Kolejny
dzień rozpoczął się od intensywnych przygotowań. Ana wrzucała wiele rzeczy do
torby co Gregor kwitował tylko śmiechem.
-
Kochanie, to tylko jeden dzień tak na dobrą sprawę...
-
Tylko? Zobacz, coś na trasę, coś na wyjście, coś na inne sytuacje... - chłopak
ponownie się zaśmiał, tylko kobiety potrafią zrobić w pokoju istne tornado by
spakować najpotrzebniejsze rzeczy na wyjazd.
-
I naprawdę to wszystko jest ci niezbędne? Boże, jak to dobrze, że jestem
facetem! – uniósł ręce ku górze co blondynka skwitowała śmiechem.
-
Ty lepiej idź budź Thomasa i ogarnijcie śniadanie... A ja? Muszę ogarnąć
jeszcze kosmetyczkę przed wyjazdem.
-
Cudownie, że nie muszę jeszcze dbać o make up. – rzucił zdawkowo Gregor na co
Ana pokręciła tylko głową.
Czy
oni naprawdę nie rozumieją, że kobiety robią to wszystko dla nich? Stroją się,
dbają... Niby banalne... Ale jakie skuteczne. Wszystko by rozbudzać zmysły
pożądania. Chciała też dobrze wyglądać u jego boku. Tym bardziej, że sporo w
tym sezonie osiągnęli. W umyśle zaczęła wyliczać czy wszystko zabrała, po czym
zajęła się domykaniem walizki. Po krótkiej chwili walki z zamkiem ruszyła w
kierunku kuchni. To co zobaczyła bardzo ją zaskoczyło bowiem Gregor był sam...
Nie było Thomasa, a przecież mieli niedługo ruszać w kierunku lotniska.
-
Tak kochanie, dobrze widzisz, Thomas zostawił kartkę, że spotkamy się na
lotnisku, więc porządziłem się nieco sam...
-
Na lotnisku? Co on znowu wymajstrował... Mieliśmy jechać razem eh... A ty
kochanie... Jesteś niezastąpiony! – mocniej przytuliła chłopaka od tyłu dając
mu buziaka w policzek.
-
Tylko tyle? – po chwili dziewczyna została obrócona, tak że wylądowała na jego
kolanach.
Teraz
patrzeli sobie w oczy. Chłopak zbliżył swoją twarz do niej, odgarnął niesfornie
opadające włosy i zaczął ją całować.
-
Gregor... Nie mamy zbyt wiele czasu… - powiedziała odczepiając się od chłopaka,
co spowodowało, że udał lekko oburzonego. – Przyjemności potem… - przegryzła
nieco swoją wargę, co od razu zmieniło wyraz twarzy partnera, po czym udała się
do konsumpcji tego co przygotował jej szatyn.
Tymczasem
Thomas parkował właśnie pod posiadłością państwa Stewardów. Na prośbę Leny nie
udał się jednak do drzwi. Po drugie miał lekkie obawy jak zareaguje rodzina
dziewczyny na widok jego osoby. Wczoraj dobitnie mu zakomunikowała jak
przedstawiła ich rozstanie najbliższym… Sęk w tym, że Morgi słowem się w
Spittal nie zająknął ani na temat jego zbliżającego się rychło ojcostwa ani
rozstania z Madlen. W głębi serca wierzył, że wszystko ułoży się tak jak od
paru dni układał sobie to w głowie. No cóż… pojednanie z rodzicami Madlen mogło
nie przyjść z tak dużą łatwością jak myślał, ale miał nadzieję, że jego urok
osobisty oraz relacje jakie z nimi miał, pomogą mu się z tym uporać. Większą
trudność na pewno będzie stanowiło udobruchanie starszej panny Steward… tym
jednak miał zamiar przejmować się dopiero wtedy, kiedy Madlen na nowo będzie
chciała stworzyć z nim związek. Spojrzał na zegarek i zmarszczył brwi. Gdzie
ona jest? Może się rozmyśliła?
-
Lena, czy ty na pewno wiesz co robisz? – usłyszała blondynka z ust swej
rodzicielki zakładając na siebie czarny płaszcz.
-
Marie… daj jej spokój. – odezwał się ojciec dziewczyny kładąc dłoń na ramieniu
swej żony. – Teraz robisz jej mętlik w głowie, kiedy Thomas czeka na nią przed
bramą?
Madlen
przegryzła nerwowo wargę. Czy wiedziała co robi? A skąd! Ale potrzeba
przebywania w towarzystwie Thomasa… chociażby nie wiadomo jak mocno się
okłamywała… była zbyt silna.
-
Mamo… - zaczęła.
-
Nie musisz mi tego tłumaczyć… - odrzekła Marie przytulając swoją młodszą córkę.
– Mam nadzieję tylko, że nie będziesz już więcej przez niego cierpiała. –
ucałowała jej czoło, po czym otworzyła jej drzwi.
Lena
spojrzała z uśmiechem na swych rodziców i pomknęła po chodniku w stronę furtki,
za którą oparty o swoje audi czekał już Morgi.
