czwartek, 6 lutego 2025

113. Miss mokrego podkoszulka

Po wczorajszym bardzo udanym dla gospodarzy konkursie, bowiem na podium stanęli aż dwaj Austriacy – Lukas Mueller i Daniel Lackner, przyszedł czas na niedzielne zmagania. Poranek w Morgenowym mieszkaniu pierwsza przywitała, co nie było sprawą oczywistą, Madlen. Po długo trwających nocnych uniesieniach w ramionach Thomasa, obudziła się z błogim uśmiechem na ustach. Czując jego ramię przerzucone przez swą talię, spojrzała w jego spokojną, nadal pogrążoną we śnie twarz. Jaki on był piękny… jej Adonis! Przegryzła lekko wargę, po czym postanowiła, że da mu jeszcze pospać, a sama udała się pod prysznic. Całkiem naga wyskoczyła z łóżka i pognała szybko do łazienki. Zrezygnowała z kąpieli w ich królewskiej wannie, która nadal stała na środku pomieszczenia. Nie mieli serca jej stąd demontować, wszak miała dla nich wartość sentymentalną. W ferworze remontu uznali, że po prostu doinstalują tutaj prysznic, który był bardziej praktycznym wyborem. Puściła wodę z deszczownicy, a kiedy miała ona odpowiednią temperaturę, wsunęła się pod jej strumień. Westchnęła z zadowoleniem czując jak miłe uczucie ciepła ogarnia jej ciało. Po chwili poczuła się jeszcze lepiej, kiedy Thomas wszedł do środka i objął swoimi rękoma jej talię. A już myślała, że dane jej będzie odpocząć na chwilę od jego osoby. Nic bardziej mylnego, ponieważ dłonie blondyna zaczęły zmysłowo krążyć wokół jej piersi. Jęknęła z rozkoszy i oparła się o tors chłopaka. Po chwili poczuła jak Morgi całuje ją po ramieniu i sunie jedną ręką w dół jej ciała. Odwróciła się do niego z karcącym spojrzeniem i objęła jego szyję rękoma widząc, że sposób w jaki na nią patrzył… nie był przyzwoity.
- Dzień dobry kochanie. – uśmiechnęła się czule. – Pragnę ci przypomnieć, że jestem w okresie owulacyjnym, a wczoraj zużyliśmy wszystkie prezerwatywy. – zachichotała. – Chyba nie chcesz jeszcze bardziej powiększyć swojej rodziny?
- A tobie tylko jedno w głowie. – zaśmiał się. – Chciałem tylko trochę pobłądzić dłońmi po twej jedwabistej skórze. – dodał i przyciągnął ją do siebie.
- Twoje ciało wskazuje na coś innego. – zachichotała lekko spoglądając w dół, po czym z powrotem wróciła spojrzeniem na twarz chłopaka, na której zakwitł zawadiacki uśmiech.
- Co poradzić kiedy tak na mnie działasz. – odrzekł wzdrygając barkami. – Po drugie po wczorajszej, a nawet dzisiejszej nocy, nie chcę cię już bardziej męczyć. Proponuję szybko załatwić poranną toaletę, ponieważ czasu do konkursu nie zostało za wiele, tym bardziej, że Ana ponownie dziś ma przecierać tory jako przedskoczek, a w domu… cisza jak makiem zasiał.
- Może zapomniała nastawić budzik. – uśmiechnęła się Lena, po czym podała Morgiemu figowy żel pod prysznic i odwróciła do niego plecami by zaczął ją tam namydlać.
Po 15 minutach, odświeżeni i ubrani zeszli na dół, by w pełni brać z dzisiejszego dnia. Miał się on zacząć od skoków, a zakończyć na rodzinnym grillu w Spittal, na który zaproszeni byli również rodzice Madlen. Będąc już na dole, Thomas udał się w stronę ekspresu w celu zrobienia kawy, natomiast Lena ruszyła do salonu, gdzie jej oczom ukazał się słodki obrazek. Ana i Gregor w miłosnym uścisku smacznie sobie spali na kanapie przykryci kocykiem po same nosy. Nie miała serca ich budzić, jednak czas naglił, a Ana jak zauważył Morgi, miała dziś zadanie do wykonania. Chcąc nie chcąc, chwyciła swą przyjaciółkę za ramię. Ta chodź jeszcze zaspana, wyskoczyła jak oparzona i biegiem pognała do swojej sypialni, tymczasem Gregor podniósł się do pozycji siedzącej, po czym z wdzięcznością przyjął kubek z gorącą kawą od Thomasa. Jego włosy były w jednym wielkim nieładzie, co nie omieszkał skomentować starszy skoczek. Szatyn wzdrygnął tylko ramionami, w końcu… kto by się tam przejmował wyglądem. Po niespełna 30 minutach, cała czwórka była już gotowa do wyjścia. W związku z tym, że nie mieli za dużo czasu, zapakowali się do audi Morgena, które chwilę później parkowało już pod skocznią Alepanarena. Ana będąc delikatnie spóźnioną na serię próbną, od razu wypruła w stronę rozpoczynającej się imprezy, natomiast Lena w towarzystwie Toma oraz Grega, wiedzeni brakiem chęci odwiedzenia domku skoczków, w którym ich młodsi koledzy za pewne przygotowywali się do swoich pierwszych dziś wystąpień, ruszyli wolnym krokiem w stronę miejsc, które mieli zajmować. Po niedługim czasie patrzyli już jak Ana, jako przedskoczek, sunie po torach najazdowych. Uskoczyła 97,5 metra, co się potem okazało było wynikiem, który osiągnął zwycięzca serii próbnej – Marius Ole – skoczek z Norwegii. W związku z tym, że czasu między serią próbną, a pierwszą serią konkursową nie było dużo, juniorzy nie mieli czasu podejść do seniorów i Leny przywitać się z nimi. Zatem trójka przyjaciół ponownie zajęła swoje miejsca i cierpliwie czekała na skok Ane, która niedługo potem stanęła obok nich by razem obejrzeć zmagania swych kompanów z Jeziora. Jako pierwszy skakał Thomas Thurnbichler, który osiągnął zaledwie 78 metrów, co przy liczbie ponad 80 zawodników nie napawało optymizmem na możliwość zakwalifikowania się do drugiej serii. Ze smutnym uśmiechem, po załatwieniu wszelkich formalności, podszedł do znajomej sobie czwórki. Następny był Florian, któremu udało się uzyskać 92,5 metra co dawało spore nadzieje na przejście do następnego etapu. Z nartami na ramionach podszedł do oczekującej na niego piątki znajomych.
- Oj Thurn… tym skokiem chyba zapewniłeś sobie oglądanie LGP w Hinterzarten z domu. – zakpił ze starszego kolegi.
