Trzy tygodnie później, Poniedziałek, 27 kwiecień 2009 rok
Okres trzech ostatnich tygodni zarówno dla Ane jak i dla Leny był
przepełniony tęsknotą i… codzienną nauką do matur, które zbliżały się wielkimi
krokami. Dziewczyny spędzając ze sobą każdą wolną chwilę, którą poświęcały na
naukę, próbowały zapełnić dziurę jaką spowodował wyjazd Gregora oraz rozstanie
Madlen i Thomasa. Komitet Wsparcia Tęskniących za bardzo – tak, trafne
spostrzeżenie. Grunt, że dziewczyny mogły na siebie liczyć zarówno w dobrych
jak i złych momentach. Egzamin też nieco pomagał, w końcu obie pragnęły zdać go
jak najlepiej, więc nie było czasu na zbyt wiele smętów.
- Nie spodziewałam się, że mimo rozjazdów tak wiele uda nam się
ogarnąć jeśli chodzi o materiał. – uśmiechnęła się Ana.
- Zdecydowanie team Spirit to podstawa. Ale dość o nauce, czeka
cię impreza! – zaśmiała się Lena wychodząc z budynku szkoły.
- Tak, wyjazd do Willingen... Gregor ma dziś przyjechać do mieszkania
Morgena, a jutro wylot na galę... – Ana zbiegła radośnie po schodach na koniec
odwracając się w stronę przyjaciółki.
- Będzie się działo! Grunt, że kreacja gotowa, myślę że Gregor będzie
potrzebował ochroniarza do pilnowania ciebie. – dziewczyny ponownie się
zaśmiały. – Chyba nie będziesz musiała czekać... już przyjechał. – Lena
wskazała po chwili palcem na opierającego się o samochód szatyna samej nie
mogąc uwierzyć kogo widzi nieopodal przyjaciela.
- I nie jest sam... - Ana spojrzała wymownie w kierunku
przyjaciółki.
Jej wzrok
zatrzymał się na dwóch tak znanych sobie szarych Audi. Poza dosłownie taka sama
jak stojącego obok Gregora. Oparty, pewny siebie blondyn z założonymi rękami.
Ana pytającym wzrokiem spojrzała na przyjaciółkę. Nie chciała sprawiać jej
przykrości, ale widok jej miłości... Od razu spowodował przyśpieszone bicie
serca. Tak tęskniła... A teraz w końcu mogli spędzić odrobinę czasu razem. Lena
mimowolnie pokiwała głową na znak zgody, więc Ana podskakując niczym łania z
wielkim uśmiechem na ustach uwiesiła się na szyi swojego chłopaka. Ten złapał
ją za biodra i okręcił wokół własnej osi, następnie przywarł ustami do jej ust.
Tak długo na to czekali... Ni stąd ni zowąd dało się słyszeć gwizdy. Wylewne
przywitanie na oczach całej szkoły. Madlen zaśmiała się spoglądając na
śmiejących się kolegów z klasy, którzy palcami wskazywali sobie całującą się
parkę. Ruszyła w stronę przyjaciół, pomimo tego, że szła również w kierunku
nieopodal stojącego Thomasa. Co on tu robił? Wszak mieli ze sobą telefoniczny
kontakt przez te trzy tygodnie, jednak uznali, że na razie póki oboje nie ułożą
sobie wszystkiego w głowie, ich relacja pozostaje na stopie mniej niż czysto
koleżeńskiej.
- Darujcie biednej Gudrun oglądanie kolejnego jej dziecka w dość
dwuznacznej pozie we wszystkich gazetach w kraju. – zaśmiała się podchodząc do
zakochanej parki, po czym całusem w policzek przywitała się z Gregorem.
- Aferek Thomasa nic nie przebije. – odrzekła prześmiewczo Ana i
skierowała swe spojrzenie w kierunku brata. – A ty skąd się tu wziąłeś? Czyżbyś
tak dbał o siostrę i przywiózł jej zostawione umyślnie śniadanie? – zapytała ze
śmiechem.
Ana po powrocie z Innsbrucka przeprowadziła się do mieszkania
Thomasa. W końcu czekał tam na nią pokój, a nie chciała wisieć już na głowie
Martina. Morgi w odpowiedzi przerzucił jedynie oczami.
- A ty siostra myślisz, że wszystko kręci się jedynie wokół twojej
osoby. – rzekł. – Przyjechałem po Madlen… - skierował swój wzrok ku młodszej
blondynce. – Mam nadzieję, że pójdzie po dobroci. – dodał z tym swoim zawadiackim
uśmiechem.
Lenie od razu serce mocniej zabiło. Tak dawno nie widziała go w
pełnej swej krasie. Zdecydowanego i pewnego siebie. Chłopaka, który swą
przebojowością zawładnął całym jej światem.
- Nie bądź tego taki pewien Morgen. – młodsza odrzekła jedynie
tajemniczo, ale kompletnie nie miała pojęcia w jakiej sprawie do niej
przyjechał. – A wy gołąbeczki… znajdźcie sobie jakiś pokój w hotelu. Toż to
zgorszenie w czystej postaci! – zaśmiała się.
