoje życie będzie odmienione! – dodała z udawaną kpiną, bowiem Morgi nie znał
jeszcze dwuznaczności tych słów.
Tom
więc, chwytając Madlen za rękę wprowadził ich do środka. Faktycznie miała
rację. Słodki zapach świeżo pieczonej szarlotki oraz zaparzonej kawy omamił na
chwilę jego zmysły. Madlen skrzywiła się wodząc już wzrokiem za starszą
koleżanką. Wiedziała bowiem, że koniec pewnego etapu w jej życiu już zawsze
będzie jej się kojarzył z jabłkami. Westchnęła dostrzegając cel swej podroży i
zdjęła z twarzy nałożoną na nią wcześniej maskę. Spojrzała na Toma ze
wszystkimi emocjami, które musiała tłumić przez ostatnie minuty. Ból… Smutek…
Rozczarowanie… Thomas niezrozumiałym wzrokiem spojrzał w błyszczące się od łez
niebieskie tęczówki Madlen.
-
Kochanie co… - nie dokończył pytania, gdyż spoglądając nad głową dziewczyny,
dostrzegł tak znaną sobie postać.
Stanął
jak zamrożony, póki Lena nie pociągnęła go ręką właśnie w tamtym kierunku.
-
To koszmar! Na pewno za chwilę się obudzę. – rzekł spoglądając jak Lena
wygodnie rozsiada się przy stoliku, który zajmowała Kristina. – Konfrontacja z
wami dwoma… najgorszy koszmar jaki miałem. – wyjaśnił widząc zdegustowane miny
obu z pań. – Która z was to wymyśliła? – warknął rozdrażniony.
-
Thomas, przestań się wygłupiać i siadaj. – powiedziała poważnie Lena. –
Kristie, podają tu coś mocniejszego? – skierowała do starszej blondynki, bowiem
niebyła pewna czy da radę przetrwać to na trzeźwo.
Znała
jednak odpowiedź na to pytanie. Byli w końcu w kawiarni, gdzie można było
umilić sobie życie tylko słodką niespodzianką. Och ta nazwa naprawę była
trafiona! Słodkie, przepite gorzkimi łzami. Westchnęła zrezygnowana. Wieczną
samotność czas zacząć! I skierowała swe spojrzenie na Kristie, chcąc ją
ponaglić do wyznań. Dziewczyna jednak siedziała spoglądając szeroko otwartymi,
przerażonymi oczyma na blondyna, który posyłał w jej stronę gromy. Lena
pokręciła zrezygnowana głową. Czy naprawdę ona musiała wziąć sprawy w swoje
ręce? Niby oboje starsi od niej, a zachowywali się jak dzieci. Chociaż… jakby
nie patrzeć… cała ta chora sytuacja była jej winą. Gdyby nie zawróciła
Morgenowi w głowie, kto wie, może parka dziś szczęśliwie świętowałaby
powiększenie rodziny.
-
Thomas… - zaczęła, chcąc powstrzymać galopujące w złą stronę myśli. – Kristina
chciałaby ci o czymś powiedzieć. – kontynuowała. – Och na litość boską! –
wykrzyknęła tracąc cierpliwość, gdyż starsza nie wykazywała żadnych chęci do
nawet przywitania się ze swoim byłym. – Kristie jest w ciąży. – rzekła w końcu.
I
nastała niezręczna cisza…
-
Moje serdeczne gratulacje! – wykrzyknął Thomas przewracając oczami. – Cóż! Nie
żeby mnie to nie dotknęło, w końcu tak szybko się pocieszyłaś…
-
Przestań się wydurniać! – rzekła Kristie przez zaciśnięte zęby.
-
Madlen, co my tutaj robimy? Przecież nas to nie dotyczy. – powiedział Morgi
spoglądając na swą dziewczynę.
Lena
siedziała z zamkniętymi oczami i tylko głęboko oddychała w celu wpłynięcia na
swoje nerwy.
-
Thomas… - spojrzała na niego ledwie panując nad emocjami. – To twoje dziecko.
Będziesz ojcem…
Blondyn
patrzył na Madlen z… niedowierzaniem? Przerażeniem? Zerwał się na równe nogi.
Spoglądał to na jedną, to na drugą. Dotyk Leny, która mocnym pociągnięciem z
powrotem usadziła go na krześle, lekko go otrzeźwił.
-
To nie możliwe… Przecież my nie… - jego tęczówki wędrowały raz z jednej na
drugą. – Lena! Ja ci przysięgam, że ja…
-
Zamknij się. – powiedziała dobitnie Madlen i spojrzała ponaglająco na Kristie.
– Mogłabyś mu to wyjaśnić? Możesz użyć metafory ptaszek i gniazdko, śmiem
twierdzić, że sam do tego dojdzie jak powstają dzieci. Ja chyba nie mam już
tutaj czego szukać i będę się zbierać. Misję wykonałam. Życzę państwu
szczęścia. – oznajmiła zdegustowana. – Kristina, przykro mi, że tak wyszło.
Proszę, teraz ci go oddaję. Używany, ale przysięgam, że jeszcze się do czegoś
nada… - zaśmiała się irracjonalnie. – Wszystkiego dobrego! – i odwróciła się na
pięcie w celu oddalenia się od tej popieprzonej sytuacji.
Thom
siedział jak rażony piorunem i tępo wpatrywał się w odchodzącą postać Madlen.
Nie… to niemożliwe… to nie może być prawda! Bezradnie kręcił głową póki słowa
Kristie na nowo nie przywróciły mu jasności myślenia.
-
No biegnij za nią durniu! – i tak też zrobił.