- Nic nie jest jeszcze przesądzone. – puścił mu oko Thurnbichler, po czym oczy wszystkich skierowały się ku skoczni, ponieważ teraz skakał Stefan – starszy brat Michaela.
- 90 i pół metra! – krzyknął spiker, a po chwili wszyscy zbijali z nim piątki.
- Śmiem twierdzić, że aby Alex w ogóle brał was pod uwagę należy być co najmniej w pierwszej dziesiątce, a twój skok Stefan może i da ci kwalifikację, ale wylądujesz dopiero na dwudziestym którymś miejscu. – zauważył Morgi.
- Spokojna twoja rozczochrana! Postaram się bardziej w drugiej serii! A teraz cicho, bo leci Michie. – odrzekł Stafan, na co obie blondynki mocniej ścisnęły kciuki, a po chwili pisnęły z radości, ponieważ Michelin uskoczył 95,5 metra.
Po niedługiej chwili został uraczony niedźwiedzim uściskiem przez obie panie. Co się potem okazało, był to najdłuższy skok w całej ekipie austriackiej, bowiem Lukas uzyskał pół metra mniej. Najdalej poszybował Robert Kranjec, który doleciał aż do 101 metra. Wydawało się, że podobnie jak dnia wczorajszego, jest poza zasięgiem kogokolwiek.
- Nooo, kto wie panowie, może w końcu przyjdzie nam razem konkurować na skoczni, a nie tylko w walce o względy jednej czy drugiej blondynki. – zaśmiał się Michelin kierując swoje słowa do Gregora i Thomasa.
- Michael… ty żyjesz chyba w jakiejś innej rzeczywistości. – odrzekł z kpiną Morgi, który po wczorajszym wyznaniu Madlen był o wiele spokojniejszy. – Lena od zawsze była mi przeznaczona.
- A ja od wczoraj zacząłem się zastanawiać czy twoja zażyła znajomość z Ane nie była tylko przykrywką by zdobyć dojście do mojej osoby… - odrzekł z niesmakiem Schlieri i ponownie otarł usta rękawem przypominając sobie wczorajsze całuśne poczynania blondyna względem jego osoby, na co wszyscy buchnęli śmiechem.
Michie robiąc cwaniacką minę, przesłał szatynowi buziaka ręką. Gregor w odpowiedzi pokazał gest wymiotowania. Śmiechu nie było widać końca, jednak druga seria nadchodziła wielkimi krokami, dlatego ekipa z Jeziora prócz Thurna, który faktycznie nie zakwalifikował się dalej, wraz ze Stefanem i Ane udali się z powrotem na skocznię. Stefan niestety nie poprawił się w drugim skoku i tak jak podejrzewał Thomas, znalazł się w trzeciej dziesiątce. Florian swój druki skok poprawił o pół metra i w ostateczności wylądował na miejscu 10. Michie konkurs zakończył na miejscu siódmym po skoku na 91 metrów, natomiast Lukas uskoczył 98 i pół metra co ponownie dało mu trzecią lokatę w konkursie.
- I co? I kto jest mistrzem? – zapytał z uśmiechem swą skoczną ekipę.
- Robert Kranjec. – odrzekł Morgi ze śmiechem, na co młodszy rodak spojrzał na niego spod byka.
- No co? – zapytał Gregor. – Tylko on doskoczył do setnego metra i to dwa razy. Co by nie mówić… po prostu wam odleciał. Wyprzedził cię Lukas o 19 punktów, co na tak małej skoczni jest naprawdę sporym osiągnięciem.
Lukas w odpowiedzi zmarszczył ze złością brwi, wszak zarówno Thomas jak i Gregor mieli rację, ale to nie znaczy, że nie należała mu się pochwała czy gratulacje. Uśmiechnął się jednak po chwili, przypominając sobie co zgotowała ekipa z Jeziora tym dwóm panom w ostatnich dniach. Byli chyba kwita.
- Lukas, my z Ane jesteśmy z ciebie bardzo dumne. – zainterweniowała Lena, po czym zgarnęła go w ramiona.
- I to jest dla mnie najważniejsze. – odrzekł chłopak ze szczerym uśmiechem, po czym udał się na dekorację by odebrać nagrody za swoje trzecie miejsce.
- No dobrze! To jakie plany na resztę dnia? – zaczął nagle Florian.
- Jutro nie mamy już zobowiązań także można zacząć świętować. – odpowiedział Thurn ze śmiechem.
- A co ty chcesz świętować? Swoje siedemdziesiąte miejsce? – zakpił Stefan, na co cała reszta się zaśmiała.
- Trzecie miejsce Lukasa oraz nasze kolejne spotkanie!
- Przykro mi chłopcy, ale na nas nie liczcie. – zauważyła Ana. – My mamy dziś spęd rodzinny, także mykamy niedługo do domu, bo trzeba jeszcze przygotować jakieś żarełko. – wyjaśniała, po czym dało się słyszeć głośny jęk zawiedzenia.
- No nie róbcie nam tego! Juniorzy w końcu mogą iść w tango, a wy panowie zabieracie nam nasze panny? – zapytał Florian z niezadowoleniem.
- Nasze panny? – zapytał rozdrażniony Morgi. – Wyjaśnijmy sobie coś… Te panny nigdy nie były i nie będą wasze. – warknął mocniej przyciągając do siebie Madlen, która tylko zachichotała.
- Może mieliście sposobność cieszyć się ich towarzystwem w tym waszym Jeziorze, ale to już nigdy nie wróci… zostały wam tylko wspomnienia. – powiedział Gregor i również przyciągnął do siebie Ane, która zrobiła niezadowoloną minę.
- Przypominam, że w styczniu odbędą się kolejne Mistrzostwa. – zauważył Michie poruszając zabawnie swoimi brwiami.
- Na całe szczęście Lena się na nie, nie wybiera, a Ana będzie już za stara żeby brać w nich udział. – odrzekł Thomas, na co usłyszał oburzony pisk Ane.
- Za stara!? Morgen jak ja cię zaraz… - ruszyła w jego stronę, na co chłopak zastawił się ciałem Madlen.
- Co ty ze mnie żywą tarczę robisz?! – obruszyła się młodsza z oburzeniem, po czym dostał pięścią w ramię najpierw od swej siostry, a potem dziewczyny.
- Ana, na co ci Mistrzostwo Świata Juniorów jak będziesz mogła mieć medal olimpijski? – zapytał Gregor.
- Słuchajcie, do tego czasu jeszcze daleko… Nie ma co nad tym dywagować. Ekipo… nie z jeziora, pora chyba na nas. – powiedziała Ana, po czym skierowała swe oczy na Michaela. – Wracacie Michie we dwóch ze Stefanem do domu? Przed wami spory kawał drogi.