Po niedługiej chwili tak też się stało.
- To dokąd jedziemy? – uśmiechnął się Gregor.
- Proponuję spacer, zakupy i wizytę w naszym nowym M.
- Brzmi intrygująco. – chłopak cmoknął dziewczynę w czoło, położył
rękę na jej kolanie, po czym ruszył samochodem spod szkoły.
Cieszyli się na myśl, że spędzą chociaż odrobinę czasu. Trzy
tygodnie... Niby mało, ale czuli to tak jakby nie widzieli się wieczność. Na
twarzy obojga zagościła radość, w końcu znowu byli razem.
- To co, zaparkować w centrum? – zapytał Gregor na co dziewczyna
pokiwała twierdząco głową, obserwując jak zajmuje miejsce parkingowe.
Wybrali spokojny rynek gdzie mogli nieco wykorzystać czas na
świeżym powietrzu. Ich dłonie na nowo się splotły. Tak niewiele, a ile
przyjemności. Ana znowu się uśmiechnęła. W sumie tęskniła za małymi rzeczami.
Wyraźnie było można dostrzec, że on czuł to samo. Nie interesowały ich
ciekawskie spojrzenia, ważny był teraz wspólny czas.
- Najpiękniejszy bukiet dla najpiękniejszej dziewczyny. –
powiedział zatrzymując się przy jednej z kwiaciarni.
- Zazdroszczę pani takiej miłości. – uśmiechnęła się kwiaciarka
wybierając pokaźny bukiet róż połączonych z frezjami.
Dziewczyna od razu wciągnęła ich zapach. Czuła się kochana i chciała
by tak zostało na dłużej. Przytuliła mocniej bukiet do piersi, po czym musnęła
szybko policzek ukochanego. Kwiaciarka tylko się uśmiechnęła. Miło było
popatrzeć na drobne akty miłości tej dwójki. Spragnieni siebie i swojej
bliskości ruszyli na dalszy podbój rynku by poczynić zakupy na popołudniową
obiadokolację.
***
- Mnie się nie należy żaden buziak na przywitanie? – zapytał
Thomas po niedługiej chwili, kiedy Audi Gregora odjechało ze szkolnego
parkingu.
- Nie wydaje mi się Morgi by był to dobry pomysł. – westchnęła
Lena, mimo że oszałamiająca chęć wskoczenie w jego ramiona obezwładniała jej
ciało. – Co tutaj robisz? Umawialiśmy się na coś innego… - podeszła na
bezpieczną odległość, ale to i tak nic nie dało, ponieważ zapach chłopaka
omamił jej zmysły.
- Muszę z tobą o czymś porozmawiać.
- Tom, my nie mamy już o czym rozmawiać.
- Lena, proszę… - zaczął, robiąc krok w jej stronę, jednak szybko
się zatrzymał kiedy dziewczyna podniosła rękę na znak stopu. – To nie ma nic
wspólnego z nami. Proszę wsiądź ze mną do samochodu. Porozmawiamy w bardziej ustronnym
miejscu.
Lena mimowolnie się rozejrzała. Faktycznie oni dwoje stanowili
bardzo atrakcyjny obrazek dla szkolnej społeczności. Westchnęła zrezygnowała i
wskazała palcem na chłopaka.
- Dobra Morgen! Ale to nic między nami nie zmienia. – powiedziała
rozdrażniona i ruszyła w stronę auta chłopaka.
Po chwili oboje zapinając pasy, opuścili szkolny parking. Lena od
początku wiedziała, że to nie jest dobry pomysł. Wszystko do niej wracało jak w
najgorszym koszmarze. Niby głupi samochód, a przecież też wiele magicznych, a nawet
gorących chwil w nim przeżyli…
- Lena, twoi rodzice… -
westchnął Morgi w usta Madlen, które raz po raz tak zachłannie go całowały.
Właśnie stali pod jej
domem na podjeździe po wspólnie spędzonym wieczorze. Mogłoby się wydawać
wszystko w porządku, gdyby nie to, że Lena siedziała okrakiem na Thomasie i namiętnie
go całowała.
- Och! Zamknij się! –
warknęła i ponownie wpiła się w jego usta, a dłonie chłopaka mimowolnie
spoczęły na jej biodrach.
Miejsca w samochodzie nie
było zbyt dużo, co za tym idzie piersi dziewczyny co chwila ocierały się o
klatkę piersiową blondyna. Jakby tego było mało, jej biodra napierały na jego
uda… Thomas jęknął i chwycił Madlen za pośladki mocniej przyciskając ją do swojego
przyrodzenia. Lena w odpowiedzi odchyliła głowę do tyłu lekko poruszając
biodrami w efekcie czego jej piersi automatycznie znalazły się na wysokości
twarzy blondyna. To było jak wygrana na loterii. Bezwiednie pochwycił je w
swoje dłonie i… dźwięk klaksonu!
