Kilka dni później, w czwartek w domu Thomasa panowało niemałe poruszenie. O dziwo wynikające nie z samego zgrupowania, na które wyjechał blondyn. Miała w nim uczestniczyć także Ana, ale ostatnie dni dały jej solidnie popalić. Dziewczyna postanowiła zrezygnować z wyjazdu do Bischofshofen, o czym poinformowała Alexa dzień wcześniej. Trener cóż... Nie był zbytnio zachwycony jej ostatnim podejściem, ale wolał nie ryzykować zdrowia innych skoro Ana mogła mieć infekcję. Thomas powierzył zatem swoją siostrę w bezcenne ręce ukochanej Leny.
- Ana, słońce, musimy dziś iść odebrać wyniki matur, pamiętasz?
- Madlen... Szczerze? Nie mam mocy... Czuje się jakby wyłączyli mi prąd w organizmie. Chce mi się spać, boli mnie krzyż, słabo się... - nie dokończyła zdania, bowiem szybko pomknęła do toalety.
Zawroty głowy od dwóch dni nie ustępowały. Myjąc twarz spojrzała w lustro. Wyglądała jak czegoś ćwierć... Blada skóra, nieustające przemęczenie, mdłości. Powiedziała Alexowi, że złapała infekcje, ale czy możliwym było, by utrzymywała się w takim stopniu? W głowie szumiały różne myśli włącznie ze stanem przed anemią, która dawała we znaki w czasie sezonu. Napuściła mocniej wody, po czym nerwowo zaczęła liczyć dni od ostatniej miesiączki. Ilość błędów, które popełniała w liczeniu ją irytowała, zacisnęła mocniej pięść by po chwili na nowo zacząć te same obliczenia... Ostatni raz okres miała przed Francją... Pokręciła przecząco głową, może to kwestia zmiany klimatu i otoczenia? Pukanie Leny wyrwało ją z letargu myślowego.
- Ana, kochanie, wszystko w porządku? – spytała, delikatnie obejmując przyjaciółkę.
Jej spojrzenie wyrażało więcej niż tysiąc słów. Była na dobre zatroskana o swoją przyjaciółkę, która... Cóż, ostatnio wyraźnie była nie w sosie.
- Ane... Chodź pomogę ci się ubrać. Świeże powietrze i słoneczko na bank przywrócą cię do żywych. – powiedziała entuzjastycznie młodsza prowadząc dziewczynę ku salonowi.
Chwilę później zmuszona do wyjścia starsza blondynka ruszyła z Leną w kierunku szkoły. Dziewczyna próbowała nawiązać konwersację, jednak Ana ciągle zdawała się być nieobecna.
- Ziemia do Ane, czy ty ogóle słuchasz co do ciebie mówię? – przyjaciółka zatrzymała się raptownie obserwując nietypowe zachowanie dziewczyny.
- No przecież, że słucham... Mówiłaś o treningach... - zaczęła Ana.
- Co się z Tobą dzieje... O żadnych treningach nie mówiłam, pytałam czy jesteś ciekawa wyników, bo od nich zależy twoja przyszłość...
- Przepraszam kochanie... - spuściła głowę starsza na znak skruchy, po chwili spojrzała na ławkę stojącą przy szkole. – Możemy usiąść? Znowu kręci mi się w głowie... - Madlen podała Ane butelkę z wodą i zajęła miejsce obok.
- Ana... Nie obraź się na mnie... Jesteśmy przyjaciółkami, siostrami, więc będę bezpośrednia... - zaczęła Lena obserwując niemrawe zachowania drugiej blondynki. – Kiedy ty ostatni raz miałaś okres? – Ana na słowa młodszej przerzuciła oczami, po czym złapała mocniej powietrze i z przerażeniem spojrzała na Len.
- Przed wyjazdem do Francji... W zeszłą niedzielę powinnam mieć… - wyszeptała.
- A może ty jesteś w ciąży? – słysząc kolejne pytanie przyjaciółki wzdrygnęła.
Sama od rana o niczym innym nie myślała. Już dawno przestała być dziewicą... Ich seks z Gregorem cóż... Był rewelacyjny pod każdym względem i... Nie zawsze był odbywany w sposób bezpieczny i kontrolowany. Tym bardziej we Francji, gdzie nie raz dawali upust namiętności i ognistym uniesieniom. Najgorsze było to, że objawy się zgadzały.
- Madlen... Ja od samego rana właśnie tylko o tym myślę... Nawet straciłam rachubę w rachunkach... - rzekła cicho dziewczyna.
- Wiesz, że jest jeden sposób by się przekonać... Musimy stawić czoło prawdzie...
- To trudniejsze niż się wydaje. – wysiliła się na uśmiech starsza blondynka.
- Ja nie widzę nic trudnego. Kupimy test i do dzieła... No dobra, może testy by było pewniej.
- Boję się Madlen... - dziewczyna spojrzała szczerze po raz pierwszy w oczy przyjaciółki, dostrzegła w nich pełne wsparcie notabene tak jak zawsze.