-
Przepraszam, że musiałeś czekać. – powitała go słowami i od razu skierowała się
w stronę bagażnika w celu ulokowania tam swojego bagażu. – Rodzice mieli
niemałe opory w kwestii doboru przeze mnie swojego towarzystwa. – zaśmiała się
pod nosem, mając nadzieję, że dotarło do niego znaczenie jej słów.
-
Że nieodpowiednie? – zapytał pakując jej walizkę, na co blondynka pokiwała
głową zajmując już miejsce pasażera. – Ale wiedzą, że łobuz kocha najbardziej?
– wypalił ni stąd ni zowąd z zawadiackim uśmiechem, po czym ruszył z piskiem
opon, a Lena chcąc ukryć swój uśmiech zerknęła w boczną szybę.
***
-
Pyszna była ta sałatka... Ale komu w drogę temu kopa. – Ana upchnęła szybko
naczynia do zmywarki i pokazała Gregorowi drogę wyjścia.
Ten
wziął jej bagaż i swoją torbę, po czym ruszyli w kierunku Audi partnera. Nie
było czasu na marnowanie, trasa do Klagenfurtu mijała dość sprawnie. Dziewczyna
umilała Gregorowi czas śpiewając różne piosenki, a on pukając w kierownicę
nadawał rytm. Przyjemnie było tak luźno spędzić czas. Tym bardziej, że więcej
emocji miało towarzyszyć wieczornej gali.
-
Przed czasem, jak dobrze, przynajmniej jest szansa, że znajdziemy Thoma przed
wylotem. – powiedziała wysiadając z samochodu Ana.
-
Jak go nie będzie to coś zmienia? Przecież jesteśmy dorośli... A ja cię będę
mieć tylko dla siebie. – Gregor objął pewniej ręką dziewczynę co ta skwitowała
szerokim uśmiechem.
Oczywiście,
że by poleciała... Z nim choćby na koniec świata i do tego Thomas nie był
potrzebny. Ale skoro mieli być razem obecni na tej gali, wypadałoby słowa
dotrzymać.
-
Widzisz jest i Thomas. – uśmiechnął się Gregor, na co Ana nagle pobladła.
-
I nie jest sam... Co to ma znaczyć? – ruszyli w kierunku dwójki zastanawiając
się jak to możliwe, że Lena jest w towarzystwie Thomasa. – Nie to żebym się nie
cieszyła na twój widok moja droga. – powiedziała Ana całując przyjaciółkę w
policzek. – Ale w towarzystwie mego brata, to mnie martwi… - dodała groźnie
spoglądając w stronę Morgena. – Czyżbyś rzucił urok na mą przyjaciółkę? A może
to jakiś eliksir? – dopytywała dźgając brata palcem w pierś.
-
Nie martw się Ana. To tylko na potrzeby medialne… - odrzekła Lena z przekąsem i
ucałowała Gregora na powitanie.
Obie
jednak wiedziały, że nie do końca jest to prawda.
-
Dobrze, wyjaśnisz mi to później. Teraz chodźmy oddać bagaż. – stwierdziła Ana i
jak postanowili tak też się stało.
Po
wszelkich formalnościach i odstaniu swojego w kolejkach, w końcu zasiedli na
swoich miejscach w samolocie. Na nieszczęście Leny, Ana z Gregorem zostali
usadzeni dość daleko od nich, ponieważ na początku składu, natomiast ona wraz z
Thomasem mieli dzielić dwa wolne miejsca z tyłu maszyny. Z nietęgą miną zajęła
swój fotel od strony okna. Wiedziała na co się pisze, jednak nie myślała, że
towarzystwo blondyna przyjdzie jej znosić z tak wielką trudnością. Westchnęła
jednak i ulokowała torebkę pod przednim fotelem, po czym zapięła pasy starając
się ignorować chłopaka.
-
Nowa książka? – wypalił nagle Thomas, kiedy już zajął swoje miejsce i
bezczelnie zanurkował ręką w jej otwartej torbie. – Ostatnia piosenka?
-
Zostaw to! – warknęła Lena próbując wyrwać chłopakowi swoją własność z rąk.
Thomas
jednak już rozczytywał się w opisie powieści. Poruszająca opowieść o rodzinie, pierwszych miłościach i drugich szansach.
Chłopak spojrzał ponownie w stronę blondynki, która słała gromy w jego
stronę.
-
Miłość może złamać serce na wiele sposobów. I na wiele sposobów je uleczyć. – przeczytał
i spojrzał z niemym pytaniem w niebieskie oczy Madlen.
-
Nie doszukuj się drugiego znaczenia Morgen. – warknęła wyrywając mu książkę. –
Zrobiłeś dziecko innej. Nie łudź się, że dostaniesz drugą szansę… Co ja mówię?!