Lena podskoczyła na siedzeniu. Thomas ze śmiechem na nią
popatrzył, ale dalej skupiał się na prowadzeniu auta. Dziewczyna niespokojnie
poprawiła się na fotelu i odwróciła twarz w drugą stronę… Boże! Daj mi siłę…
siłę bym przetrwała tą trasę… Niestety jej modlitwy nie zostały wysłuchane,
ponieważ po niedługiej chwili poczuła jego dłoń na kolanie. Morgi zrobił to
bezwiednie… to była jakby naturalna kolej rzeczy. Zawsze trzymał ją za udo albo
rękę w trakcie prowadzenia auta. Madlen spojrzała na niego zirytowana i jednym
mocnym ruchem zerwała jego dłoń ze swojej kończyny. Nie… to się nie dzieje
naprawdę! Tom zachichotał pod nosem, a dziewczyna wzięła głęboki oddech.
- Daleko jeszcze? – wydukała spoglądając w szybę, chcąc ukryć
swoje zaczerwienione policzki i zapewne rozognione spojrzenie.
***
- Potrzebuję jeszcze krewetek... - uśmiechnęła się dziewczyna.
- A co, będziesz mnie uwodzić? – podniósł nieco brew Gregor na
myśl o małych przyjemnościach.
- Haha… przecież już dawno to zrobiłam. I żadne krewetki nie są tu
potrzebne. – puściła mu oczko wchodząc do kolejnego sklepu.
Szatyn pokiwał twierdząco głową. Coś w tym było. I jedno i drugie
zawładnęło życiem partnera. I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu mogli wzajemnie
zrujnować to co było tak pięknie zbudowane.
- Czy już mam wszystko hmm… - zaczęła dywagować Ana, co Gregor
skwitował kolejnym szeptem do jej ucha.
- Ana, przecież nie będziemy jeść...
Dziewczyna się zaśmiała, wyciągając jednocześnie portfel.
- Nie mogę się skupić Greg...
Chłopak ponownie zbliżył się do jej ucha i wymruczał delikatnie je
przygryzając.
- Jedyne na co mam apetyt to ty... Chodźmy już... - blondynka zachichotała
wciągając mocniej powietrze.
Brakowało jej bliskości i czuła, że jeśli zaraz nie opuszczą
przestrzeni publicznej skończy się to... Niekontrolowanym wybuchem miłości.
- Dobrze, odpalaj brykę, jedziemy do Morgenowego królestwa. Jedź w
kierunku Alpenareny, potem powiem ci, w którą stronę odbić. – Ana dziękowała
Bogu, że udało im się nieco opanować kipiące w środku uczucia.
Po co od razu tak przy wszystkich nimi szaleć, skoro można się
nimi cieszyć na osobności z dala od wścibskich spojrzeń? Po kilku minutach byli
już na miejscu. Gregor zlustrował na szybko budynek i okolice, w której
znajdowało się mieszkanie Thomasa.
- Ciekawie to wygląda muszę przyznać...
- Kochanie, to dopiero początek. – uśmiechnęła się Ana na myśl
mieszkania na 7 piętrze, bowiem widok z niego był obłędny.
Sama go pokochała od pierwszego wejrzenia. Dziewczyna szybko wbiła
kombinacje znanych już cyfr, po czym weszła do ich małego królestwa.
- No muszę przyznać, że widok robi robotę. – przyznał chłopak
wtulając się w stojącą przed nim blondynkę.
Błogo... Tak się właśnie czuli. Byli już sami więc mogli w pełni
rozkoszować się sobą.
- Rozgość się, pooglądaj mieszkanie, a ja zacznę gotować. –
uśmiechnęła się dziewczyna przyzwalając partnerowi zlustrować mieszkanie przez
nich zajmowane.
- Wolę oglądać kogoś innego... - ponownie zbliżył się do
dziewczyny, tym razem odgarniając jej włosy z szyi.
Delikatnie musnął goły punkt swoimi ustami co wywołało przyjemne
dreszcze na jej skórze.
- Greg, zaraz zostanę bez palca jeśli zaraz nie przestaniesz... –
chłopak zadziornie się uśmiechnął, po czym przejął nóż i zaczął pomagać w
krojeniu składników potrzebnych do planowanej potrawy. – Jak nie skończę to nie
będzie niespodzianki... – blondynka przygryzła wargę.
Wiedziała, że rozbudzi to ciekawość partnera dzięki czemu szybciej
będzie mogła ją zaspokoić.
- Owiniesz się kokardką? W zupełności wystarczysz mi ty... – dziewczyna
ponownie zaśmiała się na słowa chłopaka.
Nie mogła zaprzeczyć, że to jak na niego działa bardzo jej się
podobało. Pragnęli siebie i inne słowa czy rzeczy byłyby zupełnie zbędne.
- A właściwie co za niespodzianka? – nagle na nowo ożywił się
szatyn.