- Ana, bez względu na wszystko będę z Tobą... - położyła rękę na dłoni przyjaciółki dodając nieco otuchy, po chwili uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę ku niej. – Dobra, chodźmy po te wyniki i szybko do domu.
- No może nie rozwijajmy prędkości światła, bo może niedługo nie nadążę. – zaśmiała się Ana myśląc o domniemanej ciąży, po czym ruszyła za Madlen w kierunku szkoły.
Oczywiście na korytarzu spotkali znanych sobie ludzi ze szkolnych ław. Z daleka ujrzeli też znane twarze Amber, Rity, Rogera i Víctora.
- Lena błagam, nie zbliżajmy się... Jak znam życie i dziewczyny będą chciały wyskoczyć na jakieś party, a ja dziś jestem bez mocy.
- Ana... Ale jak to tak nie powiedzieć chociażby cześć? – spojrzała pytająco Madlen na co starsza przewróciła oczami.
Ana po raz kolejny wzięła parę łyków wody, po czym ruszyły w miejsce gdzie były do odbioru wyniki.
- Zdałam! – usłyszały radosny pisk Amber
- I my też! – nagle usłyszeli kolejne radosne wołania.
Ana wymieniła się z Madlen kopertami, po czym postanowiły na oczach wszystkich zobaczyć zawartość. Z wielkim uśmiechem spojrzały na siebie, po chwili się ściskając. To był ciężki rok, ale... Udany. Nawet wyniki były dla nich wystarczająco zadawalające. Victor podszedł od tyłu zaczął czytać na głos.
- O widzę, że panna Morgenstern i panna Steward podążają pasmem sukcesów! Dziewczynki zdały i to nie byle jak. Gratulacje!
- A to znaczy, że papużki się rozdzielą! – powiedział Roger udając łzy smutku.
Dziewczyny wysiliły się na uśmiech w stosunku do szkolnego kumpla wiedząc do czego pije.
- Ależ chyba nie pozwolimy by taka chwila przeszła bez imprezy. Dziewczyny dziś u mnie? Może nie będzie tak świetnie jak u ciebie Madlen, ale... Pamiętajmy, nie wnętrza, a ludzie. – zaśmiała się Rita.
- Sorry kochana, ale dziś nie damy rady. – rzuciła szybko Ana.
- Nie daj się prosić, odpuść trening, dawaj z nami! – powiedziała Amber.
- Wybaczcie, już i tak wiele odpuściłam, ostatnio sporo chorowałam... Te klimatyzacje w aucie bywają zdradliwe. – rzuciła starsza, szybciej chwytając za dłoń Madlen.
Nie chciała by przyjaciółka kłamała... Tym bardziej, że jej słabiej to wychodziło. Ona nie należała z kolei do świętoszkowatych... Zdarzało jej się oszukiwać by osiągnąć swoje cele. Teraz jednak jej sytuacja była inna, a emocje... Brały górę i chciała by było już po wszystkim. Zżerała ją ciekawość, ale i strach przed nieznanym. Szybko weszła do apteki by zakupić testy ciążowe, po czym chwyciła mocniej za rękę Madlen.
- Madlen, a co jeśli...
- Będziecie wspaniałymi rodzicami, nie mam co do tego wątpliwości. – uśmiechnęła się przyjaźnie dziewczyna, po czym weszły do Morgenowego mieszkania. – No Ana... To twoja chwila prawdy, idź i zrób to szybko... - powiedziała pewnie Madlen motywując przyjaciółkę.
Ana skrzywiła się na samą myśl o teście... Ale wiedziała też, że jest to najszybszy sposób by dowiedzieć się czy faktycznie jest w ciąży.
- Madlen... - Ana od razu poczuła serdeczne przytulenie przyjaciółki, która była jej niczym siostra.
- Ana, nie ma co zwlekać, siusiamy... I czekamy. – uśmiechnęła się młodsza.
Dziewczyna przerzuciła oczami, łatwo mówić w sytuacji, kiedy nie chodzi o twoje życie... A to byłaby rewolucja w jej życiu. Koniec kariery i zupełnie nowe życie... Ale z drugiej strony dziecko z ukochanym mężczyzną... Mała istotka, która wniosłaby tyle szczęścia w ich dotychczasowe życie. Staliby się rodzicami... Stworzyliby rodzinę, pełną ciepła i miłości... Ale czy byli na to gotowi? Zresztą czy był czas na tego typu przemyślenia... Cokolwiek się stanie, czuła, że zarówno i ona jak i Gregor dadzą radę się odnaleźć w nowej sytuacji. Posłusznie zrobiła test zgodnie z zaleceniem i mocniej chwyciła za dłoń Madlen, w duchu dziękując, że to właśnie ona jest u jej boku. Patrzyły na siebie z pewną dozą niepewności i niewypowiedzianych słów... Ale zarówno jedna jak i druga doskonale wiedziały co sprawdzają...
- Myślę, że już czas… - powiedziała Madlen spoglądając na zegar i pokazując test leżący na umywalce.
Ana drżąca ręką podniosła wskaźnik i zamarła. Spojrzała na Len, by ponownie spojrzeć na test, który wyraźnie pokazywał dwie kreski.
- Będę ciocią! – pisnęła radośnie Madlen.