Jak drugą? Piątą drugą szansę? Och… limit twój już się dawno wyczerpał! Ciesz
się, że w ogóle chcę jeszcze z tobą rozmawiać. – rzekła chowając powieść z
powrotem do torebki. – Z resztą o czym ja mówię… Przecież tworzycie teraz z
Kristie zapewne piękną parę. Boże… - wzniosła oczy ku górze. – Co ja tu z tobą
robię… To nie ja, a ona powinna stać u twego boku na tej gali… Matka twojego
dziecka. – ostatnie słowa ledwie przeszły jej przez gardło.
Morgi
chciał w jakiś sposób skomentować słowa dziewczyny. Wyprowadzić ją z błędu.
Jednak ona uniosła dłoń na znak by zamilkł, a potem dobitnie pokazała mu, że to
koniec ich konwersacji wkładając słuchawki do uszu.
***
Tymczasem
na przodzie samolotu Ana oparła wygodnie głowę o ramię szatyna. W jej myślach
kotłowała się jedna myśl, jak Madlen zniesie osobę jej kochanego brata.
Pragnęła ich szczęścia, jednak doskonale rozumiała, że ciąża Kristiny znacznie
skomplikowała ich relację. Nic już nie będzie jak dawniej. Gregor widząc
zatroskaną twarz partnerki, postanowił rzucić na tapetę inny temat.
-
Jeszcze ci tego nie powiedziałem, ale cieszę się na myśl o wspólnej gali.
-
Tym bardziej, że pierwsza, na której będziemy mogli prawdziwie wystąpić jako
para... - z uśmiechem zaakcentowała ostatnie wyrazy Ana.
-
Apropo związku... Ana, im dłużej nad tym myślę tym jest coraz ciężej... - dziewczyna
mimowolnie podniosła głowę z barku chłopaka i spojrzała mu w oczy.
-
Z czym ciężej? Chyba nie chcesz powiedzieć, że... - blondynka zawiesiła się w
połowie zdania.
Przecież
układało im się, byli ze sobą szczęśliwi, więc skąd nagle wątpliwości?
-
Ana daj skończyć... Te trzy tygodnie... Miałem wrażenie, że się ciągną i
ciągną. Mimo telefonów... To nie to samo.
-
Mam tak samo, ale przecież wiesz, że nie jest to wszystko takie proste... Do
tej pory byliśmy przyzwyczajeni, że jesteśmy obok, w końcu sezon, a teraz... -
dziewczyna urwała w połowie zdania.
Też
brakowało jej Gregora. I nie było to trudne do zauważenia. Związek na odległość
bywa trudną relacją i gdyby nie obecność Leny oraz przymusowa intensywna nauka
to pewnie tęsknota stałaby się nie do zniesienia...
-
Może powinniśmy pomyśleć o jakimś mądrym rozwiązaniu? Może wynajem czegoś, w
końcu oboje zarabiamy...
-
Dużo o tym myślałam. Trzysta kilometrów to jednak sporo. Wiesz, tak na dobrą
sprawę mam plan na życie po maturze...
-
Mam w nim swoje miejsce? – uniósł nieco swoją brew wyczekując odpowiedzi
Gregor.
Ana
zaśmiała się nieco. Potargała jego włosy, po czym powiedziała.
-
A jak myślisz?
-
No myślę, że... Nie masz innej opcji, chyba mnie kochasz... więc co to za plan?
-
Chyba cię kocham... - zaśmiała się dziewczyna na myśl o wstawce chłopaka.
Chyba
było zbyt małym słowem by oddać to co czuła. Przeszłość tylko wzmocniła jej
związek. Wiedziała, że w życiu mogą napotkać różne przeszkody, ale serca? One
zawsze znajdą drogę do siebie. Wszystkie plany były jednak zależne od jej
wyników na maturze, bowiem dzięki nim mogła dostać się na upragnione studia.
-
Moi rodzice wiedzieli już wcześniej... Ty nie miałeś okazji usłyszeć, że
planuję wybrać się na studia... Jeśli tylko dane mi będzie się dostać to
wybiorę Uniwersytet w Innsbrucku...
Chłopakowi
zaświeciły się oczy. Wiedział, że ma ambitną partnerkę, ale dzielenie studiów i
skoków mogło być bardzo ciężkie. Tym bardziej, iż tyrolski Uniwerek nie należał
do najprostszych. Nagle jednak zmarszczył czoło.
-
Jak zamierzasz to pogodzić? Chcesz zakończyć przedwcześnie karierę? – zapytał.
Dziewczyna
pokręciła przecząco głową. Była zbyt młoda, ale także zbyt ambitna by z
czegokolwiek rezygnować. Tym bardziej, że dwa sezony wyraźnie wskazały, że
drzemie w niej duży potencjał.
-
Nie chcę z niczego rezygnować... Jeśli dostanę się, to podejmę studia w trybie
indywidualnym.
-
Kierunek?
-
Mam jeszcze wątpliwości, ale zobaczymy co dalej będzie.
-
Ale to znaczy, że będziemy razem mieszkać?
-
Czy to oficjalna propozycja? Na razie mama musiałaby się pogodzić z tym, że jej
córa wyfruwa powoli z rodzinnego gniazda.