Po
chwili chwycił dłoń Leny, która już kierowała się w stronę mostu nad Drawą.
Stał między młotem a kowadłem. Z jednej strony dziewczyna, z którą przeżył
dzieciństwo, nastoletnią miłość, by w końcu stworzyć dojrzały związek… Jak się
teraz okazuje będzie matką jego pierworodnego dziecka, a z drugiej… Madlen,
która zawładnęła jego całym światem w zaledwie kilka miesięcy. Spojrzał w
niebieskie błyszczące od łez tęczówki dziewczyny, przepełnione bólem i złością,
kompletnie nie wiedząc co ma jej powiedzieć. Przepraszam? A co to zmieni?
Dziecko nie zniknie jak za machnięciem czarodziejskiej różdżki. Spuścił
bezradnie wzrok. Lena wzięła głęboki oddech i chwyciła chłopaka za dłoń.
-
Wracaj do niej Thomas. – były to jedne z najcięższych do wypowiedzenia słów w
jej życiu. – Ona bardzo się boi. Zobacz co musiało dziać się w głowie Kristie,
że to do mnie się odezwała. Pozwoliła ci odejść, mimo wiedzy, że będziecie
rodzicami… Nigdy sobie nie wybaczę… - tutaj pierwsza łza spłynęła po jej
policzku, a Morgi szybkim ruchem kciuka zmył mokry ślad z twarzy dziewczyny. –
Nie Kristie, nie ty, a przede wszystkim nie ja, jesteśmy tu teraz najważniejsi.
Tylko to dziecko! Ono nie jest niczemu winne. Powinno mieć mamę i tatę… razem.
Normalną rodzinę. Jakkolwiek nie podoba mi się to co mówię… Jakkolwiek nie rani
mnie ta decyzja… Nie mogę z egoistycznych pobudek trzymać cię przy sobie. – tutaj
uniosła ręką jego głowę i spojrzała głęboko w oczy. – Nie wiem jak… Nie wiem
czy… dam radę to przełknąć Thomas. Kocham cię, ale… masz dziecko z inną. Wiem,
że to wydarzyło się zanim my… zanim to zabrnęło za daleko, ale mimo wszystko… -
drżący podbródek nie pozwolił jej dalej mówić.
Morgi
pochwycił ją w swoje ramiona i mocno przytulił. Sam nie wiedział co ma jej
powiedzieć… Czy jakiekolwiek słowa zmieniły by to co się stało? Jego życie…
jego popieprzone życie nigdy nie mogło układać się zbyt prosto… Wiecznie tylko
ta linia pochyła… Miał wrażenie pchała go w jedyne miejsce, na które
zasługiwał. Do piekła… Czy mógł wymagać od Leny by została przy nim pomimo tego
co się stało? To nie było już głupie kłamstwo czy nadwyrężenie zaufania. Życie
całej ich trójki miało się teraz zmienić. Nie mógł zmusić dziewczyny do
pozostania przy jego boku… To nie było by fair.
-
Lena… Muszę to wszystko poukładać… - zaczął ponownie spoglądając jej w oczy. –
Wiem, że nie zasługuję na twoją miłość… nie zasługuję na ciebie… i w tej sytuacji
nie będę zatrzymywał cię przy sobie na siłę, ale… moje uczucie do ciebie nigdy
się nie zmieni. – jego oczy zalśniły łzami. – Kocham cię, pamiętaj o tym.
-
Dla całego świata możesz być nikim, dla kogoś możesz być całym światem. –
odrzekła Madlen kładąc zimną dłoń na policzku Morgena i po krótkiej wymianie
błyszczących od łez oczu, odwróciła się i… odeszła.
~~~
Dzień
dobry!
Pojawiamy
się nieco wcześniej :) ale z rozdziałem wyrywającym z kopyt. Jak
jednym coś się poprawia... To drugim chrzani dokumentnie... Pewnie czeka nas
mały sztorc za tą chmurę burzową u Morgenów, ale... Bierzemy to na klatę :D
Aż
śmiesznie dodaje się takie rozdziały mając wiedzę co będzie dalej - Ciiii...
Napisane jest już ich na kolejne kilkanaście, no dobra kilkadziesiąt tygodni do
przodu na na na na! :D
I
właśnie chwyciła mnie głupaweczka, bo nie mogę się doczekać jak będziecie dalej
komentować nasze śmiałe poczynania.
I
teraz pytanie - co będzie dalej? Czy Greana będzie wiecznie szczęśliwa czy
Morgeny się zejdą? Czy wydarzy się coś innego hmmm...
Zapraszamy
do dalszego czytania :D
A
tymczasem do kolejnego napisania cmok cmok pozdrowionka <3
Ania&Madziusa
P.S. Piosenka, do której tańczyła Madlen - LittleMix - Secret Love Song ft. Jason Derulo
Kochane :-) :*
OdpowiedzUsuńUwielbiam was i wasze opowiadanie, ale jednak jestem bardzo wściekła na was za tą końcówkę… To nie jest chmura burzowa, a wręcz grad czy wręcz trąba powietrzna…
Biedna Madlen… Naprawdę jej współczuję i choć wiem, że chce postępować słusznie mając na uwadze dobro dziecko Morgiego to jednak nie wiem czy dobrze postąpiła tak zrywając z Thomasem… Wiem, że sytuacja nie jest łatwa, ale mam nadzieję, że Morgi gdy minie szok na spokojnie porozmawiała z Lenką i pogodzi się z nią…
A co do Greany to cieszę się, że wreszcie są szczęśliwi i mam nadzieję, że tak już pozostanie oraz, że Ruda raz na zawsze zniknie z ich życia…
Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział
BU$KA <3 :*