- Będę mamą... - szepnęła Ana czując serdeczny uścisk Madlen.
Po chwili na twarzy Ane pojawiły się pierwsze łzy... Ale wcale nie bólu czy smutku. Były to łzy wzruszenia i wynikające ze spełnienia marzenia... Chodź miała nadzieję, że stanie się to znacznie później, to cieszyła się na samą myśl o rodzicielstwie u boku mężczyzny, z którym miała nadzieję spędzić resztę swojego życia. Dość szybko ujrzała w głowie obraz swojej nowej rodziny, dwa plus jeden... Mała istotka już wkrótce zmieni ich dotychczasowe życie.
- Będę mamą... - po raz kolejny powtórzyła by móc spokojnie trawić tą nowinę.
Położyła dłonie na swoim brzuchu. Lena głośno się zaśmiała ponownie lądując w ramionach przyjaciółki.
- I widzisz? Teraz przynajmniej mamy jasną sytuację! – zaśmiała się Madlen komentując wynik testu dziewczyny, po czym zaciągnęła szybko Ane do salonu, gdzie wygodnie rozłożyły się na sofie patrząc sobie w oczy. – To co, dzwonimy do tatusia pochwalić się nowiną? – zaśmiała się głośno Lena.
- Madlen... Nie róbmy póki co zamieszania... Porozmawiam z nim osobiście jak wróci do Innsbrucka, a Ciebie bardzo proszę... Ani słowa Morgenowi póki co...
- Żartujesz? Przecież i tak za jakiś moment będzie wszystko widoczne. – uśmiechnęła się Lena.
- Im później tym lepiej... Muszę przeorganizować życie, wszystko w głowie poukładać... Oswoić Gregora...
- Okej, będzie jak zechcesz. Boisz się jego reakcji? – spojrzała na starszą przyjaciółkę Lena.
- Wiesz, w końcu niecodziennie dowiadujesz się, że będziesz ojcem. – po raz pierwszy głośniej zaśmiała się Ana.
Ekscytacja na samą myśl o macierzyństwie wymalowana była na jej twarzy. Odetchnęła z ulgą... Miała już jasny kierunek działania... Najbliższe tygodnie będą inne niż wszystkie. Będą wypełnione szczęśliwym oczekiwaniem na potomka jej i Gregora.
- Nie mam obaw Madlen... Jestem przekonana, że Greg... Stanie na wysokości zadania. – dodała z pewnością skoczkini. – Dziękuję, że jesteś tu ze mną Madlen. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. – przytuliła ją mocniej, po czym ruszyła w kierunku swojego pokoju by udać się na małą drzemkę.
Leżąc na łóżku spojrzała w sufit ciągle dumając nad zmianą swojej sytuacji. Mając mniej niż 20 lat zostanie po raz pierwszy mamą... Co oznaczało niewyobrażalne zmiany. Ale czy żałowała? Skądże. Śmiała się na samą myśl jaką niespodziankę zgotowało im życie.
***
Tymczasem w Bischofshofen w najlepsze trwał trening siłowy, po którym panowie mieli ruszyć na skocznię. Ukradkowe spojrzenia między Thomasem, a Gregorem wskazywały jedno, byli nieco poddenerwowani panującą sytuacją w Villach. Oczywiście trener również wypytywał o stan zeszłorocznej mistrzyni. W końcu Ana miała bronić tytuły, co za tym idzie angażować się w treningi z kadrą... Tymczasem dziewczyna wciąż nie pojawiła się na całym zgrupowaniu pod okiem Pointnera.
- Thomas, gdzie ona się tak załatwiła... - powiedział Gregor podnosząc sztangę.
- Właśnie też mnie to nurtuje, je to samo co my, pije co my więc... Dziwne to wszystko. Dobrze, że Lenka się nią czule zajmie. – rzucił Morgi z uśmiechem na myśl o partnerce.
- O tak, pamiętam jak ogarnęła Ane przy tych dziwnych akcjach z Vancouver... - skrzywił się szatyn na samą myśl o przeszłych perturbacjach partnerki.
Miał tylko nadzieję, że wszystkie te obawy nie zwiastowały anemii, o którą dziewczyna była wcześniej podejrzana.
- Pozostaje mieć nadzieję, że to tylko infekcja albo jakaś jelitówka. – wzruszył ramionami blondyn trenując podejście do telemarku.
Sam również martwił się o stan siostry. Jednak był pewny, że obecność jego ukochanej u jej boku pomoże.
- Panowie, mniej gadania, więcej pracy. – podszedł do nich sam Pointer, po czym uśmiechnął się na temat sztangi Gregora, skorygował nieco postawę Thomasa. – Gregor, stanowczo obniżyłeś loty w podnoszeniu, co najmniej dychę dorzuć... – dodał spoglądając na ilość ciężarów.
- Trenerze, przepraszam, ja po prostu jestem w nieco innym miejscu... - powiedział Gregor na co Wolfi się zaśmiał.
Doskonale wiedział jak to jest mając ukochaną u boku żonę. Jednak będąc na zgrupowaniach, czy też skoczniach całego świata, nie masz wpływu na to co dzieje się z najbliższymi.
