Tak jak zapowiedział Thomas, obudził Madlen o godzinie 7. Oboje ochoczo wyskoczyli z łóżka, wiedząc, że dziś czeka ich wiele atrakcji, z dozą adrenaliny w tle. Razem pomknęli więc do łazienki, gdzie załatwili poranną toaletę, a później oboje również ruszyli do kuchni w celu zaparzenia kawy oraz spałaszowania śniadania. Morgi zajął się szykowaniem kawy do kubka termicznego, natomiast Lena ogarnęła szybko kilka kanapek. Dosłownie w biegu zaczęli je zajadać. Po piętnastu minutach, z całym swym niewielkim bagażem, zamknęli mieszkanie i zjechali windą do garażu podziemnego, gdzie szybko zapakowali się do audi. Pogoda zapowiadała się wspaniale. Słońce już dawno górowało na bezchmurnym niebie, więc oboje założyli na swe nosy okulary przeciwsłoneczne. Kiedy Thomas sprawnie wyjechał z garażu, Madlen podłączyła swój telefon poprzez bluetooth do samochodu i postanowiła, że będzie dziś odpowiedzialna za sferę muzyczną. Po niedługim czasie w ich aucie można było usłyszeć Black Eyed Peas, którzy śpiewali, że to będzie udana noc. Morgi skierował swój wzrok na dziewczynę i zabawnie opuścił okulary niżej na swój nos by mogła zobaczyć jego zaciekawione spojrzenie. Lena wzruszyła ramionami i szczerze się uśmiechnęła, bowiem ta piosenka już zawsze będzie niosła ze sobą wspaniałe wspomnienia. Zaczęła więc śpiewać, że będą mieć ubaw ciesząc się życiem, natomiast Thomas wpadając w pogodny nastrój zaczął wystukiwać rytm na kierownicy. Podróż się zaczęła, a oni w radosnych nastrojach pokonywali kolejne kilometry. Nie planowali w Styrii zostawać na noc, jednak przezorny zawsze ubezpieczony, zatem Lena spakowała dla nich więcej ubrań. Kto bowiem wiedział jak potoczy się dzisiejszy dzień. Kolejna piosenka, która poleciała z głośników to była Give, Shaun Baker. Madlen zaczęła wesoło tupać nogą na co Morgi kolejny raz się uśmiechnął. Położył dłoń na jej kolanie i to teraz tam zaczął palcem wystukiwać rytm. Lena uśmiechnęła się w jego stronę i ponownie zaczęła śpiewać. Kiedy kawa była wypita, a playlista wesołych piosenek Leny się skończyła, auto mapa wskazała, że u celu będą za niespełna 8 minut. Oboje poczuli wielkie podekscytowanie, ponieważ nie zawsze ma się możliwość testowania nowego rajdowego auta jakim był Mitsubishi Lancer Evo IX. Dodatkową atrakcją miało być poznanie Raimunda Baumschlagera – wielokrotnego mistrza Austrii. Zarówno Tom jak i Lena cieszyli się na to jak małe dzieci. Zaparkowali u podnóża góry Erzberg, która będąc kopalnią rud żelaza znacząco odróżniała się od krajobrazu Styrii. Pomarańczowo-brunatne odcienie górotworu obramowane soczystą zielenią okolicznych wzniesień tworzyły niesamowity kontrast z resztą regionu, gdzie dominowały lasy, które porastał niemal połowę obszaru Styrii, a także górskie łąki, pastwiska oraz winnice. Z wypiekami na policzkach, oboje wyskoczyli z samochodu i łapiąc się za ręce ruszyli w stronę czekających na nich pod ogromnym parawanem z logo Red Bulla grupy ludzi. Jeszcze dobrze nie podeszli, a fotograf już cykał im zdjęcia. No cóż… prawdopodobnym było, że o tym ewenemencie będzie się rozpisywało pół Europy. Podali ręce najpierw kilku przedstawicielom sponsora, potem fotografowi, a na koniec krok ku nim zrobił pan Raimund.
- To dla nas zaszczyt. – odezwał się Thomas, ponieważ Lenie na chwilę odjęło mowę.
Ona będąc tylko łyżwiarką figurową nie miała możliwości współpracować z tak popularnymi markami jakim był Red Bull, nie wspominając już o możliwości poznania tak wybitnych osobowości.
- Dla was zaszczyt? – zaśmiał się Raimund. – To co ja mam powiedzieć? Wybitny skoczek narciarski i jedyna w swoim rodzaju mistrzyni świata, do tego jak się okazuje ładniejsza niż na zdjęciach. – dodał, po czym na policzkach Leny pojawiły się słodkie rumieńce.
Nadal była w zbyt dużym szoku by zdobyć się na jakiś komentarz. Nie pomagał również samochód, który obklejony w logo napoju energetycznego, miał również na sobie napis „Morgenstern”. Madlen czuła jak niespokojnie wali jej serce, a krew szumi w uszach. Morgi szturchnął ją lekko łokciem.
- Przepraszam… Madlen Steward, bardzo mi miło. – odrzekła drżącym głosem i wyciągnęła rękę w stronę starszego mężczyzny.
- Czy to strach moja droga? – zapytał Raimund.
- Raczej podekscytowanie. Nigdy nie siedziałam w takiej maszynie. Thomas jeździ szybko, ale podejrzewam, że audi nie osiąga takich prędkości jak Mitsubishi. – powiedziała, na co obaj panowie się zaśmiali.
- Tak, Mitsubishi Lancer Evo IX to prawdziwy rajdowy potwór. Może nie ma na co czekać? – zapytał rajdowiec. – Kto pierwszy?
- Panie przodem… - odrzekł Morgi z uśmiechem i ręką wskazał Lenie drogę ku drzwiom pasażera.
