piątek, 21 lutego 2025

115. Niech żyje Francja!

Tymczasem w Innsbrucku w piątkowe przedpołudnie Ana szukała dalszego transportu do mieszkania, które podnajął Gregor. Przez całą trasę męczyła ją myśl jak przekazać szatynowi nowinę, która zrewolucjonizuje ich życie na zawsze... Sama powoli ogarniała temat, a teraz musiała go przedstawić w odpowiedni sposób Gregorowi. I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu śmiali się z Maria... Teraz sami wpakowują się w pieluchy. Zaśmiała się na samą myśl, w końcu znajdując taksówkę, która miała ją podrzucić do ich mieszkania. Trasa upłynęła dość szybko, korzystając jednak z okazji nieobecności chłopaka, który miał się zjawić w domu dnia następnego postanowiła się wykąpać i udać na drzemkę... Trasa pociągiem potrafiła znużyć człowieka, ale nie wyobrażała sobie jazdy samochodem w momencie, kiedy pojawiały się zawroty głowy... Szybko pozbyła się garderoby i ułożyła na łóżku. Myślała, że sen przyjdzie łatwo tak jak ostatnio to bywało... Tymczasem ciągłe obawy i rozmyślania nie pozwoliły zmrużyć oka... Zastanawiała się jak przyjmie to Gregor. Kochał ją – nie miała co do tego wątpliwości, ale... Sytuacja życiowa diametralnie się zmieni. I chociaż oboje do tego przyłożyli rękę... To mógł wpaść w szał radości, ale równie dobrze... mógł zareagować dość impulsywnie. Przez moment pokręciła się niespokojnie po pokoju. By po chwili dojść do wniosku, iż nie ma sensu się tym zbytnio stresować... W końcu do jutra... Mogła spokojnie ustalić strategię rozmowy z chłopakiem. Rzuciła się z powrotem na łóżko śmiejąc się w głos. Los to jednak lubi wykręcić numer... Ledwo się pojednali w pełnym tego słowa znaczeniu by tak szybko założyć pełną rodzinę? Słysząc przekręcany zamek od drzwi mieszkania, mimowolnie wzdrygnęła. Wrócił?! Przecież... Miał być jutro... Wzięła głęboki oddech ciesząc się na myśl, że jest już w domu... Może im szybciej tym lepiej? Akcja czas start...
Widząc torbę na dole, Gregor szybko odłożył swój bagaż i popędził na górę, gdzie na łóżku odpoczywała jego kobieta... Bez zastanowienia ochoczo do niej dołączył, natychmiast dobierając się do jej ust. Rękoma oplótł jej szyję mocniej angażując się w pocałunek. Chwilę później poczuła jak przegryza jej wargę. Jego dłonie wylądowały pod jej koszulką, co od razu wywołało na jej ciele gęsią skórkę... Lubiła jego dotyk, sprawiał jej mnóstwo przyjemności, ale czy to nie szło w złą stronę? Delikatnie odsunęła chłopaka ponownie czule muskając jego usta. Chłopak przerzucił oczami, w końcu tak bardzo za nią tęsknił... Byli teraz razem, sami w domu, a ona zdawać by się mogło czuła się lepiej.
- Tęskniłem... – powiedział patrząc jej w oczy.
- Ja też. Nawet bardziej niż myślisz... – uśmiechnęła się widząc jego rozentuzjazmowane tęczówki.
Sposób w jaki na nią patrzył bardzo jej odpowiadał. Ciągle dostrzegała te same iskry pożądania... Jednak teraz ich relacja musiała się nieco zmienić. Musiała znacznie wyhamować. Chwyciła go za dłoń i wzięła kilka głębokich oddechów...
- Dobrze się czujesz kochanie? – spytał bacznie analizując jej zachowanie.
W jego ocenie była dziwnie niespokojna i nieobecna. Bez dwóch zdań coś musiało się wydarzyć.
- Czuje się hmm... Nie najgorzej, ale myślę, że musimy porozmawiać. Właściwie czemu tak szybko wróciłeś do domu i nie jesteś w Bischofshofen?
- Alex mnie wyrzucił ze zgrupowania... – powiedział lekko jakby niezbyt specjalnie wzruszony sytuacją, która miała miejsce podczas zgrupowania.
- Co zrobił?! Jak to? – spytała drżącym głosem.
- Jakby ci to powiedzieć... Chyba trochę przez Ciebie, bo wariuję gdy nie ma ciebie obok... Kocham Cię i musiałem sprawdzić czy wszystko w porządku.
- Ale kochanie, tak nie można... Musisz się spinać, pokazać, że nadal stać cię na wielkie rzeczy tak jak w minionym sezonie... Musisz dalej działać i nie zwalniać tempa... – szczerze powiedziała Ana.
- Wiesz, jak już wrócisz razem ze mną na zgrupowanie to pewnie damy wspólnie czadu i pokażemy... – dziewczyna spojrzała ponownie na chłopaka, jednocześnie kładąc palec na jego ustach.
Nie chciała by kończył... Wiedziała, że w minionym sezonie razem sięgnęli chmur, ale obecnie sytuacja diametralnie się zmieniła. Ona była już pewna, że do skoków nie powróci tak prędko o ile w ogóle, co było coraz cięższym faktem do zaakceptowania.
- Gregor, nic już nie będzie takie jak dawniej... Musisz powoli się do tego przyzwyczaić. – spokojnie zaczęła Ana.
Jego wyraz twarzy mimowolnie się zmienił. Uśmiechnięty do tej pory facet napiął się jak struna. Mimo spokojnego jej tonu nie był w stanie zrozumieć tego co właśnie mówiła.
- Ana co się dzieje? – powiedział mocniej łapiąc ją za dłoń.
- Daj chwilkę... – dziewczyna ruszyła w kierunku torby, z której wyciągnęła buciki, które jakiś czas temu kupiła dla przyszłej bratanicy.
- Ana... Znowu próbujesz mnie nabrać? Przecież już rozmawialiśmy, że małe Schlierenzauery pojawią się na naszej sportowej emeryturze... Wtedy to dopiero cię wykorzystam... – zaśmiał się Gregor zbliżając ponownie do ciała Ana, słodko muskając jej wargi. – Ale skoro od razu chcesz popracować nad wyżem demograficznym to na co czekamy? – zaśmiał się zawadiacko unosząc brew.
Dziewczyna przerzuciła oczami, wiedziała, że po tym jak ostatnio go wkręciła nie podejdzie do tematu tak jak powinien. Postanowiła zatem wykorzystać kolejny sposób na przekazanie chłopakowi wiadomości, z którą przyjechała do Innsbrucka. Podała mu pudełko z testem ciążowym. Spojrzał niepewnie nadal zastanawiając się o co w tym wszystkim chodzi. Rozpakowując go dostrzegł dwie kreski. Przecząco pokiwał głową, w co ona gra?
- Tak Gregor, to cała prawda... Za jakiś stosunkowo krótki czas nasze życie radykalnie się zmieni... Zostaniesz tatą... – powiedziała.
Jego twarz mimowolnie zmieniła wyraz. Szok... Niedowierzanie... Czy on dobrze usłyszał? Dynamicznie wstał z łóżka, na którym jeszcze chwilę temu oboje siedzieli. Wdech jeden, drugi, poczuł jak jego serce wali jak oszalałe. Opuścił na chwilę pokój spoglądając w lustro stojące na zewnątrz... Lekko uderzył się w twarz by się otrząsnąć. Czy on się właśnie przesłyszał? Będzie ojcem?! Natychmiast wrócił do pokoju, gdzie zastał Ane chowającą twarz w dłonie. Chyba nie takiej reakcji się spodziewała. Pośpiesznie uniósł ją do góry i zaczął okręcać wokół własnej osi, całując jej usta.
- To pewne? – powiedział podekscytowany, spoglądając w jej zatroskane tęczówki.
Jego pierwotne zachowanie wywołało u niej niemałą konsternację. Nie wiedziała jaka będzie jego reakcja, ale... W chwili obecnej dostrzegła, że Gregor... Przyjął to lepiej niż się spodziewała. Wzięła głęboki oddech czując, że emocje puszczają.
- Pewności nie ma, bo z testami różnie bywa, ale myślę, że jakiś tydzień może dwa będziemy mogli ruszyć na USG...
- Powiedz, że będę mógł pójść z Tobą?! – rzucił z przejęciem Gregor.
- Ale tam prawdopodobnie jeszcze nic nie będzie widać... Te badanie ma na celu to potwierdzić lub nie... Nie wiem czy zobaczymy dziecko...
- Jestem najszczęśliwszym facetem chodzącym po tej ziemi! – krzyknął zachwycony, po chwili ułożył ją na łóżku i zaczął cmokać każdy fragment jej ciała.
Doszedł do brzucha, zatrzymał się nań dłuższą chwilę, po czym zaczął delikatnie go dotykać, by po chwili złożyć subtelnego całusa w tym miejscu. Ana zachichotała widząc jego poczynania. Strach, który wcześniej bezgranicznie ją obezwładniał zaczął puszczać i ustępować miejsca spokojowi. Szatyn bowiem zdawał się już przepaść na rzecz nowej roli pisanej mu przez życie.
- Gregor, to byłaby wielka zmiana. Nie mamy nawet 20 lat, znamy się mniej niż rok, a najprawdopodobniej zostaniemy rodzicami...
- Ana! Jestem szczęściarzem...Nie tylko zmieniasz każdego dnia mój świat na lepszy... Dzięki Tobie, każdego dnia mogę odkrywać na nowo miłość... A teraz zasmakuję jeszcze innego jej aspektu... Będę tatą! – oczy chłopaka wyraźnie zaiskrzyły co zdradzało jego ekscytację na myśl o nowym życiowym wyzwaniu.
- Proszę tylko nie krzycz... Zostawmy to dla siebie, do czasu kiedy się nie upewnimy, a potem... Się zobaczy. – puściła mu oczko, by po chwili wrócić do czułego pocałunku.
- Co to znaczy się zobaczy? Czy istnieje jakieś ryzyko? – spojrzał z przerażeniem na dziewczynę Gregor.
- Kochanie, ciąża to specyficzny czas, nie zawsze wszystko jest okej...
- Nie pozwalam ci nawet inaczej myśleć. Jesteśmy młodzi, silni, zdrowi… Wszystko będzie dobrze, musi być! A ja kiedy już to się stanie... Oszaleję ze szczęścia. Będziemy rodzicami, to cudowne, nowe doznanie! – powiedział jednocześnie ujmując jej dłoń, która automatycznie wylądowała na brzuchu Ane. – Będziemy rodzicami... – powtórzył jakby chciał nabrać przekonania co do tych słów.
Uśmiechnął się spoglądając w tęczówki swojej dziewczyny. Wreszcie dostrzegł w nich błysk, na który czekał dzisiejszego dnia. Ona wreszcie była spokojna, mimo wszystkich obaw... Miała jego pełne wsparcie.
- Kochanie, będziesz miał coś przeciwko jak położę się i nieco odpocznę? – spytała, na co oczywiście przystał.
Sam postanowił nieco podziałać w kuchni by zająć czymś głowę, ale przede wszystkim dobrze się nią zaopiekować. Dzisiejsza nowina, trzeba przyznać bardzo go zaskoczyła, ale... Jak mógł być taki ślepy? Przecież miała wszystkie objawy: nudności, zawroty głowy, zmęczenie. Jak mogli myśleć, że to jelitówka? Przecież... Sam doskonale wiedział jaki był ich seks. Nie za często dbali o należyte zabezpieczenie, wręcz przeciwnie, wszystko było na granicy. A oni? Byli młodzi, co za tym idzie, często szaleni w swych poczynaniach. Szybko zaczął przeglądać zawartość szafek i lodówki w poszukiwaniu inspiracji na dzisiejsze gotowanie. Na pierwszy rzut oka rzucił mu się ryż i liście nori. Może sushi? Przecież zawsze je lubiła... Po chwili pacnął się w czoło uzmysławiając sobie, że winien dowiedzieć się więcej na temat samego rozwoju ciąży i tego co Ana powinna, a czego nie powinna jeść. W końcu o ciąży i stanie w jakim znajduje się kobieta... Nie wiedział nic. Przecież teraz nie liczyły się ich osobiste preferencje, teraz najważniejsze było ono... Dziecko, które miało za parę miesięcy zmienić ich życie. Momentalnie się uśmiechnął na myśl o zostaniu ojcem. Może nie spodziewał się tak szybkiej akcji, ale...To był cudowny prezent. Miał u swego boku kobietę, którą kochał nad życie. Dostał od życia kolejną szansę by stworzyć z nią szczęśliwą, kochającą się rodzinę. Czy mogło być coś piękniejszego niż nowe życie? Część jego i jej ciała... Owoc pięknej stopniowo dojrzewającej miłości... Może faktycznie stało się to za szybko. Ale! Stało się, a za swoje czyny trzeba wziąć pełną odpowiedzialność. Nie zamierzał tego w żaden sposób zaprzepaścić, a wręcz przeciwnie, zadbać o to co będzie dla niej najważniejsze – oparcie, bezpieczeństwo, a przede wszystkim nieustająca miłość. Zdeterminowany chwycił szybko telefon do ręki i zaczął szukać materiałów, które go interesowały. Widok ilości haseł go zamurował... Dużo tego. Kliknął w pierwszy lepszy z hasłami o diecie ciężarnej. Po raz kolejny zaśmiał się tym razem z siebie. Pierwsze zdania mówiące o tym, że z diety należy wykluczyć surowe jedzenie. Nie było więc mowy o sushi, bo to mogłoby im bardziej zaszkodzić niż pomóc. Ale zaliczyłby wtopę... Postanowił konkretnie zabrać się za analizę poszczególnych artykułów by jeszcze lepiej wiedzieć o stanie w jakim jest Ana. Z uwagą zaczął czytać wskazówki dietetyków by dać im wszystko czego potrzebują. Ponownie spojrzał do lodówki i się załamał – wszystko co mieli... Było nie wskazane w jej stanie. Przejrzał produkty niezbędne do prawidłowego rozwoju płodu i ruszył na szybkie zakupy. W umyśle mimowolnie zagościł mu obraz jego przyjaciela Mario. I pomyśleć, że jeszcze chwilę temu śmiali się z jego nowej sytuacji. Teraz... Sam się w niej znalazł. Będzie ojcem! I jak tu nie wierzyć w dogonienie przeznaczenia? Skoro tak ma być...To niech wypełni je śmiech dziecka, które w łonie nosiła jego kobieta... Ta, którą naprawdę kochał...Tak widocznie miało być... W końcu wszystko dzieje się po coś. Może wśród ich dzieci będzie taka sama przyjaźń jak między nimi dwoma? Koniec końców, różnica wieku między potomkiem Innauera, a ich będzie nieznaczna. Będą chodzić razem na spacery, być może i na skocznię – miejsce, które związało go z Mariem szczerą przyjaźnią, a z jego matką... wyjątkowym uczuciem czego owocem miało być to dziecko. Przez myśl przeminęły mu inne obrazy jak będą się rodzinnie spotykać. I choć relacja między Mariem a Sabine była nieco inna jak jego i Ane to liczył, iż tak właśnie będzie. Tysiące pięknych obrazów zagościło w jego głowie. Czy się bał? Oczywiście! Przecież to była zupełnie nowa rola w jego życiu. Miał doświadczyć czegoś z czym nigdy nie miał do czynienia. Ponadto wciąż był aktywnym sportowcem... Jeździł po całym świecie... Ona do tej pory razem z nim... Co zatem teraz będzie? Przez moment w jego głowie zagościł dziwny niepokój, jednak dość szybko się otrząsnął ładując kolejne produkty do wózka. Pośpiesznie załadował więcej owoców i warzyw oraz sporo produktów pełnoziarnistych. Spakował też nieco ryb, które można było porządnie przetworzyć oraz nieco chudego mięsa. Zadowolony ze swoich zakupów ruszył do domu by przygotować coś co mogliby wspólnie skonsumować. Zastanawiał się jedynie czy zdąży przed pobudką dziewczyny. Koniec końców zależało mu na małym elemencie zaskoczenia. Niech wie... Jak bardzo mu zależy na niej, ale i na dziecku, które nosiła pod sercem. W końcu porządna dieta na początku ma duży wpływ na to jak będzie rozwijał się ich potomek. Będąc już w domu postanowił włączyć kolejny tym razem opowiadany materiał o rozwoju ciąży. Krojąc rybę zaczął zastanawiać się na jakim etapie ciąży się znajdują. Jedyne czego był pewny to... Że spośród trzech trymestrów są na początku... Ale, który to tydzień? Czy na to jeszcze za wcześnie? Ana nie udzieliła mu jednoznacznej odpowiedzi – powiedziała, że prawdopodobnie nie będzie widoczne... Czyżby sama nie do końca wiedziała na jakim etapie są? Transmisja dobijała do szóstego tygodnia, kiedy usłyszał na schodach kroki ukochanej. Czyli jednak nie zdąży dokończyć niespodzianki... Trudno, uśmiechnął się sam do siebie, po czym postanowił przerwać na moment czynności gastronomiczne i ruszyć ku ukochanej.
- Lepiej się czujesz? – spytał z troską, delikatnie muskając jej policzek.
- Zdecydowanie, ostatnio na wszelkie dolegliwości najlepiej robi mi sen. – uśmiechnęła się, po czym do jej uszu doszły głosy materiału filmowego, którego słuchał Gregor. – Kochanie, czy ja dobrze słyszę? Czyżby wzięło cię na powtórkę z biologii? – zaśmiała się.
- Ane... Przecież muszę wiedzieć co się dzieje z Tobą i naszym dzieckiem... Tak właściwie na jakim etapie ciąży jesteśmy? – spytał z wyraźną ciekawością.
- Początkowym. – dziewczyna obdarzyła go lekkim uśmiechem widząc jego wyraźne zainteresowanie.
Tak naprawdę sama nie wiedziała w stu procentach, kiedy miało miejsce szczęśliwe poczęcie, które mogło ale równie dobrze nie musiało. Wszystko stanie się jasne w momencie konsultacji lekarskiej, ale to miało nastąpić w nieco późniejszym czasie.
- Ana, czy ty wiesz ile zmian zachodzi w każdym kolejnym tygodniu? Na przykład w piątym tygodniu ciąży rozwija się cewka nerwowa, która z czasem przekształci się w kręgosłup i mózg dziecka. A w szóstym już będzie można... – dziewczyna przerwała krótki wykład Gregora położeniem palca na jego ustach, po czym ponownie się uśmiechnęła, wygodnie rozsiadając się na kolanach szatyna.
- Prawdopodobnie będzie można usłyszeć bicie serduszka. – spojrzał zaskoczony w jej błękitne tęczówki.
Skąd ma taka wiedzę? Widząc jego zdumienie postanowiła kontynuować jego myśli odnośnie omawianego tygodnia ciąży.
- Ponad to zacznie rozwijać się stopniowo kręgosłup, układ oddechowy i w dalszym ciągu układ pokarmowy. Brawo skarbie, nie mogę zaprzeczyć, iż zaimponowałeś mi doktorze Schlierenzauer. – dziewczyna przegryzła lekko jego wargę by po chwili złączyć ich usta w pocałunku.
Po miłym zbliżeniu szatyn z błyskiem w oczach spojrzał na nią z wyraźnym zainteresowaniem.
- Gregor, na maturze zdawałam biologię... Ponieważ nie znam swojej studenckiej przyszłości ten przedmiot również może mi się przydać. Zatem każdy etap mam w małym paluszku... Ale, nie powiem... Mimo wcześniejszych obiekcji i lęków zaczyna mi się udzielać twój entuzjazm. – zaśmiała się.
- Wiem znacznie więcej niż ci się wydaje... Czy za to też będzie nagroda? – uniósł zawadiacko brew próbując ją zmotywować do okazania większej ilości uczuć.
- Zaskocz mnie, a zobaczymy... – zaśmiała się prowokacyjnie, po czym z wielkim uśmiechem na ustach obserwowała jego kulinarne poczynania.
Szatyn wyłączył jeden z palników kuchenki i zaczął wyjmować potrzebne głębokie miseczki do nałożenia pierwszego dania.
- Na dobry początek krem z brokułów... – chłopak dumnie przyniósł do kamiennej wyspy danie, po czym spojrzał na wyraźnie zaskoczoną dziewczynę. – Coś nie tak? – spytał od razu wyczuwając jej dziwne napięcie.
- Prócz tego, że nie do końca lubię zieleninę to... Okej. – zaśmiała się widząc jego wyraz twarzy.
Czyżby kolejna wtopa? Postanowił szybko zareagować i wyjaśnić swoje wybory. Może dzięki temu zrozumie, dlaczego postawił akurat na takie danie i dlaczego jej kubki smakowe winne zatracić się w pysznej zupie, którą z myślą o nich przygotował.
- Brokuły zawierają foliany, które w tym momencie są dla ciebie, przepraszam w sumie powinienem powiedzieć dla was ważne. – ostatnie słowa wyraźnie zaakcentował patrząc jej w oczy. – Ponad to jest źródłem witamin A i K oraz pomaga lepiej przyswoić witaminę D, która pomoże w rozwoju naszego malucha.
- Kochanie... Cóż za mistrzowskie podsumowanie. – słodko zachichotała dziewczyna widząc jego popisy. – Może jednak pomyliłeś powołanie? Zamiast skoków, Dietetyka, specjalizacja – dietetyka kobiet w ciąży? Dziękuję, że tak o mnie... O nas... Dbasz. – odruchowo chwyciła łyżkę i zaczęła jeść pierwsze danie, które dla nich przygotował.
Jego świadomość bardzo jej zaimponowała. Pokazała, że... Bardzo mu zależy na nich... Bez wahania spróbowała, uznając iż... Nie liczą się jej preferencje... Musi odpuścić by pozwolić we właściwy sposób rozwijać się dziecku, które zagościło pod jej sercem. W pewnym momencie postanowiła złamać małą ciszę spowodowaną posiłkiem...
- Myślę, że okolice piątego... – powiedziała, po czym widząc jego zaskoczony wyraz twarzy postanowiła skończyć myśl. – Piąty tydzień...Tak przewiduję znając swój cykl...Jeśli się nie mylę to było na naszym urlopie... – uśmiechnęła się na myśl o rajskich wakacjach w minionym miesiącu.
- Przeżyliśmy tam mnóstwo wyjątkowych chwil... – rzekł z przekonaniem chłopak.
- To prawda... I choć ciężko mi określić konkretny moment... – powiedziała kokieteryjnie oblizując łyżkę. – To było to bez dwóch zdań wyjątkowe przeżycie...
- W sumie to we Francji mieliśmy wiele magicznych momentów... Chyba najlepiej wspominam... Twoje urodziny. – zaśmiał się Gregor widząc jak na jej policzkach pojawiły się silniejsze rumieńce.
Tak... To był dzień bardzo szalony, ale i... niezapomniany szczególnie dla dziewczyny. Bez dwóch zdań kraj ten na zawsze miał stać się dla parki wyjątkowym miejscem. Widząc jak skończyła jeść podał jej szklankę świeżo wyciśniętego soku owocowego.
- Zatem niech żyje Francja! – radośnie stuknęli się szklankami, po czym poszedł do blatu kuchennego zająć się kolejną porcją jedzenia dla nich.
- Kochanie... Chyba nie zamierzasz mnie utuczyć od początku ciąży? – zaśmiała się widząc chłopaka niosącego kolejne danie.
- Utuczyć? Nie... Ale będę o was dbać jak najlepiej będę potrafił... – zobaczyła w jego oczach wyjątkowy błysk po tych słowach.
Mimo wcześniejszych lęków i obaw widziała jak bardzo się stara zadbać o nich... Poczuła jak przyjemne ciepło wypełnia całe jej wnętrze sprawiając... Że była w stu procentach spokojna... Naprawdę nie mogła trafić lepiej. Mimo młodego wieku i wcześniejszych szczeniackich zachowań, Gregor zdawał się odrobić pracę domową. Pozwolił jej myśleć, że...Jakoś wszystko się ułoży. Jej zadumę przerwał widok talerza z makaronem pełnoziarnistym z dodatkiem fileta z kurczaka i szpinaku. Dziewczyna mimowolnie ponownie się skrzywiła...
- Czy to szpinak? Gregor... Nie rozpędziłeś się zbytnio? – rzekła z grymasem na twarzy, przecież wiedział, że tego składnika w życiu nie przełknie.
- Skarbie spróbuj... To źródło żelaza i wielu dodatkowych witamin...
Dziewczyna ponownie się skrzywiła i zaczęła... Wybierać z talerza mięso i makaron co wywołało fale śmiechu w pomieszczeniu, gdzie się znajdowali. Szatyn zachęcił ją ponownie do wymieszania wszystkiego na co ostatecznie przystała dla dobra ich malucha. Parę kęsów i poczuła od razu mało przyjemne uczucie w gardle. Odskoczyła od stołu migiem lądując w łazience, gdzie dość szybko zjawił się zmartwiony Gregor. Dziewczyna w tym momencie przemywała usta wodą. Spojrzała kątem oka na strapionego chłopaka. Starał się... Wiedziała o tym, ale... Jak widać nie wszystko wyjdzie tak jak by chciał.
- Ane przepraszam...
- Greg to nie twoja wina... Po prostu zrobiło mi się niedobrze. W ciąży... To normalne. – uśmiechnęła się chwytając jego dłoń.
Zaproponowała, że na dziś koniec gastronomicznych doznań, nadszedł czas na chwilę odpoczynku. Szatyn wygodnie zaległ na jednej kanapie i zaproponował by Ana ułożyła się z głową na jego kolanach. Jedną ręką zaczął bawić się jej włosami, a drugą pieścić jej ramię. Dziewczyna przeciągał westchnęła
- Czy damy radę? Czy ja... Będę dobrą mamą? – spytała.
- Skarbie... Nosisz w łonie piękny dar... I jestem przekonany, że nasze życie choć nabierze nowego wymiaru i kolorów stanie się dzięki niemu piękniejsze, a ty... Ty będziesz najlepszą mamą o jakiej mogłoby marzyć nasze dziecko. Ja mam nadzieję, być także dobrym ojcem i partnerem dla ciebie w tej roli. Daj mi sekundę...
Chłopak zostawił na moment zdezorientowaną blondynkę i udał się do drugiej sypialni, która była na dole. Po chwilowej nieobecności wrócił ze sporej wielkości bukietem letnich kwiatów, wśród których dominowały słoneczniki oraz gerbery i klęknął obok kanapy.
- Te kwiaty nie są w stanie wyrazić tego co czuję Ana... Postaram się być dla Ciebie wsparciem i zrobię co w mojej mocy by ten czas... Był wyjątkowy dla ciebie. W sumie to powinienem powiedzieć dla nas... – uśmiechnął się szczerze na myśl o ich trójce. – Zrobię wszystko byś była szczęśliwa... Ten maluch, mimo że tak szybko zagości w naszym życiu... Odmieni je faktycznie na dobre. Ale! Jestem prawdziwym szczęściarzem... Bo mam Ciebie, Ana. Ciebie... I nasze dziecko... Jest to życiowa rewolucja, ale... Stawimy jej czoła razem... – dziewczyna słysząc wypowiedziane przez niego zdania przepełnione miłością zaczęła ronić pierwsze łzy.
To było... Piękne wyznanie. Dziecko faktycznie mogło bardziej scementować ich związek. Ale... To zadziało się tak szybko. W jej głowie nagle zaszumiało wspomnienie słów Gudrun na myśl o kolejnej wnuczce – Najpierw ślub, a potem cała reszta. Czując jego dłoń na swoich policzkach nagle przez łzy się zaśmiała.
- I nie boisz się reakcji mojej matki?
- Twojej? Przecież Gudrun to spoko babka! – zaśmiał się głośniej dając specjalnie upust odczuciom, które nim targały.
W końcu... Czy mieli już na to jakiś wpływ? Kochali się... Czy to dziecko prosiło się samo na świat? Po prostu się stało... Spojrzał ponownie w jej tęczówki. Kochał ją, ona kochała jego, a w drodze... Było ich dziecko. Nic nie mogło zburzyć tego co stworzyli. Spojrzał na zegarek czując, iż jest już wystarczająco późno by udać się na odpoczynek po intensywnym w bogate emocje dniu. Po chwili zerknął na ukochaną i zbliżył usta do jej policzka. Te w sekundę rozpoczęły wędrówkę w kierunku jej ucha.
- Chodźmy do sypialni... – przeciągnął celowo ostatni wyraz by w mig pochwycić ukochaną w ramiona.
Śmiejąc się w głos zaliczył szybko schody i ułożył ją na ich łóżku w sypialni. Uniósł zawadiacko jedną brew. Ona doskonale wiedziała co za moment się stanie. Celebrując moment zabrał się do jej sukienki. Po chwili na swoich ramionach poczuła jego palące dłonie, które zdecydowanie zsunęły zbędny materiał. Dziewczyna przeszyła go wzrokiem. Oblizała swoje usta by jeszcze bardziej zachęcić chłopaka do dalszych poczynań. Nie musiała dłużej czekać, gdyż szatyn ustami zaczął pieścić najpierw jej szyję, chwilę później czuła jego wargi na dekolcie. Zatrzymał się na sekundę by jego przeszywający na wskroś wzrok mógł spotkać się z jej tęczówkami. Uśmiechnęła się kokieteryjnie pośpiesznie ściągając jego koszulkę. Jej palce dość sprawnie posunęły się wzdłuż całego torsu by po chwili dojechać do linii bioder. Ponownie przyciągnął jej twarz do swojej i złączył ich usta w pełnym namiętności pocałunku. Dłońmi chwycił jej brodawki czym sprawił, że napięła się jak struna. Czując ich wyjątkową tkliwość syknęła. Natomiast jej podniecenie zdecydowanie zaczęło narastać. Widząc reakcje jej ciała szatyn pozwolił sobie na kolejny ruch palcami dłoni, tym razem w kierunku jej ud. Lekko ją łaskotając sprawił kolejne dreszcze na jej skórze. Czuła, że zaraz eksploduje... Jak zaraz nie przestanie to dojdzie do kolejnego zbliżenia. Tylko czy... Oni mogli?! Odepchnęła chłopaka dość zdecydowanym ruchem. Nieco zamroczony, ale bardziej zaskoczony spojrzał w jej tęczówki... Przecież chcieli tego... Więc o co chodziło? Chłopak wziął głęboki oddech hamując nieco reakcje własnego ciała. Co tutaj miało miejsce?
- Ana? – spytał zaskoczony szukając odpowiedzi.
Przecież było miło...
- Gregor... Spodziewamy się dziecka... Może powinniśmy poczekać czy w ogóle nam wolno w obecnym stanie? – rzuciła spokojnym głosem lekko mrugając oczami.
Miała nadzieję, że ich chwilowe zapomnienie... Ujdzie jej płazem. Szatyn wypuścił głośno zalegające w płucach powietrze.
- Wykończysz mnie kobieto... Ale jeśli nie czujesz się bezpiecznie i pewnie... – powiedział spoglądając z czułością na nią.
Skinęła twierdząco głową dając zapewnienie, iż tak właśnie jest. Delikatnie ustami musnęła jego wargi życząc mu spokojnej nocy i jak gdyby nigdy nic zaległa na jego torsie. Czując muskającą ramię dłoń Gregora dość szybko straciła kontakt i zasnęła...
Jakieś dwie godziny później chłopak spojrzał na spokojnie śpiącą obok blondynkę. Czy on nie mógł tak samo? Próbował, ale miał wrażenie, że sam... Nawet przez chwilę nie zmrużył oka... Dzisiejsza nowina, choć szczególna i wyjątkowa nie dawała chwili wytchnienia. Jego wcześniejszą radość stłumiło nagle pasmo nieustających wątpliwości i obaw. Dopiero zaczęło do niego wszystko bardziej docierać. Wstał z łóżka i udał się do ich łazienki. Puścił kran w umywalce i przemył nieco twarz. Spojrzał w lustro i skrzywił się na sam widok... Co on najlepszego zrobił... Przecież... Mieli dopiero 19 lat... Ścisnął odruchowo mocniej pięści, by spróbować nieco stłumić galopujące emocje. Zaczął czuć do siebie wyjątkowy wstręt i pogardę... Choć przy niej się cieszył czy faktycznie tak być powinno? Przecież ledwo zaczęli dorosłe życie... Wciąż byli nastolatkami, którzy lubili czerpać z życia garściami. Ledwo zaczęli wchodzić w dorosłe życie. Tymczasem... Już nic nie będzie takie samo... Skończył się czas zabawy, a nadszedł czas życiowej rewolucji – czas zostania rodzicami... Ponownie się skrzywił waląc pięścią w umywalkę. Czy serio teraz był na to czas? Pragnął zostać w przyszłości tatą, ale... Czy to musiało stać się teraz kiedy oboje byli na szczycie? Czy niespełna 20 lat to dobry moment na rodzenie dziecka, kiedy mieli tak wiele wspólnych marzeń i planów? O ile pamięta... Żadne z nich nie przewidywało ciąży tak szybko... Ten wyjątkowy etap ich życia miał mieć miejsce na ich sportowej emeryturze, po ich ślubie, kiedy razem podejmą świadomą decyzję o stworzeniu spokojnego bezpiecznego domu. W momencie kiedy oboje, będą spełnieni pod każdym względem. Czy obecnie tego pragnął od życia? Czy pragnął schrzanić dokumentnie jej życie? Przecież jej kariera zaczęła nabierać tempa... Zupełnie jak jego. Jeszcze chwilę temu myśleli o igrzyskach, o dalszych sportowych sukcesach, a teraz... Ona musiała by wszystko poświęcić by... Wychowywać ich dziecko mając lat raptem 20... Przez myśl oczywiście mu nie przeszło, że miałaby pozbyć się tego dziecka. Ale czy to nie mogło poczekać? Kiedy on będzie sięgał po kolejne sportowe marzenia ona... Będzie siedzieć w domu i niańczyć ich maleństwo... Pieprzony samolub i egoista.... Przecież miała prawo tak samo jak on się realizować. Teraz niestety to przestanie być możliwe. A on? Stanie się sezonowym tatusiem… Powiedział, że zawsze będzie mogła na niego liczyć... Dobre sobie – przecież ona zostanie z tym wszystkim sama! Zabolało... Niby przyczynili się do tego oboje, ale... Czuł się paskudnie z tym co się stało. Ponownie uderzył ręką w blat. Przeszywający ból dłoni zaczął dawać we znaki, jednak czy nie powinien się mocniej skarcić. Zaczęły targać nim wyrzuty... Czasu nie cofnie, ale im więcej o tym myślał. Tym bardziej zaczęło go to przerażać. W swoim życiu pragnął świadomego tacierzyństwa. Chciał być na każdym etapie życia dziecka. Chciał towarzyszyć Ane w porodzie, chciał widzieć każdy kolejny dzień z życia malucha – jak się zmienia, jak zaczyna raczkować, jak zaczyna mówić tato, jak stopniowo dorasta... Czy poważnie miał się cieszyć z takiej rewolucji? Że jego dziecko będzie znać tatusia wyłącznie z ekranów telewizora? Czy sam skończyłby swoją karierę, by towarzyszyć im we wszystkim na tej drodze? Jego usta wyraźnie się wykrzywiły. Doskonale znał odpowiedź... Był zbyt głodny sukcesów by to wszystko od tak zostawić i porzucić... Zresztą ona w życiu by na to nie pozwoliła. Tymczasem na jej młodych barkach miała spocząć odpowiedzialność za nowe życie... Ich dziecko... Odebrał jej tak naprawdę wszystko... Czy tego chciała od życia? Czy naprawdę młodej ambitnej dziewczynie radość miały sprawić pieluchy zamiast realizacji swoich marzeń? Przecież zbliżał się sezon igrzysk... Miała o nie walczyć, taka była zdeterminowana... Mieli być w Vancouver razem... Na szczycie, tak jak zawsze tego pragnęli... Tymczasem, nic już nie będzie jak dawniej. Jej kariera – ostatecznie dobiegnie końca nim tak naprawdę się na dobre rozpoczęła. Przecież ona... Już do skoków nie wróci... Co powie mediom? Skończyła bo... Musiała ogarniać ich dziecko? W jakim świetle ją postawią? Gwiazdka jednego sezonu, która w wyniku wpadki zgrywa szczęśliwą mamusię? Czy naprawdę tego oczekiwała od życia? Czy nigdy nie odczuje braku samorealizacji i spełnionych sportowych marzeń, na które czekała całe nastoletnie życie? Tyle trenowała i poświęciła... By być tam gdzie obecnie była... Na szczycie. Czy kiedyś... Go za to wszystko nie znienawidzi? Przez moment w jego głowie zagościł obraz sfrustrowanej brakiem spełnienia dziewczyny. Opadł bezradnie na podłogę chowając twarz w dłonie. Co oni zmajstrowali?! Mimowolnie pomyślał o ludziach, których rozczaruje swoją postawą. Jej rodzice... Ledwo na nowo mu zaufali... A tymczasem co? Ponowna wtopa... Po raz kolejny będą żywili urazę... I będą mieli do tego pełne prawo. Ile jeszcze szans otrzyma? Zniszczy bezpowrotnie karierę ich córki. Spytała czy nie boi się reakcji matki...Powiedział, że to równa babka...Kogo on okłamywał? Już niejeden raz ją zawiódł...Czy Gudrun będzie w stanie zrozumieć, że to owoc miłości? Dobre sobie... Przecież to zdecydowanie mogło poczekać! Zgodnie ze słowami jej matki – do czasu gdy będą małżeństwem... Kiedy będą ślubować przed Bogiem i bliskimi... A tymczasem już nic tych planów nie dogoni... Miała iść na studia, a teraz co? Będą czekać na lepszy czas, który nastąpi... Nigdy? Zdecydowanie nie było na to szans. A co on powie w swoim rodzinnym domu? Czy takie wartości wpajali mu rodzice? Czy będą szczęśliwi na myśl o kolejnym Schlierenzauerze w rodzinie? Na pewno, ale nie tego go uczyli... To nie było odpowiedzialne zachowanie. To nie był ten czas. Ledwo sami byli ludźmi wchodzącymi w dorosłe życie. Niespełna chwilę temu świętowali jej 19 urodziny... Co prawda mieli już środki finansowe... Ale czy tylko pieniądze dadzą spokojny, bezpieczny dom? Czy to znaczyło, że byli już dorośli? Kochał ją i pragnął wyłącznie jej szczęścia. Czy nieplanowane dziecko miało być tym szczęściem? Kto jej pomoże kiedy będzie w tych wszystkich rozjazdach? Będzie cudownym tatą... 3 miesiące w ciągu roku? I tak przez najbliższe lata, kiedy jego dziecko... Ich dziecko zacznie się w pełni rozwijać? To szaleństwo! Pomyślał jeszcze o dziewczynach, dla których stała się wzorem sportowca... Ambitnej osoby, konsekwentnie dążącej do celu... A teraz co? Zaczną wytykać ją palacami bo będzie kobietą, która będzie z uśmiechem zmieniać pampersy? Przecież skończy karierę po dwóch sezonach skakania. Znał przypadki takich ludzi, ale wynikało to bardziej z kontuzji, nie z ciąży... Nie taką radość chciał widzieć w jej oczach. Mieli wspólnie sięgać chmur jako mistrzowie skoków... Nie jednorazowej wpadki, która miała zmienić ich życie na dobre. Wątpliwości i obawy były tak silne, iż stłumiły w całości początkową radość. Teraz widział wyłącznie jeden plus – w przeciwieństwie do Maria wpadkę zaliczył z osobą, którą kochał nad życie. Ana... Ona była teraz najważniejsza. Musiał jej pomóc, ale... Czy będzie potrafił przekuć obiekcje na coś pozytywnego? Doszedł do wniosku, że musi koniecznie porozmawiać o tym ze swoim przyjacielem. Chyba nikt nie mógł go zrozumieć w tym momencie lepiej jak sam Mario. Tak, mimo silnej osobowości zaczął czuć strach. Poczuł palącą potrzebę wygadania się. Wyszedł z łazienki spoglądając ponownie na łóżko, gdzie spała jego dziewczyna. Czy miłość... To wszystko zniesie? Położył się obok wpatrując się tępo w sufit. Miłość... Miłość wszystko przetrzyma, nawet obawy... Bezgraniczna miłość, tylko to im pozostało.
***
Tymczasem późnym sobotnim wieczorem, tym razem to Lena usłyszała przekręcanie klucza w drzwiach. Zerwała się z kanapy w salonie i niczym sarenka pomknęła na korytarz. Oczywiście był to Thomas. Gdy tylko odłożył swoje bagaże na bok, dziewczyna rzuciła się w jego ramiona, mocno obejmując go rękoma za szyję automatycznie podciągnęła się do góry i oplotła go nogami w pasie. Morgi zaskoczony tak wylewnym powitaniem tyko się uśmiechnął, po czym złączył ich usta w czułym pocałunku.
- Nawet nie wiesz ile znaczy dla mnie to, że zawsze tu na mnie czekasz… że mam do kogo wracać. – powiedział i pieszczotliwie zgarnął jej jedną ręką włosy za ucho, następnie ruszył z nią w ramionach w głąb mieszkania. – Jak sobie przypomnę powroty do apartamentu Martina… do zimnego łóżka… co gorsza, powroty do tego pustego mieszkania, kiedy ode mnie odeszłaś… - mimowolnie jego ciało przeszył nieprzyjemnym dreszcz.
- Ale teraz tu jestem i zawsze będę. – odpowiedziała z czułym uśmiechem, po czym delikatnie musnęła jego wargi. – Jak treningi? – zapytała, kiedy pozwolił jej opaść na podłogę.
- Hmmm… - westchnął chłopak. – Alex wczoraj wywalił Gregora do domu. – powiedział siadając na hokerze przy wyspie. – Mnie też dziś zwolnił wcześniej, wszak terowałem ostatnio z Kuttinem, a w przyszłym tygodniu przecież jedziemy do Kuopio.
- To Ana za pewne miała niespodziankę. – zachichotała Lena sadzając się na drugim krześle.
- Jak ona się czuje? Lepiej już? Skoro pojechała do Innsbrucka, to podejrzewam, że tak.
- Tak, zdecydowanie lepiej. – uśmiechnęła się by nic po sobie nie pokazać. – Widzisz, mówiłam, że nie ma się czym martwić. Miała naprawdę dobrą opiekę.
- Dziękuję, że się nią zajęłaś. – powiedział, po czym złapał ją za rękę. – I gratuluję zdanej maturki. Nawet przez moment w ciebie nie wątpiłem. – dodał i przyciągnął ją w swoją stronę.
- Jesteś głodny? – zapytała blondynka stając przed chłopakiem i obejmując go rękoma za szyję.
- O tak, mój apetyt po naszych telefonicznych rozmowach… zdecydowanie nie jest zaspokojony. – powiedział z szelmowskim uśmiechem i ponownie ułożył swoje dłonie na jej talii, na co Lena tylko zachichotała.
Zlustrował jej postać i znacząco się uśmiechnął. Satynowa dwuczęściowa koronkowa piżamka pobudziła tylko jego wyobraźnię. Jednak to nie był czas na amory, wszak jutro czekał ich bardzo emocjonujący dzień. Musieli wstać dosyć wcześnie oraz pokonać niemałą trasę. Pokręcił zatem głową chcąc odegnać myśli o nagim ciele Madlen, po czym by ostudzić emocje skierował się w stronę butelki wody, która stała na blacie w kuchni.
- Jedliśmy po trasie, więc chyba wytrzymam do jutra. – odrzekł. – Rano zjemy szybkie śniadanie, w końcu wstajemy o siódmej, bo czeka nas dwu i półgodzinna droga do Styrii. – kontynuował upijając kolejny łyk. – Wezmę tylko prysznic i lecimy do spania, bo dzień jutrzejszy będzie pełen emocji. – dodał podchodząc do dziewczyny i wziął ją za rękę.
Lena zrobiła smutną minę, na co Morgi zachichotał.
- Czyżby panna Steward naprawdę się za mną stęskniła? – zapytał muskając jej ucho, kiedy oboje wchodzili po schodach.
- Tak, ale chodzi również o coś innego. Zaczęłam żałować, że wzięłam już prysznic. – westchnęła, na co Tom się zaśmiał.
- Czekaj na mnie w łóżku, zaraz do ciebie wrócę. – odrzekł, po czym ucałował jej czoło i skierował się w stronę łazienki.
Lena tymczasem, przegryzając swoją wargę, postanowiła wyswobodzić się z piżamy i całkiem naga położyła się w pościeli. Na swego księcia nie musiała długo czekać. W samych czarnych bokserkach, już odświeżony i w pełni przyszykowany do spania, wsunął się pod kołdrę. Oczy mu się zaświeciły, kiedy tylko zrozumiał, że Lena czekała na niego nagusieńka, grzejąc przy tym swoim ciałem łóżko. Bez ceregieli wciągnął ją na siebie. Dziewczyna pisnęła zaskoczona, usiadła jednak na nim okrakiem czując jak sprzęt Thomasa budzi się do życia. Uniosła zawadiacko brew.
- A myślałam, że kładziemy się od razu spać? – zapytała umieszczając otwarte dłonie na torsie chłopaka.
- Myślę, że te piętnaście minut nas nie zbawi. – odrzekł blondyn kierując swe dłonie ku biodrom Leny.
- Tylko piętnaście? – zachichotała ponownie unosząc brew.
Thomas przerzucił oczami, po czym uniósł się do siadu i chwycił twarz dziewczyny w dłonie, by następnie kolejny raz skosztować jej ust. Z pocałunkami szybko zjechał na jej szyję i obojczyki, by po chwili zachłannie zacząć ssać jej sutki. Madlen odchyliła głowę do tyłu czując jak przyjemne podniecenie ogarnia całe jej ciało. Stwierdziła, że chce jak najszybciej stać się z blondynem jednością, dlatego lekko uniosła biodra i z pomocą rąk opuściła się gładko na Toma, który chwilę wcześniej pozbawił się bielizny. Westchnęła przeciągle ponownie odchylając głowę do tyłu, po czym zamknęła oczy i zaczęła się lekko unosić to opadać. Thomas również jęknął z zadowolenia i patrzył zamroczonym spojrzeniem jak dziewczyna sprawnie go ujeżdża. To był bardzo seksowny obrazek. Pozwolił przejąć jej kontrolę nad zbliżeniem, więc ponownie ułożył się na poduszkach i pomknął dłońmi ku jej piersiom. Kiedy ścisnął obie brodawki, dziewczyna otworzyła zamglone tęczówki, by następnie pochylić się ku niemu zasypując kaskadą włosów. Kąt ich połączenia się zmienił, co oboje zwieńczyli kolejnymi jękami, by następnie złączyć swe usta w namiętnym pocałunku. Dłonie Thomasa pomknęły na biodra Madlen i czując, że jest blisko spełnienia zaczął się szybciej poruszać, przez co dziewczyna zgubiła swój rytm. Ich ciała zaczęły szaleńczo się o siebie ocierać, co wywołało w Lenie kolejne nowe doznania. Nim się spostrzegła, gwiazdy zawirowały jej dookoła głowy. Po chwili i Morgi doznał spełnienia, wypełniając dziewczynę swoim nasieniem. Mogli to w końcu robić bez obawy, że za szybko zostaną rodzicami, ponieważ blondynka tak jak obiecała, zaopatrzyła się w tabletki antykoncepcyjne. Dali sobie chwilę aby dojść do siebie, po czym Lena ucałowała usta chłopaka i pomknęła do łazienki by się nieco ogarnąć po ich łóżkowych poczynaniach. Thomas również sięgnął po chusteczki, które leżały na szafce przy łóżku, a po chwili z powrotem tulił do swej piersi Madlen. Zgasili nocne lampki, mocniej okryli się kołdrą, by wkrótce potem udać się w ramiona Morfeusza.

~~~

Cześć!

Oj losie! To się porobiło… Mimo początkowej euforii, Gregor mocno zderzył się z rzeczywistością… Czy para to przetrwa? Czy te wszystkie obawy i wątpliwości zostaną odsunięte na boczny tor, a młodzi zaczną cieszyć się z rychłego rodzicielstwa? No cóż… To wszystko okaże się już niebawem. Wiem, że jesteście zaskoczeni… sama jestem zaskoczona, ale czy wujek Thomas nie tłumaczył, że jak się ptaszka wkłada do gniazda to potem… hahaha xD Żartuję ;D Bo nic innego chyba tutaj już nie pozostało niż się śmiać :D Pamiętajcie! Bezpieczny seks to podstawa! Hahahaha xD

Ania&Madziusa

3 komentarze:

  1. hej hej, melduję się :)

    No to się podziało...przyznam szczerze, że pierwsza reakcja Gregora, to jego szczęście - trochę zbiło mnie z tropu. Aż takiej radości - patrząc na okoliczności czyli te niedawne burze w ich związku, młody wiek, dopiero zakończenie szkoły i dalsze plany - się kompletnie nie spodziewałam. Prędzej nastawiałam się z jego strony na obawy, złość, ewentualnie powolną akceptację a tu szok. I do tego to zaangażowanie, zgłębianie tematu... No i niestety druga część przyniosła otrzeźwienie i bardziej realistyczny ogląd sytuacji, analizę konsekwencji itd. Mam jednak nadzieję, że nie spowoduje to zwrotu w zachowaniu Gregora o 180 stopni i np. jakiegoś powiewu chłodu...poza tym nadal siedzi mi w głowie to czy na pewno okaże się, że Ana jest w ciąży, w końcu potwierdzenia lekarskiego jeszcze nie ma, więc cały czas czekam czy baby boom w rodzinie Morgenstern trwa w najlepsze czy jednak póki co Lily będzie jedynym maleństwem, które czeka by zobaczyć ten świat.

    Thomas i Lena - fajnie, że im się układa, ciekawi mnie czekająca ich przygoda w kolejnych dniach, ale nie ma co ukrywać - przyjemnie się wraca gdy ktoś czeka w domu ;)

    Pozdrowienia i niezmiennie czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane :-D :-*
    Rozdział jak zawsze cudowny, boski...

    Lenka i Thomas to wiadomo cud, miód i orzeszki, choć mogłoby być ich trochę więcej w rozdziale, ale jednak bardziej się cieszę, że sielanka między nimi trwa i mam nadzieję, że tak mi, pozostanie...

    A co do Anny i Georgea to cóż...
    Szczerze mówiąc sama nie wiedziałam jakiej reakcji się spodziewam ze strony chłopaka na wieść, że zostanie ojcem, ale to co przeczytałam to po prostu był strzał w dziesiątkę. Od szoku, bo euforię (granicząca z lekką nadgorliwością) aż do zetknięcia się z oczywistymi faktami o tym jak teraz zmieni się jego i Ann życie...
    Mam nadzieję, że obydwoje na spokojnie wszystko poukładają to tak aby było dobrze i, że będą mogli liczyć na pomoc i wsparcie swoich rodzin oraz przyjaciół.

    Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział

    Pozdrawiam <3
    BU$KA <3 :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Dziewczyny!
    Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę że wróciłyście do pisania i że znalazłyście mnie!!! Wow normalnie aż łezka mi się w oku zakręciła jak przypomniały mi się czasy jak nas tak dużo było... Każda pisała opowiadania i odwiedzałyśmy się nawzajem... Ehhh piękne czasy ... Niestety życie wszystko zweryfikowało.. Ale miło oderwać się od rzeczywistości i chociaż na chwilę czytając opowiadania można zapomnieć o codziennych problemach,..

    A wracając do opowiadania to miałam sporo do nadrobienia ale z przyjemnością mi się to nadrabiało :D

    Piszecie jak zwykle MEGA!!!!!!!!!!
    Lena i Thomas rozpływam się <3 Proszę mi tyko utrzymać to :D

    Kurcze jestem ciekawa czy będzie dzidziuś czy nie.... Jeśli tak no to czeka ich mega wyzwanie...wiem po sobie że wtedy w związku albo jest super albo sie wszystko wali... A jeśli nie to nic..mają jeszcze czas, są młodzi..

    Z niecierpliwością czekam na kolejny! Proszę mnie informować <3

    Buziaki ;*****

    OdpowiedzUsuń