- Gregor, jeszcze nas skoki dziś czekają, nie myśl tyle o naszej nieobecnej królewnie, tylko skoncentruj się na ciężkiej pracy. – rzucił Martin.
- Tym bardziej, że od tego co zobaczę na tym zgrupowaniu zależy skład na LGP, pamiętajcie proszę o tym. Spinajcie poślady i błagam was, pełne zaangażowanie, zero taryfy ulgowej. Podobno pracuję z mistrzami. – uśmiechnął się Alex, dorzucając nieco kilogramów Gregorowi.
Chłopak od razu poczuł totalną niemoc. Odłożył sztangę i udał się nieco rozprostować co Alex skwitował tylko przeczącym kręceniem głowy. Był dziś totalnie oderwany od rzeczywistości mając wiedzę jak ambitna jest jego dziewczyna. Ona nigdy się nie poddaje, a tymczasem... Zamiast być z nimi, odpoczywa w domu. Postanowił zadzwonić i sprawdzić jak się czuje jego partnerka. Kolejne sygnały pozostawały bez odpowiedzi, co go wyraźnie zaniepokoiło. Wziął kilka głębszych wdechów by nieco odreagować nietypową sytuację. Po chwili dostrzegł sms od swojej ukochanej.
Kochany... Czuje się nieco lepiej, ale właśnie położyłam się spać, bo nocka była ciężka... odezwę się później po waszym treningu. Tęsknię...
Czytał SMS kilkukrotnie zanim dotarł do niego jego sens. Co to znaczy nieco lepiej? Próbowała go uspokoić? Ostatnie dni dały im wszystkim solidnie popalić. Teksty Thomasa na temat samopoczucia jego dziewczyny nie nastawiały go pozytywnie. Zacisnął mocniej dłoń na telefonie. Postanowił sam zbadać sytuację możliwie szybko jak się da. Tylko czy Alex go puści? Dobre sobie... Być przed sezonem, a tak dawać ciała. Nie był by jednak sobą gdyby nie ruszył ku miłości swego życia. Niemoc jednego stawała się bowiem niemocą drugiego. Od czasu kiedy wszystko wróciło na tory spokojnego szczęśliwego życia jeszcze mocniej wczuwał się w jej życie. Postanowił, że weryfikację zacznie od telefonu do Madlen – tylko ona mogła powiedzieć mu jak wygląda naprawdę sytuacja. Wyszukał jej telefon, po czym zaczął dzwonić. Po dwóch sygnałach usłyszał jednak krzyk poirytowanego Alexa.
- Schlierenzauer! Czy ty do jasnej cholery ciągle na wakacjach jesteś!? Wracaj na trening! – szatyn przerzucił oczami, po czym bez zbędnej dyskusji odłożył telefon do kieszeni wracając do sali.
Morgi spojrzał pytająco na Gregora, na co ten tylko wzdrygnął ramionami podając telefon blondynowi z treścią smsa od Ane.
- Cała ona... - warknął Morgen na myśl o tym jak zdawkowo reaguje jego siostra.
Miał tylko nadzieję, że nic poważnego się nie dzieje, inaczej w życiu by sobie nie darował. Alex tymczasem zarządził ewakuację z siłowni na skocznię. Po drodze zawołał Gregora do siebie.
- Schlieri, ja rozumiem troskę i wszystko, ale chłopie do jasnej anieli, jesteśmy na zgrupowaniu nie na wczasach... Ogarnij się i zacznij trenować jak inni. Mam cię na oku, to moje ostatnie ostrzeżenie. Pamiętaj, że jesteś tryumfatorem zeszłego sezonu, nie chcę przywoływać cię non stop do porządku dziennego jak uczniaka wchodzącego do kadry. Jak się nie weźmiesz w garść, wiesz, że nie będę patrzył na zasługi... - chłopak westchnął, przyjmując nieśmiało skarcenie od trenera, po czym udając się na skocznię, został poklepany na znak wsparcia przez starszych przyjaciół oddając się w końcu treningowi.