- Słodka tajemnica. – zaświergotała Ana muskając jego policzek.
On nie pozostawał jej dłużnym, bo co rusz starał się nadrobić
braki minionych tygodni.
- Dobrze, że te krewetki będą zaraz gotowe, bo inaczej... Zje mnie
ciekawość... Swoją drogą wiesz co się jutro zadzieje? Cały świat będzie na nas
patrzył...
- Niestety zdaję sobie z tego sprawę. – Ana wzdrygnęła na samą
myśl kamer i ciągłego błysku fleszy.
Kochała Gregora, ale nie czuła potrzeby dzielić się tym z całym
światem. Nie lubiła zgiełku kamer, ale wiedziała, że nie obejdzie się bez tego,
w końcu byli osobami publicznymi. A wyniki, które w tym roku osiągnęli z
pewnością nigdzie nie przejdą bez echa.
- Niestety? Wstydzisz się? – zaśmiał się Gregor mocniej przytulając
blondynkę do siebie.
Uniósł delikatnie jej podbródek by zatonąć na nowo w błękitnych
tęczówkach dziewczyny.
- Dobrze wiesz, że to nie o to chodzi...
- Też tego nie lubię. Zbędny szum... Może odpuścimy galę na rzecz
przyjemniejszych momentów? – zaśmiał się szatyn zjeżdżając rękoma na pośladki
partnerki.
- Gregor... - wymruczała Ana ponownie czując jego usta na swojej
szyi. – Cholera krewetki! - wyrwała się raptownie śmiejąc się z chłopakiem z
zaistniałej sytuacji. – Uff na szczęście nie spiekliśmy ich za bardzo...
Kuchnia też nie spalona, więc Thomas nie obciąży mnie kosztami. To co jemy i
poważnie pogadamy?
- Poważnie? Czy my naprawdę będąc w takim wieku musimy być
poważni?
- No sytuacja tego wymaga... Pamiętasz jak mówiłam ci o
niespodziance?
- Czy nadszedł już czas rozpakowania prezentu? – zbliżył się nieco
do dziewczyny by odpiąć guzik jej bluzki.
Ana zachichotała, po czym skwitowała.
- Gregor zero powagi... Proszę otwórz pudełko... - przegryzła
wargę, czekając na reakcje partnera.
- Chyba nie kupiłaś mi krawatu na galę? – zmarszczył nieco czoło
na myśl o stroju na galę. Preferował kreacje sportowe, a nie wyjściowe. Więc
wolał elegancję ograniczać do minimum. Ana ponownie się zaśmiała i zachęcająco
wskazała pudełko
- Nie przekonasz się póki sam nie sprawdzisz...
- Ładne buciki, chodź nie mój rozmiar... – wziął małe buciki do
ręki i zaczął je bacznie oglądać.
***
Po niedługim czasie, Thomas parkował już na tarasie widokowym
nieopodal Alepnareny. Zgasił silnik i zwrócił się w stronę Leny chcąc jej
zaproponować by zostali w środku. Ona jednak miała odmienne plany. Nie mogąc
dłużej znosić bliskości chłopaka, wyskoczyła nerwowo z samochodu i odeszła
kilka kroków nabierając w płuca chłodniejsze powietrze kwietniowego popołudnia.
- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać? – zapytała usłyszawszy
dźwięk zamykanych drzwi i odwróciła się do chłopaka.
- Pięknie wyglądasz Madlen. – odrzekł w odpowiedzi kierując się w
jej stronę.
- Przestań słodzić Morgen i powiedz wreszcie co tutaj robimy. Nie
mam zbyt dużo czasu.
- Bardzo za tobą tęskniłem. – dodał robiąc kolejne kilka kroków ku
blondynce.
Lena chcąc zachować bezpieczną odległość między nimi, ruszyła w
tył i… Prawa noga trafiła na nierówne podłoże z kostki. Odruchem bezwarunkowym,
pragnąc się ratować chwyciła dłońmi to co stało przed nią i runęła do tyłu
ciągnąc blondyna za koszulę na siebie. Tom zaskoczony, nie zdążył w porę
zareagować, w efekcie czego znaleźli się w bardzo niekomfortowej dla siebie
pozycji. Madlen na chwilę zamroczyło… i to w żadnym razie nie z powodu
uderzenia głową o podłożę. Jego oddech na jej skórze… Jego dłonie na jej talii…
Jego ciało na jej ciele… Tego było za wiele! Zanim on zdążył choćby pomyśleć o
złączeniu ich ust, Lena jednym zwinnych ruchem zrzuciła z siebie chłopaka i
stanęła na równe nogi roztrzęsiona. Co on jej robił… Czy ona nigdy się z niego
nie wyleczy?! Zacisnęła mocniej dłonie i patrzyła jak Morgi otrzepuje swe
ubranie podnosząc się z ziemi. Uśmiechnął się pod nosem, bowiem nie miał w
planach napastować dziewczyny. To los sam tak chciał.