Madlen na drżących nogach ruszyła w stronę samochodu. Raimund poinstruował dziewczynę co dokładnie miała robić, po czym zaczął opowiadać o samym sprzęcie. Co się okazało dziewiąta generacja wprowadzała 6-stopniową skrzynię biegów oraz poprawiała osiągi auta do 360 koni mechanicznych. W efekcie dawało to 4 sekundy do setki. Lena patrzyła szeroko otwartymi oczami na opowiadającego mężczyznę. Kiedy dostała odpowiedni skafander oraz sporej wielkości kask, zdała sobie sprawę, że to się zaraz stanie… Że wsiądzie pierwszy raz do maszyny, która mogła ją zabić, ale mogła też wprowadzić w nowe, nieznane dla niej dotąd doznania. Mimowolnie na jej ustach pojawił się ogromny uśmiech. Podeszła do Thomasa, skradła mu szybkiego całusa, po czym z jego pomocą wsunęła się w kombinezon i zapięła kask. Po chwili siedziała już na miejscu pasażera. Z mocno bijącym sercem i niesamowitymi motylami w brzuchu, czekała na dalsze poczynania. Raimund zamknął za sobą drzwi, a przed oczami Madlen pociemniało. Nagle podskoczyła przestraszona, kiedy uruchomił silnik samochodu. Mitsubishi porządnie zaryczało. Lena spojrzała na zawadiacki uśmiech jej dzisiejszego szofera, po czym pokazała kciukiem znak okejki i po chwili… Thomas został skąpany w tumanach kurzu przy akompaniamencie głośnych, radosnych krzyków Madlen. To było niewiarygodne uczucie. Blondynka czuła, że balansuje na krawędzi, a to przecież nie ona prowadziła tego demona prędkości. Piszczała z radości jak mała dziewczynka, kiedy Raimund z zawrotną prędkością wchodził w kolejne zakręty. 40 minutowa trasa wydawała się dla dziewczyny minąć w mgnieniu oka. Nim się zorientowała, parkowali już koło Thomasa, który rozmawiał z jakimś mężczyzną, którego Lenie nie dane było jeszcze poznać. Wyskoczyła entuzjastycznie z samochodu, ściągnęła z siebie kask i w ferworze emocji pognała biegiem w stronę Morgiego nie zwracając uwagi na innych dookoła. Rzuciła się w jego ramiona szczęśliwa i wdzięczna, że ją tutaj zabrał.
- Thomas! To było cudowne! Niesamowite przeżycie! Dziękuję! – mówiła z przejęciem uwieszona na jego szyi, po czym ucałowała jego usta.
- To ci się Morgi trafiła figlarna trzpiotka! – dało się słyszeć nagle głos mężczyzny stojącego obok.
Lena zmierzyła zaciekawionym spojrzeniem jego postać. Kto pozwoliłby sobie na tak śmiały komentarz względem jej osoby przy Thomasie? Czyżby był to znowu ktoś bliski?
- Hans Gschwendtner, menadżer tego oto osobnika. – odrzekł wyciągając do Madlen swą rękę.
- O Boże! Pan Hans! Tyle razy rozmawialiśmy telefonicznie, aż jestem w szoku, że nie dane nam było wcześniej się spotkać. – uśmiechnęła się w jego stronę i ochoczo podała mu rękę.
Morgi uśmiechnął się na ten obrazek, po czym objął ją ramieniem.
- Podobało ci się? – zapytał do jej ucha.
- Podobało?! Było niesamowicie, ale przecież i ty się zaraz o tym przekonasz. – odpowiedziała, a następnie skierowała swoje spojrzenie na Raimunda, który podchodził do nich z butelką wody w ręce.
- Gotowy? – skierował do Toma, na co ten tylko kiwnął głową by następnie udać się w wyznaczone miejsce, gdzie czekał na niego już kombinezon i kask.
Co się okazało, tym razem to Raimund miał zajmować miejsce pasażera, a Thomas z ekscytacją zasiadł za kierownicą auta. Lena popatrzyła na to z przestrachem, znała jednak na tyle swojego faceta, iż była pewna, że nie mógłby przejść obojętnie obok możliwości poprowadzenia tej maszyny. Po drugie już nie raz mówił o chęci wzięcia udziału w rajdowym wyścigu. Zaufała mu w kwestii swego bezpieczeństwa, była bowiem pewna, że nie da ponieść się brawurze i ryzyku. Mimo, że jego domeną było „Bez ryzyka nie ma zabawy”, wiedziała, że zdrowie i ogólny dobry stan na ciele czy na duchu są dla niego najważniejsze przed nadchodzącym Letnim Grand Prix. Uśmiechnęła się więc zachęcająco i… tyle go widziała. Thomas ruszył z piskiem opon, krzycząc radośnie „Iha!”. Lena odwróciła się w kierunki Hansa, po czym wskazała mu parawan, pod którym niedługo się znaleźli. Wiedziała, że Morgiemu na pewno nie wystarczy 40 minut. Dlatego wygodnie usadowiła się na jednym z foteli, po czym chwyciła w rękę puszkę z napojem energetycznym.
- Panno Steward… - po dobrych 30 minutach konwersacji z Hansem o minionym sezonie pucharu świata oraz o aferkach, w które Thomas się wpakował, dało się słyszeć jednego z reprezentantów dzisiejszego sponsora. – Czy zastanawiała się pani nad współpracą z firmą Red Bull w kontekście sponsoringu? – Lena marszcząc brwi spojrzała na Hansa, po czym ponownie zerknęła na mówiącego do niej mężczyznę.
- Ale łyżwiarstwo nie jest wcale jakoś bardzo popularne. Nie rozumiem dlaczego mieliby państwo być zainteresowani moją osobą. – odrzekła z konsternacją.
- No cóż. Wraz z panem Thomasem jesteście jedną z najbardziej kontrowersyjnych par w kraju, a nawet i poza nim. Waszą historią interesują się media na całym świecie. Nie widzę przeszkód w naszej ewentualnej współpracy. My będziemy pani sponsorem, a pani w zamian będzie jedynie pięknie wyglądać na tle naszego logo w miejscu przeznaczonym na Kiss and cry.
- Hmm… ale nie będę musiała ubierać sukienek z waszymi byczkami? – zachichotała.
- Skądże. – odpowiedział pełnomocnik, po czym wszyscy, którzy znajdowali się pod parawanem i przysłuchiwali rozmowie, wybuchli śmiechem. – Kto wie… może jeśli się pani zdecyduje, zaproponujemy państwu występ razem w naszej reklamie.
- O tak… już widzę co by to była za scena, jak Thomas wypowiada wasze znane hasło: Red Bull doda ci skrzydeł. – ponownie zachichotała, czym po raz kolejny rozśmieszyła wszystkich.
- Proszę się nad tym zastanowić. Ja zostawiam dla pani moją wizytówkę. – i jak powiedział tak też zrobił.