***
Tymczasem Madlen zostając sama, postanowiła przygotować dla siebie i dla przyszłej mamuśki jakiś pożywny obiad, taki którego Ana tak szybko nie pozbędzie się z żołądka. Stanęło na wegetariańskim leczo. Nie ma nic lepszego niż porcja witamin w postaci warzyw. A Ana przecież powinna od teraz zacząć o siebie dbać. Koniec końców nie była odpowiedzialna już tylko za siebie, ale także za tą małą istotkę, która rozwijała się pod jej sercem. Lena uśmiechnęła się na samą myśl. Życie naprawdę było przewrotne… Tutaj kariera, walka o Igrzyska Olimpijskie, a przecież ostatecznie Ana nigdzie nie pojedzie. Całe jej życie ulegnie zmianie… W lutym będzie już w 8 miesiącu, a to oznacza, że za pewne nie będzie jej u boku Madlen, tym bardziej u boku Gregora… Ale… kto wtedy będzie u boku Ane? Przecież Thomas również będzie walczył o medale. Gudrun? A czy Ana w ogóle będzie w stanie wytrzymać z matką dłużej niż kilka dni? Ciąża ciążą, ale przecież charakterku blondynki to nie zmieni. Może Angelika? Lena wzdrygnęła się na samą myśl… Nie, teściowa to nie był dobry wybór jeśli chodzi o opiekę nad dziewczyną. Ana mogłaby… postradać zmysły, a tego przecież nie chcieli. Lena machnęła nagle lekceważąco ręką. Do tego czasu jeszcze wiele pozostało, także nie ma się co przejmować na zapas. Powróciła do myśli o planowanym daniu, po czym w wesołym nastroju ruszyła do kuchni, gdzie nastawiła radio na swoją ulubioną stację, po czym zabrała się za mycie warzyw. Tanecznym krokiem wirowała po kuchni. Krojąc cukinię przed jej oczyma pojawiła się nagle buzia Maria i Kristiny. Odłożyła nóż na blat i zaczęła wariacko chichotać. To był jakiś bejbikowy boom! Przecież i Mario miał zostać niebawem tatą, podobnie jak Thomas, a teraz jeszcze Ana i Gregor spodziewają się swojego potomka. Tylko ona nie dała się ustrzelić. Ponownie zachichotała. O, na to było stanowczo za wcześnie! Ona miała jeszcze spore plany względem swojej kariery, dlatego powiększanie rodziny, mimo że było jej marzeniem, niekoniecznie musiało zostać spełnione tak szybko. Po drugie dziecko w jej życiu z Thomasem pojawi się przecież za dwa miesiące. I to im na razie wystarczy. Swoją drogą, mimo, że to nie będzie ICH dziecko, to oboje przecież będą za nie odpowiedzialni. Co prawda nie ustalili z Kristie jeszcze jak to wszystko będzie wyglądało, ale jak może wyglądać, skoro Thomas pod koniec listopada ruszy na Puchar Świata, a Lena już w październiku zacznie swoje pierwsze w karierze ISU Grand Prix. No cóż… wszystko okaże się w praniu. Nie ma się co tym teraz zadręczać, będzie co ma być, stanie się co ma się stać. A ona ma zamiar wywiązać się ze swojej roli w należyty sposób. Obiecała, że pomoże Kristie i tak się właśnie stanie. Nic nie stoi na przeszkodzie by i Ana dostała zasłużoną sobie pomoc. Razem jakoś wszystko ogarną. Najważniejsze, że mieli siebie. W radosnym nastroju przeszła do krojenia papryki. Wszystkie warzywa po niedługiej chwili gotowały się już w garnku, a Lena postanowiła udać się na kanapę w salonie by trochę odpocząć. Wyniki jej matur, które leżały na stoliku na nowo przykuły jej wzrok. Uśmiechnęła się widząc, że wcale nie tak źle jej poszło. Napawało ją to optymizmem, wszak dostanie się na studia, w późniejszym terminie wcale nie musiało być takie trudne. Swoją drogą, ciekawe jaką Ana podejmie teraz decyzję względem kontynuacji nauki, koniec końców w październiku będzie zaczynała czwarty miesiąc ciąży. No cóż… życie pisze różne scenariusze, a Lena miała zamiar wspierać swoją przyjaciółkę cokolwiek tamta by nie postanowiła. Nagle dało się słyszeć jej komórkę. Niczym w skowronkach udała się w jej stronę, wiedząc, że to na pewno Thomas. I nie przeliczyła się. Po chwili widziała już jego twarz na ekranie telefonu.
- Witaj piękna! – odezwał się Morgi.
- Cześć kochanie! Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że dzwonisz. – uśmiechnęła się wygodnie usadawiając na kanapie.
- A co, stęskniłaś się za mną?
- Jak diabli! – wyszczerzyła się. – Nie mów, że ty za mną nie?
- Ja już za drzwiami naszego mieszkania zacząłem za tobą tęsknić. Szkoda, że nie możesz tu być ze mną.
- Co się odwlecze to nie uciecze. – puściła mu oczko. – Lepiej opowiadaj jak treningi?
- Treningi? – westchnął blondyn. – Ciężko. Gregor dostał niemałą reprymendę od Alexa. Mnie również się oberwało. Oboje martwimy się o Ane. Czy z nią jest nieco lepiej? Gregor dzwonił do niej, ale nie odebrała, a potem napisała zdawkowego smsa… Martwię się jeszcze bardziej, wszak przecież ona w ostatnim czasie jadła dosłownie to samo co my, więc skąd te wymioty?
- Thomas, choroba nie wybiera. – odrzekła Lena przegryzając policzek od środka by się za bardzo nie wygadać. – Wiesz jak to jest z grypą żołądkową… atakuje w najmniej oczekiwanym momencie.
- Mam nadzieję, że to faktycznie jelitówka i za kilka dni jej przejdzie, a nie na przykład… anemia.
- To na pewno nie anemia. A nawet jeśli, to przecież nie jest to choroba, której nie da się wyleczyć. Uszy do góry Thomas! Złego diabli nie biorą! – rzuciła na koniec ze śmiechem.
- Dobrze, skoro mówisz, że mam się nie przejmować to tak właśnie zrobię. W końcu Ana ma najlepszą opiekę jaką mogła mieć.