- Raczej tak. Skoro wy jedziecie do Spittal, to ja już nie mam czego tutaj szukać.
- Michelin nie mów tak. – Lena posmutniała, podeszła do chłopaka i wzięła go za rękę. – Doskonale wiesz, że zawsze będziesz u nas mile widziany, ale dziś… no nie mogliśmy tego przełożyć. Moja mama z Gudrun już dawno to ustaliły…
- Lena, przecież ja to wszystko rozumiem. – uśmiechnął się i objął ją delikatnie ramieniem. – Idź i przecieraj szlaki w Morgenowym światku. – dodał ze śmiechem, po czym zgarnął ją w swoje objęcia.
Następnie rozpoczęła się krótka chwila pożegnań. Gregor z Thomasem patrzyli coraz to bardziej poirytowani, jak dziewczyny są przekazywane z jednych męskich ramion do drugich. Ale co zrobić skoro potrafiły wszystkich ku sobie zjednać. Musieli jakoś to przełknąć. Morgi będąc na skraju swej frustracji, dosłownie siłą wyciągnął Madlen z ramion Floriana.
- Dosyć tych czułości! – warknął i złączył ich dłonie. – Czas na nas!
- Dajże się memu bratu jeszcze nimi nacieszyć! – zaśmiał się Stefan.
- Hayboeck już wystarczająco napawał oczy tym słodkim widokiem. Zdecydowanie mu wystarczy. – odrzekł zdegustowany Gregor, po czym niczym wcześniej Thomas wyrwał Ane z uścisku Michaela.
Lena pokręciła bezradnie głową. No cóż… dali przez weekend seniorom popalić to teraz mają. Wzruszyła ramionami i ostatni raz pomachała chłopakom, po czym pozwoliła się wyprowadzić Morgiemu z terenu skoczni. Ana natomiast buntowała się nieco bardziej, wszak taka jej natura, jednak Gregor szybko doprowadził ją do porządku rzucając hasłem „Wisła”. Blondynka zacisnęła mocniej wargi, po czym stwierdzając, że nie chce dolewać oliwy do ognia, ostatni raz spojrzała porozumiewawczo na chłopaków i ruszyła za Gregorem w stronę audi Thomasa. Obie dziewczyny usiadły obrażone na tylnych siedzeniach, natomiast Morgi ze Schlierim przybili sobie piątki. Ana wciągnęła mocniej powietrze, jednak nie dała się sprowokować. W ciszy udali się do mieszkania, w którym znaleźli się niedługo potem.
- Skoro obaj jesteście tacy mądrzy… - zaczęła wyniośle Ana odkładając na bok torbę ze sprzętem. – Zapraszam panów do kuchni. Thomas, maestro Gregor za pewne poinstruuje cię co masz robić. W przeciwnym razie… pozostaną wam tylko wspomnienia. – odrzekła przywołując słowa Gregora, po czym chwyciła Madlen za rękę i wprowadziła za sobą na górę do swojego pokoju. – No już myślałam, że nie wytrzymam! Mam dosyć samczego towarzystwa! – jęknęła kładąc się na łóżku.
- Ana… po tym jak daliśmy im popalić aż jestem w szoku, że w ogóle chcieli dziś iść z nami na ten konkurs. – zachichotała Lena siadając koło Ane. – I dziwię się, że siłą nas stamtąd nie wynieśli.
- No… tylko wyprowadzili. – fuknęła starsza blondynka.
- Oj Ana, takich już mamy zazdrosnych facetów. Idź się odświeżyć, a ja jednak zejdę i im pomogę z tymi szaszłykami.
- Zdecydowanie jesteś za potulna Lena. Ja im tak łatwo nie odpuszczę. – warknęła rozłoszczona Ana, po czym wstała i ruszyła do łazienki, a Madlen ze śmiechem zbiegła po schodach do kuchni.
Stanęła za chłopakami i wyjrzała zza ich pleców, co się okazało, kroili warzywa przy blacie.
- Widzę, że bardzo dobrze wam idzie. Moja pomoc jest zbędna, pójdę więc spakować resztę potrzebnych nam rzeczy oraz zadzwonię do mamy. Dowiem się, o której ruszają na Spittal. – jak postanowiła tak też się stało.
Po godzinie, cała czwórka ze wszystkimi potrzebnymi pakunkami ładowała się tym razem do audi Gregora. Ustalili, że na powrocie będzie prowadziła Ana, ponieważ nie za dobrze się dziś czuła i wzięła tabletkę przeciwbólową, czego nie powinna mieszać z alkoholem. Odcinek dzielący Villach ze Spittal czwórka przyjaciół pokonała stosunkowo szybko. Czterdziestokilometrowa podróż nie była znowu tak długa, dlatego skończyła się zanim na dobre się zaczęła. Akurat tak się złożyło, że rodzice Madlen dotarli w tym samym momencie. Morgi jak na dżentelmena przystało, od razu ruszył w kierunku Marie i Meredit żeby przyjąć od nich pakunki, ówcześnie witając się z Robertem uściskiem ręki, a z obiema paniami całusem w policzek. Lena również pognała w tamtym kierunku, natomiast Ana pociągnęła Gregora do środka by dać mamie znać, że jej goście właśnie dotarli. Wcale jednak nie musiała tego robić, ponieważ Gudrun stała już na werandzie i machała do wszystkich ręką.
- Marie, Robercie, jak dobrze was widzieć. – zaczęła matka skoczków, kiedy cała rodzina Stewardów na czele z Thomasem znalazła się na schodach. – I ciebie Meredit również. Aż żałuję, że nie mam drugiego syna… - urwała zastanawiając się czy nie za bardzo się zagalopowała.
- Och, jeden Morgenstern w naszej rodzinie w zupełności wystarczy. – zachichotała jednak Mer i uprzejmie przywitała się z matką Thomasa buziakiem w policzek.
To samo poczynili jej rodzice, po czym zostali wprowadzeni do środka. Morgi natomiast podszedł do Leny i musnął ustami jej ucho.
- Zobaczymy co powie na widok Meixnera.
- Naprawdę chcesz ich wyswatać? – zachichotała Lena.
- Ja ich sobie tylko przedstawię. – odrzekł złowieszczo Thomas, po czym wprowadził blondynkę w głąb domu.
Po niedługiej chwili obie familie znalazły się na tarasie, gdzie miał odbywać się grill. Wszyscy zajęli odpowiednie dla siebie miejsca, Gudrun dołożyła na stół sałatkę oraz ciasto, które przywiozły Marie i Mer, po czym przyszedł czas by wszystkich sobie przedstawić.