Lena schowała karteczkę do plecaka, po czym skierowała swój wzrok ku górze Erzberg. Unoszące się tumany kurzu wskazywały gdzie w danym momencie znajduje się Thomas. Mimowolnie na jej ustach pojawił się uśmiech. Cieszyła się, że ich życie w końcu osiągnęło harmonię i zmierzało w jednym kierunku… spokoju i miłości, która nigdy nie miała się skończyć. Nagle z rozmyślań wyrwało ją pojawienie się auta fotografa. Ruszyła w jego kierunku, była bowiem ciekawa efektu jego poczynań. Chłopak po chwili wyskoczył do niej z aparatem, po czym pokazał kilka ciekawych zdjęć blondyna. Szeroki uśmiech na buzi, skupienie i wszechogarniająca radość. Tak, Thomas był w swoim żywiole. Coraz głośniejszy ryk silnika zwiastował, że panowie są nieopodal i już wracają. Lena mimowolnie zerknęła na zegarek. Półtorej godziny? Aż dziwne, że tak krótko. Po chwili Mitsubishi stanęło obok niej, a następnie Morgi wyjrzał przez szybę.
- Wskakuj mała!
- Co?! – zapiszczała Lena. – Boję się Thomas! Sama z tobą?! Przecież nie jesteś zawodowcem...
- Morgi ma talent panno Steward. – odezwał się Raimund, który w tym czasie opuścił samochód. – To naprawdę niewiarygodne jak dobrze sobie radził. Nigdy dotąd nie widziałem, żeby ktoś tak szybko się uczył. On szybką jazdę ma we krwi, ale niech się panienka nie boi. Swój skarb za pewne przewiezie najbezpieczniej jak będzie potrafił. – puścił jej oczko.
Lena przegryzła wargę, ale widząc jego radosne i zachęcające spojrzenie, nie była w stanie dłużej ze sobą walczyć. Pomknęła po swój kask i z powrotem go założyła. Po niedługiej chwili Thomas pomagał jej zapiąć pasy na miejscu dla pasażera.
- Jesteś gotowa?
- Z tobą… choćby na koniec świata! – pisnęła, po czym chłopak wrzucił jedynkę i rwąc kamienie spod kół ruszył żwawo do przodu.
To była dopiero jazda. Najważniejsze, że we dwoje. Thomas dawał z siebie wszystko, ale oczywiście w granicach rozsądku. Nie chciał by obojgu im coś się przytrafiło z powodu jego głupoty. Szybko, ale bezpiecznie dowiózł ją na szczyt kopalni, po czym tam się zatrzymał i zgasił samochód. Oboje roześmiani wyskoczyli z Mitsubishi, ściągnęli swoje kaski by rzucić się sobie w ramiona i zacząć namiętnie całować. Upojeni adrenaliną, kosztowali swoich ust z coraz większą zawziętością. Kiedy Thomas ułożył swoje dłonie na pośladkach Leny skrytych w skórzanym kombinezonie i lekko pchnął ją w stronę maski samochodu, poczuł jak dziewczyna przegryza jego wargę i wygina biodra w jego stronę mocno obejmując ramionami szyję. Warknął podniecony, po czym chwycił prawą nogę dziewczyny i zgiął ją w kolanie unosząc. Ulokował swe biodra między jej udami i ułożył ją na masce. Och co to była za erotyczna chwila. Oboje czuli, że za moment zerwą z siebie ubrania i zaczną tutaj uprawiać dziki seks… Jednak ich poczynania musiały zakończyć się szybciej niż zaczęły, bowiem skafandry, w które byli odziani nie sprzyjały miłosnym doznaniom. Pierwsza zaczęła śmiać się Lena, ponieważ Thomas nie mógł znaleźć zamka od jej kombinezonu.
- Morgiiii… czy chciałeś mnie przelecieć na masce auta, które osiąga setkę w 4 sekundy? – zachichotała, na co chłopak warknął i z niezadowoleniem odszedł od dziewczyny.
- Najpierw rozgrzewasz mnie do czerwoności, a teraz co…
- Nie moja wina, że te ubrania są tak skomplikowane. – ponownie zachichotała i dała mu chwilę by doszedł do siebie, sama czując, że podniecenie jeszcze jej nie opuściło.
Oparła się o maskę i zaczęła wpatrywać w piękny widok przed sobą. Po niedługiej chwili dołączył do niej Thomas. Objął ją ramieniem i podobnie jak ona, wpatrywał się w piękną okolicę Styrii.
- Tu naprawdę jest zajebiście Morgi. – odezwała się po krótce. – Dziękuję za to cudowne doświadczenie. – dodała i oparła głowę o jego ramię.
- To ja dziękuję, że mogłem cię tutaj zabrać. – odrzekł i wciągnął ją w swoje ramiona, obejmując ją rękami w pasie, na co Lena szybciutko objęła jego szyję. – Dziękuję, że nie bałaś się ze mną tu przyjechać, że pomimo niebezpieczeństwa jakie niesie ze sobą ten sport, ty twardo stoisz u mego boku, dzięki czemu ja mogę dzielić z tobą nie tylko jedną z moich pasji, a wiele.
- Nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała! – uśmiechnęła się. – Powiem szczerze, że jestem bardzo ciekawa czym mnie jeszcze zaskoczysz… Helikopter, rajdówka… może tym razem jakiś skok? Ze spadochronem albo na bungee?
- Chciałabyś?
- Cokolwiek, byle z tobą. – odrzekła i ucałowała jego policzek.
- Phi! Policzek…
- Oskarżyłeś mnie o rozpalanie to teraz wolałam pozostać bierna. – zaśmiała się.
- Wracajmy lepiej… Im szybciej… tym prędzej znowu znajdziesz się w naszym łóżku całkiem naga.
- Tobie tylko jedno w głowie! – powiedziała i palnęła go w czoło.
Chłopak tylko z rozbrajającym uśmiechem wzruszył ramionami, po czym ponownie nałożył kask. W jego ślady szybko poszła Lena i niedługo potem wracali z powrotem do wszystkich. Nie byli by sobą jednak, gdyby nie wykorzystali okazji jaka im się nadarzyła. Thomas wydłużył zatem ich przejażdżkę i u podnóża góry pojawili się dopiero około 40 minut potem, w okolicy godziny 15. Oboje, mimo że nadal podekscytowani, byli już bardzo zmęczeni i głodni przede wszystkim. Wszak jedli dziś tylko te kanapki rano, a potem kawa i napoje energetyczne… No jak na sportowców, bardzo słaba dieta… Alex z Victorem na pewno nie byli by zachwyceni. Po załatwieniu wszelkich sponsorskich zobowiązań, pożegnali się więc ze wszystkimi by jak najszybciej udać do pobliskiej restauracji.
- Hans, masz godzinkę by zjeść z nami obiad? – zapytał Thomas, kiedy razem we trójkę kierowali się ku swoich autom.