- Morgen… - wysyczała przez zaciśnięte zęby. – Proszę cię mów o co
chodzi i zabierajmy się stąd.
Thomas stwierdził, że nie ma co dłużej zwodzić dziewczyny, więc
uśmiechnął się z miną niewiniątka i licząc na swój urok osobisty począł
realizację misji z jaką się tutaj udał.
- Madlen, jak wiesz jutro jest gala Króla Nart. – zaczął. – Na
którą zostałem zaproszony… razem z tobą.
- Co? – Lena patrzyła na niego niezrozumiale.
- W opinii mediów nadal jesteśmy razem… Ja… Nie kontaktowałem się
jeszcze z nikim w kwestii… Sytuacji, która nieoczekiwanie nastała w naszym
życiu. – kontynuował Thomas spoglądając na zszokowaną dziewczynę.
- Co chcesz przez to powiedzieć? Że nikt nie wie, że będziesz miał
dziecko? – zapytała, na co Morgi pokiwał głową. – Ani rodzice? Rodzina? Nikt?
- Wiesz tylko ty, Ana, Gregor… podejrzewam, że Mario i Michael no
i wiadomo Kristie.
Lena nie potrafiła ukryć swego zaskoczenia. Nie chciała rozmawiać
z Ane na temat jej brata, ponieważ był to dla niej ciężki temat, a starsza nie
miała zamiaru wtrącać się w życie swego brata i najdroższej przyjaciółki. Lena
specjalnie unikała tego tematu, więc panna Morgenstern nigdy sama go nie
zaczynała.
- Co na to wszystko Kristina?
- To była nasza wspólna decyzja. Kristie również nie chce
afiszować się z nowiną. – oznajmił. – Już wystarczająco namieszałem w jej
życiu.
Lena poczuła ukłucie bólu w sercu pomieszane z nutką zazdrości,
bowiem według niej, chłopak zbyt miękko wypowiadał się o starszej blondynce.
- Dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego ze mną? – zapytała po chwili
nie dając nic po sobie poznać.
- Chciałbym abyś udała się ze mną do Willingen. – rzekł z nadzieją
w głosie, a Lena parsknęła śmiechem.
- Ty chyba żartujesz?
- Nie Lena… Proszę zrób to dla mnie. – powiedział robiąc krok w
jej stronę na co dziewczyna zaczęła kręcić głową.
- Jak ty to sobie wyobrażasz… - spojrzała zagubiona w jego oczy. –
Ledwo się rozstaliśmy… Nie zdążyłam się z tym jeszcze pogodzić, a ty na nowo
chcesz bym musiała udawać, że wszystko między nami jest w porządku? Mniemam, że
właśnie o to ci chodzi… o opinię publiczną? – zapytała niedowierzająco. – Jak w
ogóle możesz prosić mnie o coś takiego! – warknęła z wyrzutem.
Thomas spuścił wzrok. Czy ona naprawdę tego nie widziała? Miał w
dupie opinię publiczną! Gala była tylko wymówką by mógł spędzić z nią czas.
Chciał powoli wdrażać swój plan w życie… Plan ponownego ich pojednania, o
którym Lena nie miała kompletnie pojęcia. Nie wiedziała co działo się w życiu
chłopaka przez ostatnie trzy tygodnie. Nie wiedziała do jakich wniosków doszli
wraz z Kristie. Bo skąd miała wiedzieć! Ana odmówiła bratu współpracy w tej
materii, mając na względzie dobro przyjaciółki, a sama zainteresowana nie
kwapiła się do utrzymywania z nim jakichkolwiek kontaktów, nawet natury czysto
koleżeńskiej. Nie miał oczywiście do niej o to żadnych pretensji, bo co tu dużo
mówić… miała do tego pełne prawo, ale… Westchnął bezradny ponownie na nią
spoglądając i kompletnie nie wiedział jak ma ją przekonać do tego by
towarzyszyła mu w wyjeździe zorganizowanym przez Forum Nordicum.
- Chcę iść tam z tobą. – stwierdził, że nie zostało mu nic prócz
szczerości.
- I Kristina nie ma nic przeciwko? – zapytała i nagle w jej głowie
pojawiła się nieproszona myśl. – Proszę cię Morgen! Nie mów tylko, że ona o
niczym nie wie! Wiemy jaki masz problem z mówieniem prawdy.
- Madlen… - westchnął bezradnie na co tu dużo mówić mające wiele
prawdy słowa dziewczyny. – Kristina wie o wszystkim i nie ma kompletnie nic
przeciwko. Czy możemy w końcu przestać o niej rozmawiać?
Wiele nieprzyjemnych słów cisnęło się na usta dziewczyny, jednak
nie chciała się z nim tutaj kłócić. Chciała jak najszybciej zakończyć tę
konwersacje, wrócić do domu i zakopać w pościeli, bowiem jej serce, które przez
ostatnie trzy tygodnie udało się dziewczynie posklejać… na nowo puszczało szwy.