- Może… - zaczęła Lena wstając ze swojego miejsca. – Jako członkini rodziny Stewardów oraz przyszła członkini rodziny Morgensternów… - tutaj wszyscy się zaśmiali. – Pozwólcie, że dokonam oficjalnego przedstawienia. Ta piękna dama, po której odziedziczyłam urodę to oczywiście moja mama Marie, a to tata Robert, po którym odziedziczyłam ambicje i chęć do działania. Ta blond piękność to moja starsza siostra Meredit.
- Czy ktoś powiedział blond piękność? – dało się słyszeć nagle od prawej strony domu.
Jak się okazało, to właśnie Meixner zmierzał w kierunku ogrodu Morgensternów.
- Meixe! – zawołała radośnie Ana, która chwilę potem pomknęła w stronę nadchodzącego blondyna, po czym rzuciła się w jego ramiona.
Lena mimowolnie spojrzała na minę Gregora, który spoglądał na przyjaciela Thomasa z bardzo dużą rezerwą. Ana, co tu dużo mówić, bardzo długo nie widziała się z Jürgenem, dlatego tak emocjonalnie zareagowała na jego widok. Prawda była też taka, że jako dzieci mieli się ku sobie, ale wszystko zakończyło się na szczerej przyjaźni. Po chwili blondynka wprowadziła Meixnera na taras. Tam chłopak został ucałowany przez żeńską część grona, oczywiście prócz Marie i Mer, następnie przywitał się z pozostałymi panami, a Morgiego uraczył radosnym klepaniem po ramieniu by w końcu skierować swe spojrzenie na Meredit.
- Hmmm… prawie wszystkie blodn piękności już znam, ale tej pani nie dane mi było spotkać.
- To moja siostra Meredit. – odezwała się Lena. – A teraz siadaj Meixe, bo przerwałeś mi przemówienie. – dodała i wskazała mu miejsce, a jakże… koło Mer, po czym puściła Morgiemu oko. – No dobrze… Stewardzi chyba już, to teraz… Mama Morgenstern. – wskazała na Gudrun z uśmiechem, po czym skierowała swe spojrzenie na Franza. – Tata Morgenstern, a to ich dzieci. Najstarsza Verena i jej mąż Fritz, który trzyma na rękach młodszą pociechę Mayę, w następnej kolejności młoda para Christina i Marcus, a to jest… - tutaj swój wzrok skierowała w stronę bawiącego się w piaskownicy Chrisa. – Mój chłopak Chris. – zachichotała, w czym wszyscy jej zawtórowali. – Thomasa, Ane i Gregora nie muszę przedstawiać. A nowo przybyły to przyjaciel Morgiego – Meixner. – dokończyła, po czym nastąpiło krótkie zapoznawanko.
Gregor niechętnie podał Meixemu dłoń, czując, że zbyt spoufala się z Ane, stwierdził jednak, że nie będzie robił scen, więc przejął pałeczkę przy grillu i w tamtym kierunku właśnie się udał. A sam zainteresowany chyba zbyt często wracał spojrzeniem do starszej panny Steward, co nie umknęło zarówno Lenie jak i Thomasowi. Zapowiadało się… całkiem ciekawe popołudnie. I przekonali się o tym wszyscy, zaraz po spałaszowaniu pierwszej potrawy tego dnia, bowiem Ana wpadła na diaboliczny plan, mając w pamięci co panowie Thomas i Gregor odwalili dnia dzisiejszego jeszcze na skoczni. Wysłała ich obu do nieopodal stojącego garażu po węgiel do grilla, po czym wyskoczyła na nich z wężem ogrodowym, gdy z niego wychodzili. W efekcie obaj panowie byli cali mokrzy. Ana śmiała się do rozpuku, w czym zawtórowała jej Lena podchodząc do swej przyjaciółki. Po chwili stwierdziła jednak, że nie był to najlepszy pomysł, ponieważ Gregor rzucił się w stronę Ane, na co ta odrzuciła wąż i zaczęła uciekać. Na nieszczęście Leny, to Morgi był szybszy i to on dzierżył w rękach teraz swoją broń.
- Morgi… odłóż to. – zaczęła łagodnie unosząc w obronie ręce i zaczęła powoli się cofać, na co Thomas tylko zawadiacko się uśmiechnął, po czym… strumień niekoniecznie ciepłej wody padł na jej ciało.
Po chwili dziewczyna była cała mokra.
- Thomas! Trzymaj ten pistolet! – dało się nagle słyszeć z prawej strony domu, z której wcześniej przybył Meixner.
Tym razem to Gregor wybiegł zza winkla i niósł przerzuconą sobie prze ramię wierzgającą się Ane. Lena widząc chwilową konsternację swego chłopaka, rzuciła się w jego stronę i zaczęła walkę o węża. Dla nikogo nie było niespodzianką, że tą potyczkę wygrał Thomas. Lena ponownie została zlana wodą, przy czym pisków i wrzasków nie było widać końca, kiedy do niej dołączyła Ana. Wszyscy siedzący na tarasie patrzyli na ten obrazek ze śmiechem.
- Jak dzieci… - skwitowała Christina, przez co w oczach Marcusa pojawił się niebezpieczny błysk.
Jak się można było domyśleć, po chwili i ona była niesiona przez swego męża w stronę bawiących się niczym dzieci czwórki przyjaciół. Śmiechom nie widać było końca.
- Ani mi się waż! – warknęła ze śmiechem Verena widząc jak Fritz podaje Mayę teściowej, po czym jak chwilę wcześniej Ana, Vera zaczęła uciekać przed swym mężem.
Takim oto sposobem, na trawniku w strugach wody ganiały się już cztery pary. Meixner spojrzał znacząco na Meredit.
- Nie mogę pozwolić by ominęła cię taka zabawa panno Steward. – oznajmił wstając. – Jestem gotów się poświęcić!
- Jeśli chcesz umrzeć. – wyniośle odrzekła Mer unosząc brew.
- Ranisz moje uczucia… dlaczego chcesz pozbyć się ostatniego z wymierającego gatunku?
- Wymierającego gatunku? Niby jakiego?
- Samców jest mnóstwo, a mężczyzn bardzo niewielu. – odrzekł.
- No patrzcie! Paulo Coelho się znalazł. – zaśmiała się, po czym chwyciła kieliszek z winem i zamoczyła w nim usta, cały czas spoglądając w oczy blondyna.
Meixner przełknął ciężko ślinę. Ach te Stewardenówny… wcale się nie dziwił, że Thomas przepadł z kretesem. Opadł bezradnie na swoje miejsce by następnie ujrzeć jak osiem mokrych postaci wraca z pola bitwy.