- Hmmm… - menadżer spojrzał na zegarek. – W sumie to mam. Chętnie również coś zjem. Muszę też z wami porozmawiać. – odrzekł tajemniczo.
Postanowili więc, że jadąc za sobą udadzą się do nieopodal znajdującej się restauracji, która miała nawet nienajgorsze opinie. Po niedługim czasie, zasiadali już przy stoliku w ogrodzie i zaglądali do kart. Co się okazało było to miejsce, gdzie przede wszystkim można było spróbować lokalnego piwa. Zarówno Hans jak i Thomas byli bardzo zawiedzeni, bowiem obaj przecież musieli prowadzić auto. Lena zaproponowała blondynowi, że to ona będzie prowadzić. Chłopak jednak kategorycznie się na to nie zgodził. Dlatego wszyscy troje zadowolili się pyszną jeżynową lemoniadą. Wkrótce potem, panowie zajadali swoje steki, a Madlen rozkoszowała się pysznym dorszem.
- Słuchajcie, chciałem z wami o czymś porozmawiać. – zaczął Hans w przerwie między przeżuwaniem. – Nie martw się Madlen, kryzys waszego trójkąta oraz ciąży Kristiny zażegnany. Opinia publiczna zrozumiała wasz punkt widzenia, zgodnie z tym co podają moi pracownicy, w mediach społecznościowych coraz mniej debaty nad waszym prywatnym życiem.
- Chwalmy Pana! – wykrzyknęła Lena unosząc ręce do góry.
- Ale…
- Zawsze musi być jakieś ale. – westchnął poirytowany Thomas i z brzękiem odstawił sztućce na talerz.
- Nie, nie… chodzi mi o to, że wasza dwójka może na tym wiele zyskać. – zaczął wyjaśniać szybko Hans. – Przecież już nawet dziś Madlen dostała propozycję współpracy z Red Bullem. – powiedział na co Morgi z zainteresowaniem spojrzał na Len, na co ta tylko wzruszyła ramionami. – Madlen, kto jest twoim menadżerem?
- Sama nim sobie jestem… - ponownie wzruszyła ramionami. – Jak wiecie w moim sporcie nie ma aż tyle sprzętu by byli potrzebni sponsorzy. Wyjazdy? Ja miałam tylko dwa w tym roku, na Mistrzostwa Europy do Helsinek i na Mistrzostwa Świata w LA. Natomiast mój udział w podróżowaniu ze skoczkami? Victor mówi, że Austriacki Związek Narciarski dogadał się z moim Łyżwiarskim.
- No właśnie o tym mówię… oba związki sporo na was zarobiły.
- Jak to? – zapytał Thomas.
- A tak to, że wasza dwójka, oprócz Ane i Gregora, jest jedną z najbardziej kontrowersyjnych par w świecie sportu. Wiele firm chciało by z wami współpracować. Thomas, czy Atomic nie dał ci sprzętu do testowania?
- Dał… w piątek lecimy do Kuopio by sprawdzać nowy system wiązań.
- No właśnie… a Madlen dostała dziś propozycję sponsoringu od Red Bulla… w łyżwiarstwie figurowym, oczywiście nie uwłaczając ci Lena… nie wydaje wam się to dziwne? – powiedział Hans, na co Thomas spojrzał z zastanowieniem na Len.
- Zajmij się tym. – odrzekł blondyn. – O ile Madlen, wyrazisz na to zgodę. – dodał kierując swe spojrzenie ponownie na dziewczynę.
- Mnie to w sumie obojętne. Nie ma znaczenia przed jakimi logami będę siedziała na kanapie w Kiss and cry, póki nie każą mi ich naszywać na moje sukienki. – odrzekła wzruszając ramiona i zajęła kontynuacją konsumpcji, natomiast panowie cicho zaśmiali się na jej słowa.
O tak, to by było dziwne widzieć łyżwiarkę figurową w falbankach w kolorach sponsorów. Dalsza część zajadania obiadu minęła już na uprzejmych rozmowach o minionych dniach, a także nadchodzących wielkimi krokami konkursach z cyklu Letniego Grand Prix.
- I co myślisz o pomyśle Hansa? – zapytał Morgi, kiedy już od dobrych 30 minut wracali do domu.
Nie mieli ochoty na dłużej zostawać w Styrii, szczególnie, że w piątek czekał ich kolejny wyjazd, tym razem o wiele dalszy, bo do Finlandii. A z tego co mówili Ana z Gregorem, zapowiadali również swoje odwiedziny w tygodniu. Dlatego koniec końców, Lena z Thomasem zamierzali już ku Villach.
- Jeśli udział we wspólnych reklamach ma nam tylko pomóc w naszych karierach, nie widzę przeciwskazań byśmy nie mogli tego wykorzystać. Ale skupmy się na razie na tym co tu i teraz. Ja podobnie jak ty powinnam ponownie wrócić do treningów, ponieważ w ostatnim czasie moja obecność na lodowisku była co najmniej… znikoma. Wiem, że mamy przerwę, ale konkurencja nie śpi. – i jakby ku potwierdzeniu sowich słów, puściła ze swego telefonu piosenkę Rihanny i T.I pod tytułem Live Your Life, po czym zaczęła śpiewać. – Będziesz lśniącą gwiazdą i z luksusowym samochodem i wtedy zobaczysz, wybijesz się, bo wszyscy wiedzą, kim jesteś, więc żyj swoim życiem, zamiast marnować ten papier, tylko żyj swoim życiem! – w akompaniamencie wesołej muzyki, zmierzali dalej do domu.
***
W tym samym czasie w mieszkaniu w Innsbrucku Gregor spędzał czas z Ane na błogim lenistwie przed telewizorem. Wtulona w niego dziewczyna była wreszcie spokojna. Mając go u boku, przestawała się bać nadchodzącej zmiany. A szatyn? Nie chcąc obciążać jej swoimi troskami i wątpliwościami tłumił w sobie to co czuł tak naprawdę... Miał mieszane uczucia. Z jednej strony był szczęśliwy – w końcu to dziecko z ukochaną kobietą, to z drugiej strony doskonale wiedział, że nie byli na to gotowi... I choć od dwóch dni męczył go ten temat, zachowywał pozory, że wszystko będzie dobrze. Wiedział... Że będzie inaczej. Któraś ze stron prędzej czy później na tym ucierpi... O ile nie oboje – ona w wyniku przymusowego rozbratu ze sportem i samotności, on natomiast – z poczucia winy, że nie zawsze będzie przy nich, kiedy będą tego potrzebować. W sumie... Już nic nigdy nie będzie takie same. Zamiast cieszyć się sobą, swoją młodością będą... Pełną rodziną... Nie będzie już miejsca na nadmierną swobodę w ich relacji. Skończą się czasy błogiego cieszenia się wyłącznie sobą... Nie będą spędzać ze sobą tyle czasu jak dotychczas. Przez większą część roku on w rozjazdach, ona natomiast skazana na Austrię. Ponad to w ich relacji... już zawsze będzie ktoś trzeci... Ich dziecko. Słysząc lekkie ziewnięcie dziewczyny uśmiechnął się. Czuł, że to będzie dobry moment na wyrzucenie mętliku, który gościł obecnie w jego głowie.