- Lena… proszę zgódź się. Przysięgam, że nie zrobię niczego co
mogłoby cię zranić. Możemy ustalić jakieś zasady, na przykład… trzymamy się
tylko za ręce. Żadnych przytuleń… żadnych pocałunków. – tutaj ciężko przełknął
ślinę. – Nie dotknę cię… przysięgam. Nie postawię w żadnej niezręcznej
sytuacji.
Madlen zamknęła na chwilę oczy bijąc się z myślami. Wiedziała, że
z ich wspólnego wyjazdu nie wyjdzie nic dobrego, jednak mimo wszystko… nie
mogła się powstrzymać.
- Pod jednym warunkiem Thomas. – rzekła twardo spoglądając mu w
oczy. – Dwa oddzielne pokoje w hotelu! To jest mój warunek!
Morgi zaśmiał się na te słowa i prawie pochwycił dziewczynę w
swoje ramiona, powstrzymując się w ostatniej chwili.
- Obiecuję. – odrzekł tylko, wiedząc już, że w tej materii nie
miał zbyt dużo do powiedzenia, ponieważ pokoje zostały już zarezerwowane.
Nie miał jednak zamiaru dzielić się tą wiedzą z Madlen i jedynie
tajemniczo się uśmiechnął.
- Przyjadę jutro po ciebie koło 8. Samolot mamy o 10.
- A nie możemy spotkać się na lotnisku? – zapytała dziewczyna
robiąc krzywą minę.
- Nie, nie możemy. – odrzekł spoglądając jej w oczy. – Skąd to
pytanie?
- Nie chciałabym by… moi rodzice pomyśleli, że do siebie wracamy
czy coś…
- Właśnie. Co powiedziałaś Marie i Robertowi?
- Prawdę. – oznajmiła beznamiętnie. – Że będziesz miał dziecko z
inną. – dodała akcentując ostatnie słowo, z no cóż… niemałą satysfakcją.
Thomas zaklął na jej słowa i przeczesał ręką swe rozwichrzone
blond włosy.
- Mam nadzieję, że wyjaśniłaś im, że…
- Że co? – wtrąciła Madlen. – Że doszło do niepokalanego poczęcia?
Że wcale nie pieprzyłeś innej?
- Że to się stało zanim się w tobie zakochałem! – warknął.
Lenie drgnęło serce na słowa chłopaka i by ukryć swą reakcję
szybko się odwróciła i ruszyła w stronę samochodu.
- Odwieziesz mnie do domu? – zapytała po chwili chwytając za
klamkę.
Nim zdążyła się odwrócić, poczuła jak dwie silne dłonie chwytają
ją za ramiona i brutalnie przygważdżają do auta. Przed sobą ujrzała parę
gniewnych oczu. Niebieskie tęczówki, które przez ostatni czas spoglądały na nią
z miłością… teraz jarzyły się ogniem. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na
twarz Thomasa nie potrafiąc uspokoić swojego galopującego serca. Jego udo przy
jej udzie… jego klatka wznosząca się nerwowo przy jej piersiach… i usta, które
znajdowały się centymetry od rozchylonych warg dziewczyny. Madlen czuła jak
wszystko w niej pulsuje… jak ciało Morgiego drży w kontakcie z jej ciałem…
Nagle jego wzrok złagodniał, a dłonie, które chwilę temu mocno ściskały jej
ramiona, przeniosły się na jej twarz. Lena drżącymi dłońmi chwyciła ręce
Thomasa i delikatnym aczkolwiek zdecydowanym ruchem, zdjęła je ze swojej buzi.
- Nie róbmy sobie tego Thomas… - szepnęła. – Nie utrudniajmy… -
dodała. – Jutro to tylko misja… Zrobimy co mamy zrobić i wracamy… Ty do
Kristie, a ja do… krainy wiecznej samotności. – i zdecydowanym ruchem
odepchnęła chłopaka od siebie.
Morgi pokręcił bezradnie głową, nie miał zamiaru jednak dalej tego
roztrząsać. Madlen widać nadal bardzo to przeżywała, nie dopuszczając do siebie
myśli, że… mogliby do siebie wrócić. Postanowił zacząć wszystko małymi
kroczkami. A pierwszy z nich miał się już wydarzyć dnia jutrzejszego.
***
- Nic nie powiesz? – zapytała Ana.
- Ale co mam powiedzieć? – szatyn przybrał zastanawiającą minę
zagryzając kolejną krewetkę.
- Gregor... Naprawdę nic nie rozumiesz? – dziewczyna po raz
kolejny przegryzła wargę szukając nici zrozumienia u szatyna, jednak widząc
jego zadziwione spojrzenie zaśmiała się. – Gregor... Jestem w ciąży... Będziemy
mieli dziecko... - powiedziała przyjmując poważny ton głosu, po czym spojrzała pewnie
w jego brązowe tęczówki.
Chłopaka zamroczyło. Po chwili wybuchnął śmiechem rzucając krótko.
- Żartujesz prawda? Przecież to nie jest możliwe... Czy ja mogę
się z tego snu obudzić?