- No właśnie! – rzuciła, po czym wstała i ruszyła do kuchni by zamieszać gotujące się Leczo. – Dobrze, że mi przypomniałeś. Właśnie gotuję dla naszej chorowitki pyszne warzywka.
- Jesteś naprawdę najlepszą przyjaciółką, o której ma siostra mogła tylko pomarzyć.
- Tylko najlepszą przyjaciółką? – zapytała unosząc brew i wróciła na zajmowane przez siebie wcześniej miejsce.
- Dziewczyną… kochanką… - tutaj znacząco na nią spojrzał.
- Mów dalej… - zaśmiała się.
- Może lepiej nie, bo nasza rozmowa za chwilę zamieni się w… seks telefon. – odrzekł poważnie, lecz po chwili oboje wybuchli śmiechem.
- A tego jeszcze nie robiłam… - zachichotała i przegryzła wargę.
- Lena… zmień proszę temat, ponieważ… ciasno mi się zrobiło w spodniach. – oznajmił, na co dziewczyna wybuchła gromkim śmiechem.
- No dobrze Morgi… nie mogę pozwolić byś był zmuszony do robótek ręcznych. – znowu się zaśmiała, a po drugiej stronie dało się słyszeć bezsilne westchnięcie.
- Wrócimy do tego tematu późnym wieczorem. Bądź gotowa! – oznajmił grożąc jej palcem, na co Madlen ponownie zachichotała.
- Odebrałam dziś wyniki matur… – zarzuciła temat.
- I oczywiście wszystko zdałaś śpiewająco. – ujrzała jego uśmiechniętą twarz.
- Śpiewająco to może nie, ale zdałam. – zaśmiała się. – Rozmawiałeś z Meixnerem? – zmieniła temat. – Mer mi codziennie narzeka, że bombarduje ją smsami.
- Ja za to ciągle słyszę, że Maredit zgrywa niedostępną. Myślisz, że coś z tego będzie?
- O ile Meixnerowi nie znudzi się walka o względy mojej trudnej siostry to kto wie…
- Trafił swój na swego. – zaśmiał się Tom. – Jeśli to się uda… może być z nich kolejna supernowa.
- Czy ty właśnie porównałeś nasz związek do kosmicznych eksplozji? – zaśmiała się Madlen.
- A co? Nie jest tak? Ja co rusz przy tobie jestem bliski wybuchu, nie mówiąc już co dzieje się ze mną kiedy…
- Kiedy co? – weszła mu w słowa. – Kiedy ssam i liżę…
- Madlen! – zaśmiał się. – Przestań w tej chwili!
- Co mogę poradzić, kiedy przed oczami ciągle mam twój zamroczony wyraz twarzy… nawet teraz. – zachichotała.
- To wszystko przez ciebie! Właśnie zacząłem sobie wyobrażać… - zaczął mówić mając zamknięte oczy, po czym nagle oblizał swoje wargi.
- Thomas! Ta rozmowa zmierza w złym kierunku! Przestań natychmiast!
- To wszystko przez ciebie! Czekaj, czekaj… kiedyś tak pięknie do mnie powiedziałaś, to teraz odbiję pałeczkę.
- Ty może nie wspominaj już nic o pałeczce!
- Lena! – Morgi znowu się zaśmiał.
Dziewczyna miała dziś chyba bardzo zbereźny humor.
- Madlen, czy ty chociaż przez chwilę możesz nie myśleć o mnie jako o obiekcie seksualnego pożądania?! – zacytował jej słowa, na co Lena ponownie buchnęła śmiechem, ale Tom szybko jej zawtórował.
- No dobrze… zejdźmy na ziemię. To co, w niedzielę rano wyjeżdżamy do Styrii? – zapytała kiedy oboje się uspokoili.
- Dokładnie tak. Ja powinienem być w sobotę wieczorem, więc jeśli możesz to spakuj nas wcześniej.
- Oczywiście. Wszystkim się zajmę. Już nie mogę doczekać się naszego krótkiego wyjazdu. – westchnęła rozanielona.
- A zastanowiłaś się już nad wyjazdem ze mną do Kuopio?
- Porozmawiamy o tym jak wrócisz. – odrzekła, po czym ich konwersacja trwała jeszcze parę minut.
Madlen czując jednak, że zupa potrzebuje jej większej atencji, postanowiła zakończyć monolog z Thomasem. Umówili się na ponowny kontakt w godzinach wieczornych, po czym Lena wróciła do kuchni, a Morgi z resztą kadry udał się na basen.
***
Po blisko dwugodzinnej drzemce Ana się przebudziła. Spojrzała z przerażeniem na zegarek, po czym ruszyła w kierunku salonu gdzie siedziała Lena przerzucająca kanały telewizyjne. Słysząc kroki starszej przyjaciółki odwróciła głowę i się uśmiechnęła.
- No nareszcie nasz śpioch wstał. – powiedziała pokazując miejsce obok siebie na kanapie Lena.