- Kochanie, może chciałabyś się przespać? – zaproponował, widząc napisy końcowe.
- W sumie... Może to nie jest głupi pomysł.
- Dziś niewiele spałaś... Ciekawe kiedy miną twoje nudności.
- Słyszałeś? – widząc jego skinienie odparła. – To jeszcze trochę potrwa. – uśmiechnęła się próbując rozładować lekkie napięcie chłopaka. – Ale masz rację, pójdę na drzemkę. A ty? – spytała blondynka.
- Co ja? – spojrzał pytająco w kierunku ukochanej.
- Jakie masz plany? Idziesz ze mną? – zaproponowała.
- Chyba pójdę... – zawiesił się przez moment nie do końca wiedząc co ma powiedzieć. – Pobiegać? Skoczę przy okazji na zakupy, może coś nam przygotuje. Miałabyś na coś specjalne życzenie? – uśmiechnął się próbując schować swoje mieszane emocje.
- Zdaję się jak zawsze na ciebie. – zbliżyła się do niego by czule musnąć ustami jego wargi, po czym ruszyła ku schodom, on natomiast w tym czasie zdecydował się na napisanie krótkiej wiadomości do Maria.
Mario, mam nadzieję, że jesteś w osiągu? Dasz radę spotkać się ze mną na Bergisel za pół godziny?
Na odpowiedź nie musiał długo czekać bowiem blondyn szybko zareagował krótkim ok. Odetchnął z ulgą... Zarzucił szybko na siebie dres, zabrał parę potrzebnych rzeczy i wyskoczył z mieszkania, które z Ane wynajmował. Miał nadzieję, że rozmowa z przyjacielem da mu to czego potrzebował obecnie najbardziej – spokoju i świadomości, że... Jeszcze będzie dobrze. Chwilę później stawiał już swoje auto pod skocznią, które miała wyjątkowe dla niego znaczenie. Z daleka dostrzegł sylwetkę czekającego kumpla, więc ruszył żwawo w jego kierunku. Po radosnym przywitaniu postanowili udać się w rejon zeskoku i tamtejszych trybun.
- Dzięki, że przyjechałeś Mario. – szczerze uśmiechnął się na myśl o spotkaniu z przyjacielem.
- Przyznaję, że nie spodziewałem się telefonu od ciebie. Myślałem, że gdzieś trenujesz, bądź kolejne rajskie wakacje z Ane zaliczasz, a tu niespodzianka! Gotów pomyśleć, że coś zmajstrowałeś bracie, iż o starym kumplu tak nagle sobie przypomniałeś. – zaśmiał się Mario.
Szatyn w tym momencie poczuł ukłucie bólu... W sumie... Coś w tym było. Ostatnio nie mieli dla siebie zbyt wiele czasu, by tak normalnie po męsku się spotkać i pogadać. Relacja... Z racji wyjazdów Gregora i nieco innego trybu funkcjonowania Maria choć przyjacielska była inna niż przed laty. Zbyt często korzystali z opcji telefon niż spotkanie, które kiedyś było dla nich codziennością. Jako najlepsi kumple nie mieli przed sobą żadnych tajemnic. Teraz po słowach Innauera zdał sobie sprawę, że faktycznie... Przyjechał do niego z problemem, a nie by tak jak kiedyś spokojnie pogadać.
- Ziemia do Gregora... Urwało nam sygnał czy co? – blondyn głośniej się zaśmiał widząc nienaturalny brak obecności siedzącego obok skoczka.
- Sorry, nieco się zamyśliłem... – rzucił lekko Gregor. – Opowiadaj co tam u Ciebie Mario? Faktycznie sporo się nie widzieliśmy... – zadał pierwsze pytanie szatyn dając sobie nieco czasu na przemyślenie kierunku rozmowy z blondynem.
- Greg... Naprawdę chciałeś tylko pogadać o tym co u mnie? Nie żartuj, oboje wiemy, że coś się stało prawda? Coś cię trapi? Wyrzuć śmiało to z siebie. – spojrzał pytająco na niego przyjaciel.
Atmosfera spotkania trzeba przyznać nieco się zagęściła. Podejście Maria... Jak zawsze w punkt, bezpośrednie. Wciąż pamiętali, że mogli czytać z siebie jak z otwartej księgi. Uwadze blondyna nie uszło bowiem to, że Schlieri choć zachowywał pozory był dziwnie nieobecny. Ponad to pytanie z cyklu "Co słychać?" równie dobrze mogło paść przez telefon, tak jak ostatnimi razy częściej czynili.
- Mario... Czy życie naprawdę musi być takie przewrotne? Czy... Wierzysz, że przeznaczenie naprawdę może Cię dogonić? – rzucił puste pytania Gregor.
- Greg... Na serio zaczynam się o ciebie martwić. Wszystko w porządku stary? – spytał czując coraz bardziej niepokój chłopaka siedzącego obok.
- Jakbyś się czuł... Gdybyś zabrał ukochanej... Wszystko co tak naprawdę było dla niej ważne? – spytał ponownie, tym razem patrząc ku górze Bergisel.
Innauer pokiwał przecząco głową. Dokąd zmierzała ta rozmowa? Sam nie do końca wiedział o co jemu chodzi, postanowił jednak dać czas kumplowi. Może sam się w końcu zdecyduje na wyrzucenie tego co nim targało. Szatyn wziął głęboki oddech. Spojrzał z dziwną bezradnością na Maria widząc jego brak odpowiedzi.
- Istnieje prawdopodobieństwo, że razem popchamy wózek dziecięcy... – rzucił lekko, czekając na reakcje Innauera, na co ten w odpowiedzi głośno się zaśmiał.