- I co, warto było? – zaśmiała się Marie.
- Oczywiście, że warto! – odrzekł Gregor. – Nie ma nic lepszego niż możliwość utarcia nosa mej pięknej kobiecie. – zaśmiał się, przez co dostał z łokcia od Ane.
- To może teraz ogłosimy kto został miss mokrego podkoszulka? – zachichotała Mer, po czym wszystkie panie jak jeden mąż spojrzały w dół na swe piersi.
Z przerażeniem wszystkie cztery biegiem ruszyły do domu, przy akompaniamencie głośnych śmiechów z tarasu. Chłopcy po chwili stwierdzili, że nie mogą zostawić swych pań w potrzebie, zatem razem ruszyli za nimi na górę by się przebrać. Thomas bez ceregieli wparował do swej sypialni, gdzie Lena w samej bieliźnie właśnie zawijała swoje włosy w turban z ręcznika. Zmierzył ją gorącym spojrzeniem od stóp do głów by w kilku krokach się przy niej znaleźć. Nagle zrobił zastanawiającą minę.
- Czy ty w ogóle masz się w co przebrać? – zapytał na co Lena tylko się uśmiechnęła, po czym ruszyła ku jego szafie skąd wyciągnęła fioletową sukienkę.
Thomas zrobił naburmuszoną minę.
- A myślałem, że trochę dłużej po napawam oczy tym wspaniałym widokiem. – powiedział, na co Lena uniosła brew.
Odwróciła się do niego tyłem by następnie sięgnąć rękoma do zapięcia od swojego mokrego stanika.
- Ale że którym widokiem? – zapytała odwracając głowę i ściągnęła z siebie mokry biustonosz. – Tym? – zadała kolejne pytanie i bardzo powoli zaczęła ściągać z siebie beżowe figi.
Thomas kolejny raz znalazł się przy dziewczynie w kilku krokach.
- Uważaj, bo przekroczysz granicę… z której nie będzie powrotu. – warknął ledwie trzymając ręce przy sobie.
Lena odwróciła się w jego stronę ze śmiechem i zarzuciła mu ręce na szyję. Morgi ostro wciągnął powietrze obserwując jak podskakują jej przy tym piersi.
- Ale że co… Szybki numerek, mimo obecności piętro niżej obojga naszych rodziców? – zapytała. – Bzykanko, gdy matka za ścianą… wchodzi na nowy poziom. – zachichotała.
Thomas jęknął, ale nadal walcząc mocno ze sobą… nie ułożył rąk na ciele Madlen. W przeciwnym razie… mogło by to się źle skończyć.
- Madlen… naprawdę… musisz się ode mnie odsunąć.
- Thomas… spróbuj nad sobą panować. Ćwiczenie swoich popędów ważna rzecz. – uśmiechnęła się przekornie.
- Zaraz poćwiczę… na tobie. – warknął, po czym mocniej niż zamierzał pchnął ją na ścianę i zaczął namiętnie całować.
Lena jęknęła zaskoczona jego poczynaniami, ale odwzajemniała wszystko w pełni. W pewnym momencie poczuła jak chłopak zrywa z niej bieliznę i rzuca gdzieś za siebie, a następnie bierze na ręce. Bezwiednie zarzuciła mu ramiona na szyję i oplotła nogami w pasie. Będąc kompletnie nagą pozwoliła mu zanieść się na łóżko, gdzie po chwili wylądowała. Thomas stając nad nią począć ściągać z siebie morką koszulkę. Materiał jednak tak się do niego kleił, że chłopak delikatnie się w nim zaplatał. Lena ze śmiechem wstała na swe kolana, po czym zaczęła wyswobadzać chłopaka z jego odzieżowej pułapki. Kiedy jej się to udało, oboje zaczęli się śmiać. Podniosły nastrój wyparował, co pozwoliło im dokończyć przebranie się w suche ubrania. Co się odwlecze… to nie uciesze, a oni mieli przed sobą przecież całą wieczność. Czas na miłosne uniesienia jeszcze nadejdzie, a oni tymczasem powinni wracać, by nie zbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
***
- Ana, czy wy czasem nie macie w tym tygodniu z Leną wyników matur? – zapytała Gudrun, kiedy Ana już przebrana pojawiła się w zasięgu wzroku.
- Tak dokładnie mamo, ale my wyjeżdżamy na zgrupowanie do Bischofshofen, więc udzielę Lenie pełnomocnictwa by ona mogła odebrać moje wyniki. – odrzekła blondynka, po czym widząc ciągle biegające po głowie Vereny dzieciaki, uśmiechnęła się znacząco.
Spojrzała pytająco na Gregora na co ten skinął tylko głową. Doskonale wiedział co chce zaproponować i nie miał nic przeciwko, przynajmniej rodzice odpoczną w miłym towarzystwie, a ona jako dobra ciocia spędzi miło czas z wesołą dwójeczką.
- Verena, może zabiorę dzieci na spacer? – siostra przytaknęła z wdzięcznością gotowa przyjąć każdą pomoc, jednak przy dwójce można się solidnie zmęczyć. – Chris, ciocia idzie z wujkiem Gregorem na lody! Idziesz z nami? – dziecko słysząc hasło lody od razu stanęło przy ulubionej cioci.
Gregor wziął go sprawnie na barki, Ana spakowała małą i najpotrzebniejsze jej rzeczy do wózka, po czym opuścili rodzinne spotkanie. Verena uśmiechnęła się na ten słodki widok. Będąc już nieco dalej od domu puścili Chrisa przodem, chwytając się za dłonie.
- Czy czujesz się już nieco lepiej? – spytał Gregor.
Ana uśmiechnęła się w docenieniu jego troski, ale odpowiedź przemilczała. Mimo tabletki przeciwbólowej nie czuła się w pełni komfortowo. W duchu myślała, że to kwestia zmiany klimatu czy też okresu, który miał się pojawić.
- Mogłoby być lepiej, ale chciałam spędzić z tymi smykami nieco czasu i odciążyć Verenę. – mała w wózku słodko się uśmiechnęła, więc Ana schyliła się by nieco ją zabawić, by mogła nieco przysnąć, Chris tymczasem wesoło biegał po placu zabaw, który mijali.
- Będziesz kiedyś świetna matką... Naprawdę masz do tego podejście. – musnął ją w czoło Gregor, spoglądając na małą, która właśnie usypiała. – Mogę cię o coś spytać? – spojrzał na ukochaną chłopak, jednocześnie poprawiając jej włosy. – Kim dla ciebie jest Meixner?
Pytanie wywołało gromki śmiech Ane. Czy on pytał poważnie o kumpla brata?
- Hmm... Dobre pytanie Gregor. To przyjaciel mojego brata. Kompan i najbliższy towarzysz...