- Nie spodziewałam się, że tak teraz będę funkcjonować... - uśmiechnęła się starsza, po czym Madlen przyniosła im po miseczce przygotowywanego przez nią dania by następnie oddały się dalszej dyskusji o dzisiejszym odkryciu.
- Wiesz Ana, ciąża to złożony proces... Teraz wszystko się zmieni, twój organizm musi się dostosować.
- Dzięki za szczerość Madlen. – zaśmiała się Ana. – Jak sobie zaczynam wyobrażać siebie za osiem miesięcy... Będę okrągła jak piłeczka! – pisnęła, Madlen natomiast klasnęła w dłonie.
- Za to jaka urocza ta piłeczka! Nie martw się na zapas, każda z nas jest inna... Nie musi to znaczyć nadprogramowych kilogramów.
- Madlen, olać kilogramy, całe moje życie się zmieni... Patrzę na narty... I dociera do mnie powoli, że jeśli to okaże się prawdą... - przełknęła nieco mocniej ślinę na samą myśl, która na ten moment nie mogła jej przejść przez gardło.
- Myślisz, że już ich więcej nie nałożysz... - powiedziała cicho Madlen patrząc na przyjaciółkę i chwyciła ją mocniej za dłoń. – Nosisz pod sercem cudowny dar... – powiedziała.
- Ciężko będzie się przestawić, ostatnio to skoki górowały nad wszystkim... Madlen zobacz, ledwo zaczęłam się rozkręcać, pojawiły się sukcesy, a teraz... Koniec… - rozłożyła bezradnie ręce by po chwili znów spojrzeć na brzuch, po czym westchnęła na samą myśl o najbliższych zmianach. – Ale wiesz co jest najzabawniejsze? – rzuciła spontanicznie Ana i widząc pytające spojrzenie Madlen zaśmiała się w głos. – Pal sześć karierę... Oświeć mnie jak zaszczycić mamę informacją, że chwilę po potomku Thomasa znowu będzie babcią? – zaśmiały się obie na samą myśl.
Faktycznie Gudrun była zafiksowana na punkcie najmłodszej córki. Dodatkowo nie do końca przychylnie patrzyła na Gregora, a co by nie mówić... Oboje doprowadzili do wpadki? To dobre określenie, bowiem nikt nie planował radykalnych zmian. Stało się i już się nie odstanie. Ale prawdą było też to, że Gregor nie będzie zawsze do jej dyspozycji... Mimo, że z pewnością będzie kochającym ojcem to do skoków zapewne wróci. A ona? Już najpewniej nie, zatem zmiany były kolosalne. Całe wychowanie maleństwa z automatu spada na nią...
- Apropo Thomasa... Dzwonił do mnie... Myślę, że musisz pogadać z Gregorem, uspokoić go, bo facet nie jest podobno sobą na treningach. – powiedziała Lena spoglądając z troską na przyjaciółkę.
Ana przewróciła oczami. Wiedziała, że zbywaniem faceta nie doprowadzi do niczego dobrego. Ale czy przez telefon mogła przekazać mu wiadomość, że zostaną rodzicami? Musiała więc ograniczyć się do zdawkowej informacji, mimo że język sam palił się do pochwalenia informacją, która dotyczyła ich oboje.
- Zadzwonię później... Muszę się nastawić odpowiednio do dyskusji... Nie chcę mu się wypaplać przez telefon... Swoją drogą Madlen, a jeśli to nie ciąża? Jeśli dzieje się coś innego? – spojrzała z przerażeniem na młodszą przyjaciółkę. – A jeśli ciąża... To co jeśli mu zaszkodziłam? Przecież skakałam, piłam alkohol... - zaczęła wyliczać starsza na co Lena przytuliła dziewczynę do siebie, po chwili próbując ukoić jej negatywne myśli.
- Ja mam pewność, że ciąża. Zobacz, ledwo radość, a teraz nagle zmiana nastroju. Typowe dla ciąży. – zaśmiała się Madlen, ale widząc lekko skrzywioną minę przyjaciółki szybko dodała. – Odrzuć obawy, wszystko będzie dobrze Mała, na pewno poradzimy sobie z tą sytuacją. Na pewno wszystko jest okej. Póki Gregora nie ma, ja się tobą zaopiekuję. A teraz do meritum... Co planujesz?
- Przede wszystkim muszę się eksmitować do Gregora i szczerze z nim o tym pogadać po ich zgrupowaniu. Nie chcę siedzieć tutaj jak na gorącym krześle... Boję się jak zareaguje mama z tatą, ale rozczarowałam też Thomasa...
- Ana, on Cię kocha, w końcu jesteś jego siostrą... To co się wydarzyło, może faktycznie mogło zdarzyć się później, ale przywyknie i powiem ci lepiej! Będzie świetnym wujkiem dla tego malucha!
- Oj tak, jedno jest pewne, nasze dzieciątko będzie mieć wspaniałych chrzestnych. – zaśmiała się Ana wskazując na Madlen.
- A myślałaś jak mu powiesz o rewolucji? – spytała Lena unosząc wyżej z ciekawości swoją brew.
- Wiesz co jest najśmieszniejsze? Że chwilę wcześniej próbowałam go wkręcić w dziecko, a teraz weź powiedz, że dopełnia się twoje przeznaczenie. Madlen, będziemy rodzicami! – pokręciła głową starsza.