- To o to chodzi Gregor? To oczywiste, że zostaniesz ojcem chrzestnym malucha mojego i Sabine więc pewnie... Niejeden spacer zaliczysz. – puścił mu oko Mario.
- Mario do jasnej cholery... Ty serio niczego nie rozumiesz? Próbuje ci powiedzieć, że... - w tym czasie Gregor napiął się jak struna czując, że musi to w końcu otwarcie również przed sobą samym powiedzieć. – Mario... Ja też najprawdopodobniej zostanę ojcem, istnieje spora szansa, że Ana jest w ciąży... – westchnął niemrawo.
Wcale myśl o tacierzyństwie nie napawała go radością. W końcu dziecko... Winno być zaplanowane i wyczekane, tymczasem ich sytuacja była typową wpadką. I choć chwilę temu przerabiali ten temat z Innauerem – to inaczej brzmi mówienie komuś co robić i jak... Niż samemu znaleźć się w takiej sytuacji. Czuł, że faktycznie dogoniło ich przeznaczenie.
- Cóż... To wiele wyjaśnia. – zaśmiał się Mario, widząc pytające spojrzenie kumpla postanowił kontynuować. – Twoje zachowanie od początku przyjścia tutaj... Od kiedy wiesz? – spytał wyraźnie zainteresowany.
- Od dwóch dni... Mario, tylko błagam... Przestań żartować, bo nie jestem w najmniejszym nastroju do żartów... Wszystko schrzaniłem... – westchnął oddając swoją niemoc.
- Co schrzaniłeś Gregor? Nic... Stało się i nic już nie poradzisz. Tak się kończy miłość bez zabezpieczenia. – wzruszył ramionami blondyn. – Musisz teraz dostosować swoje myślenie do okoliczności, że już nic nie będzie takie samo.
- I mówi to ten, który upił się na myśl o rodzicielstwie? – zaśmiał się z przekorą szatyn, na co Mario z uśmiechem szturchnął go z łokcia.
- Tak... Ciężko mi to było głowę ogarnąć przyznaję. Ale nie uważasz, że nasze sytuacje się nieco różnią? Zrobiłem dziecko przypadkowej dziewczynie, do której nic nie czułem tylko po to by zapomnieć... – spojrzał na Gregora z wyraźnym skrzywieniem.
Szatyn znacznie bardziej zaczął dostrzegać różnice między nimi. Mimowolnie zaczął bardziej rozumieć położenie kumpla. Czy on na serio był zakochany w Madlen? Myślał... Że mu przeszło, a tymczasem przygodny seks był formą zapomnienia?
- Greg, wydaje mi się, że musisz teraz wziąć to na klatę... W sumie to czego się spodziewałeś? Przecież gdy dwoje ludzi się kocha to naturalne, że mogą pojawić się dzieci... – rzekł z uśmiechem.
- I mówi to ten, który zalał formę jako pierwszy. – obaj panowie na tekst Gregora się zanieśli salwą śmiechu.
- Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej nasze dzieci będą w podobnym wieku. – rzekł Mario, szukając małych pozytywów w sprawie.
- A wątpliwości? Obawy? Jak mam je stłumić? – spytał szatyn.
- Chodźmy się napić... Zobacz, ja tak zrobiłem i... – słów Maria nie dał tym razem dokończyć Schlieri.
- Miałeś mocne wejście u Madlen. Pamiętam. – zaśmiał się Gregor.
- Weź mi nie przypominaj... Na samo wspomnienie, że wywinąłem taki numer... – skrzywił się blondyn.
- Aż żałuję, że nie widziałem jej miny. – zaczął się droczyć z kumplem Gregor.
- Wstyd mi za to co zrobiłem, ale nie mówmy już o tym. Chodźmy na to piwo.
- Zapraszam do nas, w końcu... Skończyło się rumakowanie, nastanie era pampersa. – zaśmiał się Gregor, a za nim Mario.
Chłopaki postanowili nie rozprawiać za specjalnie więcej nad tematem. Zgodnie z radą blondyna, Gregor powinien teraz wyluzować i przestać płakać nad rozlanym mlekiem. Musiał zaakceptować zbliżający się stan faktyczny i zacząć się tym cieszyć. Będzie ojcem i musi się wziąć w garść, po to by Ana miała w nim wsparcie. Mimo obaw, dziewczyna tego potrzebowała. Po drodze postanowił zaliczyć wizytę w jednym ze sklepów by zadbać o zaopatrzenie i ruszył wraz z Mariem ku swojemu mieszkaniu.
- Mario, a jak teraz czuje się Sabine? Wszystko w porządku u niej? Jak wyglądają obecnie wasze relacje? – spytał Gregor.
- Cóż... Obecnie dolegliwości ciążowe zbastowały, więc z tego się cieszymy...
- Cieszymy? Czyli mam rozumieć, że ty? – szturchnął go radośnie Gregor na myśl o związku kumpla.
- Powiem Ci tak Gregor... Nic do niej nie czułem kiedy do tego wszystkiego doszło. A teraz... Kiedy już minęło nieco czasu, zaczęliśmy się ciut bliżej poznawać...
- Ekhm, ciut bliżej... Rzekłbym, że Wy od tego zaczęliście. – zaśmiał się głośniej szatyn mieszając warzywną potrawkę z indykiem, na co Mario rozumiejąc słowną wtopę dołączył do Gregora, by po chwili kontynuować.
- Okazało się, że... Na początku ta relacja za dobrze się nie zaczęła... Przy bliższym poznaniu, dziewczyna sporo zyskała w moich oczach. Jest naprawdę spoko.
- Czyli jesteście razem? – widząc skinienie blondyna dodał. – No to kolejne spotkanie robimy w czwórkę to znaczy sorry w szóstkę. – zaśmiał się szatyn powoli czując, że obiekcje rodzicielskie ustępują.
Słysząc kolejne kroki na górze lekko się uśmiechnął, bowiem to zwiastowało pobudkę jego dziewczyny. Po rozmowie z Mariem doszedł do wniosku, że mimo szybkiej wpadki musi... Zacząć się mimo wszystko tym cieszyć. W końcu Ana planowała zostać kiedyś matką... A to, że wyszło to szybciej niż powinno, nie miało znaczenia. Inne plany musiały ustąpić by miejsce miało mieć to co zaistniało obecnie. Nowy etap w ich życiu, ich relacji.
- Miałeś już okazję widzieć... Swoje dziecko? – spytał dalej.
Blondyn skinął twierdząco głową. Zbliżył się na moment do kumpla wyjmując telefon. Po chwili szperania odnalazł zdjęcie USG swojego malucha.