- Kochanie... Ale dlaczego niemożliwe? Czy mam przypomnieć co
działo się u ciebie w domu, potem u mnie... Było cudownie... Rzekłabym epicko...
Gregor bądź że odpowiedzialny. – prychnęła dziewczyna patrząc na jego
zakłopotanie.
- Czy to już pewne? Przecież nie minął miesiąc...
- Greg, tak pewne jak to, że słońce świeci na niebie. Kobiety to
wiedzą i czują... Mamy umówioną już wizytę...
Chłopaka totalnie ścięło. Ana widząc jego skonsternowaną minę
głośno się zaśmiała i wstała do pionu.
- Nie tego się spodziewałam, ale już dobrze, dobrze będę mieć nad
tobą litość... Żartowałam!
Chłopak szybko wstał do pionu, wypuścił mocniej zalegające w jego
płucach powietrze, po czym zaczął zbliżać się do blondynki, która cofnęła się
kolejne kroki.
- Ta zniewaga krwi wymaga! – po czym dwa zakochańce zaczęły się ganiać
po morgenowym mieszkaniu. – Mam Cię! – powiedział nagle Gregor chwytając za
biodra dziewczynę.
Okręcił ją wokół własnej osi by mogli spojrzeć sobie w oczy, po
czym rzekł.
- Ana... Gdybyś była w ciąży... Gdybyś nosiła nasze dziecko w
sobie, byłbym najszczęśliwszym facetem pod słońcem... Po prostu myślę, że całe
życie przed nami i mamy czas, a teraz... Niczego innego nie pragnę jak tylko
być z tobą. Cieszyć się każdym wspólnie przeżytym momentem... Poznawać ciebie
bardziej i bardziej... Pragnę tonąć w głębi twego spojrzenia, smakować twoich
ust, cieszyć się każdym twoim uśmiechem, każdym dotykiem...
Ana poczuła łzy w oczach. To było piękne wyznanie... Zrobiło się
magicznie i bardziej intymnie. Musnęła mocniej jego wargi zamykając mu usta.
Nie chciała się bardziej rozkleić, a jedyne czego teraz pragnęła to cieszyć się
jego bliskością...
- Brakowało mi tego przez te trzy tygodnie... - poczuła jak Gregor
dłonią muska jej policzek i czule patrzy w jej oczy.
- Mi też... I jeśli czegoś z tym nie zrobimy to tęsknota zabije
mnie od środka...
- Chyba możemy temu zaradzić... - uniósł cwanie powiekę ku górze
szatyn, na co Ana niewinnie zachichotała.
- Kochanie... Jeśli zaraz nie przestaniemy, to skończymy w łóżku,
a Thomas...
- Co mnie Thomas... - zaśmiał się ponownie wpijając się mocniej w
wargi blondynki.
Paliły od nieustającego pragnienia. Dziewczyna jednak przestała
kalkulować. Odkleiła się na sekundę od szatyna ze śmiechem mówiąc.
- Pierwsze drzwi na piętrze... Ciekawe czy mnie złapiesz... - zaczęła
ponownie uciekać blondynka.
Szatyn pokręcił przecząco głową na myśl co ta dziewczyna z nim
robi. Dość szybko ją dogonił, ona tylko słodko zamrugała oczami.
- I co teraz? – spojrzał pytająco szatyn trzymając jej nadgarstki,
przykluczając do ściany.
- Cała twoja... - szepnęła zbliżając się do jego ucha lekko je
gryząc.
Gregor spojrzał ponownie w jej tęczówki. One mówiły jedno, była
gotowa na wszystko by wspólnie sięgnąć gwiazd... Przegryzła swoją wargę by
dalej pokazać Gregorowi co ma czynić. Zdecydowanie chwycił ją za pośladki by ją
unieść. Następnie wpił się w jej usta jakby miał to czynić ostatni raz w życiu.
Ana czując jego stęsknione wargi wszystko chętnie oddawała dłońmi pieszcząc
kark chłopaka. Pośpiesznie wparował do jej pokoju stawiając ją obok łózka. Jego
dłonie zdecydowanie zabrały się do zrzucania jej sukienki, gładząc jej smukłe
ramiona, ona natomiast słodko pieściła ustami jego szyję i ponownie usta.
Ponownie szarpnęła lekko jego wargę powodując poruszenie całego jego ciała. Co
ta kobieta z nim robiła... Może inaczej, co tęsknota robiła z człowiekiem... Poczuła
jak jego dłonie szalenie błądzą po jej nagich plecach szukając dostępu do
stanika. Czując sunący po ciele materiał delikatnie się uśmiechnęła. Ona
również zaczęła zrzucać odzienie chłopaka by dobrać się do jego wyrzeźbionego
torsu. Po ujrzeniu nagiej klatki piersiowej, palcami sunęła w kierunku jego
bokserek. Zrobiła słodką minę patrząc mu w oczy, on natomiast mocniej wypchnął
zalegające w płucach powietrze. Czując je na swojej szyi Ana lekko jęknęła. Po
chwili jej dłonie wylądowały na jego biodrach zatem Gregor poczynił te same
ruchy w kierunku jej bielizny, celowo dotykając wcześniej jej piersi. Następnie
ułożył ją na łóżku ponownie kosztując ustami każdego skrawka jej ciała
doprowadzając ją do seksualnego szaleństwa. Kiedy zatrzymał się na jej
piersiach spojrzał w jej roziskrzone tęczowi, językiem pogilgotał jedną pierś
by uczynić to samo z drugą. Dziewczyna lekko się wygięła czując niesamowitą
przyjemność. Następnie wargą szatyn musnął jej brodę by ponownie zatopić się w
jej malinowych ustach. Ana paznokciami zaczęła błądzić po plecach chłopaka by
dość szybko zatrzymać się na jego umięśnionych pośladkach. Ich napięcie
sugerowało jedno, byli gotowi dopełnić swoje szczęście. Dziewczyna lekko
rozłożyła nogi czując, że szatyn zaraz eksploduje.
- Gregor! Ana! Koniec seksów, Morgen wraca do pokoju! – usłyszeli
nagle głos brata blondynki dochodzący z holu na dole.
Szatyn odskoczył jak oparzony od Ane, która została gwałtownie
wyrwana z transu, w którym się znajdowała. Nie ma co... Thomas miał wyczucie
czasu i taktu. Ana musnęła usta chłopaka, wieńcząc ich nieudane zbliżenie na co
Gregor przerzucił oczami... Czuł seksualną frustrację... Jednak doskonale
wiedział, że będąc w domu Thomasa, należało się go prędzej czy później
spodziewać w domu. Ana zachichotała widząc niezadowolenie partnera. Słysząc jak
brat wchodzi do swojego królestwa ponownie zaczęła cmokać tors chłopaka,
próbując nieco ułagodzić jego oblicze. Szatyn jednak w żaden sposób nie drgnął.
Podciągnął dziewczynę ku swojej twarzy by oddać nieco pieszczoty ukochanym
wargom. Czując jego spięcie spojrzała pytająco na chłopaka.
- Chyba nie myślisz, że mając go tuż obok damy radę... - słysząc
jego podirytowany głos westchnęła, bowiem wiedziała, że znaczy to koniec
uniesień na dziś. – Czy on musiał przerwać nam w takim momencie? – rzucił po
chwili Gregor.
- W Willingen... Tylko ty i ja… Tam nikt nie będzie nam
przeszkadzał... - wyraźnie zaakcentowała ostatnie zdanie.
Po raz ostatni musnęła jego usta by po chwili wtulić się mocniej w
jego ramiona. Razem odpłynęli czekając na jutrzejszy dzień pełen spodziewanych
szalonych uniesień.
~~~~
Witajcie Kochani! <3
Dziś prima aprilis, ale rozdział to wcale nie żart, mimo że pewnie na Waszych ustach nie raz zagościł uśmiech ;D Mamy nadzieję, że tak właśnie było...
Najpierw świat jakby sprzymierzył się z Thomasem i specjalnie pchał Madlen w jego ramiona, co znowu niespecjalnie podobało się Lenie, ale cóż... to los sam tak chciał. A los ma na imię Madziusa xD
A potem jeszcze Ana żartowniś ;D Czy to będzie miało jakieś drugie dno? Może wiem... ale nie powiem xD
Ufff... dobrze, że te smętne rozdziały z rozstaniem Morgenów już się skończyły haha... Teraz będziemy mogły przejść do tych bardziej zabawnych! :) Więc zapnijcie pasy, bo może Was wypiąć z wrotek ;D A nam nie pozostaje nic innego jak życzyć Wam miłego dnia i... cierpliwości w oczekiwaniu na następny rozdział, który zapowiada się... imprezowo :D Wszystko w Waszych rękach, jeśli chodzi o termin jego publikacji :)
Do poczytania! <3
Ania&Madziusa
Hej kochane :-)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze jest fantastyczny, choć mógłby być nieco dłuższy…
Nawet nie wiecie jak się cieszę, że u Anny i Gregora panuje taka gorąca sielanka… Szkoda tylko, że Morgen musiał im przerwać w najbardziej gorącym momencie, ale już zacieram ręce na to co jak myślę stanie się w Willingen… Swoją drogą to nieźle sobie zażartowała z Grega nasza Ann i strasznie jestem ciekawa jaka by była reakcja mamy dziewczyny na wieść, że ona tak jak Thomas spodziewa się dziecka :D
A co do Madlen i Thomsa to niezmiernie się cieszę, że on dogadał się z Kristiną (choć szczerze mówiąc jestem ciekawa szczegółów) i, że walczy o serce Lenki… Mam nadzieję, że jego starania przyniosą efekt i, że już wkrótce znów będą ze sobą, bo to widać, że oboje bardzo się kochają.
Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział :-)
BU$KA <3 :D