- Ja nie pytam kim dla Thomasa jest pan Meixner... Czy każdemu kumplowi brata wskakujesz tak w ramiona?
- Może tak, może nie Gregor, chyba nie jesteś zazdrosny? – spytała mierząc z automatu go wzrokiem. – Okej, jeśli chcesz wiedzieć, Meixe był kimś ważnym również w moim życiu, ale... To już przeszłość. Jesteśmy bliskimi przyjaciółmi. – szatyn wciągnął mocniej powietrze, na co Ana zachichotała, no tak, a myślała, że już wydoroślał...
- Dlaczego wam nie wyszło? – pytał dociekliwie szatyn.
- Czy to przesłuchanie panie Schlierenzauer? – uniosła nieco swoją brew badając jego nastrój.
Widziała na grillu jak zadziałała na niego obecność kumpla Thomasa. Ale ona doskonale wiedziała, że to zamknięty etap życia.
- Sama do końca tego nie wiem, ale czy to ważne skoro w moim życiu pojawiłeś się ty? Może to przeznaczenie? Może tak właśnie miało być? – ujęła jego twarz tak by na nowo spotkały się ich tęczówki.
Niegasnące pragnienie wciąż było w nich widoczne. Szatyn objął jej twarz, po czym nosem otarł o jej nos, po chwili ich usta złączyły się w subtelnym pocałunku, pragnącym wyrazić co oboje czują.
- Bleeee… - krzyknął Chris widząc pocałunek Gregora, na co szatyn tylko się uśmiechnął.
- Chris, masz podwójną porcję lodów, ale pamiętaj, cichosza!
- Greg, to nie jest dobre wychowanie dziecka. – zaśmiała się głośno widząc uśmiechniętą minę Chrisa na myśl o ukochanym deserze.
Widok śpiącej małej, a także wybieganego chłopca skłoniła parę do powrotu na rodzinnego grilla. Oczywiście po drodze dotrzymali słowa, kupując maluchowi loda, na którego tak czekał.
***
Koniec końców Madlen i Thomas i tak byli ostatnią parą, która wróciła na grilla. Co się okazało Ane i Gregor zabrali dzieci na spacer, a reszta młodszego towarzystwa zaczęła grać w siatkę. Przy stole zastali tylko swoich rodziców. Nie widząc przeciwskazań przysiedli się do nich.
- Gudrun słyszałaś, że nasze dzieci postanowiły razem zamieszkać? – zapytała w pewnym momencie mama Madlen.
- Och Marie… podejrzewam, że oni zamieszkali razem jak tylko wyjechali w sezonie na puchar świata. – odrzekła matka skoczka spoglądając na niego z dezaprobatą.
- Wcale tak nie było! – zainterweniowała Lena.
- Lena… nie produkuj się. – westchnął Morgi. – Oni przecież i tak wiedzą lepiej… Po drugie, jesteśmy przecież dorośli.
- No ty już pokazałeś jaki jesteś dorosły. – zestrofowała go matka. – Franz… to twoja wina. Myślałam, że odpowiednio wyjaśniłeś naszemu synowi jak w prawidłowy sposób należy się zabezpieczać. – skierowała do swego męża, na co Marie przepijając herbatę prawie się udławiła, Lena ręką próbowała ukryć swój chichot, a Thomas przerzucił oczami.
- Ile razy jeszcze będziemy wałkować ten temat? – zapytał.
- Do skutku! Aż zrozumiesz jak masz postępować z Madlen! Najpierw ślub, a potem dzieci. – oznajmiła pani Morgenstern.
- Gudrun, daj im spokój… - Franz w geście uspokojenia położył swej żonie rękę na ramieniu.
- Jaki spokój… Przypomnieć ci kiedy ostatnio moja dusza zaznała spokoju za sprawą Thomasa? – spojrzała z wyrzutem w oczy męża. – Prawdopodobnie w przedszkolu! Bo potem było tylko skakanie… potem bójki, uciekanie z lekcji, a na koniec dziewczyny.
- Chciałaś chyba powiedzieć jedna dziewczyna… - zauważył blondyn.
- Taka już rola dzieci… Małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot. – skomentował spokojnie Robert.
- Mój syn kiedyś za pewne wpędzi mnie do grobu. – westchnęła Gudrun. – Kocham go bardzo, ale jego głupie występki… przyprawiają mnie o ból głowy. Naprawdę jestem pełna podziwu dla was, że nie macie oporu oddawać Madlen w jego ręce.
- No dzięki mamo… Piękna promocja. – warknął Morgi.
- Gudrun, za bardzo się tym wszystkim przejmujesz. – powiedziała Marie. – Niech uczą się na własnych błędach i wyciągają wnioski. Czy im się uda czy nie… zawsze to jakaś nauka.
- Bardzo dobrze powiedziane. – odezwał się szybko Franz by nie dać dojść do głosu swej żonie. – Robercie, może chciałbyś obejrzeć naszą starą piwniczkę? Kryje się w niej wiele ciekawych przedmiotów. – puścił tacie Leny oko.
Robert oczywiście ochoczo przystał na pomysł, po czym razem z Thomasem, który nie miał zamiaru wysłuchiwać narzekań matki względem swojej osoby, ruszyli za Franzem. Panie zostały same.
- Gudrun, jesteś naprawdę bardzo sroga względem Thomasa. – zaczęła Marie. – Myślę, że wystarczającą karą dla niego było odejście Leny na dwa miesiące. Myślę, że chłopak przewartościował swoje życie i wie jak ma teraz postępować.
- Po prostu… jest mi tak strasznie żal jego spapranego życia. I wstyd… za jego zachowanie.
- Spapranego? Nie mów tak. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło prawda? A chyba każde dziecko jest błogosławieństwem, nawet jeśli pojawiło się w nieodpowiednim czasie czy z nieodpowiednią dziewczyną.
- Może masz i rację…
- Popatrz jak pięknie we troje potrafili dojść do porozumienia. A nawet we czworo, bo z tego co mówiła Madlen, Kristina również ma kogoś kto będzie się nią opiekował.
- Pani Gudrun, wszystko się jakoś ułoży, najważniejsze, że się kochamy, a pani chyba za bardzo się przejmuje. – tutaj pałeczkę przejęła Lena.
Była naprawdę wdzięczna swojej mamie za te mądre, krzepiące słowa. Cóż… Marie będąc dyrektorem w przedszkolu, była również po psychologii, co nie raz pomogło jej czy nawet Lenie w odpowiedniej ocenie sytuacji.
- Ja po prostu chciałabym aby mój syn zaznał trochę stagnacji w życiu i był szczęśliwy, a nie ciągle, jak to mówi Ana… żyje w rollercostrze.