-
Ana, byłbym najszczęśliwszym facetem na tej półkuli gdyby udało nam się
zamieszkać razem... W moim rodzinnym domu.
Ana
się zaśmiała. Czy on właśnie powiedział o mieszkaniu w jego domu? Co prawda
Angelika i Paul przyjęliby ją jak członka rodziny, ale nie czułaby się
komfortowo dzieląc życie z resztą rodziny Gregora.
-
Chyba nie ma takiej opcji kochany, nie wyobrażam sobie takiego rozwiązania...
-
Dlaczego? – wzdrygnął szatyn, po czym dodał. – Miałabyś blisko...
-
Ale nie wychodzilibyśmy z łóżka, a jednak zależałoby mi na zaliczaniu...
-
Kolejnych baz? – szepnął do jej ucha Gregor, po czym oboje wybuchli śmiechem.
-
A tobie tylko jedno w głowie. Wariat! – wbiła palec nieco mocniej w jego
klatkę.
-
Chciałaś dodać zakochany wariat...
Spojrzał
w jej tęczówki muskając delikatnie jej usta. Ostatnie kilometry powietrznej
podróży postanowili przeznaczyć na krótką drzemkę, bowiem wieczorem czekała ich
gala, po której nie planowali tak szybko zasnąć.
***
Tymczasem
Lena ze słuchawkami na uszach wpatrywała się w widok za oknem. Karciła samą
siebie w duchu za zbyt emocjonalny wybuch. Ale co zrobić skoro Thomas wywoływał
w niej skrajne emocje. Z jednej strony była na niego wściekła. W końcu z powodu
jego nieodpowiedzialności zniszczył życie sobie i przede wszystkim Kristinie.
Ale czy faktycznie tak było? Czy nieplanowaną ciążę można uznać za zniszczenie
życia? Koniec końców para nie ma po naście lat, a po dzieścia… Oboje są
dorośli. Ale co z nią? Jak miała pogodzić się z faktem, że mężczyzna, którego
darzyła uczuciem będzie miał dziecko z inną… Nie chcąc się przyznać przed samą
sobą… chodziło chyba o zwykłą zazdrość… przecież to ona miała rodzić mu dzieci!
Och jakie to było skomplikowane. Czy dała by radę przejść nad tym do porządku
dziennego? Jakoś to przełknąć… pogodzić się z nieuniknionym? Wrócić by na nowo
stworzyć związek? Co by nie było, byli jedną z nielicznych par, które życie tak
mocno doświadczyło. Ale czy to właśnie nie umocniłoby ich uczucia? W głowie
Leny panował mętlik. Najgorszym jednak była niewiedza… niewiedza na temat tego
jaka relacja panowała między Tomem a Kristie. Czy próbowali stworzyć na nowo
związek? Dla dziecka?
Nagle
samolotem mocno zatrzęsło. Lena podskoczyła na fotelu i bezwiednie chwyciła
Thomasa za kolano, po czym z przestrachem na niego spojrzała. Chłopak najpierw
zwrócił swe oczy na spoczywającą na jego nodze dłoń Leny, po czym złapał jej
rękę w swoją w geście pocieszenia składając szybki pocałunek na knykciach i
uraczył ją słodkim spojrzeniem.
-
Nie bój się… - szepnął zbliżając swoją głowę do jej ucha. – Jestem przy tobie.
– dodał i mocniej ścisnął jej dłoń nie wypuszczając ze swojego uchwytu.
Lena
dłuższą chwilę wpatrywała się w jego niebieskie tęczówki. Masochistka? Z
pewnością. Pomimo wątpliwości jakie nią targały, do końca podróży nie wyrwała
dłoni. Dotyk chłopaka, po prostu działał na nią kojąco… I jednego była pewna…
mimo wszystko nadal go kochała. Bezapelacyjnie i do końca świata.
Na
lotnisku w Padeborn wylądowali dosyć szybko. Odebranie bagaży również poszło
sprawnie, dlatego po niedługiej chwili całą czwórką ładowali się już do
taksówki, która miała ich zabrać do hotelu. Ana korzystając z okazji, chwyciła
swą przyjaciółkę za rękę i pociągnęła na miejsce obok siebie.
-
A teraz jak na spowiedzi! – zapowiedziała. – Gadaj co tutaj robisz?
Lena
zachichotała i po krótce opowiedziała wczorajszą rozmowę z Morgenem. Ana nie
kryła swojego zdziwienia, bowiem brat nawet się nie zająknął na ten temat.
-
A to parszywiec jeden! – podsumowała Ana. – Tak czy inaczej… bardzo się cieszę,
że tu jesteś i… pomożesz mi się wyszykować na galę. – zaśmiała się.
Lena
również się uśmiechnęła i puściła oczko do przyjaciółki, nie chcąc jej więcej
odciągać od Gregora, który jakby mógł… przywiązał by dziewczynę do siebie na resztę
wieczności. Pozwoliła więc zakochańcom zająć się sobą, odkładając rozmowy z
przyjaciółką na czas późniejszy, a sama spojrzała w okno zastanawiając się czy
kraina wiecznej samotności, w której się zabunkrowała… nie została najechana
przez władcę krainy szczęśliwości, której nie tak dawno sama była mieszkanką.
Pod
hotelem znaleźli się po niespełna godzinie. Zmęczeni, ale z nowymi
oczekiwaniami wyskoczyli z samochodu. Ana i Gregor chcąc dać Morgenom nieco
prywatności trzymając się za ręce, pierwsi ruszyli w stronę wejścia do hotelu.
Po drugie co tu dużo mówić… również chcieli już zostać sami, ponieważ oboje po bardzo
miło spędzonym wczorajszym wieczorze czuli niedosyt, niedosyt cielesnych
uniesień. Tymczasem Lena niepewnie stanęła przed drzwiami hotelu. Czy miała
siłę udawać, że między nią a Thomem przez te trzy tygodnie nic się nie
zmieniło? Czy miała siłę udawać, że nadal tworzą zakochaną w sobie bez pamięci
parę?
-
Gotowa? – Morgi pochwycił nagle jej dłoń w swoją i spojrzał jej w oczy promiennie
się uśmiechając.
Zaśmiała
się w duchu. Przecież ona była zakochana w nim bez pamięci. Nie powinno być
więc problemu… prawda? Kiwnęła w odpowiedzi głową, mocniej ścisnęła jego palce
i przegryzając wargę ruszyła do wejścia. Przy recepcji szybko wymienili Ane i
Gregora, którzy odbierali właśnie kartę do swojego nowego lokum, po czym Thomas
przełykając ciężko ślinę zwrócił się z odpowiednim zapytaniem do
recepcjonistki.
-
A tak, oczywiście. Pokój dwuosobowy dla Panny Steward i Pana Morgensterna. –
odrzekła dziewczyna za ladą.
-
Słucham? – zapytała Madlen nie mogąc uwierzyć własnym uszom.
Spojrzała
niezrozumiale na Toma. Przecież jej obiecał… To był jej warunek… Thomas jednak
nie miał zamiaru ani spojrzeć jej w oczy ani dochodzić się z panią z recepcji. Chwycił
kartę od jak się okazało ich wspólnego pokoju, po czym pociągnął blondynkę w
stronę windy. Madlen nie chciała robić scen, w końcu byli jak na świeczniku,
ale w środku się gotowała. Czekała tylko aż drzwi od windy się zatrzasną.
-
Zanim coś powiesz… - zaczął Morgi powstrzymując w ten sposób wybuch blondynki.
– Nie miałem w tej materii nic do powiedzenia… - kontynuował. – Pokoje były
zarezerwowane już dawno temu. – dopiero teraz spojrzał w jej niebieskie
tęczówki, które co go wcale nie zaskoczyło, płonęły z wściekłości.
Lena
zacisnęła wargi w wąską kreskę. Faktycznie, może i nie mogła winić za to
chłopaka, ale przecież mógł tu wcześniej zadzwonić i poprosić o zmianę
rezerwacji. Westchnęła jednak zrezygnowana i stwierdziła, że nie ma się na
razie o co dochodzić. Miała nadzieję bowiem, że zajmowany przez nich apartament
będzie miał dwa łóżka, ewentualnie łóżko i kanapę. Nic bardziej mylnego… Pokój,
który mieli wspólnie zajmować był to najzwyklejszy dwuosobowy hotelowy pokój z
dwuosobowym łóżkiem i małą łazienką. Lena stanęła jak wryta.
-
Życzę w takim razie miłego spanka na podłodze Morgen. – odrzekła zdegustowana i
zrzuciła mu na wykładzinę jedną poduszkę i koc, po czym bezceremonialnie
ruszyła w stronę łazienki głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Tam
szepcąc pod nosem niewybredne inwektywy pod adresem blondyna, zajęła się odświeżeniem
po podróży.
***
Po
dokonaniu formalności rezerwacyjnych, Gregor pociągnął od razu Ane za sobą.
Było sporo racji w tym, że jest zakochanym wariatem. Trzy tygodnie bez siebie,
a on nie pozwalał odejść jej na krok.
-
Czy naprawdę na ten wyjazd jestem zarezerwowana tylko dla ciebie? – dziewczyna
się zaśmiała.
-
Moja i tylko moja! – zawtórował jej chłopak unosząc dziewczynę i przenosząc ją
przez próg ich nocnego Królestwa.
Widok
jej roześmianych oczu upewniał Gregora o wspólnym pragnieniu, ale i czystości
ich uczucia.
-
Ale kochanie... Jak ty sobie wyobrażasz nasze wspólne przygotowania? –
dziewczyna celowo zaczęła wyciągać przygotowane akcesoria do makijażu, robienia
fryzur i dopieszczenia całości.
Chciała
sprowokować Gregora do opuszczenia ich pokoju na co szatyn kręcił przecząco
głową.
-
Nigdy nie zrozumiem na co kobietom to wszystko... Jesteś taka piękna...
-
Ewentualnie możesz pomóc mi... Umyć plecy? – zaśmiała się opuszczając rękaw
bluzki, którą miała na sobie.
Szatynowi
nie trzeba było długo powtarzać, trzeba było się nieźle sprężać by ze wszystkim
zdążyć. Mimo że gala miała odbyć się w tym samym hotelu, to nie mieli zbyt
wiele czasu na przygotowanie się. Postanowili więc szybko wspólnie ogarnąć
prysznic.
-
No dobra... Gregor nie chcę być złośliwa, ale wypadziocha! Koniec przyjemności,
teraz trzeba zająć się przygotowaniem, a w tym mi raczej nie pomożesz... Ty
jesteś dobry w innej materii...
-
O tak! Ja mogę cię co najwyżej pozbawiać... - powiedział zjeżdżając palcami po
nagich fragmentach jej ciała.
Doszedł
do nałożonego już stanika próbując go z powrotem rozpiąć.
-
Gregor! Czuję się wybitnie zdemoralizowana! – zaśmiała się głośno Ana.
Doskonale
wiedzieli, że ich ciała nie mają przed sobą żadnych tajemnic. Ale obecnie mieli
zająć się ubieraniem, a nie miłosnym dogadzaniem.
-
Na przyjemności czas później. – przygryzła mocniej wargę rozbudzając ochotę
partnera na pozostałą część dnia.
Czuła,
że ta noc będzie wyjątkowa, w końcu wreszcie mogli cieszyć się komfortem
psychicznym, że nic ani nikt nie będzie przeszkadzał w miłosnych igraszkach.
Szybko ucałowała policzek szatyna pokazując mu miejsce za drzwiami. Chłopak
miał udać się do Morgena by ona z Leną mogły swobodnie przeznaczyć czas na
przygotowania i rozmowy.
***
Lena
po chłodnym prysznicu, który miała nadzieję ostudzi jej gorące chęci mordu na
starszym Morgensternie, poczęła zakładać na siebie bieliznę. W momencie
narzucania na siebie satynowego szlafroczka, stwierdziła, że… on jej jeszcze
popamięta. Z diabelskim uśmiechem na ustach odrzuciła na bok materiał, wypięła
do przodu piersi i jak gdyby nigdy nic w samej bieliźnie weszła z powrotem do niewielkiej
przestrzeni jaką zajmowali razem z chłopakiem. Morgen, który w tym czasie
zaległ na łóżku z książką Madlen w ręce, podniósł się jak rażony piorunem.
Zmierzył jej ponętne ciało gorącym spojrzeniem, po czym zamrużył oczy. Lena z
miną niewiniątka, jak gdyby nigdy nic, poczęła wyciągać z walizki potrzebne jej
rzeczy, zmysłowo wypinając przy tym swe pośladki skryte pod niewielkim
materiałem dolnej części bielizny.
-
Czego nie zrozumiałeś w słowach „Śpisz na podłodze” Thomas? – zapytała
odwracając się do chłopaka i cicho się zaśmiała widząc jego zamroczony wyraz
twarzy.
-
Co? – udało mu się jedynie wydukać, kiedy dziewczyna z powrotem zniknęła za
drzwiami od łazienki.
-
Podłoga Thomas… - Lena ponownie wyszła z pomieszczenia obok, ale okryta już
swoim szlafrokiem i ruszyła w stronę siedzącego nadal na łóżku chłopaka.
Morgi
szeroko otwartymi oczyma patrzył jak Lena klęka przed nim na łóżku i
spoglądając na niego figlarnie wyrwa mu swoją własność z ręki. Nim zdążył
zareagować, dziewczyna już opuszczała pokój, a Thomas długo jeszcze dochodził
do siebie nie widząc co tak właściwie się tutaj przed chwilą stało.
Nie
trzeba było długo czekać by Ana z Leną na nowo mogły wtulić się w swoje
ramiona. Wreszcie mogły porozmawiać o tym co je trapiło, a także w spokoju z
dala od wścibskiego męskiego spojrzenia przygotować się do wydarzenia
organizowanego przez Forum Nordicum.
-
Dobra, zatem przygotowania uznaję za otwarte. – zaśmiała się młodsza blondynka
wyciągając swoje szpargały do makijażu.
Cieszyły
się, że we dwie będą obecne na tym wydarzeniu, w końcu zawsze razem łatwiej
jest ogarnąć pewne rzeczy. Ponad to nie zdarzało im się bawić bez siebie, więc
jedna drugiej zawsze we wszystkim pomagała, dzięki temu nie trzeba było mówić
czego się od siebie oczekuje co te przygotowania znacząco przyspieszyło.
-
Czy ty wiesz co Thomas postanowił w sprawie Kristiny? – nagle rzuciła Lena w
kierunku nakładającej kolczyki Ane.
-
Tak szczerze? Kocham mojego brata i on wie, że zawsze może ze mną o wszystkim
porozmawiać, ale od momentu tej dziwnej akcji... No wiesz jak wyszłaś z tej
kawiarni, gdy on dowiedział się... To nigdy nie wrócił do tego tematu...
-
Nigdy? Teoretycznie tylko z tobą mógłby o tym pogadać, w końcu rodzice nic nie
wiedzą...
-
Nie wiedzą? No to będzie niezła jazda... - zaśmiała się Ana na myśl o tym co
czeka Spittal po takiej informacji.
Thomas
już nie raz wywoływał medialną burzę co niestety echem odbijało się na ich
rodzicach, szczególnie na przejętej matce. Szczerze zrobiło jej się żal Gudrun,
bo miała ostatnio wystarczająco dosyć perturbacji związanych z jej emocjonalnym
i sportowym życiem.
-
Ana tylko proszę... Oszczędź im tego, niech sam załatwi to co ma załatwić.
Byłam tylko ciekawa czy coś ci nie powiedział...
-
Oczywiście buzia na kłódkę. – starsza zrobiła tak zwany zamek na ustach, po
czym rzuciła. – Lena, tak szczerze... Burza medialna jest tylko pretekstem?
Przecież ja doskonale widzę... Jak on na ciebie patrzy, jak ty...
-
Nie kończ. – Lena delikatnie się uśmiechnęła doskonale wiedząc do czego zmierza
przyjaciółka.
Nie
trzeba było jej więcej razy powtarzać, że kocha Thomasa. Ona doskonale to
wiedziała. Tylko jego winą był jej rollercoaster. Na chwilę obecną sama też nie
do końca była pewna czy dobrze robi będąc tutaj, ale... Cóż, stało się i
postanowiła mimo wszystko dobrze się bawić. Stwarzać pozory medialne, że jest w
"idealnym związku". Taka była ta część umowy. Dziewczyny spojrzały na
siebie, były zadowolone z efektów przygotowań. Czas było wyjść do partnerów i
ruszyć na podbój oczekującego gwiazd czerwonego dywanu.
Lena
po godzinnych przygotowaniach w pokoju Ane w końcu wróciła z powrotem do
Thomasa. W klasycznym makijażu, z lekko spiętymi włosami w delikatnego koka,
który zmysłowo eksponował jej długą szyję, nadal mając na sobie satynowy
szlafrok wparowała mu do środka.
-
A Gregor gdzie? – zapytała mierząc blondyna od stóp do głów chcąc nie chcąc
gorącym spojrzeniem, bowiem stał przed nią w czarnych spodniach od garnituru,
granatowej koszuli, która podkreślała kolor jego oczu, ciemnoszarej kamizelce,
która eksponowała jego umięśniony tors i mordował się z zawiązaniem krawatu na
swej szyi.
-
Wyszedł chwilę przed tobą. – odrzekł chłopak, któremu na widok dziewczyny
ponownie serce przyspieszyło swe bicie.
Lena
podeszła niepewnie do blondyna i zabrała z jego rąk krawat. Kiedy chciała
założyć mu go na szyję, coś przykuło jej uwagę. Chwyciła w dłoń łańcuszek,
który Thomas miał schowany pod koszulą. Spojrzała na niego pytająco, łapiąc
drżącymi dłońmi tancerkę, którą sprezentowała mu na walentynki. Morgi spojrzał
jej głęboko w oczy. Przez moment odbyli rozmowę bez słów. Będąc niezwykle
poruszoną, złożyła na zawieszce niewinny pocałunek i szybko oddaliła się od
chłopaka bojąc się, że w następnej kolejności jej usta mogłyby spocząć na jego
czerwonych wargach.
Po
niedługiej chwili wróciła z powrotem już opanowana i ubrana w szmaragdową,
zrobioną z satyny suknię do ziemi, z rozporkiem na nodze i cienkimi ramiączkami
zaplecionymi na krzyż na plecach. Thomasowi ponownie na jej widok zaświeciły
się oczy i nie mógł uwierzyć z jak tak skromnej dziewczyny przeobraziła się w
tak piękną i pewną siebie kobietę. Stwierdził, że zrobi wszystko aby na nowo
mógł nazywać ją swoją. Nagle blondynka stanęła przed nim i podała mu biżuterię
automatycznie odwracając się do niego tyłem. Morgi spojrzał na spoczywające na
jego dłoni serduszko z trzema literami. M jak Madlen, Morgi oraz Morgenstern, T
jak Thomas, a S jak Steward… Czy mógł być inny znak, że ona nadal go kocha i
nie wszystko jeszcze jest stracone? Drżącymi rękoma zapiął łańcuszek na szyi
dziewczyny i nie mogąc się powstrzymać… musnął ustami jej kark. Ciało Madlen od
razu pokryło się gęsią skórką. Odwróciła się do niego i spojrzała w niebieskie
tęczówki.
-
Thomas… proszę, nie utrudniajmy sobie tego jeszcze bardziej. I tak ciężko mi
jest udawać, że wszystko między nami jest dobrze. – rzekła smutno.
-
Jakie są twoje granice Lena? – zapytał kładąc jej dłoń na policzku.
-
Zachowuj się… tak jakbyś się zachowywał w normalnej sytuacji. – odrzekła. –
Jednak… nie całuj mnie. Tego nie możesz robić.
-
Ale… - dziewczyna jednak weszła mu w słowo.
-
To jest moja granica bezwzględna. – powiedziała zdecydowanie i odeszła kilka
kroków od chłopaka.
-
Jeśli to ci jakoś ułatwi… ja i Kristie nie jesteśmy razem. – powiedział
blondyn, Lena jednak nie odwróciła się w jego stronę by pociągnąć ten temat.
Czas
gali naglił, a ona nie chciała teraz zagłębiać się w trudną relację jaką mieli
w trójkącie z Kristiną. Uśmiechnęła się jednak, a jej serce robiło wesołe
fikołki w piersi. Tym razem nie nakładając na twarz maski szczerze zakochanej
kobiety, ponieważ nie musiała tego robić, odwróciła się do chłopaka i przywołała
go ruchem dłoni. Po chwili trzymając się pod ręce ruszyli do windy, która miała
ich zwieźć na miejsce bankietu.
Gregor
po powrocie do pokoju, który dzielił z Ane, niemal od razu zlustrował
partnerkę. Była taka piękna... I tylko jego... Długa, koronkowa suknia idealnie
dopasowana do jej figury, kolor chabrowy idealnie pasujący do jej oczu... Długi
rozporek pokazujący wystającą nogę. Chłopak poczuł jak jego tętno rośnie.
Olśniewająca... Pomyślał całując jej dłoń, po czym delikatnie ją obrócił by
zobaczyć jak prezentuje się całość... Ana delikatnie się uśmiechnęła.
Wiedziała, że gołe plecy zrobią wrażenie na jej chłopaku.
-
Jestem szczęściarzem. – szepnął muskając czule jej ucho.
Dziewczyna
odwzajemniła uśmiech chłopaka, po czym spojrzała na niego. Uroczy... Zupełnie
inaczej prezentował się w wyjściowym wydaniu. Czarna marynarka nałożona na białą
koszulę, dopasowane spodnie i elegancki krawat... Wszystko spięte w jedną
całość.
-
Prawie jak Państwo Bond. – pomyślała.
Mimochodem
wspomniała galę w Planicy kiedy nic nie było takie jak teraz... Wtedy mimo sukcesów
stała na życiowym rozdrożu. Choć minął raptem miesiąc, była w innym punkcie
życia. Mogli na nowo cieszyć się sobą i swoim szczęściem. Tamte wydarzenia pozostały
już za nimi... Na nowo ukształtowały ich jako parę... Parę, która miała pokazać
się światu oficjalnie po raz pierwszy na czerwonym dywanie wśród innych gwiazd
sportu. Szatyn, by Madlen z Thomasem mogli nieco odwrócić uwagę tłumu
czekających reporterów, przepuścił ich przodem.
~~~~
Dzień
doberek z Willingen! :D
Zaczynamy
czas pięknych imprez, przyjemnych wydarzeń i uniesień ;D
W
sumie dla kogo uniesień dla tego uniesień :P chociaż ja nie wiem czasem
co jest przyjemniejsze... Ja osobiście lubię wybuchową atmosferę, ale... Cóż :D na razie jest
sielsko anielsko. Grunt, że Morgeny się droczą i że Madlen... Próbuje jakoś
funkcjonować w obecności Thomasa.
Jak
będzie wyglądać ich dalsza relacja? My to wiemy... Ale jak zawsze nie powiemy :D
Jedno
jest pewne... Zbliżamy się do 100 rozdziału :O Kiedyś tylko o tym skrycie marzyłam,
a teraz to będą fakty :D
Dziękujemy
za Waszą obecność, miłe słowa i doping dla naszych bohaterów... Historia trwa
nadal i... Trwać będzie :D
Zatem
miłego oczekiwania na następny :))
Ania&Madziusa
Dziewczyny :-D
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście jest boski i znów zdecydowanie stanowczo za krótki…
Sielanka u Greany panuje aż miło się to czyta po tym co u nich się działo i błagam dziewczyny niech tak już pozostanie…
Madlen i Thomasa to już inna sprawa… Widać gołym okiem, że tę dwójkę ciągnie do siebie gołym okiem to widać… Thomas na szczęście walczy a Lenka jak widać nie tylko nie ułatwia i bardzo dobrze, bo niech Morgi wykazuje się kreatywnością w odzyskaniu serca dziewczyny…
Oj szczerze mówiąc dziewczyny jestem strasznie ciekawa reakcji Gudrun na wieści od Thomasa i Anny, bo coś czuję, że to naprawdę będzie niezła jazda i szczerze mówiąc sama nie wiem kogo mi już bardziej żal :-)
Czekam z wielką niecierpliwością na nowy rozdział :-)
BU$KA <3 :D