- Ciąża rozwija się prawidłowo. Jesteśmy już na półmetku. Spodziewamy się syna... – Mario mimowolnie się uśmiechnął.
Faktycznie choć maluch był wtopą to obserwowanie rozwoju tego dziecka sprawiało mu nad wyraz wielką przyjemność.
- A Ana jak się czuje? Byliście już potwierdzić? – spytał Mario, nalewając wodę do szklanki.
- Potwierdzić co? – usłyszeli nagle ze schodów głos blondynki.
Chłopak przez moment wstrzymał się z odpowiedzią spoglądając na nakładającego obiad Gregora.
- Nie, nie potwierdziliśmy jeszcze ciąży... – rzekł lekko Gregor kładąc talerze z zawartością na wyspie, po chwili zbliżył się do Ane, by ucałować jej policzek.
- Powiedziałeś mu? – dziewczyna mimowolnie się wykrzywiła.
Przecież ustalali... Skoro niczego nie są pewni... winni zachować tą wiadomość dla siebie.
- Miło cię widzieć Ana, serdeczne gratulacje. Niech się dzidzia zdrowo rozwija. – pocałował ją na powitanie blondyn.
- Cześć Mario... – wysyczała nagle blondynka. – Przecież ja... Nawet nie jestem tego pewna. Mam objawy, ale to ciągle pewnik tylko na teście. – spojrzała z lekką nutą goryczy na swojego partnera.
To miała być póki co ich mała tajemnica.
- Przede wszystkim się niepotrzebnie nie stresuj... Ciąża to wyjątkowy czas... – uśmiechnął się przyjaźnie blondyn.
- Ginekolog specjalista się znalazł... A czy szanowny pan doktor Schlierenzauer mógł zostawić tą wiadomość dla siebie? – prychnęła rozczarowana dziewczyna.
Widząc jej niezadowolenie Mario się zaśmiał. Był ciekawy czy Gregor ma jakieś szanse w starciu z ciężarną partnerką. Znał już z własnego doświadczenia, że... Hormony kobietom w stanie błogosławionym potrafią wyjątkowo buzować.
- Kochanie... Nie gniewaj się... – zbliżył się bardziej do niej Gregor, by po chwili nieco bardziej próbować ją udobruchać.
Ułożył ręce na jej karku, które w sekundę wykonywały delikatne gładzące ją ruchy. Lubiła jego dotyk... Dawał jej nie tylko przyjemność, ale i ukojenie. Wierzył, że i tym razem to pomoże. Czując jak z jej barków schodzi napięcie, ulżyło mu. To zdecydowanie pomogło.
- Lepiej zjedzmy już posiłek. Strasznie zgłodniałam. – uśmiechnęła się Ana chwytając łyżkę. – Mam nadzieję, że obeszło się tym razem bez szpinaku? – podejrzliwie spojrzała kątem oka na Gregora, który zaśmiał się na myśl o jej "ulubionym" składniku.
- Ana, nie obraź się, ale bez dwóch zdań to ciąża. Masz takie same huśtawki nastrojów jak Sabine... Gregor, z dobrych nowin jest szansa, że to minie. – zażartował Mario, na co Ana trzasnęła mocniej łyżką w talerz i wstając odsunęła zdecydowanie krzesło.
- Jak jeszcze raz usłyszę komentarz dotyczący ciąży to... Nie ręczę za siebie Innauer... Będziesz sprawdzał czy nie ma cię po drugiej stronie drzwi... Może jeszcze pozycję poczęcia ustalimy? Wybaczcie panowie, ale! Ja sama nie jestem niczego pewna, mam już dość na tą chwilę tego tematu... – warknęła zdecydowanie blondynka.
Nie czuła się w nastroju do żartów. To, że test pokazał dwie kreski nie znaczyło, że... Będą mieć na pewno dziecko. Testy potrafią dawać mylne wyniki. Prawdą było, że miała wynik i objawy, ale… Czy jest na pewno przy nadziei mieli dowiedzieć się na konsultacji za kilka dni. Swoją drogą, co mu wpadło do głowy by się tym tak szybko podzielić? Lekko sfrustrowana podejściem Gregora postanowiła przerzucić ciężar rozmowy na samego Maria.
- A ty jak sobie radzisz? Trenujesz już bycie dobrym tatusiem? Wiemy czego się spodziewamy i za jaki czas? – spytała, po chwili jednak ugryzła się w język...
Znowu ruszyła temat ciąży... Przecież miała go zmienić. Mimowolnie westchnęła, ale cóż... Skoro już wypowiedziała głośno pytanie wypadałoby poczekać na odpowiedź.
- Będziemy mieć syna... – chłopak pochwalił się zdjęciem USG, które wyjątkowo rozczuliło dziewczynę.
Już za jakiś czas i takie obrazy mogły stać się dla niej normą. Poczuła jak jej serce nieco bardziej przyspiesza na samą myśl... Będzie mamą... Położyła odruchowo ręce na brzuchu i poczuła jak w kącikach oczu zaczynają zbierać się pierwsze łzy.
- Ana kochanie? – Gregor widząc ten obrazek, zbliżył się do partnerki lekko dłonią muskając jej policzek, po którym spływała słona ciecz.
Jej wzrok spotkał się z tęczówkami szatyna. Ta sytuacja... Nieco nią rozchwiała, ale... Zaczęła czuć, że wszystko co mówił Mario może być faktem... To nie było jej normalne zachowanie. Ponownie spojrzała na ich wspólnego przyjaciela i czując, że... Jej emocjonalny wybuch da jej popalić postanowiła szybko się z nim pożegnać.
- Mario... Miło było cię spotkać. Pozdrów Sabine... – odruchowo go przytuliła i w dość szybkim tempie pokonała parę schodów do ich sypialni.
W tym samym czasie Gregor spojrzał niezrozumiale na przyjaciela na co ten w odpowiedzi tylko zachichotał. Znał już dobrze ten temat...
- Hormony Greg... Będę się już zwijać, a ty pamiętaj... Nie panikuj, tylko ją wspieraj. Powodzenia. Czekam na dalsze wiadomości. Dzięki za spotkanie. – panowie uściskali się prawdziwie po przyjacielsku.
Mario wybył, natomiast szatyn postanowił udać się na górę by sprawdzić co dzieję się z jego ukochaną.
- Gregor przepraszam... Nie wiem co się tam zadziało... Nie wiem co ze mną się stało... - wydała jęk niezadowolenia ze swojej postawy dziewczyna, na co chłopak pokręcił tylko głową z uśmiechem biorąc jej rękę.
- Ja chyba wiem... – położył jej dłoń wraz ze swoją na jej brzuchu. – To pewnie jego wina... – zaśmiał się na samą myśl.
Po raz pierwszy przy niej w tej sprawie zachował wyjątkowy spokój. Blondynka spojrzała w jego błyszczące oczy. W nich dostrzegła gwarancję, że wszystko jest w porządku. Po chwili ich usta złączyły się w spokojnym pocałunku, który z czasem chłopak postanowił pogłębić. Czując wzajemną przyjemność postanowił pobłądzić ustami w innych rewirach jej ciała. Ruszył wargami w kierunku jej obojczyków, by po chwili zatrzymać swój wzrok na jej piersiach, które nieco nabrzmiały w ostatnich dniach. Lekko odchylił materiał by się do nich zbliżyć, kiedy poczuł jak blondynka chwyta jego twarz, by ponownie wpić się ustami w jego usta. Przyjemny taniec języków postanowiła skończyć przy jego uchu. Delikatnie je przegryzła.
- Na dziś już koniec panie Schlierenzauer, kara musi być uciążliwa.... – głośno zachichotała widząc jego dezaprobatę.
- Kara? Dlaczego? – zrobił pytająca minę w kierunku swojej dziewczyny szukając wyjaśnienia jej słów.
- Bo sytuacja nie jest jasna, a już się chwalisz... Mówiliśmy, że zostawiamy to póki co dla siebie... Sam test nie jest gwarantem. Myślałam, że to rozumiesz... Nie do końca czułam się z tym komfortowo... – rzekła z lekkim przekąsem dziewczyna.
- Kochanie... Przepraszam... – ponownie zbliżył się ustami do jej szyi.
Zaczął lekko muskać jej wgłębienie co sprawiło wystąpienie gęsiej skórki na ciele dziewczyny. Widząc reakcje jej ciała chłopak w duchu się zaśmiał, kontynuując jednocześnie ruchy ustami w dalszym kierunku. Ana widząc jego kolejne umizgi chwyciła pierwszą lepszą poduszkę z łóżka i trzepnęła nią wyrwanego z transu, zaskoczonego Gregora. Mimowolnie zaczęła się w głos śmiać na widok jego miny.
- Mówiłam, że kara ma być? – chłopak nie pozostał jej dłużny lekko oddając cios poduszką by po chwili radosnej zabawy zalegli oboje patrząc na siebie w łóżku. – Kocham Cię Gregor. – rzekła z uśmiechem dziewczyna.
- Ja ciebie... was również... – szybko się poprawił czule całując ją w usta.
Cieszyli się, iż dzień dobiega końca. Ostatecznie był przepełniony wieloma emocjami. Postanowili więc wtuleni w siebie oddać się w ramiona Morfeusza.
~~~
Hejka!
I mamy 116 za nami ;D Zadowolone? My jak zawsze, szczególnie gdy widzimy jak przeżywacie razem z nami emocje :D W końcu mam wrażenie rozdział w jakiejś mierze pół na pół dwóch parek, trochę szczęścia i radości, a z drugiej mańki oswajania z tematem, który wciąż nie wiemy czy jest prawdą. My wiemy - gorzej z Wami :D okej, a teraz nieco obrony Gregora - tak musiałam tak napisać w końcu on głosu nie ma --- już teraz chyba musi się wyłącznie cieszyć by się nie pochlastać... Koniec końców jak mówi klasyk: co zrobisz jak nic nie zrobisz? :D Obecnie z Madziuską pracujemy żeby dalej było co czytać więc czekajcie wytrwale bo... O dniu i godzinie nie wiecie, a nudy... Bez dwóch zdań nie będzie :D Tymczasem nastał czas mistrzostw więc wszyscy dmuchamy w ekrany... Co prawda ja się szału wynikowego nie spodziewam, ale... Dlaczego nie dmuchać za ciekawe widowisko?
Na dziś chyba tyle od nas, jak zawsze z serducha ciepłe pozdrowionka!
Ania&Madziusa
Hej hej :)
OdpowiedzUsuńLena&Thomas - nowe ciekawe doświadczenie rajdowe (kto wie co się może przydać w przyszłości), a do tego otwierają się przed tą parką, a szczególnie przed Madlen nowe możliwości - taki sponsor mógłby jej pomóc w przyszłości zrealizować jej marzenie o posiadaniu "czegoś swojego", a przy okazji praca przy wspólnych reklamach z Thomasem mogłaby być ciekawa i przyjemna :)
Ana&Gregor - cały czas czekam na rozwiązanie zagadki czy będzie kolejne maleństwo czy jednak nie - oj nie dajcie się Dziewczyny prosić tylko rzućcie światło w tym temacie ;) Nie dziwię się Gregorowi, że potrzebował z kimś porozmawiać, zrzucić z siebie ładunek emocjonalny a chciał oszczędzić tego Ane, ale też staram się zrozumieć dziewczynę, że dopóki nie będzie jasności to chce to pozostawić w tajemnicy - oj czas na wizytę u lekarza.
Mario - pozytywna reakcja, fajnie, że chłopak powoli buduje swoją relację z Sabine i układa swoje życie :)
Czas na Mistrzostwa - niestety obserwując wyniki ciężko spodziewać się medali, ale "nigdy nie mów nigdy" - tutaj nie wszystko zależy od skoczków więc zobaczymy co chociażby przyniosą warunki. Dziś czas na pierwszy konkurs Panów więc do dzieła.
Pozdrowienia i do następnego ;)
Kochane
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze fantastyczny i jak dla mnie za szybko się skończył…
Morgenowie - No proszę niby zwykły wypad na przejażdżkę rajdową, a ile się wydarzyło… No Lenka dostała jak to się mówi propozycje nieodrzucenia i już nie mogę się doczekać co wyniknie z tej współpracy…
Greanna - Szczerze mówiąc nie dziwię się, że Greg porozmawiał z Mariem na temat ewentualnej ciąży Any, by jakoś poukładać te tysiące myśli, które kłębią się w jego głowie… Reakcja dziewczyny może i trochę za ostra, ale trochę ją rozumiem, że pierwsze chce potwierdzić ciążę, więc mam nadzieję, że szybko pójdą do lekarza i będą już wiedzieli na czym stoją…
Czekam kochane z niecierpliwością na nowy rozdział
Pozdrawiam <3
BU$KA <3 :D