- Myślę, że teraz jest w takim momencie swojego życia, że niczego mu nie brakuje. – odrzekła Madlen z uśmiecham. – Już moja w tym głowa żeby tak właśnie było. A teraz proszę się uśmiechnąć, bo wnuczek do pani biegnie. – dodała kierując swe spojrzenie na biegnącego chłopca, za którym szli Ana z Gregorem pchając wózek ze śpiącą Mayą.
- Babcia! Babcia! – wołał Chris lądując na kolanach Gudrun. – Wujek całował ciocię! Cy to znacy, ze bęcie jesce jedno dzidzi? Jak tata całował mamę, to potem pojawiła się Maya… - zaczął dopytywać, na co babcia chłopca zmierzyła lodowatym spojrzeniem nadchodzącą parę.
- Cholera, za małe lody! – warknął pod nosem Gregor, na co Ana zmierzyła go niedowierzającym spojrzeniem.
Lena chcąc rozładować atmosferę, zawołała wszystkich na kolejną dziś potrawę, którą były szaszłyki przygotowane wcześniej przez panów w Morgenowym mieszkaniu. Dlatego po niedługiej chwili wszyscy na nowo zasiedli do stołu. Pyszne jedzenie wprawiło zebranych w dobry humor, a może była to sprawka niewielkiej ilości wina jaką się przy tym raczyli. Czas biegł nieubłaganie, nim się obejrzeli dzień chylił się ku końcowi. Kiedy Verena oznajmiła, że muszą już wracać, ponieważ wypadało by położyć dzieci, wszyscy goście postanowili, że na dziś wystarczy biesiadowania, dlatego niedługo potem ogień w grillu przygasł, a taras opustoszał. Dziewczyny naprędce pomogły Gudrun posprzątać, a po następnych kilku minutach wszyscy wsiadali do aut. Państwo Steward będąc na tyle uprzejmi, zaproponowali Meixnerowi podwózkę, co nie było w smak Meredit, która musiała współdzielić z nim tylną kanapę w samochodzie rodziców. Chłopak natomiast skomentował to ogromnym bananem na buzi. Gospodarze porozdawali pozostałe jedzenie po swych gościach, po czym stojąc na werandzie żegnali ich machając do odjeżdżających aut. Jak się można było spodziewać, Ana szybko i bezpiecznie dotransportowała swych towarzyszy do mieszkania Thomasa.
- Padam z nóg, chyba się położę. – ziewnęła, przepuszczając Len i Morgiego w drzwiach do jego apartamentu, na co Gregor uniósł nieco brew spoglądając na ukochaną.
Czy ona myśli, że tak łatwo pójdą sobie spać? Zdążył zatęsknić za nią i jej towarzystwem w swoich ramionach. Zastanawiał się tylko czy obecność Leny i Thomasa nie będzie dla niej nazbyt krępująca... Ale kto nie próbuje, ten nic nie ma. Zatem zgodnie z dewizą odczekał chwilę aż dziewczyna będzie na górze, po czym ruszył za nią. Morgeny tylko się uśmiechnęły doskonale wiedząc, że ta dwójka... Po prostu ma się ku sobie i chce spędzić nieco czasu we dwoje. Dali im wolną ręką, a sami zaczęli ogarniać przywiezione pakunki. Lena schowała jedzenie od Gudrun do lodówki, a Thomas pozmywał pojemniki. Po chwili robota była skończona, więc nie omieszkał wciągnąć dziewczyny w swoje ramiona.
- Może dokończymy to co zaczęliśmy w moim pokoju? – zapytał obejmując ją rękami w talii.
- Czyli co dokładnie? – zapytała niewinnie Lena obejmując go ramionami za szyję, lekko trzepocząc swoimi rzęsami.
- Potrzebujesz przypomnienia? – zapytał unosząc brew, na co dziewczyna pokiwała głową, w efekcie czego Morgi wpił się w jej usta.
Madlen zachichotała, ale w pełni oddała pieszczotę, zachłannie szukając swoim językiem języka chłopaka. Gdy poczuła jak Morgi mocniej ściska jej talię i mimowolnie pcha ją w stronę blatu, postanowiła ukrócić jego działania.
- Pamiętasz co ci mówiłam? – zapytała i lekko acz zdecydowanie odepchnęła od siebie chłopaka. – Okres owulacyjny? – dodała, na co blondyn szelmowsko się uśmiechnął.
Sięgnął ręką do swej kieszeni i wyciągnął małą, kwadratową paczuszkę, po czym zaczął zabawnie unosić to opuszczać swe brwi. Lena przegryzła wargę, ponieważ wiedziała, że jej argumenty właśnie się skończyły. Jak rano wspominała, prezerwatyw zabrakło im już wczoraj, stąd brak zbliżenia pod prysznicem. Teraz jednak… rzecz trzymana przez Morgiego rzucała nowe światło na sprawę.
- Chyba muszę zainwestować w tabletki antykoncepcyjne. – zachichotała. – Wtedy będziemy mogli… kiedy chcemy i gdzie chcemy…
- Podoba mi się ta myśl. – odrzekł Tom i na nowo zbliżył się do dziewczyny. – Teraz jednak… ja doskonale wiem kiedy chcę i gdzie chcę… - powiedział i jednym szybkim ruchem usadził blondynkę na blacie.
- Morgi… - westchnęła kiedy zaczął muskać jej szyję. – Lubię nasze kuchenne poczynania, ale nie jesteśmy sami…
- A myślisz, że co oni robią teraz u góry? – zapytał na co dziewczyna ponownie zachichotała.
Zarzuciła mu ponownie ramiona na szyję i złączyła ich usta w pocałunku.
- Weź mnie… do naszej sypialni. – powiedziała kokieteryjnie, czego nie trzeba było dwa razy powtarzać Thomasowi.
Zrzucił ją sobie na biodra i szybkim krokiem udał się do ich wspólnej sypialni, gdzie paczuszka z jego spodni została bardzo szybko użyta.
***
Gregor słysząc lejącą się wodę pod prysznicem tylko się uśmiechnął. Odpiął guziki swojej koszuli i bez ceregieli wsunął się do gościnnej łazienki. Ana w tym czasie spłukiwała włosy. Po chwili poczuła jak dłoń Gregora sunie od jej pośladków ku szyi po jej kręgosłupie. Od razu ułożyła głowę na barku spoglądając w roziskrzone tęczówki szatyna. Przegryzła wargę po chwili odwracając się do niego.
- Długo kazałeś na siebie czekać. – uśmiechnęła się zadziornie, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku.