To do niej ciągle nie potrafiło dojść, ale im więcej o tym rozmawiały... Tym bardziej obawy zanikały. Na nowo wróciła radość i pewność, że bez względu na wszystko dadzą radę.
- I wiesz co... Coś czuję, że będziemy wracać do tej Francji każdego roku. – zaśmiała się Ana.
- Na pamiątkę poczęcia?! – Lena zachichotała.
- Celebracja pełną parą... Początek nowego życia Madlen. Mojego życia... Świat nabierze innych barw... I powiem więcej, jestem coraz bardziej ciekawa jego smaku. Idę dzwonić do Gregora. – uśmiechnęła się wracając do pokoju.
Z nowym nastawieniem postanowiła uspokoić partnera żeby się nie spinał, a walczył o swoje marzenia, bo jej właśnie zaczęło się realizować – szybciej niż myślała, ale jednak ten cud się zdarzył. Wzięła kilka mocniejszych wdechów, po czym ponownie zaległa w łóżku wykręcając dobrze znaną sobie kombinację cyfr.
~~~
Ups!
A właściwie dzień dobry! :D
Co tu się nawyprawiało? Może mi ktoś powiedzieć? ;D uprzedzałyśmy, że akcja zacznie się rozkręcać i... Chyba jak zawsze nie rozczarowałyśmy ;D A teraz do rzeczy...
Co tu zrobić z taką nowiną? Jak bardzo zrewolucjonizuje ta informacja życie starszej z blondynek? Jak zareaguje Gregor i reszta rodziny na taką... Wpadkę? :D I czy... Będzie ona prawdą? :D Uwierzycie lub nie, ale ten rozdział pisałyśmy rok temu i w sumie prawie się zbiegło tematycznie z ciążą Madziusy - to się nazywa złoty strzał autorki hahahaha :D
Mamy nadzieję, że mimo wszystko rozdział się Wam podobał czemu dacie wyraz w słowach pod postem, czekamy na nie z niecierpliwością i jak dobrze pójdzie... Spotkamy się pewnie coś w okolicy przyszłego tygodnia :D
Mimo mrozu na dworku, cieplutko pozdrawiamy <3
Ania&Madziusa
Mroźny ale zdecydowanie dobry dzień bo jest rozdział :D
OdpowiedzUsuńCo tu się dzieje?? hehe nie ukrywam, że przemknęło mi to przez myśl przy poprzednim rozdziale i dolegliwościach Ane, ale wolałam nie uprzedzać wydarzeń - zwłaszcza, że zasiałyście ziarno niepewności po rozdziałem - "czy to okaże się prawdą?"...Oj bardzo jestem ciekawa rozwoju wypadków - Gudrun mogłaby nie przeżyć takiej dawki Maluchów w tak krótkim czasie hehe Ciekawa też jestem reakcji Gregora - oj by się chłopak zdziwił. A co do obaw Ane o reakcję Thomasa - patrząc na jego perypetie życiowe myślę, że Lena ma rację - byłby świetnym wujkiem i na pewno wspierałby siostrę, nie ma opcji, że robiłby Ane wyrzuty. Sam ma za uszami całkiem sporo (trudno się dziwić, że trochę odstają, w końcu gdzieś te jego perypetie muszą zmieścić ;p )
Meixner nie próżnuje i coś tu się będzie działo - świetny początek historii już w poprzednim rozdziale - widać, że chłopak różni się od skoczków, ale pozytywnie - oby więcej jego obecności w kolejnych częściach - może pojawi się w zakładce o bohaterach?
Lena i Thomas - co tutaj się dzieje, chwilę się nie widzą, a rozmowy pełne ognia - to jest mieszanka wybuchowa, nie potrzeba papryczek chili bo pikanteria aż tryska hehe. Fajnie, że będą mogli pojechać gdzieś we dwoje i spędzić trochę czasu przed sezonem.
Rozdziały są zdecydowanie za krótkie i pojawiają się za rzadko hehe niecierpliwie czekam na kolejną część :D
Serdeczne pozdrowienia :)
Dziewczyny 😉
OdpowiedzUsuńTo ja się pytam co tu się nawyprawiało?
Bo waszym ostatnim wpisie czułam, że coś mocno zamieszanie u którejś z par i nawet przez myśl przeszło, że może którejś z dziewczyn nie zda matury (co byłoby dla mnie wręcz mega szokiem), ale tego się nie spodziewałam...
Oczywiście, że bardzo się cieszę, że Ann jest ciąży, ale szkoda, że to nastało w momencie gdy kariera dziewczyny nabierała tempa i chciała walczyć o możliwość wystartowania w Igrzyskach…
Oj już wyobrażam sobie reakcje Gurdun i Thomasa gdy dowiedzą się o błogosławionym stanie dziewczyny…
Mam tylko nadzieję, że Gregor gdy dowie się, że zostanie ojcem ucieszy się i będzie aktywnie wspierał ukochaną…
Dobra lecę czytać następny rozdział
Pozdrawiam <3
BU$KA <3 :D