Koszula Gregora pod wpływem wody zaczęła bardziej przylegać do jego umięśnionego ciała, co znacząco pobudziło wyobraźnię blondynki. Ana więc pośpiesznie zabrała się za zrzucenie tej części garderoby by śmielej dobrać się do jego torsu. On w tym momencie dłońmi, pieścił jej nagie ciało, zatrzymując się na piersiach, które wielbił dotykać. Ana cicho westchnęła gdy poczuła ścisk na swoich sutkach. Ponownie wbiła mocniej dłonie w jego szyję czując jak unosi ją w swoich ramionach. Postanowił, że udadzą się do pokoju blondynki by nic nie zakłócało im tej podniosłej chwili. Dziewczyna mocniej pogłębiła pocałunek, drapiąc chłopaka po włosach jakby czyniła to po raz ostatni w życiu. Po chwili poczuła jak Gregor układa ją na pościeli łóżka, które mieli zajmować tej nocy. Spojrzała ponownie głęboko w jego tęczówki, przyciągając go do siebie łańcuszkiem który nosił na swojej szyi. Ponownie wpiła się natarczywie w jego usta by po chwili językiem musnąć jego ucho. Chłopak się nieco wygiął, co sprawnie postanowiła wykorzystać. Lekko się wyswobodziła, po czym przerzuciła go na dół pozwalając mu wygodnie się ułożyć. Teraz to ona postanowiła dojść do głosu w ich zbliżeniu. Słodko muskała ustami jego szyję, następnie klatkę wpatrując się przy tym w jego rozanielone spojrzenie. Ułożyła się wygodnie na nim okrakiem, delikatnie sunąc ciałem góra dół by po chwili znaleźć się w miejscu, które miało ułatwić zbliżenie. Chłopak wplótł ręce w jej włosy przyjemnie sunąc ku jej karkowi. Dość szybko poczuła jego podniecenie i gotowość, więc delikatnie rozłożyła nogi czekając na decydujące natarcie. Szatyn zdecydowanie wszedł w nią, dlatego sprawnie uniosła biodra by nadać odpowiednie tempo ich zbliżenia. Czując jego dłonie na swoich pośladkach głośniej jęknęła, ale dalej czerpała przyjemność wynikającą ze zbliżenia. Po chwili jego dłonie ponownie wylądowały na jej piersiach czule zaciskając się na jej sutkach. Ona natomiast czując jego dalsze ruchy, zbliżyła się do jego ust zgłębiając nadal ich smak. Wspólnie osiągnęli spełnienie patrząc sobie w oczy. Po dłuższym czasie rozkoszy zaległa w jego ramionach czule spoglądając w jego tęczówki... One wyrażały więcej niż tysiąc słów – miłość.

~~~

Witajcie, cześć i czołem :)

Chyba zacznę od... naszego złamanego serca :( Bowiem Michael... kończy karierę... nasze serca krwawią z tego powodu, ale... coś musi się skończyć by inne mogło się zacząć :) Ojcostwo Michiego, zdecydowanie kolejne wyzwanie w jego życiu (już ja coś o tym wiem ;)), trzymamy mocno kciuki by spełniał się w swojej nowej roli :) Taka kolej rzeczy... Ważne, że w opowiadaniu jeszcze daleko do jego skocznej emerytury :D Dziś może znika z historii, ale pojawi się zapewne, jak ma w zwyczaju, w najmniej oczekiwanym momencie :D

Co do rozdziału... Ekipa z Jeziora również znika... na jakiś czas :) Czy się jeszcze pojawią? Nigdy nie wiadomo co nam strzeli do głowy hahaha Natomiast historia nie zwalnia... Przed Ane i Leną kolejne trudne wybory, bowiem za chwilę przyjdzie im decydować co z ich przyszłością. Czy wszystko pójdzie gładko i bez zbędnych komplikacji, wszak wyniki matur... już w następnym rozdziale... czy jednak życie znowu zafunduje im... ciekawe zawirowania :) My wiemy, Wy... dowiecie się niebawem :D
Jest Gudrun... jest... jak zawsze ciekawa konwersacja i cięta riposta hahaha uwielbiam charakterek mamy Morgenstern w tym opowiadaniu! xD Na koniec wspomnę tylko o Mer i Meixe... Czy plan Morgena się powiedzie? A czy Thomas kiedykolwiek nie postawił na swoim? No właśnie...

Do poczytania!

Ania&Madziusa



2 komentarze:

  1. Bry wieczór :) Wy doskonale wiecie kiedy dodać rozdział - dziś to idealny koniec długiego dnia, bardzo dziękuję za takie niespodzianki nie tylko weekend :)

    Ja nadal nie mogę uwierzyć, że to już - że MIchi kończy karierę...czego jak czego ale tego się kompletnie nie spodziewałam :( jakoś nie mogę sobie tego wyobrazić na serio, że to ostatnie tygodnie kiedy skacze. Ale też rozumiem, czas leci, zmieniają się priorytety, niech przyszłość przynosi mu wszystko co najlepsze.

    Rozdział jak zawsze super - póki co lekko i przyjemnie, pozytywnie i wesoło. Sielanka trwa chociaż Morgi nadal nie ma łatwo ze swoją Mamą, ale za to ma oparcie w Teściowej :D Mam nadzieję, że gdy na świat przyjdzie Maleństwo Gudrun trochę odpuści.

    Ana i Gregor - oj oj ktoś tu jest zazdrosny. No cóż Gregor każdy ma jakąś przeszłość, ale coś mi się wydaje, że Meixner na kimś innym skupia swoją uwagę - zdecydowanie podoba mi się jego postać i mam nadzieję, że będzie się często pojawiał - trochę tajemniczy, więc robi się ciekawie.

    Jak zawsze czekam na ciąg dalszy, pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane :) :*

    Kolejny rozdział, który dosłownie zrobił mi dzień i nie potrafię przestać się uśmiechać i śmiać :D

    Może zacznę od tego, że nie tylko wy macie złamane serca z powodu Michaela, ale cóż życzę mu jak najlepiej...
    Dobrze, że przynajmniej jest w waszym opowiadaniu i mam nadzieję, że jak już znów pojawi się w opowiadaniu najnniej oczekiwanym momencie to zostanie na dłużej (a najlepiej na stałe) :)

    A co do danego rozdziału to nawet nie wiecie jak miło się czyta takie sielankowe odcinki :)

    Oj jak widzę zazdrośnicy nadal trzymają formę :D
    Z jednej strony rozumiem, że są szaleńczo zakochani w dziewczynach, ale jednak zdecydowanie panowie już przesadzają...

    Mam nadzieję, że wyniki matur będę po myślach dziewczyn i nie szykujecie jakiś dużych komplikacji...

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń